17 listopada 2015

eat you alive

 


Villayna Bernstein
24 lata

Szczypta marzeń, potężna dawka ograniczeń, odrobina artystki i zaskakująca etykietka złotej rączki.
I jeszcze trochę eleganckiej damy, bo czasem trzeba.

6 komentarzy:

  1. Kiedy firma, w której pracował Walker przyjmowała zlecenie, przekazała je dalej swoim ludziom, nikt nie wziął tego tak do końca na poważnie. Oczywiście zleceniodawca uparł się, aby sprawę przejęli najlepsi ludzie, więc i takich, choć niechętnie, dowództwo posłało do domu bogacza. Nie sądzili, aby to było konieczne. W końcu w większości przypadków była to po prostu paranoja ze strony zleceniodawcy, który za bardzo trząsł się o swój majątek.
    Walker nie uważał się za najlepszego. Właściwie to o wszystkich w firmie miał dokładnie takie samo zdanie. Wszyscy byli świetnymi ochroniarzami, jednak trzeba było przyznać, że zdecydowana większość z nich to straszne buce. Gabriel może nie wyglądał zbyt profesjonalnie w czarnych dżinsach, szarym T-shircie i podobnego koloru bluzie, ale nie miał najmniejszego zamiaru dusić się w garniaku. W ogóle kto to widział, aby gonić jakichkolwiek złoczyńców w czymś tak niewygodnym jak garnitur. Może jeszcze krawat miał założyć i przy okazji się nim udusić?
    Nie mógł jednak powstrzymać cichego gwizdnięcia na widok domu, w którym przyjdzie mu spędzić trochę czasu. Pokiwał z uznaniem głową, a trzech kolegów, którzy byli razem z nim spojrzeli po sobie rozbawieni.
    - Przez ciebie stracimy tę robotę. Wyglądasz nieprofesjonalnie to chociaż zachowuj się jak profesjonalista. – Skarcił go Tom, na co Gabriel jedynie wzruszył rękami. Thomas był liderem ich grupy i to on miał wszystko załatwić z właścicielem tego strojnego przybytku.
    Jak się okazało, Walker miał być osobistym ochroniarzem córki Bernsteina, Chris miał zająć się synem, a pozostała dwójka całą resztą. W razie potrzeby zjawiłoby się jeszcze więcej ludzi. Choć póki co nie zanosiło się na to, aby było to potrzebne.
    Po ustaleniu szczegółów Gabriel poszedł za panem domu do salonu, gdzie zastali jego córkę. Gabriel uśmiechnął się lekko, aby przynajmniej spróbować zrobić bardziej sympatyczne wrażenie. W końcu, skoro byli na siebie skazani, wolałby, aby przynajmniej ze sobą nie walczyli.
    - Cześć – odpowiedział i podszedł nieco bliżej, przyglądając się układance. – Nigdy nie lubiłem puzzli. Te małe skubańce zawsze się przede mną chowały i potem obrazek bardziej przypominał ser szwajcarski niż jakikolwiek pejzaż – przyznał się. To prawda, nigdy nie udało mu się ułożyć żadnego obrazka do końca. Pochylił się nieco, marszcząc brwi i szukając jakiegoś odpowiedniego elementu. Wziął jeden kawałek i spróbował go dopasować. No, prawie mu się udało.
    Póki co nie zamierzał jej zadręczać szczegółami i suchymi faktami. Sam przy nich o mało co nie zasypiał. Wolał najpierw się przekonać jaka nić porozumienia może się między nimi zawiązać. Może wcale nie będzie tak źle?

