Książę Maximilien
Dziewiętnastoletni następca tronu, któremu nie po drodze jest z władzą. Ucieka od niej bardziej niż od ognia. Najstarszy z rodzeństwa. Nie raz już zawiódł swojego ojca, który od małego pokłada w nim wielkie nadzieje. Nie ukrywa tego, że życie na dworze go nudzi. Prawie nikomu nie ufa, bo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że wielu ludzi czeka tylko na jego potknięcie. Dobrze włada mieczem i uwielbia jazdę konną. Nie nadaje się jednak na władcę. Odczuwa dziwny pociąg do jednego ze sług i nawet nie próbuje z nim walczyć. Choć czasami udaje, że jednak walczy. Przynajmniej przed samym sobą.
Byli w drodze całe pięć dni i zmęczenie dawało w kość każdemu z nich. Nawet Bastien czuł znużenie podróżą, chociaż wiedział, że jeśli dotrze na zamek krewnego Maximiliena, tam najpewniej zobaczy swą siostrę oraz matkę. Chciał już tam być, dowiedzieć się co u dwóch najbliższych mu kobiet, które tamtej krwawej nocy stracił z oczu i był prawie pewny, że zginęły.
OdpowiedzUsuńUniósł się nieco w siodle, poprawiając pozycję, gdy zaczęły drętwieć mu nogi i w efekcie usłyszał ciche prychnięcie jednego ze strażników. Zerknął na mężczyznę wyzywająco, ale zaraz odwrócił spojrzenie. Będąc z dala od Króla mógł pozwolić sobie na więcej swobody bez obawy, że za małe przewinienie zostanie bez jedzenia na kilka dni... tutaj i tak było mało pożywienia. Przeniósł chłodne ślepia po kolei na każdego z jeźdźców będących wokół niego, aż zatrzymał spojrzenie na Księciu, który jechał obok niego. Miał mieszane odczucia względem niego, nie bardzo pojmując, dlaczego młody następca tronu jest tak skory do pomocy. Każde słowo oraz nieprzewidziany gest Maksa, zmuszały Bastiena do ostrożności i podejrzliwości, nie było już miejsca na nieuwagę przy nim.
Zmrużył odrobinę oczy, gdy ich spojrzenia zetknęły się. Nie ukrywał teraz pewności siebie chcąc, aby to młodszy chłopak uciekł wzrokiem przed nim. Niestety nagłe poruszenie w otoczeniu, zmusiło go do kapitulacji i szybkiego zatrzymania ogiera, na którego grzbiecie podróżował. Zacisnął mocniej dłonie na wodzach, aż zbielały mu kostki, gdy zobaczył nieznanych sobie strażników. Najwyraźniej musieli dotrzeć do celu, skoro powitano ich, a raczej wszystkich poza Nim. Wbił wzrok w swoje dłonie, zachowując na tyle rozwagi, aby nie prowokować nieznajomych sobie ludzi. Na szczęście czuły słuch wampira, pozwalał mu wytyczyć dokładnie położenie każdej żywej istoty wokół, a dzięki temu nie był zaskoczony, gdy jeden z obcych podjechał bliżej niego i złapał go za podbródek, zmuszając do uniesienia głowy. Ukrył wrogość i pogardę za maską lęku, który wiedział, że zdziała więcej niż jakiekolwiek inne emocje. Odetchnął cicho, gdy został puszczony, a jazda wznowiona, chociaż obecnie byli dosłownie eskortowani. Spowolnił konia, aby znaleźć się z tyłu, równając ze strażnikiem, którego znał. Nie chciał zbliżać się do tych, których zachowań nie umiał przewidzieć. Mentalnie nastawiał się na to, co go czeka w zamku pełnym ludzi oraz zastanawiał się nad momentem, gdy najpewniej zobaczy bliskich.
Kiedy wjechali na tren twierdzy, oparł dłonie na łęku siodła dalej silnie trzymając wodze. Czuł jak koń pod nim szarpie, chcąc wyrwać do przodu, ale nie zamierzał mu na to pozwolić. Siłowanie ze zwierzęciem, było dodatkowo zajęciem, które ograniczało zdenerwowanie Bastiena. Nie chciał by inni rozpoznali jego emocje i zrozumieli, jaką przewagę mogą mieć nad nim. Zsiadł z grzbietu ogiera, patrząc ze zdziwieniem na stajennego, który przejął od niego zwierzę. Odzwyczaił się od tego, zwykle nikt mu nie pomagał i sam musiał pójść do stajni rozsiodłać konia, a do tego najczęściej dawano mu jeszcze kilka innych zajęć.
