18 czerwca 2000

[KP] let not light see my black and deep desires

kim taehyung





slytherin • czarodziej czystej krwi • sierota • śmierciożerca • 11 cali, cis, róg rogatego węża • patronus: tygrys, mimo ze jako śmierciożerca go nie potrzebuje 



54 komentarze:

  1. Trzynaście lat. Przez trzynaście długich lat żył w niewiedzy. W błogiej nieświadomości o swoich zdolnościach. Żyjąc w spokoju z matką, na obrzeżach Londynu. Nie wiedząc, że teraz w dniu rozpoczęcia szkoły, będzie szukał peronu 9¾ w towarzystwie swojej rodzicielki oraz wysłannika Ministerstwa Magii. Nigdy o to nie prosił, a list ze szkoły Magii i Czarodziejstwa uznał za słaby dowcip. Jednak mimo to wsiadł do magicznego pociągu, będąc obiektem plotek i drwin. Patrzcie, to ta szlama. wołali To prawda, że ma różdżkę Jimin wpuszczał te uwagi jednym uchem a wypuszczał drugim. Nie miał zamiaru się przejmować słowami obcych mu ludzi. Sam do końca nie wiedział, dlaczego w ogóle siedzi teraz w Hogwart Expressie bawić się we wróżkę od siedmiu boleści. Traktował swój dar bardziej jak przekleństwo. O wiele bardziej wolałby zostać z matką, która wystarczająco dużo wycierpiała przez ojca. Park nie pamiętał praktycznie niczego do dziesiątego roku życia. Jego rodzicielka mówiła, że to przez wypadek, jaki mu się przytrafił, a ich ojciec odszedł gdy był malutki. Nigdy o nim nie wspominała, jakby chciała oszczędzić mu zmartwień, choć i tak w młodym chłopcu buzował żal i wrogość względem nieznanego mu ojca. Tak samo dziwną dla niego rzeczą była reakcja jego matki, na list ze szkoły magii. Uwierzyła mu, tak po prostu. Gdzie nawet on uznał to za kpinę, mimo iż przejawiał wcześniej dziwne zdolności.
    Siedział sam, nawet jeśli ktoś chciał usiąść to mijał go szerokim łukiem. Poza jedną osobą. Jasnowłosym chłopcem, który bez wahania zajął miejsce w zdecydowanie najmniej tłocznym przedziale. Park jednak nie odezwał się do niego nawet słowem, mimo to kątem oka spoglądał na blondyna ukradkiem, będąc jakby zafascynowanym jego osobą.
    Wiedział, że na miejscu czeka go ceremonia przydziału. Czytał o tym w książkach na temat szkoły. Nie wiedział gdzie chce należeć. Najbardziej podobał się mu Slytherin. Jednak na to nawet nie liczył. Wiedział, że jako mugolak nie miał na to szans. Wyszedł z pociagu w pośpiechu, zostawiając blondyna samego. Pozostali pierwszoroczni byli wyraźnie podekscytowani, zaś on bardziej traktował ceremonię jako obowiązek aniżeli przyjemność. Posmutniał wręcz gdy dostrzegł, że tajemniczy towarzysz podróży został przydzielony do Slytherinu. Miał cichą nadzieje na wspólny dom, jednak jak zwykle się przeliczył.
    Siedząc z ogromną czapką na głowie, czuł na sobie spojrzenia wszystkich dookoła. Nie lubił być w centrum, dlatego irytowało go przemówienie tiary przydziału.
    -Och...co my tu mamy. Ciekawe...bardzo ciekawe. Nietypowy z Ciebie przypadek chłopcze..dużo w Tobie...skrajności...i mocy którą dobrze będzie trzeba opanować. Takich, jak Ty nie spotyka się często...Do tego ten bazyliszek...Odpowiedź jest tylko jedna...SLYTHERIN! -Był to moment, w którym cała sala powinna wznieść okrzyki na cześć nowego ucznia wśród Ślizgonów. Tak się jednak nie stało. Cała sala zamilkła, a wśród uczniów słychać było szepty.

    OdpowiedzUsuń
  2. MUGOLAK w SLYTHERINIE? Tiara musiała się pomylić, to niemożliwe…

    On jest skazą na godle domu, przyniesie wszystkim wstyd i hańbę


    Powinni usunąć go ze szkoły, ta szlama nie powinna tu być


    Chłopiec zeskoczył z krzesła idąc do swojego nowego domu, jednak każdy stojący w jego pobliżu odsunął się od niego, a on po twarzach zaczął szukać blondyna, który jako jedyny interesował go spośród wszystkich uczniów. Gdy znalazł go wzrokiem, a ich spojrzenia się spotkały, blondyn odwrócił od niego wzrok, dając mu do zrozumienia, że gardzi takimi jak on.
    Wtedy Park obiecał sobie, że tak jak ludzie pomiatali nim, on będzie pomiatał nimi.
    Przez pięć następnych lat nic się nie zmieniło. Jimin wydoroślał, stał się ambitnym uczniem, pilnującym swoich ocen ponieważ wyniki egzaminów oraz wyniki w Quidditchu były jedynymi rzeczami, jakie mu pozostały w tej przeklętej szkole. Jednak jedna rzecz nie dawała mu spokoju.
    Skoro jest mugolakiem to dlaczego nie jest jak inni zrodzeni z niemagicznych rodziców uczniowie? Przyswajał zaklęcia tak samo dobrze, jak czystej krwi czarodzieje. Jego różdżka była uznawana za unikatową, choć sam nie wiedział dlaczego, poza tym że jako jedyny ma w niej rdzeń z rogu bazyliszka, jego bogin był jak zjawa przeszłości, która całkowicie go sparaliżowała, wywołując u niego przez jakiś czas dziwne sny, z mężczyzną podobnym do niego, zaś czarna magia była dla Parka bardziej pasjonująca niż będąca powodem do nauki obrony. Nic mu się nie łączyło, jednak przez całkowite wykluczenie z towarzystwa Ślizgonów, nie miał z kim o tym porozmawiać, ani jak do tego dojść. Sam, ślęcząc godzinami w bibliotece, próbował znaleźć odpowiedź na to kim tak naprawdę jest.
    Nawet na ukochanych eliksirach głowę zaprzątał mu problem związany z jego pochodzeniem. Wchodząc jednak do sali, szybko zdenerwował go inny fakt.
    Kim Taehyung, koło którego siedział na zajęciach, gdyż większego wyboru nie miał, zabrał jego przygotowane do zajęć fiolki.
    -To moje fiolki, Kim. Dobrze o tym wiesz. -Warknął kładąc podręcznik do eliksirów z hukiem na biurko.
    -Umyj sobie swoje. -wycedził przez zęby, zabierając mu stojaczek z probówkami, by postawić go po swojej stronie. Ze wszystkich uczniów do Taehyunga miał największy żal. Był wściekły na samego siebie, że mimo oschłego wizerunku, na widok Kima zawsze coś w nim pękało. Kontrolował to, jednak nie był w stanie powstrzymać ciepła w sercu, na jego widok, co budziło w nim jeszcze większą złość, gdyż zawsze wiało od niego chłodem na kilometr. Przed rozpoczęciem lekcji, korzystał z chwili, czytając książkę o śmierciożercach, którymi ostatnio coraz bardziej się fascynował. Czuł, że gdyby nie jego haniebne pochodzenie, idealnie nadawałby się na jednego z nich.

    OdpowiedzUsuń
  3. -Wiem? - czasem słysząc niektóre teksty Taehyunga, Jimin miał ochotę zapytać się go wprost czy naprawdę jest tak głupi czy jedynie udaje. Chłopak działał mu na nerwy, tak samo jak wszyscy w Hogwarcie. Cóż, ciężko pałać do kogokolwiek sympatią, skoro każdy uważał Parka za haniebne ścierwo. Z drugiej strony egzystencja Kima irytowała go przez jego aparycję. Młody mężczyzna był nad wyraz przystojny, co dodatkowo podburzało starszego.
    Jego chłodne spojrzenie, pełne pewności siebie a tym samym zawsze oceniające innych sprawiało, że mugolak czuł w żołądku ścisk. Możliwe, że gdyby spotkali się w innych okolicznościach, to Jimin pokusiłby się o stwierdzenie, że Taehyung jest obiektem jego cichych westchnień. Jednak w obecnej sytuacji, był po prostu jego utrapieniem, które pociągało go fizycznie.
    Park skupił się na czytaniu, nawet nie zwracając uwagi na mruczącego pod nosem mężczyznę. Dopiero czując smród palonego materiału poderwał się z miejsca. Widząc, że to jego szata płonie, szybko wypowiedział zaklęcie gaszące, które znalazł w jednej z książek o smokologii. Kątem oka dostrzegł, jak chłopak który najprawdopodobniej go podpalił opuszcza salę.
    -Kim do kurwy nędzy! -krzyknął za nim, nie zwracając uwagi na warczącego po nim oraz Taehyungu profesora.
    Nie miał zamiaru opuścić zajęć, jednak przez cały czas ich trwania był zdenerwowany przypaloną szatą. Zastanawiał się, jak długo będzie musiał to znosić. Gdyby on jeszcze tego chciał i się z tym obnosił, że należy do takiego a nie innego domu. On nie prosił się nawet o cholerny Hogwartowy list. Wolałby pomagać matce, która samotnie go wychowywała i utrzymywała dom, a musiał tkwić tutaj, gdzie na każdym kroku albo ktoś mu dogryzał albo próbował go...spalić, jak widać. Brakuje stosu i byłbym już pełnoprawną płonącą wiedźmą.. Przy całym tym zdenerwowaniu, nawet nie zauważył kiedy się zapędził i po zajęciach umył swoje fiolki ale także te należące do Taehyunga.
    Miał dość, chciał uciec od wszystkiego, a gdzie indziej znajdzie spokój niż w zakazanym lesie? Wypożyczył nowe książki w bibliotece, biorąc je ze sobą. Szukał odpowiedzi, dlaczego mugolak taki jak on jest w Slytherinie? Czuł, że coś jest na rzeczy. W końcu nie znał swojego ojca, a matka nigdy o nim nie wspominała, mówiła że uciekł z kochanką. Jednakże w obecnej sytuacji, Park nie był w stanie w to dalej wierzyć. Do tego jego fascynacja śmierciożercami, wydawała mu się nieprzypadkowa. Wszystko było niejasne, a gdy w złym dniu, dodatkowo dokuczała mu osoba, w której pierwszego dnia szkoły pokładał największe nadzieje, to tym bardziej odechciewało mu się życia.
    Zakazany las dla Jimina od zawsze nazywał się Bezpieczną Przystanią Mógł tam być sam ze swoimi myślami, od czasu do czasu rozmawiając z centaurami.
    Słysząc krzyki w jego ukochanym mieście ogarnęła go wściekłość. Kto śmiał zakłócić jego spokój? Idąc za dźwiękami, uważając by nie potknąć się o wielkie konary, dotarł do Krukona, który wisiał w powietrzu błagając o pomoc.
    -Wingardium Leviosa -Park machnął różdżką, a wprowadzony w stan lewitacji chłopak szybko znalazł się na ziemi dzięki niemu.
    -Dziękuje, naprawdę, jeden z uczniów to on to zrobił, ja…
    -Myślisz, że mnie to obchodzi? Zakłócałeś mi spokój, tylko dlatego Cię zdjąłem, a teraz spieprzaj bo użyję gorszych zaklęć i nie będę tak łaskawy jak mój poprzednik. -Warknął, a nieznajomy uciekł szybko nawet nie oglądając się za sobą. Jimin westchnął, zaciskając dłoń na rączce różdżki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pełen nerwów szedł przed siebie, tym razem już nie patrząc pod nogi, co zaskutkowało upadkiem. Gdy przeleciał na drugą stronę wielkiego konara, westchnął przekręcając się na plecy. Usiadł, rozglądając się dookoła jakby był na dziedzińcu szkolnym pełnym ludzi. Dostrzegł tylko znajomego centaura.
    -WItaj Park Jimin.
    -Witaj Firenzo - To stworzenie było doskonale znane pracownikom i uczniom Hogwartu. Wszyscy mówili o nim, że “to on uratował Pottera”, zaś Jimin zastanawiał się, co by było gdyby wybraniec zginął, a ówczesny Czarny Pan przejął władzę nad światem magii.
    Cóż, Park nigdy nie był typowym dzieciakiem, a jego zainteresowanie Lordem Voldemortem rosła wraz z wiekiem. Ilość nienawiści w nim skupiona, była dla młodego czarodzieja godna podziwu. Sam odnosił wrażenie, że tak skończy jeśli ludzie będę odnosić się do niego bez szacunku, tak jak robią to teraz.
    -Twoje miejsce do czytania jest zajęte. -Poinformował go centaur.
    -Jak to? Co Ty pleciesz? -Park poderwał się z miejsca, biegnąc do jego ulubionego jeziora, a właściwie do czegoś, co bardziej przypominało to oczko wodne oraz było miejscem, gdzie niegdyś słynny Potter wyczarował swojego patronusa, by ocalić swojego ojca chrzestnego.
    Widząc po drugiej stronie Kima, aż w nim zawrzało. Wymierzył w niego różdżkę, szybkim marszem podchodząc do niego bliżej.
    -Everte Statum! -Krzyknął, a promień który wystrzelił sprawił że magiczna siła wyrzuciła Taehyunga w powietrze, a mężczyzna lecąc wylądował dopiero parę metrów dalej.
    -To za moją szatę i wpychania się w nie swoje miejsce w Zakazanym Lesie! -Warknął wściekle. Nie chciał tego robić. Coś w Kimie go pociągało, ale z drugiej strony, skoro on był dla niego skurwielem, to Jimin nie miał zamiaru tracić czasu, ani traktować łagodnie jego osoby.
    -Jesteś z siebie dumny? Podpaliłeś moją szatę, brawo! Nauczyłeś się jakiegoś zaklęcia na początku szkoły, wybornie! -Oświadczył ironicznie.
    -Ale żeby po tym wszystkim wyjść jak tchórz? Śmieszne, boisz się Mugolaka? Bo co, okaże się, że pokonałbym Cię w pojedynku bez większych problemów?! Mów Kim, czemu jesteś taki? Musisz, jak tchórz podążać za innymi? Gratuluje, udało Ci się. Dołożyłeś dzisiaj cegiełkę do mojej ściany “Park Jimin jest ścierwem, które nienawidzi ludzi” Podpisz się tylko na niej, żebym pamiętał na czyj widok powinienem mieć odruch wymiotny. - Choć jesteś tak atrakcyjny, że to raczej niemożliwe
    -I wiesz co? Siedź tu sobie, już mi nie zależy, jak na wszystkim w tej przeklętej szkole. -Opuścił ręce w geście rezygnacji.
    -A i umyłem Twoje pierdolone fiolki, ale nawet nie próbuj dziękować. Nie chcę takich słów od Ciebie. Niczego od Ciebie nie chcę. -wymamrotał pod nosem, jakby niezadowolony. Rozpiął szatę zdejmując ją i rzucając pod nogi Kima.
    -Masz, spal ją do końca. To nawet na szmatę do podłogi się nie nadaje. -Po tych słowach, poprawił torbę na ramieniu, powoli odchodząc.
    Czuł, jak łzy wściekłości i żalu napływają mu do oczu. Zastanawiał się, jak bardzo musiał grzeszyć by teraz tak za to płacić. Wolną ręką odgarnął włosy do tyłu, gdyż drugą cały czas trzymał różdźkę, na wypadek gdyby musiał się obronić. W końcu to nadal mimo wszystko był Zakazany Las i jak nie dzikie magiczne stworzenie, to też zawsze w okolicy był Taehyung, którego mimo niechęci i odrazy, tak bardzo lubił widzieć. Jednak tą informację Park próbował wypierać z siebie jak najmocniej się dało, wstawiając w jej miejsce wszystkie momenty w których Kim podkładał mu kłody pod nogi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Prosto z Zakazanego Lasu, Park udał się na trening Quidditcha. Kochał ten sport. Pozwalał mu znosić ciężkie realia Hogwartowe. Wyżywał się na treningach za wszystko, co go trapiło. Po dzisiejszym konflikcie z Taehyungiem, Jimin był wyjątkowo agresywny. Latał zbyt szybko, gwałtownie odbijał się od innych uczniów.
    -Park! -Warknął na niego trener po tym, jak przyłożył różdżkę w okolicy swoich strun głosowych, by za pomocą magii głos nauczyciela był głośniejszy.
    -Jeszcze raz zrzucisz swojego z miotły, a przysięgam, że będziesz siedział na ławce mimo dobrej formy! -Udzielił mu reprymendy, po tym jak po raz kolejny złapał spadającego ucznia zaklęciem. Park przytaknął, jednak nic nie mógł nic poradzić na to, że musiał się na kimś wyładować.
    Ćwiczył do upadłego, nawet kiedy wszyscy już poszli, wtedy miał idealnie dużo przestrzeni na trenowanie manewrów na miotle, które pozwalały mu być szybszym.
    -Cholerny Kim, za kogo on się uważa? -mruknął pod nosem, wisząc na unoszącej się miotle. Zwisał głowa w dół, zaczepiony kolanami namagicznym pojeździe, zupełnie jakby uwiesił się na trzepaku, do tego z rękami skrzyżowanymi na piersi.
    -Najłatwiej urodzić się czystej krwi i się wymądrzać. -Tego zazdrościł mu najbardziej, jego pochodzenia. Jimin oddałby wszystko, żeby być chociaż półkrwi. Czuł, ze posiada w sobie sile dorównująca potężnym czarodziejom. Po prostu widział to po lekkości z jaką rzucał zaklęcia. Dlatego tym bardziej był wściekły na swoją szlamowatosc.
    Zrezygnowany, mimo późnej pory postanowił jeszcze chwile polatać. Kochał szybko pędzić przez wąskie odstępy między wieżami zamku. Wymaga to skupienia na prędkości i oporze powietrza. Jako, że był leniwy, a też chciał uniknąć złapania przez prefekta wzleciał na poziom dormitorium Slytherinu, przyglądając się czy przypadkiem nie ma gdzieś otwartego okna. Niestety jedyne takie, prowadziło do pokoju nikogo innego, jak Taehyunga. Park wiedział to, gdyż czasem zdarzało mu się koło nich przelecieć.
    Podleciał powoli i nie wiedzieć czemu w ukryciu przez chwile podglądał układającego się do snu mężczyznę. Wleciał w końcu do pokoju, stając na parapecie okna z miotłą w dłoni.
    -Masz niepowtarzalna okazję, żeby własnoręcznie mnie wypchnąć. -Oznajmił, po czym zeskoczył swobodnie na podłogę.
    -Szansa stracona. -Park odgarnął do tyłu włosy, poprawiając też swój strój do Quidditcha.
    -Życzę Ci samych koszmarów, dobranoc. -Mruknął, udając się do wyjścia na korytarz wraz ze swoją miotłą. Na koniec niepostrzeżenie machnął różdżką, zamykając okno w pokoju chłopaka. Przeziębisz się.
    Noc minęła Parkowi niespokojnie. Śnił mu się jego bogin, rozszarpujący go na kawałki. Do tego obdzierający go ze skóry, a krzyk tejże Banshee wybrzmiewał w uszach Jimina jeszcze długo po obudzeniu. Chłopak nie miał pojęcia dlaczego właśnie ta kreatura jest jego boginem oraz czemu nawiedza go w koszmarach. Umówił się zatem w bibliotece z jednym Krukonem, który wiele wiedział na temat stworzeń pokroju banshee.

