27 lipca 2000

[KP] Zaczynam się w odbiciu oczu

ELŻBIETA ZAWADZKA
mroźny, grudniowy poranek tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku; córka żołnierza poległego na misji w Iraku i niesławnej dziennikarki, która wyjechała z kraju w poszukiwaniu bardziej obiecującej ścieżki karieryklasa maturalna; Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Krakowie; zamieszkała razem z babcią w kamienicy na ulicy Mostowej, skąd niedaleko do nieuczęszczanego pomostu na Wiśle, gdzie to z kolei regularnie oddaje się przyjemności spoczynku, czytania lub kreacji wszelakiej; imię odziedziczone po brytyjskiej królowej znajduje odzwierciedlenie jedynie w podszytym chłodną pewnością siebie sposobie noszenia głowy, ramion, a także poczuciu własnej wartości i nierzadko okrutnej ciszy, z jaką przyznaje Ci rację; wstręt do kosmetyków komercyjnych, które zastępuje produktami naturalnego pochodzenia - wyrabia je samodzielnie, w domu; niewielki, różany ogród na tyłach posesji, gdzie przesiaduje, kiedy chce być sama; subtelny, kwiatowy zapach unoszący się nad karkiem i słodycz hibiskusa, którego esencją wzbogaca pomadkę do ust;  chaotycznie skręcone, miedziano rude loki, w których bez przerwy nosi pozostałości farby, kredy i pasty do zębów; alabastrowa cera i cienka skóra obsypana tysiącem piegów; przeszywające, oceniające spojrzenie błękitnych oczu; wiecznie zimne palce przeżarte ziemistą wonią starego papieru; przypadkowe, węglowe smugi na policzkach; brak uzależnień i chorób cywilizacyjnych dwudziestego pierwszego wieku - telefon służący jedynie do odbierania i wykonywania połączeń oraz ewentualnego wysłania wystukanego w ślimaczym tempie smsa; sędziwy laptop, na którym obrabia zdjęcia wykonane lustrzanką; słabość do zielonej herbaty, wysłużonych aut i lodowych landrynek; luźne, zwiewne sukienki latem, ciepłe swetry w pastelowych kolorach i buty na płaskiej podeszwie zimą; metr sześćdziesiąt cztery nierozwikłanej, wielowarstwowej zagadki; siedemdziesiąt dwa kilo burzliwych emocji zamkniętych w krzywiźnie wypracowanego uśmiechu; duch lat siedemdziesiątych; skrywany przed publiką głos znajdujący ujście jedynie nad babcinym łóżkiem lub w chwilach samotności; wieczorne spacery i marzenie o psie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz