Diana Lee
23// genialne dziecko// odkąd wyprowadziła się od rodziców śpi z zapalonym światłem// kawakawakawa czarna jak noc// wegetarianka// niska// za niska// widzi duchy częściej niżby chciała// usilnie odpycha od siebie przebłyski przyszłości, które ją nachodzą// przecież nie jest wariatką// prawda?
Logan nie miał już wielkiego wyboru. W departamencie zostało, poza nim, tylko trzech pracowników na stanowisku detektywa. Z roku na rok, coraz więcej pojawiało się dziwnych spraw. Ludzie coraz częściej wierzyli, że istoty i zjawiska nadprzyrodzone istnieją, a to nakręcało całą tą niematerialną energię w otoczeniu. W końcu postanowiono, że czas zrekrutować kilka osób i dopóki jest możliwość, przetrenować i doprowadzić ich do stanu kompletnej użyteczności dla miasta. Mimo konieczności naboru kadry, szef całego departamentu, starszy już jegomość, pan Hoock, uznał, że należałoby ostrożnie rozpocząć całą sprawę. Plan był prosty. Zrekrutować jedną osobę spośród zwykłych policjantów. Funkcjonariusze mniej więcej znali się już na rzeczy, więc przepisów i zachowań nie trzeba ich było uczyć. Zostawało tylko to ważniejsze. Trzeba było ich przekonać i udowodnić, ze istnieją zjawiska paranormalne oraz nauczyć ich korzystać ze zdolności, które ktoś obdarzony na pewno będzie posiadał. Logan wręcz tryskał nienawiścią i złością, kiedy koledzy przydzielili go do tej rekrutacji oraz przeszkolenia owego rekruta. Mimo, że nie miał największego stażu w departamencie, miał na swoim kącie najwięcej rozwiązanych spraw.
OdpowiedzUsuńDetektyw Ulisses wkroczył do niedużej salki konferencyjnej na jednym z komisariatów, raz z dziwacznie ubranym pomocnikiem, który poza surdutem miał na głowie zwykły czarny cylinder. Dziwnym wydawałby się mogło, ze nikt nie zwrócił na niego uwagi. Detektyw rozejrzał się po twarzach zebranych funkcjonariuszy. Miał wybrać kogoś, spośród tych którzy się zgłosili. Było ich więcej niż się spodziewał. Wiele osób fascynował departament ds. Zjawisk Niezwykłych. Informacji o nim prawie nie było. Nikt nie wiedział czym się tak naprawdę zajmuje. Ludzie szeptali że ten tajny departament, zajmuje się walką z terroryzmem, ale nikt tego nigdy nie potwierdził. Detektyw usiadł na przeznaczonym dla niego krześle.
- Nazywam się detektyw Logan Ulisses. Wiecie po co tu przyszedłem. Nie spodziewajcie się, że mój wybór wyda wam się racjonalny i zupełnie zwyczajny. Nie należę do ludzi przewidywalnych. Będzie kilka pytań, jak ktoś odpowie na pierwsze poprawnie, zostanie przyjęty.
Mężczyzna miał dziwnie szorstki i nieprzyjemny głos. Zamilkł na chwilę. Wtedy odezwał się jego pomocnik, który wciąż krążył po salce.
- To zacznijmy od tego… Kto zapamiętał i powtórzy imię i nazwisko pana detektywa i departament, w jakim pracuje? - dziwny pomocnik, zdjął cylinder i podrapał się po włosach. Wszyscy milczeli, jakby nie dosłyszeli pytania, wciąż wpatrując się w Ulissesa. Cóż, prawda była taka, ze nie każdy mógł zobaczyć a do dopiero usłyszeć ducha, nawet jeśli jego energia, wzmocniona była przez wyrysowane wcześniej przez detektywa znaki na drzwiach tego pokoju.
[I początek jest :) ]
Pomocnik ubrał cylinder i spojrzał wyczekująco w kierunku detektywa. Logan podniósł się z miejsca, przyglądając się temu, kto się zgłosił.
