5 kwietnia 2000

[KP] I might not be the right one




(trwają prace remontowe, proszę zrobić przejście dla koparki dziękuje, bob budowniczy)

138 komentarzy:

  1. - Kurwa mać jeszcze brakowało, żebym robił tutaj za pierdoloną sprzątaczkę jakbym nie miał wystarczająco dużo na głowie przez ten pożal się boże biznes, ja pierdole, jeszcze mi spierdolił ten gówniarz jak miałem plany względem niego, żeby go po drodze piorun trzasnął… - Wiązanka Yoongiego jakby nie miała końca. Od samego ranka nic się nie układało po jego myśli i lepiej było do niego nie podchodzić. Nie tylko oddech innej osoby, a także jego własny wprawiał go w zdenerwowanie. - Jak przypadkiem wpadnę na tego smarkacza, kiedy będzie jeszcze żywy to zajebię.
    Rozwścieczony zbierał z podłogi szkło. Jeden z ich chłopców, dowiadując się, że dzisiaj jest jego kolej na zabawianie klienta, był wystarczająco sprytny, żeby mu uciec. Nikt tutaj tak naprawdę niczym się nie przejmuje oprócz Sugi, dlatego nie bał się, iż dostanie srogi opierdol za pozwolenie dziwce, aby mu spierdoliła sprzed nosa. Był wyjątkowo nieostrożny i dostał za to po dupie. Młody to wykorzystał i czmychnął mu, niestety zostawiając po sobie niezły bałagan. Musiał być poważnie zdeterminowany skoro wyglądało to tak jakby żywcem przeleciał przez szybę. Min gdyby nie był na haju jakoś by temu zaradził, ale na jego nieszczęście, będąc po wpływem lekkich narkotyków, wydarzenia docierały do jego mózgu z opóźnieniem, tak samo ruchy były ślamazarne.
    - Lepiej dla niego, żeby po drodze się wykrwawił szmaciarz zanim przytaszczę go tu z powrotem. - Świat by się zdziwił, jakie połączenia mają. Ich plecami są najbogatsi ludzie w kraju. To im bardziej zależy, aby wiadomość o burdelu nie wyszła na jaw, zdają sobie sprawę z tego, jakie informacje mogą o nich ujawnić ludzie Sugi.
    W trakcie sprzątania, zaciął się szkłem, przez co z jego ust wydobył się nieznaczący jęk. Mając już dość, ścisnął w ręku trzymany kawałek kryształu, powodując głębsze rany, które w najgorszym wypadku nie będą się w stanie zagoić bez odpowiedniego leczenia. Dla niego taki ból był jak łaskotanie. Rzucił tym w pizdu, mając nadzieję, że ktoś oprócz niego zainteresuje się tym, co się tutaj stało. Nie liczył, że jego matka w ogóle tutaj zagości. W ostatnich dniach świetnie się bawiła ze sponsorami, mając w zamiarze cały zarobiony szmal przeznaczyć na swoje prywatne wydatki. Będąc szczerym, dla Sugi była jedynie partnerem zawodowym i to takim, którego wyrzekłby się przy każdej możliwej okazji i nikomu takiego nie życzył, a wielu ludziom życzy źle.
    - Suga. - Odwrócił się w stronę, z której dochodził dźwięk. Niedbale wytarł zakrwawioną dłoń w materiał koszulki, by móc chwycić odrobinę schludniej paczkę, którą mu dostarczył stały wspólnik. Yoongi był go na tyle pewny, że nawet nie sprawdził zawartości. - Grubsze zlecenie. Kogo…
    - Sam się tym zajmę. - Oznajmił niewzruszony, wcinając mu się w zdanie. Dzisiaj wyjątkowo nie miał ochoty rozmawiać. Tamten chciał coś jeszcze dodać, skomentować rozbite okno i jego rękę, ale Min uciszył go jednym spojrzeniem, zanim zdążył wydobyć z siebie dźwięk. - Możesz przekazać… matce... - Nie ukrywał drwienia, wypowiadając to słowo.- … że nie musi się martwić, o to, że misja się powiedzie, nie o mnie oczywiście. - Ostatnią część wypowiedzi dodał przygaszony, tak, aby tylko on mógł ją usłyszeć. Nie odczuwa z nią żadnej więzi, ale mimo wszystko nie wyprze się tego, że jest jej synem i pewnego rodzaju rozgoryczenie zawsze będzie w nim siedzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tej nocy Min Yoongi, jak każdej innej, w ogóle się nie stresował. To było normalne, że kiedy w grę wchodził nie tylko seks za pieniądze, a także handel narkotykami, wolał zająć się klientem osobiście. Takim częściej chodziło o działkę niż zaspokojenie cielesne, więc nie raz się udawało, że po wręczeniu paczki z dragami wszelkiej maści mógł wrócić do ‘domu’, a w najgorszym wypadku wystarczył lodzik. Tego samego spodziewał się także tym razem. Nieszczególnie nawet chciało mu się odświeżać. W dupie miał to jak pachnący jest.
      Mając na sobie maskę i kaszkiet, wyruszył w umówione miejsce. Chciał być jak najmniej widoczny. Zapukał do drzwi pod wskazanym adresem. Uniósł nieznacząco wzrok. Ukazała mu się niezła szycha. Kojarzył tą twarz z telewizji, ale nie mógł sobie przypomnieć, kim dokładnie ten człowiek się zajmuje. Wysunął w jego stronę jedną rękę z paczuszką, a drugą, aby wręczył mu pieniądze w gotówce, mając nadzieję, że na tym się skończy. Wyjątkowo nie był w humorze na dogadzanie komukolwiek, łącznie ze sobą. Nie miał nawet ochoty na uliczne zaczepki, które zazwyczaj skutecznie łagodziły jego temperament.
      Jednakże starszy mężczyzna wydawał się mieć inne plany względem Sugi. Młodszy pokręcił głową, w myślach lamentując nad swoim niedorobionym losem.
      Min chciał mieć to za sobą jak najszybciej. Mężczyzna próbował wmusić w niego alkohol, który Yoongi odmawiał tak długo jak mógł. Nie wiadomo co mu strzeliło do głowy, że w ostateczności się zgodził upić przynajmniej łyka. Ten dzień zdecydowanie nie należał do jego najlepszych. Popełniał błędy gorsze od ‘swoich wychowanków’, już nie wspominając o tym, że jednego dzisiaj stracił. Od razu ogarnął, kiedy zaczęło się dziać coś niedobrego z jego ciałem. Miał doświadczenie w takich sprawach, dlatego jak tylko poczuł niepokój, powoli zaczynał się cofać. Klient złapał go, widząc, że młodszy się zorientował, iż dodał mu coś do drinka. Zdał sobie sprawę, że seksualnie go raczej nie wykorzysta, gdyż Suga się szarpał i wyrywał jak tylko mógł, albowiem wystarczająco wcześnie się połapał, że zaraz straci panowanie nad własnym ciałem, ale nie powstrzymał się od pobicia go. Młodszemu podeszła krew do gardła, wypluł ją, czując żelazny smak w ustach. Od tego wszystkiego zrobiło mu się niedobrze. A jakbym go tak obrzygał i gościu sam by sobie odpuścił?
      Powoli zaczynały mu drętwieć ręce. Kwesta czasu jak straci czucie w każdej części ciała, a obraz doszczętnie się rozmyje. Wiedział, że musi działać. Adrenalina także się przysłużyła. No i działając w takiej, a nie innej branży, musiał być przygotowany na takie okoliczności. Niepełnosprawnym ruchem wyciągnął z kieszeni scyzoryk, którym jak na początku się starał, tak w ostateczności wymachiwał nim na oślep, jednak i to zdezorientowało oprawcę przynajmniej na moment. Nie raz go użył na człowieku, lecz nigdy ze skutkiem śmiertelnym, dlatego pojęcie miał, gdzie kolnąć, aby zabolało i unieruchomiło napastnika wystarczająco, żeby mógł uciec. I gdy się udało to biegł jak szalony. Przynajmniej takie wrażenie odnosił, ale wiadomo, że otumaniony mógł sobie wiele wyobrażać.
      Powoli tracił czucie także w nogach. Im bardziej się wysilał tym większe miał wrażenie jakby go coś obezwładniało. Po chwili nie widział jak idzie. Nie panował nad tym gdzie prowadzą go nogi. W pewnej chwili dodatkowo oślepiło go intensywne światło, gdyby nie słuch, nie zgadłby, że to od pojazdu. Zamknął i tak już niewidzące nic oczy i czekał na faktyczną śmierć. Wcześniej bronił się bo taki jest odruch ludzki, ale teraz był gotów zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem. W końcu i tak miał się nie urodzić.

      Usuń
  2. To już koniec? Nie żyję? Nie bolało jakoś bardzo. To serio koniec? Gdybym wiedział, że tak to działa to już dawno bym się pod koła rzucił. W sumie to nie wiem, co mnie na tym świecie trzymało. Może nie jestem taki zły na jakiego się kreuję. Ej, to jakiś czyściec, że mnie na refleksje wzięło? W książce coś o czym czytałem. Kurwa, i co co teraz? Będę sobie tak w nicości gadał? Przynajmniej nikt mnie do niczego nie będzie zmuszał. Halo, ktoś z umarłych, jest tu ktoś? Nikt? Zajebiście. Takie życie...takie nieżycie to ja lubię.
    Błogość Yoongiego nie trwała długo. Poczuł nagłe szarpnięcie, a nieznajomy głos drażnił jego skronie. Nadal nie mógł się ruszyć, natomiast każde niewielkie muśnięcie jego ciała powodowało niesamowity ból, a osoba, która się nim zajmowała nie należała do tych delikatnych. Bardziej niż mu pomóc miał wrażenie, że chce go dobić, ze szczególnym okrucieństwem, tak na marginesie. Kurwa to nie koniec piekła. A zapowiadało się takie piękne życie w nieżyciu.
    Wybawiciel od siedmiu boleści nie szczędził sobie na wyzwiskach w stronę poszkodowanego. Min niejednokrotnie próbował odwdzięczyć się równie nieprzychylnymi komentarzami, jednak język nadal miał zdrętwiały i nic zrozumiałego nie wydobywało się z jego ust. Majaczył, bardziej tym irytując chłopaka. Nie rozumiał dlaczego go po prostu nie zostawił samego na ulicy skoro to taki problem. Takie rozwiązanie byłoby dla obu bardziej korzystne. Po raz kolejny nikt go nie zapytał o zdanie. Najwidoczniej to, że jest marionetką jest wyczuwalne także dla obcych.
    - Ni-e… do szpi - — Przełknął ślinę, która była zmieszana z krwią. Nawet się nie skrzywił, po tylu razach samego dzisiejszego dnia był już przyzwyczajony. — - tala. Nie mogę…
    Przynajmniej w tym jednym się zgadzali. Nie chciał sobie wyobrażać, co by za sobą pociągnęła jego wizyta w ośrodku zdrowia. Nawet bezdomni mają tożsamość, a on? To by wywołało burzę, która źle by wpłynęła nie tylko na niego, ale i cały jego biznes. W życiu nie dałby się przekonać, że takie wyjście może się mu przysłużyć.
    Uderzył plecami o oparcie fotela. Był nadzwyczaj wygodny, więc to jak nim niedbale rzucił nie bolało tak bardzo. Do tej pory jeździł takimi samochodami tylko razem z zamożnymi klientami bądź sponsorami. Już wiedział, że ma do czynienia z kimś ustawionym do końca życia. Zazdro. W jednym z takich aut nawet został zgwałcony. Tylko ten typek przynajmniej nie zostawił go bez kasy, a czy nie to się liczy?
    Powoli odzyskiwał wzrok. Nadal widział za mgłą, ale wystarczająco, aby ocenić, co znajduje się wokół niego. Kierowca wcale nie był taki stary. Nie chciał sobie wyobrażać czym zajmuje się młody bądź kim są jego rodzicie. Być może niejednokrotnie dla jego matki lub ojca wybierał najlepsze dziwki. Nie rozwodził się nad nim długo, gdyż znowu stracił przytomność. W pełni ocknął się dopiero jak leżał wygodnie ułożony na kanapie w obcym pomieszczeniu. Grunt, że to nie szpital. Miał przebłyski z tego jak go tutaj zaciągnął, ale nic poza tym.
    W pewnym momencie było mu aż nieprzyzwoicie wygodnie. Gdyby tak pierdolić grzeczności i się zdrzemnąć? Z resztą ja i tak nigdy nie charakteryzowałem się żadnych rodzajem dobrych manier. I już udawało mu się przysnąć, gdy poczuł pieczenie na twarzy. Zmarszczył twarz, co zapewne utrudniało oczyszczenie go z ran. Z jakiegoś powodu tamten nie zaprzestał czynności. Nawet jak narzekał to wydawał się Yoongiemu nie taki zły na jakiego wygląda. Są podobni pod tym względem. Kto jak kto, ale Suga był ostatnią osobą, która powinna go oceniać. Nie taki zły z niego facet. Pod wpływem lodu, jego ciało przeszyły ciarki. Odzyskał trochę siły, dlatego bez większego problemu mógł sam go sobie przytrzymać. I tak jego rówieśnik zrobił dużo, żeby jeszcze go o to prosić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Co, lekarz?! — Zerwał się, ignorując stan w jakim się znajduje. Od nagłego podniesienia lekko go zemdliło, przez co musiał się podeprzeć, a najbliżej stał nieznajomy, na którego ramieniu zacisnął rękę, czekając aż mu minie. Szybko jednak się odsuną, kierując do wyjścia. — Kurwa, mówiłem żadnych lekarzy. Pójdę już. Powiedzmy, że jestem pierdolonym ćpunem, zaraz wezmę kreche i po sprawię. Trzeba było pozwolić mi umrzeć.
      Penthouse chłopaka to nie były żarty. Nie łatwo udało mu się znaleźć drzwi wyjściowe, ale w ostateczności do nich trafił, wybiegając z prędkością światła. Na widok krętych schodów znów go zemdliło. Poczołgał się do windy, mając nadzieję, że żołądek w niej trochę mniej będzie podchodził mu do gardła. Poza tym jego nogi nie doszły do siebie w pełni, by męczyć się schodami. W lustrze wewnątrz windy mógł dokładnie przyjrzeć się swojemu marnemu obliczu. Oczy faktycznie miał tak podkrążone jakby był na głodzie narkotykowym. Ja bym siebie do domu nie wziął. Cholera, będą blizny? Zapłakał, dotykając ran na twarzy. Sam nie wiedział, czemu się tak tym przejął.
      Gdy wyszedł z budynku, skitrał się w pobliskie krzaki i zwymiotował. Zapewne po spożytych narkotykach, ciało samoistnie zaczęło się bronić i czyścić toksyn. Palce u rąk od czasu do czasu mu drętwiały, a jedno ramię w ogóle było poobijane, na szczęście nie był się połamany. Złapał się za nie, ściskając, co trochę uśmierzało ból.
      Szedł ciemnymi uliczkami, a właściwie to sunął się oparty o ściany budynków. Znał te ulice i wiedział, którędy iść nocą, aby go nie zaczepili. W burdelu mieli swoich lekarzy, przysyłanych przez sponsorów, dlatego liczył, że dostanie odpowiednią pomoc. Przeliczył się. I to sporo.
      W progu, przywitało go uderzenie z liścia.
      - Oh, matka. — Zadrwił, ignorując piekące zaczerwienienie na policzku. — Dziękuję, że się martwiłaś, nic mi nie jest. — Ominął ją, idąc do swojego pokoju, znów żałując, że samochód go nie dobił.
      - Ty matole, wszystko spierdoliłeś, powinieneś zdechnąć, jak śmiesz po tym wszystkim pokazywać się mi na oczy, wiesz jacy stratni przez ciebie jesteśmy?!
      Nawet będąc zamkniętym, mógł usłyszeć biadolenie rodzicielki, która wszystkie żale przelewała na niego. Skulił się w kulkę na prowizorycznym łóżku, szukając schronienia pod kołdrą. Czuł jak do jego oczu napływają łzy.
      - Ty nic nie warty mięczaku. — Zasnął w trakcie obrażania samego siebie.
      Z samego rana, chociaż ramię nadal go pobolewało, ogarnąwszy się, przede wszystkim przez naklejenie plastrów na twarz, wyszedł w poszukiwaniu uciekiniera. Nie łudził się, że go znajdzie. Był cień szansy, gdyż młody był zraniony i bez żadnych dokumentów oraz pieniędzy. Poza tym pewnie zrozumiał, że lepiej dla niego jak z nimi zostanie. Tak czy inaczej, po prostu nie chciał przebywać w jednym budynku z matką. Miał ochotę na spacer. Yoongi rozglądał się tak, że nawet jakby mu przebiegł koło nosa byłby go w stanie przegapić. Niestety nie przegapił swojego wczorajszego wybawcy. Stali naprzeciwko siebie jakby los chciał, aby ponownie na siebie wpadli, upewniając się, że na pewno się zauważą. Suga nieśmiało podszedł do niego, próbując wyglądać na niewzruszonego i chłodnego.
      - Zapomniałem wczoraj podziękować za uratowanie życia. — Chłopak był porażająco przystojny. Tamtej nocy tego nie dostrzegł. Nie mógł się powstrzymać przed myślą, że byłby chyba ich najbardziej rozchwytywaną dziwką. Sporo szmalu by dzięki niemu zarobili. Tak czy inaczej, nie potrafił rozszyfrować o czym myśli, ale nie czuł, aby jego podziękowania miały zostać przyjęte.

      Usuń
  3. ...by uniknąć problemów... mogę nie być taki miły. Te słowa odbijały się w głowie Yoongiego jak echo. Nie słyszał nic poza nimi, ani nic innego nie zauważał. Odpłynął w zamyśleniu. Ostatnio coś często mu się to zdarza. A czego się spodziewałeś? Że to dla niego przyjemność zaprzątać sobie głowę takim wypłoszem? Weź się w garść Min Yoongi i odpuść sobie. Z resztą, to nie tak, że kiedykolwiek zależało ci na czyjeś uwadze… Tak, to na pewno zboczenie zawodowe. Chciałbym go zerżnąć, aby sprawdzić, czy nadawał by się do TEJ pracy, nic poza tym.
    Nie odpowiedział mu. Nie patrzył jak odchodzi. Nie obejrzał się za odjeżdżającym samochodem. Uśmiechnął się kpiąco, względem siebie oczywiście, unosząc głowę do góry. Pomasował dłonią kark, wpadając w szaleńczy śmiech.
    — Jak dorwę dzisiaj tego skurwysyna to mu nogi z dupy powyrywam, co by mu się nie zachciało drugi raz uciec. — Wyciągnął paczkę papierosów z tylnej kieszeni od spodni, w której także była skryta zapalniczka. Zaciągnął się, uspokajając zdenerwowanie, które sam nie rozumiał skąd u niego nabrzmiewało. Jesiennie przesilenie? Tylko czy nie za wcześnie? W ogóle, co ja kobieta jestem, żeby takie gówna na mnie wpływały? Może jeszcze mam okres… Jakby nie patrzeć dużo ostatnio krwawiłem.
    — Ayo Suga! — Jego oczom ukazało się dwóch mężczyzn, którzy targali ze sobą znajomą mu twarz. Wpółprzytomnego chłopaka dosłownie rzucili mu pod nogi. Tamten ostatkami sił na czworakach szukał schronienia, kryjąc się za nogami miętowowłosego. Yoongi nie musiał pytać, znał to grono i domyślał się, co mogli zrobić jego człowiekowi. Był przygotowany na ewentualną potrzebę wyciągnięcia scyzoryka.
    — Co jest kurwa? — Min nie wiedział, że tym razem lepiej byłoby dać im odejść w spokoju.
    — Jak to co? Twoja kurewka weszła na nasz teren, a umowa była taka, że nasze gangi nie wchodzą sobie w drogę, tak? Nauczyliśmy go dyscypliny, także jeszcze należą nam się podziękowania. Masz niezłe ciało, Suga, całkiem sprawny język też, wnioskując po tym, że zawsze wiesz jak odpowiedzieć. Na pewno dużo lepszy od tego wymoczka. To dlatego ty się zajmujesz najlepszymi klientami? Chciałbym poczuć jak to jest być traktowanym jak bogacz. A na ekskluzywną dziwkę mnie nie stać, ale teraz kiedy masz mi się za co odpłacić, to wiesz...
    Mówca był niewiarygodnie odpychający. Yoongi nawet się nie zastanawiając, splunął im na buty.
    — Prędzej sobie penisa i język odkroję. - Nie musiał czekać długo na bójkę. Chciał chwycić za scyzoryk, zapominając, że przy wczorajszym wypadku go zgubił. Kurwa Suga Mać. Mózg ci odebrało po narkotykach.
    — Wracaj do domu, tam się tobą zajmę, kurwiu. — Tym razem zwrócił się do odzyskanego chłopaka. Nie bał się, że znowu mu ucieknie. Byłby głupi po tym, co go spotkało na ulicy. Dużo lepsze było dla niego oddać się w ręce Mina.
    Yoongi nadal był obolały, więc walka wręcz sprawiała mu niemały ból. Miał wrażenie jakby nieleczone ramię było mu wyrywane żywcem. Wcale nie był w tak dobrej kondycji jak mu się wydawało. Zaraz całe ich środowisko miało się dowiedzieć, że ten niezłomny Suga już nie jest taki niezłomny. Postrach ulicy ocipiał. Fantastycznie.
    Czekał na kolejny cios, gdy znowu spadło na niego błogosławieństwo. Ja pierdole, dlaczego znowu on?! Anioł Stróż z piekieł, czy jak? Ponownie zanim się obejrzał siedział w luksusowym wozie. Ani razu nie spojrzał na chłopaka. To nie tak, że go onieśmielał. Chyba. Obserwował widok za oknem, w ogóle nie rozumiejąc jego zachowania.
    — Czy ja cię kiedykolwiek prosiłem, abyś mnie ratował? Ja pierdole człowieku, masz rozdwojenie jaźni czy co? Zdecyduj się, bo grasz bohatera, ale jednocześnie próbujesz być złym charakterem. To się chyba leczy. — Z nerwów przeczesał włosy, które utworzyły artystyczny nieład. — Nie mam zamiaru dziękować. Podziękowałbym jakbyś pozwolił mi zdechnąć. Jeb się. — Skwitował na pożegnanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wkurwiony stał na ulicy jeszcze długo po tym jak nieznajomy znajomy z piskiem opon odjechał. I zapewne stałby jeszcze, gdyby nie klakson samochodu. I tak nie miał miejsca, do którego chciałby wracać. Suga pokazał kierowcy środkowego palca. Wskoczył na maskę, a następnie na dach pojazdu, by zeskoczyć na jego tył. Będąc z powrotem na ulicy, wrócił do swojego miejsca zamieszkania, bo domem ciężko to nazwać.
      — Czemu jesteś tak późno? Pracę masz. — Zwróciła mu uwagę wielce zmartwiona matka.
      — Stul pysk. — Nie miał ochoty zachowywać przynajmniej pozory uprzejmości. Udał się do „czekającej” na niego nowej zdobyczy.
      Chłopaczyna miał takiego pecha, że Yoongi był wyjątkowo nie w humorze. Dla rozładowania napięcia był gotów na wszystko. Podszedł do wystraszonego nowego i jednym ruchem pchnął go na kolana. Obniżył swoją dolną część garderoby, każąc aby tamten włożył jego członka do ust. Ten na dole zawahał się, a Min nie mając cierpliwości, złapał go za tył głowy i przycisnął do swojej męskości. Z oczu chłopaczka leciały łzy i cicho pochlipywał. Popierdoliło mnie. Wiem, że zgniję w piekle, ale miałem nadzieję, że nie będę na ostatnim szczeblu. Teraz już pozamiatane…
      Odepchnął od siebie młodego, wychodząc do swojego pokoju i w drodze zapinając spodnie. Nagle zaczął brzydzić się samego siebie. To nie pierwsze takie zagranie w jego życiu, ale dzisiaj poczuł się wyjątkowo podle z tego powodu. Nawet przeszło mu przez myśl, żeby iść i przeprosić.
      To wszystko przez tego cholernego… Nawet nie wiem jak ten kurewski bohater się nazywa. I chuj mnie to obchodzi, więcej go nie spotkam. Nie wiadomo dlaczego, Yoongiego ogarnął niezidentyfikowany smutek. Kurwa idę poczytać o zmianach nastroju u mężczyzn. Zaraz się okaże, że rodzę.

      Usuń

  4. Po ostatniej akcji, odmawiał zleceń związanych z narkotykami. Jak już miał handlować to wśród ludzi na ulicy i to sprzedawał takim, których znał wystarczająco dobrze. Pani Min tego nie pochwalała i nieprzerwanie robiła wyrzuty synowi, że po raz kolejny z jego powodu będą stratni.
    — Mieszkasz tu, więc szanowałbyś swoją pracę, co? W końcu żyjesz za te pieniądze niewdzięczniku.
    — A na ciebie nie czeka kolejny biznesmen niewierny żonie? Hm? Idź już lepiej, bo jak się spóźnisz to znajdzie sobie inną ladacznice. A wtedy będziemy stratni. Nie zapytam czy szanujesz swoją pracę, gdyż najpierw musiałabyś szanować siebie. - Yoongi nawet pokusił się o uśmiech, który bardziej ją rozwścieczył. Usłyszał tylko za sobą tłuczoną szklankę od whisky.
    — Rowoon, koteczku! Dzisiaj pobawisz się w pokojówkę, co ty na to? — Suga z zadziornym uśmiechem rzucił strój w chłopaka, który wybrał osobiście. Był jego zdecydowanym ulubieńcem w tej branży. Chłopak nie tylko dobrze się czuł w roli dziwki, przez co młody Min nie miał z nim problemów, ale ze wszystkich rówieśników w tym domu, z nim rozmawiało mu się najlepiej. Jego jedynego nie traktował tylko jak narzędzia do zarabiania. Był największym dziwakiem, wielu go unikało, traktując jak odmieńca. Być może dlatego miętowowłosy czuł się przy nim najswobodniej. Walnął się na jego łóżku, lustrując go wzrokiem.
    — Ubierz, ocenię! — Zaśmiał się pierwszy raz szczerze od nie pamiętnych czasów. — Dużo lepiej niż ostatni strój kota.
    — Jak chcesz to możesz sprawdzić na własnej skórze, czy zadziała na kliencie. — Woon, już przebrany, powoli zaczął zbliżać się do Sugi, oblizując palce, ale ten, zerwał się, powodując niemałe zaskoczenie u tamtego. Nie raz nawzajem lubili sobie ulżyć, może gdyby Yoongi wiedział czym jest miłość to by się zakochał, gdyż z nikim nie był bliżej, on nawet znał jego imię, dlatego reakcja chłopaka była uzasadniona. — Co jest Yoongi? Widzę przecież, że ostatnio nie jesteś sobą.
    — Po prostu… jakoś nie mam ochoty. Sprawdzałem nowego i nieźle mnie zmęczył. — Kłamał, ale gdyby tego nie zrobił to sam sobie musiałby odpowiedzieć na to samo pytanie, a odpowiedzi unikał jak ognia, a nawet bardziej. Co jest Yoongi? Gdybym sam do cholery wiedział.
    — Ale opowiesz mi ze szczegółami jak było. — Poklepał pokojówkę po gołym tyłku, zostawiając ją samą. Cały dobry humor z niego wyparował. Zdążył zapomnieć o pięknym nieznajomym, a teraz znowu krążył mu po głowie.
    Ten tydzień był wyjątkowo pracowity. Yoongi nie narzekał. Nie miał czasu na myślenie, a przy okazji wahania nastroju zniknęły, co odrzucało ewentualność, że jest w ciąży. Odetchnął z ulgą, że nie spierdoli dziecku życia, tak jak jemu spierdoliła matka. W ostatnich dniach także nie dostał po mordzie, a wcześniejsze rany zaczęły się goić. Gdzieniegdzie były widoczne zadrapania, ale nieznaczne i Suga przestał już naklejać plastry. Nic także nie wskazywało, że będą blizny, a tego się obawiał. Jeszcze nie rozumiał, że to dlatego iż zależało mu, aby dobrze wypaść przed nieznajomym blondynem. Mimo że nie planował ponownie się z nim spotkać, to gdzieś z tyłu głowy mu przeszkadzał, nawet jak nie zdawał sobie z tego sprawy.
    — Yoon- — Yoongi szeroko otworzył oczy. W ekspresowym tempie podbiegł do kolegi, przyciskając palce do jego ust. Pokręcił głową, zatrzymując go przed zdradzeniem całej burdelowskiej społeczności jego prawdziwego imienia. — Otwierają nowy klub, chodź się zabawić. Suga długo odmawiał, ale tamten ciągle nalegał. Truł mu dupę jak tylko miał wolną chwilę. I tak przez ostatnie dni. Aż w końcu się zgodził, sam nie wiedząc dlaczego, bo przecież nie liczył na to, że spotka swojego złego bohatera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rowoon celująco podbijał do facetów, nawet tych heteroseksualnych. Dla niego byli gotowi zmienić orientację. Min siedział przy barze, zamawiając shoty, jeden za drugim, bez przerwy. Impreza nie zdążyła się wystarczająco rozkręcić, a ten już był nawalony lecz w miarę kontaktował, na tyle, że postanowił wyjść na szluga oraz przy okazji się przewietrzyć, by alkohol chociaż odrobinę wyparował z organizmu. Nie pomogło mu tak jak myślał, że pomoże, dlatego chwiejnym krokiem udał się z powrotem do klubu, by złapać przyjaciela i poprosić, czy nie mogą wrócić. Po drodze zderzył się z kimś, z kim dzisiaj szczególnie nie chciał mieć do czynienia, z kimś, przez kogo nie trzymał się nogach i kogo obwiniał o wahania nastroju.
      Kurwa… bohater. Dzisiaj niczego nie brałem, musi być prawdziwy. Nie był w stanie mówić na głos, gdyż czuł, że jak otworzy usta to zaraz się porzyga. Ja pierdole, nawet rozmazany jest piękny. Niech się skurwysyn jebie, nie mam ochoty marnować na niego czasu, żeby znowu mi wyrzuty robił. Błagam niech zniknie. Jezuu i znowu wtrąca nos w nieswoje sprawy. Nie mam domu. Suń się. Czując jak jego stan się pogarsza, wyminął go jakby był kolumną blokującą mu przejście.
      — Rowoon, kurwa, gdzie jesteś? — Nie znalazł go, ale znalazł się w łazience, gdzie w kiblu puścił pawia, od którego zrobiło mu się o niebo lepiej. Tam też w ostateczności zastał kolegę, który bezwstydnie ruchał się z nowo poznanym kochankiem. — Ja pierdole, raz dziwka na zawsze dziwka. — Yoongi przemył twarz i o własnych siłach wrócił do domu, nie przejmując się Woonem, który zawsze tak samo kończył imprezę.
      Rano Suga obudził się z kacem, jakiego dawno nie miał. W pokoju waliło alkoholem i fajkami. Nawet nie miał siły się przebrać i spał w tych brudnych ciuchach. Przed prysznicem chciał zapalić, ale przywitała go pusta paczka. Był tak zdenerwowany, że miał ochotę się zaraz rozpłakać. Zwlekł się z łóżka, idąc do toalety, mając nadzieję, że woda go uratuje.
      Jak zdjęty z krzyża udał się do pobliskiego sklepu, w którym robił zakupy przez całe swoje dwudziestoczteroletnie życie.
      — No chyba sobie dziewczynko jaja robisz… — Warknął do nowej pracownicy. Żadne słowa nie były w stanie opisać jego poirytowania. Ledwo powstrzymywał się od rozróby. Może gdyby nie pobolewało go jeszcze trochę ramię to by się posunął do rękoczynów.
      — Takie są wymogi. — Młoda widać było, że się boi, ale mimo wszystko nie ustępowała. Yoongi położył czoło na ladzie, już nie wiedząc jak poradzić sobie ze zdenerwowaniem. Jak miał jej pokazać dowód osobisty, kiedy go nie miał? Przecież on nie istnieje w świetle prawa. Już dawno powinien sobie wyrobić jakąś fałszywkę, ale był na to zbyt leniwy.
      Zbierał się do kolejnego żałosnego przekonywania, kiedy drgnął pod wpływem znajomego głosu.
      — Pani wybaczy, kolega bywa impulsywny. Proszę, to mój dowód i pieniądze… Niech w sumie da Pani dwie paczki. - Chłopak wcisnął miętuskowi papierosy, które ten, nie myśląc w tamtym momencie o dumie, schował szybko do skórzanej kurki. — Masz na zapas i noś dowód ze sobą, o ile w ogóle go masz.
      — Stul pysk, daje sobie rękę uciąć, że jestem starszy. — Nie podziękował. Chociaż był wdzięczny to dziękuję nie mogło mu przejść przez gardło. Zły bohater był w tym wszystkim jakiś inny, tak samo nieprzyjemny jak podczas ich wcześniejszych spotkań, ale nie tak odpychająco jak poprzednio. Wcześniej ta oschłość brzmiała jakby się z nią urodził, ale teraz miał wrażenie jakby próbował być wredny na siłę. Nie potrafił go rozgryźć. Znowu.

      Usuń
    2. Sudze zaburczało w brzuchu. Tak głośno, że słyszał to nie tylko on, a każdy obecny w sklepie. Podrapał się nerwowo z tyłu głowy. Odchrząknął głośno, by ukryć zawstydzenie. Chciał uciec, jak poprzedniej nocy, którą na domiar złego pamiętał i miał nadzieję, że blondyn był na tyle pijany, że zapomniał, ale skoro Min nie zapomniał, to nie ma szans, aby ktoś kto był w o wiele lepszym stanie to zrobił.
      — Chcesz coś zjeść? — A co to? Jakiś brat bliźniak? Oho… rozdwojenie jaźni to nie żart. Może by to tak wykorzystać dopóki jest tym dobrym?
      Yoongi nie przestając się drapać po głowie, jąkając się, ściszonym głosem, odpowiedział, wskazując na szafce zupkę, na którą miał ochotę. Zanim tamten zdążył zapłacić, wziął produkt z pułki i podszedł z nim do mikrofali, by następnie wyjść na zewnątrz, siadając przy stolikach. W razie jakby tamtemu zachciało się mu podjeść, wziął dwie pary pałeczek.
      Kurwa… powinienem se pójść. Co ja… na siłę go chcę zatrzymać przy sobie?

      Usuń
  5. Yoongi nie mógł się pozbyć przeczucia jakby mężczyzna o blond włosach traktował go faktycznie jak przybłędę, coby nie powiedzieć, że z wyższością. On po prostu miał chyba taki styl mówienia, więc starał się nie zwracać na to uwagi. Czuł się trochę jak żebrak i w trakcie jedzenia przestał się czuć komfortowo z tym, że nie odmówił. Zrobiłby to, gdyby nie kac. Albo rzeczywiście jest wyzyskiwaczem tylko wzbrania się przed przyznaniem do tego. Nie odezwał się nawet jak został zapytany o imię. Był zbyt pochłonięty jedzeniem, dlatego nie zamierzał sobie przeszkadzać dopóki nie skończy. Wziął plastikową miseczkę w ręce, którą podniósł, by upić resztki zupy. Przetarł dłonią, wilgotne usta, a następnie, nie powstrzymując się, głośno mu się odbiło.
    — Suga. — Złapał się na tym, że bez zastanowienia odpowiedział pseudonimem, którego używał częściej niż imienia. Nie był pewien, czy dobrze się stało. Chłopak siedzący naprzeciwko niego, oceniając go po wyglądzie i dysponowanym hajsem, nie należał do jego środowiska, więc lepiej by było jakby podał prawdziwe nazwisko i nie robił z siebie większego pajaca. Miał też nadzieję, że Suga nigdy wcześniej nie rzuciło mu się w uszy. Wolałby nie być skojarzony z branżą, w jakiej działa. Dobra, walić to. Mam większe problemu na głowie niż takie gówno.
    — Nie zastanawiałem. Ludzie mieszkający w tym samym mieście wpadają na siebie. Tak ci się wydaje, że ze mną to nietypowe, gdyż się wyróżniam i łatwiej ci mnie zauważyć. — Skromnie nie zabrzmiał, ale zrobił to naprawdę przypadkowo. Nie sądził, że to, co powie może mieć negatywny wydźwięk. Ugryzł się w język, żałując, ale zapewne był taki, gdyż uprzejmość nieznajomego wytrąciła go z równowagi i zwyczajnie był zmieszany. Ma w tym jakiś interes? A może to szpieg i żadne spotkanie nie było przypadkowe? Bo faktycznie, to, że na siebie wpadamy jeszcze nie jest takie dziwne, ale dziwne jest to, że zawsze w momentach, kiedy mam problem. Ktoś mu rozkazał za pieniądze zdobyć moje zaufanie, by potem wydobyć tajne informacje i zniszczyć mnie i moich ludzi?Już miał zapytać, kto go nasłał, gdy tamten znikąd zaproponował, że go podwiezie. O losie zgodził się. Okazał się hipokrytą, biorąc pod uwagę wcześniejsze rozwodzenia nad intencjami blondyna. Tłumaczył sobie, że gdyby nie był na kacu to w życiu ponownie nie wsiadłby do jego samochodu. Wiele wysiłku go kosztowało, żeby tutaj przyjść i wyobrażał sobie w jakich katuszach by wracał. Nie mógł jednak podać swojego dokładnego adresu, więc poprosił, aby wysadził go w pobliżu. Nie za daleko, ani za blisko.
    On faktycznie jest wynajęty? Szkoda. Tacy z piękną buzią potrafią być niebezpieczniejsi od broni nuklearnej. Podoba mi się… jego wygląd oczywiście. Nic poza tym. Akurat na tym się znam. Powędrował wzrokiem na kierownicę, a dokładniej zatrzymał się na jego palcach, które były naprawdę króciutkie. Yoongi odwrócił szybko głowę w inną stronę, przygryzając od środka policzki, by nie zacząć się śmiać. W TYM sobie chyba nie radzi za dobrze, takimi paluszkami raczej daleko nie sięgnie. Biedny ta lub ten, z którym się kocha. Mojego testu na prostytucję, by jednak nie przeszedł. Chociaż… mógłbym go sobie zostawić, gdyż miło się na niego patrzy. Jak nie mówi tylko wygląda to jest całkiem przyjemnie. W sumie jak mnie dzisiaj nie obrażał to nawet głos miał kojący.
    — Jimin, Park Jimin. — Serce szybciej mu zabiło. Nagle jakby jeden ciężar mniej go przytłaczał. Niemożliwe, by głupie imię było powodem jego rozstrojenia emocjonalnego, a może jednak? Jimin? Nawet imię ma pasujące do maluszka. Ciekawe jak się sprawa ma w jego spodniach. Pewnie proporcjonalnie to wzrostu, paluszków i imienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yoongi codziennie od spotkania w sklepie myślał o Parku. Chodził, w myślach powtarzając jego imię. Wychodził częściej na miasto w poszukiwaniu kłopotów jakby to miało w magiczny sposób go przywołać. Paczek po papierosach, chociaż wypalił wszystkie, nadal nie wyrzucił. Biedak nie wiedział, dlaczego się tak zachowuje. Nie miał pojęcia jak nazywa się ten stan, dlatego też się przed nim nie bronił. Bardziej się w nim zatracał, myśląc, że w końcu znajdzie odpowiedz i wszystko wróci do normy.
      — Miętusek… - Nie mógł wyjść spod wrażenia jak uroczo to brzmiało. Nikt wcześniej go tak nie nazwał. Na samo wspomnienie robiło mu się ciepło, które tłumaczył tym, że pewnie się przeziębił i ma gorączkę. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że tęskni aż ktoś znowu do niego tak zawoła. Konkretny ktoś.
      — Chce żebyście przysłali mi najlepszego z możliwych, macie przejść samych siebie. Zapłacę podwójnie. Ma czekać wieczorem w moim mieszkaniu, obsługa go wpuści. — Suga oznajmił, że rozumie i spełni każdą prośbę klienta. Sformułowanie zapłacę podwójnie dźwięczało mu w głowie, spychając Park Jimin na boczny tor.
      - Woon-ah! — Wparował chłopakowi do pokoju bez pukania. — Jezus czy ty możesz choć raz być ubrany? — Skrzywił się, mrużąc oczy i zasłaniając je rękoma, udając zgorszenie. — Masz pracę do wykonania. Chciał najlepszego, a nie znam lepszego od ciebie. — Oblizał usta, wręczając mu karteczkę z adresem.
      — O nie, nie! Byłem tam ostatnio. Wtedy w stroju pokojówki. Miałem straszną ochotę się zabawić, ale gościu całkowicie mnie zlał.
      — Ale hajs dostałeś…
      — No tak, rzucił go we mnie, ale co z tego jak nie byłem nie zaspokojony? — Min chciał się już wtrącić, ale tamten wiedział, co chce powiedzieć, więc nie dał mu dojść do słowa tylko kontynuował. — Ja wiem, że to nie o moje potrzeby chodzi tylko tego, co płaci, ok ? Wiem. Ale znasz mnie. Gdyby facet nie był przystojny to bym kazał go dać na czarną listę. Nigdy nie wysłałeś mnie do kogoś tak pięknego.
      — Rowoon… On powiedział, że zapłaci podwójnie, a nie ma tu lepszego kandydata. Błagam.
      — To sam idź!!
      — Pojebało cię? Dobra… Znajdę kogoś innego. — Zawiedziony Yoongi skierował się do wyjścia, szedł powoli jakby wiedział, że tamten go zaraz zawróci i przystanie na zlecenie. Zawsze tak było. Suga go ucałował w ramach podziękowania, wzbudzając w nim także podniecenie, by dał z siebie wszystko.
      Jednak że nie poszło tak dobrze jak się spodziewał. Ich VVIP był jakiś niezaspokojony i dzwonił bez przerwy za nowymi dziwkami. Czego on się kurwa nałykał, że ciągle mu mało? Przedawkował tabletki na erekcje? Praca pracą, ale kurwa chce mi się spać. Min nie mógł odeprzeć od siebie przekonania, że adres, który podał mu rozmówca jest jakiś znajomy. No ale w co w tym dziwnego skoro tak często wysyła tam prostytutki, poza tym samej dzisiejszej nocy powtarzał go kilkanaście razy. Jeszcze chwila a będzie bardziej znajomy niż jego własny. Yoongi ziewnął, czując jak przysypia. Nawet nie chciał z tym walczyć. Pozwolił, aby głowa bezwładnie opadła mu na bok lecz nawet w trakcie spania adres oraz Jimin nie dawały mu spokoju. Początkowo myślał, że słyszy jego imię we śnie, ale donośne głosy pracowników go całkowicie wybudziły.
      — Jimin ma niezłą passę, jak tak dalej pójdzie to zaliczy wszystkich. O ile jeszcze ktoś został ?
      — Jimin? Powiedziałeś, że jak się nazywa ten człowiek? — Yoongi się zerwał, czując jak cały płonie. Miał domysły, nagle wszystko zaczęło mieć sens. Głos w telefonie był najprawdopodobniej jego, a to by oznaczało, że nie ma omamów. Chciał się upewnić najszybciej jak mógł, czy jego przypuszczenia są prawidłowe. — Tym razem ja pójdę. — W biegu założył kurtkę, łapiąc taksówkę. Z jednej strony chciał się mylić, denerwował się na myśl, że Park codziennie rżnie wysyłanych przez niego chłopców, że czerpie z tego przyjemność, pożałował, że nie wysyłał do niego tych niedoświadczonych. Nie wiedział, że to zazdrość. Z drugiej strony nie mógł się doczekać aż go zobaczy.

      Usuń
    2. Żołądek podskoczył mu do gardła, gdy pojazd zatrzymał się przed apartamentowcem, którego się spodziewał. Niecierpliwił się strasznie jak wejdzie do znajomego mu wnętrza. Bał się, ale ta adrenalina go tylko podkręcała do działania. Po tym jak ochroniarze go wpuścili, udał się szybkim krokiem w stronę sypialni. To co zastał było najbardziej szokującym wydarzeniem w całym jego życiu. Nie mrugnął nawet na chwilę. Zlustrował nagie ciało Jimina, ledwo się powstrzymując, by go zaraz nie usidlić. Pierwszy raz tak bardzo z własnej woli chciał komuś dogodzić. Maluszek nie ma wcale takiego małego.
      — Witaj, Park Jimin. — Odezwał się zbyt poważnie. Bicie serca było słyszalne w całym mieszkaniu. Sparaliżowany emocjami nie mógł się ruszyć.

      Usuń
  6. — Witaj, miętusku. — O tak, tak długo czekał aż znowu zostanie nazwany w ten sposób. Powodowało to u niego niezidentyfikowane mrowienie w żołądku, które było nadzwyczaj przyjemne. Jeszcze wtedy nie wiedział, że owego uczucia nie powoduje samo to słowo, a głos, który je wypowiada.
    Jimin był wystarczająco atrakcyjny, kiedy nic nie robił, więc każdy jego ruch doprowadzał Yoongiego do szału, na tyle, że nie kontrolował swojego wyrazu twarzy, przez co Park miał niezaprzeczalną przewagę. Ta jego pewność siebie trochę go irytowała. Czuł się przy nim gorszy. Znowu miał wrażenie jakby patrzył na niego z góry lecz dla tego chłopaka godził się na takie tortury.
    — Nadal sądzisz, że w naszych spotkaniach nie ma nic nietypowego? — Zasypał go argumentami, takimi, których nie mógł zaprzeczyć. Zacisnął dłonie w pięści, tak, że paznokcie boleśnie wbijały mu się w skórę, ale nic nie poczuł.
    — Co ty kurwa próbujesz mi powiedzieć, hm? Nic z tego nie rozumiem. Poemat piszesz? Jeśli tam to jestem słaby w interpretacjach. Poza tym, trafiłem na tą twoją gównianą odsłonę i sam nie wiem, czy lepiej będzie jak wyjdę. — Po prostu mnie już weź sukinsynie, nie przyszedłem tu pozwiedzać mieszkania.
    — Wiem, że nawet jeśli jesteś tu z przypadku, to nie spieszy Ci się żeby wyjść. Widać to wszystko w Twoich oczach, nawet gdybyś próbował zaprzeczyć. — I znowu miał tą cholerną rację. Suga nie musiał odpowiadać, bo robił to za niego, a co śmieszniejsze, robił to trafnie.
    O tak, tak samo jak Jimina potrzebował w tym momencie papierosa, a czynność chłopaka nie uśmierzyła jego pragnienia tylko bardziej je podsyciła. To był pierwszy raz, kiedy byli tak blisko. Yoongi złapał się na tym, że zawiodło go, iż po wpuszczeniu dymu do jego ust, rozłączył ich wargi tak naturalnie. Pomyślał, że tylko on chce czegoś więcej. Czuł się jakby… zraniony?
    Szybko mu minęło, gdyż jak się okazało blondyn nie zamierzał odpuszczać i zabrał się do roboty. Był jak zahipnotyzowany. Gdyby Jimin mu powiedział, że ma zabić to by zabił. Podobało mu się to jak z nim postępuje. To pierwszy raz jak ktoś był dla niego ludzki podczas stosunku. Postanowił mu tego nigdy nie zapomnieć. Nawet Rowoon mniej go szanował. Materac był ciepły. Nie wiedział, czy to on jest gorący, czy ciepło utrzymuje się od ciała Jimina oraz tych wszystkich prostytutek, które tu wysłał. Na tę drugą myśl go zemdliło.
    Niedługo był prawie cały nagi. Oprócz bokserek i tatuaży nic go nie przykrywało.
    — Miętusku… — Jęknął z podniecenia. Chciał słyszeć to zdecydowanie częściej. Wił się od najmniejszego dotyku kochanka. Skoro tak reagował, gdy tylko nieznacznie go dotykał, to co będzie jak już zdąży w niego wejść. Suga złapał go za nadgarstek u ręki, którą pieścił jego przyrodzenie, by mocniej na nie naprzeć. Gdy to zrobił wystraszył się, nawet zmrużył oczy, gotowy by zostać ukaranym za zrobienie czegoś wbrew Jiminowi. Wielkie zaskoczenie malowało się na jego twarzy, gdy nic takich rzeczy się nie stało.
    Nigdy nie był w sytuacji, w której mógł decydować, co chce robić w łóżku. Nigdy nawet nie stawiał się w sytuacji, w której on mógłby dominować. Do tej pory wystarczało, że był posłuszny, dostawał pieniądze i mógł wrócić. Nigdy żaden klient nie wzbudzał w nim innych emocji jak obrzydzenie. Nigdy wcześniej nie traktował seksu jak przyjemności. To pierwszy raz, kiedy leżał w czyimś z łóżku z własnej zachcianki, a i samo to wzbudzało w nim wyrzut sumienia, bo nie miał zamiaru wziąć za to pieniędzy, nawet największych. To co czuł do Jimina było inne, to było jak… tego jeszcze nie wiedział, ale miał zamiar przejrzeć książki w swoim pokoju. Przede wszystkim te, które do tej pory uważał, że zawierają absurdalne treści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Jak naprawdę masz na imię? — Park nie wydawał się odpuszczać. Suga z początku miał dylemat, czy powinien je zdradzić. Jakby nie patrzeć to na początku właśnie nim chciał się przedstawić, a to, że powiedział swój pseudonim to kwestia przyzwyczajenia, więc chyba nic się nie stanie jak będzie z nim szczery. Chyba. Ciężko było mu racjonalnie myśleć, kiedy siedział nad nim ideał. Zamknął oczy myśląc, że to pomoże mu skupić myśli, ale ukazały mu się tylko sprośniejsze obrazy.
      — Mi- — Nie dał rady powiedzieć, gdyż przeszył go przyjemny dreszcz od pracy palców Jimina. Musiał go przeprosić za to, iż tak się z nich naśmiewał. Fakt, że tylko do siebie, ale jednak. Maluszek był wspaniały. Nie dało się ukryć, że ma w tym doświadczenie. Pozazdrościł kolejny raz tym, na których je sobie wyrobił. Yoongi wiedział, że chłopak nie przejdzie do rzeczy, będzie go drażnił dopóki nie powie mu jak się nazywa. — Min-... Min Yoongi. — Wprost zapłakał, mając nadzieję, że od teraz jego katusze nabiorą innego wymiaru.

      (Wybacz za tak mało kreatywny i rozczarowujący odpis)

      Usuń

  7. Było mu tak miło, że aż nieprzyzwoicie. Nie wiedział, czy tak wolno, czy nie łamie zasad skoro głównie on odczuwa przyjemność, a nie ją zadaje. Zastanawiał się jak nie po kolei w głowie ma Jimin, pozwalając mu na chwile rozkoszy. Czuł się zmieszany, gdy Park patrzył na niego swoimi błyszczącymi oczami. Nie było w nich szału, który mówił będę cię pieprzył jak ostatnią dziwkę, nie zważając na to, czy cię boli, masz być posłuszny, bo za to ci płacę więc oczekuję. On spoglądał jakby naprawdę się cieszył, że leży na jego pościeli i sam jego widok na niej jest dla niego wystarczającą przyjemnością. Kurwa Yoongi, chyba przedawkowałeś, bo masz omamy nawet jak nic dzisiaj nie brałeś. Czuł jak zaczynają go piec policzki, zgadując, że zaraz umrze, gdyż nigdy nie był postawiony w takiej sytuacji. Odwrócił wzrok, ale pieczenie nie ustało. Co to do cholery jest?
    W końcu zapomniał kim jest i w jakiej sytuacji się znajduje. Tej nocy wyparł się swojego burdelowskiego pochodzenia. Fakt, że nie puszczał się jak inni, przychodził sam tylko w wyjątkowych sytuacjach i to najczęściej kończyły się tak, że do zbliżenia cielesnego nie dochodziło lecz wcale nie czuł się czystszy. Chciał być Min Yoongim, człowiekiem, który po raz pierwszy kocha się z miłcośtam. Tego abstrakcyjnego czegoś, czym gardził, gdy o tym czytał, uważając, że jest zwyczajnym wymysłem ludzkim, nie mającym odzwierciedlenia w rzeczywistości. Śmiał przystać na to, że się mylił. Chciał być człowiekiem, chciał się uważać za żyjącego, przynajmniej dopóki nie znudzi się Jiminowi i nie każe mu po wszystkim wyjść.
    Klatka piersiowa Sugi unosiła się od nieregularnego oddechu. To jak przygotowywał go Park było dla niego kompletną nowością. Nikt nigdy wcześniej z nim tak nie postępował. Wilgotne palce maluszka były jak poezja, pomimo ich rozmiaru. Nawet w takich okolicznościach nie potrafił o nich myśleć z powagą. Zaraz po tym dowiedział się po co to wszystko. Zawsze pierwsze pchnięcie niesie ze sobą ból, ale to, w porównaniu do tych, które doświadczał przez całe życie, było jak muśnięcie piórkiem.
    — Jimin-ah! — Nawet nie zauważył, że zwrócił się do niego nieformalnie. Był otumaniony ruchami chłopaka. Nie zasługiwał na takie dobre traktowanie. Po policzku spłynęło mu kilka łez, z bólu, z błogości oraz chyba ze szczęścia.
    Dłonie, z którymi nie wiedział, co zrobić, zacisnął na pościeli, która zresztą była teraz mokra od niego, co w dziwny sposób poprawiało mu humor. Pozostali korzystający mogą się teraz jebać…w przenośni, a tak dosłownie to wszędzie tylko nie tutaj, proszę.
    — Miętusku, może trochę boleć, ale nie bój się mnie drapać, rób wszystko by sobie ulżyć. — Postanowił zastosować się do zaleceń Jimina. Potraktował to bardziej jako regułę, której musiał przestrzegać. Nie przyszło mu na myśl, że faktycznie powiedział to z troską o niego jakby druga część zdania w ogóle nie istaniała albo inaczej, miał wrażenie jakby była jego wymysłem. Jednak nie wolno było obwiniać Sugi za taki tok myślenia.
    Przymknął oczy rozkoszując się pocałunkiem, jakim obdarzył go Park, by zamiast dyskomfortu cieszyć się stosunkiem. Jego ręce błądziły po plecach kochanka, jeszcze nie czując się na tyle pewnie, by mocniej je zacisnąć, gdyż spowodowałby na nich obrażenia, a nie wiedział na jakie głębokie zadrapania może sobie pozwolić. Przestało się to jednak liczyć, gdy pchnięcia blondyna przybrały na sile i szybkości. Wtedy, zapominając o dobrych manierach, dopasował moc wbijania paznokci w plecy Jimina do swoich wyjętych spod kontroli krzyków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suga owinął nogi wokół bioder maluszka, by obojgu z nich było wygodniej, a jednocześnie by czerpali większą przyjemność. Zacisnął je mocniej, wyginając przy okazji ciało w łuk.
      — Jiminie! Ji-, Jiminie! — Nie wysilił się na inne słowa, ale i tak te wypowiadane wydawały mu się zbyt śmiałe. Przede wszystkim biorąc pod uwagę, że było to zdrobnienie jego imienia.
      — Yoongi... — Całe ciało miętuska zostało nagle pokryte gęsią skórką. Jego imię z ust Jimina brzmiało dla niego bardziej sprośnie i pociągająco niż najbardziej wymyślne teksty. Był dzięki temu wystarczająco spełniony, w tym stanie nie czułby żadnych braków nawet jak Park by w nim nie doszedł.
      Kiedy Jimin opadł obok niego, jęk rozkoszy sam wydobył się z jego gardła, mimo że już nikt go już nie dotykał. Oddychał, wypuszczając za każdym razem powietrze z cichym jęknięciem jakby nie mógł wrócić do formy sprzed stosunku. Nie podejrzewał, że ten stan uniesienia będzie utrzymywał się tak długo.Bez wątpienia jest najwspanialszy. Ale to koniec. Muszę standardowo wyjść za nim się na mnie zdenerwuje, a chcę mieć same dobre wspomnienia z tej nocy. I tak dostałem więcej niż potrzeba.
      Yoongi nadal był pod wrażeniem, że Jimin nie oczekiwał niczego w zamian. W sensie, to było dla niego absurdalne, że jakby nie patrzeć, Suga nie zrobił niczego, by umilić seks Parkowi, który jako jedyny coś dawał. A może źle zrobiłem, że nie wyszedłem z inicjatywą? Jest zły na mnie? Pewnie dlatego nic nie mówi. Zaraz mnie wygoni. Zachowałem się jak podły kawał samolubnego skurwysyna tylko biorąc.
      Żaden z nich nie wiedział, co mógłby powiedzieć do drugiego, już nie nieznajomego. Miętowowłosy, uniósł się na łokciach, zmierzył jeszcze raz dokładnie wzrokiem Jimina jakby chcąc się na zapas ponapawać jego wyglądem, gdyż na pewno będzie mu go brakować, ale taka jest kolej rzeczy u Mina. I tak pozwolił sobie na za dużo. Nie może wplątywać się w relacje, które byłyby zagrożeniem dla jego dotychczasowego życia, a czuł, że blondyn może sporo namieszać, sprowadzając tym kłopoty na ich dwójkę.
      Yoongi podniósł się z łóżka, by wyjść zanim wyprosi go tamten. Nie chciał usłyszeć z ust leżącego obok niego chłopaka takich słów. Już miał zacząć zbierać swoje porozrzucane cichy, gdy niespodziewanie poczuł ścisk na nadgarstku. Stanął jak wryty, odwracając się za siebie z opóźnieniem. Ale jak… czyli co? Co ja głupi jestem, że pomyślałem, iż pozwoli mi odejść bez zrobienia loda? Kurwa Yoongi, ile na tym świecie żyjesz, że jesteś taki naiwny? To patologiczne środowisko niczego cię nie nauczyło. Kupo ciepłych flaków.
      Nawet teraz twarz Jimina wyglądała jakby należała do anioła. Min pomyślał, że w sumie, włożenie mu głowy między nogi byłoby czymś w rodzaju błogosławieństwa. Wrócił do łóżka, ale nie tego się spodziewał, co go zastało. Park starannie okrył ich kołdrą, wciąż obdarzając go leciutkimi pieszczotami. W jego ramionach poczuł się bezpiecznie, bo chyba tak to się nazywa. Nigdy nie mógł użyć tego sformułowania, ale tak je opisują w książkach. Jeśli miał być szczery to jest dużo fajniejsze niż mówili o tym inni ludzie. Czuł coś w rodzaju… wdzięczności? Jimin był dużo inny niż sobie wyobrażał. Wyrobił sobie całkowicie błędne zdanie o tym chłopaku, bazując na ich pierwszych spotkaniach. Może jest kawałem chama, ale nie czuł, że to jak go traktuje teraz to gra. Biło od niego szczerością, za którą Yoongi mógł się oddać, już to zrobił. Być może nawet się zakochał, gdyby wiedział jak to działa.
      — Do rana. — Potworzył po nim jak zahipnotyzowany, wbijając się potem w wargi kochanka.
      — Dzisiaj jesteś mój, Min Yoongi. — Poczuł ucisk w żołądku, ale jednocześnie dźwięczało mu z tyłu głowy dzisiaj. Jakby był zawiedziony, że nie może liczyć na więcej. Czyżby niespostrzeżenie się przywiązał? Niemożliwe , prawie nic o nim nie wiem.

      Usuń
    2. Pierwszy raz spało mu się tak dobrze. Wydawało mu się, że w końcu znalazł idealne miejsce na ziemi i był pewien, że szybko innego nie znajdzie, o ile w ogóle. Przebudził się jak nowo narodzony. Przywitała go perfekcyjna twarz Jimina, która dla Sugi nie miała żadnych wad. Musiała być rysowana boską ręką. Położył dłoń na jego policzku, długo się w niego wpatrując. Miał wrażenie, że to wszystko to nadal sen, że zaraz obudzi się za sprawą jęków dziwek w swoim obskurnym pokoju i będzie każdego dookoła przeklinał. Złożył pocałunek na jego ustach, ale nie mocno, by go nie obudzić. Mając swoje zmartwienia, pozbierał ciuchy z podłogi i się ubrał. Musiał wyjść jak najszybciej by tylko nie zacząć odczuwać większej więzi. W podjęciu takiej, a nie innej decyzji pomógł mu fakt, że dla maluszka nie różnił się od wcześniejszej przysłanej prostytutki. Z taką różnicą, że poznali się wcześniej w ciekawych okolicznościach.
      Suga zajrzał do lodówki, by na pożegnanie mu przynajmniej zrobić śniadanie, ale oprócz produktów do picia nic nie zastał, dlatego pozostawił karteczkę.

      Chciałem zrobić ci jedzenie, do którego mogę napluć, by podziękować ci za bolące dupsko, ale chyba mnie przejrzałeś, bo suchej kromki chleba nie ma. Nie wezmę pieniędzy, bo widać bida piszczy.

      Z bólem serca zostawił, śpiącego Jimina. Ale co miał zrobić? Oczekiwał, że co mu zrobi jak zastanie go po przebudzeniu? Ucałuje w czółko? Dobre sobie. W mniemaniu Sugi to jedyne słuszne co mógł zrobić.
      — Pieprzony uparciuch. — Mruknął do siebie, przywołując scenę jak powiedział mu, by został i nie wyglądał jakby miał mu odpuścić.
      Cały dzień chodził nieprzytomny, mimo że wyspał się za wszelkie czasy. Zamierzał olać wszystkie obowiązki i poprosił Rowoona, by zajął się nimi za niego, a on go ładnie wynagrodzi... kiedyś tam. Przekazał mu swój cenny kalendarzyk z najważniejszymi danymi, którego wcześniej pilnował jak oka w głowie i nawet samemu sobie nie ufał, gdy go trzymał w rękach. Dlatego Woon od razu wiedział, że dzieją się z nim złe rzeczy, ale w życiu nie zgadłby rzeczywistego powodu. Z resztą sam Suga też się nie domyślał. Nawet małe dziecko wie więcej w tej sprawie od niego.
      Rzucił się w stronę szafki, ze wszystkimi książkami, jakie do tej pory przeczytał. Sięgał po wszystkie tytuły, takie które nie były związane z jego stanem również, gdyż nie chciał niczego przegapić jak np. O obrotach sfer niebieskich Kopernika.
      Palił w pomieszczeniu, gdyż nie chciał tracić czasu. Nie jadł ani nie spał. Od kilku dni czytał, leżał i patrzył w sufit, widząc na nim oczy Jimina, które wcale nie mówiły, że zrobią mu krzywdę.

