Veikka Liimatainen
Woli nie pamiętać tego, co się z nią działo zanim trafiła pod dach ojca,
a potem, gdy ten odszedł, pod opiekę brata. Swoje przeżyła, zdaje jej
się jednak, że to wcale nie miało miejsca, bo ważne jest tu i teraz.
Tu i teraz jest szalone i pełne radości, mimo wszystko.
Ambicja kazała wybrać się na studia, upodobania jednak sprawiają, że
mechanika nie jest jej straszna, a wszystko idzie aż nazbyt łatwo. Z
zapamiętaniem grzebie w silnikach, jeśli tylko ma taką możliwość.
Uwielbia wszelakie samochody, choć na własny ją nie stać. Tak samo
uwielbia gry komputerowe, choć czasem lepsze są te na konsoli.
Wszystko to, tak samo jak pozytywne podejście do życia i ciągły uśmiech
na twarzy, jest wynikiem wzoru, który wybrała sobie w pewnym momencie
swojego życia, a którym jest jej własny brat. Pewnie dlatego nie ma w
szafie żadnych szpilek, bo od zawsze lepiej było bawić się autkami niż
lalkami.
Posiadanie przyjaciela wiąże się z obowiązkami. To tak, jak z posiadaniem zwierzaka. Przyjaciel nie raz i nie dwa potrafi wpaść w kłopoty, zatopić się w jakimś parszywym bagnie. Wtedy trzeba zrobić wszystko, by mu pomóc, wyciągnąć, postawić na nogi.
OdpowiedzUsuńOn i Paul, lata temu, dobrali się idealnie. Wbrew pozorom było to nawet całkiem proste. Spotkali się i niemal od razu odnaleźli wspólny język. Alex upatrywał w nim brata, którego w rzeczywistości nie posiadał, a z tego co mówił Paul w porywach niezwykłej szczerości, on sam też był dla niego jak brat. I tak sobie dorastali, a razem z nimi rudowłosa, wiecznie roześmiana i bardzo charakterna Veikka. Mimo, że pięć lat młodsza, to nieoczekiwanie dołączyła do ich teamu i razem z nimi naprawiała auta, gdy postanowili założyć własny biznes, a czasem i zabierali ją ze sobą na imprezy bynajmniej nie grzeczne.
Veikka była bardzo inteligentna, więc gdy postanowiła iść na studia, oboje byli z niej dumni, ale obawiali się, by na Uniwersytecie nie zagubiła swojej osobowości. Obawy okazały się jednak niepotrzebne, gdyż w dalszym ciągu, jak tylko wracała z zajęć, to wskakiwała w ciuchy ubrudzone smarem i przychodziła do warsztatu, by podłubać sobie w silniku.
Czasem w życiu faceta nadchodzi taki moment, gdy po prostu musi zalać się w trupa. Co z tego, że był środek tygodnia. Co z tego, że jutro mięli ogrom pracy. Paul zadzwonił i zanim wypowiedział pierwsze zdanie, Alex wiedział już, że coś złego się wydarzyło. W istocie. Ostatnimi czasy Paul spotykał się z ładną, dość uprzejmą blondyneczką, która swym reklamowym uśmiechem zawróciła mu w głowie. Wszystko rozwijało się w fajnym tempie, aż tu nagle dziewczyna stwierdziła, że poszukuje w życiu kogoś innego, kto ma w życiu ambicje znacznie wykraczające poza naprawę samochodów. Alex nie był w stanie zliczyć ile kwiecistych epitetów wystosował po jej adresem jego przyjaciel, dlatego umówił się z nim w ich ulubionym pubie, by mogli zapić razem jego smutki.
Zapijali. Solidnie. Przez dwie godziny. Wszystko skończyło się wtedy, gdy Paul o mało co nie spadł z krzesła, będąc w stanie agonalnego upojenia alkoholowego. Alex sięgnął do kieszeni czarnych bojówek po portfel, zajrzał do środka i z siarczystym przekleństwem na ustach zdał sobie sprawę, że nie ma przy sobie nawet jednej złamanej monety, którą mógłby opłacić taksówkę.
-Stary, obudź się - powiedział, szarpiąc przyjaciela za ramię, lecz ten nie reagował, śpiąc z głową na stoliku pomiędzy butelkami od piwa i wódki.
Wyciągnął telefon, starając się skupić myśli. Jego stan nie był tak tragiczny, by słaniał się na nogach, ale na tyle wskazujący, by mieć problem z wybraniem numeru do kogoś, kto mógłby mu pomóc przetransportować Paul'a w bezpieczne miejsce. Przesuwał listę kontaktów, mamrocząc coś pod nosem, a wreszcie mignęło mu imię dziewczyny, która ratowała im tyłek niezliczoną ilość razy. W tej chwili musiała mu wybaczyć telefon w środku nocy. Sprawa była pilna. Najwyżej nie pójdzie jutro na zajęcia, co to takiego...
Nacisnął zieloną słuchawkę i przystawił telefon do ucha, wsłuchując się w miarowy, denerwujący sygnał. Nareszcie! Jej zaspane mruknięcie do słuchawki sprawiło, że kamień spadł mu z serca.
-Vi, przepraszam, że cię budzę. Twój brat... i ja... trochę wypiliśmy. Potrzebuję cię tutaj... szybko, bo trzeba... wiesz... wyciągnąć go z naszego ulubionego pubu. On śpi. Solidnie. Weź mój samochód. Kluczyki znajdziesz w szafce, w warsztacie. Czekam na ciebie, Vi - wymamrotał i zanim ona miałaby szansę się sprzeciwić, przerwał połączenie.
Chciało mu się śmiać. Vi... Ona tak nienawidziła tego zdrobnienia, a on z uporem maniaka od lat się tak do niej zwracał. Doskonale wiedział, dlatego nie lubiła, gdy tak ją nazywał. Od dawna próbowała udowodnić jemu i Paulowi, że nie jest już małą dziewczynką, że już dorosła. Co z tego. Dla nich i tak zawsze będzie młodszą, całkiem w porządku, siostrą.
Jakimś cudem udało im się wytoczyć z pubu i bez niepotrzebnych obrażeń usiąść na schodkach przed wejściem. Mads siedział, bujał się nieskoordynowanie, mamrotał pod nosem niebywale obraźliwe słowa pod adresem swojej przyszłej, niedoszłej dziewczyny i przysypiał co kilka sekund. Alex siedział obok niego i skupiał się, by go przytrzymywać, jednocześnie wypatrując Veikki. Gdzie ona tak długo była? Oni tu zamarzali, a po niej słuch zaginął.
OdpowiedzUsuńOdliczał nieskładnie w głowie, mruczał coś cicho i wreszcie zdecydował, że czas ją ponownie obudzić, bo pewnie zasnęła. Z trudem wydobył telefon, zaczął się w niego wpatrywać zmrużonymi oczami, szukał numeru telefonu z jej imieniem, gdy usłyszał dźwięk kroków. Podniósł głowę, a widząc Vi stojącą kawałek od nich, uśmiechnął się szeroko. Wpatrywał się w nią rozświetlonym ulgą spojrzeniem, a dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że na jej koszulce widniał wielki, niebieski smerf.
-Już się bałem, że o nas zapomniałaś! - powiedział pogodnie. Zaczął potrząsać ramieniem Madsa, by go obudzić, lecz on nie za bardzo ogarniał. - Stary, obudź się! Przybył ratunek! Nasza smerfetka przyjechała! - krzyczał mu do ucha, energicznie jak na jego stan potrząsając przyjacielem.
Mads podniósł głowę i jednym okiem spojrzał na swoją siostrę.
-Moja... sio... siostrzyczka - wymamrotał, próbując się podnieść.
-Smerfetko, pomóż mi! - powiedział natychmiast Alex, po czym wstał i podciągnął Madsa przy pomocy Veikki. - Dziękuję - dodał z ulgą, następnie przerzucił sobie ramię przyjaciela przez szyję i zaczął go prowadzić tam, gdzie kierowała ich Vi.
Ucieszył się jak mały chłopiec, gdy zobaczył swój stary samochód. Poczekał, aż Veikka otworzyła drzwi, a następnie z solidnym wysiłkiem zapakował Madsa na tylne siedzenie i zatrzasnął drzwi, by jego nogi przestały uparcie wyskakiwać na zewnątrz. Sam wtaszczył się na siedzenie pasażera, zapiął pasy i upewniwszy się, że Vi zasiadła za kierownicą, przymknął powieki.
Między nimi panowało milczenie, co pewnie wzbudziło by jego zainteresowanie, gdyby nie był aż tak pijany. Bo przecież oni nigdy nie milczeli, zawsze albo się śmiali, albo dogryzali sobie. Od jakiegoś czasu coś się zmieniło i Alex planował nawet przyjrzeć się tej zmianie bliżej, ale zapomniał, a to dalej trwało...
Nagle w radiu puścili jedną z jego ulubionych piosenek. Otworzył oczy, poderwał szybko głowę i pogłośnił, wiedząc, że Mads i tak się nie obudzi.
-"November Rain" Guns'ów! Uwielbiam! - powiedział, po czym znów oparł głowę o zagłówek i zaczął nucić pod nosem, ale wtedy, nie całkiem świadomie, spojrzał na Veikke. Była poważna, skupiona, wpatrzona w drogę. W ogóle nie zwracała na niego uwagi. Czemu? - Coś mi tu nie pasuje, Vi. Ty nic nie mówisz. To dziwne. Bo lubisz mówić. A dzisiaj nie powiedziałaś do mnie słowa. Jesteś zła? - rzucał pytaniami jak z rękawa, muzyka grała głośno, ona nie reagowała, a Alex coraz bardziej się nakręcał. - Wiem o co chodzi... Pewnie masz teraz nowych znajomych na tych swoich studiach. W końcu musisz trzymać odpowiedni poziom. Nowi kumple, lepsze tematy do rozmowy. W porządku, Vi - gderał w upojeniu alkoholowym, odwrócił głowę i zaczął patrzeć przed siebie, znowu przez chwilę słuchając piosenki. Długo nie trwało, gdy znowu poderwał się na siedzeniu i na nią spojrzał. - Wiesz co mnie wkurza?! Studiuj sobie, pewnie, ale starego kumpla olewać nie powinnaś! I możesz już mnie nie lubić, mam to gdzieś, ale pamiętaj, że jak znajdziesz sobie chłopaka, to chcę go poznać w tym samym czasie, co Mads, bo dla mnie też jesteś jak siostra i muszę wiedzieć, że żaden idiota nie zrobi ci krzywdy, jasne?! - warknął niemal agresywnie, a zaraz znów zamilkł.
Axel Rose wyśpiewywał słowa piosenki, Alex wyglądał na wkurzonego, ale nie spoglądał już na Vi. Jego upity umysł stworzył sobie własne wytłumaczenie na jej milczące podejście do jego osoby. Uznał, że postanowiła wydalić go z roli kumpla na rzecz ludzi, których poznała na studiach. I to go w tym momencie wkurzyło, bo on ją znał od lat i nie powinna go tak traktować.
Usuń-Jedź do was, wrócę do siebie na piechotę - mruknął tylko, a później znów zamknął oczy, wiedząc, że zaraz będą na miejscu.
Jego mieszkanie znajdowało się kilometr od ich domu, więc nie było problemu, mógł się przejść. Alkohol nastroił go agresywnie, dlatego postanowił nie przebywać dłużej w obecności dziewczyny, która nie chciała się z nim zadawać, bo nie był studentem.
Ona z pewnością nie zdawała sobie sprawy, jaki mętlik robiła Alex'owi swoim zachowaniem. Przecież jeszcze niedawno wszystko między nimi układało się w porządku. Lubili ze sobą żartować, przekomarzać się, niejednokrotnie pomagali sobie w warsztacie. Alex był święcie przekonany, że Veikka go lubi tak samo jak on ją. No dobra, może odrobinę mniej, bo przecież mógł ją czasem denerwować, ale nie spodziewał się z jej strony tak jawnej niechęci. Gdyby był trzeźwy, to z pewnością nie zostawiłby tematu bez wyjaśnienia. Naciskałby na nią tak długo, aż by mu nie powiedziała w czym leży problem.
OdpowiedzUsuńPrzez resztę drogi do ich domu milczał, tak jak tego chciała, i zastanawiał się nad jej zachowaniem. Może zrobił coś źle, co zdenerwowało ją do tego stopnia, by była w stosunku do niego tak nieprzyjemna? Może przegiął jakimś głupim żartem, albo zachował się jakoś wyjątkowo źle w stosunku do niej? Od kiedy właściwie jej stosunek się zmienił? Kilka tygodni, to na pewno. To mogły być już nawet z dwa miesiące... Albo krócej? A może dłużej? Cholera...
Nie był do końca przekonany, czy Veikka pojedzie ostatecznie do jego mieszkania, czy do ich domu. Obserwował otoczenie, wiedział, że są już blisko. Nagle w jego kieszeni zadzwonił krótko telefon, sygnalizując nadejście smsa. Od Andrew, jego kolegi: "Cześć, Stary. Przepraszam, że piszę o tej porze, ale mam nadzieję, że jutro (a właściwie dzisiaj) nic się nie zmieniło i mogę podstawić samochód przed 6 rano. Pozdro.". No tak, na śmierć zapomniał, że obiecał Andrew zajrzeć do silnika i że byli umówieni na jutrzejszy poranek. Jego kumpel koniecznie chciał podstawić auto jeszcze przed pracą, dlatego godzina była taka, a nie inna.
Alex spojrzał na zegarek i zdał sobie sprawę, że za niewiele ponad dwie godziny znów musi być na chodzie i otworzyć warsztat. Odwrócił się przez ramię i spojrzał na śpiącego Madsa. Cóż, nie miał co liczyć, że jutro przyjaciel poratuje go swoją obecnością w pracy. Sam nie był naiwny i wiedział, że czeka go solidny ból głowy i chociaż można by sądzić, że skoro są szefami dla samych siebie, to mogą nawalić... nie, to tak nie działało. Musiał jutro stawić się w warsztacie, chociażby nie wiadomo co.
-Zmiana planów. Przekimam się w samochodzie. Przed 6 rano kumpel podstawi mi swoje auto do naprawy, więc nie opłaca mi się wracać do siebie. Wjedź tylko do garażu, jak możesz - mruknął do Veikki, mając na uwadze to, że ona nie chce z nim rozmawiać.
Gdyby ich stosunki nagle i bez wyraźnego bodźca nie ochłodziły się, to poprosiłby ją o pomoc. Wiele razy tak robili z Madsem - gdy jeden z nich nie mógł być w pracy, to drugi zawsze werbował do pomocy Veikkę. Znała się na samochodach lepiej niż niejeden facet.
Tym razem obiecał sobie nie prosić jej o pomoc, chociażby miał za kilka godzin wyzionąć ducha.
Gdy zajechali pod dom rodzeństwa, z ogromną ulgą wyszedł z samochodu. Trzasnął drzwiami od strony pasażera, dziękując w duchu, że mógł opuścić nareszcie wnętrze auta, gdzie między nim, a Vi panowała bardzo napięta atmosfera. O co, do cholery, jej chodziło? Co zrobił nie tak? Dlaczego tak się na niego wściekała? To w ogóle nie było w jej stylu!
UsuńPodszedł do bagażnika, a ze środka wyciągnął śpiwór, który woził w samochodzie jeszcze od czasu ich ostatniego, nieplanowanego wyjazdu pod namioty. Rzucił go gdzieś do wnętrza auta, a następnie otworzył tylne drzwi, zastanawiając się, jak wyciągnąć Madsa, by go nie poturbować i w całości przetransportować do łóżka.
-Mads, obudź się! - krzyknął, a przyjaciel zmarszczył twarz, patrząc na niego spod ciężkich powiek. - Jesteś już pod domem - wyjaśnił, śmiejąc się do niego. Złapał go za ręce i pomógł usiąść, a później całą trójką dali wspólnie radę wtaszczyć się do domu i ułożyć Madsa na kanapie w salonie. Tak, to było zdecydowanie najprostsze i najbezpieczniejsze wyjście. Lepiej było nie podejmować próby wejścia po schodach.
Alex, jak na dobrego kumpla przystało, okrył go kocem i przez chwilę patrzył jak Veikka układa mu poduszkę pod głową. I znów pytania uderzyły w niego z całą mocą, dlaczego traktuje go w taki sposób.
Wziął głęboki oddech, spojrzał na nią raz jeszcze i wyszedł z domu bez słowa, by ułożyć się wygodnie (lub nie), na tylnym siedzeniu w swoim starym samochodzie.
Schodząc na dół doszedł do jednego i słusznego wniosku, jaki mógł tłumaczyć oschłe zachowanie Veikki. Nie, wcale nie uważał, że mogła być zła jak osa, bo obudził ją w środku nocy. Kurde, dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał. Przecież nie była już małą dziewczynką. Miała dwadzieścia lat, była kobietą, co w sumie ciężko było przyjąć do wiadomości, więc raz w miesiącu miała prawo wściekać się bez powodu. Zapewne wcześniej nic niepokojącego w jej zachowaniu nie występowało, tylko on się głupio doszukiwał. Tak, to musiało być to. A co on mógł zrobić? Przeczekać. Przejdzie jej. To w końcu była Veikka - mieszanka wybuchowa. W tej jednej, drobnej dziewczynie było od zawsze dużo słów, dużo uśmiechu, dużo ironii i złośliwości też. Normalka. Po co doszukiwać się innych powodów?
OdpowiedzUsuńNie zamierzał w ogóle z nią dyskutować na temat swojego spania w samochodzie. Zostając, wcale nie zamierzał zwalać jej się na głowę i robić kłopotu. Zostały mu i tak marne dwie godziny snu, więc nie opłacało się wracać do mieszkania. Nie liczył na to, że Veikka będzie chciała zmienić jego decyzję, bo przecież to w ogóle nie o nią chodziło. Warsztat był ważny, a zadowolenie klientów jeszcze ważniejsze. W końcu składał już od dawna na nowy samochód, dlatego każdy zarobek był ważny.
Był już prawie przy garażu, gdy usłyszał jej głos. Kochana, mała Vi. Mogła być wściekła i złośliwa, ale i tak wiedział, że zawsze się o nich martwiła.
Niespodziewanie, jak na człowieka podpitego przystało, który notabene przed chwilą się wściekał, teraz się odwrócił i spojrzał na nią z uśmiechem.
-Jeśli ktoś z nas zamarznie, to prędzej będziesz to ty, niż ja. Dlatego wracaj do środka i idź spać. Przypuszczam, że nie odpuścisz sobie jutro zajęć, a i tak nie zdążysz się wyspać. Przepraszam, że cię obudziłem, ale sama widziałaś jak nam ten dzisiejszy wypad się udał. Gdybyś mogła być tak miła, to podrzuć mi rano do warsztatu kubek kawy. I nie budź Madsa, niech się wyśpi - polecił swoim zwyczajnym, przyjacielskim tonem; tym samym, którym zwracał się do Vi zawsze wtedy, gdy akurat sobie nie dogryzali. - Śpij dobrze, Smerfetko - dodał, puszczając do niej oko, po czym wszedł do garażu, zamknął za sobą bramę i zabarykadował się w samochodzie, otulając się szczelnie śpiworem.
Było trochę zimno, ale co to na niego. Przez dwie godziny nic go nie zgładzi, co najwyżej trochę się rozchoruje. Wielkie rzeczy.
Zamykając oczy pomyślał o swoim przyjacielu, który za kilka godzin obudzi się z ogromnym bólem głowy i będzie jęczał do końca dnia, jak gdyby go obrywali ze skóry. W sumie to mu się nie dziwił. Było widać, że wkręcił się w tą blondyneczkę i to solidnie. A ona go po prostu porzuciła i to w parszywy sposób. Miłość należała się tylko wybranym, a on i Mads najwyraźniej do tej elity nie należeli. Mięli po dwadzieścia pięć lat i dzisiejszego wieczora obiecali sobie, że do trzydziestki będą umawiać się z jedną dziewczyną na jeden wieczór, nic więcej.
Tak cudownie było spać... Jednak Alex miał wrażenie, że ledwie zamknął oczy, to już do jego umysłu zaczęło się wdzierać uporczywe stukanie w szybę. Zmarszczył brwi, coś tam jęknął pod nosem, a po chwili uchylił ciężkie i zapuchnięte ze zmęczenia powieki. Dopiero po kilku sekundach uderzyła w niego cała reszta... ból karku, pleców, głowy i ogromne pragnienie, by się czegoś napić. Zobaczył Veikkę i dotarło do niego, że przecież miał wstać przed szóstą, bo ktoś chciał podstawić samochód do naprawy! Ktoś...! Andrew!
OdpowiedzUsuńPodniósł się szybko, głowę przekuły mu miliardy igieł, skrzywił się, ale jakoś wygramolił z śpiwora. Otworzył drzwi i spojrzał na stojącą nad nim dziewczynę. Wyglądał jak ogromna kupka nieszczęścia.
-Cześć - wychrypiał, opuszczając samochód. Przetarł dłońmi twarz i miał ochotę jęknąć z bólu. Co za koszmar... - Która jest godzina? Czy... - odwrócił się, widząc przez otwarte skrzydło bramy samochód Andrew. - Był już, tak? Odebrałaś kluczyki? Cholera, ależ mnie boli głowa... - mruczał pod nosem. Spojrzał kątem oka na Veikkę i zdał sobie sprawę, że ona wcale nie wyglądała tak, jak gdyby spała... Więc albo wcale nie spała, albo było już naprawdę późno. - Błagam, poratuj mnie kawą... zrobię wszystko, tylko poratuj mnie kawą - wymamrotał, opierając się o samochód. - Muszę się ogarnąć, zrobić ten samochód, a potem jadę do domu i będę spał do jutra. Co z twoimi studiami, Vi? Jedziesz? - spytał, spoglądając na nią po raz kolejny.
To był naprawdę koszmarny pomysł, by spać w samochodzie. Czuł się jak najprawdziwszy połamaniec, każda kość i mięsień się w nim buntowały, głowa bolała tak, jak gdyby miała pęknąć... Mads... jak on miał teraz dobrze, że mógł dalej spać. I znowu Veikka uratowała im tyłek. I znowu zatroszczyła się o niego. Gdyby go nie obudziła, to pewnie przespałby cały dzień, a wieczorem zdychał w poszukiwaniu kręgarza.
-Jak zawsze mnie uratowałaś, mała Vi - powiedział cicho i uśmiechnął się lekko, szturchając kciukiem czubek jej nosa. Mała Vi była jego wersją Małej Mi, której uczepił się Mads. Bo ona naprawdę była mała. Niewielki wzrost, drobna budowa ciała i to złośliwe spojrzenie rzucane spod naturalnie długich rzęs. Mała Vi tak szybko urosła...
Kiedyś z Madsem dyskutowali na jej temat... Oboje uznali, że była ich prywatnym, zawsze wkurzonym aniołem stróżem. Pomagała w warsztacie, gdy jej potrzebowali, ze srogą miną przynosiła im kawę lub tabletkę przeciwbólową, gdy głowa pękała na kacu. Zawsze, mniej lub bardziej trzymała nad nimi pieczę i nie pozwalała, by zapominali o obowiązkach. Bez wątpienia była inna, niż wszystkie dziewczyny. Nie malowała się i nie stroiła, a i tak przyciągała spojrzenia młodych chłopaków, którzy naprawiali swoje samochody w warsztacie Alexa i Madsa. Nie trzeba było być specjalnie spostrzegawczym, by dostrzec, że podobała się chłopakom nawet wtedy, gdy miała na sobie ubrudzone smarem ogrodniczki i klucz w ręce. A oni, jak dwa bullterriery, nie pozwalali zbliżyć się żadnemu nieodpowiedniemu osobnikowi do niej. Chociaż od kiedy poszła na studia, to trochę wymknęła im się spod kontroli...
Alex nigdy nie ingerował w to, co wydarzyło się w życiu Madsa i Veikki, choć wiedział, że nie było to nic przyjemnego. Odkąd ich znał, dbali o siebie wzajemnie i radzili sobie sami. Mads bywał nieodpowiedzialny i szalony, ale Alex, jako jego przyjaciel wiedział, że kochał swoją młodszą siostrę ponad wszystko. On sam, towarzysząc rodzeństwu od dawna i doceniając to, jak wiele razy mu pomogli, automatycznie zaczął się o nich troszczyć. Wiele razy śmiał się z Madsa, gdy patrzył złowrogo na każdego chłopaka zbliżającego się do Vi. Gdzieś tam, w którymś momencie zaczął go rozumieć. Co więcej, nieoczekiwanie sam zaczął traktować Veikkę jak swoją młodszą siostrzyczkę, którą trzeba się opiekować. W końcu ona też się nim opiekowała, prawda? Kiedyś powiedział Madsowi, że zazdrości mu takiej siostry, jak Vi. Oni by za sobą w ogień skoczyli, bez względu na wszystko. Alex nie miał w swoim życiu takiej osoby, której zależałoby na nim bezgranicznie.
OdpowiedzUsuńParsknął śmiechem, gdy za pomocą jednego, prostego i brutalnie szczerego słowa powiedziała mu, że wydziela nieprzyjemny zapach. A gdy się odsunęła, z trudem zdusił w sobie śmiech. Ale Vi właśnie taka była. Złośliwa, szczera, kochana i pomocna jak nikt. Gdyby Mads miał inną siostrę, to najpewniej wywaliłaby go na zbity pysk i kazała pędem biec do domu i się umyć. A tymczasem Veikka proponowała mu prysznic w ich łazience i sen w swoim łóżku, jak od razu się domyślił.
-Chyba nie dożyję dnia, w którym będę w stanie ci się za to wszystko odwdzięczyć - powiedział z ulgą, bo nie ukrywał, że jej słowa były mu bardzo na rękę. Myśl, że miałby spędzić w warsztacie kilka godzin jawiła mu się istną torturą. - Andrew mówił mi, że coś mu zaczęło mocno stukać w silniku. W sumie nie umiał sprecyzować, czy jest to dźwięk trwały, czy pojawia się tylko czasami. Przypuszczam, że to nic poważnego, ale obiecałem spojrzeć - powiedział, uśmiechając się do niej lekko. Zaraz jednak znów głowę zaatakował mu ból. - Dobra, Vi, chodźmy na tą kawę, bo zaraz tu padnę - stwierdził z grymasem bólu na twarzy.
Bywał w mieszkaniu rodzeństwa na tyle często, by nie czuć się skrępowany. Gdy znaleźli się w korytarzyku, Alex zdjął kurtkę i powiesił ją na wieszaku, a następnie bez zaproszenia ruszył do kuchni, gdzie na stole czekała czarna, cudownie pachnąca kawa. Pił ją z najprawdziwszą ulgą, lecz kątem oka cały czas obserwował Vi.
-Tak sobie myślę... Jeśli mam iść się wykąpać, to musisz mi dać jakiś ręcznik. A po drugie... czy naprawdę chcesz bym spał w twoim łóżku? Wiesz, że jeśli natknę się tam na coś, na co nie powinienem i będzie to miało związek z jakimś chłopakiem o którym ja i Mads nie wiemy, to prawdopodobnie strach mu nie pozwoli, by więcej się tu pojawić - powiedział z szelmowskim uśmieszkiem.
O tak, Alex od dawna próbował podstępem wyciągnąć z Veikki informację, czy się z kimś spotyka. Odkąd zaczęła studia, była w pełni samodzielna, a oni tak naprawdę nie poznali jej nowego towarzystwa. Ich troska o Małą Vi (tudzież Małą Mi) była czasem lekko przesadzona, ale co mięli na to poradzić. W końcu ich było dwóch, a ona jedna. W dodatku niewielkiego wzrostu, drobna i wpadająca w oko wielu osobnikom płci brzydkiej. Kto miał na nią uważać, jeśli nie oni?
[Spokojnie, poczekam. ;)]
OdpowiedzUsuńPamiętał to jak dziś... to było kilka lat temu. Siedzieli razem w pokoju u Alexa, pili i pozwolili sobie na wybitnie filozoficzne tematy. Veikka nie była już wtedy małą dziewczynką, w najlepsze trwał u niej okres dojrzewania. Dywagacje o kobietach trwały, gdy nagle Mads powiedział coś, co na zawsze miał wejść Alex'owi w pamięć: "Słuchaj, jesteś moim przyjacielem i szanuję cię w pełni. Ale musisz wiedzieć o jednym... Veikka nie zawsze będzie nastolatką. Pewnego dnia stanie się kobietą i pewnie będzie łamać serca wielu facetom. I chociaż nie wiadomo jak bardzo by ci się nie spodobała, to pamiętaj, nie możesz jej tknąć. Chcę byśmy byli jak rodzeństwo, jak rodzina. Nie możesz nigdy spojrzeć na nią jak na kobietę. Ty lubisz bawić się uczuciami innych. Tak, jak ja. Ale jej serca nie możesz złamać. Nigdy". Po tych słowach Alex przybił z przyjacielem sztamę i obiecał, że między nim, a Veikką nigdy do niczego nie dojdzie. W tamtym czasie nawet nie umiał sobie wyobrazić innego obrotu sprawy. Veikka była kapryśna, kłótliwa, widocznie młodsza, a Alex zawsze chciał, by była chociaż trochę jego siostrą. Nic więcej.
OdpowiedzUsuńOczywiście, Vi nigdy nie dowiedziała się, że taka rozmowa miała kiedykolwiek miejsce. Nic się między nimi nie zmieniało, dalej byli dla siebie obiektami żartów, rodzeństwem i bliskimi. Całą trójką potrafili oddawać się głupawce i torturować wzajemnie gilgotkami. To było takie normalne. Po prostu...
Uśmiechnął się, słysząc znajomy i lubiany cięty język Vi. Tak, to była ta dziewczyna, którą znał i lubił. Upił łyka kawy i spojrzał na nią uważnym wzrokiem.
-Dobra, teraz ci coś powiem, ale obiecaj mi, że nie wydasz mnie przed Madsem. Nigdy miałaś się o tym nie dowiedzieć, by nasze własne występki cię nie demoralizowały. Ale, kurde, jesteś już dorosła, więc... Dobrze wiesz, Vi, że Mads i ja zawsze będziemy gotowi ci pomóc. Jednak w pewnym momencie będziesz musiała wyrwać się spod naszej pieczy i dokonać własnego wyboru. Nie jesteśmy ślepi, dobrze wiemy jak działasz na facetów, co denerwuje głównie nadopiekuńczego Madsa. Dlatego słuchaj... masz prawo mieć chłopaka, to normalne. Nie daj się tylko wykorzystać. Nie dawaj wiary słowom, które wypowiadać do ciebie będą faceci starsi o więcej niż dwa lata. Ja i Mads to wyjątek, ale nam na tobie zależy, to co innego. Znajdź sobie kogoś w swoim wieku. Trochę starszy facet będzie chciał cię tylko wykorzystać. Ja i Mads znamy to z autopsji. Jestem pewien, że kojarzysz Abigail. To ta z kolczykiem we wardze, która często przychodziła na imprezy naszej ekipy. Jest w twoim wieku, wiesz? I rok temu zrobiłem największy błąd, bo się z nim przespałem. A co było dalej? Ona zaczęła sobie wyobrażać za dużo, chciała deklaracji i miłości, ale nie interesowała mnie nigdy pod tym kątem. Stąd wiem, że i ty, chociaż nie wiadomo jak byś była silna, to też chcesz przeżyć miłość romantyczną. Ale nie każdy facet będzie chciał tego samego. - Przerwał, nie spuszczając z niej wzroku, i upił szybko dwa łyki kawy. - Mads nie jest jeszcze gotowy, by wypuścić cię na wolność. Wiem, bo po pijaku wiele razy mi powiedział, że przeraża go jak szybko dorosłaś. Ja wiem, że jesteś odpowiedzialna i będę ufał twoim wyborom jako kumpel, brat czy przyjaciel. Ale, do cholery, pamiętaj o jednym. Ostrożnie dysponuj uczuciami, bo nie trzeba zbyt wiele, by ulokować je w kimś nieodpowiednim i później mieć złamane serce - powiedział spokojnie, po czym wreszcie odwrócił wzrok, dopił kawę i włożył kubek do zlewu. - Skoczę do samochodu po torbę z ciuchami na zmianę. Kubek umyję przed wyjściem, jak wstanę - dodał, po czym spojrzał na nią, uśmiechnął się i po prostu wziął ją w swoje objęcia, przytulając tak, jak miliardy razy wcześniej, od początku trwania ich znajomości. - Dzięki, Mała Vi. Jesteś absolutnie niezastąpiona.
Dwie sekundy później już schodził po schodach do samochodu, by w mgnieniu oka wrócić z ubraniami na zmianę i zamknąć się w łazience. Wszedł pod prysznic i pozwolił sobie, by letnia woda zmywała z niego nieprzyjemne ślady wczorajszej popijawy. W tej chwili relaksu zastanawiał się, dlaczego właściwie postanowił aż tyle powiedzieć Vi. Chciał ją ochronić i to w sposób bardziej rozsądny oraz sprawiedliwy, niż Mads. Mads marzył, by trwała z nimi i nie próbowała żyć po swojemu. Alex postanowił jej zaufać, pozwolić na popełnianie błędów i ostrzegać, gdyby za bardzo zbaczała z wyznaczonej, słusznej trasy.
UsuńAlex i Mads znali się jak łyse konie. Wiedzieli o sobie więcej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. To właśnie Mads znał wszystkie wady Alexa i doskonale wiedział, że on nie nadawał się na stałego partnera dla jakiejkolwiek kobiety, a już zwłaszcza dla jego ukochanej siostry. Ufał mu jednak na tyle, by nie pilnować ich na każdym kroku, nie obserwować czujnym spojrzeniem i nie upominać codziennie, że ma się w niej nie zakochać i nie zrobić jej krzywdy: czy to cielesnej, czy to emocjonalnej. Alex nie mógłby tego zrobić. Ona, Veikka, była w jego życiu jedną z dwóch najbliższych osób jakie miał. Nie dał by zrobić jej krzywdy. Nikomu.
OdpowiedzUsuńWykąpał się i odświeżył, a gdy wyszedł, włożył na siebie czystą bieliznę oraz świeżą koszulkę i bojówki. Włosy miał jeszcze mokre, gdy wyszedł z łazienki. Spojrzał do kuchni i zmarszczył brwi, widząc, że Veikka siedzi nadal przy w tym samym miejscu z głową na stole. Coś jej się stało? A może zasnęła? O, a może właśnie zastanawiała się nad jego dobrymi radami?
Podszedł do niej, ale nie zareagowała. Powinna wiedzieć, że bywa nieobliczalny. Zanim mogłaby się zorientować, wziął ją na ręce i podniósł z krzesełka. Przygotował się na krzyki, protesty, a nawet kłótnię, która mogła zaraz nastąpić. Miał to gdzieś.
-Jeśli sądziłaś, że nie zauważę twojego zmęczenia, to chyba cholernie mocno mnie nie doceniasz - powiedział, idąc z nią prosto do jej pokoju. Miał rozbawiony wzrok, ale był stanowczy. - Nie jedziesz dzisiaj na uczelnię, jasne? Położysz się spać i odeśpisz tą noc, czy ci się to podoba, czy nie. Później wstaniemy, zajrzymy do samochodu Andrew, a ja wrócę do siebie. Nie chcę słyszeć sprzeciwu, żeby to było jasne. - Mówiąc to, położył ją na łóżku i przykrył kołdrą.
Niespodziewane, lekko dziwaczne działania były jak najbardziej w jego stylu. Taki właśnie był Alex - totalnie nieprzewidywalny. Co więcej, obszedł łóżko, usiadł na drugim jego końcu, zdjął koszulkę i spodnie, po czym położył się obok niej, przykrył i spojrzał na nią z rozbrajającym uśmiechem.
-Lepiej doceń to, co dla ciebie robię, bo jeśli Mads mnie tu nakryje, to jestem wykastrowany - chlapnął bezmyślnie, a gdy ułamek sekundy później zdał sobie sprawę z tego, co powiedział, automatycznie spoważniał i dodał, próbując wyprostować sytuację: - To znaczy wścieknie się na mnie za to, że śpię, zamiast być w warsztacie...
Nie chciał by wyłapała tą jedną, ukrytą informację z jego słów, o której przecież miała się nigdy nie dowiedzieć. Uśmiechnął się do niej lekko i zanim otworzyła usta, rzekł:
-Dobranoc, Mała Vi. Śpij dobrze.
Zamknął oczy, ale nie odwrócił się do niej plecami. Chciał się upewnić, że zaśnie, a dopiero on sam sobie na to pozwoli.
Właśnie tego się po niej spodziewał: krzyków, pisków, wyrywania się, szarpania. Nie zawiodła go. Miał przy tym niezły ubaw, bo mimo jej usilnej walki głosem i ciałem, to jednak on był od niej silniejszy, więc pewnym było, że dopnie swego. I dopiął. Twarz cały czas mu się śmiała, gdy patrzył jak zakrywa głowę kołdrą, by odsłonić oczy akurat wtedy, gdy się rozbierał. Było w niej coś uroczego, niewinnego, a jednocześnie zabawnego.
OdpowiedzUsuńNa jej oburzone i zaskoczone "co ty robisz" roześmiał się głośno i niemal z premedytacją rozpiął rozporek, co w normalnym układzie między mężczyzną, a kobietą mogłoby wypaść dość dwuznacznie. Ale przecież to była jego Mała Vi, najlepsza kumpela i siostrzyczka. Między nimi nie było miejsca na tego typu relacje.
Myślał, że kontroluje sytuację. Wtedy ona wstała i był niemal pewien, że chce się wymknąć. Niedoczekanie. Poruszył się znacząco, widząc, że Vi zatrzymuje się i odwraca do niego głowę. Powiedziała, że tylko się rozbiera i po chwili... rzeczywiście zaczęła to robić.
Najpierw zdjęła spodnie, a on mógł po raz pierwszy w życiu ujrzeć jej pośladki i uda. Wciągnął gwałtownie powietrze i pierwszą jego myślą było to, że powinien odwrócił wzrok, ale cholera, nie zrobił tego. Przez to dostrzegł jej zgrabne nogi i subtelnie zaokrąglone biodra. Po chwili sytuacja stała się jeszcze bardziej niezręczna, bo ściągnęła bluzkę, a zaraz za bluzką poszedł stanik. Wtedy jego oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu, a świadomość, że nie powinien patrzeć sprawiała tylko tyle, że patrzył... jak zaklęty. Dostrzegł perfekcyjne wcięcie w talii i krągłość lewej piersi. Jej skóra była jasna, rude włosy opadały na ramiona i plecy. Serce dziwnie mu przyspieszyło. W ciągu kilku sekund ubrała koszulkę ze Smerfem, ale jemu wydawało się, że widział ją niemal nagą o wiele dłużej. Za długo.
Oddychał nieco szybciej, gdy znów się obok niego położyła. Nie powinien tego widzieć. Nie powinno być takiej sytuacji. Mads by go ukatrupił. Nie, Mads nie może się dowiedzieć, że widział jego siostrę w samych majtkach. Przecież, cholera, to było tak bardzo złe i niepoprawne! Czemu się nie odwrócił? Czemu to zrobiło na nim aż takie wrażenie?
Widział już wiele nagich kobiet. Sypiał już z wieloma kobietami. Na inne reagował po prostu zwykłą falą podniecenia, która pozwalała na odbycie jednorazowego stosunku. Tu poczuł się zaskoczony. Mile (to złe!) zaskoczony. Veikka naprawdę dojrzała. I to bardziej, niż przypuszczał. Była bardzo zgrabna, szczupła, miała - musiał to przyznać sam przed sobą, jak na faceta przystało - naprawdę świetny tyłek i ładne piersi. Przecież jeszcze niedawno była dziewczynką, a teraz stała się kobietą i to taką, która mogła narobić facetowi niezły bajzel w głowie. Mads miał rację... mogła hurtowo łamać serca.
Nie ruszył się, nadal leżał na boku twarzą do niej, a ona wpatrywała się w sufit. Obserwował jej profil i próbował nieco uspokoić swoje rozszalałe, niepoprawne emocje. Cisza była niezręczna, chociaż nie powinna taka być, bo przecież mięli spać! Odchrząknął lekko.
-No tak, to teraz już rozumiem dlaczego ci wszyscy faceci tak się na ciebie ślinią - stwierdził z właściwym sobie rozbawieniem. Tym jednym zdaniem uświadomił ją, że patrzył i widział to, co miała do pokazania. A było co pokazywać. Mała Vi, gdzieś ty się podziała?
Była skrępowana, tak mu się przynajmniej wydawało i chyba po części to rozumiał. On musiał się postarać o to, by sytuacja wróciła do normy.
Wyciągnął rękę i złapał między palce kosmyk jej rudych włosów. Zaczął go sobie obracać wokół palca wskazującego, ale cały czas obserwował jej twarz.
-Śpij już, Smerfetko - powiedział cicho, bawiąc się jej włosami.
Były miękkie w dotyku... Przytulił twarz do poduszki i poczuł przyjemny zapach, którego nie umiał nazwać, ale zawsze kojarzył mu się z Vi. Co to była za dziwna sytuacja... Gdyby Mads się dowiedział... Cholera, zabiłby go. Niech tylko Veikka zaśnie... Musi się stąd wymknąć niezauważony.
Nie łatwo było zbić Alexandra Greysona z pantałyku. Ale Veicce się to udało. Jak ona to zrobiła? Jak to możliwe, że w jednej chwili się tak przeistoczyła i była na tle odważna, by zadać mu takie pytania?! Przecież to nawet nie było w jej stylu! A może było, tylko on wcześniej nie miał o tym pojęcia? Czy skoro potrafiła być tak bezpośrednia, to fakt braku faceta wcale nie oznaczał posiadania niewinności? Może Vi miała dwie strony: tą, którą pokazywała im i tą, którzy znali wszyscy poza nimi?