OdpowiedzUsuń- No śmiało. Nie bije, nie gryzę, tylko połykam w całości.
Chyba nikt nie wiedział na czym tak na prawdę polegało zadanie. Patrzyli na siebie z niedowierzaniem, rozglądając się w poszukiwaniu tego, kto się się zgłosił. Logan zerknął na swojego pomocnika i kiwnął lekko głową, dając mu znak by powtórzył pytanie. Nie było inych chętnych więc kiwnął na młodą dziewczynę, że ma głos.
- Jak do łazieki, to możesz iść. - uśmiechnął się dość łobuzersko. Wiedział, że powienien bardzo wnikliwie szukać kogoś do departamentu. Brakowało im ludzi, a jeśli nie zaczną szkolić kolejnych, niedługo wymrą i będzie koniec wszystkiego co normalne. Logan dobrze o tym wiedział a jednak czuł sie dziwnie upokorzony i uwięziony przez polecenie tych, którzy są wyżej od niego.
Brew detektywa uniosła się.
OdpowiedzUsuń- W końcu będę mógł wrócić do grobu! – ucieszył się pomocnik, zakładając cylinder. Logan przyglądał się przez jakiś czas dziewczynie, która się odezwała. Powienien się spodziewać, ze nie trafi mu się rosły osiłek, o którego nie będzie musiał się obawiać, kiedy jakiś syren zechce się posiłować.
- Dokładnie. Ty, idziesz ze mną, a reszta wraca do swojej nudnej pracy.
Chyba nikt nie wiedział na czym tak na prawde polegało zadanie. Uczestnicy patrzyli na siebie z niedowierzaniem. Potem wyszli, zostawiając w pomieszczeniu detektywa, jego dziwnego pomcnika, który tak naprawdę nie istniał i wybrańca losu.
- Nazwisko? – spytał detektyw. Zerknął potem na swojego kolegę w cylindrze. – Idź na cmentarz, jak skończę z tym tutaj to się tobą zajmę.
- Tak jest, szefie! – duch zasalutował i przepłynął przez ścianę. Detektyw, znów całą swoją uwagę poświęcił nowemu rerutowi.
- To nie będzie proste zadanie ani służba. To co robiłaś tutaj, jest niczym w porównaniu z tym co będziesz zmuszona robić ze mną. Czasem są to sprawy tak dziwne i nienormalne, ze trudno ci będzie w nie uwierzyć, a każda próba opowiedzenia o tym komukolwiek, będzie wiązała się pewnie z wyśmianiem i uznaniem cie za niepoczytalną. Więc masz jeszcze jakieś pięć minut by przemyśleć swoją decyzje.
- Możesz albo spróbować albo nie. Przecież nie będę cie do niczego zmuszał. To zależy tylko od ciebie. Skoro widzisz i słyszysz, wiesz juz że to nie będzie zwykła praca, taka jak wszędzie i zawsze. Nic nie będzie proste, realne. Będziesz miała czasem wrażenie, że żyjesz w jednej wielkiej halucynacji, iluminacji, ukrytej za kurtyną. Musisz zdecydować czy chcesz przekroczyć tę kurtynę, czy wolisz to co wytłumaczalne.
OdpowiedzUsuńWycignął z wewnętrznej kieszeni pudełeczko z wizytówkami. Wyciągnął jeden kartonik i podał nowej znajomej.
- Tu masz moją wizytówkę. Jak się zdecydujesz, jutro bądź w departamencie o ósmej rano. Jak nie przyjdziesz, to będzie równoznaczne z twoją rezygnacją. Ale zastanów się na poważnie. Kiedy już przzwyczaisz się do widzenia tego co za kurtyną, nie będziesz mogła wrócić do normalnego funkcjonowania.
Wyszedł, pogwizdując pod nosem. Był zadowolony ze swojego wyboru. Dziewczynę trzeba trochę naprostować, by przypadkiem nie myślała, ze tym światem rządzi sprawiedliwość i prawość. Jeśli okaże się odpowiednia do tej pracy, to znaczy jeśli nie będzie miała większych problemów ze snem i w ogóle będzie się stawiała na służbę, to kto wie, może nawet nauczą ją czegoś nowego. Bo jeśli w niej coś drzemie, to będzie trzeba, prędzej czy później, to odkryć.
OdpowiedzUsuńLogan nachylał się nad biurkiem z jeszcze jednym kompanem. Kiedy weszła nowa, obaj odwrócili się w kierunku drzwi.
- Nie denerwuj się tak, do ci serducho stanie. – uśmiechnął się kolega Logana. Wyprostował się i poszedł do nowej. – Detektyw Robin Thomson. Też tu pracuje i się zastanawiam codziennie, dlaczego. Chodź, może ty coś poradzisz.
Podprowadził nową koleżankę do biurka, nad którym się nachylali. Dopiero z bliska widać było, że to co zwróciło uwagę mężczyzn to lśniące, półprzezroczyste, barwne skrzydełka, jak od motyla, leżące na białej kartce.
- To skrzydełka elfa leśnego. – wyjaśnił Logan. – Niestety, nie pierwsze ostatnio znalezione.
- Dokładnie, czternasta para. Więc można uznać że cała kolonia. – dodał Robin. – Jednak elfy twierdzą, że nie zauważyły niczego dziwnego. Po prostu znikają.
Obaj spojrzeli na Dianę, czekając reakcji. Spodziewali się śmiechu, paniki, stwierdzenia, ze ją oszukują albo innej formy niedowierzania.
Obaj detektywi, przyglądali się Dianie z ciekawością. Właściwie gładko przyjęła tę wiadomość.
OdpowiedzUsuń- Tym będziemy się zajmować. Stwierdziliśmy , że elfy leśne, są wystarczająco bezpiecznym tematem, jak na twoje początki. Mniej więcej właśnie tym, zajmuje się nasz departament. Właśnie dzięki naszej pracy wilkołaki nie biegają po mieście, a wampiry żywią się tylko w określony sposób. Pilnujemy wszelkiej aktywności paranormalnej, w granicach tego miasta. Przez jego historię i czasy, w których przyszło nam żyć, coraz więcej mamy roboty a coraz mniej ludzi, dlatego będziesz nam potrzeby. – Logan, usiadł na fotelu za biurkiem. Robin też zajął swoje miejsce przy drugim biurku.
- Przejedziemy się do parku. Tam obecnie się zagnieździły te małe brzydactwa. Nie jedz ani nie pij niczego co ci dadzą, ok? A teraz mały wstęp... My wykonujemy swoją pracę dobrze, dlatgo nieumarlni nie wypełzają z cmentarzy. Chyba większość tego o czym teraz młodzież, rany jaki ja stary jestem, czyta nie jest mitem. Niektóre stworzenia uważa się za wymarłe... na przykład centaury. Wampiry, wilkołaki tak. Zombi - nie. Zamiast nich istniają tak zwani nieumarli, który... umarli ale nie do końca. Pewnie poznasz niedługo trochę takich elementów, bo coś się cmentarz ten nowy przepłnia ostatnio i nie nadążamy za ekserminacją. Wiesz, zjadają zwłoki i rozkopują groby. Straszny bałagan... Duchy, już wiesz, że tak. Elfy, gobliny, gnomy - tak.
- Zefirki, Trawniki, Salamandry ogniste, syreny, Mantykory, Gryfy też. - dodał Robin.
- Banshee, Błędne ogniki, Drzewca, Kelpie, Niksy, Trole... - wymieniał dalej Logan.
- Pukacze, nie zapomnij o pukaczach. cyklopy, minotaury, koboldy, korredy, leprechauny, afanuksy... Co tam jeszcze było? - zastanowił się Robin.
- No jeszcze trochę. Graje, strzygi, sylfy, wywerny, sfinky, dżiny, boboki...
