13 sierpnia 2015

[KP] No luck, pure skill

Born to fight, trained to kill
Prepared to die, never will
Keep low, move fast
Kill first, die last

OTTONE  D'ASARO

23.06.1468 ———— Asasyn ———— Członek Bractwa

Niewielu zostało już tych sprawiedliwych w Rzymie. Templariusze, a nawet najzwyklejsi ludzie, bawią się tą wartością jak najzwyklejszą zabawką, wymierzając ją wedle własnego uznania. Nieważne czyś biedny, bogaty, niewinny czy skazany, jeśli przeszkadzasz, pozbawią cię życia, śmiejąc się przy tym do rozpuku. Im słabszy, tym więcej zabawy, prawda? Stawiają własne wyroki, w rękach trzymając sprawiedliwość niczym niewolnika, myśląc, że mogą zmieniać świat, a tak naprawdę w pełni nie znają jej możliwości. Asasyni zwykle im to uświadamiają, gdy przebijają ich swoim ukrytym ostrzem z kamienną twarzą. Jak równy z równym.
niewielu pozostała nadzieja, determinacja, siły. Chęć, aby raz na zawsze zniszczyć Templariuszy i odzyskać ukradzioną część Edenu. Bractwo znowu się zebrało, zaczęło powoływać nowych członków, doskonaliło sztuki zabijania, skradania i wtapiania się w tłum. Wszystko po to, aby przetrwać i siać zamęt, jednocześnie tworząc porządek i spokój. Ludzie nawet nie wiedzą komu dziękować; zawsze anonimowi, z twarzą skrytą pod kapturem, nie chcą sławy, zaszczytów i pieniędzy. Każdy tylko marzy, żeby pozbawić życia wrogów. No prawie każdy, Ottone pożąda też adrenaliny, wiatru we włosach, kiedy przemieszcza się po budynkach i przygód, zapierających dech w piersiach.

wątek z Night Tear

3 komentarze:

  1. To dość zabawne, że w nawet tak prymitywnym miejscu jak zwykły burdel istniała hierarchia. Na czele oczywiście stała madonna – zarządzała całym przybytkiem, wydzielała godziny pracy, dzieliła obowiązki i wypłacała należne pieniądze. W dodatku przesiadywała w księgach i notowała wszystkie wydatki i wszystkie pieniądze, które tutaj wpłynęły.
    Przynajmniej w teorii – w praktyce bywało tak, ze Madonna Solari wolała noc poświęcić na dobrą zabawę i seks za niemałe pieniądze, niż notowanie tego, co się dzieje w burdelu. To można zostawić komuś innemu. Komuś, kto umie czytać i pisać.
    Lucia nie należała do tego grona.
    Potem były prostytutki, które świadczyły usługi klientom – a były one naprawdę różne – piękniły się, pachniły i w ogóle wszystko, aby tylko mężczyzna wyszedł zadowolony. I, rzecz jasna, wrócił tutaj – , albo dla zabawy, albo z wiary, że prostytutka naprawdę go kocha i on potrafi odmienić jej naturę.
    Bzdura.
    I na końcu były jeszcze stworki pokroju Lucii. Sprzątanie, przynoszenie rzeczy, dbanie o pełną spiżarnię czy uzupełnianie zapasów. A także witanie klientów, kiedy akurat żadnej kurtyzany nie było w pobliżu. Dlatego też musiała wyglądać ładnie.
    Służących dziewczyn było kilka i dlatego dzieliły się swoimi obowiązkami, żeby madonna Solari czasem nie postanowiła wyrzucić ich wszystkich na bruk. Dzisiejszego dnia to Lucia witała gości. Ubrana niemal jak kurtyzana – może z tą różnicą, że jej szata zakrywała trochę więcej niż standardowo, aczkolwiek ogromny dekolt musiał pozostać. Jakoś musiała przyciągnąć wzrok mężczyzny.
    Nie, żeby była tak brzydka, że nie chciało się patrzeć na jej twarz. Tutaj mężczyźni nie myślą sercem czy rozumem – a czymś innym, czymś, co znajduje się na dole i potrafi nagle stwardnieć na widok ładnej pani…
    Krzątała się za biurkiem madonny, kiedy dostrzegła mężczyznę w kapturze. Asasyn, nie mogła się mylić. Madonna z nimi współpracowała – aczkolwiek w zasadzie pozornie, zdecydowanie bardziej wolała zająć się dobrą zabawą, jak dzisiaj.
    Lucia bezszelestnie podeszła do mężczyzny, po czym gładką dłonią delikatnie dotknęła jego ramienia, samemu stojąc nieco za nim. Stanęła na palcach i nachyliła się w jego stronę, ciepłym oddechem muskając ucho gościa. Wyszeptała zmysłowym tonem:
    - Witam w Rosa in Fiore, nieznajomy. Czy mamy dziś ochotę na coś specjalnego? – mruknęła, wargami, niby przypadkiem, muskając płatek jego ucha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lucia spodziewała się po nim jakiegoś odtrącenia, odburknięcia, zbycia jednym słowem – ale nic takiego nie nastąpiło. Musiała kryć swoje zdumienie, kiedy Asasyn stojący przed nią przygarnął ją jeszcze do siebie, z szarmanckim, rozbrajającym wręcz uśmiechem spoglądając na kobietę.
    Cholera, przewidziała wszystkie scenariusze, tylko nie ten, w którym mężczyzna faktycznie wyraża chęć na… dosłownie rzecz ujmując, pogłębienie znajomości. A była przecież tylko zwykłą służącą!
    Nie, żeby służąca nie mogła świadczyć również i usług seksualnych, ale… po co, skoro dokoła było tyle pięknych, zdolnych dziewcząt, które były gotowe sprostać każdemu zadaniu? Lucia była bardzo niedoświadczona w tym fachu.
    W zasadzie cała jej robota kończyła się na krótkim flircie, zaraz odsyłała mężczyzn do chętnych panien, które oczekiwały już klientów w swoich pokojach.
    Dotknęła dłonią jego policzka, mierzwiąc tym samym lekko jego brodę. Musiała przyznać sama przed sobą, że był niezły. Aż szkoda, że ukrywał swoją twarz pod tym przebrzydłym kapturem! Jasne oczy wpatrywały się w nią, a krótkie jasne włosy ułożone były niby niedbale, ale dodawały mu jeszcze tylko więcej uroku. Poza tym usta… Jasne, cudne wargi, które z całą pewnością całowały już niejedną – i z całą pewnością robiły to dobrze. Chciałaby się przekonać…
    Że też Asasyni muszą być tacy przystojni!
    Dłonią przejechała delikatnie po torsie mężczyzny, przygryzając dolną wargę i zadziornie spoglądając w jego oczy. Nie mogła zapomnieć, dlaczego zaczepiła właśnie jego.
    - To zależy ile czasu chcesz mi poświęcić… - powiedziała przyciszonym głosem, dłonią zjeżdżając coraz niżej, po torsie, później po brzuchu, aż zatrzymała się nieco poniżej linii pasa. – Jestem pewna, że mógłbyś mnie w niejednym zaskoczyć – puściła mu zalotnie oczko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przymknęła oczy, gdy zbliżył się do niej, aby złożyć na jej wargach z początku delikatny, jakby czuły pocałunek. Cholera, był naprawdę dobry. Przycisnęła się do niego, oplatając jego szyję swoimi ramionami, poddając się namiętności i rządzy, która przemawiała przez jego pocałunek. Dłonią mierzwiła delikatnie jego włosy.
    Kącik jej ust drgnął, gdy poczuła, och, tak, doskonale poczuła, jak bardzo podoba mu się sytuacja, w jakiej się znaleźli. Tym razem to ona pogłębiła akt ich namiętności, napierając na jego wargi. Wszystko po to, aby za moment odsunąć się od niego i puścić mu oczko, podczas gdy jej wargi wygięte były w kuszącym wręcz uśmiechu.
    Odwróciła się tyłem od niego i odeszła parę kroków, aby za moment obrócić się i skinąć na niego zmysłowo palcem.
    - Seguimi, Caro Mio - powiedziała cicho, po czym ruszyła przed siebie. Jako służąca doskonale wiedziała, gdzie znajduje się aktualnie wolny i wysprzątany pokój.
    Kołysząc zmysłowo biodrami ruszyła po schodach na górę. Chciała tym do granic możliwości pobudzić jego wyobraźnię i sprawić, iż nie będzie jej się opierał, ani przez chwilę. Ani przez moment.
    Odwróciła się w jego stronę dopiero przy drzwiach, z dłonią na klamce. Uśmiechnęła się szeroko, wyciągnęła w jego stronę dłoń, by przygarnąć go do siebie i raz jeszcze, tym razem ona pierwsza, wpiła się w jego wargi, podczas gdy wolną dłonią nacisnęła klamkę i pchnęła drzwi. A później wciągnęła go do środka. Puściła go na moment, by przekręcić klucz w zamku, z którego za moment go wyjęła. Zakręciła nim na palcu, po czym przesunęła chłodnym metalem po piersiach, jakby miała zamiar schować go pod ubraniem.
    Ale nie. Rzuciła go na drugą stronę pokoju. Aby nikt im nie przeszkadzał. I aby on nie uciekł jej.
    Przyjemny półmrok i palące się na półce świece tylko nadawały wyjątkowego charakteru całej sytuacji. Zbliżyła się do niego ponownie i przesunęła dłońmi po jego torsie ku dołowi, aby za moment sprawnie odpiąć pas z jego całym asortymentem broni. Demonstracyjnie rzuciła go dalej i złożyła na jego wargach czuły pocałunek, gdy dokładnie to samo zrobiła z peleryną i zaczynała pozbawiać go właśnie górnej części jego stroju.
    Że też Asasyni musieli chodzić tak… bardzo ubrani.
    A nie chciała oddać mu się jak zwierzę, prosta dziwka, gdzie nie trzeba kłopotać się nawet ze zwykłym ściąganiem ubrań. Nie. Chciała go dzisiaj posiąść. Aby zadurzył się w niej bez opamiętania.
    - Nie zdradziłeś mi – wyszeptała w momencie, w którym na moment przestała go całować – jakie imię będę krzyczeć dzisiaj przez całą noc – dodała zmysłowo, pełznąć już dłonią po jego nagim torsie w stronę krocza, po którym delikatnie, z czułością, przejechała dłonią. – Twoja dzisiejsza bogini ma na imię Lucia.

    OdpowiedzUsuń