Ten dzień miał się niczym nie różnić od poprzednich. Mimo monotonni, Yoongi nie narzekał. Ten powtarzający się cykl był dla niego kojący. Aby było ciekawie, nie musiało wydarzyć się nic spektakularnego, właściwie to o wiele bardziej cenił sobie spokój oraz grę na pianinie u boku Jungkooka. Tyle. Nic więcej nie było mu potrzebne do szczęścia. Może był niesprawiedliwy względem reszty chłopaków z paczki, ale każdy miał wśród nich tą jedną osobę, z którą był bardziej związany. W jego przypadku był to ten kłębek energii, przypominający z wyglądu królika. Właściwie to po tym jak stracił w pożarze matkę oraz swój ukochany fortepian, zgubił sens życia. Nigdy nie był chodzącym entuzjazmem, ale to wydarzenie usunęło z niego resztki optymizmu. Z dołka wyciągnął go jego młodszy przyjaciel, dlatego zobowiązał się tkwić u jego boku tak długo jak to będzie możliwe. Tak długo jak nie ciągnął go na dno. Zdawał sobie sprawę z tego, że daleko mu do ideału, albo gorzej, daleko mu do przeciętnie dobrego człowieka, ale starał się znajdować w sobie resztki przyzwoitości, by móc być na każde skinięcie Jeona. Być może gdyby nie on, już dawno rzuciłby szkołę. Fakt, że może go codziennie w niej ujrzeć, dawał mu siłę na otworzenie powiek, dawał nadzieję na lepsze jutro. Szeroki uśmiech chłopaka z uwydatnionymi dużymi przednimi zębami był najskuteczniejszym lekarstwem w życiu starszego. Był już w ostatniej klasie, dlatego powstrzymywał się od sprawiania problemów, by móc ją ukończyć bez większych trudności. Nieodpowiednie zachowanie i tak miał z góry przesądzone, ale mimo tego, świadectwo powinien dostać. Poza tym, nie chciał być złym przykładem dla Jungkooka, dla którego, jak zauważył, był inspiracją. Chciał mu to wybić z głowy raz na zawsze, ale tamten był stanowczy w swoich przekonaniach i słowa starszego jakby rzucił grochem o ścianę. Nic nie docierało. Nie ukrywał, że było to dla niego wyróżnienie i napawało go dumną, ale i tak uważał, że jest ostatnią osobą, którą powinien podziwiać, a co dopiero naśladować. Co więcej, Yoongi był w nim skrycie zakochany, ale nie mógł się do tego przyznać. Widział jak tamten jest nieśmiały w towarzystwie dziewczyn, co było dla niego jednoznaczne z tym, że go zwyczajnie onieśmielają, ponieważ mu się podobają. Nie chciał go prosić, by spróbowali. W mienianiu Mina, Jungkook był normalny i tak miało pozostać. Na lekcjach nie wykazywał większego zainteresowania. Cały czas coś bazgrolił i na pewno nie były to notatki z zajęć. Na kartce narysował koślawą pięciolinię, a na jej początku klucz wiolinowy. Nie był mistrzem rysownictwa, ale naprawdę się starał. W głowie od rana dźwięczała mu melodia, którą musiał gdzieś zapisać, aby potem nie żałować. Wystukiwał palcem rytm o blat biurka, jednak w miarę cicho, by nie wzbudzać uwagi nauczyciela. Nie był pewny, co do poprawności nut, które nanosił na papier. Był to jednak dobry test dla niego i nie mógł się doczekać aż po zajęciach zasiądzie z Jungkookiem za pianinem i sprawdzą jego pracę, nawet jeśli będzie musiał wnieść poprawki to będzie zadowolony z włożonego w to wysiłku. Na samą myśl o wspólnie spędzonym czasie, na całym jego ciele odczuł przyjemne mrowienie z podekscytowania. Jego marzeniem było kiedyś stworzyć piosenkę specjalnie dla młodszego przyjaciela. Na wyobrażenie o tym jak głos Jeona zgrywa się z jego akompaniamentem, unosił się nieco nad ziemię.
Od: CiasteczkowyKrólik
Hyuuung, Kang mnie uziemił!˚‧º·(˚ ˃̣̣̥᷄⌓˂̣̣̥᷅ )‧º·˚
Po raz kolejny tego dnia, Yoongiego przeszedł dreszcz. Tylko tym razem daleko mu było do tego przyjemnego. Znał tego nauczyciela. Każdy z paczki miał z nim nieprzyjemny epizod, który kończył się lepiej lub gorzej. Mina szczególnie nie lubił, gdyż nigdy nie dał sobą pomiatać. Pomimo zastraszania ze strony starszego, on nigdy się nie ugiął. Miał wyrzut do siebie, że Jungkook cierpi przez Kanga. Zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby nie trzymali się razem, młodszy nie miałby z nim tylu problemów.
Nie zamierzał czekać na niego, nic nie robiąc. Wiedział do czego jest zdolny pierdolnięty Yejun i jeśli byłaby taka potrzeba to wybiegłby nawet z lekcji. Ta wiadomość wystraszyła go nie na żarty. Chociaż z pozoru nie było w niej nic niepokojącego, miał przeczucie, że to grubsza sprawa. Dlatego gdy tylko zadzwonił dzwonek, spakował niedbale swoje rzeczy i wybiegł niczym tornado, kierując się do klasy Jeona. Chciał jak najszybciej spatrolować, czy nie dzieje się mu krzywda. U tego niezrównoważonego człowieka na przemocy mogło się nie skoczyć. Yoongi nadal pamiętał jak ten psychol kiedyś położył mu rękę na tyłu. Na to wspomnienie od razu zrobiło mu się niedobrze. Wiedział, że JK ma zasady i nie zaprotestuje tak otwarcie jak on to zrobił w przeszłości. — Yoongi nie jest degeneratem! — To pierwsze, co usłyszał, gdy wbiegł do środka pomieszczenia. Miałem rację, że to moja wina. Poczuł jak wzbiera się w nim obrzydzenie względem własnej osoby. Drugim był plask i to sprawiło, że przestał panować nad sobą i pozwolił, by kontrolę przejęła nad nim adrenalina i emocje. — NIKT NIE BĘDZIE KŁADŁ BRUDNYCH ŁAPSK NA JUNGKOOKU! — Krzyknął, że aż zapiekło go w gardle. Panika mieszała się ze zdenerwowaniem i zanim się zorientował, siedział okrakiem na leżącym na podłodze nauczycielu, zadając mu pięścią ciosy w twarz. Z oczu mimowolnie spływały mu łzy na policzki, gdyż skumulowały się w nim wydarzenia aktualne z tymi przeszłymi. Wszystko do niego wróciło i zachowywał się jak opętany. — Zgiń! Jesteś nic nie wartym śmieciem! Zadbam, abyś nigdy więcej nie ruszył przynajmniej palcem! — W furii, podniósł się i stanął na dłoni mężczyzny, mocniej przyciskając ją butem do podłogi. Nie cofnąłby się ani o krok, gdyby nie interwencja Jungkooka. Gdy poczuł jego uścisk, dopiero zaczęło puszczać go napięcie, a wraz z jego maleniem, zaczynało kręcić mu się w głowie. Przetarł dłonią mokre policzki, nie spuszczając wzroku z Pana Kanga, na którego twarzy malował się triumfujący uśmiech. Min niczego nie rozumiał, ale to tylko bardziej go nakręcało. Chciał znów schylić się do niego i mu przywalić albo chociaż go skopać lecz wtem usłyszał krzyki z drugiego końca sali. — Uczeń Min Yoongi, zaraz będzie tu policja! — Ktoś doniósł. Jego oczy nabrały olbrzymiego rozmiaru. Jedyne, o czym myślał w tym momencie, to bezpieczeństwo nie swoje, a JK’a. — Idź stąd, szybko. Uciekaj! Nie zrobiłeś niczego złego. No już, nie ma Cię tu! Jungkookie, zaufaj mi. Ja sobie poradzę. — Położył ręce na jego ramionach i lekko nim potrząsnął. — Słyszysz, co do Ciebie mówię?! Wypierdalaj, Jungkook! — Krzyknął dużo chłodniej, by tamten w końcu ruszył się z miejsca. Nie chciał, by był na miejscu zdarzenia. Miał zamiar wszystko wziąć na siebie, by ochronić przyszłość najważniejszej dla niego osoby. Wiedział, że nie będzie go łatwo przekonać, aby go zostawił, ale miał nadzieję, że tym razem się go wyjątkowo posłucha.
[Mam nadzieję, że choć trochę Ci dorównałam. Nie wiedziałam za bardzo, gdzie zakończyć, więc w razie czego można ustalić, co dalej ;)]
Później wszystko działo się szybko. Odetchnął z ulgą, gdy JK zniknął mu z pola widzenia. Liczyło się tylko to, że tamten nie będzie zamieszany w tą sprawę i nie będzie miał problemów z prawem, gdyż w odróżnieniu od Yoongiego, jego czekała świetna przyszłość. Dla niego chłopak był nieskażony złem świata i chciał go uchronić przed nim na tyle, ile będzie mógł. Gdyby nadarzyła się okazja, że mógłby cierpieć za ich dwójkę, nie zastanawiałby się i podjąłby wszystkie możliwe kroki, aby tamtego nigdy nie dotknęły przykrości. Kiedy Jungkooka nie było w pobliżu, Min mógł sobie pozwolić na okazanie słabości. Już wcale nie trzymał się tak dobrze jak wtedy, gdy przekonywał młodszego, że sobie poradzi. Pan Kang podniósł się, rozmasowując zmiażdżoną dłoń. Chłopaka wciąż drażnił uśmiech starszego mężczyzny. Właściwie to mógł spokojnie stwierdzić, że tamten śmieje mu się w twarz. Jakby wszystko sam zaplanował. A co jeśli przewidział, że tak się wszystko potoczy i to on wcześniej wezwał policję zanim w ogóle doszło do tragedii? Tak czy inaczej, nawet jeśli Yoongi dał się sprowokować i wpadł w pułapkę, nie żałował żadnego ze swoich czynów. Gdyby ktoś wcześniej powiedział, że ta sytuacja była z góry przesądzona, z tą świadomością i tak by się na niego rzucił z pięściami, gdyż chodziło o Jungkooka. Jego Jungkooka. Na oczach gapiów został skuty w kajdanki i zabrany przez policjantów na posterunek. Jazda radiowozem nie wzbudzała w nim większych emocji, ponieważ nie raz miał okazję się nim przejechać. Za każdym razem atmosfera była tak samo grobowa. Teraz tylko jedna rzecz się różniła. Min nie był zobojętniały, co do tego, co się z nim stanie. Pragnął zobaczyć się z Jeonem i poprawnie z nim porozmawiać. Domyślał się, że tamten umiera ze strachu i to go dręczyło najbardziej. Wiedział, że chłopaki nie pozwolą mu być samemu, kiedy jego zabraknie, ale nieskromnie zdawał sobie sprawę z tego, że nikt go nie zastąpi. Czy to ten moment, w którym musimy się rozstać? Miałem nadzieję, że będzie on trwał trochę dłużej… Na posterunku przeszukali go i zabrali wszystkie rzeczy. Potraktowali go jak każdorazowego zbrodniarza, nawet jeśli nim nie był. Był tylko uczniem, na dodatek niesprawiedliwe potraktowanym lecz tutaj nikt nie chciał go słuchać. — Chciałbym tylko zadzwonić. Jeden telefon, proszę… — Załkał, ale spotkał się z jednoznaczną odmową. Spuścił głowę, czując ból w klatce piersiowej, a także na zdartych kostkach u dłoni. Funkcjonariusz spisał wszelkie formalności, zadając na razie jedynie podstawowe pytania, na które, ujęty przez nich chłopak, odpowiadał jednym słowem. — Co teraz ze mną będzie? — Zapytał, nie łudząc się, że go dzisiaj wypuszczą. — Zostałeś przyłapany na gorącym uczynku, dlatego spędzisz noc w areszcie. Potem prokurator wniesie oskarżenie i na dwudziestu czterech godzinach się nie skończy. Yoongi wiedział, co to znaczy. Oczy zaczęły go piec, ale nie chciał płakać, musiał być silny dla przyjaciela. Dopuścił się ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a dlatego że był już pełnoletni, domyślał się, że nie uznają żadnych okoliczności łagodzących. Chyba, że Kang by mu wybaczył... dobre sobie. Nikt mu także nie uwierzy, iż była to obrona konieczna. Odchylił głowę do tyłu, by powstrzymać łzy przed spadnięciem na policzki. Spędził noc w areszcie na komisariacie. Nie spał jednak, ponieważ myślami błądził wokół tego, co się z nim stanie. Zdawał sobie również sprawę z tego, że młodszy próbuje się z nim skontaktować. Zemdliło go na myśl jak tamten musi się zadręczać, kiedy on nie ma jak mu odpowiedzieć. Przesiedział te kilkanaście godzin w kącie z podkulonymi nogami, wokół których owinął ręce. Serce zabiło mu szybciej, gdy usłyszał dźwięk otwieranych krat. Podniósł głowę z nadzieją, że zostanie wypuszczony, ale przeliczył się, gdyż jedynie zyskał towarzysza, na którego nawet nie chciało mu się patrzeć. Cuchnął alkholem i nie tylko. Teraz było mu niedobrze nie tylko z nerwów.
Już zrezygnowany nie czekał na nic dobrego. Wtem usłyszał jak zwraca się do niego policjant. — Min Yoongi. Na razie jesteś wolny. Konsekwencje Cię nie ominą, ale poszkodowany wyraził zgodę, byś wrócił do domu. Ten nauczyciel to dobry człowiek. Wstawił się za uczniem nawet w takiej sytuacji. — Co ty kurwa wiesz... Kang, co ty planujesz do cholery. Podniósł się i zmierzył chłodnym wzrokiem mężczyznę. Po tych słowach czuł do niego obrzydzenie, ale nic się nie odezwał. Wiedział, że jak otworzy usta to się nie powstrzyma i zaraz znowu zostanie zamknięty za obrażanie funkcjonariusza. Zabrał swoje rzeczy i pierwsze co zrobił to sięgnął po telefon.
Od: CiasteczkowyKrólik
Wszystko w porządku? Proszę, odezwij się, jak będziesz mógł. Przepraszam, że taki jestem. Naprawdę mi przykro, to wszystko moja wina. Napisz tylko słowo, zawołam hyungów i cię z tego wyciągniemy!(ง’̀-‘́)ง Czekam w naszym miejscu, przy basenie. Tak strasznie się martwię, Yoongi.
Yoongi po raz kolejny poczuł ukłucie w klatce piersiowej. Wiedziałem, że się będzie martwił. Jesteś beznadziejny Min Yoongi, o nic nie umiesz zadbać. Bez zastanowienia ruszył w wyznaczone miejsce. Wątpił, że młodszy po tylu godzinach nadal będzie tam na niego czekał, ale nogi same go pokierowały, a umysł nie miał zamiaru się im przeciwstawiać. Z każdą chwilą kroki przybierały na prędkości, a zanim się zorientował biegł tak szybko jak było to możliwe. Cały zdyszany dotarł na miejsce, nerwowo rozglądając się dookoła. Chciał zadzwonić albo napisać, że czeka, ale po tylu godzinach telefon się rozładował jak tylko odczytał wiadomość od Jeona. Zmęczony Min usiadł na torach, wciąż ciężko oddychając. Taki wysiłek był dla niego rzadkością i nie mógł się uspokoić. Poza tym, strach i zdenerwowanie zaistniałymi wydarzeniami nadal go nie puściły. Tak bardzo pragnął schować twarz w torsie Jungkooka.
[Tak to rozegrałam, nie wiem czy jest ok. Tobie pozostawiam swobodę w tym, czy Jungkook będzie wciąż na niego czekał, czy też nie, bo w końcu dużo czasu minęło, a Min się nie odzywał i spotkają się potem. Ale to byłoby słodkie, jakby Kookie nadal tam był, asdfghjkl. Ta wycieczka najlepiej jakby była po sprawie w sądzie. Jejku, dziękuję za tak miłe słowa, gdyż mnie się wydawało, że zbyt banalny jest mój Yoongi ♥ też się zdążyłam wciągnąć, a to dopiero początek, boję się co będzie później. W OGÓLE! Chciałam Ci powiedzieć, że jak czytałam to jak Jungkook uciekał to się poryczałam, uwierz mi, łzy same mi poleciały. KOCHAM TO.]
— Hyung! — Spojrzał momentalnie w stronę, z której dobiegał głos do jego uszu. Nie wiedział na początku, czy tak pragnął usłyszeć tą konkretną barwę, że mu się przewidziało, czy los faktycznie postanowił my wynagrodzić te godziny niesprawiedliwego cierpienia. — Jungkookie? — Zapytał z niedowierzaniem. Oczy zaczęły go piec, ale próbował się powstrzymać przed płaczem ze wzruszenia. Wiedział, że niczego nie musi przed nim ukrywać, ale czuł się wystarczająco zażenowany tym, ile słabości okazał w tak krótkim czasie i wolał to oszczędzić obojgu z nich. — Jungkookie, zwariowałeś, spałeś tu? Pewnie jesteś zmarznięty, głuptasie. — Załkał, nawet teraz myśląc głównie o młodszym. Zdjął z siebie marynarkę od mundurku i tak szybko jak tamten do niego podbiegł, zarzucił ją na ramiona chłopaka, mimo że już jedną na sobie miał. Za tą rozważną gadaniną, kryło się zadowolenie. Miał wyrzuty, że JK spędził tutaj noc, ale odetchnął z ulgą, kiedy tylko go zobaczył. Postanowił wyzbyć się dumy ten jeden raz i pokazał z tej kruchej strony. Wtulił się mocno w Jeona, zaciskając ręce na materiale jego koszuli. Ramiona, które go otulały działały uzdrawiająco i chociaż czuł się spokojny to serce waliło mu jak rozszalałe od bliskości młodszego. — Cii, ciii… cichutko, mój króliczku. — Przyłożył wskazujący palec do jego ust, hamując tym zadawane pytania, które wydawały się nie mieć końca. Yoongi rzadko okazywał emocje, dlatego JK musiał się niemało zdziwić, kiedy starszy zachowywał się czule względem niego i to tak wyraźnie, a nie okrężną drogą jak to miał w zwyczaju. — Nic by nie było dobrze jakbyś nie napisał, byłoby tylko gorzej. Nie wybaczyłbym Ci, gdybyś milczał. Dlatego dziękuję, że mi o wszystkim mówisz i nie próbuj tego zaprzestać, bo się pogniewamy. — Zagroził i miał nadzieję, że chłopak wziął sobie do serca jego słowa. Teraz, gdy byli razem nic innego się nie liczyło, a on nie żałował ani jednego swojego czynu. — Powiem Ci wszystko, ale nie tutaj na torach. — Zanim wstał, jeszcze na chwilę uścisnął go mocno, nie chcąc przerywać tej chwili, która jak sądził szybko się nie powtórzy. Czując twarz Jungkooka w swoich włosach, rozmarzył się bezwstydnie nawet gdy okoliczności temu nie sprzyjały. — Pewnie jesteś głodny, hm? — Pokusił się na uśmiech, mimo że wcale nie było mu do śmiechu. Wstał i wyciągnął rękę w stronę młodszego, by pomóc mu się podnieść. Poszli do najbliższego, zwyczajnego sklepu spożywczego, gdzie kupili zupki instant, które przygotowali w obecnej tam mikrofali i zasiedli za rozstawionymi tam stolikami. — Proszę. — Podał pałeczki przyjacielowi, po czym przystąpił do jedzenia. Był wygłodniały jak wilk. W areszcie nie dostał nawet wody, chociaż miał do niej prawo. Realia jednak są inne i każdy dobrze o tym wiedział. — Kiedyś zabiorę Cię na drogą kolację, obiecuję, ale na razie stać mnie tylko na to. — Przyznał smutno, czując się beznadziejnie z tą świadomością. Może zabrzmiało to nieco jak zaproszenie na randkę, ale był pewien, że chłopak tak tego nie odebrał, a on nie myślał starać się na siłę tego zmieniać. Przecież to nie tak, że obudzi się rano i normalnie stwierdzi, że zaczęli podobać się mu faceci. Bo przecież gdyby było inaczej to chyba by wiedział… chyba. W sumie nigdy nie rozmawiali o orientacji. Skoro Yoongi nigdy mu się nie przyznał, bo nie było okazji, to czemu on miałby się przyznać jemu, a więc może jest mała szansa… Min potrząsnął energicznie głową, sprowadzając siebie na ziemię i odpychając od siebie te myśli, coby nie robić sobie złudnych nadziei. Musiał wyglądać przy tym komicznie. Wróciwszy do żywych, przypomniał sobie o pytaniach JK’a.
— Spędziłem noc w areszcie na posterunku, ale nie było tak źle. Nie spałem, ale nie było mi zimno… od odróżnieniu od Ciebie. — Znów poczuł jak wzbiera się w nim poczucie winy. Jeśli przez niego Jeon zachoruje, miał zamiar siedzieć przy nim i nie spuszczać z niego wzroku nawet na sekundę. — Wypuścili mnie, bo sprawa nie została jeszcze skierowana do sądu, ale prędzej czy później się odezwą. Podobno Kang się za mną wstawił, uwierzysz to? Boję się, co on kombinuje. A może się wystraszył, że jednak coś na niego mamy? Eh, nie wiem… Będę się martwił tym później. — Podniósł miseczkę do ust i upił z niej resztki zupy. Przetarł dłonią mokre usta, a następnie spojrzał łagodnie na przyjaciela. — Ach, a ręce… dla ciebie byłbym w stanie zagrać na pianinie nawet z połamanymi palcami, nie martw się. — Położył dłoń na jego głowie, gładząc go po włosach. — Nasz maluszek jest teraz taki odważny, dorosłeś, widzę to. — Nie zdziwiłby się jakby Jungkook pomyślał, że ktoś go podmienił. Był tego dnia zadziwiająco wylewny, ale to dlatego iż uświadomił sobie, że w najgorszym wypadku zostało im niewiele czasu i chciał go wykorzystać z młodszym jak najlepiej. Nie chodziło o jakieś huczne spędzanie czasu, a o to, by byli dla siebie na wyciągnięcie ręki. — Zostaniesz dzisiaj ze mną? — Rzucił bez większego zastanowienia. Nie doprecyzował, ale miał cichą nadzieję, że na tą noc JK także nie wróci do domu. Nie planował niczego zbereźnego, chociaż takie obrazy mimowolnie wpadały do jego głowy. Nie zrobiłby nic wbrew Jeonowi. Chyba że chodziłoby o jego ochronę. Yoongi stęsknił się za ich starym wagonem. To nie tak, że bardzo dawno tam nie imprezowali, ale jak siedział rankiem na torach, już brakowało mu tych chwil, na myśl, że gdy zostanie zamknięty za kratami, nie wiadomo, kiedy powróci. Dlatego to tam chciał spędzić obecny dzień. Po drodze wpadli do klitki Mina, gdyż mieszkaniem tego nazwać się nie dało. Zanim też do niego wpadli, zrobił małe zakupy w sklepie, by mieli coś na kolację i śniadanie. Wzięli stamtąd koce i przebrali się w cieplejsze i wygodniejsze ciuchy niż mundurki szkolne. Jungkook nie raz u niego przesiadywał kilka dni pod rząd, więc miał tu swoje rzeczy. Gdyby ktoś ich nie znał, pomyślałby, że razem mieszkają, gdyż było ich wystarczająco i nawet nie musiałby się pakować, gdyby chcieli ten pomysł urzeczywistnić, ponieważ miał tu już wszystko, co potrzebne. Ponownie namęczyli się otworzeniem wagonu. Zatrzask był solidny i miało to swoje plusy oraz minusy. Gdy starszy wszedł do środka, uniosły mu się kąciki ust ku górze od uderzającej go nostalgii. — Jak tu jebie. — Skomentował krótko, próbując za tym ukryć swoje szczęście. — Kiła i mogiła. — Westchnął głośno, rzucając koce na poobdzieraną kanapę. Oparł ręce na biodrach, rozglądając się po pomieszczeniu. — Nie chce mi się. — Jęknął, ale mimo wszystko podwinął rękawy bluzy i zaczął ogarniać wnętrze. Niepotrzebne lub zepsute rzeczy wrzucał do reklamówki, którą znalazł leżącą w kącie. Zmiotką niedbale tylko przeleciał podłogę, by było znośnie. Chociaż jakoś dużo nie zrobił to zmęczył się i zachciało mu się spać, gdyż jakby nie patrzeć, miał za sobą nieprzespaną noc. Padł na kanapę, wyciągając ręce do przodu, kiedy spojrzał się na niego Jungkook. Chciał zachęcić go tym, by do niego podszedł. Gdy to zrobił, chwycił go w pasie i posadził obok siebie. On natomiast, położył głowę na jego kolanach, czując jak zamykają mu się oczy. — Tylko na chwilę… — Wymamrotał niezrozumiale, gdyż odwrócił się tak, by schować twarz w brzuchu młodszego i móc oplątać wokół niego ręce.
[Przepraszam, że dopiero teraz, ale trzy pierwsze dni tygodnia mam strasznie intensywne na uczelni i zazwyczaj będę opisywała dopiero po nich ;; Yuup, emocje są takie, że nawet Yoongi się rozczulił, hah. Sorki, że taka klucha z niego tutaj wyszła, to nie było planowane. Obiecujemy potem wrócić nieco groźniejsi. WGL, JIMIN FAV, WYGRAŁ! W ogóle Vminy tutaj mnie wygrali XD uśmiałam się. ]
— Zawsze tak mówisz, a potem śpisz do południa. — Ta uwaga sprawiła, że Yoongi bezgłośnie się zaśmiał, ale jego ciało lekko zadrżało przez tą czynność. — W końcu jak na dziadka przystało. —Niedługo po tym odpłynął, wciąż się uśmiechając. Mimo że pozycja, w której leżał nie należała do najwygodniejszych, tak samo jak stara kanapa, w której były popsute sprężyny, było mu naprawdę wygodnie. Wygodniej niż jakby położono go na najbardziej ekskluzywnym łożu. Kolana Jungkooka, chociaż kościste, dla niego były najbardziej miękką poduszką jaką mógł sobie wymarzyć, a obejmujące go ramiona, najcieplejszą z możliwych kołder. Tej błogości nie był w stanie przyrównać do niczego istniejącego. Cały stres związany ze sprawą profesora Kanga jakby z niego uleciał. Co nie zmienia faktu, że nadal przejmował się tym, co będzie z młodszym, kiedy jego zabraknie, gdy zostanie zamknięty w zakładzie karnym. Zastanawiał się, czy nie powinien wspomnieć Namjoonowi lub Seokjinowi o tym, co się wydarzyło. Ktoś powinien jeszcze wiedzieć dla większego bezpieczeństwa, by w razie czego mogli przyjść Jungkookowi na pomoc jak ten stary przygłup znów będzie chciał położyć łapska na jego największym skarbie. Dawno nie spało mu się tak dobrze. Nie śniło mu się nic konkretnego, takiego co by zapamiętał po przebudzeniu, w pewnym sensie był to spory odpoczynek dla jego psychiki. Powoli zaczął się wybudzać, kiedy Jeon się wiercił, ale mimo wszystko był jeszcze za mało przytomny, by dać jakiś oznak życia. Każde najmniejsze mizianie ze strony chłopaka wywoływało u niego skrajne emocje, ale nauczył się to kontrolować i nie pokazywać na zewnątrz, że miota nim od środka. Jednak gdy poczuł dotyk na swojej wardze, prąd przeszedł wzdłuż jego kręgosłupa, co go w pełni przebudziło, ale nie otworzył oczu tylko jeszcze mocniej zacisnął powieki. Marzyło mu się, by nie tylko opuszek palca Jungkooka naciskał na jego usta. Siłował się z samym sobą, by ich nie uchylić i nie pozostawić na nim pocałunku. Chociaż nie było tu ogrzewania to miał wrażenie jakby było podkręcone na największą moc. Byłoby nam razem tak dobrze, Jungkookie… Nie umiał się powstrzymać przed myślami tego typu. Chciałby go obdarzyć w pełni taką miłością, jaką do niego pałał w rzeczywistości, niestety wiele czynników go w tym ograniczało. Wydawało mu się, że to co okazuje, nawet w małej części nie oddaje tego jak silne jest uczucie, które do niego żywił. Chciałby być dla niego maksymalnym schronieniem, ale nie śmiał sądzić, że to w ogóle kiedyś okaże się prawdopodobne. Leżał nieruchomo, udając, że nadal śpi, by jak najdłużej nacieszyć się pozycją, w jakiej się znajdowali. Nie było to łatwym zadaniem przez to jak szybko waliło jego serce, ale sądził, że nawet jeśli JK coś wyczuje to pomyśli, że zwyczajnie śni mu się coś złego, a nie że jest to spowodowane jego osobą. A szkoda. Z jednej strony chciałby mu wykrzyczeć w twarz, ile dla niego znaczy, że to już dawno przekroczyło jakiekolwiek granice przyjaźni, ale z drugiej strony bał się, że w najgorszym wypadku to przekreśli całą ich relację, dlatego wolał nie ryzykować, za wiele było do stracenia. Był zadowolony przez samo bycie jego cieniem lecz ostatnio niebezpiecznie zaczynało mu to nie wystarczać i pokusa była wielka.
W końcu wyciągnął ręce do góry, rozciągając się. Otworzył powoli oczy, by zobaczyć chłopaka naprawdę, a nie tylko we własnych wyobrażeniach. Ziewnął z szeroko otwartymi ustami, aż widać było wszystkie jego wnętrzności. Mimo że ludzie nie wyglądają najkorzystniej, gdy patrzy się na nich z dolnej perspektywy, to codziennie chciałby mieć taki widok po przebudzeniu, dlatego napawał się tym obrazem, ile mógł, aby najdłużej go zapamiętać. Uśmiechnął się zawadiacko i palcami połaskotał przyjaciela w podbródek. — Dzień dobry. — Odezwał się zachrypniętym głosem, po czym odchrząknął, by doprowadzić go do porządku. — No widzisz, mówiłem, że tylko na chwilę. — Dodał poważnym tonem, tak naprawdę w myślach, cisnąc z samego siebie. Niechętnie zmienił pozycję do siadu, ale mimo wszystko jego głowa bezwiednie opadła na ramię Jungkooka i jeszcze na chwilę przymknął oczy. Nie dało się ukryć, że Yoongi był śpiochem, jakiego świat nie widział. Gdy ktoś go budził, potrafił się włączyć w nim agresor i nawet Jeon był wtedy narażony na jego gniew. — Jeszcze chwilka. — Wydukał markotnie, zdając sobie sprawę z tego, że wygląda żałośnie. Westchnął głośno zrezygnowany, wychodząc na totalnego ponuraka i naprawdę dziwił się, że JK to znosi, a co więcej nikt go to tego nie zmusza. — Jestem nudny, co? Nie rozumiem, czemu spędzasz ze mną czas. Dziwny jesteś, wiesz? —Mruknął, odrywając się od niego. Sięgnął do kieszeni kurtki i wyciągnął z niej paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Włożył do ust szluga i chwiejnym ruchem wstał z kanapy. Nie chciał palić w środku z kilku powodów. Dopiero co tu wywietrzyli, ale co ważniejsze, nie chciał, aby JK wdychał te toksyny. Ze względu na to, iż dbał o jego krtań, która była stworzona do śpiewania, ale także, gdyż zwyczajnie martwił się o jego zdrowie. Wiadomo, że nie mógł zadbać o niego w pełni, ale jeśli była szansa, żeby chociaż w małej części zapobiec czemuś złemu, to wolał jej nie marnować. — Zaraz wrócę. — Odparł niewyraźnie przez trzymaną rzecz w ustach. — Ach… — Zatrzymał się przed drzwiami, wyciągnął z kieszeni spodni swój telefon i rzucił nim w chłopaka. — Podłączysz? Odpalił papierosa, zaciągając się mocno. Wypuścił dym, patrząc się rozkojarzony w niebo, które mimo nie tak późnej pory zaczynało się robić nieco ciemniejsze ze względu na porę roku. Z każdym zaciągnięciem uspokajało się stopniowo rozszalałe serce Mina. Zaczął się bać, czy to był na pewno dobry pomysł, prosząc Jeona, by został z nim na noc. Bał się, że zrobi coś nieodpowiedniego i będzie tego żałował, ale przynajmniej nie mieli alkoholu, także powinien dać radę trzymać rączki przy sobie. Cieszył się ogromnie, że z nim został, ale towarzyszył temu smutek, któremu jednak nie pozwalał się zdominować. Wypalonego papierosa rzucił za ziemię i zdeptał go butem, mogąc nareszcie wrócić do młodszego.
— Wiem, śmierdzę, ale i tak będziesz ze mną spał. — Rzucił na przywitanie, apatycznie. Podszedł do chłopaka i klepnął go w tyłek na tyle ile mógł, gdyż nie miał do niego w pełni dostępu, aby go tym zmusić, żeby wstał. — Rozłóżmy to, będzie nam wygodniej tu siedzieć. — Przy operowaniu kanapą, skrzypiała tak, że Yoongi aż się wystraszył, czy zaraz jej nie popsują doszczętnie i skończy się tak, że będą leżeć na podłodze. Starszemu to i tak nie robiło większej różnicy, gdyż był osobą, która potrafi zasnąć w każdych warunkach. Pościelili łóżko, by było w miarę znośnie. Zadowolony Min, uśmiechnął się szeroko, tak, że aż odsłonił górne dziąsło. Sięgnął po powerbanka ze swoim telefonem i w końcu go włączył, a następnie walnął się na posłanie. Odczytał, co chłopcy pisali na czacie i aż zdziwił się, że JK słowem o tym nie wspomniał. Właściwie to miało sens, gdyż, kto normalny po czymś takim, co oni przeszli chciałby imprezować, ale to też byłaby dobra odskocznia. Jednak bardziej niż o odskocznie, Yoongiemu chodziło o to, że chciałby się zobaczyć z każdym z nich w razie jakby musieli się pożegnać na jakiś czas. Dlatego postanowił zapytać młodszego, czy nie powinni przystać na propozycję. Oczywiście nie nalegając, jeśli nie będzie miał ochoty. — Ej, maluszk…. — Zapauzował, gdy zorientował się jak chce go nazwać. Nie tylko zapiekły go policzki ze wstydu, ale również zaprzeczyłby temu, co powiedział o nim, że widzi, iż wydoroślał. — Jungkookie. — Poprawił się, zmieszany ze spuszczonym wzrokiem. — Może zaprosimy tu chłopaków. Nie dzisiaj, ale na przykład jutro lub w innym najbliższym czasie? — Wlepiał wzrok w telefon, który nerwowo obracał w rękach. — W ogóle, patrz co mam! — Zdjął kurtkę i wyciągnął z jej kieszeni kartkę, na której bazgrolił w trakcie zajęć. Zabrał ją ze sobą, gdyż koniecznie chciał się pochwalić przyjacielowi. — Nie oceniaj moich zdolności artystycznych. — Zastrzegł od razu, gdy zauważył, że JK zmierza to wyśmiania jego krzywej pięciolinii. — Pisałem to z głowy, chciałem wczoraj z Tobą sprawdzić jak to brzmi, ale… no wiesz. — Nie chciał dosłownie nazywać słowami tego, co się stało. — W każdym razie, zrobimy to teraz! — Na telefonie włączył aplikacje amatorskiego pianina. Palce chłopaka były nieco za duże, by stukać w klawisze wyświetlone na ekranie, ale bardzo się starał. Wiadomo, że miał ograniczone manewry i nie był w stanie zagrać tego tak dobrze jak na żywym instrumencie lecz nie poddawał się. Z początku zabrzmiała ładna melodia, ale potem jakby coś się zepsuło. Yoongi zmarszczył nos w grymasie i niezadowolony zablokował telefon, zganiając winę na aplikację, a nie tego, że dobrał źle nuty. — To nie ma sensu. — Skwitował zniechęcony, rzucając telefon gdzieś na bok.
