4 sierpnia 2000

At Christmas, all roads lead home

Aurelius Waterbury
Większość jego znajomych już od najmłodszych lat miała wielkie plany na przyszłość. Chcieli wyjechać z rodzinnego miasta, studiować, zrobić karierę, najczęściej w stolicy, zostać lekarzami, prawnikami, artystami. I chociaż Aurie patrzył na swoich opuszczających rodzinne miasteczko kolegów i koleżanki z pewną zazdrością i czasem zastanawiał się co by było gdyby, nigdy tak naprawdę nie chciał pójść w ich ślady. Wiedział, czuł, że jego miejsce jest z rodzicami, w ich znanej i lubianej przez wszystkich miejscowych piekarni. Wiedział, że wiązanie swojej przyszłości z rodzinnym biznesem było najlepszym rozwiązaniem, bo pewnego dnia z radością przejmie po nich piekarnię i będą mogli być z niego dumni, w końcu zawsze był dobrym, pracowitym synem. I nigdy nie miał żadnych powodów do narzekania, zawsze dobrze im się powodziło i do tej pory nie musi sobie wiele odmawiać. Tylko czasem nie może zasnąć i wtedy całymi godzinami wpatruje się w niebo za oknem, zastanawiając się, czy rzeczywiście dobrze wybrał i tęskni za jedyną osobą, której brak naprawdę odczuł. Czasem ma ochotę cofnąć czas o dwa lata i zrobić najbardziej samolubną rzecz, jaką kiedykolwiek rozważał – powiedzieć mu, co do niego czuje. Ale potem w końcu kładzie się spać i rano wszystkie te myśli znikają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz