Villemo Steichert
22
połówka "bliźniąt"
przyszła realizatorka dźwięku i producent muzyczny
póki co - asystentka głównego akustyka
słuch absolutny
ogromny kontralt zamknięty w stu pięćdziesięciu pięciu centymetrach
w pakiecie nadzwyczaj cięty język, dużo ambicji i odrobina szaleństwa
ale mimo wszystko żelazne zasady, które nie pozwalają na wciągnięcie w brudny świat szołbiznesu
połówka "bliźniąt"
przyszła realizatorka dźwięku i producent muzyczny
póki co - asystentka głównego akustyka
słuch absolutny
ogromny kontralt zamknięty w stu pięćdziesięciu pięciu centymetrach
w pakiecie nadzwyczaj cięty język, dużo ambicji i odrobina szaleństwa
ale mimo wszystko żelazne zasady, które nie pozwalają na wciągnięcie w brudny świat szołbiznesu
[Faktycznie taki podobny ten z plakatu hahah :D ]
OdpowiedzUsuńCzasami człowiek budzi się rano i od razu wie, że lepiej będzie jeśli zostanie w łóżku. Ten dzień właśnie na taki się zapowiadał. Obudził się wyjątkowo wcześnie bo o dziewiątej. Zazwyczaj z chłopakami odsypiali koncerty i imprezy do piętnastej. Bolała go okropnie głowa choć wcale nie wypił za dużo poprzedniego wieczoru. Były to zaledwie dwa piwa. Już wtedy nie czuł się najlepiej. Przeklął w duszy bo choroba była ostatnią rzeczą na jaką mógł sobie pozwolić. Właśnie kończyli trasę po Stanach, a potem czekała ich wymarzona "wycieczka" po Europie.
I tak jak przeczuwał dzień był beznadziejny. W hotelu w którym się zameldowali był jakiś problem z bieżącą wodą i zalało cały korytarz, dlatego musieli przenosić się do innego, odezwała się do niego jego była, a na to miał akurat najmniejszą ochotę, jakiś psycho fan przebił im w samochodzie oponę, a potem było jeszcze gorzej.
Niczym wisienka na torcie by uczcić ten nieudany dzień jego cholerna słuchawka trzeszczała przez cały koncert, że w połowie występu po prostu wyrwał ją z ucha i zdał się jedynie na swój słuch. Oczywiście parę razy się spóźnił, ale na szczęście to były jedne z nowszych piosenek.
Co nie oznacza, że nie wybuchnie gówno burza w sieci na temat jego nieznajomości tekstów.
Pewnie mieli gdzieś zapasową, ale w jego stylu nie było znikać ze sceny. Zawsze starał się mieć dobry kontakt z publicznością, a poza tym był już na tyle wkurwiony, że postanowił po występie osobiście zająć się tą niedogodnością.
Fani wrócili do domu, ekipa rozkręcała sprzęt, Jake ich manager jak zawsze wisiał na telefonie i tym razem wykłócał się o jakiś wywiad. Evan musiał przyznać, że akurat wywiadów miał już serdecznie dość. Ale tym zajmie się później kiedy skończy rozmowę z tą nieprofesjonalną dziewczyną, która nie potrafiła nawet zadbać o jego pieprzoną słuchawkę.
Wziął szybki prysznic, przebrał się w suche ciuchy i ignorując pytania Scotta, gitarzysty zespołu trzasnął drzwiami. Dziewczyna stała w grupie, która zajmowała się dźwiękiem. Nie zastanawiając się podszedł do niej szybkim krokiem i rzucił w nią słuchawką.
-Wiesz co to jest? -Popatrzył na nią jakby miała co najmniej zielone czułki. -Bo chyba nie bardzo... skoro nie potrafisz zająć się nawet takim małym gównem!
Reszta ekipy wiedziała, że lepiej się ulotnić.
[Randomowe z pinteresta :D ]
OdpowiedzUsuń-Gówno mnie obchodzi twoje zdanie. Myślisz, że płacę ci za twoje pieprzenie? -Spojrzał na nią krzywo. Jako osoba sławna musiał codziennie znosić wiele nieprzyjemności. Nie były to tylko artykuły w sieci, które chciały go poniżyć, ale również wredni reporterzy, paparazzi, anty fani czy ludzie pokroju tej dziewczyny. -Jak nie potrafisz zająć się swoją robotą to może powinnaś zmieć profesję na coś bardziej pasującego do ciebie? Na przykład zmywak?!
Evan przeginał kiedyś, przeginał teraz i wiedział, że będzie przeginać jeszcze nie raz. To nie tak, że nie szanował tych ludzi bo on był nie wiadomo kim, a oni tylko po nich „sprzątali”. Świetnie dogadywał się ze stylistką Lisą, mieli też chłopaka na posyłki Davida, którego nie raz zabierali do klubów, albo na imprezy z fanami. Wiedział, że siostra Ricka- gościa od sprzętu ma białaczkę, a Tiffany fryzjerka rozwodzi się w końcu z mężem, który od lat ją bił.
Evan po prostu miał już dość. Tego dnia, tej trasy i ciągłego życia w biegu. Nie żeby mu się to nie podobało bo przecież o tym marzył. Może po prostu potrzebował przerwy? Zastanawiał się dziś rano nim wstał z łóżka kiedy ostatnio był na wakacjach i co się okazało? Że to było jeszcze za czasów liceum.
-Wyluzuj Evan. -Obok nich właśnie przechodził perkusista Ben. Był szczupłym i wysokim blondynem, który zawsze nosił czapkę z daszkiem odwróconym do tyłu. Miał parę tatuaży i zajadał właśnie frytki. Wszyscy zazdrościli mu, że może jeść całymi dniami i nigdy nie tyje. Nawet Evan musiał sobie odmawiać wielu rzeczy, żeby wyglądać tak jak nakazała mu wytwórnia. A on tak cholernie chciałby zjeść pieprzoną pizzę. Całą... Z podwójnym serem.
-Ja tam nie narzekałem. Dziewczyna i stary spisują się rewelacyjnie. -Odszedł jak zawsze swoim luzackim krokiem.
Evan dobrze wiedział, że jeśli chodzi o jej wypłatę to kłamie. Cała ekipa zarabiała bardzo dobrze i nie musieli klepać biedy. A nawet jeśli rzucaliby jej marne grosze to nie była przecież kimś doświadczonym jak np. Rodercik.
OdpowiedzUsuń-Och tak zgadza się nawet na zmywak byś była zbyt głupia. -Rzucił do niej obojętnie. Nie zamierzał przejmować się tym co mówiła. Nie było to nic co miałoby go urazić w jakikolwiek sposób nawet jeśli krzyczała by na cały świat, że spóźnił się w dwóch piosenkach czy kiedyś jako dzieciak miał nadwagę. Tak już było, że Evan'a po prostu nic nie obchodziło. No prawie nic... Bo słuchał swojej nauczycielki śpiewu, czy też osób które posiadały większą wiedzę od niego. Dlatego między innymi doszedł tak wysoko. Ale kogoś takiego jak ta kobieta, której wydawało się, że ma gadkę i może zgasić byle kogo marnym tekstem to grubo się myliła.
-Dopilnuję osobiście, żeby nasza współpraca się zakończyła. -Nawet na nią nie spojrzał. Wyjął z kieszeni telefon by odczytać wiadomość. Szykowała się kolejna impreza tym razem jednak nieco bardziej odjechana niż poprzednia. Przy okazji zaczął tez pisać wiadomość do Jake'a. Kiedy skończy załatwiać wszystkie sprawy odczyta wiadomość i blondyneczka wyleci na zbity pysk. Choć Jake był managerem to mimo wszystko często to właśnie Evan podejmował decyzję. Mógł nie znać się na tej całej papierkowej robocie, ale jeśli chodziło o sprawy promowania, nowych albumów czy clipów to był w tym całkiem dobry. Poza tym Jake był nie wiele od niego starszy i kiedyś studiował prawo. Wiedział jak nie podpisać złego kontraktu czy mieć z czegoś całkiem niezłą korzyść.
[Myślę, że można by to jakoś wykorzystać w przyszłości. Po tym jak Villemo będzie ściągała go na koncert będzie dość mocno zrezygnowany. Myślałam, że może będzie robił wszystko by wytwórnia go zwyczajnie wylała, a koniec końców wyjdą z tego skandale i będą zachwyceni haha. Później mógłby np. zachorować? Czasem się słyszy że jakaś gwiazda ma operacje i grozi jej że nie będzie mogła wrócić do śpiewania choć i tak wraca hahah i tu by mogła matka jej wkroczyć, że nauczy go tak śpiewać, żeby nie zaszkodził sobie xD? Chyba że masz jakiś inny pomysł?]
OdpowiedzUsuń[Hahah no zobaczymy :D ]
OdpowiedzUsuńNie miał dalszej ochoty się z nią przegadywać bo za pewne mogłoby to trwać do rana więc wrócił do reszty zespołu zapominając o całej tej sytuacji. Kiedy następnego dnia Jake w końcu znalazł czas by z nim porozmawiać Evan był jeszcze trochę wściekły o wczorajszy dzień, ale właściwie cieszył się bardziej, że ich trasa dobiega końca i będą mogli wreszcie odpocząć. Doszli z przyjacielem do porozumienia, że jeśli jeszcze raz dziewczyna nawali to zamieni ją na kogoś bardziej doświadczonego i na tym się skończyło.
Ostatnie dwa koncerty minęły bez mniejszych problemów i Evan cieszył się już na myśl, że odwiedzi rodzinne strony. Potem mógłby wyjechać z chłopakami na jakąś egzotyczną wyspę gdzie odpoczęliby od wszystkiego. Ben wspominał też coś o domku w górach jego rodziców, gdzie w okolicy nie było żywej duszy. Czemu by nie? Nie był jakimś fanem dzikiej przyrody, ale po trasie koncertowej przydałoby mu się coś takiego. Mógłby jeździć na rowerze, albo zacząć biegać, a kto wie może Ben nauczyłby go łowić ryby?
Nowy album mieli nagrać do końca tego roku, ale Jake chciał wyrobić się jeszcze przed latem. Może mógłby z nim pogadać by przesunęli wszystko na jesień? Ostatnią rzeczą na jaką miał ochotę to pisanie nowych kawałków...
Tylko, że wytwórnia miała co do nich zupełnie inne plany i Evan nie zdążył nawet spakować się kiedy Jake zadzwonił do niego z "super" nowiną, że wytwórnia zaplanowała im trasę po Europie. Po całej pieprzonej Europie, mieli odwiedzić praktycznie wszystkie kraje... i miało to trwać z dobre trzy miesiące.
Chciał nagrywać album na jesień.... no to marzenie się spełniło.
Był wściekły, ale czy miał inne wyjście jak się zgodzić?
Pierwszy koncert europejskiej trasy miał się odbyć w Londynie. Na lotnisku czekała już na nich grupka oszalałych fanów, którzy nie dawali im nawet chwili wytchnienia i jechali za nimi aż do hotelu. Evan od początku sprawiał wrażenie jakby coś się stało. Nie rozmawiał prawie z nikim, nic nie jadł, pił tylko drinki w samolocie, a w hotelu nie wychodził z pokoju. Chłopaki z zespołu zaczęły coś podejrzewać, ale szybko zajęli się swoimi sprawami i uznali, że jak zawsze "gwiazdorzy".
Tylko, że oni cieszyli się sławą, pieniędzmi i nową trasą. Oni robili wszystko to co im kazano. A od nich nie wymagano zbyt wiele. Bo jak powszechnie wiadomo cała uwaga skupia się na liderze zespołu. A poza tym nie wiedzieli tego, co wiedział on... Pożałował, że w ogóle zgodził się wtedy na spotkanie z tymi burakami z wytwórni... Ale nie powiedział o tym nikomu. Wolał nie niszczyć chłopakom dobrego humoru.
Może właśnie dlatego wymknął się z hotelu tylnym wejściem, założył na siebie czarną bluzę z kapturem i okulary przeciwsłoneczne i zamierzał ten dzień spędzić tak jak mu się podoba. Pijąc drogi alkohol w jakimś przydrożnym barze. Na złość wszystkim, a zwłaszcza tym dupkom, którzy trzymali jego życie w garści. A może po prostu chciał się przekonać czy mówili prawdę?
[Myślałam, że to taki luźny pomysł był z tym spóźnieniem na samolot xD]
OdpowiedzUsuńW tym stroju nikt go nie poznał, a barman był na tyle zajęty pracą, że nawet nie zwracał uwagi. Podał mu po prostu butelkę wódki i odszedł by zająć się jakimiś kobietami, które najwyraźniej bywały tutaj dość często.
Spodziewał się, że będą do niego dzwonić więc wyłączył dźwięki i wibracje. Miał to wszystko w dupie. Musiał to zrobić. Musiał wiedzieć na ile może sobie pozwolić i... na ile pozwolą sobie oni... Prędzej spodziewałby się, że do baru wpadnie paru gości w garniakach rodem z Facetów w czerni i wyciągnie go siłą na koncert. Ale ku jego zaskoczeniu usłyszał głos tej drobnej blondynki, której o mały włos nie wylał po trasie w Ameryce. Zerknął ukradkiem w jej stronę i zaśmiał się pod nosem. Dopił alkohol, który został w mu w szklance i kiwnął na barmana by podał drugą szklankę.
-Ciebie wysłali, co? -Zaśmiał się wyraźnie rozbawiony. Nie chodziło mu o nią, ale zamierzali go straszyć tą dziewczyną? Jeśli tak to mógł olać cały kontrakt. -Siadaj. -Odsunął krzesło obok siebie i poklepał je dłonią. -Drinka? -Wyjął zza bluzy papierosy, jednego włożył do ust, a potem pożyczył zapaliczkę od jakiegoś przechodzącego gościa. -Palisz? -Podsunął jej paczkę. -Pierdolić koncert. -Odparł zupełnie wyluzowany choć wcale tak się nie czuł. -Pierdolić Jake'a i pierdolić wytwórnie.
Dziś chciał spędzić ten czas właśnie tak. Z butelką wódki, przy barze jak zupełny szarak na którego nikt nie zwraca uwagi. Co niby ma mu zrobić ta blondi? Wyciągnie go siłą? Marne szanse. Chyba, że za drzwiami czeka limuzyna z facetami w czerni. Cóż trzeba będzie się przekonać na ile może sobie pozwolić.
[Ooo kto xD?]
OdpowiedzUsuńEvan choć często sprawiał wrażenie prawdziwego gwiazdora i wiele można mu było zarzucić to na pewni nikt nie mógł powiedzieć, że olewał fanów. Co to to nie. Nie jeden magazyn pisał o tym jaką ma świetną relację z publicznością, a mało kto mógł się tym pochwalić. W dzisiejszych czasach większość po prostu wychodziła na scenę by odśpiewać swoje, a pieniążki i ta wpływały na konto. Evan jednak na prawdę miał świetną zabawę z publicznością podczas koncertów. Tylko, że ostatnio wszystko było udawane. Uśmiechał się, skakał i śpiewał, a w duszy miał ochotę wspiąć się na rusztowanie i zeskoczyć z niego prosto na główkę. Czyżby dopadło go przekleństwo każdej wielkiej gwiazdy? Czyżby miał skończyć zaćpany w tanim motelu albo popełnić samobójstwo bez przyczyny?
-Ładnie powiedziane. -Pokiwał głową. Do koncertu zostało jeszcze trochę czasu więc mógł tu posiedzieć. Nic się nie stanie jak się spóźni. Fani i tak będą czekać. Nawet kilka godzin. Choć za pewne zaczną się denerwować i dojdzie do jakiś zamieszek. -W ten oto wyjątkowy dzień mogę się spóźnić. Wybaczą mi. -Uniósł kieliszek do góry wznosząc toast sam ze sobą. -Sto lat chłopie! -Wypił wszystko do dna za jednym razem. -Siaaaadaj. -Znów zachęcił ją. -A czekaj ja wiem.... Ty się wciąż wkurwiasz o tą słuchawkę. -Obrócił się spoglądając na nią. -Przepraszam, okey? A teraz siadaj i daj mi dokończyć flaszkę zanim wszyscy w barze zorientują się kim jestem i będziemy mieć niezłe kłopoty.
[Faktycznie to jakieś jedno z jego lepszych ujęć haha]
OdpowiedzUsuńMoże i miała rację.Ludzie chcieli wrócić do hotelów, porozmawiać przez telefon ze swoimi rodzinami, odpocząć... A on zachowywał się teraz jak gwiazda popu. Tylko, że oni mogą w każdej chwili odejść, mogą pójść na chorobowe, albo na urlop wypoczynkowy. On odkąd został gwiazdą miał idealnie zaplanowany cały rok. Nawet na kibel mieli wyznaczone godziny co zawsze go irytowało.
Kiedy go dotknęła lekko się wzdrygnął. Ogólnie nie przepadał za dotykiem obcych ludzi. Tak już miał. Nigdy nie zagłębiał się w to. Może była to jakaś fobia? Zerknął tylko na nią, a potem opuścił wzrok bawiąc się nerwowo pustą szklanką.
-Przychodziłem na koncerty w znacznie gorszym stanie. -Westchnął ciężko. To akurat była prawda. Nie raz ledwo stał na nogach i wypił wtedy znacznie więcej niż taka jedna butelka. -Ale spokojnie Jake da mi magiczny proszek na otrzeźwienie. O! -Przyłożył teatralnie dłoń do ust. -Ups... Właśnie wygadałem mojego managera i wytwórnię. Nie wiedziałaś o tym? Że faszerują nas wszystkim?
Zamknął się. Już i tak powiedział zbyt dużo. Dziewczyna na pewno wiedziała, że gwiazdy rocka imprezują, piją i biorą, ale czy wiedziała ile z nich robiła to bo na prawdę ich to kręciło? Skąd taki wysoki procent samobójstw wśród gwiazd rocka? Dlaczego ludzie, którzy mieli wszystko, pieniądze, sławę, fanów wstrzykiwali sobie działkę ten ostatni raz i odchodzili bez słów wyjaśnienia? Dlaczego tak wiele młodych, początkujących muzyków kończyło na odwykach lub w więzieniu?