    OdpowiedzUsuń
  6. -Słuchaj Kook, sprawa jest prosta. Mój bogin nawiedza mnie we snach, dlaczego tak jest? -zapytał stanowczo chłopca, odzianego w niebieskie szaty.
    -Bogin nie zawsze, ale często ma powiązanie z pochodzeniem lub wydarzeniami z przeszłości. Czy Twoja rodzina nie miała z nim styczności? -Zapytał Jeon, poprawiając okulary na nosie.
    -Nie...Znaczy no raczej nie, moi rodzice to mugole. Skąd mogliby mieć styczność z Banshee? Co prawda nie pamietam ojca, ale on był mugolem, matka powtarzała jak dostałem list, że oboje są niemagiczni. -Wyjaśnił, drapiąc się z tyłu głowy.
    -Banshee…? Te zjawy kiedyś zawzięcie polowały na śmierciożerców. Dokładniej około 1998-go roku. -Jimin, spojrzał na niego zdziwiony.
    -To rok, w którym zginął mój ojciec, kiedy miałem 3 lata…-wymamrotał zagubiony, gdyż nic mu się nie łączyło.
    -Mówiłeś, że to mugole. -Jeon, przewracał kolejne strony leżącej przed nim książki. Nie był zbytnio przejęty sytuacja chłopaka, mimo iż dalej prowadził z nim konwersację.
    -No bo tak mysle, mama jest na pewno, taty nie pamiętam, ale mówiła mi że był mugolem…
    -Wiesz, mogła kłamać. Spis uśmierconych przez Banshee Śmierciożerców jest w dziale Ksiąg Zakazanych. Wybacz, ale umówiłem się z Yoongim na dziedzińcu, muszę iść. -Krukon wstał, zostawiając Parka samego. Czy to oznaczało, że jego pochodzenie nie jest do końca pewne? Musiał poczekać do wieczora, by móc zakraść się do działu. Jeśli jego ojciec faktycznie był śmierciożercą, to oznaczałoby że jest półkrwi do tego powiązanym z wyznawcami Czarnego Pana.
    Dreszcz ekscytacji przebiegł wzdłuż jego kręgosłupa na myśl o tym, że mógłby mieć coś wspólnego ze zwolennikami Voldemorta, którzy go fascynowali.
    Wybiegł z biblioteki, zbiegając po schodach na tereny zielone, gdzie w murze otaczającym Hogwart za jedna z obluzowanych cegieł, miał ukryta pelerynę-niewidkę. Włożył ją do torby i już miał wracać, gdy za plecami usłyszał burzliwy dialog.
    -Zakrywasz swoje ubóstwo posiadaniem czystej krwi, żałosne. -Pokryjomu zerknął do kogo były skierowane te słowa. Zupełnie nie spodziewał się Taehyunga, stąd też nie krył zaskoczenia gdy odkrył, że chodziło o niego.
    -Nie zrozum mnie źle, po prostu uważam ze jedne rodziny czarodziei są lepsze od innych. Tak jak zresztą i Ty. - Jimin pod wpływem impulsu wyjął pelerynę zakładając ja i stając niedaleko mężczyzn.
    -Wiesz, jak z ust Malfoyów ten tekst ma jeszcze jakąś klasę, tak Ty jedynie go plugawisz. Crucio -rzucił zaklęciem w stronę pyskatego chłopaka. Krótko, jednak to wystarczyło by uczeń natychmiast chciał odejść.
    -W co Ty pogrywasz Kim? -warknął w stronę Taehyunga, który sam nie widział skąd poszło zaklęcie. Gdy zaczął w niego mierzyć różdżka, Park ponowił Cruciatus, by go obezwładnić.
    -Tak? Spróbuj tylko jeszcze raz wymierzyć. No dalej, śmiało. Pamiętaj tylko, że pozostałe dwa zaklęcia niewybaczalne też potrafię rzucić, a skoro jednego użyłem to innych również się nie zawaham. -po tych słowach, chłopak przerażony głosem znikąd uciekł, a Park ukrywając się nadal pod peleryną, patrzył przez moment na Kima. Nie powiedział jednak nic, odchodząc. Schował się za murem, gdzie zdjął pelerynę, wciskając ją do torby, a następnie biegnąc na zajęcia by zdążyć przed Taehyungiem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdy Taehyung nie zjawił się na żadnym z zajęć, głowę Jimina zaprzątały niezliczone pytania Poznał mnie? Zorientował się? Dlaczego nie przyszedł na lekcje? Nie były one przejawem troski, a raczej po prostu ciekawości. Poza tym, nie chciał zostać zdemaskowany, w końcu Taehyung miałby powód do drwin z jego osoby do zakończenia szkoły.
    Zamyślony, rozglądał się po korytarzach, czy aby przypadkiem gdzieś nie widzi Taehyunga.
    Dostrzegł kątem oka, że śledzą go uczniowie z którymi uczęszczał na zajęcia, tak więc przyspieszył kroku, chcąc ukryć się za zakrętem, jednak mężczyźni zdążyli go dogonić.
    -Dokąd się tak spieszysz, szlamo? -Ileż razy jeszcze będzie musiał to przerabiać? Chęć zemsty, aż gotowała się w Jiminie, jednak wiedział, że na to jeszcz przyjdzie pora. Nim się obejrzał, grupa ślizgonów zaczęła go dotkliwie kopać oraz bić w okolicach brzucha. Park bez jęknięcia przyjmował ciosy, opadając w końcu na kolana.
    -Następnym razem nie odzywaj się tak często na zajęciach, śmieciu. -Przemawiający mężczyzna splunął na mugolaka, który złapał się za obolałe miejsca.
    Wstał powoli, idąc na mniejszy dziedziniec, niestety tam przewrócił się na jego środek, nieprzytomny.
    -Park! -Krzyknął Jungkook, który akurat siedział na kolanach Yoongiego, pod jednym z drzew. Wstał, wraz ze starszym chłopakiem biegnąc do Jimina.
    -Hyung, pomóż mi go zanieść do lecznicy, proszę…-spojrzał błagalnie na Mina, a po chwili nieśli już nieprzytomnego Parka do szpitalnego skrzydła.
    Jimin obudził się dopiero wieczorem, w łóżku które dobrze znał. Trenując Quidditcha często zdarzały mu się wypadki.
    -Powinieneś to zgłosić do dyrekcji, Park. -Usłyszał nad głową głos pielęgniarki, córki Pani Pomfrey, która poszła w ślady matki, zajmując się pacjentami w Hogwarcie.
    -Nic mi nie jest. Nie będę nigdzie tego zgłaszać, nie jesteś tchórzem. -warknął rozgniewany, podnosząc się do siadu i sycząc przy tym z bólu.
    -Wypij to, wzmocni działanie mikstury leczniczej, a przy tym uśmierzy ból. Na ślady jednak nie mam leku, będziesz musiał poczekać aż zejdą. -Park przytaknął, wypił napój, po czym obity podniósł się, wolnym tempem wychodząc. Zamiast pójść do dormitorium, udał się do biblioteki. Zasłonił się peleryną by nikt go nie widział. Jimin uwielbiał czytać, więc odnalezienie potrzebnych mu książek było kwestia chwili. Usiadł przy stole z górą książek. Obiecał sobie, że nie spocznie dopóki nie dowie się, kim tak naprawdę jest. Nie spostrzegł nawet, że z każdą następną przejrzaną księgą robił się coraz bardziej senny.
    Gdy policzek Parka zetknął się z kartką, mugolak odpłynął w kraine snów. Śniła mu się mroczna sala, z wielkim stołem, przy którym siedzieli śmierciożercy. Na jego końcu, patrząc na wszystkich po obu stronach siedział zamaskowany mężczyzna, a Jimin stał po jego prawej stronie, trzymając dłoń na ramieniu tajemniczego przywódcy. Budząc się gwałtownie, Park oparł się o krzesło, przecierając oczy. Czy to był Voldemort? A może jego następca? Czy znów powinien zwrócić uwagę na swój sen? Jednak tym razem, szybko zapomniał o wytworze wyobraźni, zauważając poduszkę na stole, na którym leżał.
    -Ktoś tutaj był? -mruknął sam do siebie, wystraszył się że ktoś go wsypie. Podświadomie jakaś część jego ciała chciała, aby był to Taehyung, jednak dobrze wiedział, że to niemożliwe. Mężczyzna nawet nie pojawił się na lekcjach, więc czemu miałby teraz chodzić po bibliotece i podkładać mu poduszki. Mimo to, zarumienił się delikatnie na myśl, że Kim mógł patrzeć na niego, jak śpi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Odganiając szybko myśli, otworzył kolejną księgę. W jej środku znalazł to czego szukał. Swoje nazwisko. Niejaki Park Han, zginął w tym samym dniu, w którym umarł jego ojciec. Nie zważając na nic wyrwał kartkę, chowając ją do kieszeni. Musiał znaleźć kogoś, kto znałby jego rodziciela. Znalazł w dozwolonej już części biblioteki, albumy szkolne. Wyrwał zdjęcie klasowe z rocznika, w którym był jego młody tata. Wyglądał zupełnie jak on w młodości oraz również należał do Slytherinu. W oczach Parka pojawiły się łzy. Przejechał palcem po zdjęciu, nie wierząc w to co widzi. Czyli jednak płynęła w nim magiczna krew? Przyjrzał się fotografii, widząc że jest na niej mężczyzna, który teraz pracuje w Hogwarcie, jako nauczyciel starszych klas. Pobiegł szybko, a raczej na tyle szybko na ile pozwoliło mu obolałe ciało, do jego pokoju, nie patrząc na zakazy od prefektów. Zapukał energicznie, a przebrany w piżamę mężczyzna patrzył na niego zdziwiony.
    -Panie Profesorze, musi Pan ze mna porozmawiać, nazywam się Park Jimin i …
    -Wiedziałem, że ten moment kiedyś nadejdzie…-Nauczyciel przerwał chłopakowi, wpuszczając go do środka. Młodszy od razu zaczął pokazywać mężczyźnie wyrwane kartki z ksiąg oraz zadawać tysiące pytań.
    -Cicho, proszę daj mi mówić. -machnął ręką starszy, nalewając sobie do szklanki jakiegoś mocniejszego trunku.
    -To prawda, znałem Twojego ojca. Jak tylko widziałem Cię na ceremonii przydziału, wiedziałem że jesteś jego synem. Bije od was ta sama...aura. Jednak wiedziałem, że sam musisz poznać prawdę. Twój ojciec był czystej krwi czarodziejem, do tego Śmierciożercą, jak to się potem okazało. -Oświadczył profesor, zapijając swoje słowa.
    -Ale... jak to..matka mówiła, że był mugolem, że nas zostawił...potem dopiero przyznała się że nas nie zostawił tylko umarł chorując…-słysząc to, starszy złapał się za głowę.
    -Bzdura! Twój ojciec kochał Ciebie i matkę mocniej niż możesz to sobie wyobrazić. Walczył o rodzinę tak samo wytrwale, jak o Voldemorta. I to go pogrążyło, w imię Czarnego Pana udał się walczyć z Banshee, wraz z wieloma innymi Śmierciożercami i jak potem się okazało, poległ w najbardziej krwawym starciu. Była to strata dla Voldemorta, w końcu Twój ojciec był potomkiem Salazara Slytherina, tak samo jak teraz Ty.
    -Czekaj, stop!- przerwał Jimin, wymachując rękoma.
    -Jak to?! Co to ma wszystko znaczyć!? -Mętlik w glowie Jimina był ogromny, zaciskał pięści, nie mogąc pojąć co to wszystko znaczy.
    -Nigdy nie zastanawiałeś się dlaczego wszyscy mówią o Twojej różdżce? Spójrz na nią. -młodszy wyjął przedmiot, dokładnie go oglądając.
    -To bliźniaczka tej należącej do Salazara. Jesteś wybranym, pośród jego potomków, na tego który jest godny jej dzierżenia. Park, różdżka Salazara, wybrała Ciebie. Jesteś półkrwi, który odziedziczył po swoim przodku umiejętność łatwego przyswajania czarodziejskiej mocy. Wykorzystaj ten fakt mądrze. -westchnął z niepokojem nauczyciel, wiedząc że ojciec chłopaka, zszedł na złą stronę.
    - Jeszcze coś, każdy czarodziej poza zwykłym aktem urodzenia, ma także magiczny akt, którego kopia jest przechowywana między innymi w dokumentacji Hogwartu. Mam Twoją kopię, myślę że to sprawi, że mi uwierzysz. -Park, drżącymi dłońmi wziął kartkę, na której były napisane nie tylko dane rodziców, z których jasno wynikało, że mimo matki mugolki, jego ojciec był czystej krwi czarodziejem, ale też i coś o wiele ważniejszego. Mianowicie, pod imieniem Jimina, widniało słowo, o którym marzył całe życie.
    Półkrwi
    Park, natychmiast zabrał akt mężczyźnie, wychodząc z jego pokoju. Wszystko teraz było dla niego jaśniejsze. Jego przynależność do Slytherinu, fascynacja Śmierciożercami, talent do czarowania.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszystko to nagle miało sens. Nie był szlamą, nie był hańbą, okazało się że jest potomkiem samego Salazara Slytherina, że jest w nim potęga Ślizgońskiego Domu. Zatrzymał się na chwilę, opierając rękoma o ścianę. Zrobiło mu się słabo, od ilości poznanych faktów.
    Wszedł do Pokoju Wspólnego Slytherinu, podając wcześniej hasło. Usiadł na kanapie, oddychając szybko. Powinien pójść do dormitorium, jednak był w zbyt dużych emocjach. Musiał najpierw ochłonąć. Wtem usłyszał, jak drzwi główne się otwierają. Wystraszył się, że to prefekt. Jednak widząc Taehyunga, ożywił się o wiele bardziej, niż na widok któregoś z opiekunów.
    -Gdzie byłeś cały dzień?! -rzucił szybko słowami w stronę mężczyzny, działając pod wpływem emocji.
    -Nie po to chodzimy na zajęcia, żeby je opuszczać, nie jesteś nie wiadomo kim, żeby nie przestrzegać zasad szkoły. -dogryzł mu Park, chcąc zatuszować swój wcześniejszy wybuch zmartwienia.
    -I patrz na mnie jak do Ciebie mówię, należy mi się szacunek. -Teraz, gdy już wiedział, że jego przynależność do Slytherinu jest jak najbardziej słuszna, nie chciał pozwolić na to, by inni mieszali go z błotem. Podszedł do mężczyzny, przyciskając do jego klatki piersiowej swój akt urodzenia.
    -Jestem potomkiem Salazara Slytherina. Moje miejsce jest tutaj, w Slytherinie. -wyrwał kartkę z ręki chłopaka.
    -I gdy już mam na to dowody, zemszczę się na was wszystkich ,więc lepiej uważaj Kim. -Wyciągnął różdżkę, stojąc blisko Taehyunga, tak by oddzielały ich centymetry. Szepnął pod nosem Lumos oświetlając sobie drogę do dormitorium.
    -Bo pamiętam każdą obelgę, jaką rzuciłeś w moją stronę. - w jego głosie nagle nie było złości, czy też stanowczości. Brzmiał na smutnego, pełnego zawodu. Przypomniał sobie o wszystkich sytuacjach w jakich Kim już od ceremonii przydziału się od niego odwrócił, tylko dlatego, że był mugolakiem. Miał mu za złe to, że zrobił z nich wrogów, latami go gnębiąc.
    Pomimo to, stojąc tak blisko Taehyunga, poczuł dreszcz przechodzący jego ciało. Odsunął się, zirytowany swoją reakcją na Ślizgona. Jego oczy zaszkliły się na myśl o tym, ile musiał wycierpieć przez te lata, nawet jeśli na poczatku w pociągu, wszystko dobrze się układało. Miał dość bycia poniżanym i teraz w końcu mógł to pokazać.
    -Nie wchodź mi w drogę, Taehyung. -mruknął, nie przejmując się drżącym głosem. Odszedł do męskiego dormitorium, chcąc położyć się spać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Sam nie wiedział czemu tak właściwie powiedział o wszystko Taehyungowi, wiedział jedynie ze rozmawianie o tym przed wejściem do dormitorium nie było dobrym pomysłem, uczniowie, którzy przypadkiem słyszeli ich rozmowę na pewno wkrótce zaczną rozpowiadać plotki o pochodzeniu Jimina. Park położył się w łóżku, próbując znaleźć pozycje, w której będzie mu się wygodnie spało. Półkrwi...Miał w sobie czarodziejska krew do tego krew z rodu Slytherina. Nadal nie potrafił w to uwierzyć. Mimo ekscytacji, ogarniała go złość. Gdyby wiedział wcześniej, może jego i Tae łączyłoby teraz coś więcej? Jimin mysl racjonalnie, tak najwidoczniej musiało byc. Skoro nie polubił Cię jako mugolaka, to nie zasługuje by lubić Cię jako półkrwi Młody czarodziej próbował sobie to wszystko jakoś wyjasnic, jednak wciąż czuł ze wszystko mogło potoczyć się inaczej. Pojedyncze łzy spłynęły po jego policzkach, sprawiając ze ból w klatce piersiowej robił się coraz to intensywniejszy. W końcu ze zmęczenia usnął jednak mimo to nadal widział Taehyunga w swoich snach.
    Budząc się rano w ogole nie czuł się w formie na dzisiejszy mecz. Przytłoczony informacjami był nieobecny, a przez siniaki obolały. Zebrał się jednak dzielnie, przebierając się w strój. Przed lustrem uniósł lekko koszulkę patrząc na cały fioletowy brzuch. Widząc rany westchnął jedynie ostentacyjnie.
    -Ej Park te ploty to prawda? - Współlokator zagadał do Ślizgona, który marszcząc brwi spojrzał na niego pytająco.
    -Jakie plotki? - Czyżby tak szybko zaczęli gadać?
    -Ze jestes potomkiem Salazara. -Park uśmiechnął się cwanie, przyjmując dumna postawę. Wycelował w niego różdżkę szybko wypowiadając także Aguamenti , a strumień wody wdarł się gwałtownie do ust chłopaka, powodując iż zaczął się dławić.
    -Lepiej dla Ciebie, żebyś przestał rozpowiadać i pytać o rzeczy, które Cię nie dotyczą. -Warknął, biorąc miotle i wychodząc z pokoju.
    Idąc korytarzem dostrzegł w oddali Taehyunga. Schował się, obserwując go z ukrycia. Złapał się odruchowo za nadgarstek czując na nim nadal uścisk Ślizgona z wczoraj. Cały drżał na wspomnienie tego, jak blisko stali koło siebie jednak próbował w dalszym ciągu zachowywać zdrowy rozsądek.
    Jednakże skłamałbym gdyby powiedział, ze zimna i stanowcza aura Kima wcale mu się nie podoba.
    Relacje w drużynie były napięte, współzawodnicy chcieli pozbyć się Jimina mimo iż był ważnym elementem drużyny.
    -Jak tam szlamo? Boli brzuszek? Och jak mi przykro… -Chłopak, który wczoraj zadał mu pierwszy cios śmiał mu się bezczelnie w twarz, Park nie mógł mu na to pozwolić. Machnął różdżka, a mężczyzna zaczął się dusic.
    -Nie jestem szlama, zapamiętaj to sobie. Jeszcze raz użyj tego słowa względem mnie, a skręcę Ci kark, jasne? -szepnął blisko ucha szamoczącego się mężczyzny, uwalniając go z uścisku.
    -Pożałujesz...tego...Park…-wymamrotał miedzy zachłannymi oddechami. Jimin machnął lekceważąco ręka, wylatując na mitole z drużynowego namiotu.
    Na początku meczu gdy cała drużyna witała się z kibicami. Park szybko obleciał trybuny, traktując to raczej jako nieprzyjemny obowiązek. Wtedy dostrzegł Taehyunga, przez co aż zachwiał się na miotle. Koło sekcji, w której siedział Kim wraz z Minem i Jeonem, przelecial o wiele wolniej. Wrecz zatrzymał się na moment, odlatując dopiero gdy ich spojrzenia się spotkały.
    Mecz był ciężki, Jimin latał szybko, siniaki go bolały, a tłum był nieprzyjemnie głośny. Do tego jego członkowie drużyny wylatywali mu w drogę jak tylko mogli, przez co Park musiał się mocno trzymać by nie spaść.
    Mieli szanse zakończyć mecz jeszcze w pierwszej połowie, szukający dostrzegł złoty znicz. Pędził za nim, mijając wszystkich z łatwością i lekkością. Gdy był już tuż przy nim, wyciągnął dłoń w jego stronę. Wtedy zawodnik w barwach Slytherinu uderzył w niego, a Park wybity z miotły spadł na dol. Wszystko działo się tak szybko, ze Jimin zdążył jedynie pomyśleć o Taehyungu, by chwile później stracić przytomność.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jimin nie czuł nic, był nieprzytomny przez parę dni, całkowicie nieświadomy tego co się dookoła niego działo. Miał za to wiele snów. W większości był w nich tajemniczy mężczyzna w masce. Mimo długiego czasu leczenia, Park obudził się z poczuciem, że minęła jedynie chwila.
    Widząc siedzącego przy nim Jungkooka, poczuł coś w rodzaju zawodu, choć sam nie do końca potrafił sprecyzować to uczucie.
    -Hyung, jak dobrze że się obudziłeś! -Jeon odetchnął z ulgą, opadając na oparcie krzesła.
    -Długo byłem nieprzytomny? -zapytał, przecierając oczy.
    -Parę dni... ale mogło się to skończyć gorzej gdyby nie to, że Taehyung-hyung tak szybko zaniósł Cię do lecznicy. Młoda Pomfrey dostała od niego po uszach, ale tak się przez to zawzięła w sobie, że postawiła Cię na nogi w kilka dni i…
    -JUNGKOOK STOP, nie wszystko na raz. -Poprosił go Park, zatykając mu usta dłonią.
    -Jeszcze raz, od początku, powoli. Jak to Taehyung? -Starszy miał wrażenie, że sie przesłyszał.
    -No jak spadłeś z miotły, to Taehyung-hyung był przy Tobie pierwszy. Nawet nie zauważyłem kiedy tak szybko znalazł się na dole. Wszyscy chcieli czekać na medyka, ale Hyung się wściekł i zabrał Cię na rękach do lecznicy, żeby nie marnować czasu. Siedział przy Tobie cały czas, właściwie poszedł dopiero chwilę temu. Nie spał prawie wcale, wiec musi odpocząć. -Park patrzył na młodszego oczami tak wielkimi od zdziwienia, że Kurkon sam się przeraził spoglądając na starszego.
    -Jimin-hyung? W porządku? -Ślizgon pokiwał przecząco głową.
    -Nie. -odpowiedział krótko. Czy on właśnie usłyszał, że ten Kim Taehyung niósł go na rękach i czuwał przy jego łóżku? Jego serce biło tak mocno, że bez problemu mógł je usłyszeć, na rękach pojawiła się gęsia skórka, a policzki zaróżowiły się delikatnie.
    -Jungkook-ah, dziękuje że przyszedłeś, ale chciałbym zostać sam..-poprosił lekko piskliwym głosem. Krukon przytaknął, zostawiając go według życzenia.
    Park natychmiast położyć dłonie na klatce piersiowej w miejscu, w którym znajdowało się jego serce.
    -Cicho bądź…-mruknął pod nosem, jakby chcąc je uciszyć. Nie mógł w to uwierzyć, że został uratowany właśnie przez Taehyunga.
    Do jego oczu napłynęły łzy. Wzbierała w nim złość na samego siebie, że zaczynało mu zależeć na kimś, kto prawdopodobnie zmienił do niego nastawienie tylko i wyłącznie przez pochodzenie.
    Miał do siebie wyrzut, czując że jego twarz i zachowanie zdradza to jakie miał uczucia względem Kima. Przypomniał sobie moment przed meczem, gdy patrzyli na siebie przez chwilę.
    Była to najbardziej zmysłowa wymiana spojrzeń, jakiej doświadczył w życiu. Miał wrażenie, że wzrok Taehyunga przeszywa go na wylot, w dobrym znaczeniu.
    -Może...może on...też to czuje? -zapytał samego siebie, po chwili przecząco kiwając głową.
    -Nie, po tylu latach nagle by się coś zmieniło? Niemożliwe...Szkoda tylko, że powoli sam nie umiem tego powstrzymać… -Park przetarł zaszklone oczy mając nadzieje, że nikt nie zauważył go w tym stanie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przez kolejne dni unikał Taehyunga, jak ognia. Na zajęciach ledwo się odzywał, a po ich zakończeniu wybiegał pierwszy z sali. Presja, jaka go przytłaczała przez obecność Kima była nie do zniesienia. W dodatku miał wrażenie, że musiał ochłonąć po ostatnich wydarzeniach. Nadal nie był w stanie uwierzyć, że ten sam mężczyzna który stronił od niego od pierwszego dnia szkoły, teraz siedział przy nim godzinami. Gdy tylko przypadkowo ich spojrzenia się spotykały, Jimin od razu uciekał wzrokiem, zakrywając dłońmi czerwone policzki. Skupiał się wtedy na szkicowaniu postaci z jego snów. Z każdej lekcji Park wyniosił co najmniej jeden szkic człowieka w masce, próbując tym samym nie myśleć o Tae. Jednak przez cały ten czas nadal czuł się źle z tym, że jeszcze mu nie podziękował, a mimo to nie był w stanie wydusić ani słowa w jego stronę. W końcu któregoś wieczora, los sam kazał mu to zrobić. Wchodząc do swojego pokoju, zauważył leżącego na jego łóżku kota. W dodatku był to pupil Taehyunga.
    -Yeontan, naprawdę…? -Wyjęczał Park, wiedząc że teraz będzie musiał się skonfrontować z Kimem. Kot uwielbiał łasić się do Jimina, który nie rozumiał nigdy jak nienawiść Tae mogła nie przejść na jego zwierzaka. Wziął go na ręce niepewnym krokiem idąc do pokoju Ślizgona, który na jego nieszczęście był sam.
    -Taehyung…? -Zapytał stając w progu pomieszczenia. Czuł jak już nie tylko jego policzki ale także uszy pieką go z gorąca.
    -Yeontan znowu do mnie uciekł…-mruknął wypuszając kota, który zamiast iść w głąb pokoju, ocierał się o nogi Parka.
    -Chciałem podziękować...Za to...że się mną zająłeś...Jeon wszystko mi powiedział i...jestem naprawdę wdzięczny...zwłaszcza, że...nie spodziewałem się tego po Tobie…-wydukał z siebie z wbitym w podłogę wzrokiem.
    -I...dziękuje że przyszedłeś na mecz...ja...naprawdę...miło było Cię zobaczyć...-Jimin wziął się na odwagę, unosząc głowę, by spojrzeć na Taehyunga. Wyglądał perfekcyjnie, jak zawsze. Park poczuł dreszcz przebiegający wśród kręgosłupa, zdając sobie sprawę, że zachowuje się jak idiota i powinien być znowu szorstki, taki jak był kiedyś. Zacisnął mocno pięści, będąc na siebie złym, że zainteresował się kimś takim, jak Taehyung.
    -Pójdę już. -mruknął, choć jego nogi wcale nie chciały iść.

    OdpowiedzUsuń
  13. -Mhm. - Mam sobie iść? Naprawdę? Spojrzał ostatni raz z nadzieją w stronę chłopaka, mając cichą nadzieje, że może ich konwersacja potoczy się trochę dłużej.
    Widząc jednak, że zaczyna się robić niezręcznie, chwycił za klamkę by wrócić do siebie.
    -Jimin! -Stanął jak wryty, odwracając się w stronę ucznia. Serce waliło mu jak szalone, gdyż Taehyung po raz kolejny w ostatnich dniach go zaskoczył.
    -Yeontan! Znowu za Tobą idzie…-Park spojrzał na zwierzaka, nachylając się nad nim.
    -Tannie...wróć do Taehyunga…-mruknął, drapiąc kota za uchem.
    -Podobno języki kotów szybciej leczą rany. Możesz… możesz go pożyczyć na… na ile będzie Ci potrzebny. -Podnosząc się, starszy patrzył na Kima marszcząc brwi.
    -Taehyung...to kompletnie…-Zanim jednak zdążył dokończyć, jego rozmówca zamknął go wraz z kotem po drugiej stronie drzwi.
    -Bez sensu….-dokończył, wzdychając ciężko. Wziął Yeontana na ręce wracając do swojego pokoju.
    -Jak myślisz, o co mu chodzi Tan-ah? -zapytał siedząc na łóżku, z pupilem na kolanach.
    -Dlaczego on tak się zachowuje? Niby jest całkowicie obojętny...ale czułem, że wcale nie chciał, żebym poszedł...To dlatego, że jestem półkrwi? -posmutniał, wyginając wargi w łuk niezadowolenia.
    -Czemu nie mógł byc taki kiedy byłem mugolakiem…? Naprawdę to tak wiele zmienia, że teraz nagle się mną zainteresował? Wcześniej nie byłem tego wart? -Pogłaskał kota wzdłuż kręgosłupa, przecierając swoje łzy, które spadły na jego sierść.
    -Najwidoczniej nie….Chciałbym umieć się cieszyć tym, że teraz traktuje mnie inaczej....ale co jeśli coś pójdzie nie tak? Co jeśli mu się coś we mnie nie spodoba i znowu będę dla niego tylko nędznym śmieciem? -Park mimo, że był dumny z bycia potomkiem Salazara, traktował to w relacji z Taehyungiem jak przekleństwo. Wtedy zdał sobie sprawę, że w głębi serca chciałby aby Kim polubił go za to jaki był, a nie za jego pochodzenie. Fakt, że prawda jest znacznie inna zdołował chłopaka do tego stopnia, że odpuścił sobie kolację. Nie miał ochoty jeść ani wychodzić z łóżka. Na nagi tors ubrał zakładaną przez głowę czarną bluzę, która była za duża na jego drobne ciałko, a do tego ubrał szare dresowe, podobne do tych Taehyunga.
    Kręcąc się w łóżku, nie mógł zasnąć mając przed zamkniętymi oczami obraz twarzy młodszego. W końcu zirytowany nachodzącymi go myślami, usiadł na łóżku, zaczesując włosy do tyłu dłonią. Chwycił za opartą o ścianę miotłę, stając na parapecie otwartego okna. Chciał polecieć do pokoju Ślizgona, popatrzeć na niego z ukrycia, dla zaspokojenia szalejącego serca. Jednakże wtedy usłyszał stuknięcie do drzwi. Zeskoczył z parapetu z powrotem do pomieszczenia, w obawie przed prefektem. Bo kto inny mógłby go odwiedzać?
    Otwierając drzwi komnaty, rozchylił usta ze zdziwienia.
    -Taehyung? -zapytał, jednak mężczyzna całkowicie go zignorował wchodząc do środka.
    -Twój pokój jest w drugim korytarzu….zgubiłeś się ? - Tak, zgubił się i przyszedł akurat do Ciebie...ale wymyśliłeś..
    -Nie uratowałem Cię, żebyś teraz wszystko popsuł. -Jimin nie miał pojęcia co robi Kim i jaką ma w tym korzyść dla siebie.
    -Czy Ty...przyniosłeś zupe z figi? -zapytał, widząc powiększoną porcję. Poznał danie po zapachu, dobrze wiedząc jakie ma lecznicze zastosowanie. Do tego zauważył słodycze i swój ulubiony sok z dyni. Naciągnął rękawy bluzy, chowając dłonie. Stał nad siedzącym uczniem, nie umiejąc nic z siebie wydusić.

