Król Chicago • najstarsze dziecko państwa Harris • niedoszły prawnik • handel ludźmi i prochami • morderca • fan dobrej muzyki i książek Kinga • papierosy i broń zawsze w kieszeni
Krzątała się po domu, po raz kolejny zerkając na wyświetlacz telefonu, chociaż doskonale wiedziała, że gdyby przyszła jakaś wiadomość, usłyszałaby ją z drugiego końca pokoju. Chciała zadzwonić do swojego brata jeszcze raz, lecz wiedziała, że ten znów nie odbierze, włączy się irytująca poczta głosowa, a ona zacznie wyrywać sobie kolejne włosy z głowy. Kochała go całym sercem, co nie było niczym dziwnym, skoro praktycznie go wychowała. Czasami jednak miała ochotę nim potrząsnąć, by obudził się ze snu, w który zapadł i zaczął żyć w prawdziwym świecie. Nie chciała go kontrolować, był w końcu dorosłym mężczyzną, aczkolwiek w ostatnim czasie zaczął się coraz dziwniej zachowywać, a ona miała te złe przeczucie, które sprawiało, że czuła motyle w brzuchu i to nie te przyjemne. Bardziej ćmy, które sprawiały, że jej żołądek zaciskał się w słupek. Tego dnia udało jej się wrócić wcześniej do domu i była przekonana, że zastanie Simona w środku, skoro planowali zjeść razem obiad. Ku jej zaskoczeniu, zastała ją grobowa cisza, a jedynym stałym elementem był pozostawiany przez niego bałagan. Westchnęła, zrzucając ze stóp szpilki i związując włosy w niechlujny kok zabrała się za zbieranie porozrzucanych rzeczy. Przeklinała go pod nosem, żałując, że nie ma go w domu, bo z całą pewnością musiałby wysłuchać kolejnej tyrady na temat zachowania względnego porządku. Sam fakt, iż mieszkali w jednej z biedniejszych dzielnic Chicago nie oznaczał, iż mieli żyć w chlewie, o czym Simon zbyt często zapominał. Z upływem czasu jej złość zaczynała słabnąć, a pojawiało się zmartwienie. Chłopak nie należał do najodpowiedzialniejszych osobników, lecz zwykł odbierać telefony albo chociażby odpisywać na wiadomości. Próbowała się czymś zająć i przygotowała zapiekankę, której jednak nawet nie spróbowała, ponieważ nie była w stanie przełknąć nawet kęsa. Dlatego, gdy wreszcie usłyszała pukanie do drzwi, zerwała się jak pod ostrzałem. W te kilka sekund jej umysł podsuwał jej najgorsze scenariusze, a jednym z nich był widok funkcjonariuszy, którzy mogli przedstawić jej kolejny okropny milion opcji na to, co stało się z jej bratem, w końcu, gdyby to był on, nie pukałby do własnego domu. Otworzyła drzwi, kompletnie nie zwracając uwagi na fakt, iż miała na sobie krótkie dresowe spodenki i top, włosy zaś w dalszym ciągu związane były w niezgrabny kok, z którego część kosmyków już się wymknęła. Jej oczy otworzyły się z zaskoczenia, gdy ujrzała dwie postaci po drugiej stronie. Spojrzała na swojego brata, a dopiero później na wysokiego mężczyznę, który się z nią witał. - Em, to jest mój szef, Rey Harris, a to moja siostra, Emma. - jej brat dokonał szybkiej prezentacji, a ona najbardziej zarejestrowała słowo „szef". Teraz była całkowicie zdezorientowana. Pamiętała jednak o zasadach dobrego wychowania i wyciągnęła w stronę nieznajomego mężczyzny dłoń, posyłając mu nieśmiały uśmiech. - Miło poznać. - odparła, później przenosząc spojrzenie ponownie na Simona, który, co było do niego niepodobne, wydawał się strasznie milczący, a co więcej, okropnie blady. Znała go zbyt dobrze, by z łatwością mógł się przed nią ukryć. - Martwiłam się, dzwoniłam do ciebie. - oświadczyła, patrząc mu w oczy, chociaż on uparcie unikał jej wzroku. - Taa, byłem zajęty. - słysząc jego słowa, miała ochotę trzasnąć go dłonią po jasnej czuprynie, ale zamiast tego odsunęła się i wskazała wnętrze domu. - Może wejdziecie?
Gdy zaproponowała, by obaj mężczyźni weszli do domu, jej brat posłał jej mordercze spojrzenie, na które jednak odpowiedziała stalowym wzrokiem. Kompletnie nie rozumiała jego reakcji, całe jego zachowanie było dziwne, a ona nie mogła pojąć co się z nim dzieje. Sam przedstawił nieznajomego jako swojego szefa. Z drugiej strony, cała ta sytuacja była odrobinę nienaturalna. Czemu przełożony odwoził swojego pracownika do domu? Cóż, chociaż w gruncie rzeczy dziwniejszy był fakt, iż jej młodszy braciszek nagle znalazł pracę, chociaż od miesięcy próbowała zmusić go do jakiś poszukiwać. Nie palił się do tego, a teraz nagle przyprowadzał do domu swojego szefa. Może po prostu się wstydził? Czasami kompletnie go nie rozumiała, więc tym razem postanowiła zignorować jego nieme przekazy i w gościnnym geście odsunęła się, by wpuścić ich do środka. Zamknęła za nimi drzwi, przyglądając się jak mężczyzna ściąga marynarkę. Ray chodził w garniturze, wyglądał dostojnie, a Emma zaczęła się zastanawiać czym on się tak właściwie zajmuje. Mimowolnie spojrzała po sobie, uświadamiając się, iż z całą pewnością nie prezentuje się zbyt elegancko. Na swoje usprawiedliwienie miała tylko to, że nie spodziewała się gości, lecz jej policzki i tak się lekko zarumieniły. Ruszyła za nimi do salonu, orientując się, iż gość czuł się w ich domu bardzo pewnie. Może to było jego naturalne usposobienie? Czuła się jakby zagarnął całą przestrzeń, wessał całe powietrze i rozdzielał je porcjami pomiędzy resztę osobników w otoczeniu. Jej brat z kolei stał z boku, zaciskając dłonie w pięści, co jednak próbował ukryć, krzyżując ramiona na piersi. Jej brat odpowiedział jedynie lekkim wzruszeniem ramion, gdy uwaga ponownie została skierowana na niego. - Narzucę coś na siebie i zaraz wracam. Simon, wiesz gdzie jest kuchnia. - stwierdziła, patrząc na niego znacząco, ponieważ wierzyła, że wpoiła w niego jakieś zasady gościnności. Szybko zniknęła w sypialni, by poszukać jakieś narzutki, która pozwoli zakryć odsłonięte części ciała. - Nie musisz jej w to mieszać. Ona o niczym nie wie. - zaczął Simon, odpychając się od ściany, o którą do tej pory się opierał i zerkając jednocześnie w stronę drzwi sypialni, by mieć pewność, że Emma jeszcze nie wraca.
Simon skrzywił się, gdy Rey szturchnął go palcem wskazującym, zaciskając usta w cienką linię. Samo słowo „dług” napawało go niemiłym uczuciem. Wiedział, że jego siostra robi wszystko, by nie zadłużać się u nikogo, powtarzała, że to nie jest metoda na dojście do czegokolwiek. Dla niego jednak nie było już odwrotu, a upewnił się o tym, gdy zafundowano mu to przeurocze przedstawienie w piwnicy, od którego mdliło go na samą myśl. Przetarł dłonią twarz, czując, że na czole zbierają mu się kropelki potu. Gdy wchodził w to towarzystwo, wyobrażał sobie, że będzie to wyglądało trochę inaczej. Podjął wiele głupich decyzji, ale ta jedna zdecydowanie przyćmiewała wszystkie inne. Reszty twoje nowego życia... Przetwarzał te słowa i wiedział, że gdyby tylko Emma się o wszystkim dowiedziała, zapewne wpadłaby w szał, a później zaczęła wariować. To nie był jej świat. Była porządną obywatelką, która dbała o to, by płacić rachunki na czas i pomagać starszej pani z naprzeciwka podlewać jej okropne bluszcze. W swojej naiwności zaprosiła bossa mafii do swojego domu jakby nic przedstawiając mu cały wachlarz swoich gościnnych możliwości. Była inteligentna, a jednocześnie zbyt łatwowierna, by dostrzec jawne zagrożenie. Jego siostra wróciła akurat w momencie, gdy Rey zaproponował spaghetti. Narzuciła na siebie narzutkę w jakieś kolorowe wzroki, którą zawiązała ciasno w pasie. Posłała im lekki uśmiech, podchodząc bliżej. - Jeśli jesteście głodni, zrobiłam zapiekankę. Mogę wam nałożyć. - zaproponowała, orientując się, iż ich gość zamierzał zostać na dłużej. Niczego nie rozumiała, ale uznała, że to będzie szansa, by dowiedzieć się jaką pracę znalazł sobie jej brat. - Simon, mógłbyś skończyć do sklepu za rogiem i kupić coś do picia? - zapytała, spoglądając na niego, on zaś w odpowiedzi posłał jej gniewne spojrzenie. - Em... - warknął, na co skrzyżowała ramiona na piersi, wpatrując się w niego uparcie.
Widziała, że Simon nie był zadowolony z obrotu spraw. Nie miała jednak pewności czy wynika to z jego naturalnej niechęci do przyjmowania poleceń, czy z czegoś, czego po prostu nie dostrzegała. W rzeczy samej miała wrażenie, że coś je w tym wszystkim umyka albo po prostu była już zbyt wyczulona na wybryki swojego brata i włoski na rękach stawały jej dęba, gdy tylko działo się coś nowego, jakby automatycznie spodziewała się najgorszego. Na całe szczęście Simon posłuchał swojego szefa i chwilę później drzwi się za nim zatrzasnęły. Uśmiechnęła się na to stwierdzenie, ponieważ jej brat faktycznie był księgą, która nie lubiła opowiadać o swojej przeszłości. Nie mogła się mu dziwić, nie mieli łatwo, a on przyjął strategię wyparcia. Odciął się od tego co było i zbuntował na los. W tym z pozoru pochopnym chłopaku, w dalszym ciągu dostrzegała swojego młodszego braciszka, który chwytał ją za rękę, gdy się czegoś bał. Nie miał po prostu męskiego wzorca i był trudnym człowiekiem. Ruszyła w stronę blatu, wyciągając talerze i nastawiając piekarnik, by podgrzać zapiekankę. Przy okazji sięgnęła do lodówki, wyciągając z niej dwie butelki piwa. Otworzyła je wiszącym z boku otwieraczem i podała mu trunek, po czym wróciła do przygotowania zastawy, ówcześnie upijając spory łyk ze swojej butelki. - Mieszkała tu nasza babcia. Przeprowadziliśmy się do niej, gdy miałam siedemnaście lat, a Simon jedenaście. Parę lat później zmarła, atak serca. Zostawiła nam dom, a my zostaliśmy. - wytłumaczyła, zerkając za siebie, by posłać mu uśmiech i w ten sposób powstrzymać go od słów pokroju „Przykro mi". Nie powiedziała tego, by zmrozić atmosferę, lecz po prostu szczerze odpowiedziała na jego pytanie. Nakryła do stołu, sprawdzając jeszcze temperaturę piekarnika, by dopiero później usiąść naprzeciw mężczyzny. - Simon to dobry chłopak, czasami po prostu podejmuje głupie decyzje, uważając, że nie zasługuje w życiu na dobre rzeczy. Przepraszam, jeśli będę bezpośrednia, ale czym zajmuje się twoja firma? - zapytała, owijając dłonie wokół butelki, by kciukiem zdrapywać nadruk.
Przysłuchiwała mu się w skupieniu, zaskoczona jego otwartością. Opowiadał o swojej przeszłości, o rodzinie, jakby znali się od dawna. Sama już dawno pogodziła się ze swoją historią, z losem, jaki ktoś dla niej przygotował, lecz mówienie o tym, co jej się przytrafiło, nie należało do najłatwiejszych i zwykle unikała takich rozmów. Rey nie miał takich oporów, mówił pewnie, a głos nawet przez chwilę mu nie zadrżał. Nie wahał się, a ona w przeciągu tych kilkunastu minut, które razem spędzili, dowiedziała się o nim więcej, niż od niektórych znajomych, z którymi znała się zdecydowanie dłużej. Pokiwała głową, rozumiejąc, że od teraz będzie widywała brata rzadziej, skoro miał pracować wieczorami i mieć nocne zmiany. Może taka zmiana wyjdzie mu na dobre. Przestanie odwiedzać różne podejrzane kluby i skupi się na pracy. Od zawsze byli razem, a więc taka swoboda i samodzielność mogły mieć na niego dobry wpływ. W ten sposób zwiększy się między nimi dystans i jej mały braciszek będzie miał okazję dorosnąć, otworzyć oczy i wziąć się w garść. Chciała dla niego jak najlepiej, ale miała świadomość, że nie będzie mogła być przy nim do końca życia. - Dałeś mu szansę. - stwierdziła z uśmiechem, wzrokiem przekazując mu podziękowania. Jej brat nie miał doświadczenia, był krnąbrny i leniwy, smutna prawda, lecz mężczyzna postanowił mu zaufać i postawić na niego, dając mu pracę i pozwalając jakoś rozwinąć skrzydła. - W życiu się do tego nie przyzna, ale on potrzebuje, by ktoś w niego uwierzył. Potrzebuje męskiego wzorca, ponieważ nigdy go nie miał. - dodała, zastanawiając się, czy Rey nie wcielał się trochę w rolę swojego zmarłego przyjaciela, który jak sam mówił, też mu kiedyś pomógł. Jeśli tak było, wierzyła, że jej brat jest w dobrych rękach i mogła się uspokoić. - Gdybyś kiedyś miał z nim jakieś problemy, mógłbyś do mnie zadzwonić? Postaram się wtedy z nim porozmawiać. - poprosiła, spuszczając wzrok na trzymaną w dłoniach butelkę.
Pokiwała głową, choć jednocześnie czuła się z tym dziwnie. Podczas gdy ona będzie kładła się spać, szykując się na kolejny dzień pracy, jej brat będzie wychodził. Zapewne wracać do domu będzie wtedy, gdy ona z kolei będzie pędzić do biura. Zastanawiała się jak ta nowa rzeczywistość na nich wpłynie, ale zamierzała przypilnować brata, by przypadkiem nie wymigał się od obowiązków. Wreszcie dostał pracę i jeśli będzie musiała ciągnąć go za ucho, by mógł ją utrzymać, nie zamierzała się powstrzymywać. - Za nasze rodzeństwo. - powtórzyła z uśmiechem, upijając spory łyk w butelki. Za dnia nie wyglądała jak dziewczyna, która lubuje się w tego typu trunkach. Czarne szpilki, ołówkowa spódnica i koszula na guziki, to był jej standardowy zestaw, w którym prezentowała się tak, jak na przykładną asystentkę przystało. Lubiła swoją pracę, lecz tylko i wyłącznie dlatego, że dzięki niej mogła opłacić rachunki oraz dlatego, że mieli świetny ekspres do kawy. Tylko tyle. Otworzyła usta, zaskoczona jego propozycją, ale zaraz je zamknęła. Odwróciła na chwilę wzrok, odgarniając za ucho jasny kosmyk włosów. - Dziękuję za propozycję, ale radzę sobie. - odparła, po krótkiej ciszy, podnosząc się ze swojego miejsca. Z jednej strony doceniała jego pomoc i troskę, ale wolała, by zaoszczędził to na jej brata. Od tak dawna radziła sobie sama, iż najzwyczajniej w świecie do tego przywykła i nie była w stanie funkcjonować inaczej. Gdy ktoś, tak jak Rey, wyciągał do niej pomocną dłoń, wycofywała się w głąb siebie, unosiła dumnie podbródek i zapewniała, że jest samowystarczalna. Jeśli psuł się kran, po prostu starała się go jakoś prowizorycznie naprawić, jeśli deska na ganku skrzypiała bądź trzeba było ją wymienić, po prostu robiła duży krok i ją omijała. Zamierzała kiedyś odłożyć trochę pieniędzy, by zainwestować w najpilniejsze naprawy, ale na razie tych oszczędności było zbyt mało, aby mogła sobie na to pozwolić. Zbyt wiele było naglących wydatków, by mogła więcej przekazać na czarną godzinę. Skoro jednak jej brat miał teraz pracę, w najbliższym czasie mogli radzić sobie trochę lepiej. Ruszyła do piekarnika, by sprawdzić zapiekankę i jednocześnie uniknąć tej części rozmowy, udając, że Rey niczego podobnego jej nie zaproponował, a ona nie odwróciła się napięcie i nie ucięła tematu.
Skupiła się na przygotowaniu posiłku, jednakże chcąc nie chcąc, do jej uszu dotarła rozmowa telefoniczna, którą prowadził jej gość. Jedynie określenie „akcja” wzbudziło jej ciekawość, aczkolwiek nie miała zbyt wielkiego doświadczenia w transporcie ani rzeczach związanych z tą branżą, więc równie dobrze mogło być to zwykłe określenie, którym posługiwali się pracownicy. Postanowiła się nad tym faktem nie skupiać, a uwagę poświęciła przekładaniu szklanej blachy na drewnianą deskę. Przygotowała szpatułkę, którą kiedyś kupiła w komplecie z kilkoma innymi kuchennymi przyborami. Krzątała się po kuchni, gdy usłyszała jak drzwi wejściowe się otwierają, co oznaczało tyle, iż jej brat wrócił do domu. Uznała to za znak, by podać do stołu, więc z naczyniem wróciła do obu mężczyzn, kładąc danie na sam środek drewnianego blatu. - Teraz już jest łysy. I pewnie ma parę kilogramów więcej. - odparł jej brat, zasiadając do stołu i nie obdarzając nikogo szczególną uwagą. Zauważyła jedynie, że posłał jej przelotne spojrzenie, jakby sprawdzał, czy wszystko było w porządku, a później skupił się na kieliszku wina. Chciała z nim porozmawiać, zapewnić, że jest z niego dumna i cieszy się, że wreszcie wziął się za siebie, ale postanowiła, że zrobi to na osobności, by nie stawiać go w niezręcznej sytuacji. Zasiadła do stołu, a gdy wreszcie zabrali się do jedzenia, a ona skosztowała zaskakująco dobrego wina, coś sobie uświadomiła. - Rey, jesteś samochodem, prawda? - zapytała, chociaż przecież znała odpowiedź na to pytanie. Dostrzegła auto zaparkowane pod ich domem, gdy otworzyła im drzwi. W ten sposób zadawała mu inne pytanie. Zastanawiała się, czy zamierzał prowadzić, skoro wypił już butelkę piwa, a teraz delektował się winem. - Em, nie musisz niańczyć każdego kogo spotkasz. - wtrącił się Simon, po czym włożył do ust kolejny kawałek zapiekanki. Nie odpowiedziała, zacisnęła usta w cienką linię i skupiła się na jedzeniu.
Odwzajemniła uśmiech, usatysfakcjonowana odpowiedzią. Co prawda nie była stróżem prawa, ale nie tolerowała pijanych kierowców, którzy byli zagrożeniem nie tylko dla siebie, lecz także dla otoczenia. Czytając statystyki wypadków drogowych, nie mogła pojąć, dlaczego ktokolwiek decyduje się wsiąść po alkoholu za kierownicę, gdzie w takich momentach podziewali się bliscy albo chociażby inni racjonalni ludzie. - Dziękuje. Mam nadzieję, że mówisz szczerze, chociaż nawet jeśli byłoby inaczej, zostaw tę tajemnicę dla siebie. Moje kulinarne ego nie przełknęłoby porażki. - odparła ze śmiechem, nabierając kolejny kęs jedzenie. Zerknęła na swojego brata, który posłał jej przelotnie przepraszające spojrzenie i znów spuścił wzrok. Szturchnęła go lekko pod stołem w kostkę, zmuszając, by znów uniósł głowę. Wtedy mrugnęła do niego uspokajająco, patrząc jak w odpowiedzi posyła jej krzywy uśmiech i znów wraca do jedzenia. Już jako dziecko musiała nauczyć się gotować, jeśli nie chciała, by jej młodszy brat żywił się jedynie fasolką z puszki i kanapkami z masłem orzechowym, które choć przepyszne, nie zapewniały wystarczających wartości odżywczych do rozwoju. Musiała szybko dorosnąć, ale teraz przynajmniej mogła pochwalić się sporym wachlarzem wielu popisowych dań, a jednym z nich była jedzona właśnie zapiekanka. - Jak to się stało, że Simon zaczął u ciebie pracę? - zagadnęła, zerkając w stronę mężczyzny i przy okazji sięgając po kieliszek wina. - Nie mówiłeś nawet, że czegoś szukasz. - dodała, zerkając w stronę brata.