Nie to nie była kwestia ani psychiki, ani uzależnienia. To była decyzja kogoś z góry. Kogoś kto bawił się w boga.
Słuchaj jej uważnie, a kiedy skończyła obrócił się w jej stronę i uśmiechnął wesoło jakby to wszystko przed chwilą nie było prawdą.
OdpowiedzUsuń-Wiem, że gówno cię obchodzą problemy jakiejś tam gwiazdeczki. -Uderzył dłonią w stół. -No dobra. Jak to mawiają twoja dupa należy teraz do nas.... -Sięgnął po butelkę, ale nalał sobie tylko trochę wódki. Szybko opróżnił szklankę i nawet się nie skrzywił. -No to co idziemy? -Wstał grzebiąc w kieszeniach. Zapłacił za alkohol, nie zdjął nawet kaptura i ruszył w stronę wyjścia zrezygnowany. Przed barem zapalił jeszcze ostatniego papierosa i zerknął na dziewczynę.
-Nie palę na co dzień. Ale w swoje urodziny chyba mogę robić to na co mam ochotę? Spóźnimy się najwyżej trzydzieści minut. Nikt od tego nie straci głowy. Chyba. -Wezwiesz taksówkę? Facetów w czerni? A może jesteś jedną z nich? -Zaśmiał się sam do siebie. -Dobra nie ważne. -Machnął ręką.
-A masz coś do takich miejsc jak to? Do picia i palenia? -Zerknął na nią.
OdpowiedzUsuńJedni pili, palili i ćpali dużo, inni mniej, a jeszcze inni wcale, ale Evan uważał, że wszystko jest dla ludzi póki się nie przesadzało.
Wydawało mu się, że patrzy na niego z góry, bo stała tutaj zupełnie trzeźwa, a jego miała za staczającą się na dno gwiazdeczkę rocka. Przykre, że ludzie oceniali zawsze po wyglądzie i pozorach. On też tak robił. To chyba leżało w ludzkiej naturze.
-Gdybym miał jakiś wybór? -Zaśmiał się głośno rozglądając za taksówką. Pożałował, że nie zamówił alkoholu do hotelu, albo nie wziął ze sobą Davida, chłopaka na posyłki. Mógł robić za kierowcę. -Pojechałbym na lotnisko. Kupiłbym bilet na najbliższy lot zagranicę, a kiedy bym już wylądował w zupełnie obcym kraju, nawet jeśli byłby to Irak... bawiłbym się dobrze jak nigdy dotąd. Tak! Właśnie tak bym zrobił! A co! A ty? Jak spędziłabyś swoje wymarzone urodziny? Z wyjątkiem czekania na list z Hogwartu. Ta... każdy na niego czeka. -Sam nie wiedział czemu to powiedział. Może dlatego, że taki świat... świat czarodziejów pewnie byłby lepszym światem niż ten w którym żyli. Przynajmniej zamiast facetów w czerni uganiałby się za nim jakiś psychopatyczny czarodziej, który chciałby zawładnąć światem.
-Tak. -Zgodził się przytakując. -Pojechałbym zupełnie sam żeby odpocząć od tej pojebanej ludzkości. -Wpakował się do środka taksówki i naciągnął kaptur mocniej na twarz.
OdpowiedzUsuńMogła sobie traktować dzień urodzin jak zwyczajny dzień. On robił to do tej pory i żałował. Przez ostatnie dwa lata właściwie przegapił własne urodziny bo był ciągle w trasie, albo nagrywał kolejne kawałki. Nie wiedział czy to dlatego że zbliża się powoli do trzydziestki zaczął tak bardzo się przejmować swoim wiekiem. A może nie o wiek chodziło? Tylko o to, że ostatnie lata zleciały tak szybko, że sam się w tym pogubił.
-Dobra jedziemy... -Westchnął wpatrując się w szybę. Na zewnątrz zaczynało padać. Nic dziwnego w końcu byli w Anglii, a tutaj pogoda była zmienna. -Skąd jesteś? -Spytał kiedy ruszyli. Wolał o czymś porozmawiać niż siedzieć w ciszy jak obrażony dzieciak za którego też pewnie go miała. A którym na pewno nie był.
-Czemu akurat wybrałaś taki zawód? Podoba ci się takie życie w trasie? Nie wolałabyś być z rodziną? -Zadawał pytanie jedno po drugim. A potem zerknął w jej stronę opierając głowę o szybę.