Życie Hadesa nie było aż takie okropne, jakby się mogło wydawać. No dobra, może i był najmniej lubianym, wzbudzającym strach bogiem, który próbując przejąć władzę na Olimpie, został pokonany przez marnego półboga i jego małą dziewczynkę, prawie, że zabiły go duszę, które sam zebrał, a potem trafił do żałosnego więzienia, ale przecież mogło być gorzej, prawda? Zawsze lubił przedstawienia, a jego życie było po prostu tragedią. No dobra, z elementami komedii, ale jednak tragedią. Koniec końców stracił swój płomień, Cerbera, Mojry, posadę, a nawet tych małych śmiesznych diabełków, co to wszędzie za nim latały. Nie miał pojęcia, ile czasu już spędził w tej zatęchłej, nudnej celi, ale dłużył sie on tak potwornie, że wydawał sie wiecznoscią. W jego obecnym 'domu' znajdowało sie to co w każdej celi: dwa ciasne, niewygodne łóżka, umywalka, toaleta, jakis stoliczek i zasłonięte kratami oraz zaklęciem okno. Głupia bariera odbierała mu całą zabawę i przy okazji wszystkie jego nadnaturalne umiejętności. Leżał właśnie na łóżku, po okropnym posiłku złożonym z dziwnej świecącej papki, której jego na wpół ludzki żołądek niestety potrzebował, z zamkniętymi oczami i rękoma splecionymi na brzuchu. Uchylił jedną powiekę dopiero, kiedy do jego uszu doszedł charakterystyczny brzdęk otwieranej kraty. Nowy więzień, nie byłoby w tym nic specjalnego, gdyby nie to, że wprowadzali go do celi Hadesa. Podniósł się, zmarszczył brwi, spojrzeniem rzucając błyskawicami w strażnika. - I pomyśleć, że byłem bogiem - burknął pod nosem, kręcąc głową i nagle zaśmiał się z niedowierzeniem. Kiedy strażnik odszedł, zlustrowwał złotozielonym wzrokiem swojego nowego towarzysza. - Mam nadzieję, że nie podałeś swojej pasierbicy zatrutego jabłka ani nie próbowałeś nikogo zabić igłą i wrzecionem. To już wyszło z mody - mruknął, wyrzucając ręce w góre, jakby gestykulacja pomagała mu w dobieraniu odpowiednich słów.
Dawno z nikim nie rozmiawiał - nie w ten sposób. Poza sporadycznym wkurzaniem strażników i szeptanymi pogaduchami, przeprowadzanymi z byle jakim więźniem odnośnie nielegalnie przemycanych towarów, nie otwierał gęby do nikogo. Cóż, chyba teraz nie będzie mu dane życ w ciszy. To miejsce było coraz gorsze, zacząwszy od kiepksich pryszniców w niezbyt urodziwym towarzystwie, skończywszy na strojach. Miał na sobie niegustowny pomarańczowy kostium, starożytni grecy ubierali się lepiej, brakowału mu luźnych szat uszytych z czystej ciemności. Przekrzywił lekko głowę, w charakterystyczny dla siebie sposób, kiedy ten się przedstawił. Nie znał kolesia, chyba, że z jakiś plotek, których nie kojarzył, ale nie musiał się o to martwic, Skaza pospieszył się z wyjaśnieniami. Zaśmiał się, odchylając głowę do tyłu, choc nie wyglądało to tak spektakularnie jak kiedyś. - Wy, śmiertelnicy, zawsze walicie prosto z mostu, czy jak to się mówi. To mało ekscytujące i niewymagające, ale przyzwyczaiłem się. - przewrócił oczami, machnął dłonią i stanął na przeciwko niego, patrząc tak w jego oczy z dołu (w końcu Skaza siedział bezczelnie na górnym łóżku). - Jestem Hades. Grecki Bóg umarłych, pan śmierci, podziemia i tak dalej i tak dalej, bla bla bla. Przydomki są teraz nieważne. I z chęcią zabiłbym swojego brata. - powiedział dośc skromnie, z rękoma założonymi za plecami, niczym przykładny uczeń podczas odpytywania. Zachowywał się jak kompletny wariat, to znaczy nigdy nie był przy zdrowych zmysłach, ale to więzienie rozwaliło go już całkowicie. - Moja historia jest za długe i zdecydowanie zbyt osobista jak na pierwsze spotkanie, Skazo. - zrobił krok do przodu i stanął na palcach, nieco zbliżając do siebie ich twarze. - Ale skoroś taki wylewny, to możemy rozmawiac o tobie. Nie wygadam twoich sekretów, słowo wszelkiego mroku - uniósł jedną dłoń, jakby rzeczywiście coś obiecywał.
Hades lubił podchody. Lubił grać, planować, bawić się w kotka i myszkę. To po prostu sprawiało mu przyjemność. Jakby reżyserował własną sztukę, komplikując życia jej bohaterów. Dlatego właśnie nie przyznał się od razu do swoich jakże strasznych czynów. Skaza mimo wszystko nie wydawał się kolejną nudną, banalną gębą w tym zapchlonym więzieniu. - Grecki, oczywiście. Nie waż się pomylić mnie z moim rzymskim odpowiednikiem, Pluton jest zdecydowanie mniej przystojny i bardziej ponury ode mnie. - kącik jego ust drgnął nieznacznie, kiedy poczuł jego palce na swojej brodzie. Może i dobrze, że ten się ze wszystkim nie patyczkował. Przynajmniej Hades nie dostał w mordę. - Sądzę, ze twoja urocza, rozczochrana główka to zapamięta - dodał jeszcze, wyciągając rękę, by palcem środkowym postukać go w skroń, a potem złapać między wskazujący i kciuk kosmyk włosów i odgarnąć go na miejsce. Był przyzwyczajony do dotyku po tym jak w Rzece Śmierci został wymacany przez mściwe dusze, których łapy były zdecydowanie mniej przyjemne niż ręka Skazy. - Powiedzmy raczej, że była to...rodzinna interwencja. Ale zaraz, trochę się zapędziliśmy, mój drogi - mruknął nagle i pokiwał palcem, jakby karcił niegrzecznego bachora - Mieliśmy rozmawiać o Tobie. Jakie skrywasz tajemnice? Skąd pochodzisz? Ile tu będziesz? Skąd masz - tu przesunął rękę w jego stronę i musną palcem kącik jego ust -...te blizny?