Sama również zerknęła na brata, oczekując, że opowie jej tą ponoć zabawną historię, a on jedynie uniósł na chwilę spojrzenie znad talerza, w który wpatrywał się dotychczas jak urzeczony. Jego postawa wyrażała całkowitą obojętność, jakby uważał, że samo stwierdzenie „zabawna historia” było całą wiedzą, jaką jego starsza siostra powinna mieć odnośnie do jego nowej pracy i okolicznościach, w jakich znalazł posadę. Żałowała, że ich relacja nie była taka jak kiedyś, gdy brat często z nią rozmawiał, zwierzał się, a ona próbowała jak najlepiej zastępować mu rodziców. Ostatnimi czasy jednak zaczął oddalać się coraz bardziej, zamykać w sobie, zbywać, gdy pytała o to, co robił albo wybuchać złością, gdy uważał, że za bardzo interesowała się jego życiem. Pokiwała głową, przesuwając palcami po ustach i wyobrażając sobie całą tę sytuację. Dziwiła się, że jej brat był w stanie sam z siebie zapytać o posadę, ale cieszyła się, że to zrobił, skoro w efekcie zyskał pracodawcę, który na pierwszy rzut oka zdawał się dobrym człowiekiem, który chciał zaoferować młodemu swoją pomoc. Mógł trafić o wiele gorzej, na kogoś, kto, by nim pomiatał i traktował jak kogoś gorszego. W kwestii nieprzyjemnych szefów miała zapewne większe doświadczenie. Gdy wszyscy już zjedli, a ona zauważyła, że jej brat widelcem rysuje wzroki po talerzu, wywróciła oczami i wstała, zabierając mu naczynie sprzed nosa, nim całkiem by je porysował. Posłał jej w odpowiedzi krzywy uśmiech i skrzyżował ramiona na piersi, opierając się wygodnie na krześle. - Musicie się obejść bez deseru, nie wiedziałam, że będziemy mieli gości. - odparła, zerkając w stronę mężczyzny i posyłając mu uśmiech, zabrała również jego talerz, by wynieść wszystkie naczynia do zlewu.
Siedziała w samochodzie, niedaleko restauracji, której do wczoraj jeszcze nie znała i pewnie zostałoby tak dalej, gdyby nie propozycja Reya i dalszy ciąg wieczoru. Pożegnała się z gościem i zabrała się za sprzątanie po kolacji. Dopiero potem ruszyła do pokoju Simona, by z nim porozmawiać. Pewnie powinna zapukać, ale tego nie zrobiła i złapała go na gorącym uczynku, gdy w skupieniu przyglądał się małej paczuszce, w której znajdował się biały proszek. Nie trzeba być geniuszem, by dodać dwa do dwóch. Później dostrzegła torbę sportową, do której jej brat pakował w pośpiechu swoje rzeczy. Rozpętała się awantura, a ona wiedziała jedynie tyle, że jej brat zamierza przenocować w hotelu, ale zapewnił, że będzie pracował, a ona ma się niczym nie martwić. Nie dał jej dojść do słowa, a nim zdążyła go zatrzymać, trzasnął drzwiami i już go nie było. Nie planowała skorzystać z tamtej propozycji, lecz gdy wróciła po pracy do domu, a brata dalej nie było, postanowiła skontaktować się z jedyną osobą, która mogłaby coś wiedzieć. O ile jej brat mówił prawdę i faktycznie zamierzał podjąć się pracy. Byłoby łatwiej, gdyby miała numer telefonu mężczyzny, który zatrudnił jej brata i jadł wczoraj z nimi kolację. Niestety nie wpadła na to, by o niego poprosić, poza tym wydawało się to nietaktowne. Dlatego wsiadła do samochodu i postanowiła tu przyjechać i może się czegoś dowiedzieć. Przyjrzała się swojej twarzy, a w szczególności zwróciła uwagę na policzek, który przyozdobiony był całkiem sporym i nieatrakcyjnym siniakiem, który zdążył już się uformować. Starała się go zakryć makijażem, ale nie była specjalistką, dlatego dodatkowo ułożyła włosy tak, by jako tako zakrywały tę część twarzy. Liczyła, że dzięki temu nie będzie rzucał się w oczy, po czym wreszcie wysiadła z samochodu i ruszyła w stronę wejścia do restauracji. Czuła niepokój. Nie tylko o swojego brata, choć to w dużej mierze przeważało. Jakiś wewnętrzny instynkt podpowiadał, że powinna wrócić do samochodu i nie mieszać się do tego, ale z drugiej strony, chodziło o Simona. Gdyby nie biały woreczek, który u niego wczoraj zauważyła, może by jej tu dzisiaj nie było. Jednakże tak poważnej sprawy nie zamierzała odpuszczać, nawet jeśli brat przestrzegał ją przed tym miejscem i zakazał pojawiania się w restauracji. Poniekąd też dlatego założyła, że może go tu spotkać.
Czuła się dziwnie wchodząc do restauracji, w której zapewne nie powinno jej być. Wszystko wydawało się eleganckie i kosztowne, a słowa Reya o tym, że zarabia wystarczająco, by żyć godnie zostały poddane w wątpliwość. Jeśli jadał w tym miejscu często, to z pewnością jego praca przynosiła mu na tyle zysków, by mógł w pewnym sensie żyć ponad stan. Wokół widziała gustownie ubranych ludzi, którzy tylko to potwierdzali. Bez wątpienia wyróżniała się w swojej obcisłej ołówkowej spódnicy, białej bluzce w dekold w serek i czarnej marynarce, ponieważ nie zdążyła się przebrać po wyjściu z pracy. Jednakże było to lepsze niż strój, który miała na sobie dnia poprzedniego, gdy odwiedził ich ten nieoczekiwany gość, którego teraz sama odwiedzała. Ulżyło jej gdy dostrzegła, że obiekt jej poszukiwań zbliża się do niej i nie musi sama podchodzić do stolika, który zajmował ze znajomymi. Zrobiłaby to, gdyby musiała, ponieważ była tu z powodu brata, aczkolwiek czułaby się z tym faktem niekomfortowo. Uśmiechnęła się w odpowiedzi na powitanie, kiwając mu lekko głową. - Jasne, nie ma problemu. - odparła i ruszyła za nim w stronę wyjścia z restauracji. Zdecydowania wolała porozmawiać z nim na zewnątrz, spytać o swojego brata i wrócić do domu z choćby namiastką ulgi. Rey nie był jej przyjacielem, a ona zapewne go nachodziła, ale w tym wypadku był jej ostatnią deską ratunku. Zaoferował pracę jej bratu, więc jako jeden z nielicznych mógł wiedzieć co się z nim dzieje. Poza tym sam mówił, że się nim w pewien sposób zajmie, było to co prawda nieco dziwne, ale jednocześnie pocieszające, więc z tego powodu tym bardziej zamierzała się do niego zwrócić. Stanęła przy nim na zewnątrz, by mógł w spokoju zapalić. - Straszny ten nałóg. - rzuciła, wskazując głową na jego papierosa. Zwykle trzymała takie opinie dla siebie, ale tym razem jakoś postanowiła się odezwać, choć to i tak nie miało większego znaczenia. - Wiem, że mogę wydać się natarczywa, ale jestem tu z powodu brata. Krótko po twoim wyjściu rozpętała się mała awantura, a teraz nie mam z nim kontaktu. - wytłumaczyła, celowo pomijając aspekt narkotyków. W dalszym ciągu tego nie przetrawiła i musiała się z tym uporać samodzielnie.
