Vilde Hensson
20
Była szczęśliwa do momentu, aż jej własne emocje zostały przytłoczone przez emocje wszystkich wokół. Od tego czasu Vilde nie jest sobą. W głowie ma wieczny mętlik, nie słyszy swoich własnych myśli, nie ma pojęcia, co czuje, a przed oczami ma co chwilę zmieniające się wizje przyszłości. Przede wszystkim jednak nie może spać.
Ma więc nadzieję, że w nowym miejscu nauczą ją, jak się wyciszyć, jak blokować umysł i jak odciąć się od wszystkiego, by móc być po prostu sobą i przede wszystkim czuć.
___
tytuł: Amaranthe - Maximize
Przeraźliwy krzyk, krzyk pełen cierpienia i bólu powoli docierał do jego oczu. Na litość boską kto tak wrzeszczy? Wtedy poczuł jak ktoś szarpie go za ramię. Jakby próbował go obudzić lecz on nie potrafił otworzyć nawet powiek.
OdpowiedzUsuń-DARYL! DARYYYYL!
Ten głos... był pewien, że go zna. Podniósł się na łokciach i zmusił by otworzyć oczy. Nim wzrok przyzwyczaił się do jasnego światła minęło kilka chwil. Dopiero teraz zauważył swojego brata Olivera. Mały, zapłakany chłopiec szarpał go za ramię wrzeszcząc na całe gardło.
-Co... co się dzieje.. . Oli co się dzieje?! -Spytał dochodząc do siebie.
-MAMA! TATA!
-Co? Gdzie oni sa? -Poczuł silny ból głowy.
-NIE ŻYJĄ!
Stał na środku swojego pokoju. Godzinę temu opróżnił ze swoich rzeczy wszystkie szafki. Nie miał ich dużo. Spakował się do jednej większej torby. W dłoni ściskał list... Jego ręce drżały. Zamknął oczy by powstrzymać łzy. Najchętniej zacząłby krzyczeć i kopać wszystko w koło, ale za drzwiami stało dwóch strażników, którzy mieli przetransportować go do nowego Uniwersytetu. W tym nikt nie chciał spać pod jednym dachem z kimś takim jak on...
List był krótki, pisany koślawym dziecięcym pismem. Jego brat Max miał dopiero dwanaście lat. Kiedy to wszystko się stało był zbyt mały by pamiętać. Teraz Daryl żałował tego. Gdyby było inaczej może Max nie pragnąłby tak bardzo się z nim skontaktować.
Ostatni raz zerknął na zdjęcia chłopca tulącego się do niewielkiego łaciatego psiaka, a potem potargał list i wrzucił jego resztki do kosza. Ze zdjęciem chciał zrobić to samo, ale coś go przed tym powstrzymało. Schował zdjęcie do wewnętrznej kieszeni od skórzanej kamizelki i podniósł z ziemi torbę.
Lepiej będzie ci w twojej nowej rodzinie. Nie mogę tego zniszczyć. Pomyślał otwierając drzwi. Na uszy założył słuchawki puszczając w telefonie Motionless in white-Sinematic. Idąc przez korytarz po raz ostatni spoglądał na ludzi, którzy początkowo mieli być dla niego przyjaciółmi, a stali się wrogami. Na osoby, które patrzyły na niego z obrzydzeniem i nienawiścią. Kilka z nich rzucało pod jego adresem jakieś złośliwe komentarze. Na szczęście muzyka zagłuszała wszystko. To był ostatni raz kiedy widział uniwersytet w Los Angeles. Wychodząc pokazał wszystkim środkowego palca.
Dyrektor uniwersytetu był starszą osobą z długą siwą brodą i dziwnym spojrzeniem, które bacznie go obserwowało za każdym razem gdy tylko pojawiał się w jego gabinecie. Z jakiś powodów był dla Daryla miły, a wręcz nadopiekuńczy. Nie żeby mu to przeszkadzało, ale nie przywykł do takich zachowań. Mimo wszystko kiedy dyrektor wezwał go do gabinetu pospiesznie przeszedł przez korytarz wchodząc po schodach i otworzył drzwi do przedsionka gdzie siedziała sekretarka.
-Jestem tu bo dyrektor mnie wezwał.
-Ma tam teraz kogoś.
-Jasne. -Ruszył w stronę drzwi, które nagle się otworzyły i chcąc nie chcąc wpadł na młodą rudowłosą dziewczynę.
-Wybacz. -Odparł pospiesznie.
-O Daryl. Panno Hensson niech pani jednak wróci. -Dyrektor pogładził się po brodzie przyglądając dwójce.