Dla Hadesa zmiana w prawie-śmiertelnika też była wielką zmianą i oczywiście hańbą zarazem. Jego zmysły nie były tak wyostrzone, odczuwał pragnienie, głód oraz inne, niekoniecznie smaczne potrzeby. Jego ciało się zmieniło, oczy nie widziały już wszystkiego, a płonąca grzywa zamieniła się w kupę sterczących szorstkich kłaków. Nie mówiąc już o jego cudowny Podziemiu. Brakowało mu Mojr, krzyków umierających, wycia cierpiących dusz. - Oby - rzucił tylko krótko, nadal uśmiechając się rozkosznie jak gdyby coś go bawiło. W zasadzie, cała ta sytuacja była odrobinkę absurdalna i co za tym idzie, komiczna. Tak oto były tyran morderca i były bóg morderca spotkali się w jednej celi w Więzieniu dla bajkowych złoczyńców (swoją drogą, kto wymyślił te nazwę? Chyba jakiś matoł bez gustu). Syknął, gdy zęby Skazy zahaczyły o jego palca i odsunął od niego rękę, lekko nią trzęsąc jak w tandetnych filmach akcji. - Gryziesz? - jego uśmiech stał się trochę bardziej krzywy - Niegrzeczny chłopiec, wiem, że jestem smaczny, ale no - odsunął się od niego, kiedy strażnik podszedł do celi, robiąc minę niewiniątka. Zamrugał jednak ze zdziwieniem, kiedy karciany otworzył gębę, z której polały się słowa. Nie był pewien, czy dobrze zrozumiał. - W lwa? No, kocie, rzeczywiście mamy o czym gadać - puścił mu oczko i grzecznie, zgodnie z bzdurną procedurą wyszedł za kraty. Powietrze było orzeźwiające, szczególnie jeśli tyle czasu siedziało się w śmierdzącej celi. Kiedy tylko Hades poczuł wiatr na twarzy, jego włosy zapłonęły niebieskim ogniem, a oczy zaświeciły się z entuzjazmem - Nie podchodź za blisko - szepnął do swojego towarzysza i po raz drugi tego dnia nieznacznie się ku niemu pochylił, jakby chciał mu zdradzić jakiś sekret - Bo możesz się poparzyć.
Hades nawet próbował stąd uciec, chociaż chyba 'próbował' to za dużo powiedziane. Kilka razy usiłował wyciąć strażnikom jakiś numer, ale co rusz coś mu przeszkadzało. A to głupie gadatliwe baby, a to zdradzecki wspólnik a to fala karcianych, patrolująca okolice. Z chwilowego zamyślenia, wyrwał go głos Skazy. Przycisnął dwa palce, wskazujący i środkowy do ust i wciągnął policzki, jakby właśnie zaciągał się papierosowym dymem. Dopiero potem zaszczycił go spojrzeniem, opierając się plecami o jedno z większych drzew na wolnym terenie. Przesunął leniwym wzrokiem po okolicy, by zorientować się, kto tym razem wyszedł, by udławić się nieśmierdzącym powietrzem. - Dziwadłach - prychnął, a potem skinął głową - Obaj do nich należymy, kocie - zaczął na początku i przycisnął ręce do kory za swoimi plecami. - To na przykład Królowa, macocha niejakiej Śnieżki. - burknął, bezczelnie wskazując palcem na piękną czarnowłosą kobietę o zielonych, martwych oczach - Jest czarownicą. Rozmawia właśnie z niejakim Gastonem. Durnym, tępym, wkurwiającym osiłkiem, który siedzi za próbę zabójstwa. O a tam - skinął głową w stronę szczupłego, wysokiego mulata z gęstym zarostem - Stoi Dżafar, stary czarnoksiężnik. Każdy z nad jest jedną wielką kupą nieszczęścia, kocie.To nie liceum dla śmiertelnych. Żyją tu najniebezpieczniejsze stwory, jakich widziałeś. Lepiej nie brać przykładu ze mnie i nie zaleźć nikomu za skórę. - zaśmiał się, jakby powiedział coś zabawnego - Układy masz, kiedy potrafisz się z kimś dogadać. Za to kiedy nie potrafisz kończysz jak Urszula - ostatnie słowa wyszeptał, pochylając się do przodu i wskazał na puszystą, brudną kobietę siedzącą w rogu. Kiwała się na boki, jak gdyby miała chorobę sierocą, a z ust nie chciał jej zniknąć przeraźliwie pusty uśmiech. Oblizał dolną wargę, ponownie przybierając wesołą minę, bo trochę mu zrzędła, kiedy tak o wszystkim opowiadał - Wracając do gryzienia...Hm, może się to kiedyś przydać - poruszył brwiami w sugestywnym geście, a potem znowu zaniósł się śmiechem.
Było to po prostu podobnie jak w innych więzieniach, choć z drugiej strony całkiem inaczej. W końcu w jakim innym więzieniu można spotkać czarownice, boga czy byłego lwa? Ale zasady panowały tu podobne. Jeżli ktoś się nie dostosował albo okazał zbyt słaby, miał przechlapane. Nie miał żadnych bliższych znajomych, choć najczęściej robił interesy z mongolskim Shan Yu, ale o tym na razie nie wspominał. Przewrócił oczami na jego słowa. Ach, te dzikie koty, wiecznie im coś nie pasuje. Chociaż z drugiej strony, mieszkańcy olimpu wcale nie są lepsi. - Dobrze, dobrze...kocie - dodał na koniec z cwanym uśmieszkiem. Denerwowanie ludzi miał we krwi, podobnie jak knucie za czyimiś plecami czy uwielbienie do mocnych przedstawień. Jego palce przesunęły się po ognistych włosach, przez co niewielki jasnoniebieski płomyczek zaczął tańczyć na jego dłoni. - Niezła sztuczka, nie? - zaczął, ale przerwał mu potężny ryk z paszczy sporego, dostojnego lwa, w którego najpewniej zamienił się Skaza. Hades zamrugał, nieco zdziwiony, ale zaraz zaklaskał teatralnie i pokręcił z rozbawieniem głową. - Dobra, wygrałeś. To lepsza sztuczka. Ale nie widziałeś jeszcze, co potrafię - mruknął z tajemniczym błyskiem w oku i obrócił się do niego, tym samym opierając się ramieniem o pień. - Mam nadzieję, że Twoją słabością nie jest kłębek wełny czy miska ciepłego mleczka. Lepiej, żeby nikt tu nie znał twoich niedoskonałości... - znowu przekrzywił głowę, a jego brwi powędrowały ku górze. - Lubisz mizianie za uchem? Zjesz mnie jak cie pomiziam? Wiem, że masz ochotę, no ale wiesz, nie przy nich wszystkich - wskazał ruchem głowy na gapiących się na nich więźniów. Na wszelki wypadek jednak trzymał ręce przy sobie, jeszcze mu się przydadzą.
