9 sierpnia 2017

[KP] Goodnight






Victor Waters. Ludzki wiek 25 lat. Wampirzy 528 lat. Zamiłowanie do czytania książek i pisania wierszy. Dawny szlachcic i lord.

                       ***

Jako człowiek był zagubionym młodym kochankiem, który utracił swoją jedyną ukochaną.

                       ***

Jako wampir był bezwzględnym potworem zabijającym swoje ofiary bez mrugnienia okiem.

                       ***

Obecnie ma dość wiecznego życia. Jedyne o czym marzy to o końcu swej egzystencji, która trwać ma całą wieczność.


7 komentarzy:

  1. Oderwała spojrzenie od gąszczu czarnych literek. Zamknęła książkę leniwym ruchem. Dziś całe jej życie miało się zmienić. Część pudeł przenieśli już do magazynu, którym stał się stary garaż należący jeszcze do dziadków. Reszta pudeł stała obok niej, czekając na transport do nowego miejsca. Dużą część swojego życia poświęciła opiece nad matką. Ojciec porzucił ich dawno temu, gdy postanowił ułożyć sobie życie z kobietą, która przychodziła uczyć Eve gry na pianinie. Magdala umierała długo, tracąc każdego dnia część własnej osobowości. Pod koniec nie poznawała już własnej córki, co sprawiało najwięcej bólu. Na pogrzeb przyszło dużo ludzi. Niemal wszyscy sąsiedzi, przyjaciele i znajomi. Jednak nie pojawił się ojciec Evy ani nikt z rodziny matki. Nie mogła zrozumieć jak można było odwrócić się od kogoś, tylko dlatego że wyszła za kogoś kogo uważali za nieodpowiedniego. Tym bardziej nie mogła pojąć jak można było nie przyjść na pogrzeb.
    Minął już miesiąc od pogrzebu. Powoli kończyły się pieniądze, a pracy wciąż nie mogła znaleźć. Wszystkie długi zaciągnięte na leczenie matki trzeba było spłacić.
    Podniosła się i wsadziła książkę do kartonu. Zakleiła go taśmą i westchnęła głęboko. Skończył się pewien etap w jej życiu. Nie chciała sprzedawać domu, więc postanowiła go wynająć. Najemcy szybko się znaleźli. Jednak perspektywa obych w domu nie była miła. Zerknęła na zegarek. Zaraz powinni się pojawić ci od przeprowadzek. Zabiorą resztę kartonów i przewiozą je do garażu, by dołączyły do reszty jej dawnego życia. A potem już bez ciężaru będzie mogła pojechać do nowego miejsca, w którym dostała pracę.