    OdpowiedzUsuń
  14. -Masz. -Zrobiło mu się na tyle głupio, że nie miał odwagi wziąć od niego łyżki, nawet jeśli ostentacyjnie nią przed nim machał.
    -Musisz w końcu coś zjeść! -Park zarumienił się na policzkach, a zakrytą materiałem dłonią opuścił odgarnięte do tyłu włosy, jakby chciał, żeby grzywka nieco zasłoniła jego twarz. Tylko skąd on wie? Ach...pewnie poszedł na kolację i zobaczył, że mnie nie ma...ale po co mnie szukał w takim razie?
    -Aish, Taehyung! -jęknął gdy chłopak pociągnął go gwałtownie za rękę. Siedząc tak blisko Kima, czując jak ich ciała przylegają do siebie, miał wrażenie że jest mu za ciepło w tej bluzie, mimo że nic pod spodem nie miał.
    -Nie będę Cię karmił! -Wyrwał go nagle z zamyślenia, gdy Park ślepo patrzył na danie, mieszając zupę łyżką, jak pięcioletni niejadek.
    -Nie zatrułem tego! -Dopiero te słowa wręcz pchnęły starszego do tego, żeby się odezwał.
    -Co? Nie...ja…-jednak kiedy spojrzał na wpychającego sobie do ust łyżkę,Taehyunga uznał to za słodkie nie ukrywając rozczulenia.
    -Widzę, Taehyung...widzę...to nie o to chodzi...Jaki miałbyś z tego pożytek, jeśli nie miałbyś kogo dręczyć? -zapytał cicho, próbując po tych słowach zupy, jaką przyniósł mu Kim.
    Dopiero wtedy poczuł, jak bardzo zgłodniał, łapiąc się za żołądek.
    -Ugh...głodny byłem...to dlatego bolał mnie brzuch…-wymamrotał, wracając do jedzenia.
    -Ale przecież o tej porze...kuchnia nikogo nie obsługuje...Taehyung, zrobiłeś ją sam? -spojrzał na niego pytająco, jedząc powoli. Delektował się każdą łyżką dania, tylko dlatego że najprawdopodobniej Kim zrobił je własnoręcznie.
    -Jest naprawdę pyszna...i ma takie działanie, że pewnie siniaki szybciej zejdą…-Chciał mu podziękować, jednak nadal był zbyt zszokowany, na większe wyrazy wdzięczności.
    -Najadłem się…-mruknął, nadymając policzki i ciesząc się, że jego bluza był na niego za duża, dzięki czemu nie było widać przejedzenia. Chwycił za napój, którego smak wywołał delikatny uśmiech na ustach Jimina.
    -Uwielbiam sok z dyni, jest najlepszy. -oznajmił, zdradzając jakiś fakt o swojej osobie. Widząc, jak Kim je razem z nim, coś zaczynało mu nie pasować. Skoro był na kolacji, to już zdążył zrobić się taki głodny? Nie rozumiem. Nie chciał jednak drążyć tematu, bo liczyło się dla niego tylko to, że ten Kim Taehyung wykazał się względem niego odrobiną empatii, tworząc w głowie Parka, kolejne miłe wspomnienie z życia.
    -Wszyscy w szkole już wiedzą, żę ja...nie jestem mugolakiem…-mruknął nagle poruszając niewygodny temat.
    -To dziwne, kiedy nagle możesz spokojnie przejść korytarzem…-westchnął, pakując sobie do ust czekoladową żabę.
    -Wiem, że mi nie wierzysz...ostatnio jakoś więcej po Tobie widać...Masz pewnie wrażenie, że to jedna wielka ściema...ale zobacz…-mówiąc to wyciągnął swoją dziesięciocalową różdżkę.
    -Sosna, róg bazyliszka. Bliźniaczka tej należącej do Salazara. Odłamek z tego samego rogu, miala tylko jego różdżka. W kronikach Slytherinu, jest napisane że przez lata wielu próbowało zostać jej właścicielem, ale nikomu się nie udało...a ja nawet nie wiedziałem co to za różdżka, ona po prostu od razu mnie słuchała...od razu wiedziałem, że jest moja..-Schował przedmiot, spoglądajac na mężczyznę.
    -Możesz mi nadal nie wierzyć, ale spędziłem godziny na sprawdzaniu całej tej sytuacji...poza tym, byłem u jednego z profesorów, który znał mojego ojca i potwierdził moje teorie...Właściwie nie wiem czemu ja w ogóle Ci się tłumaczę? Przecież nie jestem do tego zobowiązany, a zresztą Ciebie i tak to nie obchodzi...Nie wierzysz mi, że jestem półkrwi, a mimo to traktujesz mnie lepiej tylko dlatego że nie jestem mugolakiem. Zdecyduj się w końcu, bo…- Bardzo mnie tym ranisz, a chciałbym wiedzieć czy naprawdę jestem tak nieodpowiedni. -bo wychodzisz na głupca z rozdwojeniem jaźni. -odłożył szklankę, spuszczając wzrok na kota, który ułożył się obok.

    OdpowiedzUsuń
  15. -Nie po to przerwałem moje badania nad Śmierciożercami dla durnej sprawy mojego pochodzenia, żeby teraz kwestionować moje zdanie. -warknął zirytowany.
    - Śmieszne...wydajesz się być osobą, która najchętniej wpędziła by mnie w kłopoty, donosząc że piszę pracę o Śmierciożercach, a mimo to i tak Ci o tym mówię o mojej fascynacji. Gdybyś mógł mógłbyś doprowadzić do wydalenia mnie z Hogwartu, bo wiesz wiecej niż Ci się wydaje, a zamiast tego ratujesz mnie po wypadku, pożyczasz kota i przynosisz leczniczą zupę. -Mówił coraz to szybciej jakby bardziej nerwowo, jednak na jego twarzy cały czas widniał gorzki uśmiech. Zamilkł na chwilę, a w pomieszczeniu zapanowała grobowa cisza, do tego stopnia że starszy słyszał ich oddechy. Jimin zacisnął dłonie w pięści, patrząc jak bieleją mu kostki. Siedząc, odwrócił się do Taehyunga, zamykając go szczelnie w swoich ramionach. Skupiony na przytulaniu młodszego, Park nie zauważył, że prawie na nim usiadł, jednak nadal czule trzymał go w objęciach, co podświadomie pragnął zrobić odkąd poznał go w pociągu.
    -Dziękuję. -szepnął, zahaczając przypadkowo wargami o ucho Kima podczas wypowiadania słowa. Im dłużej był blisko niego tym bardziej chciało mu się płakać, zrobił to nie tylko by mu podziękować, ale też po to żęby sprawdzić czy jego uczucia względem mężczyzny, naprawdę były poważniejsze niż się spodziewał. Gdy już wiedział, że była to prawda, poczuł jak uzależnia się od jego ciepła oraz zapachu, na który wcześniej nie zwracał uwagi. Odsunął się od niego, łapiąc za sok licząc że jego słodki smak złagodzi gorzki posmak smutku, który zagościł w jego sercu.

    OdpowiedzUsuń
  16. -Jimin, każdy, czy ja, czy wszyscy inni, którzy… nie byli dla Ciebie najmilsi, muszą przyznać, że masz talent do czarowania.Chodzi o to, że to nic dziwnego, że ta różdżka wybrała Ciebie, najwidoczniej jesteś dla niej wystarczający, nawet jak na mugolaka… -Mimo początkowego zadowolenia spowodowanego komplementem, Park szybko zacisnął pięści w zdenerwowaniu.
    -Nie jestem mugolakiem…-syknął kąśliwie, nie mając już ochoty dłużej dyskutować z Taehyungiem na ten temat. Każdym swoim następnym słowem Kim utwierdzał go w przekonaniu, że to tylko wyobraźnia Jimina chce go widzieć jako kogoś innego, kto mógłby go polubić za to kim jest, a prawda była taka, że młodszy nadal gardził nim tak samo jak robił to przez lata.
    -Park. Wiem, że byłem głupi, przychodząc do Ciebie. Faktycznie, jestem głupcem z rozdwojeniem jaźni, bo nie wiem, co sobie myślałem, ale zapewniam Cię, że nie jesteś ani trochę lepszy, mówiąc mi, że Ci nie wierzę, a potem zarzucając mi, że traktuję Cię inaczej, bo nie jesteś mugolakiem. Nie upadłbym tak nisko. Dla mnie mógłbyś być nikim. -Jimin spuścił wzrok, zaciągając kaptur na głowę, żeby jego rozmówca nie był w stanie dostrzec łez napływających do oczu starszego. No tak, w końcu od zawsze byłem nikim. W tej sytuacji to Park czuł się głupcem. Był głupi, że choć przez moment pomyślał, że może mu na nim zależeć, że może jak okaże się półkrwi to stanie się chociaż akceptowalny dla Taehyunga. Już nawet nie chodziło o sympatię, a o samo tolerowanie go. Jimin zdał sobie sprawę, że bardziej niż z bycia półkrwi, cieszył się że dzięki temu zbliży się do Kima. Jednak teraz kiedy on sam powiedział mu, że dla niego mógłby być nikim,było mu już obojętne czy jest mugolakiem czy kimkolwiek innym. Teraz to już nie miało dla starszego znaczenia.
    -Jakbym faktycznie był typem, który lizałby dzieciakowi dupę, bo nagle oznajmił światu o swoim wielkim podchodzeniu.
    -Jestem od Ciebie starszy, więc lepiej zwracaj się do mnie z szacunkiem, Kim. -warknął pod nosem, nie mając siły komentować tego w inny sposób.
    Mimo krwawiącego serca, Park owinął ramionami ciało Kima, walcząc by nie rozpłakać się podczas przytulania go. Dlaczego? Kim, czemu mnie nienawidzisz kiedy ja tak bardzo chcę być koło Ciebie…?
    -Pa...rk. -słysząc swoje nazwisko zacisnął mocniej dłonie na plecach chłopaka, mrucząc ciche shhhh pod nosem.
    -Dziękuję. -Widząc jak mężczyzna złapał się za ucho oraz to jak bardzo zagubiony był, Park zrozumiał jedną rzecz która go pocieszyła. To on był słabym punktem Kima. Mimo całej tej nienawiści, działał na niego w pewien niezrozumiały sposób, co dawało jeszcze Jiminowi iskierkę nadziei.
    -Z… za co ? - Dobre pytanie, za to że jesteś, że o mnie dbasz, nawet jeśli jestem dla Ciebie najgorszym ludzkim sortem. Że myślisz o takim śmieciu, jak ja. Bo tylko Ty to robisz spośród wszystkich osób wokół mnie.
    -Za jedzenie, a za co innego miałbym dziękować? -parsknął śmiechem, by ukryć kłamstwo.
    -Za dużo słodkiego! A teraz do spania! No już… -Jimin zmarszczył brwi nie rozumiejąc nagłego poderwania się Taehyunga.
    -Kim, c..co jest? -Zapytał, gdy mężczyzna poderwał go z ziemi. Wszystko działo się tak szybko, że Park nawet nie zauważył, jak Kim położył go do spania, okrywając kołdrą nie tylko jego, ale też i kota.
    -Czekaj! -podniósł się, próbując złapać Taehyunga z rękę, jednak młodszemu udało się wyswobodzić z uścisku i wyjść szybciej niż Jimin zdołał się podnieść, by za nim pobiec.

    OdpowiedzUsuń
  17. Odpuszczając sobie, położył się z powrotem do łóżka.
    -Tannie… myślisz, że za powinienem się wycofać skoro jestem nikim? -zapytał smutno, głaszcząc kota dopóki nie znużył go sen.
    Rano przyłożył się do swojego wyglądu bardziej niż zazwyczaj. Starannie ułożył włosy, stawiając je, mimo że na co dzień przykrywał nimi czoło. Zarzucił torbę na ramię, chwycił w dłoń parę zwoi i książek po czym wybiegł na zajęcia. (https://scontent-lhr3-1.cdninstagram.com/vp/d1ebb4a5225564cccf907c003e98003d/5BF63437/t51.2885-15/e35/20479215_1291715204289079_1048629876069761024_n.jpg?se=8&ig_cache_key=MTU2OTU5OTI3NTIzNDMwMjA3OA%3D%3D.2) Idąc dziedzińcem na zajęcia, okazało się, że pogoda miała zamiar pokrzyżować mu plany. Oberwanie chmury szybko przemoczyło Parka, sprawiając że włosy opadły, tworząc wilgotną grzywkę. Przebiegł szybko przez łuk prowadzący na korytarz, chowając się pod zadaszeniem. Jednak odwracając się, zderzył się z kimś, upuszczając zwoje, na których zapisane były jego notatki o Śmierciożercach. Odbijając się od ucznia, Ślizgon wylądował na pupie prosto na zimnej kamiennej posadzce. (NIECH KTOŚ RATUJE JIBOOTY BO SIĘ POTŁUKŁO) Skrzywił się lekko, czując ból w miejscach, w których nadal miał siniaki. Zanim przeniósł wzrok na mężczyznę, którego potrącił, rozejrzał się za zwojami.
    Jeden na jego nieszczęście rozwinął się, pokazując swoją zawartość. A w środku poza notatkami był również rysunek znaku Śmierciożerców, który naszkicował i dokładnie opisał Jimin. Chwycił pośpiesznie za swoje materiały, zwijając je z powrotem. Z paniką w oczach spojrzał na drugiego Ślizgona bojąc się, że widząc jego zapiski doniesie na niego dyrekcji.
    -Och...Kim… to Ty…- mruknął już spokojniej, podnosząc się z ziemi. Cieszył się, że to akurat on stanął na jego drodze, gdyż nie wiedzieć czemu miał pewność, że nie zostanie wydany. Odgarnął mokre kosmyki, które delikatnie zmoczyły jego policzki. Zmierzył chłopaka wzrokiem, widząc bandaż na jego ręce, zawiązany dość nieumiejętnie, na pewno nie przez młodą Pomfrey.
    -Kim, Twoja ręka..-pokazał na opatrunek przez który przebijała się krew. Pewnie go boli… Jimin bardzo chciał pokazać brak wrażliwości w ramach rewanżu za nazwanie go nikim ale nie potrafił. Cholerny Taehyung był jego słabością i z każdym dniem było mi coraz ciężej z tym walczyć.
    -Chodź. -syknął, łapiąc go za zdrową rękę, zaciągając młodszego na ławę obok. Nie pytając o pozwolenie chwycił za bandaż odwiązując go.
    -Co Ty zrobiłeś? Chciałeś ścianę pobić czy jak? - zapytał opryskliwie, przez troskę która w nim wrzała. Wyjął różdżkę powtarzając trzykrotnie Vulnera Sanentur by zaklęcie mogło zadziałać. Dzięki temu po ranach Taehyunga w ciągu paru chwil nie było śladu.
    -Znalazłem to zaklęcie czytając o profesorze Snape’ie...bo on kiedyś był Śmierciożercą i potrzebowałem informacji o tych, którzy od tego odeszli..nieważne. -machnął ręką, sięgając do swojej torby. Wyjął z niej mały flakonik zatkany korkiem wewnątrz którego był turkusowy płyn.

    OdpowiedzUsuń
  18. -Eliksir wzmacniający, wypij go. Dostałem parę butelek od Pomfrey na moje niedoleczone siniaki, ale przyda się Tobie bardziej, pewnie straciłeś dużo krwi. -Położył buteleczkę na otwartej dłonie Taehyunga, łapiąc go delikatnie za palce młodszego, zaciskając je na flakoniku. Jimin uwielbiał zajęcia z eliksirów i dobrze wiedział, że jeśli będzie potrzebował to z łatwością sam zrobi sobie taką miksturę.
    -Gdybym nie istniał to łaziłbyś z poranioną ręką…-mruknął, smutno się uśmiechając.
    -Więc może lepiej, żebym nie był dla Ciebie nikim? -zapytał otwarcie, patrząc w oczy Ślizgonowi. Widząc za jego plecami, idących uczniów, wziął ze sobą swoje zwoje, odwracając się w stronę, która prowadziła do klasy.
    -Pójdę pierwszy na zajęcia, w końcu nie może tak być żeby wielki czarodziej czystej krwi Kim Taehyung wszedł na lekcje ze śmieciem Park Jiminem, który ubzdurał sobie, że jest półkrwi, a tak naprawdę jest nikim i nie warto upaść dla niego tak nisko, prawda? -oznajmił ironicznie nawiązując do słów młodszego, które bardzo go wczoraj zraniły.
    -W końcu jest kimś, dla kogo nie warto robić czegokolwiek, czyż nie Kim? -dodał, poprawiając torbę na ramieniu, po czym oddalił się w kierunku korytarza prowadzącego na zajęcia.

    OdpowiedzUsuń
  19. Słyszał za sobą biegnącego ucznia, nie przypuszczał jednak że to Taehyung próbował go złapać.
    -Ej! -krzyknął odruchowo, czując uścisk na nadgarstku Przybity do ściany, już chciał wyrazić swoje niezadowolenie, jednak wtedy dostrzegł, kto przed nim stoi. Zamilkł natychmiast widząc Kima, czując dreszcz otulający całe jego ciało. Dostrzegł ich różnicę wzrostu, pozwalając sobie z dołu patrzeć na idealnie gładką cerę blondyna.
    -Park Jimin. -Serce łomotało mu szybko, a starszemu podobał się sposób w jaki jego imię wybrzmiewało z ust czarodzieja. Dlaczego za mną pobiegłeś Taehyung? O co chodzi? Patrzył na niego z nadzieją, wierząc że może usłyszy coś przełomowego ze strony młodszego. Z nerwów co chwilę podgryzał usta, nadając im intensywniejszy odcień.
    -Nigdy nie powiedziałem, że jesteś nikim. -Rozchylił lekko malinowe wargi, okazując swoje zdziwienie. Dłonie czarnowłosego trzęsły się z ekscytacji, ale też z obawy przed tym, że może być to dopiero cisza przed burzą.
    -Jesteś Park Jimin, tyle. Mogę Ci wierzyć albo nie o Twoim pochodzeniu, ale to nie ma nic do tego, jak inaczej zacząłem Cię traktować, więc przestań mnie oceniać na podstawie własnych dopowiedzeń i słuchaj uważnie, co do Ciebie ludzie mówią. Może faktycznie jesteś potomkiem Salazara, bo zaczynam wątpić w Twoje myślenie i to, że różdżka by Cię wybrała za bycie mądrym czarodziejem. - To nie ma nic do tego, jak inaczej zacząłem Cię traktować To jedno zdanie szumiało w głowie Parka, który był tak zbity z tropu, że nic poza tym już nie usłyszał. Wychodziło na to, że Kim robił to wszystko dla niego. To Jimin był tym, który wszystko źle zrozumiał, który postawił go w złym świetle i odepchnął od siebie. Zrobiło mu się wstyd za siebie, w końcu mężczyzna przed nim uratował mu życie. Dbał o niego, mimo lat niezgody. Nareszcie ich relacje mogły zacząć wyglądać lepiej, czekał na to tak długo. Odkąd tylko poznali się w pociągu, Park myślał że może to właśnie Taehyung będzie jego oczkiem w głowie, dobrym aspektem nauki w Hogwarcie. Gdy to wszystko runęło, zatracił się w nauce i badaniach by nie myśleć o konflikcie między nim a Kimem, aż tu nagle po tak długim okresie czasu mógł spróbować się do niego zbliżyć. Oczy starszego zaszkliły się ze wzruszenia. Zmrużył je, gdy Kim puknął go w czoło. Już miał zamiar go przeprosić, kiedy niespodziewanie ręka chłopaka spoczęła na jego biodrze przyciskając ich do siebie. Wziął głęboki wdech, a całe jego ciało spięło się od stóp do głów. Nie sądził, że jego organizm tak intensywnie zareaguje na bliskość Kima. Jimin nigdy nie był dotykany w ten sposób, nigdy nie czuł z nikim takiego napięcia, jakie poczuł stykając się podbrzuszem z chłopakiem. Było to zupełnie obce uczucie, jednak Park był pewien że jest w stanie się od niego uzależnić. Starszy stał jak wrytry, nie mogąc się poruszyć, mimo iż bardzo chciał zrobić coś równie zmysłowego, jak jego rozmówca. Ośmielił się tylko lekko poruszyć biodrami, ocierając się nieco o młodszego. Kiedy opuszki palców Taehyunga musnęło czoło Jimina, przygryzł lekko dolną wargę. Przez całą tą sytuację, sprostowanie blondyna oraz ich bliskość, Park cały się zarumienił, pozwalając policzkom przybrać kolor intensywnego różu.
    -Taehyung. -Patrząc w oczy chłopaka, rozmarzył się do tego stopnia, że pozwolił sobie cicho zamruczeć pod nosem. Wpartywał się tylko w niego, przez tą jedną chwilę, tym jednym spojrzeniem, czarnowłosy poczuł się bardziej chciany niż kiedykolwiek wcześniej. Oczy Kima emanowały zdecydowaniem, pewnością co do swoich słów i stanowczością. Było w tym coś pociągającego dla Jimina, którego z zamyślenia otrząsnął głos chłopaka.
    -Tak często to wczoraj powtarzałeś, że dzisiaj chyba przez to zapomniałeś jak mam na imię. Taehyung. -Chcąc się w końcu odezwać, chwycił go drżącą dłonią za kawałek szaty.

    OdpowiedzUsuń
  20. -Dobrze, Taehyung. Już o tym nie zapomne, ale Ty mów do mnie Jimin, nie Park. -mruknął, puszczając materiał, a mężczyzna wyminął go wchodząc do pracowni. Starszy osunął się po ścianie na ziemie, siadając na niej i przeczesując włosy do tyłu Wziął głęboki wdech próbując zrozumieć co właśnie się stało.
    Nie rozumiał tych uczuć, były dla niego zupełnie inne i nowe. Jednak mimo to chciał więcej. Mógł odkrywać wszystkie najróżniejsze emocje świata, jeśli tylko testował by je z Taehyungiem.
    Jednak wracając na ziemię, Park próbował zachować spokój i trzeźwość umysłu. Niestety, za każdym razem gdy przypomniał sobie fakt, że Kim dbał o niego za to jaki jest, a nie skąd pochodzi, na twarzy Ślizgona pojawiał się uśmiech, który uwypuklał jego różowe polisie.
    -Co tak siedzisz Park? Wzdychasz do swojego kochasia? -Uczeń podniósł wzrok, widząc grupę chłopaków idących na zajęcia.
    -Tak i nic Ci do tego. -odparł pewnie, olewając całkowicie głupią zaczepkę, która na tle przełomowych zdarzeń z ostatnich dni była dla niego najmniej ważna.
    -Skup się na sobie, zamiast pakować nos w życie innych ludzi. Zwłaszcza, że dzisiaj zaliczenie z wywarów, więc na waszym miejscu i przy waszych stopniach z eliksirów, to tym przejmowałbym się najbardziej. -Oznajmił, mijając mężczyzn, by wejść do sali. Widząc siedzącego przy swoim stanowisku Taehyunga, zacisnął mocniej dłoń na pasku swojej torby.
    Z każdym następnym krokiem, jego żołądek coraz bardziej się kurczył, az w końcu usadowił się koło mężczyzny, tam gdzie zazwyczaj.
    -Taehyung…-zaczął łagodnym głosem, poprawiając się na krześle. Zlustrował jego część stołu, nie widząc na nim przygotowanego ani kociołka ani skłądników.
    -Pamiętasz, że mamy dzisiaj zaliczenie? -Widząc pytający wzrok chłopaka, wyciągnął z torby podręcznik.
    -Pójdę po przyrządy, a Ty wybierz wywar z księgi, który chcesz zrobić. -Mówiąc to, poszedł do półki po potrzebne rzeczy. Przyniósł dla niego jego fiolki oraz kociołek, następnie przygotowując swoje stanowisko w ten sam sposób.
    Gdy prowadzący pojawił się na sali, oznajmił że jako formę zaliczenia przedmiotu muszą sami wytworzyć wybrany wywar oraz że mają na to całą lekcję. Park miał początkowo plan na coś ambitnego jak Felix Felicis jednak po dzisiejszym dniu zmienił zdanie. Chcąc zabezpieczyć Taehyunga oraz podziękować za jego starania, zdecydował się na stworzenie wywaru ze szczuroszczeta. Esencja ta leczyła wszelkie zadrapania i rozcięcia, co po ich porannym spotkaniu wydało się Parkowi dobrym pomysłem. Niezwykle brzydził się szczuroszczetów wiec podczas szykowania składników i powolnego dorzucania ich do kotła krzywił się niejedenokrotnie chcąc mieć to już za sobą.
    Mimo wszystko spoglądał kątem oka spoglądał na poczynania Taehyunga, nad jego własnym wywarem.
    -Taehyung…-mruknął, subtelnie łapiąc go za dłoń która mieszała miksturę w kociołku, zatrzymując go.
    -Musisz dolać więcej krwi salamandry, żeby kolor był bardziej żółty. -doradził, podając mu małą fiolkę ze wspomnianą substancją, aby młodszy mógł dolać ją do esencji. Nie pamiętał czy kiedykolwiek w tak spokojnej atmosferze pracowali na eliksirach. Park był zrelaksowany do tego stopnia, że całkowicie zapomniał o tym że przecież będzie dzisiaj oceniany.
    Jego błogostan jednak został zaburzony przez nieprzyjemny zapach dodchodzący z kociołka ucznia, który siedział na przeciwko Taehyunga. Coś mi się tu nie podoba…
    Widział drżące dłonie Ślizgona, który prawdopodobnie wiedział że robi coś wbrew regulaminowi. Do tego był rozkojarzony, a każdy składnik wrzucał do kociołka nerwowo, bez wcześniejszego upewnienia się w instrukcji.