OdpowiedzUsuń-Veikke - zaczął rzeczowym tonem, próbując odzyskać panowanie nad sytuacją. Cholera, już nawet nie pamiętał, kiedy po raz ostatni zwrócił się do niej jej pełnym imieniem. - Oczywiście, że się na ciebie nie ślinię, bo znam cię wystarczająco długo, byś była dla mnie jak młodsza siostra. Nie postrzegam cię w taki sposób, nie obawiaj się. Jeśli chciałaś nasłać na mnie wściekłego Madsa, to możesz już wyrzucić ten pomysł z głowy - powiedział stanowczo, patrząc na jej twarz. O co jej, do cholery, chodziło? - Poza tym uważam, że nie powinnaś robić tego, co zrobiłaś przed chwilą. Wiesz, ja to ja, mnie to po prostu nie obejdzie, ale gdyby był na moim miejscu jeden z tych śliniących się typków, to przypuszczam, że na rozmowie by się nie skończyło. Uważaj trochę na siebie, bo ani ja, ani Mads nie możemy cię ochraniać dwadzieścia cztery godziny na dobę - rzekł poważnym tonem, a dokładniej rzecz ujmując, to dał jej reprymendę. Jak starszy brat, młodszej siostrze. - Kładź się spać, Vi. Koniec głupich pytań. Inaczej wychodzę - dodał jeszcze, a żeby przypieczętować swoją stanowczość, odwrócił się do niej plecami.
Odkąd się poznali, to była pierwsza tak niezręczna sytuacja z ich udziałem. Veikke chciała go zawstydzić swoimi pytaniami, dlatego uciekł się do całej swojej stanowczości i po prostu sprawił jej burę jak małej dziewczynce, bo innego wyjścia nie widział. Jakkolwiek w przyszłości nie byłby pijany, to już nigdy nie dopuści do tak irracjonalnej sytuacji. Mads się wścieknie. I słusznie, bo tym razem Alex po prostu przesadził.
No to się nakręciła. I to tak solidnie, że nawet nie było chwili, by jej przerwać. Mówiła i mówiła, targały nią emocje, rozkręcała się coraz bardziej. Lecz ponad wszystko go szokowała. Tak, Veikke, ta mała, niepozorna dziewczyna totalnie go zaszokowała. Początkowo myślał, że da radę ją zignorować, ale z każdym kolejnym słowem czuł się coraz bardziej wściekły. Jak ona mogła używać takich słów? Jak mogła powiedzieć, że jeśli będzie chciała, to pokaże cycki komu chce?! Czy ona w ogóle się słyszała?! Gdyby Mads to usłyszał, to wpadłby w szał, tego był pewien... On sam zresztą był bliski osiągnięcia takiego stanu.
OdpowiedzUsuńW końcu nie wytrzymał. To co wygadywała było totalnie idiotyczne i nie mógł dłużej tego słuchać. Zerwał się gwałtownie, odwrócił do niej i przygniatając swoim ciałem niemal w całości, mocno zatkał jej ręką usta. Spojrzał jej wściekle w twarz i błagał się w duchu o zachowanie chociaż odrobiny spokoju. Ciężkie to było, oj ciężkie, bo jej karygodne słowa dźwięczały mu w uszach niemal boleśnie.
-Posłuchaj mnie, do cholery - wysyczał ze złością. - Tu nie ma żadnego problemu, jasne?! Co się z tobą dzieje?! O co ci w ogóle chodzi?! Nie masz pojęcia o niczym. Ani o tym, co obiecałem Madsowi, ani o tym co by zrobił, gdybyś powiedziała mu to samo, co mi. Nie wiem czy zrobiłaś to specjalnie, czy nie, ale Mads ukatrupi nas obojga, jeśli się dowie. To nie powinno się wydarzyć i z pewnością nigdy już się nie powtórzy - powiedział cicho, patrząc jej w oczy z wściekłością. - Dla mnie jasne jest tylko to: traktuję cię jak siostrę, to się nigdy nie zmieni, więc nie mów mi, że nie byłoby nic złego w tym, gdyby mi stanął. Nie, kurwa, nie stanął mi, bo mnie totalnie nie pociągasz, jasne?! Doceń, do cholery to, że się o ciebie martwimy. Jesteś młoda, a świat jest zły. I nie gadaj mi tu głupot, że jeśli będziesz chciała, to zrobisz co chcesz. Szanuj się i nie zmarnuj tego, co zrobił dla ciebie twój brat. Weź sobie znajdź porządnego faceta, zakochaj się i wtedy uprawiaj seks, bo wierz mi, jeśli zrobisz jakąś głupotę, to kiedyś będziesz żałować. Możesz zgrywać twardzielkę, ale znam cię dość dobrze by wiedzieć, że i ty masz w sobie słabości. Nie pozwól, by ktoś to wykorzystał. Nie pozwól, by ktoś ciebie wykorzystał. Mads mi kiedyś powiedział, że pewnego dnia wyrośniesz na łamaczkę męskich serc i słowo daję, ale miał rację. Faceci lecą na ciebie hurtowo, a ty tego nie widzisz. Może to i lepiej - wycedził cicho, chociaż chciał na nią porządnie krzyczeć, by wreszcie coś zrozumiała. Wziął kilka głębokich wdechów i udało mu się schwycić emocjonalną równowagę, dlatego powoli zabrał dłoń z jej ust i pochylił się nad nią, całując ją w czoło. - Zależy mi na tobie, Mała Vi. Chcę byś była szczęśliwa, więc nie mów mi takich rzeczy, bo dostaję szału. Nie pokażesz nikomu cycków, bo jesteś zbyt inteligentna, by to zrobić. Ufam ci, więc mnie nie zawiedź. Zamknij w końcu oczy i śpij. Dość już złej energii w tym pomieszczeniu - wyszeptał, po czym raz jeszcze ucałował ją w czoło i odsunął się od niej.
Bez słowa wstał i zaczął się ubierać. Nadal czuł złość, a nie chciał, by atmosfera między nimi jeszcze bardziej gęstniała. Irytowało go, że Veikke wymyka im się spod kontroli. Irytowało go, że może zrobić coś głupiego i dać się omamić jakiemuś idiocie, który splugawi swymi nieczystymi zamiarami jej, jak się okazało, piękne ciało. To nie do końca było tak, że go nie pociągała... Podobało mu się to, co zobaczył, chociaż ten fakt tak bardzo go męczył, bo to było cholernie złe. I nie zamierzał się przed nikim do tego przyznać. Nikt nie musiał wiedzieć, że jej widok zadziałał na niego zdecydowanie zbyt mocno.
Ruszył do drzwi, złapał za klamkę i odwrócił się jeszcze, by na nią spojrzeć.
-Do zobaczenia.
Wyszedł, ubrał kurtkę i buty w korytarzu, przerzucił sobie torbę z brudnymi ubraniami przez ramię i opuścił mieszkanie. Postanowił spacerkiem wrócić do siebie, odespać noc bez zbędnych emocji i jutro rano zabrać się solidnie do pracy w warsztacie.
[Tak, śmiało kolejny wątek. ;) Czy to na następny dzień, czy spotkanie nieplanowanw wcześniej, czy jakiś kontakt przez telefon. ;)]
OdpowiedzUsuńCoś było nie tak... Alex wiedział to od razu, jak tylko podjechał pod warsztat o godzinie 16 i Mads powiedział mu, że Veikka jeszcze nie wróciła. Nie znał dokładnie planu jej zajęć, ale wiedział chociaż tyle, że z pewnością nigdy nie siedziała na uczelni aż tak długo. Przez godzinę majstrowali w milczeniu przy motocyklu, aż wreszcie Alex wybuchnął i powiedział:
OdpowiedzUsuń-To nie w jej stylu... Dzwoń do skutku, niech wraca. Powiedz, że potrzebujemy jej w warsztacie i tyle - powiedział stanowczo, czując lekkie zdenerwowanie, a Mads od razu przystąpił do szturmowania jej esemensami i telefonami.
Nie kontaktowali się ze sobą od czasu ich ostatniego, emocjonalnego spotkania. Alex wiele razy analizował swoje odczucia, które towarzyszyły mu, gdy to wszystko się działo oraz te, które zaatakowały go po powrocie do domu. Oczywiście, nawet słowem nie pisnął Madsowi, że kiedykolwiek leżał z Veikką w łóżku, bo przyjaciel oberwałby mu zapewne bardzo ważną część ciała, ale jego pamięć bardzo dokładnie, niemal w najmniejszych szczególikach zachowała sobie obraz niemal nagiej Vi.
Raz nawet mu się śniła... Był to tak zły i niepoprawny sen... Widział ją całkowicie nagą, w łóżku, czekającą na niego... Cholera, miał totalnie gigantyczne wyrzuty sumienia, gdy obudził się na następny dzień. Szybko jednak wytłumaczył sobie przyczynę tego snu... Po prostu dawno nie uprawiał seksu z żadną kobietą i szalało w nim podniecenie. To wszystko. Tego samego dnia, wieczorem, spotkał się ze starą znajomą, wypili kilka drinków dla kurażu i do późnych godzin nocnych uprawiali seks w jego mieszkaniu. To oczyściło go z niepoprawnych emocji, pomogło zregenerować umysł, a co najważniejsze wyprało mu nieco z pamięci obraz nagiej Vi. Teraz mógł ponownie spojrzeć na nią jak na siostrę.
Zobaczył ją, gdy wyszedł z garażu. Zastygł przy wejściu i nie mógł uwierzyć w to co widzi. Veikka ubrała spódniczkę! I cholera, wyglądała niesamowicie. Odsłoniła swoje zgrabne uda, w dłoni trzymała tulipana, jej oczy i twarz promieniały radością... do czasu, aż na niego nie spojrzała. Natychmiast spochmurniała, bąknęła krótkie "cześć", a on odpowiedział jej tym samym i dalej na nią patrzył. Zbyt wiele złych znaków... nie było jej w domu, wróciła z kwiatem, była rozpromieniona radością, ubrała się zupełnie inaczej niż zwykle. Cholera, ona musiała...
A więc randka. Dobrze połączył fakty. Nie spuszczał jej z oczu, chociaż kątem dostrzegł, że Mads także zastygł w bezruchu i patrzył na nią z mieszaniną zdumienia i wściekłości.
-Że co ci zepsułem?! - fuknął ostro, marszcząc brwi tak, jak zawsze to robił, gdy się zdenerwował.
Alex przełknął ślinę, nagle dziwnie rozdrażniony, po czym zmierzył ją wzrokiem i przywdział na usta złośliwy uśmieszek.
-No proszę, Mała Vi się umówiła... A ja zastanawiam się, czy ten chłoptaś nie jest przypadkiem samobójcą. Nie powiedziałaś mu, że powinien przyjść najpierw do nas, zanim postanowi zaprosić cię na rankę? - powiedział ironicznie, unosząc lekko brwi.
-No właśnie! - zawtórował mu gorliwie Mads.
-I w ogóle co to za strój... Przecież ty nawet w tym nie wyglądasz. Leć się przebrać, wywal tego chwasta i chodź, bo mamy dużo roboty - rzucił dziarsko, nadal na nią patrząc.
Kłamał, oczywiście, że kłamał, bo wyglądała bardzo ładnie... i seksownie, musiał to przyznać sam przed sobą. Jednocześnie był wściekły, że umówiła się z kimś bez ich wiedzy. Wymykała im się spod kontroli szybciej, niż mogli przypuszczać...
Choć ostatnimi czasy wiele się w ich relacji zmieniło, to jedno pozostało na swoim miejscu... Veikka doskonale wiedziała co zrobić lub powiedzieć, by wkurzyć Alexa i to solidnie. Nie dość, że ubrała się tak, jak nie powinna na rankę z jakimś idiotą, to jeszcze przyjęła od niego chwasta i założyła bluzkę z takim dekoltem, że jak tylko się pochyliła, to było widać, dużo za dużo było widać!
OdpowiedzUsuńMads był wkurzony i Alex czuł ulgę, że on nie jest osamotniony w swych negatywnych emocjach. Patrzył na Veikkę ze złością i zaciskał szczęki. Obiecał sobie, że już nigdy więcej nie dopuści do tego, by gdziekolwiek wyszła tak ubrana. Musi tylko uczulić na to samo Madsa.
Przyjaciel zajął się przełączaniem kabelków, a widząc jej triumfalny uśmieszek postanowił szybko jej go z twarzy zmazać.
-Stary, twoją siostrę chyba amor w tyłek trafił, bo nie rozumie, że ma natychmiast iść się przebrać. A skoro nie wie gdzie iść, to ją zaprowadzę - rzucił ostro, po czym znalazł się przy Veicce, złapał ją za nadgarstek i zaczął na siłę prowadzić do mieszkania.
-Tylko nie pomagaj jej się przebierać! - krzyknął Mads, puszczając do Alexa porozumiewawcze oko.
-Nie martw się, bracie, nie kręcą mnie małe dziewczynki. Wolę odpowiednio wyposażone kobiety - powiedział ze śmiechem, a Mads mu zawtórował.
Tak, zebrało mu się na złośliwości i był już w takim stanie, że nie przebierał w słowach. Jak tylko znaleźli się we wnętrzu kamienicy, to Alex, wyczuwając zbliżający się opór Veikki złapał ją w pół i przerzucił sobie przez ramię, przytrzymując jej wierzgające nogi. Normalnie jaskiniowiec. W tych całych emocjach, niosąc ją po schodach do mieszkania, nie zwrócił uwagi, że jedna jego dłoń spoczywała na jej tyłku, a druga na granicy spódniczki i ud. Wkurzyła go tym swoim strojem. Za młoda była na coś takiego.
Wyciągnął klucz od mieszkania z kieszeni, bo Mads dał mu go na przechowanie już wcześniej, otworzył drzwi i wparował z nią jak huragan do środka, stawiając ją na podłodze w korytarzu.
-Rozbieraj się, w tej chwili! Co ci, do cholery, wpadło do głowy, by się tak stroić dla jakiegoś idioty?! Prawie ci tyłek widać w tej spódniczce! A ten dekolt! Miałaś cyckami nie świecić, a jednak to robisz! Nie chcesz wiedzieć, jak bardzo się wścieknę, jeśli jeszcze raz zobaczę cię w tych ciuchach, jasne?! - powiedział ostro, patrząc jej wściekle w oczy.
Z ich ostatniej rozmowy, w natłoku tych wszystkich informacji wyłapał jedną, bardzo ważną... z tego powiedziała, była jeszcze dziewicą. Ubierając się w taki sposób mogła napytać sobie biedy i sprawić, że ktoś ją skrzywdzi. W porywach silnych emocji chciał wyrwać jej tego cholernego tulipana i wywalić go do śmieci, ale ostatkami sił powstrzymał się i jednak tego nie zrobił. Jego spojrzenie było wściekłe, ostre i twarde jak głaz...
Przewidywał, że może wydarzyć się znów coś nieplanowanego, gdy znajdą się sami. Był wściekły i ta wściekłość z całą mocą udzielała się także Veicce. Każde jej słowo, którym próbowała wywalczyć sobie trochę wolności, doprowadzało go do szału. Najpierw powiedziała do niego "wal się", za moment uderzyła go w ramię, a gdy już szykował się do krzyku, ona najnormalniej w świecie zdjęła spódniczkę. Głos automatycznie uwiązł mu w gardle, żadne słowa nie chciały wypłynąć. Puls mu przyspieszył, a krew zaczęła gotować się w żyłach. Coś powiedziała, chyba to, że chce zobaczyć jak bardzo się wścieknie, gdy ściągnie z siebie te ubrania. A sekundę później to zrobiła. Zdjęła bluzkę i odwróciła się do niego, a on ponownie mógł ją zobaczyć, niemal nagą, ubraną tylko w samą bieliznę. Jej skóra była jasna i delikatna, a widok czarnej, koronkowej bielizny odbił mu się tam, gdzie nie powinien. Spojrzał jej w oczy z jakimś mrokiem. Oczy miał pociemniałe, szczęki zaciskał mocno, serce mu waliło...
OdpowiedzUsuńW jednej sekundzie przyciągnął ją do siebie władczym gestem, badając opuszkami długich palców gładką i delikatną skórę jej pleców. Drugą dłoń ułożył na tyle jej głowy, by nie mogła się od niego odsunąć. Niczym mgiełka, otoczył ją jej piękny zapach. Od jej ciała biło odurzające, nieporównywalne z niczym innym ciepło.
-Nie mam pojęcia w co pogrywasz - zaczął szeptać jej od ucha - ale nie pozwolę, byś rozwaliła moją przyjaźń z Madsem. Jeśli jeszcze raz to zrobisz, to będę musiał z nim porozmawiać na temat twojego nieodpowiedniego zachowania. - Przylegali do siebie całymi ciałami, jego usta przy każdym kolejnym słowie ocierały się o jej ucho. Czuł się tak, jak gdyby miał gorączkę. Nie powinien się tak czuć. - Kiedy idziesz na rankę, to nie ubieraj takiej bielizny. Zbyt mocno działa na wyobraźnię, więc czasem ktoś w przypływie emocji może cię skrzywdzić. Uważaj na siebie - powiedział cicho, po czym wziął głęboki oddech i niechętnie, ale koniecznie odsunął się od niej. Zmierzył ją powolnym, rozgorączkowanym spojrzeniem. W jednej sekundzie uderzyła go prawdziwa, ale tak zła myśl: "Gdybym nie obiecał, gdyby nie była dla mnie jak siostra... Jak to możliwe, że tak podniecił go sam jej widok? Pamiętał, że Abigail nawet w połowie nie zrobiła na nim tak silnego wrażenia".
-Ubierz się i przyjdź do warsztatu - powiedział w końcu, po czym odwrócił się i wyszedł.
Puls szalał w jego ciele, myśli chciały rozsadzić mu głowę, w spodniach zrobiło się stanowczo za ciasno. Zszedł na dół i odetchnął głęboko kilka razy. Przetarł rękami twarz, idąc do warsztatu i modląc się, by Mads niczego w nim nie dostrzegł.
-Co tak długo, stary? - spytał od razu, patrząc na niego przelotnie.
-Wypiłem szybką kawę, bo trochę mnie zmuliło - odparł, po czym zniknął w garażu, bo czuł, że nie udźwignie tych wszystkich emocji w obecności Madsa.
Alex przez chwilę chodził po garażu, próbując się uspokoić i cokolwiek z tego zrozumieć. W końcu otworzył maskę samochodu, którym mięli się zająć w najbliższych dniach i próbował zmotywować się do pracy. Już od jakiegoś czasu między nim, a Veikką coś nie grało. Jednak to, co działo się w ostatnich dniach, przechodziło jego najśmielsze oczekiwania. Veikka go zaskakiwała, rozwalała na łopatki i odbierała zdolności logicznego myślenia... Już dwukrotnie widział jej niemal nagie, tak piękne ciało, chociaż nigdy nie powinien. Gdyby Mads się dowiedział... Powinien z nim o tym pogadać? Powinien w delikatnych słowach przekazać mu te dziwne sytuacje między nim, a Vi? Czy było możliwe, że Veikka zaczynała mu się podobać i to tak, jak kobieta może podobać się mężczyźnie? Nie, nie mogło być takiej opcji. Przecież obiecał.
OdpowiedzUsuńOd kilku chwil tempo wpatrywał się we wnętrze samochodu i nawet nie poruszył ręką. Był głęboko zamyślony, analizował każde zdarzenie pod wieloma kątami i doszukiwał się powodu, dla którego Veikka zaczynała się tak zachowywać... Nie potrafił go znaleźć.
Tyle dziwnych słów do niego wypowiadała, patrzyła na niego inaczej niż zwykle, miał wrażenie, że nienawidzi go mocniej niż kiedykolwiek wcześniej.
Przy wejściu do garażu coś się poruszyło. Poniósł wzrok, będąc przekonanym, że ujrzy Madsa, ale jego spojrzenie napotykało Veikkę - na szczęście ubraną w robocze, poplamione smarem ogrodniczki i koszulę w kratkę.
Zacisnął szczęki i patrzył na nią ciężkim wzrokiem. To była najprawdziwsza wojna na spojrzenia, batalia w której żadne nie chciało odpuścić. Gdy po raz pierwszy zobaczył ją prawie nago, był oszołomiony. Gdy dzisiejszego dnia znów się przed nim rozebrała... tym razem był w pełni świadomy tego, jak jest piękna.
Atmosfera znów zrobiła się gęsta, powietrze było aż ciężkie od niewypowiedzianych myśli i słów... Nie podobało mu się to. Nie potrafił się w tym odnaleźć.
Zorientował się, że ona pewnie zaraz wyjdzie, by nie przebywać z nim w jednym pomieszczeniu, ale za nim to zrobiła, odezwał się.
-Vi, proszę. Pogadajmy. Szczerze - powiedział cicho, tak by Mads nie wiedział, że w ogóle rozmawiają. Zaledwie sekundę po jego słowach usłyszeli, jak coś metalowego mu spadło, a on zaklął siarczyście.
Alex przesunął się lekko w bok i spojrzał na Veikkę znacząco, dając jej tym samym do zrozumienia, by podeszła obok, do maski samochodu, by udawali, że razem pracują, a tak naprawdę będą mogli pogadać. Mogli tą rozmowę odwlekać, ale prędzej czy później i tak trzeba ją będzie odbyć.
*tępo
UsuńLubił ją przy pracy. Była wtedy taka pewna siebie, lekko rezolutna, ale przeważnie skupiona. No i nie bała się pobrudzić rąk, co już w ogóle było super. Wiele razy mu zaimponowała swoją wiedzą i umiejętnościami, a i niejednokrotnie potrafiła rozwiązać problem, którego oni nie umieli. Dobrze było mieć ją do pomocy. Uratowała im tyłek swoją dodatkową parą rąk już setki razy.
OdpowiedzUsuńIgnorancja. A więc tak chciała zagrać. Obserwował ją czujnie, niemal jak drapieżnik swoją ofiarę. Udawała, że nie usłyszała jego prośby, mówiła od rzeczy, a w końcu podeszła i zaczęła wymieniać przepalone świece. Jak zawsze bez rękawiczek. Podał jej nowe, które leżały na półce za jego plecami i wyciągnął dłoń po stare, których trzeba było się pozbyć.
Już stracił nadzieję na rozmowę, przy okazji obiecując sobie, że nie będzie nalegał, ale wtedy kazała mu mówić. Szczerze. Tylko właściwie co on miał jej powiedzieć? Raczej liczył na jej wyjaśnienia.
-Vi, chcę wiedzieć dlaczego robisz to, co robisz. Chcesz mnie skłócić z Madsem? Przecież doskonale wiesz jakie relacje nas łączą. Jestem przyjacielem twojego brata i twoim także. Znamy się od tylu lat, a ty nagle robisz coś takiego. A może próbujesz mi udowodnić, że już nie jesteś małą dziewczynką i mamy przestać się o ciebie martwić? Uwierz, zauważyłem, że dorosłaś. Teraz twoja kolej. Proszę o wyjaśnienia - powiedział spokojnie, panując nad tym, by nie kierować się emocjami.
Obserwował jej pobrudzone dłonie, jak sprawnie lawirowały przy świecach i znów był pod wrażeniem. Liczył, że może właśnie coś powie, gdy do garażu wszedł Mads.
-Co robicie? - spytał spokojnie, wycierając ręce w ogrodniczki.
-Mała Vi wymienia świece - wyjaśnił Alex.
-Przypilnuj ją, by czegoś nie popsuła, jak jest taka zakochana - stwierdził z rozbawieniem, złapał za duży klucz francuski i wrócił do motocykla.
Alex znów zerknął na Veikkę i uśmiechnął się lekko.
-To jak, mała Vi, zakochałaś się w tym chłopaku? Wiesz, pytam, bo muszę wiedzieć, czy rzeczywiście konieczne jest bym patrzył ci cały czas na ręce - powiedział pogodnie, a tym żartem, czy raczej poważnym pytaniem, które miała uznać za żart miał nadzieję rozluźnić atmosferę.
Znowu coś kręciła i próbowała obejść temat dookoła, jak to już wcześniej miała w zwyczaju. Mała złośnica z niezłym charakterkiem, chciałoby się rzec.
OdpowiedzUsuń-Ja stoję i nadzoruję, żebyś wszystko dobrze zrobiła - odparł natychmiast, zerkając kątem oka na jej skupioną twarz. Zaraz jednak pokręcił głową z dezaprobatą. - Jesteś inteligentna, a udajesz takiego głupola. Dobrze wiesz o co mi chodzi. Już dwukrotnie stanęłaś przede mną bez ubrania i nie uważasz chyba, że to jest normalne. Wiesz, każdy facet pewnie byłby mega zadowolony na moim miejscu. W sumie ja też zawsze jestem zadowolony, gdy kobieta staje przede mną nago, ale w twoim przypadku to tak nie działa. Ciebie znam od dawna, jesteś moją Małą Vi - powiedział spokojnie, po czym złapał za kosmyk jej włosów, który wymknął się spod gumki i zaciągnął go jej za ucho.
No i znów... zrzuciła na niego bombę. Otworzył szerzej oczy i przez chwilę milczał, analizując to, czy na pewno dobrze zrozumiał jej słowa.
-Okey... - mruknął po chwili. - W takim razie dlaczego nie umówisz się z tym chłopakiem, w którym jesteś zakochana, tylko tracisz czas na jakieś tanie zamienniki? Nie ładnie tak, Mała Vi, bawić się uczuciami innych. Poczekaj tylko, aż Mads się o tym dowie... - mruknął, a na jego usta wpłynął lekki uśmieszek, chociaż w oczach dalej było widać niemałe zdumienie jej nowinką.
Alex i Mads zawsze wiedzieli w Vi malutką dziewczynkę, którą należało chronić. Nie byli gotowi pogodzić się z myślą, że ona już dorosła, przeistoczyła się w kobietę i że zaczyna wkraczać w okres miłości, seksu i samodzielności. Mads miał tylko ją, no i w sumie też Alexa, ale to jednak na innych warunkach. Kochał ją ponad wszystko, w końcu od dawna mogli liczyć tylko na siebie. A teraz Veikka się buntowała... i Alex doskonale wiedział, że Mads nie przyjmie tego ze spokojem.
OdpowiedzUsuń-Twój brat się o ciebie boi, nie rozumiesz tego? Dawno temu, gdy jeszcze byłaś mała i płaska jak deska, to powiedział mi, że pewnego dnia będziesz łamać facetom serca. Próbował się przygotować na to, że kiedyś się usamodzielnisz, ale to jeszcze nie ten moment, jasne? - powiedział spokojnie, ignorując fakt, że odganiała jego rękę jak natrętnego owada, a on przecież tylko chciał jej odgarnąć kosmyk włosów. - Poza tym nie chodzi o to, że się rozebrałaś, ale o to, byś jednak więcej tego nie robiła. Powiedziałem ci już, że ja to ja, nie skrzywdzę cię, ale ktoś inny może to kiedyś wykorzystać... - mruknął, czując narastającą złość, jak tylko sobie wyobraził, że jakiś idiota mógłby położyć swoje łapy na jej niewinnym, choć niewątpliwie seksownie rozwiniętym ciele.
Gdy powiedziała, że chłopak w którym jest zakochana o niczym nie wie i że raczej by jej nie zechciał... tak, Alex po prostu wybuchnął śmiechem.
-Czy ty siebie słyszysz? - spytał z rozbawieniem, kręcąc głową. - Jeśli jest na tej Ziemi jakiś facet, który by cię nie zechciał, to najprawdopodobniej po prostu woli facetów i tyle. Wiesz ile razy musieliśmy z Madsem przyłożyć naszemu jednemu czy drugiemu kumplowi, bo się na ciebie ślinili? Abigail wprost mi powiedziała, że nienawidzi cię, bo jesteś piękna i kręcisz każdego faceta, którego ona chciałaby mieć - powiedział spokojnie, lecz po jego twarzy nadal wędrował uśmiech.
Jak to możliwe, że ona miała tak niską samoocenę? Co sprawiło, że nie wierzyła w siebie? Przecież nawet on, Alex, mimo, że był dla niej jak brat, to nie umiał oderwać od niej wzroku. Każdy inny facet dałby się pokroić, by być z nią choć przez chwilę.
-Najpierw upewnij się, czy ten chłopak, w którym się zakochałaś nie jest przypadkiem gejem. Jeśli nie, to śmiało powinnaś z nim porozmawiać. Jak się dowie, że go kochasz, to będzie mega szczęśliwy, mówię ci. Oczywiście, zanim się z nim zwiążesz, to musisz otrzymać pisemną akceptację ode mnie i Madsa, pamiętaj o tym - powiedział z szeroki uśmiechem, bo wiedział, że to ostatnie zdanie jak zawsze ją wkurzy.
Pewne rzeczy się po prostu nie zmieniają.
Z Abigail to był w ogóle bardzo trudny temat. Rok temu poszli ze sobą do łóżka. Alex do tej pory pamiętał jej ciało, które niemal idealnie się wokół niego oplatało. Było w porządku, ale na jeden raz. Natomiast Abi chciała kolejnych razów, deklaracji, kwiatków, czekoladek i miłości do grobowej deski. A tego Alex z oczywistych względów nie mógł jej dać. Bo on po prostu jeszcze nigdy się nie zakochał. Spotykał wiele dziewczyn, z wieloma dziewczynami sypiał, ale do żadnej nie czuł właściwie nic. Po prostu.
OdpowiedzUsuń-Skoro nie jest gejem, to pogadaj z nim. Oszaleje na twoim punkcie. Wierz mi, mówię ci to w tym momencie jako facet, a nie twój przyjaciel - powiedział wprost, gdy ona wycierała ręce o brudną szmatkę. Wymiana świec poszła jej bezbłędnie. - Posłuchaj mnie, Mała Vi. Mam dwadzieścia pięć lat i nigdy nikogo nie kochałem. Jesteś twarda, dasz radę mu to powiedzieć i w sobie rozkochać. Tylko pamiętaj, najpierw my musimy go zaakceptować, a potem możesz z nim być - powiedział, znów żartując w kwestii tej akceptacji. Oczywiście, że chcieli mieć wgląd na facetów, którzy kręcili się wokół Veikki, ale jednocześnie zdawali sprawę, że gdyby naprawdę się zakochała, to oni nic nie mogliby zrobić.
Wysłuchał w spokoju tego, co mówiła o Abigail. Po części miała rację, nie dało się ukryć.
-Abigail nic dla mnie nie znaczy. Jest ładną dziewczyną, ale totalnie mnie nie kręci. Po pierwsze: ma małe cycki, a ja wolę większe. Po drugie: ma czarne włosy, a ja wolę rude. Po trzecie: jest wysoka, a ja wolę niższe. Po czwarte: jest chuda, a ja wolę zgrabne - powiedział z szerokim, niemal rozbrajającym uśmiechem, bo doskonale wiedział, że Vi od razu wyłapie to, że mówił o różnicach między nią samą, a Abi.
Jej lekko pochmurna mina wybitnie mu się nie spodobała. Podczas gdy ona zadała to jedno pytanie, na które musiał odpowiedzieć taktycznie, by nie skłamać, wziął kątem na palec odrobinę smaru i podszedł do niej, łapiąc ją za podbródek. Gdy spojrzeli sobie w oczy, on się uśmiechnął.
-Jesteś piękna i pora, byś zaczęła w siebie wierzyć - wyszeptał. Pochylił się bardziej nad nią, a jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. - Jesteś piękna nawet wtedy, gdy... - posmarował jej smarem kawałek nosa i policzek - masz na twarzy plamy po smarze - dokończył z rozbawieniem, natychmiast się odsuwając na kilka bezpiecznych kroków.
Ona go rozwalała na łopatki - dosłownie. Wszystko był w stanie jakoś przetrawić i zrozumieć, ale gdy użyła słów "może jest po prostu nieosiągalny, żonaty czy coś", to szczęka o mało co nie opadła mu do samej Ziemi. Jak to, kurwa, żonaty?! Czy ją już całkowicie popieściło?! To w takim razie ile musiał mieć, lat, by podejrzewała go, że jest żonaty?!
OdpowiedzUsuń-Vi - rzekł stanowczo, zaciskając swoje długie palce na nadgarstku jej lewej dłoni. - Ile on ma lat? - spytał wprost, patrząc jej w oczy.
W ogóle nie było mowy, żeby pozwolił jej iść teraz do domu, skoro wyjechała mu z takim tekstem... Rozumiał, że mogła się zakochać. To przecież takie normalne. Ale cholera, musiał być dużo starszy od niej... Skoro był aż tak niebotycznie nieosiągalny.
Był nadal w pełnej gotowości do ataku, by wyciągnąć z niej wszelkie niezbędne informacje, ale uśmiechnął się, gdy zasugerowała, że mógłby być gejem.
-Nie, Mała Vi, zapewniam, że nie jestem gejem. Faceci mnie w ogóle nie kręcą. Lubię kobiety. Niższe, drobne, koniecznie muszą mieć zgrabne nogi, fajny tyłek i przyjemnie wyglądające cycki, a przede wszystkim rude włosy. Tak, mój ideał kobiety musi mieć rude włosy - powiedział z cwaniackim uśmieszkiem, znów dotykając ubrudzonym palcem czubka jej nosa.
Ta bliskość miała w sobie coś z powoli rodzącej się chemii, ale Alex w ogóle nie chciał tego do siebie dopuszczać. Myśl, że Veikka mogłaby zacząć go kręcić wydała mu się tak samo niepoprawna, co niedorzeczna. Już i tak stało się za wiele... dostrzegł, że jej ciało działa na niego wybitnie pobudzająco. Później miał z nią ten dziwny, zły sen... Coraz częściej łapał się na tym, że pod byle pretekstem po prostu ją dotyka. Nie mógłby się z nią przespać. Była pięć lat młodsza, no i traktował ją jak siostrę. To na tyle.
-Dobrze wiesz, że w tym momencie nigdzie nie pójdziesz. Nasza rozmowa jeszcze nie dobiegła końca, mamy dużo rzeczy do omówienia... Ty już doskonale wiesz jakich. Więc w sumie możemy umyć samochód razem i pogadać. Co ty na to? - zaproponował, patrząc jej w oczy.
To wydarzyło się nieplanowanie... zsunął wzrok na jej usta, takie pełne i zaróżowione. Następnie spojrzał na piersi i oczami wyobraźni bez trudu ujrzał je nagie. Dalej na brzuch, biodra, uda... W tej jednej chwili zrozumiał, że w kwestii jej ciała zadziałała niezawodnie fotograficzna pamięć, której wcześniej u siebie nie rozpoznał.
Nie chciał, ale wyobraźnia automatycznie mu poszybowała w kierunku, w którym bynajmniej nie powinna. Natychmiast ujrzał ją w samych ogrodniczkach, w staniku jawnie wyzierającym znad materiału ubrania... jej mokre ciało mogło za bardzo mu się spodobać. Zapewne chciałby ją dotknąć. I cholera, mógłby zrobić, nie panując nad sobą. Patrzył na Veikkę... zaglądał jej w oczy przez moment, ciesząc wzrok jej długimi rzęsami. Po chwili spojrzał na usta... były takie zaróżowione i naturalnie wydatne. Szczupłe ramiona, ładne piersi, wąska talia i biodra warte grzechu.
OdpowiedzUsuń-Dwadzieścia pięć lat - wyszeptał niemal bezwiednie, otrząsając się z zamyślenia. - Ten facet jest w moim wieku. I jest dla ciebie stanowczo za stary, więc zmieniam decyzję i twierdzę, że powinnaś go sobie odpuścić - powiedział, zakładając ręce na piersi.
Zaraz jednak poruszył się i złapał za wiadro, po czym podszedł z nim do zlewu i napełnił je wodą oraz płynem do mycia samochodów. Wziął z półki dwie duże gąbki i odwrócił się ponownie do Vi. Myśli szalały mu w głowie, a wyobraźnia podsuwała przedziwne, niegrzeczne obrazy.
Już miał się odezwać, gdy do garażu wszedł Mads z nietęgą miną.
-Muszę jechać do hurtowni po kilka części. Cholera, jest godzina szczytu. Nie wiem ile mi zejdzie. Gdyby mnie długo nie było, to wprowadźcie motocykl do środka. Będę go naprawiał, jak wrócę - mruknął niechętnie i już go nie było.
Po sekundzie usłyszeli warkot silnika samochodu Madsa i chrzęst żwiru, gdy wyjeżdżał. Zostali sami... znów.
-Do roboty - zarządził Alex, po czym rzucił Veicce gąbkę i postawił przy niej wiadro. Sam zaczął oblewać samochód wodą z węża i starał się nie patrzyć na Vi, lecz gdy stała w pobliżu, bez koszuli... to było cholernie ciężkie, by ją ignorować.
Przez długi czas pucowali samochód w ciszy. Alex patrzył, jak przód ogrodniczek Veikki robi się mokry od wody, bo z racji jej niewielkiego wzrostu nie mogła dosięgnąć wszędzie, więc przyciskała swoje ciało do mokrej blachy auta, by zetrzeć jak najwięcej brudu z dachu. Rozpraszała go w stopniu, który był niebezpieczny. Tętno mu przyspieszało, a gdy widział jej skupienie, lekko rozchylone usta, wilgotną skórę i kosmyki okalające twarz czuł się jak świnia, bo łamał obietnicę daną Madsowi, gdyż niebezpiecznie mocno robiło mu się ciasno w spodniach.
W którymś momencie, gdy moczyła gąbkę, piana z wiadra prysnęła na nią, osadzając się na jej włosach, twarzy, szyi i dekolcie. Alex zaczął się śmiać, widząc to i zanim cokolwiek przemyślał, ruszył w jej kierunku. To był impuls, ale na tyle silny, by nie mógł się mu oprzeć. Niemal władczo przycisnął ją do boku mytego samochodu i spojrzał jej w oczy.
-Wyglądasz teraz naprawdę uroczo - wyszeptał, przez moment obrysowując spojrzeniem kontur jej ust. - Wszędzie masz tą pianę - dodał jeszcze ciszej, przecierając dłonią jej włosy. - Na twarzy - dotknął opuszkami palców jej policzków - na szyi - zaczął dotykiem pieścić ją nad obojczykami - a nawet tutaj - dodał już niemal ledwo słyszalnie, a wtedy zrobił coś, czego pewnie się nie spodziewała; odpiął spinki jej szelek. Ogrodniczki opadły do pasa, a ona stała wciśnięta między ciało Alexa na pół naga.
Badał ją spojrzeniem pożądliwym, niemal szalonym, spragnionym i jednocześnie tajemniczym. Nie myślał. Zapomniał na moment, że to przecież była Mała Vi, siostra jego najlepszego przyjaciela. W tym momencie dostrzegał w niej kobietę. Robił źle, to jasne, ale miał zamiar przejmować się tym później.
Przejechał palcami między jej piersiami. Skórę miała bladą i delikatną. To go jeszcze bardziej podniecało. Taka niewinna i słodka, a jednocześnie zadziorna i zawzięta.
-Pewnie nie powinienem... - wyszeptał, zahaczając palcem o ramiączko biustonosza i ściągnął jej go z ramienia. To samo uczynił z drugim. - Ale jesteś piękna... Doskonale o tym wiesz. Sporo ryzykuję, ale słowo daję, odbierasz mi czasem zdolność logicznego myślenia - dodał cichutko, tak że tylko ona mogła go usłyszeć.
Powoli zaczął odginać miseczkę stanika na lewej piersi. Ociągał się, choć było to trudne, ale chciał dać jej czas na reakcję i zastopowanie go. Wysunął na wierzch jej pierś, a oddech mu przyspieszył. To samo zrobił z prawej strony i gdy wreszcie miał przed sobą jej nagi biust, wydał ciężkie, pełne podniecenia westchnienie.
UsuńZaczął ją dotykać. Jej piersi były krągłe i ciężkie, a sutki prężyły się i wydłużały za każdym razem, gdy musnął je kciukami. Patrzył uważnie w oczy Veikki, czerpiąc w tym momencie czystą przyjemność z jej bliskości.
-Gdybym nie obiecał... gdybym nie był pięć lat starszy... Byłabyś moja... - wyszeptał, gdy pochylił się nad nią i ucałował powoli jej szyję. Wysunął czubek języka i natrafił na puls. Zaczął rolować jej sutki między palcami i naparł na nią mocniej ciałem, by poczuła, co zrobiła... jak bardzo był dla niej twardy.
[Jestem, jestem. :D Mejla nie widziałam, ale dzisiaj wreszcie miałam czas na odpis. <3]
OdpowiedzUsuńTo było tak silne, emocjonalne uderzenie, że nie umiał tego okiełznać i sobie z tym należycie poradzić. Po prostu musiał ją dotykać, musiał ją pieścić, musiał czuć jej bliskość. Gdzieś w tyle jego głowy istniała myśl, że przecież to tak cholernie złe, że nie powinien, że natychmiast trzeba to przerwać! Jego dłonie, w zupełnej opozycji z rozumem dotykały jej czule, jak gdyby była przepięknym dziełem sztuki. Jej ciepło go otulało, oddech lał mu miód na serce, a jego żyły pulsowały od szaleńczego pompowania krwi. Jeszcze nigdy nie czuł się tak mocno zniewolony przez emocje, jak w tym momencie. Nie miał pojęcia co się z nim dzieje, ale to coś uderzyło w niego już wtedy, gdy przebierała się na jego oczach. Nagle dostrzegł w niej kobietę, która była młoda, piękna i niewinna. Później między wierszami przekazała mu informację, że jeszcze nigdy nie kochała się z żadnym mężczyzną. Była taka chwila, gdy on zapragnął być dla niej tym pierwszym, by zapamiętała go na zawsze. Mads zabiłby go za te myśli, za te działania, za tą niepowtarzalną, silną bliskość. Ale on tego potrzebował. Potrzebował Veikki, ale po raz pierwszy inaczej, niż przez cały okres ich dotychczasowej znajomości.
OdpowiedzUsuńKazała mu przestać, ale to było tylko ostatnie desperackie wołanie do rozumu, ostatni podryg zdrowego rozsądku i Alex zdawał sobie z tego sprawę. Gdy położyła mu dłonie na ramionach i chciała odepchnąć, wtedy odrobinę otrzeźwiał i jej słowa zaczęły do niego docierać.
Mimo pożądania, mimo zalewu tych wszystkich emocji, nagle ukrył jej piersi w staniku i zapiął szelki, lecz zamiast się odsunąć, ujął jej twarz w dłonie i zmusił, by patrzyła mu w oczy.
-Wiem, że jesteś w kimś zakochana, Vi. Nie skrzywdziłbym cię, rozumiesz? To było silniejsze niż jakikolwiek zdrowy rozsądek. Kilka dni temu zobaczyłem, że już nie jesteś dziewczynką. Jesteś kobietą i to tak piękną, że ciężko przejść obok ciebie obojętnie. Pragnąłem dotknąć twojego ciała w miliardach miejsc, Vi... Wiem, że to złe. Wiem, że masz mnie teraz w garści i możesz za pomocą jednego zdania zniszczyć moją przyjaźń z Madsem... Wiem, że mnie teraz nienawidzisz. Po prostu uważaj na siebie, dobra? Wszyscy faceci, tak jak ja, są źli. Tyle, że ja potrafiłem przestać, choć było to niesamowicie trudne, ale ktoś inny mógłby brnąć dalej mimo twoich sprzeciwów. Ten facet, którego kochasz... upewnij się, czy jest wart twojej miłości. Znam cię, Vi. Masz kruchutkie serduszko. Jeśli on, albo ktokolwiek inny ci je złamie, to go zabiję - wyszeptał niemal wprost jej usta. Ich oddechy się mieszkały, ciała wymieniały się ciepłem, a Alex, choć powinien się od niej odsunąć, nie chciał tego zrobić. - Powiem ci coś, ale masz o tym natychmiast zapomnieć. Mads, kiedyś, gdy byłaś jeszcze dziewczynką, kazał mi obiecać, że nigdy nie spojrzę na ciebie jak na kobietę, gdy dorośniesz. Obiecałem mu, że zawsze będziesz dla mnie jak siostra. Jak widać, nie do końca mi to wyszło - dodał ciszej.
Otulał jej twarz swoimi dłońmi, ich ciała do siebie przylegały, oczy miał zamknięte, a twarz skupioną. W porywie ostatniej odwagi, ostatniego pragnienia, gdy już miał odchodzić... po prostu to zrobił. Jego usta opadły na jej pełne, różowe i miękkie wargi. Nie wiedzieć czemu, zaczął ją całować tak, jak gdyby od tego zależało jego życie. To był pocałunek pełen ufności i desperackiego pragnienia, który jednak miał zażegnać w nim wszystkie myśli i dziwne uczucia, jakie w nim wywoływała. Rozchylił językiem jej wargi i wsunął go lekko do środka, by musnąć jej język.
Ten pocałunek był głęboki i należał do jednych z tych, przy których albo świat się zatrzymywał, albo wstrząsał całym światem. Alex nie umiał określić co się wokół niego działo, bo po prostu się w tym zatracał bez reszty. Pochłaniał usta Vi, smakował ją, a gdy się oderwał i spojrzał na nią zamglonym wzrokiem, miał wrażenie, że upoił się ich namiętnością.
Możliwe, że on wielu rzeczy nie rozumiał, ale ona także! Gdy się całowali, powietrze wokół nich było maksymalnie naelektryzowane. Gdy na siebie patrzeli, między nimi przeskakiwały iskry. To było coś więcej, niż z Abigail, czy jakąkolwiek inną dziewczyną. Bliskość Vi sprawiała, że tracił zdolność logicznego myślenia, co więcej!, dostrzegał w niej kruchość i delikatność, jakiej nie okazywała na co dzień. Jak wiele on i Mads o niej nie wiedzieli...
OdpowiedzUsuńByła przy nim słaba, tak samo, jak on przy niej. Jej szepty były ciche, wątłe, nieprzekonujące. Chciała mu coś przekazać, coś powiedzieć, lecz nie dawał jej ku temu szansy, całując tak szaleńczo, tak mocno. A później zaczęła mówić. Słowa wylewały się z niej bez znanej mu złośliwości czy ironii. Stała przed nim Vi, ta prawdziwa, pozbawiona charakterku. Widział jej kruche serduszko i niewinność, którą gdzieś tam w sobie nosiła.
-Gdy Mads prosił, bym mu to wtedy obiecał, chodziło mu tylko o jedno: bym, cię nigdy nie zranił. Mads kocha cię najbardziej na świecie, zna mnie najlepiej ze wszystkich i wie, jaki jestem. Chciał mieć pewność, że nigdy nie potraktuję cię tak, jak wiele innych dziewczyn. Zrobił to z troski o ciebie - powiedział cicho Alex, nadal trzymając jej twarz w dłoniach i gładząc kciukami skórę na policzkach. - Nie jesteś ładna, Vi. Jesteś piękna. Mads wiedział, że tak będzie. Ale proszę, nie mów, że nie było w tym nic poza pożądaniem. Gdybyś nic dla mnie nie znaczyła, to bym po prostu ciągnął to dalej i nie przestawał, póki bym cię nie zaliczył. Ale tu nie o to chodzi. Nie zrobiłbym ci tego. Znam cię tak długo, tak bardzo mi na tobie zależy, Vi. Nie dam ci zrobić krzywdy, rozumiesz? - wyszeptał niemal wprost w jej usta, bo nie był jeszcze gotowy, by się od niej odsunąć. To był taki rodzaj przyciągania, któremu nie był w stanie się oprzeć.
Gdy usłyszał jej kolejne słowa, automatycznie zmarszczył brwi. Jak to go okłamała? Jak to ten facet nie istnieje?! Jeśli on nie istnieje, to jak może być w nim zakochana?
Odsunął się od niej na kilka centymetrów i zajrzał jej w oczy z niepokojem.
-Vi, naprawdę nie rozumiem... - powiedział powoli, desperacko próbując ułożyć to sobie w głowie. Skoro mnie okłamałaś... skoro ten facet nie istnieje... jak możesz go kochać? - spytał ostrożnie.
W jej oczach była taka niepewność, ale w jednej chwili miał wrażenie, patrzyła na niego tak, jak gdyby był jedynym facetem na świecie. Mała Vi odeszła. Stała przed nim przepiękna Veikka, z oczami okalanymi niesamowicie długimi rzęsami, z miękkimi i cudownie pachnącymi rudymi włosami, z ustami pełnymi, naturalnie zaróżowionymi i kusząco wydatnymi, które smakowały jak najlepszy afrodyzjak na świecie. Od jej ciała biło obezwładniające ciepło, tak silne, że pragnął się nim otulić. Obawiał się też, że gdy wróci do domu, to nawet zimny prysznic nie będzie w stanie mu pomóc...
Gdy założyła ręce na piersi, wiedział, że próbowała się od niego odgrodzić. Nie chciała już tej bliskości i dotyku, których on tak pragnął. Pociągała go na tak wielu płaszczyznach... fizycznej przede wszystkim, ale jej inteligencja, cięty język oraz kruche serduszko ukryte pod warstwą pozorów - to składało się na piękne ciało i wspaniałą duszę Veikki.
OdpowiedzUsuń-Vi, posłuchaj mnie... Właśnie o to chodzi - zaczął z pozornym spokojem, chociaż serce szalało mu w piersi niesamowicie. - Mads wie, jaki jestem. Nie potrafię być wierny, nigdy nikogo nie kochałem, pieprzę laski bez zobowiązań i zostawiam je zaraz po tym, jak się spuszczę. Taki jestem, Vi. Myślisz, że Mads chciałby usłyszeć o tym, jak cię całowałem i dotykałem? Rozwaliłby mi łeb kluczem francuskim, jestem tego pewien. On się o ciebie boi. Ja też się o ciebie boję - powiedział cicho, patrząc na nią niemal z desperacją dlatego, że zdawała się niczego nie rozumieć. Mads wymógł na nim obietnicę, żeby ją ochronić. Znał Alexa, wiedział, że lubi piękne i nagie kobiety w swoim łóżku. Zadbał o to, by Veikka w odpowiednim czasie nie została jedną z nich.
Jej głos był cichy, pozbawiony tej znanej mu złośliwości, a gdy się odwróciła i namoczyła gąbkę we wiadrze, wiedział, że to koniec rozmowy. A wtedy znów usłyszał jej głos... stała do niego plecami i mówiła, a w pierwszej chwili on niczego nie rozumiał. Minęło kilka sekund ciszy, gdy cała prawda zaczęła w niego uderzać...
"Stoi właśnie za mną, a przed chwilą nawet mnie pocałował, o czym marzyłam nawet nie pamiętam od kiedy. Ale on ma tysiąc głupich wymówek, które nie pozwalają mu pomyśleć o mnie na poważnie."
Zamrugał szybko oczami, osłupiony, aż wreszcie wybuchnął śmiechem.
-Vi, proszę, nie żartuj i nie opowiadaj głupot. Nie wymigasz się od odpowiedzi - powiedział z lekkim uśmiechem na ustach.
Jedna sekunda ciszy. Druga sekunda ciszy. Trzecia sekunda ciszy. Uśmiech zaczął blednąć, aż nie pozostał po nim żaden ślad. Ona także się nie śmiała. Stała odwrócona, miał wrażenie, że głowa jej leciutko opadła, serce mu przyspieszyło i już wiedział...
-Ty nie żartujesz, prawda? - spytał jakimś nieobecnym, pustym głosem.
To był on. Veikka zakochała się w nim. Ale kiedy...? Jak? Przecież to nie mogło tak być...
Wziął głęboki oddech, złapał ją za nadgarstek i odwrócił twarzą do siebie. Spojrzał jej w oczy stanowczym, niemal twardym wzrokiem.
-Vi, musisz z tym przestać. Nie możesz tego czuć, rozumiesz?! Nie jestem... - urwał i znów zaczerpnął oddech. Było mu dziwnie ciężko na sercu. - Nie jestem facetem dla ciebie! Masz dwadzieścia lat, jestem pięć lat starszy! Nie zasługuję na ciebie! Obiecałem Madsowi, a ta obietnica ma dla mnie ogromną wartość. Musisz znaleźć kogoś w swoim wieku, kogoś kto będzie ciebie wart. My nigdy nie będziemy razem, Vi. Wybij sobie to uczucie, rozumiesz? Musisz o tym zapomnieć. - W jego głosie coraz wyraźniej przebijała się desperacja. W końcu złapał ją za ramiona, patrząc prosto w oczy. - Obiecaj mi, że przestaniesz to do mnie czuć. Obiecaj mi, Vi - warknął niemal z wściekłością, choć tak naprawdę przemawiała przez niego ludzka bezradność wobec tego, co mu powiedziała...
Nagle uzmysłowił sobie to wszystko... ich niewinne flirty, spojrzenia w oczy, jej milczący nastrój w jego obecności, jej troska o niego, smutek w tych pięknych oczach, gdy mówił o Abigail. A wreszcie ten wzrok sprzed chwili... Jak gdyby był jedynym mężczyzną na świecie. To mu się nie wydawało. Ona naprawdę tak na niego patrzyła...
[Nie, tylko on tak sądzi. ;) Skończę ten wątek i zacznę następny. ;)]
OdpowiedzUsuńGdy zobaczył łzy w jej oczach, serce ścisnęło mu się boleśnie. W pierwszym odruchu chciał ją przytulić, by nie cierpiała, ale zaraz zdał sobie sprawę, że musi się chronić. To, co powiedziała uderzyło w niego z szaleńczą, niemal niszczycielską siłą. Jej miłość go zaskoczyła, bo naprawdę się tego nie spodziewał, ale jednocześnie wiedział, że musi to zdusić w zarodku. Skutecznie. Wiedział, że czułością jej nie pomoże. Musiał być po prostu zły, nawet jeśli zadawanie jej bólu bolało go tak, jak gdyby to ona go raniła.
-Przestań bredzić, do cholery! Nic nie wiesz o mnie i o tym, jaki jestem. Nie wmawiaj mi tych swoich melodramatycznych bzdur! Pociągasz mnie, to jasne, ale gdybym wiedział, że zakochałaś się we mnie jak jakaś nastoletnia głupia dziewczynka, to nie dotknąłbym cię palcem! Co ty, do cholery, sobie myślałaś?! Nie jestem i nie będę twoim rycerzem na białym koniu! Wybij to sobie z tej twojej dziecinnej główki - powiedział wściekle, choć bolało go serce, gdy patrzył w jej piękne, szkliste oczy. Nie mógł pozwolić, by opanowały go emocje. Gdyby tak się stało, przytuliłby ją i całował tak długo, aż nie poczułaby, że ból i zawód odchodzą. Gdyby ją dopuścił do siebie, do swojej duszy... złamałby obietnicę daną Madsowi. A tego nie mógł uczynić.
Wyszedł z garażu, nie patrząc na nią więcej. Pozostawił ją z słowami brutalnymi i kłamliwymi, bo wcale tak nie myślał. Veikka była dojrzała, piękna i inteligentna, jak żadna inna dziewczyna, którą spotykał. Potrafiła zadbać o siebie i zawalczyć o swoje zdanie. Była odważna i silna, ale po warstwą mocy kryło się kruche serduszko, które... biło dla niego, a on je właśnie złamał.
***
Nie widział się z nią przez ponad tydzień. Umówił się z Madsem, że będzie w warsztacie pracował nocami, a gdy przyjaciel zapytał dlaczego chce zmienić zmianę, odpowiedział, że musi pozałatwiać kilka rzeczy w ciągu dnia.
Myślał o Vi każdego dnia, niemal bez przerwy. Nie mógł zapomnieć jej oczu, smaku ust i tej gładkiej, cudownie pachnącej skóry. Po trzech dniach emocjonalnej walki zrozumiał, że po prostu cholernie za nią tęskni. Rozstali się w okropnych okolicznościach, a myśl, że zranił Vi swoimi słowami trawiła go silnie wyrzutami sumienia.
W sobotę zadzwonił do Madsa, czy nie wybrałby się z nim i resztą paczki na imprezę. Miał ochotę się napić i zresetować umysł. Właściwie w ostatniej chwili zdołał wykrztusić słowa "zabierz ze sobą Vi".
O 22 on i pięciu jego kumpli siedzieli już w boksie i pili drinki. Alex niemal desperacko zerkał na wejście, czekając aż pojawi się Mads i Vi. Próbował dodać sobie odwagi, bo obiecał sobie, że dziś z nią porozmawia. Chociażby nie wiadomo jak się opierała, on ją przeprosi. Musiał to zrobić. Ona niczym sobie nie zasłużyła na takie słowa, jakie do niej skierował.
Drzwi się otwierały, ale zawsze wchodziły przez nie osoby, których akurat nie wyczekiwał. Wśród nich była Sophie - mała, słodka blondyneczka w czerwonej mini, którą poznał jakiś czas temu. Wystarczyło im piętnaście minut rozmowy, by usiadła mu na kolanach i zaczęła całować. Była natrętna jak mucha, ale pozwolił jej się chwilę sobą nacieszyć.
Sophie była bardzo, ale to bardzo absorbująca. Ocierała się o niego biodrami, całowała go zachłannie po szyi i ustach, szeptała sprośności, chcąc sprawdzić, czy mu stanie. Bawił się z nią w porządku, ale brakowało w tym wszystkim prawdziwego zaangażowania. Jego zmysły ciągle były wyczulone.
OdpowiedzUsuńNagle zamrowiła go skóra, dotarły do niego jakieś głosy, a gdy przerwał z trudem pocałunek Sophie, wyjrzał zza jej ciała i dokładnie naprzeciwko siebie ujrzał Vi. Siedziała wciśnięta między Briana i Scotta, sączyła piwo i była tak nieobecna, jak to tylko możliwe. W tej jednej chwili dziękował Madsowi po tysiąckroć za to, że ją tutaj przyprowadził.
Sophie była niezwykle oburzona brakiem zainteresowania, więc właściwie przyciskała mu swoje niewielkie piersi do twarzy, by tylko znów się nią zajął, ale on miał ją gdzieś. Znów myśli o Veicce zaatakowały go jak pocisk z kałasznikowa. Blondi zaczęła być irytująca, więc powiedział jej na ucho, że powinna poprawić makijaż, bo nieco się rozmazała. Sophie szybko zeskoczyła z jego kolan i pomknęła do łazienki. A Alex utkwił wzrok w Vi, utwierdzając się w przekonaniu, że była piękniejsza od Sophie, choć w pełni normalnie ubrana. Wiedział, że musi z nią porozmawiać, bo emocje i uczucia niemal rozsadzały go od środka. Dostrzegał jej delikatność i brak swobody, a jego serce waliło jak oszalałe i zupełnie nie potrafił tego zrozumieć. Tak mocno za nią tęsknił...
Nagle wyciągnął telefon. Zaczął coś grzebać w komórce, aż wreszcie zrobił to, na co nie mógł się zdobyć przez cały tydzień, choć próbował niezliczoną ilość razy.
"Proszę, Vi. Daj mi szansę, bym mógł cię przeprosić. Tęsknię za tobą. Ostatnia szansa, obiecuję. Za dwie minuty przed klubem." - zanim zdołałby się rozmyślić, wysłał.
Widział jak odkłada kufel z piwem na stolik, jak wyciąga telefon z kieszeni spodni. W momencie, gdy ona otwierała wiadomość, on wstał.
Zaczął iść do wyjścia między szalejącymi w tańcu ludźmi. Usłyszał za sobą wołanie Sophie, ale machnął jej tylko coś ręką i zignorował. Układał sobie w głowie zdania, które wypowie do Veikki, o ile zdecyduje się z nim porozmawiać. Potrzebował jej obecności w swoim życiu. Ona była jego częścią. Najważniejszą.
Wyszedł z klubu i stanął po prawej stronie wejścia, opierając się plecami o ścianę budynku. Schował ręce do kieszeni i z bijącym sercem oczekiwał Vi. Prosił w duchu, by się zjawiła, a gdy natłok myśli zaczął go przytłaczać, zajął się liczeniem samochodów, zwracając uwagę na uciekające mu przez palce sekundy.
Obawiał się, że go zignoruje, że nie będzie chciała mieć z nim nic do czynienia. Powiedział jej wiele okropnych słów, miała prawo go teraz całkowicie odrzucić. Czekał na nią z walącym w piersi sercem, z niepokojem, który przytulał go do siebie, jak stary przyjaciel. Tracił nadzieję, ale wtedy ona po prostu się pojawiła. Spojrzał na nią, a na usta już-już chciał mu wpłynąć uśmiech, lecz powstrzymał się, nie chcąc rozbudzać w sobie nieuzasadnionych nadziei. To, że go nie olała znaczyło tylko tyle, że... naprawdę musiała go kochać.
OdpowiedzUsuńPokręcił głową z niechęcią, gdy Vi poruszyła temat Sophie. Po chwili mieszanka wzburzenia i zniecierpliwienia wzięła górę.
-Vi, błagam. W czym ona jest lepsza od ciebie? Ty naprawdę o to pytasz? - prychnął z niedowierzaniem i spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami. - Ona w niczym nie jest od ciebie lepsza. Jest głupia, napalona i totalnie beznadziejna. Dlatego mogę ją przelizać i przelecieć bez uczuć. O to mi właśnie chodzi, Vi, by nie było uczuć - wyszeptał i podszedł do niej o krok, zmniejszając odległość.
-Nie gadajmy o niej - rzekł tylko, wziął głęboki oddech i zaczął mówić, patrząc jej prosto w oczy. - Przepraszam cię za każde złe słowo, którym zraniłem cię podczas naszej ostatniej rozmowy. Ja wiem, Vi, że już nigdy nic nie będzie takie samo, jak wcześniej, ale ty i Mads jesteście dla mnie najważniejsi, jesteście moją jedyną rodziną. Nie mogę cię stracić. Dlatego błagam, wybacz mi. Ja naprawdę przyjmę wszystko, co tylko możesz mi dać - wyszeptał, robiąc kolejny krok w jej kierunku. Teraz mięli się na wyciągnięcie rąk. - Nie chcę się usprawiedliwiać i wybielać, ale ty nawet nie wiesz, jak ja bardzo się wystraszyłem. Myśl, że możesz mnie kochać, akurat ty, nie mieści mi się w głowie. Bo ja naprawdę na to nie zasługuję. I to mnie tak przerażą, bo twoja pierwsza miłość powinna zakończyć się dobrze, ale ze mną to nie wypali, bo jestem za bardzo popieprzony, rozumiesz? - Wyciągnął do niej dłoń i złapał ją za rękę. Przez chwilę patrzył na nią i gładził kciukiem jej skórę, lecz zaraz przyciągnął do siebie i przytulił niemal w niedźwiedzim uścisku. - Naprawdę za tobą tęskniłem - wyszeptał w jej włosy, upajając się jej zapachem i ciepłem.
Uczucia, które w nim wywołała były szalone i pogmatwane, ale nie mógł się temu oprzeć. Ona po prostu była, taka piękna i bliska jego sercu, a dodatkowo go kochała, chociaż nigdy nie powinna.
Jej ciało napięło się w jego objęciach, chciała się odsunąć, a on częściowo jej na to pozwolił, bo co miał zrobić? Słuchał jej słów, patrzył na nią i znów nachodziła go ochota, by za pomocą krzywdzących zdań zrazić ją do siebie. Nie mógł jednak znów zadawać jej bólu, a chociaż czuł wściekłość z powodu tego, że ona każdym swym słowem wdzierała się do jego serca, to nie pozwolił jej wyjść na wolność.
OdpowiedzUsuń-Vi, nie rozumiem cię... Wiesz, że ja się nie zmienię i nie będę wierny żądnej kobiecie. A ty marnujesz na miłość do mnie najlepsze lata swojego życia. Nie rób tego... Zacznij się z kimś spotkać, używaj życia, byle rozsądnie. I proszę cię tylko o to, byś została stałym elementem mojego życia. Chcę byś była szczęśliwa, ale ze mną nie będziesz. Mads by nas ukatrupił za to wszystko. Nie możesz mnie kochać, Vi - powiedział stanowczo, zaciskając szczęki.
Właśnie w tej chwili poznał kolejną twarz Vi... Patrzyła na niego i walczyła o odpowiedzi, dlatego nie chce być z nią. Znów poczuł, jak serce mu się zaciska, bo zrozumiał, że jej uczucie było większe, niż mógłby na początku przypuszczać. A on z sekundy na sekundę coraz bardziej na to wszystko nie zasługiwał. Nie potrafił żyć inaczej, nie umiał być wierny i złamać obietnicy danej Madsowi, skrzywdziłby ją... a nie miał prawa tego robić. Była dla niego zbyt ważna.
Chwila, w której powiedziała mu, że powinni się już nie widywać była gorsza od wszystkiego, co przeżył do tej pory. Patrzył na nią szeroko otwartymi oczami, pozwalał by zalewała go gorycz i wściekłość, miał wrażenie, że ta sytuacja nie może dziać się naprawdę. Już zabierał się do tego, by zareagować, gdy za plecami Veikki pojawiła się Sophie. Spojrzał na nią krótko, ale dostrzegł ten cholernie irytujący, oburzony wyraz twarzy. Veikka natychmiast zaaplikowała mu kolejną szpilę, zanim zdołałby zareagować.
OdpowiedzUsuńSpojrzał na Sophie po raz drugi, tym razem wściekle.
-Wracaj do środka - rzucił ze złością, a jego wzrok znów zatrzymał się na Veicce. Czuł się jak desperat, wszystko, na czym mu zależało, w jednej chwili wymykało mu się z rąk.
Sophie przestała dla niego istnieć, nawet nie wiedział, czy wróciła do klubu, czy też nie. Trzymał Veikkę za rękę i bał się ją puścić, bo gdyby to zrobił, straciłby tą ważną cząstkę swojego życia.
-Vi, kochasz mnie? - wyszeptał cicho, wpatrując jej się prosto w oczy. - Jeśli mnie kochasz, to chodź ze mną, proszę - dodał ciszej, a po sekundzie poprowadził ją do taksówki zaparkowanej przy krawężniku.
Podał taksówkarzowi adres swojego mieszkania, a gdy wsiedli do środka, od razu wyciągnął telefon. Napisał wiadomość do Madsa, że zabiera Veikkę do siebie, bo oboje są zmęczeni. Komórka zniknęła ponownie w kieszeni jego dżinsów, a on spojrzał w ciemności na Vi, dostrzegając tylko jej ciemny zarys i błyszczące oczy. Trzymał jej rękę splecioną ze swoją własną, bo nie wyobrażał sobie, żeby ją puścić. Uczucia szalały w nim z ogromną siłą, serce waliło jak szalone, ale paradoksalnie jej obecność uspokajała go na tyle, że był w stanie jeszcze zachować odrobiny zdrowego rozsądku.
Opuszkami wolnej dłoni dotknął jej policzka i przejechał po nim, zahaczając o usta. Kim była przy niej głupia Sophie...? Vi biła ją i wszystkie inne na głowę.
-Ufasz mi? - spytał cicho, pieszcząc dotykiem jej twarz i szyję, a zanim zdołałaby się zorientować w jego zamiarach, pochylił się w jej kierunku i pocałował ją. Ten pocałunek nie był namiętny i pożądliwy. Był pełen uczuć.
Alex nie miał pojęcia o miłości. Dla niego to była czarna magia, która potrafiła człowiekowi wszystko w życiu zniszczyć. Dlatego wysłuchał jej uważnie, gdy mówiła mu o swoich uczuciach i tym razem zachował spokój, nie przeraził się, nie popadł w panikę. Nawet jeśli to nie była miłość, a zakochanie, to i tak wiedział, że nie zasługuje chociażby na tyle. Jej pierwsze zauroczenie powinno wyglądać inaczej, być pełne uniesień, kwiatków i czekoladek. A tymczasem miała ból, przykre słowa i niepewny grunt w relacji między nią, a Alexem.
OdpowiedzUsuńCałowanie się z nią było stanem bardzo emocjonalnym, ale najcudowniejszym na świecie. Tak, jak potrafiła całować go ona, nie umiała żadna inna. Gdy całował Veikkę, wszystkie inne dziewczyny zanikały w jego pamięci, a cały jego umysł zajmowała ona - ta niesamowita dziewczyna, z ciętym językiem, wątłym serduszkiem i inteligencją.
Gdy go odsunęła i niemal zaczęła go karcić, tłumacząc, że nie może postępować tak, jak postępuje, on zaczął się cicho śmiać. Spojrzał w jej błyszczące oczy, nie pozwalając się odsunąć zbyt daleko.
-Jesteś pierwszą dziewczyną, którą pocałowałem dwukrotnie. To znaczy dla mnie więcej, niż chciałbym, żeby znaczyło. Dobrze o tym wiesz - wyszeptał niemal wprost w jej usta, lecz tym razem całą siłą woli powstrzymał się od pocałunku.
Dojechali na miejsce szybciej, niż mu się wydawało. Zapłacił taksówkarzowi i wysiedli pod jego kamienicą. Weszli na drugie piętro w milczeniu, Alex otworzył drzwi i znaleźli się w ciemnym korytarzu mieszkania. Zapalił światło i spojrzał na nią uważnie, po czym zdjął kurtkę, a gdy ona zrobiła to samo, po prostu wziął ją na rękę i poprowadził do swojego pokoju. Usiadł na łóżku i dał jej do zrozumienia, że powinna zrobić to samo. Wtedy spojrzał na nią ponownie.
-Vi, powiedz mi, czego byś chciała... Muszę to wiedzieć, by mieć szansę poukładać to sobie w głowie. Chciałabyś być ze mną? Chciałabyś, żebyśmy zaczęli chodzić na ranki z kwiatkami, czekoladkami i serduszkami? Chciałabyś mojej wierności i uczuć? Zastanów się dobrze, zanim odpowiesz. Pomyśl o tym, jak wiele okazji na poznanie kogoś odpowiedniego możesz stracić, będąc przy mnie - powiedział cicho, dotykając czule i delikatnie jej twarzy. Przejechał kciukiem po jej dolnej wardze, patrząc jej w oczy.
Wszystko między nimi obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Alex dostrzegł w Veicce piękną, pełnowartościową kobietę. Zasmakował jej ust, wysłuchał tego, co czuje. I choć nie był jeszcze gotowy na poczynienie solidnych kroków, to zdawał sobie sprawę, że nie będzie potrafił zostawić jej w spokoju.
Alex wyczuwał jej niepewność, obawę i rezerwę. Każda bliskość z nim wywoływała w niej strach, sprawiała, że poszukiwała drogi ucieczki. Ufała mu, ale nie we wszystkim. I dobrze. Zapewne wiedziała, że nie wpakowałby jej w kłopoty, ale nie miała pojęcia, czy nie sprawi jej bólu serca, gdy odejdzie.
OdpowiedzUsuńOn sam tego nie wiedział... Niewielu rzeczy był przy niej pewien, bo zrobiła coś niesamowitego... Rozbudziła w nim całą gamę uczuć i to tak silnych, że niemal trudnych do opisania. Przez cały tydzień, gdy jej nie widywał, czuł palącą tęsknotę i silną potrzebę zobaczenia się z nią, usłyszenia jej głosu. Znał Veikkę od dawna, ona po prostu była przy nim. Teraz wszystko się zmieniło, bo narodziło się między nimi nowe, nieznane dotąd napięcie. Nagle Vi przestała być małą dziewczynką, a Alex objawił się jej jako facet, do którego poczuła coś więcej. Relacje na linii brat-siostra wypaliły się i po prostu przestały już wystarczać. I tak, jak powiedziała Vi... teraz mogło być albo wszystko, albo nic.
-Nie jestem pijany. Pytam poważnie - powiedział spokojnie, ale wzroku nie spuszczał z niej nawet na sekundę.
Jej kolejny potok słów po prostu wmurował go w ziemię. Zdania były proste, myśli jednoznaczne, ale przekaz okazał się dla Alexa tak nieznany i głęboki, że aż wnętrzności ścisnęły mu się raptownie. Opadł na łóżko i patrzył na nią, tak piękną i całkowicie z nim szczerą.
-A myślałaś o tym, co powiedziałabyś Madsowi? Wyobrażasz sobie jego wściekłość? Vi, ja mu obiecałem... - powiedział spokojnie, odnajdując jej dłoń i splatając z nią swoje palce. - Nie ogarniam tego, co się dzieje... Nagle stałaś się dla mnie tak szalenie atrakcyjna, co w połączeniu z twoim charakterem i inteligencją stworzyło obraz kobiety, która cholernie mnie kręci. Całowałem się z tobą dwa razy i słowo daję, że były to absolutnie najlepsze pocałunki w moim życiu. Nie umiem trzymać się od ciebie z daleka i nie potrafię sobie wyobrazić, że mielibyśmy przestać się widywać. Jesteś jedną z najważniejszych części mojego życia, Vi - powiedział szczerze i przyciągnął ją do siebie, by zamknąć w mocnym, ale czułym uścisku. - Chociaż wiem, że to nie odpowiednie, to cieszę się jak dzieciak, że tu ze mną jesteś. Nie umiem tego pojąć, ale jestem gotów błagać, byś dziś ze mną została. Nie zrobię ci krzywdy. Po prostu... zostań - wyszeptał, tuląc usta do jej pięknie pachnących włosów.
Gładził jej ramię, całował kilkakrotnie w głowę, pragnął czuć ją obok siebie przez całą dzisiejszą noc, bo myśl, że to może być jedyna szansa wydała mu się dotkliwie bolesna.
Veikka posiadała jakiś niesamowity dar. Potrafiła idealnie dobierać słowa, by trafić nimi w najgłębszą cząstkę duszy Alexa. Od zawsze tak było. Ona jedna była przedziwnym przykładem osoby, która najlepiej wiedziała jak doprowadzić go do furii, by po chwili, niemal za pomocą jednego zdania, ukołysać do snu wszystkie jego złe emocje. Tak było też teraz... w przeciągu jednego wieczora potrafiła rozbudzić w nim złość i desperację, a za moment najzwyczajniej w świecie mówiła to, co najlepiej potrafiło go uspokoić. Gdzieś tam, w jej małym ciele, ukryte było mnóstwo niezwykłych cech, które Vi ostrożnie przed nim odkrywała.
OdpowiedzUsuń-Oboje doskonale Madsa znamy. Wiemy, że nie umie się długo wściekać, ale jeśli istnieje na tym świecie jakiś powód, który mógłby sprawić, że nasza przyjaźń się rozwali, to jesteś nim ty. Stanowisz absolutnie najczulszy punkt Madsa i ja doskonale o tym wiem. To nie takie proste, jak się wydaje. Nie możemy sobie powiedzieć spróbujmy, a potem się rozstać. Mads tego nie zniesie. On nie może myśleć o tym, że mogłabyś kiedykolwiek mieć złamane serce. To za bardzo go przeraża - powiedział spokojnie Alex, patrząc Veicce w oczy poważnym spojrzeniem, w którym grasowała także cała gama emocji. Przymknął na moment powieki, gdy dotknęła jego twarzy, rozkoszując się ciepłem jej niewielkiej dłoni. Po kilku sekundach czerpania czystej przyjemności z jej dotyku znów na nią spojrzał, wzdychając ciężko. Podniósł się i oparł na łokciach, błądząc spojrzeniem po jej oczach, ustach i alabastrowym łuku szyi. To, co ona potrafiła zrobić z jego emocjami było silniejsze, niż trzęsienie Ziemi.
-Chcę się przekonać, jakie to będzie uczucie, gdy po raz pierwszy będę mógł przy kimś zasnąć. Wskoczę pod prysznic, a ty w tym czasie wybierz sobie jakąś koszulkę z mojej szafy do spania. Położę ręcznik da ciebie w łazience - powiedział spokojnie, po czym wstał, wyciągnął z szuflady dwa ręczniki i właściwie już miał opuścić pokój, gdy jednak cofnął się, uniósł delikatnie podbródek Veikki i pocałował ją krótko, ale tak czule, jak gdyby mogła się rozpłynąć pod mocniejszym naciskiem jego ust.
[Przepraszam za nieobecność!]
[O, dobrze, że mówisz. :) Sprawdzę. ;)]
OdpowiedzUsuńTak, trzy razy. Pocałował Veikkę już trzy razy, a smak jej ust nadal mu się nie znudził. Wręcz przeciwnie, z każdym kolejnym razem pragnął więcej i więcej, ale nie chciał jej wystraszyć. To zaczynało być uzależniające i zbyt zajmujące myśli, by potrafił przejść obok tego wszystkiego obojętnie. Lubił jej uśmiech, choć teraz postrzegał go zupełnie inaczej niż wcześniej. To nie był uśmiech jak u siostry. To był uśmiech kobiety, która za jego pomocą mogła narobić facetowi niezły bajzel w głowie.
Czy on kiedykolwiek pozwolił sobie na błogość u boku którejkolwiek z dziewczyn, które miał w łóżku? Nie, nie i jeszcze raz nie. Działał zawsze tak samo. Uprawiali seks, wymieniali dwa słowa, gdy się ubierał i wychodził. Po prostu. Żadnych czułości, żadnego drugiego pocałunku .Nic. Veikka była pierwszą dziewczyną, którą pocałował więcej niż raz, pierwszą, z którą miał zasnąć w jednym łóżku. Jeśli to nie było niepokojącym sygnałem alarmowym, że w jego duszy zaczyna się coś dziać, to chyba taki sygnał nigdy nie istniał.
-Vi, ja nawet nie wiem czy w ogóle mam serce, które mogłabyś mi złamać - powiedział z lekkim uśmiechem, idąc do łazienki. Zaraz jednak się zatrzymał i spojrzał na nią uważnie, ale po jego ustach błądził cień szelmowskiego uśmieszku. - Nigdy nie zamykam drzwi od łazienki, głównie z przyzwyczajenia, ale nie rób nic głupiego - ostrzegł i zanim jego uśmiech stałby się po prostu jawny, wszedł do łazienki i tak jak zapowiedział, nie zamknął drzwi.
Rozebrał się i z niemałą ulgą wszedł pod strumień ciepłej, praktycznie gorącej wody. Stał przez moment bez ruchu z zamkniętymi oczami i chyba po raz pierwszy myśl o Veicce nie łączyła się w jego umyśle z myślą o Madsie. Widział tylko ją, nie analizował konsekwencji, jakie może ponieść, jeśli relacja z nią zajdzie za daleko. Tego wieczora Mads był w zupełnie innym miejscu, a Alex chciał mieć przy sobie tylko Vi. Nawet jeśli jutro miałby dostać za to porządnie w twarz.
Gdy stał pod prysznicem, czuł jak się odpręża. Mył się powoli, jak gdyby w zamyśleniu i analizował wszystko to, co do tej pory wydarzyło się między nim, a Vi. Nie dało się ukryć, że ich relacja zdecydowanie zmieniła charakter. Veikka w jego oczach przeistoczyła się z małej siostry w niesamowicie piękną kobietę. Nie było już możliwości, by przytulił ją po przyjacielsku, poczochrał jej włosy i ucałował głowę, nie dając w tym żadnego innego podtekstu. Przy niej uczucia go po prostu opanowywały. Atakowały mu umysł i ciało, odbierały zdolność logicznego myślenia i sprawiały, że chciał stworzyć z nią coś, co byłoby tylko ich, nawet jeśli w tajemnicy przed całym światem.
OdpowiedzUsuńOcknął się z zamyślenia, gdy usłyszał pukanie w szybę. Zobaczył niewyraźny zarys jej sylwetki i serce zaczęło mu walić mocniej. Ze wszystkich intymnych sytuacji w jakich się kiedykolwiek znaleźli, ta była zdecydowanie najbardziej intymna. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
-Za moment wychodzę - powiedział głośno, starając się sprawiać wrażenie zirytowanego tym, że go pospiesza. Wyłączył wodę, ściągnął ręcznik z krawędzi prysznica i owinął go sobie wokół bioder.
Otworzył prysznic i wyjrzał, a gdy dostrzegł ją stojącą w oparach wody w samej bieliźnie, wziął głęboki oddech. Zapomniał o kroplach wody, które kapały mu z włosów na ramiona, zapomniał o czymkolwiek i po prostu na nią patrzył.
-Mówiłem, byś nie robiła nic głupiego - wyszeptał niemal ze zduszonym gardłem, łapiąc ją za nadgarstek i przyciągając do siebie. Jego ciało było mokre, ale gorące po prysznicu, a jej... tak samo gładkie, tak samo piękne i idealnie delikatne.
Dłonie Alexa zaczęły błądzić po jej biodrach, talii i plecach. Bez trudu dotarł nimi do zapięcia jej biustonosza i zanim mogłaby się zorientować co robi, rozpiął go. Oddech mu przyspieszył, jego twarz zawieszona była nad jej twarzą, a powietrze między nimi było jak naelektryzowane jakąś niewyobrażalną energią. Zdjął jej stanik przez ręce i odrzucił go gdzieś na podłogę, niedbale, obojętnie... Robił to, co całkowicie dyktowało mu serce, pragnął jej tak mocno, że to uczucie niemal go pokonywało. Był gotowy wrócić z nią pod ten prysznic i dotykać jej nagiego ciała tak, jak gdyby jutrzejszy dzień miał nigdy nie nadejść.
Zanim zrobił te wszystkie rzeczy, po prostu odsunął się od niej, odetchnął głęboko patrząc jej w oczy i wyszedł, nim poszliby w coś więcej.
Działała na niego zbyt intensywnie. To nie było ani mądre, ani dobre. Po prostu, gdy znajdowała się blisko, on tracił zdolność logicznego myślenia. Do władzy dochodziła ta dziwna uczuciowa mieszanka, która sprawiała, że nie wiedział, jak ma powstrzymać się przed całowaniem i dotykaniem Veikki. Jej słowa, tak naiwnie wypowiedziane, uświadomiły mu, że ona naprawdę nie zdawała sobie sprawy z wagi pewnych wydarzeń. Była zbyt nieświadoma by rozumieć, że gdyby znaleźli się razem na tak maleńkiej przestrzeni, w dodatku całkowicie pozbawieni ubrań, to Alex mógłby się nie powstrzymać. Po prostu. Dlatego wyszedł. Doznania z nią były zbyt intensywne, zbyt destrukcyjne. Ten dziwny, dotąd obumarły organ w jego piersi bił podejrzanie zbyt szybko, gdy Vi znajdowała się na wyciągnięcie ręki...
OdpowiedzUsuńPodszedł do kuchni, oparł dłonie o blat szafki i przez chwilę po prostu głęboko oddychał, próbując się uspokoić. Był mocno, wręcz boleśnie pobudzony. Podszedł do zlewu i przemył twarz zimną wodą, następnie wrócił do pokoju i ubrał bokserki, rozwieszając mokry ręcznik na grzejniku. Położył się do łóżka i słuchał odgłosów dochodzących z łazienki, by wreszcie ujrzeć Veikkę w drzwiach pokoju, ubraną w jego koszulkę, z mokrymi włosami i ręcznikiem w dłoni.
Nie myśląc racjonalnie, spojrzał najpierw na jej twarz i powoli zaczął przesuwać po jej ciele uważne, ale widocznie zgłodniałe spojrzenie. Woda z włosów zrobiła plamy na ramionach i piersiach... nie miała stanika, to tak doskonale można było zauważyć. Koszulka kończyła się w połowie ud, ale i tak odsłaniała dość nóg, by z trudem przełknął ślinę. Jeśli nie ubrała majtek, to był stracony. Absolutnie stracony. Zaprosił ją do swojego mieszkania, ale nie sądził, że powstrzymywanie się może być aż tak trudne! Wiedział, że jutro nie wytrzyma i spotka się z jakąkolwiek dziewczyną, by wyładować wszystkie swoje frustracje po tej nocy.
-Chodź - powiedział w końcu cichym, niemal zduszonym głosem, poklepując dłonią materac obok siebie. To działo się naprawdę i było przepiękną męczarnią.
Tylko Veikka potrafiła za pomocą kilku, nieśmiało wypowiedzianych słów sprawić, że był totalnie zaskoczony. Im dłużej na nią patrzył, tym więcej w niej dostrzegał. Między innymi to, jak wybuchową mieszanką była. Z jednej strony przypominała dziewczynkę, taką nieśmiałą, niezdecydowaną, nieświadomą tego co robi i co się między nimi dzieje. Z drugiej to przecież była kobieta, w pełni rozwinięta, piękna i doprowadzająca go do szaleństwa. I te słowa... czasem tak wkurzające, innym razem zaskakujące, a jeszcze kiedy indziej totalnie rozwalające. Tak było teraz. Niepewnym głosem po prostu mu powiedziała, że... powiedziała mu tak dużo, że aż spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.
OdpowiedzUsuńW końcu wziął głęboki oddech.
-Nie rób tego, Vi - powiedział stanowczym głosem, w którym jednak przebijał się najprawdziwszy strach. - Nie oddawaj mi swojego dziewictwa tylko dlatego, że ja tego potrzebuję. Nie waż się kiedykolwiek popełnić tej gigantycznej głupoty i oddać mi swojego pierwszego razu, bo będziesz tego żałować prędzej czy później. Dla mnie seks nie łączy się z uczuciami, rozumiesz? Ja po prostu robię, co chcę i idę dalej. To nigdy nic nie znaczy. Ty nie jesteś taka, jak wszystkie. W Twoim przypadku to musiałoby coś znaczyć, a nie może. Vi, nie pozwól mi się wykorzystać, bo zrobisz krzywdę nie tylko mi, ale przede wszystkim sobie - wyszeptał stanowczo, patrząc jej w oczy.
Pragnął jej jak szaleniec. Wiedział o tym doskonale i starał się ostatkami sił to zwalczyć, choć wiedział, że nie ma szans. Jednak myśl, że ona mogłaby oddać mu tak istotną część siebie tylko dlatego, że on tego potrzebuje i by nie poszedł do żadnej innej... To nie mieściło mu się w głowie. Tak samo, jak to, że była w nim zakochana. Najprawdopodobniej jednak, choć nie zdawała sobie z tego sprawy, jej uczucia były większe, niż była gotowa przyznać. I to było najgorsze. Bo Alex ciągle, wręcz maniakalnie, oddawał się nadziei, że może Veikka się odkocha, że może jej to przejdzie. Gdyby pozwoliła mu odebrać jej niewinność, wtedy jakakolwiek nadzieja na to, że wszystko wróci do normy przepadłaby bezpowrotnie.
Nigdy nie potrafił przewidzieć, jaki Veikka będzie miała nastrój w następnej sekundzie. Zmieniała się szybko i gwałtownie, czasem potrafiła być nieśmiała i niepewna, by za moment po prostu nakręcać się na gigantyczny wybuch. Takie zmiany składały się na jej integralną część. To była właśnie Vi - totalnie nieprzewidywalna, czasem ciężka do zrozumienia... i tak podobna do niego samego.
OdpowiedzUsuńPrawda była taka, że oni się po prostu wypełniali. Gdy Veikka się wkurzała, on był spokojny. Gdy Alex wrzeszczał, Vi zazwyczaj zachowywała się milcząco, by go nie prowokować...
Gdy słuchał jej nerwowo wyrzucanych słów, gdy tak patrzył na nią uważnym wzrokiem, gdzieś tam w głęboko ukrytym zalążku jego serca pojawiła się iskierka, która przyniosła mu myśl, że on i Vi byli po prostu dla siebie idealni. Tak łatwo było wyobrazić sobie codzienność z nią. Tak łatwo było napawać się jej głosem i widokiem. Tak przyjemnie było czerpać wszystko co najlepsze z jej bliskości.
Gdy skończyła mówić, zapadła sekunda milczenia. Po chwili, o dziwo, przez usta Alexa przebiegł cień uśmiechu, a następnie jednym zwinnym ruchem powalił ją na łóżko i przygwoździł ją swoim ciałem, samemu patrząc jej z góry w twarz.
-Nawet nie wiesz jak doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie jesteś już dzieckiem. Nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale cholernie mocno na mnie działasz. Gdyby to był jednak tylko fizyczny pociąg, to dziś pod prysznicem po prostu bym cię zerżnął, rozumiesz? Ale tu jest coś więcej, coś o wiele więcej, jednak nie wiem jeszcze, czy na tyle silnego, by pozwoliło mi zostać przy tobie i cię nie skrzywdzić. Jesteś tu, bo nie umiem sobie wyobrazić, by mogło cię nie być. Potrzebuję cię w swoim życiu tak kurewsko mocno, tak bardzo. I cholernie się boję jeszcze jednej rzeczy... że gdy całkowicie oszaleję na twoim punkcie, a ty zakochasz się w kimś naprawdę, to ja nie będę umiał zostawić cię w spokoju - wyszeptał, patrząc jej w oczy z niewielkiej, bardzo intymnej odległości.
Za pomocą tych skomplikowanych słów przyznał się do tego, o czym ona już wiedziała... że boi się jej krzywdy tak samo, jak swojej własnej.
Leżąc pod nim, była tak obłędnie piękna... Patrzył na nią i czuł się po prostu oczarowany. To było coś niezwykłego, bo znali się tyle lat, a on dopiero niedawno dostrzegł, że właściwie na wyciągnięcie ręki ma dziewczynę, która jest piękna, inteligentna i charakterna, a przy tym jak nikt potrafiła namieszać mu w głowie i tym tajemniczym organie, który znów tłukł mu się w piersi jak szalony. Jej włosy były jeszcze mokre, jej nadgarstki uwięzione w jego dłoniach, jej ciało unieruchomione pod jego ciałem.
OdpowiedzUsuńSłowa... znów trafne, znów obalające każdy jego argument. Dlaczego właściwie nie chciał spróbować? Vi z każdym kolejnym zdaniem pokazywała mu, że jest silna i że potrafi walczyć. O siebie. O niego. O nich.
Chciał znów tyle powiedzieć, lecz wtedy ona, tak po prostu i jednocześnie po raz pierwszy, sama z siebie go pocałowała. A on zatonął w obezwładniającej sile tego pocałunku. W tej jednej chwili poczuł się tak, jak gdyby zostali naprawdę dla siebie stworzeni, jak gdyby cały świat stanął w miejscu, by oni mogli być razem. Bo on naprawdę tej nocy nie pragnął niczego bardziej, by po prostu być z Veikką. Nie ważne w jaki sposób. Mogli po prostu leżeć i milczeć, ale on niemal desperacko potrzebował sprawdzić, jak to może być z nią.
Tak wiele prostych prawd powoli do niego docierało. Veikka nie chciała go stłamsić czy zmienić. Ona po prostu była w nim bardzo zakochana. Tak bardzo, że chciała... chciała być jedyna. Jedyna dla niego. Jedyna w jego życiu. Jedyna w jego łóżku. Jedyna w tym nieznanym Alexowi, dość gwałtownie bijącym organie.
Całował ją całym sobą, tak głęboko i czule, jak tylko potrafił. Gdzieś podczas tego pocałunku jego dłonie puściły jej nadgarstki i zaczęły ją dotykać. Po ramionach, mokrych włosach, policzkach... Powoli po talii, po biodrach i nagich udach.
-Co ty we mnie widzisz, Vi? - spytał z urywanym oddechem, gdy ich usta rozdzieliły się na minimalną odległość. - Kiedy to poczułaś? Po raz pierwszy... że jesteś we mnie zakochana?
Oddychał szybko i głęboko, patrzył jej w oczy czujnie i wyczekująco, a ich oddechy mieszały się ze sobą. Temperatury ciał się przenikały, a Alex czuł, jak jej cudowny zapach otula go w najwspanialszy z możliwych i znanych ludzkości sposobów.
Gdy Veikka mówiła to wszystko, tak wiele rzeczy, które po prostu nie mieściły mu się w głowie, Alex zdał sobie sprawę, że sprawia mu przyjemność nawet brzmienie jej głosu. W jakiś niemożliwy do opisania sposób czuł się podekscytowany tym, jak jej wzrok błądził po jego twarzy, jak jej usta wyginały się w uśmiechu na te wspomnienia. On także doskonale to wszystko pamiętał. Każdy ten raz, gdy odwracała wzrok, jako mała dziewczynka czy gdy chodziła za nimi, chcąc się wkupić w ich paczkę. Nigdy jednak nie pomyślał, że robiła to wszystko ze względu na niego. Uważał raczej, że za wszelką cenę chciała zachować swoje miejsce w życiu brata, by nikt nie był dla niego ważniejszy. A on od samego początku tak bardzo ją polubił. Było w niej tyle dziecięcej złośliwości, nieśmiałości i słodyczy. Wyglądała w dzieciństwie tak, jak znana wszystkim Pipi Lanstrumpf i tak też wielokrotnie ją z Madsem nazywali. Troska o nią po prostu stała się ich integralną częścią. Gdy Mała Veikka upadała i zdzierała sobie kolana, Alex zawsze ją opatrywał i dodawał jej otuchy. Gdy nie mogła dosięgnąć do jakiegoś miejsca, on zawsze albo jej daną rzecz podawał, albo podnosił, by mogła sama ją zdjąć. Możliwe, że gdzieś tam stał się jej prywatnym bohaterem, ale nigdy nie sądził, że dla niej, jako małej dziewczynki to mogło być coś tak wielkiego.
OdpowiedzUsuńNie wiedział, kiedy sam zaczął się uśmiechać. Te wspomnienia były tak dobre i czyste. A Veikka za pomocą prostych słów przekazała mu, że te uczucia po prostu były mocne i trwałe, bo pojawiły się tak dawno temu, właściwie bez wyraźnego początku. Gładził ją kciukiem po policzku, patrząc jej w oczy. Choć było to niewłaściwie i ulotne, to poczuł się niesamowicie wyjątkowym szczęściarzem.
-Dlaczego nie powiedziałaś tego wcześniej? Dlaczego zdecydowałaś się wyznać to wszystko teraz? - spytał po cichu, mając wrażenie, jak gdyby wokół nich nic już nie istniało.
W duchu uznał, że może taki, a nie inny czas na poznanie prawdy nie był przypadkowy. W końcu żył bardzo destrukcyjnie, niszczył się każdego dnia coraz bardziej... Czyżby Vi uznała, że to ostatnia chwila, by go ocalić przed samym sobą za pomocą siły uczuć, jakie do niego żywiła?
Szelmowski uśmieszek wstąpił na jego wargi, gdy wprost nazwała go "seksownym".
-Nie da się ukryć, że tak właśnie jest, ale w życiu nie podejrzewałbym, że i na ciebie działa mój niewątpliwy urok osobisty - stwierdził z rozbawieniem, całując ją lekko w kącik ust.
W tej chwili ta cała bliskość, dotyk, uśmiechy i słowa wydawały mu się tak bardzo naturalne, tak bardzo na miejscu. Nie chciał w tym momencie zastanawiać się nad tym, co będzie w dniu jutrzejszym.
Śmiał się cicho, gdy go od siebie odsunęła. W końcu położył się na plecach i pozwolił jej przytulić się do siebie. To była tak normalna, zwyczajna pozycja, w jakiej normalne, zwyczajne pary spędzają wieczory. Tyle, że oni nie byli parą. To była zasadnicza i kluczowa różnica.
OdpowiedzUsuń-To wszystko mnie cieszy, ale też i martwi, Vi. Bo z jednej strony czuję, że na Ciebie nie zasługuję, a z drugiej wiem, że jesteś moja i myśl, że ktoś inny mógłby sobie tak z tobą leżeć, jak ja teraz, napawa mnie wściekłością. Wiem, że to zazdrość. Tak, jestem zazdrosny o ciebie i nie zamierzam tego ukrywać. Ale ty, Vi, potrzebujesz więcej... uczuć, czułości i wierności. Nie wiem czy umiem być wierny. Chciałbym, bo ty jesteś tego warta. Ale ułożenie relacji między nami nie sprawi, że problem Madsa sam się rozwiąże. Zawsze się o ciebie troszczyłem i zawsze będę to robił. Zawsze będziesz dla mnie moją Małą Vi, niezależnie od tego jak bardzo mnie kręcisz i jak wiele uczuć we mnie wywołujesz. Ja wiem, że między nami dzieje się coś niezwykłego. Coś, czego nie doświadczyłem wcześniej. Dlatego chciałem cię mieć dzisiaj tutaj, przy sobie. Te wszystkie uczucia są uzależniające, zbyt przyjemne, ale i niebezpieczne. Wiem, że kochałem cię jak siostrę, ale nie mam pojęcia, czy umiem kochać jakąkolwiek dziewczynę. Postawiłaś mi dość solidne ultimatum... Ale ty sama zastanów się, czy jesteś gotowa zaryzykować, rozkochać mnie w sobie i mieć na uwadze to, że jeśli cię pokocham, to już nigdy nie pozwolę ci odejść? - spytał wprost, unosząc się lekko, by móc spojrzeć jej w oczy.
To było chyba najistotniejsze pytanie, jakie zadał ostatnimi czasy, a może kiedykolwiek. Do miłości zawsze podchodził z rezerwą. Gardził tymi, którzy się zakochiwali i którzy kochali. Teraz sam zaczął odczuwać te silne, opisywane przez stulecia emocje. Czy miłością, albo chociaż zakochaniem mogło być to, co się w nim działo? Czy desperacka potrzeba bliskości z drugą osobą, pociągania, chęć opieki i troski była oznaką miłości? Czy zazdrość i niemożność wyobrażenia sobie Veikki z kimkolwiek innym oznaczała, że się w niej zakochał? Czy to naprawdę już mogło się stać? A może dopiero?
Gdy Veikka tak beztrosko prawiła sobie o tym, że przecież Alex może ją przelecieć, jak tylko będzie miał ochotę zrobić to z inną, on podniósł się na łokciach i spojrzał na nią tak złym wzrokiem, że przy nim bazyliszek wypadł jak amator zabijania spojrzeniem. Zacisnął mocno szczęki, tak, że zarysowały mu się na policzkach i czekał aż skończy. Gdy wreszcie to zrobiła, wciągnął powietrze przez nos, by spróbować się uspokoić.
OdpowiedzUsuń-Nie, nie fajnie, Vi. Co to ma znaczyć, że mogę cię przelecieć? Rzeczywiście, super łatwa sprawa. Rżnąć tak po prostu dziewczynę, którą znam przez pół swojego życia. Czy ty siebie słyszysz? Przelecieć mogę każdą inną, ale nie ciebie. Ty zasługujesz na dużo więcej. Jesteś ponad tym wszystkim, co robię i jak postępuję z innymi dziewczynami. Sądzisz, że ja wielu rzeczy nie rozumiem, ale to jednak ty nie rozumiesz więcej - powiedział ostro, czując złość, że za pomocą kilku słów, w jednej chwili tak mocno spłaszczyła ich relację.
Z każdą chwilą coraz bardziej go zadziwiała. Veikka naprawdę z wielu rzeczy nie zdawała sobie sprawy. Sądziła, że to takie proste... przestać sypiać z innymi dziewczynami bezuczuciowo i zacząć bezuczuciowo sypiać z nią. Z nią nic nie było bez uczuć. Nawet teraz, gdy tylko leżeli i rozmawiali, to emocje próbowały rozerwać Alexowi serce.
Zmarszczył brwi na jej kolejne słowa i spojrzał jej uważnie w oczy. Zachowywał powagę, ale w jego umyśle już kręciło się psotne i przewrotne pytanie.
-Hej, przecież powiedziałaś, że to tylko zakochanie, a nie miłość. Czy to znaczy, że skoro jesteś zakochana, to mogłabyś jeszcze odejść? - spytał spokojnie, ale gdyby dobrze się przypatrzyła, to mogłaby dostrzec iskierki rozbawienia w jego oczach.
Doskonale wiedział, że to tak naprawdę nie było tylko zakochanie. To była miłość. Prawdopodobnie o wielkich gabarytach. Tak wielkich, że na to nie zasługiwał nawet połową siebie.
Uśmiechnął się lekko, podpierając głowę na ręce i kładąc się na niej bokiem. Teraz mogli po prostu na siebie patrzeć. Jason zerknął na jej nagie nogi, których praktycznie w ogóle nie zakrywała jego koszulka. Dotknął opuszkami palców jej uda i zaczął tak gładzić skórę, raz w górę, raz w dół.
Veikka była naprawdę inteligentną dziewczyną. W dodatku na tyle odważną, by o wszystkim powiedzieć otwarcie i wykazać się wolą do walki o niego i o to, co mogliby razem stworzyć. Był pod ogromnym wrażeniem każdej z prawd, jakie mu przekazała. Zawsze wiedział, że ma dużo do zaoferowania, ale nie sądził, że aż tak dużo. Była jak taki mały-wielki skarb, a ten fakt z całą mocą utwierdzał go w przekonaniu, że o taki skarb trzeba się było troszczyć i odpowiednio go chronić.
OdpowiedzUsuń-Czy ja dobrze rozumiem, że chcesz stworzyć dość luźny związek oparty na przyjaźni, którego jedyną zasadą byłaby wierność? - spytał, teraz błądząc dłonią po jej nagich, gładkich pośladkach i napawając się tym tak bardzo, że krew znów zaczęła mu wrzeć w żyłach.
Z jednej strony on, Alex, dotykał już wszystkich kobiecych miejsc. W którymś momencie to stało się po prostu mało podniecającą normą. Jednak fakt, że mógł dotykać Veikki w takich właśnie miejscach, z dala od jakichkolwiek obcych oczu, rezonował w jego ciele silnym podnieceniem. To był szczególny rodzaj intymności. Taki, jakiego sam mógłby sobie pozazdrościć. Jej bliskość i ciepło ciała działały na niego mocno, czyniąc tą chwilę jeszcze bardziej wyjątkową.
Najbardziej jednak zdumiewające było to, że ona sama mu na to pozwoliła. A Alex nie wierzył w to, że teraz mogła być nieświadoma tego, jak taki dotyk działa na zmysły. Z pewnością wiedziała, że przesuwając jego dłoń na swoje pośladki roznieca w nim pragnienie, by dotykać ją więcej, bardziej. To nie mógł już być ruch nieśmiałej, niczego nieświadomej dziewczynki, która nie dostrzegała w tym tej drugiej, bardziej intymnej strony.
W takiej chwili Alex poznawał ją na nowo. Leżała przy nim, ubrana tylko w jego koszulkę, z sutkami zarysowującymi się widocznie pod materiałem, z schnącymi powoli włosami rozrzuconymi na jego poduszce, z wzrokiem wbitym w jego twarz, ustami czekającymi na jego pocałunki i jego dłonią na swoich pośladkach.
-Mam bardzo niedyskretne pytanie i oczekuję odpowiedzi - wypalił nagle, ściskając lekko jej pupę. - Czego już w życiu doświadczyłaś? No wiesz, z chłopakiem. Czy ktoś cię już dotykał tak, jak ja, gdy byłaś naga? - spytał wprost, patrząc jej w oczy.
Oddech odrobinę mu przyspieszył, w klatce piersiowej znów tłukł się ten dziwny organ, a podniecenie rozpływało się po nim leniwymi, ale obiecującymi falami.
Czemu jej słowa, że nikt jej wcześniej nie dotykał tak, jak on, wywołały w nim tyle radości, ekscytacji i ulgi? Dlaczego nagle to wszystko znów się przeistoczyło, teraz będąc jeszcze bardziej intensywne? Powinien pamiętać, w rzeczy samej pamiętał, że kobiety do tego typu zdarzeń, a już zwłaszcza do pierwszych zbliżeń, pochodziły bardzo emocjonalnie. Już nie samo to, że znali się od lat było ważne, lecz to, że on jako pierwszy zapuścił się w tak intymne tereny. To było dla niego ważne i naprawdę dużo znaczyło.
OdpowiedzUsuńPrzechodziły go przyjemne dreszcze, gdy jej usta całowały go po szyi, rozpalały w nim żądzę coraz silniejszą i tak wyraźną, że za moment mogła okazać się niemożliwa do opanowania. Zacisnął palce na jej biodrach, kciukami lekko gładząc to strategiczne miejsce na granicy podbrzusza i wzgórka łonowego.