- Lizbeth podobno widziała nawet nuckelacee. Ostatnio wzmianki jakieś trzydzieści lat tamu pochodzą ze Szkocji i jakoś mało jej wierzymy.
- Ale ma odruch wymiotny jak o tym wspomina, więc to możliwe. No i jeszcze to czego nienawidzę najbardziej, Szarzy Panowie. Tyle ci wystarczy na początek. Potem dam ci podręcznik dobrego detektywa, z obrazkami. - uśmiechnął się Logan
[ Jakoś to przeżyje XD Już myślałem, że nie wrócisz i miałem już pakować kartę do roboczych xD ]
OdpowiedzUsuń- Nie jest taka głupia jak ten poprzedni. - mruknął Robin, jakby zadowolony z wyboru kolegi.
- No. - wyprostował się i podrapał w bark. Miał świeżo założone szwy i swędziało jak diabli.
- Dokładnie, doceiramy pierwsi. Zwykle... czasem jest na miejscu pierwsza zwykła policja, są tam też tacy, którzy widzą i wiedzą co robimy, więc wtedy dzwonią do nas. Czasem zdarza nam się wspołpracować. To jest tak... niektóre rzeczy można wyjaśnić prasie szokiem, narkotykami, halucynacjami i takimi innymi rzeczami. Część ludzi nie widzi po prostu pewnych stworzeń, bo to wszystko zależy od wiary, chęci i tego daru Widzenia. Oczywiście mamy swoich informatorów. Są to zwykle duchy, albo po prostu takie istoty, które nie lubią kiedy panuje chaos. Przez długi czas panowało przekonanie, że donoszenie nam o jakichś wybrykach to zdrada, ale to minęło. Po tym co się działo po drugiej wojnie światowej, już nikt nie uważa, że nasza praca jest niepotrzebna. Z resztą, przekonasz się jak działamy. Przez pierwszy miesąc czy dwa, będziesz niestety wszędzie jeździć ze mną...
- Niestety... - wtrącił Robin. - ... dla ciebie, bo on dużo przeklina, pali, rozmawia z różnymi dziwadłami i w ogóle ma... specyficzny styl.
- Dziękuję za reklamę. - mruknął Logan. - Jak się spawdzisz to cie zatrudnimy, a jak nie wrócisz do policji zwykłej, jako nasza informatorka. Ale w obu przypadkach nie będziesz siedzieć za biurkiem. A teraz choć bliżej, opowiemy ci conieco o elfach i ich skrzydełkach.
- Wszystko się działo. - westchnąl Logan. - Mary są przyciągane i stwarzane przez strach ludzki. A wtedy wszyscy się bali. Cały świat się bał. Oby to się nie powtórzyło. Nie ma nas już tak wielu...
OdpowiedzUsuńLogan ujął jedno ze skrzydełek w aplce i spojrzał na nie pod światło.
- Skrzydła elfów są nieco podobne do błoniastych skrzydeł ważek, choć są dużo grubsze i barwniejsze. Jeśli jakiś czas są oddzielone od ciała, robią się twarde i łamliwe. Te są świeże. Mają nie więcej niż pół godziny.
Odłożył skrzydełko izajął miejsce w swoim fotelu. Obrócił się na nim ze dwa razy po czym skrzyżował raiona pod głową i uśmiechnął się do Dainy.
- Nie wiem dla czego miałyby być przydatne takie elfy bez skrzydeł. To raczej skrzydła są cenne. Zmielona na proszek mają zasktosowania do na przykład eliksiru na potencje...
- Jaki poinformowany. - sarknął Robin, zajmując drugi fotel przy biurku obok. Wskazał Dianie trzeci fotel obok biurka Logana. - Już ci to potrzebne? Może się nimi natrzyj to pójdzie szybciej.
- To raczej ty powinieneś się martwić. Z nas dwóch to ty masz żonę, która lubi na ostro.
- Skąd ty wiesz co lubi moja żona, co?
- Wiesz, zdania są podzielone... - westchnął Logan, zerkając na kolegę. obin pokręcił głową z niedowierzaniem i stweirdził, że skończy ten temat bo jak widać jego kolega znów dostał swojej głupawki.