-Daryl zamknij proszę drzwi. -Profesor obdarzył go tym spojrzeniem, które już doskonale znał. To oznaczało, że będzie coś od niego chciał coś co wcale mu się nie spodoba. Pośpiesznie wykonał polecenie i zerknął na rudowłosą dziewczynę w gabinecie. Chyba była tutaj nowa bo kompletnie jej nie kojarzył. Dla niego to nie miało jednak najmniejszego znaczenia. Nie miał tutaj przyjaciół. Sam przyjechał dość niedawno, ale dla dobra innych wolał się do nikogo nie zbliżać choćby na trochę. Co prawa dyrektor miał odmienne zdanie co do tego, ale Daryl upierał się twardo przy swoim.
OdpowiedzUsuń-No co tak stoicie? Siadajcie. -Starszy mężczyzna zaśmiał się wesoło wskazując na krzesła.
Daryl znów wykonał jego polecenie.
-Daryl powiedz mi czy kontaktowałeś się ze swoim bratem? -Spytał bezpośrednio. -Spokojnie pani Hensson i tak by wiedziała o co chcę cię zapytać. Jednak jest uczciwą osobą. Możemy prowadzić tę rozmowę przy niej.
A może ja nie chce?
-Jasne... -Odparł obojętnie rozsiadając się w krześle. -Nie kontaktowałem się z nim.
-Otrzymaliśmy list od niego. Pyta czy jesteś uczniem tej szkoły. Dalej przystajesz przy swojej decyzji? -Zdjął okulary z nosa i spojrzał swoimi błękitnymi oczami na niego.
-Tak. To dla jego dobra.
-Zgoda, ale i ty musisz wyświadczyć mi przysługę. Panna Hensson jest tutaj nowa i potrzebny jej ktoś kto oprowadzi ją po szkole. Zostaniecie dziś zwolnieni z reszty zajęć do końca dnia.
-Ale ja lubię Historię Mutantów. -Skłamał.
-Jeszcze będziesz miał okazję posłuchać profesora Irvicka.
-Ale dziś mieliśmy omawiać ważny temat i...
-Daryl liczę na ciebie, a może zapomnę o twoim ostatnim incydencje. Wszystko zależy od ciebie. -A potem skierował wzrok na rudowłosą. -Panno Hensson uniwersytet będzie dla pani drugim domem. Mam nadzieję, że szybko się pani tutaj zadomowi i pozna wspaniałych ludzi. Daryl pokaże ci gdzie odbywają się zajęcia i zaprowadzi do akademika.
No to jestem w dupie.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie chciał jej oprowadzać po szkole. Nie dlatego, że nie żywił do niej sympatii. Właściwie nie znał jej więc nie chciał oceniać. Jedynym powodem było to, że nie był przekonany co do decyzji dyrektora. Pan Mulligan uważał, że Daryl powinien mimo wszystko zacząć od nowa, poznać nowych ludzi i żyć jak przeciętny dwudziestoparolatek. Jednak on wciąż miał przed sobą te okropne obrazy, które prześladowały go w każdą noc. Nie chciał by i ta dziewczyna dołączyła do tych obrazów. Wydała mu się miła. Miała ładne rude włosy i tajemnicze spojrzenie.
Mógł pozwolić jej odjeść, olać sprawę i liczyć, że profesor się nie dowie. Tylko, że on wiedział o wszystkim jakby miał jakieś zdolności o których nikomu nie powiedział i obserwował wszystko wszędzie i na dodatek jednocześnie. Może był jakimś medium?
Daryl podbiegł do dziewczyny zarzucając na ramię plecak. Musi to zrobić... może nie jest przekonany, że to dobry pomysł, ale przecież ufa dyrektorowi.
-Czekaj... -Próbował złapać oddech. Kiedy się uspokoił dokończył -To moja ostatnia szansa. Jak go skłamię to wylecę z budy. -Może nie wyleci teraz, ale przy najbliższym przewinieniu na pewno. Ostatnio po bójce w jaką się wdał z tym blondaskiem z grzywką Biebera, który wyzywał go od dziwka i szajbusa wystarczyło nie wiele by przekroczyć granice wytrzymałości pana Mulligana. -Chociaż pokarzę ci gdzie mamy park, stołówkę i sale gimnastyczną.
Pomysł z tym, że spotkają się za godzinę wydał mu się najlepszy, ale wiedział, że dyrektor i tak się o tym dowie. On wiedział w jakiś sposób po prostu wszystko.
