Vastelia
Wychowana przez babkę-szamankę, od zawsze w przeświadczeniu, że kiedyś przybędą ludzie ze stolicy i zabiorą ją wraz z resztą młodych dziewcząt na dwór, aby mogła służyć królowej. Marzenie zostało rozwiane, kiedy zostawiono ją w wiosce jako jedyną. Bo nikt nie chciał na dworze bękarta spłodzonego przez ateńskiego żołnierza wbrew woli zwykłej perskiej kobiety ze wsi.
Usłyszała jedynie, że powinna być niewolnicą, bo pochodzi z brudnej krwi. Pozwolono jej jednak zostać w wiosce, gdzie opiekuje się starą babką i zajmuje dziećmi, które jeszcze nie są zdolne do pracy.
Od zawsze czuje się obca. Potwierdzenie odnajduje w conocnych nawiedzających ją snach, które po części ją przerażają, a po części fascynują. I ewidentnie wskazują na to, że nie do końca jest zwykłym człowiekiem.
[Widzie, że trafiłam co do wizerunku ^. ^
OdpowiedzUsuńOgólnie zaczęłabym trochę inaczej. Bo zazwyczaj jest tak, że postaci już w pierwszych odpisach widzą się, rozmawiają itp. Ja mogę napisać swoją wersje jak np szykuje się na natarcie na jej wioskę, a ona że dzień na co dzień nic jakiego się nie zapowiada. A dopiero ich jakoś zetknąć ze sobą po jakimś dłuższym czasie. Chociażby po podbiciu wioski kiedy mieszkańcy są niewolnikami a ona komuś się może sprzeciwić a w pobliżu będzie Calisto właśnie. Jakoś byśmy ich złapali razem w sytuacji. Mam nadzieję, że w miarę jakos to nakreśliłam :)]
[W takim razie zacznę :)]
OdpowiedzUsuńŻycie dawało w kość, nawet największym i najbardziej wyszkolonym wojownikom. Nigdy nie można było przygotować się na walkę z życiem, ale za to na walkę z Persami - owszem. My Spartanie byliśmy bestiami narodzonymi z krwi dawnych poległych ofiar bitew. Matki i ojcowie zrobili z nas potworów, którzy byli gotowi oddać własne życie w imię Sparty i nędznych zasad starszyzny. Wojny odbierały nam naszych najlepszych wojowników a na ich miejsce wkraczaliśmy My - czyli przyszłość tego narodu.
Niczym martwa rzeźba stałem na brzegu Styksu wpatrując się w krajobraz. Zimny wiatr muskał mi ciało. Dłoń coraz mocniej zaciskała się na włóczni. - Wyruszamy! - rzucił Demesus, stojący na czele oddziału zajmującego jedną z perskich wiosek. Przed nami była długo i ciężka droga...
[Specjalnie jest tak krótko... Wiesz jak z filmie kard na życie jego i za chwile na życie jej xD]
Podróż trwała niecałe trzy dni. Szliśmy w pełnym słońcu a raz złowieszczy Zeus zsyłał na nas burzę dając nam znać, że nie tędy droga. Nie byłem zwolennikiem wojen i załatwiania czegoś za pomocą siły, ale to wcale nie czyniło mnie innym Spartaninem od wszystkich. Nikomu nie było do śmiechu gdy musiał zostawiać dorobek swojego życie oraz matkę z dziećmi i wyruszać na bitwę igrając z losem. Nie akurat nie miałem do kogo wracać... Mimo to wolałem swoje spokojne życie z dala od krwi i cierpienia.
OdpowiedzUsuńStarszyzna wiele razy próbowała nawiązać nić porozumienia z władcą Persów, Xerxesem. Jednakże głupiec był na tyle uparty i pogrążony w swojej władzy, że nie chciał ustąpić i za wszelką cenę udowodnić innym, że to jego wojska są niezwyciężone. Cóż mimo większej liczebności nasze taktyki były na tyle doskonale, że zapewniały nam zwycięstwo.
