7 listopada 2017

[KP] Fay Stamper


Fay Stamper 
 
28 lat Irlandko-Amerykanka od niedawna w GA wcześniej stażystka w FEMA i popularyzatorka astronomii w obserwatorium skończone studia na kierunkach astronomii i kryminalistyki fanka fantastyki posiadaczka jednookiego kota Odyna potrafi sterować jedynie rowerem ma kiepskiego cela



„Niemal wszystkie pierwiastki, z których jesteśmy zbudowani, ty i ja, zostały wyprodukowane wewnątrz gwiazd istniejących na długo przed powstaniem Ziemi. Mamy zatem prawo twierdzić, że wszyscy jesteśmy dziećmi gwiazd”. - Hawking

 


3 komentarze:

  1. Codziennie na świecie działo się tyle rzeczy o których przeciętny pan Smith nie miał pojęcia i dzięki temu jego życie było znacznie lżejsze i łatwiejsze. Wiedza często wzbogaca i wiele ludzi lubi mieć dostęp do przejrzystości, ale 20 lat temu zadecydowano, że kosmici i co za tym idzie życie pozaziemskie powinno zostać jednak zachowane w sekrecie. Tak było lepiej. Dla wszystkich.
    Agent Marcus Carter do programu GA dołączył w głównej mierze dla wrażeń. Nie było to może wzorowe podejście i znacznie bardziej powinien był przejmować się dobrem ludzkości, całym wachlarzem etyczności i tym, że mógł zmieniać świat na lepsze, ale wtedy był jeszcze młody, a praca w policji miała dopiero zacząć być ciekawa. Teraz… cóż, teraz miał się przekonać jak to jest znowu pracowaniem z partnerem, a raczej jak to jest mieć kogoś pod swoimi skrzydłami. Nigdy nie myślał o sobie jako dobrym nauczycielu, ale to zapewne brało się z tego, że nie myślał o sobie w ogóle jako o nauczycielu. Miał mieszane uczucia co do tej całej Fay Stamper, a raczej do decyzji przełożonych, aby kobieta trafiła akurat pod jego skrzydła. Próbował Becketta (szefa) przekonać, że będzie skuteczniejszy działając solo, lub chociażby w duecie z kimś bardziej doświadczonym, ale wtedy mężczyzna przypomniał mu o tym Jaguarze i zaznaczył, że agenci nie przychodzą do nich gotowi i wszystkowiedzący, tylko, że ktoś musi ich w ten odmienny świat wprowadzić. Cóż… miał rację. Zwłaszcza z tym Jaguarem, na którego Marcus uważał, że jak najbardziej zasłużył.
    Najpierw odebrał swoją nową sprawę, a dopiero później miał spotkać się z tą całą Fay, żeby zabrać ją w teren. Kobieta miała czekać na niego przy jego biurku, chociaż Cartera tam aktualnie nie było. Zdążył się jeszcze w drodze zakręcić obok maszyny do kawy, aby sprezentować sobie na dzień trochę gorącej czekolady. Z uśmiechem na twarzy pojawił się nieopodal biurka i zamiast zasiąść za nim, ten wybrał miejsce po drugiej stronie barykady (których było dwa) spoglądając na kobietę z zainteresowaniem kiedy popijał swój gorący wywar. -FEMA, wy to tam zabiegani byliście, a najlepsze i tak wam przechodziło obok nosa.– Uśmiechnął się myśląc o tym, że tutaj też niewątpliwie odpowiadali na pewne kryzysy, ale działali z trochę innymi osobnikami, na trochę inną skalę pomimo tego, że nie każda sprawa, która trafiała do poszczególnego agenta musiała zaraz nieść za sobą zagrożenie dla całej planety. –Teraz mamy martwego senatora Thompsona, który jest najprawdopodobniej kosmitą, ale musimy się jeszcze upewnić. Coś tam na pewno jest nie tak, a w dodatku przechwyciliśmy ostatnio Aldarański statek bez żadnej zgodny na lądowanie, ani nic. Nawet papierów nie mieli lokalnych.– Marcus cmoknął kręcąc głową. Podejrzewał, że nie wszystko musiało mieć dla niej sens kiedy przedstawiał to taką lekką ręką jakby mówił do agenta, który już wcześniej miał styczność z różnymi kosmitami takimi na przykład jak Aldaranie, którzy w swojej faktycznej formie wyglądali jak powiększone meduzy, ale tworzyli całkiem też i solidne ludzko-podobne pancerze, które na ziemi były genialnym kamuflażem. –Więc pierwsze pytanie to właściwie… dali ci już broń, czy w drodze do kostnicy jeszcze musimy do zbrojowni wskoczyć?– Mimo sposobu w jaki mówił nadal spokojnie siedział w krześle popijając od czasu do czasu czekoladę, cały czas jeszcze rozważając co powinni ze sobą zabrać, coś miał wziąć ze swojego biurka, ale nie mógł skojarzyć co konkretnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjrzał się kobiecej dłoni wysuniętej w jego kierunku, a później przesunął oczy wzwyż, bo Fay zdecydowanie nad nim górowała, zważając na to, że jemu nie śpieszono było do podnoszenia się z tyłka, skoro już posadził je w wygodnym krześle. No może jednak to nie było powodem, chociaż miało to na pewno coś wspólnego z wygodą. Westchnął jednak i w końcu stanął naprzeciw tylko, że zamiast podać jej dłoń, zaserwował jej wulkański salut . –[b]Marcus Carter. Tutaj tak się witamy.[/b] – Poinformował ją z pełną powagą mimo tego, że nie leżało to nawet blisko prawdy. Po prostu lubił Star Treka i był ciekaw jak długo uda mu się to pociągnąć i z jak wieloma osobami Stamper zdąży się przywitać w ten sposób nim ktoś spyta ‘co ty właściwie robisz?’. Nie miał pewności czy gdziekolwiek z tym zabrnie, ale skoro już trafił mu się świeżak nie mógł przegapić takiej okazji. –To chodź. – Skinieniem głowy wskazał kierunek ich wycieczki.
    -Coś słyszałem, że trafiłaś tu z rekomendacją… - Zagadnął, gdy już zaczęli iść. – Raczej się to tutaj nie zdarza. – Zauważył. – Wiesz dlaczego? – Zerknął do niej, ale nie oczekiwał odpowiedzi. Sam miał zamiar ją zaserwować w ramach małej lekcji. – Bo kosmici nie powinni się ujawniać zwykłym obywatelom, a nikt poza personelem GA nie powinien wiedzieć o naszym istnieniu. Oczywiście oprócz kosmitów, których musieliśmy zatwierdzić, ale to wraca do mojego pierwszego punktu. – Zrobił okrągły ruch placem w powietrzu, a właściwie to prawie zatoczył całym ramieniem. – Nie mam tak naprawdę nic przeciwko twojemu psorkowi, okej? Jak dla mnie mogłoby być trochę więcej luzu, ale rozumiesz… każdy dostaje więcej luzu i nagle się okazuje, że kosmitów nie można zrzucić na kilku wariatów – Rozłożył ręce w bezradnym geście i po chwili zatrzymali się przed ciężkimi metalowymi drzwiami. Marcus przyłożył swoją dłoń do czytnika i drzwi wsunęły się w ściany.
    Pomieszczenie w którym się znaleźli było sterylnie szare i od podłogi do sufitu wypełnione różnymi dziwacznymi rodzajami broni. Były bardziej standardowe egzemplarze i takie, które nie przypominały niczego co wcześniej Fay mogła by zobaczyć chociażby na filmach. Carter podszedł do jednego specyficznego regału i pierw zmierzył go uważnie wzrokiem, a później to samo zrobił z kobietą. – To właściwie… jak dobrze strzelasz? – Zagadnął, wracając swoimi oczami do różnych egzemplarzy starając się zdecydować co byłoby dla początkującego agenta najlepsze. Oczywiście nie miał pojęcia, że ten początkujący agent nie miał przeszkolenia w zakresie broni palnych. Z jakiegoś powodu, mimo tego, że nie znalazł na ten temat wzmianki w aktach Fay to z góry uznał, że musiała mieć chociaż minimalne doświadczenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie podejrzewał, że kobieta wiedziałaby z czym ma tutaj do czynienia, więc kiedy ona zachowywała się jak na wyciecze krajoznawczej on przez chwilę przyglądał się jej z rozbawionym uśmieszkiem tlącym się gdzieś w kącikach ust. Pokręcił w końcu do siebie głową i przeszedł do wyszukiwania czegoś odpowiedniego. Kiedy jednak usłyszał o tym całym pacyfizmie wydawało się jakby zaciął się jak zarysowana płyta robiąc na Fay większe oczy. –Słucham? – Przełożeni nie mogli o tym oczywiście wiedzieć, nie wybraliby kogoś takiego do pracy w terenie. Pokręcił z niedowierzaniem głową i pośpiesznie wyciągnął kobiecie mniejszy pistolet przypominający egzemplarze którymi posługiwała się często policja, z tym, że ten był srebrny i miał bardziej opływowy kształt. – Po dobroci to oczywiście fantastyczna metoda której często używamy, ale i tak to weź. – Podał jej broń, a zaraz po tym z innej szafki wyciągnął dla niej uprząż dla pod-ramiennej kabury. Sam miał już taką na sobie z bronią wygodnie siedzącą pod jego marynarką. Miał z resztą bardzo podobny egzemplarz jaki otrzymała Stamper tylko z większą lufą i strzałem, który przeciwnika dezintegruje, kiedy Fay zaledwie ranił, a to, że mógł ranić śmiertelnie to swoją drogą.
    Uniósł pytająco brwi. Była jeszcze jedna sprawa? Oczywiście miało to sens, że przydzieliliby im coś wspólnego, ale to nie zmienia faktu, że Marcus chciał zając się zabitym senatorem Thompsonem. Żadna praca nie hańbmy i będąc w GA zajmował się różnymi przypadkami, ale kiedy miał do wyboru kryzys skali krajowej, a ginące zwierzaki to wybór był oczywisty. Fay jednak zdecydowanie lepiej by swoje gafy żółtodzioba popełniała w ogrodzie zoologicznym, a nie kostnicy pod rządowym nadzorem. – Albo jedzenie. – Carter dołączył się jeszcze dość luźno jak na to, że niektórzy kosmici rozsmakowywali się nawet w żyrafim mięsie.
    Uśmiechnął się do kobiety przez zaciśnięte usta. – Teraz możesz udać się przed budynek… - Wyciągnął swoje kluczyki od samochodu i podał je Fay. – wsiąść na miejsce pasażera czerwonego Jaguara i poczekać tam na mnie, a ja w tym czasie jeszcze coś załatwię. – Tym samym wyprosił ciemnowłosą ze zbrojowni i nie czekając na jej protesty wskazał tylko jeszcze kierunek nim osobiście odbił w bok zahaczając o swoje biurko z którego szafki wyjął kilka drobiazgów, a później zahaczył jeszcze szybko o biuro swojego szefa z którym zamienił kilka słów.
    Po może pięciu minutach wsiadł na miejsce kierowcy i zerknął do Stamper. – To wiesz gdzie jechać? – Spytał się jakby sam nie miał o tym pojęcia. Dokładny adres był już jednak w samochodowym komputerze, który odpalił się wraz z silnikiem, a GPS od razu zaczął wskazywać odpowiednią trasę. Ruszyli z miejsca.
    -Nie wiesz jak korzystać z broni, prawda? – Zagadnął zerkając w jej stronę.

    OdpowiedzUsuń