OdpowiedzUsuń-Oprowadzę cię. -Odparł uśmiechając się do niej. Nie robił tego zbyt często, ale skoro ona sprawiała wrażenie miłej i uśmiechniętej to też chciał taki być. Chociaż kompletnie to do niego nie pasowało. -Możemy po prostu przejść się po szkole skoro już wszystko wiesz....
I wtedy jakby zapaliła mu się lampka w głowie. Zaraz zaraz... skąd ona wie, że chciał go sprawdzić? Skąd wie gdzie wszystko jest skoro jest tutaj nowa?
-Chwila... -Spojrzał na nią nieco przerażony. Oby nie czytała w myślach bo będzie skończony. Jeśli ktokolwiek dowie się o jego tajemnicach rozejdzie się pod szkole... Nawet Mulligan mówił, że ma nikomu nic nie mówić. -Jaką masz moc?
Czyli czyta w myślach. Po prostu pięknie. Tylko po co dyrektor kazał mi ją oprowadzić? Może nie słyszy wszystkich? Może nie czyta w każdego umyśle?
OdpowiedzUsuń-Pomoże. -Odparł krótko wciąż zamyślony. W gruncie rzeczy nie musiał się przecież z nią przyjaźnić czy coś. Przecież to była tylko krótka znajomość. Oprowadzi ją i na tym się skończy. Lepiej dla niej... Nie chciałaby być przy nim gdyby dostał jednego ze swoich ataków. Bo tak to nazywał... Atakami... Napadami głodu zupełnie jak narkoman dla którego nie liczy się nic innego byle wziąć działkę. Który nie panuje nad swoim zachowaniem i nad tym co mówi.
Daryl zawsze wściekał się kiedy porównywali go do narkomana. Nigdy nawet nie brał narkotyków. Prawie w ogóle nie pił. Nie znosił palić ani tytoniu ani trawki, która była teraz tak popularna nawet tu na uniwersytecie. Dlaczego więc musiał przeżywać to co osoby uzależnione?
-Chodźmy tam. -Wskazał na ścieżkę w stronę parku. -Tam jest park, ale to pewnie już wiesz.
Tuż za nimi czego nie zauważył kompletnie Daryl jechał młody chłopak w jego wieku na deskorolce. Był to blondasek z którym pobił się ostatnio na korytarzu. Kiedy przejeżdżał obok szturchnął specjalnie Daryla tak, że spadł mu plecak, a na chodnik wypadł jego rysownik.
-Jak chodzisz łajzo? -Zaśmiał się głupkowato.
-Wal się Rick. -Daryl kucnął by pozbierać rysunki. -Ty i twoja grzywka Biebera.
-Ty ruda nie wolisz przejść się ze mną?
Oczekując na jej odpowiedź był prawie pewny, że dziewczyna będzie wolała Biebera. W końcu był dość popularny w szkole chociaż był dupkiem. Ale jej odpowiedź totalnie go zszokowała. Nie dlatego, że mu odmówiła, ale dlatego, że powiedziała coś takiego bezpośrednio. Wpierw zamarł w bezruchu z ręką wyciągniętą po rysunek, a potem wyprostował się szybko wstając. Zerknął na dziewczynę, a potem na Ricka, który w tym samym momencie wylądował w koszu.
OdpowiedzUsuńDaryl otworzył szeroko oczy i po chwili wybuchnął głośnym śmiechem.
-Hej Rick. -Schował rysownik do swojego plecaka. -Brak erekcji to żaden wstyd. Jeśli wcześnie zaczniesz to leczyć może jeszcze nic straconego.
-Pieprz się. -Blondyn wstał pospiesznie otrzepując się.
-Ja nie ma z tym problemu. Ty tak.
Rick jeszcze bardziej się wściekł i kopnął swoją deskorolkę.
-Nie martw się nie powiem o tym nikomu. Idziemy? -Zwrócił się w stronę dziewczyny. -A więc co to pytałaś? Czy długo tu jestem? -Zaczął odchodzić w stronę parku. -Miesiąc. I jak widzisz zdążyłem znaleźć sobie mojego wroga numer jeden.
-Jest bezczelny i chamski dla wszystkich. Chociaż raz ktoś mu przygadał. -Powiedział zarzucając plecak na ramię.
OdpowiedzUsuńWolał nawet nie myśleć o tym co zrobiłby mu gdyby dostał swojego ataku. Wtedy na pewno nie skończyłoby się tylko na przygadaniu. W końcu dotarli do parku, gdzie na samym środku widniał pomnik jednego z najbardziej znanych ludzi, którzy ukończyli ten uniwersytet. Patrick Rolle potrafił kontrolować pojazdy mechaniczne oraz urządzenia elektroniczne. Jednak zamiast zostać światowej sławy przestępcą zaczął pracować wraz z rządem i pomagać w powstrzymaniu katastrof lotniczych.
