I never knew daylight
could be so violent.”
Wanda Maximoff
Scarlet Witch
23 lata | mutantka | Transia |
brat bliźniak – Pietro | magiczne zdolności – zmiana i manipulacja
rzeczywistości, manipulacja otaczającej energii, tworzenie pocisków i kul
energii, wpływanie na umysły innych, telekineza i wiele innych | nie do końca
panuje nad swoimi mocami | Instytut Xaviera | zaginiony przyjaciel | chciała
zostać lekarzem | kilka niewinnych żyć na sumieniu | lepiej, żeby nie wpadała w
gniew
Cytat: Florence And The Machine - No Light No Light
Odyn...ojciec Thora, władca dziewięciu światów, Wszech ojciec, król Asgardu... Ależ ja go nienawidzę. Tak pewnie powiedziałby Loki... bóg kłamstwa, adoptowany syn Wszech ojca, który skazał go na wygnanie. Ale tak się nie stanie. Loki nic nie powie z prostej przyczyny. Nie ma pojęcia o istnieniu Odyna, nie wie kim jest ani jaką posiada moc. Wszystko poszło w zapomnienie dzięki jednemu czarowi.
OdpowiedzUsuńTymczasem bóg kłamstwa i podstępu spoglądał na swoją przyszywaną matkę. Leżała w krótkiej, obcisłej sukience. Była totalnie pijana. Zawsze upijała się do nieprzytomności kiedy wiedziała, że jego przyszywany ojciec obraca w hotelu inną panienkę. Tym razem jednak Loki miał już tego dość. Życia w pseudo rodzinie, która czerpała tylko zysk z jego posiadania.
Nie. Już dość. Obiecał sobie.
Stanął przed drzwiami od domu swojej przyjaciółki ubrany w zwykłe dżinsy, białą koszulę zapiętą po szyję i rozpiętą marynarkę. Wiedział, że Wanda choć nie myśli jak większość dziewczyn w jej wieku to na pewno nie może doczekać się balu. Dla wszystkich licealistów był to przecież wyjątkowy dzień. Nawet dla Lokiego. Szkoda tylko, że z innego powodu.
Zarzucił na plecy torbę w której spakował najpotrzebniejsze rzeczy. Sprawdził po raz dziesiąty czy aby na pewno ma w kieszeni pieniądze, które udało mu się ukraść. A potem zapukał do drzwi...
Loki jednak nie wszedł do środka. Nie poruszył się nawet przez chwilę. Lubił Wandę bo tylko z nią jakoś się dogadywał. Reszta w szkole traktowała go jak wyrzutka i czarną owcę. Z resztą on też od zawsze czuł, że nie pasuje do tych nastolatków. Że nie pasuje w ogóle do bycia człowiekiem.
OdpowiedzUsuń-Wanda... -Wyszeptał spoglądając w jej oczy.
Mógł iść na bal i udawać, że wszystko jest ok. Powiedzieć jej na koniec, że odchodzi i po wszystkim. Ale nie był w stanie wytrzymać w tym przeklętym mieście ani jednej chwili dłużej. Po pierwsze bolały go plecy po tym jak człowiek ,który miał być dla niego jak ojciec, który miał dawać mu przykład znów zlał go tak po prostu bo lubił wyżywać się na nim kiedy nie wychodziło mu w życiu zawodowym. Miał tylko nadzieję, że dobrze nałożył podkład, który wziął od macochy na lewe oko i nie będzie widać, że jest podbite oczywiście przez ojczyma.
Pierdolony prawnik Zawsze mówił o nim Loki. Chodź żył w bogatej rodzinie to wcale nie czuł się jakby w ogóle miał matkę i ojca. Byli to dla niego obcy ludzie, którzy płacili rachunku.
-Możemy porozmawiać w twoi ogrodzie? -Spojrzał na nią ponownie. Zrobił krok do tyłu.
[Nawet to pasuje do jego charakteru, że nic jej nie mówił :P ]
OdpowiedzUsuńNigdy nie powiedział jej o tym co działo się u niego w domu. Nigdy nie wspominał o ojczymie tyranie, który wyżywał się na nim za wszelkie niepowodzenie i o swojej przyszywanej matce, która upijała się do nieprzytomności by nie myśleć o kochankach swojego męża. Siniaki starannie zasłaniał, a kiedy nie pomagał podkład po prostu chodził na wagary. Jedyną korzyść jaką miał z życia w tej rodzinie to prawo jazdy, które zrobił z rozkazu ojczyma i samochód jaki dostał by udobruchać go po tym jak złamał mu rękę.
Usiadł kładąc torbę obok siebie. Wolał by tak na niego nie patrzyła. Nie chciał jej zawieść bo przecież przyjaźnili się całe liceum. Wiedział, że zniszczy jej ten ważny dzień. Bo zakładał, że był dla niej ważny jak dla każdej dziewczyny.
-Wanda ja... -Nie miał pojęcia jak zacząć. Sięgnął od kieszeni po paczkę papierosów. W swoim życiu lubił korzystać z wszelkich używek. Pomagały mu zapomnieć o tym jak żył i o tym jak chciałby żyć. -Wyjeżdżam. -Zapalił papierosa. Ściągnął marynarkę bo zrobiło mu się gorąco. Zupełnie zapomniał, że na rękach, a dokładniej w zgięciach widać ukłucia po igle.
To też zataił przed nią. To, że uzależnił się od heroiny. To, że często spał w opuszczonych budynkach z innymi ćpunami, którzy podobnie jak on woleli nie wracać do swoich domów, albo ich po prostu nie mieli.
-Jeszcze dzisiaj.
Nie planował jechać sam. Wraz z Chrisem i Gregiem planowali wyjazd od dawna. Trójka uzależnionych od heroiny gówniarzy, która chce uciec od przeszłości.
Każdy normalny przyjaciel na pewno by się wyżalił jedynej osobie, której mógł ufać, ale nie Loki. On taki nie był. Nigdy nie lubił pokazywać uczuć. Nigdy nie lubił rozmawiać o swoich słabościach. Praktycznie mało w ogóle mówił.
OdpowiedzUsuń-Nie mogę iść z tobą na bal. -Odparł po chwili milczenia. Chociaż mógł wydawać się nie czuły to było mu żal, że rujnuje jej ten ważny dzień. Właściwie to czuł się jak skończony dupek. W końcu Wanda nic mu nie zrobiła, zawsze była dla niego miła i zawsze mu pomagała. Nawet jeśli nie oczekiwał żadnej pomocy. -Posłuchaj... -Odpalił papierosa mocno się zaciągając. Żałował, że nie wypił kilka kieliszków wódki przed tą rozmową, ale przecież miał potem prowadzić samochód... -Muszę stąd wyjechać. Ktoś na mnie czeka. -Nie zamierzał mówić jej o Chrisie i Gregu. -Nie mogę iść na bal. Nie mogę zostać na egzaminy i... -Schował twarz w dłoniach. Było mu ciężko.