    OdpowiedzUsuń
  21. Chwila...on nie patrzy do podręcznika tylko na jakąś kartkę…co to za zapach? Akonit…? Przcież nie tojad nie jest dostępny w naszej pracowni...Musiał go przemycić. Park czuł, że to źle się skończy, wiec w pogotowiu trzymał wysuniętą lekko różdżkę. Nie musiał czekać długo, w pewnej chwili wywar zaczął bulgotać, po chwili doprowadzając do wybuchu.
    -PROTEGO! -krzyknął Jimin podrywając się z miejsca, by osłonić Kima zaklęciem obronnym. Dzięki wytworzonej tarczy wybuch nie dotknął nikogo poza samym Ślizgonem który ważył nielegalną substancję.
    Profesor szybkim zaklęciem otworzył wszystkie, okna do tego czarując sprawił, że opary ulotniły się wręcz natychmiast nie stwarzając zagrożenia.
    -KRETYNIE! - Krzyknął Park, mierząc różdżką w chłopaka.
    -Levicorpus! -machnął magicznym przyrządem, sprawiajac że uczeń zawinął w powietrzu do góry nogami.
    -Wywar Tojadowy!? W klasie?! Oszalałeś!? -Wydzierał się na mężczyznę, nie zauważając jak bardzo drżą mu dłonie. Wystraszył się o bezpieczeństwo Taehyunga, który gdyby nie czar mógłby mieć nie mały problem.
    -Liberacorpus! -uszłyszał głos profesora, który przeciwzaklęciem sprowadził Ślizgona na ziemię.
    -Park, uspokój się. Usiądź na miejsce. -Skarcił go mężczyzna, chcąc teraz zwrócić się do winnego całego zamieszania, jednak czarnowłosy wtrącił się pierwszy.
    -Profesorze on tworzył wywar tojadowy! To zakazane, przemycił składniki! Dobrze profesor wie do czego prowadzi złe wytworzenie tego eliksiru! Przecież gdyby ten wybuch dotknął Taehyunga, mógłby nieodwracalnie nabawić się likantropii! Nie miał szans go wytworzyć, to ciężka do zrobienia esencja, z którą nawet profesor Snape miał problemy! -Park miał rację, wywar ten pozwalał wilkołakom w czasie pełni zachowywać świadomość i zdolność panowania nad sobą. Wspomniany profesor tworzył go dla Lupina, który borykał się z likantropią. Jednak Ślizgon wydawał się nie zdawać sobie sprawy, jak niebezpieczne są efekty uboczne.
    -Dziękuje Panie Park za tą pouczającą lekcję. Proszę już zamilknąć, a Pan zaś za naruszenie regulaminu szkoły i zagrażanie życia innych uczniów uda się do dyrekcji tam pomyślimy nad karą. Póki co odejmuje Slytherinowi 15 punktów. -W klasie rozniósł się jęk niezadowolenia.
    -Proszę teraz opuścić klasę, zaliczenie odbędzie sie ponownie jutro. Na dziś już koniec, muszę wyjaśnić tą sprawę i skierować ucznia do pani Pomfrey żeby oceniła czy nie będzie problemów z jego zdrowiem skoro oberwał jako jedyny. -Uczniowie zaczynali oddalać się do wyjścia, jednak roztrzęsiony Park nadal zbierał swoje rzeczy do torby.
    -Mam nadzieje, że wyleci ze szkoły. -syknął wrogo, chwytając za podręcznik.
    -Nic Ci nie jest Taehyung? Dobrze, że wyczułem tojad, bo mógłbym nie zdążyć...Dobrze się czujesz? -upewnił się, gdy już zebrał wszystkie przedmioty.
    -Chciałem zrobić wywar ze szczuroszczeta...tak na wypadek...gdybyś znowu pobił ścianę...a mnie nie byłoby w pobliżu…-przyznał się skoro z jego niespodzianki wyszły nici.
    -Do zajęć z ochrony przed czarną magią jeszcze trochę czasu...będę w bibliotece...gdybyś nie wiem...chciał pogadać..albo gorzej się poczuł. -Oznajmił nieśmiało stojąc w progu drzwi.
    Nie miał wystarczająco dużo odwagi żeby powiedzieć, iż chcę dokończyć ich rozmowę sprzed zajęć by go przeprosić i podziękować. Uznał, że będzie miał jeszcze ku temu nie jedną okazję, a żeby pomóc losowi, zupełnie przypadkiem upuścił swój zwój o Śmierciożercach, gdy oddalił się w stronę biblioteki.

    OdpowiedzUsuń
  22. W drodze do biblioteki, Park cały czas myslal o słowach mężczyzny. Martwisz się o mnie?
    -Nie...oczywiscie, ze nie…-mruknął pod nosem Park, siadając do stolika na środku biblioteki. Zwykle siadał w jej rogu, jednak chciał ułatwić Taehyungowi znalezienie go w razie gdyby chciał do niego dołączyć. Wiedział, ze oszukuje samego siebie. Błądząc dalej w rozmyślaniach, mimo zaprzeczeń martwił się o Kima, w końcu gdyby tak nie było to nie rzuciłby się na niego z zaklęciem ochronnym podczas zajęć. Jednakże zrobił to, mając do tego przerażenie wypisane na twarzy. Mimo otwartej książki, nie skupiał się w ogole na literach. Co chwile spoglądał w stronę wejścia, czy przypadkiem nie ma tam młodszego. Mijały minuty, jedna po drugiej, nieubłaganie przybliżając wskazówki zegara ku godzinie rozpoczynającej następne zajęcia. Coraz to bardziej zawiedziony Park, zaparł się łokciami na biurku, opierając twarz na dłoniach, przez co jego policzki delikatnie się ścisnęły.
    -Naprawdę myślałeś, ze do Ciebie przyjdzie? Zbyt wiele chcesz na początek Jimin. Módl się lepiej żeby to on znalazł Twój zwój. -syknął pod nosem, wstając i zbierając się do wyjscia.
    Park uwielbiał się uczyć, poznawać nowe zaklęcia, historie świata magii, przez co zaliczenie przedmiotów nie sprawiało mi większej trudności. W zwiazku z powyższym uczęszczał na zajęcia regularnie, będąc jednym z tych wyjątków które faktycznie skupiają się na pochłanianiu przekazywanej wiedzy. Jednak teraz wcale nie chciał stawić się na lekcji obrony przed czarna magia. Wolałby chwycić Taehyunga pod rękę i pójść gdziekolwiek, gdzie nie byłoby tlumow i mogliby razem na spokojnie porozmawiać. Zwłaszcza, ze teraz gdy już wiedział ze Kim wcale nie darzy go nienawiścią, zawziął się w sobie by zadbać o ich relacje.
    Jednak uczniowski obowiązek trzeba było wypełnić choć plus całej tej sytuacji stanowił fakt, iż dzięki temu bedzie miał okazje znowu spotkać się z ulubionym Slizgonem.
    Wchodząc do sali, rozejrzał się uważnie szukając wzrokiem twarzy do której miał wyjątkowa słabość. Dostrzegając chłopaka pare metrów dalej miedzy reszta uczniów Slytherinu, uśmiechnął się słodko ciesząc się na jego widok. Niestety kąciki ust starszego szybko opadły, kiedy okazało się ze jego obiekt zainteresowania nie zwraca na niego uwagi. Park nie rozumiał o co chodziło młodszemu. Jego nagle zmiany nastrojów były dla niego całkowicie niezrozumiałe.
    -W jednej chwili przyciskasz mnie do ściany a w drugiej nawet na mnie nie spojrzysz…-wymamrotał niezadowolony pod nosem, nadymajac policzki powietrzem. Podczas zajęć, w ogóle nie skupiał się na tym co mówił do niego wykładowca. Cały czas patrzył w stronę Taehyunga, sukcesywnie się do niego przysuwając, pośród stojących czarodziei.
    -Taehyu….-Zaczął cicho, kładąc dłoń na jego ramieniu, gdy ten wysunął się naprzód zgłaszając się na ochotnika. Wtedy dopiero zainteresował się tematem zajęć. Bogini. Czytał o tym nie raz. Martwił się, czy Kim poradzi sobie z przegnaniem potwora, który wyjdzie z szafy. Po chwili Park słyszał wokół siebie szepty oraz ewidentnie znalazł się pod ostrzałem spojrzeń wszystkich uczniów. Bogin, który pojawił się w sali był...nim samym.
    Jimin nie mógł uwierzyć w to co widział. Taehyung się go bał? Niemożliwe...dlaczego? Przecież nie zrobił nic, przez co chłopak mógłby się go bać. Prawda?
    Dłonie starszego zaczęły się trząść, a serce łomotało mu jak szalone. Nie działał racjonalnie. Chciał użyć przeciwzaklęcia, jednak od nagłego napływu stresu, zapomniał nawet o tym jak ono brzmiało.

    OdpowiedzUsuń
  23. -Uuuu Park taki straszny, boisz się, że taka zniewieściała szlama rozdziewiczy Kim!? -słychać było zza pleców mężczyzn. Ślizgon odwrócił się w stronę głosu.
    -Flipendo! -rzucił zaklęcie na przemądrzałego ucznia, powalając go na ziemię.
    -Nie jestem szlamą! I nie jestem zniewieściały! -warknął agresywnie, zwracając się z powrotem do Taehyunga.
    Chwycił jedynie różdżkę młodszego leżącą na ziemi oraz jego nadgarstek, wyprowadzając go z sali.
    Zaprowadził ich w nerwowym marszu do swojego pokoju, popychając po drodze, każdego napotkanego czarodzieja. Chwycił za swoją miotłę, przenosząc wzrok na swojego towarzysza.
    -Siadaj. -mruknął, siedząc już na magicznym pojeździe. Gdy oboje byli już usadowieni, Park wyleciał przez otwarte okno, odlatując na najwyższą wieżę w Hogwarcie, która była uważana za najlepszy punkt widokowy.
    -O co tutaj chodzi Taehyung? -Zapytał gdy tylko postawił nogi na ziemi.
    -Dlaczego? Boisz się mnie? -Mężczyzna nerwowo gestykulował, a łzy coraz bardziej napływały do jego oczu.
    -Nie rozumiem tego. Nic już nie wiem. Wyjaśnij mi co się dzieje. -Zbliżył się o parę kroków do Kima.
    -Czekałem na Ciebie! Cały czas, nie przyszedłeś! Ja myślałem...że chcesz się ze mną widywać...częściej…- mruknął, nie wiedząc jak ma nazwać ich relację, która była bardziej skomplikowana, niż mogłaby się wydawać.
    -Dlaczego jesteś tak zmienny, Taehyung? Raz mnie nienawidzisz, raz mam wrażenie, że chcesz mojej bliskości, a później wychodzi na to, że sie mnie boisz! Co ja mam z tym wszystkim zrobić!? -pojedyncza łza spłynęła z jego policzka. Zależało mu na nim. Z każdym dniem coraz bardziej. Nie był jeszcze w stanie tego powiedzieć, ale może mógł to pokazać. Ujął chłodny policzek Kima, przytulając do niego swoją dłoń.
    -Naprawdę się mnie boisz, Taehyungie? -Zapytał, z nadzieją wpatrując się w jego oczy.
    -Może pozwolisz mi to zmienić? -szepnął, delikatnie muskając wargi chłopaka. Ciało starszego zatrzęsło się lekko, gdy prąd przyjemności przeszył całe ciało Parka. Tak bardzo chciał to zrobić, nawet jeśli Kim był w zbyt dużym szoku by oddać jego pocałunek, on i tak nie żałował tego, że to zrobił. Nie napierając na niego bardziej, rozdzielił ich spuszczając wzrok.
    -Proszę...Taehyungie…-dodał równie cicho, łapiąc drobnymi dłońmi za szatę mężczyzny.

    OdpowiedzUsuń
  24. Widząc pełne obłędu spojrzenie chłopaka, Park zwątpił czy aby postąpił słusznie.
    Wystraszył się nie na żarty gdy tylko poczuł wiatr na plecach, które lekko wystawały poza okno wieży. Jego dłonie trzęsły się, a wzrok był spanikowany. Nigdy nie widział Taehyunga w aż takiej furii, a przecież nie zrobił mu nic złego.
    -Taehyung uspokój się bo oboje przypłacimy to życiem. - Mruknął, próbując znaleźć w sobie odwagę by spojrzeć w oczy mężczyzny.
    -Park… co Ty sobie myślisz, że robisz i komu? -Naprawdę tak bardzo się pomylił? Naprawdę tak źle odczytał sygnały, które mu wysyłał? A co jeśli Kim w ogóle nie jest zainteresowany mężczyznami? Co jeśli wystawił się teraz na ostrzał i zniszczył wszystko to co zaczynało być między nimi dobre? “Jesteś głupi Park, dobrze wiedziałeś, że to nie ma prawa bytu. Dobrze wiedziałeś, że on nigdy nie będzie Cię chciał, a jednak pozwoliłeś uczuciom pójść w złą strone. Teraz za to zapłacisz, albo go stracisz albo zginiesz. W sumie chyba wolałbym to drugie.”
    -Taehyung, ja…
    -Tak, boję się Ciebie, przerażasz mnie! Robisz ze mną rzeczy, których nikt inny nie śmie, budzisz we mnie odruchy, których nie znam! Przyprawiasz mnie o uczucia, których nie rozumiem i nie wiedziałem, że je mam! Sprawiasz, że nie jestem sobą. Jesteś dla mnie niebezpieczny! Rzuciłeś na mnie jakiś czar? Nie wiem, w co grasz, ale cokolwiek nie robisz to działa i nienawidzę Cię za to bardziej, boje się Ciebie jeszcze bardziej, chcę Cię coraz bardziej i mam ochotę Cię pocałować jeszcze raz! -Słowa uciekały z ust Kima tak szybko, że Jimin ledwo zdołał je zapamiętać co dopiero na nie odpowiedzieć. Był w szoku, ogromnym szoku. Chciał od razu wszystko wyjaśnić jednak wiedział, że na razie oboje muszą ochłonąć. Starszy wstrzymał powietrze kiedy ich nosy się styknęły. Chciał tak bardzo znowu pocałować Taehyunga, jednak wiedział że to może skończyć się wypchnięciem go przez okno.
    -Taehyungie stój! Poczekaj! -krzyknął, gdy tylko jego stopy stanęły na ziemi, a jego rozmówca zaczął się oddalać.
    -Nie zostawiaj mnie, ej! -warknął gdy ten wskoczył na jego miotłę!
    -KIM TAEHYUNG! -wydarł się za nim przez okno, którym wyleciał Ślizgon. Został sam, na wieży, z której nie ma juz innego wyjścia niż lot miotłą. Usiadł zrezygnowany na ziemi, przecierając twarz dłońmi.
    -Musisz ode mnie uciekać, kiedy ja z każdym dniem coraz bardziej rozumiem, że Cię pokochałem? -wymamrotał, załamany jego obecnym położeniem. Przeanalizował sobie całą jego wypowiedź.
    -Nienawidzisz mnie bo chcesz mnie bardziej, tak? No to dostaniesz to czego chcesz, Kim Taehyung. -Warknął pod nosem zdnerewowany, stając w oknie.
    -DO MNIE! -krzyknął głośno, wierząc że magiczna siła sprawi, że miotła usłyszy jego wołania. Trwało to o wiele dłużej niż zazwyczaj, ale o dziwo jego podniebna przyjaciółka dotarła wprost do jego drobnych dłoni. Park poleciał do swojego pokoju zdzierając z siebie szatę. W podkoszulku i ciemnych obcisłych spodniach (https://i.pinimg.com/originals/92/0c/33/920c3333f9c69cdcb172fdf53ad71d8f.jpg) wrócił na miotłe lecąc szybko do pokoju Taehyunga. Widząc, że chłopak jeszcze nie wrócił, spoglądał z ukrycia przez okno do środka, wyczekując swojego obiektu westchnień. W Parku buzowały emocje, od pożądania jakie rozpaliły w nim usta Kima, przez zawód jaki towarzyszył mu cały dzień, kończąc na wściekłości spowodowanej jego słowami oraz tym, że tak po prostu go zostawił, gdy on był już gotowy się mu oddać.

    OdpowiedzUsuń
  25. A co jak co.
    Park Jimina się nie odrzuca.
    Zwłaszcza, gdy on dobrze widział jak bardzo chciał go Taehyung.
    A gdy już o wilku mowa, starszy wzdrygnął się na miotle słysząc otwierające się drzwi do komnaty, w której mieszkał Kim. Lekko wilgotne włosy młodszego, widoczne obojczyki przez luźno zawiązany szlafrok sprawiły, że krew w żyłach Jimina jedynie bardziej zawrzała. Park wleciał gwałtownie do środka, rzucając miotłą o ziemię. Pchnął Taehyunga na drzwi, zamykając je przy okazji. Machnięciem różdżki przekręcił w nich zamek, następnie łapiąc chłopaka za ramiona przyciskając go do zimnej powierzchni.
    -Teraz Ty mnie posłuchasz, choć masz szczęście bo ja nie będę próbował Cię zabić przez wypchnięcie oknem. -Warknął patrząc w oczy rozmówcy.
    -Robie z Tobą rzeczy, których nikt inny nie śmie bo chcę i nie przestanę. Widzę jak na mnie patrzysz, Taehyung. Nie jestem idiotą, wtedy przed zajęciami, doskonale widziałem że mnie chcesz. Podobam Ci się, założę się że chciałbyś wiedzieć jaki wysoko jęczałbym w Twoim łóżku. -warknął specjalnie przygryzając swoje pełne, zmysłowe wargi.
    -Przez chwilę myślałem, że zrobiłem źle, że wcale mnie nie chcesz. Myślałem, że wolisz kobiety skoro tak zdenerwował Cię mój pocałunek. Bałem się, że zniszczyłem wszystko co do tej pory zdołałem naprawić między nami, ale po tym co powiedziałeś. Kurwa, Taehyung, naprawde musisz o mnie fantazjować, że tak bardzo Cię to podburzyło. -Uśmiechnął się zadziornie, wsuwając dłoń pod materiał jego szlafroka. Przejechał delikatną dłonią po jego nagim torsie, zachając o jeden z sutków Kima, by na koniec palcami wodzić wzdłuż jego obojczyków.
    -Nie znasz tych uczuć, więc Ci wyjaśnie co to. To się nazywa zauroczenie. Myślisz o mnie, pewnie pojawiam się w Twoich snach, dlatego ostatnio ciężej Ci źle mnie traktować. Chcesz, żebym był obok, ale to odpychasz. W porządku rozumiem. Mogę zaczekać, aż się pogodzisz z tym faktem. W sumie poza zauroczeniem możesz być po prostu napalony, nic dziwnego. Oczy masz to widzisz, że do brzydkich nie należę, ale nawet jeśli to to, to nie martw się. Jeszcze Cię w sobie rozkocham. -Zamruczał uwodzicielsko, sprawiając ruchem dłoni ze materiał szlafroka lekko zsuwał się z ramienia Kima.
    -Jestem niebezpieczny, zawsze byłem, ale Ty przecież nie lubisz iść na łatwiznę prawda? Jestem dla Ciebie wyzwaniem bo wzbudzam w Tobie uczucia, których chłodny Kim Taehyung nie znał. Nie martw się, nie musisz na mnie mówić pieszczotliwie. Lubie kiedy tak się na mnie denerwujesz, dopóki nie chcesz wypchnąć mnie przez okno ani nie zostawiasz mnie na jebanej wieży. -Szepnął niby kusząco, po chwili poważniejąc.
    -Nie no, serio. To było słabe. Wkurwiłeś mnie strasznie, nie rób tego więcej skoro chcesz mnie całować częściej. -Sprostował, wracając do zmysłowego tonu głosu.

    OdpowiedzUsuń
  26. -Nie rzuciłem żadnego czaru, sam dałeś się oczarować moją osobą, ale jeśli chcesz wiedzieć to ja także nie jestem sobą przy Tobie. Wystawiłeś mnie dzisiaj w bibliotece, zrobiłeś ze mnie bogina po tym jak uratowałem Ci życie w pracowni, a ja nadal tutaj jestem i chcę Cię bardziej niż kiedykolwiek. Oszalałem, rozumiesz? Jestem ślepy, widzę tylko Ciebie. A z czasem i Ty nie będziesz widział świata poza mną. Zaczekam na Ciebie Taehyung, ale nie zmienia to faktu, że Ci nie pomogę w podjęciu decyzji. -szepnął do jego ucha, lekko liżąc jego płatek.
    -Moje uczucia to nie gra Kim Taehyung. Nie prowadzę, żadnej gry, a Ty i tak w to wpadłeś po uszy. Spójrz…-mruknął, chwytając mocno za nadgarstki mężczyzny, kładąc jego dłonie na swoich pośladkach, a korzystając z zamieszania, przycisnął wargi do tych młodszego,lekko się o niego ocierając.
    -Czy to nie przyjemne, Taehyungie? Nienawidzisz mnie bo wiesz jak bardzo mnie chcesz. Prosze, nienawidź mnie. Robiłeś to latami, ale to nie zmienia faktu, że chcesz mnie blisko. -Zsunął materiał z obu ramion mężczyzny, wjeżdżając na jego plecy rękoma, drapiąc go wśród ich długości.
    -Ale nie próbuj mi teraz wmówić, że jest inaczej bo gdybyś mnie nie chciał, to zacząłbyś zamykać to cholerne okno. -zakończył niskim tonem głosu, napierając mocniej na jego ciało. Usta Parka obejmowały te należące do Kima, tak intensywnie, że przybrały one mocny malinowy kolor. Dopiero, gdy zabrakło mu oddechu, odsunął się o krok do tyłu.
    -Albo zacznij skuteczniej chować przede mną swoje ciało. -zamruczał niczym kot, przejeżdżając paznokciami po jego odsłoniętym torsie.