    Poprawiła torbę przewieszoną przez ramię. Nie zabrała zbyt wielu rzeczy, bo podróż pociągem nie należała do najbardziej luksusowych. Wysiadła z autobusu i raz jeszcze spojrzała na mapę, na której zaznaczyła lokalizację domu. Nie mogła znaleźć pracy w swoim zawodzie, ale znalazł się ktoś kto zechciał zatrudnić ją jako opiekunkę dla chorego, w czym w końcu miała doświadczenie. Dwa razy sprawdziła adres nim zdecydowała się uderzyć mosiężną kołatką w drzwi.
    Wzięła głęboki oddech i czekała, zaciekawiona kto jej otworzy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miała wrażenie, ze jest obserwowana. W pobliskich domach poruszały się nieznacznie firanki, gdy tylko odwracała głowę w ich stronę. Widocznie ludzie, którzy jej sie przyglądają nie chcieli zostać zauważeni. Oby tylko nie trafiła na jakiegoś starego zboczeńca psychopatę...
    Wzięła głęboki oddech, uspokajając się bardziej. Gdy tylko drzwi się tworzyły, zebrała w sobie wszelkie siły by nie było widać po niej zaskoczenia. Człowiek, którego miała przed sobą zdecydowanie odbiegał od osób, z którymi miała do czynienia na codzień. Miał w sobie coś niezwykłego i przerażającego.
    - Tak, dzień dobry. - odparła, nieco zadziwiona bezpośredniością mężczyzny. - Nazywam się Evangelina Monroe. - przedstawiła się, chociaż zapewne nie było to konieczne.
    Miała wrażenie, że zainteresowanie sąsiadów zwiększyło się. Zbliżał się wieczór. Słońca nie było już niemal widać. Od wschodu nadciągała ciemność, jednak tutaj na niebie wciąż grały piękne barwy róży i pomarańczy.
    Poczuła się zagubiona. Nie była pewna czy powinna wyciągnąć dłoń w stronę mężczyzny by się przywitać, czy stać tak dalej jak słup soli i oczekiwać na nieznane. Poza tym, była to jej pierwsza posada jako opiekunki. Matką zajmowała się niejako z obowiązku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Weszła niepewnie. Od razu poczuła dziwną, niezbyt przyjemną atmosferę tego miejsca. Miała wrażenie, ze powietrze jest gęste i ciężkie. Rozglądała się uważnie. Miejsce to nie przypominało domów, w których dotąd bywała. Wydawał się wyciągnięty z innej epoki, z czasów gdy nikt nie zastanawiał się nad bakteriami, insektami i innymi pluskwiakami. Chociaż wydawało się tu czysto, Eva nie chciała się nawet zastanawiać ile czasu zabiera sprzątanie tych pokoi.
    Szła dalej za gospodarzem, który się nawet nie przedstawił. Wydawał się być kimś ekscentrycznym, więc nie powinno ją to dziwić. Taki... jak to się mówi? Hipster? Nie znała się na tych wszystkich modnych określeniach.
    Kominek...? Miała problem czasem by zapalić świeczkę a co dopiero kominek.
    - Oczywiście. - odparła tylko, zastanawiając się czy w internecie znajdzie jakiś filmik instruktażowy na ten temat.
    Odebrała kartę i przeczytała nazwisko na niej widoczne. Istotnie miała do czynienia z człowiekiem, który dał ogłoszenie i z którym niedawno rozmawiała przez telefon.
    Starała się zapamiętać pewne charakterystyczne elementy, by wiedzieć jak wrócić do miejsca w którym zostawiła swoją torbę i gdzie było wejście do kuchni. Niemal na niego wpadła gdy tak nagle się zatrzymał. Zachowała jednak opanowanie. Usmiechnęła się uprzejmie.
    - Zapamiętam. - odparła. - To znaczy... w tym domu zawsze jest tak duszno? - spytała. Starała się być odważna i patrzeć mu w oczy, ale nie wytrzymała jego spojrzenia. Przeniosła spojrzenie na tapetę zdobiącą ściany korytarza. - I czy... jest tu prąd?

    OdpowiedzUsuń
  4. Miała nadzieję, ze nie widać po niej zaskoczenia. Nie pojmowała jak w tym kraju można żyć bez prądu. Jak niby miała gotować? W kociołku na ognisku? A lodówka? Już nie mówiąc o pralce. Przy obłożnie chorych jest bardzo dużo prania.
    - Mam nadzieję, że niedługo prąd będzie. Trudno będzie gotować i dbać o czystość bez elektryczności. Jest pan tu sam? - spytała. Tak duży dom wydawał się pusty. Była ciekawa czy pracuje tu ktoś jeszcze. Może gdyby była gosposia albo kucharka, nie czułaby się tu tak niepewnie i obco.
    - Będę pamiętać.
    męzczyzna roztaczał wokół siebie dziwny urok, który trudno było opisać. Czuło się niepokój, coś jakby niepisaną, niewidoczną groźbę i strach. Przygryzła dolną wargę. Potrzebowała pieniędzy i chociaż odrobiny stabilności. Praca tego typu, sprawiała że czuła się potrzebna.
    - Koty? - powtórzyła, zdziwiona. - Ma pan alergię?
    To wydawało się logiczne. Ale jak można nie nakarmić biednej małej puchatej kuleczki? Koty potrafiły hipnotyzować swoimi wielkimi oczami i tymi trójkątnymi uszami. Będzie musiała zebrać wszelkie pokłady silnej woli by je przegonić.
    - Przedstawi mnie pan swojemu ojcu? - spytała, zerkając w kierunku drzwi pokoju swojego podopiecznego. Starała się nie patrzeć bezpośrednio na niego. Był przystojnym i pocigającym mężczyzną. Jednak musiała się bardzo starać by nie poczuć do niego zbytniej sympatii.