Co miał do cholery jej powiedzieć? Nie pójdę z tobą na bal bo jadę z kumplami ćpać, kraść, dilować i żyć beztrosko byle z daleka od moich przyszywanych rodziców? Bo właściwie wszystko co robię to nie jestem ja? Ten Loki, którego znasz to na pewno nie ten którym chciałbym być.
Zasługiwała na wyjaśnienia. Na wytłumaczenie dlaczego tak postępuje, a nie inaczej. Loki nie zamierzał mówić o wszystkim. Ale chociaż częściowo poczuł, że musi coś jej powiedzieć. Cokolwiek byle tylko nie zostawić jej bez słowa.
OdpowiedzUsuńOdgarnął włosy, które wpadały mu do oczu. Oparł się o oparcie ławki i spojrzał na ogród. Jej dom zawsze wydawał mu się inni niż jego. Taki pełen miłości i oddania. Dom taki o jakim marzył lecz nigdy miał go nie mieć.
-Odchodzę bo mam dość. Takiego życia. -Zrobił chwilę przerwy by wziąć papierosa od niej i zaciągnął się. -Szkoła, bale, studia... to wszystko nie jest dla mnie. Ja... Do cholery ja tu nie pasuję. -Wstał gwałtownie. -Nie mam nawet pojęcia gdzie jest moje miejsce... Kim jestem naprawdę. -Jak na siebie to powiedział naprawdę dużo. Co samo go zdziwiło. -Moi rodzice... chyba tylko na papierach adopcyjnych... nie wytrzymam z nimi. Nie wytrzymam w tym mieście. Nie wiem dokąd wyjadę, ale wiem, że nigdy tu nie wrócę. I że to nasze pożegnanie.
Gdyby dalej się kontaktowali po pierwsze rodzicie Lokiego mogliby go odnaleźć tak jak policja bo pierwsze co uderzyli by do Wandy. To było oczywiste. Loki nie miał znajomych, ani przyjaciół. Miał tylko Wadnę. Po drugie ukradł sporo kokainy, kiedy kupował trochę heroiny od swojego dilera i prawdopodobnie i ten będzie go szukać. A t nie były już przelewki.
OdpowiedzUsuńWtedy chyba po raz pierwszy zrozumiał, że ta przyjaźń nie miała żadnych szans na przetrwanie. On z patologicznej rodziny, kompletnie bez przyszłości, a ona? Dziewczyna z dobrego domu, którą czeka wspaniałe życie.
-Nikt nie może wiedzieć dokąd jadę ani z kim. Nikt nie może mnie odnaleźć. -Spojrzał w jej oczy i ciężko wzdychnął. Chciał by to pożegnanie dobiegło końca bo czuł, że zaraz się rozklei, albo wybuchnie, żeby nienawidziła go zamiast za nim tęsknić. A przecież chciał rozstać się pokojowo. -Przepraszam cię. Że nic nie powiedziałem wcześniej, ale tak musi być Wanda. Muszę odejść. -Sięgnął po torbę, która zarzucił na ramię. -Nigdy tu nie pasowałem wiesz o tym. Zupełnie jakbym nie wiem... nie był człowiekiem albo był z innej planety. Ja chce odnaleźć siebie. Muszę to zrobić.
Mówią, że pożegnania są trudne. Loki mógł się z tym stuprocentowo zgodzić. Kiedy przytuliła się do niego odwzajemnił gest. Miał wrażenie, że zaraz pęknie. Zerknął ukradkiem na zegarek. Miał jeszcze pół godziny by dojść w umówione miejsce.
OdpowiedzUsuń-Nie zginę. -Uśmiechnął się do niej pusto. W kłopoty już wpadł i nie wiedział jak to wszystko się skończy. Bo jak mogło? Albo mu się uda uciec albo ktoś go dopadnie. -Wybacz, że zepsułem ci bal. -Jego głos nieco zadrżał.-Coś ze mną jest nie tak. -Pamiętał jak wziął heroinę. Nic mu nie było. Kolega wstrzyknął mu kolejną dawkę i podziało ledwie. Zawsze musiał wypić więcej alkoholu. Nigdy nie chorował, a jego połamane przez ojczyma kości zrastały się zastraszająco szybko czego nie potrafili wytłumaczyć lekarze.
Gdyby tylko mógł wiedzieć, że Odyn choć całkowicie pozbawił go pamięci to jednak w trosce o swojego adoptowanego syna pozwolił zachować mu małą moc. Nie taką, którą mógł kogoś skrzywdzić czy stać się dawnym sobą lecz taką by w jakiś sposób go chroniła. Dlatego nie straszne były mu choroby, połamane kości, a jego metabolizm wciąż był taki sam jak tamtego Lokiego z Asgardu.
-Nie odczuwam bólu tak jak wszyscy i... nie wiem sam. Wydaje mi się, że coś we mnie jest. Jakby ktoś obcy... Jezu ale gadam bez sensu. -Złapał się za głowę. -Nie umiem tego wytłumaczyć. Po prostu przepraszam cię.
Może i wszyscy jesteśmy popieprzeni, ale nie tak bardzo jak ja...
OdpowiedzUsuńWidział to, że Wandzie chce się płakać. Ona była zawsze bardziej uczuciowa od niego. Może właśnie dlatego to z nią się zadawał. Lubił patrzeć jak się wygłupia, jak się śmieje, jak spogląda na kogoś wzrokiem który mówi „o mój boże zobacz jak się ubrała”.
Kiedy go pocałowała zamknął na chwilę oczy. Gdyby mógł ją zabrać i gdyby ona w ogóle chciała to zrobiłby to, ale wiedział, że Wanda ma przed sobą przyszłość. Przyszłość, której on nie może jej zrujnować.
-Może kiedyś jeszcze pójdziemy na bal. -Obrócił się i zaczął odchodzić. W połowie jej podwórka zatrzymał się. Stał tak nieruchomo, a potem tylko powiedział. -Wtedy kiedy będę kimś....
Wsiadł do samochodu. Torbę rzucił na tylną kanapę. Oparł głowę o kierownicę i miał ochotę wrzeszczeć na cały głos. Gdyby tylko mógł coś zmienić to poszedłby na ten bal, a potem dał sobie dobrze płatną pracę, mały domek z ogródkiem takim jaki miała Wanda. I z psem. Tak na pewno miałby psa.
Przekręcił kluczyk w stacyjce i odjechał nie oglądając się za siebie. W końcu ktoś kiedyś powiedział mu, że jeśli to zrobisz wrócisz do tego miejsca. Ktoś mądry, ktoś kogo nie pamiętał aczkolwiek był przekonany, że dobrze go znał. A przecież on nie chciał tutaj wracać.
[No to co przeskakujemy kilka lat później ? :D W dniu kiedy go zobaczy na uniwerku ? ]
Pamiętał, że czuł się wtedy okropnie, padał deszcz, a on miał pogruchotane plecy po tym jak pobił się z kumplem. Był wczesny poranek, a on wychodził właśnie ze sklepu jubilerskiego z którego udało mu się ukraść drogi pierścionek z diamentem. Sięgnął do kieszeni... Zrobił krok w stronę jezdni. Spojrzał na świecący w deszczowy dzień kamień. Wszedł na ulicę....
OdpowiedzUsuńPisk opon... Pisk jakiejś kobiety. A potem uderzenie i...
To nie prawda, że widzisz tunel a na jego końcu światełko. To nie prawda, że widzisz swoich zmarłych bliskich. On czuł okropne zimno. Szedł wzdłuż jakiejś lodowej krainy, gdzie panowała wieczna zima. Spojrzał na swoje dłonie. Były koloru niebieskiego. Upadł próbując złapać oddech. Wtedy usłyszał głos:
-Bracie przestań. Tym razem nie dam się nabrać.
Obrócił się. Blondyn z włosami opadającymi na ramiona i długą brodą w tym samym kolorze uśmiechał się do niego bawiąc się w dłoni... młotkiem. Podrzucał go i łapał z wyjątkową precyzją w ogóle nie spoglądając w jego stronę.
-Loki... -Nachylił się nad nim. -Asgard cię potrzebuję.
Otworzył oczy. Ujrzał siebie samego stojącego w tłumie ludzi, którzy nachylali się nad nim. Jego kopia uśmiechnęła się do niego, a potem zniknęła...
Wszystko zaczęło się po wypadku. Tworzenie własnych kopi co wykorzystywał do kradzieży. Wpływanie na ludzkie myśli...czasami sprawiał, że ktoś się śmiał, a czasami płakał. Jednak najgorsze było kiedy zmienił się nieumyślnie w psa i nie potrafił wrócić do dawnej postaci. To chyba przesądziło o tym, że Xavier zjawił się w jego mieszkaniu, które wynajmował z pieniędzy z odszkodowania.
Idąc po uniwersytecie myślał intensywnie lecz nie o tym co potrafi lecz o mężczyźnie z młotem, który znał jego imię. O tajemniczym Asgardzie i o niebieskich dłoniach, które nie odczuwały zimna.
Kim ja jestem?
I wtedy ją usłyszał. Obrócił się gwałtownie.
-Wanda?
[Bal może odbyć się na koniec roku :D ]
Loki nigdy nie pokazywał swoich uczuć. Czasami miał wrażenie, że został zaprogramowany jak robot by nie ujawniać emocji. Mimo wszystko pozwolił by się do niego przytuliła choć on objął ją jedynie delikatnie jedną ręką.
OdpowiedzUsuń-Yyyy... -Zaśmiał się i ucieszył, że odsunęła się od niego. -Daj spokój... -Machnął ręką i odgarnął swoje czarne włosy do tyłu. Musiał przyznać, że zdziwił się na jej widok. Wanda i uniwersytet Xaviera? To przecież oznaczało tylko jedno... Również jego przyjaciółka z dawnych lat miała jakaś moc. -A ty? -Zmierzył ją wzrokiem. -Lepiej powiedz co potrafisz. -Uśmiechnął się. -Miałaś zostać lekarzem, a tymczasem uczysz się u Xaviera.
Xavier zjawił się u niego w otoczeniu kilku dziwnych ludzi. Jeden na przykład potrafił zmienić swoją skórę w kamień. Była też dziewczyna, której Loki wpadł w oko. Przenikała przez ściany co od razu mu się nie spodobało i miał racje. Kiedyś złapał ją jak obserwowała go czytającego książkę w swoim pokoju. Był też facet z szponami, który palił cygara jak smok i wąchał wkoło wszystko jak pies. Uznał Lokiego za fałszywego dupka, który nie ma pojęcia o świecie i jest gówniarzem, któremu moc trafiła się jak ślepej kurze ziarno. Mimo wszystko Loki uważał, że Xavier jest w porządku. W końcu był jedyną osobą, która chciała mu pomóc by odnaleźć siebie.
-Pietro tutaj? -Otworzył szeroko oczy. Znając go pomyślał, że pewnie ma jakaś super moc, która pozwala mu władać nad wszystkim i Xavier przez to traktuje go jak oczko w głowie. -Czarownica? Magia? Ale chyba nie tryskasz z radości przez swoją moc, co? Pietro co robi? Tylko mi nie mów, że włada piorunami i macha młotkiem.... bo to by oznaczało, że to on pojawia się w moim snach -Dodał w myślach.
OdpowiedzUsuńMoc wcale nie pomogła mu odnaleźć siebie. Teraz dopiero nie miał pojęcia kim jest i co się wokół niego dzieje, ale jedno postanowił zrobić na pewno. Odnaleźć biologicznych rodziców. Może oni też mieli jakieś moce? Może będą mogli mu wyjaśnić dlaczego nie pamięta połowy swojego życia. Właściwie to pamiętał tylko liceum.
-Ja? -Uśmiechnął się. -Ten z tyłu ci powie.
Tuż za dziewczyną stał właśnie drugi Loki. Wyglądał identycznie. Uśmiechał się do niej w ten sam sposób co pierwszy Loki.
-No i co? Który z nas to ten prawdziwy? -Powiedział drugi Loki.
-Ale to jeszcze nie wszystko. -Pierwszy Loki. -Ja też znam się na magi. -Wyszeptał rozglądając się.
Kiedy szturchnęła go w ramię pierwszy Loki zniknął, a tuż za nim stał trzeci Loki, który był właśnie tym jedynym i prawdziwym.
OdpowiedzUsuńLoki wiedział o swojej magi tyle co o swojej przeszłości czyli prawie nic. Raz czy dwa udało mu się wyczarować jakiś przedmiot, albo go podnieść. Xavier twierdził, że posiada potężną moc, która uwalnia się wraz z odzyskiwaną pamięcią.
Gdyby tylko Loki wiedział, że prawdopodobnie jest najpotężniejszym magiem w Asgardzi przez układy z demonami i magię skradzioną innym lub pozyskaną z artefaktów na pewno nabrał by więcej wiary w siebie. Chociaż i tak było widać już ogromną różnicę. Z odkryciem talentu magicznego coś jakby się w nim obudziło. Coś przebiegłego i podstępnego.
-Wiesz... jestem na etapie odnajdywania swojej mocy. Xavier mówi, że to wróci z pamięcią. Ale... coraz lepiej mi idzie. -Uśmiechnął się po czym dotknął dłonią koniuszka jej włosów. Potem wyczarował lusterko i obrócił w jej stronę by mogła podziwiać swoje piękne, długie i gęste blond loki. -Jak ci się podoba twoja nowa fryzura?
Loki pstryknięciem palców odczarował włosy Wandy.
OdpowiedzUsuń-Pokój pokazał mi Xavier, ale możesz mnie oprowadzić. Macie tu dostęp do internetu? -Na tym najbardziej mu zależało. Zamierzał poszperać trochę w swojej przeszłości. Chciał skontaktować się ze swoim domem dziecka w którym przebywał by dojść do tego, kto w ogóle go tam umieścił. Bo przecież nie pamiętał niczego. Chciał też sprawdzić czym u diabła jest Asgard?
-A ktoś konkretnie? -Spojrzał na nią podejrzliwie. -Może jakiś wariat z młotkiem władający piorunami?
A więc nie ma go... Będzie musiał szukać dalej. Przyjeżdżając do Instytutu na prawdę miał nadzieję, że znajdzie go tutaj. Czyżby facet w ogóle nie istniał i był tylko wytworem jego wyobraźni.
OdpowiedzUsuń-Wanda... -Sam nie wiedział jak zacząć. -Wydaje mi się, że ten gość z młotkiem... że mogłem go znać nim straciłem pamięć. -Bo widzisz ja... zaczynam sobie chyba coś przypominać. Xavier mówi, żebym się nie spieszył bo mogę doznać szoku, ale ja nie chcę dłużej czekać. Pojedziesz ze mną do domu dziecka z którego zabrali mnie moi przybrani rodzice? Muszę dowiedzieć się jak tam trafiłem.
Loki nie spodziewał się, że Wanda się zgodzi. To zaskoczyło go pozytywnie.
OdpowiedzUsuń-Dziękuję. Jutro jest piątek. Możemy pojechać tam z samego rana. Rozmawiałem o tym z Xavierem. Cyklop może nas zabrać swoim samochodem. Ponieważ będzie z nami cały czas nie będziesz musiała martwić się, że utracisz kontrolę.
Wtedy po raz pierwszy Loki pomyślał, że Wanda może posiadać moc, która pozwoli mu przywrócić pamięć i w pełni odzyskać swoją moc.
-Potrafisz szperać w ludzkiej pamięci? -Spyta spoglądając w jej oczy. -Bo jeśli tak... spójrz w moją pamięć. Nic złego przecież nie może się stać.
-Jasne możemy tak zrobić. -Odparł nieco zrezygnowany. Czasami ciężko było znieść myśli, że prawda może być tak blisko lecz nie można po nią tak zwyczajnie sięgnąć. Cóż będzie musiał jakoś wytrzymać przynajmniej do jutro.
OdpowiedzUsuń-Pojedziemy tam z samego rana. Powiem o tym Scottowi. Skoro nie możesz pomóc mi w taki sposób... to może w inny. -Uśmiechnął się do niej. -Wiesz coś o Asgardzie?
-Miologią nordycką? -Otworzył szeroko oczy. A on myślał, że to jakaś wieś na południu stanów. -Musimy iść do biblioteki poszukać czegoś o tej nazwie. Nie chcę na razie nikomu mówić, że mam jakieś głupie sny z miejscowością o tej nazwie, a tym bardziej, że mogę mieć coś wspólnego z tym facetem z młotkiem, ale na to wygląda, że gość też jest mutantem.
OdpowiedzUsuńPietro zawsze był obojętny dla Lokiego. Czasem rozmawiali w szkole, ale zazwyczaj kończyło się to wymianą paru zdań i na tym koniec.
-Cześć. -Uśmiechnął się do niego. -Słyszałem, że masz fajną moc...
[Wybacz myślałam że dodałam odpis :< ]
OdpowiedzUsuńLoki popatrzył na Pietro. A raczej w miejsce w którym powinien stać. Cóż Wanda zapowiedziała mu, że jest wyjątkowo szybki, ale nie spodziewał się, że aż tak, że może praktycznie zniknąć. Potem otrząsnął się z szoku, uśmiechnął sam do siebie z niedowierzania i ruszył szybkim krokiem tuż za Wandą w stronę biblioteki. Miał nadzieję, że tam znajdzie coś na temat tajemniczego Asgardu.
-Myślisz, że będą mieli tam mitologię nordycką? No wiesz... to pewnie jakieś denne pisemko dla ludzi. A my mamy... mamy moce tu pewnie piszą o jakiś sławnych ludziach, którzy grzebali innym w umysłach albo nie wiem... o facetach podnoszących skały.
Lokiego nie zdziwiły czary Wandy. Dla niego było to tak normalne jak mycie zębów czy robienie herbaty. Spojrzał po tytułach i sięgnął po jedną z wielu książek.
OdpowiedzUsuń-Wszystko o nordyckiej mitologii. -Spojrzał na Wandę, a potem otworzył książkę. -Cała mitologia w jednej książce. Chyba ta nam wystarczy co? -Zerknął na nią. A potem zaczął czytać pierwsze słowa. -Mity nordyckie to mity mroźnych krajów, niemiłosiernie długich zimowych nocy i niekończących się letnich dni. Mity ludu, który nie do końca ufał swoim bogom, a nawet ich nie lubił, choć żywił do nich szacunek i lęk. Z tego, co nam wiadomo, bogowie Asgardu przybyli z Niemiec... -Loki uniósł głowę znad książki. -Bogowie? To chyba jakieś bajki. A ten koleś z młotkiem to co bóg kuchni? Czy kowali? -Zaśmiał się sam do siebie. -Ale jest wzmianka o Asgardzie. Może to jakiś mały kraj o którym nic nie wiadomo.
-Bóg piorunów? -Spojrzał na nią.
OdpowiedzUsuńWszystko by się zgadzało. Facet z młotkiem, który pojawiał się w jego snach potrafił latać, a wyrzucony w powietrze młot wracał do niego na jego prośbę. Do tego te iskry z jego dłoni świadczyły o jakiś super mocach związanych z elektrycznością bądź władaniem piorunami.
-Thor... -Powiedział zamyślony i pochwycił kolejną książkę o tytule „Thor nasz bohater” -Musi być niezły... co się stało? -Nawet nie zdążył otworzyć kolejnej książki kiedy usłyszał zszokowanie Wandy. -Co tam znalazłaś?
Loki spojrzał na wizerunek swojego imiennika. Miał na sobie zielono złoty strój oraz hełm z ogromnymi rogami również w kolorze złotym. Nie było to zdjęcie czy też portret tylko szkic autora książki lecz Loki miał nieodparte wrażenie, że hełm nie jest mu obcy i gdzieś już go widział. I nagle zamarł w bezruchu.