-Nie igraj z ogniem, Vi - wyszeptał ostrzegawczo, choć pewnie wcale nie musiałby tego robić, bo gołym okiem było widać, jak bardzo na niego działała.
Jego palce były ostrożne, nienachalne, choć niecierpliwie miał ochotę zapoznać się z jej ciałem. Zamiast tego powoli dotykał jej ud, pośladków i bioder, brzucha i talii, a wreszcie natrafił na zachwycającą krągłość piersi. Tych, które zwracały wzrok wszystkich facetów. Tych, które rozbudzały wyobraźnię. Gładził je czule pod materiałem koszulki, zapoznawał się z ich kształtem i pragnął ponownie je ujrzeć na własne oczy. Natrafiając na sutki złapał je pomiędzy kciuki, a palce wskazujące i zaczął pobudzać, nie nachalnie, ale na tyle intensywnie, by te działania odbiły jej się w tym niewinnym miejscu między udami.
Działo się dużo nowych rzeczy, więc musiały być też nowe tatuaże, po prostu. Dla Alexa jego ciało było pamiętnikiem noszącym najistotniejsze wspomnienia. A że tatuowanie bardzo uzależniało, to każdy powód był dobry, żeby zafundować sobie coś nowego.
OdpowiedzUsuńZdradził ją jej głos. Ten szept, rozedrgany z emocji, proszący, by przerwał. A on zrobił to, o co prosiła, chociaż przyszło mu to z ogromnym trudem.
Znów przebiegły go ciarki, gdy jej usta zetknęły się z skórą na jego szyi. Później palce, a to było tak czułe i sensualne jednocześnie. Rozkoszował się dotykiem jej dłoni, tak odważnie, lecz nienachalnie wędrującymi po jego ciele. Zaciągnął głęboki oddech, gdy jej palce znalazły się na jego podbrzuszu, a w momencie, gdy wsunęła czubki palców pod materiał bokserek, Alex spojrzał na Vi szeroko otwartymi oczami. Zdumiony jej odwagą, targany bolesną wręcz żądzą.
Przełknął ślinę, bo zaschło mu w gardle. Miał wrażenie, że utrzymuje swe pragnienie ostatkami sił, że zaraz oszaleje. Spojrzał w jej oczy, zadając nieme pytanie, czy naprawdę tego chce, a następnie wolno skinął głową, dając jej odpowiedź.
To był jakiś przełomowy moment i Alex doskonale o tym wiedział. Już nic nie mogło być takie samo, a on zdał sobie sprawę, że nie chciał by było, bo relacja brat-siostra po prostu już mu nie wystarczała. To, co czuł przy Veicce było najprawdziwszą chemią.Potrzebował ją inaczej. Mocniej, bardziej, nie jak brat siostrę. Bynajmniej.
Podobało mu się, gdy to ona go całowała. Lubił tą chwilę, gdy wiedział już, że ma zamiar to zrobić, za moment się pochylała i przytykała swoje wargi do jego warg. Tej sytuacji towarzyszył zawsze niesamowicie przyjemny uścisk w żołądku - sygnał wyczekiwania tej słodkiej, drobnej przyjemności.
OdpowiedzUsuńBył naprawdę podekscytowany tym, co się działo. Gdy więc szturchnęła go ponaglająco w bok, natychmiast uniósł biodra, pozwalając się rozebrać z bokserek. A po chwili z trudem zdusił w sobie śmiech. Veikka spojrzała na jego penisa i wyglądała na zaskoczoną oraz przerażoną jednocześnie. Cień rozbawienia przemknął po jego twarzy, z trudem powstrzymywany, czego Vi nie mogła oczywiście zauważyć. Nie mógłby się roześmiać w głos, bo najprawdopodobniej wtedy by ją po prostu wystraszył. Im dłużej na nią patrzył, tym coś innego do niego docierało. To było urocze. Vi miała dwadzieścia lat, była piękna i widocznie niedoświadczona. Robiła wszystko niepewnie, a to, w jakiś niesamowity sposób, łechtało jego ego. O niej samej to także dobrze świadczyło. Nie była doświadczona i po raz pierwszy znalazła się w takiej sytuacji, bo się szanowała. A to, że zdecydowała się na taki krok właśnie z nim, po raz kolejny uświadomił mu tą prostą prawdę... ona mnie kocha...
Zalała go nowa fala uczuć wymieszanych z pożądaniem, gdy jej palce zacisnęły się na jego członku, a Vi zaczęła powoli i delikatnie poruszać ręką. Było to bardzo przyjemne, a ilekroć spojrzał w jej piękną twarz i przypominał sobie, że przecież robiła to po raz pierwszy w życiu właśnie dla niego, miał ochotę zacałować ją na śmierć, a rozkosz płynąca z tej pieszczoty dzięki tej świadomości była jeszcze bardziej zniewalająca.
-Będę grzeczny, obiecuję - wyszeptał z przyspieszonym oddechem, błądząc wzrokiem po jej twarzy i naprężonych stukach odznaczających się pod materiałem jego koszulki, aż wreszcie docierając do dłoni, która tak cudownie go pieściła. Zacisnął szczęki z rozkoszy, ale nie mógł przestać na nią patrzeć. Veikka w takiej chwili była najbardziej podniecającą i seksowną kobietą, jaką widział w życiu.
Mógłby tak na nią patrzeć i po prostu czekać na trzęsienie Ziemi. Wyglądała niesamowicie. Była piękna, lekko niepewna, a jednocześnie przekonana o tym, że chce dalej brnąć w to, co zaczęła. Stopniowo przyspieszała ruchy dłoni, a Alex czuł, jak w jego podbrzuszu zaczyna kumulować się to przyjemne napięcie. Zaciskał szczęki, czasem zamykając oczy i odchylając głowę, by rozkosz lepiej rozchodziła się po jego ciele. Przez krótką chwilę poczuł coś innego... otworzył szybko oczy i zobaczył Veikkę, która pochylała się nad nim, a swoimi pełnymi ustami obejmowała główkę jego penisa, ssąc ją lekko. Wydał z siebie niekontrolowany niski pomruk, który oznaczał ni mniej, ni więcej to, jak wiele przyjemności mu dawała. Był jednak gotowy zainterweniować, by wiedziała, że wcale nie wymaga od niej tego rodzaju zaspokajania.
OdpowiedzUsuńKrew wrzała mu w żyłach, ucisk w podbrzuszu był coraz silniejszy, a oddech nieregularny. Wszystkie mięśnie zaczęły mu się napinać, aż w końcu wydał z siebie jednocześnie niski jęk, fala orgazmu przeszła przez jego ciało, a gęste nasienie zaczęło wytryskiwać z główki jego penisa na dłoń Veikki, na jego podbrzusze i uda. Spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami w których zachwyt, duma i wdzięczność mieszały się ze sobą niemal idealnie.
-Cudownie to zrobiłaś - wyszeptał z urywanym oddechem. Odetchnął głęboko kilka razy i podniósł się powoli do pozycji siedzącej. - Chodź, musimy się umyć.
Złapał ją za rękę i poprowadził do łazienki. Gdy tylko się tam znaleźli, Alex zaczął obmywać w umywalce dłoń Veikki, a następnie za pomocą nawilżonego ręcznika oczyścił siebie z plam nasienia.
Znaleźli się po chwili znów w łóżku, razem, a wtedy Alex po prostu wziął Vi w ramiona i przytulał przez kilka chwil, nic nie mówiąc.
-Brak mi słów. Niesamowicie mnie zaskoczyłaś - powiedział szeptem wprost do jej ucha. Zaraz odsunął się lekko i spojrzał jej w oczy. - Zaufaj mi przez chwilę i pozwól, że coś sprawdzę - rzekł i nie zrywając z nią kontaktu wzrokowego wsunął powoli dłoń między jej uda pod kołdrą. Delikatnie przejechał opuszkami palców po jej wargach sromowych, a gdy leciutko je rozchylił, napotkał ogrom gorącej, lepkiej wilgoci.
-Cholera, jesteś tak wilgotna - wyszeptał ochrypłym głosem. Chyba nie było słów, którymi mógłby jej opisać, jak bardzo chciałby się w niej znaleźć. Ale nie mógł. Nie teraz. Nie dzisiaj. - Niczego ci nie odbiorę, ale pragnę ci coś dać - powiedział cicho, po czym wstał i umościł się między jej udami. - Zaufaj mi - poprosił, patrząc jej uważnie w oczy, po czym przejechał nosem po jej wzgórku łonowym, następnie językiem po jej gorącej łechtaczce, witając z przyjemnością cudowny smak jej podniecenia, a wreszcie zaczął ją pieścić, powoli i delikatnie, by miała szansę po raz pierwszy doznać każdego szczebla wzrastającej przyjemności.
Wiedział, że dla Veikki to wszystko było nowe. W końcu ona nigdy, wnioskując z tego co sama mu powiedziała, nie była w tak intymnej sytuacji z żadnym chłopakiem. Alex uprawiał seks z (zbyt) wieloma dziewczynami, więc mylnie uważał, że już nic go nie może zaskoczyć. Tymczasem odkrył, że nieśmiałość i niedoświadczenie Vi podniecały go bardziej, niż wyuzdanie panienek na jeden raz. Myśl, że był dla niej w tak wielu aspektach pierwszy napawała go radością i coraz silniejszym przekonaniem, że może to właśnie było to? Że może powinni spróbować tego, o co tak walczyła Vi? Może jej miłość i to, co w nim samym zaczynało się rodzić było wystarczające, by nikt więcej dla nich nie istniał i nie mógł im niczego zniszczyć?
OdpowiedzUsuńKątem oka dostrzegł, że podciągała koszulkę, lecz gdy całkowicie ją zdjęła, jego źrenice rozszerzyły się w zachwycie. To była noc ich wspólnych pierwszych razów. Bo przecież Alex, właśnie teraz, po raz pierwszy miał szansę ujrzeć Veikkę całkowicie nagą. I była zjawiskowa. Lepsza niż wszystkie inne.
Jego język szybkimi trzepotami pobudzał jej łechtaczkę, która opuchnięta i wilgotna, była niesamowicie podatna na to, co jej serwował. Usta Alexa opanowane były smakiem Veikki, jego nozdrza pochłaniały łakomie jej zapach. Był świadomy każdego jej dreszczu, każdego napięcia mięśni. Chciał być sprawcą jej pierwszego, prawdziwego i spektakularnego orgazmu. Chciał widzieć ją, gdy będzie wiła się w rozkoszy. Pragnął tego w tej chwili bardziej, niż kolejnego oddechu.
Niesamowite, jak łatwo potrafił się w niej zatracić bez pamięci. Smakował ją i był po prostu oczarowany... wilgocią jej podniecenia, zapachem, namiętnością. Każdy jej jęk docierał do niego od razu, pobudzając niedawno zaspokojone żądze do ponownego trawienia go pragnieniem. Zasysał jej łechtaczkę naprzemiennie z trzepoczącymi ruchami języka. Gdy więc ona, tak po prostu, na moment przejęła panowanie nad sytuacją, odciągając go, przejmując jego usta swoimi ustami, a jego dłoń nakierowując na swój obrzmiały, mokry srom, był nią po prostu zachwycony. Była jednym, wielki pragnieniem. Płonęła w jego ramionach, a jego ogień mieszał się dziecinnie łatwo z jej ogniem, dzięki czemu płonęli z rozkoszy, szukając ukojenia.
OdpowiedzUsuńAlex pocierał palcami wargi sromowe i łechtaczkę Veikki, całował ją pożądliwie, drugą dłonią pobudzał sutek prawej piersi, który dla niego prężył się i wydłużał imponująco.
Całował jej szyję, ustami bez trudu wyczuwał szaleńczy puls, przesuwał po jej tętnicy językiem, napierał na jej podbrzusze swoim twardym, w pełni gotowym penisem. Erotyczne napięcie otulało ich ze wszystkich stron, trawiło niemal boleśnie, rozbudzało żądze, które za wszelką cenę chcieli zaspokoić.
Alex marzył, by ujrzeć twarz Veikki w chwili największej przyjemności, dlatego pieszcząc palcami jej srom, usta przeniósł na jej piękne piersi... przygryzał sutki, otaczał je wilgotnym czubkiem języka, rolował w palcach, ssał mocno. Co kilka sekund zerkał na jej twarz, napawał się widokiem tych ogarniętych pożądaniem oczu, wpatrzonych w niego.
To, jak rozpadła się na jego oczach w obezwładniającej rozkoszy było lepsze, niż jakakolwiek intymność, której kiedykolwiek doświadczył. Veikka drżała, jęczała, wiła się w konwulsjach i była przy tym tak piękna, że on po prostu patrzył... mimo tłukącego się w piersi serca, mimo trudności w złapaniu oddechu. Gdy wreszcie doszła, co doskonale czuł na własnych palcach poprzez pulsowanie jej łechtaczki i tą nagłą twardość, pozwolił jej się przyciągnąć, a usłyszawszy to wypowiedziane z trudem słowo wdzięczności, uśmiechnął się kącikami ust.
OdpowiedzUsuń-Nie dziękuj, Vi - wyszeptał w odpowiedzi, ostatecznie zsuwając się z jej ciała i kładąc zaraz obok, przy niej, by cały czas ich ciała się stykały. Wtulił twarz w jej pięknie pachnące, już suche włosy i oddychał nią, będąc całkowicie spokojnym i szczęśliwym przez to, co przed chwileczką miało miejsce.
-Jesteś niesamowita. Nawet nie wiesz jak bardzo - powiedział cicho, po czym uniósł się na łokciu i pocałował jej pełne, teraz jakby opuchnięte od namiętnych pocałunków usta, patrząc jej w oczy.
Jeśli to wszystko, co razem przeżyli nie było warte tego, by zmienić swoje życie, to już chyba nic nie mogłoby go zmienić. Lecz teraz, gdy tak leżał z nią w jednym łóżku, gdy przytulał do siebie, otulając ją czule kołdrą, próbował sobie wyobrazić coś chociaż w połowie tak emocjonalnego z inną dziewczyną... wydało mu się to śmieszne, bo nie istniało chyba nic, co mogłoby się równać z Veikką i ich idealną chemią.
-Śpij... - powiedział szeptem, całując jej policzek, delikatną skórę pod uchem i żuchwę. To, co dzisiaj miało miejsce zagięło wszystko, co do tej pory znali.
Chciało mu się śmiać, gdy tak się wierciła, żartowała na temat tych czekoladek, a później wyraziła szczerą nadzieję, że nie chrapie. Jego ciało zelektryzowała przyjemność, gdy przylgnęła do jego torsu plecami, układając przy tym jego dłoń na swojej piersi. Gładził ją lekko kciukiem, czasem jeszcze zahaczając delikatnie o sutek.
OdpowiedzUsuń-Nie licz na żądne czekoladki, Vi - powiedział od razu, wtulając twarz w jej włosy. - I nie, nie chrapię - dodał jeszcze, czując jak powoli ogarnia go senność.
Było naprawdę przyjemnie. Jej ciało było gładkie i ciepłe, przytulone do niego, a sama jej obecność tak kojąca. W tej chwili nie potrafił myśleć o tym, co będzie jutro, bo w jego umyśle następny dzień zdawał się nie istnieć.
Wczesnym rankiem obudziło go uporczywe brzęczenie telefonu na szafce nocnej. Podniósł głowę, zerknął na śpiącą przy nim Veikkę i ostrożnie sięgnął po telefon. Dzwonił Mads. Alex rozłączył połączenie, powoli wstał, ubrał bokserki i najciszej jak się dało wyszedł z pokoju. Wchodząc do kuchni znów zobaczył, że dzwoni Mads.
-Halo? - odebrał zaspanym głosem.
-Veikka jest z tobą?! - spytał od razu Mads. Był zdenerwowany i bynajmniej nie zaspany.
-Tak, jest. Pisałem ci przecież smsa - odparł spokojnie Alex. Wnet zrozumiał, że przez wczorajszy wieczór i po napisaniu do niego wiadomości w ogóle nie myślał o przyjacielu. A teraz, od razu, uderzyły w niego niebotyczne wyrzuty sumienia.
-Jest bezpieczna? - zapytał Mads, już nieco uspokojony.
-Tak, nic jej nie grozi. Śpi - wyjaśnił Alex.
Mads odetchnął i powiedział, że w takim razie on też idzie spać. Alex odłożył telefon na stół w kuchni i zamyślił się, pozwalając, by wszystkie wydarzenia wczorajszego wieczora w niego uderzyły. Cholera, przecież on praktycznie przespał się z Veikką. I w ogóle nie pamiętał o umowie między nim, a Madsem.
Mads był ważny, to oczywiste, ale Veikka również była ważna...
Przetarł twarz dłońmi, wzdychając ciężko.
Teraz musiał solidnie zastanowić się nad tym, jak rozwiązać tą sytuację.
[Wybacz, że popsułam Ci plany! Zostaw to na następny wątek, przyda się. :D]
OdpowiedzUsuńJej głos dotarł do niego od razu. Podniósł głowę i ujrzał ją w wejściu do kuchni, w jego koszulce, z niepewną miną. Była przepiękna. Przez chwilę po prostu na nią patrzył, a wszystkie wspomnienia z poprzedniego wieczora wróciły do niego, oblewając mu duszę tym cudownym podekscytowaniem. Znów serce - już wiedział, że je ma - przyspieszyło swój rytm. Patrzył by na nią jeszcze dłużej, gdyby nie powiedziała tego, co powiedziała.
Opuścił na chwilę wzrok, zaciskając mocno szczęki. Więc jednak się spodziewała... spodziewała się po nim tej jednej rzeczy, odesłania i złości, jak gdyby tylko ona była odpowiedzialna za wczorajsze wydarzenia.
Utkwił poważne spojrzenie w jej dużych, ciemnych oczach. Spojrzał na jej usta... te kochane usta, które odbierały mu zdolność logicznego myślenia.
Bez słowa, nagle i w jednej sekundzie znalazł się przy niej, ujął jej twarz w dłonie i zaczął całować. Był to pocałunek pełen pragnienia oraz desperackiej potrzeby odszukania w jej osobie swojej bezpiecznej przystani. Tak łatwo było ją uwielbiać, bo nie było w niej nic, co mógłby nie uwielbiać.
-Nie wiem jeszcze, jak to rozwiążę, ale tak łatwo się nie poddam, jasne? - wyszeptał niemal wprost w jej usta, utrzymując bliski kontakt wzrokowy. - Nie możesz nic powiedzieć Madsowi. Ja to zrobię. Jestem odpowiedzialny za złamanie danej mu obietnicy, więc ty nie możesz ponosić konsekwencji. Jeśli Mads się wścieknie, lepiej, żeby wściekł się na mnie, niż na ciebie. Daj mi to załatwić po swojemu. To wszystko, co jest między nami stanowi tajemnicę. Przynajmniej jeszcze przed jakiś czas, dobra? - powiedział cicho, a zanim zdążyła udzielić odpowiedzi, znów ją pocałował. Tym razem już spokojnie, jak gdyby chciał ją zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Sam jednak nie był tego do końca pewien.
Spojrzał na nią twardym, srogim spojrzeniem, które oznaczało, że w sprawie Madsa nie powinna mu się sprzeciwiać. Ich umowa i cała sprawa kręcąca się wokół Veikki musiała rozwiązać się między nimi. Nie było innej możliwości, a gdyby miały polecieć jakieś głowy, to jedynie jego lub Madsa. W żadnym razie Vi.
OdpowiedzUsuń-Posłuchaj mnie. To jest sprawa moja i Madsa. Ja złamałem dane mu słowo, więc ty nie możesz zbierać za to batów. Załatwimy to po swojemu, jak facet z facetem, jasne? Ty masz nic nie mówić, dopóki sam tego jakoś nie rozwiążę - powiedział ostro, gromiąc ją spojrzeniem.
Poza tym, że zdenerwowała go swoją próbą sprzeciwu, to jeszcze się odsunęła, odbierając mu swoją bliskość, co zadziałało mu na nerwy jeszcze mocniej.
Jej kolejne słowa sprawiły, że uniósł brwi do góry, a po jej pochmurnej twarzy przemknął chyłkiem cień uśmiechu.
-Wolałbym, żeby moje jaja zostały na swoim miejscu. A skoro ja już mam nie wypełniać sobie pustki innymi dziewczynami, to ty uświadom sobie, że... - urwał, łapiąc ją za rękę i wciągając prosto w swoje ramiona - twoje miejsce jest właśnie tutaj, nigdzie indziej. Mam nadzieję, że się rozumiemy - powiedział niby to poważnie, ale w gruncie rzeczy był lekko rozbawiony.
Zazdrosna Vi była urocza, ale też lekko niebezpieczna. No i bardzo poważna. Natomiast obraz zdradzonej i cierpiącej Vi, który niespodziewanie ukazał się przed jego oczami sprawił, że był gotów uczynić wszystko, ażeby nigdy to wyobrażenie się nie ziściło.