      Usuń
  8. Suga usłyszał kilkakrotne pukanie do drzwi, ale bezwstydnie je ignorował. Spojrzał jedynie z irytacją w ich stronę, gdy już był u skraju wytrzymałości ale i tak nie zamierzał ich otworzyć.
    — Przyniosłem ci jedzenie, świrze. Za to jak się o ciebie troszczę pójdę do nieba, pomimo że sprzedaje swoje ciało. Jeszcze sam Bóg mi rękę uściśnie za żelazną cierpliwość. Nawet on by przy tobie przestał być miłosierny, przysięgam. — Yoongi pokręcił oczami, a następnie z niechęcią podniósł się spod sterty książek. Przekręcił klucz i wpuścił chłopaka do środka.
    — Kurwa, jak tu jebie! — Kim Taehyung naciągnął rękaw u bluzy, gdy Suga wziął od niego małe pudełko od pizzy, o dziwo był ubrany, i zatkał nim sobie nozdrza. Wolną ręką jakby odgarniał dym, ze szlugów, który nie zdążał wyparowywać. — Są szybsze sposoby na śmierć, chyba, że lubisz się torturować? Nigdy mi o tym nie wspominałeś.
    — Stul pysk. — Min chyba lubił to sformułowanie, bo używał go zdecydowanie najczęściej jak był „w domu”. Klapnął na łóżko i nie mógł ukryć uśmiechu, gdy zobaczył, że pizza jest z salami. — Jak już jesteś taki dobry to mogę mieć prośbę? — Zapytał z pełną buzią, nawet nie upewniając się czy jego przyjaciel ma ochotę się poczęstować, a wypadałoby, gdyż to on przyniósł jedzenie. Chociaż Tae od razu przytaknął to Suga długo zwlekał przed odpowiedzią.
    — No już! Do rzeczy! Jakbyś zapomniał mam przez ciebie dużo na głowie. — Miętusek w końcu zebrał się w sobie i z nieśmiałym uśmiechem w końcu odezwał.
    — Kupiłbyś mi… no wiesz, lubię czytać i eksperymentować, bez względu na gatunek i dziedzinę, nie oceniaj mnie, bo to zwyczajna ciekawość, literatura to chyba moje powołanie i-
    — Kamasutrę chcesz? Sam mam, mogę ci dać. — Taehyung odparł bez większego przejęcia, wzruszając ramionami. Odwrócił się, mając w zamiarze mu ją przynieść, ale Min go zdążył zatrzymać.
    — Dumę i uprzedzenie. — Zapanowała niezręczna cisza.
    — To z klasyki romansów? — Tae nawet nie próbował ukrywać rozbawienia, poklepał zagubionego kolegę po ramieniu, kręcąc głową z pożałowania. — Ponieważ się przyjaźnimy, pomogę ci, ale nie w taki pomysł. Pod koniec tygodnia zabieram cię na miasto. — Wysłał mu buziaka i zniknął za progiem drzwi.
    Yoongi był niezadowolony. Nie miał ochoty nigdzie wychodzić. Chciał czytać i się douczać, by lepiej zrozumieć swoje niezidentyfikowane zachowania. Po tym jak sięgnął do Rozważnej i romantycznej zaczął lepiej rozumieć ten dziwny stan. Bohaterka wydawała się mieć podobny problem do niego. Powieść, którą chciał teraz przerobić była tego samego autora, dlatego nie mógł jej przepuścić. Postanowił więc zebrać się w sobie i ruszyć dupsko poza swoje cztery ściany. Zatrzymał się przed księgarnią, powtarzając w myślach, co ma powiedzieć. Do szkoły. Nie, widać, że jestem dorosły. Poza tym, takie coś się przerabia? Jakby nie patrzeć pouczające jest. Pierdole, temat szkoły lepiej unikać w moim przypadku. Dla dziewczyny? Prezent? A jak zapyta o imię? Co ja powiem? Jimin? Dla matki? Powiem, że jej życzeniem było, bym czytał jej to nad grobem. Rozmarzył się, gdyż to była jedna z piękniejszych wizji, zaraz po Jiminie, jaka go w ostatnim czasie nawiedziła.
    Kupno poszło sprawniej niż przypuszczał, tylko nastoletnie uczennice dziwnie nie mogły spuścić z niego wzroku, gdy zapytał sprzedawczynię o tytuł. Zachowywały się jakby cały świat się dla nich zatrzymał, natomiast dla Yoongiego przyśpieszył, błądząc myślami jak najzwinniej się znaleźć w ich domu publicznym, by nie zostać zauważonym z romansidłem w rękach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak apetytu? Jest. Wahania nastroju? Są. Problemy z koncentracją? Są. Zaburzenia snu? No też. Podwyższona temperatura? Suga przyłożył rękę do czoła, ale widząc, że tak nie sprawdzi, odwiedził Taehyunga. Nic nie mówiąc, oparł swoje czoło o jego.
      — I jak? — Zapytał po chwili z przejęciem. — Mam gorączkę? — Przyjacielowi już nawet nie było do śmiechu. Położył mu ręce na ramionach po czym go od siebie niewiele odsunął.
      — Powiększone źrenice też.
      — Skąd wiedziałeś, że również o to chce zapytać? — Yoongi wpatrywał się w niego jakby właśnie zobaczył wróżkę. Hyung wziął pierwszą lepszą gazetę z brzegu i nie żałując miętuska uderzył go w głowę.
      — Znormalniałeś czy mam uderzyć mocniej? — Suga nawet nie zwrócił na niego uwagi. Zaznaczył w telefonie, w otwartym teście na zakochanie, tak, już pamiętał to słowo, kolejne twierdzące odpowiedzi. Podziękował skinięciem głowy i rozwiązując dalej, wrócił do siebie.
      — 89%? — Chłopak podrapał się po głowie, zostawiając na niej bałagan, ale wewnątrz niej był o wiele większy. Postanowił zostawić to wszystko i odpocząć, gdyż od nadmiaru informacji rozbolała go głowa. Jednak nie dawał szans mózgowi na odetchnięcie. Kurwa, jak to? To niemożliwe zakochać się w jakimś kogo się nie zna. Jeszcze mając świadomość, że jest się nikim dla tej osoby. Poza tym… ja nie istnieję. Min Yoongi, nie, Suga, od jutra wracasz do normalności. Tae maiał rację. Mógł uderzyć mocniej.
      W następnych dniach, Suga jakby faktycznie dał sobie spokój, przynajmniej prowizorycznie. Złapało go coś na kształt depresji. Wrócił do pracy, ale wszystko widział w szarych barwach. Nigdy entuzjastycznie do niej nie podchodził i traktował ją jak skaranie boskie, ale teraz nawet wyrwanego przypadkiem włosa porównywał do apokalipsy.
      Odmówił w ostateczności pójścia do klubu, ale Taehyung znalazł sposób, by go tam zaciągnąć i to faktycznie taki, że nie mógł się dalej spierać. Sam sobie był winny zostawiając na jego głowie biznes przez tyle czasu. Zdobył ich wszystkie najważniejsze kontakty i mógł się porządzić nawet jak znowu pełnił funkcję tylko dziwki.
      — Mają nam przyjść nowe kąski, te z innego burdelu, to wiesz, ale zmieniłem miejsce spotkania z właścicielem tamtego. Pójdziemy do klubu, w pokoju VVIP się nam zaprezentują zanim ich do siebie ściągniemy. — Yoongi czuł się się w nim gotuje i nie miał zamiaru tłumić w sobie zdenerwowania, dlatego zamachnął się i uderzył w twarz Tae, któremu poleciała z warg krew. Zdawał sobie sprawę, że powinien być nieskazitelnie piękny, ale teraz gówno go to obchodziło. Był nawet w stanie poprawić, co większa, zbierał się do tego. Nie wiedział skąd w nim nagle tyle agresji. Być może to kolejne stadium tęsknoty za Jiminem, ale tego nikt nie mógł wiedzieć, nawet on sam.
      Bardziej niż tak jak lubił, musiał ubrać się elegancko, zdradzając spodnie z dziurami i dżinsową kurtkę z naszywkami z marynarką i wyszukaną koszulą. Spoglądał na odbicie w lustrze jakby stała tam całkowicie inna osoba, wyglądał… porządnie. No może gdyby nie włosy, które psuły estetykę. Gotowy, wraz z Tae, który obrażony przyciskał lód do ust, wsiedli do taksówki. Sprawy związane z pracą załatwił szybko i profesjonalnie, skupiając się na tym, co konieczne, akurat nie miał ochoty, by kogoś dotykać lub bądź dotykanym. W grę wchodziły jedynie pieszczoty ze strony blondyna, które zaprzątały jego głowę, gdy właściciel dziwek, które były im sprzedawane, proponował, że pokażą mu na co je stać.

      Usuń
    2. — Min Yoongi! — Tae krzyknął, kiedy byli sami i mógł zaryzykować, nazywając go prawdziwym imieniem. Zacisnął place na jego koszuli, przyciągając do siebie. — Przyznaj, lubisz, gdy tak do ciebie mówię, w końcu tylko wtedy możesz usłyszeć jak ktoś woła do ciebie po imieniu, czujesz wtedy, że żyjesz, prawda?
      Hyung nie zdawał sobie sprawy, że nie jest już jedynym, który je zna. Także w odróżnieniu od Sugi, był cholernie pijany, gdyż nie potrafił w celach służbowych odmówić sobie alkoholu. Pożałował, że wziął go ze sobą. Zacisnął rękę na dłoni Tae i strącił ją ze materiału, wyrywając tym guzik, co spowodowało, że kawałek jego torsu ujrzał światło dzienne, co było teraz najmniejszym problemem. Od razu przypomniał sobie jak jego imię brzmiało w ustach Parka. Zapragnął znów usłyszeć tę barwę głosu. Nie musiało być to nawet jego imię, cokolwiek.
      Taehyung nie dawał za wygraną. Chociaż Yoongi odpychał go z każdą chwilą coraz mocniej, ten bardziej do niego przywierał.
      — Jesteś mi coś winny, Min, za to wszystko, co dla ciebie do tej pory zrobiłem powinieneś być moją prywatną, dziwką, wiesz? — Jakby trafił w czuły punkt miętowowłosego. Odkąd poznał maluszka strasznie przeszkadzało mu swoje pochodzenie. Obwiniał je za to, że z góry skreślało ich zdrową relacje. Za to, że są jak pierdoleni Romeo i Julia.
      Kim podwinął koszulę Sugi, wyciągając ją ze spodni, najwyraźniej chcąc się do nich dostać. Molestowany chłopak chciał ponownie mu dzisiaj wpierdolić, ale ktoś to zrobił za niego. Co jest kurwa, że ochroniarz wygląda jak Park Jimin? Przysięgam, że jestem ostatni raz w tym miejscu, bo zawsze źle kończę. Lecz jego omamy okazały się być rzeczywistością i wtedy kompletnie nie wiedział, co ma myśleć. Przyglądał się jak blondyn w jego obronie, znowu, szarpie się z oprawcą, jednak był w zbyt dużym szoku, by interweniować.
      Spojrzenie ukochanego go zaniepokoiło, ale mógł myśleć tylko o tym, że jest piękniejsze niż je zapamiętał. Czując jego zapach, chciał się nim solidnie naćpać. Wszystko w nim było takie idealne. Dał się prowadzić, nie wiedząc, co tamten ma w zamiarze. Przyparty gwałtownie o ścianę, nieznacznie się od niej odbił. Spuścił głowę, nie mogąc znieść spojrzenia Jimina, które nie należało do najprzyjemniejszych. Panowała całkowicie inna aura niż jak byli razem w łóżku. Chyba sobie za dużo wyobrażałem. Mówiłem idioto, zero przywiązywania się do ludzi, nie jesteś jednym z nich, jesteś nikim.
      — Co Ty sobie wyobrażasz, co? Gdzie się podziewałeś przez te wszystkie dni. Szukałem Cię. Kurwa nawet nie. Obsesyjnie Cię szukałem, rozumiesz? Wynająłem pierdolonego detektywa, kurwa nic nie pomogło, a wystarczyło że wyszedłem do klubu, żeby Cię zobaczyć z jakimś typem. Ja pierdole... — Co on kurwa gada ? Detektyw? Pieniądze poszły się jebać. Co on wygaduje w ogóle? Na chuja mnie szukał? No chyba nie po to, żeby mi powiedzieć, że mnie kocha. Aż tak zawiodłem, że trzeba było mnie szukać detektywem? Ah, zapomniałem, że może być szpiegiem i pewnie przypadkiem się mu zgubiłem… Słaby jest skoro tak się sprawy potoczyły i potrzebował kogoś do pomocy. Ja to ninją powinienem zostać jednak. Matko, w złej generacji mnie urodziłaś. To też spieprzyłaś.
      — Miętusku, pojedź ze mną. Zostań ze mną chociaż parę dni. Nie chodzi mi tylko o seks, ale i tak jestem w stanie Ci zapłacić, żebyś nie miał problemów. Po prostu ze mną zostań, bez nagłych ucieczek. — I wtedy już wiedział, jakie to uczucie, gdy świat się dla ciebie zatrzymuje. Musiał wyglądać debilniej od tamtych nastolatek. Miętusku. To wystarczało, by mógł zrobić z nim co chciał.

      Usuń
    3. Dopiero jak posmakował warg Jimina zrobił się głodny. Nic co miał w ustach od ich wspólnej nocy nie smakowało mu tak dobrze. Suga sam łapał się na tym, że w trakcie pocałunku bardziej go kąsał niż muskał. Był zdecydowanie zbyt natarczywy. Owinął ręce wokół jego brzucha, jedną sunąc po plecach w dół, tak że zatrzymał się dopiero, gdy jego place w połowie były za materiałem spodni.
      Przecież tak nie wolno. To do niczego nie prowadzi. A co jeśli on ma tylko dziwne fetysze i mówi tak do każdego? Będą z tego kłopoty. Nie zmienię tego skąd się wywodzę. Będzie lepiej dla niego jak trafi na kogoś, kto wiedzie normalne życie, albo przynajmniej ma dowód osobisty.
      Suga ogarnięty nagłymi wątpliwościami i paniką, odsunął się do maluszka i nawet na niego nie patrząc, skierował się do wyjścia. Na nadgarstku nadal czuł dłoń Jimina, która zawsze będzie mu się kojarzyła przede wszystkim z tym, że kazał mu zostać, że pierwszy raz poczuł jak to jest w spokoju zasnąć w czyiś ramionach, był wdzięczny, że przypomniał mu o tym dzisiaj. Yoongi ogarnięty emocjami z tamtej nocy i sprzed chwili, zatrzymał się, pozwalając Parkowi go złapać.
      — Jiminie. — Jęknął, gdy tamten był wystarczająco blisko.
      Postanowił nie myśleć o konsekwencjach. Wiedział, że gdy go opuści po tych kilku dniach, będzie w większej rozsypce niż ostatnio, ale warto być potem do końca życia bardziej martwym dla bycia człowiekiem z nim przez chwilę. Bardziej niż o siebie bał się o Jimina, że przywiąże się do osoby, która nie ma prawa bytu. Min od razu postawił krzyżyk na tej relacji, ale zdecydował się być egoistyczny i dać mu się porwać.
      Gdy wszedł do apartamentu, w którym był dosłownie trzeci raz, jakby nie patrzeć do trzech razy sztuka, to twoja ostatnia szansa na bycie tutaj, Min, wykorzystaj ją dobrze, czuł się bardziej jak w domu niż w swoim. Próbował nie okazywać poruszenia, gdy zauważył, że notatka, którą zostawił nie wylądowała w koszu, a na lodówce. Może faktycznie nie jest dla niego tylko rzeczą.
      Wiedział, że chłopak ma wiele pytań do niego. Bał się, że będzie tego żałować, że zaufa mu, a potem zostanie jedynie wykorzystany, ale tkwiła w nim naiwność, najprawdopodobniej spowodowana zauroczeniem. Suga usiadł na krześle, w końcu odważając się na wygłoszenie swojej propozycji.
      — Możesz mi zadać 3 pytania, na które szczerze odpowiem. Oprócz tego niczego więcej Ci o sobie nie zdradzę, a tobie nie radzę wnikać na własną rękę. — I tak nie mam niczego do stracenia, w końcu niczego nie mam. Oprócz tego, że pierwszy raz chce mi się o kimś myśleć.

      Usuń
  9. Miętowowłosy wziął do ręki drinka, którego od razu posmakował. Jego ciało przeszyła fala ciepła, a w przełyku nadal odczuwał lekkie pieczenie. Po ostatnim incydencie długo się wzbraniał przed alkoholem, mówił sobie także, że już nigdy nie weźmie do ust żadnego, którego nie przygotuje samodzielnie. Jimina jednak nie posądziłby o to, że czegoś mu dosypie, a mógł być podejrzliwy, biorąc pod uwagę to jak obsesyjnie błagał, żeby Min spędził z nim kilka dni. Nawet jakby faktycznie chciał go omamić, wspomagając się nielegalnymi substancjami, Suga był wystarczająco ślepo w niego zapatrzony i bez tego. Wypił więc napój zachłannie, a jego cierpki smak, drażniący podniebienie bardzo mu odpowiadał. Może nie wypadł najlepiej, od razu pochłaniając trunek, zamiast delektować się nim z taką samą gracją jak Jimin, na którego nieśmiało spoglądał zza szklanki, ale potrzebował szybkiego upojenia, jeśli miał mu właśnie zdradzić pewne tajemnice, które i tak planował ubrać w słowa, które zaspokoją ciekawość blondyna, a jednocześnie nadal pozostawią życie Yoongiego w bezpiecznej niewiadomej.
    Nie odstawił szkła tylko obracał go w rękach, co miało mu pomóc nie zwariować od natłoku myśli czy emocji. Jakby nie patrzeć był w odległości metra od chłopaka, do którego wyczytał, że coś czuje, poza tym wyskoczył z głupią propozycją. Wmawiał sobie, że tego żałuje, ale podświadomie chciał przestać być w końcu anonimowy, przynajmniej dla niego. Nigdy nikomu nie opowiadał o swojej historii, więc to miało być dla niego szokująco trudne. Już obmyślał jak obejść odpowiedzi, chociaż nie znał jeszcze pytań.
    Był tak pogrążony w zamyśleniu podczas rejestrowania w głowie tego, czego maluszek chce się o nim dowiedzieć, że nawet nie zauważył, kiedy Jimin podniósł się z miejsca. Ocknął się dopiero, gdy dzieliła ich naprawdę niewielka przestrzeń. Zakręciło mu się w głowie jak ich wargi miały się zaraz złączyć, mało prawdopodobne, że przez alkohol, ale na niego próbował zgonić, każdy najmniejszy ruch mógł sprawić, że przypadkiem by się zderzyły. Yoongi westchnął głośno, gdy nie doszło do zbliżenia, jakiego oczekiwał, ale nic straconego skoro trochę tu sobie pobędzie.
    — Zapomniałem. — Skomentował pokrótce wzmiankę o koszuli. Zadrżał pod wpływem dotyku Jimina. Jego malutkie paluszki raziły go przyjemnym prądem. Chciał je chronić przed złamaniem, a to mógł zrobić tylko, zostawiając go w spokoju.
    — To naprawdę nie jest konieczne. — Wzbraniał się, ale tamten nie przyjmował odmowy.
    Minowi szczęka opadła na widok garderoby. Cóż, nie powinno go to za bardzo dziwić, znając status chłopaka, który nie musiał nic o nim mówić, żeby Yoongi się domyślił, ile ma hajsu. Lecz zamiast cieszyć się tym, że zaraz będzie się nosił w koszuli za kilka tysi, bardziej przejął go fakt, iż przesiąknie zapachem Parka, a jego ciuchy nim. Bo w końcu nie miał przy sobie żadnych rzeczy. Blondyn porwał go z klubu, nie dając szansy, by o cokolwiek zadbał. Bardziej niż jak propozycja spędzenia wspólnie czasu, wyglądało to na uprowadzenie. Suga jednak nie narzekał. Tym bardziej, że oprawca napastował go, w przyjemny dla obu sposób.
    — Wyglądasz zjawiskowo, wiesz? Jesteś cholernie przystojny, Min Yoongi. — Przystojny? Miętusek zerknął na swoje odbicie w jednym z wielu obecnych tutaj luster. Nigdy by nawet nie pomyślał, że ktoś mógłby spojrzeć na niego w takich kategoriach. Największy komplement, jaki w życiu dostał to taki, że ma rękę do wybierania prostytutek. Co się robi w takich chwilach? Powinienem podziękować? Min naprawdę nie wiedział jak ma się zebrać do czegokolwiek. Nie chciał pozostać obojętny na słowa chłopaka, któremu wyraźnie zależało na tym, by jego uwaga wywarła na nim wrażenie. I tak się stało, ale Suga był zielony w tym temacie jak mało kto.
    — Nikt nigdy mi tego nie powiedział. — Przyznał w końcu ściszonym głosem, który łatwo zagłuszyły lecące guziki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Jimin-ah… — Wyrwało mu się, gdy rozerwał mu ubranie. Z zaskoczenia nawet nie myślał o formie grzecznościowej. Poza tym czuł, że nie musi się jej przy nim trzymać. — Tak się zastanawiam, czy to nie efekt uboczny tych wszystkich dziwek, które do ciebie przy-… — Min ugryzł się w język, karcąc się w duchu za opuszczenie gardy. Już wolał odpowiedzieć szczerze na pytania, by tylko odwrócić uwagę od swojego głupiego komentarza.
      — Dlaczego kiedy obudziłeś się, mnie już nie było, tak? — To pierwsze nie było takie ciężkie, dobre na rozgrzewkę przed tym, co go dopiero czekało. Musiał spojrzeć w bok, gdyż mimo że Jimin był odwrócony do niego tyłem to i tak skutecznie wprowadzał go w zakłopotanie, szczególnie te pośladki. — Wiesz, ciężko skupić mi myśli, gdy na ciebie patrzę. Mógłbyś wyjść? — Yoongi zaczął od dosyć szorstkiego żartu.
      — Możesz mi nie wierzyć, ale zwinąłem się, bo myślałem, że zdenerwujesz się, że ktoś taki jak ja jeszcze nie opuścił mieszkania. Postawiłem na to, że dla ciebie było to spotkanie jak każde z moimi poprzednikami, dobrze wiesz, w jakich okolicznościach Cię wtedy odwiedziłem. Gdybym to nie ja się pojawił, robiłbyś dokładnie to samo, tylko ktoś inny byłby na moim miejscu. — Zatrzymał się, by nabrać powietrza. To co dodał zaraz potem, wypowiedział na jednym wydechu. — Myślę, że wyszedłem, będąc przytłoczony tym faktem. — Podrapał się z tyłu głowy, rozmyślając, czy chce coś dodać. — Nie pomyślałbym, że będziesz oczekiwał z rana czegoś jeszcze. Jeśli do tej pory tak było, to przepraszam, nikt mi nie powiedział. — Przypomniała mu się uwaga, którą dołączył do pytania i głupio mu się zrobiło, że zakończył tak chłodno jakby robiąc mu wyrzut. Nie rób tego więcej. — Zostałbym jakbym wiedział. Nie dlatego, bo takie panują u ciebie zasady. Dlatego, bo sam bym chciał. A pocałunek na śniadanie dostałeś. Twój problem, że nie poczułeś.
      Akurat jak skończył , Jimin zdążył wybrać koszulę, w którą miał go zaraz odziać.
      — Zgraliśmy się, idealny czas, maluszku. — Yoongi właśnie pierwszy raz nazwał tamtego głośno pseudonimem, który mu nadał już dawno. Nie był wybitny, natomiast idealnie pasujący.
      Miętowy pozwolił się ubrać. Liczył, że nie będzie musiał robić tego własnoręcznie jak tylko weszli do garderoby, więc nie śmiał stawiać oporów, tym bardziej, że z każdym zapinanym guzikiem dostawał pocałunek, jaki go ominął w kuchni. By przedłużyć ten moment, Min odpinał zapięte już guziki, gdy blondasek nie patrzył a tylko skupiał się na muskaniu jego ust, tak, że ich zabawa mogła trwać bez końca.
      —...bądź mój... —Suga nie bardzo wiedział w jakim kontekście maluszek wypowiedział te słowa. Odebrał je dwuznacznie, mając spaczony umysł przez mieszkanie w burdelu, ale w głębi serca liczył, że mają głębszy sens niż ten, który z początku zobaczył. Głos, którym Park do niego przemówił był tak miękki i słodszy niż miód, że łatwo mógł uwierzyć, iż jest tu w innym celu niż tylko zaspokajanie jego potrzeb cielesnych.
      — Już jestem, Jiminie. — Nie mógł wyjść spod wrażenia jak bardzo chłopak różnił się od tego, którego mu przedstawił na początku znajomości. Obydwa oblicza kochał jednakowo, ale nie można zaprzeczyć, że obecne jest przyjemniejsze i to je wolałby oglądać częściej.
      — Jiminie, nie próbuję przed tobą uciekać, bo taki mam kaprys. Istnieje coś niezależnego ode mnie, przez co nie mogę żyć jak każdy obywatel, gdyż zwyczajnie nim nie jestem. — Zwyczajnie brzmiało jak oksymoron zważywszy na to, że jego sytuacja do zwyczajności ma daleko. — Nie jestem uchodźcą. — Dodał szybko, zdając sobie sprawę, że to co powiedział taki miało wydźwięk, ale nadal lepszy niż jakby zdecydował się powiedzieć, że nie istnieje. — Mam dwa powody, dla których nie chcę nic zdradzać. Zgaduję, że ciekawią cię obydwa? — Głupie pytanie.

      Usuń

    2. — Pierwszy jest taki, że boję się, iż mnie odepchniesz jak dowiesz się prawdy. Ogarnięcie wszystkiego może cię w końcu przytłoczyć. Wiąże się ze mną wiele problemów, a ty dałeś mi do zrozumienia, że nie lubisz, gdy ktoś cię nimi obarcza. — Zrobił długą przerwę przed ujawnieniem drugiego powodu. Jimin tego wieczoru był tak wystrojony, że nie potrzebował go dzisiaj widzieć nago, by czuć stuprocentową satysfakcję.
      — Inny jest taki, że obracam się w niebezpiecznym środowisku. Na pewno są ludzie, którzy czyhają na moje życie oraz tacy, którzy już zaczęli realizować swój plan usunięcia mnie z planety. Trzymając Cię przy sobie, ty także jesteś narażony na niebezpieczeństwo. Poza tym nie widzę dla nas przyszłości. Zbyt się różnimy. — Wiedział jak druzgocące musi być dla jego kochanka ostatnie zdanie, ale instynktownie próbował go do siebie zniechęcić, kosztem własnego szczęścia.
      — Yoonnie, nie ma momentu w którym bym o Tobie nie myślał. Nawet we śnie widzę tylko Ciebie. — Jak ja mam być rozważny, gdy upijasz mnie takimi słowami? Suga dał sobie położyć ręce na biodrach Parka. Oraz dotykiem. Rozpiętość dłoni miętowego była wystarczająco wielka, że jakby się postarał to dwiema mógłby go objąć w pasie. Blondyn wydawał się mu strasznie drobny i kruchy. Doszedł do wniosku, że zadziornym charakterkiem próbuje zatuszować swoją delikatność, którą Minowi udawało się z niego uwydatnić. Sam sobie jesteś winny, że nie chcę, byś został wplątany w mój popierdolony świat.

      — Nie powiem tego samego o Tobie. — Dostrzegł zmieszanie Jimina, zawód, który malował się w jego oczach mógł być widoczny nawet dla ślepego. Suga zaśmiał się bezgłośnie. Nachylił się nad nim i lekko dmuchnął w twarz jakby chcąc rozwiać gniew z jego buzi. — Nie mogę powiedzieć o tobie tego samego, gdyż przez te kilka dni, kiedy mnie nie było, nie mogłem spać, przejęty myślami o Tobie.
      W momencie, gdy Jimin wtulił się w niego, towarzyszyło mu przekonanie, że żadna inna sylwetka nie będzie tak dobrze wpasowywać się w jego ramiona. Nikogo innego sobie w nich nie wyobrażał. Mógłby z nim tak stać do usranej śmierci i nawet nogi by go nie rozbolały. Kiedy maluszek odsunął się, Mina nie obchodziło to, że tamten może mieć już dość. Nie używając dużo siły, złapał go za nadgarstek, by znowu przywarli do siebie jak pasujące kawałki puzzli. Schował twarz w jego włosach, wciągając ich zapach, a jednocześnie mierzwiąc je, bezlitośnie poruszając nosem. Poczynania podsumował pocałunkiem na czubku głowy, po czym pozwolił im wrócić po drinki.
      — Zrób mi drugiego, proszę.
      Yoongi nie miał zamiaru się od niego odsuwać nawet na chwilę. Dlatego gdy Jimin robił swoje, miętowowłosy trzymał brodę na jego ramieniu jak pijawka. W ramach podziękowań, zostawił mu ustami mokry ślad na karku, od którego pojawiła się na nim gęsia skórka.
      Suga usiadł na miejscu, które wcześniej zajmował mężczyzna. Upił sporego łyka jakby na zapas, gdyż wiedział, że jak odstawi szklankę, a Jimin przystanie na jego otwarte ramiona, to będzie zajęty czymś innym. Ułożył go sobie tak, żeby głowę położył na jego kolanach.

      Usuń
    3. — Moje 3 pytania? — Gładził mu włosy, intensywnie patrząc w przestrzeń, aby wymyślić coś godnego. Min był zły na siebie, że nie potrafił wpaść na nic równie ambitnego, co jego rozmówca. Bał się też, że go spłoszy będąc zbyt natrętnym, a tego by nie chciał, chociaż pierwsze, jakie mu się cisnęło na usta to Czy dałbyś radę mnie pokochać?
      — Pomalujesz mi włosy? — Wypalił, marnując jedną szansę. — Są już trochę wypłowiałe. Na podobny kolor, chcę nadal słuchać jak mówisz do mnie Miętusku.
      Zatęsknisz jak znów odejdę?
      — Interesujesz się także dziewczynami? — Trzeba było wyeliminować potencjalne zagrożenie.
      No, ale zakochasz się we mnie czy to tylko przelotna zachcianka?
      — Zawsze dominujesz w łóżku? Zgaduje, że tak, bo dobrze ci to wychodzi. Chciałbym raz spróbować. — Interesowało go, czy Jimin był zaskoczony, słysząc jak bezmyślnymi pytaniami rzucał, jednakże dla niego nie był istotny życiorys chłopaka, skoro i tak się nie zejdą. Liczyło się tylko to, że los po raz ostatni pozwolił mu się nim nacieszyć. Nie śmiał błagać o więcej.
      — Mam jeszcze czwarte, karne, za zniszczenie koszuli. Ile masz lat? — Tym razem zmusił go, żeby się podniósł. Yoongi usiadł po turecku naprzeciwko Parka, łapiąc go za obie dłonie. Spojrzał na niego poważnie, chcąc w końcu poruszyć ważną kwestię. — Żartowałem. Tak naprawdę chcę wiedzieć dlaczego udajesz złego, kiedy jesteś dobry?
      Zanim ten jednak zaczął odpowiadać, Suga zamierzał się odrobinę porządzić.
      — Z rana pojedziemy na zakupy do supermarketu, bo samym alkoholem w lodówce człowiek żyć nie może. — Min zdawał się już być doskonale zadomowiony.

      (wybacz za tą dziwną przerwę w poprzedniej części ;o)

      Usuń
  10. — Nie, nigdy się nie interesowałem i nie zainteresuje. — Suga z trudem powstrzymywał się przed okrzykiem radości. Zdawał sobie sprawę, że wiele dziewczyn musi mu wymachiwać dupą i cyckami przed twarzą, szczególnie na tych wyścigach, na które zresztą miał w planach poprosić, żeby go zabrał, ale to potem, bo teraz nie chciał wyrywać go od odpowiedzi na pytania, jakie zadał. To, że jest odporny na kobiece dźwięki uspokoiło go bardziej niż przypuszczał, mimo że jego wstręt do dziewczyn krył się za smutną historią. Yoongi rozumiał to w stu procentach. Nigdy się nie zastanawiał, czemu także go odpychają. Jimin w pewnym sensie rozjaśnił mu tą sytuację. Jesteśmy faktycznie bardziej podobni niż myślałem, przepraszam, że nie mogę przyznać tego na głos. Ucieszyłbyś się. Nie chcę tego. Znaczy… chcę bardziej od swojego szczęścia, ale nie możemy, Jiminie.
    — Obydwaj mamy popierdolone matki. — Wtrącił się krótko, by tamten mógł kontynuować. Był w połowie do ostatniego pytania, do którego odpowiedź najbardziej intrygowała Suge.
    22, w październiku? Szkoda, że nie będę mógł z Tobą świętować. Min próbował ukryć swój żal jak tylko mógł. Czuł jak zaczynają go piec gałki oczne, które zapewne były już całe czerwone, wiedział, że jak zaraz czegoś nie wymyśli to ryknie niczym dziecko, a to by go pogrzebało. Złapał więc Jimina za policzki i rozciągnął je na boki, tak jak się zazwyczaj droczy się z niemowlakami. Zwrócił się do niego przesłodzonym głosem, który zresztą przybrał pierwszy raz w życiu i nie miał pojęcia jak wyjdzie.
    — Nasz Jiminie jest takim maluszkiem, od teraz nazywaj mnie hyung a Yoonnie pomyśli nad nagrodą. — Musiał przyznać, że brzmiał obleśne, ale był zadowolony, że jego przypuszczenia z wcześniej się potwierdziły. Pewność, że Park jest młodszy obudziła w Minie większą pewność siebie. Widząc, że jego policzki się nieco zaczerwieniły, jak sądził, dlatego że je bezlitośnie wytarmosił, obydwa rozmasował kciukami, by następnie zostawić na nich po leciutkim buziaku.
    W końcu nadeszła chwila, w której motyw złego bohatera miał zostać ujawniony i w najlepszym wypadku obalony, Yoongi bez względu na to usłyszy miał zamiar upewnić się, że blondyn nie będzie na siłę próbować grać kogoś, kim nie jest, przynajmniej na ten czas, gdy są razem.
    — Nie wiem. — Nie tego się spodziewał. Nie był zły, bardziej zawiedziony lecz widział, że Park nie próbuje się wymigać tylko faktycznie jest zagubiony i właśnie to go przybiło. To nie wiem było najbardziej bolesnym wyznaniem jakie widział w swoim życiu, o matce wypowiadał się z mniejszym zakłopotaniem. — Uważam że nie powinienem się urodzić. — Miętowego zakuło w sercu. Zobaczył w Jiminie swoje odbicie. Jego słowa, oczy, zachowanie, wszystko, było odzwierciedleniem tego, co tkwiło w nim samym.
    Suga sięgnął po swój alkohol i dopił go do końca. To co miał teraz powiedzieć przekreślało jego szansę na ucieczkę od maluszka. Zdawał sobie sprawę, że brzmi jak hipokryta i ciągle daje mu sprzeczne sygnały. Raz wyskakuje z tekstem, że to nie ma przyszłości, ale za drugim razem podkreśla, że już jest jego. Wie dobrze, że będzie musiał odejść, ale i tak chce mu dać wyraźnie do zrozumienia, że nie widzi poza nim świata. Zabiję go w końcu. Może niebezpośrednio, ale nadal.
    — Jimin-ah. Miałem się nie urodzić i nigdy nie próbowałem się uchronić przed śmiercią. Moje życie jest życiem w nieżyciu. Myślę, że wtedy kiedy uciekałem i znalazłem się pod kołami twojego samochodu to przeznaczenie. Tego dnia pierwszy odnalazłem w sobie wolę, żeby wydostać się cało z bagna, w które się wpakowałem i stanąłem ci na drodze. Jesteś więc jedynym źródłem mojego życia, w wielu aspektach. Można interpretować bez końca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Pocałuj mnie. — Min Yoongi chyba nigdy tak szybko nie zareagował na czyjeś polecenie. Albo to on je wydawał albo jak wydostawało się z ust kogoś innego to umiejętnie je odwlekał bądź w ogóle się nie zabierał do jego wykonania.
      Całował go z uwielbieniem, coby nie powiedzieć nachalnie, nie zastanawiał się, czy robi to tak jak należy, ale był zbyt opętany Jiminem, który się nie odsunął, a bardziej napierał, więc chyba było w porządku ze strony Mina, że jest stanowczy we władaniu językiem. Przez ten cały miłosny proces, nie wypuszczał z rąk dłoni chłopka, które dałby radę zamknąć w swojej jednej. Zaprzestał dopiero, gdy obojgu zabrakło tchu, a nie chciał jeszcze wykitować, kiedy czekało go tyle ciekawych zajęć z ukochanym. Zaczynając od gotowania, przez malowanie włosów i kończąc na … innych, bardziej intymnych.
      Złapał go za dłoń, zmuszając tym, by odkleił swoje małe paluszki od jego twarzy. Nie zamierzał jednak go odepchnąć. Przyłożył je sobie do ust, całując każdy palec z osobna. Gdy ich zabrało, ucałował wewnętrzną stronę dłoni, a nawet nadgarstek.
      — Nawet jakbym stracił pamięć to tego nie zapomnę, ale musisz obiecać, że również zawsze będziesz pamiętał, iż jesteś jedynym człowiekiem, którego… — kocham. —… nie ruchałem za pieniądze.
      Suga doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak bardzo popsuł romantyzm, który zbudował Jimin, brał na siebie całą winę, ale jednocześnie nie umiał się nie zaśmiać. Choć to bardziej była gorycz niż faktyczne rozbawienie. Nie dlatego, że nie zarobił, broń boże, dlatego że nie czuł, iż robi dobrze pozwalając na takie czułości.

      Tylko Ty mnie teraz trzymasz na tej ziemi, więc pierwszy powód masz z głowy, magicznie spowodowałem, że zniknął. Chcę Cię chronić, Yoonnie. Mam do tego możliwości.

      Ze wszystkich, które usłyszał, te słowa przede wszystkim zaprzątały mu głowę. Gdy Jimin przygotowywał im kolejne drinki, wpatrywał się w niego, analizując, co powiedział. Jakby nie patrzeć to on kilkakrotnie uratował mi życie, jestem księżniczką w tej historii, co za przeryw, ale chyba znalazłem księcia, który wozi się lepszym sprzętem niż na koniu. Dręczyła go myśl, że faktycznie może być w stanie zmienić jego dotychczasowe życie. Ta broń i kontakty. Były na innej płaszczyźnie niż te jego. Park miał większe jaja niż wyglądał i nie raz to udowodnił, co budziło w Minie nadzieję, którą nieumiejętnie próbował od siebie odepchnąć. Nie, nie mogę go o to prosić, powaliło mnie już do końca. Mądrzej gadałem jak myślałem, że jestem w ciąży. Czas wykąpać się w alkoholu i zmyć z siebie ten głupi pomysł.
      Nie skończyło się na jednej butelce. Na dwóch także. Po trzech stracił rachubę. Jedną chyba wypił na głowę. Obecnie kolejną trzymał w ręku, ciągle z niej upijając łyki. Zdecydowanie przekroczył limit. Powstał, dłużej nie ignorując święcącej się lampki, że to czas położyć się do łóżka. Był zbyt pijany, aby stwierdzić, czy Jimin także zniżył się do jego poziomu. Jak widać abstynencja mu nie posłużyła.
      Potknął się, ale nie upadł, gdyż przytrzymały go ulubione ramiona.
      — Mój kochany Jiminie znowu mnie uratował. Który to już raz? 4? nie. 5?
      Min wtulił się w młodszego, chowając twarz w zagięciu jego szyi. Mruknął cicho, gdy pociągnąwszy nosem, nadal był w stanie poczuć perfumy blondyna, od których niestety bardziej zakręciło mu się w głowie.
      — Świat mi wiruje przez ciebie. — Doszedł do banalnego wniosku, który w tamtym momencie, dla Mina, nie brzmiał jak kiepski żart. Oplótł ręce wokół niego, tak że Park nie mógł wykonać żadnego manewru. Suga nie wpadł na to, że jak przytuli go wkładając ręce pod te Jimina, to chłopak będzie mógł odwzajemnić uścisk. — Powiedziałeś, że oboje nie wiemy, jak to jest kochać i być kochanym, ale patrz jacy romantyczni jesteśmy, Romeo i Julia by pozazdrościli.

      Usuń
    2. Czując, że zawroty nieco ustąpiły, odsunął się od uwięzionego blondyna i zanim tamten zdążył zareagować, Suga złapał go pod tyłkiem i przerzucił sobie przez ramię, idąc w stronę sypialni, do której drogę pamiętał nawet po pijaku. W końcu tam pierwszy raz poczuł, że znalazł swoje miejsce na ziemi. W progu oczywiście się nie zmieścił. Pomimo że było sporo miejsca, musiał uderzyć się o framugę drzwi. Rzucił Jiminem o łóżko, że aż huknęło, ale nie zdawał sobie sprawy z tego co robi.
      Szykując się do snu, długo męczył się z rozpinaniem koszuli, ale zaraz nadeszła oczekiwana pomoc. Ze spodniami poradził sobie sam.
      — Boże tak tęskniłem. — Zapłakał, wplątując się w kołdrę i nie dając właścicielowi do niej dojścia. — Żartowałem. — Dodał po chwili, przyciągając bez krzty delikatności maluszka do siebie. Zmusił go, by położył się mu na piersi, tak, by Yoongi mógł wpleść palce w jego włosy i czule je gładzić. — Ja jestem samotny i ty jesteś samotny, ale jak jesteśmy razem to już nie musimy być samotni. — Zdanie na poziomie przedszkolaka, ale jakby nie patrzeć to miętusek nawet nim nigdy nie miał szansy zostać. Przy tym jeszcze plątał mu się język, więc zamiast wyjść sentymentalnie, wyszło komicznie.
      Nic więcej nie dodał, gdyż padł trupem. Albo dodał tylko zwyczajnie nie pamięta.

      Usuń
  11. — YOOOOOOOONNNNIEEEEEEEEE!
    Suga schował twarz w poduszkę, zarzucając też kołdrę na głowę, która cała pulsowała od bólu. Przesadził wczoraj z alkoholem i mając wypłukane z organizmu magnez czy wapno, zdrętwiały mu palce i ogarnęły go lekkie drgawki. To nie tak, że nie pamiętał, co robił czy mówił, ale niektóre poczynania widział za mgłą i gdy chciał sobie coś przypomnieć to ból w skroniach się nasilał, więc postanowił to zostawić, zresztą był wystarczająco zawstydzony swoim zachowaniem, dlatego lepiej dla jego psychiki, jeśli nie ma stu procentowej pewności, czy nie wyznał czasem maluszkowi miłości.
    Nagle poczuł na sobie ciężar, a kołdra dłużej nie ratowała go ani przed uciążliwymi odgłosami ani przed dostającym się do pokoju słońcem. Zamknął mocniej oczy, zaciskając ręce na swoich włosach.
    — Yoonnie, Yoonnie, Yoonnie!
    Napastowany chłopak otworzył oczy, przymierzając się do tego, by zwrócić uwagę oprawcy, ale tak szybko jak je otworzył, jeszcze szybciej ugryzł się w język, gdyż widok ukochanego Jimina, pomimo tego, że jego zagranie było teraz dla miętowego drażniące, był czarujący. Przez to, że Park przycisnął go na żołądku, w połączeniu z chlaniem ostatniej nocy, zrobiło mu się niedobrze. Zacisnął zęby, by nie doprowadzić do wymiotów, które na szczęście zniwelował. Dodatkowym czynnikiem, który spowodował uścisk był chyba obraz maluszka. Suga nie wytrzymał takiej dawki emocji z rana. Ale jeśli taki widok miał go witać codziennie, to był wstanie każdego dnia czuć się jak wrak, byle być blisko blondyna.
    — Kochanie moje, śniadanie czeka.
    Od namiętnego pocałunku jeszcze bardziej zdrętwiały mu palce, zresztą nie tylko one, dolna część Yoongiego także. Czuł się bardziej pijany niż wczoraj. Położył swoje potężne dłonie na pośladkach Parka, masując je, gdy tamten sprawnie operował językiem. Min miał problemy, by nadążyć za jego poczynaniami. Chociaż to Jimin był maluszkiem, w takich sprawach miętusek miał wrażenie, że mu do pięt nie dorasta. Jeszcze długo po oderwaniu się od niego miał przyśpieszony oddech.
    — A więc to prawda, że mnie wczoraj porwałeś. — Wyrwało mu się, gdy zakładał koszulkę, jaką mu przygotował. W końcu mieli mieć cały jeden dzień dla siebie, pierwszy raz. Yoongi był podekscytowany tym faktem i dopiero teraz dotarło to do niego, chociaż jeszcze nie w pełni.
    Dał się prowadzić, nie patrząc jednak ani przed siebie ani pod nogi, tylko na to jak cała dłoń Jimina była owinięta wokół jego jednego palca. Nieprawdopodobne, że ktoś mógł mieć tak malutkie paluszki. Mógłby wpatrywać się w nie godzinami.
    Starszy stał jak wryty, w ciszy wpatrując się w zastawiony stół. Ale jak? Jak on to zrobił? Jest coś, czego on nie może? Yoongi, a może pozwoliłbyś mu, żeby się zajął także twoimi.. NIE!
    — Jiminie, myślałem, że ty byłeś tym śniadaniem. — Nie żartował.
    Zasiadł za stołem, nadal nie wychodząc z podziwu. Potraw było tak dużo, że aż nie wiedział, co spróbować najpierw, a i tak nie był w stanie zjeść wszystkiego, więc musiał się zastanowić od czego najbezpieczniej będzie zacząć.
    — Nie możesz. — Odpowiedział stanowczo. — Nie stać mnie na ciebie, więc musiałbym cię w nim zostawić już na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wytarł chusteczką ubrudzone od posiłku usta, po czym wygodnie opadł plecami na oparcie krzesła, czując, że z chęcią wróciłby do spania. Przymknął na moment oczy, ale najwidoczniej Park wykorzystał tą chwilę i gdy Min je otworzył, tamten zdążył go ponownie tego ranka usidlić.
      — Smakowało? Czas na deser. — Po tym jak rozłączył ich wargi, Suga po raz kolejny tego dnia zaprzeczył. Zdziwił samego siebie jak łatwo mu teraz przychodziło niestosowanie się do zaleceń maluszka. Niedawno bał się, że jak na niego spojrzy dłużej niż kilka sekund to wyraźnie przesadzi, a teraz panoszył się jakby to Jimin był jego własnością, a nie na odwrót.
      — Zdecydowanie za krótki ten deser w porównaniu do śniadania. — Mówiąc to, położył dłoń na tyle głowy chłopaka i stanowczym ruchem, popchnął ją w swoją stronę, znów złączając ich usta, gdy tylko ledwo się od siebie oddaliły.
      Bardziej jednak od pocałunku podobało mu się to jak młodszy się w niego wtulił. Kolejny raz w ich krótkim byciu razem poczuł, że idealnie się w niego wpasowuje. Ułożył brodę na czubku głowy tamtego, gładząc go po plecach jedną ręką, a drugą zaczepiając jego malutkie paluszki. Gdyby kazali mu go rozpoznać z zamkniętymi oczami, to byłby w stanie to zrobić.
      — Jimiś… — Jęknął, przybierając zrozpaczony wyraz twarzy. Zanim się podniósł, trzymał go za rękę, patrząc na niego z dołu. Nic jednak nie dodał, tylko w ostateczności go puścił i udał się do łazienki, by ogarnąć się tak, aby nie przynieść mu wstydu na mieście, bo w końcu Jimin sprawiał wrażenie przystojnego i bogatego, a Yoongi miał wrażenie jakby zubożał jego wizerunek.
      Zapomniał wziąć ze sobą spodni, dlatego jeszcze zawrócił, ale zanim faktycznie po nie poszedł, stanął w progu, podsłuchując telefoniczną rozmowę Parka. Nie chciał tego robić i zapewne by to zignorował, ale przypadkiem usłyszał fragment, który szczególnie chwycił go za serce.
      — O to, że rzucam to gówno, bo mam dla kogo żyć i chce się poprawić. — Skąd pewność, że chodzi o mnie?
      — Jak się kiedyś zakochasz, to zrozumiesz… — Wyrwane z kontekstu. To jest to, co chcesz usłyszeć, a nie to, o co faktycznie się rozchodzi.
      Prześlizgnął się cicho po spodnie tak, że Jimin go nawet nie zauważył. Prysznic załagodził kaca i jak wyszedł spod niego to czuł się naprawdę dobrze. W łazience użył wszystkich jego kosmetyków, by chociaż w najmniejszej części mu dorównać. Zanim wyszedł jeszcze chwilę spoglądał na swoje odbicie w lustrze, które w ogóle go nie zadowalało, ale przecież nie mógł tam stać w nieskończoność, więc w końcu pokusił się na wyjście.
      — Jimin, skończyłem. — Oznajmił, patrząc w bok, lekko zażenowany, gdyż facet jego życia onieśmieliłby samego Boga, a on przy nim był jak kopciuszek. Kurwa, Yoongi, ksiązki disney’a mogłeś sobie odpuścić.
      — Miętusku, wyglądasz przepięknie. — Suga uniósł delikatnie kąciki ust do góry, nerwowo drapiąc się z tyłu głowy. Tym razem również nie potrafił odpowiedzieć na komplement w jego stronę i za pewne nie za szybko uda się to zmienić. Nie, kiedy tym, który je prawi jest blondyn.
      Garaż Parka bardziej wyglądał jak salon samochodowy. Niczego tu nie brakowało. Do Mina coraz bardziej dochodziło, z kim ma do czynienia i coraz częściej nawiedzały go myśli, czy się nim nie posłużyć, ale przecież nie rzucił mu się pod koła tamtej strasznej nocy, by zaczerpnąć z tego jakieś korzyści. On go szczerze… darzył uczuciem.
      Yoonnie nie zliczy, ile razy z samego ranka został zaskoczony, a dzień się dopiero zaczynał. Nawet nie skomentował tego, co widzi. Nie wiedział, co powiedzieć. Posłusznie usiadł na miejscu pasażera i czekał, aż tamten odpali pojazd.

      Usuń
    2. To był pierwszy raz, kiedy Suga, jadąc z nim samochodem, nie patrzył w przeciwnym kierunku. Tym razem chłonął widok Jimina na najbliższe kilka lat, tak, że szyja odwrócona w jego stronę niemiłosiernie bolała, ale nie myślał, by przestać. Nie zastanawiając się nawet nad konsekwencjami, dał się ponieść chwili i położył rękę na kolanie chłopaka, które głaskał przez całą drogę. Uśmiechał się do niego jak głupi do sera. Pocałował go w końcu w policzek, który następnie pogładził kciukiem.
      — Jiminie, jesteś taki atrakcyjny za kółkiem. — Tym razem z kolana, powędrował ręką trochę wyżej. — Mógłbym tak jechać w nieskończoność. — Był coraz odważniejszy w swoich poczynaniach, na tyle, że zanim się zorientował, dotykał dłonią krocza kierowcy. Im mocniej napierał, tym pojazd przybierał na prędkości. Suga nie mógł się powstrzymać. Niczym zahipnotyzowany, schylił się nad nim, pakując głowę między nogi kochanka. Pozostawił kilka mocnych pocałunków na jego wybrzuszeniu, po czym wyprostował się ze szczeniackim uśmiechem i spojrzał na niego błyszczącymi oczami. Wiedział, że zostawił go podburzonego i jaka kara go za to czeka w domu, ale godził się na wszystko. Zadowolony z siebie, oparł się łokciem o drzwi samochodu i z satysfakcją obserwował widok zza okna.
      W sklepie, chociaż przy śniadaniu odmówił Jiminowi, wziął go na ręce, co nie było dla niego dużym wysiłkiem i wpakował go do wózka, pozwalając, by ten, będąc w nim, sam łapał za produkty i rzucał je obok siebie. Yoongi zajmował się jedynie pchaniem wózka, od czasu do czasu wjeżdżając z nieuwagi w człowieka, ale świetnie się bawili, jeżdżąc między pułkami. Spojrzenia wszystkich były na nich skierowane, co wprowadzało Suge w lekki dyskomfort. Nie był on bowiem przyzwyczajony do obecności ludzi w normalnym środowisku, ale cieszył się, gdyż mógł poczuć się jak normalny obywatel, tylko ogarnęła go obawa przed tym, że za bardzo spodoba mu się taki tryb życia, a gdy wróci do swojej codzienności, będzie mu tego zbyt brakować.
      — JIMINIE! — Krzyknął niespodziewanie, gdy mieli kierować się do kas. — Farba do włosów. Obiecałeś! — Przygryzł wargę, patrząc na niego trochę nieśmiało. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak uroczo wyglądał w tym momencie.

      Usuń
  12. — Yoonnie, jesteś najlepszy.
    — Zamknij się. — Miętus odwrócił głowę, nie chcąc pokazać, że w jakiś sposób to na niego wpłynęło, ale był bliski zarumienienia się. Miał dość siebie, że tyle razy okazał się być przy Jiminie ciperką, więc w tym momencie wolał uciec wzrokiem wszędzie tylko nie w jego stronę, a czuł się już na tyle pewny, że wiedział, iż go tym nie urazi. Przerażało go to w jak krótkim czasie nabrał przy blondynie śmiałości. Nie poznawał samego siebie. Znaczy, na co dzień, w swoim środowisku był czołowym skurwielem, ale przy tym jedynym chłopaku zachowywał się jak rozgotowana kluska.
    Ciężar spał mu z serca, gdy Park zakomunikował, iż nie zapomniał o obietnicy. Już miał łapać z powrotem za wózek i zawrócić do odpowiedniego działu w sklepie po farbę, gdy tamten nieoczekiwanie chwycił go za koszulkę i przyciągnął do siebie. Suga w pierwszym momencie, szarpnął się, chcąc zrobić krok w tył, gdyż był całkowicie zaskoczony postępowaniem młodszego. Jeszcze rozumiał go, kiedy okazywali sobie czułość w miejscach, w których znajdowali się tylko oni, nie licząc tego razu w klubie, ale jak przyszło do publicznego, na dodatek zachłannego pocałunku, całkowicie został zbity z tropu. Yoongi nadal nie mógł w pełni uwierzyć, że Jimin ma względem niego szczere i długotrwałe plany, ale coraz łatwiej się w nim zatracał, szczególnie, że ten bogaty dzieciak nie bał się przy ludziach obdarzyć go namiętnością. To dało mu sporo do myślenia i jakby… pomimo buzujących emocji, uspokoił się trochę. A następnie znowu zaczął denerwować, gdy przypomniał sobie, że tak jak było w umowie, za kilka dni musi odejść. Po co to wszystko?
    Podobał mu się gest maluszka, ale nawiedzające go po raz kolejny wątpliwości, nie pozwoliły mu się uśmiechnąć do niego, kiedy się od siebie oderwali, chociaż Min był pod wrażeniem jego czynu. Będę za nim tęsknić.
    — W końcu jeszcze nie raz będę farbował Ci włoski, prawda Miętusku? — Starszego znów ogarnęła obawa przed tym, co ma nastać. Przecież nie mógł mu teraz zaprzeczyć, nie kiedy jest taki zadowolony. Lecz również nie potrafił go okłamać, dlatego wziął te kilka farb jak zarządził i słowa zastąpił czynem, takim, że położył mu dłoń na policzku, a że jego była przeogromna to dotykała palcami ucha, którego płatek bez zastanowienia nimi pogłaskał.
    W drodze powrotnej, nie był już taki wyluzowany. Nagle zaczął rozmyślać nad tym, czy dobrze zrobił, że w ogóle zgodził się u niego pomieszkać przez ten krótki okres. Nie. Wcześniej. Czy powinien w ogóle do niego tamtej nocy przyjeżdżać? Gdyby nie to, teraz wszystko wyglądałoby inaczej. Fakt, że nie byłby szczęśliwy, ale jego miłość nie musiałaby się do niego przywiązywać i nie odczuwałaby braku po tym jak odejdzie. Ogarnął go wyrzut, że zrobił się chciwy, gdy tak naprawdę nic mu nie przysługuje, bo nie ma prawa żyć. Jest na tym świecie przez przypadek.
    — Wiesz co, hyung? — Wzdrygnął się jakby został przyłapany na robieniu czegoś złego, bo w sumie czuł się, że coś takiego robi. Czuł, że samo oddychanie w tym samochodzie powinno być dla niego zakazane.
    — Wiele rzeczy naraz? — Yoongi powtórzył jakby nie zrozumiał znaczenia słów, chociaż wszystkie, które wypowiedział blondyn, słyszał doskonale. Po prostu nadal nie otrząsnął się ze swoich rozmyślań i był lekko przybity.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Jiminie…Jimin, PARK! — Wyjąkał jak tylko tamten położył mu dłoń na kroczu. Pierwsze błagalnie, zgaszonym głosem, mając wyrzut do siebie, że to nieodpowiednie, by było mu dobrze. Drugie, przejętym tonem, gdy pierwszy przyjemny dreszcz ogarnął jego ciało, że żołądek podskoczył mu do gardła. Trzecie, krzycząc od bolącego, ale nadal zadowalającego uszczypnięcia w miejscu sutka.
      Spiął się cały na fotelu, odchylając głowę do tyłu i mrużąc oczy. Paznokcie wbijał w siedzenie, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Nawet jak kierujący mężczyzna przestał, podniecenie nie ustępowało, na co wskazywało sterczące przyrodzenie Mina, które ledwo się trzymało w spodniach i długo nie chciało zmniejszyć swego rozmiaru. Na tyle pobudził Miętusa, że odezwał się po wszystkim, zanim zdążył pomyśleć.
      — Jiminie, proszę weź mnie… — Przełknął głośno ślinę, czując jak narasta w nim panika. Musiał to jakoś odkręcić. Szybko. — … na ten, na te twoje wyścigi. Chciałbym zobaczyć jak dajesz innym po dupie. — Odetchnął minimalnie. I tak chciał o to zapytać, więc nie wyszło tak źle. Nie okłamał go.
      — I chciałbym pokazać tym wypindrzonym panienkom, gdzie ich miejsce i że nie jest ono przy tobie. — Dodał już zgaszonym tonem, zdając sobie sprawę z tego jak dziecinnie i absurdalnie zabrzmiał. Po raz kolejny udowodniłeś, że nie masz jaj, gratulacje Min Yoongi, szkoda, że nie rozdają oscarów za pizdeczkowanie.
      Nie odezwał się słowem już potem aż do wniesienia zakupów do domu. Jedynie przytakiwał lub kręcił głową, gdy było to nieuniknione, wolał się do tego ograniczyć, gdyż wystarczająco narobił sobie wstydu.
      Kiedy Jimin czytał instrukcję, jaką wyciągnął z pudełka od farby, Yoonnie zaszedł go od tyłu. Chcąc również ją przeczytać, przylgnął całym swoim ciałem do jego pleców, wyciągnął ręce do przodu oraz także łapiąc za kartkę, sprawiając, że maluszek był teraz uwięziony w jego uścisku.
      — Robiłeś to kiedyś? — Starszy w końcu się odezwał. — Zgaduje, że nie. Przyznaj, że nawet na zakupy pojechałeś teraz ze mną pierwszy raz. Zdążyłem zauważyć, że od wszystkiego masz ludzi. Dobrze, że do kochania się ze mną nie potrzebujesz zamiennika. — Suga zaśmiał się bezgłośnie, ale przez to, że ich ciała się stykały, Park mógł poczuć przyśpieszony ruch klatki piersiowej spowodowany śmiechem.
      — Wierzę, że sobie poradzisz, w końcu jesteś Park Jimin. — Pocałował go w tył głowy, puszczając kawałek papieru, dzięki czemu, blondyn został uwolniony.
      — Gdzie jest jakaś miseczka, której ci nie szkoda? — Suga ponownie zaczął się panoszyć, otwierając szafki, w których przypuszczał, że może znaleźć to czego szukał.
      W kuchni wlali do niej zgodnie z instrukcją wszystkie zamieszone preparaty. Nakazał młodszemu założyć ochronne rękawiczki, gdyż szkoda brudzić takich pięknych rączek. Wziął do jednej ręki miseczkę, a drugą splótł z tą chłopaka i pociągnął go w stronę łazienki. Tam Yoongi usiadł na taboreciku, wcześniej jednak wkładając głowę pod kran, by lekko zwilżyć włosy. Przeczesał je energicznie dłonią, chlapiąc w ten sposób ukochanego. Min niekontrolowanie zaśmiał się głośno, pozwalając, by szeroki uśmiech, na tyle mocny, że aż jego górne dziąsło było widoczne, nie zszedł z twarzy nawet jak przestał chichotać.
      — Ah! Zapomniałbym! — Miętowy zdjął koszulkę, pozostając półnagim. — Nie chciałbym, aby twoja bluzka była do wyrzucenia. To jak, gotowy? — Cóż, to Jimin jego powinien o to zapytać, ale Yoonnie widział, że chłopak denerwuje się dużo bardziej od niego.
      Gdy tamten zaczął przeczesywać jego włosy i zabierać się za farbowanie, Mina przeszedł znajomy dreszcz, taki, który potrafi wywołać tylko jedna osoba, ta, która właśnie stała przed nim. A właściwie jej członek. Starszy bezwstydnie nie mógł oderwać wzroku od przyrodzenia Parka, które, gdy siedział, było na wysokości jego oczu. Cały czas oblizywał wargi, czując, że jego własny po raz kolejny dzisiejszego dnia rośnie. Podniósł się na centymetr z taboretu, by zmienić jego położenie, aby mieć bliżej do swojego celu. Nie ostrzegając maluszka, rozpiął rozporek jego spodni.

      Usuń
    2. — Pytałem, czy jesteś gotowy. — Yoongi, spojrzał w górę, by złapać spojrzenie stojącego nad nim chłopaka. Wyraz twarzy Mina nigdy nie był tak rozpromieniony i poważny w jednym momencie, o ile tak się w ogóle da. Przy właścicielu tego apartamentu wszystko było dla niego możliwe.
      Złapał za materiał i pociągnął trochę w dół. Położył rękę na przyrodzeniu kochanka i zaczął intensywnie je masować przez bokserki, coraz to przybierając na sile. Yoongi jednak niedługo bawił się w ten sposób, gdyż nie czekając za wiele, postanowił także je osunąć na dół.
      — Maluszku, mam dość tych materiałów… szczególnie po naszej wycieczce do sklepu, nawet nie wiesz jak bardzo mi wtedy przeszkadzały.
      Suga położył obie dłonie na pośladkach partnera, subtelnie drapiąc je paznokciami. Zanim przystąpił do ssania męskości, pozostawił na niej kilka cmoknięć, które przeistaczały się w coraz bardziej namiętne pocałunki z języczkiem, traktował je jak usta ukochanego. Następnie poruszał językiem wzdłuż jego przyrodzenia. Wracając do główki, nawilżył ją obficie śliną, po czym zassał się na niej, posuwając głowę z każdym ruchem coraz bliżej, wkładając sobie członka głębiej do gardła, nadal nie przestając drapać jego pośladków, z taką zmianą, że przybierał na sile, aż zamiast drapania, jego czynność bardziej przypominała bezlitosne wbijanie paznokci.
      Min poruszał głową z taka intensywnością, że aż zaczęło mu się w niej kręcić, ale chciał doprowadzić seks oralny do końca, więc nie zamierzał przestawać. Pomagał sobie rękoma, które, gdy jego usta były zajęte prąciem, masowały jądra. Tak bardzo mu zależało, aby Jimin osiągnął ekstazę, że jego męskość prawie dotykała mu migdałków. Miętus, nie mając już dłużej powietrza w płucach, przypadkiem przygryzł przyrodzenie chłopaka, czym się wystraszył na śmierć i chciał go od razu uwolnić, ale wtedy poczuł jak obca substancja napełnia jego usta. Yoongi, automatycznie przełknął białą ciecz, zachłytujac się nią. Spuścił głowę, ściskając już ręce na swoich kolanach, by uspokoić oddech i odkaszlnąć.
      Czując pozostałości spermy w ustach, złapał go za dół koszulki i pociągnął w dół, zmuszając go, by przed nim ukleknął. Yoongi obdarował go zadziornym uśmiechem, po czym rzucił się na niego i wiążąc mu się na szyi, namiętnie pocałował, chociaż bardziej był uroczy niż seksowny.
      — Pierwszy raz nikt nie mnie zmusił do zrobienia loda… i pierwszy raz tak bardzo mi się podobało, Jiminie, czy w nagrodę odświeżysz swojego Miętuska? — Zapytał, wskazując na czekającą miseczkę z farbą.