Daryla moc w żaden sposób nie mogła być dobra. Nie pochodziła z ziemi i nie został nią obdarowany w boski sposób. Jego moc pochodziła prosto z piekła...
-Skąd w ogóle przyjechałaś? Może usiądziemy tam. -Wskazał na pobliską ławkę.
-Nigdy nie byłem święty... -Odparł siadając na ławce. -Jego nie obchodzi czy ktoś ma problemy czy nie.
OdpowiedzUsuńRick zawsze szukał słabych punktów i wykorzystywał je przeciwko tym których nie lubił. Dziewczyna, która miała łuski na skórze i ukrywała to pod make upem oblał wodą by wszystko spłynęło. Odeszła z uniwersytetu jeszcze tego samego dnia. Chłopaka, którego dar to ciało, które rozciąga się jak z gumy przywiązał do sali gimnastycznej. Jedną rękę do jednego końca, drugą do drugiego i ściągnął mu spodnie. Przypadków było mnóstwo dlatego Daryla nie obchodziło czy Rick ma jakiekolwiek problemy.
-Ok już nic nie pytam. -Wyjął z plecaka puszkę pepsi. -Chcesz? Mam jeszcze jedną.
W uniwersytecie takim jak ten wszyscy znali swoje moce. Każdy o nie pytał i każdy o nich mówił. To było zupełnie normalne jak pytania typu 'skąd jesteś?' 'czym się interesujesz?' Kiedy dziewczyna nie chciała mówić o tym trochę wydało mu się to dziwne, ale z drugiej strony odetchnął z ulgą. To oznaczało, że nie będzie wypytywać o jego moc. Z tym, że przecież Daryl już domyślił się jaką posiada. Lepiej jednak żeby ona zrobiła tego samego. Gdyby jakimś cudem dowiedziała się o jego przekleństwie nie byłoby już tak wesoło.
OdpowiedzUsuń-Moja moc objawiła się z trzy razy i na tym koniec. Ale uznali mnie za uzdolnionego. -Skłamał. Miał nadzieję, że wyjdzie przez to na bardziej normalnego. -Raczej żaden ze mnie wyjątkowy dzieciak...
Oczywiście były też takie moce, których nie pokazywało się chętnie, ale właśnie na tym polegała magia takich szkół i uniwersytetów. Uczyli jak pogodzić się ze swoją mocą i żyć z nią w zgodzie. Daryl nie był jednak pewny czy kiedykolwiek nauczy się żyć ze swoją mocą. To było właśnie powodem, że zwątpił w to czy w ogóle chce dalej żyć...
OdpowiedzUsuńPierwsza próba samobójcza przyszła zaraz po pierwszym ataku. Było płukanie żołądka, rozmowy z psychologiem i szybki powrót do domu za sprawą rodziców. Żył jakby nic się nie stało próbując sobie wmówić, że to było jednorazowe. Ale po śmierci matki i ojca przyszła druga próba. Po niej nosił na nadgarstkach paskudne blizny, które zakrywał zegarkiem i grubą bransoletką z ćwiekami.
Daryl nie należał do tych ludzi, którzy byli słabi psychicznie czy mieli skłonności samobójcze, ale zrobił to dla dobra innych. By nikt więcej nie musiał umierać...
-Ok. Już nic nie mówię.
Słysząc to pytanie zaśmiał się wesoło. Tutaj nikt o nic go nie pytał. Nie był tutaj lubiany i z wzajemnością. Unikał ludzi, a oni jego. Vilde była pierwszą osobą z którą tutaj w ogóle rozmawiał.
OdpowiedzUsuń-Lubię je. Część z nich nie ma znaczenia, ale mam też takie, które mi o czymś przypominają.
Na przykład o śmierci rodziców i przekleństwie.
-Poza tym to uzależnia. -Spojrzał na swoje ręce. -Miał być tylko ten. -Wskazał na krzyż na nadgarstku. -Zrobiliśmy sobie je z kumplami. Wiesz... odwrócony krzyż to takie mroczne i dobre dla buntowników. Mieliśmy wtedy szesnaście lat. -Uśmiechnął się na to wspomnienie. -Jake i ja uzależniliśmy się. Zaczęliśmy się tatuować u kumpla, który miał studio więc nie potrzebowałem lewego dowodu. Sam z kolei żałował tej decyzji i chciał go usunąć. A ty? Nie chciałabyś mieć tatuażu? -Spojrzał na nią.
