22 września 2000

Such a pretty face, on a pretty neck





Christopher hudson
I PUT MYSELF IN A JAIL OF ENVY AND BITTERNESS, MY FUTURE SEEMS BLURRY

Nie przedstawię się z imienia, bo łatwo byłoby Ci mnie znaleźć. Choć patrząc po zawartości Twojego portfela, raczej nie będziesz mnie szukać. Byłaby to strata czasu, który jak mówi powiedzenie jest pieniądzem. A Ty uwielbiasz swoją brudną forsę, prawda? Cóż, powiem tyle, że nie jestem pracownikiem szatni w tym klubie. Kumpel miał morderczego kaca, więc zgodziłem się go zastąpić. Wiesz co zrobię, jak skończę? Wrócę do burdelu, w którym tacy bogacze jak Ty jeden po drugim, zrobią ze mną co zechcą. Tak, jestem męską dziwką, a za siedzenie tutaj w ogóle mi nie płacą, więc jestem też frajerem. Równie dobrze mógłbym teraz zarabiać, a muszę tutaj gnić. Ty to pewnie jesteś jednym z tych typów, którzy gardzą takimi jak ja. Nie każdy urodził się, żeby zarabiać miliony. Dla równowagi ktoś musi dawać dupy. Jedyne na czym mi w życiu zależy to papierosy, bo i tak nic lepszego mnie nie spotka, a że masz bardzo ładną paczkę w marynarce to wiedz, że ją wziąłem. No i te trzy stówy z Twojego portfela też. Resztę pewnie masz w na swojej platynowej karcie. Nie martw się, ją akurat zostawiłem. Dorzucam jedynie moją kreatywnie zapisaną karteczkę, żebyś wiedział, że jak na dziwkę i frajera jestem całkiem cwany. 

xoxo,
CH
c

3 komentarze:

  1. Wpatrywał się kilka dłuższych chwil w trzymaną w dłoni fotografię. Mimo zmieniającego się tak szybko świata, lubił staromodne rozwiązania, w które nikt nie mógł ingerować. Mężczyzna przedstawiony na zdjęciu miał około 50 lat. Jednak widać było wyraźnie że pozostaje w dobrej formie. Widocznie uznał, że aby wciąż władać swoim małym imperium potrzebuje ciągłego szacunku jakim jest darzony przez innych.
    Logan wsunął papierosa między wargi. Strzeliły iskry w zapalniczce. Zapach palonego tytoniu mieszał się z zapachem topionego plastiku i papieru z płonącego zdjęcia. Dopiero gdy języki ognia zaczęły parzyć mu dłoń, upuścił papier do wykonanego z ciosanego marmuru pojemnika. Chwilę jeszcze przyglądał się płonącym resztką, a gdy był pewien, ze został tylko popiół, podniósł się i zbliżył do okna. Mieszkał za miastem, w miarę spokojnej okolicy. Od jakiegoś czasu próbował zmniejszyć ilość wyznań, które przed nim stawiano. Jednak tego zadania nie mógł nie zrealizować.