Te wszelkie dziwne osobniki miały dziwne umiejętności. Część potrafiła czarować przy użyciu odpowiednich przedmiotów, część, tacy jak podchodząca pod próchno Izma, która była genialną chemiczką i tworzyła zabójcze mikstury, mieli niezwykłe umiejętności inni zmieniali kształty, a jeszcze inni byli całkowicie normalnymi wariatami. No dobra, może nie normalnymi, ale raczej przeciętnymi, którzy zeszli na złą drogę. Na przykład taka macocha Kopciucha. Bez skradzionej różdżki była nikim. Zaśmiał się na dźwięk, jaki wydał z siebie kociak Skaza. Podziałało. Może posiadanie współlokatora jednak będzie fajne? Chociaż musiał przyznać, że te wielkie zęby zrobiły na nim wrażenie. Chyba właśnie dlatego spiął się, kiedy lew zaczął kręcić się koło jego nogi. Jak na otarcie tylko wyszczerzył się głupio, tak kły muskające jego łydkę nieco go przestraszyły. Nie był już aż tak potężny, miał prawo się bać. Nie wykonał żadnych gwałtownych ruchów, jedynie przełknął głośno ślinę i odchrząknął. - Tak, rozumiem przekaz, stary. Ale moja noga to nie cholerne udko z kurczaka. Możesz mnie już puścić? - spytał, drapiąc się po ognistej głowie, a wargi raczej skrzywiły się niż uśmiechnęły. A potem zaśmiał się, trochę wariacko, trochę z niedowiwerzeniem, ze naprawdę o tym pomyślał i wyciągnął rękę, by pomiziać go po grzywie i za uchem. Był popieprzony i tyle.
Nie sądził, że Skaza może chapsnąć jego rękę. No dobra, trochę się jednak obawiał. Koleś był nieprzewidywalny, a Hades go nie znał, a mimo to postanowił w jakimś stopniu mu zaufać. Nie mógł powstrzymać dumnego z siebie i może odrobinkę rozczulonego uśmiechu, kiedy lew tak się wygiął w odpowiedzi na jego pieszczoty. Więc jednak kot to kot, nieważne czy dziki czy domowy czy zmieniający się w człowieka. Śmielej pogłaskał go po grzywie, nawet zaśmiał się, kiedy nos Skazy musnął jego dłoń. Złapał się za gałąź i obrócił w stronę, w którą jego kompan zmierzał. Inni więźniowie może i nie reagowali na nagiego Skaze, już pod postacią człowieka, za to Hades wręcz przeciwnie. Przekrzywił głowę, bezczelnie przejeżdżając wzrokiem po jego ciele i nawet pozwolił sobie na oblizanie dolnej wargi. Ciekawy widok, naprawdę ciekawy. Kiedy ten stanął już przed nim ubrany, Hades nie mógł się powstrzymać i wspiął się na palce, by nachylić się nad jego uchem. - Nie musiałeś wkładać na siebie tych ciuchów - szepnął, ledwie dotykając wargami płatek jego ucha. A potem odsunął się, wyszczerzył zęby, pstryknął palcami, a nad jego dłonią pojawił się cień w kształcie lwa. - Tak, ale wolałbym używać swojej mocy w innym, korzystniejszym celu - rzucił i poruszył znacząco brwiami.
Wzruszył niewinnie ramionami, jakby był dzieckiem a ten go pytał czy lubi słodycze. - Lubię patrzeć na niektóre nagie ciała. - Uniósł rękę, prostując jeden palec, jakby chciał podkreślić swoje słowa. Nie odsunął się nawet odrobinę, choć wyraźnie wkraczali w swoją przestrzeń osobistą. Hades nie miał zbytniego zahamowania, jeśli chodziło o kontakt fizyczny z innymi człekopodobnymi stworzeniami. Cmoknął, przygryzając swoją górną wargę, jakby się zastanawiał, choć w rzeczywistości nie było takiej potrzeby. - Hm, zakładam, że będę cie widział nago częściej niż tylko pod prysznicem...- mruknął cichym, może nieco ochrypłym z tego wszystkiego głosem. Jak zwykle bawił się słowami, w końcu to za jego czasów wymyślono zdania, połączone w zgrabną bądź niezgrabną całość, zwane utworami. Mowa była złotem wysadzanym diamentami. Zaśmiał się znowu, lekko, z widocznym rozbawieniem również w oczach. Przesunął wolną dłonią po jego torsie. - Podpalić, rozpalić, co tylko sobie życzysz. Umiem nieźle podgrzać atmosferę. - stwierdził pewnie, nie mając na myśli tylko i wyłącznie ucieczki z więzienia. Gdyby wydostanie się stąd było takie proste, wszyscy już wróciliby do swoich krain, do bycia wrogiem numer jeden tego silnego, dobrego do porzygu bohatera. Mimo to Hades przez te wszystkie lata obmyślał zemstę na Herkulesie i innych bogach. Teraz jednak skupił się na Skazie, w końcu już za parę krótkich chwil mieli wracać z powrotem do celi. - A co? Masz jakiś plan, kocie? - spytał, patrząc w jego oczy.
Hades przez ten cały czas, kiedy tu przebywał nie miał do kogo otworzyć gęby, może dlatego teraz trajkotał jak najęty czy to w miarę logicznie czy całkiem bezsensownie. Lubił mówić. Lubił zbierać wyrazy i układać je w zdania. Zupełnie jakby tworzył swoją własną, niepowtarzalną poezję. Nadal nie wiedział, czego się po nim spodziewać, za to miał pewność, że przez najbliższy czas nie da mu zamilknąć na więcej niż dwie godziny (wyjątkiem było spanie, bardzo zresztą przyjemne, jak na ludzką potrzebę). Być może przeceniał swoje możliwości. - Płoomyczkuu - powtórzył zadowolony, ewidentnie skupiając się na ostatniej części zdania - To mi się podoba. Jego uśmiech zgasł chwilę później, kiedy okazało się, że mają wracać do cel. Żegnajcie, płonące włosy. Szedł obok niego, nieco naburmuszony. Gdyby istniała taka możliwość, zapewne trzymałby teraz ręce w kieszeniach. Ale jego więzienne spodnie kieszeni nie miały, w końcu kiedyś przemycił w nich nożyk, który dostał od odwiedzającego go znajomego. Zerknął kątem oka na swojego towarzysza. - Szybko przeszedłeś do 'nas', mój drogi - zauważył, unosząc kąciki ust w małym uśmieszku - Nie żeby mi to przeszkadzało. - dodał jeszcze, unosząc dłoń, jakby w obronnym geście. - Oww, nie uwierzę, że ty się boisz ognia, kocie. - zaśmiał się, wchodząc do celi i usadził tyłek na dolnym łóżku, od razu się na nim rozwalając. Założył ręce za głowę. - Muszę przyznać, że twój tyłek w tych spodniach wygląda nieźle - mruknął, jakby w absolutnym skupieniu, wychylając się zza materaca. - Lojalnie ostrzegam, że mówię przez sen. Mały ptaszek mi się skarżył - wymamrotał, wzdychając teatralnie i uniósł dłoń, jakby chciał zdjąć coś z drugiego łóżka.
Hades nigdy nie lubił liczby mnogiej. Była taka bezczelna, znęcała się nad pojedynczą. Co to za przyjemność, obcowanie z innymi, dogadywanie się z nimi czy coś w tym guście. Każdy powinien dbać o własną skórę, bo przejmowanie się tylko osłabiało. Ale co on tam mógł wiedzieć? Całe swoje życie spędził w towarzystwie zawodzących dusz, tutaj musiał nauczyć się żyć na nowo, cokolwiek by to oznaczało. Kąciki jego ust zadrżały nieznacznie, kiedy Skaza przemówił. Czyżby ktoś poczuł się osaczony? Hades musiał przyznać, że uwielbiał wprowadzać (nie)ludzi z zakłopotanie. - Spostrzegawcza uwaga, kocie, choć, niestety nie do końca prawdziwa. Wszakże masz teraz dłonie, nogi i wyglądasz jak człowiek. Zero kłów, pazurów i sierści. Nie-do-końca-lew. - skomentował w ten charakterystyczny dla siebie dziwny, zapewne mało zrozumiały dla otoczenia sposób. Mówił już, że to łóżko jest cholernie niewygodne? Patrzył na niego, dopóki ten nie zniknął mu z pola widzenia, tysiąc myśli przebiegało przez jego zrytą banie. - Och, zapewniam cię, mój drogi, że podziemie jest znacznie większe. I jakoś żyję, prawda? Mimo żenującego braku prywatności i krzywych, twardych materaców. Przesunął rękę odrobinę w bok, prawie że muskając dłoń Skazy. - Wytrzymasz, kocie, wierze w ciebie - niemal wyszeptał, jakby do siebie i nagle zerwał się gwałtownie, stając tak przy łóżku i opierając łokcie o górny materac. Z jego gardła wyrwał się krótki śmiech. - Za to prysznice nie są zbyt przyjemne. No wiesz, tyle nagich ludzi w jednym pomieszczeniu...można nabawić się nieprzyzwoitych myśli - oblizał dolną wargę, mrużąc oczy. Ciekaw był, co Skaza odpowie na taką zaczepkę.
Ciekaw był, co takiego jego drogi wspólokator, król sawanny, bratobójca sobie o nim pomyślał. Wystraszył się go jak Macocha Śnieżki, gardził nim niczym Clayton czy może przypadł mu do gustu wzorem Shan-yu? Hades spotkał się w życiu z tak wieloma reakcjami, pogłoskami na swój własny temat, że już chyba nic nie mogło go zdziwić. Chociaż, niedoszłego lwa jakoś do tej pory nie miał przyjemności poznać. Bezczelne gapienie się na nagiego Skaze wydawało się niezwykle przyjemną alternatywą spokojnego prysznica, choć Hades najchętniej od razu zabrałby się do dzieła. Blizny? Blizny mu nie przeszkadzały, każdy je miał, jeżeli nie na ciele to w duszy lub czymś podobnym, bo on jako bóg duszy raczej nie mial. Był zupełnie inny niż na początku. Wtedy, w starożytnej grecji jeszcze panował nad swoją mocą, ludzie uważali go za potężnego, inni bogowie się go obawiali. Dopiero później postradał zmysły, wymęczonym wieczną egzystencją, odrzucony przez śmiertelników, którzy zaczęli czcić inne siły wyższe. Uśmiechnął się do niego szeroko, ukazując zęby w ten może dość mroczny sposób i przesunął językiem po swojej górnej wardze w prowokacyjnym geście. - Kto by nie miał? - wyszeptał, wydając z siebie coś w rodzaju pomruku, kiedy poczuł dotyk mężczyzny na swojej skórze. Nachylił się nad nim na tyle, na ile pozwalał mu jego wzrost. - Musisz się rozluźnić, Kocie. Mam na to parę sprawdzonych metod. Zapewniam, że większość z nich ci się spodoba - dodał cichym głosem, wgapiając się w oczy Skazy, jakby chciał zobaczyć, czy coś się za nimi kryje.
Hades nienawidził tego, co ludzkie, choc nie użalał się nad tym za bardzo. Po prostu nadal bolał go ten przeskok, tęsknił za czasami swojej boskości. Podobnie jak Skaza, nie potrafił pojąć, za co go ukarano. Przecież byłby lepszym królem niż jego głupawy braciszek...Show znacznie zyskałoby na jego rządach. - Wszyscy tak twierdzą, kocie - odezwał się zachrypniętym głosem - Chciałem dobrze...ale nie jesteś dobry. Nikt nie jest - uśmiechnął się krzywo, przesuwając palcem po linii jego szczęki. Skoro ten mógł go macać to Hades też chyba mógł sobie na coś pozwolić. Kiedy Skaza zmienił pozycje zaśmiał się, ale tym razem cicho, zalotnie. - Kiedy tylko zechcesz - wyszeptał, łapiąc go gwałtownie za przód koszulki i pociągając ku sobie. Musnął nosem jego policzek, wciągając powietrze, jakby napajał się jego zapachem. - Nienawidzę człowieczeństwa, ale ma ono swoje zalety - wyszeptał, powoli przesuwając ręką po jego torsie - Jak na przykład przyjemność płynąca z cudzego dotyku - dodał jeszcze, zatrzymując rękę gdzieś na jego brzuchu. Chciał posunąć się dalej, ale zamiast tego zastygł w tym dziwnym bezruchu i czekał.