Krzątała się po domu, po raz kolejny zerkając na wyświetlacz telefonu, chociaż doskonale wiedziała, że gdyby przyszła jakaś wiadomość, usłyszałaby ją z drugiego końca pokoju. Chciała zadzwonić do swojego brata jeszcze raz, lecz wiedziała, że ten znów nie odbierze, włączy się irytująca poczta głosowa, a ona zacznie wyrywać sobie kolejne włosy z głowy. Kochała go całym sercem, co nie było niczym dziwnym, skoro praktycznie go wychowała. Czasami jednak miała ochotę nim potrząsnąć, by obudził się ze snu, w który zapadł i zaczął żyć w prawdziwym świecie. Nie chciała go kontrolować, był w końcu dorosłym mężczyzną, aczkolwiek w ostatnim czasie zaczął się coraz dziwniej zachowywać, a ona miała te złe przeczucie, które sprawiało, że czuła motyle w brzuchu i to nie te przyjemne. Bardziej ćmy, które sprawiały, że jej żołądek zaciskał się w słupek.
OdpowiedzUsuńTego dnia udało jej się wrócić wcześniej do domu i była przekonana, że zastanie Simona w środku, skoro planowali zjeść razem obiad. Ku jej zaskoczeniu, zastała ją grobowa cisza, a jedynym stałym elementem był pozostawiany przez niego bałagan. Westchnęła, zrzucając ze stóp szpilki i związując włosy w niechlujny kok zabrała się za zbieranie porozrzucanych rzeczy. Przeklinała go pod nosem, żałując, że nie ma go w domu, bo z całą pewnością musiałby wysłuchać kolejnej tyrady na temat zachowania względnego porządku. Sam fakt, iż mieszkali w jednej z biedniejszych dzielnic Chicago nie oznaczał, iż mieli żyć w chlewie, o czym Simon zbyt często zapominał.
Z upływem czasu jej złość zaczynała słabnąć, a pojawiało się zmartwienie. Chłopak nie należał do najodpowiedzialniejszych osobników, lecz zwykł odbierać telefony albo chociażby odpisywać na wiadomości. Próbowała się czymś zająć i przygotowała zapiekankę, której jednak nawet nie spróbowała, ponieważ nie była w stanie przełknąć nawet kęsa. Dlatego, gdy wreszcie usłyszała pukanie do drzwi, zerwała się jak pod ostrzałem. W te kilka sekund jej umysł podsuwał jej najgorsze scenariusze, a jednym z nich był widok funkcjonariuszy, którzy mogli przedstawić jej kolejny okropny milion opcji na to, co stało się z jej bratem, w końcu, gdyby to był on, nie pukałby do własnego domu.
Otworzyła drzwi, kompletnie nie zwracając uwagi na fakt, iż miała na sobie krótkie dresowe spodenki i top, włosy zaś w dalszym ciągu związane były w niezgrabny kok, z którego część kosmyków już się wymknęła. Jej oczy otworzyły się z zaskoczenia, gdy ujrzała dwie postaci po drugiej stronie. Spojrzała na swojego brata, a dopiero później na wysokiego mężczyznę, który się z nią witał.
- Em, to jest mój szef, Rey Harris, a to moja siostra, Emma. - jej brat dokonał szybkiej prezentacji, a ona najbardziej zarejestrowała słowo „szef". Teraz była całkowicie zdezorientowana. Pamiętała jednak o zasadach dobrego wychowania i wyciągnęła w stronę nieznajomego mężczyzny dłoń, posyłając mu nieśmiały uśmiech. - Miło poznać. - odparła, później przenosząc spojrzenie ponownie na Simona, który, co było do niego niepodobne, wydawał się strasznie milczący, a co więcej, okropnie blady. Znała go zbyt dobrze, by z łatwością mógł się przed nią ukryć.
- Martwiłam się, dzwoniłam do ciebie. - oświadczyła, patrząc mu w oczy, chociaż on uparcie unikał jej wzroku. - Taa, byłem zajęty. - słysząc jego słowa, miała ochotę trzasnąć go dłonią po jasnej czuprynie, ale zamiast tego odsunęła się i wskazała wnętrze domu. - Może wejdziecie?
Gdy zaproponowała, by obaj mężczyźni weszli do domu, jej brat posłał jej mordercze spojrzenie, na które jednak odpowiedziała stalowym wzrokiem. Kompletnie nie rozumiała jego reakcji, całe jego zachowanie było dziwne, a ona nie mogła pojąć co się z nim dzieje. Sam przedstawił nieznajomego jako swojego szefa. Z drugiej strony, cała ta sytuacja była odrobinę nienaturalna. Czemu przełożony odwoził swojego pracownika do domu? Cóż, chociaż w gruncie rzeczy dziwniejszy był fakt, iż jej młodszy braciszek nagle znalazł pracę, chociaż od miesięcy próbowała zmusić go do jakiś poszukiwać. Nie palił się do tego, a teraz nagle przyprowadzał do domu swojego szefa. Może po prostu się wstydził? Czasami kompletnie go nie rozumiała, więc tym razem postanowiła zignorować jego nieme przekazy i w gościnnym geście odsunęła się, by wpuścić ich do środka. Zamknęła za nimi drzwi, przyglądając się jak mężczyzna ściąga marynarkę. Ray chodził w garniturze, wyglądał dostojnie, a Emma zaczęła się zastanawiać czym on się tak właściwie zajmuje. Mimowolnie spojrzała po sobie, uświadamiając się, iż z całą pewnością nie prezentuje się zbyt elegancko. Na swoje usprawiedliwienie miała tylko to, że nie spodziewała się gości, lecz jej policzki i tak się lekko zarumieniły.
OdpowiedzUsuńRuszyła za nimi do salonu, orientując się, iż gość czuł się w ich domu bardzo pewnie. Może to było jego naturalne usposobienie? Czuła się jakby zagarnął całą przestrzeń, wessał całe powietrze i rozdzielał je porcjami pomiędzy resztę osobników w otoczeniu. Jej brat z kolei stał z boku, zaciskając dłonie w pięści, co jednak próbował ukryć, krzyżując ramiona na piersi.
Jej brat odpowiedział jedynie lekkim wzruszeniem ramion, gdy uwaga ponownie została skierowana na niego. - Narzucę coś na siebie i zaraz wracam. Simon, wiesz gdzie jest kuchnia. - stwierdziła, patrząc na niego znacząco, ponieważ wierzyła, że wpoiła w niego jakieś zasady gościnności. Szybko zniknęła w sypialni, by poszukać jakieś narzutki, która pozwoli zakryć odsłonięte części ciała.
- Nie musisz jej w to mieszać. Ona o niczym nie wie. - zaczął Simon, odpychając się od ściany, o którą do tej pory się opierał i zerkając jednocześnie w stronę drzwi sypialni, by mieć pewność, że Emma jeszcze nie wraca.
Simon skrzywił się, gdy Rey szturchnął go palcem wskazującym, zaciskając usta w cienką linię. Samo słowo „dług” napawało go niemiłym uczuciem. Wiedział, że jego siostra robi wszystko, by nie zadłużać się u nikogo, powtarzała, że to nie jest metoda na dojście do czegokolwiek. Dla niego jednak nie było już odwrotu, a upewnił się o tym, gdy zafundowano mu to przeurocze przedstawienie w piwnicy, od którego mdliło go na samą myśl. Przetarł dłonią twarz, czując, że na czole zbierają mu się kropelki potu. Gdy wchodził w to towarzystwo, wyobrażał sobie, że będzie to wyglądało trochę inaczej. Podjął wiele głupich decyzji, ale ta jedna zdecydowanie przyćmiewała wszystkie inne.
OdpowiedzUsuńReszty twoje nowego życia... Przetwarzał te słowa i wiedział, że gdyby tylko Emma się o wszystkim dowiedziała, zapewne wpadłaby w szał, a później zaczęła wariować. To nie był jej świat. Była porządną obywatelką, która dbała o to, by płacić rachunki na czas i pomagać starszej pani z naprzeciwka podlewać jej okropne bluszcze. W swojej naiwności zaprosiła bossa mafii do swojego domu jakby nic przedstawiając mu cały wachlarz swoich gościnnych możliwości. Była inteligentna, a jednocześnie zbyt łatwowierna, by dostrzec jawne zagrożenie.
Jego siostra wróciła akurat w momencie, gdy Rey zaproponował spaghetti. Narzuciła na siebie narzutkę w jakieś kolorowe wzroki, którą zawiązała ciasno w pasie. Posłała im lekki uśmiech, podchodząc bliżej. - Jeśli jesteście głodni, zrobiłam zapiekankę. Mogę wam nałożyć. - zaproponowała, orientując się, iż ich gość zamierzał zostać na dłużej. Niczego nie rozumiała, ale uznała, że to będzie szansa, by dowiedzieć się jaką pracę znalazł sobie jej brat. - Simon, mógłbyś skończyć do sklepu za rogiem i kupić coś do picia? - zapytała, spoglądając na niego, on zaś w odpowiedzi posłał jej gniewne spojrzenie. - Em... - warknął, na co skrzyżowała ramiona na piersi, wpatrując się w niego uparcie.
Widziała, że Simon nie był zadowolony z obrotu spraw. Nie miała jednak pewności czy wynika to z jego naturalnej niechęci do przyjmowania poleceń, czy z czegoś, czego po prostu nie dostrzegała. W rzeczy samej miała wrażenie, że coś je w tym wszystkim umyka albo po prostu była już zbyt wyczulona na wybryki swojego brata i włoski na rękach stawały jej dęba, gdy tylko działo się coś nowego, jakby automatycznie spodziewała się najgorszego. Na całe szczęście Simon posłuchał swojego szefa i chwilę później drzwi się za nim zatrzasnęły.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się na to stwierdzenie, ponieważ jej brat faktycznie był księgą, która nie lubiła opowiadać o swojej przeszłości. Nie mogła się mu dziwić, nie mieli łatwo, a on przyjął strategię wyparcia. Odciął się od tego co było i zbuntował na los. W tym z pozoru pochopnym chłopaku, w dalszym ciągu dostrzegała swojego młodszego braciszka, który chwytał ją za rękę, gdy się czegoś bał. Nie miał po prostu męskiego wzorca i był trudnym człowiekiem.
Ruszyła w stronę blatu, wyciągając talerze i nastawiając piekarnik, by podgrzać zapiekankę. Przy okazji sięgnęła do lodówki, wyciągając z niej dwie butelki piwa. Otworzyła je wiszącym z boku otwieraczem i podała mu trunek, po czym wróciła do przygotowania zastawy, ówcześnie upijając spory łyk ze swojej butelki. - Mieszkała tu nasza babcia. Przeprowadziliśmy się do niej, gdy miałam siedemnaście lat, a Simon jedenaście. Parę lat później zmarła, atak serca. Zostawiła nam dom, a my zostaliśmy. - wytłumaczyła, zerkając za siebie, by posłać mu uśmiech i w ten sposób powstrzymać go od słów pokroju „Przykro mi". Nie powiedziała tego, by zmrozić atmosferę, lecz po prostu szczerze odpowiedziała na jego pytanie. Nakryła do stołu, sprawdzając jeszcze temperaturę piekarnika, by dopiero później usiąść naprzeciw mężczyzny. - Simon to dobry chłopak, czasami po prostu podejmuje głupie decyzje, uważając, że nie zasługuje w życiu na dobre rzeczy. Przepraszam, jeśli będę bezpośrednia, ale czym zajmuje się twoja firma? - zapytała, owijając dłonie wokół butelki, by kciukiem zdrapywać nadruk.
Przysłuchiwała mu się w skupieniu, zaskoczona jego otwartością. Opowiadał o swojej przeszłości, o rodzinie, jakby znali się od dawna. Sama już dawno pogodziła się ze swoją historią, z losem, jaki ktoś dla niej przygotował, lecz mówienie o tym, co jej się przytrafiło, nie należało do najłatwiejszych i zwykle unikała takich rozmów. Rey nie miał takich oporów, mówił pewnie, a głos nawet przez chwilę mu nie zadrżał. Nie wahał się, a ona w przeciągu tych kilkunastu minut, które razem spędzili, dowiedziała się o nim więcej, niż od niektórych znajomych, z którymi znała się zdecydowanie dłużej.
OdpowiedzUsuńPokiwała głową, rozumiejąc, że od teraz będzie widywała brata rzadziej, skoro miał pracować wieczorami i mieć nocne zmiany. Może taka zmiana wyjdzie mu na dobre. Przestanie odwiedzać różne podejrzane kluby i skupi się na pracy. Od zawsze byli razem, a więc taka swoboda i samodzielność mogły mieć na niego dobry wpływ. W ten sposób zwiększy się między nimi dystans i jej mały braciszek będzie miał okazję dorosnąć, otworzyć oczy i wziąć się w garść. Chciała dla niego jak najlepiej, ale miała świadomość, że nie będzie mogła być przy nim do końca życia.
- Dałeś mu szansę. - stwierdziła z uśmiechem, wzrokiem przekazując mu podziękowania. Jej brat nie miał doświadczenia, był krnąbrny i leniwy, smutna prawda, lecz mężczyzna postanowił mu zaufać i postawić na niego, dając mu pracę i pozwalając jakoś rozwinąć skrzydła. - W życiu się do tego nie przyzna, ale on potrzebuje, by ktoś w niego uwierzył. Potrzebuje męskiego wzorca, ponieważ nigdy go nie miał. - dodała, zastanawiając się, czy Rey nie wcielał się trochę w rolę swojego zmarłego przyjaciela, który jak sam mówił, też mu kiedyś pomógł. Jeśli tak było, wierzyła, że jej brat jest w dobrych rękach i mogła się uspokoić. - Gdybyś kiedyś miał z nim jakieś problemy, mógłbyś do mnie zadzwonić? Postaram się wtedy z nim porozmawiać. - poprosiła, spuszczając wzrok na trzymaną w dłoniach butelkę.
Pokiwała głową, choć jednocześnie czuła się z tym dziwnie. Podczas gdy ona będzie kładła się spać, szykując się na kolejny dzień pracy, jej brat będzie wychodził. Zapewne wracać do domu będzie wtedy, gdy ona z kolei będzie pędzić do biura. Zastanawiała się jak ta nowa rzeczywistość na nich wpłynie, ale zamierzała przypilnować brata, by przypadkiem nie wymigał się od obowiązków. Wreszcie dostał pracę i jeśli będzie musiała ciągnąć go za ucho, by mógł ją utrzymać, nie zamierzała się powstrzymywać.
