VILLEMO STEICHERT
22
Przyszła realizatorka dźwięku.
Ambicja większa niż wzrost. Tysiące muzycznych miłości. Serduszka w oczach, zbyt dużo marzeń, koszulka z nadrukiem mała wredna zołza i nieodłączne słuchawki.
W pakiecie nadzwyczaj cięty język.
I niebywała zdolność ukrywania własnych uczuć.
I niebywała zdolność ukrywania własnych uczuć.
___
tytuł: Lana Del Rey - Never let me go
Gus powoli zaczynał dochodzić do wniosku, że wszystko zmierzało ku lepszemu. W jego życiu zapanował jako taki porządek i stabilność, choć sam nie wiedział jeszcze, czy była to zmiana na lepsze, czy jednak na gorsze.
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy był w takiej sytuacji i nie bardzo wiedział, jak ma postępować. Z Villemo, z tym wszystkim co się między nimi działo. Sam nie wiedział jak to wszystko określić.
Kiedy dostał sms-a od blondynki, akurat był z chłopakami na próbie przed ostatnim koncertem.
Okey. Nie ma problemu.
Odpisał krótko i rzeczowo i nie bawiąc w jakieś dodatkowe komentarze. Trochę obawiał się tego, że Vill idzie na spotkanie z Peterem, ale wszystko przecież będzie dobrze. Nie miał się czym martwić. Poza tym, miał koncert na głowie i później, długo przez niego wyczekiwany powrót do domu. Chwila odpoczynku i normalności po tej szalonej trasie koncertowej.
Daj znać, gdyby coś było nie tak.
Napisał po chwili, żeby Vill nie pomyślała sobie, że się o nią nie martwi, albo że o niej nie myśli.
Gus nigdy nie należał do ludzi, którzy namiętnie wysyłają między sobą wiadomości. Zawsze pisał krótko i rzeczowo, bez zbędnych frazesów, czy miliona sms-ów, które nic nie wnosiły do sprawy.
OdpowiedzUsuńSkoro Vill twierdziła, że wszystko jest w porządku, że poradzi sobie z Peterem, to on jej wierzył. Wiedział przecież, że gdyby było źle, dałaby mu o tym znać.
W tej sytuacji, Rivers zajął się próbą, żeby wszystko na pewno wyszło tak, jak powinno wyjść na ich ostatnim koncercie. Gus chciał już wracać do domu, odpocząć od tej całej trasy koncertowej i fanów. Marzył o tym, by pospać sobie do południa i tak najzwyczajniej w świecie nic nie robić.
Po próbie, chłopak wrócił do pokoju, tak zmęczony, że ledwo udało mu się wziąć prysznic i paść bez życia na łóżko.
Kiedy się obudził, czuł się tak, jakby go ktoś walnął pałką prosto w łeb. Był niemal nieprzytomny i w takim właśnie stanie się pakował. Marzył o kawie. Nawet o najmniejszym łyczku, ale żeby było w nim sporo kofeiny.
Wszyscy spotkali się godzinę później na recepcji, by wymeldować się z hotelu i wspólnie udać się na lotnisko.
Gus uśmiechnął się do Vill, kiedy tylko ją zobaczył.
Zabiłbym za kubek kawy. - Powiedział zaspanym głosem. Ani “cześć”, ani nic. To była taka jego forma powitania.
Gus, z lekkim uśmiechem wdzięczności, przyjął od Vill jej kubek. Skrzywił się, upijając pierwszy łyk kawy, bo faktycznie była słaba, ale nie miał zamiaru narzekać. W końcu, miał do wyboru albo tę lurę, albo kupienie sobie kawy na lotnisku, ale to akurat stałoby się dopiero za jakiś czas.
OdpowiedzUsuń– Dzięki, mała. – Powiedział, uśmiechając się do blondynki łobuzersko, po czym oddał jej kubek. – I jak było wczoraj na spotkaniu z Peterem? - Zapytał, ciekaw tego, jak jego manager zachowywał się wobec jego… dziewczyny? Sam nie wiedział w sumie jak to wszystko nazwać. Nie byli chyba parą, o niczym takim nie rozmawiali. Po prostu zaczęli się spotykać i tak było dobrze. Gus nienawidził oficjalnego nazewnictwa i znając go, tę poważną rozmowę o tym, co ich łączy będzie odwlekał w nieskończoność.
– W ogóle, tak sobie ostatnio myślałem – zaczął po chwili ciszy, spoglądając Vill w oczy. – Czy nie chciałabyś się u mnie zatrzymać na kilka dni, kiedy wrócimy do LA. – Dokończył.
Tym, że reszta ekipy na nich patrzyła, nie miał zamiaru się przejmować. Przecież to nie było aż tak istotne. Do tego, że inni się na niego gapią, zdążył się już przyzwyczaić. Być w końcu osobą publiczną i coś takiego, było częścią jego życia.
Była niska, więc nic dziwnego, że Gus nazywał ją małą. Dla niego to było wręcz urocze przezwisko, chociaż, czy kiedykolwiek coś wydawało mu się urocze? Zawsze, jeśli ta mała jej się nie podobała, mógł zacząć ją nazywać hobbitem, mikrusem, ewentualnie używać tych wszystkich, przyprawiających o mdłości zdrobnień, którymi nazywali się zakochanie.
OdpowiedzUsuńTylko, że on, jakoś nie mógł sobie tego wyobrazić. Skarby, słoneczka, czy inne misiaczki chyba by mu nie przeszły przez gardło, więc nawet gdyby kiedyś zrobiło się między nimi poważnie, Villemo, zostałaby dla niego po prostu Vill.
– Czyli twoja urocza mamusia naprostowała nieco Petera? Świetnie. – Szeroki uśmiech nie schodził z jego twarzy. – Gdyby jednak, mimo wszystko zmienił podejście do ciebie, masz mi o tym powiedzieć. – Dodał jeszcze. Gus nie miał zamiaru pozwolić, żeby jego manager pastwił się nad blondynką. Nie i koniec.
Zmarszczył brwi, słysząc odpowiedź dziewczyny. Założył ręce na piersi i przyjrzał się Vill.
– Przecież zamieszkasz u mnie. – Stwierdził krótko. – Tydzień, dwa. Ile będziesz chciała. Potem odwiozę cię do domu. – Zaproponował. – Z resztą, jak chcesz. To tylko taka propozycja. – Nie chciał naciskać, ani nic. W sumie sam nie wiedział co mieliby robić. Mogło się zrobić między nimi zbyt poważnie, a on chyba nie do końca był jeszcze pewien tego, co mają dalej zrobić ze swoją znajomością. Nie miał pojęcia jak to wszystko określić i nie był gotowy na poważną rozmowę. Chciał jej, chyba bardziej podświadomie unikać jak najdłużej. Przecież tak jak było, było dobrze. Nie trzeba było tego gmatwać jeszcze bardziej.
Gus spojrzał tylko na Villemo, a potem przeniósł na chwilę wzrok na Petera. Coś mu tu śmierdziało z daleka. Przecież jego manager nigdy nie był dla nikogo przesadnie miły. A może przeszedł jakąś wewnętrzną przemianę, albo porwali go kosmici i wszczepili mu odrobinkę empatii. Kto go tam wiedział.
OdpowiedzUsuń– Dobra. Dobra. – Uniósł ręce do góry, jakby się poddawał. – To była tylko propozycja, więc na pewno zrobisz tak jak będziesz chciała. Nie mam zamiaru cię zmuszać. – Dodał jeszcze, puszczając Vill oczko.
Zaraz też ruszył ze wszystkimi do wyjścia, żeby zająć jak najlepsze miejsca w autobusie - jakby to miało jakieś znaczenie.No ale, że członkowie zespołu zachowywali się bardzo często jak dzieci, nic dziwnego więc, że zaczęli się przepychać przy wejściu do pojazdu, byleby wsiąść na początku i zająć miejsca z tyłu.
Owszem, nie musieli wszystkiego robić razem. Gus w sumie był zadowolony, że Vill usiadła gdzieś z przodu. Miał swoje przyzwyczajenia, ale też nie chciał spędzać z blondynką każdej wolnej chwili. Oznaczałoby to, że między nimi robi się już poważnie, a on - nie oszukujmy się - bał się zobowiązań, jak diabeł wody święconej. Tak jak było teraz, było dobrze i Rivers miał nadzieję, że długo jeszcze tak zostanie.
OdpowiedzUsuńFakt, zachowywali się jak wycieczka szkolna, ale co począć skoro większość ekipy to byli młodzi ludzie, którzy jeszcze tak naprawdę do końca się nie wyszaleli.
Kiedy tylko wysiedli z autobusu i Gus wrzucił swój bagaż na wózek, zaraz podszedł do Vill i ni z tego, ni z owego objął ją ramieniem.
– Siadasz ze mną w samolocie, czy pogardzisz tak wspaniałym towarzystwem? – Zapytał, uśmiechając się do blondynki najszerzej jak mógł.
Gus tylko pokręcił z rozbawieniem głową. Dla niego zamiana miejsc nie była żadnym problemem, tym bardziej, że ktoś na pewno się znajdzie. Prosić nie będzie musiał długo, jemu zazwyczaj się nie odmawiało.
OdpowiedzUsuń– Pogadam z Jake’m. – Stwierdził krótko, nadal ją obejmując. – Nie chce mi się siedzieć obok Petera, bo znając życie będzie będzie ględził, a ja chcę odpocząć. – Dodał jeszcze, po czym oddalił się szybko, żeby sobie wszystko z kumplem ustalić.
Potem to już była odprawa, straszne zamieszanie i ogólnie rozgardiasz jak wsiadali do samolotu, więc z Vill spotkali się dopiero, kiedy usiedli na swoich miejscach.
– No to teraz pełen relaks. – Uśmiech nie schodził z twarzy Gusa, kiedy przeciągał się na swoim siedzeniu i rozsiadał się na fotelu.
Gus nie chciał rozmawiać o trasie koncertowej podczas lotu. Dla niego to był czas na rozrywkę i odpoczynek, a nie na wałkowanie po raz kolejny listy utworów, tego co muszą zrobić przed każdym koncertem i przypominaniu o spotkaniach z fanami. Chciał się odprężyć, posiedzieć przy Vill, nawet jeśli miałoby się to skończyć tylko na rozmawianiu. Na umoralniające gadki Petera będzie czas, kiedy dolecą na miejsca.
OdpowiedzUsuńSzeroki uśmiech pojawił się na twarzy Gusa, kiedy tylko usłyszał słowa blondynki.
Pochylił się nad nią, by przysunąć usta do jej ucha.
– Nie masz ochoty dołączyć do Podniebnego Klubu? – Wyszeptał. – To byłoby dość… podniecające. Nie uważasz? – Droczył się z nią. To było oczywiste, ale z drugiej strony… bardzo kuszące. W końcu będą mieli na to naprawdę mnóstwo czasu podczas lotu.
Dla niego to byłaby całkiem fajna sprawa. Seks tysiące kilometrów nad ziemią.