[Przeepraszaam, że tak długo czekałaś, bardzo bardzo przepraszam! Jejku, ten sen Jungkooka, jaki biedny maluszek, gdyby Yoongi wiedział to by go przytulił. Jak ja chce, żeby oni się już zeszli xd ]
Yoongi w swoich ogólnych poczynaniach zazwyczaj był niekonsekwentny i niedbały. Zostawiał rzeczy niedokończone i nie dbał o swoją opinię. Jednakże były wyjątki i to takie, które doprowadzały go do skrajności. Muzyka to coś, w co wkładał całe swoje serce, przy jej tworzeniu dążył do nieomylności, a każda krytyka działała na niego nie tyle gorsząco jak motywująco, co nie zmienia faktu, iż przeszywała go na wylot. Gdy mu nie wychodziło, stawał się agresywny i jego jedynym ukojeniem był Jungkook, który też jako jedyny w hierarchii wartości Mina, stał przed muzyką. Traktował ją tak poważnie, gdyż postrzegał ją jako jedyne możliwe źródło dochodu. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma wielu rzeczy, w których jest dobry. Do nieskazitelnego charakteru mu daleko, nie jest wysportowany ani błyskotliwy w jakiejś ścisłej dziecinie. Jednak miał ten jeden talent, który nie jest oceniany przez pryzmat jego edukacji czy osobowości. Tu się liczą umiejętności, dlatego miał szanse na to, że w przyszłości odniesie sukces w tej branży i Jeon będzie patrzył na niego z dumą. Wyobrażał sobie młodszego chodzącego po ulicach miasta z wysoko uniesioną głową, bez wahania krzyczącego do ludzi; ten sławny hyung jest mój! A ja jego jeszcze sławniejszym chłopakiem! Niedoczekanie. — Taki nauczyciel, jakiego sam sobie wybrałeś, nikt nie mówił, że będzie dobry, więc co się głupio pytasz, złote dziecię ? Cofam to co mówiłem! Ktoś, kto nadal powołuje się na przydomek Golden Maknae, nie może być dojrzały. Gdy Yoongi opadł plecami na kanapę pchnięty przez Jeona, przyspieszyło mu tętno. Wiedział, że Jungkook tą czynnością nie zmierza do niczego, co by spowodowało, że w końcu będą czymś więcej niż tylko przyjaciółmi, ale taki obraz mimowolnie w nim zagościł. Ocknął się dopiero, gdy poczuł nieprzyjemne ukłucie po bokach. Miał olbrzymie łaskotki, a JK doskonale o tym wiedział, znał jego wszystkie słabości oraz czułe punkty i tym miał nad nim wielką przewagę. Z resztą to działało obustronnie, lecz Jeon przez to, że był najmłodszy, najbardziej nie lubił przegrywać, a gdy już tak się pechowo złożyło, potrafił się dąsać przez cały najbliższy dzień, dlatego chłopcy zazwyczaj dawali mu wygrywać, oprócz Taehyunga, który był tak samo kompetytywny i gdy ze sobą konkurowali, było to jednoznaczne z rozlewem krwi, dlatego każdy wolał, aby te dwa wulkany energii były razem w drużynie. Dużo łatwiej było zdzierżyć ich wspólny irytujący triumf niż napięcie przegranego. Kiedy Jungkook nasilił łaskotki, śmiech starszego mieszał się z płaczem. Chociaż doskwierał mu ból, nie mógł się powstrzymywać przed szerokim uśmiechem. Nie rozumiał jak działa systematyka łaskotania, ale był pewien, że jest to twór samego diabła. — Jungkookie, proszę… — Załkał, czując, że z kącika oka wypływa mu łza, ponieważ organizm dłużej nie wiedział jak ma się bronić. Nie zwracał uwagi na zapalniczkę, była w tym momencie najmniej istotna. Zamiast patrzeć na obracaną w palcach Jungkooka rzecz, obserwował najmniejszy ruch na jego twarzy. Ważniejsze było to, że w końcu miał chwilę odetchnienia i mógł nabrać powietrza w płuca. Wykorzystał chwilę nieuwagi chłopaka, chwycił go za nadgarstki, powodując, że przedmiot wypadł z jego rąk. Po czym zamienił ich pozycjami, tak, że teraz to on patrzył z góry na młodszego, mocno przyciskając go do materaca. Umieścił kolano między nogi JK’a, napierając na czuły punkt chłopaka, a jego ręce przywarł do pościeli nad jego głową. Dłonie Mina były tak wielkie, że jedną z łatwością ściskał oba nadgarstki przyjaciela. Jeszcze tylko brakowało, aby je związał…
— Jin sobie może mówić, co chce, ale jemu nic nie muszę obiecywać. — Przyznał szczerze, lekceważąc wszystkie wykłady Seokjina o tym, co wolno, a czego nie. Ich najstarszy kolega miał manię na punkcie pouczania. Był jak mama dla wszystkich, tylko taka, która pozwalała na więcej, a jednocześnie zawsze była obok, kiedy się jej potrzebowało. Taki śmieszny był Jin. Jakby ktoś specjalnie im go zesłał z nieba. Yoongi choć był tym najmniej posłusznym synem, doceniał jego starania o dobro chłopaków. Każdy z nich potrzebował kogoś takiego u swojego boku. — Ale Tobie obiecuję, ko-...— -chanie. — Kookie. — Wolną dłonią, pogładził go po policzku z bladym uśmiechem. Byli tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Min chciał poczuć jego ciepło, dotyk, smak… wszystko. Niestety byli aż i tylko przyjaciółmi. Chociaż był szczęśliwy, poczuł ukłucie w sercu, dużo mocniejsze od tego, które mu chwilę temu zafundował chłopak. Z klęczącej pozycji, całym ciałem opadł na to Jeona i przylgnął do niego, mocno się przytulając. Dla obydwu z nich musiała być to terapia wstrząsowa, ponieważ Min nigdy wcześniej do nikogo się tak nie kleił, chyba że po alkoholu, wtedy był gorszy od superglue, ale następnego dnia udawał, że niczego nie pamięta. Przedtem nieważne jak bardzo świerzbiły go ręce, nie posunął się do niczego więcej niż koleżeńskiego objęcia ramieniem. Jednak ten dzień w areszcie wiele mu uświadomił i nie chciał żałować, że czegoś nie spróbował, więc może by tak zaryzykować… ? Uniósł lekko głowę nad twarz młodszego. Zacisnął mocno powieki i zatrzymał się milimetr przed jego ustami. Serce waliło mu jak rozszalałe, ale w ostateczności nie zdecydował się na dalsze posunięcie. Postanowił nie robić niczego, jeśli nie będzie miał stuprocentowej pewności, że Jungkook także tego chce. — Zaśpiewasz mi? — Zapytał po dłuższej i niezręcznej ciszy, nadal nie zwiększając dystansu, że jak mówił to ich wargi prawie się ze sobą zderzyły. Zaraz po tym jednak, opadł ciężko na plecy obok Jungkooka, powodując, że kanapa trzasnęła i lekko się zapadła, ale nie na tyle, by nie mogli nadal na niej spać.
[ Ja to czuję, że my z Yoongim nie wytrzymamy i się zaraz rzucimy na Jungkooka XD wybacz nam te chwile słabości haha]
— Zaśpiewasz mi? — Nie. — Yoongi zmarszczył brwi i przekręcił z automatu głowę w stronę Jungkooka, który był niepokojąco nabuzowany emocjami. Nie spodziewał się po nim takiej reakcji. Młodszemu śpiewanie przychodziło tak naturalnie jak oddychanie, poza tym nigdy nie odpuszczał okazji do zaśpiewania, przede wszystkim jemu. Myślał, że prosząc o to, sprawi mu przyjemność. Min był całkowicie zagubiony, nie umiał stwierdzić, co zrobił źle oraz czy go czymś nieświadomie uraził. Przecież go w ostateczności nie pocałował, więc nie miał, o co się rozgniewać, chyba, że właśnie o to chodziło, że w ostatniej chwili się wycofał, lecz tą myśl odpychał od siebie jak mógł. Nie czuł się wystarczająco dobry, by pomyśleć, że młody faktycznie żywi do niego jakieś uczucia. Yoongi, chociaż był starszy, był mało kumaty. Jak sobie coś wmówił, to mimo że miał błędne przekonania i wszyscy dookoła widzieli, że jakieś sprawy mają się inaczej, nie dało się mu przemówić do rozsądku. W tym względzie był ciężkim typem, wprost nie do zniesienia. Często wydawało mu się, że jego prawda jest tą jedyną autentyczną, a zazwyczaj okazywało się być całkowicie na odwrót. Niestety nie uczył się na błędach, nieświadomie raniąc tych, na których zależało mu najbardziej. — Ja... mam tego dość. Znaczy, nie śpiewania. — Wzdrygnął się na te słowa, nie mając pojęcia do czego dąży jego przyjaciel. Mnie? Nic innego nie przychodziło mu do głowy. Zaczął snuć domysły, że młodszy zmęczył się trybem życia, jaki prowadził Min, tego, że wokół niego zawsze czają się kłopoty i daleko mu do wzorowego obywatela, tak, że gdyby rodzice Jungkooka go poznali, zakazaliby im utrzymywać ze sobą kontakt, gdyż samym wyglądem pobudziłby u nich wątpliwości, co do swojej przykładności. Gdyby tylko wiedzieli, że jest dla maluszka gotowy poświęcić tak samo wiele jak oni, a nawet więcej… — Jungkook… co ty mówisz? — Z nerwów oraz przez i tak już niski głos Mina, z chrypą sprawiał wrażenie jakby miał zapalenie krtani, przez co brzmiał bardziej odpychająco niż łagodnie, by uspokoić jeszcze bardziej roztrzęsionego Jeona. — Kookie, co ty odwalasz, gdzie idziesz? — Chciał go złapać za nadgarstek i zatrzymać w łóżku obok siebie, ale bez większego wysiłku tamten wyswobodził się z jego uścisku, a Yoongi nie miał odwagi sprzeciwić się jego decyzji. Odetchnął trochę z ulgą, gdy jednak się okazało, że młodszy nie ma zamiaru wyjść z wagonu, ale to jak okrążał pomieszczenie bez opamiętania mocniej go zasmuciło. — Przepraszam, jeśli czymś Cię zdenerwowałem, nie wiem co taki-… — Nie dał rady skończyć, gdyż JK skutecznie go uciszył. — Po prostu daj mi to powiedzieć do końca. — Źrenice starszego się powiększyły. Nie często widywał tak stanowczego przyjaciela. Tylko w naprawdę wymagających tego sytuacjach i to, kiedy nie było innego wyboru. I nie względem niego. Presja, którą wywołał swoim zachowaniem Jeon, sprawiała, że Yoongi czuł się minimum tak jakby miał zaraz zostać poinformowany o tym, że wpadli i zostanie ojcem. — Pewnie… pewnie już wiesz, zauważyłeś, albo… na pewno powiedział ci Taehyung, prawda? Zdradziecka szuja — Nie miał bladego pojęcia, o czym mówi chłopak. Tak właściwie to czuł się jakby urwał mu się film i przegapił coś kluczowego, co doprowadziło do tego, w jakim położeniu się znajdowali. To jak jest niezorientowany już nie tylko denerwowało młodszego, ale również samego Yoongiego. Pomimo że wciąż nie znał powodu rozżalenia Jungkooka, o ile można to tak nazwać, ale właśnie takie wrażenie sprawiał, Min już wiedział, że zawalił i że z jakiegoś powodu to on wprowadził go w taki stan.
...chore, niewłaściwe, niezgodne z naturą... odmieńcem? Chyba zaczął rozumieć i z tego wszystkiego poczuł ucisk w żołądku, który nie należał do tych przyjemnych. Wciąż nie wiedział, co ma do tego Taehyung i czemu mieliby o tym rozmawiać, ale nie zamierzał tym razem wchodzić mu w zdanie. Miał nadzieję, że zaraz wszystko się rozjaśni albo w najgorszym wypadku bardziej pokomplikuje. — ...chcę być odmieńcem, Yoongi, odmieńcem który jest beznadziejnie i żałośnie zakochany w swoim hyungu. — Na tej części skupił całą swoją uwagę. — Och… — Wymsknęło mu się niekontrolowanie po słowach młodego. Nie do końca jeszcze zdawał sobie sprawę z tego, co usłyszał. Mimo że chłopak skończył mówić, on nadal kiwał głową jakby przytakiwał każdemu z jego słów z osobna, w ostateczności jednak w ogóle nie mając świadomości, co oznaczają. Gdyby zrozumiał od razu, nie zgadzałoby się to z jego naturą, gdyż musiałby przyznać, że cały czas do tej pory miał mylne przekonanie, co do Jungkooka. Nagle jakby poraziło go prądem, a do oczu napłynęły łzy związane ze wstrząsem, którego doznał. Hyungu? Jungkook lubi facetów? Dlatego się zezłościł? Bo byłem za blisko, a podoba mu się jakiś hyung? Ma innego ważniejszego hyunga? W takim wypadku Yoongi dużo bardziej wolałby, aby Jeon okazał się nie być odmieńcem, jak to nazwał. Wolałby go widzieć z kobietą niż innym mężczyzną u jego boku zamiast niego. Dłonie zaczęły mu drżeć, a przez stan swoich oczu nie miał śmiałości podnieść wzroku i na niego spojrzeć. Jak może uważać się za jego przyjaciela, a tym bardziej go kochać skoro niczego nie zauważył? Za bardzo skupił się na sobie i w ogóle nie widział, z czym zmaga się najdroższa dla niego osoba. Domyślał się, że to wyprowadziło JK’a z równowagi, dlatego odczuwał do siebie wstręt. Na jego miejscu też by miał dość. Dodatkowo był sparaliżowany wyznaniem chłopaka, więc tym bardziej nie mógł wykonać żadnego ruchu. Na szczęście mógł myśleć i z każdą chwilą docierał do nowszych, racjonalniejszych wniosków. Tylko jaki inny hyung? Przecież nie Seokjin, który jest mamą, Namjoon, który wolne chwile spędza z Taehyungiem, a Jimin to… to po prostu się nie trzyma kupy. Wiedział, że gdyby JK posiadał inne grono przyjaciół, nie spędzaliby ze sobą tyle czasu, przecież zawsze są razem. No właśnie. Yoongi w jednej chwili wyskoczył z łóżka jakby się paliło. Powoli podszedł do Jungkooka, czując jak kręci mu się w głowie. Położył mu ręce na ramionach, ale wciąż nie ośmielił się spojrzeć mu prosto w twarz. — Taehyungie jest za głupi, aby powiedzieć mi coś tak istotnego, będę musiał mu nakopać, że tego nie zrobił. — Mruknął, będąc złym, że jako jedyny był ślepy. Włożył palcec pod dekolt koszulki chłopaka i naciągnął go, odkrywając kawałek obojczyka wraz z ramieniem. Niepewnie nachylił się, pozostawiając w obu tych miejscach delikatne, ledwo odczuwalne cmoknięcia jakby oznaczał miejsca, w których będzie mógł w przyszłości pozostawić lekko zaczerwienione ślady, aby naznaczyć swoją własność, o ile dobrze zrozumiał, co miał na myśli JK. Wyprostował się, mając w sobie więcej odwagi niż przed momentem, którą dodał mu fakt, że nie odtrącił go podczas tego małego gestu, którym go teraz obdarzył. Spojrzał mu głęboko w oczy, chcąc mieć pewność zanim posunie się do czegokolwiek. Ledwo trzymał się na nogach, ale starał się utrzymać poziom, zachować resztki godności jako ten starszy, nadrobić to, co spierdolił jako hyung. Jeon wydał mu się o wiele dojrzalszy od niego. — Jeon Jungkook… Jaki hyung? — Nie chciał zapytać bezpośrednio, czy chodzi o niego. Jeśli rzeczywiście tak było, pragnął z ust tamtego usłyszeć swoje imię i nazwisko obok kocham.