Życie Hadesa nie było aż takie okropne, jakby się mogło wydawać. No dobra, może i był najmniej lubianym, wzbudzającym strach bogiem, który próbując przejąć władzę na Olimpie, został pokonany przez marnego półboga i jego małą dziewczynkę, prawie, że zabiły go duszę, które sam zebrał, a potem trafił do żałosnego więzienia, ale przecież mogło być gorzej, prawda? Zawsze lubił przedstawienia, a jego życie było po prostu tragedią. No dobra, z elementami komedii, ale jednak tragedią. Koniec końców stracił swój płomień, Cerbera, Mojry, posadę, a nawet tych małych śmiesznych diabełków, co to wszędzie za nim latały. Nie miał pojęcia, ile czasu już spędził w tej zatęchłej, nudnej celi, ale dłużył sie on tak potwornie, że wydawał sie wiecznoscią. W jego obecnym 'domu' znajdowało sie to co w każdej celi: dwa ciasne, niewygodne łóżka, umywalka, toaleta, jakis stoliczek i zasłonięte kratami oraz zaklęciem okno. Głupia bariera odbierała mu całą zabawę i przy okazji wszystkie jego nadnaturalne umiejętności.
OdpowiedzUsuńLeżał właśnie na łóżku, po okropnym posiłku złożonym z dziwnej świecącej papki, której jego na wpół ludzki żołądek niestety potrzebował, z zamkniętymi oczami i rękoma splecionymi na brzuchu. Uchylił jedną powiekę dopiero, kiedy do jego uszu doszedł charakterystyczny brzdęk otwieranej kraty. Nowy więzień, nie byłoby w tym nic specjalnego, gdyby nie to, że wprowadzali go do celi Hadesa. Podniósł się, zmarszczył brwi, spojrzeniem rzucając błyskawicami w strażnika.
- I pomyśleć, że byłem bogiem - burknął pod nosem, kręcąc głową i nagle zaśmiał się z niedowierzeniem. Kiedy strażnik odszedł, zlustrowwał złotozielonym wzrokiem swojego nowego towarzysza.
- Mam nadzieję, że nie podałeś swojej pasierbicy zatrutego jabłka ani nie próbowałeś nikogo zabić igłą i wrzecionem. To już wyszło z mody - mruknął, wyrzucając ręce w góre, jakby gestykulacja pomagała mu w dobieraniu odpowiednich słów.
Hades
Dawno z nikim nie rozmiawiał - nie w ten sposób. Poza sporadycznym wkurzaniem strażników i szeptanymi pogaduchami, przeprowadzanymi z byle jakim więźniem odnośnie nielegalnie przemycanych towarów, nie otwierał gęby do nikogo. Cóż, chyba teraz nie będzie mu dane życ w ciszy. To miejsce było coraz gorsze, zacząwszy od kiepksich pryszniców w niezbyt urodziwym towarzystwie, skończywszy na strojach. Miał na sobie niegustowny pomarańczowy kostium, starożytni grecy ubierali się lepiej, brakowału mu luźnych szat uszytych z czystej ciemności. Przekrzywił lekko głowę, w charakterystyczny dla siebie sposób, kiedy ten się przedstawił. Nie znał kolesia, chyba, że z jakiś plotek, których nie kojarzył, ale nie musiał się o to martwic, Skaza pospieszył się z wyjaśnieniami. Zaśmiał się, odchylając głowę do tyłu, choc nie wyglądało to tak spektakularnie jak kiedyś.
OdpowiedzUsuń- Wy, śmiertelnicy, zawsze walicie prosto z mostu, czy jak to się mówi. To mało ekscytujące i niewymagające, ale przyzwyczaiłem się. - przewrócił oczami, machnął dłonią i stanął na przeciwko niego, patrząc tak w jego oczy z dołu (w końcu Skaza siedział bezczelnie na górnym łóżku).
- Jestem Hades. Grecki Bóg umarłych, pan śmierci, podziemia i tak dalej i tak dalej, bla bla bla. Przydomki są teraz nieważne. I z chęcią zabiłbym swojego brata. - powiedział dośc skromnie, z rękoma założonymi za plecami, niczym przykładny uczeń podczas odpytywania. Zachowywał się jak kompletny wariat, to znaczy nigdy nie był przy zdrowych zmysłach, ale to więzienie rozwaliło go już całkowicie.
- Moja historia jest za długe i zdecydowanie zbyt osobista jak na pierwsze spotkanie, Skazo. - zrobił krok do przodu i stanął na palcach, nieco zbliżając do siebie ich twarze.
- Ale skoroś taki wylewny, to możemy rozmawiac o tobie. Nie wygadam twoich sekretów, słowo wszelkiego mroku - uniósł jedną dłoń, jakby rzeczywiście coś obiecywał.
Hades
Hades lubił podchody. Lubił grać, planować, bawić się w kotka i myszkę. To po prostu sprawiało mu przyjemność. Jakby reżyserował własną sztukę, komplikując życia jej bohaterów. Dlatego właśnie nie przyznał się od razu do swoich jakże strasznych czynów.
OdpowiedzUsuńSkaza mimo wszystko nie wydawał się kolejną nudną, banalną gębą w tym zapchlonym więzieniu.
- Grecki, oczywiście. Nie waż się pomylić mnie z moim rzymskim odpowiednikiem, Pluton jest zdecydowanie mniej przystojny i bardziej ponury ode mnie. - kącik jego ust drgnął nieznacznie, kiedy poczuł jego palce na swojej brodzie. Może i dobrze, że ten się ze wszystkim nie patyczkował. Przynajmniej Hades nie dostał w mordę.
- Sądzę, ze twoja urocza, rozczochrana główka to zapamięta - dodał jeszcze, wyciągając rękę, by palcem środkowym postukać go w skroń, a potem złapać między wskazujący i kciuk kosmyk włosów i odgarnąć go na miejsce. Był przyzwyczajony do dotyku po tym jak w Rzece Śmierci został wymacany przez mściwe dusze, których łapy były zdecydowanie mniej przyjemne niż ręka Skazy.
- Powiedzmy raczej, że była to...rodzinna interwencja. Ale zaraz, trochę się zapędziliśmy, mój drogi - mruknął nagle i pokiwał palcem, jakby karcił niegrzecznego bachora - Mieliśmy rozmawiać o Tobie. Jakie skrywasz tajemnice? Skąd pochodzisz? Ile tu będziesz? Skąd masz - tu przesunął rękę w jego stronę i musną palcem kącik jego ust -...te blizny?