-Nie możesz? -Zdziwił się. -Jakaś choroba skóry czy coś? Czy zwyczajnie boisz się bólu?
OdpowiedzUsuńPowodów mogło być mnóstwo, a Daryl pytał z czystej ciekawości. Zaczął nawet zastanawiać się jak to jest, że jednych to wciąga, a drugich kompletnie nie kręci. Na przykład on i Jake wpadli po uszy. Z kolei Sam zbierał na laserowe usunięcie i wstydził się pokazywać nadgarstek.
Jak wiele Daryl by dał by móc ich ponownie zobaczyć. By wygłupiać się z Jakiem jak za dawnych lat, by namawiać Sama by zagadał do tej blondynki, która pracowała na kasie w Super Samie. Lecz to już nigdy nie wróci i tylko i wyłącznie przez niego.
-Więc potrafisz się leczyć czy coś w tym stylu? -Spytał zaciekawiony. Nie raz by mu się przydała taka moc, która by go uleczyła z ran. Nie tylko tych zewnętrznych, ale również ran w samym sercu. -Chciałbym nie czuć bólu. -Sam nie wiedział dlaczego to powiedział. Wyrwało mu się tak po prostu, ale to była szczera prawda. Nie chciał czuć już nigdy więcej bólu.
OdpowiedzUsuńKiedy jego moc się budziła wpierw zadawała mu okropny ból, którego nie sposób było wytrzymać. Tatuaże przy tym to były zwykłe łaskotki. Ci, którzy wiedzieli coś na temat tej mocy mówili, że kiedy się jej podda, kiedy pozwoli by go pochłonęła to przestanie boleć. Ale jak mógł poddać się czemuś tak okropnemu?
-Jest tu taka dziewczyna na drugim roku. Ma na imię chyba Kelly. Kiedyś widziałem jak jej koledzy przypalali jej rękę ogniem, a ona nawet nie drgnęła.
-Goi się około dwa tygodnie. Więc mogłabyś mieć co dwa tygodnie nowy tatuaż. -Zaśmiał się wesoło. -Nie musiałabyś żałować, że wydziarałaś sobie sowę zamiast pegaza na ramieniu.
OdpowiedzUsuńNie bardzo znał Kelly, ale zdążył zauważyć, że lubi zadawać się z tymi chłopakami, którzy podpalali jej rękę. Zatem nie trudno było się domyślić, że pewnie ją do tego namówili, a znając Kelly może i sama wpadła na taki szalony pomysł.
-To jej dobrzy kumple. -Odparł przypominając sobie ten dzień kiedy to zobaczył. -Śmiała się, a oni stali zszokowani. Potem chyba się nakręcili bo jeden rąbnął ją kamieniem w kolano, a ona nawet się nie skapnęła.
-Zabrzmiałaś teraz jak Mulligan. -Spojrzał na nią i wybuchnął śmiechem. -Złapał ich na tym co robili i pierwsze jego słowa były takie, że kiedyś może stać się coś poważnego, a ona nawet o tym nie będzie wiedziała.
OdpowiedzUsuńZaskoczyło go jej pytanie, ale jakoś zrobiło mu się miło, że ktoś w końcu z nim zaczął rozmawiać. Od lat przecież unikał wszelkich kontaktów przez co był postrzegany jako dziwak.
-Pokój 505 w drugim skrzydle akademika. Wiesz... -Pomyślał, że pewnie dziewczyna tak powiedziała bo nie chciał jej oprowadzić po szkole. -To nie tak, że cię nie lubię bo w sumie mało cię znam, ale nie chciałem cię oprowadzić bo raczej jestem typem samotnika. Nie zawsze tak było, ale w sumie nie wiem czemu ci to mówię.
-Tak to by było naprawdę straszne. -Zaśmiał się przez chwilę, a potem znów spoważniał. -Nie mam co robić więc często obserwuję ich. Siedzę, rysuję i patrzę co się wokół dzieje. Pewnych rzeczy nie da się nie zauważyć. Samotnikiem jestem bo tak będzie lepiej nie dla mnie, ale dla innych. -Odparł zamyślony.
OdpowiedzUsuńNie mógł przecież powiedzieć jej, że ludzi z którymi był blisko spotkało coś bardzo strasznego. Nie dlatego, że uciekła by albo wyśmiała wyzywając od psychopatów, ale dla tego, że nikt tutaj nie mógł poznać prawdy o nim i o jego mocy. Tak chciał Mulligan i to on był jedyną osoba, która znała o nim całą prawdą. I pomimo tej strasznej prawdy chciała mu pomóc...