[ Yoongi jest teraz shook af, ale obiecuję, że zaraz okaże więcej emocji ;; JK w końcu nim potrząsnął, jak dobrze ;; ]
Chociaż nie musiał długo czekać na jakikolwiek odzew ze strony Jungkooka, to miał wrażenie jakby czas dłużył mu się w nieskończoność. Dla innych może to była błahostka na miarę dzieci z podstawówki, ale Yoongi tylko czekał aż jego serce w ostateczności wykituje od nieradzenia sobie z tą wielką dawką emocji, a JK nie pomagał tylko bardziej pogrążał go w tym szaleńczo nie do zniesienia stanie. — Na pewno nie Jimin. — No co ty nie powiesz? — Ty mała pyskata paskudo! — Mruknął, nie umiejąc dłużej hamować złości, widząc, że Jeon obrał taktykę, która dla Mina była niczym katorga. — Gdyby to był on… gdyby to był ktokolwiek inny poza mną, już byś go nigdy nie zobaczył, bo zatłukłbym własnymi rękoma każdego za odebranie mi największego skarbu. — To jak nie przemyślał tego, co powiedział, zaskoczyło jego samego, ale nie mógł się opanować po tym jak młodszy wyprowadził go z równowagi, bawiąc się w podchody. Miał tylko nadzieję, że nie spłoszył go swoim niekontrolowanym wybuchem. JK znał go na wylot i mógł być pewien tego, że chociażby go skopał to on nigdy nie dopuściłby się na nim aktu agresji, a jeśli zrobiłby coś, co negatywnie wpłynęłoby na ich związek, to nie celowo. — Chodzi o ciebie, Yoongi — Cały świat jakby się zatrzymał. Nieskromnie mógł przyznać, że takiej odpowiedzi od niego oczekiwał, ale usłyszenie tego na głos, z ust samego Jungkooka, wprawiło go w osłupienie. Zastygł w miejscu z wrażenia i nic nie było go w stanie z niego ruszyć. — Lubię cię, bardzo — Yoongi zamrugał nerwowo kilkakrotnie, nie umiejąc znaleźć słów, które wystarczająco by opisały jak jego wnętrzności się poskręcały. Od nagromadzonych emocji mógł z zewnątrz wyglądać na nieobecnego, gdyż pusto wpatrywał się w to, co stało przed nim. Wędrował po świecie niepohamowanej satysfakcji, która jednak tak go sparaliżowała, że ani się nie uśmiechał ani nie płakał. Całe szczęście, że chłopak oparł ich czoła o siebie nawzajem, ponieważ Min tak dopłynął, że zaczął tracić grunt pod nogami i gdyby nie to, osunąłby się bezwładnie na podłogę. W tej chwili zauważył, że są prawie tego samego wzrostu. Umknął mu moment, w którym JK tak podskoczył do góry, że nawet go prześcignął. Pamiętał, kiedy pierwszy raz go zobaczył i jak wtedy od razu nasunęło mu się na myśl słowo maluszek, którego i tak nie miał zamiaru przestać używać tylko dlatego że dorósł. Wiązał się za tym duży sentyment. Jednakże, mimo tego, dłużej go za niego nie uważał i miał zamiar jeszcze przyczynić się do dopełnienia jego dorosłości. Bo komu innemu młody miał zaufać w tej kwestii jak nie jemu? Yoongi, z pozoru chłodny i stąpający twardo po ziemi, teraz był niczym rozgotowana klucha. To jak zmiękczał jego serce Jungkook było magiczne, ale taką moc miał tylko on. Wystarczyło, aby kiwnął palcem, a starszy był rozczulony do potęgi, nie tylko wtedy, gdy zachowywał się uroczo. Także wtedy, gdy się smucił, złościł czy ekscytował. Min poczuł wielką ulgę na sercu, wiedząc, że nie będzie musiał dłużej ukrywać tego jak działa na niego przyjaciel. Nie raz jego cięte uwagi kierowane do innych były zmotywowane tym, że przez tłumione w sobie uczucia, musiał się na kimś wyładować, dlatego ten związek miał posłużyć nie tylko ich dwójce, ale ich całemu najbliższemu otoczeniu.
— Nawet nie masz pojęcia — Nagle obudził w nim niepokój. To, co przeżywali w tym momencie miało słodko-gorzki posmak lecz wolałby, aby ten drugi nie miał przewagi nad tym pierwszym, a JK wydawał się być teraz jak zbity pies i to go zmartwiło. — Ile razy chciałem uciec z tobą gdzieś, gdzie nie musiałbyś się mnie wstydzić. — Tym wyznaniem całkowicie zbił go z tropu. Ale jak to? Cofnął się myślami do ich wspólnie spędzonych chwil, by znaleźć przyczynę, przez którą tamten mógłby tak pomyśleć, czy kiedykolwiek dał mu powód, dla którego mógłby się tak poczuć? Mimo wszystko, mimowolnie zaśmiał się pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, że przez ten cały czas towarzyszyły im takie same zmartwienia. Yoongi gryzł się z myślami, ile by im to ułatwiło, gdyby nie był ślepy i do tej rozmowy doszłoby dużo wcześniej. Żałował, że szybciej nie stracił nad sobą panowania. Przecież tak często leżeli razem w łóżku, mógł przyspieszyć proces sprowokowania Jungkooka, by przyznał się do swojej orientacji przed nim otwarcie. Jesteś prawdziwym kretynem, Min Yoongi. — Nawet nie masz pojęcia — Zaczął, parafrazując młodszego. — Ile razy wyobrażałem sobie, że patrzysz na mnie z dumą, mówiąc ten człowiek jest mój, a ja jego. — Wziął w ręce jego drobną twarz, która ujęta w wielkie dłonie Mina, wyglądała myląco bezbronnie, gdyż w rzeczywistości okazała się dużo bardziej rozgarnięta od niego. — Jak mógłbym się wstydzić kogoś, kto pod każdym względem jest tak wyjątkowy i nigdy nie przegrywa? Twoim jedynym defektem jest to, że zakochałeś się w tak beznadziejnym człowieku jak Min Yoongi. Ciekawy tylko jestem, w jakim momencie podjąłeś tak złą decyzję? — Dopytywanie nie było w stylu Mina, ale ciekawość zżerała go od środka. Nachylił się nad nim, pozostawiając na czubku jego nosa delikatnego buziaka. — Niestety już nie ma odwrotu. Chciał go rozchmurzyć, ale nie za bardzo wiedział jak. Humor starszego albo był czarny albo nieadekwatny do sytuacji, więc bał się, że jak zacznie starać się go za bardzo rozruszać to tylko pogorszy sytuację. Złapał młodszego w udach i delikatnie nim podrzucił, aby oplótł się wokół jego bioder. Nie było to takie łatwe, biorąc pod uwagę to, że Jeon był dobrze zbudowany jak na tego najmłodszego. — Ktoś tu nam dorósł. — Skomentował krótko, trzymając go na rękach. Ostrożnie zbliżył się do łóżka i plecami ułożył go na nim, wciąż nie wypuszczając z objęć. Będąc nadal związanym nogami ukochanego, położył się na nim, wpatrując się przez chwilę w niego jak w obrazek. Tak bardzo nie chciał go teraz zostawiać, bał się, że zamkną go za kratami i Jungkook będzie tylko bardziej zraniony po tym jak wyznali sobie, co czują. Żałował, że wtedy w klasie zachował się tak pochopnie, ale gdyby taka sytuacja zdarzyła się ponownie to wątpił, że dałby radę się opanować. Nie, kiedy chodzi o bezpieczeństwo jego maluszka. Zorientował się nagle, że jakby nie patrzeć, nie odpowiedział mu na wyznanie tak jakby tego oczekiwał od niego chłopak. Z tego wszystkiego zapomniał powiedzieć, że odwzajemnia jego uczucia. — Hyung też Cię bardzo lubi... nie wyobrażasz sobie od jak długiego czasu. — Odgarnął nieco grzywkę z jego czoła, by wpadające mu kosmyki do oczu, nie zasłaniały tego pięknego widoku. Zbliżył swoją twarz do Jungkooka, nadal mając pewne obawy, czy to odpowiednie pozwolić młodszemu związać się z kimś takim jak on, ale tym razem pomimo zawahania, nie chciał się wycofywać, pozostawiając niedosyt obydwu chłopcom. Zresztą mało prawdopodobne, że po tym wszystkim, co usłyszał dałby radę się powstrzymać.
Opadł na niego, dociskając go swoim ciałem mocniej do materaca. Tym razem nie czuł potrzeby zapytania o pozwolenie. Odpowiedź sama się nasuwała. Na początku dał mu krótkiego buziaka, przymrużając oczy. Serce mu przy tym waliło jakby posunęli się nie wiadomo do jakich kroków w przód. Yoongiemu po takim czasie oczekiwania nie trzeba było dużo, by doprowadzić go do pełnego zadowolenia. Spojrzał na Jungkooka lecz nie trwało to długo, gdyż zaraz potem złączył ich wargi na dłużej i powrócił do czynności z większą intensywnością. Z każdym następnym muśnięciem przekręcał głowę z jednego boku na drugi, falując przy tym mimowolnie ciałem. Robił to powoli i subtelnie. Nie zwiększał tempa, gdyż nie chciał spłoszyć młodszego. Czasem tylko mocniej nacisnął na jego usta, gdy emocje się nasilały. Chciał, aby to było dla niego jedno z piękniejszych przeżyć, dlatego uważał na każdy swój ruch. Miał świadomość tego, że JK nie ma wielkiego doświadczenia w tych sprawach, dlatego na nim spoczywała odpowiedzialność, by nie miał żadnej traumy z tym związanej. Nie zamierzał więc od razu napastować go wszystkimi zakorzenionymi w nim fantazjami, a stopniowo przyzwyczajać go do swojej bliskości. Całym sobą zaangażował się w ten pocałunek i każdy ruch głową czy językiem był idealnie dopracowany. Dokładnie tak jakby mlaskania ich ust tworzyły idealną muzykę, która miała prawo jedynie rozbrzmiewać w duecie z Jungkookiem i nikim więcej. Usta chłopaka smakowały dużo lepiej niż to sobie wyobrażał. Fakt, że tak długo czekał, aby je spróbować pewnie dodawał smaku. Tak bardzo był ich chciwy, że nie mógł się od niego oderwać, dopiero, gdy zorientował się, że usta Jeona są wprost przekrwione od tego jak się na nich zassał, odsunął się nieznacznie, by dać mu chwile wytchnienia. Patrzył na niego z bliska, wciąż nie mogąc uwierzyć do czego właśnie doszło. Takie stonowane zbliżenie było dla niego wystarczającym dobrodziejstwem. Schował twarz w zagłębieniu szyi partnera, ciężko oddychając z wrażenia. Pierwszy raz nie krępował się tym, że JK spostrzeże jak szalenie unosi się jego klatka piersiowa z jego powodu. — To była dobranocka dla dorosłych, a teraz do spania! — Zarzucił nieśmiesznym żartem, nie mając w zamiarze chociaż na milimetr z niego zejść.
[ Wyszło więcej niż myślałam, wow XD Omg, w szoku jestem! Ja za każdym razem tak bardzo się stresuję jak coś do ciebie wysyłam, bo ty tak ładnie wszystko opisujesz i tak płynnie się to czyta, że mam kompleksy ;; O niee, nocki najgorsze, bo potem się jest zombie. Luzik, ja jak coś nie wywieram presji, także bez stresu i zmuszania się, pisanie ma być przyjemnością ♥ ]
Porównanie do Jina spowodowało, że na twarzy Yoongiego zagościł grymas. — Musisz o nim wspominać w takiej chwili? — Warknął z wyrzutem, chcąc być jedynym, który zaprząta teraz myśli Jungkooka. — Musisz bardzo za nim tęsknić, co? Za mało Ci pokazałem, że jesteś tylko mój? — Złapał w zęby delikatnie, ale wystarczająco mocno, aby zakuło, cienką skórę młodszego na szyi i nieznacznie ją naciągnął, aby go ukarać lecz bardziej przypominało to pieszczotę niż faktyczną karę. Zabrzmiał jak niedojrzały i zaborczy chłopak, ale chyba nadal nie myślał trzeźwo po tym jak ich usta zostały złączone w soczystym pocałunku, o którym do tej pory tylko skrycie marzył. Z Yoongiego wyszła natura zazdrośnika, z którą Jeon wcześniej nie miał styczności. Musiało być to dla niego niemałe zdziwienie, że groźny Min potrafił się naburmuszyć za coś takiego. — Robisz ze mną takie dziwne rzeczy. — Uśmiechnął się triumfująco na tę uwagę, wiedząc, że wywołuje u niego dotąd wcześniej nieodkryte emocje. Leżał wtulony w ukochanego w takim błogostanie jakby wszystkie troski były fikcją. Mając Jungkooka u swojego boku bliżej niż kiedykolwiek, ciężko było nie uwierzyć w to, że wraz z tym, wszystkie problemy odeszły. Jednak to uczucie spokoju było trochę złudne, gdyż wydarzenia z poprzedniego dnia były realne i konsekwencje z tym związane jeszcze długo miały się za nim ciągnąć. Mimo to, jego miłość do chłopaka była jak najbardziej prawdziwa. Zdawałoby się, że to jeszcze za wcześnie, aby mógł się posługiwać sformułowaniem, iż go kocha, ale uczucie do Jungkooka trwało już na tyle długo, że etap zakochania dawno minął, przeistaczając się w coś poważniejszego. Spochmurniał, słysząc jego następne słowa, na tyle, że nawet czując ulubione usta na płatku swojego ucha, nie zadrżał tak jakby to zrobił w normalnych okolicznościach. Problemy ich przyjaciół bardziej wpływały na Jeona niż zdawał sobie z tego sprawę. Młodszy był w takim wieku, że to normalne, iż przychodziły mu do głowy niepoważne pomysły jak ucieczka, sam Min nie raz się nad tym zastanawiał, a co dopiero JK. Z pozoru brzmiało to jak plan idealny, ale po dłuższym namyśle można było dostrzec więcej negatywów niż pozytywów. Oni obydwaj dobrze o tym wiedzieli. — Ko...— Zatrzymał się, gdyż prawie wymsknęło mu się kochanie, które z rozmachu chciał zamienić na Kookie, ale zauważył, że dłużej chyba nie musi się powstrzymywać i ciepło przepłynęło przez całe jego ciało, powodując, że na końcu palców u rąk i stóp, załaskotało go dziwne mrowienie. — Kochanie, ucieczka nic nie da, pozostawione problemy prędzej czy później nas dogonią. Trzeba załatwić to tutaj ostatecznie, tak, abyśmy mogli do końca świata żyć w spokoju… wszyscy razem. Ty i ja. Wspólnie. Yoongi bał się o Jungkooka, o to, że tak przeżywa, kiedy któremuś z chłopaków dzieje się krzywda. Mógł go zrozumieć w stu procentach, gdyż jego dotykało to w takim samym stopniu. Maknae był mimo wszystko jego oczkiem w głowie i wolałby, aby ten okres w życiu młodszego był dla niego szczęśliwy, a był cięższy niż u innych przeciętnych dzieciaków. Min nie wiedział jak ma mu wynagrodzić te zmartwienia.
Przytaknął twierdząco głową w odpowiedzi na to, czy jutro musi iść. Spojrzał bardzo poważnie na partnera, widząc jak resztki entuzjazmu doszczętnie go opuszczają. — Ale ty idziesz ze mną. — Dodał po chwili, wpatrując się intensywnie w jego oczy, nie chcąc przegapić momentu, w którym w źrenicach tamtego ponownie zagoszczą iskierki zadowolenia. — Tutaj nie mamy się jak wykąpać, a chyba nie chcesz dla mnie śmierdzieć? Kto wie, może Cię wtedy odeślę do innego hyunga. — Drażniąc się z nim, naciągnął jego policzki na boki, sprawiając, że jego przystojna twarz uległa zniekształceniu, ale nawet wtedy wydawał mu się atrakcyjny, do czego oczywiście nie mógł przyznać się na głos. — Ohydny. Zmienił pozycję tak, że jak wcześniej leżał całym sobą na Jungkooku, teraz ułożył się na plecach, biorąc młodszego w swoje objęcia. Zacisnął ręce wokół jego ciała tak mocno, aby mieć pewność, że nikt i nic go mu nie wyrwie. Wiedział, że chłopak musi się bać, czy Min będzie stały w swoim uczuciu oraz czy go nie zostawi. Nie miał mu tego za złe, gdyż będąc na jego miejscu, także miałby takie obawy, znając samego siebie. Starszy nie raz wykazywał się brakiem odpowiedzialności, uciekając się do używek i innego, zdemoralizowanego grona, gdy przychodziło mu się zmierzyć z trudnościami bądź gdy w grę wchodziły poważne tematy, których nie chciał udźwignąć. Jednakże, wydawało mu się, że dorósł i jest gotowy na pewnego rodzaju stabilizację, przynajmniej na tyle, ile pozwoli mu los. Wciąż zastanawiał się, kiedy dostanie wezwanie do sądu, a w najgorszym wypadku, czy i kiedy Jungkook dostanie wezwany na świadka. Wiedział, że w internacie Jeon ma dużo lepsze warunki, niż on w swoim obskurnym mieszkanku, które i tak miało pewien urok i co najważniejsze, było w nim ciepło. Czuł, że nieodpowiednim byłoby zaproponowanie mu, aby ze sobą zamieszkali, ale chciał nadrobić stracony czas i spędzać z nim całe dnie na zapas. Z drugiej strony nie mógł zapominać o realiach. Co więcej, myślał, że jeśli będzie zbyt nachalny to jeszcze Jungkook poczuje się osaczony, a wtedy by sobie tego nie wybaczył. Co nie oznaczało, że tak łatwo da mu odejść. — Dam Ci klucze, będziesz mógł przychodzić, kiedy zechcesz, nawet jak mnie nie będzie… wtedy mieszkanie będzie twoje, będziesz mógł się nim zajmować pod moją nieobecność, że jak wrócę to łóżko będzie nagrzane. — Ciężko było na głos przyznać, iż przewiduje możliwość, że zostaną rozdzieleni na jakiś czas. Jednak mówiąc to, chciał dać mu zapewnienie, że nawet jak nie będzie go obok, to wciąż będą blisko. — Jungkookie… — Szepnął ze schowaną twarzą w jego włosach. — Hyung bardzo Cię kocha i obiecuje, że będzie z Tobą zawsze dopóki będzie to odpowiednie. — Może nie dokładnie takiego zapewnienia oczekiwał, ale Min w odwrotny sposób od Jeona chciał o niego zadbać i jeśli ta relacja miała być dla młodszego toksyczna to zamierzał ją przerwać w odpowiednim momencie lecz to nie było teraz i nawet nie chciał o tym myśleć. Miał nadzieję, że uda mu się nie dopuścić do takiej ewentualności. — Muszę się tobą nacieszyć, bo jak jutro wpadną chłopaki to nie dadzą nam prywatności. — Zamruczał mu do ucha, drapiąc go przy tym zmysłowo paznokciami po brzuchu, schodząc coraz to niżej. — Nadal nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. — Przyznał niskim tonem, przymilając się do ukochanego. Nie trwało to jednak długo, gdyż telefon Jungkooka ponownie zawibrował, że Yoongi aż podskoczył, kończąc na tym, że zaśmiał się głośno nie dowierzając. Schował ręce za siebie, oddalając się minimalnie od chłopaka. — To chyba znak, że mam się pilnować. — Wciąż śmiał się przez łzy, ale może faktycznie lepiej było, aby odpoczęli.
[Miałam pewne zawirowania, ale oto jest odpis! love u too ♥ ]
Ten dzień miał się niczym nie różnić od poprzednich. Mimo monotonni, Yoongi nie narzekał. Ten powtarzający się cykl był dla niego kojący. Aby było ciekawie, nie musiało wydarzyć się nic spektakularnego, właściwie to o wiele bardziej cenił sobie spokój oraz grę na pianinie u boku Jungkooka. Tyle. Nic więcej nie było mu potrzebne do szczęścia. Może był niesprawiedliwy względem reszty chłopaków z paczki, ale każdy miał wśród nich tą jedną osobę, z którą był bardziej związany. W jego przypadku był to ten kłębek energii, przypominający z wyglądu królika.