Bardzo, bardzo ciekawski Hades
musnął*
UsuńDla Hadesa zmiana w prawie-śmiertelnika też była wielką zmianą i oczywiście hańbą zarazem. Jego zmysły nie były tak wyostrzone, odczuwał pragnienie, głód oraz inne, niekoniecznie smaczne potrzeby. Jego ciało się zmieniło, oczy nie widziały już wszystkiego, a płonąca grzywa zamieniła się w kupę sterczących szorstkich kłaków. Nie mówiąc już o jego cudowny Podziemiu. Brakowało mu Mojr, krzyków umierających, wycia cierpiących dusz.
OdpowiedzUsuń- Oby - rzucił tylko krótko, nadal uśmiechając się rozkosznie jak gdyby coś go bawiło. W zasadzie, cała ta sytuacja była odrobinkę absurdalna i co za tym idzie, komiczna. Tak oto były tyran morderca i były bóg morderca spotkali się w jednej celi w Więzieniu dla bajkowych złoczyńców (swoją drogą, kto wymyślił te nazwę? Chyba jakiś matoł bez gustu).
Syknął, gdy zęby Skazy zahaczyły o jego palca i odsunął od niego rękę, lekko nią trzęsąc jak w tandetnych filmach akcji.
- Gryziesz? - jego uśmiech stał się trochę bardziej krzywy - Niegrzeczny chłopiec, wiem, że jestem smaczny, ale no - odsunął się od niego, kiedy strażnik podszedł do celi, robiąc minę niewiniątka. Zamrugał jednak ze zdziwieniem, kiedy karciany otworzył gębę, z której polały się słowa. Nie był pewien, czy dobrze zrozumiał.
- W lwa? No, kocie, rzeczywiście mamy o czym gadać - puścił mu oczko i grzecznie, zgodnie z bzdurną procedurą wyszedł za kraty.
Powietrze było orzeźwiające, szczególnie jeśli tyle czasu siedziało się w śmierdzącej celi. Kiedy tylko Hades poczuł wiatr na twarzy, jego włosy zapłonęły niebieskim ogniem, a oczy zaświeciły się z entuzjazmem
- Nie podchodź za blisko - szepnął do swojego towarzysza i po raz drugi tego dnia nieznacznie się ku niemu pochylił, jakby chciał mu zdradzić jakiś sekret - Bo możesz się poparzyć.
Płonący Hades
Hades nawet próbował stąd uciec, chociaż chyba 'próbował' to za dużo powiedziane. Kilka razy usiłował wyciąć strażnikom jakiś numer, ale co rusz coś mu przeszkadzało. A to głupie gadatliwe baby, a to zdradzecki wspólnik a to fala karcianych, patrolująca okolice.
OdpowiedzUsuńZ chwilowego zamyślenia, wyrwał go głos Skazy. Przycisnął dwa palce, wskazujący i środkowy do ust i wciągnął policzki, jakby właśnie zaciągał się papierosowym dymem. Dopiero potem zaszczycił go spojrzeniem, opierając się plecami o jedno z większych drzew na wolnym terenie. Przesunął leniwym wzrokiem po okolicy, by zorientować się, kto tym razem wyszedł, by udławić się nieśmierdzącym powietrzem.
- Dziwadłach - prychnął, a potem skinął głową - Obaj do nich należymy, kocie - zaczął na początku i przycisnął ręce do kory za swoimi plecami.
- To na przykład Królowa, macocha niejakiej Śnieżki. - burknął, bezczelnie wskazując palcem na piękną czarnowłosą kobietę o zielonych, martwych oczach - Jest czarownicą. Rozmawia właśnie z niejakim Gastonem. Durnym, tępym, wkurwiającym osiłkiem, który siedzi za próbę zabójstwa. O a tam - skinął głową w stronę szczupłego, wysokiego mulata z gęstym zarostem - Stoi Dżafar, stary czarnoksiężnik. Każdy z nad jest jedną wielką kupą nieszczęścia, kocie.To nie liceum dla śmiertelnych. Żyją tu najniebezpieczniejsze stwory, jakich widziałeś. Lepiej nie brać przykładu ze mnie i nie zaleźć nikomu za skórę. - zaśmiał się, jakby powiedział coś zabawnego - Układy masz, kiedy potrafisz się z kimś dogadać. Za to kiedy nie potrafisz kończysz jak Urszula - ostatnie słowa wyszeptał, pochylając się do przodu i wskazał na puszystą, brudną kobietę siedzącą w rogu. Kiwała się na boki, jak gdyby miała chorobę sierocą, a z ust nie chciał jej zniknąć przeraźliwie pusty uśmiech. Oblizał dolną wargę, ponownie przybierając wesołą minę, bo trochę mu zrzędła, kiedy tak o wszystkim opowiadał
- Wracając do gryzienia...Hm, może się to kiedyś przydać - poruszył brwiami w sugestywnym geście, a potem znowu zaniósł się śmiechem.
Wiadomo kto
Było to po prostu podobnie jak w innych więzieniach, choć z drugiej strony całkiem inaczej. W końcu w jakim innym więzieniu można spotkać czarownice, boga czy byłego lwa? Ale zasady panowały tu podobne. Jeżli ktoś się nie dostosował albo okazał zbyt słaby, miał przechlapane. Nie miał żadnych bliższych znajomych, choć najczęściej robił interesy z mongolskim Shan Yu, ale o tym na razie nie wspominał.
OdpowiedzUsuńPrzewrócił oczami na jego słowa. Ach, te dzikie koty, wiecznie im coś nie pasuje. Chociaż z drugiej strony, mieszkańcy olimpu wcale nie są lepsi.
- Dobrze, dobrze...kocie - dodał na koniec z cwanym uśmieszkiem. Denerwowanie ludzi miał we krwi, podobnie jak knucie za czyimiś plecami czy uwielbienie do mocnych przedstawień. Jego palce przesunęły się po ognistych włosach, przez co niewielki jasnoniebieski płomyczek zaczął tańczyć na jego dłoni.
- Niezła sztuczka, nie? - zaczął, ale przerwał mu potężny ryk z paszczy sporego, dostojnego lwa, w którego najpewniej zamienił się Skaza. Hades zamrugał, nieco zdziwiony, ale zaraz zaklaskał teatralnie i pokręcił z rozbawieniem głową.
- Dobra, wygrałeś. To lepsza sztuczka. Ale nie widziałeś jeszcze, co potrafię - mruknął z tajemniczym błyskiem w oku i obrócił się do niego, tym samym opierając się ramieniem o pień.
- Mam nadzieję, że Twoją słabością nie jest kłębek wełny czy miska ciepłego mleczka. Lepiej, żeby nikt tu nie znał twoich niedoskonałości... - znowu przekrzywił głowę, a jego brwi powędrowały ku górze.