    Gabriel Walker

    OdpowiedzUsuń
  2. A i też o pozwolenie pytać nie zamierzał. W końcu zawsze ciężko było mu się pogodzić z tym całym podziałem. Owszem, w wojsku wykonywał rozkazy bez szemrania… no… zazwyczaj. I to właśnie pewnie dlatego stamtąd odszedł, kiedy tylko zorientował się, że taka „ochrona ludzi” mu nie całkiem pasuje. Z całą pewnością ta służba zniszczyła jego idee i dziecięce marzenia o byciu superbohaterem. Nie ukrywajmy. Na każdego w końcu przyjdzie taki czas, że dostaje prawym sierpowym od życia i okazuje się, że prócz bieli i czerni jest jeszcze całe mnóstwo szarości. Gabrielowi do tej pory ciężko było pogodzić się z tym mało wygodnym faktem.
    Zajął miejsce na kanapie obok dziewczyny i znów spojrzał na układankę. Zmarszczył brwi, kiedy dopasowała bez problemu kawałek, który on próbował wcisnąć w złe miejsce.
    - No tak – westchnął. – Jak mówiłem, puzzle mnie nie lubią. – Mruknął zrezygnowany i już więcej nie kombinował. Pokiwał głową, słysząc jej słowa – Pewnie, że nie jest. Jak widać, nawet dorośli nie zawsze sobie z tym radzą. – Odparł i oczywiście, że miał tu na myśli siebie.
    Uśmiechnął się, słysząc jej pytanie. Natychmiast stłumił uśmiech i z powagą pokiwał głową. – Jasne, że tak. – Odpowiedział całkowicie poważnie – W końcu będę musiał mieć przy sobie chusteczkę, żeby po kichnięciu wytrzeć ci nos, a jak będziesz kichać na prawo i lewo to ja nie wytrzymam tej presji, a swoich rękawów poświęcać nie zamierzam. – Wyjaśnił spokojnie i pokręcił głową. Naprawdę, nie trzeba było wielkiego śledztwa, żeby domyślić się, że i on nie podchodzi tak całkiem poważnie do tego zlecenia. Jasne, że brał pod uwagę wszystkie zagrożenia, jednak nie zamierzał popadać w taką samą paranoję jak jej ojciec. Wystarczyło mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Nic skomplikowanego. – Kontrakt wymaga, abyś po prostu informowała mnie o tym, że wychodzi, żebym oczywiście mógł z tobą pójść… tak, do toalety też. – Powiedział i spojrzał na dziewczynę, po czym szturchnął ją łokciem. – Dobra, żartowałem. Tak naprawdę po prostu muszę wiedzieć gdzie jesteś i z kim. Nie będę czaił się pod twoim łóżkiem, zakładał podsłuchów pod twój telefon i tak dalej. Myślę, że na początek w zupełności to wystarczy. Choć to i tak wiele. W końcu nikt nie lubi, kiedy ciągnie się za nim ogon, nie? – Zapytał. Naprawdę, nie zamierzał włazić z buciorami w prywatność tej dziewczyny bardziej, niż wymagał tego kontrakt. Tom zajmie się zabezpieczeniem domu. Założeniem alarmów, kamer skierowanych na podwórze i tak dalej. Naprawdę, rola Gabriela póki co ograniczało się do bycia niańką dla dorosłej dziewczyny. Paranoja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdyby wiedział, prawdopodobnie mógłby to wykorzystać na dwa sposoby: albo uszanować jej wolę, a tym samym przestrzeń osobistą dziewczyny, albo wręcz przeciwnie, wyzłośliwiać się poprzez czochranie włosów, przyjacielskie kuksańce i tym podobne rzeczy. Każdy, kto znał go trochę dłużej był tego całkowicie świadom. Tom mógł zaświadczyć, że ten demon wcielony najczęściej robi coś odwrotnego do tego, o co się go prosi czy się mu każe, ot, dla zaspokojenia złośliwego chochlika, który w nim tkwił.
    Ale, nie ma co ukrywać, roboty stracić nie chciał, więc skargi tej dziewczyny byłyby mu mocno nie na rękę. Musiał zatem stłumić swoje złośliwości. Nie było trudno odgadnąć, że Vill ceni sobie swoją prywatność, Gabriel więc nie zamierzał się w to wtrącać. Skoro tak miało być, w porządku, on nie miał nic przeciwko.
    Rozsiadł się wygodniej na kanapie i wsunął splecione dłonie za głowę. Zmarszczył brwi, słysząc jej słowa. Matko, ta dziewczyna była zaprogramowana jak robot. Nawet żarty w jej ustach brzmiały jak przemowa pogrzebowa.
    - No dobra, ale różowego nie ubieram dla zasady. I żadnych staników – zaznaczył, aby wszystko było jasne.
    Zamilkł na dłuższą chwilę, rozglądając się po salonie. Niby to z ciekawością, jednak podświadomie już uczył się go na pamięć, tak na wszelki wypadek, aby znać wszystkie newralgiczne punkty tego budynku.