- No dobra. My tu gadu gadu a czas w strzępach.
OdpowiedzUsuńLogan podniósł się, choć bardzo niechętnie. Lubił ten swój mały światek, choć jeszcze bardziej lubił swoją pracownię. Każdy detektyw w deartamencie miał swoją własną pracownie, do której mógł znieść wszystko, co nie stanowiło zagrożenia dla budynku i otoczenia. Mimo rygorystycznych zasad, były one notorycznie łamane.
Wyszedł z Dianą z budynku i skierował się do garażu.
- no tak, jak cie zatrudnimy to dostaniesz pracownie, miejsce w garażu i przede wszystkim cała listę książek, które będziesz musiała przeczytać i się nauczyć. Każdy przez to przechodził, nie myśl że jesteś jedyna.
Wsiedli do mustanga forda, z którego Logan by nieziemsko dumny. Ruszyli w stronę parku.
- No dobra. Jakieś wstępne pytania?
- Teraz jedziemy do parku, pogadać z elfami. Słuchaj, sprawa wygląda tak. - zaczął, odpalając silnik. - Nie wszystko co się widzi, jest takie na prawdę. Nasz wydział to taki wydział widmo, bo się wąłsnie tym zajmujemy. Ty coś w sobie masz, inaczej nie usłyszałabyś głosu ducha. Ci którzy mają to coś, albo je słyszą albo widzą, a jak mają bardzo silne to coś to jedno i drugie. Ale nauczę cie dostrzegać to co ukryte jest za kurtyną, więc niedługo będziesz bez problemu widziała i rozmawiała z duchami. Część z nich to nasi informatorzy, a inne trzeba odesłać w zaświaty, bo bywają niebezpieczne. W ten sposób chronimy obywateli. - weszli płynnie w zakręt, i zaparkowali przy parku. -
OdpowiedzUsuńWysiedli.Logan poprowadził nową partnerkę uliczkami, wysypanymi żwirem i gliną. Potem skręcili w kępę krzewów i zagajników. Ktoś z uliczki krzyknął w kich kierunku coś co brzmiało jak "zboczeńcy", ale Logan się tym nie przejmował. Wiedział, że w parku spotykali się różnic ludzie z różnymi upodobaniami i roili różne rzeczy w krzakach, co z resztą było ulubioną rozrywką elfów. Dotarli do wielkiego drzewa, otoczonego kilkoma mniejszymi. Tuż przy rozłożystych korzeniach, widać było spory krąg z białawych grzybów.
- Taki krąg, obojętnie czy z grzybów czy z kamieni czy z roślinek, zawsze świadczy o obecności elfów. Zapamiętaj to, a teraz się skup i rozpędź iluzje. Twoje oczy przyzwyczają się niedługo dla tego.
W drzewie było mnóstwo małych otworków, ze szprosami. Okienka elfowych chatek.Inne mieszkały w uwitych z trawy domkach, wysoko w koronie drzewa. Dla Logana i Diany przeznaczone było inne wejście. Mężczyzna wskazał dziewczynie niewielką jamkę, między korzeniami. Parsknął, widząc jej minę i poszedł pierwszy. Przeciśnięcie się nie było trudne, mimo że Logan był rosłym mężczyzną.
Oboje stanęli w niedużej jaskini, w której musieli siedzieć, bo nie myło możliwości się wyprostować. Po chwili pojawiły się dwa elfiki.
Były to filigranowe istotki, z twarzyczakmi jak z porceany i pięknymi skrzydełkami. Wręczyły gościom naparsteczki z pięknie pachnącym, różowawym płynem, po czym zniknęły.
-Musimy poczekać. I pamiętaj. Nic od nich nie przyjmuj.
Sidzieli chwilę w milczeniu. Logan przglądał się zawartości kubeczka.