- Lubisz mizianie za uchem? Zjesz mnie jak cie pomiziam? Wiem, że masz ochotę, no ale wiesz, nie przy nich wszystkich - wskazał ruchem głowy na gapiących się na nich więźniów. Na wszelki wypadek jednak trzymał ręce przy sobie, jeszcze mu się przydadzą.
Te wszelkie dziwne osobniki miały dziwne umiejętności. Część potrafiła czarować przy użyciu odpowiednich przedmiotów, część, tacy jak podchodząca pod próchno Izma, która była genialną chemiczką i tworzyła zabójcze mikstury, mieli niezwykłe umiejętności inni zmieniali kształty, a jeszcze inni byli całkowicie normalnymi wariatami. No dobra, może nie normalnymi, ale raczej przeciętnymi, którzy zeszli na złą drogę. Na przykład taka macocha Kopciucha. Bez skradzionej różdżki była nikim.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się na dźwięk, jaki wydał z siebie kociak Skaza. Podziałało. Może posiadanie współlokatora jednak będzie fajne? Chociaż musiał przyznać, że te wielkie zęby zrobiły na nim wrażenie. Chyba właśnie dlatego spiął się, kiedy lew zaczął kręcić się koło jego nogi. Jak na otarcie tylko wyszczerzył się głupio, tak kły muskające jego łydkę nieco go przestraszyły. Nie był już aż tak potężny, miał prawo się bać. Nie wykonał żadnych gwałtownych ruchów, jedynie przełknął głośno ślinę i odchrząknął.
- Tak, rozumiem przekaz, stary. Ale moja noga to nie cholerne udko z kurczaka. Możesz mnie już puścić? - spytał, drapiąc się po ognistej głowie, a wargi raczej skrzywiły się niż uśmiechnęły. A potem zaśmiał się, trochę wariacko, trochę z niedowiwerzeniem, ze naprawdę o tym pomyślał i wyciągnął rękę, by pomiziać go po grzywie i za uchem. Był popieprzony i tyle.
Nie sądził, że Skaza może chapsnąć jego rękę. No dobra, trochę się jednak obawiał. Koleś był nieprzewidywalny, a Hades go nie znał, a mimo to postanowił w jakimś stopniu mu zaufać. Nie mógł powstrzymać dumnego z siebie i może odrobinkę rozczulonego uśmiechu, kiedy lew tak się wygiął w odpowiedzi na jego pieszczoty. Więc jednak kot to kot, nieważne czy dziki czy domowy czy zmieniający się w człowieka. Śmielej pogłaskał go po grzywie, nawet zaśmiał się, kiedy nos Skazy musnął jego dłoń.
OdpowiedzUsuńZłapał się za gałąź i obrócił w stronę, w którą jego kompan zmierzał. Inni więźniowie może i nie reagowali na nagiego Skaze, już pod postacią człowieka, za to Hades wręcz przeciwnie. Przekrzywił głowę, bezczelnie przejeżdżając wzrokiem po jego ciele i nawet pozwolił sobie na oblizanie dolnej wargi. Ciekawy widok, naprawdę ciekawy. Kiedy ten stanął już przed nim ubrany, Hades nie mógł się powstrzymać i wspiął się na palce, by nachylić się nad jego uchem.
- Nie musiałeś wkładać na siebie tych ciuchów - szepnął, ledwie dotykając wargami płatek jego ucha. A potem odsunął się, wyszczerzył zęby, pstryknął palcami, a nad jego dłonią pojawił się cień w kształcie lwa.
- Tak, ale wolałbym używać swojej mocy w innym, korzystniejszym celu - rzucił i poruszył znacząco brwiami.
Wzruszył niewinnie ramionami, jakby był dzieckiem a ten go pytał czy lubi słodycze.
OdpowiedzUsuń- Lubię patrzeć na niektóre nagie ciała. - Uniósł rękę, prostując jeden palec, jakby chciał podkreślić swoje słowa. Nie odsunął się nawet odrobinę, choć wyraźnie wkraczali w swoją przestrzeń osobistą. Hades nie miał zbytniego zahamowania, jeśli chodziło o kontakt fizyczny z innymi człekopodobnymi stworzeniami. Cmoknął, przygryzając swoją górną wargę, jakby się zastanawiał, choć w rzeczywistości nie było takiej potrzeby.
- Hm, zakładam, że będę cie widział nago częściej niż tylko pod prysznicem...- mruknął cichym, może nieco ochrypłym z tego wszystkiego głosem. Jak zwykle bawił się słowami, w końcu to za jego czasów wymyślono zdania, połączone w zgrabną bądź niezgrabną całość, zwane utworami. Mowa była złotem wysadzanym diamentami. Zaśmiał się znowu, lekko, z widocznym rozbawieniem również w oczach. Przesunął wolną dłonią po jego torsie.
- Podpalić, rozpalić, co tylko sobie życzysz. Umiem nieźle podgrzać atmosferę. - stwierdził pewnie, nie mając na myśli tylko i wyłącznie ucieczki z więzienia. Gdyby wydostanie się stąd było takie proste, wszyscy już wróciliby do swoich krain, do bycia wrogiem numer jeden tego silnego, dobrego do porzygu bohatera. Mimo to Hades przez te wszystkie lata obmyślał zemstę na Herkulesie i innych bogach.
Teraz jednak skupił się na Skazie, w końcu już za parę krótkich chwil mieli wracać z powrotem do celi.
- A co? Masz jakiś plan, kocie? - spytał, patrząc w jego oczy.
Hades przez ten cały czas, kiedy tu przebywał nie miał do kogo otworzyć gęby, może dlatego teraz trajkotał jak najęty czy to w miarę logicznie czy całkiem bezsensownie. Lubił mówić. Lubił zbierać wyrazy i układać je w zdania. Zupełnie jakby tworzył swoją własną, niepowtarzalną poezję. Nadal nie wiedział, czego się po nim spodziewać, za to miał pewność, że przez najbliższy czas nie da mu zamilknąć na więcej niż dwie godziny (wyjątkiem było spanie, bardzo zresztą przyjemne, jak na ludzką potrzebę). Być może przeceniał swoje możliwości.
OdpowiedzUsuń- Płoomyczkuu - powtórzył zadowolony, ewidentnie skupiając się na ostatniej części zdania - To mi się podoba.
Jego uśmiech zgasł chwilę później, kiedy okazało się, że mają wracać do cel. Żegnajcie, płonące włosy. Szedł obok niego, nieco naburmuszony. Gdyby istniała taka możliwość, zapewne trzymałby teraz ręce w kieszeniach. Ale jego więzienne spodnie kieszeni nie miały, w końcu kiedyś przemycił w nich nożyk, który dostał od odwiedzającego go znajomego. Zerknął kątem oka na swojego towarzysza.