OdpowiedzUsuń-Zmiennokrztałtny lodowy olbrzym? -Wyrwał jej książkę i spojrzał na wizerunek jeszcze raz. -Przyszywany brat Thora. Mój boże... Thor w moich snach mówił do mnie "Asgard cię potrzebuje". Ale przecież... Poszukaj jakie moce miał ten cały Loki. Jakieś charakterystyczne znaki, symbole jakaś wzmianka o nim. Cokolwiek.
Oddech Lokiego przyspieszał z każdym kolejnym słowem jakie czytała z książki. Zmiennokształtność. Klonowanie. Magia. Psoty. To wszystko nie mogło być prawdą.
OdpowiedzUsuń-Że co? -Spojrzał na nią próbując się opamiętać. -Że ja niby bogiem? Ja jakimś bóstwem od kłamstw i psot? Wanda do cholery to nie możliwe. Oddano mnie do domu dziecka, jestem śmiertelnikiem i nie mam nic wspólnego z Thorem! -Oparł się o regał z książkami. Zamknął na chwilę oczy. -Nie mogę być nim... bo on jest kimś, a ja jestem zwykłym ćpunem i … śmieciem.
-Wanda.... -spojrzał w jej oczy. -Ufam Xavierowi. Jean nieco mniej, ale nie chcę by ktoś obcy grzebał w mojej głowię. Nie chcę by odkrywali moje najgorsze tajemnice. Bo widzisz.... -Oparł się o regał i zaczesał włosy do tyłu. -Kiedy odszedłem bardzo źle się ze mną działo. I... -Przekręcił oczami. -Wiem, że boisz się, że twoja moc wymknie się spod kontroli bo czuję się podobnie. Dlatego pogrzebmy jeszcze w książkach, pojedźmy do mojego domu dziecka. Spróbujmy to rozwikłać jakoś. -Sięgnął po pierwszą lepszą książkę jaką zdjęła z regałów. - Skóra Lokiego, gdy jest olbrzymem jest niebieska. Jeśli mam jego moc... albo jestem nim... -Przerwał bo w to wątpił. -Moja skóra nabierze barwę niebieską. Tylko jak do tego dopuścić?
OdpowiedzUsuń[Szukałam wiadomości na ten temat i znalazłam, że tylko przez teserakt. Może będzie przetrzymywany w podziemiach uniwersytetu? ]
[Do filmów :D Tak ten sześcian taki :D Niby Thor zabrał go do Asgardu, ale możemy zrobi, że jednak ukryli go w Uniwersytecie albo wymyślić inny sposób, żeby ta skóra mu się zmieniła xD]
OdpowiedzUsuń-Kawał skurwysyna? -Powiedział nieco za głośno. Ktoś uciszył ich palcem, a kilkoro uczniów spojrzało na nich znad książek. -Przepraszam. -Odparł łagodnie wracając do swojej lektury. -A co takiego narobił? Wiesz nie wydaje mi się bym był nim. Bo do cholery jakim cudem bóg psot i kłamstwa robiłby na ziemi, mieszkał w domu dziecka i został adoptowany przez śmiertelną rodzinę? -Pokręcił głową i nawet zaczął się śmiać po cichu z tego co powiedział. No bo jak miało to okazać się prawda? Fakt mógł mieć podobne do niego moce i poznanie się z lekturą o Lokim Bogu mogło pomóc mu w okiełznaniu swoich mocy.
-Zaraz... -Otworzył szeroko oczy. -Zobacz co tu piszą... Mistyczna kostka mocy mogła sprawić, że jego skóra przybierała niebieski kolor. Mógł za jej pomocą zamrażać wszystko w koło. Mistyczna kostka mocy? -Skrzywił się. -Słyszałaś kiedyś o czymś takim?
-Nie wiem nic nie pisze o jej nazwie. -Przekartkował kilka stron. Potem odłożył książkę i oparł głowę o regał ciężko wzdychając. -Na pewno z tym całym bogiem łączą mnie moce. Mieliśmy podobne. Też się klonował i używał magii. Ale przecież on nie istnieje prawda? To tylko głupia mitologia, a zbiegiem okoliczności ja mam po nim imię i moce. Może moi rodzice nazwali mnie tak bo już jako dziecko przejawiałem jakieś zdolności, które nie wiem.... ktoś wyciszył we mnie? A jeśli miałbym też być jakimś lodowym olbrzymem to może wsadźmy mnie do chłodni i zobaczmy czy zamarznę na kość. -Zaśmiał się sam do siebie sięgając po kolejną książkę.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej czuł, że im więcej odkrywają tym on coraz bardziej się gubi. Zaczął bać się co w ogóle powiedzą mu w domu dziecka. Czy będzie ktoś go pamiętał? Czy udzielą mu jakiś informacji?
[Racja za proste. Może być inny kraj :D ]
-Masz rację... -Loki odłożył książki na półki. -O dziewiątej czekaj na mnie na parkingu. Im wcześniej pojedziemy tym lepiej. Poza tym pewnie profesor będzie chciał żebyśmy wrócili na kolację.
OdpowiedzUsuńZ wrażenia nie mógł spać całą noc. Próbował sobie cokolwiek przypomnieć lecz na próżno. W końcu rozwidniło się, a on usiadł na parapecie obserwując wschodzące słońce. Dziś mógł poznać choćby namiastkę prawdy. Być może właśnie ten dzień będzie przełomowy.
Przed dziewiątą poszedł na parking. Oparł się o swój samochód i ziewnął. Miał nadzieję, że Wanda się nie spóźni bo dom dziecka przyjmował dziś gości tylko do dwunastej w południe.
Wtedy podjechał tuż obok nich czarny van. Za kierownicą siedział Scott jak zawsze w swoich przeciwsłonecznych okularach, które jakoś dziwnie pasowały do jego wozu. Uśmiechnął się na ich widok i otworzył drzwi.
OdpowiedzUsuń-Wsiadajcie. Pojedziemy moim bo mam całkiem dobrą nawigację, która pozwoli nam ominąć wszystkie korki i wrócić jeszcze na kolację. Profesor chce też, żebyśmy nie pozostawali za długo poza uniwersytetem bo ponoć coś niedobrego się dzieje w tamtych okolicach. Jakaś paczka mutantów napada na ludzi. Gotowi?
Loki przepuścił Wandę, a sam usiadł na tylnej kanapie. Scott wystukał adres domu dziecka, w którym przebywał Loki i wyjechali na autostradę.
-Dobra dzieciaki według nawigacji mamy jechać godzinę. Wiesz już jak podpytasz swoich podopiecznych? Myślisz, że ci powiedzą coś na ten temat? A może lepiej, żebym to ja się tym zajął.
-Mam już pewien plan. -Zabrzmiał dość tajemniczo.
[Możesz być dyrektorką :D z którą będą rozmawiać :D ]
OdpowiedzUsuńZatrzymali się przed samym wejściem. Scott zdjął kaptur z głowy i rozejrzał się w koło.