Gus wiedział, że prędzej, czy później, Peter i tak go w tym samolocie dopadnie. Dostał stertę makulatury do przejrzenia, ale jakoś nie palił się do tego, by w ogóle je ruszyć. Nie chciał teraz o tym myśleć, nie chciał wysilać swojej mózgownicy. Teraz, chciał odpoczywać. Może nawet by się przespał chociaż przez chwilę.
OdpowiedzUsuń– Jak uważasz. - Stwierdził krótko z nieco zawiedzioną miną, ale nic więcej nie powiedział. Nie chciał Vill do niczego przesadnie namawiać, ani tym bardziej zmuszać. Jeszcze będą mieli okazję ku temu, by coś takie zrobić.
Gus, położył papiery od Petera na półkę z bagażem podręcznym, po czym ułożył się wygodniej na fotelu z zamiarem przespania się. Chciał odpłynąć chociaż na piętnaście minut.
– Obudź mnie za jakiś czas. – Poprosił cicho, obracając twarz w jej stronę, po czym zamknął oczy. Wystarczyła minuta, żeby zasnął. Usta miał lekko otwarte i trochę chrapał. Był zmęczony. przeraźliwie zmęczony.
Planując drzemkę, Gusowi marzyła się pobudka, dopiero wtedy, kiedy wylądują już na miejscu. Był naprawdę przeraźliwe zmęczony, a że nienawidził spać w hotelach, to właśnie w samolotach wszystko odsypiał.
OdpowiedzUsuńRivers, marzył już o powrocie do własnego domu, o spaniu we własnym łóżku i wylegiwaniu się w nim do południa. A przede wszystkim marzył o zwykłym nicnierobieniu. Tego mu było trzeba. Tej swobody, za którą tęsknił. Czasów, gdy jego zespół nie był jeszcze aż tak bardzo popularny, a ich występy ograniczały się do paru koncertów grywanych w garażach, hangarach czy podrzędnych knajpach.
Otworzył zaspane oczy i spojrzał na Vill.
– Co jest? – Zapytał, jeszcze nie do końca rozbudzony. Chciał dalej spać. – Ale że co planujemy? O co chodzi? – Dopiero po chwili dostrzegł, że blondynka trzyma w rękach plik kartek, który zostawił mu Peter. Usiadł prosto na swoim miejscu i spojrzał na nią uważnie. – Skąd to masz? I po co wzięłaś je bez pozwolenia? – Zirytowała go. Może i była ciekawska, czasami aż nadto, jednak nie powinna była brać jego rzeczy bez pytania. Nie bez powodu Gus je schował. Domyślał się co w nich jest, ale nie miał na razie ochoty w ogóle o tym myśleć.
Seks to było coś innego. Na to Gus miał zawsze ochotę, a i energię też by przecież znalazł. Poza tym, porządne dymanko dodawało energii. Vill na pewno o tym wiedziała.
OdpowiedzUsuńNie chciał z nią o tym rozmawiać. Wiedział, co jest tam napisane. Sam jeszcze nie podjął żadnej konkretnej decyzji, ale Peter się uparł. Coś takiego miało im przysporzyć większej ilości fanek. Co z tego, że połowa zespołu kompletnie się na to nie zgadzała? Hajs miał się zgadzać, a prywatne przemyślenia mieli zachować dla siebie.
– Tak, wiem co to jest. Czytałem to nie raz i jak widzisz, nawet się na to nie zgodziłem. Widzisz tam mój podpis? Nie. – Odpowiedział tylko. – Nie zmienia to jednak faktu, że powinnaś była tego brać, ani tym bardziej czytać. I nie zachowuj się jak moja matka. Bardzo cię proszę. – Dodał jeszcze, zirytowany pobudką, tym że Vill to wszystko przeczytała i Peterem, bo nie dawał mu z tym spokoju.
Gus musiał naprawdę bardzo się postarać, żeby się na nią nie wydrzeć. Miała czelność podnosić na niego głos. Spojrzał tylko na Vill ze złością, zaciskając dłonie w pięści, by zaraz wyrwać jej z rąk kartki ze scenariuszem.
OdpowiedzUsuń– To jest teledysk. Był w planach już dawno temu. Daj spokój co! Czytałem to wszystko wcześniej, rozmawiałem o tym z Peterem, tyle! – Wysyczał, przysuwając się bliżej niej. – Tak jak moja matka. Jeszcze chwila a zaczniesz mnie kontrolować. Uspokój się, to po pierwsze. Po drugie, nie masz prawa mówić mi, co mi wolno, a czego nie, a po trzecie… i tak miałem zamiar się na to zdecydować. – Dodał jeszcze. – I nie zapominaj z kim rozmawiasz. Ten ton zachowaj dla kogoś innego, a nie dla mnie! To ciebie chyba pojebało, skoro tak na mnie napadasz z powodu durnego scenariusza, który dopiero jest w planach. Nic nie jest jeszcze pewne. A poza tym? I co z tego? Nawet gdybym to zrobił to co? Zabronisz mi? – Po tych słowach roześmiał się kpiąco. Nie mógł już wytrzymać. Cała ta sytuacja była przekomiczna, a jemu wydawało się, że Vill rości sobie do niego jakieś specjalne prawa, tylko dlatego, że powiedział jej, że ją lubi, że może coś do niej czuje. No ludzie!
Owszem, zapytała go o wszystko spokojnie. Tylko, że on nie potrafił być spokojny. Jej pytania odebrał jako atak i zareagował tak, jak zareagował.
OdpowiedzUsuńNie podobał mu się jej ton. Nie podobało mu się to, że wzięła scenariusz bez pytania. I nie podobało mu się to, że go obudziła. Wszystko to spowodowało, że się zirytował. Miał ochotę na nią krzyknąć, albo uciec od niej jak najdalej, co w samolocie nie było takie proste.
Zazgrzytał tylko zębami ze złości, słysząc jej atak.
– A jesteśmy razem? – Zapytał, bo tego faktu chyba nie zarejestrował. Owszem, powiedział jej, że coś do niej czuje, ale przecież nawet o tym nie rozmawiali. Już sam fakt, że mieliby rozmawiać na tak poważne tematy, przerażał go do tego stopnia, że nie wiedział co dalej. Słysząc tekst o matce wkurzył się nie na żarty. – Teraz przesadziłaś, Vill. Przekroczyłaś granicę. Powiem ci jedno, pierdol się! – Wysyczał, patrząc jak odchodzi w kierunku toalety.
Początkowo, naprawdę miał ochotę się przesiąść, ale wiedział, że teraz było to nierealne. Zamiast tego zmiął kartki ze scenraiuszem i cisnął je pod siedzenie. Skoro mieli siedzieć obok siebie cały lot musiał się czymś zająć. Gus skorzystał z jednej rozsądnej opcji. Założył słuchawki i zapatrzył się na jakiś głupawy film, który akurat puszczali. Do Vill nie miał zamiaru się odezwać. Posunęła się za daleko, wspominając o jego matce.
Gus czasami naprawdę zachowywał się jak dzieciak. Teraz też miał chwilowa ochotę na to, by wstać i zmienić miejsce, ale się powstrzymał. Złość trzymała go skutecznie na fotelu. Może i doszliby do porozumienia, gdyby Vill nie wyjechała z jego matką. Tego nie powinna była mówić. Wiedziała doskonale jaki Rivers miał stosunek do swoich rodziców i jak to przeżywał. Tyle, że Villemo uwielbiała mu wbijać szpileczki. Ta jednak była zbyt duża i zbyt ostra.
OdpowiedzUsuńOczywiście, zauważył, że wróciła na swoje miejsce, jednak dalej oglądał film. Wiadomości też początkowo zignorował, ale w końcu to ciekawość wzięła nad nim górę. Wyjął telefon i zerknął na sms-y.
Zmarszczył tylko brwi, początkowo nie mając ochoty odpisywać zupełnie nic.
Po pierwsze, mówiłem Ci, że nie zdecydowałem się jeszcze na ten teledysk. Peter truje mi o to dupę od dwóch tygodni. Po drugie, gdybym się zgodził i tak bym Ci o tym powiedział.
Westchnął cicho, zastanawiając się przez chwilę. Doszedł chyba właśnie do momentu, w którym powinien się w jakiś sposób zdeklarować.
Po koncercie mówiłem prawdę. Etan nadal ma trzymać łapy przy sobie, bo mu je pourywam, jak Boga kocham. Chcę z Tobą być Vill, ale jak mamy się kłócić o byle gówno, to sam nie wiem, czy to ma sens. I ten tekst o mojej matce. Rozumiem, że byłaś zła, ale to była przesada. Zbyt duża przesada.
Rozpisał się nieco, ale cóż. Skoro ze sobą nie rozmawiali to mogli pisać. I może tak było bezpieczniej, bo chociaż nikt ich nie podsłuchiwał w ten sposób.
Teraz nie mogli ze sobą otwarcie porozmawiać. Nie, kiedy na pokładzie każdy by ich podsłuchał,a tego mimo wszystko Gus nie chciał. To były ich prywatne sprawy. Już i tak słyszeli początek awantury. Rozmawianie przez telefon może nie było najlepszą opcją, ale jedyną, jaką w tym momencie mieli.
OdpowiedzUsuńMęczyły go te ich kłótnie. Jeden raz w życiu był w związku, ale wtedy było inaczej. Wtedy jego panna była bardziej… uległa. A teraz? Vill nie poddawała się łatwo. Była uparta, uszczypliwa i chyba to go tak bardzo w niej kręciło.
CHCĘ Z TOBĄ BYĆ!!! Czy mam to jeszcze powtórzyć na głos? Tak głośno, żeby usłyszeli nas na ziemi? Proszę bardzo, mogę to zrobić.
I nie, wszyscy nie mogą mnie obmacywać i dobrze o tym wiesz. To, że jedna czy druga fanka mnie podotyka to nie moja wina. Taką mam pracę. Myślisz, że mnie to bawi? Nie, ani trochę! Myślałem, że chociaż Ty mnie rozumiesz Vill.
Skrzywił się, widząc ostatniego sms-a. Westchnął cicho. Sam nie wiedział, co ma na ten temat napisać.
Okey. Było minęło, ale od tej pory temat mojej matki i w ogóle moich rodziców to temat zakazany.
Porównywał Vill o Hope, ale wolał jej o tym nie mówić. Znał blondynkę na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie byłaby z tego powodu zadowolona. Z resztą, to co było, było dla niego całkowicie zamkniętym rozdziałem i Gus nie miał zamiaru do tego wracać.
OdpowiedzUsuńNie podpuszczaj mnie. Wiesz, że jestem gotów to zrobić Vill.
Zaśmiał się, wyobrażając sobie taką scenę i zarumienione policzki dziewczyny. Nie powinna go podpuszczać. Wiedziała przecież, że on od razu podejmie się wyzwania.
Czytałem, ale pobieżnie. Skończyłem mniej więcej w połowie pierwszej strony. Potem to już tylko udawałem, że czytam. :) Skoro Cię tak to drażni, spoko. Nie zrobię tego. Tylko powiedz to Peterowi. On uważa, że coś takiego nam się przyda. Idiota!!!