      Usuń
  13. — Oczywiście, mój Miętusku, zaraz naprawimy Twoje włoski.
    Yoongiemu nie tyle chodziło o odświeżenie koloru swoich włosów jak o to, że będzie mógł być bliżej Jimina, że tamten będzie mógł go troszkę podotykać, a on będzie mógł odpłynąć pod wpływem jego paluszków, chodziło zwyczajnie o to, by mogli spędzić trochę czasu przy zwyczajnych codziennych czynnościach, które dla Sugi były nadzwyczajne.
    Kiedy młodszy gładził jego włosy, Minowi niekontrolowanie zaczęły zamykać się oczy. Ten stan był tak błogi, że odleciał na kilka minut i wzdrygnął się dopiero, gdy opadła mu głowa na bok lecz właśnie to przebudziło go ostatecznie. Niestety to spowodowało, że zruszył rękę Jimina, który, z winy starszego, palcami zjechał na czoło miętusa, ubrudzając je miętowo-niebieskim preparatem. Chociaż w pierwszej chwili Yoongi wyglądał na zdegustowanego i z takim wyrazem twarzy spojrzał na maluszka, to kiedy zobaczył strach w oczach tamtego, od razu złagodniał.
    — Noo, szybko, bo farba nie może czekać, słonko. — Poklepał go po pośladku, po czym odezwał się pośpieszająco, udając poważnego.
    Gdy po wszystkim Jimin wybiegł z łazienki, Suga wypuścił powietrze z płuc, które mu zawadzało jak tylko ukochany nazwał go Yoonisiem. Spiął się strasznie, ale to tylko dlatego że nie sądził, iż młodszy wymyśli dla niego nowy pseudonim, który równie wpłynie na niego jak poprzednie. Uśmiechnął się kolejny raz tego dnia szeroko do samego siebie na myśl, że jeszcze kiedyś do niego zawoła w podobny sposób.
    Mina mu jednak zrzedła, jak chłopak wrócił po jakimś czasie do niego z kocykiem. Zrzedła mu z szoku, że Park tak się o niego troszczy. Naprawdę coraz łatwiej było mu uwierzyć, że nie udaje takiego na potrzeby tych kilku dni, że nie zmieni swojego nastawienia, gdy nadejdzie czas jego odejścia, że to nie jest zwyczajna zabawa i zachowuje się tak ze względu na własny kaprys.
    Zrobiło mu się nagle ciepło, ale bardziej niż od koca i objęcia, jakim obdarzył go blondyn, od tego, że miał wrażenie ich jego kochanek zrobił to zgłębi serca. Yoongi czuł, że zaczynają go piec oczy, do których powoli napływały łzy. Chociaż próbował je powstrzymać, to mimo wielkiego wysiłku, kilka łez spłynęło mu po policzkach.
    — Jiminie, myślę, że farba wpadła mi do oka. — Skomentował to, szybko ocierając je zewnętrzną stroną dłoni. Odchrząknął z zakłopotania, głaszcząc rękę ukochanego, która była oplątana wokół jego szyi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy maluszek zakomunikował, iż to czas na spłukanie farby, szczerze mówiąc, Suga nawet nie był ciekawy rezultatu... o ile nie był łysy. W tym wszystkim, kolor włosów liczył się dla niego najmniej, jak już było wcześniej wspomniane.
      — Kochani...-e ... — Min był w totalnym szoku i z takiego powodu, że Park zaczął się przed nim rozbierać i takiego, że z tego wszystkiego nazwał go zbyt śmiało jak na ich niejasną relację.
      — Nie takiego spłukiwania oczekiwałem, ale... podoba mi się. — Przyznał szczerze, już chcąc się podrapać z przyzwyczajenia po głowie, ale odsunął momentalnie palce od niej jak tylko poczuł na opuszkach mokrą i lepką powierzchnię.
      Posłał Jiminowi zawadiacki uśmiech, po czym zaczął ściągać dolną część garderoby, kręcąc przy tym głową z niedowierzania. Ten dzień już należał do jego ulubionych. Drugim i ostatnim, wbrew pozorom, był ten, w którym leżał naćpany na kanapie w jego apartamentowcu.
      Kiedy blondynek czynił powinności, Yoongi nie mając nic w zanadrzu, objął go w pasie, mocniej go do siebie przyciągając. Ciepła woda i jego dotyk znów tuliły go do snu, ale tym razem nie miał zamiaru przymknąć powiek nawet na sekundę. Wpatrywał się w niego z taką intensywnością, że mógłby go prześwietlić na wylot. Nawet nie zauważył, że niepohamowanie zaczął się uśmiechać. Nie pokazał zębów, ale to nie oznaczało, że zachwyt był jakiś mniejszy, wręcz przeciwnie. Miał wrażenie jakby podziwiał ósmy cud świata.
      — Ty mnie, a ja Ciebie. — Suga nie odezwał się, tylko w odpowiedzi od razu złapał za żel i nadal wpatrując się w oczy Jimina jak w obrazek, po omacku błądził po jego ciele, zapewne przez to omijając niektóre miejsca, ale bardziej niż na czystości maluszka, zależało mu, by nie umknął mu najmniejszy ruch twarzy ukochanego.
      Syknął przez zęby, gdy poczuł na swoim przyrodzeniu ulubione małe paluszki. Yoonnie, podparł się ręką o kabinę prysznicową, przypierając Parka do szyby. Naparł na jego ciało, ściskając drugą ręką go za nadgarstek, który także podniósł do góry i przycisnął do mokrej powierzchni. Narastało w nim coraz większe pożądanie. Zdecydowanie pobił swój rekord w byciu podnieconym jednego dnia. Maluszek jednak nie dał mu tej satysfakcji i przerwał zamierzenia miętusa, czułym pocałunkiem.
      — Jimin-ah! — Krzyknął całym gardłem, nie ukrywając niezadowolenia. — Tak się nie robi! — Za karę nalał sobie ponownie żel na ręce, potarł o siebie dłonie i energicznie zaczął miętolić włosy Jimina, a kiedy wytworzyło się wystarczająco dużo piany, to przyklejoną do jego dłoni, wtarł w twarz maluszka. Nie jakoś mocno, aby nie zrobić mu krzywdy oraz żeby nie piekło za bardzo, ale to na pewno nie było przyjemne doznanie i do ust odrobinę substancji na pewno się dostało, gdyż młodszy nie był przygotowany na taki atak ze strony Mina.
      Cieszył się, że to kochankowi trafił się ręcznik, gdyż mógł podziwiać nagi tors Parka, a świadomość, że pod ręcznikiem opasanym w biodrach nic się nie znajduje, tylko go nakręcała. Tak, cała złość z niego spłynęła z chwilą, gdy opłukali się z mydła.

      Usuń
    2. Ciepło z suszarki drażniło mu oczy, ale nie narzekał, tylko przymknął je na ten czas. Po tym jak załatwił Jimina pod prysznicem, głupio mu było zwracać uwagę blondynowi, co nie zmienia faktu, że nadal uważał, iż mu się należało.
      — Yoonnnie...Yoonnie przepraszam....
      W tym momencie Yoongi otworzył oczy, nie rozumiejąc o co się rozchodzi. Czuł, że ma włosy na głowie, więc dla niego nie było problemu. No chyba, że to ciepło mu wypaliło jakieś miejsce na głowie, wtedy rozumiałby jego reakcję.
      — BOŻE ZEPSUŁEM MIĘTUSKA! — Suga podniósł się z taboretu jak poparzony, bo przecież nikt nie reaguje tak bez powodu. Spojrzał w lusterko, uważnie się sobie przyglądając.
      Nie mógł zaprzeczyć, że na widok intensywnego niebieskiego, powiększyły mu się oczy, ale szukał innej skazy, gdyż nie wpadł na to, że właśnie ten kolor mógł być powodem paniki młodszego. Przeczesał ręką włosy, poodwracał głowę na wszystkie strony, również próbując obejrzeć ją z tyłu. Dziury nie ma, więc o co chodzi?
      — Park Jimin... — Starszy chciał się wtrącić w przeprosiny tamtego, dlatego odezwał się stanowczo niskim głosem, który potrafił nieźle wystraszyć, co chyba nie pomogło, bo maluszkowi coraz szybciej spływały łzy po policzkach i coraz bardziej się plątał. Zanim jednak zdążył je otrzeć i do siebie przytulić oraz powiedzieć, że nic się nie stało, uciekł mu z łazienki. Suga przed tym jak za nim pobiegł, spojrzał ponownie na swoje odbicie. Przeczesał palcami grzywkę, stwierdzając, że taka odmiana jest świeża i podoba mu się. Jakby nabrał wyrazu, bo wcześniej był jakiś sprany.

      — PARK JIMIN! — Warknął głośno za nim. — PARK JIMIN JAK SIĘ UBIERZESZ TO ZARAZ STĄD WYJDĘ I JUŻ NIGDY SIĘ NIE ZOBACZYMY!! — Może to nie był najlepszy sposób na uspokojenie ukochanego, a wręcz pogarszał sprawę lecz tamten odwrócił się w końcu w jego stronę i zaczął mówić zamiast uciekać.
      — Miętusku...Zawsze będziesz moim Miętuskiem, nawet jakbym pofarbował Ci włosy na czarno...
      — Jiminie, to są tylko włosy...
      — Mam tylko nadzieje, że się na mnie nie denerwujesz. — Suga pomagał mu wycierać łzy, gdyż młodszy sam za nimi nie nadążał. — Bo jak dla mnie w każdych Ci pięknie, kocham ten kolor, tak samo jak ten poprzedni i każdy następny też będę kochał.
      — Jeśli tobie się podoba, to nic więcej mnie nie interesuje, kotek... Poza tym, są lepsze niż te miętowe, tamte były zbyt blade. Teraz mnie nie zgubisz jak będziemy zatłoczonym miejscu.
      — Bo jesteś moim Miętuskiem... — Yoongi, chociaż Jimin był roztrzęsiony, rozpromienił się. Położył ręce na jego ramionach i sunął po nich w dół, aż w końcu złapał go za dłonie. — Wszystko co na sobie masz, co robisz, mówisz, wszystko jest dla mnie idealne, zawsze.
      — Jiminie, już dobrze, to mi wystarczy, uspokój się, kochanie, proszę. — Cholera, znowu się zapomniałem... nie kochaniuj mu tak, bo się chłopak zniesmaczy.
      — Bo bardzo Cię kocham, Min Yoongi- ... — Dalszej części nie usłyszał, jedynie bełt. W uszach zaczęło mu szumieć, a żołądek podskoczył mu do gardła. Poczuł jak ogarnia go nieprzyjemna duchota, następnie kolana jakby się uginały, aż przed oczami widział jedynie mroczki. Ścisnął mocniej dłonie Jimina, wiedząc, że zaraz wykituje. Niespecjalnie wbił w jego malutkie rączki paznokcie. Chciał się odezwać, ale język także mu zdrętwiał. Czuł się dużo gorzej niż wtedy, kiedy Park go ratował jak był odurzony narkotykami. Dłużej nie był w stanie się utrzymać o własnych siłach i poleciał do przodu, opierając cały swój ciężar na blondynie, tracąc przytomność.

      Usuń
  14. Yoongi po usłyszeniu wyznania Jimina, stracił przytomność na całkiem długo. Był w takim szoku, że chociaż do najdrobniejszych nie należy, to dostarczona dawka emocji całkowicie go zdominowała. Po raz kolejny udowodnił sobie i maluszkowi, że on jest tym słabym w ich relacji.
    — … w tym kolorze, już go zdążyłem pokochać. Jest świetny. — W końcu zaczął powoli słyszeć, co mówi do niego chłopak, czuwający nad łóżkiem. Niektóre słowa jeszcze mu się zlewały i miał jakby zatkane uszy, dlatego chwilę musiał odczekać zanim otworzył oczy. Zamiast tego, zacisnął mocniej powieki, chcąc, by to odrobinę pomogło. Gdy piszczenie w uszach ustało, pokusił się, aby nareszcie spojrzeć na Jimina.
    Na widok blondyna, znów zakręciło mu się w głowie, albowiem przypomniał mu się powód, przez który stracił przytomność. Przytulony do niego maluch, wcale mu nie ułatwiał pobudki, gdyż serce szybciej zaczęło mu bić, że aż miał dostać palpitacji. Przy tym omdlenie to pikuś. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miał gdzie uciec. Nie umknęło mu także jak czerwone są oczy Jimina, przeraził go ten widok nie na żarty. Suga miał wyrzut do siebie, iż doprowadził do takiego stanu jedyną osobę, na której mu zależy. Przełknął ślinę, gdyż w przełyku zawadzała mu gula i w ten sposób chciał się jej pozbyć, ale nie zadziałało. Nie umiał się śmiało patrzeć na ukochanego, więc szybko odwrócił wzrok i błądził nim po suficie, który w tym momencie był wielce interesujący. Tylko, że i to z czasem nie okazało się być dobrym rozwiązaniem, gdyż na gładkiej powierzchni, wyświetlił mu się obraz, wyznającego mu miłość maluszka. Przetarł drżącymi dłońmi oczy, zacierając je tak mocno, że aż zaczęły go piec.
    — TAK SIĘ WYSTRASZYŁEM… — Słysząc pochlipywanie młodszego, od razu wrócił do niego spojrzeniem. Bardzo chciał poprosić, aby nie płakał, ale żadne słowo nie chciało się wydostać z jego gardła.
    Yoongi był okropnie przerażony. Nikt wcześniej nie powiedział mu przynajmniej, że go lubi, a to że kocha to była w ogóle abstrakcja. On sam nigdy nie stawiał się w sytuacji, by powiedzieć coś więcej drugiej osobie niż to, że ją toleruje. Darzył Jimina ogromnym uczuciem, ale nie umiał o tym mówić, nie wiedział jak ma mu odpowiedzieć na wyznanie. Bał się, że nie podoła jego oczekiwaniom, a ten się za nim zawiedzie i w ostateczności stwierdzi, że cofa wypowiedziane słowa. Blondyn miał dla niego tak wielkie znaczenie, że był sparaliżowany i wydawało mu się, że żaden sposób na okazanie mu miłości, nie będzie wystarczająco zadowalający.
    — Jak dobrze, że już się obudziłeś....skarbie- — skarbie. — -przepraszam, wszystko dzisiaj popsułem, ale mój prywatny doktor — doktor? — -Cię obejrzał i powiedział, że nic Ci nie jest, więc nie bój się,- — nie o swoje zdrowie się boję. — ale powiedział, że powinieneś napić się wody.
    Suga wziął do ręki szklankę, którą podał mu roztrzęsiony chłopak. Mógł to dostrzec, gdyż trzęsła się tak, że prawie rozlał jej zawartość. Miętus odłożył wodę z powrotem na stolik nocny, nie upijając ani łyka. To nie tego teraz potrzebował najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Boże nie powinienem tyle gadać, dopiero się obudziłeś…
      — Dokładnie, zamknij się, teraz ja będę mówić. — Swoje ostre słowa, załagodził tym, że złapał skruszonego chłopaka za dłoń i wciągnął na łóżko, układając go obok siebie i przykrywając kołdrą.
      Min miał taki problem ze sobą, że gdy przychodziło mu mówić o uczuciach, z jego ust wydobywały się rzeczy przeciwne do tych, które chciał powiedzieć.
      Zniżył się trochę, by głowę położyć na brzuchu Jimina. Tak było mu wygodnie i przy okazji nie widział jego twarzy, która go rozpraszała. W takim wypadku nic by mu nie powiedział z tego, co chciał. A tak to przynajmniej uda mu się jakąś część, bo wszystkiego na pewno nie da rady ubrać w słowa.
      — Jak tak dalej pójdzie, nigdy nie będę w stanie cię zdominować. — Westchnął głośno, chowając twarz w ubraniu młodszego. — Mówiłem, że wyjdę jak się ubierzesz… a ty nawet mnie przyodziałeś, wiesz, co to znaczy? — Zapytał ściszonym głosem, który był znacznie bardziej niepokojący niż jakby zaczął na niego krzyczeć.
      Yoongi złapał za materiał koszulki blondyna i przesunął go do góry, odsłaniając pępek chłopaka. Starszy położył swoje usta obok niego i zassał się bezlitośnie, zostawiając zasinione miejsce, które z każdą chwilą nabierało intensywniejszego koloru. Zassał się na jego skórze dłużej niż było to potrzebne, że utworzone znamie mogło zacząć niemiłosiernie szczypać. Znajdując jednak w sobie resztki człowieczeństwa, odsunął się w końcu. Podparł się na łokciach i przysunął bliżej twarzy Parka.
      — Jiminie, jednak nie dam rady mówić bez płynów. — Zamiast wody, chodziło mu jednak o coś innego. Nachylił się nad maluszkiem i wbrew temu co tamten oczekiwał, złączył ich usta, wymieniając się śliną. Gdy Suga stwierdził, że wystarczająco nawilżył usta, opadł głową na ramię młodszego.
      — Nazywam się Min Yoongi. Nie istnieję w świetle prawa. Matka urodziła mnie w burdelu i moje przyjście na świat nie zostało nigdy zarejestrowane. Nie znam też ojca. Nigdy nie pytałem. — Straszy zamilkł na chwilę, czując jak wzbierają się w nim mdłości. Położył sobie rękę na sercu jakby chciał uciszyć i uspokoić jego szalone bicie. Nie wierzył, że miał zaraz powiedzieć chłopakowi całą prawdę o sobie.
      — Jest to dom publiczny, który należy do mojej rodzicielki, a z jego usług korzystają ważni ludzie dla naszego kraju i tacy wysoko ustawieni… jak ty. — Ostatnie dwa słowa wyszeptał, czując jak zakuło go w klatce piersiowej. Nienawidził faktu, że Jimin zamawiał u nich notorycznie prostytuki, a jeszcze bardziej nienawidził tego, iż on je do niego przysyłał.
      — Zajmujemy się także handlem narkotykami. Zazwyczaj się nie puszczam, tylko wtedy, gdy w grę wchodzi dostarczenie używek. Wtedy wolę zająć się wszystkim sam, czasem udaje się to załatwić bez seksu, ale nie zawsze dawałem rady go uniknąć. — Yoongi czuł jak coraz bardziej narasta w nim zażenowanie. Chociaż Park nie raz go zapewniał, że bez względu na to kim jest i czym się zajmuje, on go nie zostawi, ale to naturalne, że miał obawy.
      — Do szkoły też nie chodziłem. Uczyłem się wszystkiego sam w burdelu. Więc nie mam żadnego wykształcenia, jestem nikim. — Oczy zaczęły go piec i łzy zaczęły się w nich zbierać. Otarł je szybko zanim zdążyły spaść na policzki.

      Usuń
    2. — Jestem marionetką w rękach tych, którzy mi płacą. Ale nawet oni nie mogą mieć stuprocentowej pewności, że nikt się nie dowie o ich drugim życiu, więc ciągle jestem śledzony w razie jakbym chciał zaszkodzić jakiemuś politykowi. Znam ich wszystkie brudy. — Suga mocniej wtulił się w Jimina. W ten sposób, chcąc się zabezpieczyć jakby tamten chciał go wyrzucić. Myślał, że im bardziej się wklei, tym ciężej będzie mu to zrobić.
      — Przy tobie pierwszy raz dowiedziałem się, co to znaczy żyć, kochać, tak, bo kocham Cię Park Jimin, odkąd bezwładnie leżałem na skórzanym fotelu w twoim samochodzie, co to znaczy czuć się bezpiecznie, co to znaczy być chciwym, co to znaczy chcieć wykorzystać twoje wpływy, by móc zostać tu na zawsze, ale nie po to wpadałem pod koła twojego samochodu, by zaczerpnąć z tego korzyści. Chciałbym móc zostać przy twoim boku na zawsze i nie musieć wracać do tamtego piekła.
      Yoongi cały zaczął drżeć. To wyznanie sprawiło mu więcej trudności niż przypuszczał, a od razu zakładał, że nie będzie łatwo. Ominął milion spraw, które chciał poruszyć, które wydawały mu się istotne, ale ciężko było mu skupić myśli.
      Trzęsąc się, podkulił nogi, zsunął się z maluszka i całą swoją osobę ukrył pod kołdrą, cicho pochlipując.

      Usuń
  15. Jimin milczał. To milczenie sprawiało, że Yoongi czuł się najgorzej na świecie. To go dużo bardziej stresowało niż jakby miał bez zwlekania zostać wyzwanym od najgorszych. Wolałby, żeby rozkazał mu wyjść bez zbędnych komentarzy na jego temat i zastanawiał się, dlaczego jeszcze tego nie zrobił, albo zrobił… tylko Min nie dosłyszał, gdyż cały był schowany pod kołdrą, dodatkowo bicie jego serca wszystko zagłuszało. Nie przeżyłby tego jakby Park rzucił w niego obelgami. Wtedy on rzuciłby się prosto pod koła rozpędzonego samochodu i nie zawahałby się nawet przez sekundę.
    Już ciężko mu było oddychać pod pościelą, ale okazał się być zbyt dużym tchórzem, aby poczekać na odpowiedź chłopaka, patrząc mu w twarz. Czuł, że cały się poci lecz sam nie wiedział, czy było to spowodowane bardziej zdenerwowaniem czy gorącem, który go otulał z każdej strony. Z takim zapachem to w ogóle wylecisz na zbyty pysk, ja pierdole, Min Yoongi, pamiętasz ty w ogóle adres do „domu”? Lepiej zacznij go sobie przypominać.
    Od braku dopływu powietrza zaczynało się mu robić słabo, ale był na tyle głupi, że dodatkowo zakrył dłonią usta, by zniwelować przyśpieszony oddech, który w jego mniemaniu był zdecydowanie za głośny.
    Mimowolnie przygryzł sobie palce u dłoni, gdy Jimin w końcu wykonał jakiś ruch i odwiedził go pod grubym materiałem. Jak młodszy uwolnił ich spod niego, nabrał łapczywie powietrza w płuca, doceniając tlen jak nigdy wcześniej. Kiedy zrobiło się jasno, na tyle, że znów mógł widzieć twarz ukochanego, szybko spuścił głowę, ponieważ zażenowanie z każdą sekundą się nasilało.
    — Słuchaj mnie teraz uważnie. — Słuchaj to nie znaczy patrz, więc nadal zachowywał się jakby był pozbawiony wzroku, ale zmysł słuchu działał na najwyższych obrotach.
    W trakcie, gdy Jimin mówił, Suga skubał palcami czarne jak smoła prześcieradło. Przeszedł go dreszcz na wspomnienie jak pierwszy raz na nim wylądował i nie chciałby, aby to był ostatni raz, kiedy ma szansę się na nim znaleźć.
    Pozwól, że teraz przedstawię Ci moją wersję, tego co powiedziałeś. Yoongi, siedząc po turecku, zaczął nerwowo poruszać stopą, że aż cała prawa noga mu drżała. Brak możliwości ucieczki gdziekolwiek indziej niż wzrokiem, powodował, że chociaż był ubrany to czuł się całkowicie nagi w tym momencie. Nie był w stanie słuchać słów maluszka w spokoju, całe jego ciało było w ruchu. To miętolił prześcieradło, to drapał na zmianę ręce z nogami dopóki czerwone ślady nie zaczęły piec, następnie skubał sobie włosy i przez ten krótki czas wyłysiał bardziej niż przez całe swoje dwudziestoczteroletnie życie, oczywiście nadal nie przestając poruszać energicznie stopą.
    ...jesteś moim sensem życia. ...dla mnie jesteś jak cały wszechświat. Tamten dopiero zaczął mówić, a Min już był w totalnej rozsypce. Nie wiedząc, co więcej może ze sobą zrobić, chwycił odruchowo Jimina za materiał koszulki na torsie i zacisnął mocno na niej swoje ręce, stopniowo znajdując w sobie odwagę, by patrzeć mu prosto twarz już do końca jego wypowiedzi, a nie tylko zdawkowo. Słowa, które wypowiadał jeszcze bardziej go stresowały, ale nie mógł zrezygnować z możliwości zobaczenia jak wygląda buzia maluszka, kiedy mówi o nim takie piękne rzeczy.
    — Jiminie, ale ja chcę. Bardzo lubię się uczyć. Przeczytałem wiele książek, nie mam ich więcej niż ty samochodów, ale nadal bardzo dużo. Fakt, że nie są tyle warte, co twoje pojazdy, ale dla mnie mają równoznaczną wartość. Tylko ich mi brakuje z tamtego miejsca. — Jakby nie patrzeć to chyba pierwszy raz jak powiedział mu o swoich zainteresowaniach. Prawdopodobnie Minowi udało się skleić kilka zrozumiałych zdań, tylko dlatego że Park wspomniał o wykształceniu, a to automatycznie kojarzy się z czytaniem, dlatego poruszony temat od razu powiązał ze swoim drugim największym skarbem zaraz po Jiminie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Co do narkotyków… — Yoongi znów stracił pewność siebie i po raz kolejny powędrował wzrokiem daleko, wracając do punktu wyjścia. Spowolnionym ruchem puścił koszulkę blondyna i z takim samym zrezygnowaniem pokręcił przecząco głową, nie chcąc, aby ciągnął ten temat. O cokolwiek by nie zapytał i tak znał odpowiedź, więc nie było koniecznym, żeby starszy znów się rozwodził nad tym przykrym faktem.
      Na szczęście maluszek przyciągnął go do siebie na nowo i Suga wygodnie ułożony w jego ramionach, mógł cały ciężar swojego ciała oprzeć o klatkę piersiową Jimina. Działało to na niego niezwykle uspokajająco. Opanował swój nieregularny oddech oraz łatwiej było mu siedzieć w bezruchu. Młodszy był dla niego jak największy lek, schron, źródło szczęścia, wszystko.
      Jesteś przy mnie bezpieczny. ...masz moje słowo. Już nic Ci nie grozi. Będę dbał o Ciebie, byś zawsze mógł być u mojego boku i nie pozwolę Ci wrócić do tamtego piekła. Yoongi niekontrolowanie się uśmiechnął przez łzy. A więc to oznacza płacz ze szczęścia? Żadna powieść nie jest w stanie oddać tego uczucia.
      — Jiminie, czy to oznacza, że Hyung może zostać te kilka umówionych dni i jeden dzień dłużej? — Zapytał nieśmiało, drapiąc młodszego paznokciem wzdłuż ręki jakby miało go to przekonać.
      Pocałunek, który zapoczątkował Park był dla niego twierdzącą odpowiedzią i miał nadzieję, że nie mylił się, co do tego. Całowali się niejednokrotnie podczas jego pobytu w posiadłości lecz to pierwszy raz, kiedy towarzyszyły mu w brzuchu tak rozszalałe motyle. Do tej pory były bardziej łaskawe, a teraz jakby wygłodniałe i wprost krwiożercze. A to z jednego, konkretnego powodu.
      — Maluszku, czy to nie nasz pierwszy pocałunek jako para? — Min czuł jak wzbiera się w nim niepohamowana radość i ochota wykrzyczenia całemu światu, że ktoś tak bezwartościowy jak on dostał prezent od samego Boga, bo tak traktował Jimina.
      — Zawsze będę o Ciebie walczył, Min Yoongi. — Szept niesamowicie pobudził Yoongiego, miał wrażenie, że powietrze, które wleciało do jego ucha przeszyło mu mózg na wylot i wydostało się drugim. Już nie wspominając o tym, że całe jego ciało było teraz pokryte nieprzyjemną w dotyku gęsią skórką.
      — Nikomu Cię nie oddam, a Ty pamiętaj, że jestem jedynym Maluszkiem, którego kochasz. — Suga żwawo poruszał przytakująco głową jakby ktoś go zapytał, czy chce żyć. Nie ma co się dziwić, gdyż Jimin dla niego był jedynym źródłem, który go przy życiu przytrzymywał. Nie tylko takim, że niejednokrotnie go uratował przed śmiercią, ale to dzięki niemu odnalazł sens istnienia i z zaciekawieniem oczekiwał następnych dni. Nagle zapragnął stać się nieśmiertelnym, ale tylko przy boku maluszka. Jego maluszka.
      — Mój Maluszek. — Zamruczał swoim niskim głosem na podsumowanie wszystkiego, co zostało przez ich dwójkę powiedziane. Teraz już wiedział, że to wystarczyło bardziej niż jakby miał użyć najbardziej wyszukanych przymiotników. Cały strach, iż wyrazi swoje uczucia niezadowalająco i zawiedzie tym Jimina, zniknął.

      Usuń
    2. Uśmiechał się szeroko na to, do czego dążył JEGO chłopak. Miłość jego życia właśnie leżała na plecach, cała naga, przed nim otworem i to jeszcze wyciągając do niego ręce na zachętę. Min oblizał usta oraz przełknął głośno ślinę, co na pewno nie umknęło uwadze blondynowi, gdyż miętus był ogromnie wzburzony.
      Nie pozwalając, by ukochany długo na niego czekał, zdjął w ekspresowym tempie swoje cichy i odrzucił je na kupkę tych Jimina. Zaraz potem przygniótł go swoim ciałem, nie przestając się do niego szczerzyć.
      — Kochanie, nie mogę pozwolić, żebyś zmarzł. — Po tych słowach wtulił się do niego z całej siły jaką w sobie miał, jednak uważając na to, by nie pokruszyć jego drobniutkich kostek.
      Yoongi całował każdy milimetr jego ciała, nie omijając nawet jednego włosa na jego głowie, pamiętając również o paznokciach i skórkach, które wokół nich widniały. Dosłownie wszystko.
      Zmierzając w dół, zatrzymał się wzrokiem na znaku, który pozostawił mu wcześniej przy pępku. Przygryzł wargę, bijąc się z myślami, czy nie przesadził, gdyż już wtedy miał intensywny kolor, a teraz to bardziej przypominało porządnego siniaka niż malinkę. Pogładził palcem fioletowy ślad, a następnie pozostawił na nim buziaka, który był ledwo wyczuwalny. Szybciej się zagoi.
      Odkładając poczucie winy w końcu na bok, powędrował w dół podbrzusza, czując jak wzbiera się w nim lęk. To jak Jimin wije się pod nim z rozkoszy do tej pory widywał jedynie w snach, a teraz to wszystko stawało się rzeczywistością, co w ogóle nie pomagało mu nad panowaniem nad sobą. Tylko wszystko szło nie w tą stronę co trzeba, bo to niepanowanie zamiast napędzać go do działania, wzbudzało w nim panikę.
      Wiedział jak to jest być ujeżdżanym, ale sam nigdy tego nie robił. Penisa miał nie raz w ustach, tego maluszka także, ale to, co innego, kiedy chodziło o stosunek, gdy oficjalnie zaczęli się umawiać. Yoongi był przerażony, gdyż nie wiedział, czy zauważy, kiedy Jimin będzie gotowy, czy uda mu się znaleźć jego czuły punkt bądź czy będzie w stanie poczuć, czy wszedł za mało lub za dużo. Od tego wszystkiego ścisnęło go w żołądku i zrobiło mu się słabo i niedobrze, po raz setny tego jednego dnia. Miał dość, ale nie chciał tego przerywać. Wiedział jedno, że on, tak samo jak Park, chcą tego seksu bardziej niż czegokolwiek innego w tej chwili. Miał się różnić od tych poprzednich. Teraz mogli sobie otwarcie, między jękami, wykrzyczeć, że się kochają.
      On się nauczy jak to robić, Jimin go nauczy.
      Suga, wracając na ziemię po długiej przerwie, najpierw ucałował wewnętrzną stronę ud ukochanego, łaskocząc go przy okazji nowo pomalowanymi włosami oraz zmieniając po czasie pocałunki w lizanie. W końcu musiał zbliżyć usta do przyrodzenia chłopaka, gdyż nie mógł go dłużej unikać. Samego dogadzania w tej postaci aż tak bardzo się nie bał. Miał w tym duże doświadczenie, poza tym już raz udowodnił sobie i jemu, że potrafi to zrobić i to całkiem dobrze.
      Ucałował jego męskość, pozostawiając na niej mokre ślady lecz nie to miało być jego zadaniem na ten wieczór.

      Usuń
    3. — Ji.. Jim, eh… — Podniósł głowę, spoglądając na niego zza jego podbrzusza. Westchnął, czując jak łamie mu się głos ze zdenerwowania, a oczy czerwienią od poczucia bezradności. Znów przełknął głośno ślinę, rezygnując z tego, co miał w zamiarze powiedzieć.
      Przysunął się z powrotem na górę, by ich twarze były do siebie równoległe. Pocałował namiętnie partnera, zamykając przy tym powieki tak, że aż go zabolały. Następnie złapał go za ramiona i przewrócił na brzuch. W ramach podziękowań, cmoknął go mocno u ucho.
      Przejechał palcem wzdłuż kręgosłupa blondyna, upewniając się, że dotknął każdego kręgu z osobna. Zatrzymał się dopiero przy kości ogonowej. To, że teraz Jimin był odwrócony do niego plecami, dodawało mu znacznej odwagi.
      Min usiadł okrakiem na nogach Parka, zanim jednak pochylił się nad jego pośladkami, rozmasowywał je mocnymi ruchami. Zaśmiał się cicho, gdy rozmiar jego dłoni był porównywalny do jednej połówki.
      — Jiminie, kochanie… — Udało mu się nareszcie coś z siebie wydukać. Postanowił, że rozważnym będzie porozmawiać o tym, zanim w ogóle przejdzie to jakichkolwiek czynności.
      — Kochanie, bo widzisz, ja… — Na chwilę oderwał jedną dłoń na ciała maluszka, by z nerwów zaczesać ręką włosy do tyłu.
      — Maluszku, zrozum, ale ja nigdy tego nie robiłem. Do tej pory tylko to we mnie eh… — Zatrzymał się nie chcąc nazywać tego słowami. — Też nigdy nie byłem na to przygotowywany, ty jedyny potraktowałeś mnie tamtej nocy tak dobrze, jak człowieka, a nie rzecz do wykorzystania, chociaż w takim celu mnie zamówiłeś… a nawet nie mnie. To już i tak nie ważnie. Chodzi mi o to, że nie wyobrażasz sobie jak byłem wtedy wzruszony. — Przerwał ponownie na chwilę, czując jak na to wspomnienie napływają mu do oczu łzy. Odchylił głowę do tyłu, nie pozwalając, aby spłynęły mu na policzki.
      — Jiminie, kochanie. — Powiedział, powtarzając się, ale takie nazywanie go, uspokajało Mina w magiczny sposób.
      — Kochanie, bardzo się boję, że nie umiem tego zrobić. Że się zawiedziesz, a co gorsza, że zrobię Ci krzywdę. Chciałbym, abyś był ze mnie dumny, aby było ci dobrze, więc… Może wolisz poczekać albo zamienić się rolami, na takie jak do tej pory. Czy na pewno chcesz mi zaufać?
      Zapytał, drżącym głosem ze spuszczona głową. Jeśli Jimin mu odmówi to nie będzie zły, trochę zawiedziony, gdyż chciałby nabrać doświadczenia, nauczyć się jak to jest dawać przyjemność, a nie tylko ją odbierać. Zrozumie go w stu procentach. Sam sobie by nie zaufał.

      MYG

      Usuń
  16. Po tym tak Jimin nie odtrącił Sugi, gdy wysłuchał jego całej historii o sobie, nic nie było go w stanie tak samo wystraszyć jak wtedy, gdy czekał na odpowiedź, czy go nie porzuci po poznaniu prawdy, a skoro ją zaakceptował to czuł się w pewnym sensie niezniszczalny.
    Sytuacja, w której się teraz znajdowali była dla niego sporą dawka stresu, ale nie taką, żeby uciekać od ukochanego. Zamiast tego chciał stać się silniejszy i bardziej odpowiedni dla Parka, więc od tego momentu zamierzał mówić mu o wszystkim, co go trapiło. Koniec z kłamstwami i tajemnicami.
    — Czy na pewno chcesz mi zaufać?
    Gdy Jimin przewrócił się z powrotem na plecy, Yoongi westchnął głośno, wiedząc, że przez spojrzenie kochanka zaraz zakręci mu się w głowie, ale nie mógł go unikać. Nie o to w tym wszystkim chodziło.
    — Cichutko Yoonnisiu… — Yoonnisiu. To słowo miało na niego niewiarygodny wpływ, było skuteczniejsze niż tysiąc innych o uspokajającym znaczeniu. Sposób mówienia młodszego także zwiastował coś dobrego, był kojący, dlatego Min lekko się rozluźnił, gdyż miał pewność, że nie zostanie zbesztany za to co powiedział i jak się zachował.
    — Jiminie! — Wprost krzyknął z zaskoczenia. — Ty się boisz i nie wiesz jak zachować? — Nie dowierzał w to co usłyszał. Nie wiedział, czy Jimin nie mówi mu czasem tego, by poczuł się lepiej, ale jeśli faktycznie nie kłamał to było mu wstyd, że nie zauważył, iż dla blondyna to także jest stresujące. — Lubię jak jesteś blisko, to wystarczające dogodzenie. — Obraz zawstydzonego chłopaka był dla niego bardzo cennym wspomnieniem i miał nadzieję, że będzie mógł jeszcze nie raz go takiego zobaczyć.
    Zapewnienia Maluszka dodały mu otuchy. Malutkie paluszki na jego policzkach działały uzdrawiająco. Ta drobna osóbka z każdą chwilą wywierała na nim coraz większe wrażenie i nadal nie dowierzał, że spotkało go takie szczęście. Ogarnął go strach, że to sen, z którego się zaraz obudzi, bo to jest zbyt nieprawdopodobne, aby było rzeczywiste. Samo to, że ten rebeliancki Jimin okazał się być kulką wypełnioną miłością do niego jest niestworzone… a jednak.
    — Spójrz na mnie i słuchaj. — Yoongi zrobił to, o co został poproszony. Już teraz dłużej się nie bał, więc to, co miał zaraz usłyszeć sprawiło, że wyrosły mu skrzydła.
    — Nikomu nie ufam tak, jak Tobie. Chcę, żebyś zrobił ze mną wszystko to czego pragniesz, Min Yoongi. Kocham Cię i pożądam Cię bardziej, niż duszący się pod wodą człowiek pożąda powietrza
    Suga był w skowronkach. Nie zakładał, że Jimin na niego nakrzyczy, wiedział, że nie będzie sporu, ale nie przypuszczał też, że usłyszy takie wyznanie z ust młodszego. Teraz nic nie było go w stanie odciągnąć od ukochanego. Miętus odwzajemnił pocałunek, drapiąc przy tym tamtego po gołych plecach. Nie mógł się skupić na tej czynności tak jakby chciał, gdyż męskość chłopaka ocierała się o tą jego. Jeszcze bardziej napędzał go fakt, iż nie był to zamierzony zabieg.
    — Jiminie, nie umiem znaleźć odpowiednich słów, aby dorównać twoim, ale obiecuję, że nigdy Cię nie zostawię dopóki będziesz mnie chciał, kocham Cię bardzo mocno. — Pogłaskał go po głowie, obdarzając jeszcze raz, ale tym razem krótszym, pocałunkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Weź mnie Yoonnie, proszę...chcę, żebyś mnie przeleciał.
      Prąd przeszedł przez całe ciało Yoongiego, gdy tamten przygryzł jego ucho oraz bezlitośnie zaczął się o niego ocierać. Szept Maluszka dźwięczał mu w głowie jakby w rzeczywistości te słowa były wypowiedziane przez megafon.
      Suga znalazł w sobie głęboko zakopaną odwagę. Był całkowicie gotowy na zdobycie nowych doświadczeń.
      Złapał Jimina za stopę i przystawił ją sobie do ust. Ucałował jej każdy palec, a następnie polizał jej spód, wywołując u młodszego łaskotki. Następnie cmoknął umiejscowioną niewiele wyżej kostkę i nadal trzymając jego nogę uniesioną, pocałunkami zmierzał ku górze.
      Gdy w końcu znalazł się w najbardziej intymnym miejscu, podniósł do góry także drugą nogę partnera, robiąc sobie lepszy dostęp do jego odbytu. Nachylony nad nim, drażnił językiem wejście, pozostawiając na nim mokre ślady. Mlaskanie starszego było słyszalne, mimo cichego pojękiwania Parka, które było ważną wskazówką, czy dobrze robi.
      Niebieskowłosy oblizał swoje palce, tak samo jak zrobił to Jimin, gdy po raz pierwszy się kochali. Próbował sobie przypomnieć wszystkie gesty tamtego, gdyż to był jedyny raz, kiedy miał styczność z przygotowywaniem partnera do stosunku. Ciężko mu było jednak przywołać to wydarzenie ze szczegółami, ze względu na to, iż Yoongi był niewiarygodnie pijany tym zdarzeniem.
      Włożył najpierw jeden palec do środka z delikatnością i precyzją, ponieważ bał się, że to może go skrzywdzić. Poruszał nim na boki, w górę i w dół. Przez to, że był to jego pierwszy raz, był podekscytowany nie tylko tym jak reaguje na to jego miłość, ale także ponieważ wydało mu się interesujące to jak jego palec jest samoistnie ściskany i rozluźniany przez ścianki w odbycie pod wpływem zachowań maluszka, a także ciepło, które otulało część ciała Sugi.
      Bez pytania włożył drugiego palca, nie mogąc oderwać wzroku od tego jak wejście się rozszerza, ta mała rzecz niesamowicie go pobudziła i nie mógł się doczekać, aż otwór zrobi się kompatybilny do jego penisa. Wcześniej jednak chciał mieć pewność, że Jimin jest gotowy na spotkanie z jego męskością. Komfort Parka był dla niego rzeczą nadrzędną.
      Przeniósł wzrok na twarz ukochanego, gdy próbował zmieścić długie palce w całości, jednocześnie pakując do środka trzeci. Mógł dostrzec w oczach tamtego ból, ale jego ciało wyraźnie domagało się więcej.
      — Maluszku? — Odezwał się Min, chcąc jakiegoś zapewnienia, czy wszystko odbywa się tak jak chce tego jego partner.
      — Kochanie, proszę, mów mi, jeśli coś jest nie tak… — Zażądał, coraz szybciej poruszając swoimi potężnymi palcami, aż krzyki Jimina zaczęły się nasilać.
      Czując, że to jest TEN moment, wyciągnął mokre palce i otarł śluz w brzuch młodszego, by potem pocałunkami go z niego wyczyścić. Sam się zdziwił, że był w stanie odgadnąć stan gotowości partnera, ale to dodało mu sporej pewności siebie.
      Nie chcąc dłużej uciekać od blondyna, złapał go za ręce, przysuwając bliżej pod siebie. Zamierzał przezwyciężyć zawstydzenie i przez cały stosunek nie spuszczać z niego wzroku. Usadził go sobie tak, by młodszy oplótł się nogami wokół jego bioder.

      Usuń
    2. Zaczął wchodzić w niego powoli i ostrożnie, pomagając sobie trafić ręką, gdyż nie miał jeszcze wyćwiczonego trafiania do celu bez wspomagania.
      — Jiminie… — Jęknął, kiedy szczelnie wypełnił wnętrze kochanka swoim nabrzmiałym przyrodzeniem. Wplótł palce w jego włosy, ugniatając je w rytm uderzeń.
      — Kochanie… powiedz, jeśli mam przestać. — Z trudem przychodziło mu dobieranie słów.
      Park robił się w środku coraz większy i większy. Yoongi tkwił w nim po sam korzeń zanim zdążył się w ogóle zorientować.
      — Maluszku, patrz na mnie! — Zażądał stanowczo, gdy tamten odchylił głowę do tyłu, wijąc się oraz krzycząc od uderzającej go fali ekstazy.
      Min, chcąc widzieć obłęd w oczach młodszego, złapał go między posuwaniem za podbródek i nakierował jego spojrzenie na siebie. By utrzymać go w takiej pozycji, dodatkowo złączył ich wargi i nie przestawał penetrować wnętrza jego ust językiem. Teraz każdy otwór Jimina był doszczętnie sponiewierany przez Miętusa.
      Yoonnie, nie umiejąc kontrolować pożądania, które kłębiło się w nim od pierwszego razu, gdy się spotkali, przyspieszył i gorączkowo wsuwał się i wysuwał, falując przy tym zmysłowo ciałem.
      Gdy rozłączył ich usta, aby nabrać powietrza, mocno chwycił go za włosy z tyłu głowy, by przytrzymać ją w miejscu.
      — Powiedziałem, patrz na mnie Jiminie… Maluszku… Jimisiu…tak bardzo Cię kocham, tak strasznie mi dobrze…
      Suga był coraz bliższy orgazmu. Czując jak jego penis pulsuje, wpadł w panikę, nie wiedząc, czy nie powinien jak najszybciej z niego wyjść.
      — Maluszku… do-, dochodzę. — Starszy był cały spocony. Spływający pot z czoła wpadał mu do oczu, lekko je drażniąc, więc musiał nimi kilkakrotnie zamrugać.
      Yoongi ścisnął mocniej włosy młodszego, gdy jego członek zaczął się kurczyć i ponownie nabrzmiewać, wyrzucając w jego wnętrze spermę. Poczuł, że robi się lżejszy. Nigdy nie doświadczył podobnego uczucia spełnienia. Nawet nie wiedział do czego można przyrównać ten stan.

      Usuń
    3. Gdy było po wszystkim, pocałował delikatnie wejście Jimina jakby chciał, by przestało boleć, iż domyślił się, że odczuwał dyskomfort po tym jak z niego wyszedł. W końcu nie na co dzień ma się obce ciało w dupie.
      Tak jak wcześniej sobie obiecał, zlizał już zaschniętą pozostałość z jego brzucha i ciężko oddychając, nachylił się nad twarzą, która była nieskazitelnie piękna w tym momencie. Myślał, że blondyn już wcześniej pobił wszelkie rekordy w byciu idealnym, ale to co teraz ujrzał pozostawiło go w dosadnym oniemieniu. Od teraz miał swoją ulubioną odsłonę jego oblicza.
      — I jak kochanie? — Zapytał, wpatrując się w niego z szerokim uśmiechem. Mimo że był wypompowany to entuzjazm z niego nie ulatywał.
      Opadł na plecy, nie mogąc uspokoić oddechu lecz to nie powstrzymało go złapania ukochanego w pasie i ułożenia go na brzuchu na swoim torsie. Nawet teraz chciał, by patrzyli na siebie. Yoongi nie kryjąc radości, obdarzył go krótkim pocałunkiem, by móc jak najszybciej powiedzieć, co czuje w tej chwili.
      — Naprawdę Cię kocham, Park Jimin. — Odparł po raz kolejny, głaszcząc go po plecach. — I mógłbym to powtarzać w nieskończoność.
      Nie był pewien, czy zaskoczył Maluszka tak samo jak siebie tym, że sobie poradził, ale Min urósł tak, że czuł, iż przeniesienie góry to dla niego pestka.
      Nawet po wszystkim nie umiał pozbyć się z głowy obrazu bezbronnego Jimina, wijącego się pod jego ciałem. Spodobało mu się to całe dominowanie. Maluszek w końcu zachowywał się jak na maluszka przystało. To pierwszy raz, kiedy poczuł, że on ma nad nim władzę i może wszystko. Chciałby móc częściej doznawać tego uczucia. Nie tylko w łóżku. Chciałby kiedyś dojść do momentu, w którym on będzie mógł zapewnić bezpieczeństwo Jiminowi, a nie na odwrót, jak teraz. Za bardzo polubił czuć tą jego kruchość w porównaniu ze swoim ciałem. Nie było śladu po tym bezdusznym Park Jiminie, którego poznał na początku. Jego również lubił i miał nadzieję, że się jeszcze kiedyś przed nim objawi, tylko ta jego nieprzyjemność i wyrachowanie będzie skierowane w stronę kogoś innego.
      — AH! JIMISIU! — Zawołał przejęty. — Mówiłeś, że masz urodziny w październiku, ale nie mówiłeś, kiedy dokładnie? — Teraz, gdy został pozwolenie na zostanie te kilka umówionych dni i jeden dłużej, mógł się dopytać o szczegóły, ponieważ był pewien, że uda im się je spędzić razem i smutek z nimi związany zniknie. Bo w końcu była już prawie połowa tego miesiąca.

      [musimy się cofnąć w czasie, bo nie odpuszczę tych urodzin Jimina!!!!]

      Usuń
  17. Kiedy Yoongi zapytał o dokładną datę urodzin Jimina, nie wiedział, czy go tym nie rozzłościł, ponieważ zanim chłopak mu odpowiedział, wybuchnął płaczem. Wystraszony Miętus zaczął gładzić tamtego po plecach, chcąc oznajmić, że w takim razie nie musi mówić, ale na szczęście płacz nie był spowodowany smutkiem.
    Suga odetchnął z ulgą, uśmiechając się szeroko, że aż odkrył górne dziąsło. Objął ukochanego, mocniej przyciskając go do swojej klatki piersiowej.
    — 13 października? Yhym…. — Zastanowił się na chwilę. — Zrozumiałem. — dodał po chwili, mając już plan w zanadrzu.
    — Ja się urodziłem 9 marca… i jestem o 2 lata starszy od ciebie, kochanie. — Szepnął mu nieśmiało do ucha, ponieważ nie był o to zapytany i czuł się zakłopotany, samemu wylatując z tą informacją.
    Zerwał się leniwie do siadu, zmuszony przez młodszego. Gdyby nie on, nic by go nie podniosło z łóżka. Trzymając ręce na jego policzkach, nie spuszczał z niego wzroku, nie mogąc się przestać napawać tym pięknym widokiem. Na myśl, że dopiero co przeżyli zbliżenie, czuł ścisk w żołądku, a pieczenie na plecach, spowodowane zadrapaniami przez Parka, ogromnie go podniecało. Czy to możliwe znów czuć pożądanie zaraz po seksie?
    — Jiminie! Jimisiu! Misiu mój! — Mówił do niego kojąco, gdy poczuł na swoich palcach krople łez, spływających z oczu chłopaka.
    — Noc jest jeszcze młoda, mój Miętusku. — Widząc zadziorny uśmiech partnera, spiął się. Ale co? Kolejna runda? On także ma ochotę na więcej?
    — Porywam Cię w jedno miejsce.
    — Ach… — Westchnął pod nosem, zawstydzony przed samym sobą, że w ogóle mógł pomyśleć o takiej ewentualności.
    Suga uśmiechnął się blado, gdy tamten zniknął w innym pomieszczeniu. Chciał się nacieszyć bliskością Maluszka tak długo jak się dało, ale najwyraźniej tamten miał inne plany. Miał wyrzut do siebie, że w ogóle ma śmiałość narzekać. Czuł, że nie ma kwalifikacji do najmniejszego wybrzydzania, że powinien się cieszyć, że Jimin pozwala mu oddychać w swojej obecności. Lecz nie mógł nic poradzić na to, że towarzyszyło mu lekkie uczucie zawiedzenia. Kochał go i brzydził się sobą za te negatywne emocje. Nie zasługujesz, żeby tu być Min Yoongi, ogarnij dupsko.
    — Chodź kochanie.
    Starszy podniósł wzrok i skierował go w stronę chłopaka. Widok ubranego na czarno Jimina, ze skórzaną kurtką w ręce i idealnie ułożonych włosach, a także intensywny zapach jego drogich perfum, sprawił, że zakręciło mu się w głowie. Nie wiedział, co powiedzieć. Blondyn był dla niego tak atrakcyjny, że niewystrojony pozostawiał go w oniemieniu, a co dopiero, gdy tak się przygotował.
    — Nie podchodź! — Wrzasnął z całego gardła. — Albo będziesz musiał znowu się ubierać. — Dodał już dużo spokojniej, lustrując ukochanego wygłodniałym spojrzeniem.
    Kiedy Park wyciągnął kluczyki od samochodu, którymi wymachiwał Miętowemu przed nosem, wszystko zrozumiał. Czy on… niemożliwe… czy on chce spełnić moją prośbę? Ja pierdole… Min Yoongi…. Nie zasługujesz na niego. On się tak dla ciebie stara, a ty… a ty co? A ty śmiałeś narzekać? Powinieneś się jednak nigdy nie urodzić. Jesteś gorszy od dziwki.

    Wrócił.

    Oczy Yoongiego się zaświeciły. Wrócił ten Jimin, którego pierwotnie spotkał. Za którym w głębi serca tęsknił, ale nie chciał się do tego przyznać. Bo kto tęskniłby za złą odsłoną swojego partnera, kiedy teraz jest aniołem żyjącym na ziemi? Ekscytacja wypełniała go od stóp do głów. Nie bał się go, gdyż Park pokazał mu, że mimo złowieszczej aury, nie ma zamiaru być chłodnym dla niego. A to bardzo mu odpowiadało. Jimin gardzący innymi, w tym samym czasie trzymający Yoongiego za rękę, był ulubionym konceptem starszego. Teraz nie mógł się doczekać aż wyskoczy z łózka i przygotuje się do podróży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo przebierał w ciuchach młodszego. Mimo że Park był znacznie lepiej zbudowany od niego to nadal był drobniejszy i wybranie pasujących spodni było niemałym wyzwaniem. W końcu jednak udało mu się wybrać jakieś skórzane czarne. Opinały mu uda i czuł to przy każdym ruchu. Był nieco skrępowany tym jak są uwydatnione, ale lepsze to niż jakby miał udać się na wycieczkę bez nich. Dobrał do nich koszulkę w tym samym kolorze z chaotycznym nadrukiem, a o kurtkę poprosił ukochanego, by sam mu podał.
      — Jimin. — Odezwał się, gdy już siedzieli w samochodzie.
      — To ten, prawda? Nigdy nie zapomnę tego uczucia, gdy po raz pierwszy w nim siedziałem. Te fotele są takie… hm. Nawet w tamtym obezwładnionym stanie było mi wygodnie.
      Oparł się plecami o drzwi auta, by mieć doskonały widok na kierowcę.
      — Jesteś taki idealny, niczego Ci nie brakuje, w wyglądzie, osobowości… pieniędzy. — To ostatnie wymamrotał szeptem, nie chcąc brzmieć jakby na tym zależało mu najbardziej. I bez nich kochałby go bezgranicznie.
      Yoongi położył dłoń blondynowi na kolanie, gładząc je kojąco.
      — Nie zasługuję na Ciebie, ale skoro już tu jestem to chciałbym być przydatny. — Uśmiechnął się smutno, mając świadomość tego, że jest bezużyteczny i tylko zawadza.
      — Mam nadzieję, że kiedyś mi się uda, że będę mógł oddać Ci to, co dla nie robisz… — Zamilkł, gdy poczuł, że łamie mu się głos.
      — Będę musiał wyjść z samochodu na czas wyścigu? — Zapytał szybko, zmieniając temat. Nie chciał, aby jego nagłe rozmyślania popsuły im wypad.
      — Chciałbym móc widzieć Cię z bliska podczas niego. — Przyznał, zbliżając twarz do jego głowy, po czym przygryzł płatek jego ucha.
      Wzrok od Jimina oderwał dopiero, gdy dojechali na miejsce. Domyślił się, że to tutaj, gdyż dookoła było wiele równie drogich, sportowych wozów, skąpo ubranych dziewczyn, ciekawskich gapiów, którym pieniądze wysypywały się z kieszeni oraz głośna muzyka.
      Był to świat, który widział pierwszy raz na oczy. Czuł się w nim niekomfortowo, a podekscytowanie było zmieszane z niepokojem.
      — Jiminie, może mnie uznasz za histeryka, ale… czemu mam wrażenie, że każdy na nas jakoś dziwnie patrzy?
      Nie wiedział, czy się myli, jest przewrażliwiony i odbiło mu od atencji, którą dawał mu Park.
      Od tej miłości chyba urosło mi ego. Przesadzam.
      Yoongi jeszcze wtedy nie zdawał sobie sprawy z tego, że nie zwariował i faktycznie byli na celowniku wszystkich zebranych.

      Usuń
  18. Pamiętaj, że dla Ciebie zawsze jestem Twoim Jiminnim i nic tego nie zmieni, ale jednak mój zepsuty charakter nie pozwala mi być dobrym dla innych. Właściwie to Yoongiemu o nic więcej nie chodziło. Podobał mu się zły Jimin pod takim warunkiem, że tej złości nie będzie przelewał na niego. Skoro obiecywał, że tak się nie stanie to starszemu to odpowiadało i nie miał zastrzeżeń. Poza tym Park ciągle podkreślał, że należy do najgorszych typów, ale nie zapominajmy, iż Min również znajdował się w tej samej kategorii ludzi co on… tylko z nieco bardziej ubogiego i patologicznego środowiska. Niejednokrotnie załatwiając biznesy w swojej okolicy, musiał sprzedać komuś kose pod żebra i nie jest w stanie powiedzieć, czy ktoś nie wykrwawił się przez niego z tego powodu na śmierć. Więc jak ktoś taki on mógłby oceniać Jimina? Dla niego nadal był idealny.
    Bardziej zmartwiła go część wypowiedzi, w której młodszy kazał obiecać, że cokolwiek nie zrobi tego wieczoru to Suga się go nie będzie bał. Nie wiedział, co ma na myśli. Miał jedynie nadzieję, że nie zrobi niczego, co miałoby negatywny wpływ na ich związek. Nic innego nie wzbudzało w nim strachu.
    — Jiminie, może mnie uznasz za histeryka, ale… czemu mam wrażenie, że każdy na nas jakoś dziwnie patrzy?
    — Patrzą, bo nigdy nie przyjechałem z kimś, a moje nazwisko tutaj zna każdy. — Nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy wychwycił, że jest pierwszą osobą, którą zabrał ze sobą na takie wydarzenie.
    — A więc jestem…wyjątkowy. — Zawahał się przed tym określeniem, ale skoro zaczął to chciał zaryzykować tym stwierdzeniem i skończyć, nie wymyślając na poczekaniu czegoś innego. Gdy wypowiedział te słowa, poczuł jak przez jego ciało przepływa prąd. Jimin mógł tego nie wiedzieć, ale to był pierwszy raz w życiu, kiedy Min powiedział na swój temat coś dobrego. Czuł się przynajmniej z tym dziwnie. To jak jego partner na niego działał i podwyższał jego wartość było wprost magiczne.
    Uważał to za słodkie, kiedy blondyn otworzył drzwi od samochodu po jego stronie oraz pomógł mu wyjść, a także za bardzo niepasujące do tego otoczenia, lecz kto by się teraz tym przejmował? Był szczęśliwy i tylko to się liczyło. Cieszył się, że na oczach wszystkich nie trzymał go na dystans, że dostał nawet więcej bliskości niż oczekiwał. Czując rękę Parka na swojej talii i widząc z jaką pewnością się porusza w takiej pozycji, odchylił niezauważalnie głowę do tyłu, by na chwilę zerknąć na tyłek chłopaka, który poruszał się z taką świetnością jak to sobie wyobrażał.
    — Co to kurwa za teatrzyk, Park? — Yoongi zmierzył dokładnie wzrokiem mężczyznę, od którego biła złowroga aura. Z resztą nikt tutaj nie pałał do nikogo sympatią. No z wyjątkiem pary, jaką byli Jimin i Miętus.
    — Dlaczego moje miejsce startowe jest zajęte? — Min od razu wyczuł, że nie załatwią sprawy pokojowo, a jego ukochany nie odpuści i pewnie dojdzie do sytuacji, o którą młodszy tak się bał, że Suga się wystraszy.
    W trakcie wulgarnej wymiany zdań dwóch mężczyzn, niebieskowłosy rozejrzał się ciekawy dookoła. Zauważył, że są ludzie, którzy bardziej niż kłótni, przyglądają się jemu. Niektórych nie znał, a niektórych na nieszczęście znał aż za dobrze. Poczuł jak go zemdliło na widok znajomych twarzy, którym obciągał. Stojąc u boku Jimina, po raz kolejny wydawało mu się, że jednak nie zasługuje na to miejsce i wezbrało się w nim obrzydzenie do samego siebie. Zauważył też tych, którym niejednokrotnie dostarczał narkotyki, ale Ci nie wzbudzali w nim takich skrajnych emocji. Domyślał się w takim razie, że gdzieś wśród gapiów znajdują się i tacy, którym on groził nożem przy szyi albo to jemu tak grożono. Nie powiem mu, bo ich wszystkich pozabija… a na końcu mnie. Nie… Jimin by mnie nie zostawił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatracił się w tym świecie, lustrując dokładnie każdą twarz z osobna. Napięcie w nim narastało, ale nie było już spowodowane nadchodzącym wyścigiem. Wydawało mu się, że widzi sylwetkę, która kieruje się w ich stronę, a z ruchu jej ust wyczytał nieme Suga. Stał jak wryty, nie mogąc sobie przypomnieć skąd zna akurat tę osobę. Jego uwagę jednak zwrócił na siebie w końcu Jimin, gdy usłyszał jak ktoś z jękiem upada na ziemię. Gościu wyleciał z pięściami do chłopaka, ale ten w jednej sekundzie wyciągnął pistolet i przyłożył do skroni tamtego. Suga nawet nie drgnął tylko obserwował ze spokojem zajście. Wiedział, że bez względu na to jak wściekły jest jego partner, nie pociągnie za spust, a przynajmniej nie tak, aby sprowadzić na nich kłopoty. Bardziej niż tym, przejmował się, że jest tu tak wiele osób, z którymi nie chciałby odnawiać kontaktów, dlatego niecierpliwił się, kiedy będzie mógł ponownie usiąść w samochodzie.
      — Wypierdolić to porsche z pierwszej linii! — Min odetchnął z ulgą i tylko czekał aż Jimin wpakuje go do pojazdu.
      — Co Park? Twoja gejowska dupa w końcu zmiękła i zakochałeś się w którejś ze swoich dziwek? Jak uroczo, jeździć też zacząłeś jak cipa? — Yoongi po uwadze jednego z kierowców, spuścił głowę, wpatrując się pusto w swoje buty. A więc wszyscy wiedzą, że Jimin ciągle się kochał z dziwkami… no i nie da się ukryć, że jestem jedną z nich.
      — Kochanie, zapnij pas, proszę. — Markotny, zrobił tak jak poprosił go chłopak. Kochanie na początku jednak nieco podniosło go na duchu i postanowił w tej chwili skupić się jedynie na tym jak seksownie wygląda jego mężczyzna za kółkiem podczas wyścigu.
      Nie dało się ukryć, że Park przeżywa właśnie jeden z najszczęśliwszych momentów w swoim życiu. Yoongi był pod wrażeniem tego, jaką uciechę daje mu ekstremalne prowadzenie sportowego samochodu. Młodszy był w swoim żywiole, wchodził w zakręty niczym zahipnotyzowany, że Min wątpił, iż jakby zrobił teraz cokolwiek zbereźnego to tamten by w ogóle zareagował. Uważał to za urokliwe i chciałby na zawsze zapamiętać tą szczerą satysfakcję na twarzy ukochanego, mimo że był trochę zazdrosny i zastanawiał się, czy chociaż w małej części on także wywołuje u niego taką dawkę emocji.
      — To koniec? — Zapytał zawiedziony, gdy blondyn zwolnił prędkość. Tak bardzo podobał mu się obraz Jimina, wykonującego jakąś czynność z pasją, że mógłby patrzeć na niego całą noc i nic więcej.
      — Wygrałeś… ech, bez wątpienia, w końcu nazywasz się Park Jimin. — Odpiął pas i nachylił się nad nim, by dać mu krótkiego całusa w policzek. Miał oczywiście ochotę na więcej, ale denerwowały go wścibskie spojrzenia gapiów, którzy, jak wygrał, wydawali się być jeszcze bardziej wrogo do nich nastawieni.
      Miał wątpliwości, czy powinien wysiąść z samochodu, ale widząc, że zgraja dziewczyn zaczęła okrążać ich pojazd, szybko się z niego wygrzebał i dorównał kroku chłopakowi.
      — Trzymaj, skarbie, to Twoje. — … w którejś ze swoich dziwek. Spojrzał smutno na plik banknotów, ale mimo wszystko je wziął, ponieważ wiedział, że Jimin ma dobre intencje, ale do tej pory branie pieniędzy wiązało się u niego z konkretnymi usługami, dlatego mimowolnie o tym pomyślał. Lecz miał już plan na co je wyda, więc skoro powędrowały do jego rąk, Park mógł zapomnieć, że Yoongi mu je zwróci.