OdpowiedzUsuńObserwował jak Max i jego siostra witają się, po tym jaką tęsknotę było widać w ich postawie, domyślił się, że nie widzieli się długo, lecz nie umiał określić ile dokładnie. Uśmiechnął się oszczędnie, słysząc określenie jakiego użyto do opisania jego matki i siostry. Oj bez wątpienia były to dwie harde kobiety, zwłaszcza jego matka, która byłą wyjątkowo nieustępliwą osobą w końcu nawet jego ojca podporządkowała sobie o czym mało kto wiedział. Widząc gest Księcia, zbliżył się od razu, później trzymając w bezpiecznej odległości. Dyskretnie rozglądał się po otoczeniu, zapamiętując jak najdokładniej każdy szczegół otoczenia. Tutaj, jeśli nie znajdzie rodziny, miał szansę uciec. Spojrzał na drzwi przed którymi zatrzymali się, przekrzywił dyskretnie głowę, próbując zrozumieć co powiedziała pani tego zamku, ale poza niewyraźnym szeptem, nie rozróżnił słów. Zdecydowanie potrzebował krwi i teraz był tego stu procentowo świadomy, ale nie bardzo wiedział co zrobić, aby ją zdobyć.
Pokiwał wolno głową.
- Oczywiście, że jestem gotowy – burknął, zdradzając zniecierpliwienie. Chciał je zobaczyć, tak bardzo tego chciał. Gdy drzwi zostały otwarte, mając już gdzieś co mu wypada, przepchnął się przed Maximilana, by wejśc do środka. Widząc te same co jego lodowate oczy, dziewczyny stojącej pośrodku komnaty, wręcz odetchnął.- Elis – wyszeptał, ruszając w jej stronę. Dziewczyna rzuciła mu się na szyję, podduszając go nieco. Słowa jakie z siebie wyrzucała, stały się ciężkie do zrozumienia i nawet próba rozszyfrowania ich, nic nie dała. Tulił ją do siebie, jakby bał się, że nie jest prawdziwa, bądź to ulotna mara stworzona przez jego umysł.
- Sebastien, myślałam, że nie żyjesz... co z ojcem?! - odsunęła się odrobinę od niego, ale widząc smutny wzrok brata, zapłakała cicho, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
Rozejrzał się za matką, która po chwili pojawiła się w zasięgu jego wzroku, ale Ona była zbyt dumną kobietą i póki w wejściu stał Książę, nie zamierzała okazywać uczuć, ani niczego co zdradziłoby słabość. Dlatego Bastien puszczając siostrę, obejrzał się na tego, dzięki któremu owo spotkanie było możliwe.- Max, proszę... odejdź – powiedział wyjątkowo pewnie, chociaż słowo proszę w kierunku Księcia padło pierwszy raz. Kiedy zostali sami, atmosfera między trójką stała się mniej napięta. Bastien zdradził co wie, wyjaśnił gdzie wylądowała i jak się ma. Nie było mu tak bardzo źle, więc nie narzekał dużo, świadom, że mógł skończyć o wiele gorzej.
Te kilka godzin jakie spędził z matką i siostrą, dały mu pewne poczucie normalności. Czuł się spokojniejszy, wiedząc, że obie żyją i nie mają się źle. Z tego co mu odpowiedziały obie, siostra Maxa traktowała je dobrze i nie pomiatała nimi, przez wzgląd na pochodzenie. Zamiast tego jego siostra była częstą towarzyszką Elizabeth w rozmowach, gdy przechadzały się po ogrodach.
OdpowiedzUsuńW duchu był jej za to wdzięczny, chociaż wiedział, że jej tego nie powie nigdy otwarcie. Jego słowa jako sługi nie były nic warte. Zdziwił się, gdy po jakimś czasie przyniesiono posiłek, ale zaraz zrozumiał od kogo to... w końcu Książę nawet teraz musiał stawiać na swoim, dbając o to, aby chociaż tą minimalną ilość posiłków zjadł. Oddał jednak jedzenie kobietą, sam nie potrzebując takiego posiłku.