Zawahał się i po chwili, wysłał jeszcze jedną wiadomość.
Z Tobą w sumie bym tam zagrał. Chociaż nie, musiałbym się upewnić, że żaden facet nie będzie oglądał Twojego gołego tyłka. Tylko ja mogę to robić :D
Gus zaczął się śmiać. Tak po prostu wybuchnął śmiechem, a wszyscy dookoła zaczęli się na niego gapić jak na idiotę. No, ale nie mógł się powstrzymać. Vill potrafiła go zirytować,a potem w jednej sekundzie doprowadzić niemal do łez.
OdpowiedzUsuńSpojrzał na nią i schował telefon do kieszeni.
– Tylko żartowałem głuptasie. – Wyszeptał jej do ucha, przysuwając się do niej i łapiąc ją za rękę.
Żeby być szczerym, Rivers w życiu by się nie zgodził, żeby jego kobieta świeciła gołym tyłkiem w teledysku. Co to, to nie.
Motał się nieco w zeznaniach, bo w sumie sam nie wiedział czego chce. Ten teledysk był dla niego szczytem idiotyzmu, który wpadł do głowy Peterowi. Może, gdyby był w miarę normalny i gdyby Gus nie musiał się tam rozbierać, to jeszcze by się zgodził. Rivers, chcąc nie chcąc, znalazł się między młotem a kowadłem. Między wkurzoną do granic możliwości Vill, a wkurzonym na niego Peterem. Do tego drugiego zdążył już przywyknąć, ale z blondyną to było coś innego.
OdpowiedzUsuń– Już się nie złość, no. – Mruknął tylko, siarczyście całując ją w policzek, zanim nie wyrwała mu ręki. – Wiem, że to omówimy, bo nie dasz mi inaczej spokoju. – Dodał jeszcze śmiejąc się cicho.
Sugestię pojął w mgnieniu oka i mało by brakowało żeby przy wstawaniu nie walnął w półkę z bagażami. Taki był podekscytowany.
– Oczywiście, że ci pomogę. Idź przodem. – Powiedział tylko, a minę musiał mieć, jak przedszkolak, który cieszy się z prezentów gwiazdkowych. Łatwo go było zadowolić. Nie ma co.
Ludzie gadali od zawsze. O Gusie i Vill też już pewnie plotkowali w najlepsze. Jemu to nie przeszkadzało. I blondynie w sumie też nie powinno. I tak, ekipa już wiedziała, albo raczej domyślała się, że coś się święci. Zbyt często widziano ich razem, Gus przecież nawet napisał dla Vill piosenkę. W tak licznej grupie, rzadko kiedy dawało się coś utrzymać w tajemnicy.
OdpowiedzUsuńGus poszedł za blondynką do tej toalety, ale nie miał zamiaru stać pod drzwiami.
– Wiesz, lepiej będzie, kiedy przytrzymam je od środka. – Stwierdził z chytrym uśmiechem na ustach, po chwili, ładując się za Villemo do kabiny. Zasunął zamek i naparł na drzwi. Były zamknięte. Powinni więc być bezpieczni.
Skoro chciała wiedzieć, Vill powinna o to zapytać. Gus jej przecież za to nie zamorduje. Ale nie. Dla hope piosenki nie było, bo i sytuacja była inna, i czasy były inne.
OdpowiedzUsuńChciała żeby przytrzymał jej drzwi no to to zrobił. Nie będzie przecież stał na korytarzu jak jakiś idiota i czekał aż stamtąd wyjdzie. Poza tym, liczył na coś, a przez drzwi za dużo na pewno by nie zrobili.
– To nie była kłótnia – wzruszył ramionami. – Tylko ostrzejsza wymiana własnych poglądów. Ważne, że się dogadaliśmy, prawda? – Zapytał, bo naprawdę nie miał ochoty tego roztrząsać. Przynajmniej nie teraz. – Niee, nie przyszedłem tu sikać. No co ty. Przecież miałem pilnować drzwi, nie? – Odpowiedział jej z niewinnym uśmiechem na ustach.
Gus nie lubił rozmawiać o przeszłości. Dla niego był to zamknięty rozdział, do którego nie chciał i nie lubił wracać. Prędzej czy później, i tak pewnie będą musieli o tym porozmawiać. Jak na normalną parę przystało, o ile tak można ich było nazywać.
OdpowiedzUsuń– Dobra, dobra. Już się odwracam. – Odpowiedział jej tylko z lekkim rozbawieniem w głosie. – I tak już wszystko widziałem, więc nie wiem czemu na to nalegasz. – Stwierdził jeszcze, obracając nieco głowę, by w lusterku nad umywalką wszystko obserwować.
– A co to za różnica? – Zapytał z rozbawieniem. Robili razem już niemal wszystko, więc do tego pakietu spokojnie można było dołączyć jeszcze wspólne sikanie. Gusa to nie brzydziło, ani nic, więc nie miałby z tym żadnych problemów.
OdpowiedzUsuńFakt, ta ich relacja zaczęła się od dupy strony, ale chyba im to nie przeszkadzało, skoro żadne nie wyrażało żadnych obiekcji.
– To po co… – już miał zacząć marudzić, kiedy usłyszał dalszą część wypowiedzi Vill i w mgnieniu oka połapał się o co jej chodzi.
Z szelmowskim uśmiechem na ustach, obrócił się, by móc na nią spojrzeć.
– A jednak zmieniłaś zdanie. – Stwierdził, robiąc krok do przodu i stając przed blondynką. – Ta bluzka, też w sumie do niczego ci się nie przyda. – Dodał, pomagając się jej rozebrać. Kiedy skończył, przyciągnął Vill bliżej siebie, by móc ją pocałować.
Zaśmiał się tylko, słysząc słowa Vill.
OdpowiedzUsuń– Daj spokój. Nie kłócimy się znowu aż tak często, poza tym, złość na to, co się stało dawno mi przeszła, bo na kogo jak na kogo, ale na ciebie jakoś długo się gniewać nie umiem. – Odpowiedział jej rozbawiony. – No nie wiem, czy same cycki by coś tu zaradziły. Jakbyś dorzuciła do tego striptiz w pakiecie i całą noc seksu, to wtedy pewnie bym się nie gniewał. – Dodał zabawnie poruszając brwiami.
Później już czasu na gadanie nie miał bo Vill skutecznie odciągnęła jego uwagę od tak przyziemnej rzeczy, jak mówienie. Zaczął po omacku, jedną wolną dłonią rozpinać sobie pasek od spodni, by zaraz opuścić je niżej. Drugą ręką pieścił kobiecość Villemo. Lubił to robić. Widać było, że na nią działa i to akurat mu schlebiało.
Kłócili się często i gęsto. To fakt, jednak może tak właśnie miało być? Może w jakiś sposób musieli się dotrzeć, dojść do pewnych wniosków i wypracować sobie odpowiedni sposób komunikacji? Gus poniekąd, nie pamiętał już, jak to jest być z kimś w związku. Nie bardzo wiedział jak ma dalej postępować, w jaki sposób rozmawiać z Vill, a przede wszystkim nie wiedział, co mu wolno, a czego nie.
OdpowiedzUsuń– Szkoda, chciałbym zobaczyć striptiz w twoim wykonaniu. – Odpowiedział blondynce, robiąc przy tym minę zbitego szczeniaka.
Długo jednak to nie trwało, bo zaraz też miał inne rzeczy do roboty. Pomógł zdjąć z siebie koszulkę i przysunął się nieco bliżej, by móc bez przeszkód obsypywać szyję Vill pocałunkami, lekko też przygryzając jej skórę.
Zakładam, że owa półeczka, o którą podpierała się Villemo, była położona na tyle nisko, że Gus spokojnie mógł ją na niej posadzić, co na pewno dla obojga było o niebo wygodniejsze. Jemu mikroskopijna wielkość łazienki nic a nic nie przeszkadzała.
No cóż, to fakt. Oboje nie określili przecież dokładnie, co się tak właściwie między nimi dzieje. Gus w pewnym sensie się zdeklarował, ale o tym, że od tego momentu zaczęli związek, nie było mowy. Będą musieli na pewno o tym porozmawiać, bo jednak była to dość istotna kwestia.
OdpowiedzUsuńTeraz raczej, nie mieli na to czasu. Każdy z pasażerów, mógł za chwilę mieć chęć na skorzystanie z toalety, więc prędzej, czy później, ktoś zacznie się dobijać do łazienki.
– Następnym razem – Zapytał, śmiejąc się cicho. – Już planujesz następny raz? – Wymruczał Villemo do ucha, którego płatek zaraz przygryzł, by po chwili wrócić do całowania i prygryzania szyi blondynki.
Zaraz też, Gus przeszedł do rzeczy. Przyciągnął Vill bliżej i wszedł w nią szybkim i zdecydowanym ruchem i zaczął się poruszać w miarowym tempie.
– Uwielbiam cię. – Wymruczał jej cicho do ucha.
No cóż, związki, albo nawet samo dążenie do nich, polegało głównie na docieraniu się, na rozmowach i kompromisach. Gus Vill tak naprawdę dopiero zaczynali tę drogę i nie można było od nich od razu wymagać pomyślnych rezultatów. Być może z czasem, kiedy będą mieli taką możliwość, wszystko się ułoży. Pożyjemy, zobaczymy.
OdpowiedzUsuńGusa mało interesowało to, czy ktoś ich usłyszy,czy nie. Albo, że zrobi się kolejka przed kibelkiem. Z tym mierzyć się będą, jak już im się uda uzyskać członkostwo w klubie.
– Nie wiedziałem, że aż tak bardzo dbasz o moje potrzeby. – Stwierdził z lekkim uśmiechem na ustach, między jednym a drugim pocałunek. – Ale wiesz, tobie zawsze też się może zachcieć w najmniej oczekiwanym momencie, więc też jestem zawsze przygotowany. – Dodał z lekkim rozbawieniem.
Zatrzymał się na chwilę na jej prośbę, dając jej czas na przyzwyczajenie się. W tym czasie, głaskał ją czule po włosach. To była zdecydowanie inna relacja w jego wykonaniu, aniżeli te poprzednie. Więcej w niej było właśnie czułości, jakichś pieszczot, a nie tylko samego mechanicznego seksu.
Po odczekaniu tej chwili, ponownie zaczął się w niej poruszać, podnosząc jej głowę, by móc ją pocałować.
– No dobra. Ustalmy, że dbasz o nasze wspólne potrzeby. – Odpowiedział jej, śmiejąc cicho, bo jednak rozmowy na ten temat były przezabawne. Gusi tak się cieszył, że Vill bardzo otwarcie podchodziła do kwestii seksu, bo zawsze mógł trafić gorzej, prawda? A tak miał swoją blondyneczkę, która nie bała się spełniać najdzikszych fantazji i bzykała się tam, gdzie akurat naszła ich ochota.
OdpowiedzUsuńCałował ją po szyi, poruszając się szybko, ale też miarowo. Przygryzał jej skórę, czasami ją ssał, więc pewnie jakaś malinka jej zostanie. A co tam, zawsze będzie miała pamiątkę z ich próby zdobycia członkostwa w podniebnym klubie.
Zacisnął palce na jej piersi, kiedy tylko położyła na niej jego dłoń.
Zaufanie, zaufaniem. Gus pewnie zdawał sobie z tego sprawę, ale z drugiej strony bez rozmowy się nie obejdzie. Jemu zawsze trzeba było tłumaczyć wszystko łopatologicznie. Był facetem i do niego docierały tylko proste i zwięzłe komunikaty.
OdpowiedzUsuńZresztą, bez rozmowy się nie obejdzie. Musieli przecież ustalić co tak naprawdę ich łączy, jak nazwać tą ich relację, bo bez tego to tak naprawdę ani rusz. Tkwili w martwym punkcie, a Gusowi serio na niej zależało. Po raz pierwszy, martwił się i troszczył o kogoś, prócz siebie, a to już był niewątpliwy plus.
Usłyszał to pukanie do drzwi, ale kompletnie się nim nie przejął. Najwyżej se ktoś poczeka. Oni mieli teraz ważniejsze sprawy na głowie. No przecież, nie zostawi Vill bez orgazmu, nie?
Zgodnie z prośbą blondynki przyspieszył nieco, bo i sam już był niemal na skraju. Tak się kończy kilkudniowa abstynencja.
– Vill – szepnął cicho, poruszając się jeszcze szybciej i mocniej. Czuł, że jest blisko. Czekał już tylko na nią.
Gdyby po takim wyznaniu, w którym Gus przyznaje się Villemo, że mu na niej zależy, ona odawliłaby taką akcję, pewnie by się na nią obraził. Chociaż, z drugiej strony, blondynka miała pełne prawo wątpić w jego intencje, to jak się zachowywał do tej pory, nie pozwalało za bardzo na danie mu kredytu zaufania, albo na wiarę w to, że faktycznie potrafi się zmienić. Sporo jeszcze przed nimi, ale chyba o to chodzi w budowaniu trwałej relacji. Na poznawaniu siebie wzajemnie, na docieraniu się i próbie dążenia do tego, by było dobrze.
OdpowiedzUsuńOn sam, przycisnął Vill jeszcze mocniej do siebie, chowając twarz w jej włosach. Czuł, że całe napięcie z kilku ostatnich dni, schodzi z niego wraz z nasieniem. To było niesamowicie przyjemne uczucie.
Tulił do siebie dziewczynę, czekając aż oboje się uspokoją. Nie ruszał się, a na plecach czuł pieczenie, które pozostawiły po sobie paznokcie blondynki.
W końcu, ostrożnie się odsunął i spojrzał na Vill z lekkim uśmiechem.
– Czas na nas. – Mruknął, całując ją w czubek nosa.
Gdyby to od niego zależało, też by się od niej nie odsuwał, ale że siedzieli w publicznej toalecie, a nie w pokoju, gdzie nikt nie stałby pod drzwiami, musieli zaraz się zbierać.
OdpowiedzUsuńFakt, do kwestii zabezpieczenia podchodzili bardzo beztrosko. W sumie, to nawet o tym nie rozmawiali. Gus, przyjął, że Vill bierze jakieś tabletki i uważał, że są bezpieczni. Gorzej, jeśli tak nie było. Trudno, potem najwyżej będą się tym martwić.
On sam sięgnął po papier, wytarł się i zapiął spodnie.
Zapiął jej ten stanik, chociaż miał niemałe problemy i skorzystał z okazji, by pocałować ją po raz kolejny. Ot, tak bo miał na to ochotę.
– Mam nadzieję, że niedługo będziemy na miejscu. – Stwierdził po chwili. – Padam z nóg.
Mimo tego, że Vill wiedziała, jak się kończy każde spotkanie z Gusem, to jakoś do tej pory nie zajęła się kwestią tabletek. Głównie dlatego, że przecież byli w trasie, nie mogła sobie pójść do pierwszego lepszego lekarza i poprosić go, żeby jej coś przepisał, bo nawet nie byli we własnym, rodzimym kraju. Za to co tydzień byli w innym i to naprawdę sporo utrudniało. Faktem było, że Gus podchodził do tego beztrosko i mina by mu zapewne zrzedła, gdyby się okazało, że wpadli. Najwyraźniej mieli jakieś chore szczęście. Albo był to sygnał, ze coś jest z nimi nie tak i powinni się przebadać.
OdpowiedzUsuńI Villemo pewnie by się nad tym zastanowiła i zastanowi się kiedyś, ale raczej nie w samolocie, nie w toalecie i nie w chwili, gdy dopiero co dołączyli do podniebnego klubu.
- A ja nie – stwierdziła w odpowiedzi, ubierając bluzkę.- Mi się chce znowu. Mrowi mnie tam tak, że ooo… - przysunęła się do niego, właściwie to pociągnęła go też za koszulkę i dosłownie przylgnęła do niego całym ciałem. Co zrobić, pewnie miała jakieś dziwne dni w cyklu w czasie których chciało jej się bardziej niż zwykle.- Co mi zrobisz w hotelu? – spytała zaczepnie, patrząc mu w oczy.
Ktoś tam pewnie czekał za drzwiami, ale jak widać, kompletnie jej si nie spieszyło.
OdpowiedzUsuńMusieli mieć naprawdę niezłego farta, skoro nie dbali o zabezpieczenie i nic jeszcze z tego nie wyszło. Albo faktycznie coś było z nimi nie tak, albo ktoś nad nimi czuwał, albo po prostu mieli szczęście. Będą chyba jednak musieli o tym porozmawiać, bo Gus nie chciał zostać tatusiem. Ani teraz, kiedy jego kariera nabierała tempa, ani później, bo jednak uważał, że na ojca się nie nadaje. Był mało rozgarnięty, z odpowiedzialnością to się zawsze mijali w drzwiach, a rozsądek zgubił gdzieś po drodze. Dobrze mu było tak, jak było teraz. Po co komplikować sobie życie dziećmi, ślubem czy jeszcze czymś innym.
Zaczął się śmiać, słysząc jej odpowiedź. Pokręcił tylko głową i mocniej ją do siebie przytulił, jednocześnie wsuwając swoje dłonie pod jej koszulkę.
– Co ci zrobię? – Nachylił się, by wyszeptać jej to pytanie do ucha i lekko przygryzł jego płatek. – Co tylko zechcesz. Na pewno zrobię ci dobrze, tak że przestanie cię tam mrowić, albo będzie mrowiło jeszcze bardziej. – Dodał, przesuwając dłonie z jej pleców do przodu, by przez materiał stanika, drażnić jej sutki.
Przestało mu się spieszyć do wyjścia. Vill była niezaspokojona, a tak przecież nie mogło być. Ktoś kto czekał za drzwiami, będzie musiał jeszcze trochę poczekać.
Powoli zdjął z Villemo ponownie koszulkę i ponownie rozpiął jej stanik. Chwycił ją w talii i posadził ponownie na tej półeczce, by zaraz zacząć pieścić jej piersi za pomocą dłoni i ust.
Rozpiął jej spodnie, przesunął jedną z dłoni, niżej, by zacząć drażnić jej kobiecość. Było mu trochę niewygodnie, ale chyba był zbyt niecierpliwy, by bawić się w ponowne zdejmowanie z niej spodni, chociaż zaraz to zrobi.
Spojrzał na Vill, pocałował ją mocno w usta.
– Co powiesz na to, żebym teraz zadowolił cię ustami, a w hotelu dokończymy dzieła? – Zapytał.
Owszem, gdyby się okazało, że kiedy wyjdą z tej toalety i ktoś zacznie się pultać, że za długo tam siedzieli, Gus na pewno nie będzie siedział cicho. Puści wiązankę w swoim stylu, stwierdzi, że miał rozwolnienie, zatwardzenie, albo chujwieco innego i nikomu nic do tego. Kibel rzecz publiczna, szczególnie w samolocie i on może sobie tam siedzieć nawet do usranej śmierci. Z nim, lepiej się było nie kłócić, bo potrafił rozpętać piekło. Vill, faktycznie mogła się wtedy za nim schować i chyłkiem uciec na swoje miejsce. Spojrzeń ekipy i tak się nie pozbędą. Wszyscy już i tak zaczęli szeptać. Ktoś pewnie puścił farbę, ale Gus był przyzwyczajony do tego, że się o nim mówi. Plotki były zawsze, będą i pewnie nigdy się nie skończą.
OdpowiedzUsuń– Wiesz, że nawet gdybyś się nie zgodziła, to i tak bym to zrobił, prawda? – Zapytał z łobuzerskim uśmiechem na ustach, odsuwając się na chwilę od jej piersi. – Nie puszczę, nigdy. – Obiecał jej cicho, po czym odsunął się nieco, by zdjąć z niej w końcu te spodnie i majtki, które miała na sobie. Zaraz ponownie wrócił do pieszczenia jej sutków. Każdy possał, pocałował i lekko przygryzł, zaraz jednak przesuwając się niżej, całując każdy skrawek jej nagiego brzucha.
W momencie, w którym dotarł do jej kobiecości, klęknął nieco, by było mu wygodniej. Zaczął całować wewnętrzną stronę jej ud, nieco się z nią drocząc. Przesunął nosem po jej kobiecości i po chwili zaczął ją pieścić ustami i językiem. Jedną z dłoni nadal trzymał ją w talii, dwa palce drugiej natomiast wsunął Vill i zaczął nimi rytmicznie poruszać, a jego język zaczął pieścić jej łechtaczkę.
No cóż, gdyby Vill miała do Gusa choć odrobinę zaufania, powinna mu powiedzieć o tym wszystkim co ją gryzie. O tych komentarzach od fanek, bo on rzadko kiedy takie rzeczy sprawdzał. Nie miał na to ani czasu, ani ochoty. Poza tym, codziennie dostawał miliony maili, z których większość od razu wrzucał do spamu. Z ekipą, to była nieco inna sprawa. Gus uważał, że oni wszyscy mają się dogadywać, być jak jeden zsynchronizowany organizm i jedna wielka rodzina. A w rodzinie, mimo że się plotkowało, to jednak nie za plecami danych osób. On już by zrobił z nimi porządek. Palnął by jakąś mowę, pewnie zrobiłby awanturę, gdyby to wszystko nie poskutkowało i wszystko by ucichło. Szeptać, mogli sobie po kątach, ale tak, żeby Vill tego nie słyszała, bo ona jednak takim komentarzami się przejmowała, a po nim to wszystko spływało jak po kaczce.
OdpowiedzUsuńTo jego “nigdy” i może miało taki wydźwięk, o jakim myślała Vill, jednak nie powinna była spodziewać się po Gusie jakichkolwiek wyznań. Wzbraniał się przed takimi rozmowami, a kiedy robiło się zbyt poważnie, po prostu uciekał. On się w związki nie bawił i blndynka na pewno doskonale o tym wiedziała.
Zależało mu na niej, w jakiś sposób jej potrzebował, ale nie potrafił się do tego przyznać przed samym sobą, a co dopiero przed nią. Musiałby chyba dostać porządnego kopa w dupę, żeby się ogarnąć, ale nic takiego się nie wydarzyło.
Gus nie przejmował się jednak uczuciami, bo skoro Vill nic nie mówiła, to tak jak między nimi było, to było dobrze. Przecież, jakby miała jakieś wątpliwości to by mu o nich powiedziała, prawda?
– Tak. – Zapytał cicho, na chwilę się od niej odsuwając, a kiedy usłyszał ten tekst o kolejce, zmarszczył brwi. Też miała teraz problemy. – Nie przejmuj się tym. Ja się tym zajmę, kiedy tylko skończę. – Dodał jeszcze.
Fakt, kolczyk dawał mu sporo możliwości, czuł jak Vill się pod nim wije i jemu to się podobało. Wiedział, że nie ma sobie równych. No cóż, był zakochany w sobie to fakt, ale teraz przecież widział i czuł, jaką sprawia jej przyjemność.
Przeniósł jedną z dłoni, niemal po omacku na jej pierś, by zacząć drażnić jej sutek, zaciskając na nim palce i lekko go skręcając. Jego język nie przerywał. Wiedział, że Vill nie ma daleko do końca. Gdyby zaczęła krzyczeć, nawet głośno, kompletnie by się tym nie przejął. Chuj z ludźmi, którzy pewnie stali za drzwiami. Grunt, że jej miało być dobrze. Tym sposobem przecież, on jej pokazywał, że mu zależy, że to nie jest tylko zabawa.
No cóż, znali się krótko. Dopiero niedawno przecież doszli do jako takiego rozejmu, chociaż nadal istniało ryzyko, że się pokłócą. W gruncie rzeczy, oni średnio dziewięćdziesiąt procent czasu spędzali na sprzeczkach, jakby to właśnie było sensem ich relacji. Kłócili się, a potem godzili w znany sposób. Jakby seks był rozwiązaniem i odpowiedzią na wszystko. Rzadko kiedy rozmawiali i chyba to też sprawiało, że Vill nie miała jeszcze do niego takiego pełnego zaufania. Potrzeba było na to czasu, dość sporo tego czasu, bo oni nawet dobrze się nie znali.
OdpowiedzUsuńI to też nie było tak, że Gus mógłby się nią znudzić, chociaż kto go tam wiedział. Teraz, owszem zależało mu na niej, lubił spędzać z nią czas, ale na pewno nie byłby zadowolony, gdyby usłyszał z jej ust takie wyznanie. Jak nic pomyślałby, że to jakaś forma uwiązania go przy niej na resztę życia, że Vill mówiąc “kocham cię” jak nic oczekiwałaby od niego takiego już całkowitego zadeklarowania się, przysięgi wierności i tak dalej. Dla niego, to co mieli teraz to i tak było dużo. Przecież jej się oddał bez reszty, nie bzykał wszystkiego co się rusza, od czasu kiedy powiedział jej, że chce z nią być. Villemo powinna być zadowolona z takiego obrotu spraw.
Aż się uśmiechnął, kiedy krzyknęła. Podniósł się z klęczek i stanął nad Vill, przyglądając jej się uważniej. Dłonie położył na jej talii i pochylił się, by lekko ją pocałować.
– No, dwa orgazmy w ciągu dziesięciu minut powinny cię zaspokoić do czasu aż nie znajdziemy się w hotelu. – Powiedział, śmiejąc się cicho. W sumie, jakby chciała to i by znalazł siłę na trzeci raz, ale wiedział, że nie było co przeginać. Dość długo już zajmowali tę toaletę, a poza tym, członkostwo w klubie po tej akcji mieli zapewnione w tym i następnym życiu.
No cóż, nieco inaczej postrzegali kwestię wierności. Tyle że, Gus tak naprawdę zrobił wiele, bo jednak zanim zaczął pieprzyć się z Villemo, nie miał żadnych ograniczeń, a przerzucenie się z tego na jedną pannę to już był sukces totalny. Może faktycznie, słowa zostały źle dobrane, no ale. Lepiej niech o tym nie rozmawiają, bo jednak to się może skończyć kolejną kłótnią w ich wykonaniu.
OdpowiedzUsuńAfera o te dwa słowa byłaby chyba największą, jaką mieli by do tej pory. Gus jak nic by się wystraszył i Vill tyle by go widziała. To były słowa zakazane, przynajmniej na ten moment.
Zaśmiał się cicho, widząc jaka jest zmęczona. Pocałował ją jeszcze raz w policzek, potem w czubek czoła i odsunął się nieco, by zacząć ją ubierać.
– Chwila! – Krzyknął, kiedy ktoś zaczął się dobijać do drzwi toalety. – Nawet spokojnie się człowiekowi załatwić nie dadzą. – Dodał jeszcze, nieco zirytowanym tonem, chociaż cała ta sytuacja setnie go bawiła.
Kiedy skończył wziął Vill na ręce i miał zamiar zanieść ją na fotel, tak jak tego chciała. Otworzył drzwi i wyszedł. Przed kibelkiem zebrał się spory tłumek.
– I czego się kurwa gapisz? – Rzucił do faceta w średnim wieku, który zdziwiony na nich patrzył. – Nie widziałeś ludzi jak z kibla wychodzą? – Zapytał, po czym jak gdyby nigdy nic ruszył w stronę zajmowanych przez nich foteli. Ekipa patrzyła na nich z dziwnymi uśmieszkami, ale wystarczyło jedno spojrzenie Gusa, by zniknęły z ich twarzy. Posadził Vill na fotelu i sam usiadł obok.
To nie była kwestia tego, że “jak nie ta to następna” tylko po prostu przeświadczenie, że Gus się do związków nie nadaje. Zależało mu na Vill w jakimś stopniu, coś do niej czuł, bo skoro jednak jej powiedział, że chce z nią być, no to chciał z nią być. On po prostu był przerażony perspektywą wpakowania się w poważny związek. W jednym już był i Hope zostawiła go, bo nie był wystarczająco sławny. A przecież ją kochał. Teraz, z perspektywy czasu, te dwa słowa nie chciałyby mu przejść przez gardło. Za bardzo chyba obawiałby się reakcji Villemo na to, co by powiedział. Przecież, dobrze im było właśnie tak, jak było teraz.
OdpowiedzUsuńMoże i żartowała z tym ubieraniem i przenoszeniem na fotel, ale Gus, jak to Gus wziął to wszystko bardzo dosłownie i miał zamiar spełnić jej prośbę. Po części dlatego, że blondynka tego chciała, a po części dlatego, żeby faktycznie narobić trochę szumu i pokazać, że mało ich obchodzi zdanie i opinia innych.
Kiedy znaleźli się już na swoich miejscach, Gus pochylił się, żeby pocałować Villemo. Objął ją wolną ręką, a palce drugiej splótł z jej palcami.
– Owszem, rozejm. – Odpowiedział jej z lekkim uśmiechem na ustach. On to już nawet zapomniał tak naprawdę, że jeszcze jakiś czas temu się kłócili. Wiedział jednak, a raczej domyślał się, że prędzej czy później sprawa z teledyskiem po raz kolejny wypłynie i znów będą musieli o tym porozmawiać. Miał tylko nadzieję, że obejdzie się wtedy bez kłótni.
Sprawa scenariusza i tak by wypłynęła, bo Peter na pewno by nie odpuścił. Gus nie chciał na razie o tym myśleć, bo tylko bardziej by się wkurzył na to wszystko. Zresztą, nie chciał się kłócić z Vill. Zajmie się tym wszystkim dopiero wtedy, kiedy sprawa ponownie pojawi się na tapecie. Wtedy wszystko przemyśli i się zastanowi, bo teraz jednak miał lepsze rzeczy do roboty.
OdpowiedzUsuńNo nie, Gus się nie wstydził, bo nie miał czego. I tak wszyscy wiedzieli już o nim i Villemo, więc nie było sensu tego wszystkiego ukrywać. I tak, prędzej czy później by się wydało.
Resztę lotu Gus spędził po prostu śpiąc. Obejmował ją jedną ręką, drugą nadal ściskając jej dłoń i oparł głowę na zagłówku. Obudził go dopiero rozgardiasz, który towarzyszył zbieraniu się do wyjścia z samolotu. Wpakowali się do autobusu i ruszyli w stronę hotelu. Gus jak na dżentelmena przystało, taszczył ze sobą i walizkę Vill, więc wyglądał trochę jak muł pociągowy, ale co tam.
Cała ekipa wpadła do hotelowego holu, robiąc wokół siebie sporo szumu.
-Brakuje mi jednej walizki. - Odezwał się do Vill, kiedy rzucił wszystkie toboły na miejsce i klapnął na fotelu. Dopiero teraz dostrzegł, że wśród bagaży nie ma jego małej walizeczki, w której trzymał najpotrzebniejsze rzeczy. - Muszę pogadać z Peterem. Nie wiem jak to zrobi, ale ma ją odzyskać. - Rzucił jeszcze, podnosząc się ze swojego miejsca i ruszył w stronę managera.
No przecież musiał jej nieść tą walizkę. Był facetem, w teorii jej facetem, więc to od niego pewnych rzeczy wymagało. Na ten przykład bycia dżentelmenem i taszczenia za sobą walizki swojej kobiety. Chociaż Gusowi do bycia dżentelmenem było daleko, bo jednak nie zawsze był miły, grzeczny i uczynny, to jednak przy Vill czasami mu się takie odruchy zdarzały.
OdpowiedzUsuń-No przecież nie będę się z nim kłócić. - Odpowiedział jej z lekkim uśmiechem na ustach. Pomyślałby ktoś, że on się tylko kłócić o wszystko potrafił. Przecież był taki kochany i w ogóle super przyjazny. On się z nikim nie wykłócał, po prostu w bardzo agresywny sposób wyrażał swoje zdanie.
Pożegnał Vill lekkim uśmiechem i szybkim całusem w czubek głowy, po czym faktycznie poszedł do managera.
-Zginęła mi walizka. Masz ją znaleźć. -Zwrócił się do Petera dość władczym tonem. Zresztą, w stosunku do niego nigdy się inaczej nie zachowywał.
-A co ja mam niby z tym wspólnego?
-A to, że jeśli jej nie odzyskasz, to nie wyjdę na scenę, proste. Mam tam najpotrzebniejsze rzeczy, bez nich nie.ma chuja, żebym zrobił tu cokolwiek. - Odpowiedział mu. Wiedział, że Peter nie pozwoli na to, by jego gwiazda nie dała koncertu. Z zadowolonym uśmiechem czekał aż Peter skończy wykonywać telefony i dowie się wszystkiego na temat zaginionej walizki Riveersa.
Kiedy okazało się, że po prostu została na lotnisku, i że porzuca ją do hotelu prywatnym samochodem Gus odetchnął. Już miał iść poszukać Vill i jej o tym powiedzieć, kiedy wyniknął kolejny, o wiele poważniejszy problem.