OdpowiedzUsuń- Istoty mieszkające w ziemi, mają pewne zasady. Jeśli skosztujesz czegoś z ich świata, coś przyżądzonego przez nich, nie mówię tu o owocach, które rosną same, ale o takich napitkach, na przykład, musisz zostać pod ziemią, bo stajesz się jej częścią. Jeśli będziesz chciał wyjść i oni sie zgodzą, będą chcieli przysługi. A jeśli wpadniesz na pomysł by uciec, cóż... tego nie polecam.
Logan odłozył kubeczek na posadzkę. Zapach i kolor były bardzo kuszące, nawet dla kogoś z jego stażem. Pojawiły się w końcu trzy elfiki, odziane bardziej barwnie niż te które przyniosły im poczęstunek. Mówiły piskliwymi głosikami, przypominającymi głosy dzieci. Lu przedstawił nową partnerkę i poprosił o opowiedzenie wszystkiego od nowa. Zaczęły mówić o tym, że od dawna nie mieli wieści od klanów w innych częściach miasta. Okazało się, że elfiki znikają bez śladu. Dopiero później znajdowane są ich skrzydełka. Podejrzewali koty, ale one zawsze zostawiały ślady. Teraz nie było niczego. Logan słuchał uważnie, zadając co jakiś czas dodatkowe pytania. Wyrwanie skrzydełek elfom było bardzo dla nich bolesne i haniebne, ale nie smiertelne. Przynajmniej nie od razu. Przez swoje skrzydła pobierały energię od słońca, jak roślina przez swoje liście. Jeśli nie mogę tego robić przez dłuższy czas, umierają.
- Masz jeszcze jakieś pytania? - spytał Diany, kiedy już sam zakończył swoję część przesłuchania
- U nas nic nie wiemy. To skrzydła są dla ludzi cenione. A skrzydła zostawiają. - odparł elf, poprawiając zabawną czapkę z papierka od cukierka. - Bracia i siostrzyczki z innych klanów, przybywają tu bo się boją. Tu ich matecznik.
OdpowiedzUsuńReszta pokiwała głowami, zgadzając się.
- Oni przynoszą wiadomość o zniknięciach. U nas nikt nie mówił. To duża społeczność. Nie możemy każdego pilnować. - dodał drugi, bardziej piskliwy. W specyficzny sposób układały zdania, słychać było że język ludzi był im dość obcy i trudny do przyswojenia.
Logan zastanowił się nad tym czarnym rynkiem. nie przypominał sobie by ciałka elfików do czegoś mogły służyć. Skrzydła były bardziej cenne.
- Może żyją. - mruknął detektyw. Wiedział, że nawet jeśli, to już niedługo. Bez skrzydeł długo nie pociągną.
Wyszli z pnia. Logan otrzepał kurtkę z grudek ziemi i zapalił papierosa.
- Na wszelki wypadek podpytam informatorów, czy ktoś czegoś nie kombinował ostatnio. Elfie tuszki nie są cenne same w sobie. Ich skrzydła są bardziej cenione na rynku. Chodź. Przedstawie cie kilku duchom.
Wrócili na ścieżkę. Od razu doszły ich gwizdy i śmiechy. Logan poznał po głosie, ze to ten sam co wcześniej do niech krzyczał. Rozejrzał się i zlokalizował go na pobliskiej ławce. Siedział z dwoma kumplami, którzy próbowali go uciszać. Detektyw parsknął, zaciągnął się dymem i ruszył w ich kierunku. Wystarczyło, ze wyciągnął odznakę, a cała trójka zwiała. Ale detektyw nie dał uciec temu nietolerancyjnemu. Przycisnął go do ziemi, przysiadjąc sobie na nim.
- Nudzi ci się, księżniczko? - warknął do niego. Pochylił się i zaczął szeptać mu coś do ucha. Kiedy skończył i go puścił, facet nie ruszał się. Mężczyzna wstał i podszedł do Diany.
- Chodź, zanim się obudzi.
Trzeba było mówić :)
OdpowiedzUsuńChcesz coś innego zacząć czy na razie masz dość?