    OdpowiedzUsuń
  5. Udała się za gospodarzem do pokoju swojego nowego podopiecznego. Mężczyzna wydawał się miłym i dobrym człowiekiem. Widać było, że jest słaby. Jednak wewnętrzny blask i spokój, jaki w sobie miał sprawiał, że dziwna atmosfera tego domu stawała się bardziej znośna.
    Z niewiadomych przyczyn, Evę ogarnęło dziwne uczucie wyobcowania i niepewności. Miała wrażenie, że tkwi w samym środku niezwykłych wydarzeń, które kojarzyły jej się ze starymi dreszczowcami i ksiązkami pełnymi niezwykłych, nadprzyrodzonych istot, które czytywała namiętnie, gdy była jeszcze nastolatką i marzyła o odkrywaniu niezwykłości tego świata. Wtedy z całych sił pragnęła by świat okazał się niezwykły, pełen magii. Terach chciała jedynie by świat oszczędził jej bólu. Człowiek to fascynująca istota, zmienna i nieprzewidywalna; tak mawiała jej matka i miała całkowitą rację.
    Spojrzała na swojego gospodarza. Rozchyliła wargi, chcąc zapytać o coś jeszcze, jednak zrezygnowała. Ogarnęło ją dziwne wrażenie, że popełniła błąd. Ale teraz nie było już odwrotu. Uśmiechnęła się pogodnie.
    Przysiadła przy łóżku mężczyzny. Wyciągnęła notatnik i ołówek.
    - W takim razie... Niech mi pan opowie o swoich przyzwyczajeniach, nawykach i lekach które pan bierze. Wolę być przygotowana...

    OdpowiedzUsuń
  6. Uniosła brew. Spojrzała na starca w potem młodego gospodarza, zaskoczona.
    - Ja nie znam się na koniach. Nigdy nie miałam styczności z tymi zwierzętami... - wyznała zgodnie z prawdą. Odczuwała jakiś irracjonalny strach przed tymi wielkimi stworzeniami, tak silnymi i nieprzewidywalnymi. Zaczesała palcami kosmyki włosów za ucho. To na pewno nie będzie spokojna i niewymagająca praca.
    - Poczytam o tym... - odparła w końcu, zgadzając się. Nie miała większego wyboru, skoro tego wymagał od niej pracodawca. - W takim razie... rozpakuje rzeczy i zobaczę co jest w kuchni.
    Wyszła z pokoju, zapisując kilka słów w notatniku. Morczna aura domu zaczynała nieco słabnąć. Przebrała się w świeże ubrania i ruszyła na poszukiwanie kuchni. Już w drodze po korytarzach zaczęła dostrzegać kłęby kuchu i pajęczyny. Będzie miała dużo pracy z uporządkowaniem tego domu. Właściwie nie powinna się dziwić. Mężczyźni nieczęsto dbali o porządek wokół siebie. Po prostu im to nie przeszkadzało.
    Związała włosy w kitę. Wilki, konie, mrukliwy gospodarz i ten cały brak prądu. Nie będzie łatwo. Ale nikt nie mówił, że będzie. Potrzebowała tej pracy, jesli chciała zarobić na swoje życie. Może gdy uda jej się trochę zaoszczędzić, będzie mogła poszukać czegoś innego, mniej wymagającego.
    Wzięła w dłoń rozpiskę leków dla starszego pana. Mogłaby sobie zapisać to wszystko w telefonie, ale obawiała się co się stanie gdy bateria padnie. Będzie musiała ją naładować gdy będzie robić zakupy w miescie. Chociaż była też nadzieja, że sąsiedzi okażą się życzliwi i pozwolą jej naładować od czasu do czasu telefon.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kuchnia była przyjemna i przytulna. Otwierała po kolei wszystkie szafki, sprawdzając co w nich jest. Niewiele. Znalazła herbatę, kawę, cukier i jakieś sucharki. Widocznie trzeba będzie zrobić jeszcze większe zakupy. Zaczęła się zastanawiać czy nie byłoby lepiej gdyby zamówiła jedzenie przez telefon w jednym z supermarketów, kóre oferowały zakupy z dowozem. Sama pewnie nie byłaby w stanie przynieść wszystkiego co potrzeba. Zajrzała do pozostałych szafek. Zastawa stołowa zdecydowanie z najwyższej półki. Aż bała się dotknąć tych zdobionych talerzy.
    Wzdrygnęła się, słysząc głos młodego gospodarza. Odwróciła się nagle.
    - Ależ mnie pan przestraszył. - odetchnęła, przykładając dłoń do piersi jakby chciała uspokoić swoje serce. - Proszę tak nie robić, chyba że chce mnie pan przyprawić o zawał.
    Zamrugała kilkukrotnie, gdy doszły do niej słowa mężczyzny.
    - Tak... Oczywiście. - zgodziła się wytrzeszczając oczy ze zdziwienia.

    OdpowiedzUsuń