Wioska, do której zmierzaliśmy znajdowała się u podnóży Persji. Mogłoby się zdawać, że była ona tą bardziej niezależną jej częścią, ale mimo to Demesus stwierdził, że aby osłabić wroga najpierw należy zniszczyć go u podstaw.
W oddali widać było dym, który prawdopodobnie pochodził z jakiegoś kominku. Był to znak, że jesteśmy już niedaleko. Mieszkańcy niczego się nie spodziewali. Atak miał być szybki i skuteczny.
Niestety, ale jeśli chcesz pokoju... Szykuj się na wojnę.
- Otoczyć wioskę ! - wykrzyczałem do oddziału po zachodniej stronie wzgórza, który był pod moja władzą. Naglę jakiś głupiec rzucił się na mnie. Myśląc, że uratuje swój dobytek przy pomocy wideł był w ogromnym błędzie. Zrobiłem szybki unik a ten poleciał przed siebie prosto na zimie - Życie Ci nie miłe młodzieńcze?- Potem szybko zauważyłem grupkę dzieci i kobiet, które chciały schować się za wzgórzem. Dzielny mąż miał złość wymalowaną na twarzy. Mój oddział stał nie wzruszony czekając tylko na polecenie, które im wydam. Płacz dziecka i krzyk matek słychać było wszędzie. Chłopak wstał i ponownie rzucił się na mnie a ja zrobiłem dokładnie to samo. - Zabrać go! - powiedziałem wściekły do jednego ze spartan. - Zapędzić ich z powrotem do wioski!
OdpowiedzUsuńŻołnierze skierowali włócznie prosto na grupkę kobiet z dziećmi i zaczęli popychać ich w stronę ich zguby jaką był ponowny powrót do wioski.
-Natychmiast, zgasić to! - Ryknąłem do żołnierzy, którzy jak ostatni głupcy wpatrywali się na płonące budynku, których dachy płonęły. Mogłoby to ściągnąć wsparcie dla mieszkańców wioski w postaci oddziałów perskich. To nie było nam potrzebne jednak trzeba było się z tym liczyć, że prędzej czy później oni przybędą na ratunek. Chyba, że Xerxes miałby te wszystkie poboczne miasteczka na tyle gdzieś by w ogóle nie zwrócił uwagi na małe straty.
OdpowiedzUsuńTrafiłem na oddział Demesusa idący ze wschodniej części obszaru. Wcześniej rozdzieliliśmy się by otoczyć wioskę z każdej strony.
-Widzę, że ktoś próbował się wymknąć - wzrok skierował na grupkę kobiet z dziećmi. Demesus był mężczyzną, który budził ogromny respekt. Masywnej postury z chustą przewiniętą przez prawe oko, które zostało uszkodzone podczas jednej z bitew. - Tak, ale sytuacja została opanowana.
-Widzę, widzę - powiedział spokojnie. - Zaprowadzić ich do klatek i niech ktoś ich pilnuje! Dzisiaj możemy świętować!
Grupka spartan zabrała się na niewolników, których zdołały zebrać oddziały Demesusa i moje.
-Należy Ci się nagroda, Calisto...- zaśmiał się. - Tori, dawaj tu ją!
Mężczyzna rzucił w moim kierunku kobietę - blondwłosa owinięta białymi szmatkami, miejscami brudna. Bardzo wyróżniała się z tłumu i także wyglądała zupełnie inaczej niż inni mieszkańcy wioski. Czy to na pewno była Perska kobieta?
-To twoja nagroda... Tylko nie zmęcz jej za bardzo. Inni też chcą skorzystać. - Wpadła mi w ręce a ja mocno ścisnąłem jej delikatne ramiona.
Uścisk stał się jeszcze mocniejszy kiedy to niewolnica zaczęła się wyrywać, aż zdziwiłem się, że w tak drobnej istocie drzemie taka siła.
OdpowiedzUsuń-Wojowniczka - zaśmiał się jeden z żołnierzy.
-Calisto pokaż jej kto tu rządzi i co robi się z takimi jak ona - dorzucił Demesus i zaraz potem odszedł w kierunku wcześniej rozstawionych namiotów. Spojrzałem na dziewczynę i wcale nie zazdrościłem jej tego co teraz musi w środku przeżywać. Wręcz przeciwnie współczułem jej a teraz mi kazało jeszcze bardziej potępić jej los. Chwyciłem ją mocno za nadgarstek i zaciągnąłem do jednego z kamiennych budynków.
Wszedłem ostrożnie sprawdzając czy nie ma nikogo w środku a tym co stali na zewnątrz poleciłem by załatwili swoje sprawy a nie nasłuchiwali co będzie się działo. Dziewczynę rzuciłem na łóżko a sam usiadłem przy stole i zacząłem odrywać kawałki pieczywa, które jakiś Pers zostawił w pośpiechu.
-Nie obawiaj się mnie.
- Jednak jesteś wojowniczką... - Pierwszy raz podczas podbijania wiosek spotkałem się z taką zaciętością i siłą jaką miała ta dziewczyna. A warto wspomnieć, że w swoim nędznym życiu podbiłem ich wiele. Strach poczułbym od niej na kilometr, ale mimo to potrafiła ryknąć na dużo większego od niej Spartanina i na dodatek rozkazać mu. Wstałem z miejsca i zdecydowanie górowałem w tym momencie nad nią. Wciągnąłem głęboko powietrze a zaraz potem wypuściłem, trochę mnie to uspokoiło. Nigdy nie lubiłem gdy ktoś unosi na mnie głos a co gorsza mi rozkazuję, gdyż mogą robić to jak na razie tylko dwie osoby, a wśród nich na pewno nie ma tej dziewczyny.
OdpowiedzUsuń- Kobieta ta bardzo skomplikowana istota. Nawet w takiej chwili domaga się uwagi mężczyzny. Uwierz mi, że mogłaś trafić o wiele gorzej i wcale byś nie kazała temu komuś żeby Cię zgwałcił a bardziej by trzymał się od Ciebie z daleka. - Nigdy nie zniżałem się do tego poziomu tak samo nie mogłem patrzeć na to co inni często robili kobietą z podbijanych wiosek. Ja miałem szacunek do nich a szczególnie bo tym jak zmarła moja żona, której przez te wszystkie lata służby nigdy nie zdradziłem.
-A jeśli tak bardzo chcesz, tam - wskazałem na drzwi - jest pełno chętnych, którzy to zrobią, ale na pewno nie ja!
To wszystko działo się zbyt szybko bym mógł zareagować w odpowiednim momencie. Na dodatek dziewczyna była drobną istotą co ułatwiało jej wyminięcie mnie i szybkie wydostanie się z budynku. - Szalona i głupia... - Jednak w jakiś dziwny sposób robiła na mnie wrażenie. Była odważna a tym samym silna. Na dodatek była Perską kobietą, ale zupełnie różniła się od tych, które widywałem. Przypominała bardziej wieszczki z Olimpu, o których się mówi w legendach. Podobnie jak ona wyleciałem z domu bo wiedziałem co ją czeka na tymi czterema ścianami. Ujrzałem ją w towarzystwie Alexisa, młodego Spartanina, który na wojnie był rządny tylko dwóch rzeczy; krwi i kobiet. Nie mogła trafić na gorszego od niego. - Alexis... - powiedziałem ostrzegawczo. - Ona jest moja - pięści samoczynnie mi się zacisnęły. Poczułem się odpowiedzialny za nią i oto, żeby nie stała jej się krzywda. Nie zasługiwała na to by być potraktowana tak jak może to zrobić Alexis.
OdpowiedzUsuń