OdpowiedzUsuńWłaściwie to po tym jak stracił w pożarze matkę oraz swój ukochany fortepian, zgubił sens życia. Nigdy nie był chodzącym entuzjazmem, ale to wydarzenie usunęło z niego resztki optymizmu. Z dołka wyciągnął go jego młodszy przyjaciel, dlatego zobowiązał się tkwić u jego boku tak długo jak to będzie możliwe. Tak długo jak nie ciągnął go na dno. Zdawał sobie sprawę z tego, że daleko mu do ideału, albo gorzej, daleko mu do przeciętnie dobrego człowieka, ale starał się znajdować w sobie resztki przyzwoitości, by móc być na każde skinięcie Jeona. Być może gdyby nie on, już dawno rzuciłby szkołę. Fakt, że może go codziennie w niej ujrzeć, dawał mu siłę na otworzenie powiek, dawał nadzieję na lepsze jutro. Szeroki uśmiech chłopaka z uwydatnionymi dużymi przednimi zębami był najskuteczniejszym lekarstwem w życiu starszego.
Był już w ostatniej klasie, dlatego powstrzymywał się od sprawiania problemów, by móc ją ukończyć bez większych trudności. Nieodpowiednie zachowanie i tak miał z góry przesądzone, ale mimo tego, świadectwo powinien dostać. Poza tym, nie chciał być złym przykładem dla Jungkooka, dla którego, jak zauważył, był inspiracją. Chciał mu to wybić z głowy raz na zawsze, ale tamten był stanowczy w swoich przekonaniach i słowa starszego jakby rzucił grochem o ścianę. Nic nie docierało. Nie ukrywał, że było to dla niego wyróżnienie i napawało go dumną, ale i tak uważał, że jest ostatnią osobą, którą powinien podziwiać, a co dopiero naśladować.
Co więcej, Yoongi był w nim skrycie zakochany, ale nie mógł się do tego przyznać. Widział jak tamten jest nieśmiały w towarzystwie dziewczyn, co było dla niego jednoznaczne z tym, że go zwyczajnie onieśmielają, ponieważ mu się podobają. Nie chciał go prosić, by spróbowali. W mienianiu Mina, Jungkook był normalny i tak miało pozostać.
Na lekcjach nie wykazywał większego zainteresowania. Cały czas coś bazgrolił i na pewno nie były to notatki z zajęć. Na kartce narysował koślawą pięciolinię, a na jej początku klucz wiolinowy. Nie był mistrzem rysownictwa, ale naprawdę się starał. W głowie od rana dźwięczała mu melodia, którą musiał gdzieś zapisać, aby potem nie żałować. Wystukiwał palcem rytm o blat biurka, jednak w miarę cicho, by nie wzbudzać uwagi nauczyciela. Nie był pewny, co do poprawności nut, które nanosił na papier. Był to jednak dobry test dla niego i nie mógł się doczekać aż po zajęciach zasiądzie z Jungkookiem za pianinem i sprawdzą jego pracę, nawet jeśli będzie musiał wnieść poprawki to będzie zadowolony z włożonego w to wysiłku. Na samą myśl o wspólnie spędzonym czasie, na całym jego ciele odczuł przyjemne mrowienie z podekscytowania.
Jego marzeniem było kiedyś stworzyć piosenkę specjalnie dla młodszego przyjaciela. Na wyobrażenie o tym jak głos Jeona zgrywa się z jego akompaniamentem, unosił się nieco nad ziemię.
Od: CiasteczkowyKrólik
Hyuuung, Kang mnie uziemił!˚‧º·(˚ ˃̣̣̥᷄⌓˂̣̣̥᷅ )‧º·˚
Po raz kolejny tego dnia, Yoongiego przeszedł dreszcz. Tylko tym razem daleko mu było do tego przyjemnego. Znał tego nauczyciela. Każdy z paczki miał z nim nieprzyjemny epizod, który kończył się lepiej lub gorzej. Mina szczególnie nie lubił, gdyż nigdy nie dał sobą pomiatać. Pomimo zastraszania ze strony starszego, on nigdy się nie ugiął. Miał wyrzut do siebie, że Jungkook cierpi przez Kanga. Zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby nie trzymali się razem, młodszy nie miałby z nim tylu problemów.
Nie zamierzał czekać na niego, nic nie robiąc. Wiedział do czego jest zdolny pierdolnięty Yejun i jeśli byłaby taka potrzeba to wybiegłby nawet z lekcji.
UsuńTa wiadomość wystraszyła go nie na żarty. Chociaż z pozoru nie było w niej nic niepokojącego, miał przeczucie, że to grubsza sprawa. Dlatego gdy tylko zadzwonił dzwonek, spakował niedbale swoje rzeczy i wybiegł niczym tornado, kierując się do klasy Jeona. Chciał jak najszybciej spatrolować, czy nie dzieje się mu krzywda. U tego niezrównoważonego człowieka na przemocy mogło się nie skoczyć. Yoongi nadal pamiętał jak ten psychol kiedyś położył mu rękę na tyłu. Na to wspomnienie od razu zrobiło mu się niedobrze. Wiedział, że JK ma zasady i nie zaprotestuje tak otwarcie jak on to zrobił w przeszłości.
— Yoongi nie jest degeneratem! — To pierwsze, co usłyszał, gdy wbiegł do środka pomieszczenia. Miałem rację, że to moja wina. Poczuł jak wzbiera się w nim obrzydzenie względem własnej osoby.
Drugim był plask i to sprawiło, że przestał panować nad sobą i pozwolił, by kontrolę przejęła nad nim adrenalina i emocje.
— NIKT NIE BĘDZIE KŁADŁ BRUDNYCH ŁAPSK NA JUNGKOOKU! — Krzyknął, że aż zapiekło go w gardle.
Panika mieszała się ze zdenerwowaniem i zanim się zorientował, siedział okrakiem na leżącym na podłodze nauczycielu, zadając mu pięścią ciosy w twarz. Z oczu mimowolnie spływały mu łzy na policzki, gdyż skumulowały się w nim wydarzenia aktualne z tymi przeszłymi. Wszystko do niego wróciło i zachowywał się jak opętany.
— Zgiń! Jesteś nic nie wartym śmieciem! Zadbam, abyś nigdy więcej nie ruszył przynajmniej palcem! — W furii, podniósł się i stanął na dłoni mężczyzny, mocniej przyciskając ją butem do podłogi.
Nie cofnąłby się ani o krok, gdyby nie interwencja Jungkooka. Gdy poczuł jego uścisk, dopiero zaczęło puszczać go napięcie, a wraz z jego maleniem, zaczynało kręcić mu się w głowie. Przetarł dłonią mokre policzki, nie spuszczając wzroku z Pana Kanga, na którego twarzy malował się triumfujący uśmiech. Min niczego nie rozumiał, ale to tylko bardziej go nakręcało. Chciał znów schylić się do niego i mu przywalić albo chociaż go skopać lecz wtem usłyszał krzyki z drugiego końca sali.
— Uczeń Min Yoongi, zaraz będzie tu policja! — Ktoś doniósł. Jego oczy nabrały olbrzymiego rozmiaru. Jedyne, o czym myślał w tym momencie, to bezpieczeństwo nie swoje, a JK’a.
— Idź stąd, szybko. Uciekaj! Nie zrobiłeś niczego złego. No już, nie ma Cię tu! Jungkookie, zaufaj mi. Ja sobie poradzę. — Położył ręce na jego ramionach i lekko nim potrząsnął.
— Słyszysz, co do Ciebie mówię?! Wypierdalaj, Jungkook! — Krzyknął dużo chłodniej, by tamten w końcu ruszył się z miejsca. Nie chciał, by był na miejscu zdarzenia. Miał zamiar wszystko wziąć na siebie, by ochronić przyszłość najważniejszej dla niego osoby. Wiedział, że nie będzie go łatwo przekonać, aby go zostawił, ale miał nadzieję, że tym razem się go wyjątkowo posłucha.
[Mam nadzieję, że choć trochę Ci dorównałam. Nie wiedziałam za bardzo, gdzie zakończyć, więc w razie czego można ustalić, co dalej ;)]
Później wszystko działo się szybko.
OdpowiedzUsuńOdetchnął z ulgą, gdy JK zniknął mu z pola widzenia. Liczyło się tylko to, że tamten nie będzie zamieszany w tą sprawę i nie będzie miał problemów z prawem, gdyż w odróżnieniu od Yoongiego, jego czekała świetna przyszłość. Dla niego chłopak był nieskażony złem świata i chciał go uchronić przed nim na tyle, ile będzie mógł. Gdyby nadarzyła się okazja, że mógłby cierpieć za ich dwójkę, nie zastanawiałby się i podjąłby wszystkie możliwe kroki, aby tamtego nigdy nie dotknęły przykrości.
Kiedy Jungkooka nie było w pobliżu, Min mógł sobie pozwolić na okazanie słabości. Już wcale nie trzymał się tak dobrze jak wtedy, gdy przekonywał młodszego, że sobie poradzi.
Pan Kang podniósł się, rozmasowując zmiażdżoną dłoń. Chłopaka wciąż drażnił uśmiech starszego mężczyzny. Właściwie to mógł spokojnie stwierdzić, że tamten śmieje mu się w twarz. Jakby wszystko sam zaplanował. A co jeśli przewidział, że tak się wszystko potoczy i to on wcześniej wezwał policję zanim w ogóle doszło do tragedii? Tak czy inaczej, nawet jeśli Yoongi dał się sprowokować i wpadł w pułapkę, nie żałował żadnego ze swoich czynów. Gdyby ktoś wcześniej powiedział, że ta sytuacja była z góry przesądzona, z tą świadomością i tak by się na niego rzucił z pięściami, gdyż chodziło o Jungkooka. Jego Jungkooka.
Na oczach gapiów został skuty w kajdanki i zabrany przez policjantów na posterunek. Jazda radiowozem nie wzbudzała w nim większych emocji, ponieważ nie raz miał okazję się nim przejechać. Za każdym razem atmosfera była tak samo grobowa. Teraz tylko jedna rzecz się różniła. Min nie był zobojętniały, co do tego, co się z nim stanie. Pragnął zobaczyć się z Jeonem i poprawnie z nim porozmawiać. Domyślał się, że tamten umiera ze strachu i to go dręczyło najbardziej. Wiedział, że chłopaki nie pozwolą mu być samemu, kiedy jego zabraknie, ale nieskromnie zdawał sobie sprawę z tego, że nikt go nie zastąpi. Czy to ten moment, w którym musimy się rozstać? Miałem nadzieję, że będzie on trwał trochę dłużej…
Na posterunku przeszukali go i zabrali wszystkie rzeczy. Potraktowali go jak każdorazowego zbrodniarza, nawet jeśli nim nie był. Był tylko uczniem, na dodatek niesprawiedliwe potraktowanym lecz tutaj nikt nie chciał go słuchać.
— Chciałbym tylko zadzwonić. Jeden telefon, proszę… — Załkał, ale spotkał się z jednoznaczną odmową. Spuścił głowę, czując ból w klatce piersiowej, a także na zdartych kostkach u dłoni.
Funkcjonariusz spisał wszelkie formalności, zadając na razie jedynie podstawowe pytania, na które, ujęty przez nich chłopak, odpowiadał jednym słowem.
— Co teraz ze mną będzie? — Zapytał, nie łudząc się, że go dzisiaj wypuszczą.
— Zostałeś przyłapany na gorącym uczynku, dlatego spędzisz noc w areszcie. Potem prokurator wniesie oskarżenie i na dwudziestu czterech godzinach się nie skończy.
Yoongi wiedział, co to znaczy. Oczy zaczęły go piec, ale nie chciał płakać, musiał być silny dla przyjaciela. Dopuścił się ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a dlatego że był już pełnoletni, domyślał się, że nie uznają żadnych okoliczności łagodzących. Chyba, że Kang by mu wybaczył... dobre sobie. Nikt mu także nie uwierzy, iż była to obrona konieczna. Odchylił głowę do tyłu, by powstrzymać łzy przed spadnięciem na policzki.
Spędził noc w areszcie na komisariacie. Nie spał jednak, ponieważ myślami błądził wokół tego, co się z nim stanie. Zdawał sobie również sprawę z tego, że młodszy próbuje się z nim skontaktować. Zemdliło go na myśl jak tamten musi się zadręczać, kiedy on nie ma jak mu odpowiedzieć. Przesiedział te kilkanaście godzin w kącie z podkulonymi nogami, wokół których owinął ręce.
Serce zabiło mu szybciej, gdy usłyszał dźwięk otwieranych krat. Podniósł głowę z nadzieją, że zostanie wypuszczony, ale przeliczył się, gdyż jedynie zyskał towarzysza, na którego nawet nie chciało mu się patrzeć. Cuchnął alkholem i nie tylko. Teraz było mu niedobrze nie tylko z nerwów.
Już zrezygnowany nie czekał na nic dobrego. Wtem usłyszał jak zwraca się do niego policjant.
Usuń— Min Yoongi. Na razie jesteś wolny. Konsekwencje Cię nie ominą, ale poszkodowany wyraził zgodę, byś wrócił do domu. Ten nauczyciel to dobry człowiek. Wstawił się za uczniem nawet w takiej sytuacji. — Co ty kurwa wiesz... Kang, co ty planujesz do cholery.
Podniósł się i zmierzył chłodnym wzrokiem mężczyznę. Po tych słowach czuł do niego obrzydzenie, ale nic się nie odezwał. Wiedział, że jak otworzy usta to się nie powstrzyma i zaraz znowu zostanie zamknięty za obrażanie funkcjonariusza.
Zabrał swoje rzeczy i pierwsze co zrobił to sięgnął po telefon.
Od: CiasteczkowyKrólik
Wszystko w porządku?
Proszę, odezwij się, jak będziesz mógł.
Przepraszam, że taki jestem.
Naprawdę mi przykro, to wszystko moja wina.
Napisz tylko słowo, zawołam hyungów i cię z tego wyciągniemy!(ง’̀-‘́)ง
Czekam w naszym miejscu, przy basenie. Tak strasznie się martwię, Yoongi.
Yoongi po raz kolejny poczuł ukłucie w klatce piersiowej. Wiedziałem, że się będzie martwił. Jesteś beznadziejny Min Yoongi, o nic nie umiesz zadbać.
Bez zastanowienia ruszył w wyznaczone miejsce. Wątpił, że młodszy po tylu godzinach nadal będzie tam na niego czekał, ale nogi same go pokierowały, a umysł nie miał zamiaru się im przeciwstawiać. Z każdą chwilą kroki przybierały na prędkości, a zanim się zorientował biegł tak szybko jak było to możliwe.
Cały zdyszany dotarł na miejsce, nerwowo rozglądając się dookoła. Chciał zadzwonić albo napisać, że czeka, ale po tylu godzinach telefon się rozładował jak tylko odczytał wiadomość od Jeona.
Zmęczony Min usiadł na torach, wciąż ciężko oddychając. Taki wysiłek był dla niego rzadkością i nie mógł się uspokoić. Poza tym, strach i zdenerwowanie zaistniałymi wydarzeniami nadal go nie puściły. Tak bardzo pragnął schować twarz w torsie Jungkooka.
[Tak to rozegrałam, nie wiem czy jest ok. Tobie pozostawiam swobodę w tym, czy Jungkook będzie wciąż na niego czekał, czy też nie, bo w końcu dużo czasu minęło, a Min się nie odzywał i spotkają się potem. Ale to byłoby słodkie, jakby Kookie nadal tam był, asdfghjkl. Ta wycieczka najlepiej jakby była po sprawie w sądzie.
Jejku, dziękuję za tak miłe słowa, gdyż mnie się wydawało, że zbyt banalny jest mój Yoongi ♥ też się zdążyłam wciągnąć, a to dopiero początek, boję się co będzie później. W OGÓLE! Chciałam Ci powiedzieć, że jak czytałam to jak Jungkook uciekał to się poryczałam, uwierz mi, łzy same mi poleciały. KOCHAM TO.]
— Hyung! — Spojrzał momentalnie w stronę, z której dobiegał głos do jego uszu. Nie wiedział na początku, czy tak pragnął usłyszeć tą konkretną barwę, że mu się przewidziało, czy los faktycznie postanowił my wynagrodzić te godziny niesprawiedliwego cierpienia.
OdpowiedzUsuń— Jungkookie? — Zapytał z niedowierzaniem. Oczy zaczęły go piec, ale próbował się powstrzymać przed płaczem ze wzruszenia. Wiedział, że niczego nie musi przed nim ukrywać, ale czuł się wystarczająco zażenowany tym, ile słabości okazał w tak krótkim czasie i wolał to oszczędzić obojgu z nich.
— Jungkookie, zwariowałeś, spałeś tu? Pewnie jesteś zmarznięty, głuptasie. — Załkał, nawet teraz myśląc głównie o młodszym. Zdjął z siebie marynarkę od mundurku i tak szybko jak tamten do niego podbiegł, zarzucił ją na ramiona chłopaka, mimo że już jedną na sobie miał.
Za tą rozważną gadaniną, kryło się zadowolenie. Miał wyrzuty, że JK spędził tutaj noc, ale odetchnął z ulgą, kiedy tylko go zobaczył. Postanowił wyzbyć się dumy ten jeden raz i pokazał z tej kruchej strony. Wtulił się mocno w Jeona, zaciskając ręce na materiale jego koszuli. Ramiona, które go otulały działały uzdrawiająco i chociaż czuł się spokojny to serce waliło mu jak rozszalałe od bliskości młodszego.
— Cii, ciii… cichutko, mój króliczku. — Przyłożył wskazujący palec do jego ust, hamując tym zadawane pytania, które wydawały się nie mieć końca. Yoongi rzadko okazywał emocje, dlatego JK musiał się niemało zdziwić, kiedy starszy zachowywał się czule względem niego i to tak wyraźnie, a nie okrężną drogą jak to miał w zwyczaju.
— Nic by nie było dobrze jakbyś nie napisał, byłoby tylko gorzej. Nie wybaczyłbym Ci, gdybyś milczał. Dlatego dziękuję, że mi o wszystkim mówisz i nie próbuj tego zaprzestać, bo się pogniewamy. — Zagroził i miał nadzieję, że chłopak wziął sobie do serca jego słowa. Teraz, gdy byli razem nic innego się nie liczyło, a on nie żałował ani jednego swojego czynu.
— Powiem Ci wszystko, ale nie tutaj na torach. — Zanim wstał, jeszcze na chwilę uścisnął go mocno, nie chcąc przerywać tej chwili, która jak sądził szybko się nie powtórzy. Czując twarz Jungkooka w swoich włosach, rozmarzył się bezwstydnie nawet gdy okoliczności temu nie sprzyjały.
— Pewnie jesteś głodny, hm? — Pokusił się na uśmiech, mimo że wcale nie było mu do śmiechu.
Wstał i wyciągnął rękę w stronę młodszego, by pomóc mu się podnieść. Poszli do najbliższego, zwyczajnego sklepu spożywczego, gdzie kupili zupki instant, które przygotowali w obecnej tam mikrofali i zasiedli za rozstawionymi tam stolikami.
— Proszę. — Podał pałeczki przyjacielowi, po czym przystąpił do jedzenia. Był wygłodniały jak wilk. W areszcie nie dostał nawet wody, chociaż miał do niej prawo. Realia jednak są inne i każdy dobrze o tym wiedział.
— Kiedyś zabiorę Cię na drogą kolację, obiecuję, ale na razie stać mnie tylko na to. — Przyznał smutno, czując się beznadziejnie z tą świadomością. Może zabrzmiało to nieco jak zaproszenie na randkę, ale był pewien, że chłopak tak tego nie odebrał, a on nie myślał starać się na siłę tego zmieniać. Przecież to nie tak, że obudzi się rano i normalnie stwierdzi, że zaczęli podobać się mu faceci. Bo przecież gdyby było inaczej to chyba by wiedział… chyba. W sumie nigdy nie rozmawiali o orientacji. Skoro Yoongi nigdy mu się nie przyznał, bo nie było okazji, to czemu on miałby się przyznać jemu, a więc może jest mała szansa… Min potrząsnął energicznie głową, sprowadzając siebie na ziemię i odpychając od siebie te myśli, coby nie robić sobie złudnych nadziei. Musiał wyglądać przy tym komicznie. Wróciwszy do żywych, przypomniał sobie o pytaniach JK’a.
— Spędziłem noc w areszcie na posterunku, ale nie było tak źle. Nie spałem, ale nie było mi zimno… od odróżnieniu od Ciebie. — Znów poczuł jak wzbiera się w nim poczucie winy. Jeśli przez niego Jeon zachoruje, miał zamiar siedzieć przy nim i nie spuszczać z niego wzroku nawet na sekundę.
Usuń— Wypuścili mnie, bo sprawa nie została jeszcze skierowana do sądu, ale prędzej czy później się odezwą. Podobno Kang się za mną wstawił, uwierzysz to? Boję się, co on kombinuje. A może się wystraszył, że jednak coś na niego mamy? Eh, nie wiem… Będę się martwił tym później. — Podniósł miseczkę do ust i upił z niej resztki zupy. Przetarł dłonią mokre usta, a następnie spojrzał łagodnie na przyjaciela.
— Ach, a ręce… dla ciebie byłbym w stanie zagrać na pianinie nawet z połamanymi palcami, nie martw się. — Położył dłoń na jego głowie, gładząc go po włosach.
— Nasz maluszek jest teraz taki odważny, dorosłeś, widzę to. — Nie zdziwiłby się jakby Jungkook pomyślał, że ktoś go podmienił. Był tego dnia zadziwiająco wylewny, ale to dlatego iż uświadomił sobie, że w najgorszym wypadku zostało im niewiele czasu i chciał go wykorzystać z młodszym jak najlepiej. Nie chodziło o jakieś huczne spędzanie czasu, a o to, by byli dla siebie na wyciągnięcie ręki.
— Zostaniesz dzisiaj ze mną? — Rzucił bez większego zastanowienia. Nie doprecyzował, ale miał cichą nadzieję, że na tą noc JK także nie wróci do domu. Nie planował niczego zbereźnego, chociaż takie obrazy mimowolnie wpadały do jego głowy. Nie zrobiłby nic wbrew Jeonowi. Chyba że chodziłoby o jego ochronę.
Yoongi stęsknił się za ich starym wagonem. To nie tak, że bardzo dawno tam nie imprezowali, ale jak siedział rankiem na torach, już brakowało mu tych chwil, na myśl, że gdy zostanie zamknięty za kratami, nie wiadomo, kiedy powróci. Dlatego to tam chciał spędzić obecny dzień.
Po drodze wpadli do klitki Mina, gdyż mieszkaniem tego nazwać się nie dało. Zanim też do niego wpadli, zrobił małe zakupy w sklepie, by mieli coś na kolację i śniadanie. Wzięli stamtąd koce i przebrali się w cieplejsze i wygodniejsze ciuchy niż mundurki szkolne. Jungkook nie raz u niego przesiadywał kilka dni pod rząd, więc miał tu swoje rzeczy. Gdyby ktoś ich nie znał, pomyślałby, że razem mieszkają, gdyż było ich wystarczająco i nawet nie musiałby się pakować, gdyby chcieli ten pomysł urzeczywistnić, ponieważ miał tu już wszystko, co potrzebne. Ponownie namęczyli się otworzeniem wagonu. Zatrzask był solidny i miało to swoje plusy oraz minusy. Gdy starszy wszedł do środka, uniosły mu się kąciki ust ku górze od uderzającej go nostalgii.
— Jak tu jebie. — Skomentował krótko, próbując za tym ukryć swoje szczęście. — Kiła i mogiła. — Westchnął głośno, rzucając koce na poobdzieraną kanapę. Oparł ręce na biodrach, rozglądając się po pomieszczeniu. — Nie chce mi się. — Jęknął, ale mimo wszystko podwinął rękawy bluzy i zaczął ogarniać wnętrze. Niepotrzebne lub zepsute rzeczy wrzucał do reklamówki, którą znalazł leżącą w kącie. Zmiotką niedbale tylko przeleciał podłogę, by było znośnie. Chociaż jakoś dużo nie zrobił to zmęczył się i zachciało mu się spać, gdyż jakby nie patrzeć, miał za sobą nieprzespaną noc.
Padł na kanapę, wyciągając ręce do przodu, kiedy spojrzał się na niego Jungkook. Chciał zachęcić go tym, by do niego podszedł. Gdy to zrobił, chwycił go w pasie i posadził obok siebie. On natomiast, położył głowę na jego kolanach, czując jak zamykają mu się oczy.
— Tylko na chwilę… — Wymamrotał niezrozumiale, gdyż odwrócił się tak, by schować twarz w brzuchu młodszego i móc oplątać wokół niego ręce.
[Przepraszam, że dopiero teraz, ale trzy pierwsze dni tygodnia mam strasznie intensywne na uczelni i zazwyczaj będę opisywała dopiero po nich ;; Yuup, emocje są takie, że nawet Yoongi się rozczulił, hah. Sorki, że taka klucha z niego tutaj wyszła, to nie było planowane. Obiecujemy potem wrócić nieco groźniejsi.
WGL, JIMIN FAV, WYGRAŁ! W ogóle Vminy tutaj mnie wygrali XD uśmiałam się. ]
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń— Zawsze tak mówisz, a potem śpisz do południa. — Ta uwaga sprawiła, że Yoongi bezgłośnie się zaśmiał, ale jego ciało lekko zadrżało przez tą czynność.
OdpowiedzUsuń— W końcu jak na dziadka przystało. —Niedługo po tym odpłynął, wciąż się uśmiechając.
Mimo że pozycja, w której leżał nie należała do najwygodniejszych, tak samo jak stara kanapa, w której były popsute sprężyny, było mu naprawdę wygodnie. Wygodniej niż jakby położono go na najbardziej ekskluzywnym łożu. Kolana Jungkooka, chociaż kościste, dla niego były najbardziej miękką poduszką jaką mógł sobie wymarzyć, a obejmujące go ramiona, najcieplejszą z możliwych kołder. Tej błogości nie był w stanie przyrównać do niczego istniejącego. Cały stres związany ze sprawą profesora Kanga jakby z niego uleciał. Co nie zmienia faktu, że nadal przejmował się tym, co będzie z młodszym, kiedy jego zabraknie, gdy zostanie zamknięty w zakładzie karnym. Zastanawiał się, czy nie powinien wspomnieć Namjoonowi lub Seokjinowi o tym, co się wydarzyło. Ktoś powinien jeszcze wiedzieć dla większego bezpieczeństwa, by w razie czego mogli przyjść Jungkookowi na pomoc jak ten stary przygłup znów będzie chciał położyć łapska na jego największym skarbie.
Dawno nie spało mu się tak dobrze. Nie śniło mu się nic konkretnego, takiego co by zapamiętał po przebudzeniu, w pewnym sensie był to spory odpoczynek dla jego psychiki. Powoli zaczął się wybudzać, kiedy Jeon się wiercił, ale mimo wszystko był jeszcze za mało przytomny, by dać jakiś oznak życia. Każde najmniejsze mizianie ze strony chłopaka wywoływało u niego skrajne emocje, ale nauczył się to kontrolować i nie pokazywać na zewnątrz, że miota nim od środka. Jednak gdy poczuł dotyk na swojej wardze, prąd przeszedł wzdłuż jego kręgosłupa, co go w pełni przebudziło, ale nie otworzył oczu tylko jeszcze mocniej zacisnął powieki. Marzyło mu się, by nie tylko opuszek palca Jungkooka naciskał na jego usta. Siłował się z samym sobą, by ich nie uchylić i nie pozostawić na nim pocałunku. Chociaż nie było tu ogrzewania to miał wrażenie jakby było podkręcone na największą moc. Byłoby nam razem tak dobrze, Jungkookie… Nie umiał się powstrzymać przed myślami tego typu. Chciałby go obdarzyć w pełni taką miłością, jaką do niego pałał w rzeczywistości, niestety wiele czynników go w tym ograniczało. Wydawało mu się, że to co okazuje, nawet w małej części nie oddaje tego jak silne jest uczucie, które do niego żywił. Chciałby być dla niego maksymalnym schronieniem, ale nie śmiał sądzić, że to w ogóle kiedyś okaże się prawdopodobne.
Leżał nieruchomo, udając, że nadal śpi, by jak najdłużej nacieszyć się pozycją, w jakiej się znajdowali. Nie było to łatwym zadaniem przez to jak szybko waliło jego serce, ale sądził, że nawet jeśli JK coś wyczuje to pomyśli, że zwyczajnie śni mu się coś złego, a nie że jest to spowodowane jego osobą. A szkoda. Z jednej strony chciałby mu wykrzyczeć w twarz, ile dla niego znaczy, że to już dawno przekroczyło jakiekolwiek granice przyjaźni, ale z drugiej strony bał się, że w najgorszym wypadku to przekreśli całą ich relację, dlatego wolał nie ryzykować, za wiele było do stracenia. Był zadowolony przez samo bycie jego cieniem lecz ostatnio niebezpiecznie zaczynało mu to nie wystarczać i pokusa była wielka.
W końcu wyciągnął ręce do góry, rozciągając się. Otworzył powoli oczy, by zobaczyć chłopaka naprawdę, a nie tylko we własnych wyobrażeniach. Ziewnął z szeroko otwartymi ustami, aż widać było wszystkie jego wnętrzności. Mimo że ludzie nie wyglądają najkorzystniej, gdy patrzy się na nich z dolnej perspektywy, to codziennie chciałby mieć taki widok po przebudzeniu, dlatego napawał się tym obrazem, ile mógł, aby najdłużej go zapamiętać. Uśmiechnął się zawadiacko i palcami połaskotał przyjaciela w podbródek.
Usuń— Dzień dobry. — Odezwał się zachrypniętym głosem, po czym odchrząknął, by doprowadzić go do porządku. — No widzisz, mówiłem, że tylko na chwilę. — Dodał poważnym tonem, tak naprawdę w myślach, cisnąc z samego siebie.
Niechętnie zmienił pozycję do siadu, ale mimo wszystko jego głowa bezwiednie opadła na ramię Jungkooka i jeszcze na chwilę przymknął oczy. Nie dało się ukryć, że Yoongi był śpiochem, jakiego świat nie widział. Gdy ktoś go budził, potrafił się włączyć w nim agresor i nawet Jeon był wtedy narażony na jego gniew.
— Jeszcze chwilka. — Wydukał markotnie, zdając sobie sprawę z tego, że wygląda żałośnie. Westchnął głośno zrezygnowany, wychodząc na totalnego ponuraka i naprawdę dziwił się, że JK to znosi, a co więcej nikt go to tego nie zmusza.
— Jestem nudny, co? Nie rozumiem, czemu spędzasz ze mną czas. Dziwny jesteś, wiesz? —Mruknął, odrywając się od niego. Sięgnął do kieszeni kurtki i wyciągnął z niej paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Włożył do ust szluga i chwiejnym ruchem wstał z kanapy. Nie chciał palić w środku z kilku powodów. Dopiero co tu wywietrzyli, ale co ważniejsze, nie chciał, aby JK wdychał te toksyny. Ze względu na to, iż dbał o jego krtań, która była stworzona do śpiewania, ale także, gdyż zwyczajnie martwił się o jego zdrowie. Wiadomo, że nie mógł zadbać o niego w pełni, ale jeśli była szansa, żeby chociaż w małej części zapobiec czemuś złemu, to wolał jej nie marnować.
— Zaraz wrócę. — Odparł niewyraźnie przez trzymaną rzecz w ustach.
— Ach… — Zatrzymał się przed drzwiami, wyciągnął z kieszeni spodni swój telefon i rzucił nim w chłopaka. — Podłączysz?
Odpalił papierosa, zaciągając się mocno. Wypuścił dym, patrząc się rozkojarzony w niebo, które mimo nie tak późnej pory zaczynało się robić nieco ciemniejsze ze względu na porę roku. Z każdym zaciągnięciem uspokajało się stopniowo rozszalałe serce Mina. Zaczął się bać, czy to był na pewno dobry pomysł, prosząc Jeona, by został z nim na noc. Bał się, że zrobi coś nieodpowiedniego i będzie tego żałował, ale przynajmniej nie mieli alkoholu, także powinien dać radę trzymać rączki przy sobie. Cieszył się ogromnie, że z nim został, ale towarzyszył temu smutek, któremu jednak nie pozwalał się zdominować. Wypalonego papierosa rzucił za ziemię i zdeptał go butem, mogąc nareszcie wrócić do młodszego.
— Wiem, śmierdzę, ale i tak będziesz ze mną spał. — Rzucił na przywitanie, apatycznie. Podszedł do chłopaka i klepnął go w tyłek na tyle ile mógł, gdyż nie miał do niego w pełni dostępu, aby go tym zmusić, żeby wstał.
Usuń— Rozłóżmy to, będzie nam wygodniej tu siedzieć. — Przy operowaniu kanapą, skrzypiała tak, że Yoongi aż się wystraszył, czy zaraz jej nie popsują doszczętnie i skończy się tak, że będą leżeć na podłodze. Starszemu to i tak nie robiło większej różnicy, gdyż był osobą, która potrafi zasnąć w każdych warunkach.
Pościelili łóżko, by było w miarę znośnie. Zadowolony Min, uśmiechnął się szeroko, tak, że aż odsłonił górne dziąsło. Sięgnął po powerbanka ze swoim telefonem i w końcu go włączył, a następnie walnął się na posłanie. Odczytał, co chłopcy pisali na czacie i aż zdziwił się, że JK słowem o tym nie wspomniał. Właściwie to miało sens, gdyż, kto normalny po czymś takim, co oni przeszli chciałby imprezować, ale to też byłaby dobra odskocznia. Jednak bardziej niż o odskocznie, Yoongiemu chodziło o to, że chciałby się zobaczyć z każdym z nich w razie jakby musieli się pożegnać na jakiś czas. Dlatego postanowił zapytać młodszego, czy nie powinni przystać na propozycję. Oczywiście nie nalegając, jeśli nie będzie miał ochoty.
— Ej, maluszk…. — Zapauzował, gdy zorientował się jak chce go nazwać. Nie tylko zapiekły go policzki ze wstydu, ale również zaprzeczyłby temu, co powiedział o nim, że widzi, iż wydoroślał. — Jungkookie. — Poprawił się, zmieszany ze spuszczonym wzrokiem. — Może zaprosimy tu chłopaków. Nie dzisiaj, ale na przykład jutro lub w innym najbliższym czasie? — Wlepiał wzrok w telefon, który nerwowo obracał w rękach.
— W ogóle, patrz co mam! — Zdjął kurtkę i wyciągnął z jej kieszeni kartkę, na której bazgrolił w trakcie zajęć. Zabrał ją ze sobą, gdyż koniecznie chciał się pochwalić przyjacielowi. — Nie oceniaj moich zdolności artystycznych. — Zastrzegł od razu, gdy zauważył, że JK zmierza to wyśmiania jego krzywej pięciolinii.
— Pisałem to z głowy, chciałem wczoraj z Tobą sprawdzić jak to brzmi, ale… no wiesz. — Nie chciał dosłownie nazywać słowami tego, co się stało. — W każdym razie, zrobimy to teraz! — Na telefonie włączył aplikacje amatorskiego pianina. Palce chłopaka były nieco za duże, by stukać w klawisze wyświetlone na ekranie, ale bardzo się starał. Wiadomo, że miał ograniczone manewry i nie był w stanie zagrać tego tak dobrze jak na żywym instrumencie lecz nie poddawał się. Z początku zabrzmiała ładna melodia, ale potem jakby coś się zepsuło. Yoongi zmarszczył nos w grymasie i niezadowolony zablokował telefon, zganiając winę na aplikację, a nie tego, że dobrał źle nuty.