Kiedy w końcu pojawił się jakiś strażnik, każąc mu wyjść, nie był tym zachwycony i najpewniej zbuntowałby się, lecz matka go powstrzymała, każąc mu opuścić komnatę. Wykonał jej polecenie bez wahania, udając się ze strażnikiem w nieznanym sobie kierunku. Czuł lekki niepokój, gdy nie znał celu, ale na szczęście nauczył się do perfekcji panować nad emocjami. Wszedł do dużego pomieszczenia, które jak szybko zrozumiał okazało się jadalnią. Spojrzał pytająco na osobnika, który go tu przyprowadził, lecz ten nie zdążył powiedzieć ani słowa, bo w tej samej chwili dwu skrzydłowe drzwi otworzyły się, a wzrok Bastiena padł na Księcia i Elizabeth. Usłyszał tylko ostatnie słowa dziewczyny o uczcie jaka ma tu być za mniej niż godzinę. Przeniósł lodowate spojrzenie na długi stół, dopiero orientując się, że zastawa już na nim była i brakowało tylko jedzenia. Dalej jednak nie pojmował, czego go tutaj przyprowadzono. Wątpił, aby miał tu siąść z innymi, bo najpewniej nie tylko królewskie rodzeństwo będzie tu obecne.
- Książę? - odezwał się cicho, pamiętając by w towarzystwie, nie zapędzać się z pewnością siebie. Blizny na plecach, były wystarczającym przypomnieniem co groziło mu za brak posłuszeństwa oraz rozróżnienie kto jest wyżej w hierarchii od niego.
Poczuł się odrobinę nieswojo, gdy Książe zbliżył się bardziej niż zwykle, chociaż w ocenie innych na pewno ta odległość nadal była stosowna. Odwrócił na moment spojrzenie, by zerknąć na siostrę Maxa i strażników towarzyszących jej. Przyjrzał się ponownie chłopakowi, który stał obok, nie chcąc go zbyt długo ignorować.- Jak? - spytał z cieniem uśmieszku, który jednak nie sięgnął nadal chłodnych oczu. Zmrużył na moment ślepia, wyraźnie nieufny wobec tego co właśnie słyszał. Był podejrzliwy wobec takich odstępstw od norm. Zwykle posiłki jadł ze służbą, gdzieś z dala od innych i do tego właśnie już przywykł. Przez to też, nie podobało mu się, ze teraz ma być inaczej.- Rozumiem – mruknął, reagując dopiero po chwili na to co słyszał.
OdpowiedzUsuń- Ale chyba takie byłby odpowiednie, czyż nie? Jesteś w końcu Księciem, następcą tronu – stwierdził cicho, tak by nikt inny go nie słyszał. Przekrzywił nieco głowę, gdy padło pytanie o krewne. Zawahał się przez moment co odpowiedzieć, ile mówić prawdy, kiedy nie byli sami. W końcu wzruszył delikatnie ramionami.- Obawiałem się, że mogą dzielić mój los, ale cieszę się że mają lepiej – wyjaśnił. Faktycznie się tego obawiał, ale teraz wiedząc, że żyją tu w miarę normalnie, czuł się lepiej. Mógł ignorować swą szarą codzienność, gdy wiedział, że jego bliskie nie muszą uważać na każdy swój ruch oraz nie są im wymierzane kary za nawet najmniejsze przewinienia.
Wpatrywał się w chłopaka, gdy ten przeczesał palcami włosy. Coś w tym geście, zwróciło jego szczególną uwagę, ale starał się ukryć zainteresowanie za maską zobojętnienia i wręcz znużenia tym co działo się na około. Nie podobało mu się to, że Książę wszystko mu utrudnia oraz to jakiej wprawy w tym nabierał.