OdpowiedzUsuń- Za nasze rodzeństwo. - powtórzyła z uśmiechem, upijając spory łyk w butelki. Za dnia nie wyglądała jak dziewczyna, która lubuje się w tego typu trunkach. Czarne szpilki, ołówkowa spódnica i koszula na guziki, to był jej standardowy zestaw, w którym prezentowała się tak, jak na przykładną asystentkę przystało. Lubiła swoją pracę, lecz tylko i wyłącznie dlatego, że dzięki niej mogła opłacić rachunki oraz dlatego, że mieli świetny ekspres do kawy. Tylko tyle.
Otworzyła usta, zaskoczona jego propozycją, ale zaraz je zamknęła. Odwróciła na chwilę wzrok, odgarniając za ucho jasny kosmyk włosów. - Dziękuję za propozycję, ale radzę sobie. - odparła, po krótkiej ciszy, podnosząc się ze swojego miejsca. Z jednej strony doceniała jego pomoc i troskę, ale wolała, by zaoszczędził to na jej brata. Od tak dawna radziła sobie sama, iż najzwyczajniej w świecie do tego przywykła i nie była w stanie funkcjonować inaczej. Gdy ktoś, tak jak Rey, wyciągał do niej pomocną dłoń, wycofywała się w głąb siebie, unosiła dumnie podbródek i zapewniała, że jest samowystarczalna. Jeśli psuł się kran, po prostu starała się go jakoś prowizorycznie naprawić, jeśli deska na ganku skrzypiała bądź trzeba było ją wymienić, po prostu robiła duży krok i ją omijała. Zamierzała kiedyś odłożyć trochę pieniędzy, by zainwestować w najpilniejsze naprawy, ale na razie tych oszczędności było zbyt mało, aby mogła sobie na to pozwolić. Zbyt wiele było naglących wydatków, by mogła więcej przekazać na czarną godzinę. Skoro jednak jej brat miał teraz pracę, w najbliższym czasie mogli radzić sobie trochę lepiej.
Ruszyła do piekarnika, by sprawdzić zapiekankę i jednocześnie uniknąć tej części rozmowy, udając, że Rey niczego podobnego jej nie zaproponował, a ona nie odwróciła się napięcie i nie ucięła tematu.
Skupiła się na przygotowaniu posiłku, jednakże chcąc nie chcąc, do jej uszu dotarła rozmowa telefoniczna, którą prowadził jej gość. Jedynie określenie „akcja” wzbudziło jej ciekawość, aczkolwiek nie miała zbyt wielkiego doświadczenia w transporcie ani rzeczach związanych z tą branżą, więc równie dobrze mogło być to zwykłe określenie, którym posługiwali się pracownicy. Postanowiła się nad tym faktem nie skupiać, a uwagę poświęciła przekładaniu szklanej blachy na drewnianą deskę. Przygotowała szpatułkę, którą kiedyś kupiła w komplecie z kilkoma innymi kuchennymi przyborami. Krzątała się po kuchni, gdy usłyszała jak drzwi wejściowe się otwierają, co oznaczało tyle, iż jej brat wrócił do domu. Uznała to za znak, by podać do stołu, więc z naczyniem wróciła do obu mężczyzn, kładąc danie na sam środek drewnianego blatu.
OdpowiedzUsuń- Teraz już jest łysy. I pewnie ma parę kilogramów więcej. - odparł jej brat, zasiadając do stołu i nie obdarzając nikogo szczególną uwagą. Zauważyła jedynie, że posłał jej przelotne spojrzenie, jakby sprawdzał, czy wszystko było w porządku, a później skupił się na kieliszku wina. Chciała z nim porozmawiać, zapewnić, że jest z niego dumna i cieszy się, że wreszcie wziął się za siebie, ale postanowiła, że zrobi to na osobności, by nie stawiać go w niezręcznej sytuacji.
Zasiadła do stołu, a gdy wreszcie zabrali się do jedzenia, a ona skosztowała zaskakująco dobrego wina, coś sobie uświadomiła. - Rey, jesteś samochodem, prawda? - zapytała, chociaż przecież znała odpowiedź na to pytanie. Dostrzegła auto zaparkowane pod ich domem, gdy otworzyła im drzwi. W ten sposób zadawała mu inne pytanie. Zastanawiała się, czy zamierzał prowadzić, skoro wypił już butelkę piwa, a teraz delektował się winem. - Em, nie musisz niańczyć każdego kogo spotkasz. - wtrącił się Simon, po czym włożył do ust kolejny kawałek zapiekanki. Nie odpowiedziała, zacisnęła usta w cienką linię i skupiła się na jedzeniu.
Odwzajemniła uśmiech, usatysfakcjonowana odpowiedzią. Co prawda nie była stróżem prawa, ale nie tolerowała pijanych kierowców, którzy byli zagrożeniem nie tylko dla siebie, lecz także dla otoczenia. Czytając statystyki wypadków drogowych, nie mogła pojąć, dlaczego ktokolwiek decyduje się wsiąść po alkoholu za kierownicę, gdzie w takich momentach podziewali się bliscy albo chociażby inni racjonalni ludzie.
OdpowiedzUsuń- Dziękuje. Mam nadzieję, że mówisz szczerze, chociaż nawet jeśli byłoby inaczej, zostaw tę tajemnicę dla siebie. Moje kulinarne ego nie przełknęłoby porażki. - odparła ze śmiechem, nabierając kolejny kęs jedzenie. Zerknęła na swojego brata, który posłał jej przelotnie przepraszające spojrzenie i znów spuścił wzrok. Szturchnęła go lekko pod stołem w kostkę, zmuszając, by znów uniósł głowę. Wtedy mrugnęła do niego uspokajająco, patrząc jak w odpowiedzi posyła jej krzywy uśmiech i znów wraca do jedzenia.
Już jako dziecko musiała nauczyć się gotować, jeśli nie chciała, by jej młodszy brat żywił się jedynie fasolką z puszki i kanapkami z masłem orzechowym, które choć przepyszne, nie zapewniały wystarczających wartości odżywczych do rozwoju. Musiała szybko dorosnąć, ale teraz przynajmniej mogła pochwalić się sporym wachlarzem wielu popisowych dań, a jednym z nich była jedzona właśnie zapiekanka.
- Jak to się stało, że Simon zaczął u ciebie pracę? - zagadnęła, zerkając w stronę mężczyzny i przy okazji sięgając po kieliszek wina. - Nie mówiłeś nawet, że czegoś szukasz. - dodała, zerkając w stronę brata.