    - Swoją drogą, twój tata chyba mnie nie przedstawił. Jestem Gabriel. – Odezwał się w końcu, kiedy przypomniał sobie o tym dość istotnym fakcie. – Możesz mi tak mówić, bez żadnego idiotycznego panowania, dobra? – Wolał uzgodnić to już na samym początku. Gdyby teraz zaczęła mówić do niego per „pan” czułby się po prostu staro, a tego nie chciał. – Pokażesz mi jak mieszkasz? No wiesz, w końcu jesteśmy przyjaciółkami, nie? – Uśmiechnął się z rozbawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wieść, że dziewczyna planuje wyniesienie się z domu oznaczał tylko jedno: kłopoty. Gabriel był poniekąd przekonany, że wywoła to prawdziwą burzę, w której z pewnością wolałby nie uczestniczyć. Skoro jej ojciec był tak przewrażliwiony, że wynajmował ochronę właściwie bez powodu, to Walkerowi prędzej cycki urosną, niż obejdzie się bez porządnej awantury wśród szlabanów, wymachiwaniu metryką i całej gadce o odpowiedzialności, samodzielności i rodzicielskiej trosce. To zdecydowanie nie było na jego głowę.
    Nie skomentował tego jednak. Nie była to jego sprawa i wtrącać się w to nie zamierzał. Chociaż był pewny, że w takiej sytuacji jej ojciec pewnie podniesie mu pensję i jednocześnie każe przyczepić się do jego córki jak cień. Z jednej strony dobrze i niedobrze.
    Westchnął sobie za jej plecami. I na co mu to wszystko? Biednemu zawsze wiatr w oczy.
    Poszedł za dziewczyną, wbijając ręce w kieszenie spodni. Wciąż rozglądał się, zapoznając z ogromnym domem. Doba, prawdę mówiąc będzie potrzebował jeszcze kilku spacerów aby ustalić wszystko, co ustalić powinien. Poza tym wątpił, aby miał cokolwiek lepszego do roboty.
    - Pod stolikiem? – Prychnął, jakby obrażony – chyba sobie ze mnie żartujesz. Nie mam zamiaru patrzeć jak wy sobie jecie, a ja się garbię jak jakiś Gollum. Będę siedział z wami przy stole, rzecz jasna. Nie ukrywajmy, że chłopak będzie potrzebował kilku rad, aby zaciągnąć cię do łóżka. Potem z resztą też, więc odpowiedź na drugie pytanie nasuwa się samo – wyszczerzył się rozbawiony. – Nadal będę udzielał mu instrukcji. – Roześmiał się cicho i pokręcił głową. No co! Sama zaczęła ten temat, a Gabriel nie należał do wstydliwych osób. Zwykł walić prawdę między oczy, czy nawet rzucać niewybrednymi żartami. Może przed obliczem córki pracodawcy powinien się wstrzymać, jednak niestety, ta myśl przyszła mu do głowy zbyt późno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście, że potraktował to jako żart. Nie zamierzał wyśmiewać dziewczyny ani karcić jej za to, że zagalopowała się nieco. Przecież nie byli na proszonym przyjęciu, gdzie można było urazić kogoś zwykłym spojrzeniem, które okazywało się nie takie jak powinno. Pokręcił głową rozbawiony, przez co o mało nie przydzwonił w stolik z wazonem pełnym kwiatów. Uchylił się dosłownie w ostatniej chwili – Wiesz, myślę, że najpierw twój ojciec, a potem mój pracodawca obdarli by mnie ze skóry, gdyby się okazało, że chodzę z córką zleceniodawcy. Nabruździliby mi w papierach i dopiero by było niewesoło. – Roześmiał się cicho i potarł dłonią kark. Vill była ładną dziewczyną. Dużo od niego młodszą, to fakt, ale jemu to akurat nigdy nie przeszkadzało. Może, gdyby poznali się w innych okolicznościach, a nie z racji zawodu Gabriela, wyglądałoby to zupełnie inaczej. Może i by próbował ją poderwać. O tym jednak nie myślał. Było, jak było i nie ma sensu roztrząsać tego tematu.
    Wszedł do pokoju dziewczyny i rozejrzał się uważnie. Przez chwilę miał dziwne, nieprzyjemne wrażenie, że oto znaleźli się w jakimś hotelu, albo nawet szpitalu. Wyglądało to tak, jakby naprawdę w ogóle nikt tu nie mieszkał. Jak można żyć w czymś takim?!
    Nie skomentował tego jednak. W końcu to jej sprawa jak urządzony jest jej pokój. – Zauważyłem – powiedział, nie mogąc powstrzymać się od tego, bądź co bądź, dość złośliwego komentarza. – Ale jakoś dam radę. Nie takie sytuacje przyszło mi przetrwać więc… - dodał i faktycznie dokładnie obejrzał okno w jej pokoju. Najbardziej interesowało go co przez nie widać i jak łatwo byłoby dostać się do środka. – Spokojnie. Jeżeli chcesz, to mogę się zatroszczyć o to, żebyś się nie nudziła. – Powiedział, kiedy sprawdził wszystko, co sprawdzić powinien. Jej uwagę o terroryście pod łóżkiem zignorował, chociaż odnotował, że takowy byłby w stanie się tam skryć. W końcu wiele już widział i wiedział, że trzeba brać pod uwagę rozmaite opcje. – Tylko zapomnij o TYCH rozrywkach – wskazał na nią palcem, przypominając rozmowę, która odbyła się chwilę temu. – Zrobię ci coś w rodzaju wojskowej musztry. No wiesz, pobudka o szóstej, kilkukilometrowa przebieżka… spodoba ci się, zobaczysz! – obiecał. Oczywiście tylko ją tak straszył chociaż… jeżeli za bardzo zalezie mu za skórę, to nie omieszka zemścić się właśnie w taki sposób.