— To nie ma sensu. — Skwitował zniechęcony, rzucając telefon gdzieś na bok.
[Przeepraszaam, że tak długo czekałaś, bardzo bardzo przepraszam!
Jejku, ten sen Jungkooka, jaki biedny maluszek, gdyby Yoongi wiedział to by go przytulił. Jak ja chce, żeby oni się już zeszli xd ]
Yoongi w swoich ogólnych poczynaniach zazwyczaj był niekonsekwentny i niedbały. Zostawiał rzeczy niedokończone i nie dbał o swoją opinię. Jednakże były wyjątki i to takie, które doprowadzały go do skrajności. Muzyka to coś, w co wkładał całe swoje serce, przy jej tworzeniu dążył do nieomylności, a każda krytyka działała na niego nie tyle gorsząco jak motywująco, co nie zmienia faktu, iż przeszywała go na wylot. Gdy mu nie wychodziło, stawał się agresywny i jego jedynym ukojeniem był Jungkook, który też jako jedyny w hierarchii wartości Mina, stał przed muzyką.
OdpowiedzUsuńTraktował ją tak poważnie, gdyż postrzegał ją jako jedyne możliwe źródło dochodu. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma wielu rzeczy, w których jest dobry. Do nieskazitelnego charakteru mu daleko, nie jest wysportowany ani błyskotliwy w jakiejś ścisłej dziecinie. Jednak miał ten jeden talent, który nie jest oceniany przez pryzmat jego edukacji czy osobowości. Tu się liczą umiejętności, dlatego miał szanse na to, że w przyszłości odniesie sukces w tej branży i Jeon będzie patrzył na niego z dumą. Wyobrażał sobie młodszego chodzącego po ulicach miasta z wysoko uniesioną głową, bez wahania krzyczącego do ludzi; ten sławny hyung jest mój! A ja jego jeszcze sławniejszym chłopakiem!
Niedoczekanie.
— Taki nauczyciel, jakiego sam sobie wybrałeś, nikt nie mówił, że będzie dobry, więc co się głupio pytasz, złote dziecię ? Cofam to co mówiłem! Ktoś, kto nadal powołuje się na przydomek Golden Maknae, nie może być dojrzały.
Gdy Yoongi opadł plecami na kanapę pchnięty przez Jeona, przyspieszyło mu tętno. Wiedział, że Jungkook tą czynnością nie zmierza do niczego, co by spowodowało, że w końcu będą czymś więcej niż tylko przyjaciółmi, ale taki obraz mimowolnie w nim zagościł. Ocknął się dopiero, gdy poczuł nieprzyjemne ukłucie po bokach. Miał olbrzymie łaskotki, a JK doskonale o tym wiedział, znał jego wszystkie słabości oraz czułe punkty i tym miał nad nim wielką przewagę. Z resztą to działało obustronnie, lecz Jeon przez to, że był najmłodszy, najbardziej nie lubił przegrywać, a gdy już tak się pechowo złożyło, potrafił się dąsać przez cały najbliższy dzień, dlatego chłopcy zazwyczaj dawali mu wygrywać, oprócz Taehyunga, który był tak samo kompetytywny i gdy ze sobą konkurowali, było to jednoznaczne z rozlewem krwi, dlatego każdy wolał, aby te dwa wulkany energii były razem w drużynie. Dużo łatwiej było zdzierżyć ich wspólny irytujący triumf niż napięcie przegranego.
Kiedy Jungkook nasilił łaskotki, śmiech starszego mieszał się z płaczem. Chociaż doskwierał mu ból, nie mógł się powstrzymywać przed szerokim uśmiechem. Nie rozumiał jak działa systematyka łaskotania, ale był pewien, że jest to twór samego diabła.
— Jungkookie, proszę… — Załkał, czując, że z kącika oka wypływa mu łza, ponieważ organizm dłużej nie wiedział jak ma się bronić.
Nie zwracał uwagi na zapalniczkę, była w tym momencie najmniej istotna. Zamiast patrzeć na obracaną w palcach Jungkooka rzecz, obserwował najmniejszy ruch na jego twarzy. Ważniejsze było to, że w końcu miał chwilę odetchnienia i mógł nabrać powietrza w płuca. Wykorzystał chwilę nieuwagi chłopaka, chwycił go za nadgarstki, powodując, że przedmiot wypadł z jego rąk. Po czym zamienił ich pozycjami, tak, że teraz to on patrzył z góry na młodszego, mocno przyciskając go do materaca.
Umieścił kolano między nogi JK’a, napierając na czuły punkt chłopaka, a jego ręce przywarł do pościeli nad jego głową. Dłonie Mina były tak wielkie, że jedną z łatwością ściskał oba nadgarstki przyjaciela. Jeszcze tylko brakowało, aby je związał…
— Jin sobie może mówić, co chce, ale jemu nic nie muszę obiecywać. — Przyznał szczerze, lekceważąc wszystkie wykłady Seokjina o tym, co wolno, a czego nie. Ich najstarszy kolega miał manię na punkcie pouczania. Był jak mama dla wszystkich, tylko taka, która pozwalała na więcej, a jednocześnie zawsze była obok, kiedy się jej potrzebowało. Taki śmieszny był Jin. Jakby ktoś specjalnie im go zesłał z nieba. Yoongi choć był tym najmniej posłusznym synem, doceniał jego starania o dobro chłopaków. Każdy z nich potrzebował kogoś takiego u swojego boku.
Usuń— Ale Tobie obiecuję, ko-...— -chanie. — Kookie. — Wolną dłonią, pogładził go po policzku z bladym uśmiechem.
Byli tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Min chciał poczuć jego ciepło, dotyk, smak… wszystko. Niestety byli aż i tylko przyjaciółmi. Chociaż był szczęśliwy, poczuł ukłucie w sercu, dużo mocniejsze od tego, które mu chwilę temu zafundował chłopak.
Z klęczącej pozycji, całym ciałem opadł na to Jeona i przylgnął do niego, mocno się przytulając. Dla obydwu z nich musiała być to terapia wstrząsowa, ponieważ Min nigdy wcześniej do nikogo się tak nie kleił, chyba że po alkoholu, wtedy był gorszy od superglue, ale następnego dnia udawał, że niczego nie pamięta. Przedtem nieważne jak bardzo świerzbiły go ręce, nie posunął się do niczego więcej niż koleżeńskiego objęcia ramieniem. Jednak ten dzień w areszcie wiele mu uświadomił i nie chciał żałować, że czegoś nie spróbował, więc może by tak zaryzykować… ?
Uniósł lekko głowę nad twarz młodszego. Zacisnął mocno powieki i zatrzymał się milimetr przed jego ustami. Serce waliło mu jak rozszalałe, ale w ostateczności nie zdecydował się na dalsze posunięcie. Postanowił nie robić niczego, jeśli nie będzie miał stuprocentowej pewności, że Jungkook także tego chce.
— Zaśpiewasz mi? — Zapytał po dłuższej i niezręcznej ciszy, nadal nie zwiększając dystansu, że jak mówił to ich wargi prawie się ze sobą zderzyły. Zaraz po tym jednak, opadł ciężko na plecy obok Jungkooka, powodując, że kanapa trzasnęła i lekko się zapadła, ale nie na tyle, by nie mogli nadal na niej spać.
[ Ja to czuję, że my z Yoongim nie wytrzymamy i się zaraz rzucimy na Jungkooka XD wybacz nam te chwile słabości haha]
— Zaśpiewasz mi?
OdpowiedzUsuń— Nie. — Yoongi zmarszczył brwi i przekręcił z automatu głowę w stronę Jungkooka, który był niepokojąco nabuzowany emocjami. Nie spodziewał się po nim takiej reakcji. Młodszemu śpiewanie przychodziło tak naturalnie jak oddychanie, poza tym nigdy nie odpuszczał okazji do zaśpiewania, przede wszystkim jemu. Myślał, że prosząc o to, sprawi mu przyjemność.
Min był całkowicie zagubiony, nie umiał stwierdzić, co zrobił źle oraz czy go czymś nieświadomie uraził. Przecież go w ostateczności nie pocałował, więc nie miał, o co się rozgniewać, chyba, że właśnie o to chodziło, że w ostatniej chwili się wycofał, lecz tą myśl odpychał od siebie jak mógł. Nie czuł się wystarczająco dobry, by pomyśleć, że młody faktycznie żywi do niego jakieś uczucia.
Yoongi, chociaż był starszy, był mało kumaty. Jak sobie coś wmówił, to mimo że miał błędne przekonania i wszyscy dookoła widzieli, że jakieś sprawy mają się inaczej, nie dało się mu przemówić do rozsądku. W tym względzie był ciężkim typem, wprost nie do zniesienia. Często wydawało mu się, że jego prawda jest tą jedyną autentyczną, a zazwyczaj okazywało się być całkowicie na odwrót. Niestety nie uczył się na błędach, nieświadomie raniąc tych, na których zależało mu najbardziej.
— Ja... mam tego dość. Znaczy, nie śpiewania. — Wzdrygnął się na te słowa, nie mając pojęcia do czego dąży jego przyjaciel.
Mnie?
Nic innego nie przychodziło mu do głowy. Zaczął snuć domysły, że młodszy zmęczył się trybem życia, jaki prowadził Min, tego, że wokół niego zawsze czają się kłopoty i daleko mu do wzorowego obywatela, tak, że gdyby rodzice Jungkooka go poznali, zakazaliby im utrzymywać ze sobą kontakt, gdyż samym wyglądem pobudziłby u nich wątpliwości, co do swojej przykładności. Gdyby tylko wiedzieli, że jest dla maluszka gotowy poświęcić tak samo wiele jak oni, a nawet więcej…
— Jungkook… co ty mówisz? — Z nerwów oraz przez i tak już niski głos Mina, z chrypą sprawiał wrażenie jakby miał zapalenie krtani, przez co brzmiał bardziej odpychająco niż łagodnie, by uspokoić jeszcze bardziej roztrzęsionego Jeona. — Kookie, co ty odwalasz, gdzie idziesz? — Chciał go złapać za nadgarstek i zatrzymać w łóżku obok siebie, ale bez większego wysiłku tamten wyswobodził się z jego uścisku, a Yoongi nie miał odwagi sprzeciwić się jego decyzji. Odetchnął trochę z ulgą, gdy jednak się okazało, że młodszy nie ma zamiaru wyjść z wagonu, ale to jak okrążał pomieszczenie bez opamiętania mocniej go zasmuciło. — Przepraszam, jeśli czymś Cię zdenerwowałem, nie wiem co taki-… — Nie dał rady skończyć, gdyż JK skutecznie go uciszył.
— Po prostu daj mi to powiedzieć do końca. — Źrenice starszego się powiększyły. Nie często widywał tak stanowczego przyjaciela. Tylko w naprawdę wymagających tego sytuacjach i to, kiedy nie było innego wyboru. I nie względem niego. Presja, którą wywołał swoim zachowaniem Jeon, sprawiała, że Yoongi czuł się minimum tak jakby miał zaraz zostać poinformowany o tym, że wpadli i zostanie ojcem.
— Pewnie… pewnie już wiesz, zauważyłeś, albo… na pewno powiedział ci Taehyung, prawda? Zdradziecka szuja — Nie miał bladego pojęcia, o czym mówi chłopak. Tak właściwie to czuł się jakby urwał mu się film i przegapił coś kluczowego, co doprowadziło do tego, w jakim położeniu się znajdowali. To jak jest niezorientowany już nie tylko denerwowało młodszego, ale również samego Yoongiego. Pomimo że wciąż nie znał powodu rozżalenia Jungkooka, o ile można to tak nazwać, ale właśnie takie wrażenie sprawiał, Min już wiedział, że zawalił i że z jakiegoś powodu to on wprowadził go w taki stan.
...chore, niewłaściwe, niezgodne z naturą... odmieńcem? Chyba zaczął rozumieć i z tego wszystkiego poczuł ucisk w żołądku, który nie należał do tych przyjemnych. Wciąż nie wiedział, co ma do tego Taehyung i czemu mieliby o tym rozmawiać, ale nie zamierzał tym razem wchodzić mu w zdanie. Miał nadzieję, że zaraz wszystko się rozjaśni albo w najgorszym wypadku bardziej pokomplikuje.
Usuń— ...chcę być odmieńcem, Yoongi, odmieńcem który jest beznadziejnie i żałośnie zakochany w swoim hyungu. — Na tej części skupił całą swoją uwagę.
— Och… — Wymsknęło mu się niekontrolowanie po słowach młodego. Nie do końca jeszcze zdawał sobie sprawę z tego, co usłyszał. Mimo że chłopak skończył mówić, on nadal kiwał głową jakby przytakiwał każdemu z jego słów z osobna, w ostateczności jednak w ogóle nie mając świadomości, co oznaczają. Gdyby zrozumiał od razu, nie zgadzałoby się to z jego naturą, gdyż musiałby przyznać, że cały czas do tej pory miał mylne przekonanie, co do Jungkooka.
Nagle jakby poraziło go prądem, a do oczu napłynęły łzy związane ze wstrząsem, którego doznał. Hyungu? Jungkook lubi facetów? Dlatego się zezłościł? Bo byłem za blisko, a podoba mu się jakiś hyung? Ma innego ważniejszego hyunga? W takim wypadku Yoongi dużo bardziej wolałby, aby Jeon okazał się nie być odmieńcem, jak to nazwał. Wolałby go widzieć z kobietą niż innym mężczyzną u jego boku zamiast niego. Dłonie zaczęły mu drżeć, a przez stan swoich oczu nie miał śmiałości podnieść wzroku i na niego spojrzeć. Jak może uważać się za jego przyjaciela, a tym bardziej go kochać skoro niczego nie zauważył? Za bardzo skupił się na sobie i w ogóle nie widział, z czym zmaga się najdroższa dla niego osoba. Domyślał się, że to wyprowadziło JK’a z równowagi, dlatego odczuwał do siebie wstręt. Na jego miejscu też by miał dość. Dodatkowo był sparaliżowany wyznaniem chłopaka, więc tym bardziej nie mógł wykonać żadnego ruchu. Na szczęście mógł myśleć i z każdą chwilą docierał do nowszych, racjonalniejszych wniosków.
Tylko jaki inny hyung? Przecież nie Seokjin, który jest mamą, Namjoon, który wolne chwile spędza z Taehyungiem, a Jimin to… to po prostu się nie trzyma kupy. Wiedział, że gdyby JK posiadał inne grono przyjaciół, nie spędzaliby ze sobą tyle czasu, przecież zawsze są razem. No właśnie.
Yoongi w jednej chwili wyskoczył z łóżka jakby się paliło. Powoli podszedł do Jungkooka, czując jak kręci mu się w głowie. Położył mu ręce na ramionach, ale wciąż nie ośmielił się spojrzeć mu prosto w twarz.
— Taehyungie jest za głupi, aby powiedzieć mi coś tak istotnego, będę musiał mu nakopać, że tego nie zrobił. — Mruknął, będąc złym, że jako jedyny był ślepy. Włożył palcec pod dekolt koszulki chłopaka i naciągnął go, odkrywając kawałek obojczyka wraz z ramieniem. Niepewnie nachylił się, pozostawiając w obu tych miejscach delikatne, ledwo odczuwalne cmoknięcia jakby oznaczał miejsca, w których będzie mógł w przyszłości pozostawić lekko zaczerwienione ślady, aby naznaczyć swoją własność, o ile dobrze zrozumiał, co miał na myśli JK.
Wyprostował się, mając w sobie więcej odwagi niż przed momentem, którą dodał mu fakt, że nie odtrącił go podczas tego małego gestu, którym go teraz obdarzył. Spojrzał mu głęboko w oczy, chcąc mieć pewność zanim posunie się do czegokolwiek. Ledwo trzymał się na nogach, ale starał się utrzymać poziom, zachować resztki godności jako ten starszy, nadrobić to, co spierdolił jako hyung. Jeon wydał mu się o wiele dojrzalszy od niego.
— Jeon Jungkook… Jaki hyung? — Nie chciał zapytać bezpośrednio, czy chodzi o niego. Jeśli rzeczywiście tak było, pragnął z ust tamtego usłyszeć swoje imię i nazwisko obok kocham.
[ Yoongi jest teraz shook af, ale obiecuję, że zaraz okaże więcej emocji ;; JK w końcu nim potrząsnął, jak dobrze ;; ]
Chociaż nie musiał długo czekać na jakikolwiek odzew ze strony Jungkooka, to miał wrażenie jakby czas dłużył mu się w nieskończoność. Dla innych może to była błahostka na miarę dzieci z podstawówki, ale Yoongi tylko czekał aż jego serce w ostateczności wykituje od nieradzenia sobie z tą wielką dawką emocji, a JK nie pomagał tylko bardziej pogrążał go w tym szaleńczo nie do zniesienia stanie.
OdpowiedzUsuń— Na pewno nie Jimin. — No co ty nie powiesz?
— Ty mała pyskata paskudo! — Mruknął, nie umiejąc dłużej hamować złości, widząc, że Jeon obrał taktykę, która dla Mina była niczym katorga. — Gdyby to był on… gdyby to był ktokolwiek inny poza mną, już byś go nigdy nie zobaczył, bo zatłukłbym własnymi rękoma każdego za odebranie mi największego skarbu. — To jak nie przemyślał tego, co powiedział, zaskoczyło jego samego, ale nie mógł się opanować po tym jak młodszy wyprowadził go z równowagi, bawiąc się w podchody. Miał tylko nadzieję, że nie spłoszył go swoim niekontrolowanym wybuchem. JK znał go na wylot i mógł być pewien tego, że chociażby go skopał to on nigdy nie dopuściłby się na nim aktu agresji, a jeśli zrobiłby coś, co negatywnie wpłynęłoby na ich związek, to nie celowo.