      Usuń
    2. Przez to, że starszy pogrążył się znowu w swoich myślach i chował pieniądze w kieszeni kurtki, nie słuchał rozmowy swojego chłopaka z przegranym. Podniósł pośpiesznie wzrok dopiero, gdy usłyszał strzał z pistoletu. Wzdrygnął się i przeszedł go dreszcz, ale nie z takiego powodu, z jakiego mógł pomyśleć Park. Miętus wystraszył się, że strzał nie był skierowany przez Jimina, a w niego.
      — A to za to, że nazwałeś mojego faceta dziwką. Nigdy więcej tego nie rób, bo wtedy trafię celniej i będziesz miał coś więcej niż zadrapanie.
      Mojego faceta.
      — Jiminie… — Szepnął, wzruszony. Oczy zaczęły go piec i z trudem powstrzymywał się, aby łzy nie spłynęły po jego policzkach. W tym miejscu wolał nie okazywać słabości i nie przynieść wstydu swojemu chłopakowi, który był bardzo męski. Wyrosły mu skrzydła, gdy jednak stanął w jego obronie i to jeszcze tak dobitnie. Nie żałował, że powiedział mu o sobie prawdę i postanowił znaleźć w nim schronienie. Nikt nie znalazłby kogoś bardziej kompetentnego od Jimina, który tego dnia rozczulał go na każdym kroku
      Roznegliżowane kobiety zaczęły napierać nad młodszego, bezwstydnie na oczach Mina. Na szczęście widział, że nie tylko jemu przeszkadza ten fakt. Z chęcią niejednej by przywalił, ale był o wiele przyjemniejszy i skuteczniejszy sposób, żeby to załatwić. Już miał się do niego przymierzać, gdy jak się okazało, jego partner pomyślał dokładnie o tym samym i wyprzedził go w tej czynności.
      Podczas tego czułego pocałunku, unosiły mu się do góry kąciki ust od narastającej satysfakcji. To, że nie kryli się z namiętnością na oczach wszystkich, bardzo go podburzało. Położył rękę na karku chłopaka i mocniej przycisnął ich wargi do siebie. Był tak przeszczęśliwy, że nawet jak skończyli, Yoongi na szybko obdarzył ukochanego jeszcze krótkim buziakiem. Tak dla pewności, czy, aby na pewno każdy widział, że należą do siebie nawzajem.
      — Jestem z Ciebie dumny, byłeś taki wspaniały, ale to chyba wiesz i nie muszę tego mówić.
      Przypomniał sobie o tych wszystkich ludziach stamtąd, z którymi miał wcześniej do czynienia. Po tym jak Jimin wycelował w ramię tamtego człowieka, cieszył się, że nie wspomniał mu na miejscu, że zna niektórych, a tym bardziej, co z nimi robił. Teraz jednak byli daleko i stwierdził, że to nie jest coś co powinien w pełni przed nim zataić. W końcu obiecał sobie, że to koniec z tajemnicami.
      — Ale jest coś innego… — Zaczął niepewnie. Nie zamierzał wdawać się w szczegóły, ale wiedział, że jak przedstawi sprawę ogólnie to Park sam wyciągnie odpowiednie wnioski. — Znałem kilku. Z niektórymi widziałem się nawet więcej niż raz… Jedna osoba szła w naszą stronę, ale wtedy wyciągnąłeś pistolet i się cofnęła… Teraz, kiedy mnie z Tobą widzieli… Co jeśli będziesz miał przez to więcej wrogów, przepraszam… — Westchnął, patrząc w przeciwną stronę. Miał nadzieję, że uda mu się odciąć całkowicie od tamtego grona, więc dzisiejsza sytuacja lekko go przybiła.
      Bez pytania otworzył szybę i wyciągnął z kieszeni telefon, który i tak był wyłączony, ponieważ nie chciał z nikim kontaktu, ale postanowił pozbyć się go ostatecznie. Wyrzucił go na ruchliwą drogę i zamknął szybę dopiero, gdy miał pewność, że sprzęt został zmiażdżony pod kołami jadącego za nimi wozu.

      Usuń
    3. — Chodź. — Kiwnął głową i posłusznie wyszedł z samochodu, stając obok partnera. Min otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, widząc panoramę miasta.
      — Wow, Jiminie, jesteś typem romantyka? — Zapytał nieco żartobliwie, ale był pod pełnym wrażeniem. — Twoi wyścigowi przyjaciele mi nie uwierzą… mogłem nie wyrzucać telefonu, bo bym zrobił zdjęcie jako dowód. — Droczył się z nim, ale to tylko dlatego, by nie rozpłynąć się już na samym początku, bo nie byłoby czego zbierać.
      — Widzisz te wszystkie gwiazdy? Jeśli będziesz chciał, to każdą z nich nazwę Twoim imieniem. Spełnię każde Twoje marzenie, zmienię się dla Ciebie na lepsze. Będę dbał o Ciebie i Cię chronił. Kocham Cię, Yoongi.
      — Jimin-ah, chciałbym Cię prosić o dwie rzeczy. — Zaczął poważnie, ale nie odepchnął go nawet o milimetr, a nawet sam z siebie usadowił się jeszcze bliżej niego, mimo że tamten wcześniej go do siebie przyciągnął.
      — Nie potrzebuję od Ciebie żadnych gwiazd czy majątków, potrzebuję Ciebie, z gwiazdami czy bez nich, to nie ma znaczenia, dlatego nie mów tak, bo czuję się wtedy jakbym był z Tobą z jednego powodu, a tym powodem ma być czysta miłość, bez żadnych korzyści, rozumiesz? — Spojrzał głęboko w jego oczy jakby szukał w nich odpowiedzi.
      — Nie podkreślaj ciągle jaki jesteś zły. Jesteś wspaniały. Skoro dla mnie chcesz się zmienić to nie ma takiej potrzeby, ponieważ ja już widzę w Tobie anioła zesłanego dla mnie na ziemię, a przecież anioły nie mogą być lepsze od tego jakie już są. Widzisz, jesteś idealny. Takiego Cię pokochałem. Nie obchodzi mnie, jaki jesteś dla innych. Sam wiesz, że ja również nie jestem dobry. Nie mam prawa wymagać od Ciebie zmiany. — Położył mu dłoń na policzku i przekręcił lekko głowę na bok, wpatrując się w niego jak w obrazek.
      — Po prostu mnie kochaj. — Schylił się, by oprzeć policzek o tors chłopaka. Ucho miał ułożone na jego sercu, więc dokładnie mógł podsłuchać jego bicie. Uśmiechnął się szeroko, gdyż właśnie je chciał usłyszeć. Wyprostował się, po czym wziął w ręce dłoń Parka i położył ją na swojej klatce piersiowej, dzięki czemu tamten również mógł poczuć jak szalenie wali serce Yoongiego. — Tak samo jak ja kocham Ciebie. — Skończył przemowę, przykładając na koniec tą samą dłoń do swoich ust, na której pozostawił pocałunek.
      — Nigdy nie mów, że nie zasługujesz na cokolwiek. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze. I ja Ci to dam.
      — Już mi dałeś, ciągle dajesz. — Mruknął, gdy poczuł na swojej szyi zęby tamtego. Opadł plecami na maskę samochodu, wciąż cicho pomrukując. Podniecenie wywołane jeszcze w łóżku, ponownie w nim zagościło.
      Spodnie Mina były ciasne same w sobie, ale wraz z popędem seksualnym nieprzyjemnie go uwierały. Jimin wbijający paznokcie w jego uda, bardziej go nakręcał, a pocałunki i inne pieszczoty dodatkowo sprawiały, że wił się niespokojnie na kawałku blachy.
      — Ji… min… — Sapnął, ciężko oddychając. Jego członek powoli twardniał, ale i tak ledwo się mieścił w ograniczającym go materiale. Oddech miał nierównomierny, chociaż nie zaczęli jeszcze tak naprawdę nic robić. Jednakże Suga był tak spragniony Parka jakby przeszedł całą pustynię bez wody.
      Podparł się rękami i wskoczył w głąb maski. Wyciągnął ręce do ukochanego, by jak go chwycił, od razu położyć go na sobie.
      — Proszę…— Zapłakał, nie mogąc się doczekać aż młodszy poluzuje pasek i ostatecznie obniży jego spodnie.
      Chwycił go z tyłu głowy za włosy i zdecydowanym ruchem przybliżył go do swojej twarzy. Przycisnął jego ucho do swoich ust.
      — Pomóż… — Szepnął do środka, mając nadzieję, że blondyn ostudzi jego pożądanie. Następnie wysunął język i polizał go po małżowinie, zostawiając na niej mokry ślad.

      Usuń
  19. — Proszę…
    — O co prosisz, kochanie? Chcesz, żebym Cię zaspokoił? Chcesz, żebym już w Ciebie wszedł? Tego pragniesz? — Yoongi był już na skraju wytrzymałości. Palce Jimina dotarły do jego najczulszych punktów, dlatego takie droczenie w tym momencie w ogóle nie wydawało mu się urokliwe, a doprowadzało go do szału i chciał je ostatecznie zakończyć. Resztkami sił, pokonując z trudem paraliż, który go ogarniał z nagromadzonego od rana podniecenia, zacisnął rękę na jego koszulce i zdecydowanym ruchem szarpnął nim, przyciągając go bliżej siebie, by mógł wyraźnie dostrzec obłęd w oczach Mina.
    — Jeśli zaraz nie przestaniesz pieprzyć, to sięgnę po ten twój pistolet i Cię inaczej uciszę. — Żądza obudziła w nim ponownie Sugę, którego chciał się wyrzec w momencie, gdy wyrzucał telefon przez okno ze wszystkimi kontaktami z tamtego świata.
    — Jestem dokładnie tak samo niecierpliwy jak wtedy, gdy pierwszy raz do Ciebie przyszedłem. — Przyznał bez wahania, mając nadzieję, że to pomoże i chłopak już odpuści drażnienie się z nim. Odetchnął, gdy Park zabrał się za ściąganie spodni, a jednocześnie bardziej nie mógł się doczekać. Zalążek złości zastąpiło w pełni podekscytowanie, które z każdą chwilą tylko rosło.
    — Pomogę, zaraz przyniosę Ci ulgę, skarbie. — I tak się stało. Miał wrażenie jakby dostał w końcu to, na co na czekał od zawsze. Jego usta opuścił głośny krzyk, którego nie powstrzymywał, wiedząc, że są w miejscu, w którym nikt nie ma prawa ich usłyszeć. Nie był przygotowany na to, że Jimin od razu posunie się to tak gwałtownych pchnięć. To był dopiero drugi raz, kiedy młodszy nad nim dominował, dlatego oczekiwał, że zachowa się tak samo jak za pierwszym razem. Nie był zawiedziony, bardziej zaskoczony. A nawet zadowolony, że znajdują się w nich tak samo wielkie pokłady pożądania względem siebie, które ciężko opanować.
    Yoongi wił się niespokojnie pod ciałem blondyna, drapiąc maskę samochodu, ponieważ nie miał na czym zacisnąć rąk. Miał nadzieję, że Jimin mu wybaczy ewentualne szkody na pojeździe. To, że nie musiał pilnować jęków było dla niego nadzwyczaj wygodne. Nadal nie przyzwyczaił się do faktu, że robi to, bo faktycznie mu dobrze, a nie z rozpaczy, że znowu obciąga bogatemu oraz obleśnemu staruchowi.
    W całym swoim dotychczasowym życiu nigdy by nie uwierzył, gdyby ktoś mu powiedział, że będzie uprawiał seks na powietrzu, z widokiem na miasto, leżąc na masce samochodu, z zabójczo przystojnym mężczyzną, do którego żywi prawdziwe uczucia. To jeszcze bardziej go nakręcało. Chciał go poczuć mocniej, aby - chociaż czuł go w każdym zakątku na swoim ciele - bolało go jeszcze bardziej, by mieć pewność, że to co się odgrywa jest realne. Dlatego był wdzięczny, że Park wykonuje takie zdecydowane ruchy.
    — Jiminie… — Ułożył rękę na jego karku, wbijając w niego niemiłosiernie paznokcie.
    — Zachowałem się źle, powiedziałem ci niemiłe rzeczy… — Przygryzł wargę i odchylił głowę do tyłu, gdyż poczynania partnera uniemożliwiły mu chwilowo mówienie…
    — O właśnie tak… — wymsknęło mu się bez większego zastanowienia. Tylko idiota, by uważał na słowa w takiej sytuacji.
    — Właśnie tak, żeby bolało… zasługuję na karę. — Min objął młodszego, gdy przygniótł go swoim ciałem. Drapał go po plecach, wkładając w to całą swoją siłę. Był pewien, że chociaż w dostępie do skóry odgradzała go koszulka, to udalo mu się pozostawić widoczne zadrapania przez materiał. Zakładał delikatne i zmysłowe mizianie, ale nadchodząca ekstaza nie dawała mu odetchnienia i musiał ją jakoś wyładować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Jiminie, nie! Nie, nie … — Wystraszył się, kiedy wziął do rąk jego nabrzmiałe przyrodzenie. Wiedział, że to nie skończy się dobrze, ponieważ były w nim skumulowane wszystkie emocje związane ze stosunkiem. Biorąc pod uwagę to, że już po seksie w domu miał ochotę na więcej, niewiele mu brakowało do szczytowania. Nie było to coś naturalnego dla Yoongiego. U niego wytrysk powodował zawstydzenie, przede wszystkim, kiedy zdawał sobie sprawę z tego, że w takiej pozycji ubrudzi Jimina i nie wiedział, czy młodszemu się to spodoba. Nigdy nie był w podobnej sytuacji, więc spiął się, próbując zatrzymać wypływ białej substancji, ale to tylko pogorszyło sprawę, gdyż sperma z niego wprost wystrzeliła, a starszy oblał się rumieńcem.
      — Mówiłem… — Załkał, czując się winny, mimo że był spełniony jak nigdy dotąd, szczególnie, że mniej więcej w tym samym czasie poczuł jak chłopak także się w nim rozlewa i ciepło obleciało jego ciało. Kurtka, którą miał na sobie była teraz zdecydowanie nie na miejscu i całe plecy miał mokre. Z resztą nie tylko je.
      — Malussss...sss… — Syknął i zrezygnował z dokończenia słowa, gdy poczuł zimny język na swoim wejściu. Aż wygięło mu nadgarstki od narastającej rozkoszy z tak drobnej czynności. Suga niekontrolowanie położył dłoń na głowie Parka, nieznacznie do przyciskając bliżej. Jeszcze większą miał satysfakcję, gdy zlizał substancję z jego członka. Mimo że już skończyli, Min był pod wrażeniem tego jak nadal dokładnie czuje go w sobie.
      Yoongi przyciągnął do siebie szybko Jimina, atakując go zachłannym pocałunkiem, następnie oblizał jego usta swoim językiem, by oczyścić jego wargi.
      — Powiedz mi jak to jest, że chociaż czuję się spełniony to mam wrażenie jakbym był jeszcze bardziej rozpalony niż poprzednio? Będziesz miał ze mną niemały problem, Park Jimin. — Wyznał, ściągając kurtkę, która dodawała mu niepotrzebnego gorąca. Zapinając spodnie, czuł się w nich jeszcze mniej komfortowo. Z każdą chwilą miał wrażenie jakby się zmniejszały. Dodatkowo przeszkadzał mu ból na tyłku i udach, który przyszedł szybciej niż oczekiwał.
      — Jestem! Bardzo głodny! — Może to nie zabrzmiało odpowiednio po tym jak się najadł Jiminem, ale jakby nie patrzeć minęło wiele godzin odkąd ostatni raz jedli pożywny posiłek i jak chłopak wspomniał o jedzeniu, zdał sobie sprawę z tego jak jego żołądek jest pusty.
      …zanim wrócimy do domu. Jimin nawet nie był świadomy tego, że Miętus wyłapuje takie rzeczy i rozwodzi się nad nimi. Mam dom.
      — Widzisz tamten wysoki drapacz chmur? — Yoongi powędrował wzrokiem za palcem ukochanego. Przytaknął głową, wpatrując się w obiekt, nie mając pojęcia, że to co zaraz usłyszy, wprowadzi go w stan osłupienia.
      — To firma moich rodziców. Niedługo będę musiał ją przejąć. Wtedy każdy tam będzie kłaniał Ci się do pasa, już ja o to zadbam. — Niby wiedział jak dobrze ustawiony jest Park, w końcu był ich klientem VVIP, ale do końca nie mógł sobie tego uświadomić, aż do teraz. Czy on właśnie powiedział, że ten najwyższy budynek będzie jego?
      — Jimin, przestań, nie potrzebuję takiego traktowania, wystarczy mi, że… — Ale ten nie dał mu skończyć, tylko dopowiedział coś, od czego przed oczami starszego pojawiły się mroczki.
      — W końcu nie może być tak, że pracownicy nie okazują należytego szacunku względem mojego przyszłego męża. — Niebieskowłosy przytaknął, nie ogarnąwszy, co właśnie powiedział Park. Dopiero, gdy powtórzył jego słowa w głowie, dostrzegł tą ważną informację. Rozplótł ręce, które miał związane na piersi i ścisnął ramię Jimina, mając wrażenie, że traci grunt pod stopami. MOJEGO PRZYSZŁEGO MĘŻA!?

      Usuń
    2. Chłopak patrzył się w ziemię, czując jak zaczynając piec go oczy. Serce zaczęło mu walić tak mocno, że aż go zemdliło i z pewnością nie było to przyjemne uczucie.
      —Jiminie, czy ty właśnie… — Przerwał, gdyż nie umiał na głos powtórzyć tego, co powiedział tamten. Wydało mu się to zbyt podniosłe, by ktoś taki jak on mógł przynajmniej o tym pomyśleć. Dodatkowo w całym swoim życiu nie był tak zawstydzony i szczęśliwy, nawet, gdy pierwszy raz się kochali.
      — Jimin-ah. — Szepnął, łapiąc go za dłoń. Spojrzał na niego powoli ze załzawionymi oczami. — Dopóki mnie chcesz to ja nigdzie się nie ruszam. — Więc z chęcią zostanę Twoim mężem, ponieważ jestem gotowy spędzić całe życie u Twego boku.
      Był jednak zbyt wstydliwy przy nim, aby przyznać to na głos.
      — Seksowni mężczyźni przodem. — Zaśmiał się cicho, gdyż Jimin skutecznie go rozbawił, nawet jeśli nie miał takiego zamiaru.
      — To mamy problem, kotek. — Spojrzał jeszcze przez chwile zalotnie na partnera. — Kamień, papier, nożyce? — I może gdyby miał prawo jazdy to by wziął tą zabawę na poważnie, ale niestety, gdyby Jimin pierwszy usiadł na miejscu pasażera to nigdzie by nie pojechali, dlatego Min musiał ulec.
      Po tym co usłyszał odechciało mu się jedzenia. Był pełny jak nigdy. Jednego dnia zdążyli wyznać sobie miłość, uprawiać ją dwa razy, wrócił Jimin, którego najpierw poznał i jeszcze spełnił jego życzenie związane z wyścigami, a co najważniejsze nazwał go swoim przyszłym mężem.
      — Dla mnie… — Przerwał, gdyż nie był pewien na ile może sobie pozwolić. Wiedział, że blondyn da mu tyle, ile potrzebuje, ale on nadal nie czuł się z tym komfortowo. Nadal miał wrażenie, że bierze od niego za dużo. — To niech będzie cheeseburger i kurczakburger z colą… no i … może tak jednak dwa cheesy. — Dodał przygaszony, ale dwoma małymi burgerami nie miał szans się najeść.
      — Nie boisz się, że… — I właśnie wtedy na fotel kapnęło mu trochę sosu. — … tu nabrudzę. — Dokończył z gulą w gardle, będąc bladym jak ściana na twarzy z przejęcia. Starł pospiesznie palcem plamę, niepewnie spoglądając na ukochanego. Wiedział jak cenny jest dla niego ten konkretny samochód, dlatego był przygotowany na to, że wyprowadzi go to z równowagi.
      — To za ubrudzenie koszulki! — Wymsknęło mu się bez zastanowienia, gdyż niekontrolowanie chciał się obronić. — Nie mojej zresztą… — Westchnął, zdając sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie ma niczego. Nawet jego ciało już należało do maluszka. Zasmucił go fakt, że nie ma nic swojego, ale oczywiście nie przeszkadzało mu to, że jest własnością Parka. Jego ciuchy jednak były nieco przymałe lecz nie zamierzał wprost poprosić, czy zabierze go na małe zakupy. I tak czuł się jakby dopuszczał się wyzysku na nim. Chciał szybko zacząć zarabiać na siebie, ale najpierw musiał stać się pełnoprawną osobą. Przez chwile zapomniałem, że jestem nikim.

      Usuń
  20. Yoonisiu, kocham Cię bardziej niż jakąkolwiek materialną rzeczy lub człowieka. Proszę, czuj się swobodniej przy mnie. Po tych słowach poczuł żal do samego siebie, że swoją reakcją pewnie zranił uczucia Jimina, który tak wiele mu podarował i obdarzył wielkim zaufaniem, pozwalając mu u siebie zostać, tak naprawdę niewiele o nim wiedząc. Przecież go nie sprawdził, więc nie miał pewności, że starszy powiedział mu o sobie prawdę i ma szczere intencje wobec Parka. Blondyn nie musiał się tego obawiać, gdyż Yoongi miał same dobre zamiary względem niego i już sobie przyrzekł być z nim na zawsze lecz to nie zmieniało faktu, że młodszy zbyt ślepo mu zaufał. Właśnie dlatego Min czuł, że powinien dać więcej od siebie, a jedną z tych rzeczy jak widać, było pozwolenie sobie na większą swobodę w jego towarzystwie.
    Jimin chyba jednak nie zawiódł się na nim tak bardzo jak myślał Yoongi, ponieważ zaskoczył go słodkim pocałunkiem. Mimo że zakończył go lekkim przygryzieniem, nadal wydał mu się uroczy. Jakby ta jego groźna natura ponownie odeszła w zapomnienie. Z jednej strony dobrze, ponieważ Suga przy tamtej odsłonie czuł się zbyt onieśmielony i w pełni zdominowany.
    — Zakupy? — Min nieco się ożywił. Młodszy był bardziej domyślny niż mu się wydawało, ale to nie tak, że był dumny iż udało mu się osiągnąć cel. Nawet, gdyby się nie zorientował, że potrzebuje trochę ciuchów w swoim rozmiarze, nie miałby mu tego za złe.
    Dla Yoongiego miała to być nowość. Zgadywał, że Jimin nie zabierze go do żadnych niszowych sklepów i bał się, że nie odnajdzie się w takim miejscu, dodatkowo, całkiem przypadkowo przynosząc mu wstyd nieodpowiednim zachowaniem.
    — Jiminie, zwolnij. — Rozkazał, gdy tamten się rozgadał odnośnie ich wspólnej przyszłości. Park nie miał jeszcze za wielu okazji widzieć go stanowczego, przez co mógł pomyśleć, że go rozgniewał, ale nie takie były jego intencje, dlatego szybko przymierzył się do wyjaśnień. — Kochanie, to że planujesz dla nas wspólną przyszłość jest dla mnie jak coś wyjętego z bajki, ale naprawdę nie jest koniecznym budowanie pałacu tylko dla nas dwoje. Mnie dużo bardziej odpowiada klitka, w której będziemy mogli być ściśnięci, jeden przy drugim. Obawiam się, że nadmierny przepych nie jest dla mnie, ale rozumiem, że taki jest twój styl życia. Ciągle dostaje od Ciebie więcej niż to potrzebne, ale pozwól mi stopniowo się przyzwyczajać do luksusów, w końcu przywyknę, a wtedy będziemy mogli zamieszkać w takim dużym domu jak tylko zechcesz.
    Yoongi bał się, że jeśli tak gwałtownie zmieni dotychczasowy tryb życia, nie odnajdzie się w nim, a w najgorszym wypadku mu odwali. Wolał stopniowo doświadczać szczęścia, które go ostatnio spotyka. To wszystko, czego doznał w najbliższym czasie wywoływało u niego i tak spory szok, dlatego musiał ochłonąć, aby nie zejść na zawał.
    — I tak masz już mnie na własność i wyłączność, więc nie ma pośpiechu, słyszysz? — Zapytał dla upewnienia, biorąc w ręce jego drobną twarz, która ujęta w wielkie dłonie Mina, wyglądała myląco bezbronnie. Nikt by nie uwierzył, ile ta malutka osoba ma władzy. Po ciele starszego aż przeszedł dreszcz na tą myśl.
    — No tak, telefon… czasem lubię jak jesteś słodki, właściwie to nie wiem, jakiego Ciebie lubię najbardziej, ale mamy czas, żebym się zdecydował. — Przyznał, szczerze się ciesząc, że jego życie powędrowało w tą stronę i właśnie takie może mieć teraz zmartwienia.
    — Dzień, w którym się poznaliśmy był jednym z tych, kiedy nie myślałem o niczym innym jak o tym, że chcę umrzeć. Nigdy bym nie pomyślał, że tak się potoczy moje życie… dzięki Tobie. — Przyznał śmielej, czując coraz mniejszą krępację przy chłopaku. Wcześniej tak się czuł tylko przy Taehyungu… — Taehyung! Muszę do niego zadzwonić jak będę miał nowy telefon! — Wymsknęło mu się mimowolnie na wspomnienie o swoim jedynym przyjacielu, który pewnie już odprawił mu symboliczny pogrzeb. Znał jego numer na pamięć i był kimś, z kim nie chciałby stracić kontaktu, kiedy wyzbędzie się wszystkiego, co związane z burdelem matki. Wiele mu zawdzięczał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suga zdziwił się, gdy Park sięgnął do schowka samochodu. Co on jeszcze przygotował? Mimo że towarzyszyło mu wiele myśli, żadna nie była prawidłowa. Spodziewał się czegoś do obrony, jakiś gaz pieprzowy, czy coś innego równie podręcznego, ale Jimin przeszedł samego siebie. Otwarte pudełko trzęsło się w rękach starszego chłopaka, który tak bardzo się przejął tym jak Park przykłada się do zapewnienia mu bezpieczeństwa.
      — Jimin, ty… — przesadzasz. To chciał powiedzieć. To najpierw przyszło mu na myśl, ale ugryzł się język. Młodszy nieraz mu udowodnił jak ważne jest dla niego bezpieczeństwo Mina. Że żaden sposób na jego ochronę nie będzie przesadny, o ile będzie skuteczny. Suga był naprawdę wzruszony i nie wiedział, co ma powiedzieć. Nie dość, że prezent był cholernie drogi to miał służyć jego ochronie. Czuł się jakby ta rzecz przewyższała jego wartość lecz nie mógł się do tego przyznać, gdyż wiedział, że zezłościłby tym ukochanego.
      Drżącymi rękami założył sprzęt. Odsunął od siebie rękę, by móc z daleka się przyjrzeć jak się na nim prezentuje.
      — Sprawiam wrażenie kogoś bogatego. — Zaśmiał się, nie mając na sobie nigdy czegokolwiek, co by kosztowało przynajmniej połowę tego.
      Właściwie to już zapomniał o tym, że zrzucił na niego obowiązek obrony go przez to jak zatracił się w ostatnim czasie w dawaniu mu i otrzymywaniu od niego miłości. Zastanawiał się teraz, o czym myślał prosząc go o to. Jak wielki tupet musiał mieć i determinację do tego, by ratować swój tyłek, że obarczył go taką odpowiedzialnością? Jednakże przecież to wszystko było zmotywowane tym, że tak bardzo pragnął zostać u boku Jimina, że posunął się do tak samolubnej prośby.
      — Dobrze Yoonisiu? — Yoongi wciąż wpatrywał się w apple watcha ze załzawionymi oczami, nie reagując nawet na jego ukochane Yoonisiu. Był zbyt przejęty tym jak Park o niego dba, chociaż nie znają się długo. Blondyn uświadomił mu, ile zachodu wiąże się z tym, by zapewnić mu bezpieczeństwo, dlatego postanowił być dla niego lepszym na tyle, ile mógł, a przez to, że wciąż mógł niewiele musiał się bardziej postarać.
      — Jimin-ah… tylko proszę, w tym wszystkim nie zapomnij, że masz uważać na siebie, ponieważ co mi z życia bez wrogów, kiedy Ciebie przy mnie nie będzie? — Szepnął, gdy tamten ucałował go w czoło.
      — Mój piękny Yoongi, mój Miętusek. — Min spuścił głowę, wciąż nie będąc przyzwyczajonym do słuchania komplementów lecz Jimin nie pozwolił mu na ucieczkę, zmuszając go do zmierzenia się z faktem, że od teraz miał słuchać dobrych rzeczy na swój temat.
      — Nie jestem piękny. — Zaprzeczył, unikając go wzrokiem lecz tamten zaatakował go ustami, nie dopuszczając do tego, by Suga siebie obrażał.
      Delikatne muśnięcia bardziej po podsycały. Park dobrze wiedział co robi, nadając powolnego tempa, jednocześnie nie rezygnując z intensywności. Niebieskowłosy starał się z takim samym zaangażowaniem oddawać każdy pocałunek. Dużo bardziej wolałby się teraz znajdować z partnerem na jego… na ich wygodnym łożu.
      Starszy wydał z siebie stłumiony jęk, gdy poczuł drobną dłoń chłopaka na swoim kroczu. Pomimo delikatności i jej niewielkiego rozmiaru, po dzisiejszych wyczynach, męskość Mina była nadzwyczaj wrażliwa i niewiele brakowało, by ponownie zadrżała. Złym pomysłem było w ogóle zakładanie spodni tego dnia. Dużo łatwiej by się im pracowało bez nich, ale domyślał się, że żaden z nich nie przewidział, iż tak się potoczą sprawy.

      Usuń
    2. Ułożył usta w grymasie, kiedy Park się od niego odsunął, ale został szybko zastąpiony rozkoszą. Jimin zajmujący się przyrodzeniem chłopaka, wprowadził go w stan, w którym całkowicie odpłynął. Spojrzenie Yoongiego jakby było nieobecne, błądziło po świecie nieokiełznanej przyjemności. Z każdym ruchem młodszego, Miętus głośno wzdychał, nie mając czasu na odpowiednie nabieranie powietrza między jednym oddechem a drugim.
      Chociaż w końcu uwolnił jego męskość z bokserek, nie poczuł ulgi. Miały mu ją dopiero przynieść malutkie paluszki ukochanego, które wodziły wzdłuż przyrodzenia. Min mimo że chciał jęczeć z podniecenia, nie czuł się na parkingu tak swobodnie jak w miejscu, gdzie miał pewność, że nikt go nie usłyszy ani nie zobaczy poza Jiminem, dlatego próbował ulżyć sobie, przygryzając wargę tak mocno aż posiniała.
      To jak Jimin spojrzał na niego z dołu bardziej go nakręciło niż to, co z nim wyprawiał. Jego świecące oczka, mokre wargi i paluszki zaciśnięte na jego jądrach. Osoba, która miała w rękach władzę nad światem była teraz całkowicie podległa jemu. Mógł nią kierować wedle własnego uznania, a ona nawet nie śmiała mu się przeciwstawiać. Yoongi z trudem przełknął ślinę, nie radząc sobie z narastającą w nim ekstazą. Odchylił głowę do tyłu, zaciskając w tym samym czasie ręce na włosach partnera. Zapomniał o wszelkiego rodzaju uprzejmościach i przycisnął go do swojego intymnego miejsca tak, by poczuć go doszczętnie.
      — Yoonnie… jęcz dla mnie. — I chociaż nie czuł się z tym dobrze, nie miał innego wyboru jak spełnić życzenie najukochańszej dla niego osoby.
      Gdy Jimin zanurzył całe przyrodzenie starszego w swoich ustach, Min wydał z siebie odgłos, który ciężko było nazwać jęknięciem, gdyż prędzej przypominało to odchrząknięcie jakby w końcu się pozbył zawadzającego w gardle przedmiotu. Dopiero po tym jęczał i syczał subtelniej, dostosowując reakcję do poczynań blondyna.
      Wolną ręką powędrował za siebie, opierając ją o drzwi. Nie był to zbyt przemyślany ruch, ale tak go wykręcało z podniecenia, że nie panował nad tym jak reaguje jego ciało.
      — Jimin, jeśli po tym zrobisz się głodny wcześniej niż dopiero po kilku dniach, to Cię wykończę własnymi rękoma. — A mówiąc to, zmierzał do tego, że już dłużej nie miał siły się wstrzymywać. Spiął się, popełniając ten sam błąd, gdy byli na masce samochodu, gdyż napinając mięśnie wcale nie zatrzymał wypływu białej substancji, a doprowadził do jej obfitego rozlania w ustach partnera.
      Yoongi jeszcze długo po tym chaotycznie oddychał. Wyplątał spoconą rękę z włosów Jimina, które z jego powodu także były mokre i położył ją sobie na klatce piersiowej, chcąc ją w ten sposób uspokoić. Oderwał głowę od szyby, nie pamiętając nawet, kiedy się o nią oparł. W miejscu, w którym była usadowiona, także odbił się mokry ślad od tego jak płonął przez Parka.
      Poprawił spodnie na biodrach, ale w ostateczności ich nie zapiął, gdyż miał dość jakiegokolwiek uciskania z ich strony.
      Suga nie wiedział, czy to normalne w związku tak często się kochać. Z tego co było mu wiadome, niekoniecznie, ale oni musieli nadrobić te wszystkie lata, kiedy nie dostarczano im wystarczająco miłości, więc było to bardziej niż zrozumiałe.
      — Znowu coś? — Min krzyknął zaskoczony, gdy tamten przyznał, że znowu o czymś zapomniał. Już nawet nie próbował myśleć, co takiego to może być, ponieważ był pewien, że nie ważne jak bardzo będzie się starał to i tak nie znajdzie poprawnej odpowiedzi.
      — Potrzebuje papierów. — No chyba nie... — Mój partner musi wyrobić sobie dowód osobisty, trzeba go zarejestrować jako obywatela, by miał pełne prawa. Załatw przy tym także paszport. — O kurwa, a jednak…Zaczynam nowe życie.

      Usuń
    3. Min był pod takim wrażeniem tej rozmowy, że ani się nie uśmiechnął ani nie zapłakał tylko jakby wrósł w siedzenie i nic nie było w stanie go ruszyć.
      — Ja… ja… — Zaczął niepewnie, łamiącym się głosem. — W końcu będę człowiekiem? — Opadł bezwładnie plecami na oparcie fotela. Miał tylko nadzieję, że faktycznie uda się to załatwić tak jak zaplanował to jego facet, chociaż domyślał się, że będzie to niemały wyczyn.
      — W końcu potrzebujesz chociażby paszportu, bo jak inaczej zabiorę Cię w podróż poślubną?
      — No tak. — Przyznał z rozmachu jakby nigdy nic, przytakując głową bez zastanowienia. — Czekaj… CO?! — Spojrzał w jego stronę z szeroko otwartymi, skośnymi oczami, osiągając rozmiar, który wydawał się niemożliwy dla ich rasy. Czuł jak kręci mu się głowie i nie wiedział, czy to nadal tylko pozostałości po odbytym stosunku, czy przyczyniły się do tego również słowa Jimina.
      — Yoonisiu, wychodź kochanie, bo przegapisz resztę nocy spędzonej w moich objęciach w naszym apartamencie. — Suga spojrzał na niego wrogo, czego zapewne tamten się nie spodziewał.
      — Ty już się lepiej dzisiaj nie odzywaj, jeśli nie chcesz się przytulać do zwłok, chyba że do tego zmierzasz, bo mało mi brakuje do zatrzymania akcji serca, cholerny nekrofil. — Mruknął, nerwowo wychodząc z pojazdu, z hukiem zatrzaskując drzwi. Jego uwadze nie umknęło, że użył sformułowania nasz apartament i między innymi z tego też powodu zachowywał się tak gorączkowo, a nie chciał, aby się wydało, że tak na niego to działa. W każdym razie, z każdą chwilą był coraz mniej skrępowany i wracał pyskaty Suga, który pierwszy raz świadomie odwiedził to mieszkanie.
      Tak szybko jak weszli do środka, tak samo szybko już w progu Yoongi ściągnął do końca uciskający go materiał spodni, wyrzucając go gdziekolwiek popadnie. Następnie przywarł do pleców Jimina, mocno przytulając go od tyłu, gdy się tego nie spodziewał.
      — Dziękuje, że jesteś. — Powiedział mu, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. — Dużo dzisiaj zrobiłeś, pewnie jesteś wykończony. — Mówiąc to, obrócił go przodem do siebie. Chwycił go za uda, delikatnie nim podrzucając do góry, by mógł się oplątać wokół jego bioder. Przez to, że Jimin był drobnej budowy, Yoongi nie miał z tym żadnego problemu. Tym razem zaniósł go do pokoju dużo delikatniej i ostrożniej niż wtedy, kiedy był pijany.
      — Dzisiaj sobie podarujemy prysznic przed spaniem. Pchniesz seksem Jimin i bardzo mi się to podoba, chcę ten zapach czuć tak długo jak to możliwe. — Wyznał, gdy ułożył go plecami na łóżku, sam stojąc nad nim na czworakach, z kolanem umieszczonym między jego nogami.
      Kciukiem pomasował miejsce na szyi, w którym po nachyleniu się, zassał się pozostawiając czerwony ślad.
      — Dziękuję za to jak ładnie dzisiaj pokazałeś wszystkim, że należę do Ciebie. — Powiedział, wpatrując się jak malinka robi się z każdą chwilą coraz bardziej uwydatniona. — Też chciałem jakoś Cię naznaczyć.
      Starszy chwycił w jedną dłoń oba nadgarstki blondyna i ułożył jego ręce nad głową, by potem z łatwością ściągnąć z niego koszulkę. Po czym odsunął się trochę dalej od niego lecz nie na długo, tylko po to, aby zdjąć z niego spodnie. Następnie wrócił do poprzedniej pozycji, przyciskając nos do nagiego torsu chłopaka.
      — To jak pachniesz przyprawia mnie o zawrót głowy. — Smyrając go czubkiem nosa, wędrował coraz to wyżej, zatrzymując się dopiero, gdy był na wysokości ust ukochanego. Chwycił dolna wargę w dwa palce i naciągnął ją, by potem bezlitośnie ją puścić. Yoongi zaśmiał się, uważając, że wyglądał wtedy przezabawnie i uroczo.

      Usuń
    4. — Chyba zgubiłem skurwiela Jimina, gdzieś na torze wyścigowym. — Zażartował, odnajdując w sobie dziką satysfakcję z drażnienia się z młodszym. Nie dało się zaprzeczyć, że TEN, któremu nikt nie może podskoczyć, właśnie jest obiektem wygłupów dawnej męskiej dziwki. Yoongiego niesamowicie podnosiło to na duchu i dodawało pewności siebie.
      — Czy skurwiel czy anioł zesłany z nieba, wszystko mi jedno, o ile jest to Jimin, który leży pode mną dla mnie. — Wyznał, wstając, by zgasić wszystkie światła w pomieszczeniu. Następnie po omacku wrócił do ukochanego, przywierając do niego jakby jego bliskość była jego ostatnią deską ratunku i tak się właśnie czuł.

      Usuń
  21. Yoongi był pewien, że po swoim wyznaniu będzie mógł opaść na ciało Jimina i zasnąć. To jak Park leżał pod nim, dawało mu poczucie, że mimo iż nie ma pieniędzy ani tożsamości, to przynajmniej może go ochronić swoim lepiej zbudowanym ciałem. To, że miał budowę większą od blondyna, to jedyna rzecz, w której uważał, że jest lepszy. I nic poza tym. Chciał to zmienić jak najszybciej. Chciał, aby to Jimin polegał na nim, tak jak on teraz polega na Jiminie. Niczego nie pragnął tak jak zamiany tych ról. A nie był pewien, czy kiedykolwiek będzie w stanie dojść do takiej zmiany.
    Młodszy, ku zaskoczeniu Mina, zmienił gwałtownie ich pozycję. Suga widział w jego oczach coś niepokojącego. Nawet przez chwilę nie podejrzewał, że tamten zrobił to, ponieważ miał ochotę jeszcze ostatni raz się dzisiaj zabawić. Może nie znał go bardzo długo, ale wystarczająco, aby umieć ocenić sytuację; zauważyć, że coś dogłębnie dręczy jego ukochanego. I nie mylił się. Przekonał się o tym tak szybko, jak tylko Park otworzył usta.
    — Nie jestem...taki zły...prawda Yoongi? — Z pozoru te słowa nie brzmiały jakby bardzo potrzebowały interwencji, ale Min czuł w głębi duszy, że rozchodzi się o poważniejszego, że nie wystarczy zwyczajne zapewnienie; nie jesteś, Jimin – bo tak wypada.
    Niebieskowłosy zacisnął delikatnie dłoń na ręce chłopaka, by zminimalizować to jak się trzęsie. Drugą natomiast położył na policzku młodszego, nic się nie odzywając, a jedynie patrząc na niego z czułością.
    Każda obelga na temat Jimina, którą cytował Park, przeszywała serce Yoongiego na wylot. Nie mógł słuchać tych obraźliwych słów o miłości swojego życia. O kimś, kto nie tylko zmienił jego życie na lepsze, ale podarował mu cały świat, a tym całym światem był właśnie Park Jimin. Bluzgi jakby nie miały końca. Min czuł się nieswojo, słuchając tego wszystkiego. Obudził się w nim niepohamowany gniew. Chciał zniszczyć wszystkich, którzy tak się wypowiadali o jego maluszku. Widząc jak młodszy to przeżywa, nie mógł patrzeć na to ze spokojem. A skoro jego tak doszczętnie to dotykało, to domyślał się, że serce drugiego musiało być przebite z podwójną siłą.
    — Nie jestem taki...po prostu...los tak chciał, żebym wpadł gdzie wpadłem. Takiemu to dobrze, tylko rozpierdala pieniądze na dziwki. Lubi sobie poruchać. Wszyscy widzieli mnie tylko jako fuckboya bez uczuć. Nie będę oszukiwał, wiesz że często dzwoniłem po prostytutki. Tylko, że wszyscy myślą wyłącznie o tym, że płacę za seks. A czy ktokolwiek wie, że nigdy mnie to nie cieszyło? Że robiłem to by pozbyć się z siebie adrenaliny, wywołanej kolejną walką z gangsterami na wyścigach? Że nigdy nie pozwoliłem żadnemu z tych chłopaków robić mi striptizu? Że zawsze mieli przed położeniem się złożyć ubrania idealnie w kostkę na wyznaczonej przeze mnie półce, która była tylko od tego, bo moje rzeczy nie będą leżeć razem z tymi od ludzi, którzy nic dla mnie nie znaczą? Wszyscy widzą tylko to, że jestem zły. Nigdy nikt nie chciał się mną zaopiekować. — Chociaż starał się wycierać łzy z policzków Jimina, nie nadążał, a one swobodnie wciąż spadały na twarz Yooniego, której nawet nie próbował z nich ocierać. Nie wątpił w szczere zamiary blondyna względem niego, w jego zmianę, że dzięki niemu już dłużej nie potrzebuje korzystać z usług innych prostytutek, że ta jedna, którą jest on, w zupełności mu wystarczy. Jednak miło było usłyszeć takie dobitne zapewnienie z jego strony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Wtedy pojawiłeś się Ty...Byłeś wyjątkowy od samego początku. Nie mogłem spać, nie mogłem jeść, całymi dniami myślałem tylko o Tobie. Byłeś ucieleśnieniem wszystkiego, czego nie doświadczyłem w życiu. To jak rzuciłeś spodniami...To mieszkanie nagle stało się przytulniejsze...czuje w nim ludzką obecność...obecności kogoś wyjątkowego z kim chcę spędzić wiele chwil. Ja...ja byłem samotny...taki sam...nigdy nikomu tego nie powiedziałem..ale...wszystko nie miało sensu bez Ciebie. — Min w pełni utożsamiał się z tym, co powiedział Jimin. Gdyby chciał opisać to, co czuł, bez problemu i bez zawahania mógłby użyć tych samych słów. Starszemu zaczęła drżeć warga, widząc tak rozemocjonowanego chłopaka. Nie chciał się teraz rozklejać ani wchodzić mu w zdanie, chociaż ciężko było się mu powstrzymywać. Widział, ile kosztuje go przyznanie się na głos do tego wszystkiego, co całe życie go frustrowało, dlatego uważał, że nie przerywając mu wywodu, okaże mu tym, w jakimś stopniu, szacunek.
      — Mogę być przy Tobie sobą, bo wiem że mnie nie zostawisz. To szaleństwo, wiem. Szaleństwem jest mówienie takich rzeczy po tak krótkim czasie. Możesz mi to powiedzieć, nie obrażę się, ale...Nigdy, nikt mnie tak nie poruszył, jak Ty. Tak, żebym w jednej chwili poczuł, że życie ma sens. Całkowicie jestem pochłonięty przez Twoją osobę, masz nade mną władzę absolutną. — Gdy Jimin na niego opadł, Yoongi oplótł jego ciało swoimi ramionami tak szczelnie, że żadne siły nadprzyrodzone nie byłyby w stanie go od niego oderwać. Schował twarz zagłębieniu szyi młodszego, zwiększając uścisk.
      — Jiminie… — Był tak zaabsorbowany wyznaniem ukochanego, że to jedyne, co w pierwszej chwili mogło opuścić jego usta. Już wiedział, że się liczył. Liczył się bardziej niż się tego spodziewał, bardziej niż jakakolwiek dziwka, już nie miał żadnych wątpliwości, co do tego, że kiedy wpadł mu pod koła, to było błogosławieństwo od samego Boga. Oni siebie potrzebowali bardziej niż tlenu.
      Suga, zanim się treściwiej odezwał, przystąpił do rozmasowywania bolących rąk ukochanego, które były w niewygodnej pozycji zdecydowanie za długo.
      — Może masz małe ręce, ale to wciąż ręce, które będą robić mi dobrze, więc musisz o nie dbać, głupku. — Powiedział z udawanym wyrzutem, musząc zacząć od czegoś absurdalnego, aby ochłonąć i dopiero wtedy mówić o tym, co sądzi na temat przemowy ukochanego.
      — Ech… — Wydobyte powietrze wraz z westchnieniem Mina, musnęło szyję wtulonego w niego chłopaka, lekko go łaskocząc. I tak już do końca, bo Yoongi nie miał zamiaru zmieniać pozycji. Chociaż ten jeden dźwięk z początku mógł być niepokojący, jego celem było nie tylko mówienie do niego, ale w niego, aby poczuł jego słowa całym sobą, chciał mu je w nim wprost zakorzenić, aby z każdą chwilą, łączące ich uczucie rozkwitało i nigdy nie zwiędło.
      — Jiminie, Jiminie… — Yoongi był tajemniczy. Zwlekał z konkretami. Być może sam próbował zyskać na czasie, samemu nie wiedząc jeszcze jak odpowiednio mu odpowiedzieć, a nie chciał siedzieć cicho i bardziej denerwować partnera.
      — Jesteś zły, baaardzo zły, zły do szpiku kości! — Wzdrygnął się pod ciałem Parka jakby przeleciały go nieprzyjemne dreszcze. — Nie jadłem przez ciebie, nie piłem, nie spałem, rozwiązywałem w internecie debilne testy na zakochanie, olewałem pracę, więcej paliłem, uciekłem z … „domu”. Jesteś naprawdę zły, Jiminie. — Wziął między zęby cienką skórę na jego szyi i lekko ją naciągnął za karę.
      — W dodatku jesteś bardzoo, ale to baardzo, bardzooo… mądry. Ponieważ masz w zupełności rację, nie zostawię Cię. A to rzadko, kiedy uroda idzie w parze z inteligencją. Widzisz, jaki wyjątkowy jesteś, Jimin-ah? — Poklepał go czule po głowie z uznaniem jak dumny z dziecka rodzic.

      Usuń
    2. — Mój mały Jiminie… wiele wycierpiałeś, prawda? Ale już się nie smuć i nie bój, ponieważ to wszystko to przeszłość. Ja Cię obronię, bez względu na wszystko. Może nie mam wiele do zaoferowania, bo nie posiadam dużo, ale to, co we mnie najdroższe i największe to miłość do Ciebie, więc jeśli to Ci na tę chwilę wystarcza, to mogę Ci to podarować, chcesz? Jeśli będziesz cierpliwy, to w przyszłości postaram się dać Ci coś więcej. — Uszczypnął go w policzek, by na niego spojrzał.
      — Jimin, zanim Cię spotkałem, nie żyłem. Wiodłem beznadziejne życie, będąc w środku martwym. To gorsze niż wiedzenie beznadziejnego życia, czując, że ma się przynajmniej duszę. Ty nie tylko mnie ożywiłeś, ale zapewniłeś dobre życie. Nie jestem z Tobą, ponieważ czuję, że to zobowiązujące, że tak wypada, dlatego tkwię przy twoim boku, że to dlatego, ponieważ czuję dozgonną wdzięczność, która wbrew temu, co czuję, nie pozwala mi Ciebie zostawić. Fakt, kupiłeś mnie, ale nie swoim majątkiem, a tym, jakie wielkie masz serce. Kochanie, powiedz mi… — Spojrzał mu głęboko w oczy, chcąc mieć pewność, że jego słowa na pewno do niego dotrą. — Czy ktoś zły wziąłby do własnego domu, odurzoną alkoholem i narkotykami osobę, prawie pobitą do śmierci, o dziwnym kolorze włosów, nieznanego pochodzenia, z gangsterskiej dzielnicy? Tylko ktoś naprawdę naiwny, o wielkim sercu zachowałby się tak nierozważnie. — Yoongi zamilkł, przybierając nagle zastraszająco niepewny wyraz twarzy jakby wykrył błąd w tym, co powiedział. — Albo głupi. — Dodał, donośnie się śmiejąc, ożywiając cały wielki apartament swoim głosem.
      — Min Yoongi, ja tak bardzo Cię kocham. — Min przyłożył kciuki do kącików ust młodszego, unosząc je do góry.
      — Park Jimin, tylko ty mnie napędzasz do życia. Wynagrodzę Ci te wszystkie krzywdy, te okropne słowa, codziennie będę Ci mówił jak bardzo Cię kocham, aż sam poprosisz, żebym w końcu przestał to robić, bo Ci się niedobrze robi. — Pocałował zaszklone jedno oko chłopaka, a następnie drugie.
      — Park Jimin, ja tak bardzo Cię kocham. — Ponownie z całej siły przycisnął go do siebie. Nie chciał, aby dzieliła ich najmniejsza przerwa. — Dlatego nie tylko spodnie mogę rzucać w kąt i nie tylko swoje… obiecuję, że od teraz będzie panował tu taki bałagan, że żadna sprzątaczka nie podoła. — Nigdy wcześniej nie czuł się taki spokojny. Nie mieli kryzysu, ale najwidoczniej była im potrzebna taka rozmowa. Skoro z Jimina spadł pewien ciężar, z Yoongiego również, ponieważ byli jednością.
      — Oczywiście, że jestem geniuszem. Nie każdy wie pod koła jakiego samochodu się rzucać… poza tym przeczytałem więcej książek niż ty widziałeś na oczy. — Dogryzł mu przed snem, budując luźną atmosferę, pokazując maluszkowi, że może czuć się przy nim najswobodniej na świecie, że nie muszą sobie tylko słodzić i uważać na słowa, że także docinki mogą być atrakcyjne.
      — Kruszyna. — Szepnął jeszcze na koniec, z zawadiackim uśmiechem.
      Rankiem obudził się pierwszy. Nie był to przypadek. Czekał na ten dzień z niecierpliwością. Poszedł do pobliskiego sklepu po składniki, za które zapłacił z pieniędzy, które ostatnio podarował mu ukochany.
      Nigdy wcześniej nie robił zupy z wodorostów oraz nigdy wcześniej żadnej nie próbował, ale wiedział, że właśnie to się podaje jubilatowi w dzień jego urodzin. Było to dla Mina wyzwanie, gdyż sam nie do końca wiedział do jakiego smaku dąży, ale dopóki było to zjadliwe, niczym się nie przejmował. Z pozoru. Gdyż pot spływał z jego czoła.
      — Yoongi? Miętusku?! — Słyszał z oddali wołanie Parka, ale przez to, że miał pełne usta, próbując potrawy, nie mógł mu od razu odpowiedzieć.
      — Co się drzesz? — Zmarszczył nos w grymasie, ale jak tylko podniósł głowę znad garów, stanął jak wryty, widząc płaczącego chłopaka. — Coś się stało? Boli Cię coś? — Zapytał spanikowany, mając wyrzuty, że nie poszedł do niego, kiedy słyszał wołanie.

      Usuń

    3. — Boże, głupku! Wystraszyłem się, że Cię nie ma! A Ty tutaj, ze śniadaniem, ja… — Tym razem Yoongi jeszcze bardziej zmarszczył nos, kręcąc głową w niedowierzaniu.
      — W ogóle nie słuchasz, co mówię. Czy nie powiedziałem, że Cię nigdy nie zostawię? — Nadąsał się, ale szybko mu przeszło, gdy młodszy obdarzył go przytulasem.
      Myślał, że Jimin od razu zorientuje się, co przygotował, ale ten zdawał się nie mieć bladego pojęcia albo udawał. Dla Yoongiego w każdym razie było to lepiej, że nie domyślił się, iż gotuje dla niego urodzinową zupę, ponieważ mógł skupić się na gotowaniu bez przeszkód. No prawie. Ponieważ Jimin siedzący na blacie, prawie nagi, zachęcająco machał nogami.
      Min gwałtownie położył otwarte dłonie na blacie, powodując hałas. Spojrzał spod oklapniętej grzywki na partnera z diabełkami w oczach.
      — Robisz to specjalnie? Pytam się, czy uwodzisz mnie świadomie, czy całkiem przypadkiem mnie rozpraszasz? — Yoongi zaczesał włosy do tyłu, stając naprzeciw młodszego. Włożył palec za gumkę od jego bokserek, po czym ją naciągnął, aby następnie boleśnie ją puścić. Uśmiechnął się złowrogo, słysząc jęk chłopaka. Min nachylił się nad nim, od razu przechodząc do intensywnego pocałunku. W tym samym czasie wpakował rękę do bokserek młodszego, masując jego przyrodzenie w tempie odpowiadającym pracy języków. Zwinnym ruchem, nadal nie odrywając się od ust ukochanego, zsunął z niego bieliznę, gdy męskość urosła na tyle, że materiał niepotrzebnie ją ograniczał. Zaraz potem rozpiął swój rozporek. Oderwał się od Jimina, aby ujrzeć jego twarz, szukając na niej odpowiedzi, czy to w porządku i czy ma kontynuować. Nie widząc żadnych oznak sprzeciwu, obnażył swoją dolną część ciała. Ręce położył na udach partnera, by je rozszerzyć. Gdy już zrobił sobie do niego dostęp, nachylił się nad wejściem ukochanego, drażniąc je nierównomiernymi ruchami języka. Kiedy otwór widocznie zaczął pulsować, dał swojego palca do polizania Jiminowi, wsadził go następnie do środka, od razu układając go w jego wnętrzu w łyżeczkę, którą umiejętnie poruszał. Jednym kolanem wszedł na blat, by mieć łatwiejszy dostęp do blondyna. Nakierował swojego penisa na wejście chłopaka i powoli się w nim zagłębiał, a gdy wszedł cały, zaczął od ostrożnych pchnięć biodrami. Jedną rękę położył na plecach Parka, przyciskając jego ciało do swojego, a drugą kontrolował ich pozycję, która wymagała precyzji, gdyż posuwanie na blacie nie należało do tych najłatwiejszych.
      Min zaatakował ustami ucho młodszego, liżąc je i łaskocząc, w międzyczasie szepcząc mu komplementy. Mimo że byli sami i nic go nie krępowało, wiedział, że to bardziej podnieci jego faceta.
      — Mój Jiminie, jest taki piękny… jestem pewien, że jeszcze piękniej dla mnie zajęczy, a jeśli kocha mnie tak bardzo jak ja kocham jego, to powie jak mu dobrze ze swoim hyungiem. —
      Jęki i błagania Jimina go nakręcały, że nawet jak ocierał się nieprzyjemnie momentami o blat to zwiększał tempo, doprowadzając ich obu do stanu coraz bliższego orgazmowi. Yoongi po finałowym pchnięciu, oparł czoło o klatkę piersiowa ukochanego, rozlewając się w jego wnętrzu. W ten sposób blondyn utrzymywał go w pionie, gdyż od ekstazy, Minowi aż zgalaretowaciały nogi i mało brakowało, żeby się osunął na podłogę.
      Nie wyszedł z niego od razu, najpierw musiał uspokoić oddech i dopiero jak odsapnął, odsunął się od niego.
      Zlizał pozostałości spermy z ciała partnera, ale nawet po oblizaniu ust, w kąciku miał po niej pozostałości, których nie był świadomy.

      Usuń
    4. — No i pobrudziłeś moją-twoją kolejną koszulkę. — Zapłakał, wycierając ręką materiał, który miał na sobie. W ciszy zapiął spodnie, po czym w zlewie umył porządnie ręce. Wyłączył gaz na kuchence. Złapał za chochelkę, którą nalał do miseczki zupę z wodorostów, którą położył obok nagiego Jimina. Posłał mu ciepły uśmiech, a następnie dał krótkiego, ale słodkiego buziaka w usta.
      — Wszystkiego najlepszego, kochanie! — Po tym ponownie go pocałował, głaszcząc czule po głowie.
      — Na tę chwilę stać mnie tylko na tyle, ale w przyszłości podaruję Ci prezent, na jaki zasługujesz. — Oczy Mina były nieco smutne, ponieważ uważał, że młodszy zasługuje na o wiele więcej, a on nie mógł mu tego dać.