-Dobra słuchajcie może wydać się im dziwne, że paraduję w okularach. Musze udawać niewidomego. Wando musisz pójść ze mną. Będziesz czytać papiery i oglądać fotografie jeśli w ogóle jakieś będą.
-Nie Scott. -Loki zaprzeczył pewnym siebie głosem. -Mówiłem, że mam plan.
Loki nie zawsze taki był. Owszem lubił dokuczać innym, ale nigdy nie posługiwał się podstępem by osiągnąć to czego chciał. Tym razem nie przypominał jednak dawnego Lokiego. W jego oczach pojawił się dziwny błysk.
-Jaki? Tobie nie udzielą tych informacji.
-Nikt nie będzie pytał o mnie. Macie tylko odwrócić ich uwagę. Możecie pytać o dzieci. Udajcie młode małżeństwo. Nawet byście do siebie pasowali. -Loki uśmiechnął się podstępnie.
-A ty?
-Przeszukam budynek.
-Jak chcesz tam wejść niepostrzeżenie?
-Profesor ci nie powiedział? -Uniósł brwi do góry.
-Nie. -Scott spojrzał na Wandę jakby oczekiwał od niej odpowiedzi.
-Mogę zmieniać swój kształt.
I w jednej chwili Loki zniknął, a tuż pod ich stopami pojawiła się wrona, która bacznie się im przyglądała. Pewnie gdyby Loki widział, że za dawnych czasów zmienił się w węża by oszukać Thora to wybrałby tę formę, ale na razie potrafił przybrać tylko formę małych istot takich jak szczur mysz czy ptak.
Loki wleciał przez jedno z otwartych okien. Wiedział, że wszelkie papiery trzymają w podziemiach budynku zwłaszcza te z archiwum. Kiedy dostał się do miejsca, którego szukał przybrał ponownie ludzką postać. A potem stworzył trzy swoje kopie i zabrał się za poszukiwania.
OdpowiedzUsuńByło ciężko bo papierów było mnóstwo. Mógł tylko mieć nadzieję, że Wanda i Scott zajęli czymś dyrektorkę, która zazwyczaj lubiła panoszyć się po całym budynku i szukać powodów by złoić komuś skórę.
Szukał tak długo, że wydawało mu się, że trwa to całą wieczność. W końcu jednak natrafił na teczkę z podpisem Loki Collins. Otworzył ją. Było tam jego zdjęcie. Podstawowe dane czyli data urodzenia-nieznana. Miejsce urodzenia-nieznane. Rodzice-nieznani. Okoliczności w jakich przygarnięto go do przytułku? Znaleziony przy autostradzie numer 66 na północ od LA, chodził w amoku pośród samochodów, spowodował wypadek, sprawiał wrażenie odurzonego jakimiś środkami, całkowita amnezja.
-Kurwa... -Wyszeptał chowając teczkę za kurtkę. -Wiedzą o mnie tyle co ja o sobie...
Pogrzebał jeszcze w papierach lecz nic nie mógł znaleźć. Wtedy coś zaświtało mu w głowie.
Do gabinetu w którym dyrektorka próbowała posprzątać rozlaną wodę wszedł niespodziewanie policjant. Mężczyzna po czterdziestce z lekkim zarostem. Mógł wydawać się dość przystojny. Był dobrze zbudowany.
-Przepraszam, że wchodzę bez pukania. -Spojrzał na Wandę i Scotta. -Drzwi były otwarte i... W każdym bądź razie jestem porucznik Larry Faris. Przychodzę w sprawie niejakiego Lokiego Collinsa, który był jednym z waszych podopiecznych.
[Improwizuj :D ]
OdpowiedzUsuńKiedy Wanda i Scott wyszli z gabinetu Loki siedział na ławce na korytarzu. Uśmiechnął się do nich, a potem przyłożył palec do ust i nasłuchiwał tego co mówi dyrektorka.
-Loki Collins. Dość nietypowe imię. Na pewno nie mieli państwo zbyt wiele dzieci z takim imieniem. Chodzi o poważną sprawę. Loki jest wmieszany w morderstwo, a ja prowadzę dochodzenie. Chłopak może ukrywać się u swojej biologicznej rodziny. Czy mają państwo jakieś namiary na nich?
-Bardzo pani pomocna. -Policjant uśmiechnął się. -Byłbym jeszcze bardzo wdzięczny gdyby opowiedziała mi pani jakieś szczegóły z jego pobytu tutaj to pomogłoby nam ocenić jego profil mordercy.Czy były z nim jakieś kłopoty? Może działy się jakieś złe rzeczy albo dziwne nie mające racjonalnego wyjaśnienia?
OdpowiedzUsuńW końcu Loki pamiętał swoje życie od pobytu w domu dziecka, ale nie jak się tam znalazł ani jak spędził pierwsze lata. Wszystko było jakby wyrwane z kontekstu.
Loki spojrzał na Wandę i Scotta. Z jego twarzy nie można było odczytać żadnej emocji. Był skupiony na czarach o których wiedział tylko profesor Xavier i ten jeden jedyny raz pozwolił mu je użyć chcąc pokazać mu, że nadal mu ufa.
-Bardzo dziękuję pani za pomoc. To moja wizytówka. -położył karteczkę na biurku. -Gdyby pani sobie jeszcze coś przypomniała proszę do mnie zadzwonić. -Ukłonił się. Dopiął mundur i wyszedł zamykając za sobą drzwi, a potem tak po prostu rozpłynął się w powietrzu.
OdpowiedzUsuń-Co... co to do diabła było Loki? -Scott otworzył szeroko oczy.
-Lepiej wyjdźmy stąd. -Wstał z ławki kierując się w stronę wyjścia. Odezwał się dopiero w samochodzie. -Jedziemy do mojego dawnego domu. Wypytam o to moją matkę i ojca. Myślę, że będą mogli powiedzieć coś więcej.
-Ale do cholery co to było?
-Co? -Loki wystukał adres w nawigacji.
-No to... ten policjant... Wanda ty też to widziałaś?
-Profesor powiedział wam tylko o tym, że potrafię się klonować i znam magiczne sztuczki, ale to nie prawda. Lepiej żebyście nie mówili o tym nikomu.
Xavier obawiał się bowiem, że tak potężna magia iluzji może spowodować wiele nieprzyjemnych sytuacji i wymknąć się Lokiemu spod kontroli. Dlatego też tylko tego dnia pozwolił mu używać tej magii.
-No ale myślałem, że on... Ach mniejsza z tym. -Scott przekręcił kluczyk w stacyjce i odjechali s parkingu.
OdpowiedzUsuń-W tym problem, że nie dowiedziałem się niczego z wyjątkiem tego, że znaleźli mnie przy autostradzie. -Wyjął teczkę ze swoimi papierami i podał Wandzie. -To wszystko będzie trudniejsze niż myślałem. Jeśli moi rodzice nie puszcza pary z ust to jesteśmy w totalnej dupie.