    OdpowiedzUsuń
  6. Spojrzał na nią tak, jakby widział po raz pierwszy w życiu. Ani przez chwilę nie przyszło mu na poważnie myśleć o tym, aby uczyć ją samoobrony. Po pierwsze, istniało duże ryzyko, że zwyczajnie zrobi sobie przy tym krzywdę, a po drugie… po prostu nie! Nie był nauczycielem. Potrafił sobie siebie wyobrazić w tej roli i wychodziło to naprawdę paskudnie. Nikomu nie życzyłby takiego czegoś.
    Podobnie jak ona, rozejrzał się po pokoju. To już w ogóle było dość zabawne. – Tutaj? Mam cię uczyć samoobrony? W ogóle mam cię uczyć? Zapomnij! – Uciął dyskusję niemal natychmiast. No… przynajmniej jeszcze nie teraz. Skoro sama się przyznała, że ze sportem jest na bakier, to wolał nie ryzykować, że przy pierwszym siniaku, który przy takich treningach jest wręcz nieunikniony, nie rozpłacze się. Nie czuł się komfortowo w towarzystwie płaczących kobiet. Zwykle wtedy czuł niesamowite poczucie winy, nawet, jeżeli on sam w niczym nie zawinił.
    Nie było mowy o dalszej dyskusji. Nim ta zdążyła się rozwinąć, Tom zawołał Gabriela, a Villayna została niemal „wezwana” na obiad, który lada moment miał zostać podany. Na samą myśl o tym Gabriel zastanowił się poważnie, czy ta dziewczyna w ogóle je. To zajęcie wydawało mu się niezwykle prozaiczne i zbyt ludzkie, aby mogła je wykonywać akurat ona.
    Wyszedł z pokoju dziewczyny, aby porozmawiać z mężczyzną. Tom wydawał się niezwykle poirytowany tym wszystkim. Nerwowy ojciec Vill wyraźnie go zdenerwował, jednak ochroniarz był profesjonalistą i nie pokazał nic po sobie.
    - Dostaniecie osobne pokoje na parterze. Szału nie ma, ale i tak pewnie wygląda lepiej niż ta nora, w której mieszkasz.
    - Hej. Nie obrażaj mojego mieszkania, dobra? Jest dokładnie takie, jakie powinno być – obruszył się Gabriel. Więc naprawdę pilnowanie dwadzieścia cztery godziny na dobę… cudownie. Po prostu lepiej być nie mogło.

    OdpowiedzUsuń