    OdpowiedzUsuń
  27. Jimin bez pamięci zatracił się w smaku warg Taehyunga. Jego biodra zmysłowo krążyły, gdy dłonie Kima spoczęły na pośladkach Parka.
    -Umm..Tae…-Starszy jęknął słodko i przeciągle prosto w usta Ślizgona, gdy jego dłonie zacisnęły się, a sam młodszy mocniej przycisnął go do siebie. Jimin chciał więcej, jego pragnienie rosło z każdą chwilą. Namiętność, jaka między nimi tworzyła coraz to większe napięcie, doprowadzało Jimina do obłędu. Niestety Kim zręcznym ruchem dłoni strącił z siebie ręce Parka.
    -Zrobione. Dostałeś co chciałeś. A teraz…Trzymaj. -Wytrącony z transu Park, wpatrywał się z niezrozumieniem w mężczyznę, biorąc do rąk swoją miotłę.
    -Albo odlecisz dobrowolnie albo tym razem naprawdę Cię zrzucę. -Nie wierzył mu. Nie było takiej opcji, żeby człowiek kompletnie nim nie zainteresowany całował go W TAKI sposób.
    -Nie, Taehyung. Nie dostałem tego co chciałem i Ty też niczego nie zrozumiałeś. -Mruknął, odgarniając włosy do tyłu w typowym dla niego geście.
    -Seks to nie wszystko. Podobasz mi się, to prawda. Chciałbym żebyś zrobił ze mną co zechcesz. Rozpalasz mnie samym spojrzeniem do granic moich możliwości. -Podszedł do niego bliżej, splatając dłonie za jego karkiem.
    -Ale ja chcę być Twój Taehyung. To coś zupełnie innego. -zamruczał, na pożegnanie czule muskając jego wargi swoimi.
    -Może kiedyś to zrozumiesz, zacznij od tego dlaczego mówisz, że wyrzucisz mnie przez okno, kiedy tak naprawdę w ogóle nie chcesz tego zrobić. -szepnął, stykając się wargami z młodszym.
    -Śpij dobrze, Taehyungie. Słodkich snów...o mnie. -uśmiechnął się zadziornie, a po jego słowach głośne cmoknięcie rozeszło się po pokoju. Zręcznym ruchem wskoczył na miotłę odlatując do swojego pokoju. Póki wciąż był sam, przyjrzał się swojej szyi.
    - Będzie ślad…-Mruknął, po chwili leżąc już w swoim łóżku. Myślał o całym dzisiejszym dniu, o tym jak wiele się wydarzyło. Jimin, czy Ty jesteś normalny? Pakujesz się w coś z osobą, która o mało Cię nie udusiła? Właśnie, to martwiło Parka najbardziej. Całkowicie nie przeszkadzała mu porywczość i agresja Taehyunga. Był przerażający, jednak coś w głębi jego oczu błyszczało na milion kolorów. Kim był dla niego zagadką, wyzwaniem. Wiedział, że jest w nim coś dobrego, mimo bólu jakiego mu zadał, w pocałunkach młodszego było coś intrygującego, delikatnego i czułego. Jimin chciał poznać tą część chłopaka, którą ewidentnie przed nim ukrywał.
    Nazajutrz, Park obudził się spokojniejszy. W snach dręczyło go wściekłe spojrzenie Taehyunga, jakim obdarowywał go, gdy jego dłonie zaciskały się na szyi starszego. Mimo to Jimin potrząsając głową, puszczał to w niepamięć. Miał dzisiaj plan. Plan, o którym uprzedził Kima już wczoraj. W końcu otwarcie przyznał mu się, że pomoże mu się w nim zakochać i dziś nie miało być inaczej.
    Nie od dziś wiadomo, że gdy uczniowe Slytherinu, kroczą wzdłuż korytarzy to lepiej usunąć sie im z drogi, jednak tego poranka, nikt nie musiał powtarzać dwa razy. Słysząc pewne, szybko stawiane kroki, czarodzieje odsuwali się pod ściany z obu strony z zaskoczeniem patrząc na idącego środkiem Ślizgona.
    Czy to Park Jimin? Wygląda jakoś inaczej? Nie jak stłamszony pierwszak?
    Szata z wyszytym godłem Slytherinu powiewała od prędkości z jaką szedł Jimin. Jego obcisłe czarne spodnie idealnie opinały idealnie zbudowane uda, a na torsie układała sie aksamitna czarna koszula, na którą opadał zielono biały krawat.

    OdpowiedzUsuń
  28. Delikatny czarny choker częsciowo zakrywał ślady po podduszaniu, a od srebrnych kolczyków Ślizgona skutecznie odbijały się promienie słoneczne. Idealnie ułożone szare kosmyki włosów, falowały pod wpływem chodu mężczyzny. (https://i.pinimg.com/originals/ab/ee/87/abee87e663f576b076851479a2cb8074.jpg) Posmarowane balsamem wargi, lśniły kusząco, a zapach perfum Jimina rozchodził się po całym korytarzu. Widząc na swojej drodze Taehyunga, uśmiechnął się zadziornie. Mijając go, sprawił, że ich dłonie się o siebie otarły. Dwa kroki za młodszym, zatrzymał się, odwracając się w jego stronę.
    -To pójdziesz ze mną na zajęcia, czy mam wysłać Ci listowne zaproszenie? -zamruczał, wpatrując się w Kima intensywnie. Gdy wszyscy uczniowie weszli do swoich sal, a dwójka Ślizgonów nadal szła w kierunku pola, na którym miały odbyć się zaliczenia z latania, Jimin stanął przed Kimem, torując mu drogę.
    -Jak Ci się spało? Śniłem Ci się może? -zapytał kokieteryjnie, jeżdżąc palcem po torsie chłopaka.
    -A tak w ogóle to gdzie mój buziak na dzień dobry? No wiesz co...tak się dla Ciebie wystroiłem, a nawet drobnego całusa nie dostanę? -Mruknął robiąc uroczą, kapryśną minę, wypychając lekko dolną wargę układając je w lekki dziubek.
    -Tak naprawdę to chciałbym odzyskać moje zwoje. Nie przyniosłeś mi ich wczoraj do biblioteki, a to moje notatki o śmierciożercach, więc wolałbym mieć je u siebie. -Westchnął, martwiąc się, że godziny jego pracy przepadły.
    -A i mamy dzisiaj wolne po zaliczeniach z latania, może chciałbyś pójść ze mną do Hogsmeade? Napilibyśmy się piwa kremowego. Możesz traktować to jako randkę, jeśli chcesz, bo sam dobrze wiesz, że przyjaźń z Tobą mi nie wystarczy. -Zamruczał na koniec, odwracając się na pięcie by iść przed siebie. Spojrzenie Taehyunga było tak intensywne, że każdy milimetr ciała Jimina, poczuł jego demoniczną, a zarazem fascynującą oraz podniecającą aurę. Park w głębi serca miał nadzieje, że jego rozmówca nie wyczuł tego jak bardzo ciężki był oddech starszego, który stając twarzą w twarz z chłopakiem tracił zdrowe zmysły.
    Na polu czekała już następczyni Pani Hooch, która sprawdzała projekty przygotowane przez uczniów.
    -Na zaliczenie mieliście przygotować pokaz wymyślonych przez siebie powietrznych akrobacji, złożonych ze wszystkich tych, których nauczyliście się od początku nauki w Hogwarcie. Będę wołać was po kolei, alfabetycznie. -Jimin już od dawna dobrze wiedział, co chciał wykonać.
    -Park! Twoja kolej! -Chłopak przytaknął wskakując na miotłę. Za pomocą zaklęcia, sprawił że z jego różdżki ulatywał zielony dym, dzieki któremu, latając mógł rysować na niebie. Park trenował to od miesięcy, każdy kąt pod jakim ma lecieć, wszystko miał odmierzone co do milimetra. Lądując na ziemi, spotkał się z gniewnym spojrzeniem Pani profesor.
    -PARK! Co to ma być?! -zapytała roztrzęsiona.
    -Znak śmierciożerców, a nie widać? Wyszedł mi całkiem ładny. -Odparł Jimin, odwracając się w stronę swojego dzieła.
    -Do dyrektor McGonagall! Ale już! -Park wzruszył lekceważąco rękoma.
    -Ale czy to koniecznie? Mam siedzieć w kozie, za jakiś rysunek na chmurach, który rozpłynie się za jakieś pięć minut? Sama Pani mówiła, że tematyka jest dowolna! -Próbował się wytłumaczyć z nonszalanckim wyrazem twarzy.
    -Jednak trzeba znać granice Park! Nie można pokazywać symboli zakazanych! -Pogroziła mu palcem, zaciskając różdżkę w drugiej ręce.

    OdpowiedzUsuń
  29. -A czemu nie? Tym bardziej powinno się o tym mówić. Widzi Pani, o Voldemorcie nikt nie mówił, a i tak wrócił. Poza tym, śmierciożercy to fascynujący ludzie, powinno się ich uzwględnić w podręcznikach szkolnych, a nie zaklejać nam oczy stekiem bzdur i marnować czas na naukę wróżbiarstwa. -Zrezygnowana kobieta, westchnęła ciężko, nie chcąc dłużej słuchać jego bredni.
    -Ujdzie Ci to płazem, Park. Zaliczę Ci to zadanie, jednak żeby mi to był ostatni raz. Do tego odejmuje pięć punktów Slytherinowi. Rozejść się. -Park zmierzony wściekłymi spojrzeniami wszystkich uczniów, starał się zachować twardy wyraz twarzy. Gdy odeszli, Park głośno wypuścił z ust powietrze. Bycie pewnym siebie arogantem, było męczące i nieco sprzeczne z jego naturą, jednak mimo to wiedział, że musi w końcu pokazać że nie jest kimś, kogo można lekceważyć. Z zamyślonym wzrokiem podniósł swoją miotłę, odwracając się.
    -Co? Czego chcesz? Tobie też mam wytłumaczyć czym jest ten znak? Masz moje notatki, tam szukaj odpowiedzi. -warknął, widząc stojącego naprzeciw niego Taehyunga, dodatkowo spuszczając wzrok na swoje buty.

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Nawet z Taehyungiem. Nikt nie docenił jego precyzji, oddania i starannego odwzorowania znaku śmierciożerców. Czuł, jakby cała jego praca poszła na marne. Naprawdę poświęcał temu tematowi wiele czasu. Nikogo nie obchodziło to, że badanie Śmierciożerców było dla Jimina jak odkrywanie historii własnej rodziny. Nikogo nie obchodził fakt, że chciał tym znakiem upamiętnić swojego ojca, który był Śmierciożercą. Nikogo nie obchodziło to, że Park cieszył się iż odkrywa prawdę o swoich korzeniach i jest z nich dumny. Wszyscy patrzyli jak zwykle tylko na siebie, a młody Ślizgon chciał jedynie pokazać, że mimo iż nie znał ojca dobrze, to wybaczył mu wszystko i jest dumny z tego, że był Śmierciożercą. Miał takie samo prawo do wspominania rodziny, tak jak inni “Ci dobrzy”.
    -Taehyung co robisz…- syknął, kiedy smukłe palce chwyciły jego podbródek.
    -Malinki to to nie są, ale no taką zostawiłeś mi pamiątkę. Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. -wymamrotał, dostrzegając jak Kim przygląda się jego szyi. Nie sądził, że ruszy go sumienie, jednak odczuł dziwną satysfakcję ze zwrócenia mu uwagi na, że nie tak się Chima traktuje.
    -Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumny. Lubisz pakować się w kłopoty, Park, co? Tylko zastanów się, czy nie pociągasz wtedy innych na dno za sobą. -Jimin parsknął arogancko śmiechem.
    -Jestem z siebie cholernie dumny. Moja cała egzystencja to jeden wielki kłopot dla wszystkich, a co mnie obchodzi to że ciągnę za sobą innych? Po co mam się przejmować innymi, skoro wszyscy przez lata ciągnęli mnie na to dno i dawno już uwiązali mi kulę u nogi, żebym z tego dna przypadkiem nie wypłynął? Ty też jesteś tego częścią Kim. Jakimkolwiek bym Cię teraz nie darzył uczuciem….a darzę Cię uczuciem silniejszym niż te Twoje groźne nadąsane miny i groźby...to i tak byłeś wśród tych, którzy się ode mnie odwrócili. Więc nie pouczaj mnie o ciągnięciu ludzi na dno bo sam zrobiłeś to samo zostawiając mnie na pierwszym roku na pastwę całej reszty bo nie miałeś w sobie za grosz odwagi i własnego zdania, żeby stanąć w mojej obronie. W porządku, rozumiem. Wolałeś mieć spokój przez te wszystkie lata i trzymać się z tymi lepszymi. Spoko. Tylko nie mów mi teraz o tym, że powinienem myśleć o interesach innych ludzi. -Wyjaśnił, strącając palec młodszego ze swojej klatki piersiowej.
    -Ogarnij się! Tylko ja Cię mogę zniszczyć.Nawet Ty sam nie możesz mnie w tym uprzedzić, więc… uważaj, co robisz. Zrozumiałeś?
    -Tylko Ty? Taki jesteś zazdrosny o mnie? To dlaczego jeszcze mnie nie zniszczyłeś? Co Cię powstrzymuje? Wspomnienie naszych pocałunków? -zapytał, uśmiechając się zaczepnie. Było mu wszystko jedno, mógł go teraz zabić, a przynajmniej umarłby z satysfakcją, że do samego końca wytykał mu to, że jest oczarowany osobą Jimina.
    -Będę na siebie uważał, skarbie nie martw się nic mi się nie stanie, jesteś słodki kiedy tak się o mnie troszczysz na swój pokręcony sposób.- droczył się dalej, smutno uśmiechając się.
    -A zwoje… zapomnij o nich. Ktoś tak lekkomyślny nie może mieć ich u siebie…-Skupiony na bawiącym się jego kolczykami Taehyungu, Park nawet nie potraktował poważnie jego słów, myśląc że żartuje.
    -Jak chcesz …zamiast do Hogsmeade, możesz pójść ze mną popatrzeć jak je palę. -Uśmiech zszedł z jego twarzy, w momencie gdy już chciał położyć dłonie na jego biodrach.
    -Co? -Zapytał jakby nie rozumiejąc.

    OdpowiedzUsuń
  31. -Chyba sobie kpisz w tym momencie. -Odsunął się od niego gwałtownie. -Dałem Ci je bo myślałem, że mogę Ci zaufać, a Ty tak po prostu chcesz je spalić?! Moje godziny, tygodnie i miesiące pracy?! To są moje zwoje, moja praca i moje sprawy. Myślałem, że coś nas łączy, że mogę Ci ufać, powiedzieć Ci o wszystkim, ale nie. Musisz to zepsuć dla jakichś swoich wygórowanych zasad. Gdybyś chociaż spojrzał do tych zawojów, to nie byłbyś teraz taki zszokowany. Wiesz czemu wybrałem akurat to?! -Zapytał pokazując na niebo, na którym znak już prawie całkiem się rozmył.
    -Bo każdy w Slytherinie jest dumny ze swoich korzeni. Ja też chcę być dumny z tego, że mój ojciec był czystej krwi Śmierciożercą, jednak Ty widzisz we mnie tylko szlamę. Nawet teraz. -warknął patrząc mu prosto w oczy i gdyby nie napływ adrenaliny na pewno już dawno zmiękły by mu nogi.
    -I tak po prostu chcesz spalić całą historię mojej rodziny jaką udało mi się odtworzyć....wow -Parsknął lekceważąco śmiechem, unoszac kąciki ust w gorzkim uśmiechu.
    -Proszę, śmiało. Zrób to. Wiem, że to zrobisz. Nawet się nie zawahasz. Problem jest w tym, że część ciągle widzi w Tobie dobrego, czułego człowieka. Wierzę w coś, co przede mną ukrywasz, czego nie chcesz mi pokazać nie wiedzieć czemu. Odsłaniam się przed Tobą cały, gdy Ty jedynie potrafisz mnie spychać na bok. -Westchnął, chcąc już złapać za miotłę, jednak Taehyung go wyprzedził.
    -Konfiskuje. -Park rzucił się w jego stronę, próbując wyrwać mu miotłe, jednak wciąż był za niski by mu się to udało.
    -Z jakiej kurwa racji?! Wiesz co, weź sobie i te zwoje i moją miotłe, skoro ja oddaje Ci swoje serce, a Ty tylko potrafisz po nim skakać. Rób co chcesz. Ja muszę...ochłonąć. -Mruknął, odchodząc i zostawiając Kima ze swoją miotłą w ręce. Zaciskając dłonie w pięści, przygryzał wargę próbując nie płakać, choć łzy pchały się do jego oczu.
    Nie zdążył nawet zejść z pola, gdy wpadł na Yoongiego.
    -To jest cud, że dalej jesteś uczniem tej szkoły. Wiesz, jak musiałem o Ciebie walczyć u dyrekcji!? Jeszcze jeden taki numer Park, a już na pewno zostaniesz wydalony. -Warknął wściekły prefekt, po chwili dopiero zauważając załzawione oczy młodszego.
    -Co Ci jest? -zapytał już łagodniej, dostrzegając w oddali stojącego Kima.
    -Taehyung coś Ci zrobił? Przysięgam on się kiedyś doigra….-westchnął ewidentnie rozwścieczony.
    -Jestem po prostu głupi, a za głupotę się płaci…-szepnął, pociągając nosem Park.
    -Jimin...To naprawdę nie jest chłopak dla Ciebie. Skończ z tym póki jeszcze się nie przywiązałeś. -mówiąc to, Min pogłaskał delikatnie jego ramię.
    -Problem jest w tym, że chcę żeby był mój, a on w ogóle tego nie rozumie…-westchnął zrezygnowany młodszy, na co Yoongi przyciągnął go do siebie przytulając mocno, nie zważając na to, że Taehyung stoi niedaleko. Park dawno już nie był przez kogokolwiek przytulany i w pewien sposób strasznie tego potrzebował. Może nie były to jego wymarzone ramiona, ale zawsze to jakieś schronienie. Chwilowe aczkolwiek skuteczne.
    -Dziękuje hyung, już lepiej…-mruknął Park uśmiechając się subtelnie.
    -Odpocznij, a ja muszę porozmawiać z Taehyungiem. Przysięgam nogi mu z dupy powyrywam jak jeszcze raz podniesie różdżkę na Jungkooka. -Park przytaknął, odchodząc. Zazdrościł Jungkookowi, że Yoongi tak bardzo się nim przejmował. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek Kim będzie chociaż w minimalnym stopniu tak troskliwy względem niego, jak prefekt w stosunku do Krukona.

    OdpowiedzUsuń
  32. Był zły. Rozżalony. Smutny. Odrzucony. Naprawdę chciał nawiązać ze Ślizgonem bliską relację, ale on robił wszystko by go odepchnąć.Nie mógł się tak po prostu poddać. Jednak czasem nawet Jimin czuje się zraniony, choć skoro według Taehyunga jest dziwkarską szlamą bez szacunku do innych i siebie to mogłoby się wydawać, że takiej dziwki nie można zranić. Niestety, Park mimo całej tej otoczki, miał bardzo delikatne wnętrze.
    Kiedy już opadły mu emocje, udał się w jedyne miejsce w jakim mógłby się teraz spodziewać Taehyunga. Zakazany las. Nie pomylił się. Na ich wspólnym ulubionym miejscu, Zastał Kima, trzymającego jego zwoje.
    -Na co czekasz. Podpal je. Moją szatę na zajęciach zawsze wiedziałeś jak podpalić. -Mruknął, wysuwając się powoli zza drzewa.
    -Spal to w końcu, żebyśmy mogli napić się w Hogsmeade…-mruknąłem nieśmiało, pogodzony już z faktem utraty zwoi. Mimo wszystko, Kim był dla niego ważniejszy, niż jego zapiski przeszłości i nawet przez tą chwilę czuł się źle bez niego, mając wrażenie że powinien go przeprosić.

    OdpowiedzUsuń
  33. Czy on się właśnie zaśmiał? Śmieje się ze mnie? Nie...to nie to, poznałbym jeśli śmiałby się ze mnie.
    -Zaśmiałeś się. -Wskazał na niego palcem w dość dziecinny sposób nie ruszajac się z miejsca nawet na milimetr. Brzmiał zupełnie tak, jak gdyby dokonał nowego odkrycia naukowego. Dźwięk jego śmiechu był tak piękny, że Jimin natychmiast go zapamiętał by móc odtwarzać go sobie w głowie o każdej porze dnia i nocy.
    -Gdzie jest podstęp? -zapytał podejrzliwie, widzac jak jego ramiona lekko się poruszają.
    - Prawda? Ale musisz przyznać, że to było coś… naprawdę fajne czasy, jakby nie patrzeć. -Uśmiech Taehyunga rozpali jego serce, sprawił że nieco zachwiał się na nogach oraz całkowicie zastygł w miejscu.
    - Czekałem specjalnie na Ciebie -Początkowo zły Jimin, juz chciał powiedzieć mężczyźnie co o tym myśli, jednak wtedy jeden ze zwoi prawie dotknął płomieni. Cienki pisk Parka przeszył las, a drobne dłonie starszego zakryły jego usta.
    Załzawionymi oczami spoglądał na Kima, który wpatrywał się w niego wrecz pesząco. Kiedy wyciągnął w jego stronę zwój, Park już całkowicie stracił rozum. Był całkowicie zdezorientowany, jednak wyciągnął drżącą dłoń by chwycić swoje zapiski, a drobne ciało podskoczyło gdy gwałtownie został chwycony jego nadgarstek.
    - Wtedy w pociągu, gdy mieliśmy po trzynaście lat…-Te słowa były jak sztylet wbijany głęboko w serce Ślizgona. Zimny dreszcz przeszedł wzdłuż kręgosłupa Jimina, który wlepiał spojrzenie w Taehyunga oczekując wyjaśnień.
    - Widziałem w Twoich oczach odwzorowanie swoich emocji i poczułem z Tobą więź, chociaż nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Ja… zawsze, każdy mnie opuszczał, więc kiedy zobaczyłem w Tobie kompana.-To mu wystarczyło. Wiedział, że młodszy chciał mu jeszcze wiele powiedzieć i owszem chciał go słuchać, mógłby robić to godzinami, a i tak by mu się to nie nudziło. Jednakże nie w tym tkwił sens. To co powiedział Kim, wystarczyło by Jimin wybaczył mu wszystko to co stało się między nimi. Te parę zdań na które tak niecierpliwie czekał, sprawiły że ciężar dźwigany na jego barkach zniknął, a Park poczuł pierwszy raz od ich spotkania w pociągu, że ma nadzieje na odrobinę szczęścia dla niego. Wargi starszego lekko drżały, a obraz zamazywał się przez ilość wody zbierającej się w jego oczodołach.

    OdpowiedzUsuń
  34. - a się okazało, że jesteś… no wiesz… jako trzynastolatek ze skrzywionym patrzeniem na świat poczułem się zdradzony, oszukany, gdyż mając
    nadzieję, że pierwszy raz znalazłem sobie kogoś, kto będzie do mnie pasował, okazało się, że kompletnie jesteśmy z różnych światów. -Jimin nie widząc Taehyunga, mrugnął pozwalając łzom spłynąć po policzkach szybkimi strumieniami.
    Czuł mocno zaciskajace się dłonie Kima na swoich nadgarstkach, aczkolwiek przez narastającą ilość emocji nie zwrócił na to zbyt wielkiej uwagi.
    -Też byłem sam… byłem samotny, nie chcąc przy sobie nikogo innego oprócz Ciebie, a skoro nie należałeś do mojego świata, to byłem sam. Wyobrażałem sobie, jakich czynów byśmy razem dokonali, lecz po latach myślałem, że byłem tylko głupim dzieciakiem, ale dzisiaj… dzisiaj zauważyłem, że moje marzenie w końcu się spełniło i nigdy z upływem lat się nie zmieniło. – Jimin milczał. Nie powiedział nawet jednego słowa, nie wydobył się z niego nawet cichy pomruk. Wyrwał się z uścisku Taehyunga, tylko po to żeby podejść bliżej. Przylgnął do niego, wtulając się mocno w tors młodszego, pocierając policzkiem o jego klatkę piersiowa. Było to zupełnie inne od poprzednich zbliżeń. Jimin wrecz ułożył się w jego ramionach próbując objąć go całego.
    -Przepraszam...Przepraszam za wszystko Taehyungie. -mruknął, drżącym głosem. -Przepraszam, ze byłem niemily, przepraszam ze byłeś sam. -zacisnął dłonie na materiale szaty Kima. Wzial głębszy oddech by nie płakać. Uniósł wzrok wpatrując się z odwaga prosto w oczy Slizgona.
    -Nie bedziesz już sam, tylko powiedz ze mnie chcesz Taehyung…-szepnął szukając odpowiedzi w jego spojrzeniu. Zaplotły dłonie za jego szyja stając na palcach by mocniej go przytulić.
    -Jestes dla mnie najwazniejszy, zawsze byłeś. Nawet jeśli było miedzy nami jak było, to ja i tak wieczorami myślałem tylko o Tobie.-szepnął z przejęciem, nieco zawstydzając się swoim wyznaniem przez co jego policzki przybrały barwę rozkwitniętej czerwonej róży.
    -Nie chce isc do Hogsmeade. Chce byc dzisiaj tylko z Tobą. Zostańmy tutaj, to nasze miejsce. Albo chodźmy gdzies gdzie będziemy sami. Proszę…-Mówiąc to uśmiechnął się delikatnie.
    -Mam Ci wiele rzeczy do powiedzenia, ale nie będę się spieszył, chce zebys wiedział ze mi zależy. -Położył raczki na policzkach Taehyunga, nie odrywając od niego wzroku.
    -Widzisz, powiedziałem Ci ze będę czekał. Tylko teraz masz problem bo ja już nie odpuszczę po tych słowach, Tae…-mówiąc to, zaczepnie klepnął go w pośladek.
    -Zawsze chciałem to zrobić. -Uśmiechnął się zadziornie, mimo ze całkowicie nie pasowało to do czerwieni jego policzków, które sprawiały ze był niezwykle uroczy.
    -Taehyung...Moge Cię pocałować? -Zapytał nieśmiało, oblizując kusząco wargi.