- Szybko przeszedłeś do 'nas', mój drogi - zauważył, unosząc kąciki ust w małym uśmieszku - Nie żeby mi to przeszkadzało. - dodał jeszcze, unosząc dłoń, jakby w obronnym geście.
- Oww, nie uwierzę, że ty się boisz ognia, kocie. - zaśmiał się, wchodząc do celi i usadził tyłek na dolnym łóżku, od razu się na nim rozwalając. Założył ręce za głowę.
- Muszę przyznać, że twój tyłek w tych spodniach wygląda nieźle - mruknął, jakby w absolutnym skupieniu, wychylając się zza materaca.
- Lojalnie ostrzegam, że mówię przez sen. Mały ptaszek mi się skarżył - wymamrotał, wzdychając teatralnie i uniósł dłoń, jakby chciał zdjąć coś z drugiego łóżka.
Hades nigdy nie lubił liczby mnogiej. Była taka bezczelna, znęcała się nad pojedynczą. Co to za przyjemność, obcowanie z innymi, dogadywanie się z nimi czy coś w tym guście. Każdy powinien dbać o własną skórę, bo przejmowanie się tylko osłabiało. Ale co on tam mógł wiedzieć? Całe swoje życie spędził w towarzystwie zawodzących dusz, tutaj musiał nauczyć się żyć na nowo, cokolwiek by to oznaczało.
OdpowiedzUsuńKąciki jego ust zadrżały nieznacznie, kiedy Skaza przemówił. Czyżby ktoś poczuł się osaczony? Hades musiał przyznać, że uwielbiał wprowadzać (nie)ludzi z zakłopotanie.
- Spostrzegawcza uwaga, kocie, choć, niestety nie do końca prawdziwa. Wszakże masz teraz dłonie, nogi i wyglądasz jak człowiek. Zero kłów, pazurów i sierści. Nie-do-końca-lew. - skomentował w ten charakterystyczny dla siebie dziwny, zapewne mało zrozumiały dla otoczenia sposób. Mówił już, że to łóżko jest cholernie niewygodne? Patrzył na niego, dopóki ten nie zniknął mu z pola widzenia, tysiąc myśli przebiegało przez jego zrytą banie.
- Och, zapewniam cię, mój drogi, że podziemie jest znacznie większe. I jakoś żyję, prawda? Mimo żenującego braku prywatności i krzywych, twardych materaców. Przesunął rękę odrobinę w bok, prawie że muskając dłoń Skazy.
- Wytrzymasz, kocie, wierze w ciebie - niemal wyszeptał, jakby do siebie i nagle zerwał się gwałtownie, stając tak przy łóżku i opierając łokcie o górny materac. Z jego gardła wyrwał się krótki śmiech.
- Za to prysznice nie są zbyt przyjemne. No wiesz, tyle nagich ludzi w jednym pomieszczeniu...można nabawić się nieprzyzwoitych myśli - oblizał dolną wargę, mrużąc oczy. Ciekaw był, co Skaza odpowie na taką zaczepkę.
Ciekaw był, co takiego jego drogi wspólokator, król sawanny, bratobójca sobie o nim pomyślał. Wystraszył się go jak Macocha Śnieżki, gardził nim niczym Clayton czy może przypadł mu do gustu wzorem Shan-yu? Hades spotkał się w życiu z tak wieloma reakcjami, pogłoskami na swój własny temat, że już chyba nic nie mogło go zdziwić. Chociaż, niedoszłego lwa jakoś do tej pory nie miał przyjemności poznać.
OdpowiedzUsuńBezczelne gapienie się na nagiego Skaze wydawało się niezwykle przyjemną alternatywą spokojnego prysznica, choć Hades najchętniej od razu zabrałby się do dzieła. Blizny? Blizny mu nie przeszkadzały, każdy je miał, jeżeli nie na ciele to w duszy lub czymś podobnym, bo on jako bóg duszy raczej nie mial. Był zupełnie inny niż na początku. Wtedy, w starożytnej grecji jeszcze panował nad swoją mocą, ludzie uważali go za potężnego, inni bogowie się go obawiali. Dopiero później postradał zmysły, wymęczonym wieczną egzystencją, odrzucony przez śmiertelników, którzy zaczęli czcić inne siły wyższe.
Uśmiechnął się do niego szeroko, ukazując zęby w ten może dość mroczny sposób i przesunął językiem po swojej górnej wardze w prowokacyjnym geście.
- Kto by nie miał? - wyszeptał, wydając z siebie coś w rodzaju pomruku, kiedy poczuł dotyk mężczyzny na swojej skórze. Nachylił się nad nim na tyle, na ile pozwalał mu jego wzrost.
- Musisz się rozluźnić, Kocie. Mam na to parę sprawdzonych metod. Zapewniam, że większość z nich ci się spodoba - dodał cichym głosem, wgapiając się w oczy Skazy, jakby chciał zobaczyć, czy coś się za nimi kryje.
Hades nienawidził tego, co ludzkie, choc nie użalał się nad tym za bardzo. Po prostu nadal bolał go ten przeskok, tęsknił za czasami swojej boskości. Podobnie jak Skaza, nie potrafił pojąć, za co go ukarano. Przecież byłby lepszym królem niż jego głupawy braciszek...Show znacznie zyskałoby na jego rządach.
OdpowiedzUsuń- Wszyscy tak twierdzą, kocie - odezwał się zachrypniętym głosem - Chciałem dobrze...ale nie jesteś dobry. Nikt nie jest - uśmiechnął się krzywo, przesuwając palcem po linii jego szczęki. Skoro ten mógł go macać to Hades też chyba mógł sobie na coś pozwolić. Kiedy Skaza zmienił pozycje zaśmiał się, ale tym razem cicho, zalotnie.
- Kiedy tylko zechcesz - wyszeptał, łapiąc go gwałtownie za przód koszulki i pociągając ku sobie. Musnął nosem jego policzek, wciągając powietrze, jakby napajał się jego zapachem.
- Nienawidzę człowieczeństwa, ale ma ono swoje zalety - wyszeptał, powoli przesuwając ręką po jego torsie - Jak na przykład przyjemność płynąca z cudzego dotyku - dodał jeszcze, zatrzymując rękę gdzieś na jego brzuchu. Chciał posunąć się dalej, ale zamiast tego zastygł w tym dziwnym bezruchu i czekał.