OdpowiedzUsuń- Chwila zapomnienia nic ci nie da, Książę – syknął zaskakująco ostrym tonem, przez co na chwilę zwrócił na siebie uwagę strażnika, stojącego przy drzwiach. Zacisnął mocno szczęki, aż mięsień na jego żuchwie drgnął wyraźnie. Westchnął zaraz cicho, próbując się uspokoić. Sam też kiedyś próbował uciec przed odpowiedzialnością i zapomnieć na chociaż chwilę, wtedy dostał porządny ochrzan od swego ojca... a wspominanie nieżyjącego mężczyzny, zabolało.
Wytrzymał spojrzenie Maxima, mimowolnie spuszczając wzrok na kształtne wargi chłopaka. Poczuł woń krwi, która dla niego była wyjątkowo słodka. Gdyby nie trenowana przez kilka lat samokontrola, sam nie wiedział co by zrobił teraz. Nieświadomie sam przygryzł dolną wargę, zdradzając lekkie zdenerwowanie.- Jest królem, jego prawem jest być bezlitosnym – odparł cicho. Jeszcze gdzieś z początku przyzwyczajania się do swej sytuacji, byłby skory do ostrzejszego komentarza, ale teraz nie miał na to ochoty ani siły. Chciał dotrwać do wieczora bez problemów stworzonych przez własny charakterek. Nie wahał się ani chwili, wyszedł z sali, idąc po kobiety. Chwila samotności, bo o dziwo nikt ze straży z nim nie poszedł, była przyjemna. Wpadając do komnaty, gdzie obie siedziały, zamknął za sobą ciężkie drzwi by po chwili osunąć się po nich na ziemię. Klapnął na tyłek, łapiąc ciężko powietrze i patrząc na swą matkę, która jedynie co okazała względem niego to cień współczucia. Wahania nastroju i głód krwi, już zaczynały mu dokuczać, a to co wydarzy się niedługo, może być dla niego jeszcze gorsze.
- Za dwa dni... jest przesilenie – wyszeptał. Wiedział, że nie musi tego mówić, obie kobiety zdawały sobie z tego sprawę oraz jak to wpłynie na Bastiena. Stęknął cicho, gdy siostra uklęknęła na ziemi i przytuliła się do niego. Objął ją niemrawo, choć nie pozwolił jej długo tak trwać przy nim.
Na posiłek cała trójka zeszła z pewnym opóźnieniem. Sebastien trzymał się raczej z tyłu, puszczając przodem są matkę i siostrę. Chwila odetchnięcia, pomogła mu na powrót zebrać się w sobie i znów grać niewzruszonego na nic. Zajął jedno z wolnych miejsc z daleka od Maxima oraz siostry księcia. Skoro był gościem to mógł sam wybrać sobie miejsce i skorzystał z tego bez zawahania. Jego krewne, nie poszył jego śladem i obie usiadły blisko królewskich potomków.
Bastien w czasie całego posiłku, był raczej nieobecny myślami, bardziej skupiając się na tym jak ciężkie czekają go owe dwa dni oraz jakim cudem wywinąć się od kłopotów, by w dniu przesilenia nie zabić towarzyszących mu ludzi. Był świadom, że jeśli wraz z Maximem wyruszą w drogę powrotną do tego czasu to noc przesilenia będzie krwawa... pozostanie tutaj, dawało mu większe szanse na uratowanie sytuacji, bo zawsze mógł się wymknąć stąd i przeczekać te okropne godziny z dala od wszystkich.
Kiedy wszyscy się śmiali i rozmawiali, on próbował pozbierać myśli na tyle by chociaż trochę nadążyć za rozmowami... ale nie miał na to szansy. Noc zwykle była momentem, kiedy był bardziej aktywny, ale nie przed przesileniem. Teraz mógł jedynie odliczać minuty do czasu, aż będzie mógł stąd wyjść i zamknąć się w komnacie. Pod koniec posiłku, próbował już nie myśleć co będzie się działo za dwa dni. Pomimo prób namówienia go, aby zblizył się nieco do otaczających go ludzi, On nie zamierzał tego robić... chciał utrzymać dystans, który stworzył już na samym początku. Tak było łatwiej i wygodniej, poza tym nie zależało mu na opinii wśród innych. Teraz nie był nikim ważnym, został Sługą, stąd też zasady się go nie trzymały.