— Chodzi o ciebie, Yoongi — Cały świat jakby się zatrzymał. Nieskromnie mógł przyznać, że takiej odpowiedzi od niego oczekiwał, ale usłyszenie tego na głos, z ust samego Jungkooka, wprawiło go w osłupienie. Zastygł w miejscu z wrażenia i nic nie było go w stanie z niego ruszyć. — Lubię cię, bardzo — Yoongi zamrugał nerwowo kilkakrotnie, nie umiejąc znaleźć słów, które wystarczająco by opisały jak jego wnętrzności się poskręcały. Od nagromadzonych emocji mógł z zewnątrz wyglądać na nieobecnego, gdyż pusto wpatrywał się w to, co stało przed nim. Wędrował po świecie niepohamowanej satysfakcji, która jednak tak go sparaliżowała, że ani się nie uśmiechał ani nie płakał.
Całe szczęście, że chłopak oparł ich czoła o siebie nawzajem, ponieważ Min tak dopłynął, że zaczął tracić grunt pod nogami i gdyby nie to, osunąłby się bezwładnie na podłogę.
W tej chwili zauważył, że są prawie tego samego wzrostu. Umknął mu moment, w którym JK tak podskoczył do góry, że nawet go prześcignął. Pamiętał, kiedy pierwszy raz go zobaczył i jak wtedy od razu nasunęło mu się na myśl słowo maluszek, którego i tak nie miał zamiaru przestać używać tylko dlatego że dorósł. Wiązał się za tym duży sentyment. Jednakże, mimo tego, dłużej go za niego nie uważał i miał zamiar jeszcze przyczynić się do dopełnienia jego dorosłości. Bo komu innemu młody miał zaufać w tej kwestii jak nie jemu?
Yoongi, z pozoru chłodny i stąpający twardo po ziemi, teraz był niczym rozgotowana klucha. To jak zmiękczał jego serce Jungkook było magiczne, ale taką moc miał tylko on. Wystarczyło, aby kiwnął palcem, a starszy był rozczulony do potęgi, nie tylko wtedy, gdy zachowywał się uroczo. Także wtedy, gdy się smucił, złościł czy ekscytował. Min poczuł wielką ulgę na sercu, wiedząc, że nie będzie musiał dłużej ukrywać tego jak działa na niego przyjaciel. Nie raz jego cięte uwagi kierowane do innych były zmotywowane tym, że przez tłumione w sobie uczucia, musiał się na kimś wyładować, dlatego ten związek miał posłużyć nie tylko ich dwójce, ale ich całemu najbliższemu otoczeniu.
— Nawet nie masz pojęcia — Nagle obudził w nim niepokój. To, co przeżywali w tym momencie miało słodko-gorzki posmak lecz wolałby, aby ten drugi nie miał przewagi nad tym pierwszym, a JK wydawał się być teraz jak zbity pies i to go zmartwiło. — Ile razy chciałem uciec z tobą gdzieś, gdzie nie musiałbyś się mnie wstydzić. — Tym wyznaniem całkowicie zbił go z tropu. Ale jak to? Cofnął się myślami do ich wspólnie spędzonych chwil, by znaleźć przyczynę, przez którą tamten mógłby tak pomyśleć, czy kiedykolwiek dał mu powód, dla którego mógłby się tak poczuć?
UsuńMimo wszystko, mimowolnie zaśmiał się pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, że przez ten cały czas towarzyszyły im takie same zmartwienia. Yoongi gryzł się z myślami, ile by im to ułatwiło, gdyby nie był ślepy i do tej rozmowy doszłoby dużo wcześniej. Żałował, że szybciej nie stracił nad sobą panowania. Przecież tak często leżeli razem w łóżku, mógł przyspieszyć proces sprowokowania Jungkooka, by przyznał się do swojej orientacji przed nim otwarcie. Jesteś prawdziwym kretynem, Min Yoongi.
— Nawet nie masz pojęcia — Zaczął, parafrazując młodszego. — Ile razy wyobrażałem sobie, że patrzysz na mnie z dumą, mówiąc ten człowiek jest mój, a ja jego. — Wziął w ręce jego drobną twarz, która ujęta w wielkie dłonie Mina, wyglądała myląco bezbronnie, gdyż w rzeczywistości okazała się dużo bardziej rozgarnięta od niego.
— Jak mógłbym się wstydzić kogoś, kto pod każdym względem jest tak wyjątkowy i nigdy nie przegrywa? Twoim jedynym defektem jest to, że zakochałeś się w tak beznadziejnym człowieku jak Min Yoongi. Ciekawy tylko jestem, w jakim momencie podjąłeś tak złą decyzję? — Dopytywanie nie było w stylu Mina, ale ciekawość zżerała go od środka. Nachylił się nad nim, pozostawiając na czubku jego nosa delikatnego buziaka. — Niestety już nie ma odwrotu.
Chciał go rozchmurzyć, ale nie za bardzo wiedział jak. Humor starszego albo był czarny albo nieadekwatny do sytuacji, więc bał się, że jak zacznie starać się go za bardzo rozruszać to tylko pogorszy sytuację.
Złapał młodszego w udach i delikatnie nim podrzucił, aby oplótł się wokół jego bioder. Nie było to takie łatwe, biorąc pod uwagę to, że Jeon był dobrze zbudowany jak na tego najmłodszego.
— Ktoś tu nam dorósł. — Skomentował krótko, trzymając go na rękach. Ostrożnie zbliżył się do łóżka i plecami ułożył go na nim, wciąż nie wypuszczając z objęć.
Będąc nadal związanym nogami ukochanego, położył się na nim, wpatrując się przez chwilę w niego jak w obrazek. Tak bardzo nie chciał go teraz zostawiać, bał się, że zamkną go za kratami i Jungkook będzie tylko bardziej zraniony po tym jak wyznali sobie, co czują. Żałował, że wtedy w klasie zachował się tak pochopnie, ale gdyby taka sytuacja zdarzyła się ponownie to wątpił, że dałby radę się opanować. Nie, kiedy chodzi o bezpieczeństwo jego maluszka.
Zorientował się nagle, że jakby nie patrzeć, nie odpowiedział mu na wyznanie tak jakby tego oczekiwał od niego chłopak. Z tego wszystkiego zapomniał powiedzieć, że odwzajemnia jego uczucia.
— Hyung też Cię bardzo lubi... nie wyobrażasz sobie od jak długiego czasu. — Odgarnął nieco grzywkę z jego czoła, by wpadające mu kosmyki do oczu, nie zasłaniały tego pięknego widoku.
Zbliżył swoją twarz do Jungkooka, nadal mając pewne obawy, czy to odpowiednie pozwolić młodszemu związać się z kimś takim jak on, ale tym razem pomimo zawahania, nie chciał się wycofywać, pozostawiając niedosyt obydwu chłopcom. Zresztą mało prawdopodobne, że po tym wszystkim, co usłyszał dałby radę się powstrzymać.
Opadł na niego, dociskając go swoim ciałem mocniej do materaca. Tym razem nie czuł potrzeby zapytania o pozwolenie. Odpowiedź sama się nasuwała. Na początku dał mu krótkiego buziaka, przymrużając oczy. Serce mu przy tym waliło jakby posunęli się nie wiadomo do jakich kroków w przód. Yoongiemu po takim czasie oczekiwania nie trzeba było dużo, by doprowadzić go do pełnego zadowolenia. Spojrzał na Jungkooka lecz nie trwało to długo, gdyż zaraz potem złączył ich wargi na dłużej i powrócił do czynności z większą intensywnością. Z każdym następnym muśnięciem przekręcał głowę z jednego boku na drugi, falując przy tym mimowolnie ciałem. Robił to powoli i subtelnie. Nie zwiększał tempa, gdyż nie chciał spłoszyć młodszego. Czasem tylko mocniej nacisnął na jego usta, gdy emocje się nasilały. Chciał, aby to było dla niego jedno z piękniejszych przeżyć, dlatego uważał na każdy swój ruch. Miał świadomość tego, że JK nie ma wielkiego doświadczenia w tych sprawach, dlatego na nim spoczywała odpowiedzialność, by nie miał żadnej traumy z tym związanej. Nie zamierzał więc od razu napastować go wszystkimi zakorzenionymi w nim fantazjami, a stopniowo przyzwyczajać go do swojej bliskości. Całym sobą zaangażował się w ten pocałunek i każdy ruch głową czy językiem był idealnie dopracowany. Dokładnie tak jakby mlaskania ich ust tworzyły idealną muzykę, która miała prawo jedynie rozbrzmiewać w duecie z Jungkookiem i nikim więcej.
UsuńUsta chłopaka smakowały dużo lepiej niż to sobie wyobrażał. Fakt, że tak długo czekał, aby je spróbować pewnie dodawał smaku. Tak bardzo był ich chciwy, że nie mógł się od niego oderwać, dopiero, gdy zorientował się, że usta Jeona są wprost przekrwione od tego jak się na nich zassał, odsunął się nieznacznie, by dać mu chwile wytchnienia.
Patrzył na niego z bliska, wciąż nie mogąc uwierzyć do czego właśnie doszło. Takie stonowane zbliżenie było dla niego wystarczającym dobrodziejstwem. Schował twarz w zagłębieniu szyi partnera, ciężko oddychając z wrażenia. Pierwszy raz nie krępował się tym, że JK spostrzeże jak szalenie unosi się jego klatka piersiowa z jego powodu.
— To była dobranocka dla dorosłych, a teraz do spania! — Zarzucił nieśmiesznym żartem, nie mając w zamiarze chociaż na milimetr z niego zejść.
[ Wyszło więcej niż myślałam, wow XD
Omg, w szoku jestem! Ja za każdym razem tak bardzo się stresuję jak coś do ciebie wysyłam, bo ty tak ładnie wszystko opisujesz i tak płynnie się to czyta, że mam kompleksy ;;
O niee, nocki najgorsze, bo potem się jest zombie. Luzik, ja jak coś nie wywieram presji, także bez stresu i zmuszania się, pisanie ma być przyjemnością ♥ ]
Porównanie do Jina spowodowało, że na twarzy Yoongiego zagościł grymas.
OdpowiedzUsuń— Musisz o nim wspominać w takiej chwili? — Warknął z wyrzutem, chcąc być jedynym, który zaprząta teraz myśli Jungkooka. — Musisz bardzo za nim tęsknić, co? Za mało Ci pokazałem, że jesteś tylko mój? — Złapał w zęby delikatnie, ale wystarczająco mocno, aby zakuło, cienką skórę młodszego na szyi i nieznacznie ją naciągnął, aby go ukarać lecz bardziej przypominało to pieszczotę niż faktyczną karę. Zabrzmiał jak niedojrzały i zaborczy chłopak, ale chyba nadal nie myślał trzeźwo po tym jak ich usta zostały złączone w soczystym pocałunku, o którym do tej pory tylko skrycie marzył. Z Yoongiego wyszła natura zazdrośnika, z którą Jeon wcześniej nie miał styczności. Musiało być to dla niego niemałe zdziwienie, że groźny Min potrafił się naburmuszyć za coś takiego.
— Robisz ze mną takie dziwne rzeczy. — Uśmiechnął się triumfująco na tę uwagę, wiedząc, że wywołuje u niego dotąd wcześniej nieodkryte emocje.
Leżał wtulony w ukochanego w takim błogostanie jakby wszystkie troski były fikcją. Mając Jungkooka u swojego boku bliżej niż kiedykolwiek, ciężko było nie uwierzyć w to, że wraz z tym, wszystkie problemy odeszły. Jednak to uczucie spokoju było trochę złudne, gdyż wydarzenia z poprzedniego dnia były realne i konsekwencje z tym związane jeszcze długo miały się za nim ciągnąć. Mimo to, jego miłość do chłopaka była jak najbardziej prawdziwa. Zdawałoby się, że to jeszcze za wcześnie, aby mógł się posługiwać sformułowaniem, iż go kocha, ale uczucie do Jungkooka trwało już na tyle długo, że etap zakochania dawno minął, przeistaczając się w coś poważniejszego.
Spochmurniał, słysząc jego następne słowa, na tyle, że nawet czując ulubione usta na płatku swojego ucha, nie zadrżał tak jakby to zrobił w normalnych okolicznościach. Problemy ich przyjaciół bardziej wpływały na Jeona niż zdawał sobie z tego sprawę. Młodszy był w takim wieku, że to normalne, iż przychodziły mu do głowy niepoważne pomysły jak ucieczka, sam Min nie raz się nad tym zastanawiał, a co dopiero JK. Z pozoru brzmiało to jak plan idealny, ale po dłuższym namyśle można było dostrzec więcej negatywów niż pozytywów. Oni obydwaj dobrze o tym wiedzieli.
— Ko...— Zatrzymał się, gdyż prawie wymsknęło mu się kochanie, które z rozmachu chciał zamienić na Kookie, ale zauważył, że dłużej chyba nie musi się powstrzymywać i ciepło przepłynęło przez całe jego ciało, powodując, że na końcu palców u rąk i stóp, załaskotało go dziwne mrowienie. — Kochanie, ucieczka nic nie da, pozostawione problemy prędzej czy później nas dogonią. Trzeba załatwić to tutaj ostatecznie, tak, abyśmy mogli do końca świata żyć w spokoju… wszyscy razem. Ty i ja. Wspólnie.
Yoongi bał się o Jungkooka, o to, że tak przeżywa, kiedy któremuś z chłopaków dzieje się krzywda. Mógł go zrozumieć w stu procentach, gdyż jego dotykało to w takim samym stopniu. Maknae był mimo wszystko jego oczkiem w głowie i wolałby, aby ten okres w życiu młodszego był dla niego szczęśliwy, a był cięższy niż u innych przeciętnych dzieciaków. Min nie wiedział jak ma mu wynagrodzić te zmartwienia.
Przytaknął twierdząco głową w odpowiedzi na to, czy jutro musi iść. Spojrzał bardzo poważnie na partnera, widząc jak resztki entuzjazmu doszczętnie go opuszczają.
Usuń— Ale ty idziesz ze mną. — Dodał po chwili, wpatrując się intensywnie w jego oczy, nie chcąc przegapić momentu, w którym w źrenicach tamtego ponownie zagoszczą iskierki zadowolenia. — Tutaj nie mamy się jak wykąpać, a chyba nie chcesz dla mnie śmierdzieć? Kto wie, może Cię wtedy odeślę do innego hyunga. — Drażniąc się z nim, naciągnął jego policzki na boki, sprawiając, że jego przystojna twarz uległa zniekształceniu, ale nawet wtedy wydawał mu się atrakcyjny, do czego oczywiście nie mógł przyznać się na głos. — Ohydny.
Zmienił pozycję tak, że jak wcześniej leżał całym sobą na Jungkooku, teraz ułożył się na plecach, biorąc młodszego w swoje objęcia. Zacisnął ręce wokół jego ciała tak mocno, aby mieć pewność, że nikt i nic go mu nie wyrwie. Wiedział, że chłopak musi się bać, czy Min będzie stały w swoim uczuciu oraz czy go nie zostawi. Nie miał mu tego za złe, gdyż będąc na jego miejscu, także miałby takie obawy, znając samego siebie. Starszy nie raz wykazywał się brakiem odpowiedzialności, uciekając się do używek i innego, zdemoralizowanego grona, gdy przychodziło mu się zmierzyć z trudnościami bądź gdy w grę wchodziły poważne tematy, których nie chciał udźwignąć. Jednakże, wydawało mu się, że dorósł i jest gotowy na pewnego rodzaju stabilizację, przynajmniej na tyle, ile pozwoli mu los. Wciąż zastanawiał się, kiedy dostanie wezwanie do sądu, a w najgorszym wypadku, czy i kiedy Jungkook dostanie wezwany na świadka.
Wiedział, że w internacie Jeon ma dużo lepsze warunki, niż on w swoim obskurnym mieszkanku, które i tak miało pewien urok i co najważniejsze, było w nim ciepło. Czuł, że nieodpowiednim byłoby zaproponowanie mu, aby ze sobą zamieszkali, ale chciał nadrobić stracony czas i spędzać z nim całe dnie na zapas. Z drugiej strony nie mógł zapominać o realiach. Co więcej, myślał, że jeśli będzie zbyt nachalny to jeszcze Jungkook poczuje się osaczony, a wtedy by sobie tego nie wybaczył. Co nie oznaczało, że tak łatwo da mu odejść.
— Dam Ci klucze, będziesz mógł przychodzić, kiedy zechcesz, nawet jak mnie nie będzie… wtedy mieszkanie będzie twoje, będziesz mógł się nim zajmować pod moją nieobecność, że jak wrócę to łóżko będzie nagrzane. — Ciężko było na głos przyznać, iż przewiduje możliwość, że zostaną rozdzieleni na jakiś czas. Jednak mówiąc to, chciał dać mu zapewnienie, że nawet jak nie będzie go obok, to wciąż będą blisko.
— Jungkookie… — Szepnął ze schowaną twarzą w jego włosach. — Hyung bardzo Cię kocha i obiecuje, że będzie z Tobą zawsze dopóki będzie to odpowiednie. — Może nie dokładnie takiego zapewnienia oczekiwał, ale Min w odwrotny sposób od Jeona chciał o niego zadbać i jeśli ta relacja miała być dla młodszego toksyczna to zamierzał ją przerwać w odpowiednim momencie lecz to nie było teraz i nawet nie chciał o tym myśleć. Miał nadzieję, że uda mu się nie dopuścić do takiej ewentualności.
— Muszę się tobą nacieszyć, bo jak jutro wpadną chłopaki to nie dadzą nam prywatności. — Zamruczał mu do ucha, drapiąc go przy tym zmysłowo paznokciami po brzuchu, schodząc coraz to niżej.
— Nadal nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. — Przyznał niskim tonem, przymilając się do ukochanego. Nie trwało to jednak długo, gdyż telefon Jungkooka ponownie zawibrował, że Yoongi aż podskoczył, kończąc na tym, że zaśmiał się głośno nie dowierzając. Schował ręce za siebie, oddalając się minimalnie od chłopaka. — To chyba znak, że mam się pilnować. — Wciąż śmiał się przez łzy, ale może faktycznie lepiej było, aby odpoczęli.
[Miałam pewne zawirowania, ale oto jest odpis!
love u too ♥ ]