Sama również zerknęła na brata, oczekując, że opowie jej tą ponoć zabawną historię, a on jedynie uniósł na chwilę spojrzenie znad talerza, w który wpatrywał się dotychczas jak urzeczony. Jego postawa wyrażała całkowitą obojętność, jakby uważał, że samo stwierdzenie „zabawna historia” było całą wiedzą, jaką jego starsza siostra powinna mieć odnośnie do jego nowej pracy i okolicznościach, w jakich znalazł posadę. Żałowała, że ich relacja nie była taka jak kiedyś, gdy brat często z nią rozmawiał, zwierzał się, a ona próbowała jak najlepiej zastępować mu rodziców. Ostatnimi czasy jednak zaczął oddalać się coraz bardziej, zamykać w sobie, zbywać, gdy pytała o to, co robił albo wybuchać złością, gdy uważał, że za bardzo interesowała się jego życiem.
OdpowiedzUsuńPokiwała głową, przesuwając palcami po ustach i wyobrażając sobie całą tę sytuację. Dziwiła się, że jej brat był w stanie sam z siebie zapytać o posadę, ale cieszyła się, że to zrobił, skoro w efekcie zyskał pracodawcę, który na pierwszy rzut oka zdawał się dobrym człowiekiem, który chciał zaoferować młodemu swoją pomoc. Mógł trafić o wiele gorzej, na kogoś, kto, by nim pomiatał i traktował jak kogoś gorszego. W kwestii nieprzyjemnych szefów miała zapewne większe doświadczenie.
Gdy wszyscy już zjedli, a ona zauważyła, że jej brat widelcem rysuje wzroki po talerzu, wywróciła oczami i wstała, zabierając mu naczynie sprzed nosa, nim całkiem by je porysował. Posłał jej w odpowiedzi krzywy uśmiech i skrzyżował ramiona na piersi, opierając się wygodnie na krześle. - Musicie się obejść bez deseru, nie wiedziałam, że będziemy mieli gości. - odparła, zerkając w stronę mężczyzny i posyłając mu uśmiech, zabrała również jego talerz, by wynieść wszystkie naczynia do zlewu.
Siedziała w samochodzie, niedaleko restauracji, której do wczoraj jeszcze nie znała i pewnie zostałoby tak dalej, gdyby nie propozycja Reya i dalszy ciąg wieczoru. Pożegnała się z gościem i zabrała się za sprzątanie po kolacji. Dopiero potem ruszyła do pokoju Simona, by z nim porozmawiać. Pewnie powinna zapukać, ale tego nie zrobiła i złapała go na gorącym uczynku, gdy w skupieniu przyglądał się małej paczuszce, w której znajdował się biały proszek. Nie trzeba być geniuszem, by dodać dwa do dwóch. Później dostrzegła torbę sportową, do której jej brat pakował w pośpiechu swoje rzeczy. Rozpętała się awantura, a ona wiedziała jedynie tyle, że jej brat zamierza przenocować w hotelu, ale zapewnił, że będzie pracował, a ona ma się niczym nie martwić. Nie dał jej dojść do słowa, a nim zdążyła go zatrzymać, trzasnął drzwiami i już go nie było.
OdpowiedzUsuńNie planowała skorzystać z tamtej propozycji, lecz gdy wróciła po pracy do domu, a brata dalej nie było, postanowiła skontaktować się z jedyną osobą, która mogłaby coś wiedzieć. O ile jej brat mówił prawdę i faktycznie zamierzał podjąć się pracy. Byłoby łatwiej, gdyby miała numer telefonu mężczyzny, który zatrudnił jej brata i jadł wczoraj z nimi kolację. Niestety nie wpadła na to, by o niego poprosić, poza tym wydawało się to nietaktowne. Dlatego wsiadła do samochodu i postanowiła tu przyjechać i może się czegoś dowiedzieć. Przyjrzała się swojej twarzy, a w szczególności zwróciła uwagę na policzek, który przyozdobiony był całkiem sporym i nieatrakcyjnym siniakiem, który zdążył już się uformować. Starała się go zakryć makijażem, ale nie była specjalistką, dlatego dodatkowo ułożyła włosy tak, by jako tako zakrywały tę część twarzy. Liczyła, że dzięki temu nie będzie rzucał się w oczy, po czym wreszcie wysiadła z samochodu i ruszyła w stronę wejścia do restauracji. Czuła niepokój. Nie tylko o swojego brata, choć to w dużej mierze przeważało. Jakiś wewnętrzny instynkt podpowiadał, że powinna wrócić do samochodu i nie mieszać się do tego, ale z drugiej strony, chodziło o Simona. Gdyby nie biały woreczek, który u niego wczoraj zauważyła, może by jej tu dzisiaj nie było. Jednakże tak poważnej sprawy nie zamierzała odpuszczać, nawet jeśli brat przestrzegał ją przed tym miejscem i zakazał pojawiania się w restauracji. Poniekąd też dlatego założyła, że może go tu spotkać.
Czuła się dziwnie wchodząc do restauracji, w której zapewne nie powinno jej być. Wszystko wydawało się eleganckie i kosztowne, a słowa Reya o tym, że zarabia wystarczająco, by żyć godnie zostały poddane w wątpliwość. Jeśli jadał w tym miejscu często, to z pewnością jego praca przynosiła mu na tyle zysków, by mógł w pewnym sensie żyć ponad stan. Wokół widziała gustownie ubranych ludzi, którzy tylko to potwierdzali. Bez wątpienia wyróżniała się w swojej obcisłej ołówkowej spódnicy, białej bluzce w dekold w serek i czarnej marynarce, ponieważ nie zdążyła się przebrać po wyjściu z pracy. Jednakże było to lepsze niż strój, który miała na sobie dnia poprzedniego, gdy odwiedził ich ten nieoczekiwany gość, którego teraz sama odwiedzała.
OdpowiedzUsuńUlżyło jej gdy dostrzegła, że obiekt jej poszukiwań zbliża się do niej i nie musi sama podchodzić do stolika, który zajmował ze znajomymi. Zrobiłaby to, gdyby musiała, ponieważ była tu z powodu brata, aczkolwiek czułaby się z tym faktem niekomfortowo. Uśmiechnęła się w odpowiedzi na powitanie, kiwając mu lekko głową.
- Jasne, nie ma problemu. - odparła i ruszyła za nim w stronę wyjścia z restauracji. Zdecydowania wolała porozmawiać z nim na zewnątrz, spytać o swojego brata i wrócić do domu z choćby namiastką ulgi. Rey nie był jej przyjacielem, a ona zapewne go nachodziła, ale w tym wypadku był jej ostatnią deską ratunku. Zaoferował pracę jej bratu, więc jako jeden z nielicznych mógł wiedzieć co się z nim dzieje. Poza tym sam mówił, że się nim w pewien sposób zajmie, było to co prawda nieco dziwne, ale jednocześnie pocieszające, więc z tego powodu tym bardziej zamierzała się do niego zwrócić.
Stanęła przy nim na zewnątrz, by mógł w spokoju zapalić. - Straszny ten nałóg. - rzuciła, wskazując głową na jego papierosa. Zwykle trzymała takie opinie dla siebie, ale tym razem jakoś postanowiła się odezwać, choć to i tak nie miało większego znaczenia. - Wiem, że mogę wydać się natarczywa, ale jestem tu z powodu brata. Krótko po twoim wyjściu rozpętała się mała awantura, a teraz nie mam z nim kontaktu. - wytłumaczyła, celowo pomijając aspekt narkotyków. W dalszym ciągu tego nie przetrawiła i musiała się z tym uporać samodzielnie.