Otóż, jakiś bęcwał, bo inaczej się frajera nazwać nie dało, zarezerwował im zbyt mało pokoi, zmuszając ekipę do tego, by gnieździły się w pokojach po kilka osób. Na nic zdały się próby oczarowania recepcjonistki, chociaż Gus się starał. Ilość pokoi była taka i taka, a że akurat mieli oblężenie to nie mogli tej ilości pokoi powiększyć.
-Dobra, trudno. To tylko kilka dni. Będziemy musieli się jakoś pomieścić.- Gus jako przywódca podjął decyzję. - Ja z Vill w jednym apartamencie, reszta niech się podzieli. Sorry Jake. - Zwrócił się do kumpla z zespołu. Przecież nie odmówi sobie takiej przyjemności.
-Kto powiedział, że będziecie mieszkać we dwójkę? - Zapytał Peter. - Będziesz się z nią pieprzył zamiast skupić się na robocie. - Dodał.
- Jeszcze jedno słowo tym tonem i się kurwa nie pohamuje. - Gus zaczynał się robić zły. - Albo z nią, albo wcale. Skoro reszta się zgodziła to wybacz, ale nie masz nic do powiedzenia. Ogarnij wszystko. To twoje zadanie, a głupie uwagi zachowaj dla siebie, bo nie ma tu nikogo, kto chciałby cie słuchać. - Dodał jeszcze, po czym obrócił się by poszukać swojej małej blondyneczki.
Znalazł ją w towarzystwie jakiejś laski, której spojrzenie nie do końca mu odpowiadało. Ruszył w tamtą stronę i jak gdyby nigdy nic podszedł do nich i zaraz objął Vill w talii.
-Już się naoglądałaś tych obrazów?- Zapytał, przyciągając ją jeszcze bliżej siebie i całując w czubek głowy. - Walizka już jedzie, a spała będziesz ze mną. Jakiś debil zarezerwował mniej pokoi. Miałaś do wyboru albo mnie, albo Kate ze stylizacji, więc wiedziałem dokładnie , co wolisz. - Dodał z łobuzerskim uśmiechem i dopiero wtedy przeniósł wzrok na nieznajoma kobietę.Wyciągnął w jej stronę swoją wytatuowana dłoń.- Gus. Miło mi. - Przedstawił się, przyglądając się jej uważnie. - Zajebista mam dziewczynę, prawda? - Zapytał, chociaż bardziej brzmiało to jak stwierdzenie faktu. Zacisnął dłoń mocniej na talii Villemo. Nie chciał, by były jakiekolwiek wątpliwości co do tego, że Vill “należała” do niego. Nigdy nie był zaborczy, nie musiał oznaczać swojego terenu, ale coś mu się w zachowaniu brunetki bardzo nie podobało.
- Skąd się znacie?- Zapytał po chwili,patrząc na Vill.
Peterowi też pewnie zależało na koncercie, bo dla niego hajs musiał się zgadzać. Nie byłoby koncertu, nie byłoby szmalu. Zresztą, Gus nie chciał się nad tym rozwodzić. Ważne, że jego słowa odniosły właściwy skutek i jego zaginiona walizka była już w drodze do hotelu.
OdpowiedzUsuńPoza tym, gdyby Villemo zaczęła się z nim o to kłócić, jak nic wzruszyłby tylko ramionami, a całą sprawę załagodziłby jakimś szybkim numerkiem w łazience czy gdzieś. Zdążył się już nauczyć, że seks był u nich lekarstwem na wszystko i mimo, że to nie było zbyt dobre rozwiązanie, to jednak działało. A on chyba musiał do pewnych rzeczy dojrzeć. Gadanie mu o tym, co robi źle, nie było dobrym rozwiązaniem. Z nim trzeba było postępować ostrożnie, a przede wszystkim stosować metodę małych kroczków, bo jednak nic na siłę. Oporny był i pewnie szybciej by się wkurwił, aniżeli coś sobie przyswoił.
Na całe szczęście, nie słyszał ani słowa z ich rozmowy. Gdyby wiedział, że ta laska to Cynthia to całe to spotkanie raczej dobrze by się nie skończyło. Riveers niby nie znał panny, ale go wkurzała, samym faktem, że istniała,i że była z Villemo, a ta mu kiedyś o niej mówiła podczas seksu! Oj dobrze to wszystko pamiętał.
Przyglądał się tej całej Cindy, mierząc ją nawet wzrokiem. Coś mu w niej nie pasowało, ale za cholerę nie mógł zrozumieć co. No i Vill, którą nadal obejmował była jakaś taka spięta.
Przyglądał się to jednej, to drugiej dziewczynie, nie mając pojęcia co powinien powiedzieć, a to mu się jednak nie zdarzało.
– Podobną, ale nie taką samą. – Stwierdził krótko. Coś w tej Cindy mu nie pasowało. Nie wiedział tylko co. – Ja mam tu jutro wieczorem koncert. – Poinformował ją z lekkim uśmiechem. – Vill jest moim dźwiękowcem, najlepszym jakiego miałem. – Dodał jeszcze, spoglądając na blondynkę. – Wiesz, gdyby chciała, pozwoliłaby ci pokazać jej zdjęcia. Musiała mieć dobry powód. Zresztą, nieważne. – Wzruszył, spoglądając na Vill. – Za pół godziny mamy zebranie odnośnie omówienia jutrzejszego koncertu. A potem próbę. Musimy się zbierać. – Zwrócił się już bezpośrednio do blondynki. – Jeśli chcesz, wpadnij na koncert, albo na próbę. Jak wolisz. – Dodał tak zupełnie od niechcenia, jakby robił Cindy łaskę. No cóż, kopnął ją zaszczyt. Mało kogo Gus zapraszał na swoje próby.
Gus tak naprawdę rozwiązując problemy za pomocą seksu unikał poważnych rozmów. Nie chciał ich przeprowadzać, bo ani tego nie potrafił, ani tym bardziej nie miał na to ochoty.
OdpowiedzUsuńCałe jego życie nie było zbyt poważne, to i zbyt poważnie nie podchodził do pewnych kwestii. Taki już po prostu był i ciężko było mu cokolwiek w tej kwestii zmienić.
Vill mogło to irytować, owszem. Miała do tego prawo, jednak wrzaskiem, awanturami i usilnym zmuszaniem go do robienia czegoś, czego nie chciał, tylko go od siebie odpychała.
Owszem, Gus czasami zbyt lekko podchodził do kwestii swoich fanów, koncertów i tego, że jego popularność któregoś dnia po prostu przeminie. Oczywiście, zdawał sobie sprawę z tego, że nic nie trwa wiecznie, że trendy w muzyce zmieniają się częściej, niż co niektórzy członkowie jego ekipy zmieniają bieliznę. Po prostu korzystał z uroków bycia kimś nie zastanawiając się nawet przez chwilę nad tym, co zrobi, kiedy już przejdzie na muzyczną emeryturę.
Afera będzie wtedy, kiedy cała prawda o Cynthii/ Cindy wyjdzie na jaw. Villemo mogła go nie okłamywać, tylko od razu wszystko sprostować. Zresztą, tym będą martwić się potem.
Zmarszczył brwi, słysząc pytanie dziewczyny. Spojrzał na Vill nieco zaskoczony. Przecież słyszał jej głos codziennie. Już sam nie wiedział ile razy się na niego wydzierała, albo ile razy tłumaczyła mu coś cierpliwie, albo kiedy mruczała mu miłe rzeczy do ucha, kiedy się kochali. Owszem, znał jej głos o wiele lepiej, niż własny, jednak Cindy chyba nie o to chodziło.
Także w odpowiedzi na jej pytanie Gus wzruszył tylko ramionami. Za bardzo był poirytowany sprawą z walizką, z tym zamieszaniem z pokojami, a przede wszystkim był zmęczony po locie i chciał się w końcu zamknąć z Villemo w pokoju i trochę odpocząć przed zebraniem ekipy.
– No już idziemy. – Zwrócił się do blondynki, obejmując ją ramieniem. – Narazie. – Pożegnał się z nową znajoma, nie do końca wiedząc, co ma o niej myśleć. – Jakiś matoł, zarezerwował zbyt mało pokoi i teraz musimy mieszkać po kilka osób w tych, które jednak udało się zaklepać. To znaczy ja i ty mamy osobny pokój. – Wyjaśnił Vill, kiedy oboje ruszyli w stronę recepcji, gdzie Peter kończył właśnie meldować resztę ekipy. – Miałaś do wyboru albo mnie, albo dzielenie pokoju ze stylistkami i makijażystkami, więc pomyślałem, że raczej wolałabyś mieszkać ze mną. – Wyjaśnił, przyglądając się jej z lekkim uśmiechem.
Gus i tak się wkurzy. Bo mimo wszystko, Vill mogła mu od razu powiedzieć, że Cindy to ta Cynthia. Mogła to wszystko odkręcić, miała do tego okazję, a mimo to brnęła w kłamstwo, które podsunęła jej przyjaciółka.
OdpowiedzUsuńAfera, aferą. Gus się już do nich tak naprawdę przyzwyczaił. Były tak jakby stałym elementem jego życia. Jego fani skomentowali wszystko, co działo się w jego życiu. Jednak informacja, zastępowała drugą. Czasami były wyssane z palca, wymyślane tylko po to, by podnieść jego popularność, jednak w niektórych było ziarenko prawdy.
Do Gusa chyba nawet nie dotarło za bardzo to, co powiedziała Cindy. Nie zarejestrował tego odpowiednio, bo gdyby tak było, jak nic by się we wszystkim połapał. Dodałby dwa do dwóch i wiedziałby już co nieco. A tak? Żył w błogiej nieświadomości.
– Podobno mają jakieś tam dostawić, żeby się wszyscy pomieścili. – Stwierdził, wzruszając ramionami. Za bardzo się tym wszystkim nie przejmował. To był problem Petera. Oni zawinili, więc niech oni sobie to wszystko teraz załatwiają. Ważne było to, że on miał gdzie spać i nie będzie się musiał z nikim dodatko gnieść. No i będzie miał ze sobą Vill. Reszta była mało ważna. – Być może mógł coś takiego zrobić, ale to tylko dwie noce. – Dodał jeszcze po chwili. Opcja z drugim hotelem byłaby dobra, gdyby mieli spędzić tu trochę więcej czasu, ale skoro były to tylko dwie doby to nawet nie było sensu kombinować. – Tak, już część nawet przenoszą do odpowiednich pokoi. Nasze czekają już w pokoju. – Odpowiedział jej, ale jeśli Vill myślała, że tak łatwo odciągnie go od rozmowy o Cindy to się myliła. – Skąd się w ogóle znacie? – Zapytał, mając na myśli oczywiście brunetkę. Coś mu się w niej nie podobało i to bardzo. Głównie to, w jaki sposób patrzyła na Villemo i to w jaki sposób rzucała aluzjami. Coś musiało być na rzeczy.
Gus gniótłby się gdyby mieszkał z chłopakami z zespołu. Tow końcu zakładała pierwotna opcja, ale skoro reszta grupy nie miała nic przeciwko zajęciu innego pokoju, to on nie widział problemu, dla którego Villemo nie miałaby z nim zamieszkać. Może faktycznie nie do końca przemyślał całą sprawę. Może faktycznie, kiedy spędzą ze sobą niemal ten cały czas, coś może się wydarzyć. Gus jednak nie myślał w takich kategoriach. Chciał mieć Vil tylko dla siebie, bez przeszkód móc mieć ją obok siebie w nocy, a nie latać po całym hotelu i gdzieś jej szukać. W końcu, w teorii byli razem, więc dla niego logicznym było to, że chciał mieć ją gdzieś obok siebie.
OdpowiedzUsuń– Wiedziała o tobie więce, niż ja. Czy to nie dziwne? – Zapytał, bo w sumie to go najbardziej w tym wszystkim drażniło. Dotarło do niego, że Cindy wiedziała o Vill więcej, niż on. Że przez całą ich rozmowę rzucała aluzjami, patrząc na blondynkę w sposób, który mu zupełnie nie odpowiadał. – I co to niby za zdjęcia? – Zapytał jeszcze, przyglądając się twarzy blondynki.
Przerwał im Peter, jak zwykle pojawiając się idealnie w czasie. Gus pokiwał tylko głową.
– Dobra, przebierzemy się i zaraz będziemy na dole. – Zgodził się bez szemrania, bo w sumie nie wiedział, czy ma ochotę dalej rozmawiać z Villemo na temat Cindy. Przynajmniej nie teraz. Jak dla niego to było troszeczkę za dużo. Sam też musiał sobie wszystko w głowie poukładać.
Dotarli w końcu do właściwego pokoju i Gus otworzył drzwi, puszczając blondynkę przodem.
– Porozmawiamy o tym wieczorem, dobrze? – Zapytał, podchodząc do swojej walizki, by znaleźć w niej jakieś czyste ubrania. Nie było teraz czasu na pogaduszki.
Gus stwierdził tylko fakt. Nie był zły. No może odrobinę się zirytował. Nie miał jednak o co się wkurzać. Znali się z Vill długo, ale dopiero od niedawna zaczęli się spotykać. Po prostu sam fakt, że ta cała Cindy wie o niej więcej, że patrzyła na jego Villemo takim wzrokiem, wytrąciła go z równowagi.
OdpowiedzUsuń-No dobra, okej rozumiem. Nie musisz się od razu na mnie drzeć. - Powiedział, uważnie na nią patrząc. Coś mu nie pasowało. Vill była jakaś spięta i zdenerwowana, a to już dało mu sporo do myślenia. I to co powiedziała potem sprawiło, że stanął jak wryty. - Pokazałaś jej… pokazałaś jej cycki?!- Podniósł głos, chociaż nie chciał tego robić. Już tu powinna mu się zapalić czerwona lampka. Przecież zwykłej koleżance Villemo cycków by nie pokazała. No ale myślenie i łączenie faktów, nigdy nie było mocną stroną Gusa, więc nie był w stanie dodać do siebie kolejnych elementów układanki.
Pewnie w normalnych okolicznościach, Riveers poszedłby za Villemo do tej łazienki i pewnie by się jeszcze do niej dobierał. Ale ani nie miał na to nastroju, ani ochoty. Przebrał się spokojnie, starając się skupić na zbliżającej się próbie. Chciał oderwać swoje myśli od gorącego w tej chwili tematu. Nie chciał się kłócić z Vill o taką bzdurę, bo jedną awanturę o głupotę już dzisiaj mieli. A dwie sprzeczki w ciągu dnia to już by była gruba przesada.
-Vill… zostało pięć minut. - Zaczął po chwili ciszy, podchodząc do drzwi łazienki. - Jesteś gotowa?- Zapytał.
Parsknął śmiechem, słysząc odpowiedź Villemo.
OdpowiedzUsuń– Jakie kurwa cycki pokazuję? – Zapytał, bo to mu się w głowie nie mieściło. Argumenty Villemo kompletnie do niego nie docierały. – Ja mam sesje zdjęciowe wpisane w kontrakt. I nie moja wina, że czasami są takie a nie inne. A pokazywanie komuś cycków od tak już jest nie halo. Ja też nie latam po hotelu i nie pokazuję fiuta każdemu kto się napatoczy. A… dobra. Przyjaźniłyście się. Widziałaś, żebym kiedykolwiek pokazywał pałę Jake’owi? – No nie wytrzymał. Zirytował się teraz, a naprawdę chciał być spokojny. W takim stanie z próby wyjdą nici, bo za chuja się skupić nie będzie mógł. Nie, kiedy będzie wkurzony, a Vill zamiast spróbować go nieco uspokoić, po prostu jeszcze bardziej go drażniła. Jak nic, zanim wyjdą z pokoju, albo kiedy dotrą do niego z powrotem się pokłócą i któreś będzie musiało spać na podłodze.
Wlazł jej do tej łazienki, bo czas ich gonił. Podszedł do Vill, kiedy wspomniała o tej wannie i przyciągnął ją do siebie.
– Pod prysznicem też jest fajnie. – Odpowiedział jej, przyciągając ją do siebie. Przez tą krótką separację, chociaż na chwilę zapomniał o wcześniejszej sprzeczce. – Nie powiesz mi, że w Paryżu nie było fajnie. – Wymruczał jeszcze, pochylając się, by ją pocałować. – Ale wanna to co innego. Grzechem byłoby z niej nie skorzystać. – Dodał, z zadziornym uśmiechem na ustach, przesuwając dłonie na pośladki Villemo i zaciskając na nich swoje palce. – Wieczorem się w niej zrelaksujemy. – Obiecał.
Nic już nie powiedział. Wziął trzy głębsze oddechy żeby tylko się uspokoić. Nie chciał się kłócić, miał już tego dość. Z Villemo, odkąd tylko zaczęli się spotykać, fundowali sobie taki emocjonalny rollercoaster, że chciało mu się rzygać. A on naprawdę chciał te dwie noce i dwa dni przetrwać w kompletnym spokoju i czystej harmonii. To był przecież ich ostatni koncert. Potem ekipa rozjeżdżała się do domów, a ona nadal nie odpowiedziała mu na pytanie, czy nie chciałaby z nim przez chwilę pomieszkać. A liczył a to, bo jak inaczej mieli się lepiej poznać, budować ten ich związek, skoro mieszkaliby w dwóch odległych częściach kraju. No tak się kurwa nie dało.
OdpowiedzUsuń– Tylko może? – Zapytał z rozbawieniem, unosząc brwi ku górze w geście zdziwienia. Uśmiechnął się jednak i cmoknął ją jeszcze w czubek nosa. Wcale nie myślał tylko o seksie. Mogli się po prostu wylegiwać w tej wielkiej wannie pełnej wody i piany. Przecież to też byłoby fajne. – I tak wyglądasz ładnie. Ze szminką czy bez szminki. – Stwierdził, odsuwając się od Villemo, by zdjąć w końcu z siebie starą koszulkę i założyć nową. –Masz rację. Chodźmy, bo Peter jeszcze gotów by był wparować tutaj niczym szarżujący byk i wyciągnąć nas stąd za włosy. – Dodał, śmiejąc się cicho, po czym wyciągnął dłoń w stronę Villemo.
Niby to był drobny gest, niby nic znaczącego, ale w ten sposób Gus też pokazywał Vill, że mu zależy, że jednak nie traktuje jej tylko jak swojej prywatnej lalki do bzykania, chociaż mógł sprawiać takie wrażenie. On po prostu nie potrafił określić słowami swoich uczuć, a zapytany o to, pewnie popukał by się w czoło i palnął jakiś głupi tekst, byleby tylko się ze wszystkiego wykręcić. Taki już niestety był. I ciężko było mu to zmienić, jednak się angażował, albo raczej próbował się angażować w to wszystko.
Nie mieli mieszkać ze sobą na stałe. Gus po prostu chciał spędzić z Vill trochę czasu podczas przerwy między trasą koncertową, a nagrywaniem nowej płyty. Przecież nie było w tym nic złego. Skoro mieli stworzyć jakiś związek, to musieli się w jakiś sposób poznać, pospotykać się, a mieszkanie na walizkach i przeloty z jednego kraju do drugiego nie były sprzyjające.
OdpowiedzUsuń– Tu się mylisz cukiereczku. – Odpowiedział jej z zadziornym uśmiechem na ustach. – Podoba mi się tylko jedna dziewczyna, która ma zajebiste cycki i zgrabny tyłek. A w szmince czy bez, to już mi nie robi różnicy. – Powiedział. – Ty mi się podobasz Vill.– Uściślił, jakby to nie było zbyt oczywiste.
Widział, że Villemo cała się spięła i chciała mu coś powiedzieć.
– Cindy co? – Zapytał, przyglądając jej się uważniej. Zacisnął zęby, kiedy usłyszał głos Petera. Podszedł do drzwi i otworzył je spoglądając na zegarek.
– Do chuja człowieku, mam jeszcze dwie minuty, więc błagam nie pierdol mi tu o spóźnieniu. – Mruknął, po czym wrócił po Vill, złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.
Nic dziwnego, że Gusowi na próbie nie szło i on doskonale sobie z tego sprawę zdawał. Peter nie musiał mu jeszcze dokładać przy wszystkich członkach zespołu i jak pewnie większość się spodziewała, skończyło się to awanturą. Rivers nie miał dobrego dnia. Najpierw, męczący lot samolotem, potem zirytował się zagubioną walizką, która na całe szczęście się znalazła, a na sam koniec doszła jeszcze ta cała krzywa akcja z Cindy. Gus sam nie wiedział, dlaczego był zazdrosny o Villemo. Przecież tylko się przyjaźniły, ale coś we wzroku brunetki, sposób w jaki patrzyła na jego Vill wydawał mu się dziwny i irytujący zarazem. Do tego fakt, że wiedziała o niej więcej, niż on sam.
OdpowiedzUsuńTego było dla niego trochę za dużo. I właśnie między innymi z tego powodu, nie bawił się w związki. Unikał jak ognia emocjonalnego rollercoastera, a właśnie w takim tkwił.
Nic więc dziwnego, że siedział w autobusie na amory i nic dziwnego, że nawet ochota na jakiekolwiek zabawy z Vill mu przeszła. Nie był w formie. Totalnie nie był w formie.
Wysiadł z autokaru jako pierwszy i chociaż wiedział, że blondynka za nim idzie, to nawet się nie zatrzymał. Wparował do pokoju, klapnął na fotelu i zamknął na chwilę oczy.
– Idź pierwsza do łazienki. – Powiedział, odzywając się po tak długim czasie milczenia. Potarł oczy dłońmi zwiniętymi w pięści, by za chwilę podnieść się i sięgnąć z lodówki chłodne piwo. Zdecydowanie musiał się napić.
Owszem, alkohol nigdy nie był dobrym rozwiązaniem, jednak Gusowi to wystarczało. Sącząc powoli to swoje piwko, mógł się odstresować, nie myśleć aż nadto o tym wszystkim co go męczyło. Po prostu wtedy się najzwyczajniej w świecie wyłączał i to mu odpowiadało.