-Na rodzicach też użyjesz swojej iluzji?
Loki nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko.
Kiedy zatrzymali samochód na przeciwko jego dawnego domu poczuł na całym ciele ciarki. Było to miejsce, w którym miał dostać miłość i rodzinę, a oprócz poobijanych kości i siniaków nie zaznał tutaj niczego. Wysiadł z samochodu. Zaczął padać deszcz. Zanosiło się na burzę. Gdzieś w oddali błysnęło się. Przed domem nie stał samochód. Ojciec zatem gdzieś pojechał. Pewnie kolejna sprawa, albo kochanka. Matka na pewno była w środku. Czuł to. Czuł również jak wzrasta w nim gniew. Zacisnął pięści.
Loki zapukał do drzwi. Po długim czasie otworzyła w końcu szczupła kobieta po czterdziestce. Miała tłuste włosy spięte byle jak w kucyka, rozmazany makijaż, siniaka pod lewym okiem, potargane rajstopy i czarną sukienkę na sobie.
OdpowiedzUsuńOna zobaczyła w drzwiach policjanta. Loki ujrzał kogoś kto kompletnie nie przypominał jego macochy.
-W razie czego krzycz. Nie możemy pozwolić by zrobił coś głupiego.
Loki wszedł do środka. W domu panował ogromny bałagan. Na podłodze leżały puste butelki po alkoholu, paczki papierosów i mnóstwo rozrzuconych ciuchów. Jak się okazało ciuchów jego ojczyma.
Powiedział jej tą samą gadkę co dyrektorce. Starał się by iluzja była bardzo przekonywująca, ale kobieta nie powiedziała niczego czego już by nie wiedział, a potem kazała mu wyjść. Nie była pomocna.
-Niech pan spieprza. Ten bachor to było nasze przekleństwo. Mógł go lać mocniej. -Odpaliła papierosa i zaciągnęła się mocno dymem.
Policjant niespodziewanie zniknął, a na jego miejscu pojawił się nikt inny jak Loki.
Kobieta zamarła z przerażenia.
-Loki...
-Gdzie on jest? -Warknął przez zaciśnięte zęby.
-On... nie żyje. Umarł na zawał... Loki... Jak... ja kto możliwe? -Przyłożyła dłoń do ust. Była pewna, że to skutki wczorajszej popijawy. Nie powinna była mieszać alkoholu.
-Dlaczego matko? Dlaczego mnie zabraliście z domu dziecka skoro i tak mnie nie kochaliście? POWIEDZ MI DLACZEGO?
Kobieta przestała płakać. Spojrzała mu w oczy, a on w jej. Przez chwilę milczeli. A później kobieta wyjęła z kieszeni paczkę papierosów. Wyjęła jednego i zapaliła. Podsunęła paczkę w jego stronę, ale pokiwał przecząco głową.
OdpowiedzUsuń-On mnie zdradzał, a ja piłam. Poza tym byliśmy wtedy dobrą rodziną. Pamiętam ten dzień. Przyszedł do nas i położył walizkę pieniędzy na stół. Miała załatwić wszystkie nasze finansowe problemy pod jednym warunkiem... Że z domu dziecka wybierzemy właśnie ciebie.
-Kto wam zapłacił?
-Starzec z jednym okiem. Zjawił się tu w towarzystwie umięśnionego brodatego blondyna. Nic więcej nie wiem.
-Kłamiesz.
-Nie podali swoich imion. Niczego, ale obiecali, że zjawią się i nas skontrolują. Nigdy tego nie zrobili. Nie mam pojęcia kim byli. Może twoją rodziną? Nie interesowało nas to.
Loki nachylił się nad nią i chwycił dłonią za szyję podduszając ją tym samym. Kobieta chciała krzyknąć lecz nie potrafiła wydać z siebie żadnego dźwięku.
-Jeszcze tu wrócę. -Potknął jej głowę, a kobieta upadła nagle na ziemię.
Widziała obrazy przed swoimi oczami. Obrazy z całego swojego życia. Wszystkie swoje złe momenty i decyzje. Obrazy przerażające, które ją bolały. Zaczęła przeraźliwie krzyczeć.
-Nie wtrącaj się Wando. To moja sprawa.
OdpowiedzUsuńLoki potrafił poprzez magię przywrócić wspomnienia, które wyświetlały się w głowie ofiary tak jakby oglądała film. Jego macocha miała ciężkie życie. Jej wujek, brat bliźniak matki przychodził do niej nocami i gwałcił ją. Jak nie trudno się domyślić matka jej nie uwierzyła. W końcu to był jej bliźniak. Zaszła w ciążę, która musiała usunąć na polecenia wuja. Potem okazało się, że nie może mieć swoich dzieci. Poznała swojego męża, z którym przezyła piękne lata póki nie dowiedziała się, że obraca w biurze swoją sekretarkę.
Kobieta poderwała się z łóżka i podbiegła do pobliskiej szafki. Wyciągnęła z niej broń swojego męża, którą nosił przy sobie w obawie, że napadnie go ktoś kogo jako prawnik puścił z torbami.
-Odejdźcie.... -Wycelowała w Lokiego.
-Chcesz mnie zabić? MNIE?
-Odejdź potworze!
Loki podszedł bliżej.
-No... Strzelaj. JUŻ!
Kobieta pociągnęła za spust. Nabój wyleciał prosto w stronę Lokiego, ale nic mu nie zrobił. Przeszył go na wylot.
-Spudłowałaś... -Wyszeptał głos tuż za nią. Obróciła się i ujrzała drugiego Lokiego.
-Coś ty do cholery zrobiła?! -Wrzasnął rozwścieczony w jej stronę.
OdpowiedzUsuńWtedy niespodziewanie otworzyły się drzwi wejściowe w których stanął Scott. Gdyby nie miał na sobie okularów przeciwsłonecznych za pewne zauważyliby jak otwiera oczy szeroko z zaskoczenia.
-Co tu do cholery się dzieje?! -Spojrzał na leżącą na ziemi nieprzytomną kobietę, a obok niej pistolet. -Co wy narobiliście?! Musimy stąd uciekać ktoś mógł usłyszeć wystrzał i zawiadomić policję!
-Nigdzie nie idziemy! -Loki spojrzał na niego a w jego oczach było widać gniew. -Muszę przeszukać ojca gabinet.
-Czy on postradał zmysły?! -Spojrzał na Wandę. -Co on kurwa wyprawia?!
-Uspokójcie się oboje! -Loki ruszył w stronę stronę swojego kolna. Przez chwile stali się jakby jedną postacią. Po chwili jeden Loki poszedł na górę, a drugi został z nimi tak, że już nie dało się ich rozróżnić, który był tym prawdziwym.