    Zajął miejsce w jednej z loży. Czerwony skóropodobny materiał którym była obita półokrągła kanapa skrzypiał nieprzyjemnie przy każdym ruchu. Ujął w dłoń szklaneczkę z whisky, którą postawiła przed nim jednak ze skąpo odzianych kobiet, które jak wiedział można było wynająć na kilka godzin. W kasynie krążyło wiele urodziwych osóbek, obu płci. Niektórzy swoją ordynarnością wskazywali bezsprzeczne swój zawód, inni natomiast byli bardziej dystyngowani i gdyby nie powłóczyste, kokieteryjne i wyzywające spojrzenia, mogliby uchodzić na klientów kasyna. Dla Logana cały ten zepsuty świat, pełen hazardu, seksu, alkoholu, narkotyków i tej specyficznej atmosfery był jak powrót do normalności.
    Wśród wielu mężczyzn i kobiet, wypełniających salę, odnalazł wzrokiem swój cel. Thomas Burton nie był łatwym celem. Poruszał się z obstawą, mieszkał w prawdziwej twierdzy a gdy z niej wychodził, był pilnowany jak najcenniejszy rasowy pies wystawowy. Thomas powoli wpadał w agresywny lękowy stan, obawiając się o swoje życie i szukając w każdym kto się zbliży choćby na kilka metrów, potencjalnego zabójcę.
    Logan chciał poznać zwyczaje Burtona, jego słabe i mocne strony a przede wszystkim drobne słabostki. Wiedział już że Burton piję wódkę z limonką. Jednak to nie mogło wystarczyć. Lubił też hazard i chętnie ryzykował.
    Burton przychodził do kasyna niemal codziennie.
    Zaczął wodzić wzrokiem po kręcących się po sali płatnych zabawkach. Może skoro tego wieczora nie uda mu się zbrodnia, wypadałoby ją pożytecznie wykorzystać? Szkoda tylko, ze nie bywał czułym i delikatnym kochankiem.
    Kiwnął głową na jakiegoś chłopaczka, całkiem przystojnego. Gdy podszedł zamówił jeszcze dwie kolejki whisky. Wręczył mu banknot, pozwalając zachować resztę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze jakiś czas temu, wszedłby tu z bronią w ręku i po prostu zaczął strzelać do każdego, kto zechciałby mu przeszkodzić. Teraz był bardziej zachowawczy, ostrożniejszy i bardziej wyważony. Musiał opracować dobry plan, poznać budynek i wyczuć sposobność. Mógłby spróbować skrytobójczego zamachu, a gdyby to się nie udało przejść do planu B. Nie był jedynym zabójcą na zlecenie. W każdej chwili mógł go ktoś uprzedzić.
    Chłopaczek postawił przed nim szklankę z alkoholem. Spojrzał na młodziaka. Właściwie mógłby skorzystać z jego usług. Nie mógł liczyć na czułość i wylewność uczuć z jego strony. O ile znał dziwki wszelkiego rodzaju, są gadatliwi jeśli pokaże się im wcześniej odpowiednią ilość banknotów. Jeżeli młodziak pracuje tu długo, na pewno będzie pomocny. A jego było stać na kupienie sobie lojalności prostej dziwki.
    - Właściwie mógłbyś. - zdecydował. Nie było dla niego większej różnicy czy ma do czynienia z damską czy męską prostytutką. Pociągnął duży łyk drinka. Zimny alkohol spłynął mu wprost do żołądka.
    Wbił swoje chłodne spojrzenie w oczy chłopca.Jeśli jeszcze nie uciekł, słuchając podpowiedzi instynktu samozachowawczego, to znaczyło że był albo zdesperowany albo po prostu było mu już wszystko jedno.
    - Skoro jesteś wolny, to ja cie zajmę. - dodał, opróżniając szklaneczkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szedł za chłopcem, starając się nie zwracać na siebie większej uwagi. Dużą zaletą było jego pracy było to, że niewiele osób wiedziało jak wyglądał. Kontaktował się z klientami przez telefon i tak powinno zostać. Przyzwyczaił się już do samotności. Spędzanie czasu we własnym towarzystwie, sprawiało że stał się wyrachowany, egoistyczny i pewny siebie. Jego fach nie był popularny. Wielu starało się przeniknąć do tego niebezpiecznego świata, ale zwykle nie wytrzymywali presji kilku miesięcy. Nowych można było łatwo rozpoznać. Zawsze byli zbyt pewni siebie, rozrzutni i chwalili się swoimi zleceniami. Popełniali wszystkie najgorsze błędy. Jednak czasem zdarzało się, że ktoś odnalazł się w tej pracy i był na tyle skuteczny że nie naraził się klientom ani wymiarowi sprawiedliwości.
    Jego cel wydawał się spokojny. Nie rozglądał się, nie zerkał podejrzliwie na każdego kto przeszedł zbyt blisko. Zatem nie spodziewał się zamachu. Stanowiło to pewne ułatwienie.
    Zamknął drzwi. Tutaj światło było dużo lepsze. Mógł wyraźniej przyjrzeć się chłopakowi. Wydawał się młody. Nie był zniszczony jeszcze tą pracą, alkoholem i narkotykami, których pewnie w lokali było pełno. Musiał albo zacząć niedawno albo liczył, że wszystko się jeszcze może zmienić. Chociaż od niego nie mógł się spodziewać czułości i delikatności. Nie leżało to w jego naturze.
    - Opowiesz mi na kilka pytań. - zaczął. Nie wybrał miejsca na łóżku, tylko na niezbyt ładnym plastikowym fotelu. Lubił nowoczesne meble, ale przezroczystym plastikiem gardził. Rozsunął dość znacząco nogi. Z resztą pewnie wystarczyłoby tylko skinienie ręką by chłopaczek zrozumiał czego też od niego chce.
    Bezpiecznie umieszczona na szelkach kabura nie odznaczała się pod ubraniem. Druga broń, umieszczona z tyłu na pasku od spodni przesunęła się trochę gdy rozpięto mu pasek i rozporek.
    - Jeśli zrobisz to czego chce, będę ci płacił częściej i więcej... Ale jeśli nie dotrzymasz słowa, to ty zapłacisz mnie. Rozumiesz?
    Wepchnął mu swojego członka głęboko do ust, aż usłyszał wyczekiwane jęknięcie z jego gardła.

    OdpowiedzUsuń