      Usuń
  22. Park sprawiał wrażenie tak zaskoczonego, że Yoongi zaczął się zastanawiać, czy nie pomylił dnia. Gdyby tak się stało, spaliłby się ze wstydu i nie wiedział ma jak się z tego wytłumaczyć. W końcu, jaki kochający chłopak myli datę urodzin swojego partnera? Nagle po policzkach młodszego zaczęły spływać łzy. Min czuł jak uginają się pod nim nogi.
    — P-Przepras- — nie dokończył, gdyż Jimin wszedł mu w słowo oraz rzucił się na niego, przez co prawie stracił równowagę. Chłopak nie był ciężki, a Yoongi mógłby go nosić na rękach przez całe życie lecz w ogóle nie spodziewał się takiej reakcji, co go zbiło z tropu.
    — Jimiś, kochanie…
    — Miętusku...Mój najdroższy Miętusku… — Suga położył dłonie na pośladkach ukochanego, aby się mu nie zsuwał, gdy niepostrzeżenie wskoczył na niego, oplatając się nogami. — Kocham Cię, tak cholernie Cię kocham. — zaśmiał się cicho, gdyż pocałunki na szyi go łaskotały. Poza tym, całe zdenerwowanie z niego uleciało, kiedy okazało się, że jednak nie pomylił daty
    Z grymasem na ustach wypuścił go z objęć, gdy tamten chciał z niego zejść.
    — Słuchaj mnie. Uważnie. Co chwile, każdego dnia, dajesz mi najpiękniejszy prezent świata. Kochasz mnie, dbasz o mnie, troszczysz się, okazujesz czułość. Dajesz mi wszystko to, czego nigdy nie dostałem i czego nikt poza Tobą nie może mi dać, więc nie mów tak, bo nie zgadzam się, żeby tak wypowiadać się o najcudowniejszym prezencie jaki kiedykolwiek dostałem, a mianowicie o Tobie. — Yoongi niekontrolowanie przetarł dłonią usta, hamując się tym od uśmiechu, który bezwstydnie wdzierał się na jego twarz. Było to dla niego nieprawdopodobne. Do niedawna był nikim, wykonywał brudną robotę za matkę i jeszcze nic z tego nie miał… no może miejsce do spania. Żadnego innego zysku. Chyba że dostał napiwek za dobre sprawowanie, o którym jego matka nie miała pojęcia. A teraz? Nie tylko zaopiekował się nim ktoś, kto żyje pod dostatkiem, ale także obdarowuje go miłością, mimo jego ciężkiego pochodzenia, i to znając go bardzo krótko.
    Wiesz, jakie to cudowne uczucie w końcu poczuć się bezpiecznym? Yoongi tylko się uśmiechnął i pogładził partnera po głowie. Doskonale wiedział, o czym mówi Jimin. Dopiero będąc u jego boku, dowiedział się, co to znaczy i od razu uzależnił się od tego uczucia. Ulżyło mu, że w swojej beznadziejności mógł dać Parkowi to, o czym tak bardzo marzył, by móc go obdarować. Nadeszło to szybciej niż się spodziewał. Poczuł się dużo pewniej, mając świadomość, że mimo iż wciąż nie posiadał niczego materialnego, to w jakimś sensie spełniał oczekiwania młodszego.
    — Powiedziałeś też..na mnie...kruszyna...mam nadzieję, że to prawda i mi się to nie śniło...Chciałbym, żebyś mówił tak częściej. — JEDNAK SŁYSZAŁ?!
    Yoongi zadrżał, przytulając Jimina. W nocy czuł się mniej onieśmielony, nazywając go w taki sposób. Słysząc jego prośbę, nieco się skrępował, ale to tylko dlatego że Park był dla niego tak ważny.
    — Ech… — wzbudzając niepokój, położył ręce na jego ramionach i lekko go od siebie odsunął. — Idź jeść… Kruszyno. — dodał dużo łagodniej, usilnie starając się, by jego policzki tak szalenie nie unosiły się do góry od uśmiechu.
    — BOOOOOOOŻE YOOONNNIE, JA WIEDZIAŁEM, ŻE UMIESZ ZROBIĆ DOBRZE, ALE NIE SĄDZIŁEM ŻE NA TYLU PŁASZCZYZNACH!
    — PARK JIMIN, PRZYSIĘGAM! Czy na chwilę nie możesz przest- — urwał w środku, gdyż przerwały mu usta ukochanego. Min z reguły nie dostawał komplementów, a tego jednego dnia usłyszał tak dużo jeden za drugim, że jego serce biło niepokojąco szybko i bał się, że mu wyskoczy zanim zdąży oficjalnie zostać mężem Parka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Idę się dla Ciebie wyszykować, kocie. — gdy blondyn odchodził, Suga zdążył go jeszcze przelotnie ścisnąć za pośladek, którym tamten ładnie kręcił, świadomie czy też nie.
      Przez to, że Jimin pobrudził mu ubranie, także musiał się przebrać. Nie było mu wygodnie grzebać w ciuchach młodszego. Bez względu na to jak byli blisko i jak się kochali, nie było to ani trochę komfortowe i raczej nie zapowiadało się, aby do tego przywykł. Ta niepewność, że założy na siebie coś, czego tamten jeszcze nie miał na sobie lub niechętnie się daną rzeczą dzieli, była zbyt przytłaczająca, nawet kiedy wiedział, że niczego mu nie żałuje.
      Yoongi nie chcąc za bardzo wybierać, założył białą koszulkę z dekoltem w serek do czarnych rurek, które oczywiście były za małe. Włosy postawił do góry, gdyż grzywka była już nieco przydługa, aby opadała mu na czoło. Nie chciał, przy idealnie wyszykowanym chłopaku, wyglądać jak niechluj. Na siebie zarzucił skórzaną kurtkę, którą polubił najbardziej spośród tych wszystkich, które posiadał młodszy.
      — To jak, Miętusiu? Gotowy na zakupy? — Yoongi przytaknął i podniósł wzrok, aby spojrzeć na Jimina. Oczy mu zabłysnęły jakby właśnie ujrzał najdroższy skarb. Pomasował się po karku, ponownie czując, że do niego nie pasuje. Że psuje mu wizerunek.
      — To na pewno w porządku jechać na zakupy? Są twoje urodziny… to nie ja dzisiaj potrzebuje uwagi czy prezentów. Może lepiej będzie jak to odłożymy i zrobimy coś specjalnego dla Ciebie? — mruczał pod nosem, nie spuszczając wzroku z ich splecionych palców i tego z jaką czułością go miział młodszy. Bez względu na to, ile Park go zapewniał, że to w porządku, Yoongi nie mógł wyzbyć się poczucia, że bierze za dużo.
      Widząc te wszystkie drogie samochody w jednym miejscu, speszył się. Ale jeszcze bardziej poczuł się niepasującym elementem, gdy weszli do galerii. Po kruszynie Jiminie nie było już śladu, natomiast to Yoongi czuł się teraz mały. Był wdzięczny, że w tym wszystkim Park, mimo obecności tłumu, nie puścił jego ręki w miejscu publicznym.
      — Skarbie, gdzie chciałbyś pójść najbardziej? Możesz prosić o absolutnie wszystko, nie hamuj się. — trochę go zemdliło, gdyż te wszystkie drogie marki poznał podczas spotkań z klientami. Miał nadzieję, że po tym wypadzie będą mu się kojarzyć z czymś innym.
      Min był zakłopotany. Nawet jakby chciał to nie wiedział, o co prosić. Stał w miejscu, rozglądając się dookoła jakby szukał inspiracji lecz jego wzrok był pusty, patrzył, ale nie widział.
      — Jiminie, ty wybierz. Są twoje urodziny. — posłał mu proszące spojrzenie, mając nadzieję, że go zrozumie.
      Gdy przechodzili obok Louis Vuitton, Min zwolnił, dając nieśmiało do zrozumienia, że chciałby tam wejść.
      Sprzedawczyni była niewiarygodnie miła. Pewnie jak dla każdego klienta, u którego mogła wyrzuć przypływ dużej gotówki, a od Jimina biło bogactwo.

      Usuń
    2. Yoongi wyszedł z przymierzalni w końcu w idealnie dobranych do siebie czarnych spodniach, ściśniętych w pasie firmowym paskiem. Do środka była wpuszczona biała koszula z nietypowo głębokim dekoltem, a na nią miał założoną czarną, błyszczącą się marynarkę.
      Unikał wzroku partnera, bojąc się reakcji. Stał, wiercąc się i z nerwów non-stop coś poprawiając w swoim stroju. Nigdy wcześniej nie miał na sobie tylu pieniędzy, poza tym zawsze nosił zdarte ciuchy, luźne, z dziurami. Gdy zobaczył takiego siebie w lustrze w przymierzalni, zdawało mu się, że zgubił gdzieś Sugę i pozostał tylko Min Yoongi. Od razu pomyślał o Taehyungu, który za nic w świecie by go teraz nie rozpoznał na ulicy. Wyglądał poważnie, dostojnie, bogato, jak ktoś mający władzę i predyspozycje do tego, by zająć się swoim maluszkiem.
      — Jimin? I… i ? Powiedz coś… — popędził go, majstrując coś przy rękawie od marynarki.

      Usuń
  23. Pracownice sklepu bezskutecznie próbowały nie wywierać presji na chłopaku, który właśnie wyszedł z przymierzalni. Bezskutecznie ponieważ ich szepty i niedyskretne wskazywanie palcami różnych części jego ciała oraz ciche chichotanie, które wcale nie było takie ciche jak im sie wydawalo, sprawiały, że Yoon żałował, że w ogóle tu weszli. Poza tym, Jimin zamiast przyjść na ratunek, jakby wyssało z niego duszę, ponieważ nie reagował na żadne ze słów zdenerwowanego chłopaka, a jego spojrzenie sprawiało jakby patrzył, ale nie widział. Z tego wszystkiego Min jeszcze bardziej zaczął wiercić się w miejscu, myśląc nad sposobem jak uciec z tej niewygodnej sytuacji.
    Jak teraz tak myślał, nieco wyolbrzymiając, dużo łatwiejsze wydawało mu się handlowanie narkotykami, selekcja męskich dziwek i od czasu do czasu samemu udanie się na usługi, gdy był znudzony bądź zmuszony w gorszym wypadku. I tak bardziej odnajdywał się w tamtych sytuacjach niż teraz, będąc na celowniku rozerotyzowanych - tak, nie uważał, że przesadził z określeniem - pracownic sklepu oraz czekając na aprobatę swojej sympatii, która wciąż milczała na miłość boską, Yoongi zaczynał być naprawdę niecierpliwy. Zawsze, gdy przestawało mu się podobać, mógł zadać kosę w żebra oprawcy kieszonkowym scyzorykiem, który był nieodłącznym elementem jego stroju... który zresztą wciąż miał przy sobie. Nadal nie czuł się bezpiecznie, a nawet bał się bardziej, wychodząc na miasto z Jiminem, gdyż tu nie chodziło już tylko o jego bezpieczeństwo, a tego wspaniałego człowieka, który ofiarował mu tyle w tak krótkim czasie. Mimo że udowodnił mu nie raz, że nie jest bezbronny, to Min nie mógł tak po prostu przestać uważać.
    Ale wracając… teraz nie mógł zrobić nic. Prędzej wyrwałby sobie gardło niż okazał jakikolwiek brak szacunku dla osoby, która uratowała mu życie na wielu płaszczyznach. Dlatego chociaż miał ochotę do niego podejść, złapać za ramiona i potrząsnąć nim gwałtownie, pytając czego się naćpał, że jacyś kosmici mu go zabrali, gdy chwilę go nie było. Poza tym, zapominając o tych wszystkich momentach, gdy Park zachowywał się jak ludzka bestia, rozczulał się przez samo patrzenie na jego niewinne oblicze w ciągu zwyczajnego dnia.
    Zamiast tego, posłał wrogie, wypracowane przez lata w dawnej pracy, spojrzenie kobietom, które w mgnieniu oka zbladły i odechciało im się dalszego wzdychania. Raz dupek, na zawsze dupek.
    — Mogą nas Panie na chwile zostawić? — po tym jak Yoongi je zlustrował, blondyn nie musiał się powtarzać.
    — W końcu odpowiednia osoba zechciała obdarzyć mnie uwagą… — zirytowany Min nerwowo oblizał usta, nie chowając od razu języka z powrotem do gardła, a opierając go na dolnej wardze, patrząc oceniająco na partnera. Jego pewność siebie opadła, gdy młodszy wstał z kanapy. Yoongi jakby spotulniał i zrobił krok w tył. Przesadził swoją niegrzeczną postawą? W końcu Jimin jest tu dobrze znany? Chłopak wstał tak gwałtownie, że Suga pomyślał, iż chce mu dać reprymendę, że psuje mu i tak już nie najlepszą opinię… Yoongi nie był głupi, trudno nie zauważyć, że jego chłopak był raczej postrzegany jako źle wychowany, a on nie pomagał temu zaradzić.
    Gdy byli w kabinie i starszy z powrotem skonfrontował się ze swoim odbiciem, które wydawało się mu obce, pomyślał, że jego wyjątkowo atrakcyjna aparycja złagodzi gniew blondyna. Lecz Park całkowicie go zaskoczył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Miętusku, wyglądasz jak ósmy cud świata. Jestem cholernie zazdrosny, że ktokolwiek poza mną może na Ciebie patrzeć, gdy wyglądasz tak seksownie. — A więc nie jest zły?
      — Jimin, nie- — Min jak zwykle chciał zaprzeczyć komplementom, ale chłopak dopiero się rozkręcał.
      — Spójrz na siebie, jesteś przepiękny. — spojrzał, ale na na siebie, tylko na obejmującego go od tyłu mężczyznę. To on był przepiękny, nie Min. Spuścił wzrok, wpatrując się w dywan droższy niż całe jego życie. — A do tego cały mój. — Yoongi mimowolnie, mimo wcześniejszych negatywnych myśli, uśmiechnął się. Co do tego, że cały należał do Jimina nie miał żadnych wątpliwości i tego jednego nigdy mu nie zaprzeczy. Nagle poczuł siłę, aby ponownie spojrzeć w lustro, ale tym razem wzrok skierował na siebie. — Dla mnie zawsze byłeś piękny, odkąd Cię poznałem zawsze uważałem Cię za cud, ale czuję od Ciebie coś, czego wcześniej nie czułem. Większą wiarę w samego siebie. To nowy początek Yoonnie, a tak wygląda właśnie mężczyzna, który ukradł moje serce i który osiągnie w życiu wiele.— cmoknięcie w ucho wydało się Yoongiemu bardzo urocze oraz było idealnym zakończeniem tej słodkiej wypowiedzi.
      — Widzę jeden minus tego stroju. Wyglądasz w nim tak zajebiście dobrze, że mimo iż cały płonę to nie mogę go z Ciebie zerwać, bo prezentujesz się za dobrze.
      — Jiminie, wszystko popsułeś… — Suga nabrał powietrza w płuca i wypuścił je, udając zawiedzionego. — Jak ktoś może być tak dualistyczny, co? — nie przerywał jednak Parkowi zalotów, gdy ten zmysłowo wodził palcem po odkrytej skórze Mina na dekolcie, na której natychmiast pojawiła się gęsia skórka. Podczas składania przez blondyna pocałunków na rozdrażnionym torsie, Yoongi pozwolił swojej ręce instynktownie złapać za pośladek ukochanego, który mocno ściśnięty ugniatał z łatwością jakby bawił się najbardziej puchową poduszką w ich apartamencie. Nie tylko Park był rozpalony.
      Wychodząc, niebieskowłosy uśmiechnął się serdecznie do sprzedawczyń swoim rzadkim, szerokim uśmiechem, ukazującym górne dziąsło, chcąc przeprosić za swoją nieuprzejmość. Nawet szepnął w ich stronę niewinne dziekuję.
      Pozostając w zakupionym stroju, wolną ręką drapał się po odkrytym dekolcie, mając wrażenie, że za bardzo przyciąga wzrok. Tłumaczył sobie, że powodem była noszona przez niego odzież, próbował zignorować to, że czuł się obserwowany jeszcze zanim weszli do galerii, zapomnieć o tym, aby nie popaść w paranoję i nie zepsuć tego dnia. Powtarzał sobie, że nikt ich nie śledzi, że nie są na celowniku ludzi jego matki bądź tym którym zawiniła, czy ona czy tamci, chcieli się go pozbyć. Próbował pozostawać tym niewzruszony, a o ewentualnych obawach powie ukochanemu już w domu. Przynajmniej po raz pierwszy nie czuł, że przynosi Jiminowi wstyd. Co nie zmienia faktu, że został rzucony od razu na głęboką wodę, a ubrania były za odważne na zwykłe zakupy. No nie moze nie takie zwykłe; Jimin miał urodziny, więc niech to będzie częścią prezentu. Dla niego był w stanie przeżyć spojrzenia niechcianych par oczu przechodniów.
      — Obok jest Calvin Klein, może tam wstąpimy? — ulubiony głos wyrwał go zamyślenia, sprowadzając na ziemię, gdzie anioł z krwi i kości, nie puszczając jego ręki, wszedł do środka zanim zdążył odpowiedzieć.

      Usuń
    2. — Dzwoniła moja mama. Pytała o Ciebie. — Yoongi uniósł brew w zdumieniu. Słyszał jak Park z kimś nerwowo rozmawia, również usłyszał jak wypowiada jego imię, ale wtedy wydawało mu się, że się przesłyszał. Jednak usłyszał wystarczająco, aby wiedzieć, że młodszy z niechęcią przyjął jej życzenia urodzinowe.
      — Te będą ładnie na Tobie leżeć. — starszy wziął do rąk bokserski, ale to nie one teraz zaprzątały jego głowę.
      — Kochanie… — nie miał pewności, czy chłopak zaraz się na niego nie zdenerwuje przez to co miał zamiar powiedzieć, ale postanowił zaryzykować. — Nie powinieneś być dla niej taki oschły. Ona mimo wszystko troszczy się o Ciebie, chociaż nie umie tego okazać jak należy. Twoja matka przynajmniej życzy Ci wszystkiego najlepszego w rocznicę Twoich urodzin… moja żałuje, że do takiego dnia w ogóle dopuściła. Nie bronię Twojej mamy, ale… może spróbujcie się dogadać. — złapał chłopaka za oba nadgarstki, obracając w swoją stronę, by na chwilą przestał przebierać w bieliźnie. — Chim, jeśli to ma pomóc to spotkam się z nią o każdym czasie. Zaspokoję jej ciekawość na tyle, że nie będzie mogła wyobrazić sobie nikogo innego przy Twoim boku. — nachylił się i ucałował czule dwie malutkie dłonie Jimina. Z tego wszystkiego nie zauważył, że nazwał chłopaka inaczej niż dotychczas. To zmiękczenie wyszło z jego ust jakby było czymś naturalnym, więc się nie zorientował. Udał się od razu po tym przymierzyć bokserki.
      Jak w poprzednim sklepie miał pewne wyrzuty, tak tutaj głupio byłoby się kłócić, że nie potrzebuje bielizny. Cieszył się bardzo, że w końcu nie będzie się krępował, nosząc tą Jimina. Prawie nagi Yoongi, wpatrywał się w swoje odbicie. Tatuaże i niewielkie blizny na ciele przypominały mu o niedalekiej przeszłości, z którą ostatecznie jeszcze nie skończył, sprawiając, że słowa Parka o nowym początku Yoongiego jakby nie miały pokrycia. Chciał być dla ukochanego czysty, a było całkowicie na odwrót. Nie myśląc za wiele, odsunął nagle zasłonę, by dłużej nie pogrążać się w smutkach.
      — O nie nie, ja wejdę zobaczyć, to są widoki tylko dla mnie. — przez rozpalone plecy Sugi w styczności ze ścianą przeszedł dreszcz, gdyż w tamtej chwili wydawała się lodowata. — Wyglądasz zjawiskowo, Yoonisiu. — Min rozłożył ręce na boki, wzruszając ramionami w geście bezradności, uśmiechając się przy tym zadziornie. Biorąc pod uwagę to jak dobrze była uwydatniona w bokserkach jego męskość, która jeszcze nie była pobudzona, mógł czuć się dumny.
      — Teraz nie masz na Tobie ubrań, które by mnie ograniczały. — z ust starszego wydobyło się niekontrolowane sapnięcie od razu jak partner zacisnął paluszki na jego pośladkach. Ciężko było mu się nie rzucić na ukochanego i wytarmosić za policzki, gdy próbował go zdominować, a i tak wypełniała go słodkość, przed którą Min nie umiał się bronić. Dlatego pozwolił mu robić z nim wszystko to, na co miał ochotę. Jeśli ta kruszyna chciała go wypieprzyć, to on miał jej to umożliwić na każde możliwe sposoby.
      — Problemy? — powtórzył po młodszym, nierównomiernie oddychając jak tamten pozostawiał pocałunki w jego czułych punktach. — Dlaczego mam ochotę zaryzykować? — Yoongi droczył się, mrucząc pod wpływem dotyku ukochanego bardziej niż to było konieczne. Adekwatny, gardłowy krzyk wydobył z siebie, gdy kolano drobniejszego trafiło idealnie w jego nabrzmiałe przyrodzenie. Wystraszyła go własna nieostrożność, wiec oparł czoło o ramię chłopaka. Jego ciało nieznacznie drżało pod wpływem cichego chichotu ze wstydu i zdenerwowania.

      Usuń
    3. — Chcę, żebyś pomógł mi pobrudzić tą bieliznę, by już nikt inny nie mógł jej kupić, ponieważ bardzo mi się podoba. — wyszeptał, gdy blondyn dobrał się już do jego męskości, powodując, że robiła się coraz bardziej śliska i mokra i gdyby nie ciemny kolor, na materiale widoczne byłyby już oznaki podniecenia starszego.
      — A ja bardzo chcę wypieprzyć Cię w tej kabinie. — Yoonnie, jęknął przeciągle, nie przerywając zachłannego pocałunku. Nie tylko napędzała go adrenalina, skłamałby, gdyby powiedział, że nie czekał na taki obrót sprawy już w pierwszym sklepie, do którego weszli.
      Penis Yooniego szybko napęczniał, poruszył niecierpliwie biodrami, chcąc już pozbyć się ograniczającego go materiału. Nie czekając na ruch chłopaka, sam obniżył bokserki, a jego męskość wprost wyskoczyła jakby łapczywie chciała zaczerpnąć powietrza po długim duszeniu się. Min odwrócił się plecami do Jimina, umieszczając swoją pupę w miejscu wypukłości partnera. Suga zrobił niewielki przysiad, następnie prostując się i tak w kółko, ocierając się o przyrodzenie Parka, by go pobudzić. Nachylił się do przodu, bardziej wypinając tyłek w stronę młodszego, poruszając nim teraz na boki. Czuł jak penis drugiego rośnie. Rękę zacisnął na swoim, bez pośpiechu poruszając nią w górę i w dół. Głowa skierowana na wprost lustra, wpatrując się zmysłowo bez mrugania w odbicie Jimina, który reagował tak jak pragnął tego Min.
      — Park Jimin… — drugą, wolą ręką, złapał za swój pośladek, rozciągając go na bok i ukazując mu swoje pulsujące wejście. — Proszę… — wyjąkał, nie spuszczając wzroku z odbicia partnera w lustrze.

      Usuń
  24. Pomimo prośby Yoongiego, Jimin nie przestawał się z nim droczyć. Wręcz przeciwnie. Wyglądało na to, że czerpał jeszcze większą satysfakcję z doprowadzania starszego na skraj wytrzymałości.
    Min cały pulsował, drżał, a na ciele pojawiały się pierwsze oznaki typowego dla seksu potu. Pocałunek jego chłopaka, rozpoczęty na karku, a schodzący precyzyjnie aż po kość ogonową, wypalał na jego skórze niewidzialne znaki, pewnego rodzaju naznaczenie nadane przez żarzące się, pełne, soczyste usta Parka.
    Yoongi był na tyle rozdrażniony i przeczulony, że jego ciało reagowało wrażliwie na sam oddech partnera na swojej skórze. Usta Mina opuściło ciche jęknięcie zanim język młodszego zdążył zetknąć się z jego wejściem. Ugięły się pod nim kolana, a z oczu wypłynęła łza, gdy blondyn dodatkowo ścisnął jego jądra. Nadwrażliwość Yoongiego była dla niego katorgą, piekłem na ziemi, ale z jakiegoś powodu nie zdecydowałby się tego przerwać, gdyby dano mu okazję.
    — Ji… – wdech. – Min. – wydech.
    Wiedział, że dłużej nie wytrzyma, miał dość tej gry wstępnej. Chciał go już poczuć w sobie, teraz, natychmiast.
    — Jimin-aaaaah – zaśpiewał do razu jak tamten wsunął w jego wnętrze palce. Kolejna łza opuściła jego oczy. Ile jeszcze miał czekać?
    — Chyba ktoś tutaj ma dość delikatności. – Min przeklął go w myślach, gdyż nie miał siły na sensowne wypowiadanie się na głos. Czy Jimin go nienawidził, że patrzenie jak starszy przeżywa katusze sprawiało mu przyjemność?
    — Na to trzeba sobie zasłużyć, kochanie.
    — Pierdol się, kochanie. – wycedził przez zęby, nawet nie minęła sekunda od tego, co powiedział Jimin.
    — Powiedz, jak bardzo podniecasz się, kiedy robię Ci dobrze. – Yoongi pokręcił przecząco głową. Wziął sobie za zadanie nie być tak posłusznym jak chciał tego Jimin, ale prawda była taka, że samą swoją obecnością podniecał go z nienaturalną intensywnością. Dyszał nierównomiernie od gwałtowniejszych pchnięć, ale małe, urocze i rozkoszne palce to nie to samo, co penis, co nie zmienia faktu, że chociaż dłonie Jimina były drobne, były również bardzo utalentowane, nie jeden pozazdrościłby mu umiejętności, a Min miał szczęście, że to jego partner został obdarzony taką zwinnością. Tylko do cholery, tak bardzo jak był wdzięczny, tak samo mocno chciał, aby były w końcu zastąpione czymś większym.
    Spiął się bardziej niż to było konieczne, gdy w rozgrzanym zagłębieniu pupy poczuł zimną ślinę, naniesioną językiem Jimina.
    Serce zaczęło mu walić na tyle mocno i szybko, że jego bicie, dochodzące do uszu Parka, całkowicie zdradzało to jak podekscytowany był Yoongi nadchodzącym pieprzeniem. Ręce młodszego na jego talii, które mocno go do siebie przyciskały, mimo erotycznego momentu, dawały mu lekkość i poczucie bezpieczeństwa, bez względu na to jak komiczne jest myślenie o takich wartościach podczas szybkiego numerku w przymierzalni. Patrzył się z miłością na ich odbicie w lustrze nawet zanim ukochany go o to poprosił. Już zapomniał jaki przed chwilą był spragniony penisa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Co robisz, gdy jesteś sam? Gdy nikt nie może się Tobą zająć, jak ja? Gdy tak bardzo potrzebujesz poczuć mojego chuja głęboko w sobie? – Yoongi uśmiechnął się poddany. Gdyby tylko Park wiedział, jakie czyste myśli mu towarzyszyły przed jego pytaniem. Nie uwierzyłby mu, gdyby mu teraz powiedział.
      Pod wpływem wodzących rąk młodszego po jego ciele, rozciągał z rozkoszy szyję na boki.
      — Chim. – szepnął drżącym głosem, decydując się na nowo przyjęte zdrobnienie, gdyż był zbyt rozemocjonowany, aby móc nazwać go pełnym imieniem.
      — Pokaż mi, Yoonnie. Pokaż, jak się zaspokajasz, gdy mnie przy Tobie nie ma. Jak dotykasz swojego ciała, marząc, żebym Cię na tym przyłapał i wyruchał tak mocno, że będziesz krzyczał błagając o więcej. – bezpośredniość Parka pozostawiła go w oniemieniu. Zamrugał kilkakrotnie, nie wierząc swoim uszom. Fakt, widział swojego chłopaka otwarcie mówiącego brudne rzeczy, jednak dotyczyły one całkowicie innej dziedziny i nie były skierowane do niego. Min na chwilę odwrócił głowę, aby ujrzeć twarz drugiego na żywo, a nie odbijającą się w lustrze. Widząc, że nie żartuje, przeszedł go zimny dreszcz. Seksowny.
      Szybkim ruchem złapał za swoje przyrodzenie. Jimin się zapytał, jak się dotyka z myślą o nim, więc nie było mowy o leniwym i subtelnym poruszaniu dłonią.
      — Powiedz, kto potrafi dać Ci tyle przyjemności.
      — Jimin. – zaspokajając siebie, zamknął oczy. Odchylił głowę do tyłu, opierając ją o chłopaka. Jego sutki stwardniały od pierwszego kontaktu z palcami partnera.
      — Powiedz, kto wywołuje u Ciebie orgazm tak intensywny, że całe Twoje ciało się trzęsie. – Jimin czekał na odpowiedź, pieszcząc płatek jego ucha, ale chyba nie pomyślał, że to zaburzy Yoongiemu percepcję i przez moment nie rejestrował niczego prócz doznań, których dostarczał sobie własną ręką oraz tych, zadawanych przez kochanka.
      — Jim…. J...C-CHIM. – wydukał jak dziecko, które dopiero uczy się mówić, czując mrowienie na końcu języka.
      — Powiedz, jak bardzo inni mężczyźni nie dorównują mi do pięt bo tylko ja potrafię Cię zaspokoić i pobudzić każdą Twoją strefę erogenną. – gdy chłopak zamienił jego dłonie ze swoimi, jego ręce opadły bezwiednie na boki, opierając cały swój ciężar na drobną, ale dobrze zbudowaną, posturę Jimina. Min, z lekko otwartymi ustami i przymkniętymi powiekami, czuł jak odpływa. Nie miał siły dłużej czekać na penisa ukochanego w sobie, był tak bardzo wykończony jego grą. Nie wiedział skąd ta nagła intensywność w doznawaniu przyjemności. Gdyby był kobietą to zgadywał, że miałby teraz dni płodne. Owulacja, czy inne gówna.
      Niebieskowłosy nie odpowiedział mu słownie, to jak reagowało jego ciało mówiło samo za siebie.
      — Czyj kutas trafia idealnie w Twój punkt G?
      — Twój, twój. – mruknął pośpiesznie, chcąc skrócić swoje męki.
      — Bądź grzecznym Miętuskiem i powiedz kto Cię tak rozpala.
      — Ty, Ty! Tylko Jimin! – zatrząsł się niekontrolowanie. Już dawno stracił panowanie nad swoimi ruchami. Jimin zmęczył go na tyle, że Min wątpił iż da radę mu pomóc w popychaniu, gdy już w końcu wypełni go tak jak tego chce.
      — Jimin do chuja jak zaraz nie przestaniesz mnie dręczyć to zapomnę, że go masz! – wysapał, irytacja wzięła nad nim górę i jeśli młodszy przedłużyłby pieszczoty, całe podniecenie Yoongiego przelałoby się na agresję. Na szczęście jego partner zdawał sobie z tego sprawę.

      Usuń
    2. — A-achhh….. – dźwięk, który uleciał z ust starszego, gdy tamten wszedł w niego, zaczynając od razu od mocnych pchnięć, bardziej przypominał ulgę niż ból spowodowany przyjęciem obcego ciała.
      Po zmianie pozycji, Suga zacisnął pośladki, aby jego wejście było ciaśniejsze, ścianki mocniej przywarły do przyrodzenia Parka, pulsując wokół niego, dodając większych doznań, nawet jeśli to bardziej bolało Yoongiego, niż jak był rozluźniony. Starał się być jak najciaśniejszy dla ukochanego.
      Jego jęki były zjadane pocałunkami partnera, które były wygłodniałe jakby nie zjadł śniadania, pochłaniając wycie Mina z wyprzedzeniem.
      — Jesteś piękny….będę zawsze Ci to powtarzał….
      — Mhm. – jak zazwyczaj się z tym nie zgadzał, teraz, będąc w stanie największej ekstazy, nie miał siły się kłócić, więc przytaknął.
      — Mój, jesteś moim...moim szczęściem.
      — Ty… jesteś. MOIM. – przygryzł wargę, czując, że zbliża się do jego czułego punktu. – Szczęściem. – dokończył z trudem, nabierając powietrza, podczas gdy rytmicznie podskakiwał, ocierając się plecami o ścianę przy każdym pchnięciu.
      Głos mu się załamał, przy melodycznym A, kiedy Jimin trafił w jego prostatę. Wyprostował kręgosłup i uniósł pupę do góry jakby niespodziewanie ukłuła go igła, powodując tym, że członek z niego wyleciał. Szybko sięgnął po niego swoją ręką i gorączkowo umiejscowił go w sobie na nowo, tym razem będąc gotowym na poczucie go w tym miejscu.
      Stojąc nagle na nogach, których nie czuł, nadal myślami był w wydarzeniach sprzed sekundy i wciąż czuł w sobie uderzenia Parka, że nie poczuł jak sperma chłopaka wypływa z jego wnętrza i spływa mu po nogach. Chociaż nie czuł kończyn, czuł jak jego penis na czubku jest cięższy i wystarczyło, aby Jimin zbliżył się do niego ustami, celowo albo nie otoczył go ciepłym powietrzem, aby Yoongi wytrysnął prosto na jego twarz.
      Starszy wypuścił z siebie powietrze, myśląc, że to koniec, gotowy paść bezwładnie na podłogę, będąc w roztrzęsieniu jak nigdy wcześniej. Szybko jednak nabrał go z powrotem. Zachłysnął się nim, oczy szeroko otwarte, usta zasłonięte dłonią, powstrzymując kasłanie.
      Yoongi patrzył na ukochanego, będąc pod wrażeniem jego poczynań. Tego jak niewinnie wyglądał ścierając pozostałości spermy z twarzy, jaki uroczy był, przełykając ją bez skrzywienia.
      — Rozkoszny.
      — Właśnie poznałem twoje prawdziwe kolory, nie dam się więcej oszukać tej słodkiej twarzy – warknął, dając mu piekący plask otwartą dłonią w policzek.
      Yoongi, czując się wciąż jakby pod wpływem narkotyku, ubierał się znacznie wolniej i mniej sprawnie niż jego kompan.
      Przy kasie, wpatrywał się chłopaka intensywnie, zapominając o sprzedawcy. W kąciku jego ust widział małą, zasychającą białą plamkę. Nie zastanowił się w ogóle przed tym jak kciukiem wytarł kropkę, by samemu potem zlizać ją ze swojego palca.

      Usuń
    3. Yoongi do końca zakupów był nieobecny. Dopiero w samochodzie poczuł ulgę, rozluźnił się pod wpływem już dobrze znajomego zapachu. Oparł głowę o zagłówek i zaczął się niekontrolowanie śmiać, odsłaniając dziąsła.
      — W życiu bym nie zgadł, że największy orgazm przeżyję podczas szybkiego numerku w przymierzalni. – dostał takiego napadu śmiechu, że musiał skulić się w pół. Gdy się znowu wyprostował, przetarł łzy z kącików oczu i spojrzał na Jimina z czułością. Chciał go złapać za rękę, ale wtedy zadzwonił telefon, psując mu plan. Zmarszczył nos i odwrócił głowę w przeciwną stronę, obserwując podczas rozmowy partnera ludzi na parkingu, którym pierwszy raz dorównywał z wyglądu. Miłe uczucie.
      — Dzwonili z urzędu. – ewidentnie się spiął, na tyle, że nie odważył się na niego spojrzeć. – Twoje dokumenty da się załatwić bez problemu, ale muszą znaleźć akt urodzenia.
      — Chyba dopiero zrobić. – wytknął niby z humorem lecz smutno się uśmiechając.
      — Trochę pokombinować, no i trochę to potrwa, ale nie martw się! Dostaniesz wszystko, dowód, paszport, wszystko. – przytaknął, w końcu patrząc mu prosto w oczy. Nie dość, że Jimin tyle dla niego robił, gdzie parę miesięcy temu byli sobie obcy, to jeszcze nieznane mu osoby robiły dla niego brudną robotę.
      — Wiesz…jako że mam dzisiaj urodziny….mam pewną zachciankę. Śpijmy dzisiaj poza domem. Chcę Ci gdzieś zabrać. Nie chcę już ludzi dookoła, chcę już resztę dnia spędzić tylko z Tobą. Tylko ja i Ty.
      — Ty rządzisz. – odpowiedział krótko, ściskając jego kolano jedną dłonią, a wskazującym palcem u drugiej zarzucił kosmyki blond włosów za ucho, aby widzieć jego idealny profil twarzy, gdy prowadził.
      Suga zesztywniał, gdy zobaczył przed jakim budynkiem zaparkował jego partner. Sam nigdy nie był nawet w pobliżu tego miejsca, ale dużo o nim słyszał od Taehyunga, który był do niego często zabierany przez klientów. Nic dziwnego. Tae był ich najbardziej ekskluzywną dziwką i potrafił owinąć sobie sponsora wokół palca, to on dyktował warunki i jeszcze był za to wynagradzany, a nie na odwrót. Tak nawiasem, tęsknił za nim. Za swoim jedynym przyjacielem.
      Starszy chłopak, mając naturalnie porcelanową karnację, zbladł jeszcze bardziej i wyglądał jakby wyzionął ducha. Z ciężarem przekroczył próg love hotelu. Apartament Parka był zbyt luksusowy dla niego, a co dopiero ten hotel, którego wnętrze kipiało od wystroju ze złota. Nie śmiał zapytać, ile młodszy zapłaci za pokój na jedną noc. Gdy Chim rozmawiał z recepcjonistką, Yoongi przechodził nerwowo z jednej stopy na drugą. Czuł jak to bogactwo go przytłacza. Jimin idealnie wpasowywał się na tle pomieszczenia, a Min był przypadkowym zaciekiem pędzla. Aż w końcu przypadkiem natrafił spojrzeniem na swoje odbicie w wielkim lustrze, nie poznając osoby, która patrzyła na niego za takim samym wyrazem twarzy.
      Przejechał palcami po swoim drogim stroju, o którym zapomniał. Uśmiech sam wdzierał mu się na usta. Spuścił głowę, będąc zażenowanym swoją głupotą. Czując się już pewniej, dołączył do ukochanego, będąc z nim na równi, stając z nim ramię w ramię, już dłużej nie ukrywając się w cieniu. Złapał go wielką dłonią w talii i nie puszczając nawet, gdy weszli do windy, prowadził go tak do samego pokoju.

      Usuń
    4. Opowieści Taehyunga nie równały się prawdziwemu widokowi. Pokój krzyczał intymnością.
      Podczas gdy Park na chwilę zniknął, Suga podszedł do napełnionej wanny, sprawdzając temperaturę wody. Ciche wow opuściło jego usta, gdy zetknął się z gorącą taflą.
      Wytarł mokrą dłoń w spodnie, aby wziąć od ukochanego szampana.
      — Chcę się napić za nas, nie za siebie. Bo to dzięki Tobie ten dzień w ogóle ma jakikolwiek sens. – oczy niebieskowłosego się zaszkliły, ale szybko zapił je trunkiem.
      Rozebrał się zaraz po chłopaku, ale nie zastosował się w pełni do jego prośby. Na razie.
      Nagi, uklęknął przed wanną, głaszcząc Parka po głowie. Palcem zszedł do twarzy, rysując powoli niewidzialną linię wzdłuż jego szczęki, następnie szyi, ramion, obojczyka, zrobił kółko wokół sutka, a później pępka, zatrzymał się na podbrzuszu. Podziwiał ciało partnera jakby było skradzioną rzeźbą z muzeum. Chciał mu dać uwagę na jaką zasługiwał, inną od tej w pełni bazującej na obcowaniu cielesnych.
      Wziął do ręki pluszową gąbkę, zaaplikował na niej płyn i starannie gładził nią plecy Jimina, traktując jego ciało jak najdroższy skarb, to samo zrobił z jego rękami, brzuchem i nogami. Na koniec umył mu głowę, celowo drapiąc cienką skórę paznokciami. Nie spłukał jej jednak, zostawiając na niej pianę, zaczesując jego włosy do tyłu, aby odsłonić czoło.
      W końcu Yoongi dołączył do kąpieli, siadając naprzeciwko niego oraz sadzając go sobie na udach. Jedna ręka na biodrze, przyciskając go mocniej, druga na plecach jakby w obronnym geście, chociaż nic mu nie zagrażało.
      — Jeszcze usta. – nachylił się nad nim, precyzyjnie oblizując wargi Jimina. Nacisnął mocniej na jego dolną wargę, prosząc o dostęp do jego ust. Gdy dostał zaproszenie do środka, nie próżnował w jego eksplorowaniu.
      Wtedy, gdy młodszy się tego nie spodziewał, będąc zajętym pełnym pasji pocałunkiem, który był szczerym uczuciem, Yoongi, trzymając go w biodrach, uniósł go nieznacznie, ale wystarczająco, aby z zaskoczenia, bez wcześniejszego przygotowania, nadziać kochanka na swojego penisa, powoli, ale nie odpowiednio wolno, żeby go nie bolało. Niestety. Jednakże Jimin zasłużył na taką niespodziankę po tym jak doprowadził Mina do skrajnej skrajności.
      — No kochanie, zobaczymy, kto teraz będzie płakał. – starszy uśmiechnął się złośliwie, poruszając i tak ostrożnie biodrami, aby nie zranić swojej kruszyny za bardzo. Jego kruszyna.
      — Moja kruszyna. – szepnął mu do ucha jakby bał się, że ktoś podsłucha, jakby to było tylko dla uszu jego skarbu.

      Usuń
  25. KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO KOCHAM YOONGIEGO

    OdpowiedzUsuń
  26. Dualność Jimina zaskakiwała Yooniego. W jednej chwili był wpływowym mężczyzną, mającym pod sobą ludzi, którzy zdolni byli wykonywać każde jego rozkazy, nieugiętym, mogącym w każdym momencie wykorzystać niemoc Mina, jednak częściej widział w nim drobną osobę, która potrzebowała kogoś, kto zauważy w nim więcej niż młodego chłopaka, który na swoich barkach dźwiga władzę nad innymi i nie jest delikatny w dysponowaniu taką funkcją. Starszy chłopak wiedział, że Jimin tłumił w sobie uczucia i rozpierała go duma, że ktoś kto do tej pory charakteryzował się ujemnymi cechami charakteru jak on, odnalazł w sobie dobro pod jego wpływem i to działało w obie strony. Razem uczyli się jak koegzystować z drugim człowiekiem, co to znaczy dbać o kogoś i stawiać kogoś innego na pierwszym miejscu.
    Tak samo było podczas seksu. Żadnemu z nich nie chodziło o to, aby to jemu było dobrze. Każdy z nich robił wszystko, aby to jego partner był zadowolony i czerpał ze stosunku jak najwięcej przyjemności, kosztem własnego zadowolenia. To jednak nie było problemem, ponieważ oboje tak się starali, że żaden nie był mniej zaspokojony. Oni stawiali siebie na równi, co przede wszystkim szanował Yoongi, gdyż zawsze był poniżany i ktoś o wpływach Jimina mógł traktować go z taką samą hańbą, a blondyn obdarzał go większą miłością niż na jaką zasługiwał.
    — Jestem tylko Twój.
    — A ja Twój. – cmoknął go w mokre czoło od wody i potu przez co na jego ustach pozostał słony posmak, ale nawet on był częścią Jimina, więc oblizał wargi ze smakiem.
    — Ściśnij mnie mocniej, proszę Yoonnie… – Min ścisnął młodszego w talii. Nie musiał go prosić dwa razy, gdyż zrobiłby to nawet jakby nic nie powiedział, ale zawsze było mu milej, kiedy wiedział, że blondyn chce tego samego.
    — Nigdy Cię nie wypuszczę. – zassał się na jego obojczyku, nie chcąc zasłaniać mu ust, gdyż jęczał dla niego tak pięknie, że chciał go wyraźnie słyszeć. Yoongi także nisko pojękiwał po każdym zadrapaniu i zaciskaniu się na jego penisie. Chociaż miał mroczki przed oczami z rozkoszy, starał się nie spuszczać Jimina z oczu, gdyż wyglądał niewiarygodnie ślicznie, delikatnie i jednocześnie gorąco.
    — Ach...Yoongi… – kiedy młodszy się na nim zacisnął, Min mocniej przycisnął go do podstawy penisa i nie wstrzymywał się, gdy poczuł silniejsze ciepło na całej jego długości. Odchylił głowę do tyłu i wylał się w środku ukochanego po głośnym sapnięciu. Od razu przytulił do siebie Parka, który był tak samo wykończony, ale szczęśliwy. Gdy z niego wyszedł, z jego środka wylała się sperma, która unosiła się obrzydliwie na wodzie, ale nie mógł się w tym momencie mniej tym przejmować.
    Oddychał ciężko, przyciskając do siebie Jimina, gdy trzymał dłoń na tyle jego głowy jak najcenniejszy skarb.
    — Yoonisiu...Mój Yooniś... – gdy puszczało go napięcie, zauważył, że skóra Jimina jest gorąca w porównaniu z wodą, której przez ten czas zmalała temperatura, a nie chciał, aby jego ciało doznało szoku, kiedy oprzytomnieje.
    — Jiminie, słońce… możesz się przeziębić jak zaraz nie wyjdziemy. – zmarszczył nos w zmartwieniu i przejechał dłońmi wzdłuż jego rąk. Park go tak rozpraszał nie tylko pocałunkami, ale samym sobą, że był przez niego wykąpany zanim się zorientował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Zamknij mocno oczka, kochanie. – Min jednak spóźnił się i zamknął je, dopiero gdy wylądował pod wodą, przygnieciony ciałem chłopaka.
      — Park! – jęknął od razu, gdy się wynurzyli. – Przysięgam, że będziesz moją śmiercią. – zaśmiał się, gdy tamten doprowadzał go do porządku. – Ale wtedy zabiorę Cię ze sobą. – dodał nieco poważniej, może zbyt poważnie, ale nie wyobrażał sobie być rozdzielony z Jiminem.
      — Pod wodą Twoje usta są równie pyszne co nad nią. – Yoongi uśmiechnął się podczas kolejnego pocałunku przez był niezgrany, ale wciąż uroczy.
      — Wodą z dodatkiem spermy, to chyba dlatego… – zaznaczył rozbawiony, psując nastrojowość, ale przy Jiminie nie musiał się cały czas zachowywać elegancko.
      Wycierali siebie nawzajem, śmiejąc się i uśmiechając do siebie jak głupcy. W łóżku tak jak Jimin zadbał, aby jemu było ciepło i wygodnie, tak samo Yoongi nie był mu dłużny, chowając go całego w swoich ramionach. Splątani, oparł brodę o głowę młodszego.
      — Yoonnie…
      — Hm? – kreślił kciukiem kółka na ramieniu ukochanego w zmyśleniu, czując się senny z błogości.
      — Uciekniemy stąd, jak tylko będę miał Twoje papiery. Z dala od tego miasta, od złych wspomnień. Choć na chwilę żeby się oderwać od tego wszystkiego. – Yoongi zaprzestał czynności zbity z tropu. Jego twarz jednak szybko zgłodniała i zmienił ich pozycje, aby mieć chłopaka na wysokości swojej twarzy.
      — Wow, Jiminie… to… zaskoczyłeś mnie, ale ja pójdę za Tobą wszędzie. – pocałował go czule w czoło. – Chciałbym żyć z Tobą gdzieś, gdzie nikt nas nie zna, gdzie będziemy mogli zacząć z czystą kartą, ale nie chcę, abyś zostawił tu swoje obowiązki i dotychczasowy dobrobyt, więc nawet ucieczka na chwilę, tylko na obrzeża, będzie miła.
      — Kocham Cię, tak strasznie Cię kocham. Pierwszy raz w życiu uśmiechałem się w urodziny. Wszystko dzięki Tobie. Byłeś tym brakującym elementem, którego szukałem całe życie. – widząc łzy w oczach młodszego, on także zaczął się łamać.
      — Jiminie, nie płacz, bo też zacznę, a to nie pasuje do mojego wizerunku. – poskarżył się fałszywie, pokazując na swoje tatuaże.
      — Mój Yoonnie… – przytaknął, gdy tamten położył mu rękę na policzku. – Jesteś taki piękny. – pokręcił głową i tym razem to on ujął buzie Jimina w dłonie.
      — Jiminie, nie, Ty tu jesteś piękny, najpiękniejszy, a ja przy Tobie wyglądam akceptowalnie i niech tak zostanie. – wodził palcami po rysach twarzy chłopaka, nie mogąc uwierzyć, że ktoś o takiej urodzie nazywa się jego.
      — Tyle dobrych chwil przed nami. Chciałbym...właściwie to o niczym innym nie marzę… żebyś kiedyś był moim mężem. Naprawdę tego chcę. Może Ci się to wydać dziwne skoro znamy się krótko, ale...jeśli nie Ty...to nikt inny. – Yoongi szerzej otworzył oczy, to nie pierwszy raz, gdy Park wyznał mu coś podobnego, ale słysząc to ponownie, jego serce wcale nie zabiło wolniej. Jimin był wszystkim czego pragnął, ale nie mógł pozbyć się przeczucia, że ich związek przyniesie na młodszego nieszczęście. Ale tak samo jak zauważył blondyn, jeśli to nie Jimin będzie jego mężem... to nikt inny. Mąż… a jeszcze niedawno specjalnie wystawiał się na niebezpieczeństwo, aby skończyć ze swoich życiem. Tymczasem teraz chce je dzielić z drugą osobą.

      Usuń
    2. — Wiem...wybiegam w przyszłość...ale naprawde bardzo o tym marzę...czasem przed snem wyobrażam sobie nasze nazwiska z naszymi imionami.
      — To słodkie, tak samo słodkie jak wcześniejsze wymyślanie imion dla dzieci. – och? Dlaczego o tym pomyślał? Przytulił Jimina tak, aby tamten nie zauważył jego sfrustrowanej miny.
      — Wiesz...Park Yoongi...Min Jimin…Min Jimin jest śmieszne, no nie? Dwa razy Min, tak zabawnie się rymuje… – starszy westchnął smutno, nie chcąc gasić entuzjazmu ukochanego, ale nie mógł oszukać gęsiej skórki na ciele, gdyż zestawienie jego haniebnego nazwiska z pięknym imieniem chłopaka, nie budziło w nim pozytywnych emocji.
      — K-kochanie… – odchrząknął, nie chcąc brzmieć jak zepsuty traktor. Wodził ręką po jego plecach jakby tym sposobem chciał załagodzić jego zawód. – Wolałbym, abyś nie miał niczego wspólnego z moim nazwiskiem, gardzę nim i… ostatnie czego bym chciał, to to, żebyś je nosił. Jeśli mi pozwolisz, to chciałbym się go pozbyć i zapomnieć o nim przy najbliższej możliwej okazji. – przyznał smutno, ból w sercu był niewyobrażalny, gdyż obrzydzenie do swojego nazwiska to jak obrzydzenie do samego siebie i swojego pochodzenia. Nikomu tego nie życzył. – Park Yoongi brzmi lepiej. – przyznał małym głosem, ledwo wyłapywalnym.
      — Yoongi-ah...chcę z Tobą być przy każdym wschodzie i zachodzie słońca. Będę przy Tobie zawsze, kiedy będzie źle i będę się z Tobą cieszył jak będzie dobrze. To nie są oficjalne oświadczyny, zasługujesz na coś o niebo lepszego i postaram się o to żeby tak było, ale...to obietnica. Obietnica tego, że zawsze będę przy Tobie. Kocham Twoje zalety, piękno...ale kocham też Twoje wady, kocham Twoje rany przeszłości na sercu, którym chcę pozwolić się zagoić, żebyś mógł o nich zapomnieć. Kocham to wszystko, bo to wszystko tworzy Ciebie. A ja przez miłość chcę Ci pokazać, że jesteś idealny jaki jesteś
      — Park Jimin? – uniósł pytająco brew, gdy tamten nagle znalazł się w siedzącej pozycji przed nim. – Ten Park Jimin, który nie waha się przed użyciem broni, umie załatwić pięściami grupę bandytów oraz wszyscy się go boją, właśnie wygłosił najbardziej ckliwe zadeklarowanie miłości do emerytowanej prostytutki? Hahaha…. – otarł z policzka łzę ze śmiechu i wzruszenia równocześnie, rzucił się na jego szyję, oplatając wokół niej ręce. – To jak ja Cię kocham jest niewyobrażalne. Och, Jiminie, Jiminie, wciąż nie mam pojęcia, jaki jesteś, a jednocześnie mam wrażenie, że wiem. – wiedział, że to co mówi jest nieskładne i nie ma sensu, ale to nieważne, gdyż jego życie w końcu sensu nabrało.
      — Yoongi ja..Nigdy nie miałem nikogo takiego, jak Ty. Całe życie ludzi ze mnie drwili. Nawet własna rodzina. Wtedy zjawiasz się Ty. Nagle. Jak dar od losu. Pokazałeś mi jak wiele mnie w życiu ominęło. Jak bardzo ograniczałem się, żeby po prostu wstać przeżyć dzień i pójść spać z nadzieją, że już się nie obudzę. Teraz gdy Cię mam, w ogóle nie chciałbym spać, żeby cały czas móc smakować życia, którego nie znałem. Przez większość czasu nawet nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo brakowało mi ludzkiego ciepła, mimo że otaczałem się ludźmi. Nawet 1000 osób razem wziętych nie jest w stanie zastąpić Ciebie jednego. Dałeś mi dzisiaj najpiękniejszy prezent. Uświadomiłem sobie, jak wielu rzeczy mi brakowało, a wszystkie one są w Tobie. – patrzył na ukochanego z miłością, zachwytem i podziwem, wyrażał spojrzeniem to, czego nie umiał ubrać w słowa, zaczarowany wyznaniem młodszego. Zaczarowany nim samym. Ocierał łzy Parka, nie zważając na swoje własne.
      — Dlatego proszę nie miej mi za złe, że tak wybiegam w przyszłość...nie chcę Cię tym odstraszyć...ja po prostu...Nie chcę nikogo innego poza Tobą. Mój Miętusku.

      Usuń
    3. — Jiminie. – instynktownie, przechylił głowę jakby chciał mocniej doświadczyć dotyku Parka, gdy ten położył rękę na jego policzku.
      — Pamiętam jak bardzo chciałem to wtedy zrobić. Jak bardzo chciałem położyć Ci dłoń na policzku, kiedy wziąłem Cię do samochodu przy naszym pierwszym spotkaniu. Już wtedy się o Ciebie martwiłem, jeszcze nieświadomie, ale martwiłem się Twoim zdrowiem. Teraz w pełni świadomie, dałbym się dla Ciebie zabić, ale nadal tak samo bardzo chcę trzymać dłoń na Twoim policzku...trzymać Cię za dłoń, bo wtedy idę przed siebie pewniej, kiedy jesteś przy mnie. Hyung..Yoongi-hyung…
      — Na pewno nie chciałeś wydać mnie za okupem, ale nie miałem żadnych dokumentów? Och, a więc łatwo było mnie sprzedać na części, ale zdążyłem uciec. – Yoongiemu wyjątkowo tego dnia dopisywał humor, ale szybko spoważniał, widząc jak otwarcie przeżywa tę rozmowę młodszy. Dla Mina była tak samo ważna, ale miał inny sposób radzenia sobie z emocjami. Wiedział jednak, kiedy musiał się opanować.
      Leżąc z powrotem na łóżku, przytulając Jimina i całując go gdzie mógł, czekał aż się uspokoi. Teraz była jego kolej na szczerość, trochę mniej weselsza od tej chłopaka. Zaczął mówić, gdy czuł na swoim ciele, że tamten zrobił się spokojniejszy, jednak ani trochę nie poluzował uścisku.
      — Jiminie, mam dwadzieścia pięć lat, nie jesteśmy nastolatkami, którzy mają czas zanim znajdą tą jedyną osobę, a do tego czasu mogą się zabawiać z innymi bez pamięci. Ten etap mam za sobą. W tym wieku już wiem, czego chcę, jestem dorosłym, zdecydowanym człowiekiem i nie mam wątpliwości co do tego jak i z kim chcę spędzić resztę życia. Nic więc nie pośpieszasz, ani za bardzo nie wybiegasz w przyszłość, bo gdy oboje jesteśmy pewni, nie ma co tracić czasu. Może wyglądam groźnie, delikwent z tatuażami, dziwak o kolorowych włosach, postrach w bliznach od noży, męska dziwka, dealer narkotyków, ale patrz jaki jestem bez Ciebie bezbronny, robisz za mojego rycerza w skórzanej kurtce na sportowym samochodzie. – skrzywił się na to jak lamersko to zabrzmiało.
      — Nadal nie rozumiem jak to możliwe, że wpadłem akurat pod koła twojego samochodu, wszystko inaczej by się potoczyło, gdyby to był ktoś inny. Jiminie, co by wtedy z nami było? Pewnie bym już nie żył… Boże, Jiminie, a Ty? – załamał mu się głos i nie krył paniki oraz w pewnym stopniu ulgi. – To samolubne, ale cieszę się, że zakłóciłem twój dotychczasowy styl życia. Muszę zatem wziąć odpowiedzialność… – tym sposobem dotarł do tematu, który dręczył go najbardziej. Nie chciał tego poruszać w dniu jego urodzin, gdy właśnie podzielili się pięknymi wyznaniami, dlatego nie miał zamiaru otwarcie przyznać, że ma wrażenie, że ludzie, którym się naraził go znaleźli i planują coś zrobić. Że ich z daleka obserwują. Wiedział jak Park na to zareaguje, a chciał, aby tej nocy spał beztrosko, dlatego starał się dobierać słowa ostrożnie. – Obiecaj mi, że będziesz na siebie uważał. Nic nie może Ci się stać. Wiedz więc, że cokolwiek by się nie stało, cokolwiek ktoś Ci nie powie, zaufaj mi, ja Cię nie zostawię, nie z własnej woli, pamiętaj o tym, proszę… – zabłagał zdesperowanie, aż za bardzo płaczliwie, zdecydowanie wzbudzając podejrzenia, ale zanim Jimin zdążył zapytać, pocałował go najczulej jak potrafił. Wodził ręką po jego nodze, podnosząc szlafrok do góry, aby ścisnąć pod palcami najlepiej zbudowane uda na ziemi.
      — Park Yoongi. – wyszeptał mu w usta między pocałunkami, chichocząc.

      Usuń
  27. Yoongi we śnie przekręcił się na drugi bok, szukając instynktownie Jimina, żeby schować twarz w jego szyi i zatonąć w jego zapachu, który kojarzył się z domem. Nabył ten nawyk przez okres, w którym ze sobą żyli i nie wyobrażał sobie spać inaczej. Dlatego gdy pod palcami nie odnalazł ciepłego ciała chłopaka, a jedynie chłodniejące prześcieradło, zaczął się niespokojnie wiercić. Jego przebudzeniu pomógł dym nikotynowy, który przedostał się do hotelowego pokoju przez uchylone drzwi balkonowe. Min zmarszczył nos, wdychając zapach. Nagle także miał ochotę na kilka buszków, dawno już nie palił. Gdy był z Jiminem, zapominał o wszystkich swoich poprzednich nałogach, młodszy chłopak był świetnym rozproszeniem.
    Ostatecznie obudził go głos ukochanego. Chłodny, różniący się bardzo od tego, którym na co dzień mówił do niego i… stłumiony. Nie był w stanie podsłuchać jego rozmowy, czasem usłyszał pojedyncze słowa, ale to było za mało, żeby dochodzić do jakiś wniosków. Miał jednak pewne przypuszczenia, którym starał się nie zdominować. Było to niestety trudne, gdyż jak tylko Jimin wrócił, nie przywitał go uśmiechem, który sięgał jego oczu, takim jakiego oczekiwał po spędzonej pięknie nocy i jaki zawsze dostawał, rozpromieniając cały jego dzień. Jego oczy były obecne myślami gdzie indziej, Yoongi mógłby zaryzykować stwierdzeniem, że były bardziej nędzne niż, gdy go poznał. Wtedy były puste, pozbawione emocji, było na nie łatwiej patrzeć niż teraz, gdy krzyczały strachem, smutkiem, agresją, ale wciąż widział tę nutę łagodności i miłości, kiedy ich spojrzenia się spotkały. Nie chciał widzieć go tak marnego, nie mógł znieść takiego widoku miłości swojego życia, nie mógł znieść świadomości, że on był powodem, przez który taki był. Próbował sobie wytłumaczyć, że to nie miałoby sensu, aby ten kto chciał go skrzywdzić przychodził z tym do jego chłopaka, a mimo wszystko miał wiele pomysłów, dla których jednak ten ktoś mógłby tak zrobić. Kurwa.
    Cisnęło mu się na usta przepraszam, ale nie chciał bardziej zasmucać ich pobytu w hotelu. Nadal próbował ślepo wierzyć, że rozmowa Jimina nie dotyczyła jego, że jego chłopak powiedziałby mu o niej, gdyby to było coś istotnego. Park miał także wielu nieprzychylnych mu ludzi, którzy uprzykrzali mu życie.
    Chciał być dla niego wsparciem, a nie zadawać niewygodne pytania.
    Rozłożył ramiona w zapraszającym geście, ignorując obsługę, która szybko ich zostawiła samych jakby czując, że jest świadkiem intymnego momentu. Nie musiał prosić dwa razy, aby poczuć na sobie ciężar ukochanego. Mając go w objęciach, westchnął z ulgą.
    — Ostatni raz się budzę sam w łóżku. – nadymał policzki, czego nie mógł widzieć młodszy, gdyż Min przyciskał jego głowę do swojej piersi, głaszcząc wolną ręką po plecach. – Wynagrodzisz mi to tysiącami przytulasów i milionem całusów jak wrócimy do domu. – pocałował czubek jego głowy i wyszeptał mu we włosy, przesiąknięte tytoniem, kocham Cię.
    — A… i papierosem. Następnym razem mnie obudź jak będziesz palił. Zapomniałem jak lubię to robić… przy Tobie zapominam o wszystkim innym. – zaśmiał się, próbując rozruszać blondyna i chociaż tamten starał się reagować na starania starszego to Yoongi czuł, że nie mógł go nimi do końca dosięgnąć.
    — Park Jimin, Park Jimin, Park Jimin… – wołał, śpiewająco bez celu jak nabierał sobie jedzenia. Zauważył na talerzu pokrojone owoce. Nadział więc na widelczyk kawałek jabłka i kazał otworzyć usta młodszemu, karmiąc go na zmianę ze sobą wszystkim, co im zaserwowali.
    Po jakimś czasie Yoongi czuł się coraz bardziej zmęczony. Wyzerował kawę z nadzieją, że to go ocuci, ale jego powieki stawały się coraz cięższe.
    — Jiminie… – chciał mu powiedzieć, że źle się czuje, ale stracił przytomność zanim zdążył. Zaraz po nim odpłynął Jimin, niemogący nic zrobić, gdy sprawcy wynosili jego mężczyznę z hotelu.

    OdpowiedzUsuń
  28. Yoongi był cały zdrętwiały, gdy zaczął się wybudzać. Głowa go bolała jak po przesadzonej dawce używek. Już zapomniał, jakie to uczucie i z całą pewnością nie cieszył się, że znowu go doświadczył.
    Zmartwiły go czyjeś jęki z bólu, odgłosy bicia i szorstkie głosy prawdopodobnych oprawców.
    Jimin?
    Mężczyzna był jego pierwszą myślą i żołądek podszedł mu do gardła na myśl, że to jemu mogła dziać się krzywda, kiedy on nie był w stanie zareagować.
    Przed oczami widział mrok. Nie był pewien, czy w miejscu, w którym był przetrzymywany było tak ciemno czy to jego wzrok jeszcze nie doszedł do siebie po tym, co mu podali.
    Starał sobie przypomnieć ostatnią rzecz, jakiej był świadomy. Jadł z blondynem śniadanie, w hotelu, Jiminowi było duszno, a jemu słabo. Tak cholernie się martwił, co się działo z jego ukochanym.
    Wtedy usłyszał kolejny jęk z bólu i nie mógł nic poradzić na to, że podskoczył na tym, na czym był posadzony. Tym zwrócił na siebie uwagę. Usłyszał zbliżające się w jego stronę twarde kroki i ciężkie oddechy. Czego nie spodziewał się na pewno, to tego, że zostanie nagle oblany lodowatą wodą z wiadra. Chciał instynktownie otrzeć dłońmi twarz, ale spotkał się z szarpnięciem i dopiero wtedy zauważył, że jego oba nadgarstki są ze sobą związane mocnym sznurem. Wizja, po nagłym szoku termicznym, powoli zaczynała mu wracać.
    — Gdzie jest Jimin? – zapytał o to, co dla niego najistotniejsze, nie czekając, aż porywacze odezwą się pierwsi i wytłumaczą swoje powody.
    — Och… Suga, od kiedy interesują Cię jacyś pedalscy chłopcy, jeśli na nich nie zarabiasz? – Min próbował poderwać się z miejsca, ale dodatkowo uniemożliwiały mu to nogi przywiązane do tych od krzesła. Wiercił się i szarpał, ale bezskutecznie. Jedynie podsycał dwóch nieznajomych mężczyzn i powodował u nich bluźnierczy śmiech.
    — Czego chcecie? Kim jesteście i kto was nasłał? – zwrócił się ostro do tego, który wcześniej się do niego odezwał.
    — Dowiesz się w swoim czasie, wrócimy do Ciebie później i lepiej dla Ciebie jak będziesz posłuszny. – Yoongi, na przekór wszystkiemu, splunął oprawcy na buty, a w zamian dostał pięścią w brzuch, od której zakaszlał. – To ostrzeżenie, Suga...
    Kiedy sobie poszli, zaczął szamotać się węzłem wokół swoich nadgarstków. Zapomniał, że nie jest sam, gdy do jego uszu dobiegło płaczliwe wołanie jego imienia.. prawdziwego, a to oznaczało dwie osoby.
    — Y-Yoongi hyung? – załamany głos chłopaka, cienki i bezsilny, całkowicie nieprzypominający tego jak go zapamiętał, pozostawił w osłupieniu.
    — Tae… Tae? Taehyung? – Min czuł, że z oczu wypłynęła mu łza, ale to było w porządku, ponieważ jego przyjaciel także nie powstrzymywał się od płaczu.
    — Suga? To Ty? Myślałem, że zginąłeś… Ja… ja...Ty żyjesz! Byliśmy razem w klubie, nagle zostawiłeś mnie samego… potem nie wracałeś, ale tak się zdarzało to po prostu czekałem…z dni zrobiły się miesiące...
    — Tae… już spokojnie, nie płacz… – próbował uspokoić chłopaka , ale ten w ogóle nie zwracał uwagi tylko kontynuował mówienie
    — Ale Ty nie wracałeś, byłem taki na siebie zły, że Cię spuściłem z oczu. Wiem jak czekałeś na śmierć, codziennie chodziłem nad rzekę patrząc, czy nie wypływa Twoje ciało, ja…. boże Ty żyjesz. – po tym Tae już całkiem się rozsypał , a Yoongi nie mógł zrobić nic, aby go pozbierać, mógł jedynie czekać, w międzyczasie myśląc o tym, jakie piekło zafundował przyjacielowi, zachowując się egoistycznie i zostawiając go samego w tym okropnym miejscu jego matki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Tae… – wyszeptał, czując się słaby, wiedząc, że zawiódł. Zawsze na sobie polegali, a on odszedł bez słowa. – Patrz na mnie… wyciągnę nas stąd, rozumiesz? Wyciągnę Ciebie z tego. – a mówiąc to, nie miał na myśli tylko miejsca, w którym byli przetrzymywani. To był jego sposób na powiedzenie przepraszam.
      — Jak odszedłeś wszystko zaczęło się walić… Twoja matka kompletnie się stoczyła, dom zszedł na psy, a my puszczaliśmy się za kromkę chleba, Suga. – Tae pociągnął nosem, już dużo spokojniejszy. W jego głosie nie było pretensji do Yooniego, że to wynik jego decyzji, ale Kim, choćby chciał, nie dał rady ukryć upokorzenia i cierpienia.
      Min cały drżał, nie potrzebował usłyszeć tego na głos, aby wiedzieć, że jest powodem męczarni wszystkich tych, których miał pod swoimi skrzydłami. Jego łzy się nasiliły i pokrótce czuł ich słony smak w ustach.
      — Tae, co oni Ci zrobili? Jak bardzo jesteś ranny? Dlaczego tu jesteś? – i chociaż pytał, to bał się, że zna odpowiedzi.
      — Chcieli wiedzieć, gdzie jesteś. Nie wierzyli, kiedy mówiłem, że myślę, że nie żyjesz… – przyznał, wstydząc się swoich przypuszczeń. – Ale nawet jakbym wiedział, gdzie jesteś to bym nie powiedział! – dodał pospiesznie, było to najbardziej energetyczne zachowanie Taehyunga jak do tej pory.
      — Wiem. – Min nawet się nie zawahał, nigdy w niego nie wątpiąc. Uśmiechnął się smutno, pamiętając jak żywy i słodki był kiedyś jego jedyny przyjaciel.
      — Bili dopóki się nie złamię… a potem za to, że kłamałem, bo Cię znaleźli. Nie mogłem w to uwierzyć, myślałem, że blefują, ale potem usłyszałem twój głos i- – nagle przerwał, a jego głos z płaczliwego, zamienił się w ciekawski i podejrzliwy. – Kto to Jimin?
      — Och, właśnie… – Yoongi przypomniał sobie o prezencie, który dostał od Parka. Jego porywacze musieli być ignorantami albo zwyczajnymi baranami, nie rozbierając go z rzeczy, które potencjalnie mogły przysłużyć się mu do ucieczki.
      Nie mógł jeszcze dostać palcami do smartwatch’a, ale był pewien, że jak się postara to uda mu się go przemieścić w dół ręki i powiadomić o swoim położeniu Jimina. Miał tylko nadzieję, że jego chłopakowi nic nie jest, że nie zamknęli do gdzieś samego, że go nie biją, że jest bezpieczny, że ma do kogo wrócić.
      — Słuchaj, Tae, wiem, że raz zawiodłem, ale naprawię to, wyciągnę nas stąd, daj mi ostatnią szansę. – Suga brzmiał pewnie, sam nie wiedział skąd taka siła w jego głosie. Wiedział jednak, że jeśli jemu jest przeznaczone tu umrzeć, to nie pozwoli, aby Taehyung dłużej cierpiał z jego powodu.
      — Hyung… – Kim znowu zapłakał, ale pierwszy raz zauważył w jego oczach nadzieję.

      Usuń
  29. Yoongi nie był w stanie stwierdzić, ile czasu minęło odkąd był zamknięty. Miejsce, w którym go przetrzymywano, przypominało przestronny i pusty bunkier. Było w nim chłodno oraz nie było okien.
    Przywiązany do krzesła, przysypiał. Głowa zwisała mu w dół, a ból karku był nie do zniesienia. Od czasu do czasu przebudzał się, raptownie prostując szyję. Co wybudziło go ostatecznie, to nagła styczność jego twarzy z zimną wodą.
    — Przestaniecie to kurwa robić? – mruknął pod nosem, nie podnosząc wzroku.
    Inny oprawca, podszedł do Taehyunga, rzuconego pod ścianą ze związanymi kończynami, stawiając mu pod nosem kawałek bułki i wodę w plastikowym kubku, których nie było szans, żeby samodzielnie spożył.
    — Ty kurwiu… lepiej go nakarm! – szarpnął się wściekle na krześle, prawie się z nim przewracając na podłogę.
    — Czemu sam tego nie zrobisz? – mężczyzna odpowiedział mu z udawanym oburzeniem, ohydnie się uśmiechając. Ponownie spróbował się zerwać, ale wkrótce poczuł zaciśniętą dłoń na swoim przełyku.
    — Radzę Ci zachować tą energię na potem, kiedy będziesz odpowiadał na nasze pytania… – Yoongi patrzył z dołu na oprawcę, niewzruszony. Odezwał się dopiero, gdy zabrał z niego rękę.
    — Dlaczego go nie wypuścicie? – wskazał podbródkiem na przyjaciela. – Dostaliście mnie, dłużej wam nie będzie potrzebny. To tchórz i idiota, który umie się tylko pieprzyć, nikomu nic nie powie. – próbował brzmieć przekonująco. Jeśli taka postawa miała sprawdzić, że Taehyung wydostanie się na wolność, był gotowy zachowywać się jakby nic dla niego nie znaczył.
    — Dowiesz się już niedługo, Suga.
    Jak powiedzieli, tak zrobili. Ci pieprznięci bandyci wrócili po niedługim czasie, a wraz z nimi pojawił się trzeci mężczyzna, którego widział tylko sylwetkę, ledwo odznaczającą się w mroku, gdyż pozostawał w bezpiecznej odległości od niego.
    — Czego chciał od Ciebie Park? – nie tracili czasu, jeden zadawał pytania, drugi natomiast chwycił go za włosy i napastliwie odchylił Minowi głowę do tyłu, gdy jego zdaniem za długo milczał.
    — Jaki Park? – starał się nie tracić opanowania, gdzie w rzeczywistości oblały go zimne poty na myśl, że cała ta chora sytuacja ma związek z Jiminem.
    — Nie graj debila, Suga… bujasz się z synem tego kanalii, starego Parka… co razem planujecie, jakie informacje mu sprzedałeś? – musiał uważać, aby przypadkiem nie odetchnąć z ulgą, dowiadując się, że chodzi tu o ojca Jimina.
    — Nie znam go. – odpowiedział krótko i stonowanie, nie mając innego pomysłu jak się zachować.
    — Może to Ci przypomni. – Min czekał na cios, ale zamiast tego poczuł jak ścisk z tyłu jego głowy się luzuje, aż w końcu nic go nie trzymało. Miał jednak przez to gorsze przeczucia. Wkrótce pomieszczenie wypełnił krzyk Taehyunga. Mężczyzna, który wcześniej napastował fizycznie jego, teraz przyciskał buta do żeber, leżącego Kima.
    — Jęcz dziwko! To umiesz najlepiej! – Tae płakał głośno, gdy tamten miażdżył jego żebra. Yoongi mógł przysiąc, że słyszał cichy trzask. Nie mógł już dłużej zachowywać spokoju, a jego oczy się zaszkliły. Min spojrzał w sufit i zawył jakby postradał zmysły. Zadający pytania, uniósł tylko brew w pytającym geście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Słuchaj, Suga, albo zaczniesz gadać albo twoja cenna kurewka złamie to, co w tym zawodzie liczy się najbardziej. – mówiąc to, porywacz przycisnął podeszwę do przyrodzenia Mina.
      — Przysięgam, nie znam go, nigdy się z nim nie spotkałem. – w międzyczasie, nieudolnie próbował uwolnić swoją męskość od nacisku.
      — Och, cukiereczku, ale spotkałeś się z jego atrakcyjnym synem. – mężczyzna oblizał obrzydliwie usta. Zrobiło mu się niedobrze i chciał udusić drania gołymi rękoma za odrażający, seksualny gest względem jego chłopaka. – Jaki ojciec, taki syn, oczywiście, że mu pomaga. Park mógł ukraść naszą taktykę wyborczą, ale upadł jeszcze niżej, szukając haków na naszego szefa u pierdolonej dziwki… – gestykulował, jakby to było coś niewiarygodnie poniżającego być w kontakcie, z kimś takim jak on.
      Jego uwagę przykuło coś innego, taktyka wyborcza? Nigdy nie interesował się polityką. Nigdy nie musiał, gdyż i tak nie mógł głosować jak każdy pełnoletni obywatel. Wiedział jednak, drogą dedukcji, że mężczyzna, obserwujący go w cieniu, był jednym z polityków oraz był jego klientem w przeszłości.
      Oprawca Mina, zwrócił się do tego, zajmującego się Taehyungiem, aby kontynuował. Tae był w tak opłakanym stanie, że Yoongi wystraszył się, iż nie zdąży wyciągnąć go żywego. Bez wątpienia katowali go zacięcie, zanim schwytali niebieskowłosego.
      — Proszę… – Suga zapłakał cicho, nie mogąc znieść okrzyków boleści przyjaciela. O dziwo, ten przed nim, kazał zaprzestać krzywdzić Kima.
      — Wrócimy jutro. Zastanów się przez ten czas, czy nie lepiej będzie sobie wszystko przypomnieć.
      Tajemniczy mężczyzna wyszedł pierwszy, a za nim pozostała dwójka. Gdy zostali sami z Taehyungiem, Yoongi nie wiedział jak się zachować. Czuł się winny każdej krzywdzie, jaka spotkała tamtego po jego zniknięciu.
      — Tae? – brak odpowiedzi. Nie winił go. – Wytrzymaj, wiem, że proszę o wiele, ale wyciągnę Cię stąd żywego. – w zamian dostał ciche pochlipywanie, a jego serce zabolało jak nigdy dotąd.
      Wiercił się na krześle, dopóki w końcu się na nim nie przewrócił. Czuł się w takiej pozycji stabilniej oraz łatwiej manewrowało mu się nadgarstkami, związanymi ze sobą za oparciem; obdartymi i zasinianoczymi od pocierania. Nie mógł tracić czasu i dawał z siebie wszystko, aby nacisnąć ten cholerny przycisk. Nie miał żadnej gwarancji, że Jimin w ogóle będzie w stanie na niego zareagować, nie miał pewności, że był na wolności i nic mu nie groziło, ale oprócz tego, nie miał innego rozwiązania. Być może zachował się głupio, narażając młodego Parka na niebezpieczeństwo, ale niejednokrotnie mu udowodnił, że nie jest bezbronny.
      Niekontrolowana łza poleciała mu, gdy nacisnął przycisk. Niekoniecznie z ulgi, ale strachu, że jeśli pójdzie coś nie tak, to w najgorszym wypadku straci miłość swojego życia.

      Usuń
  30. Porywacze byli wystarczająco zdenerwowani faktem, że Yoongi niczego sobie nie przypomniał, aby zacząć go kopać. Nie kłopotali się, żeby go podnieść, gdy przyszli i znaleźli go leżącego z krzesłem na podłodze. Min i tak odetchnął z ulgą, że oprawcy skupili się na krzywdzeniu jego, zamiast Taehyunga, który mógłby nie przeżyć następnego ciosu.
    Suga rozważał powiedzenie czegokolwiek, wymyślenie czegoś, aby dali im spokój. Jak nie zakończyć, to przynajmniej przełożyć w czasie dalsze przesłuchiwanie, żeby mieć pewność, iż nie położą łapsk na Tae.
    Taehyung nie przestawał płakać, jakby to pomagało mu znosić ból. Yoongi był pewien, że jeśli uda mu się wyjść stąd cało, będzie słyszał ten przedzierający się przez serce lament, co noc w snach. Ale to w porządku. Nie chciał nigdy tego zapomnieć, miało to być cennym przypomnieniem, jakie krzywdy wyrządził, przestrogą na przyszłość oraz obietnicą, że weźmie za to odpowiedzialność.
    Zamknął oczy, a łzy drażniły jego gałki lecz nie pozwolił, aby poleciały mu po policzkach. Był wykończony psychicznie i fizycznie, dlatego w pierwszej chwili nie zarejestrował szamotaniny w bunkrze. Otworzył je dopiero, gdy usłyszał strzał z broni. Automatycznie spojrzał w stronę Taehyunga, czując jak zapada mu się świat, że po raz kolejny go zawiódł, tylko tym razem nieodwracalnie.
    Nie uspokoił się na długo, gdyż jego wzrok dostrzegł osobę Jimina. Zbladł jeszcze bardziej, mimo że już wcześniej przypominał ducha. Nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Myślał, że z tęsknoty za ukochanym wyobraził sobie całe zajście, dlatego nie rozumiał wagi sytuacji, oglądał ją z przejęciem jak jakiś dobry film akcji. Kiedy Jimin do niego podbiegł i rozciął sznur związany na jego kończynach, czuł się jak w kinie interaktywnym.
    — Jezu Yoonnie, kochanie… – za pomocą ukochanego wstał i od razu oparł swój ciężar na jego ciele, gdyż nie czuł wystarczającej władzy w nogach. Wybuchł, dopiero gdy znalazł się w objęciach chłopaka. Zacisnął ręce na materiale z tyłu jego pleców, a twarz schował w jego ramieniu, zachodząc się od płaczu. W ogóle nie myślał racjonalnie, aby uciekać z tego miejsca jak najszybciej, otumaniony faktem, że jego mężczyzna stał przed nim.
    — Jesteś prawdziwy? – zapytał cienkim głosem, w końcu opuszczając twardą fasadę.
    — Park, spierdalamy. – wzdrygnął się na obcy głos i ponownie został zaalarmowany, w jakiej
    sytuacji się znajduje.
    — Nie, nie… Tae, muszę ratować Tae… – próbował odsunąć się od Jimina w trosce o przyjaciela. Panika tylko się nasiliła, gdy zauważył nieznajomego nad Taehyungiem.
    — On nie da rady sam iść. – Yoongi tym bardziej chciał się wyrwać, zadbać o niego osobiście. Nie ufał nikomu innemu w kwestii opieki nad przyjacielem. Jednak było coś w sposobie, w jaki nieznany mężczyzna podniósł Kima, że czuł się spokojny. Poza tym nie było czasu na kłótnie, a zauważył, że to człowiek znany jego chłopakowi.
    Zmrużył oczy w spotkaniu z naturalnym światłem, gdyż przez ten cały czas jego wzrok pracował w półmroku.
    — Stąd jest bliżej do Busan niż do Seulu, jedziemy tam do szpitala. – Yoongi uważnie przyglądał się nieznajomemu, musiał wziąć pod uwagę całe jego zachowanie, zanim pozwolił, aby Taehyung jechał w innym samochodzie niż on. Poddał się w końcu, wiedząc, że Kim potrzebuje jak najszybciej specjalistycznej opieki lekarskiej.
    Taehyung nie do końca miał świadomość, co się dzieje. Czuł jak odpływa i poddanie się temu było kuszące, gdyż to oznaczało, że w końcu ból zniknie. Na tym etapie poturbowania, było mu wszystko jedno gdzie i z kim był. Chciał tylko, aby jego katusze się skończyły, nie ważne jakim kosztem. Spróbował nie płakać, gdyż złamane żebro uwierało go płuco i oddychanie sprawiało mu trudność, przede wszystkim w siedzącej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Hej...Nie bój się…Spokojnie, my to Ci dobrzy….Jedziemy do szpitala, pomogą Ci tam. – głos mężczyzny był młody, kojący i kołysał go do snu, nawet jeśli to nie było zamiarem tamtego.
      — Ej ej, porozmawiajmy o czymś, dobrze? Opowiedz mi coś o sobie. Jak masz na imię? Ile masz lat? Jaki lubisz kolor? – chłopak miał dobre zamiary i nie winił go, że kazał mu mówić, gdy nie mógł tego zrobić. W rzeczywistości wydało mu się to słodkie i był wdzięczny, że po długim czasie, obrażenia to nie wszystko, o czym mógł myśleć.
      Taehyung czuł, że z każdą chwilą słabnie coraz bardziej. Zanim się zorientował, zsunął się głową na kolana jadącego mężczyzny.
      Tymczasem, Yoongi i Jimin, nie mogli zamknąć ust, wspólnie płacząc i wchodząc sobie w zdania.
      — Yoonnie przepraszam, tak bardzo Cię przepraszam.
      — Cii, Jiminie, jesteś ranny, to ja przepraszam, nie wiem, co sobie wyobrażałem, bezmyślnie naraziłem się na niebezpieczeństwo, krwawisz i… – gula w gardle mu rosła, zatrzymując słowa. Błądził w panice ręką wokół rany postrzałowej Jimina, bojąc się jej dotykać, a jednocześnie nie mogąc zostawić jej w spokoju.
      — Boże Yoonnie... tak się bałem….że Cię straciłem...nie mogłem Cię stracić... tak bardzo Cię kocham… – Min zdjął jedną dłoń chłopaka z kierownicy i przystawił ją sobie do ust, całując wszystkie jego kostki oraz mocząc skórę swoimi łzami.
      — Nie straciłeś, jesteśmy już razem, i nawet nie próbuj mówić, że to Twoja wina, to nie jest nasza wina, och… Jiminie, tak Cię kocham.
      — Yoonnie, zaraz będziemy w szpitalu, ja mam plan, plan na wszystko...zobaczysz…
      — Cii, wierzę, mój chłopak zawsze o wszystkim myśli, o nas, jest najlepszy. – szeptał, nie przestając całować ani trzymać dłoni ukochanego przez całą drogę, pozwalając ją puścić tylko, gdy Park potrzebował jej na chwilę do jakiegoś manewru.
      Dojechawszy do szpitala, Yoongi odprowadzał wzrokiem Taehyunga, walcząc ze sobą, aby za nim nie pobiec. Dodatkowo zatrzymywał go fakt, że jego chłopak potrzebował go teraz tak samo mocno.
      Jimin marniał w jego oczach i wkrótce podtrzymywali siebie nawzajem.
      — Proszę...pomóc...mojemu chłopakowi… – chociaż Park zawołał o pomoc dla niego, nie dało się ukryć, że sam potrzebował jej bardziej, a lecąca krew z jego ręki szczególnie zwracała na siebie uwagę.
      — Ji… JIMIN?! – Yoongi padł na ziemię przed ukochanym, który stracił przytomność, wziął go w ramiona i mocno przycisnął do swojej klatki piersiowej, kołysząc się z nim na boki.
      — Dzwońcie do banku krwi! – starszy ignorował wszystko, co się działo wokół niego, skupiając się jedynie na nieprzytomnym ciele blondyna.
      — Nie zostawiaj mnie...on przeze mnie umrze… Boże… jeśli istniejesz… ratuj go! Jimin-ah! Otwórz oczy, obudź się! – wzmocnij uścisk, nie pozwalając się od niego odciągnąć, gdy personel szpitala chciał przejąć Jimina. Niezależnie od tego jak radykalne to było, chciał być przewieziony na noszach razem z nim.
      — Uspokój się, nic mu nie będzie, ma popularną grupę krwi, nie bój się i idź na badania, bo ledwo stoisz na nogach! – gdy w końcu rozdzielili go z ukochanym, otarł policzki z łez, dłońmi zabrudzonymi od krwi Jimina. Następnie wstał, patrząc na chłopaka przed nim z furią w oczach. Nie zastanowił się drugi raz, zanim uderzył go pięścią w twarz, z całej siły, jaka w nim pozostała. Czuł się urażony, tym, że nieznajomy śmiał mu powiedzieć, aby się uspokoił.
      Wkrótce został schwytany przez ochronę, a lekarz kazał im go zaprowadzić na badania, gdyż nie przestawał się z nimi szarpać.

      Usuń
    2. Życiu Yoongiego nic nie zagrażało, był poobijany, ale nie dostał żadnych krwotoków wewnętrznych, osłabiony głównie przez odwodnienie i zagłodzenie. Profilaktycznie został poddany niektórym badaniom, których wyniki miały wyjść następnego dnia oraz musiał zostać na oddziale pod obserwacją, tyle, ile będzie to konieczne.
      Chociaż on był bezpieczny, nie mógł odetchnąć z ulgą. Dwóm, najważniejszym dla niego osobom, działa się większa krzywda z jego powodu. Nie mógł znieść tej myśli, poczucia winy i przekonania, że to on powinien być na ich miejscu.
      Kiedy został przewieziony do sali, aby odpocząć, podpięty do kroplówki dla uzupełnienia straconych wartości, poprosił pielęgniarkę, żeby zawołała do niego czwartego mężczyznę, który z nimi przyjechał.
      Jak już tylko zobaczył go w progu, nie czekał, zasypując go swoimi wymaganiami. Był wystarczająco zdesperowany, aby odsunąć na bok wstyd, że zachowywał się jak żądający gówniarz oraz że wcześniej go uderzył.
      — Słuchaj, nie obchodzi mnie, jak to zrobisz, komu dasz w łapę i ile, ale potrzebuję Cię, żebyś załatwił, aby Jimin, Taehyung i ja, abyśmy mieli wspólny pokój. Wiem, że tak nie wolno, ale ludzie, wszyscy, to pieprzeni materialiści i wszystko da się ugrać. – oznajmił płynnie na jednym wdechu. Był narwany, niecierpliwy i cały się trząsł, wiedząc, że oszaleje, jeśli nie znajdzie się u boku swojego chłopaka i przyjaciela, którego przyrzekł sobie, że już nigdy nie zostawi samego.

      Usuń
  31. — Usiądź, bo Ci z tych nerwów żyłka w dupie pęknie. – pacjent zerwał kroplówkę, gotowy złapać bezczelnego chłopaka za kołnierz i nim potrząsnąć. Sam nie był mniej niegrzeczny, ale ten, kto oczekiwał od niego kultury, w momencie gdy jedyne osoby, które kochał, leżały nieprzytomne na sali operacyjnej, musiał mieć bardziej popaprane w głowie od niego.
    — Albo nie siadaj tylko się zbieraj, bo idziesz do innej sali, gdyż wyobraź sobie, że mimo iż zajebałeś mi w mordę to zdążyłem o tym pomyśleć, że powinniście być wszyscy razem. Sala 103. – Yoongi zamrugał kilkakrotnie, opuścił bojową postawę i odchrząknął niezręcznie.
    Bez słowa poszedł za nim, słuchając, co więcej ma mu do powiedzenia. Przytakiwał jego instrukcjom, starając się ignorować nieuprzejme wstawki pomiędzy. Były one niczym w zestawieniu z tym, co zrobił dla niego nieznajomy. Chociaż chciał przeprosić za swoje narwane zachowanie i podziękować za dotychczasową pomoc, słowa ugrzęzły mu w gardle przez poczucie wstydu.
    Odczuł ulgę na widok trzech łóżek, nie podejrzewał Jeona o kłamstwo, ale zawsze lepiej się upewnić. Usiadł na tym najbardziej oddalonym od drzwi, przy oknie.
    — I na drugi raz zanim zaczniesz ujadać, jak wściekła wiewiórka i okładać pierwszą lepszą osobę po mordzie to pomyśl, że może wcale nie jest Twoim wrogiem i że też może cierpieć przez obecną sytuację. – od razu podążył wzrokiem za rzuconym przedmiotem, a następnie wziął go, obracając w dłoniach.
    — Idę na szluga, to telefon Jimina, kod pewnie do niego znasz. Jakby coś się działo, to dzwoń do mnie, pewnie ma mnie zapisanego jako JK.
    — Jeon! – zdążył go zatrzymać zanim przekroczył próg. Miał więcej do powiedzenia, ale na tę chwilę zebrał się tylko na jedno. – Dziękuję.
    Pod nieobecność Jungkooka, przeglądał galerię w telefonie Jimina, która w większości była pusta, uśmiechnął się na widok pojedynczych ujęć, które Park musiał mu zrobić, gdy nie był tego świadomy. Szybko jednak się nadąsał, kiedy zauważył, że nie mieli wspólnych zdjęć. Nie czuł jak samotna łza spływała mu po policzku, a zauważył ją, dopiero jak spadła na ekran urządzenia.
    — Jimin-ah, wróć do mnie. Mamy rzeczy do nadrobienia. – zaskomlał, blokując telefon.
    W momencie którym do sali został przywieziony Park, Yoongi zerwał się ze szpitalnego łóżka. Zacisnął palce u jednej ręki na metalowej obręczy na boku łóżka chłopaka i nachylił się nad nim. Drugą ręką powędrował w okolice policzka, ale dłoń za bardzo mu drżała, aby go ująć.
    — Pacjent stracił bardzo dużo krwi, nie tylko przez ranę postrzałowa, ale tez przez rany na drugiej ręce… – Min słuchał lekarza, ale ani na chwilę nie spuścił wzroku z ukochanego.
    — Wyrwał z ręki wszystkie kable, ze szpitala, w którym leżał. – słysząc, co powiedział Kook, zaprzestał oddychania. Trzęsącą się ręką, podniósł rękaw szpitalnej koszuli Jimina. Zachłysnął się wstrzymywanym powietrzem i padł na kolana, chowając twarz w pościeli. Co on sobie przez niego zrobił…
    — Tak jak mówiłem pacjent stracił dużo krwi, jednak myślę, że za parę godzin powinien zacząć się wybudzać. Miał wiele szczęścia. Zaś Pan Kim jest wciąż na sali operacyjnej. Jego stan jest poważniejszy, jednak myślę, że dzięki pośpiechowi, z jakim panowie tutaj przyjechali uda nam się go uratować. – na wzmiankę o Taehyungu, przekręcił gwałtownie głowę w stronę lekarza. Podniósł się na niestabilnych nogach, patrząc na niego błagalnie.
    — Proszę, uratujcie go. – zapłakał załamanym głosem, nie chcąc sobie wyobrażać, w jakiej żałobie by się pogrążył, gdy jego przyjaciel nie wygrał walki z życiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po wyjściu pracownika szpitala, nie ruszył się z miejsca. Patrzył w podłogę, bijąc się z poczuciem winy, ale nie mógł zrobić nic, żeby naprawić bałagan, który spowodował.
      — Ej Min… Zapomnijmy o wcześniejszej sytuacji, okej? – Yoongi westchnął ciężko, przecierając załzawione oczy. – Wiesz, on się obudzi. Dla Ciebie. Nic się dla niego teraz tak nie liczy. Znam go trochę, więc wiem, co mówię. Jesteś jedynym powodem, dla którego się obudzi, więc dobrze że jesteś przy nim.
      — Nie… nie. – położył mu dłoń na ramieniu, patrząc na spokojnie śpiącą twarz Jimina. – Źle się zachowałem i przepraszam. Dobry z Ciebie chłopak Jeon i nie miałem prawa tak na Ciebie naskoczyć. Ryzykowałeś życiem dla mnie i Taehyunga, a w ogóle się nie znamy. Em… – przełknął głośno ślinę, czując się upokorzony tym, co miał powiedzieć następnie. – Nie bądź zły na Jimina, że mi o Tobie nie mówił, ja ciągle zapominałem mu wspomnieć o Tae… byliśmy strasznie samolubni przez ten czas razem, nie myśląc o nikim innym, ale mam nadzieję, że zmienimy to we czwórkę.
      — Tylko Ciebie będzie chciał widzieć kiedy się obudzi. Przyniosę nam coś do picia. – chociaż Jungkook zrobił mu miejsce, on nie zważając na zasady panujące w szpitalu, wszedł do łóżka Jimina i okrył ich kołdrą. Pocałował chłopaka w skroń i delikatnie objął go w talii, starając się jak najbardziej, aby nie spowodować mu żadnego bólu. Zanim Jungkook wrócił do sali, zdążył zasnąć u jego boku, otulony znajomym ciepłem, chociaż obaj śmierdzieli szpitalnymi chemikaliami.
      Minęło wiele godzin, a Taehyunga nadal nie został do nich przewieziony. Pracownicy szpitala nie mówili Yoongiemu nic, co by ostudziło jego rozgorączkowanie oraz widać było po ich twarzach, że mają już dość jego ciągłych, powtarzających się pytań. Nie obchodziło go to. Min był niecierpliwy, a to był jedyny sposób, aby choć trochę nie odszedł od zmysłów. Zapewnienia Jeona, że wszystko będzie dobrze, także nic nie wskórały.
      Był cały obolały i zdrętwiały, ale nie widziało mu się zostawiać Jimina, żeby rozprostować kości. Minęło już wystarczająco godzin, żeby Park się wybudził i chciał być jak najbliżej niego, gdy to się stanie. Bawił się kosmykami jego blond włosów, myśląc o tym jak jego niebieskie wypłowiały, o tym, że to najwyższy czas spoważnieć i poważnie podejść do życia. Musiał w końcu wziąć się za siebie i tylko korzystać z pomocy Jimina, a nie polegać na nim w całości. Wcześniej jednak musieli uporać się z porywaczami, gdyż nie było szans, aby im odpuścili. Yoongi był gotowy na to, aby świat poznał ich historię.
      Ziewnął, czując jak go nuży od nicnierobienia. Ułożył głowę na poduszce, stykając się bokiem twarzy z tą chłopaka. Gdy prawie odpłynął, poczuł łaskotanie na nosie. W półśnie, podrapał się po jego czubku, ale łaskotanie po chwili tylko się nasilało. Otworzył jedno oko, aby zbadać potencjalnego owada, który wokół niego najprawdopodobniej latał. Na pewno jednak nie spodziewał się zaważyć ruszających się rzęs blondyna. Podparł się na łokciu, obserwując w zamrożeniu ukochanego. Gdy miał pewność, że to się działo, że w końcu się wybudzał, złapał go za rękę i splótł ich palce razem. Nie stać go było na żadną inną reakcję w momencie oczekiwania i poruszenia.
      — J-Jeon! – krzyknął roztrzęsiony, gdy usłyszał, że chłopak wszedł do środka. – Biegnij po lekarza!

      Usuń
  32. To, co czuł Yoongi w momencie, w którym Jimin w pełni odzyskał przytomność, najlepiej mogły opisać jego oczy, które błyszczały się z wielu różnych powodów, nie tylko łez, nagromadzonych w ich kącikach. Pozwolił im spaść, dopiero gdy zamgliły mu widok.
    Widząc jak chłopak próbował podnieść ręce, przestraszony jego stanem, zniżył się szybko, aby ułatwić mu dostęp do siebie. Ciepłe powietrze na szyi, uświadomiło mu, że Park faktycznie żył i oddychał dla niego, obudził się, bo chciał z nim być i walczył dla niego.
    — Wybacz mi, że Cię zawiodłem, że Ty i Twój przyjaciel musieliście przez to przejść. Przepraszam Yoonnie, rozczarowałem Cię, obiecałem że będę Cię chronił…Zawiodłem Cię, a Ty i tak przy mnie jesteś. Nie zostawiłeś mnie nawet na chwilę. Tak dobrze, jest mieć Cię przy sobie, kiedy otwieram oczy. Kiedy po naszym śniadaniu obudziłem się w szpitalu, bez Ciebie...To była najgorsza chwila w życiu. – starszy kręcił głową, każde ze słów kłuło go w serce po tym jak starał się mu wytłumaczyć już w samochodzie, że nikt z nich nie był winny tego, co zaszło. A historia jego i Taehyunga była bardziej skomplikowana i rozległa; wystarczająco, aby Yoongi wziął go pod opiekę, tak jak od samego początku powinien był zrobić. Nigdy nie zostawiać go w tyle.
    — Mówisz bardzo dużo jak na osobę, która dopiero obudziła się po śpiączce. – odgarnął mu grzywkę z czoła, aby mieć lepszy widok na jego buzię. – Nie trać energii na niepotrzebne poczucie winy, zamiast tego powiedz, że mnie kochasz. – Yoongi gładził dłonią, przez koszulę Jimina, zranione miejsce na jego ręce, o którym dowiedział się od Jungkooka, jakby składając nieme przeprosiny.
    Park, umiejąc czytać z niego jak z otwartej księgi, pocałował go. Z ust Mina uleciało westchnienie z ulgi, ponieważ jak sam był spragniony to uczynić, nie był pewien, czy to w porządku robić cokolwiek zanim lekarz nie skontroluje stanu chłopaka.
    — Yoonnie, będziesz miał kłopoty za leżenie ze mną. Lubię, jak naginasz dla mnie zasady. – och, gdyby tylko wiedział, czego zażądał od Jeona. Uśmiechnął się jedynie szeroko, dziąsła w całej okazałości. – Jezu...jak dobrze...że jesteś cały i zdrowy…
    Chociaż wiedział, że lada moment do sali wpadnie lekarz, nadal pozostawał w łóżku z ukochanym, układając się do jeszcze wygodniejszej pozycji. Była to jego pierwsza wizyta w szpitalu, ale w żadnym stopniu nie czuł się skrępowany swoim postępowaniem, nawet jeśli nie potrzebował być tu wcześniej, aby wiedzieć, co wolno, a czego nie.
    — Witam, Panie Park. Jak się Pan czuje? Panie Jeon, proszę zejść z łóżka.
    — Nie, dziękuję. – odpowiedział grzecznie, nie orientując się, że zabrzmiał kpiarsko.
    — Jeon? – zagubienie Jimina, nieważne jak okrutne to było, Yoongi znalazł w nim rozrywkę. Tak samo jak w zaalarmowanej postawie prawdziwego Jeona.
    — Ach no tak, Jungkoook-ah zejdź na chwilę, zaraz do mnie wrócisz. – posłusznie wstał, stając za lekarzem, obok Kooka. Objął ramieniem młodego mężczyznę, dając mu prawie platonicznego buziaka w policzek, prawie, ponieważ zatrzymał się kilka centymetrów przed jego skórą, zaskakując siebie, Jungkooka i Jimina. Miał jednak niewiarygodnie zabawowy nastrój przez powrót Parka do żywych.
    — Myślałem, że chcesz mieć na imię Park, a nie Jeon. – Yoongi tylko wzruszył ramionami, dając się ponownie wciągnąć do łóżka, gdy zostali sami.
    — Wiesz, długo spałeś... – zaczął się bawić kołnierzem blondyna, zgniatał go w palcach, przybierając grymas na twarzy. – A ja jestem młody… i sprawny. – przygryzł wargę, ale zanim pozwolił, aby Jimin go ukarał, schował się cały pod kołdrę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyglądał się rozmowie między dwoma przyjaciółmi z sentymentem, mały uśmiech na jego ustach, gdy pod przykryciem odnalazł dłoń swojego chłopaka i splótł ich palce. Dźwięk skrzypiących kółek wybudził go z transu, a gdy do pomieszczenia wjechało nowe łóżko, żołądek stanął mu w gardle. Yoongi znalazł się przy nim, zanim dobrze go ułożyli.
      Położył nieprzytomnemu pacjentowi ręce po obu stronach twarzy, głaszcząc go kciukami po policzkach, posiniaczonych i zarysowanych. Jedną dłoń podniósł i zatopił palce w jego włosach, szorstkich i łamliwych, kolorem przypominających mysi, pozostałości po jego jasnym blondzie ledwo widoczne. W niczym nie przypominał jego ślicznotki, najlepszego pracownika, faworyta wśród klientów, pewnej siebie, energicznej jędzy. Min dopiero zauważył, że płacze, gdy zobaczył mokre krople na twarzy przyjaciela.
      Taehyunga, ze złamanymi żebrami, czekały tygodnie leczenia, rehabilitacja i dużo nerwów, ale nie był zostawiony z tym sam.
      — Wyjdzie z tego, Yoonnie. Zabierzemy go ze sobą, nie bój się, zadbam o was kochanie. – Yoongi, chociaż był wdzięczny partnerowi, doceniał jego starania, kochał go za to, że jest wyrozumiały dla niego i jego decyzji, że nie zostawi Tae, okazując wsparcie na każdym kroku, to nie mógł nic z siebie wydusić. Patrzył na pokrzywdzonego Kima i nie widział w tamtym momencie niczego innego.
      — Hej, Tae… koniec z seksem na jakiś czas, hm? Jak Ty to wytrzymasz? – zaśmiał się przez łzy, czując się nieco żałośnie, mówiąc mu takie rzeczy, jakby chciał go rozdrażnić, żeby zmusić do pobudki; aby powiedział mu, że zawsze znajdzie sposób, bo... o losie, Kim Taehyung kochał seks.
      Co odwróciło jego uwagę od przyjaciela, to stanowczy głos Jungkooka. Min odwrócił się i obdarzył ukochanego błagalnym spojrzeniem.
      — Jimin-ah, oszczędzaj się. – w jego głosie było zero dominacji, a jedynie coś w rodzaju rozsypki.
      Yoongi pociągnął za metalowe oparcie łóżka Taehyunga i złączył je z tym Parka. Najstarszy z obecnych cieszył się, że nikt nie komentował jego zachowania. Ułożył się między jednym, a drugim, zanim jednak przytulił Jimina, ucałował wszystkie rany na twarzy Kima.
      Mała próba Jungkooka dotarcia do Tae, oblała serce jego ciepłem. Wydało mu się to na swój sposób urokliwe i znając przyjaciela, na tyle ile znał, był pewien, że uznałby to za słodkie. A Tae kochał słodkie rzeczy.
      — Co mu zrobiłeś?
      — Hm? – uniósł brew, nie do końca rozumiejąc.
      — Może to nie brzmiało czule, ale na Jungkookowy sposób to właśnie była czułość. – zrobił skwaszoną minę, kładąc sobie blondyna na klatce piersiowej.
      — Nie wiem, o czymś mówisz… Jeon to dobry chłopak i do tej pory, z tego, co widziałem, to bardzo się wszystkim przejął. Kogoś takiego chciałbym dla Tae, ale Tae to nie jest… – przekręcił głowę, aby spojrzeć na śpiącego przyjaciela. Zrobiło mu się głupio przez to, o czym pomyślał, ale rozmawiał z Jiminem, więc postanowił dokończyć, jednak szeptem jakby wtedy mniej się liczyło. – Tae jest cudowny, ale on lubi swoją pracę… – słychać było żal w jego głosie.
      — Opowiedz mi o tym domku na plaży. – uśmiechnął się pod nosem na wyobrażenie pięknej scenerii. Zmiana tematu na coś miłego, wydała mu się najlepszym rozwiązaniem. – Co będziemy w nim robić? – zaśmiał się, sięgając ręką pod szpitalny ubiór chłopaka. Drapał go w okolicach podbrzusza, ani na chwilę nie przestając się bawić jego blond kosmykami inną ręką.

      Usuń
  33. — Opowiedz mi o tym domku na plaży. – próbował sobie zobrazować wszystko, co opisywał Jimin, najlepiej jak mógł, co nie było takie ciężkie, biorąc pod uwagę, że bardzo chciał się już w nim znaleźć, więc wyobraźnia stała po jego stronie.
    — Dostałem go od rodziców, za milczenie. Jest dwupiętrowy, całkiem duży. Na górze jest moja sypialnia z balkonem na morze i łazienką, ale są jeszcze trzy inne pokoje i osobna łazienka, więc Taehyung i Jungkook też się pomieszczą. – Yoongi spojrzał na mężczyznę pytająco, nieco zbity z tropu, ale nie musiał długo czekać na dalsze wytłumaczenia, które i tak by dostał, nawet gdyby nie pokazał zdziwienia.
    — Jeon raczej nie wróci do Seulu dopóki nie będziemy w pełni sprawni. To nie w jego stylu. Resztę zobaczysz sam. Nie będę psuł niespodzianki opisując każdy pokój. Wynająłem ochronę, która pilnuje domu 24/7 dopóki cała ta sytuacja się nie uspokoi, bezpieczniej będzie nam tutaj w Busan. – Min niewiele wiedział o młodszym koledze swojego chłopaka, co wydawało się być fair, przynajmniej z uwagi na to, że Jimin nie wiedział nic o relacji, jaka łączyła go z Taehyungiem; i nie był pewien do samego końca, czy ma ochotę się nią chwalić z wiadomych powodów. Nie zmieniało to jednak faktu, że był ciekawy, dlaczego Jeon był taki napalony z nimi zostać, jakby nie miał życia w Seulu, do którego warto było wracać. Jednak to nie w stylu Yoongiego pytać o rzeczy, o które nie był proszony wiedzieć.
    — Co będziemy w nim robić?
    — Wszystko, na co mój skarb będzie miał ochotę. – uśmiechnął się na te słowa, czując przyjemny ścisk w żołądku; i może w wypowiedzi Jimina był oczywisty podtekst, to on pomiędzy wierszami wyobraził sobie jak wspólnie oglądają zachód słońca na jednej busańskich plaży i nic w świecie nie jest w stanie im przeszkodzić tej chwili… no chyba że ugh Jungkook.
    Westchnął ciężko na dźwięk telefonu blondyna.
    — Czego chcesz JK?

    ___________

    Chociaż Taehyung był nieprzytomny to Yoongi był szczęśliwy, leżał w zasięgu jego wzroku, a jego parametry życiowe były opanowane, po drugiej stronie w jego ramionach leżał jego mężczyzna, który nie szczędził mu czułości. I choć mogłoby się wydawać, że ich historia była tragiczna to największy huragan mieli już za sobą i Min był naprawdę spokojny, bo jak kiedyś tylko czekał na śmierć, tak teraz prawdziwie cieszył się, że wszyscy żyli.
    — Yoonisiu, podasz mój telefon? – zanim to jednak zrobił, przytrzymał go w górze nad głową. Nachylił się nad Parkiem, robiąc z ust dzióbek i dopiero podał mu sprzęt jak młodszy dał mu całusa; jakby to w ogóle było możliwe, że było mu ich mało…
    Czując jak Jimin spiął mu się objęciach, sam się zrobił nerwowy. Skarcił się za negatywne myśli, ale nie miał pomysłu, jakie pozytywne wieści mogłyby wywołać takie napięcie u jego chłopaka.
    — Dziękuje, odbiorę je gdy tylko będę mógł. – to jak pacjent upuścił telefon nie pomagało mu w analizie sytuacji.
    — C-co? – przełknął głośno ślinę, gdy tamten rzucił się na jego wargi. To nie żadne pożegnanie, czy coś… ?
    — Yoonnie, kochanie mają już Twoje dokumenty. Dostaniesz je, jak tylko je odbierzemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — C-co… – jego zająknięcia, zagubiona mina i wolne przetwarzanie było dalekie od zgrabności, ale who cares.
      — Mój ojciec wszystko załatwił...Nie wierzę, że faktycznie chciał pomóc...pierwszy raz w życiu zrobił coś dla mnie…
      — Nas… – szepnął niesłyszalnie. – dla nas. – powtórzył dużo pewniej, chwytając Jimina w ramionach, nie czując z przejęcia jak mocno zaciskał na nich palce, jednak nie na tyle, aby zadać mu ból. – Jesteśmy w tym razem. – przycisnął go do swojej klatki piersiowej, nie wstydząc się swojego rozszalałego bicia serca.
      — Wybacz..ja po prostu jestem...zaskoczony? – Yoongi pokręcił głową, którą schował w szyi chłopaka. Jak miał go uspokajać, kiedy sam był kłębkiem emocji?
      — Cii, kochanie, ciii... – głaskał go po plecach, drżącą dłonią. – Kochanie… d-dziękuję. Nie mogę w to uwierzyć, chociaż nie raz mi pokazałeś, że z Tobą wszystko jest możliwe. – pociągnął nosem, gdyż zbierało mu się na płacz, a nie chciał robić sceny w szpitalu, gdzie każdy mógł w każdej chwili im wejść do sali. – W końcu możemy normalnie żyć, w końcu mogę się uczyć, iść do pracy, ulżyć Ci… sformalizować nas zw-
      — Nie jest wam za wygodnie? – Yoongi wzdrygnął się. Otarł szybko mokre oczy, zanim się odwrócił do przybysza.
      Gdy zobaczył w rękach Jungkooka torbę z ciuchami i zakupy, nie oczekiwał, że znajdzie się tam również coś dla niego oraz Taehyunga. Najmłodszy z nich z każdą chwilą bardziej udowadniał mu, jakim dobrym jest człowiekiem i mimo że znał go bardzo krótko oraz ich pierwsze chwile pozostawiały wiele do życzenia, to… czuł się jeszcze bezpieczniej, mając u boku kogoś takiego jak Jeon.
      — Yoongi-hyung, nie wiedziałem na co Ty i Twój przyjaciel będziecie chcieli, więc wziąłem różne rzeczy. – przytaknął głową, uśmiechając się ciepło.
      — Och, nie musiałeś, dziękuję Kookie, Tae z pewnością też. – czego Yoongi nie zauważył to na pewno tego, że wymsknęło mu się zdrobnienie jego imienia, ale dał się porwać chwilowej iluzji, którą stworzył jego umysł, że Jeon był jak młodszy brat.
      Min nie ukrywał zdziwienia na twarzy, gdy Jungkook zamiast usiąść u boku Jimina, wybrał miejsce przy Tae. Spojrzał kilkakrotnie, przenosząc wzrok z najmłodszego na nieprzytomnego chłopaka, następnie wracając do Parka, aby sprawdzić, czy tak samo wydało mu się to nietypowe.
      ___________

      Minęły tygodnie jak cała czwórka przesiadywała w szpitalu, jednakże po takim czasie Yoongi już dłużej nie musiał pozostawać na obserwacji, dlatego mógł pomagać Jungkookowi, który wcześniej i jemu załatwił ubiór. Jimin także, gdyby się uparł, mógłby bez szwanku opuścić szpital, jednak to Min nalegał, aby leżał w łóżku jak należy, ucałowując każdy jego grymas na ustach.
      W okolicach miesiąca tylko Taehyung pozostawał nieosiągalny i wciąż obolały. Mimo że z twarzy zniknęły mu już wszystkie siniaki, w końcu odkrywając jego piękno, na jego wychudzonej, bladej buzi z podkrążonymi oczami, nadal było widać chorobę.
      Yoongi powoli tracił nadzieję, miał chwile ciężkiego kryzysu, gdzie zamykał się w sobie i nie chciał słuchać nikogo, również głosu Jimina, jednak ten zawsze był cierpliwy, w końcu do niego docierając.

      Usuń
    2. Był to jeden z tych ciężkich dni, kiedy nie pozwalał nikomu się do siebie zbliżyć, tylko siedział przy łóżku Taehyunga z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
      Odgarniał palcem za długie włosy przyjaciela, których porost był dowodem, że młodszy jednak żył. Tak samo od czasu do czasu przejeżdżał opuszkami palców po jego wargach, aby poczuć jak z ust wypuszcza delikatne powietrze. Splótł dłoń, z tą która nieruchomo leżała na jego brzuchu, całe szczęście nie będąc lodowata; kolejna gwarancja, że nie miał jeszcze styczności z trupem.
      Miesiąc to szmata i szmal czasu, gdy nie robi się nic oprócz naiwnego czekania i Yoongi nie wiedział, ile jeszcze tego zniesie. Gdyby nie Jimin i jego przyjaciel, już dawno by się poddał.
      Przyłożył sobie jego dłoń do ust, które trzymał na jego skórze uparcie, patrząc intensywnie na twarz Kima, aby dojrzeć na niej najmniejszą reakcję, bezskutecznie.
      Spuścił głowę, przygryzając wargi do krwi, aby nie zacząć płakać. Cały drżał przez proces wstrzymywania emocji, że wpierw nie zauważył delikatnego łaskotania po dłoni, aż w końcu poczuł szarpnięcie, które z pewnością nie wywołał on sam. Podniósł przeszklony wzrok, który od razu padł na ich splecione dłonie, gdzie ta jego bez wątpienia była zaciskana przez drugą.
      Powietrze ugrzęzło mu w gardle, gdy patrzył na otwierające się powieki przyjaciela.
      — Yoon- – cały świat dookoła się zatrzymał. Yoongi nie panował nad sobą, przytłoczony ciężarem uczuć. Rzucił się w stronę Tae, ujmując jego twarz w dłonie i stykając ich nosami. Nagle poczuł suchy, drapiący pocałunek od wyschniętych warg pacjenta na brzegu swoich ust. Gdy zarejestrował, co się stało, choćby się starał, nie umiał zatrzymać najszerszego uśmiechu, będąc najszczęśliwy, ponieważ Taehyung do niego wrócił.
      Co było potem pamiętał przez mgłę, nie wiedział skąd nagle dookoła zebrali się lekarze, odrywając go od przyjaciela, skąd nagle znalazł się na podłodze, ani czy ktoś próbował go okiełznać, gdy spierał się, że chce go mieć na widoku.

      Usuń
  34. Chociaż nie do końca być świadomy, co się wokół niego działo, mając oczy jedynie na Taehyungu, którego zasłaniały mu plecy lekarzy, dał się posadzić na krześle i nie było wątpliwości, że zadziałało to tylko dlatego że Jimin był tym, który go zaprowadził.
    — Widzisz? Mówiłem, że będzie dobrze. Teraz się uspokój, bo tego najbardziej potrzebuje Twój przyjaciel. – nie zauważył, że Jimin przypisał słowu niejednoznaczne znaczenie, być może w innych okolicznościach dojrzałby implikację, ale nie w tym momencie. – Niedługo go wypiszą i wtedy będziesz mógł być przy nim ile zechcesz. W tym momencie pozwól lekarzom działać. Pójdziemy z Jungkookiem po wodę, Taehyungowi i Tobie na pewno bardzo chce się pić, a Ty bądź grzeczny, dobrze? – Yoongiemu udało się delikatnie uśmiechnąć, czując wargi ukochanego na czole. Przytaknął głową, niecierpliwiąc się, kiedy będzie mógł porozmawiać z Taehyungiem.
    — Yoonyoon. – usłyszał słabe wołanie, gdy zostali sami. Natychmiast podbiegł do łóżka przyjaciela, głaszcząc jego policzek kciukiem.
    — Jak się czujesz? Boli Cię coś? Możesz się ruszać? Potrzebujesz czegoś? – zasypywał go pytaniami, na które w odpowiedzi dostał tylko cichy chichot. Yoongi zmarszczył brwi, będąc urażony, że Tae lekceważył jego troski. Pacjent podniósł z trudem rękę, do której dopiero powoli wracała władza, a następnie nacisnął opuszkiem wskazującego palca miejsce pomiędzy brwiami starszego, powodując, że jego zmarszczki zniknęły.
    Chłopcy uśmiechnęli się do siebie ciepło, nie potrzebując na ten moment żadnych słów.
    Po dłuższej chwili w końcu wrócił do sali Jungkook, Yoongi spojrzał za niego, chcąc dostrzec idącego z tyłu Jimina, ale spotkał się z nikim.
    — Przyniosłem wodę. – Taehyung, wcale niedyskretnie, obczaił przybyłego chłopaka od góry na dołu, poznając w nim mężczyznę, który go uratował. Jego oczy zabłyszczały, czując w żołądku ekscytację, której nie doświadczył odkąd Yoongi zniknął z jego życia.
    — Jimin-hyung pojechał załatwić parę spraw w domu i wróci za chwilę.
    — Och. – Min posmutniał, mając w planach jak najszybciej przedstawić Tae swojego chłopaka, podzielić się z nim jego namacalnym szczęściem, ale najwidoczniej to musiało poczekać, na szczęście nie na długo, prawda? W końcu miał wrócić za chwilę.
    Udało mu się przywrócić pogodny wyraz twarzy, zajmując Tae rozmową oraz starając się włączać do niej Jungkooka, który trzymał się na uboczu, ponownie budując mur, który, wydawało się Yoongiemu, udało mu się wcześniej przeskoczyć.
    Wysunął drugie krzesło spod łóżka szpitalnego, dając mu do zrozumienia, że był mile widziany w ich otoczeniu, które musiało wydawać się mu obce bez obecności Jimina. Nie naciskał też na niego, aby nie poczuł się pod presją, że wymagają od niego, aby z nimi rozmawiał.
    Z każdą kolejną godziną coraz ciężej było mu udawać, że miał świetny humor, a jego zmartwienie oraz nerwowe sprawdzanie telefonu w razie jakby przegapił wiadomość od Jimina albo to, że próbował oddzwonić, wpływało negatywnie na atmosferę, której nie chciało mu się nawet naprawiać. Chciał tylko jedną wiadomość od Jimina, jakikolwiek znak, że było z nim porządku. Kilka godzin bez kontaktu to nie jakaś tragedia, ale biorąc pod uwagę przez co przeszli, jego przesadne zamartwianie się, nie było wcale takie przesadne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdziwy koszmar zaczął się w nocy. Yoongi dusił się w szpitalnej sali. Poprosił więc Jungkooka, aby patrzył na śpiącego Taehyunga, a sam wyszedł na podjazd przed szpitalem, wyczekując swojego chłopaka.
      Próbował się do niego dodzwonić oraz dołożył mu do setek wiadomości kolejne, błagające o jakikolwiek znak.
      Cały następny dzień stał przy oknie, tępo wpatrując się w widok zza niego. Był nieosiągalny gorzej niż jak czekał na przebudzenie przyjaciela, ponieważ jak wtedy wykazywał oznaki frustracji, tak teraz był spokojny jakby w ogóle go nie było, gdyż Jimin odchodząc na tyle czasu bez słowa, zabrał ze sobą cząstkę jego egzystencji.
      — Kook? – zapytał, wciąż stojąc do obecnej dwójki plecami.
      — Yoongi-hyung, mówiłem Ci że nic mu nie jest co mam Ci powiedzieć?
      — No tak. – Yoongi zaśmiał się gorzko, nie czując już niczego więcej jak zawodu.
      — Chodź, hyung. – nie miał najmniejszej ochoty, ale co mu szkodziło?
      — Słuchaj, znam Jimina od lat. On...ma wiele wad o których Ty jeszcze się nie przekonałeś. Odkąd Cię poznał, pozbył się części, jednak to nadal osoba która...ma dużo mroku w sercu. On nie myśli, kiedy targają nim emocje. MinMin-hyung...on...mógłby robić za archetyp egoizmu. Nie ma wyczucia, względem tego jak powinien się zachować. Jednak wiem też, że szczerze Cię kocha. Widzę to w nim, a skoro do tej pory nie wrócił to znaczy, że ma jakiś plan. Zaufaj mu. On wie co robi, jesteś jedyną osobą na której mu w życiu zależy, więc błagam. Po prostu zaczekaj. Jimin nie jest głupi. Jestem egoistą, ale nie jest głupi. – Yoongi przekręcił oczami, zmęczony usprawiedliwianiem Jimina. To nie tak, że nie wierzył słowom Jungkooka, ale był zbyt zraniony, aby go udobruchały.
      Nie tylko Parkiem targały emocje, nie tylko on był zepsuty z ciężką przeszłością, a jednak Yoongi nie uciekł z własnej woli od niego na kilka dni.
      — Nie, Ty słuchaj, Jeon. Ja także nie jestem głupi i skoro Jimin znalazł czas, aby powiedzieć Tobie, że z nim w porządku, to nie rozumiem, czemu nie znalazł czasu dla mnie na wysłanie mi jednej pierdolonej kropki, skoro tak szczerze mnie kocha. – Yoongi odwrócił się napięcie, nie mając ochoty na dalszą dyskusję.
      — Tae. – usiadł przy nim ze łzami w oczach, przytłoczony wszystkim, co się wydarzyło w ostatnich dniach. – Zabieram Cię jutro do domu. – pocałował go w czoło, odwracając uwagę od bólu w swoim spojrzeniu.
      Następnego dnia, gdy Min wziął Taehyunga pod ramię, Jungkook zajął się jego rzeczami, za co był bardzo wdzięczny. Był bardzo ostrożny, gdyż każdy krok, jaki stawiał chory, był bolesny, ponieważ uraz żeber był poważny i długo się goił.
      Yoongi był zbyt zajęty upewnianiem się, że przyjaciel nie upadnie, aby zauważyć czekającego na nich mężczyznę przy samochodzie. Dopiero słysząc obraźliwe określenie z ust Jeona, podniósł wzrok, zatrzymując go na Jiminie.

      Usuń
    2. Być może odczuł ulgę, ale była ona stłumiona bólem, który towarzyszył jego sercu. Patrzył na niego smutno, pierwszy raz w życiu nie czując potrzeby wbiegnięcia w jego ramiona.
      — Taehyung-sshi, jedźmy razem. – Yoongi, będąc w transie, bez żadnego oporu oddał Taehyunga Jungkookowi. Patrzył jak zbliżał się do niego Park, robiąc obronny krok w tył.
      — Czemu nie podejdziesz do Kookiego, to z nim chciałeś mieć kontakt przez ten czas, kiedy Cię nie było, więc chyba nie masz mi nic do powiedzenia. – nie wiedział skąd wzięła się w nim siła, dzięki której wypowiedział się bez zająknięcia ani bez spuszczania z niego wzroku.
      — Zanim zaczniesz mnie bić i po mnie krzyczeć, co będzie zupełnie zrozumiałe, bo całkowicie na to zasłużyłem, pozwól nam wrócić razem do domu i wszystko Ci wyjaśnić, dobrze?
      — Nie. – wyswobodził swoją dłoń z jego uścisku, a następnie dał mu plaskacza w policzek, czując jak tym działaniem pokruszył swoją twardą fasadę, gdyż cały drżał.
      Chciał wrócić do samochodu Jungkooka i zrobiłby to, gdyby nie fakt, że z Taehyungiem już odjechali.
      Podczas jazdy patrzył przez okno, opierając łokieć na oparciu drzwi, przypominając sobie o chwilach, gdy siedział w takiej samej pozycji jeszcze wtedy, gdy czuł się niekomfortowo w jego towarzystwie. Nie mógł zatrzymać łzy, która spłynęła po jego policzku na owe porównanie. Czy to był koniec?
      Gdy zaparkowali, dał się wyciągnąć z pojazdu i zaprowadzić, gdyż mimo wszystko nie miał w sobie wystarczającego samozaparcia, aby odepchnąć mężczyznę, któremu jako pierwszemu ofiarował swoją miłość, rozumiejąc jej znaczenie; i to różniło Jimina od Taehyunga.
      — Mam naprawdę okropny charakter, Yoonnie. Zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo...nie umiem żyć z drugą osobą. – a więc to koniec.
      — Wtedy w szpitalu, byłem tak bardzo o Ciebie zazdrosny. Do tego stopnia, że nawet nie pomyślałem o tym, jak wielką ulgę przeżywałeś. Jungkook powiedział mi wtedy, że ludzie tacy jak ja się nie zmieniają. Ma rację. Myślałem, że udało mi się zniszczyć tamtego Jimina, tak jak Ty porzuciłeś swoją przeszłość. Chciałem Ci dorównać. Być równie dobry, zmienić swoje życie dla naszego dobra. A w tej jednej małej chwili zrozumiałem, że tylko ukrywałem tamtego siebie. Przepraszam, Yoongi. Przepraszam, że jestem tak...wadliwy… – widział z jakim trudem przychodziły Jiminowi słowa, ale zakończenie relacji, która zawierała tyle pięknych obietnic, z reguły nie mogło być łatwe. Yoongiego na nogach trzymała już tylko adrenalina.
      — Ale chyba w końcu zrozumiałem, że jeśli będę nad sobą pracował, to kiedyś dzięki Tobie...może uda mi się naprawić to kim jestem. Nie wiem, czy kiedykolwiek mi wybaczysz. Nie będę nawet się wściekał jeśli nie. Masz ku temu powód. Chcę tylko, żebyś wiedział co się ze mną działo.
      — Ach, nagle chcesz? Ciekawe… – nie mógł zatrzymać kąśliwej uwagi. – Skoro nie było istotne przez całe dwa dni powiedzenie mi, gdzie się znajdowałeś, nie pytałem, co robisz, tylko czy żyjesz, do jasnej cholery, to nie rozumiem, czemu teraz jest ważne, abym wiedział? – przetarł twarz dłońmi w nerwowej manierze.
      — W teczce jest reszta, odebrałem wszystkie Twoje dokumenty, żebyś miał je już przy sobie. – wziął od niego dokumenty, hamując pragnienie zajrzenia do środka. Zaciskał mocno na nich palce, inaczej wyobrażając sobie moment ich odebrania. Nie było w tym entuzjazmu, który przewidywał. Pomachał Parkowi paszportem przed oczami, mając ochotę go zakopać w piasku pod ich stopami.
      — Nie wierzę, że odebranie tego było warte ignorowania mnie tyle czasu. Jimin, te dokumenty są dla mnie niczym bez Ciebie. – warknął przez zęby, czując jak ponownie nawadniają mu się oczy.