-Loki stój! -Scott spojrzał na drugiego. -Albo każ mu wracać!
-Czy on postradał zmysły? -Scott podszedł do Wandy i zaczął szeptać. -Jeśli profesor się dowie co tu się stało zamorduje nas. No może nie on, ale Wolverine na pewno.
OdpowiedzUsuńLoki nie siedział tam długo. Wiedział gdzie szukać. Za obrazem ojciec miał sejf. We wspomnieniach matki zobaczył szyfr, który dał mu dostęp do niego. Było tam mnóstwo pieniędzy. Loki pospiesznie spakował wszystko do swojego plecaka. Potem wyrzucił jakieś papiery związane z pracą ojca, aż natrafił na pewną kopertę. Otworzył ją i zaczął czytać. Schował list do kieszeni i pospiesznie zszedł na dół.
-Spadamy stąd i to szybko. -Ruszył w stronę wyjścia.
Loki też jechał cały czas wpatrując się w szybę. Nie miał nawet ochoty rozmawiać. A kiedy Wanda zdała mu pytanie oderwał się od krajobrazu za szybą samochodową i spojrzał na nią.
OdpowiedzUsuń-Mój ojciec podejrzewał, że nie jestem zwykłym dzieckiem. -Wyjął z kieszeni listy, który ukradł i zaczął się nim bawić. -Był sprytniejszy niż myślałem. W końcu był adwokatem. Musiał być dobry w te gierki. -Dużo szperał w papierach i internecie. Wydaję mi się, że doszedł do tego samego związku co my Wando...
-Mój ojciec kontaktował się z niejakim Jerrym Coltonem. Mam tutaj ich listy. Facet to jakiś znawca od mitologi nordyckiej. Pisze, że jest przekonany o tym iż kiedyś widział Thora, syna Odyna na własne oczy. Ponoć zamienił z nim nawet kilka zdań i to przemiły gość, który lubi piwo i swój młot. Dodał coś jeszcze... Thor pytał go czy ktoś na ziemi a dokładnie z supermocami nie psoci zbytnio? Wiesz gdzie mieszka ten cały Colton? W miejscu gdzie mnie znaleźli na autostradzie.
OdpowiedzUsuńScott nie był przekonany co do tego planu, ale koniec końców zgodził się. Jechali długo w milczeniu. Loki nie miał ochoty z nikim rozmawiać bo pogrążył się w swoich myślach na temat prawdy, którą wkrótce miał odkryć. Na temat prawdy która wydawała się być zupełnie inna.
OdpowiedzUsuńPrzewidywał, że był dzieckiem jakiś ludzi ,których pochłonęła moc, może ludzi, którzy bali się jego jako dziecka i oddali go z obawy o swoje życie, ale bogowie nordyccy? Thor? Odyn? Co to wszystko znaczyło? On bogiem? To przecież obłęd.
-Zaraz będziemy na miejscu, ale musicie mi coś obiecać. -Scott zwolnił samochód. -To co stało się w domu tamtej kobiety nie może się powtórzyć. Jeśli profesor się dowie o naszych występkach.... Uwierzcie lepiej będzie jeśli położymy się na torach i poczekamy na pociąg.
W końcu dotarli na miejsce. Scott zaparkował samochód i kiedy wychodzili opuścił szybę i zawołał Lokiego:
OdpowiedzUsuń-Pamiętaj co mówił ci profesor. Czasami prawda okazuje się okrutniejsza niż myśleliśmy.
-Wiem Summers... -Odparł wpatrując się w niego, a potem ruszył w stronę domu w którym miał mieszkać Jerry Colton. Stanęli przed drzwiami. Przez sekundę się zawahał, a potem zapukał w nie. W drzwiach po chwili stanął starszy mężczyzna w szlafroku. Miał siwe włosy i brodę o tym samym kolorze. Był lekko wypity.
-Czego chcecie pieprzeni domokrążcy?
Loki wiedział, że to zasługa Wandy. Weszli oboje do salonu. Starszy mężczyzna usiadł na fotelu. Sięgnął po szklankę z whiskey, colą i lodem. A potem ponownie na swoich gości. Zaczął zastanawiać się po co ich wpuścił.
OdpowiedzUsuń-Czego chcecie?
-Czytałem, że zna się pan na nordyckiej mitologii. Że widział pan osobiście Thora.
-Chcecie się ze mnie znowu nabijać? Jak tamte gnojki które odwiedziły mnie parę dni temu?
-Nie. -Loki spojrzał mu w oczy. -Jestem Loki z Asgardu i chcę dowiedzieć się dlaczego niczego nie pamiętam. -Jego ton był inny, udawany, ale brzmiał wiarygodnie. Zupełnie jak ton jakiegoś władcy czy... boga.
[Ten dziadek to nie jest jego ojciec tylko ten znawca mitologii z którym jego ojciec korespondował. Jego ojciec zmarł na zawał. ]
OdpowiedzUsuń-Jakieś dzieciaki. Skąd mam wiedzieć przepędziłem ich. -A potem otworzył szeroko oczy. Zerknął na Lokiego i przez dłuższą chwilę się nie odzywał. W końcu jakby wrócił do rzeczywistości. -Nie możesz nim być.
-Dlaczego? -Spytał Loki.
-On... Choćby dlatego, że on miał moc, a ty jesteś zwykłym dzieciakiem.
-Czyżby? Jaką zatem moc miał Loki? Bóg kłamstwa i psot? -Zbliżył się do mężczyzny.
-Choćby tworzyć swoje kopie.
Wtedy w pokoju pojawiły się dwie kopie Lokiego, które usiadły obok mężczyzny. Stary wydawał się być w szoku.
-Wiedziałem, że istniejesz. -Wstał i zbliżył się do niego. Położył dłoń na jego ramieniu jakby chciał się upewnić, że to prawda. -Twój brat Thor był tutaj jakiś czas temu. Koniecznie chciał wiedzieć czy żaden inny bóg nie rozrabia na ziemi. Chyba cię szukał...
[ Ten teserakt to gdzie miał być bo nie pamiętam? Ale z kim walkę :D? ]
OdpowiedzUsuń-Thora? Thor mieszka w Asgardzie. JEśli nie ma takiej potrzeby nie pojawi się na ziemi... Aczkolwiek wy możecie dostać się do Asgardu. Jako nordycki bóg powinieneś znać tajne przejścia. -Mężczyzna zerkał na kopie Lokiego.
Loki westchnął i zamknął na chwilę oczy. Kopie zniknęły.
-Problem w tym, że straciłem pamięć. Nie pamiętam tego.
-A może teserakt przywróci ci pamięć?
-Wiesz gdzie go znaleźć? -Spojrzał na Wandę.
-Chyba wiem... -Stary uśmiechnął się.