    OdpowiedzUsuń
  35. -Co? Od kiedy Park Jimin się o coś pyta? -Jimin parsknął cicho śmiechem, słysząc odpowiedź mężczyzny.
    -Od kiedy wie, że mu nie odmówisz. -oznajmił dumny z samego siebie. Każdy najdrobniejszy dotyk ukochanego, powodował na jego ciele przyjemne wibracje, przeszywające go od stóp do głów.
    Wargi Parka rozchyliły się mimowolnie, kiedy przejechał po nich kciuk Taehyunga. Gdy Kim zainicjował ich pocałunek, nogi starszego lekko się ugięły.
    -Tae...hyung…-wysapał w usta ukochanego, między muśnięciami ich warg. Jęknął przeciągle, gdy silne dłonie chwyciły go w talii. Drobne ciało Parka zadrżało, a Ślizgon patrzył na młodszego z obłędem w oczach, rozpalonymi policzkami i opuchniętymi od pocałunków wargami.
    -No..widzę że potrafisz być silny nie tylko w gadce. Mocniej Taehyungie, chcę Cię poczuć. -zamruczał, zachęcając Kima do pewniejszych i bardziej zaborczych ruchów.
    -Park Jimin, jesteś najniebezpieczniejszy. -Jimin zdążył jedynie uśmiechnąć się zadziornie, ponieważ uczeń Slytherinu ponownie naciskał namiętnie na jego usta. Jednak Park nie chciał pozostać całkiem pasywny. Uwielbiał być tym uległym, został do tego stworzony, aczkolwiek nie oznaczało to że nie mógł pozwolić sobie na lekką kontrę ze swojej strony. Popchnął nieco ukochanego, przez co obaj potknęli się o konar jednego z drzew. Wylądowali na ziemi, a ciało Jimina przycisnęło to należące do Kima. Siedząc na nim okrakiem, podparł się na ziemi rękoma stając na ziemi na czworaka, z Taehyungiem pod sobą. Przechylił głowę na bok, zręcznie omijając nosek mężczyzny, by wpić się w jego wargi. Starszy skutecznie ocierał się swoim ciałem o to Ślizgona.
    -Klepnij. - zamruczał w usta Kima, kiedy poczuł jego dłonie powoli zmierzające ku jego wypiętym pośladkom.
    -Mmm..Taehyungie...zaczynam się robić mokry…-wysapał, gwałtownie łapiąc w garść jego szatę i siłą uniósł młodszego do siadu, opierając jego plecy o drzewo. Usadził się na nim, poruszając biodrami, by jego krągła pupa mogła ocierać się o krocze Kima. Czując pod sobą rosnącą męskość chłopaka, stęknął głośno, a głos Jimina rozniósł się po zakazanym lesie.
    -Widzę, że nie tylko ja byłem spragniony. -wysapał odrywając się na moment od ust Kima. Nachylił się nad jego szyją, zasysając się mocno w najbardziej widocznym miejscu. Upewnił się, że ślad długo będzie się trzymał purpurowy.
    -Mój. -podsumował z zadowoleniem na twarzy.
    -Wstań, kochanie. -poprosił, drapiąc go po torsie. Kiedy oboje podnieśli się z ziemi, Park przycisnął ukochanego do drzewa, wyjmując z kieszeni różdżkę. Przemienił zaklęciem konar pod ich nogami w poduszkę, w końcu kolanka Jimina były bardzo delikatne. Nie mogł sobie pozwolić na ewentualne siniaki.
    -Ufasz mi, prawda Taehyungie? -zapytał, uwodzicielsko spoglądając w jego oczy.
    -Wiem, jak Ci pomóc z Twoim rosnącym problemem. -mruknął, przygryzając jego dolną wargę, a dłoń umieszczając na jego przyrodzeniu, wodząc nią wzdłuż jej długości.
    -Pozwól mi się Tobą zająć. -szepnął podniecony do jego ucha. Następnie klęknął na poduszce. Stymulował członek ukochanego przez materiał spodni, łapiąc dłonią za pasek.
    -Prosze…-spojrzał prosząco, patrząc na niego z dołu z najbardziej niewinnym wyrazem twarzy jaki mógł przybrać.

    OdpowiedzUsuń
  36. Skupiony na swoim zadaniu, Jimin nawet nie zauważył, gdy Taehyung wyciągnął różdżkę. Chwilę później Park wynurzał się już z oczka wodnego. Zimna woda nie tylko otrzeźwiła jego ciało, ale także i umysł. Wystraszył się, że zrobił coś złego.
    -J-JIMIN! - Kiedy przetarł oczy i dostrzegł biegnącego w jego stronę chłopaka, spanikował. Zaczął sam się szamotać by wstać jak najszybciej, przez co upadł jeszcze raz. Dopiero silne szarpnięcie Kima, wyciągnęło go z wodnego zbiornika.
    -Jimin… ja… nie wiem jak… nie chciałem… co ja zrobiłem. - Co TY zrobiłeś? Co JA zrobiłem? Park był sobą rozczarowany i zawstydzony.Nie potrafiąc patrzeć mężczyźnie w twarz, spuścił wzrok, pozwalając założyć sobie szatę oraz usiąść na poduszce.
    - Jimin? Naprawdę nie chciałem, ale… myślę, że…- Myślę, że zrobiłeś źle? Że wcale mi się to nie podoba? Że Ty mi się nie podobasz, Jimin. Starszy miał jeden mętlik w głowie, jedyne co wiedział, to to że chciał się teraz zapaść pod ziemię. On sam nie miał żadnego doświadczenia. Jedyną wiedzę jaką posiadał to ta z komiksów i oglądanego w internecie kontentu o zabarwieniu seksualnym. Taehyung zawsze wydawał mu się osobą, która wie czego chce i jest zdecydowana oraz pewna siebie. Myślał, że tak właśnie powinien zrobić by Kim chciał go przy sobie zatrzymać.
    Ślepo wpatrywał się w swoje drobne rączki, które idealnie ułożyły się w o wiele większych dłoniach Ślizgona.
    -Ja nawet nie umiem jeszcze o tym mówić, a co dopiero robić.- Ale ja też nie umiem...chciałem Ci pokazać, że mi zależy, że umiem bez wahania się Tobie oddać bo nie chcę nikogo innego… Jimin nie był w stanie wydukać z siebie najmniejszego słowa. Czuł, że popełnił błąd, którego Taehyung mu nie wybaczy, choć teraz nie miał juz pojęcia co jest dobre a co złe. On też w końcu działał instynktownie, zapominając że przecież życie to nie film.
    -Jeśli poczekasz… Poczekaj, proszę. Dopiero sobie wszystko wyjaśniliśmy. Park przytaknął, nadal nie mówiąc ani słowa. Miał całkowitą rację. Wyszedłem na pajaca. Ośmieszyłem się. Łzy zebrały mu się w oczach, ale zacisnął mocno zęby nie pozwalając ani jednej kropli spłynąć po policzku. Poprawił zmierzwione kosmyki włosów, tak żeby opadały znowu na jego czoło.
    Nie wiedział co ma powiedzieć, żeby jeszcze bardziej nie pogrążyć się w oczach Kima. Było mu najzwyczajniej wstyd za samego siebie. Wstał z ziemi, nieudolnie trzymając szatę Taehyunga, by nie opadła z jego ramion. Podszedł do pechowego drzewa, podnosząc różdżkę Ślizgona. Wrócił do ogniska, siadając z powrotem obok młodszego, zachowując między nimi należyty odstęp.
    -Proszę, upuściłeś. -Mruknął w końcu, podając przedmiot Taehyungowi. Ugiął nogi w kolanach, przysuwając je sobie aż pod brodę. Obejmując je w ten sposób, siedział tak dłuższą chwilę bez słowa. Machnął różdżką, by zwiększyć płomień ogniska. Nie chciał by jego ukochany zmarzł. Troszczył się o niego, choć mogło się wydawać, że jest inaczej skoro postąpił tak samolubnie. Nie wiedział już co sądzić o całym zajściu. Nie wiedział czy był to jego egoizm czy po prostu chciał zrobić coś przez co Kim polubi go bardziej?
    -Przepraszam. - Mruknął cicho. Nie chciał patrzeć na młodszego, ponieważ bał się że ujrzy w jego oczach wyłącznie zawód.

    OdpowiedzUsuń
  37. Czując ucisk od chokera, zdjął go i bez większych emocji wrzucił go do ogniska. To samo zrobił z kolczykami i krawatem, którego w końcu nigdy nie nosi. Chciał spalić też koszulę, jednak było mu zbyt zimno by jeszcze się bardziej rozbierać. Szepnął pod nosem zaklęcie i przemienił swoje włosy z powrotem na czarny kolor. Kogo on chciał oszukać? Nie umiał być pewnym siebie, atrakcyjnym mężczyzną. Spróbował, ale nie zadziałało. Był już zmęczony staraniem się o swój wizerunek. A teraz kiedy nawet to nie przyniosło radości Taehyungowi, to po co miał dalej się w tym babrać? Zrobił co mógł, żeby uwieść Kima do tego stopnia, że nie będzie chciał już spojrzeć na nikogo poza nim. Jednak nie ma co się oszukiwać, on nigdy nie będzie tak przebojowy jak młodszy i zawsze będzie zagrożony ze strony osób lepszych od niego. Lepiej urodzonych.
    -Przepraszam, że Cię rozczarowałem. -Wymamrotał, opierając czoło o kolana, by zasłonić twarz.
    -Nie wiem po co ten cały teatrzyk, pewnie myślisz sobie teraz, że jestem jakimś pajacem co się urwał z choinki. -westchnął, gorzko śmiejąc się z własnych słów.
    -Nie wiem co we mnie wstąpiło, przepraszam. -Pociągnął cicho nosem, próbując zatrzymać łzy.
    -Ja po prostu nie mam doświadczenia i nie chciałem, żebyś się o tym dowiedział…-mruknął, przyznając choć wcale nie chciał o tym mówić.
    -Nie chciałem, żebyś pomyślał że nie jestem przez to wystarczająco dobry...Sam też się bałem...Jak miałem się nie bać, skoro nigdy nie robiłem żadnej z tych rzeczy...ale chciałem...tylko dlatego, że to Ty...I chciałem Ci pokazać, że mi zależy...że jestem tylko Twój...żebyś...żebyś mnie chciał, a nie pomyślał sobie że nie będzie ze mnie pożytku...Chciałem Ci dorównać, żebyś sie mnie nie wstydził. Zawsze jesteś taki pewny siebie, budzisz szacunek...Nie tylko kobiety się za Tobą oglądają, ale faceci też...Chciałem, być godny Twojej osoby, stąd te wszystkie zmiany. Po prostu pragnąłem, żebyś już patrzył tylko na mnie...Ale widać popełniłem błąd..-Ze stresu zaczął oddychać troche głośniej.
    -Przepraszam, że Cię zawiodłem. Nie chcę, żebyś miał mnie za jakąś tanią dziwkę, która macha tyłkiem przed każdym. Żeby to było jasne ja mogę być tylko Twoją dziwką i to nie tanią bo aż tak źle nie wyglądam, żeby się mało cenić. -dorzucił w swoim stylu, jakby uśmiechając się smutno.
    -Po prostu przy Tobie trochę sie gubię i panikuje...Chciałem po prostu być dla Ciebie najlepszy...Mi wcale się nie spieszy...Ja mogę do śmierci czekać, naprawdę. Myślałem po prostu, że tak jest słusznie, że dzięki temu zasłużę na to, żebyś przy mnie został. Przepraszam. Brzydzę się sobą i jest mi bardzo za siebie wstyd. -Podniósł się, chcąc odejść, jednak po chwili zdał sobie sprawę z tego, że ucieczka z miejsca zbrodni nie jest rozwiązaniem.
    -Nie, nie pójdę. -Odważył się w końcu spojrzeć w oczy Kima.
    -Myślałem, że lepiej będzie jak sobie pójdę, ale nie będzie. Bo nie chcę iść. Chcę przy Tobie być. Nie chcę być sam, chcę być z Tobą. Nigdzie nie pójdę bo nawet jeśli chcę umrzeć ze wstydu to wolę umrzeć koło Ciebie, niż samemu. Nie po to tak się starałem, żebyś mnie dostrzegł, żebym teraz miał spierdolić przez wpadkę z obciąganiem. -Oznajmił, siadając na swojej podusi znowu, niczym obrażony pięciolatek.
    -Czuje się okropnie, ale będę czuł się gorzej jeśli mnie zostawisz, więc jeśli Ci na mnie zależy to mnie przytul, powiedz że wcale nie uważasz mnie za mało atrakcyjnego i chcesz żebym był obok. A ja będę grzeczny i nie będę się dobierał do Twojego krocza. -oznajmił, wpatrując się w piękne rysy twarzy ukochanego.
    -Zawiodłem Cię, ale postaram się to naprawić, tylko daj mi szansę. Obiecuje, że już nie dotknę Cię w sposób taki jakiego byś nie chciał. Po prostu przy mnie bądź, proszę. A ja kiedyś nie będę taką niedoświadczoną cnotką obiecuje...Dla mnie związki są abstrakcją, znam je tylko z filmów i książek...przepraszam…-mruknął znowu będąc zniesmaczony swoją wcześniejszą postawą.

    OdpowiedzUsuń
  38. -Już… nic nie mów -Nie musiał mu powtarzać dwa razy. Jimin jak osłupiały nawet nie drgnął, po tym jak Kim pewnie otoczył jego ciało swoim, a miekkie wargi Ślizgona spoczęły na tych Parka. Było to tak nagłe i gwałtowne posunięcie, że starszy nie zdołał nawet zareagować w żaden sposób. Poczuł jedynie jak włoski na jego przedramionach stają dęba, a dreszcz przebiega wzdłuż kręgosłupa. W tym momencie nawet cieszył się, że ukochany nie chciał się z niczym spieszyć bo jeśli tak działa na niego najmniejsza pieszczota to bał się pomyśleć, jak reagowałoby jego ciało przy intensywniejszych rozkoszach.
    Zamilkł. Posłusznie nie wypowiedział nawet jednego słowa, spełniając prośbę Kima.
    -Masz zwój? -Jimin przytaknął jedynie, patrząc jak ogień pod wpływem zaklęcia gaśnie, zostawiając ich w mroku Zakazanego Lasu.
    -Chodź, trzeba cię porządnie wysuszyć. - mimo oschłego tonu, chłopak nadal czuł rozchodzące się po pocałunku ciepło od czubka jego głowy po stopy starszego.
    -Po co skoro przy tobie i tak zaraz będę mokry…-wymamrotał niezrozumiale pod nosem, nie mogąc powstrzymać się od komentarza. Podobało mu się to, jak niby bez większych emocji Kim ciągnął go za sobą trzymajac jego dłoń. Może chciał pokazać znowu swoją chłodną naturę, jednak Jimin z rozczuleniem wpatrywał się w splecione ze sobą ręce, gdyż mężczyzna nie puscił go nawet kiedy ponownie byli na szkolnych korytarzach. Wszyscy patrzyli w ich stronę ze zdumieniem i brakiem jakiegokolwiek zrozumienia. Patrzcie się, proszę bardzo. Możecie nam wszyscy naskoczyć, nikt z was nie jest wart nawet przebywania z nami w jednym pomieszczeniu. Parsknął śmiechem pod nosem, idąc do dormitorium Slytherinu.
    -Cześć Hyung, cześć Kook! -Przywitał się z siedzącymi na kanapie uczniami, w przeciwieństwie do Taehyunga, który ciągnął go dalej, nie patrząc na to, że starszy chciał grzecznie pomachać chłopcom.
    -A więc…- odwrócił się w stronę ukochanego słysząc jego głos. Dostrzegł, że znajdują się na rozwidleniu do ich pokoi. Nie wiedział sam co powinien zaproponować. W końcu dziś najlepiej byłoby gdyby siedzial już cicho. Bał się wychodzić z jakąkolwiek inicjatywą skoro przychodziły mu do głowy same błędne pomysły. Wtem usłyszał za plecami dźwięk, który spowodował automatyczne wyciągnięcie różdżki przez Kima. Widząc jak prefekt i młodszy od niego Ślizgon mierzą w siebie przedmiotami, a schowany za plecami Mina Krukon spogląda na nich z przerażeniem, Park gwałtownie stanął między nimi, łapiąc obiema drobnymi rączkami, za końcówki ich wyciagnętych różdżek.
    -Oszaleliście do końca? I jeden i drugi? -zapytał poważnie Jimin, patrząc po kolei na każdego z nich.
    -Mało wam jeszcze punktów ujemnych dla Slytherinu? Ty się nie bój Kookie, nic Ci się złego nie stanie. -spotulniał mówiąc do najmlodszego, lekko wychylajac się za ramie Mina, by spojrzeć na młodszego.
    -A wy się uspokójcie, jasne? Pokój wspólny to nie miejsce na walki. Zwłaszcza, że nikt nikomu nic nie zrobił. Więc lepiej pójdźcie po rozum do głowy i zrozumcie że gramy w jednej drużynie bo naprawdę nie mamy czasu na takie bzdurne konflikty. Nie będziecie bardziej męscy naparzając się po mordach bez powodu. Możecie rzucić jakimś zaklęciem w Gryfonów ich nikomu nie będzie szkoda. -Oznajmił bezuczuciowo rzucając błotem w Gryffindor.
    -A waszą trójkę bardzo lubię, więc nie pozwolę żebyście tak głupio ze sobą walczyli. Yoongi-hyung, proszę opuść już różdżkę. -spojrzał proszącymi, uroczymi oczami w stronę Mina, który prawdopodobnie tylko ze względu na zaufanie jakim darzył Jimina opuścił broń.
    -Dziękuje, Taehyung skarbie, Ty też. -mruknął, odwracając wzrok na ukochanego, trzepocząc przy tym rzęsami. Wziął przedmiot należący do Kima, wsadzając mu go w tylną kieszeń spodni, a dłoń którą trzymał różdżkę, ujął swoją własną.
    -Lepiej trzymaj mnie. -zamruczał, uśmiechając się zadziornie. Zwrócił się jeszcze w stronę uczniów, kłaniąjąc się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  39. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  40. -Dobranoc, przepraszam za zamieszanie. Już więcej w siebie nie celujcie. Dziękuje. -pomachał im, prowadząc intuicyjnie samego siebie wraz z trzymanym Kimem do swojego pokoju. Na szczęście nie było dziś nikogo, kto mógłby im przeszkadzać.
    -Wszyscy są w Hogsmeade albo w domu. Wrócą nad ranem albo w ogóle. -Oznajmił bez jakiegokolwiek podtekstu, po prostu nie chciał, żeby chłopak krępował się czyjąś obecnością. Mieli wyjątkowe szczęście, że zaczął się okres ferii, więc coraz to większa ilość uczniów wyjeżdżała z Hogwartu.
    -Usiądź sobie, nie stój tak. Możesz się domyślić, które łóżko jest moje. - Rozłożył ręce w geście zachęcającym go do rozgoszczenia się. Wskazując także na swoje posłanie.
    -Cześć Tannie. -mówiąc to podszedł do śpiącego na pościeli kota, drapiąc go za uchem. Yeontan jak zwykle uciekł do jego pokoju, co było całkowicie typowe dla tego zwierzaka.
    -Taehyungie odwróć się na chwilę, proszę. -Głos Parka był łagodny i pełen troski. Nie miał problemu z rozebraniem się przed ukochanym, jednak chciał mu już oszczędzić atrakcji na dzisiaj. Wystarczy tych emocji dla niego. Kiedy mógł się już pozbyć mokrych ubrań, zrzucił je z siebie od razu, rozwieszając je do wysuszenia. Odział się szybko w szare dresowe spodnie i czarny t-shirt, by Taehyung nie czekał zbyt długo odwrócony do niego.
    -Przebierz się, też jesteś mokry, w końcu za mną wskoczyłeś, co było całkiem słodkie. -oznajmił, zawieszając na ramie łózka, ubrania w które mógł ubrać się Kim aby było mu cieplej i wygodniej. . Ułożył się na łóżku, przykrywając kołdrą, z leżącym w jego nogach kotem.
    -Taehyung-ah, powiedziałeś, że trzeba mnie ogrzać, połóż się koło mnie. Chcę Cię przytulić. -szepnął, ziewając cicho. Był zmęczony po dniu pełnym wrażeń, niedomówień i nieoczekiwanych atrakcji. Chciał po prostu usnąć czując ciepło i zapach ukochanego.
    -Możesz pójść do siebie, jak zasnę, nie trzymam Cię tutaj na siłe, ale zostań proszę dopóki nie usnę. -wymamrotał z zamkniętymi oczami, mając nadzieje, że Taehyung chociaż przy nim usiądzie. Mógł nawet siedzieć przy nim na krześle przy łóżku, jak w szpitalnej sali, byleby tylko był przy nim na ten moment.

    [me pisząc jeszcze raz po kilku godzinach bo poprzednie nie było good enough i dobrze że spałaś a concept]

    OdpowiedzUsuń
  41. Gdyby tylko Jimin wiedział, jakie widoki omijają go kiedy przymknął oczy, to z pewnością byłby na siebie wściekły. Jednak starszy czarodziej jedynie cicho mlasnął wargami, zwijając się w kulkę otuloną pościelą, a swoim policzkiem wtulając sie mocniej w poduszkę. Nie spał jednak jeszcze, po prostu wolał tego nie widzieć, jeśli Kim postanowi wyjść. Czuł że go nie zostawi, a mimo to martwił się, że mógłby zobaczyć, jak za Ślizgonem zamykają się drzwi. Na szczęście ku jego zadowoleniu, mężczyzna przykucnął przy nim, a już po chwili starszy mógł poczuć jak palce ukochanego delikatnie poruszają się między kosmykami jego włosów. Park poczuł ogarniający go spokój. Potrzebował go, by czuć się bezpiecznie. W błogim stanie ukojenia nawet nie spostrzegł kiedy oddał się w objęcia Morfeusza. Pocałunek Taehyunga z pewnością sprawił, że sen Ślizgona był spokojny, jednak nie trwał on długo. Jimin przebudził się, odwracając się na drugi bok. Szukał dłońmi ciała drugiego chłopaka, jednak znalazł pod opuszkami palców wyłącznie pościel.
    -Taehyung?-mruknął, siadając na łóżku, pocierajac zaspane oczy. Rozejrzał się po pokoju, zauważając że jest w nim całkowicie sam.
    -Och…-wymamrotał, jakby zawiedziony.
    -Czego Ty się spodziewałeś? Że będzie przy Tobie siedział i trzymał Cię za rączkę? Że sie koło Ciebie położy? Ale Ty jesteś głupi…-opuścił wzrok, patrząc jak jego drobne palce ugniatają cienką pościel. Po chwili na kołdrze zaczęły pojawiać się ciemniejsze plamy, spowodowane opadającymi z oczu Ślizgona łzami. Wiedział, że ma wiele wad, że może i nie jest najlepszym kandydatem na bliską sercu Taehyunga osobę, ale mimo wszystko cicho wierzył, że chłopak potrzebuje jego obecności tak samo desperacko co starszy uczeń. Łkanie Parka było słyszalne w całym pokoju, wargi chłopaka drżały, a obraz zamazł mu się przez ilość kropel napływajacych do oczodołów.
    -Yeontan, czemu go nie ma? -jęknął zrozpaczony patrząc na kota, który czując jego smutek zaczął ocierać się o zmoczone dłonie.
    -Tannie...czy on...czy on kiedyś mnie pokocha tak jak ja kocham jego? -zapytał zwierzęcia, które było pierwszą istotą która dowiedziała się o jego uczuciach. To był moment, w którym Park naprawdę uświadomił sobie, że od samego początku aż do teraz stopniowo zakochiwał się w młodszym. Ból szarpiący jego serce sprawiał, dał mu to do zrozumienia.
    -To właśnie miłość? Ona tak boli? -zapytał, jakby licząc że kot udzieli mu odpowiedzi. -Kocham go Tannie...pozwolisz mi kochać swojego Pana? -Mruczenie pupila podczas głaskania uznał za twierdzącą odpowiedź.
    -A powiesz mu, żeby pokochał też mnie…? -dodał łamiącym się od łez głosem. Obecność zwierzaka, uspokajała trochę wzburzone serce starszego.
    -Myślisz, że gdybym powiedział mu, że go kocham to nie byłby na mnie zły…? Nie chce już niczego zniszczyć, a ciągle wszystko niszczę…-otarł łzy, układając się znowu w łóżku tym razem przenosząc Yeontan koło siebie. Nie przestając go głaskać, usnął zmęczony płaczem.
    Jednak to nie był koniec pobudek na tą noc. Park rozchylił lekko zaspane oczy, kiedy poczuł jak ktoś podnosi go z pozycji, w której leżał. Czując pod sobą znajome ciało oraz ukochany zapach, wtulił się w tors Taehyunga mocno, wwąchując się w niego równie intensywnie co młodszy w jego włosy.
    -Dziękuje, że wróciłeś. -szepnął w pół śpiący, układając się na ukochanym i okrywajac ich obu kołdrą.
    -Kocham Cię, Kim Taehyung…-dodał równie cicho, z przymkniętymi powiekami. Uśmiechnął się, czule na dobranoc przyciskając lekko usta do jego klatki piersiowej, po czym ponownie oddalił się w krainę słów, nawet nie do końca będąc świadomym, że to co się działo, naprawdę nie było snem.

    OdpowiedzUsuń
  42. Budząc się rano, niczego nieświadomy Park, ziewnął wyciągając mocno ręce na boki, przez do poczuł leżace obok niego ciało. Widząc obok śpiącego Taehyunga, zamarł nie ruszając się nawet na milimetr. Chwila... chwila, chwila, chwila...co on tutaj robi?! PRZECIEŻ GO TUTAJ NIE BYŁO! Oczy Jimina rozszerzyły się do gigantycznych rozmiarów, a szczęka opadła, rozchylając lekko pulchne warci koloru malin. O boże czy to znaczy, że ja….czy ja naprawdę...on wrócił wczoraj...i ja...o nie...o nie nie...co. Myśli Parka uderzały o siebie w dzikim szale i panice, która ogarnęła całe jego ciało. Jeśli faktycznie Taehyung wrócił do niego wczoraj, to znaczy, że to wcale nie był wymarzony sen starszego, a rzeczywistość. Realna sytuacja, w której on Park Jimin, powiedział mu, że go kocha. PRZECIEŻ ON JUŻ W OGÓLE UZNA MNIE ZA WARIATA Ślizgon złapał się gwałtownie za głowę, prawie wyrywając sobie z niej garści włosów. Najpierw ta wpadka z obciaganiem, teraz to...niech mnie ktoś zabije błagam, zanim wstyd mnie wykończy. Park w zdenerwowaniu zaczął się szamotać na prawo i lewo, przez co zaplątany w pościel spadł z łóżka, ciągnąc za sobą kołdrę.
    -Ała…-mruknął cicho, z twarzą przylepioną do zimnej posadzki. Był prawie pewien, że to obudziło Taehyunga, dlatego zastygł w miejscu próbując szybko coś wymyślić. Zwymiotuje zaraz z nerwów, myśl Jimin, myśl. Zawinięty w pościel, sprawnym ruchem wtoczył się pod łóżko, które na szczęscie było na tyle wysokie że mógł się tam zmieścić. Chwała starym łóżkom z czasów Pottera… Leżąc w ukryciu, wiedział, że musi się jakoś racjonalnie wytłumaczyć, co było w tym przypadku dość trudne.
    -Taehyung? Spadło mi...coś pod łóżko, ja poszukam, ale to drobne było...więc troche mi zejdzie...możesz iść na śniadanie… ja zaraz przyjdę...jak znajdę...bo nie widzę…to było naprawdę bardzo drobne. -Zakłopotany głos starszego dało się słyszeć spod materaca. Tak naprawdę, w swoim obecnym stopniu zażenowania, Park najchętniej już nigdy nie wyczołgałby się na zewnątrz.
    Chciał bronić resztki swojego honoru oraz wizji siebie w oczach Taehyunga, która po wczorajszych ekscesach z pewnością jest o wiele gorsza niż była. W końcu odniósł wczoraj pasmo porażek i upokorzeń najpierw naruszając przestrzeń osobistą ukochanego, a później tak po prostu mówiąc mu, że go kocha, kiedy ten prosił go, żeby się nie spieszyli. Starszy zacisnął małe piąstki oraz przygryzł wargi, czując jak ze zdenerwowania, wstydu i obawy napływają mu do oczu pierwsze krople wody.
    Nie może być gorzej, naprawdę… poziom zażenowania Jimina był na tyle wysoki, że Ślizgon jedynie leżał w milczeniu czekając, aż usłyszy kroki chłopaka, wychodzącego z pokoju.

    OdpowiedzUsuń

  43. -Jedyne drobne i zgubione jesteś tam ty…-Policzki starszego oblały się rumieńcem, na słowa ukochanego chłopaka, który znajdował się niebezpiecznie blisko niego. Park nie spodziewał się, że Kim zajrzy pod łóżko, jednak to tylko uświadomiło go, jak wielu rzeczy jeszcze o nim nie wiedział.
    -Tae...Tae…-szepnął ledwo słyszalnie, minimalnie rozchylając swoje pulchne wargi. Na usta cisnęło mu się wiele słów jakimi mógłby wychwalić aparycję mężczyzny, jednak z zawstydzenia ugryzł się w język, nie chcąc się jeszcze bardziej pogrążać w swojej obecnej sytuacji. Niestety zanim Park zdołał zareagować, Kim wyciągnął różdżkę, oświetlając nią rumiane poliki chłopaka obnażając go w pełni ze skrywanych emocji.
    -O patrz, znalazłem…-Widząc sięgającą po niego dłoń, starszy zaczął się szamotać, uderzając się głową stelaż łóżka. Syknął pod nosem z bólu, kiedy ukochany wysunął go na światło dzienne.
    Leżąc na ziemi, wpatrywał się w Kima z dołu pełnymi zagubienia, niewinnymi oczami. Przypominając sobie ponownie wszystko co się wydarzyło, nawet nie zauważył, gdy jego oczy się zaszkliły. Nadmiar emocji sprawił, że myśli pędziły wzdłuż umysłu Jimina z zawrotną prędkością. Poranna twarz Ślizgona, ze zmierzwionymi włosami, była z pewnością ulubionym obliczem młodszego w jego oczach. Był nieskazitelnie piękny. Czarujący, pełen wdzięku. Każda część ciała starszego wręcz krzyczała by obdarować go pocałunkami, zachwycając się nad urokiem szczegółów na jego twarzy.
    Kochał go, czuł to kiedy spoglądając na niego, serce łomotało w szalonym rytmie. Wiedział już teraz, jak nazwać uczucia, jakim darzył młodszego czarodzieja. Był już pewien, że to miłość
    -To...um…-Gdy tylko Taehyung zaczął go puszczać, Jimin odruchowo wyciągnął drobne rączki w jego stronę. Ułożył je pod szczęką mężczyzny, ujmując jego delikatną buzię w swoje dłonie. Uniósł się, przyciskając wargi do tych ukochanego. Jednakże nie zrobił tego gwałtownie, a bardzo subtelni i z wyczuciem.
    -Cieszę się..że jesteś pierwszą osobą jaką zobaczyłem po obudzeniu się…-szepnął, podnosząc się już całkowicie do siadu. Był wdzięczny, że mimo obawy w środku nocy, Kim jednak do niego wrócił. nie wspominając już o tym, że Park codziennie chciałby widzieć jego twarzy o poranku.
    -Pójdę się przebrać do siebie…-Dopiero teraz, sprowadzony na ziemię czarodziej, dostrzegł iż Ślizgon ma na sobie jego za małe ubrania, przez co nie mógł powstrzymać się od uśmiechu.
    -Podobasz mi się w moich ubraniach, wyglądasz uroczo...Jesteś w nich taki...Mój. -mruknął, rozczulony doceniając starania chłopaka. Jednak widząc jak Kim zbiera swoje rzeczy chcąc wyjść, Jimin chciał koniecznie jeszcze coś powiedzieć, jakby próbując go przy sobie zatrzymać.
    -Tae Tae…-wymknęło się z jego ust, a rozchylone wargi pragnęły powiedzieć coś więcej, aczkolwiek zamiast tego całkowicie zaniemówiły. Ku jego zdziwieniu, czarodziej cofnął się, muskając jego czoło w czułym pocałunku. Park wstrzymał oddech, nie chcąc by nawet to przeszkodziło mu w odbiorze pieszczoty jaką potraktował go młodszy.
    -Widzimy się na śniadaniu? -Starszy spojrzał na niego ze wzruszeniem w oczach, przytakując z delikatnym uśmiechem.
    -Zajmij mi miejsce koło siebie, Tae Tae. -odparł równie cicho, co jego rozmówca, niekontrolowanie wtulając się, a raczej bardziej łasząc się go dłoni Taehyunga, gdy ten zdecydował się go pogłaskać na pożegnanie.

    OdpowiedzUsuń
  44. -YEONTAN! ON MNIE CHYBA JEDNAK NIE NIENAWIDZI, ROZUMIESZ TY TO? -Rzucił się w stronę zaspanego kota, gdy tylko drzwi zamknęły się za młodszym. Chycił zwierzę pod przednimi łapami, podnosząc je tak, aby jego pyszczek był na wysokości twarzy Ślizgona.
    -Myślisz, że on też mnie kocha? Yeontan, mógłbyś mi kiedyś odpowiedzieć, wiesz? Nie pomagasz mi. -Napełnił policzki powietrzem, oburzony brakiem reakcji oraz zainteresowania ze strony pupila.
    -A śpij sobie dalej, ja muszę sie ogarnąć i iść na śniadanie, żeby Taehyungie na mnie nie czekał. -Dodał, otwierając szafę by wyjąć z niej świeże ubrania.
    Jako, że semestr dobiegł końca, a większość uczniów w czasie przerwy przebywała w domu, Ci czarodzieje, którzy pozostali w Hogwarcie nie mielli obowiązku noszenia w tym okresie swoich mundurków. Dlatego też, Park postarał się i porządnie wystroił się dla ukochanego (https://pl.pinterest.com/pin/855824735414066314/) ciesząc się na wspólne śniadanie.
    Rozmarzony, kierował się korytarzami do wyznaczonego miejsca. Niestety będąc nieopodal Wielkiej Sali, został zatrzymany przez grupę Ślizgonów, która miała wcześniej tendencje do dręczenia go.
    -Jak tam Twój ukochany, co Park? Ponoć ciągnie Cię do Kima. Ze wzajemnością czy tylko sporadycznie mu obciągasz? -Mężczyźni otoczyli chłopaka, zmuszając go by stanął pod ścianą.
    -Nie wasz zasrany interes. -warknął Park, próbując wyglądać na pewnego siebie.
    -Och, czyżby było tak jak wszyscy mówią? Stąd Twoje oburzenie? Choć na Twoim miejscu bym się cieszył, nie zasługujesz nawet żeby spuścić Ci się prosto do gardła. -Jimin zaciskał dłonie w pięści, prosząc w myślach by mężczyzna przestał się do niego zbliżać.
    -Oburzam się, bo to jedna wielka bzdura. Taehyungowi na mnie zależy i nic wam do tego! -syknął przekonany o prawdziwości swoich słów.
    -Tak? Kim Taehyung? I co jeszcze? Może Snape powstanie z grobu? -każdy z uczniów zaczął się śmiać.
    -To gdzie on teraz jest? Czemu Cię nie broni? A może trzeba obić Twoją piękną buzię, żeby się wystraszył i przybiegł Ci z odsieczą by mieć gdzie dalej pakować swojego kutasa, co? -Tym razem to Park zrobił gniewny krok w przód, częściowo ulegając prowokacji.
    -Umiem sam się bronić, nie muszę sprawiać kłopotu Taehyungowi. -warknął zagrożony czarodziej, dyskretnie sięgając po różdźkę, która niestety w sekundę została mu wytrącona. Gdy kawałek drewna ślizgiem posunął się po ziemi na drugi koniec korytarza, Jimin zaczął panikować. Umiał się bronić tylko za pomocą magii, gdy przychodziło do przemocy fizycznej, był na przegranej pozycji.
    -Trzymać go. -Gdy mężczyźni z jednej i drugiej strony chwycili Parka, Ślizgon zaczął się szamotać, próbując się wyrwać.
    -TAEHYUNGIE! TAE TAE! -Zaczął przeciągle krzyczeć z pewnością zrywając całą Wielką Salę na równe nogi, niestety jego usta szybko zostały zakryte dłonią jednego z napastników, w momencie gdy ich lider zadał czarodziejowi uderzenie pięścią w brzuch. Jimin zamknął oczy, czując jak jego łzy bólu, moczą rękę, która nie pozwalała mu wołać o pomoc. Park wyobrażał sobie z zamkniętymi oczami, jak czułe objęcia Kima przytulają go do siebie, jednocześnie myśląc o tym, że mężczyźni zaraz odejdą i dadzą mu spokój.

    OdpowiedzUsuń
  45. Gdy tylko partner objął go ramionami, Park wziął głęboki wdech, pozwalając znajomemu zapachowi wypełnić drogi oodechowe. Czując, że ukochany jest blisko od razu się uspokoił.
    -Cii..ciii…-głos Taehyunga był kojący, a jego dotyk spowalniał nerwowy oddech starszego. Rozejrzał sie dookoła, a widząc uczniów oddalających się wraz z profesorem zrozumiał, iż Kim wybrał najrozsądniejsze rozwiązanie, co niezwykle zaimponowało Jiminowi, który znał porywczość młodszego.
    -Zależy Ci na mnie...pomogłeś mi tak...tak ostrożnie...jak nie Ty...to słodkie. -mruknął, owijając ramiona wokół mężczyzny, by móc mocno przytulić go do siebie. Przylgnął całym ciałem do Ślizgona, mrucząc pod nosem.
    Wziął łapczywy wdech, kiedy Kim ścisnął go ze zbyt dużą siłą.
    -Taehyungie...to boli…-szepnął, prosząc gdy jego ciałko dało znak, że jednak jego młodsza miłość trochę się zapomniała. Park zaparł się na uczniu, zaciskając dłonie na jego ramionach, kiedy ten pomógł mu wstać.
    - Proszę się zająć uczniem Park i dziękuję za wezwanie, ja już się nimi zajmę -Jimin wydukał z siebie ciche dziękuje w stronę profesora, następnie wzrokiem wracając do swojego prawdziwego bohatera, którego czoło opadło na ramię starszego. Park wsunąl drobne palce między kosmyki włosów z tyłu głowy mężczyzny, drapiąc go delikatnie i głaszcząc w pochwale za dokonany czyn.
    Nie musiał nic mówić, jednak czarodziej domyślił się, że Ślizgon przejął się jego losem, bardziej niż to okazywał.
    -Nie bój się...nic mi nie jest. -powiedział cichutko, koło ucha Taehyunga, by uspokoić jego nerwy.
    -Boli Cię coś? Zaprowadzić się do skrzydła szpitalnego? -Park uniósł kąciki ust w delikatnym usmiechu.
    -Nie, mój skarbie, nie ma takiej potrzeby, w porę znalazłeś się obok. -Położył dłoń na policzku ukochanego, dokładnie w tym samym momencie, gdy młodszy ujął w dłoń jego szczękę.
    -Poprawiłeś mi koszule, więc już wszystko się zgadza...przepraszam, chciałem ładnie dla Ciebie wyglądać, a wyszło jak zawsze. -zaśmiał się nieco nerwowo, odgarniając włosy do tyłu gwałtownym i zdecydowanym, a zarazem typowym dla niego ruchem.
    -Dziękuje, że mi pomogłeś. -oznajmił, zbliżając się wargami do tych Kima, by w ostatniej chwili, pozostawić cmoknięcie na czubku jego nosa.
    -Oni nie są warci Twoich ani moich nerwów. To imbecyle, a ja głupio dałem sie sprowokować...przepraszam. Musiałeś się wystraszyć nie na żarty...ale ja nie mogłem tak słuchać, jak Cię obrażają...Tak długo jak obrażali mnie, byłem spokojny, ale gdy zaczęli mówić o Tobie to krew mi się w żyłach zagotowała. -Uniósł się Park, po chwili ponownie się wyciszając. Podszedł o krok bliżej, wsuwając dłonie na plecy Kima, a policzek opierając na jego torsie.
    -Dziękuje, że załatwiłeś to tak rozważnie...Gdybyś przyszedł sam, jeszcze nie daj boże coś by Ci się stało, a ja nie mogę do tego dopuścić. -dodał z troską, mamrocząc z nosem przyciśniętym do koszuli chłopaka.
    -Zabiłbym dla Ciebie bez chwili zwątpienia. -powaga wybrzmiała w tonie głosu starszego, który choć wydawał się niegroźny, z użyciem różdżki i eliksirów, potrafił naprawdę porządnie komuś zaszkodzić.
    -...A i podobasz mi się w tej wersji koszulowej bez mundurka. Zresztą...Tobie we wszystkim byłoby pięknie. -mruknął Jimin, odsuwając się od mężczyzny odrobinę.
    -Będę Ci się podobał z siniakiem? Pewnie będę miał takiego na brzuszku, mogę go jakoś nazwać to może będzie przyjemniej się na niego patrzyło. -zaśmiał się cicho Park, następnie po chwili namysłu machając przecząco dłońmi.
    -Znaczy no, ja nie będę sie rozbierał bo ja nie chcę znowu wyjść na zboczeńca biegającego z sutkami na wierzchu czy coś, to był żart taki, nie czuj się pod presją czy coś...Czy ja się powtarzam? Aish przepraszam… -podrapał się z tyłu głowy nerwowo, czując że zamotał się w swojej wypowiedzi.
    -To może...chodźmy coś zjeść? -zmienił temat, próbując odwrócić uwagę od swoich zaczerwienionych policzków i intensywnie czerwonych warg, które przybrały taki kolor po nerwowym podgryzaniu ich przez zażenowanego sobą Jimina.

    OdpowiedzUsuń
  46. Taehyung mówił niewiele, jednak Jiminowi nigdy to nie przeszkadzało. On mógł mówić za niego tak długo, jak tylko Kim pozwalał mu patrzeć w swoje czarujące oczy. Nie musiał używać słów, by Park odczuwał atencję o jaką zabiegał. Bo tylko na uwadze młodszego mu zależało.
    -Jimin… -starszy nagle zamilkł, wstrzymując oddech. - Nie dawaj imion siniakom, bo jeszcze się do nich przywiążesz, a zanim niby zdążysz zabić kogoś dla mnie, Pomfrey pierwsza zabije mnie jak będę tak często przychodził po mikstury na siniaki dla ciebie, więc… nie -Park wpatrywał się w dłoń trzymaną przez Kima, analizując jego słowa.
    -Nie martw się, do Ciebie jestem bardziej przywiązany jeśli o to chodzi….Pomfrey nie może Ci zabić, bo wtedy ja będę musiał ją zabić, mimo że ją lubię. -Odparł od razu, chcąc zatuszować syknięcie, jakie opuściło jego usta po szarpnięciu obolałego ciała przez Kima.
    -Taehyun...gie…? -szepnął, gdy chłopak zatrzymał się przed nim, opuszczając wzrok na ich dłonie. Jimin był przekonany, że najbardziej onieśmielają go spojrzenia wprost w jego oczy, jednak sposób w jaki Kim przyglądał się ich dłoniom, był w pewnym stopniu czuły i intymny do tego stopnia, że Park zapomniał o ludziach na około, będąc skupionym wyłącznie na młodszym czarodzieju. Dotyk ukochanego, był subtelny, aczkolwiek wystarczający by wywołać na ciele starszego dreszcz.
    -Gotowy? -Głos Taehyunga wybił go z głębokiego zamyślenia, w jakie popadł nie mogąc oderwać wzroku od ich rąk.
    -Co? Gotowy? Na co? -zapytał nagle, kiedy myślami wrócił na ziemię z obłoków, a Kim uniósł lekko jego dłonie.
    -Taehyung…-szepnął ledwo słyszalnie, gdy chłodne wargi zetknęły się z rozpaloną skórą Parka. Poliki Jimina oblały się rumieńcem tak intensywnym, że starszy zaczął się obawiać, czy przypadkiem nie dostał gorączki. Usta Kima z czułością sunęły po jego drobnych kosteczkach, które z nadmiaru emocji drżały od zdenerwowania. Co ja mam zrobić? Co się robi w takich sytuacjach? Mam mu podziękować, że całuje mnie po rękach? Mam go też pocałować w dłoń? Jezu, nie wiem już nic…. Spanikowany Park, nawet nie zauważył, że wziął bardzo donośny wdech i jeszcze głośniejszy wydech. Nim zdążył się spostrzec, ukochany wprowadził ich do środka sali. Spojrzenia innych uczniów i głośne szepty rozeszły się po pomieszczeniu. Jimin ścisnął mocniej dłoń chłopaka, będąc zagubionym w tej chwili. W końcu wcześniej nie pokazywali się aż tak odważnie. Jeszcze będąc we dwoje potrafił się zdobyć na dziwne uniesienia pewności siebie, efektem których wychodziły dwuznaczne sytuacje, jednak teraz przy wszystkich jakby zmalał. Ściskał rękę młodszego, wręcz się w nią wtulając, a wtedy dostrzegł spojrzenie Taehyunga. Był dumny, że idą ramię w ramię? Dumny, że Jimin jest przy nim? Czuł się dzięki niemu pewniej? Park w porywie emocji, wyprostował się, odsuwając się nieco od mężczyzny, by ich splecione dłonie były lepiej widoczne. Chciał pokazać jak ważny jest dla niego ten krok Taehyunga. Jak bardzo doceniał jego starania. Gdy podeszli do stolika, starszy nie zdążył nic powiedzieć, gdyż już został posadzony na kolanach Kima.
    Jimin w pierwszej chwili, dorównywał zaskoczeniem do siedzących naprzeciwko nich uczniów i gdy uświadomił sobie, że siedzi na ukochanym, w sali pełnej czarodziei, schował zarumienioną twarz w zagłębieniu jego szyi.

    OdpowiedzUsuń
  47. -Taehyungie...zaskoczyłeś mnie…-szepnął muskając powietrzem i wargami miejsce na ciele młodszego, w którym ukrył swoją zakłopotaną buzie.
    -Nie spodziewałem się, że zobaczę was tak oficjalnie razem po raz pierwszy podczas śniadania. -Głos Yoongiego, sprawił że Jimin uzmysłowił sobie co się właśnie stało.
    - O-oficjalnie? Oficjalnie? OFICJALNIE?! -Zapytał trzykrotnie z każdym pytaniem, patrząc się kolejno na Yoongiego, Jungkooka oraz Taehyunga, wbijając wzrok w tego trzeciego z niemałą intensywnością, chcąc odpowiedzi. Jednak nim się obejrzał, młodszy karmiąc go, uciszył ślizgona jedzeniem. Jimin uznał, że nie chce teraz zaczynać rozmowy na ten temat, w końcu lepiej będzie porozmawiać kiedy będą sami. Cieszył się jego towarzystwem, co chwile sprawiając iż opuszki jego palców wędrowały po ciele Kima, zaczepiając go czule, a uśmiech nie opuszczał twarzy Parka, który w końcu czuł, że może być szczęśliwy.
    Widząc, że młodszy czarodziej ma swoje sprawy, starszy wrócił do swojego pokoju. Usiadł na skraju łóżka, łapiąc za poduszkę, w której zagrzebał swoją buzię.
    -AAAAAAJEZU JAK JA MAM SIĘ ZACHOWYWAĆ W TAKIEJ SYTUAAAAAACJI! -Krzyknął, a puch przyjął cały hałas na siebie. Jimin rzucił przedmiot na bok, gdy poczuł że coś wskakuje mu na kolana.
    -Yeontan, Ty słuchaj co się stało! -złapał kota pod łapami, unosząc go na wysokość swojej twarzy.
    -Twój właściciel jest szalony, naprawdę. On chyba ma NAS za COŚ. W sensie, że my oficjalnie jesteśmy razem? Co ja mam robić? Powinienem go całować na powitanie? Ale przecież on nie chciał się z niczym spieszyć? A co jak znowu zaliczę wtopę, jak z tym obciąganiem? Dlaczego nie piszą o tym w podręcznikach? Wtedy bym się nauczył i już wiedział, a tak to nie wiem. NIE LUBIE RZECZY, KTÓRYCH NIE MOGĘ SIE NAUCZYĆ Z KSIĄŻEK, DLACZEGO ISTNIEJEĄ PYTANIA NA KTÓRE WIEDZA I NAUKA NIE ZNA ODPOWIEDZI?! -Puścił kota, który już zaczął się szamotać, a ten spokojnie wylądował na czterech łapach, miaucząc przy okazji z wyrzutem.
    -Chciałbym tak wiele zrobić, ale boje się że znowu coś zepsuje...potrzebuje poczytać coś lekkiego na rozluźnienie. -mówiąc to, zajrzał do swojej szafki wyjmując z niej szukany tytuł.
    -”Etymologia zaklęć obronnych” idealnie! -oznajmił kładąc się na łóżku wraz z książką. Nawet nie zauważył kiedy zaczęło się ściemniać.
    -Ciekawe czy Taehyung jest już wolny...znaczy no nie jest wolny bo jest mój, ale wolny, że ma czas...OJ PARK JIMIN PRZESTAĆ ZE SOBĄ GADAĆ….-warknął na siebie, stając na równe nogi. Poszedł do łaźni na odprężającą kąpiel.
    -Czemu musieli nam zabrać telefony w Hogwarcie...napisałbym do Tae, czy do mnie dołączy i byłoby po problemie, a tak to muszę się domyślać czy on w ogole w szkole jest…-westchnął ostentacyjnie, rozbierając się.
    -Boże...jakie to obrzydliwe…-mruknął widząc w lustrze swoje nagie posiniaczone ciało. Fioletowe plamy na brzuchu, przybierające odcienie zieleni, napawały czarodzieja niesmakiem.
    -Jak ja mam się mu taki podobać? Trzeba było się rozebrać, zanim mnie pobili…-wywrócił oczami, wchodząc do wody.
    -Oooooo Jiiimin, jak miło! -słysząc znajomy piszczący głos, Park szybko zaczął żałować, że wybrał akurat tą, a nie inną łaźnie.

    OdpowiedzUsuń
  48. -Naprawdę nie jestem w nastroju na rozmowy, Jęcząca Marto. -syknął w stronę ducha, który w ogóle nie przejął się jego słowami.
    -Taki piękny chłopiec, a taki nieuprzejmy. Powiedz, czy to prawda, że Ty i ten przystojniak z Twojego roku jesteście razem? -latała wokół niego w drażniący sposób, przez co Park tym bardziej nie chciał jej na nic odpowiadać.
    -Jak przestaniesz fruwać mi nad głową i będziesz mówić normalnie, a nie w taki dziecinny sposób, to może Ci odpowiem. -postawił warunek, na który duch był w stanie się zgodzić.
    -Gdybyś Ty cały dzień nawiedzał łaźnie, też z nudów byłbyś ciekaw plotek. -prychnęła, bawiąc się kucykami, w które związała swoje włosy.
    -Tak, jesteśmy i mam prośbę. Jeśli kiedykolwiek przyjdę tu z Taehyungiem, możesz patrzeć, ale tak żebym Cię nie słyszał ani nie widział, jasne? Znajdź sobie jakiegoś ducha do towarzystwa i daj spokój innym. -Urażona Marta, jedynie przytaknęła i zrezygnowana odleciała z charakterystycznym jękiem.
    Ułożony do spania, zastanawiał się czy pójść sprawdzić czy Kim jest u siebie, jednak wpadł na pewien pomysł. Wziął wstążeczkę do której przymocował liścik z napisem Chodź do mnie, Taehyungie, proszę. -PJM i zawiesił ją na szyi kota.
    -Idź, zanieś Twojemu właścicielowi. No już sio! -wygonił zwierze z pokoju, zakrywając się kołdrą i czekając na efekty swojego przedsięwzięcia. Jednak Kim nie przychodził, a Park zdążył już usnąć. Przez to, że cały czas liczył na pojawienie się młodszego ślizgona, starszy czarodziej miał bardzo uważny sen. Wiec gdy ukochany stanął nad jego łóżkiem, powieki chłopaka powoli się uniosły.
    -Och...Taehyungie...przyszedłeś...dostałeś moją wiadomość, prawda? -zapytał wpół śpiący rozkładając ręce na boki, w zapraszającym do siebie geście. W końcu jednak chwycił dłoń partnera, brudząc swoją krwią. Czując maź na swojej dłoni, chwycił za różdżkę.
    -Lumos! -powiedział pośpiesznie, oświetlając swoją dłoń. Gdy wiedział już że jest na niej krew Taehyunga, usiadł gwałtownie na łóżku, sadzając na nim również Kima, poprzez szarpnięcie jego szaty.

    OdpowiedzUsuń
  49. -Co to jest?! Co Ci się stało?! -chwycił dłoń chłopaka, patrząc jak ocieka ona krwią. Wstał idąc do szafy. Wzburzeni współlokatorzy zaczęli narzekać, na hasał, a Park machnięciem dłoni sprawił że różdżką otworzy drzwi z hukiem na maksymalną szerokość.
    -Wypierdalać, wszyscy. -powiedział w spokojny i nie przyjmujący sprzeciwu sposób. Gdy wyszli, tym samym zaklęciem zamknął ich w pokoju. Odsunął szafę, oczywiście z pomocą zaklęcia. Na pustej ścianie, narysował różdżką pewien symbol, a drzwi do sekretnego schowka uchyliły się przed nim. Wszedł do kanciapy, wyjmując z niej potrzebne rzeczy. Zamknął drzwi, które zlały się z tapetą, ponownie zasłaniając je szafą po czym usiadł naprzeciw Taehyunga. Chwycił jego dłoń, sprawdzając jak głęboka jest rana. Przemył ją wacikiem, by wiedzieć gdzie nałożyć maść. Posmarowana rana, z każdą sekundą stawała się coraz mniejsza, by po paru chwilach zniknąć już całkowicie. Park gazikami, wyczyścił dłoń Kima z krwi, wyrzucając wszystko co zużyte do kosza.
    -To mój schowek, na składniki do eliksirów i innych substancji...lubie się uczyć po zajęciach, więc mam całe sekretne pomieszczenie...nikt o tym nie wie i wiem że zostanie to między nami. -wyjaśnił, skąd wyroby medyczne znajdowały się w jego pokoju.
    -Wiesz jak się wystraszyłem? -zapytał, kiedy już opadły mu nerwy. Przytulił się do partnera, kładąc go na łóżku, by całym ciężarem ciała wtulić się w jego tors.
    -Nie mogę patrzeć spokojnie, na rany mojego chłopaka. -Mruknął, zapierając się dłońmi po obu stronach jego twarzy, patrząc na niego z góry.
    -Ledwo spuszczam Cię z oczu, a Ty wracasz poraniony. Kim Taehyung, jesteśmy oficjalnie razem, teraz nie tylko Ty się o siebie martwisz, ale ja o Ciebie też. -wyjaśnił, jednak jego głos był łagodny, zupełnie tak, jakby próbował wytłumaczyć mu jakieś piękne zjawisko przyrodnicze.
    -Cieszę się, że jesteś, tęskniłem. Chciałem przy Tobie zasnąć, a teraz już mogę. -dodał, wpatrując się w oczy młodszego. Zerknął kątem oka na szafkę widząc fiolkę ze skrzydła medycznego.
    -Wziąłeś lekarstwo dla mnie, ale zapomniałeś o sobie? Widzisz, za mnie też martwią się dwie osoby teraz. Będziemy o siebie dbać, nie pozwolę, żeby coś Ci się stało. -mówiąc to, zniżył się, zakopując nos w zagłębieniu jego szyi.
    -Bo nie wyobrażam sobie, że mogłoby Cię nie być, jesteś częścią mnie...mojego życia…-szepnął, subtelnie otulając swoim ciałem ukochanego.

    OdpowiedzUsuń
  50. -Jimin, wszystko w porządku? -Zapytali jego współlokatorzy, kiedy Park wparował do pokoju z impetem. Zbliżyli się do niego przez co chłopak w panice gwałtownie machnął różdżką, a jej siła cisnęła uczniami o ścianę. Ci wystraszeni, wybiegli z pokoju, Ślizgon schował się we własnym łózku, mocząc poduszkę łzami. Czuł się upokorzony i wystraszony. Nie miał pojęcia co się stało i dlaczego znalazł się w takiej sytuacji. Zastanawiał się, dlaczego ostatnio wszystko jest jednym wielkim chaosem? Nie wiedział co sądzić o tej całej sytuacji. Bał się, czuł się zawstydzony do tego stopnia, że nie wiedział jak powinien spojrzeć Taehyungowi w oczy. Chciał być sam, a jednocześnie potrzebował trochę ciepła od ukochanego. Drobnego gestu, miłego słowa, czegokolwiek. Czy to wszystko było jego winą? Czy on był jakiś przeklęty? Nie miał już sił, nie dziś. Zmęczony płaczem usnął, owinięty szczelnie kołdrą.
    Obudził go dopiero dźwięk pukania, a gdy w drzwiach dojrzał Kima, usiadł z nerwowym wyrazem twarzy.
    -Taehyung. -zaczął jakby neutralnie.
    - Jimin, musimy porozmawiać. -Nie brzmiało to dobrze, wręcz przeciwnie, brzmiało to niezwykle chłodno i poważnie. Przecież on nie zrobił nic złego, skąd ta oschłość w głosie chłopaka?
    Gdy młodszy wyciągnął dłoń, Park nie wiedział czy powinien ją chwycić czy nie. Uznał, że najpierw pozwoli mu powiedzieć o co chodzi.
    -Jungkook powiedział, że wypiłeś amortencję, nie pamiętasz niczego, bo tak działa antidotum, przykro mi, ale nie będę za to przepraszać, bo zostałeś uratowany. -Nie oczekiwał od niego przeprosin, jednak uważał, że mimo wszystko ten chłód i stanowczość nie była konieczna. Mimo to, nie miał zamiaru się wykłócać, nadal nie potrafił spojrzeć na ucznia, więc wpatrywał się w swoje palce, którymi bawił się bardzo niezręcznie. Rozumiał już co się stało. Tym bardziej, na samą myśl o tym co musiał zrobić Taehyungowi przed podaniem antidotum, robiło mu się niedobrze. Chciał się zapaść pod ziemię i nigdy nie wracać.
    -Jednak powinieneś wiedzieć o wielu rzeczach Jimin, nie tylko tych, które wydarzyły się w ciągu kilkunastu godzin i… Może tego nie pamiętasz, ale zrobiłeś straszną awanturę o szczerość i myślę, że to czas, abyśmy się poznali naprawdę -Słysząc to Jimin, schował twarz w dłoniach, wydając z siebie przeciągły jęk zawodu. Najpierw to, a teraz jeszcze awantura? To brzmiało, jak on więc wcale go nie dziwi, że mógł wywołać jakąś kłótnie. W tym momencie, już wiedział, że nieodpowiednim byłoby złapanie go za dłoń, jednak chłopak zrobił to w końcu za niego.
    -Będę w łaźni, gdzie znajduje się Komnata Tajemnic, jeśli myślisz, że jesteś gotowy zmierzyć się z prawdziwym mną, to przyjdź, jeśli jednak przyjdziesz, aby następnie mnie zdradzić, będę musiał cię zabić. -Uścisk nie należał do przyjemnych, wręcz przeciwnie, Park zabrał dłoń, by rozmasować ją lekko. Zabić? Jimin spojrzał na niego z oczami zaszklonymi od łez. Byłby w stanie to zrobić? Będzie musiał? Co to miało znaczyć? Dlaczego miałby go zdradzić? Jimin nic z tego nie rozumiał.
    -M..m-musiałbyś co zrobić? -wymamrotał cicho, pierwszy raz nawiązując z nim kontakt wzrokowy. Park zaczął rozmyślać nad tym, czy chłopak źle nie interpretuje swoich uczuć względem niego. Może Taehyung pomylił miłość z przyzwyczajeniem? Park wstał, rzucając chłopakowi na pożegnanie zawiedzione i bardzo smutne spojrzenie, po czym wyszedł z pokoju, zostawiając go samego. Nie zatrzymując się dotarł do Bijącej Wierzby, jednak usiadł naprzeciw niej wystarczająco daleko, by nie mogła go zaatakować. Pozwolił sobie na głośny szloch, który był tak nieszczęsny, że gałęzie magicznego drzewa opadły jakby było ono równie smutne co Ślizgon.

    OdpowiedzUsuń
  51. -Zabić mnie? Po tym wszystkim, on mógłby tak po prostu mnie zabić? O co w tym wszystkim chodzi...chcę tylko w końcu poczuć się tutaj jak w domu, potrzebuje tylko ciepła i bezpieczeństwa...czy to takie ciężkie? Proszę o tak wiele? Dlaczego on mówi takie rzeczy…- Rączki Jimina trzęsły się ze strachu i z bólu, że Kim mógłby żyć bez niego, gdy on nie mógłby żyć bez Kima. Zebrał się jednak w sobie, chcąc to z nim wytłumaczyć, gdyż zależało mu na nim bardzo. Idąc w stronę łaźni, chował dłonie w rękawach za dużej bluzy, myśląc jak powinien to wszystko rozegrać. Stając w progu, dostrzegł nagie plecy Taehyunga zwrócone w jego stronę, a na nich znak.
    Jimin patrzył na niego wielkimi oczami, ciesząc się, że jeszcze nie odwrócił się w jego stronę. Dobrze wiedział, co to oznaczało. Jego ukochany był śmierciożercą. Park czuł, jak głowa zaczyna go boleć od ilości myśli, w końcu teraz wszystko jest oczywiste, a przynajmniej zaczynało takie być.
    Śmierciożerca...Sparaliżowany w miejscu Ślizgon, potrzebował chwili na poukładanie mętliku w głowie. Musiał podjąć decyzję. Wycofać się czy związać się ze śmierciożercą? Wiedział dobrze, żę to oznacza wieczne kłopoty, że nie raz będzie jeszcze przez niego płakał, że wcale może nie być tak szczęśliwy, jakby chciał, że może nigdy w życiu nie zaznać tego bezpieczeństwa oraz ciepła, o którym przecież tak bardzo marzył. Czy był gotowy to wszystko porzucić dla śmierciożercy? Wyrzekłby się tego dla mężczyzny, który przecież nie może zagwarantować, że nie odejdzie z dnia na dzień, że będzie dbał o siebie i Parka.
    To nie było tego typu życie, więc czy Jimin powinien się w to angażować?
    Miał mu bardzo dużo do powiedzenia. Podszedł bliżej, powoli ściągając bluzę. Zostawiał za sobą kolejne części garderoby, tak że gdy znalazł się przy Kimie, wszedł już bez problemu do wody. Ułożył się naprzeciw niego, patrząc w oczy chłopaka.
    -To naprawdę….ułatwia wszystko. -zaczął spokojnie. -Trochę mi...ulżyło? Jakby...rozumiem teraz to wszystko i chyba nie jestem niepoczytalny tylko nie wiedziałem po prostu o tej ważnej rzeczy...Ja...nie będę mówił wiele, nie przytoczę teraz wszystkich sytuacji, które teraz się rozjaśniły się w mojej głowie ,bo jest ich zbyt wiele, ale..myśle, że powinienem powiedzieć coś innego…-mówiąc to, ułożył mokrą dłoń, na policzku chłopaka.
    -Wiesz...Mój ojciec był śmierciożercą. Jednym z okrutniejszych i bardzo bezlitosnych. Mój tata narażał życie dla tego celu, często stawiając go nad mamę i jej uczucia. Mój tata był śmierciożercą od zawsze, on urodził się po to by nim być, a mimo to...mama kochała tatę najmocniej i myślę że dalej go kocha i nigdy nie przestanie. Kochała go do tego stopnia, że wolała mnie okłamywać co do niego, niż powiedzieć mi prawdę, żeby nie zrobić ani mi ani jemu przykrości. Był śmierciożercą, mordował, groził, ale mimo to...kochał mamę do tego stopnia, że nie zawahałby się za nią umrzeć. A mama zamiast odejść kochała go codziennie mocniej i mimo wszystko była u jego boku. -Wyjaśnił, całując symbolicznie dwa paluszki, które potem przyłożył do znaku chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  52. -Jest mi teraz prościej zrozumieć Twoje uczucia, obawy, zachowanie. Wierzę w szczerość Twoich zamiarów oraz tego że jestem dla Ciebie ważny. Wiem, że będziesz bywał chłodny, że nie mogę czuć się w pełni bezpiecznie, że to wszystko będzie ciężką drogą...ale ja jestem na to gotowy. Kocham Cię i nie zostawię Cię ze względu na to, że jesteś śmierciożercą. Nie byłbym godny Twoich uczuć, gdybym teraz się od Ciebie odwrócił. Będę stał u Twojego boku i Cię wspierał, obiecuje. -Jimin, owinął swoje drobne ciałko wokół ciała chłopaka, przytulając go mocno i szczelnie zamykając go w swoich ramionach
    -Poza tym to całkiem seksowne, znak dodaje Ci charakteru, a odrobina dreszczyku emocji w życiu, nikomu nie zaszkodzi. -zamruczał, chcąc rozluźnić atmosferę. Chciał jedynie spędzić chociaż resztę tego dnia w spokoju z partnerem, wiedząc że teraz już będzie im łatwiej, gdyż nie będą się bawić w kotka i myszkę, próbując się nawzajem zrozumieć.
    -Przepraszam, że wcześniej nic nie zauważyłem i nie rozumiałem wielu rzeczy…-szepnął na koniec.

    OdpowiedzUsuń
  53. -Moi oboje rodzice byli śmierciożercami, nie wiem jak zginęli, ale na pewno się tego spodziewali, zostawili przy mnie list, w którym wytłumaczyli, kim jestem i do jakich czynów jestem powołany. Jako niemowlaka przygarnęła mnie staruszka. Wychowała mnie w miłości, mimo strasznych warunków. Wiedziała czyim dzieckiem jestem, widziała znak, jaki noszę od urodzenia, ale nigdy nie traktowała mnie gorzej. Ona chyba myślała, że jest w stanie to powstrzymać.I gdyby przedwcześnie nie zmarła może by się udało -Jimin spojrzał na niego zaskoczony, czuł jak jego serce rozpada się na kawałki, gdy usłyszał jak ciężką przeszłość ma za sobą Taehyung. Może i stracił ojca, ale wciąż miał matkę, która zapewniła mu spokój i dobrobyt w świecie mugoli, a także pilnowała by podczas nauki w Hogwarcie niczego mu nie brakowało. Miał w domu wszystko czego potrzebował, wychowywał się w porządnych warunkach, o których Kim pewnie mógł tylko pomarzyć. Ze szklanymi oczami, przylgnął bliżej chłopaka, otulając go i kładąc swoją głowę na jego ramieniu, by móc spokojnie go słuchać i dać mu powiedzieć wszystko co tylko chciał, a jednocześnie okazując mu wsparcie.
    -Twoja historia wyczyściła mi mózg… Nie wiem czemu to robię, Jimin. Ale chyba mam to we krwi, chciałem, żeby byli ze mnie dumni rodzice, których nigdy nie poznałem. Myślałem, że robiąc to, podążając ich drogą, poczuję się w jakimś stopniu z nimi połączony, że będą w jakiś popaprany sposób ze mną, a zanim się zorientowałem wszedłem w to tak głęboko, że już nie ma odwrotu, a ja nie umiem inaczej żyć, nie wiem jak i nie wiem, czy chcę. -Jimin doskonale go rozumiał, on sam przecież starał się być jak jego ojciec, by zachować jego pamięć i dogłębnie chłonął wiedzę na temat śmierciożerców. Czując, jak Kim splótł ich palce, wzdrygnął się lekko, a delikatny dreszczyk przeszył jego ciało.
    -Mam ludzi, którzy chcą tego, co ja, hm… są też szpiedzy... jestem w posiadaniu czarnej różdżki, tylko trzeba zdjąć z niej zaklęcie, ale… to zostawmy… Jimin, co do wcześniej, co do amortencji...Nie pamiętasz niczego, co się dzisiaj wydarzyło. Uczniowie zginęli, w Zakazanym Lesie, typki, którzy ci się naprzykrzali, ja ich zabiłem, nie ja bezpośrednio, ale akromantula, ale ja ją zaczarowałem, stąd rana na dłoni, potrzebowałem krwi…-Jimin rozchylił usta by coś powiedzieć, ale Taehyung zręcznie mu przerwał. - I zanim się odezwiesz, już mi nawtykałeś -Usta starszego ułożyły się w delikatne “o” jednak Ślizgon nie odezwał się ani słowem.
    -Mówiłeś, że ci nie ufam, ale teraz to już chyba nieaktualne? -Czarodziej będąc nadal w ciężkim szoku po tym co usłyszał, potrząsnął jedynie przecząco głową.
    -Po tym jak wyszedłeś dostałem list z groźbą, tak to chyba można nazwać? Że zabiłem ich ludzi i jeśli nie zajmę się swoimi sprawami jako sam wiesz kto, to spotkają ciebie gorsze rzeczy niż amortencja Ale…Mówiłeś poważnie, tak? To wszystko to prawda? Nie jesteś tu po to, aby mnie zdemaskować? Jesteś pewien, że chcesz zostać? To nadal takie... nie wiem nawet jak to nazwać. Twój ojciec, serio? Nie chcę się jutro obudzić i zdać sobie sprawę, że to się działo tylko w mojej głowie. - Park podniósł się z torsu Taehyunga, patrząc na niego z załzawionymi oczami.
    -Gdyby to się działo w jakimś śnie, w naszych głowach, to chciałbym się już nigdy nie obudzić. -szepnął cicho.
    -Taehyung...Nie wiem sam od czego mam zacząć...Nawet nie wiesz jak bardzo boli mnie to, że przez tyle czasu byłeś sam, śmierć rodziców, kobiety która Cię wychowywała...ja...ja jestem wdzięczny, że dałeś sobie rade i że jesteś teraz koło mnie. Nie martw się, nie będziesz już sam. Nie pozwolę na to. Zabiorę Cię ze sobą do domu, kiedy skonćzy się semestr, jeśli tylko będziesz chciał. Obiecuje. Pokażę Ci gdzie mieszkam, gdzie są moje ulubione mugolskie miejsca, poznasz moją mamę, pokażę Ci jak to jest znowu mieć rodzinę i swoje miejsce na ziemi, obiecuje. -szept Jimina był przepełniony czułością, a chłopak głaskał delikatnie policzek ukochanego, wilgotną dłonią.

    OdpowiedzUsuń
  54. -NIe jesteś zły Taehyung, jestem przekonany że i bez czarnej różdżki Twoi rodzice patrzą na Ciebie i są z Ciebie dumni. Mogę to nawet powiedzieć za nich, bo ja też jestem z Ciebie dumny. -Odgarnął z czoła młodszego mokre kosmyki włosów.
    -Na pewno umiesz też żyć inaczej, tylko tak jak mówiłeś, nie znasz innego życia. Pozwól mi się tobą zaopiekować, pozwól mi pokazać Ci że da się inaczej. Mniej niebezpiecznie, bardziej przytulnie i domowo, a wtedy sam zdecydujesz czego chcesz. Niezależnie od tego co wybierzesz, ja będę przy Tobie, obiecuje. -Obietnice składanie ślizgonowi, były dla Jimina ważniejsze niż jego własne życie, zrobi wszystko by ich dotrzymać.
    -Skoro mówisz, że już na Ciebie krzyczałem to nie będę tego robił drugi raz, zwłaszcza że teraz ostatnie czego chce to krzyczenie na Ciebie. Nie boje się tych ludzi, niech tylko spróbują podnieść na mnie albo na ciebie rękę, to wykończę ich wszystkich. -Park wziął głębszy oddech, chcąc zahamować łzy.
    -Kocham Cię, nie obchodzi mnie nic innego poza tym, że Cię kocham, a miłość sprawia, że nieważne kim byś był, co być robił, ja i tak będę Cię kochał. Zawsze Taehyungie. Nie czuj się zobowiązany, by mi odpowiadać na moje wyznanie, ja po prostu chcę, żebyś wiedział że Cię kocham, jak nikogo innego i że zawsze będę gotów Ci pomóc. -Jimin poczuł, jak młodszy przyciąga go do siebie bardziej, sam owinął nogi wokół jego talii, po czym wzdrygnął się czując jego dłonie na plecach i stykające się ze sobą miejsca intymne.
    -Mogę? -Jimin pokiwał twierdząco głową, nie mogąc uwierzyć, że to już ten moment, w którym Kim z własnej woli się nad nim pochyla. Serce starszego biło jak szalone, wyczekując tego upragnionego pocałunku. Gdy wilgotne wargi Kima, zetknęły się z tymi Parka, Jimin w pierwszej chwili oniemiał. Ułożył drobne dłonie na ramionach Ślizgona, dopiero wtedy powoli odwzajemniając pocałunek. Nie chciał się śpieszyć, chciał się delektować, każdym muśnięciem ust czarodzieja, każdym dżwiękiem, każdym subtelnym otarciem i cmoknięciem. Chciał zachować w pamięci miękką teksturę jego warg oraz przymykając oczy, chciał czuć wyrażniej ich kształt. Nie spieszył się, powoli odpowiadał na ruchy mężczyzny, nie czując jak jego delikatne palce zaciskają się mocniej na ramionach Taehyunga. Gdy odrobinę przyspieszył, jego oczy wyglądały na bardziej spragnione, a pocałunki były bardziej zachłanne. Jimin nieświadomie zaczął poruszać delikatnie biodrami, wiercąc się na kolanach Kima, ocierając się przy tym o jego nagie ciało, swoim. Do palety dźwięków, doszły wkrótce sapnięcia starszego, które sprawiały, że jego poczynania przybierały na intensywności. Zjechał dłońmi po plecach Kima, opuszkami zahaczając o znak, który dla Jimina był po prostu częścią jego miłości, która zupełnie nie sprawiała, że kochał go mniej. W końcu gdy rozczulenie i ekscytacja zaczęły przybierać barwę pożądania, Park przycisnął mocniej wargi do tych Kima, pogłębiając pocałunek, w którym zatracił się bez chwili wytchnienia.
    -Taehyungie...proszę...tak bardzo potrzebuje twojego dotyku…-szepnął w przerwie na oddech, a jego usta całe poczerwieniały, podkreślając zamglone spojrzenie. Nie chciał do niczego zmuszać Kima, nie musieli przecież od razu w pełni się ze sobą kochać, jednak Jimin pragnął poczuć na sobie chociaż jego ręce.
    -Proszę...masz takie ładne dłonie...tylko troszkę…-szepnął prosząco, bojąc się że znowu odstraszy od siebie chłopaka. Dobrze wiedział, jak ich poprzednie zbliżenia się kończyły, dlatego teraz żył w obawie, że znowu wyjdzie na tego, który nakłada na Taehyunga presję.

    OdpowiedzUsuń