      Usuń
    3. — Pogodziłem się z matką i ojcem. Rozmawiałem z nimi przez parę godzin. To nie była łatwa rozmowa. Całą praktycznie przepłakałem, oni zresztą też. Parę godzin nie naprawi ponad kilkunastu lat, ale to zawsze krok w przód a poza tym...jak widzisz na dokumencie...firma matki jest oficjalnie moja. – dopiero ta sprawa poruszyła serce Yoongiego, spojrzał na niego wielkimi oczami, chcąc ucałować go w nagrodę, ale musiał trzymać przybraną maskę, którą prawie zrzucił, słysząc, że młodszy płakał. Od razu zwrócił uwagę na jego spuchnięte oczy, marząc o wytulaniu go do snu, jakby nic się nie stało.
      — Wyrzuciłem z domu wszystko, co miało związek z przeszłością, z której nie jestem dumny. Chciałem przekazać mieszkanie agentowi nieruchomości, żeby je sprzedał, jednak pomyślałem, że może Taehyung chciałby je zająć, żeby miał się gdzie podziać, kiedy wrócimy do Seulu...A mówię to bo...chcę żebyśmy mieli coś swojego...oczywiście jeśli w ogóle chcesz mieć coś jeszcze ze mną wspólnego… bardzo chciałbym, żebyśmy razem stworzyli nasze miejsce. Znalazłem parę ogłoszeń...o sprzedaży domów w Seulu...są wydrukowane w teczce, jeśli w ogóle chciałbyś je przejrzeć…
      — Jimin. – to było jedyne, na co było go w tamtej chwili stać, nie dając rady guli w gardle.
      — Chcę się zmienić, chcę być bardziej odpowiedzialny i dojrzały dla Ciebie. Bo jesteś częścią mnie, tą lepszą częścią, której brakowało mi całe życie. – Yoongi przyglądał się tatuażom chłopaka, przedstawiającym listki mięty ze wzruszeniem, którego akurat przed nim nie krył. Nie wiedział po tym pięknym geście, czy da radę trzymać ręce przy sobie, gdyż mimo tego jak go zranił, za bardzo go kochał. – Ostatni jest na torsie przy sercu. Mój Miętusek, jest tym co mobilizuje moje ręce do działania, nogi do stawiania kroków w przód, a przede wszystkim zawsze mam go w myśli i w sercu. – powoli zaczynał rozumieć motywy mężczyzny, ale to nadal nie było wystarczającym powodem, dla którego się do niego nie odzywał.
      — Przepraszam Yoongi. Przepraszam, że popełniam tak wiele błędów. Jednak i ten Jimin, jakim chcę być teraz i ten poprzedni, bardzo Cię kochają, więc chcieliby wiedzieć, czy w ogóle mają jeszcze u Ciebie jakieś szanse? Nie mam nic więcej na swoje wytłumaczenie, teraz możesz bić. – Min westchnął ciężko, z trudem układając myśli. Ani na moment nie przestał go kochać, ale nie umiał się zmobilizować, aby bez wysiłku z powrotem go przyjąć.
      Jimin chyba zapominał, że Yoongi też był pełen wad oraz uczucia nie przychodziły mu z łatwością i to dla niego się otworzył, jednak Park, nieświadomie, nieco na nowo go w sobie zamknął.
      — Jimin… to co zrobiłeś jest piękne, jestem z Ciebie dumny i wymagało to od Ciebie wiele odwagi, ale wciąż nie wydaje mi się, że odcinanie się ode mnie na kilka dni to był odpowiedni sposób. W czymś bym Ci przeszkodził, gdybyś mi powiedział? Myślałeś, że nie dostaniesz mojego wsparcia? Gorzej… Chciałeś, żebym się poczuł jak Ty, kiedy zniknąłem na kilka dni? – ostatnie pytanie najciężej przeszło mu przez gardło. – Jeśli mając wybór, zrobisz mi coś takiego jeszcze raz, lepiej nie wracaj, bo drugi raz takiego czekania nie zniosę, Jimin. Nie będę dzwonić do Jungkooka, bo Twój przyjaciel wie więcej na temat twojego bezpieczeństwa niż ja. – popatrzył w stronę domku, domyślając się, że ich przyjaciele już się w nim rozgościli. Czuł się winny, że zrzucił na Jungkooka całą opiekę nad nie do końca sprawnym Kimem; najmłodszy robił dla niego więcej niż powinien, nie mając z tego żadnych korzyści. Uwielbiał tego dzieciaka.

      Usuń
    4. — Chciałem Cię jak najszybciej przestawić Taehyungowi, ale teraz zrobisz to sam, gdyż straciłeś okazję, żebym zrobił to prawidłowo jak chciałem, czekając na Ciebie jak tylko się obudził. – przyznał chłodno, nie spuszczając wzroku z budynku, czekając aż napływające mu do oczu łzy, wyschną zanim się znowu do niego odwróci.
      Kochał mężczyznę przed sobą, naprawdę go kochał całym sercem, ale te słowa ugrzęzły mu w gardle i jedyne co na ten czas mógł zrobić, aby przełamać lody, to wyciągnąć dłoń, którą zatopił we włosach Jimina, przeczesując jego kosmyki między palcami.
      — Pasują Ci. – uśmiechnął się miło, jednak jego uśmiech nie dosięgał oczu. Następnie ruszył w kierunku domu.

      ___________

      Wcześniej, w samochodzie Jungkooka, Taehyung nie spuszczał z niego wzroku przez całą jazdę.
      — Doktor przyjdzie pojutrze sprawdzić Twój stan zdrowia, Taehyung-sshi. Mamy go na wyłączność, więc mów jeśli poczujesz się źle.
      — Gukkie. – wypróbował na języku jego pseudonim, brzmiący w jego ustach dużo twardziej niż w ustach Mina. – Wolałbym na wyłączność Ciebie, strój doktora by Ci pasował. Wiesz, jako pielęgniarka byłem najbardziej lubiany, zaraz obok kociej pokojówki, ech, Ci obleśni fetyszyści. – nie mógł jednak zaprzeczyć, że plug z kocim ogonem był jego ulubionym. Cóż, nie wiedział, że Jungkook nie miał pojęcia o jego profesji i był zdezorientowany, o czym mówił.
      Nie dostając odpowiedzi od kierowcy, spojrzał przed siebie, przypominając sobie ich wspólną, pierwszą podróż.
      — Kim Taehyung, 23 lata, fioletowy. – odpowiedział mu na pytania, które Jeon dawno mu zadał, nie mając gwarancji, że w ogóle o nich pamiętał.

      Usuń
  35. Taehyung, widząc krajobraz za domkiem, już wiedział, że to było miejsce, w którym chciałby spędzić resztę swojego życia, a jeszcze nie wszedł do środka.
    Nie miał pojęcia, co go czekało po powrocie do zdrowia, ale nawet jeśli miał kontynuować zarabianie w jedyny sposób, jaki znał, nie zamierzał rezygnować z danej mu, tymczasowej, możliwości cieszenia się wakacjami i postanowił trochę poudawać, że wiódł inne życie, a to miejsce należało do niego i przyjechał tu z przyjaciółmi odpocząć od ciężkiej pracy.
    Słysząc szczekanie, zaświeciły mu się oczy i czuł się zazdrosny, że nie mógł pobiec za dźwiękiem jak Jungkook, pozostawiony w tyle. Smutny, stanął w progu drzwi wejściowych, nie wiedząc, czy tak po prostu był zaproszony go przekroczyć.
    Jego wzrok powędrował na zdjęte buty drugiego mężczyzny, następnie przeniósł go na swoje stopy.
    Schylił się, aby je zdjąć, ale im niżej schodził, tym większy ból towarzyszył jego klatce piersiowej. Taehyung zacisnął zęby, zatrzymując płaczliwy jęk oraz pokusę, żeby zwołać o pomoc, ponieważ Jeon był jedynym, który mógł go w tej chwili usłyszeć, a sprawiał wrażenie poirytowanego faktem, że Yoongi zrzucił na niego opiekę nad kaleką.
    Jako że czynność nie wywoływała bólu z serii tych przyjemnych, poddał się i wszedł do środka w obuwiu.
    Patrząc na psa, kulkę ciemnego futra, w rękach Jungkooka, stanął jak wryty, chłonąc obraz przed nim. Nie było śladu po wycofanym, chłodnym mężczyźnie, który wchodził w interakcje tylko, gdy wymagała tego sytuacja. Jego oczom natomiast ukazał się chłopak, we wczesnej dwudziestce, delikatny i słodki, wyglądający nawet młodziej niż na swój wiek, taki, który w zamian powinien być chroniony.
    W obydwu odsłonach jednak tak samo przystojny.
    — To Yeontan, pies bojowy, więc nie ryzykowałbym na Twoim miejscu drażnienia go. – gdyby tylko wiedział, że nie szczeniak był powodem zachwytu Taehyunga. Tae parsknął, wskazując palcem na zwierzaka.
    — Nie próbuj mnie oszukać, Gukkie. – naburmuszył się, krzyżując ręce na piersi. – Po prostu powiedz, że nie chcesz, żebym go dotykał. – wywalił mu język humorystycznie jakby to nie była wielka sprawa, ale w rzeczywistości próbował ukryć zawód.
    — Pokażę Ci Twój pokój, Taehyung-sshi. – starał się nie zwracać uwagi na to jak jego ton głosu diametralnie zmienił się, gdy zwrócił się do niego, po tym jak słodko mówił do swojego pupila.
    — Możesz używać wszystkiego co jest w łazience, ręczniki i ubrania są w szafie. Zmieniłem już pościel, na tą którą kupił MinMin-Hyung. To chyba tyle...w razie czego pytaj. Ech...to hyung powinien to mówić, nie ja. Idę na dół zrobić coś na kolacje, a Ty...rób co chcesz.
    — Wiem… ja...postaram się nie wchodzić Ci w drogę więcej niż konieczne, wiem, że potrafię być denerwujący. Dziękuję, Jungkook-sshi. – skłonił się w jego stronę z mocno udawanym uśmiechem, zastanawiając się, gdy został sam, od kiedy zrobił się taki bezradny i podatny przy innych albo to tylko przy Jungkooku.
    Nie umiał znaleźć sobie miejsca, nudziło mu się samemu i czuł potrzebę podroczenia się z kimś albo cokolwiek.
    Pomyślał o Yeontan, ale szybko pokręcił głową, aby strzepnąć z niej ten pomysł.
    Z chęcią przebrałby się w ciuchy, które nie pachniały szpitalem, a przede wszystkim marzył mu się prysznic lecz te czynności wymagały zbyt skomplikowanych ruchów, których sam w tym momencie nie mógł wykonać i nie popsuć się na nowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sfrustrowany, zszedł z piętra, oczywiście ignorując wskazania lekarza, aby się nie ruszał! Powtarzał jak mantrę nie potknij się, gdy czuł silny ból w żebrach.
      Wzrok zawiesił na plecach gotującego chłopaka, który nawet od tyłu miał to coś w sobie. Mimowolnie zszedł wzrokiem w dół, obdarzając uwagą jego ładną pupę, ale co bardziej go zaciekawiło to silnie zbudowane uda, którymi nagle chciał zostać zgnieciony.
      Nie dając znać chłopakowi, że przyszedł mu dotrzymać towarzystwa, w ciszy usiadł na kanapie, dąsając się przez cały czas, dopóki Jeon sam nie zauważył jego obecności.
      — Jest bardzo źle? – zmarszczył brwi, nie rozumiejąc pytania, ale wtedy zauważył, że było skierowane do Yoongiego. Taehyung wyprostował się, oczekująco patrząc na przyjaciela. Nie do końca rozumiał, co się właściwie wydarzyło, ale miał już swoje podejrzenia, szczególnie jaka relacja łączyła starszego z Jiminem i… nie mógł okłamywać samego siebie, że trochę był zazdrosny.
      — To znaczy...Wytłumaczył się jakoś? Właściwie to nie pytałem, przepraszam. – Yoongi uśmiechnął się smutno, biorąc szklankę z alkoholem, ale nie upił z niej łyka, tylko obracał ją w ręce, nie będąc w humorze.
      — Ty nie możesz Taehyung-sshi. – Tae wzdrygnął się, nie spodziewając się jeszcze tego dnia usłyszeć głos Jungkooka, skierowany w jego stronę. Na jego ustach pojawił się naturalny grymas, o którym nawet nie zdawał sobie sprawy.
      — Nie wiem. – odpowiedział cicho Min, tak, że łatwo było to przeoczyć. Przyłożył czoło do zimnego blatu, zaciskając palce na szkle tak mocno, że kostki u dłoni zrobiły się białe. Był zły na siebie, że zostawił Jimina samego na zewnątrz, ale wciąż był bardzo zagubiony i nie wiedział jak się dłużej przy nim odpowiednio zachować.
      Taehyung, widząc ewidentne zmartwienie na twarzy Jungkooka, zastanawiał się, co było powodem, dla którego traktował go z niechceniem w odróżnieniu od wszystkiego innego w tym domu. Czyżby to dlatego że stracił urok przez pobyt w szpitalu i widział go w jego największej marności? Albo dlatego że nie mógł się schylać i był bezużyteczny, nie będąc w stanie odpowiednio mu obciągnąć? Jungkook w ogóle lubił chłopców?
      — Kurwa!
      — Jungkook-ah! – Min natychmiast podniósł głowę, odetchnąwszy z ulgą, gdy okazało się, że tamten tylko niegroźnie zaciął się nożem.
      — Gukkie! – Tae od razu ugryzł się w język, domyślając się, że jego zmartwienie to ostatnia rzecz, której potrzebował młodszy, więc szybko zamknął się, następnie kuląc, chcąc magicznie zniknąć.
      — Tae, chodź. Pomogę Ci się wykąpać i przebrać. – Kim natychmiast przyległ do jego boku, energicznie przytakując, wdzięczny, że jego myśli zostały rozproszone, a i mógł się podbudować, gdyż Yoongi nigdy nie poniósł porażki w budowaniu jego ego.
      W drodze więc, zawiesił mu się na szyi, utrudniając obojgu chodzenie, następnie robiąc dzióbek z ust i usiłując pocałować przyjaciela, ale ten przyłożył otwartą dłoń do jego twarzy, z sukcesem go odpychając.
      Wrócili jak już było nakryte do stołu. Min zanim do niego zasiadł, zatrzymał się przy oknie, patrząc na samotnie siedzącego Jimina na dworze. Zacisnął dłonie w pięści, chętny sobie nimi przyłożyć. Za długo bił się z myślami, a kiedy odważył się po niego pójść, Jungkook wyprzedził go w tej czynności. Postarał się odłożyć rozczarowanie na bok, tłumacząc sobie, że jego chłopakowi wyjdzie na lepsze rozmowa z przyjacielem.

      Usuń
    2. — Nie jestem głodny. – oznajmił szorstko, odwracając się, aby wziąć tym razem swój prysznic.
      Taehyung z tego wszystkiego został sam. Opadł zrezygnowany na oparcie krzesła, wrogo wbijając widelec w posiłek, również straciwszy apetyt. Kopnął nogą powietrze pod siedzeniem w złości, gdyż tylko on był niedoinformowany o co tu kurwa wszystkim chodzi. Następnie podparł głowę o dłoń, kładąc jednocześnie łokieć na stole.
      W ostateczności spróbował jedzenia, gdyż był świadkiem jak Jeon starał się je przygotować i nie mógł tak po prostu zignorować jego zaangażowania.
      — Idę spać, ja gotowałem wy sprzątacie. – Kook w całym swoim zmęczeniu oraz niechęci kontaktu z nim, nie zauważył, że Taehyung, mimo swojego stanu, był właśnie w trakcie sprzątania całego bałaganu.
      — Yoonyoon? – Kim zajrzał niepewnie do środka pokoju Yoongiego i Jimina.
      — Tae, boli Cię coś? – starszy od razu usiadł na łóżku, zaalarmowany. Tae pokręcił głową, szczęśliwy, że po takiej rozłące Yoongi nadal troszczył się o niego tak, jak to zapamiętał.
      — Hyung, nie umiem sam zasnąć w nowym miejscu. – Min uśmiechnął się, w pełni rozumiejąc.
      Niedługo po tym, leżeli razem wtuleni w siebie w łóżku Tae. Przypomniało im to czasy, kiedy w tym nieludzkim świecie, w okresie dojrzewania, mieli tylko siebie i tylko w sobie mogli znaleźć pocieszenie.
      Różnica była taka, że ich czułość zrodziła się z desperackiego poszukiwania wsparcia w miejscu, w którym z każdej innej strony byli krzywdzeni, uciekali w nocy do siebie i w swoich ciałach znajdowali zapomnienie.
      Z Jiminem było inaczej, z Jiminem nie szukali osobistego zaspokojenia, a troszczyli się o komfort drugiej osoby, kosztem własnego.
      Yoongi dłużej nie wytrzymał, tylko w końcu wybuchł płaczem, chowając twarz w klatce piersiowej przyjaciela.
      — Tae, kocham go. – tylko tyle dał radę powiedzieć między krztuszeniem się ze szlochu. Młodszy gładził go po plecach, niczego nie pospieszając, a cierpliwie czekając, aż będzie gotowy powiedzieć mu więcej.
      — On dał mi wszystko, kiedy nie miałem nic w zamian i zaakceptował mnie. Pokazał mi, czym jest szczęście i teraz my pokażemy Tobie. – mówił drżącym głosem, pociągając po każdym słowie nosem. Taehyung wzmocnił swój uścisk wokół wyczerpanej sylwetki starszego.
      — Mmm, pasuje, wiesz, że robię trójkąty. – oboje zaśmiali się, gdy Yoongi uderzył go w ramię.
      W końcu zasnęli, ale Min wiercił się niespokojnie, nie umiejąc odpocząć, gdy nie wiedział, co się działo z Jiminem. Nic dziwnego więc, że w jego słabym śnie wyczuł czyjąś obecność.
      Bardzo powoli otworzył klejące oczy. Przetarł je, ziewając, a gdy przystosował wzrok do ciemności, rozejrzał się po pokoju, zdziwiony, że nikogo nie zastał.
      Chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza, postawił nogi na podłodze, prawie na coś nadeptując. Stłumił pisk dłonią, schylając się nad obiektem.
      Widok Parka ścisnął go za serce i działając za impulsem, uklęknął przed nim, ostrożnie podnosząc go w swoich ramionach, uważając, aby się nie obudził.
      — G-głupek. – załamał mu się głos, a gdy zanosił go do ich sypialni, kilka kropel z oczu Yoongiego spadło na policzki młodszego.
      Ułożył go na łóżku, starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów. Okrył partnera kołdrą pod samą brodę. Popatrzył w stronę drzwi, do których z ciężkim westchnieniem podszedł, zaciskając dłoń na klamce, ale zamiast wyjść, zatrzasnął je, po czym położył się obok śpiącego mężczyzny, wiedząc, że nie dałby rady dłużej od niego uciekać.
      Odgarnął Jiminowi grzywkę z czoła, chcąc przyjrzeć się twarzy, za którą rozpaczliwe tęsknił i o którą zamartwiał się niezdrowo.
      Yoongi wycałował każde miejsce na jego buzi, z trudem przestając, aby nie obudzić ukochanego. Położył sobie jego głowę na swoim torsie, drapiąc go po plecach.
      W końcu był w domu.

      Usuń
  36. Taehyung starał się nie odczuwać zawodu, budząc się samemu w łóżku. Yoongi nie był jego, nigdy nie był jego w sposób, jaki on tego pragnął. Kiedyś myślał, że Min po prostu taki był, niezdolny do pokochania i nie próbował tego w żaden sposób na siłę zmieniać, udając, że czerpał z ich zbliżeń taką samą formę ucieczki od rzeczywistości jak starszy, odkładając na bok pragnienie trzymania go za rękę w codziennych czynnościach.
    Po co miałby to zmieniać? Yoongi wystarczająco się o niego troszczył, a to także była jakaś forma miłości, w końcu nigdzie się nie wybierał, prawda?
    Mało wiedział.
    Zastanawiał się, jaki jest ten cały Jimin. Co ma, czego jemu brakuje? Jakim sposobem obudził w Yoongim uczucia, których on nie mógł? Przecież byli równie intymni...
    Podczas pobytu w szpitalu niewiele zwracał uwagi na innych oprócz Mina. Czasem łapał się na tym, że mimowolnie jego uwagę odwracał Jungkook i peszył się, kłamiąc, że był zmęczony i potrzebował snu.
    Sęk w tym, że nawet nie do końca pamiętał wyglądu twarzy Parka.
    — Ugh. – zastękał nisko, rozciągając się, czego szybko pożałował, gdyż ból był nie do zniesienia. Jakby żebro na wylot przebiło jego płuco.
    Wstał z łóżka, podchodząc do okna. Uchylił je, wdychając słony, wilgotny podmuch powietrza, ale wciąż przyjemny, zabierajacy na wybrzeże jego obawy, które wzburzały fale, gniewnie rozbijajace jego troski o brzeg morza; z jakiegoś powodu, wspomniany wiatr, bardzo przypominał mu jego nowego, młodszego kolegę.
    Taehyung czuł jakby tęsknił za Busan, nawet jeśli to był pierwszy raz, kiedy w nim w ogóle był.
    — Usłyszałem, że wstałeś, Taehyung-sshi i pomyślałem że może potrzebujesz wody. – o wilku mowa.
    — Guk- Jungkook-sshi! – odwrócił się do niego, witając go szerokim, prostokątnym uśmiechem, odsłaniającym wszystkie zęby. Unosząc brew do góry, niedyskretnie zmierzył go wzrokiem, splatając ręce za plecami, dodając łagodności jego oczywistej obczajce.
    — Jungkook-sshi? Mam rozumieć, że specjalnie kręciłeś się koło moich drzwi skąpo ubrany? – God, te uda.
    Wziął od mężczyzny szlafrok, który na siebie zarzucił, od razu lubiąc gładki materiał. W podzięce, dziwnej bo dziwnej, uszczypnął młodszego w policzek, mrucząc pod nosem uroczy.
    [https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTN7XdgaQd52N8IRgp0E3gcRhpcyO4jiJ5mNZmr3HqIFCOTaU7g]
    .
    .
    .
    (just kidding xd)
    — Zrobiłem herbatę, może chcesz zejść na dół? Zaraz zrobię śniadanie. – Taehyung energicznie pokiwał głową, zanim tamten zmieniłby zdanie. Była to miła odmiana po wczorajszym zdystansowaniu Jungkooka. Różnica między jego poprzednim zachowaniem a obecnym była tak diametralna, że Kim nie był pewien, czy to wszystko mu się nie śniło.
    Wzdrygnął się, kiedy poczuł silne, ale troskliwe dłonie na swojej talii, nie ignorując tego, jak miło jego palce zaciskały się na materiale, wyobrażając sobie, jak o wiele lepiej byłoby tego doświadczyć bezpośrednio na skórze.
    — Pomogę.
    — Mhm. – wyszeptał, nie znajdując w sobie głosu.
    Dopiero siedząc na kanapie, wypuścił powietrze, które nie zauważył, że trzymał.
    Wciąż nie ufając swojemu głosowi, tylko skinął głową w podziękowaniu za kubek gorącej herbaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy Jungkook otworzył taras, bryza ponownie uderzyła jego nozdrza. Zamknął oczy, delektując się uczuciem wiatru, który delikatnie czochrał jego poranne włosy.
      — Taehyung-sshi, zjedz coś, bo musisz połknąć leki. – otworzył wtedy powieki, patrząc na chłopaka wielkimi, błagającymi oczami, nadymając policzki.
      — Będzie mi się chciało po nich spać, nudy! – a Taehyung nie chciał spać sam. Naburmuszył się, ale i tak posmakował śniadania, w końcu Gukkie się postarał.
      Kim dawno nie czuł się tak spokojnie, domowa atmosfera, której doświadczał pierwszy raz w życiu, dawała mu ukojenie, nie mając pojęcia, że tak samo nowe uczucie dla Jungkooka, wywoływało u młodszego całkowicie odmienne emocje.
      Tae westchnął w zgodzie ze wszystkim, ale wtedy Jeon nerwowo wstał z kanapy, wyglądając na najbardziej spiętego jak do tej pory. Z szoku, wypuścił drugim uchem to, co wpuścił pierwszym.
      Znowu został sam.
      Popatrzył na Yeontan, szukając w nim odpowiedzi na męczące go pytania, jak gdyby pupil chłopaka był jego instrukcją obsługi, głupota.
      — Co z nim jest nie tak? – jęknął, opadając zrezygnowany na oparcie kanapy. Co ze mną jest nie tak?
      ___________

      Yoongi był w pełni przebudzony, miał jednak zamknięte oczy, więc łatwo było się pomylić. Był doskonale świadomy każdego oddechu Jimina na swojej skórze, gdy ten spokojnie spał, od czasu do czasu cicho pochrapując; ale nie było to przeszkadzające chrapanie, a takie do którego chciał się codziennie budzić.
      Zmarszczył brwi od utraty ciężaru na sobie, który dawał mu ciepło.
      — Yoonnie… – uśmiechnął się delikatnie, z powrotem czując przy sobie ciało, jakiego przed momentem został pozbawiony.
      — Yoonnie, Yoonnie, Yoonie, Yoonnie… – Yoongi westchnął ciężko, otwierając w końcu oczy.
      — Popsułeś się? – zapytał z udawanym poirytowaniem, mocno go do siebie przyciągając, co go zdradziło.
      — Ale jak?
      — A mam wyjść? – uniósł brew, znając odpowiedź. Zaśmiał się nisko, nie otwierając przy tym ust.
      Jimin, kładąc się na górze Yoongiego, ważył jak piórko, na co starszy się skwasił. To tylko pokazywało jak negatywnie jego ciało przechodziło przez ostatnie wielkie wydarzenia ich w życiu.
      — Musisz jeść, Jiminie. – jedną dłoń położył mu z tyłu głowy, a drugą w dole pleców, wyprostowaną, tak, że jego długie palce sięgały pośladków.
      — Kocham Cię, tak bardzo Cię kocham. – Min zadrwił z siebie wewnętrznie, nie wiedząc jak mógł pomyśleć, że młodszy chciał cokolwiek z nim skończyć i gdyby nie to, że wyszedłby na hipokrytę, skarciłby i jego, że pomyślał, iż on także mógłby tego chcieć.
      W odpowiedzi mocniej go ścisnął. Obecność starszego i bicie jego serca wyrażały więcej niż słowa.
      — Nigdy więcej tego nie zrobię, tylko proszę nie odchodź nigdzie. – posmutniał, zdając sobie sprawę, że zasadził w Jiminie ziarenko wątpliwości, czy z nim zostanie.
      — Nigdzie się nie wybieram. – wyszeptał, wiedząc, że Park go usłyszy, ponieważ byli wystarczająco blisko siebie.

      Usuń
    2. Nie było sensu, aby mężczyzna wycierał swoje łzy z jego policzków, gdyż Yoongi natychmiast je moczył własnymi.
      Dla obojga z nich pocałunek w usta był ulgą na sercu. Żaden nie walczył o dominację, co nie oznaczało, że mniej się w niego angażowali, wręcz przeciwnie, ustępstwa, jakie sobie dawali były największym przejawem ich oddania w trakcie tej czynności.
      — Kochanie… – Yoongi złapał określenie w swoje usta, konsumując każdy następny jęk.
      — Nigdy więcej nie chcę się z Tobą rozstawać, nigdy. Będzie trzeba mnie zabić, żeby tak się stało.
      Cii~ – ścisnął go za pośladek, jednak było w tym więcej subtelności niż erotyzmu.
      — W dokumentach już jestem Park czy potem? – uśmiechnął się, dziąsła w pełnej okazałości, w końcu mogąc cieszyć się nimi jak należy, gdyż bez Jimina u boku nawet nie miał ochoty, aby w nie zaglądać.
      Czar nie prysł, gdy przeszkodził im Jungkook. Min był zbyt zadowolony, aby taka błahostka wpłynęła negatywnie na jego humor.
      — Zanim przejdziecie do seksu na zgodzę, zejdźcie na śniadanie, co? – Yoongi spojrzał na Jimina z błyskiem w oku.
      — Śniadanie, mówisz? – zwrócił się do Jungkooka, jednak nie spuszczając wymownego spojrzenia z ukochanego.
      Jeszcze zanim Jeon zdążył wyjść z ich pokoju, najstarszy gwałtownie zamienił ich miejscami, układając Parka pod sobą. Jego palce znalazły swoją drogę pod koszulkę chłopaka, a usta ostatni raz przed wstaniem zaatakowały jego wargi w narastającym rozgorączkowaniu.
      Yoongi zagwizdał, widząc strój partnera. Teatralnie rozejrzał się wokół siebie, wyglądając na niezorientowanego.
      — Jest tu ktoś, komu próbujesz zaimponować? Jakiś crush? – starał się jak mógł, aby nie dać uśmiechowi wedrzeć się na usta.
      Sam nie miał mniej robiących wrażenie ciuchów, odkąd Jimin był tym, z którym robił zakupy, ale udało mu się znaleźć uroczy, wygodny sweter, który był świetnym zaproszeniem do tulenia; o czym nieśmiało marzył, że Park nie będzie mógł się od niego oderwać. [https://i.pinimg.com/originals/f0/af/54/f0af5489bc4eaaeae5cddfa5d95e44d7.jpg]
      ___________

      Od czasu, gdy Jungkook zostawił go samego, Taehyung nie ruszył się z miejsca. Tak samo lekarstwa były nietknięte. Nie wiedział, czemu tak się zachowywał, ale chyba miał dość, że w przeciągu niecałych dwóch dni zdążył poczuć się jak niepotrzebny mebel, o którym łatwo zapomnieć.
      Zawsze na koniec zostawał sam.
      Nawet Yoongi go zostawił samego bez chwili drugiego namysłu.
      Może zachowując się nieodpowiedzialnie, chciał zwrócić na siebie najmniejszą uwagę; nawet reprymenda byłaby mile widziana.
      — Zakochańce już wstali, pewnie zejdą zaraz coś zjeść. – po co do niego mówił? Skoro zaraz zmieni zdanie i będzie traktował jak utrapienie.
      Zakochańce, zakochańce, zakochańce, zakochańce... Taehyung nie podnosił wzroku z kolan, tylko w ciszy skubał materiał szlafroka, zaciskając mocno szczękę.
      Czując jak Jungkook koło niego siadał, nie rozumiejąc dlaczego, jego oczy napełniły się łzami. Gdyby od początku został pozostawiony w spokoju, nie byłby teraz taki sfrustrowany emocjonalnie, jednakże paradoksalnie nie chciał być sam.

      Usuń
    3. — Chyba woli posiedzieć z Tobą niż w kojcu. – wyciągnął ręce do zwierzęcia, nadal nie patrząc na mężczyznę.
      — Myślałem, że nie chcesz, żebym go dotykał. – zrobił krótką przerwę, po czym parsknął z goryczą. – Bo to pies bojowy. – miękkie futerko było jak masaż dla jego skrzywdzonego serca. Przycisnął go do swojej klatki piersiowej, nie chcąc się z nim rozstawać, ale tak jak wszystko, Yeontan także będzie musiał w końcu sobie pójść…
      — Zostawię go na chwilę z Tobą, mów gdybyś chciał go odstawić, to go wezmę.
      — Yhym. – wymamrotał tylko, wiedząc, że jak powiedziałby jedno słowo więcej, nie dałby rady zatrzymać łez.
      Bawił się ze szczeniakiem na tyle, na ile pozwalało mu to niesprawne ciało. Pies wydawał się zdawać sprawę z nie najlepszego stanu Kima, gdyż był równie ostrożny w obchodzeniu się z mężczyzną. Pupil tak dobrze na niego działał, że po niedługim czasie całkowicie zapomniał o swoim wcześniejszym kryzysie.
      — Dzień dobry, Taehyung-sshi. – zdezorientowany, spojrzał w stronę Jungkooka, który zawsze go tak nazywał, ale barwa głosu się nie zgadzała, aż niedługo po tym poznał właściciela słów. Och. – Wiele o Tobie słyszałem. Cieszę się, że jest już z Tobą trochę lepiej. Jestem Park Jimin, chłopak Twojego przyjaciela. – Tae wpatrywał się w niego intensywnie, mając nieodparte wrażenie, że Park wyglądał zbyt znajomo na przelotne widzenie w szpitalu. Aż w końcu mu zaświtało… Dłonie zaczęły mu się pocić, a w uszach dzwoniło. Wypowiedź z każdą chwilą była coraz bardziej stłumiona, aż całkiem przestał ją słyszeć.
      — G... Jungk…-sshi, G-gukkie! – zawołał w panice, nie myśląc racjonalnie. – Gukkie, proszę. – pociągnął nosem, szukając wsparcia u mężczyzny, który wyraźnie miał z nim problem. Do diabła z Tobą i twoimi wyborami, Kim Taehyung. – Niedobrze mi, źle się czuję, pomóż mi, Gukkie, proszę. – Tae, na tym etapie płakał histerycznie całym swoim ciałem. Głębokie oddechy sprawiały, że ból w płucach, okrytych niewyleczonymi żebrami, palił go od środka, ale nic nie było gorsze od niezapowiedzianego ataku paniki.
      Nie pamiętał jak znalazł się w swoim łóżku. Miał tylko nadzieję, że Jungkook nie będzie zadawał mu pytań, bo nie był jeszcze gotowy na głos przyznać, że hej, chłopakiem mojego przyjaciela, w którym byłem zakochany, jest mężczyzna, który mnie pieprzył za kasę, bo jego obecny chłopak mnie z nim umawiał.
      Jimin zdawał się go nie rozpoznać, co każdemu wyszło na lepsze i jeśli świat pozwoli, to Taehyung wolałby nie dzielić się z nikim swoją wiedzą.
      Zanim Jeon zostawił go samego, Taehyung w momencie swojej furii, miał przebłysk świadomości, więc zdążył złapać go za dłoń i zatrzymać. Zagubionym wzrokiem, patrzył na niego z dołu, wystawiając cierpliwość młodszego na próbę. Zostań.
      W ostateczności puścił go i odwrócił się do niego plecami. Zacisnął palce na poduszce, cały drżąc.
      — T-tan-ah. – zawołał złamanym szeptem, nie oczekując, że chłopak go usłyszy.

      Usuń
    4. ___________

      W innej części domku Yoongi był przerażony, ale nie tylko on, Jimin również był porażony nagłym wydarzeniem.
      Min nie wiedział jak się czuć z tym, że to Jungkooka zawołał o pomoc, nieprzyzwyczajony, że Taehyung wybierał kogoś ponad nim. Chciał od razu do niego zajrzeć, ale wierzył, że jego przyjaciel miał swój powód, dla którego to u najmłodszego szukał wsparcia.
      Cieszył się mimo wszystko, że padło na Jungkooka, ponieważ jeśli miałby komuś innemu niż sobie zaufać i powierzyć opiekę nad Kimem, to byłby to właśnie Jungkook, który w tym krótkim czasie udowodnił, że lepiej sprawdzał się w tej roli niż Yoongi przez całe życie.
      — Przytul mnie. – poprosił Jimina, stojąc jak wryty, potrzebując jako podpory swojego ukochanego najbardziej.
      — Hej, Jiminie. – wymruczał mu w szyję. – Nie myśl, że to Twoja wina, hm? Obiecaj mi. To przypadek, że akurat rozmawialiście. – delikatnie musnął jego skórę wargami. – Byłeś taki czarujący i słodki, stałem z boku i myślałem, że zaraz wybuchnę z miłości. Dumnie obserwowałem swojego chłopaka, jakich pięknych słów użył, żeby przedstawić się mojej jedynej rodzinie. Dziękuję. – kołysał ich na boki, kręcąc ich wokół własnej osi, co po jakimś czasie przypominało powolny taniec.

      Usuń
  37. Kiedy Jungkook zszedł na dół, zostawiając go samego, niczego innego nie oczekiwał. Mężczyzna wyraźnie go unikał, a on ciągle na nim polegał. Dlaczego był taki żałosny?
    Cały się trząsł, jego życie było dość patologiczne, ale to, czego dowiedział się tego ranka, było jak do tej pory najbardziej popierdolone.
    Pytanie, które nie dawało mu spokoju, to czy Yoongi wiedział? Jak mógł nie wiedzieć? To on wszystkim zarządzał. Ale czy to naprawdę mu nie przeszkadzało? I czy powiedział Jiminowi? Nie, na pewno nie. Inaczej jego przywitanie wyglądałoby inaczej. God, to wszystko było przytłaczające.
    Wzdrygnął się na dźwięk otwieranych drzwi, leżał do nich odwrócony plecami, więc jego głowa wystrzeliła do tyłu, aby spojrzeć, kto wszedł. Widząc Jungkooka z psem, coś przekręciło się w jego żołądku, a oczy ponownie napełniły łzami. W jakimś stopniu mu… ulżyło.
    — Gukkie? – zapytał cicho, pociągając nosem, cienkim głosem, jakby nie dowierzał.
    Całym ciałem przekręcił się w stronę gościa, wydobywając z ust stłumione psiknięcie na widok Yeontan. Schował nos w jego futerku, znajdując w zwierzaku ukojenie, ale co naprawdę podniosło go na duchu, to to, że młodszy chłopak się przejmował. Mógł się od niego izolować, ale w najważniejszych momentach zawsze przy nim był. Chociażby to, że uratował mu życie…dosłownie.
    — No i co ja mam z Tobą zrobić….Taehyung-sshi...mówisz do mnie Gukkie tylko kiedy czegoś chcesz. – Taehyung wydymał usta, patrząc oskarżycielsko na Jeona.
    — Myślałem, że to Cię denerwuje. Poza tym, masz tą obsesję na punkcie sshi. Sshi to, sshi tamto, blah. – przyznał smutno, zduszonym głosem, gdyż specjalnie zatopił mocniej twarz w futrze psa.
    Widząc jak Jungkook podnosił jego kołdrę, nie spodziewał się, że położy się koło niego. Nieważne jak bardzo tego potrzebował, nie zrobiłby pierwszego kroku, po tym jak młodszy wykazał niechęć w dotrzymywaniu mu towarzystwa.
    Taehyung nie miał pewności, skąd ta nagła zmiana, może od samego początku źle odbierał zachowanie młodszego, a może było mu go zwyczajnie żal. Litość czy nie, Kim potrzebował w tym momencie kogoś, kto będzie go trzymał, dlatego odłożył niepewności na bok i cieszył się bliskością chłopaka, nawet jeśli miała być tylko chwilowa.
    Gdy Jungkook ułożył go sobie na torsie, Tae intuicyjnie owinął wokół jego brzucha ręce. Yeontan, który się przy nim kręcił, został zepchnięty na dalszy plan, gdyż miękki głos młodszego i uspokajające słowa, które do niego szeptał, były odpowiednio wystarczające.
    — Taehyung-sshi...spokojnie...nic Ci nie grozi… – zamknął oczy, robiąc się senny.
    Mimo niespodziewanego ataku, było mu teraz naprawdę wygodnie. Jego buzia leżała bokiem na torsie Jungkooka, poruszył głową, jakby głaskając go policzkiem.
    — Wydaje Ci się, że dzieje Ci się coś złego...ale tak nie jest...tak działa atak paniki, ale tak w rzeczywistości nic Ci nie grozi...to tylko Twoje myśli robią Ci na złość...Znam to… – poczuł jak znowu zbierało mu się na płacz, westchnął drżącym głosem, zaciskając palce na koszuli chłopaka.
    Wiedział, że nie takie intencje miał Jungkook, ale Taehyung czuł się chciany, dbany i kochany. Chciał na chwilę poudawać, że tak było naprawdę.
    — Już dobrze Taehyung-sshi….jestem tu z Tobą...Nie bój się… – na tym etapie Taehyung już nie był pewien, czy płakał, ponieważ nadal był wstrząśnięty swoim odkryciem, czy dlatego że był wzruszony tym, z jaką troską zajmował się nim Jeon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Spróbuj zasnąć, dobrze? Wszystkim się zajmę, ale Ty musisz odpoczywać bo tego za Ciebie nie zrobię. Proszę.
      — Gukkie, dlaczego jesteś taki miły? Nie denerwuję Cię? – zapytał w półśnie i po przebudzeniu nawet nie będzie o tym pamiętał.
      — Nie martw się niczym...straszysz Yeontana...a to pies bojowy, on nie może się bać… – mając zamknięte oczy, zmarszczył brwi, wyglądając jakby śniło mu się coś nieprzyjemnego.
      — W takim razie to żaden pies bojowy, psy bojowe niczego się nie boją. – ziewnął na końcu zdania. Następnie uśmiechając się delikatnie, wydał z siebie zadowolone mruczenie, kiedy poczuł miękką fakturę ust na swoim czole.
      Nie byłoby przesadą stwierdzenie, że Taehyung nigdy wcześniej tak dobrze nie spał. Ból w żebrach, chociaż dawał o sobie znać, nie był w stanie zepsuć mu komfortu, jakiego dostarczało mu ciepłe ciało Jungkooka, jego silne ramiona wokół niego oraz jego palce we włosach, stabilny oddech, który czuł na swojej twarzy, a także unosząca się w procesie klatka piersiowa, która harmonijnie uderzała w tą Tae. Była to normalność, której pragnął.
      Powoli się przebudzał, w pokoju panowała ciemność, a przez zasłony już nie przedostawały się żadne promienie słońca. Drzemka musiała się sporo przeciągnąć i chyba ominęli porę obiadową.
      Taehyung czuł się winny, że zaburzył Jungkookowi cały plan dnia, być może młodszy lubił spędzać popołudnia bardziej produktywnie albo przynajmniej w towarzystwie kogoś, za kim przepadał, a Kim przywiązał go do łóżka ze sobą i chciał zrobić coś, żeby mu to wynagrodzić.
      Znał tylko jeden sposób.
      Najpierw delikatnie, w celu rozpoznania, położył dłoń na kroczu mężczyzny, łaskocząc je opuszkami palców, bardzo leciutko, niczym dotyk ducha.
      Taehyung mógł być mniej giętki w obecnym stanie, ale ręce i usta świetnie mu pracowały. Nie wiedział też nadal, czy chłopaka interesowali inni chłopcy, ale starszy był pewien swoich umiejętności i tego, że zawstydziłby nimi niejedną dziewczynę.
      Po jakimś czasie, gdy zamiast opuszkami zaczął drapać go paznokciami, w końcu udało mu się uzyskać od Jungkooka jakąś reakcję, była niewielka; otworzył jedynie usta i wypuścił z nich nieregularne powietrze, króciutkie.
      Taehyung był cierpliwy, kontynuował subtelną pieszczotę, utrzymując wcześniej obrane tempo, aż Jeon w końcu się obudził.
      — Gukkie? – szepnął, badając jego stan przytomności. Gdy ich oczy nareszcie się spotkały, pogłaskał jego męskość, patrząc na Jungkooka z niewiarygodną niewinnością, biorąc pod uwagę to, jak daleko było mu do bezgrzeszności. – Chcę Ci podziękować… za dzisiaj. – odparł wierząc, że młodszy poprawnie odczytał jego sugestię.
      ___________

      Usuń
    2. — Będziemy też tak tańczyć na naszym weselu? – Yoongi zaśmiał się pod nosem. Jak jego chłopak mógł być aż tak rozkoszny? Szybko jednak zapanował nad sobą, co by nie zrobić się przed młodszym mężczyzną kałużą uczuć.
      — Może najpierw byś się oświadczył? Skąd pomysł, że w ogóle powiem tak? – zapytał z nutą niepewności w głosie, jednak prawda była taka, że żaden z nich nie wyobrażał sobie życia bez drugiego u swojego boku. A ślub byłby jedynie prawnym potwierdzeniem. – I skąd pewność, że zrobisz to pierwszy? – zapytał dużo łagodniej, zatrzymując ich prowizoryczny taniec. Nie było już w jego tonie żadnych pozostałości po żartach.
      — I muszę przyznać, że mój crush wygląda uroczo w czerwonym. Warto było się wystroić, aczkolwiek i tak mu nie dorównuje.
      — Tak? – uniósł brew w zaskoczeniu. – To może warto go zostawić? Nic nie powinno przysłaniać urody Park Jimina. Więc może nadam się bardziej na crusha? – Yoongi nadal bawił się w niezorientowanego, lubiąc takie nic niewnoszące pogadanki, to było takie… domowe.
      — Zobaczę czy u nich wszystko w porządku, a Ty może wybierz jakiś film, położymy się na chwilę, dobrze? – Min otworzył usta, aby zaprotestować, złapał go za rękę, jak odchodził, żeby go zatrzymać. Sam chciał sprawdzić, ale postanowił inaczej, po chwili potrząsając głową, że to nic takiego i puścił mężczyznę wolno.
      Musiał nauczyć się nie traktować Taehyunga jak swojej własności, tak jak on nie był własnością Taehyunga, tylko tak mógł być względem niego fair, po tym wszystkim, co mu zrobił.
      Yoongi spełnił prośbę Jimina, otworzył laptopa, włączając jakiś film z nowości na netflixie.
      Gdy czekał, aż partner do niego dołączy, podszedł do wysepki w kuchni, znajdując śniadanie, które zaczął dla nich robić Jungkook.
      Najmłodszy miał dobrą rękę do gotowania, co zaskoczyło go, gdyż Jeon nie wyglądał na typa, który dobrowolnie zakładałby fartuch kuchenny, a tu proszę. Naprawdę dobry dzieciak. W dodatku tak szybko zajął się Taehyungiem. Czy zrobiłby to, gdyby znał o nim prawdę? Yoongi bał się, że to wszystko by zniszczyło. Sam Park przyznał, że nie wiedział, jakie podejście miał jego przyjaciel do takich spraw.
      Poza tym, czekała go inna rozmowa z ukochanym. Mógł nie mówić całej prawdy Jungkookowi, ale Jimin był jego mężczyzną, z którym planował wieczność i jeśli się nie mylił, wiedział, z czego wynikła nagła panika Kima.
      Dlaczego wszystko się pokomplikowało, kiedy znowu zaczynało być dobrze?
      Postanowił to na razie odłożyć na później. Zaniósł jedzenie i przystawki do salonu, stawiając je na stole przed kanapą, obok laptopa.

      Usuń
    3. — Śpią. Oboje. Na sobie. Myślę, że nie mamy powodu do obaw. – słysząc głos Parka, spojrzał na niego bez wyrazu, z opóźnieniem przetwarzając informacje. Powoli jego oczy zwiększały rozmiar, a z ust wyciekło ciche och.
      Taehyung go nie potrzebował, to chyba dobry znak...
      — Dziękuję… za Jungkooka. Jest bardzo dobry dla Tae. – uśmiechnął się lecz koniuszki jego ust ledwo drgnęły do góry. Walczył ze sobą, ale wiedział, że to bezużyteczne ukrywać przed Jiminem, co go męczyło. – Myślisz… myślisz, że lepiej nie mówić Kookowi? Tak dobrze między nimi się układa… Co, jeśli odrzuci Tae przez to, czym się zajmował i Taehyung się załamie? On się tak łatwo przywiązuje i jest bardzo emocjonalny. – siedząc na kanapie, bawił się palcami, nie podnosząc wzroku z kolan. – Martwię się o niego, chcę dla niego takiego szczęścia, jakie my mamy.
      — Chodź do mnie Yoonie. – nie trzeba było mu powtarzać dwa razy, bez zastanowienia wkleił się w ukochanego, wdychając głośno znajomy zapach.
      — Kochanie, pamiętasz jak siedzieliśmy u mnie na kanapie i poprosiłem Cię, żebyś mnie pocałował..? – Yoongi udawał, że myśli, robiąc przy tym skwaszoną minę.
      — Wiesz, dużo razy całowaliśmy się na twojej kanapie. – zaśmiał się, jednak doskonale wiedział, o jaki moment mu chodziło. – Wtedy, gdy miałem zostać u Ciebie tylko na kilka dni? A potem odejść i nigdy więcej się z Tobą nie zobaczyć? Hmm? Trochę się przeciągnęły te kilka dni. – leżąc na Jiminie, który cały czas trzymał go w objęciach, patrzył na niego z dołu z sentymentem.
      — Zrobiłbyś to jeszcze raz? Proszę. – widział, że coś było nie tak, tylko nie umiał tego umiejscowić. Wiedział, że za prośbą chłopaka kryło się coś więcej, a Yoongi był bardziej niż szczęśliwy, mogąc mu to dać.
      — Jeszcze raz i do końca mojego życia. – podparł się, aby być na wysokości twarzy młodszego, wolną dłonią objął jego policzek, a następnie nachylił się do pocałunku.
      Najpierw musnął jego wargi delikatnie, muskał je powoli, nie domagając się od partnera, żeby otworzył usta. Cieszył się takimi motylimi pocałunkami, powtórzył je kilkakrotnie, aż w końcu poprawił swoje położenie, siadając wygodniej, tak, że to Jimin teraz znajdował się między jego nogami.
      Oblizał językiem jego wargi i gdy zauważył między nimi maleńką szparkę, wykorzystał okazję, żeby wślizgnąć się do środka.
      Na podsumowanie, po rozgorączkowanym wojowaniu języków, uroczo cmoknął go ostatni raz w usta, jakby ich mała gra wstępna w ogóle nie miała miejsca.
      — Mówiłem Ci, musisz jeść, Jiminie. – podał mu talerz, z którego podniósł kanapkę i przyłożył do ust Parka.
      Większość czasu spędzili na oglądaniu filmów, ale przede wszystkim, przytulając się do siebie i ceniąc sobie każdą wspólną chwilę.
      Gdy zbliżała się pora obiadowa, Yoongi zaczął się wiercić, ciągle spoglądając na godzinę.
      — Myślisz, że z nimi w porządku? Nie powinniśmy znowu sprawdzić? – zapytał, wskazując podbródkiem na schody prowadzące na piętro.

      Usuń
  38. Taehyung, cierpliwie przyglądał się Jungkookowi, nie popędzał jego decyzji, wiedząc, że nic by tym nie wskórał. Poza tym, on sam wcale nie był taki spokojny; mógł przez całe życie trzymać w ustach penisy, częściej niż jedzenie, w końcu był to dla niego chleb powszedni, ale Jungkook był inny, okoliczności były inne i to sprawiało, że się denerwował.
    Robił źle? Niewygodne uczucie zawadzało mu w środku, ale nie umiał inaczej, nie wiedział jak poprawnie podziękować, żeby być dobrym chłopcem. Jego słowa nigdy nie miały wystarczającej mocy, więc dlaczego teraz miałoby się to zmienić?
    Tak, Taehyung był już pewny, puste dziękuję to za mało, aby mogło zadowolić; i był pierwszy raz bardziej niż chętny to zrobić, ponieważ osoba, która miała to otrzymać, zasłużyła.
    — Co? – przez gwałtowną zmianę położenia młodszego chłopaka, Taehyung zleciał z jego ciała, hamując syknięcie z bólu. – Naprawdę? – nie rozumiał, łatwiej byłoby, gdyby usłyszał jednoznaczne tak lub nie.
    Obrócił się na plecy, gdyż leżenie na brzuchu powodowało nacisk na jego niedawno zrośniętych żebrach i ciężej było mu oddychać.
    — Nie… nie rozumiem… – wyszeptał, patrząc na dolną część twarzy Jungkooka, bojąc się zobaczyć chłodny wzrok mężczyzny. Nienawidził, gdy tak na niego patrzył, a robił to bardzo często.
    — Naprawdę myślałeś, że ja to wszystko robię tylko po to żebyś mi obciągnął?
    — Co? – teraz Taehyung był zdezorientowany. Nie myśląc dużo, spojrzał w jego oczy i od razu tego pożałował. Nigdy, przenigdy nie chciał więcej widzieć Jeona, jeśli kiedykolwiek jeszcze raz miałby zamiar tak na niego popatrzeć, jakby nim… gardził? Prześmiewczy śmiech młodszego ranił go bardziej niż obelgi lub zboczone i obleśne uwagi jego dotychczasowych klientów.
    — Fajne musisz mieć o mnie zdanie, skoro traktujesz mnie jak pierwszego lepszego frajera myślącego penisem. – oczy Tae się zaszkliły i na tym etapie nawet nie miał siły się bronić. Chociażby chciał, nie wiedział, jak to zrobić. Nigdy nie mógł. Nie był szkolony, jak o siebie walczyć, natomiast doskonale potrafił się podporządkowywać, kiedy ktoś wykazywał względem niego niezadowolenie i to w tej chwili robił… Pozwolił, aby szorstkie stwierdzenia Jungkooka trafiały w niego i niczym nie próbował ich odbić. Nie miał prawa.
    — Muszę mieć strasznie skurwysyńską twarz, skoro wyczytałeś z niej że wypadałoby mi obciągnąć zamiast po prostu powiedzieć dziękuję.
    — Jung… kook-sshi. Nie mógłbym… – chciał spróbować, ale bez skutku. Słowa ugrzęzły mu w gardle, szczególnie, gdy tamten zbierał się do wyjścia.
    — Ugh...nie mam słów… – odprowadzał go wzrokiem, mając otwarte usta jak do krzyku, niestety żaden dźwięk się z nich nie wydostał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że chciał go opuścić, tylko stało się to wcześniej, niż Taehyung się spodziewał. A to wszystko zanim dowiedział się o jego zawodzie. Nie musiał wyobrażać sobie obrzydzenia na twarzy chłopaka, kiedy dowiedziałby się o nim prawdy, miał tego zwiastun chwilę wcześniej.
      — Gukkie? – pociągnął nosem, wstając z łóżka, cały trzęsący. – Gukkie… – zawołał jeszcze raz, załamanym głosem. Jego płacz tak się nasilił, że klatka piersiowa zbyt mocno uciskała żebra.
      Taehyung nie miał siły iść, więc upadł kolanami na podłogę przed drzwiami, łapiąc się za serce, jakby to miało uśmierzyć ból, ale miał wrażenie, jakby ktoś ponownie łamał mu kości.
      Pierwszy raz pożałował, że został odratowany.
      Słyszał krzyki z dołu, ale przez swój głośny płacz i nieregularny oddech, nie mógł wychwycić treści; i wcale go nie interesowała.
      Doczołgał się z powrotem do łóżka, ignorując psa, który przez cały czas był przy jego boku. Starał się go odgonić ręką, ale był strasznie natrętny.
      — Idź sobie, Tan! – odepchnął go w nerwach, przypadkiem mocniej uderzając zwierzę, które zaskomlało. Zdając sobie sprawę z tego, co zrobił, Tae zaczął płakać mocniej, powtarzając w kółko przepraszam i przytulając psa do siebie, który zdawał się nie chować urazy.
      W końcu się uspokoił, ale tylko dlatego że zmęczenie wzięło nad nim górę. Ledwo zarejestrował otwierane drzwi, do których znowu leżał odwrócony plecami, jednak tym razem nie pokusił się, żeby zobaczyć, kto wszedł i bez względu na to, kto by to nie był, nie chciał się z nikim zmierzyć twarzą w twarz.
      Chciał być sam, więc zamknął oczy, mocno zaciskając powieki, bardzo nienaturalnie, że jakby ktoś popatrzył na jego twarz, wiedziałby, że udawał. Mało go to obchodziło.
      — Zrobiłem ramen, ale musisz zaczekać, bo jest za gorące. – samotna łza spłynęła po jego policzku, słysząc głos Jungkooka.
      — Nie zrozum mnie źle. Taehyung, jesteś bardzo atrakcyjnym mężczyzną. – Taehyung parsknął pod nosem, mimowolnie. Ale to, że on został źle zrozumiany, to w porządku?
      — Tak, panie. – mruknął gorzko przez zęby, idąc za starymi nawykami; ciężko stwierdzić, czy na poważnie czy ironicznie, trochę tego i tego.
      — To nie tak, że nie pociągasz mnie w żaden sposób, tylko ja...nie chcę żebyś miał o mnie takie zdanie. Nie wiem z jakimi facetami miałeś styczność, ale nie chcę żebyś wrzucał mnie z nimi do jednego worka. Nie rób tego nigdy więcej. – Kim wytarł dłonią policzki, zanim się odezwał.
      — Lepiej będzie, jak już sobie pójdziesz. – powiedział stanowczo, nie wiedząc skąd wzięła się w nim nagła siła, być może to obecność Yeontan, w końcu pies bojowy…
      Jeon na pewno nie chciał mieć styczności z takimi jak on, więc tylko mu ułatwił sprawę.
      — Zjedz to i połknij leki. Będę u siebie w razie czego. – nic mu nie odpowiedział, czekał aż sobie pójdzie, nie rzucając nawet na chwilę na niego okiem.
      Kiedy usłyszał dźwięk zamykanych drzwi, usiadł gwałtownie na łóżku, na tyle, na ile pozwalało mu obolałe ciało i wziął do rąk miskę z ramenem, ignorując jak parzyła go w ręce. Z furią w oczach, trzymał ją nad podłogą, licząc w myślach od trzech do zera, aby ją puścić i rozbić. Jednak, gdy skończył odliczanie, nic się nie stało. Odłożył potrawę z powrotem na stolik i wydał z siebie rozpaczliwy jęk.
      Taehyung nie był taki, nie marnował jedzenia, nie, gdy musiał się puszczać za kromkę chleba, to nauczyło go szacunku, którego nie mieli bogacze.
      Nie zjadł mimo wszystko, wiedząc, że zwymiotuje, gdy to zrobi, nie ruszył także leków, nie czując żadnej motywacji, żeby wyzdrowieć.

      Usuń
    2. — Ooo Jungkookie, wstałeś? Jak tam? – uwaga Jimina wzbudziła zainteresowanie Yoongiego. Patrzył na młodszego kolegę oczekująco, czując, że wybuchnie, jak zaraz się czegoś nie dowie.
      — Taehyung mnie obudził, bo chciał mi obciągnąć za to że mu pomogłem, mimo że wcale nie robiłem tego dla seksu, cała ta sytuacja mnie już denerwuje bo wszyscy mają totalnie w dupie to co mówię i czuje, ogarniam was wszystkich, a nikt nawet mi nie wyjaśni co tutaj się odpierdala. Żaden z was się nawet nie pofatyguje żeby mi chociaż wyjaśnić co my tutaj robimy, dlatego mafia porwała Yoongiego, co robił tam Taehyung, a przede wszystkim co odjebał Jimin, że Taehyung na jego widok drżał jakby mu wymordował pół rodziny. O co wam wszystkim chodzi? – Mina oblały zimne poty i zbladł. Taehyung, co zrobił? Nie powinno go to dziwić, o nie. Znał Tae i wiedział też, że Jungkook źle odebrał intencje jego przyjaciela. Cóż, nie mógł go za to winić, ale jego także trzeba było zrozumieć, że był stronniczy.
      — Powiedz mi, że nie zrobiłeś mu wyrzutów… – patrzył na Jeona błagalnie, jakby od tego zależało jego życie. Widząc jednak stan wzburzenia chłopaka, nie potrzebował odpowiedzi.
      Yoongi czuł jak wszystko mu się waliło. Schował twarz w dłoniach, przestając słuchać reszty rozmowy.
      — Yoongi...on...ja znowu go zawiodłem...On mnie nienawidzi i najgorsze, że ma rację. Cały czas odpychałem go na bok i zatajałem wszystko...nie chciałem żeby myślał że jest nieważny. – dopiero wtedy opuścił ręce, patrząc na nerwowego partnera. Najgorsze, że nie mógł go poprawić.
      — Najpierw Taehyung, teraz on...Yoonnie co jest ze mną nie tak?
      — Nic! Nic, kochanie, wszystko z Tobą w porządku! Ja… – przerwał, widząc, jak wyczekująco patrzył na niego ukochany, jakby szukał w nim wsparcia i odpowiedzi.
      Jimin wyglądał, jakby miał zaraz się rozlecieć, ale rozmowa była nieunikniona, nie mógł go przed tym uchronić i nienawidził siebie za to. Łudził się, że uda mu się to przekładać jak najdłużej, był naiwny i samolubny, ale nie w tym rzecz.
      — Muszę mu wszystko powiedzieć. Nie Ty, nie nikt inny tylko ja. Musi wiedzieć od mnie jak się poznaliśmy, dlaczego Cię porwali i o co chodzi...Niech już wszystko się zawali, raz a porządnie żebym mógł całość odbudować na nowo...może kiedyś przestanie mnie nienawidzić.
      — Najpierw… – przełknął gulę w gardle, wyciągając rękę do Parka, aby do niego podszedł. Gdy tak się stało, posadził go sobie na kolanach. – Ja muszę Ci coś powiedzieć. – złapał go po obu stronach buzi, trzymając jego głowę w miejscu, aby mieć pewność, że będzie na niego uważnie patrzył. – Ale musisz mi obiecać, że to Cię nie załamie i zamiast się obwiniać, naprawimy to, razem. – pocałował go w nos, a potem pozwolił młodszemu ułożyć się na nim tak jak chciał, aby było mu wygodnie.
      — Taehyung… myślę on Cię poznał. Wiem, że nigdy nie przywiązywałeś wagi do… – na wspomnienie, czym się zajmował Yoongi, chciało mu się zwyczajnie rzygać, to było niewybaczalne, do czego zmuszał tych biednych chłopców. – Prostytutek. – trzeba było nazywać rzeczy po imieniu. – Które ja do Ciebie wysyłałem i Tae… on był u Ciebie najczęściej. Musiał Cię poznać i… on pewnie ma wyrzuty sumienia. Nie jest zły na Ciebie, na pewno nie, on się pewnie boi, że jego obecność wszystko zepsuje. – patrzył w ciszy na Jimina, wstrzymując powietrze, bojąc się, że zareaguje zbyt emocjonalnie.
      — Kochanie? – wyszeptał mu niepewnie we włosy.