OdpowiedzUsuńZrobiło mu się trochę głupio, że w tak chamski i oschły sposób potraktował Vill, ale skoro się na niego nie wydarła, ani nic to znaczy, że było okey. Nie, żeby uważał, że to jak się zachował po wyjściu z autokaru było w porządku, no ale jakoś nie mógł się na niczym skupić, poirytowany dodatkowo nieudaną próbą, awanturą z Peterem i ogólnie całym mijającym właśnie dniem.
Spojrzał uważnie na blondynkę i przetarł twarz dłonią. Był zmęczony, wkurwiony i ogólnie jakiś taki rozbity.
– Chyba pójdę do chłopaków na chwilę, skoro trochę ci to zejdzie. – Stwierdził po chwili, podnosząc się ze swojego miejsca i zabrał ze sobą butelkę. Podszedł do Vill i na krótką chwilę, przyciągnął ją do siebie, by pocałować ją lekko w czubek nosa. – Mocz się ile chcesz. Powinien wrócić za jakieś pół godzinki. – Dodał jeszcze, po czym po prostu wyszedł.
Zeszła mu ponad godzina. Pogadali sobie z chłopakami, pośmiali się. Gus wypił ze dwa piwka i wziął zapobiegawczo prysznic u chłopaków, bo w sumie nie wiedział czy Vill skończyła, czy nie.
Kiedy wszedł do pokoju, rozejrzał się dookoła, ale że nie zarejestrował swojego blond chochlika nigdzie w pobliżu, to stwierdził, że musiała siedzieć w łazience.
– Jestem już. Powiedział dość głośno, żeby go usłyszała przez zamknięte drzwi, po czym po prostu się rozebrał i w samych bokserkach władował się do małżeńskiego łoża, które mieli dzielić przez te dwie noce. Chwycił pilota, nastawił jakiś kanał i zaczął oglądać lecący na nim akurat program, opowiadający o II Wojnie Światowej.
Gus był wkurwiony, owszem. Jednak nie na Villemo, a to było najważniejsze. Nie wyładowywał też na niej swojej frustracji, co było niewątpliwym plusem, bo zazwyczaj postępował właśnie w taki sposób. Będąc złym, wyładowywał się na pierwszej lepszej osobie, jakby mu to miało w czymś pomóc.
OdpowiedzUsuńDlatego też ,wolał zwinąć się z pokoju, dać blondynce trochę przestrzeni i samemu nieco ochłonąć. Nie wypił dużo, bo przecież wychodząc z ich pokoju, obiecał, że tego nie zrobi. A on naprawdę usilnie chciał dotrzymać słowa. Chciał pokazać Villemo, że może mu zaufać.
W gruncie rzeczy to spotkanie z kumplami sporo mu dało. Wypili sobie kulturalnie po piwku, pogadali, pośmiali się i ogólnie się wyluzowali, nie myśląc o zjebanej próbie. Zdarza się i najlepszym.
Dlatego, Gus wrócił do pokoju w nieco lepszym humorze. Włączył ten telewizor, bo chciał poczekać na Vill. Chciał się do niej przytulić, zasnąć w jej ramionach i zapomnieć o tym,co stało się tego dnia. Potrzebował jej, tak najzwyczajniej w świecie i wcale nie chodziło mu tym razem o seks. Co to, to nie. Mogłoby się to wydawać dziwne, bo on przecież zazwyczaj chciał się bzykać, jakby nie widział innego wyjścia z sytuacji, ale Gus też czasami miał swoje odchyły od normy. I to był właśnie jeden z takich momentów.
Kiedy usłyszał głos blondynki, oderwał wzrok od telewizora i spojrzał w kierunku wejścia do łazienki. Widział tylko burzę jej blond włosów i zmarszczył lekko brwi.
W pierwszym odruchu, miał ochotę powiedzieć jej, że jeśli czegoś od niego chce, to niech sama do niego przyjdzie.
– Jasne, już idę. – Odpowiedział jej zamiast tego i wygramolił się spod kołdry, pod którą było mu już tak przyjemnie miło i cieplutko. Westchnął cicho i z nieco zrezygnowaną miną ruszył w stronę łazienki. Że też zachciało mu się baby w pokoju.Ale nie, żeby narzekał. Chciał mieszkać Vill.
Nie dotarł jednak tam, dokąd szedł. Podniósł głowę, słysząc stukot obcasów. Zanim blondynka rzuciła mu się w ramiona, zdążył dostrzec, że jest jakaś dziwnie wyższa, za sprawą butów, które na sobie miała, ale też, że ubrana jest w mnóstwo koronek. Zanim zdołał jej się przyjrzeć. Ba! Zanim zdążył w jakikolwiek inny sposób zareagować, Vill już się na niego rzuciła, już zaczęła go całować. Nie zareagował od razu. Przez pełne trzy sekundy był w totalnym szoku, jednak po chwili się zreflektował. Jego dłonie, zaraz objęły ją w talii, przyciągając jeszcze bliżej siebie, a jego wargi rozchyliły się, by wpuścić do środka jej język. Całował ją długo i zachłannie, jakby nie mógł nacieszyć się tą jej niespodziewaną bliskością, tym jej kompletnie zaskakującym wybuchem. Dopiero kiedy jego dłonie zacisnęły się na delikatnym koronkowym materiale tego czegoś, co miała na sobie, przerwał pocałunek, zrobił krok w tył i przyjrzał się jej uważnie. Patrzył na nią, wręcz pożerał wzrokiem każdy skrawek jej skąpo odzianego ciała.
Zaniemówił. Najzwyczajniej w świecie po raz pierwszy zabrakło mu słów.
– Zawsze wiedziałem, że jesteś kurewsko seksowna. – Zaczął po chwili, podchodząc bliżej i kładąc dłoń na jej policzku, zaś kciukiem przesuwając po jej pełnych wargach. – Nawet nie wiesz, jak bardzo kręcisz mnie w tych swoich jeansach, opinających twój zgrabny tyłek. Ale dzisiaj… przeszłaś samą siebie. – Dodał, uśmiechając się do niej lekko i przesuwając dłoń niżej, najpierw na jej szyję, następnie dekolt, a na koniec na piersi, których dotykał przez te wszystkie koronki. – Najchętniej, zerwałbym z ciebie to wszystko teraz zaraz, ale daj mi chwilę, żebym się nacieszył twoim widokiem. – Wymruczał jeszcze.
Długo jednak nie wytrzymał. Zaraz na powrót przyciągnął ją do siebie, wpijając się gwałtownie w jej wargi. Całował ją, by zaraz oderwać usta od jej ust i wziąć ją na ręce.
Usuń– Co ty ze mną robisz Villemo? – Zapytał cicho, idąc w stronę łóżka, na które zaraz ją położył, a sam klapnął obok, podpierając głowę na ręce zgiętej w łokciu. Patrzył na nią i nie mógł się na nią jednocześnie napatrzeć. Nie musiała się tak dla niego stroić. Zawsze wyglądała ładnie, przynajmniej w jego odczuć. Pochylił się, zbliżył twarz do buźki Vill i pocałował ją delikatnie, z nieznaną mu dotąd czułością.
No cóż, próba odwrócenia uwagi Gusa jak najbardziej się Villemo udała. Przez chwilę był zajęty zupełnie czymś innym, ale w końcu musiał się od niej odsunąć i ją sobie obejrzeć. w końcu, po raz pierwszy widział ją w takim stroju. Podobała mu się cholernie i to było po nim zdecydowanie widać.
OdpowiedzUsuń– Czerwony nigdy nie był moim kolorem. – Odpowiedział jej śmiejąc się cicho, nadal skupiając się na dotykaniu Vill. – Nie mogę? – Zapytał, przenosząc wzrok na twarz blondynki. – Wydaje mi się, że mogę, ale jeszcze nie teraz.
Nie przestawał jej dotykać, nawet wtedy kiedy już leżeli na łóżku. Najzwyczajniej w świecie,Gus nie mógł się przed tym powstrzymać. Cała złość, zmęczenie i cała reszta emocji, które się w nim kłębiły, uciekły gdzieś bezpowrotnie, dając tym samym miejsce ogarniającemu go coraz bardziej, uczuciu pożądania.
Patrzył na buty, które miała na sobie. Nie pasowały do niej, wolał ją w trampkach. Zresztą, czegokolwiek by na sobie nie miała i tak by mu się podobała. Co do tego nie miał żadnych wątpliwości.
Zmarszczył brwi, słysząc pytanie Villemo. Że też w takim momencie zachciało jej się zadawać właśnie takie pytania.
– Metr dziewięćdziesiąt. – Odpowiedział jej po chwili, bo wiedział, że gdyby tego nie zrobił, nie dałaby mu spokoju. – A te buty są całkiem spoko. Cud, że się w nich nie zabiłaś. – Dodał jeszcze, śmiejąc się cicho, po czym przysunął się bliżej, by po raz kolejny połączyć ich usta w pocałunku.
Gus zawsze był przesadnie pewny siebie. Uważał, że może sobie pozwolić na więcej, niż cała reszt. Że zawsze dostawał więcej, niż inni, bo poniekąd sam sobie brał to,czego akurat chciał. Tym razem, również nie miało być inaczej, chociaż trochę szkoda mu było niszczyć te wymyślne fatałaszki, które Vill miała na sobie.
OdpowiedzUsuńPodobała mu się w nich, chociaż nawet gdyby wyszła z tej łazienki w jego koszulce, albo w zwykłej piżamie, to też by mu się podobała. Nie musiała kupować sobie jego zainteresowania ciuchami, bo je miała. Już sam fakt, że chciał z nią być,że nie siedział teraz z kumplami, jak za każdym razem przed kolejnym koncertem wiele tłumaczył.
No, ale Gus też nie miał zamiaru narzekać. Skoro Villemo się postarała, to on to wszystko jak najbardziej doceniał.
– Przecież wcale nie powiedziałem, że nie umiesz w nich chodzić. Tylko zauważyłem, że mało byś się nie zabiła, kiedy wychodziłaś z nich z łazienki. – Stwierdził, sam udając nieco oburzonego faktem, że Vill posądzała go o coś takiego. – Z drugiej strony, tak wysokie buty mają niewątpliwy plus, nie muszę się aż tak bardzo schylać, żeby cię całować i moje biedne plecy przy tym nie cierpią. – Dodał jeszcze, śmiejąc się cicho, chociaż w rzeczywistości i tak mu to nie przeszkadzało. W gruncie rzeczy, nawet lubił to, że Vill jest taka niziutka i malutka. Miał się kim opiekować i kogo zamykać w uścisku swoich ramion.
Kiedy Vill przyciągnęła go mocniej do siebie, naparał na nią swoim ciałem nie przestając jej dotykać. Jej prośba nieco zbiła go z tropu. Wiedział doskonale, że nie będzie miał aż tyle cierpliwości, by bawić się tymi wszystkimi sznureczkami i tasiemkami.
– Jasne. – Odpowiedział jej cicho, całując ją po raz kolejny, tym razem jednak krótko, po czym odsunął się, by przyjrzeć się temu - w jego mniemaniu - skomplikowanemu mechanizmowi, po czym z cichym westchnieniem zabrał się do roboty.