      Usuń
  39. Reakcja Jimina była zbliżona do tej, jakiej spodziewał się Yoongi. Nie oczekiwał od partnera, że przyjmie wiadomość ze spokojem, co więcej, byłby zaniepokojony, gdyby Park ją zbagatelizował. Nie chciał jednak, aby zadręczał się bardziej niż to było konieczne, a wiedział, że jego chłopak miał do tego tendencje, w ostatnim czasie przede wszystkim.
    Fakt, że to wszystko, co ich spotkało było popieprzone, ale niewystarczająco, aby miało zniszczyć im życie, które dopiero zaczęli na nowo budować, całą czwórką.
    Yoongi, słuchając słów Jimina, westchnął ciężko. Młodszy miał rację prawie we wszystkim. Prawie. Ponieważ Min nie mógł się z nim zgodzić w niektórych kwestiach.
    — Jesteś częścią naszych złych wspomnień. – przyznał prosto, gładząc ukochanego wzdłuż jego ręki. – Ale nie jesteś złym wspomnieniem, Jimin. Byłeś w naszym życiu, kiedy przechodziliśmy przez piekło, ale nie byłeś złym charakterem. Tak właściwie, to nie chcę całkiem zapominać o tamtych czasach, ponieważ musiałbym zapomnieć o tym, jak się poznaliśmy, a nie chcę. Byłeś jedyną dobrą rzeczą, jaka mnie wtedy spotkała. – odgarnął młodszemu kosmyk włosów za ucho w czułym geście.
    — Jimin, nie musisz być silny. Zapamiętaj to w końcu. – Yoongi naburmuszył, nie chcąc, aby Park przed nim udawał. – To w porządku na kimś polegać. Widzisz… tak jak teraz. – przechylił się, aby wymownie spojrzeć na partnera. – Świetnie Ci idzie. – pocałował go w nos i otarł mokre policzki.
    — Muszę to zrobić teraz. Muszę mu w końcu wszystko powiedzieć, przestać go oszukiwać i być szczerym.
    — To dobry początek. – Yoongi przytknął, luzując uścisk.
    — Powiedz mi, że wszystko będzie dobrze, nawet jeśli nie będzie, proszę…
    — Ale będzie, nie od razu, ale w końcu będzie, damy mu czas. – starszy pocałował go słodko, zapewniając, że jakkolwiek nie poszłaby jego rozmowa z Jungkookiem, on tu zawsze będzie na niego czekał.
    Taehyung jęknął, słysząc otwierane drzwi… znowu. Chciał być sam, dlaczego nie mógł mieć chociaż tego?
    — Zapomniałem kogoś wziąć. – na dźwięk słów Jeona, wzdrygnął się, odwracając w jego stronę z paniką w oczach. Naprawdę chciał mu zabrać jeszcze Yeontan?
    — Poradzisz sobie sam, prawda? – uchylił usta, nabierając krótkie powietrze. Chciał zaprzeczyć, ale zwierzę nie było jego. Nie mógł. W tym domu nic nie było jego, więc musiał się podporządkować, to mógł i wiedział jak to robić. Przymknął oczy, czekając, aż znowu zostanie sam.
    Wielkie zdziwienie go ogarnęło, kiedy poczuł jak smukłe palce Jeona, wsuwały się pod jego ciało.
    — Co… co Ty robisz? – zapytał, rozgniewany, wiercąc się, gdy tamten go podnosił. – Zostaw mnie! Coś Ci się chyba pomieszało! Wiedziałem, że nie jesteś normalny! – krzyczał rozhisteryzowany przez całą drogę do pokoju chłopaka.
    — Nie będzie lepiej, jak pójdę, wiesz o tym. – zmierzył go urażonym wzrokiem, próbując zejść z łóżka chłopaka. – Jak mam sobie iść, kiedy widzę Cię w takim stanie? – Taehyung parsknął, kręcąc głową.
    — Nie mów tak, bo jeszcze źle to odbiorę. Nie boisz się? Że znowu wezmę Cię za… uwaga… pierwszego lepszego frajera myślącego penisem? – rzucił zgryźliwie, patrząc intensywnie w oczy młodszego, mina mu zrzedła i wyglądał zbyt poważnie, wręcz smutno. – Zwyczajnie, tak jak do tej pory. – odpowiedział w końcu, odnosząc się do wcześniejszego pytania Jungkooka i był gotowy stanąć na nogi, mimo bólu, ale młodszy go zatrzymał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Przepraszam, Taehyung. Naprawdę przepraszam.
      — W porządku… – zaczął dużo łagodniej. – Znam swoje miejsce, na chwilę się zapomniałem, domagałem się czegoś, gdy nie miałeś ochoty. Ale już będę pamiętał, tak. – przytakiwał sobie głową.
      Taehyung nie zdawał sobie sprawy z tego, że mógł brzmieć niezrozumiale dla chłopaka, ale Kimowi taki sposób rozmowy wydawał się naturalny.
      — Chcę być z Tobą szczery. Nie chcę budować naszej relacji na niedomówieniach i nieporozumieniach. O ile w ogóle chcesz jeszcze cokolwiek mieć ze mną wspólnego… – dla niego ich relacja była oczywista; Jungkook dawał, a on brał i się odwdzięczał, tylko najwidoczniej młodszy chciał poczekać, aż wyzdrowieje, zanim odbierze swoją zapłatę.
      — Wiesz, już siedząc przy Twoim łóżku, kiedy byłeś nieprzytomny w pewien sposób czułem, że mamy coś ze sobą wspólnego. Nie wiem czy to przez to, że oboje zostaliśmy zepchnięci przez naszych przyjaciół na boczny tor, ale i tak miałem przeczucie że nie bez powodu byłeś zamknięty razem z Yoongim przez tych typów. Mogłem Cię spotkać dzięki temu, choć wolałbym żeby to nigdy się Tobie nie przydarzyło. – Tae zamrugał kilkakrotnie, gdyż to, co powiedział Jungkook, nie miało pokrycia z jego dotychczasowymi myślami.
      — Jednak kiedy pocałowałeś Yoongiego w szpitalu, to zrozumiałem że nie jestem Ci raczej potrzebny. No wiesz, masz swojego przyjaciela, który jest dla Ciebie najważniejszy to po co ja będę się pchał?
      — Po-pocału… co? Aaaaa… aha, hahaha. – szybko zatkał sobie dłonią usta. – Mmm, kochałem hyunga. – przytaknął, jakby to nie był dla niego temat tabu. – Yoon był moją pierwszą miłością, ale jednostronną, nadal go kocham, ale inaczej. – Taehyung nawet nie wiedział, po co mu to mówił, ale tłumaczenie swobodnie przewinęło mu się przez język. – Byliśmy ze sobą blisko... – wypowiedział słowo szeptem i z pewnym naciskiem, tak, żeby Jeon zrozumiał insynuację. – … ale to już bez znaczenia. Pocałunek też. – wzruszył ramionami, skubiąc czubek kołdry.
      — Stąd moja chłodna postawa...ale to akurat może nie mieć związku, w moim środowisku pracy mam łatkę chłodnego chama, więc to chyba do czegoś zobowiązuje. – jaka praca?, chciał zapytać, ale czuł, że może nieświadomie znowu przekroczyć granice, jak wtedy w swoim pokoju… Poza tym, nie chciał mu przerywać. Widział, że Jungkookowi z trudnością przychodziło mówienie, więc gdyby mu przeszkodził, mógłby nie być w stanie skończyć wypowiedzi.
      — Ale mimo to cały czas zaprzątałeś mi myśli. Wtedy jak się rozciąłem nożem, to dlatego że patrzyłem na Ciebie zamiast na deskę...debil… – automatycznie spojrzał na skaleczony palec chłopaka i starał się nie czerwienić.
      — Och… – czuł, dokąd zmierzała ta rozmowa i nie podobało mu się to. Nie podobało mu się, ponieważ na myśl, że jego domysły były prawdziwe, był szczęśliwy i to mu się bardzo nie podobało.
      — Nie mam nikogo w życiu poza Jiminem, który jest dla mnie jak rodzeństwo. Nie wiem jak ludzie okazują sobie sympatię albo się o siebie troszczą bo mnie tego po prostu nikt nie nauczył. Całe życie byłem traktowany przedmiotowo, ludzie przychodzili i odchodzili. Dlatego tak się...wystraszyłem? Chyba to dobre słowo...Kiedy no wiesz, chciałeś mi podziękować. Nie chcę po prostu, żebyś odszedł. Nie chcę się obudzić kiedyś ze świadomością, że ktoś taki jak Ty był w moim życiu, ale już go nie ma jak w sumie każdej spotkanej przeze mnie osoby. Nie chcę tego, rozumiesz? – to było złe, bardzo złe. Oczy Tae ponownie napełniły się łzami, a powietrze ugrzęzło mu w gardle, gdy ich spojrzenia się spotkały.

      Usuń
    2. — A potem kiedy byłeś taki chłodny gdy wróciłem...chciałem zrobić wszystko, żebyś chociaż na chwilę chciał mojej obecności…nawet jeśli miałbyś odejść, to chciałem jeszcze raz poczuć, że jednak mnie potrzebujesz. Bo nikt nigdy nie sprawił, że tak się poczułem poza Tobą. – o nie, nie, nie… Jungkook go nie znał, nie wiedział o nim najważniejszego i jeśli by się dowiedział, to wszystko, co powiedział nie miałoby dłużej znaczenia.
      Młodszy mężczyzna był dla niego za dobry, był inni niż wszyscy, był piękny w środku i na zewnątrz, nie pasowali do siebie i musiał wiedzieć, musiał. Nieważne jak Taehyung pragnął go zatrzymać przy sobie, Jeon zasługiwał na prawdę i lepiej, aby dowiedział się jej z ust Kima niż kogoś innego, a wtedy młodszy będzie mógł jeszcze raz przemyśleć swoje uczucia; starszy jednak nie oczekiwał od niego, że przy nich zostanie. To przekraczało jego najśmielsze oczekiwania.
      — Pozwól mi o siebie dbać, Taehyung. Proszę. – to było niewiarygodne, ktoś chciał o niego dbać. Co więcej, Jeon Jungkook był tym, który chciał o niego dbać. Spojrzał na ich złączone dłonie, na które spadały łzy z jego oczu.
      — Gukkie, muszę Ci coś powiedzieć… – szepnął, nie spuszczając wzroku z ich splecionych palców, gdyż to mógł być ostatni raz, jak go za nie trzymał.
      — Jungkook, musimy porozmawiać. – w tym samym czasie wszedł Park, mając takie same intencje. Popatrzył na właściciela domku z przerażeniem. Mocniej ścisnął rękę Jeona, nie chcąc, aby odchodził, gdyż wiedział doskonale, co tamten chciał mu przekazać. Widział to w jego oczach.
      — Przerwałeś, poczekasz. Wyjdź, proszę. – Taehyung prawie odetchnął z ulgą, ale Jimin był nieugięty.
      — JK to ważne. Chodź. – przeniósł wzrok z Parka na Jungkooka, wpatrując się w niego oczekująco. Chciał go zatrzymać, ale tak jak wcześniej, tak jak zawsze, to on był na ich łasce, nie mógł się niczego domagać, więc z ciężkim sercem odpuścił.
      — Zaraz przyjdę, Hyung.
      — Wróć. – szepnął załamanym głosem, obserwując jak dwoje mężczyzn wychodziło z pokoju.
      Taehyung był prawie pewny, że to był moment, w którym stracił wszystko to, czego nie zdążył w pełni doświadczyć, a zwiastun tego, co mógłby mieć już sprawił, że gorąco za tym tęsknił.
      Yoongi, kiedy tylko ich zobaczył, wstał z kanapy na równe nogi, odprowadzając ich wzrokiem, jakby nerwowo czekał na chociaż jeden znak od Jimina, żeby poszedł za nimi, co się niestety nie wydarzyło. Wiedział, że jego partner chciał rozmowy z młodszym w cztery oczy, ale nie mógł nic poradzić na to, że go nosiło i chciał być przy tym obecny, tak na wszelki wypadek. Musiał jednak respektować decyzję ukochanego.
      To nie oznaczało, że nie mógł przyglądać się im z daleka. Siedział na tarasowych schodkach, oparł łokieć o kolano, a głowę na dłoni. Przymrużył oczy, jakby to miało mu pomóc w lepszym podglądaniu, chociaż to wcale tak nie działało. Tak samo jak nie słyszał wszystkiego, co mówili, widział natomiast ich mowę ciała. Oboje byli zdenerwowani, ale to nic dziwnego, biorąc pod uwagę, co mówił mu Park, więc Yoongi spokojnie patrzył, nie wyczuwając nadchodzącego zagrożenia.
      Wzdrygnął się, słysząc pierwsze krzyki. Wstał odruchowo, zrobił kilka kroków w przód, ale widząc, że na razie tylko rozmawiali, zatrzymał się. Ciężko mu było stać i nie reagować, drapał się po głowie, karku, torsie, obgryzał paznokcie; a nigdy wcześniej mu się to nie zdarzało.

      Usuń
    3. Nagle było spokojnie, zbyt spokojnie, a cisza na morzu zwiastowała burzę. Yoongi miał złe przeczucia i nie mylił się. Niespodziewanie Jimin został przewrócony na piasek, a nad nim pochylał się rozwścieczony Jungkook.
      Min czuł się, jakby był świadkiem ataku na cały jego świat; i tak było.
      Nie marnując ani chwili, zaczął biec w ich stronę. Dlaczego brzeg musiał być tak daleko? Dalej niż się mogło wydawać. Miał wrażenie, jakby ktoś specjalnie na tę okazję wydłużył drogę.
      Aż w końcu znalazł się u boku ukochanego, uklęknął przed nim, stając między szarpiącymi się mężczyznami.
      Przyległ całym swoim ciałem do Parka, blokując do niego dostęp.
      — JUNGKOOK! Do kurwy! Chcesz zabić człowieka?! On nadal ma chore ramię! – mocniej objął Jimina, zatrzaskując w uścisku także jego ręce. Podniósł ostrożnie jego górną część ciała do siadu, aby skontrolować jego buzię, podwinął jego koszulę do góry, żeby również uczynić to samo z brzuchem.
      Gdy rozmowa dwóch przyjaciół nabrała tempa, Taehyung w pokoju Jungkooka mógł usłyszeć ich nerwową wymianę zdań.
      Wzdrygnął się i pod wpływem adrenaliny wstał z łóżka, następnie zbiegając po schodach. Będąc na dole, złapał się za klatkę piersiową, rozmasowując bolące miejsca.
      Nie znalazłszy nikogo w domku, kulejąc podszedł do wyjścia na taras, a tam, co zobaczył było ziszczeniem się jego największego koszmaru.
      Nie panując nad sobą, Yoongi wstał i bez zawahania uderzył Jungkooka pięścią w twarz. Następnie chwycił go za kołnierz i zmierzył surowym wzrokiem, jego wewnętrzny Suga dał o sobie znać.
      — Teraz to mnie wysłuchasz, rozumiesz? – potrząsnął nim, ale nie wypuścił.
      — Wiem! Wiem, że jesteś zły, zraniony, zdradzony, oszukany, wiem i masz pełne prawo się tak czuć. Masz prawo nas nienawidzić, gardzić nami, urwać z nami kontakt. Ale zanim zdecydujesz, co zrobisz, wysłuchasz mnie i to nie jest prośba ani pytanie. – drugą dłoń także zacisnął na jego kołnierzu, mocniej go trzymając. Yoongi mógł być niski i drobny, ale nic bardziej mylnego. Nie po tym, ile w życiu przeszedł i z jakimi ludźmi miał do czynienia.
      — Jimin chciał to zrobić sam, ale właśnie widzę, jak mu poszło… On o Ciebie dba jak o członka rodziny, której nie miał. Jesteś mu najbliższy i nie bałbym się, ryzykując stwierdzeniem, że bardziej niż ja! Jesteśmy tutaj wszyscy razem tylko dzięki niemu, wiesz? Nie chcę mówić za Ciebie o Twoim życiu, więc na to sam sobie odpowiesz. Gdzie byłbyś teraz bez niego? A ja? Ja pewnie bym już nie żył. Albo bym przedawkował albo zabiłby mnie w końcu ten, komu się naraziłem, a w najlepszym wypadku sam bym się zabił... Co ja mówię. Umarłbym w dniu, w którym mnie znalazł, gdyby tego nie zrobił. A Taehyung? Wiesz, czemu to jego najczęściej wysyłałem do Jimina? – Yoongi w tym momencie zaśmiał się gorzko, odchylił podczas tej czynności głowę do tyłu, hamując łzy.
      — Bo w burdelu to na nim zależało mi najbardziej i chciałem go chronić. Taehyung zawsze, gdy wracał po nocy u Jimina, wracał szczęśliwy. Nie dlatego, bo dostał dobre ruchańsko, ale ponieważ wracał nieodurzony, bez nowych siniaków na ciele, bez podbitego oka, bez rozbitej głowy butelką po alkoholu! Podczas tych nocy nikt go nie wyzywał, nie nazywał go różnymi imionami, nie poniżał go. Dał się wyruchać i wziął za to pieniądze. Tyle. Tak. Tak było, Jungkook. – wypowiedział ostatnie słowa dobitnie. – I Tobie może się wydawać, że Jimin go skrzywdził, a on go ratował, bo być może, gdyby w tym czasie był u kogoś innego, to w końcu nie wróciłby żywy. – Yoongiemu za bardzo zaczęły trząść się ręce, więc wypuścił młodszego chłopaka z uwięzi i ponownie kucnął przed ukochanym. Przytulił go do siebie, uspokajająco kołysząc nimi na boki.

      Usuń
    4. — A potem ja mu go zabrałem… – wyznał swojemu chłopakowi we włosy. – Jimin był dobry, uratował także mnie i zabrałem go całego dla siebie, byłem chciwy i nie pomyślałem nawet przez moment o Taehyungu… To cud, że on nadal żyje i ja… – Min pociągnął nosem, chowając twarz we włosach Parka. W końcu się uspokoił i popatrzył z dołu błagalnie na Jungkooka. – Nie mówię, abyś mu dziękował, ale nie uważasz, że jesteś trochę za ostry i niesprawiedliwy? Nie powiedział Ci o tym wszystkim, żeby zrobić Ci na złość, a właśnie dlatego że mu zależy, aby było między wami dobrze. I jeszcze… Nie wiń Taehyunga za coś, na co nie miał wpływu. A z resztą wiadomości zrobisz, co będziesz chciał. – wziął Jimina na ręce i wrócił z nim do domu, nie odwracając się za siebie.
      Taehyung całemu zajściu przyglądał się z daleka, klęcząc skulony w progu wyjścia na taras. Płakał rzewnymi łzami, kręcąc głową. Był bezradny i czuł się beznadziejnie. Nie mógł tam pójść i walczyć, jak Yoongi; może to nawet lepiej, gdyż tylko bardziej wszystko by popsuł. Nie powinien w ogóle pojawiać się na nowo w życiu Yoongiego, a tym samym w życiu tych dobrych ludzi…
      Nie chciał wiedzieć, co pomyślał sobie o nim Jungkook, jak bardzo musiał się nim brzydzić i jak żałował swojego wyznania; najpiękniejszego i jedynego, jakie Taehyung usłyszał w całym swoim istnieniu.
      To koniec.
      Yoongi, kierując się do pokoju, po drodze tylko zatrzymał się przy Taehyungu, głaszcząc go po głowie.
      — Nie jesteś sam, już nigdy nie będziesz, z Jungkookiem czy bez niego, tyle mogę Ci obiecać. – ciężko było mu to zrobić z Jiminem na rękach, ale udało mu się schylić i pocałować przyjaciela w czoło.
      Kim zaczął płakać mocniej, nie wiedział, czy czekać na Jeona, czy lepiej zejść mu z oczu, jednak był zbyt obezwładniony strachem, szokiem, poczuciem winy, aby się podnieść.
      Skulił się mocniej, co nie było mądrym posunięciem, gdyż ściskał chore żebra.
      Mimowolnie zachodził się z płaczu.
      — Gukkie… Gukkie, Gukkie… – wołał tak naprawdę bez celu, gdyż w ogóle nie spodziewał się przy sobie chłopaka. Zamknął oczy, kołysząc się z płaczu w przód i w tył. – On mnie nienawidzi, on mnie nienawidzi, on mnie nienawidzi… przepraszam… – Taehyung stracił rachubę, ile razy to powtarzał, ale był jak w transie i nie potrafił przestać.

      Usuń
  40. Widząc jak Jimin wstawał z łóżka zaraz po tym jak go na nim położył, Yoongi zmarszczył nos w niezadowoleniu i chciał zaprotestować, nie rozumiejąc, co jego chłopak miał w głowie; może Jungkook za mocno go w nią uderzył.
    — Jimin. – odezwał się krótko i stanowczo, zwracając mu uwagę. Nie musiał mówić więcej, żeby mężczyzna zrozumiał, co miał na myśli.
    — Muszę zobaczyć co zrobi. Chodź koło mnie, proszę. – usiadł na miejscu, które poklepał młodszy, ale nie dlatego że mu odpuścił, a żeby wciągnąć go z powrotem do łóżka z balkonu lecz zanim udało mu się przekonać partnera, spoczął obok niego, żeby Park mógł się na nim oprzeć przez ten czas, kiedy był nieugięty.
    — To jest głupi pomysł… – sapnął markotnie, kładąc ukochanego na sobie.
    — Zobaczysz, on nie zostawi Taehyunga. Ma dobre serce. Lepsze od mojego. To po prostu zagubienie. Poradzi sobie. – nagłe zaangażowanie jego chłopaka w życie ich przyjaciół byłoby całkiem urocze, gdyby nie to, że Jimin, do jasnej cholery, był ranny i powinien bardziej myśleć o sobie.
    — Jimin! – jego oczy rozszerzyły się do nienaturalnego rozmiaru, widząc czerwoną plamę na koszuli mężczyzny, dotknął opuszkami palców przesiąknięty krwią materiał.
    — Chyba będę musiał się przebrać. Wyrzucę tą koszulę, bo nie wiem czy to się spierze. – przewrócił oczami, nie wierząc w to jak Park bagatelizował swój stan. Yoongi był wciąż w lekkiej furii po rozmowie z Jungkookiem, a Jimin z pewnością nie pomagał mu ochłonąć.
    Pozwolił chłopakowi jeszcze przez chwilę przyglądać się zajściu na dole, ale nie za długo, gdyż robił się niecierpliwy.
    — To już duże dzieci, potrzebują prywatności, chodź. Nie przyjmuję odmowy. – dodał na koniec dla jasności. Podniósł się, biorąc delikatnie ukochanego pod pachy, żeby wstał razem z nim.
    Nie czekając aż wejdą do środka, Min zaczął odpinać guziki koszuli partnera. Łagodnie zsunął materiał z jego ramion, w innych okolicznościach uznałby widok za dość zmysłowy, ale w tym momencie jego wzrok był skupiony tylko na ranie chłopaka.
    Starszy westchnął smutno, oczy zmartwione i pozbawione blasku. Trzymając w ręku ciuch Jimina, przyłożył go do jego skóry, oczyszczając ją z rozmazanej krwi. Całe szczęście po wytarciu nie wyglądało to tak źle, ale wystarczająco niedobrze, żeby pozbawić Yoongiego spokoju.
    — Jak brzmi ciepła kąpiel? – zaproponował, oferując ukochanemu uśmiech, który nie dosięgnął jego oczu ani nie odsłaniał jego dziąseł. Jak mógł się cieszyć, kiedy miłość jego życia była w bólu? – Ech, poczekaj, najpierw pójdę po apteczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W całym swoim obłędzie, Taehyung nie słyszał zbliżających się do niego kroków.
      — Taehyungie… – mocniej skulił się w sobie, nie chcąc się zwieść, jak sądził, wyimaginowanemu wołaniu Jungkooka.
      — Nienawidzi mnie. – powtórzył po raz kroci, pewny swojemu przekonaniu, żeby nie poddać się zwodzącemu głosowi w jego głowie, który nawoływał go barwą młodszego chłopaka.
      — Chyba musimy pogadać, prawda?
      — Gukkie nie chce ze mną rozmawiać. – potrząsnął głową, zamknięty w zakłamanej otoczce.
      Dopiero, gdy tamten podniósł go z podłogi jakby był piórkiem i z taką samą delikatnością trzymał go w ramionach, otworzył oczy i musiał przyłożyć dłonie do ust, żeby zahamować nieproszony pisk, zaskoczony tym, że od twarzy Jungkooka dzieliły go niewielkie centymetry.
      Co on chciał zrobić? Wrzucić go do morza, aby odpłynął jak najdalej z jego życia? Taehyung byłby nawet dumny z tej metafory, gdyby nie ukłucie w sercu, które mu towarzyszyło przy jej wymyślaniu. Dlatego jego zdziwienie, gdy usiedli na piasku, było zrozumieniem.
      Piasek był trochę zimny, ale był także świetnym kontrastem do ciepła, które biło od klatki piersiowej Jungkooka, do której był przyklejony. Kim nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że podświadomie napierał głową na jego tors, jakby wymuszając na nim bliskość.
      Pozycja, w jakiej ułożył ich młodszy dawała mu pewien komfort psychiczny; nadal się bał, ale w takim położeniu nie zapowiadało się, żeby gdzieś go odsyłał. Na razie.
      — Zacznijmy od tego, że Cię nie nienawidzę. Nigdy więcej tak nie myśl, dobrze?
      — Ale… – zaciął się, pociągnął nosem, kręcąc głową.
      — Wiem, że jeśli Jimin by nam nie przerwał to byś mi o wszystkim powiedział. Wierzę w to. Więc nie jestem zły, że mi nie mówiłeś. – łza spłynęła mu po policzku, ciekawiło go jak inaczej wszystko by się potoczyło, gdyby był bardziej zuchwały i nie pozwolił Jiminowi wyprzedzić go w wyjaśnieniach. – Jestem zły, że musiałeś tyle znieść w życiu. Najgorsze, że gdyby nie Jimin to nie wiem czy nie byłbym w Twoim położeniu sprzed jakiegoś czasu...Nie wiem gdzie bym był bo wiesz...Mówiąc, że nie mam nikogo, naprawdę miałem na myśli nikogo. Wychowałem się w sierocińcu. Pchany z rąk do rąk ludzi, którzy ze mnie rezygnowali. Wiem, że ciężko jest żyć samemu, uwierz wiem. Jednak to co przechodziłeś, jest koszmarem którego ja uniknąłem dzięki Jiminowi, ale to koniec Taehyungie. Nie pozwolę Ci do tego wrócić. Nigdy.
      — Gukkie. – mocniej zakopał twarz w jego torsie, przy okazji zaciskając ręce na koszuli młodszego. – Przykro mi. – ale już nie jesteś sam, tak długo jak mnie chcesz, chciał dodać, ale nie czuł, że to odpowiednie po tym, czego się o nim dowiedział.
      — Wiem, że nie umiem wielu rzeczy. Normalność jest dla mnie dziwna, bo to coś czego nie znam. Nie wiem jak to jest oglądać z kimś telewizję przy porannym śniadaniu. Nie wiem, jak to jest chodzić z kimś na zakupy, na spacery z psem, czy też wyjeżdżać na weekendowe wycieczki. Nie mam pojęcia, ale wiem że mogę się tego nauczyć, jeśli będziesz chciał mi pomóc. – Taehyung przypomniał sobie moment, kiedy nazwał chłopaka nienormalnym i poczucie winy przyćmiło jego wszystkie inne emocje. Wziął w zęby drżącą wargę, szepcząc pod nosem ponownie przepraszam.

      Usuń
    2. — J-ja? – głos mu się załamał, oderwał się delikatnie od niego, żeby spojrzeć mu w oczy, aby znaleźć w nich oznakę żartu, jednak nie dostrzegł niczego, co by przypominało nieszczerość. Próbował nie zwracać uwagi na pewnego rodzaju triumf, panujący w jego sercu, było na to za wcześnie. – Ale ja też nie wiem jak to jest… – mimo zawahania w jego głosie, patrząc na ich splecione dłonie, kiedy Jungkook zdążył to zrobić?, miał odwagę spróbować z nim tych normalnych rzeczy.
      — Nie myśl, że czuję do Ciebie jakąkolwiek odrazę. Nic z tych rzeczy. Dla mnie nadal jesteś piękny, taki jaki byłeś od samego początku. Po prostu odrazę budzą we mnie ludzie, którzy sprawili, że cierpisz i gdybym mógł powybijał bym każdego kto zrobił Ci krzywdę. Yeontan też by ich zagryzł w końcu to pies bojowy. Po to został kupiony, żeby Cię bronić. Nie kupiłem go przecież dla siebie. – Taehyung parsknął, krztusząc się łzami na wzmiankę o psie. Bojowym. – No może z bronieniem ma problemy, ale chociaż żebyś czuł się dzięki niemu lepiej.
      — No tak, na pewno kupiłeś go z myślą o mnie. – pokręcił głową, ocierając czoło o klatkę piersiową chłopaka, nie wiedząc, że Jungkook naprawdę kupił pupila dla niego.
      — Musisz mi tylko obiecać, że nigdy już do tego nie wrócisz. Proszę. Zapewnie Ci wszystko czego potrzebujesz. Stać mnie na to, żebyś mógł żyć tak jak chcesz. Jeśli tylko zechcesz być przy mnie, obiecuję że włos nie spadnie Ci z głowy. Tylko wróć ze mną do Seulu i zostań. Nie odchodź, a ja już wszystkim się zajmę.
      — Nie! – oderwał się od niego, zaalarmowany. – Gukkie, nie. To nie będzie się różnić niczym od tego, co robiłem do tej pory. A nawet będzie gorzej, bo niczym Ci się nie odpłacę. Ja mogę… tańczyć w klubach, być hostem, wiem jak to robić dobrze, a to już nie jest prostytucja. Ja… jakoś dam radę zarobić na siebie. Nie wrócę do tego, nie martw się. – dopiero po chwili uderzyła go realizacja. – O Boże… Gukkie… chyba, że Ty… przepraszam! Nie zrozumiałem! Oczywiście, że mogę… – przełknął głośno ślinę, nie rozumiejąc skąd nagłe zakłopotanie skoro to jego profesja. – Mogę być z Tobą… ekskluzywny. – wybrał to słowo, żeby nie nazwać siebie na głos prywatną, ekskluzywną dziwką tylko na jego wyłączność. Cóż, chciał od tego uciec, ale Jungkook był inny, z Jungkookiem mógłby… nadal… jeśli to byłby tylko on.
      Jednak ten wybił go z tropu kolejnym wyznaniem, obalając jego błędne założenie.
      — Zależy mi na Tobie, czasem to wszystko mnie przerasta i sobie nie radzę, ale...staram się. Chcę się o Ciebie troszczyć, zapewnić Ci bezpieczeństwo i rodzinne ciepło. Co prawda jestem tylko ja...ale z Yeontanem to już dwójka, a z Jiminem i Yoongim, to można mówić już o rodzinnej atmosferze. Tylko mi pozwól o siebie dbać. – rodzina. Taehyungowi zabrakło słów, patrzył na niego zagubiony, doszukując się w osobie Jungkooka iluzji, ale dłoń młodszego na jego policzku emanowała ludzkim ciepłem, zbyt realistycznym, aby był złudzeniem.
      Kim nie mógł prosić o nic więcej, a jednak los wyjątkowo postanowił obdarzyć go niekończącym się dobrem. Niekończącym, ponieważ Jeon Jungkook nigdzie się nie wybierał, a przynajmniej nie bez niego.
      Gdy ich wargi się nieśmiało zetknęły, jakby badając grunt, starszy wyszeptał Gukkie, inicjując pierwsze muśnięcie, które dla czepialskich mogło nie być nawet postrzegane jako takie.
      Tae, kiedy Jeon przystąpił do rzeczywistego złączenia ich warg, zamknął oczy. Nie chciał przegapić żadnej emocji na twarzy mężczyzny, chciał zapamiętać każdą jego reakcję, ale uczucia w zastraszającym tempie zamieniły go w emocjonalną papkę i to był pierwszy odruch, aby nie dać się kompletnie zmiażdżyć.

      Usuń
    3. Pocałunki były lekkie, jakich nigdy nie doświadczył, dużo lepsze od rozgorączkowanych, dokuczliwych, mokrych, które nie kojarzyły mu się z niczym innym jak ze wstępem do seksu z obowiązku.
      Nawet z Yoongim tak nie było, w styczności z ustami Jungkooka miał wątpliwości, czy faktycznie kiedykolwiek czuł miłość do swojego starszego przyjaciela, biorąc pod uwagę, że nigdy przy nim nie czuł tylu emocji na raz, jak teraz przy młodszym, którego ruchy były dalekie od erotyzmu, a mimo wszystko najbardziej intymne, z jakimi miał do czynienia i nie zamieniłby tego na nic innego.
      Kiedy Jungkook się od niego oderwał, ślepo podążał za jego ustami, a nie znajdując ich na drodze, otworzył oczy, napotykając te jego.
      Zbierając się na odwagę, cmoknął szybko ostatni raz wargi chłopaka; jakby upewniając się, że były prawdziwe.
      Po uzmysłowieniu sobie wszystkiego, zrobił się czerwony. Jęknął głośno w zakłopotaniu, po czym schował twarz w zagłębieniu szyi Jungkooka, celowo okupując miejsce swoimi ustami.
      — Więc… nie nienawidzisz mnie. – jego usta uformowały się w nieśmiały uśmiech. Nagle zarzucił ręce na szyję młodszego, przewracając go plecami na piasek, chichocząc przy tym.
      Przygniatając Jungkooka swoim ciężarem, którego najpewniej nie odczuł, zaatakował jego twarz krótkimi buziakami, na koniec mocniej zasysając się na jego dolnej wardze.
      Po wszystkim jednak, nadal nie miał śmiałości, aby spojrzeć mu w oczy, dlatego ułożył się na nim wygodnie, patrząc marzycielsko w bok.
      — Naprawdę mnie nie nienawidzisz. – pojedyncze łzy nadal spływały po jego policzkach. Nie mógł przestać tego powtarzać, ponieważ bardzo chciał w to wierzyć i wyzbyć się wszelkiej wątpliwości w głosie.

      Usuń
  41. — Naprawdę mnie nie nienawidzisz.
    — Naprawdę, Taehyungie. Jak mógłbym nienawidzić kogoś w kim zakochałem się od pierwszej chwili?
    — C-co… Gukkie? Ale… jak? – nerwowo wodził wzrokiem po twarzy Jungkooka, nie miał siły w głosie, przytłoczony wszystkim, co się do tej pory tego dnia wydarzyło, ale to przytłoczenie emocjonalne na pewno nie należało do tych złych. Wręcz przeciwnie, było takie, po którym czuł, że świetnie będzie mu się spało. Więc wyszeptał, jakby rozmowa na ten temat była poufna, a odpowiedź na jego pytanie ściśle tajna.
    — A Yeontana serio kupiłem dla Ciebie, bo widzę że mi nie wierzysz. – pociągnął nosem w trakcie śmiechu. Nadymając usta, klepnął Jungkooka w ramię.
    — A dziwisz mi się?
    — Zamknij oczy. – Taehyung nawet nie pomyślał dwa razy zanim posłusznie zacisnął powieki, całkowicie ufając chłopakowi, który już raz uratował mu życie.
    — Jak tylko wyzdrowiejesz w pełni, żeby wytrzymać w samochodzie podróż, wrócimy do Seulu i pokażę Ci moje, a raczej nasze mieszkanie. Musimy zaplanować razem kącik dla Tanniego. Kupimy mu nowe zabawki, kojec. Bo to tutaj zostawimy u wujka Jimina, jakby Yeontan miał tu w gości przyjechać. Pokażę Ci Twoją garderobę, naszą sypialnie. Pojedziemy na zakupy, może zmeinimy coś w wystroju, by był tam też Twój akcent no i oczywiście weźmiemy wszystko co będzie Ci potrzebne. Potem jak już wszystko załatwimy będziemy siedzieć w naszym wspólnym salonie, owinięci kocem, z Tannim na kolanach i butelką dobrego wina. – słuchał słów Jungkooka na jednym wdechu, które dostarczały mu nazbyt wyidealizowanych wyobrażeń, z tym, że nie do końca były to tylko wyobrażenia, a obietnica życia, która wydawała się zbyt dopracowana do spełnienia, lecz z Jungkookiem nie niemożliwa. Jak Taehyung mógł się stać takim szczęściarzem?
    — Gukkie… ale to tak naprawdę? – Kim schował się w jego objęciach, stając się jeszcze drobniejszy, bezwstydnie całkowicie polegając na młodszym, jednak bardziej dojrzałym i lepiej zbudowanym mężczyźnie.
    — Tak będzie, kochanie. Już niedługo. Tak długo, jak pozwolisz mi o siebie dbać, tak długo będziemy ze sobą na dobre i na złe. – Taehyung oparł głowę na ramieniu Jeona, gdy podnosił go na rękach. – Chodź, mój skarbie. Zmarzniesz, a przez leki masz obniżoną odporność.
    W domku natknęli się na Yeontan, a widząc interakcję szczeniaka z Jungkookiem, Taehyung cicho się zaśmiał, kochając ten koncept.
    — Poczekaj, posprzątam po naszym dziecku bo narobiło na sam środek.
    — Tylko nie bądź dla niego surowy, to w końcu nadal dziecko. – odpowiedział z rumieńcem, gdyż mimo że to była zabawa, coś w jej wydźwięku sprawiało, że robił się nieśmiały.
    Gdy chłopak wyszedł, Kim dotknął palcami warg, będąc pod wrażeniem, z jaką swobodą przyszło młodszemu zostawienie na jego ustach pocałunku.
    W końcu czuł się czymś więcej niż tylko pięknym ciałem do dobrego wyruchania.
    — Wysikał się, najadł i zasnął. Jak dziecko. – rozpromienił się, gdy Jungkook do niego wrócił. Usiadł bacznie na łóżku, splatając ręce na wyprostowanych nogach. Wodził wzrokiem za mężczyzną, który nieoczekiwanie zaczął rozpinać koszulę, a Taehyung spanikował. Czy wypadało mu patrzeć? Cokolwiek było odpowiednie, a co nie… nie chciał spuszczać ani na chwilę z niego wzroku; jednak splecione ręce przesunął w górę ud, aż w końcu spoczęły na jego kroczu, by ukryć wzwód, który wywołał tylko kawałek odkrytego torsu Jungkooka. Taehyung był stracony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Podsłuchałem pod drzwiami i wychodzi na to, że Yoongi jest dzisiaj zajęty. Co Ty na to, żebym to ja pomógł Ci się dzisiaj wykąpać? – starszy zamrugał kilka razy, jego szczęka nieco opadła, serce waliło tak mocno, że miał wrażenie, iż jego uderzenia mogą na nowo połamać mu żebra.
      — C-co…. znaczy… mam na myśli… – Taehyung pospiesznie zakrył twarz dłońmi z frustracji, nabrał kilka uspokajających oddechów, po czym opuścił ręce, zaczynając się bawić brzegiem kołdry. – Bardzo… bym prosił. – przygryzł wargę, z wahaniem, powolutku podnosząc wzrok na Jungkooka, który wyglądał zbyt atrakcyjnie, podczas gdy Taehyung nie był jeszcze dysponowany do uprawiania seksu. Co za przegryw.
      Jednakże wyciągnął ręce do góry, aby tamten znów mógł go wziąć na ramiona, żeby zanieść do łazienki, a Kim miałby okazję przytulić się do tej prowokacyjnej klatki piersiowej.
      __________________

      — Ale Yoonnie! Tannie… – Yoongi zmarszczył brwi, nie rozumiejąc. – No Tan.
      — Tan nie opatrzy twoich ran… – mruknął, wyciągając z apteczki potrzebne do przemycia rany rzeczy.
      — No zsiusiał się… – Min westchnął ciężko, odwrotnie do tego, z jaką delikatnością postępował z Jiminem.
      — Mam nadzieję, że Jungkook coś z tym zrobi, bo będzie jebało. – mimo ostrych słów, skupionego, wręcz surowego spojrzenia, skoncentrowanego na obrażeniu, był bardzo precyzyjny, uważny, aby nie zadać ukochanemu najmniejszego bólu, zdecydowanie powtarzając czynność więcej razy niż to było konieczne, ale musiał mieć pewność, że Jimin został odpowiednio potraktowany.
      — Już nie boli Yoonnie...naprawdę.. – młodszy odezwał się, jakby czytając mu w myślach. Ruchy Yoongiego zastygły w miejscu, a wpatrując się w postrzałową ranę chłopaka, usiłował się nie rozpłakać.
      — Chodźmy, bo już pewnie woda się nalała. – Park nie poruszył tematu, próbując zwrócić jego uwagę, na coś innego, ale wiedząc, że Yoongi nie da się tak łatwo przestać obwiniać, obdarował go pocałunkiem, wyrażającym więcej niż tysiąc słów i och, jak on kochał tego mężczyznę.
      — Dziękuje doktor Quinn, ale pacjent przeżyje, ma się już dobrze i oczekuje atencji w wannie. – mimowolnie się uśmiechnął, kręcąc głową, niby z pożałowania, ale odczuwał tylko wielką miłość i przywiązanie.
      — Bardzo śmieszne. – kurczowo trzymał go za rękę, jakby miał go zaraz stracić, mimo że musieli odbyć tylko drogę do łazienki, która znajdowała się kilka kroków od nich.
      Pomogli sobie nawzajem się rozebrać, siadając wspólnie w wannie, jakby to była najzwyczajniejsza rzecz na świecie
      — Może w końcu będziemy mieć chwilę dla siebie. Wychodzi na to, że wszystko się wyjaśniło, kochanie. Powinniśmy teraz cieszyć się sobą. Bardzo się stęskniłem za chwilami tylko we dwoje, Twoim ciepłem i Twoją bliskością. – Yoongi przyłożył sobie do ust ich splecione dłonie.
      — Chcę już tylko cieszyć się Tobą, nie myśleć o niczym innym, tylko przez chwilę być tylko z Tobą...Wystarczająco Cię dzisiaj zmartwiłem, przepraszam Yoongi. Naprawdę nie chciałem Cię tak wystraszyć… – starszy, kciukiem dłoni, którą trzymał Jimina, gładził wolne miejsce na jego serdecznym palcu, wyobrażając sobie dookoła niego pierścionek z ich inicjałami
      — Jimin-ah…
      — Shhh...Skarbie… – zamilkł natychmiast, patrząc pytająco na partnera. – Słyszysz? Wracają..Chyba wszystko między nimi okej. Myślisz, że Jungkook dobierze się dzisiaj do Taehyunga? – Yoongi klepnął się wolną dłonią w czoło.
      — Jiminie, dał w końcu tym dzieciom-
      — Niee...raczej nie… on się jeszcze za bardzo martwi o jego zdrowie...A szkoda liczyłem na jakieś jęki zza ściany…
      — Nie, żebym ja Ci mógł zagwarantować bezpośrednie jęki. – mruknął bardziej do siebie, z dąsem. Następnie dodał głośniej. – Nie martw się, Taehyung znajdzie sposób…

      Usuń
    2. — Myślisz, że kto będzie na dole? Jungkook jęczy jak baba jak jest na dole, więc od razu byśmy poznali… – Yoongi uniósł machinalnie brew, patrząc na chłopaka sugerująco. – Znaczy to nie tak! Ja go nie ten no...Bo ja wiem bo on czasem u mnie sypiał z jakimiś typami..no raz tak było że był na dole i go słyszałem za ścianą! Tylko dlatego wiem...aish… – widząc zdenerwowanie Jimina, postura Mina złagodniała.
      — W porządku, kochanie, nawet jeśli, to nie ma znaczenia, gdyż to wszystko działo się zanim my się wydarzyliśmy. – pocałował go w czoło, już mokre od pary, która ulatniała się z wody.
      — Wiesz, Yoonnie...ale Jeon nigdy nie słyszał moich jęków kiedy jestem na dole… – Yoongi zaśmiał się cicho, rozumiejąc niepowiedzianą bezpośrednio sugestię swojego chłopaka. – Może byśmy to...zmienili? – a jednak.
      Starszy, w tym samym momencie, co zaczepiał go Jimin, położył ręce po jego bokach, zmysłowo schodząc w dół, wzdłuż talii, zatrzymując dłonie na jego biodrach.
      — Yoonnie… – słodki jęk Parka, a źrenice Yoongiego już powiększyły się, dreszcz rozkoszy przeszedł jego ciało, które domagało się zaspokojenia jego potrzeb, ale na czym zależało mu bardziej, to na tym, aby dostarczyć przyjemności chłopakowi przed nim, dużo większej niż tej odczuwalnej przez niego samego.
      — Wszystko czego życzy sobie mój książę. – pochylił się nad nim, szepcząc do ucha. – Pokażmy dzieciakom jak powinno się to robić, liczę na Ciebie, kochanie, że będziesz śpiewał z rozkoszy. – Min oblizał płatek jego ucha, następnie się od niego odsuwając, spojrzenie już głęboko zatracone w ekstazie.

      Usuń
  42. Kiedy Jungkook wziął go na ręce, po raz kolejny swoją drogą, znowu poczuł jak wspaniale dopasowuje się w jego ramiona i już nie miał żadnej wątpliwości, co do tego, że jest stworzony, aby się w nich znajdować.
    Od razu zatęsknił za dotykiem mężczyzny, gdy posadził go na krześle. Taehyung uwielbiał intymności, a Jungkook stał przed nim niczym kąsek.
    — Pozwolisz, że pomogę Ci się rozebrać, dobrze? – źrenice Taehyunga rozszerzyły się, w głowie krzyczał tak, proszę, dotknij mnie.
    Wyciągnął rękę przed siebie, łapiąc za kant rozpiętej koszuli Jeona, ciągnąc za materiał, aby zniżył się na jego wysokość. Wtedy nachylił się, muskając usta młodszego, w trakcie wymawiania...
    — Poproszę.
    Taehyung lubił być pod troskliwą opieką, niańczony i rozpieszczany; a Jungkook robił właśnie wszystko to. I to nie daleko, aby dostać się do jego majtek. Dlatego tym bardziej Kim już chciał cały mu się oddać. Boże… jak jemu chciało się seksu. Pewne nawyki nie umierają, ale przy młodszym mężczyźnie w ogóle nie myślał o tym jak o impulsie związanym z pracą.
    — Piękny mój. – Taehyung naburmuszył się, dłońmi zgarniając z powierzchni wody pianę, gdy już Jungkook go w niej posadził, aby mocniej zakryła jego posiniaczone ciało.
    — Powiesz mi to jak w końcu będę miał wyleczone ciało… – westchnął ciężko, budując z piany wieżę, aby tylko unikać spojrzenia drugiego chłopaka.
    — Poczekaj, przyniosę Ci świeżą piżamę. – przytaknął, podnosząc wzrok dopiero, gdy tamten wyszedł. Gdy go nie było, dając sobie czas, wodził palcami po swoim torsie, egzaminując pozostałe ślady po, lekko mówiąc, pobiciu. Były okropne, brzydkie i odrażające, z fioletowego koloru, przechodzące w odpychającą żółć, otoczone ni to zielenią, ni to niebieskością. Taehyung nie był atrakcyjny.
    — No co? Chyba nie myślałeś że będziesz kapał się sam, prawda? – wzdrygnął się na głos młodszego, zbyt pochłonięty myślami.
    Otworzył usta, widząc pierwszy raz w pełni okazałości ciało Jungkooka i, och, nigdy wcześniej nie czuł się tak przytłoczony czyimś pięknem. Jungkook był wyjątkowy. Tak bardzo, bardzo go pragnął.
    Objął się rękoma, mocniej zapadając się w wannie.
    — Gukkie… – szepnął, tak naprawdę sam nie wiedząc, co miał przez to na myśli.
    — Masz piękne ciało. Jesteś naprawdę idealny, Taehyung. Nie musisz się wstydzić swoich śladów, one się zagoją. Każdy siniak zniknie ale nawet z nimi jesteś najpiękniejszym mężczyzna jakiego w zyciu widziałem. Poza tym ja też oberwałem od Parka, oboje wyglądamy jakbyśmy wrócili z placu bitwy. – chociaż Jeon koniec zdania próbował obrócić w żart, Taehyungowi było wszystko tylko nie do śmiechu. Zaczął wiercić się pod wpływem intensywnego spojrzenia chłopaka, jakby przedzierał się przez jego wszystkie bariery. Czuł się przed nim odsłonięty i bezbronny, ale to było w porządku, ponieważ nie groziła mu przy nim żadna krzywda. Wręcz przeciwnie.
    — Cóż… – zaśmiał się cicho pod nosem, bawiąc się nieśmiało swoimi palcami. – Na pewno jesteś dobry w mówieniu – skwitował, jednak nie było żadnej kąśliwości za jego słowami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Mój cudny, mały, śliczny, Tae. – woda nagłe zrobiła się cieplejsza, gdy zbliżył się do niego Jungkook.
      — Mój czarujący, mądry i męski Gukkie.
      Taehyung z wielką ochotą również się pochylił, żeby ich wargi się spotkały, lecz trwało to za krótko jak na jego gust. Już miał protestować, ale Jungkook jak zwykle potrafił odgadnąć, czego potrzebuje Kim, muskając różne miejsca na jego twarzy.
      — Jesteś idealny taki jaki jesteś. Taki mi się spodobałeś. Pierwszy raz w moim samochodzie kiedy wiozłem Cię do szpitala zerkając co jakiś czas na Twoje delikatne ciało, martwiąc się o Twoje zdrowie i kiedy pierwszy ta Cię usłyszałem po Twoim obudzeniu się. Od samego początku byłeś dla mnie piękny i idealny, cieszę się że Cię mam.
      — Ugh! – Taehyung zaskomlał, uderzając Jeona w ramię, lecz zaraz po tym jęknął z bólu, gdyż gwałtowny ruch bardziej zabolał jego. – No na pewno, pewnie sobie myślałeś co złego zrobiłem w poprzednim życiu, że musiałem narażać swoje życie dla jakiejś męskiej dziwki, a teraz ona brudzi mi tapicerkę krwią. – zmienił ton głosu, aby bardziej przypominał barwą ten Jungkooka, jednak śmiał się, wcale nie mówiąc tego na poważnie.
      Zraz potem w ciszy się myli, a raczej to Jungkook robił to za ich dwoje. Pluskali się w spokoju, nie czuli się niekomfortowo, żadne słowa nie były potrzebne, gdyż doskonale wiedzieli, co do siebie czują. Taehyung był spełniony.
      — Dziękuję że pozwoliłeś mi pomoc z kąpielą, cieszę się że mogę coś dla Ciebie zrobić, zaopiekować się Tobą, a przede wszystkim spędzać z Tobą czas. – Kim obserwował uważnie mężczyznę przed nim,
      jego słodkie słowa coś robiły w jego wnętrzu, ciepło w podbrzuszu stopniowo przybierało na sile, aż w końcu stało się nie do wytrzymania.
      Ktoś o takim wyglądzie… to powinno być nielegalne.
      Taehyung nie wiedział, ile jeszcze wytrzyma.
      — Mogę spać dzisiaj z Tobą? Chcę Cię mieć w objęciach. – wtedy czara się przelała.
      Starszy jęknął, głośno i przeciągle. Przysunął się bliżej chłopaka, bez zapowiedzi wsuwając mu się płynnym ruchem na kolana, a wtedy Jungkook mógł poczuć jak nabrzmiała męskość Taehyunga naciska na jego brzuch. Kim objął go w piersi, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Wydał z siebie drżący oddech, drażniąc nim skórę chłopaka. Nawet nie zauważył, że wbija paznokcie w jego plecy, usilnie starając się powstrzymać przed ruchami bioder.
      — Gukkie – wyszeptał na skraju trzeźwego myślenia. – Zaraz… zaraz nie wytrzymam. Proszę… – nie wiedział, o co prosi. Czy aby zajął się jego członkiem, czy aby go stąd zabrał, czy o coś jeszcze innego. Cokolwiek, gdyż ból od nabrzmiałości stawał się nie do zniesienia.

      Usuń
  43. — Nie wstrzymuj swoich pięknych bioderek, wiem że tego chcesz – och, chciał, jeszcze jak, ale choćby nie wiadomo jak próbował, nie był w stanie płynnie poruszać biodrami, zafalować ciałem jak lubił, i to było tak strasznie frustrujące. Jego ruchy tak mało atrakcyjne. Dlaczego Jungkook w ogóle go dotykał? Może było mu go jednak trochę żal?
    Zapłakał w środku pocałunku, przytłoczony emocjami, nabrzmiałym członkiem i coraz silniejszym bólem żeber. A najbardziej, ponieważ Jungkook był dla niego taki dobry. Naprawdę. Czym zasłużył?
    — Auć… – syknął, gdy w przypływie adrenaliny mocniej otarł się o mężczyznę. Nie pozwolił jednak, aby to powstrzymało partnera, stąd zwiększył natężenie pocałunku, mrucząc mu zadowolony w usta, gdy tamten pieścił jego pośladki, a niedługo potem także domagające się uwagi przyrodzenie.
    — Kochanie...jesteś niewyobrażalnie piękny… – Taehyung przygryzł wargę w dylemacie; wiedział, że podoba się innym, nigdy nie martwił się brakiem powodzenia u obu płci lecz wtedy miał zdrowe ciało, opaloną skórę, piękne ciuchy, błyszczące dodatki, zadbane włosy, w odświeżonym kolorze, idealnie ścięte szare końcówki dosięgły uszu, delikatnie łaskocząc ich brzegi, grzywka subtelnie muskała jego oczy, a teraz? Mimo to Jungkook nie szczędził mu komplementów, co za dziwny typ, jednak to właśnie w nim się zakochiwał.
    Usadowiony na półce, będącej częścią wanny, patrzył zaczarowany jak chłopak umieszcza się między jego nogami. Członek Taehyunga zadrżał a ten widok, krew w nim pulsowała, jakby miał dojść od samej obecności Jungkooka.
    — Mogę Ci ulżyć, Taehyungie? Jeśli nie chcesz, proszę od razu mi powiedz.
    — Poproszę – zaskomlał niecierpliwie, samemu sięgając do swojej męskości; tylko opuszkami palców gładząc jej długość.
    — Ale Gukkie – zatrzymał go jednak, zanim chłopak mógł zacząć cokolwiek, kładąc mu na ustach wskazujący palec. – Jak wsadzisz mnie do ust to… to będziesz musiał sam... ja nie dam rady pieprzy- ekhm… poruszać się w twoich ustach. Czy to w porządku, że będziesz musiał robić wszystko sam? – niespokojnie zmienił ułożenie pupy, wiercąc się w nerwach w miejscu, jednak wciąż nie spuścił palca z jego ust, nie zamierzał dopóki nie uzyska od młodszego odpowiedzi. Nieprzyzwyczajony do brania.

    OdpowiedzUsuń
  44. [z góry przepraszam, ponieważ nie mam siły ze szczegółami ciągnąć smuta, więc tak treściwie, żeby w końcu akcja poszła do przodu haha]

    Słodkie słowa otuchy Jungkooka uspokajały Taehyunga. Młodszy chłopak skutecznie pozwolił mu na nowo uwierzyć w swoją atrakcyjność, mimo niedyspozycyjnego stanu. Dlatego bez obaw oddał się przyjemnościom, które dostarczał mu Jeon. Odpłynął w świat rozkoszy, czując się jak najcenniejsza rzecz pod palcami i ustami Jungkooka.
    Sposób, w jaki tamten ulżył jego męskości, różnił się od jego dotychczasowego doświadczenia. Jungkook był owszem gorący, seksowny i uzdolniony, ale przede wszystkim bardzo, bardzo uważny. Taehyung czuł na sobie jak Jeon nie był lekkomyślny pod wpływem przypływu emocji, ciągle miał na względzie dobro i zdrowie starszego. Taehyung pod uwagą Jungkooka czuł się adorowany, sama świadomość tego potęgowała jego doznania, które uzewnętrzniał pięknymi jękami, oraz zatapiając palce we włosach partnera, w odpowiednich momentach szarpiąc za nie, czy też drapiąc jego skórę.
    — Gukkie… – szepnął z odchyloną głową, dochodząc w ustach chłopaka. Mrowienie w udach nie ustawało i kompletnie nie miał czucia w nogach. Tak dobry był Jungkook. – A… A t-ty? – zapytał otumaniony, chcąc odwdzięczyć się ukochanemu, mimo że nie miał na to siły. To jednak nie powstrzymało go przed pocałowaniem go z taką siłą, że mógłby w procesie wyzionąć ducha.
    — Jesteś moim słodkim baby, nie chcę już żeby ktokolwiek poza mną widział Cię w takim stanie, dobrze kochanie? Jeśli ktoś będzie Ci się kiedyś narzucał, od razu mi mów, tak? Tu już nie chodzi tylko o namolnych podrywaczy, nic dziwnego, że zaczepiają tak przystojnego mężczyznę, co innego że ja im nie pozwolę. Chodzi o Twoje bezpieczeństwo, baby. Jeśli poczujesz, że ktoś Cię obserwuje, będziesz przez kogoś nachodzony. Od razu mi o tym mów. Dopadnę każdego i pożałują, że w ogóle na Ciebie spojrzeli. Nigdy już nie będziesz musiał się bać, rozumiesz? Obronię Cię, Taehyung. Nikt Cię już nie skrzywdzi w ten sposób. Nikt nie ma prawa ranić mojego skarba – przytłoczony emocjami nie ufał swojemu głosowi, dlatego przytaknął z wigorem, ponownie się zastanawiając jak mogło spotkać go takie wielkie szczęście.
    — Chodź, zmarzniesz, pomogę Ci przebrać się w piżamę i zaniosę Cię do łóżka, dobrze?
    — Mhm – w odpowiedzi cmoknął go w usta, nie mogąc się nimi nacieszyć. – Gukkie, a dasz mi Yeontan do łóżka? – zapytał, gdy już ubrany był niesiony przez Jungkooka do pokoju. Rękami objął go w szyi, pieszczotliwie gładząc nosem skórę pod jego uchem, jakby chcąc tym go przekonać, aby spełnił jego prośbę, choć żadne z tych nie było konieczne.
    Leżąc w łóżku młodszego chłopaka, czekał cierpliwie, aż tamten wręczy mu do rąk pupila, na którego widok Taehyung uśmiechnął się szeroko, swoim kwadratowym uśmiechem, twarz od razu chowając w jego miękkim futerku. Dawało mu to ukojenie, którego bardzo potrzebował. Pies stał się jego ostoją. Gdy dzięki temu poczuł się dużo pewniej, odwrócił się w stronę Jungkooka, który siedział koło nich, obserwując ich interakcję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Jungkook, chcę porozmawiać – zakomunikował poważnie, nie dając okazji do zaprzeczenia. Położył sobie Yeontan na kolanach przykrytych kołdrą, instynktownie ugniatając palcami jego sierść. Westchnął głośno, w końcu spotykając się z łagodnymi oczami partnera, które dodały mu brakującej odwagi.
      — To wszystko między nami dzieje się tak szybko - gukkie, spokojnie, nie mam nic przeciwko – dodał pospiesznie, widząc, że jego słowa mogły być odebrane jakby mu to przeszkadzało. – To jest takie nierealne, ale jesteś… czuje że, ehh… – Taehyung nie umiejąc się wysłowić, wrócił wzrokiem do cicho śpiącego zwierzęcia. – Jesteśmy niekonwencjonalną parą, ale lubię to – w tym momencie ponownie usłyszeli jęk Jimina. – No właśnie… zmierzam do tego, że nie chcę im tutaj ciążyć. Ale nie mam gdzie pójść… Gukkie, chciałbym wiedzieć, co dokładnie z nami potem będzie i kiedy będzie potem. Ty masz obowiązki, nie możesz tutaj zostać, a ja nie chcę… zostać tu bez ciebie – Taehyung wiedział, że mówi niezrozumiale, że Jungkook może nie do końca domyślać się, do czego zmierza.
      — Nie chcę odległych planów bez daty startu - ugh, to takie nie w moim stylu - Gukkie, to wszystko co mi obiecywałeś, wspólne życie i dom, to jest takie słodkie, ale ja potrzebuję - ugh… – Kim znowu schował twarz w futrze Yeontan, budząc przy tym zwierzaka.

      Usuń
  45. Taehyung siedział przy biurku, na którym stała lampka czerwonego wina, którą wypijał, gdy irytacja stawała się nie do zniesienia. Wytrawny smak szczypał go w język, powstrzymując go przed nadchodzącą serią przekleństw, gdy po raz kolejny coś poszło nie tak. Yeontan, spoczywający na jego kolanach, zawarczał, czując frustrację wypływającą z wnętrza właściciela, zakłócającą jego spoczynek. Taehyung odepchnął w emocjach myszkę od komputera, następnie krzyżując ręce na klatce piersiowej. W wyniku szybkiego gestu satynowy, czerwonokrwisty szlafrok zjechał mu z ramienia, odsłaniając kawałek nagiego pod spodem ciała. Mężczyzna fuknął pod nosem, wpatrywał się wrogo w monitor, a widząc, że samemu nic więcej nie wymyśli, nabrał głęboko powietrza w płuca, wtem wołając…
    — Gukkie!! – ten pojawił się u jego boku, zaglądając mu przez ramię na ekran, który starszy oskarżająco wskazywał palcem. – Ciągle pokazuje się błąd renderowania – Taehyung jęknął przeciągle pod koniec zdania, nie rozumiejąc dlaczego jego nowy film na youtube’a nie chciał się zapisać po tym jak skończył go montować, nie po to nagrał 100 powodów dlaczego mój chłopak jest lepszy od twojego, aby teraz nie mógł się nimi podzielić.
    Odkąd Taehyung zaczął nagrywać na youtube’a i odkąd opowiedział tam o swojej historii, zyskał wielu oglądaczy, tych przychylnych i nie, ale jego kanał powoli rósł, aż w końcu stał się jednym z czołowych influencerów. A Jungkook był jego częstym gościem, gdyż nie miał cenniejszego skarbu, którym mógłby się pochwalić.
    Taehyung spojrzał w bok, a wtedy spotkał się z częścią twarzy młodszego mężczyzny, pozostawił na jego policzku buziaka, gdy tamten coś klikał na komputerze. Kim wtedy sięgnął po lampkę wina, upijając sporego łyka, pomlaskał ustami, delektując się cierpkim smakiem; gdy chciał coś słodkiego, smakował Jungkooka.
    Jungkook obiecał mu. Jungkook obiecał mu dom, obiecał mu ochronę, ale przede wszystkim, że w tym domu będzie miał do kogo wracać lub na kogo czekać. Jungkook dotrzymał obietnicy.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yoongi uniósł rękę, by w nerwowym geście przeczesać teraz czarne włosy, jednak w połowie drogi zatrzymał się, by nie zepsuć fryzury, którą tak długo układał dla niego Jimin, drugą dłoń zacisnął na tej Parka, następnie przykładając ją sobie do ust, obracając ją w ten sposób, że jego usta przywarły do nadgarstka, gdzie widniał tatuaż, przedstawiający listki mięty. Na koniec symbolicznie wyprostował dłonią garnitur, po czym wziął kluczyki do samochodu i upewniając się, że ma przy sobie wszystko, a Jimina przede wszystkim, wyszli z domu. Yoongi zaczynał swój pierwszy dzień w pracy.
      Okazało się, że ludzie, którzy porwali Yoongiego i Taehyunga to nie tylko ich dawni klienci, ale osoby publiczne, których przeciwnikiem politycznym był ojciec Jimina. Widząc Yoongiego z jego synem, myśleli, że Min chciał sprzedać Parkowi informacje na ich temat, które by ich zniszczyły. Sprawa Yooniego nabrała medialnego charakteru, a on w końcu zaczął istnieć w społeczeństwie, rozpoczął edukację i zrobił prawo jazdy, by móc być idealnym asystentem dla CEO Park Jimina.
      Do firmy weszli trzymając się za ręce, Yoongi miał wrażenie, że jeśli puściłby partnera choćby na chwilę, kolana by się pod nim ugięły. Oczy pracowników były skupione na nich i każdy kłaniał się nisko, nie mając odwagi krzywo spojrzeć na parę, tak jak obiecał Jimin. To jednak nie zmniejszyło jego zdenerwowania.
      Yoongi odetchnął dopiero, gdy weszli do gabinetu Jimina, gdzie z boku pokoju znajdowało się odrębne biurko dla Mina. Starszy oparł się o nie tyłem, od razu łapiąc Jimina w pasie i przyciągając do siebie. Yoongi westchnął, odpinając jeden guzik więcej u swojej koszuli, brakowało mu powietrza.
      — Nie dam rady tego zrobić, Jimin-ah - Yoongi oparł czoło o ramię chłopaka, wdychając znajomy zapach perfum.
      — Jiminie? – Min zaczął niepewnie, wiedząc, że chociaż młodszy pogodził się z rodzicami, potrzeba czasu, aby rany się zagoiły, jednak mama Jimina nie ustępowała i wydawało się, że lepiej w końcu przyjąć jej zaproszenie. – Co z obiadem, na który zapraszała nas twoja mama? – gdyż prawda jest taka, że mimo wszystkiego co się wydarzyło Yoongi wciąż oficjalnie nie poznał rodziców swojej miłości.
      — Ach! – Yoongi pstryknął palcami nad swoją głową niczym oświecony. – Mamy wieczorem umówione spotkanie z deweloperem, panie Park. Zostawić, przełożyć, co powinien z tym zrobić, szefie? – starszy zawadiacko poruszył brwią.

      Usuń