OdpowiedzUsuńJakiś cień zainteresowania pojawił się dopiero, gdy nieznany mu mężczyzna podjął swą opowieść o rzezi w lesie. Powstrzymywał dość smutny uśmieszek, wiedząc o czym ten mówi... ile razy to brał w czymś takim udział, a czego można było unikać, gdyby wszyscy panowali nad sobą. Cisza jaka zapadła, zmieniła jego uśmiech z ponurego na zdradzający rozbawienie. Odrobinę spoważniał, gdy poczuł na sobie karcący wzrok matki. Może powinien zachować się jakby go to też obrzydzało lub jakkolwiek dotykało... ale jakoś nie potrafił.
Przekrzywił odrobinę głowę, kiedy spojrzenie jego i Maxima spotkały się, a później zauważył jasny znak, czego się od niego wymaga. Odczekał moment, zdradzajac lekkie zawahanie, ale zaraz poszedł w jego ślady. Wymamrotał jakieś tam słowa, by nie wyjść tak bez niczego, mając gdzieś wszystkich. Kiedy tylko opuścił salę, wbił nieco zmęczone, ale nadal chłodne oczy w Księcia.
- Aż tak ci było tam źle? - mruknął, powstrzymując się przed prychnięciem.- Czy tak bardzo poruszyła cię ta historia z rozlewem krwi, przez bestie żyjące w lasach? - nieco zakpił.
Zaczął iść korytarzem, chcąc oddalić się od innych jeszcze bardziej. Pozwolił by Książę zrównał z nim krok i poprowadził do komnaty, gdzie będzie mógł pójść spać.
Spojrzał na niego na moment pozbywając się z postawy całego dystansu, jaki trzymał ciągle wobec innych. Chyba nie dziwił się, że chłopaka obrzydziła historia w której było tak wiele prawdy. Przez moment nawet zastanawiał się, jakby zareagował Książę wiedząc, że ma obok siebie właśnie taką bestię, która powinna na co dzień żywić się krwią, aby być w pełni sił. Jednak tego nie robił, nie mógł z prostych względów i czuł, że zbliżające się przesilenie tym bardziej nie będzie łatwe.
OdpowiedzUsuń- Wierzę w nie – odparł, patrząc już przed siebie. Zerkał co chwilę na pochodnie przytwierdzone do ścian, by rozświetlały korytarz.- Pamiętaj, że to ja wychowałem się w tych lasach... widziałem więcej niż powinienem i zdradzę ci, że w każdej historii jest dużo prawdy – mruknął dość spokojnie. Kąciki jego ust zadrżały, a spomiędzy warg dobyło się ciężkie westchnięcie.- Twój ojciec jest ignorantem i kiedyś zapłaci za to, udawanie, że czegoś nie ma to bardzo szybki sposób, aby zakończyć swój żywot w okropny sposób – mówił, nie przywiązując uwagi do słów i powiedział zdecydowanie trochę za dużo.
Spodobało mu się to do jakiej części dworku przeszli, tutaj mógł liczyć na spokój i przyjemną samotność. Idealne na najbliższe dni, gdy jego samokontrola będzie topnieć w oczach, a później nikt nie wie co może się wydarzyć. Uniósł delikatnie brew, nie dając rady powstrzymać pewnego rozbawienia. Niepoprawne. Też coś, zasady i sposób myślenia przeciętnego człowieka, był dla niego ciągle strasznie zabawny. W jego poprzednim życiu, wśród ludzi takich jak on... nie istniało coś takiego jak niepoprawne czy niestosowne. Można było niemal wszystko.
- To jej dom i jej zasady... więc chyba nie ma co się kłócić z tym – stwierdził z lekkim wzruszeniem ramion. W jego oczach błysnął niepokój, ale i cień nadziei.- Wyruszmy dzień po przesileniu, tak będzie na pewno bezpieczniej... las będzie wtedy cichy – liczył, że Maxim pójdzie na to i nie uprze się na wyjazd w czasie tej okropnej nocy. Nie chciał ryzykować, ani tym bardziej walcząc z własną naturą, mieć jeszcze na uwadze bezpieczeństwo Księcia. Spojrzał na drzwi, które przez to jak stanęli w czasie rozmowy, miał za plecami. Pokiwał głową, przyjmując do wiadomości jak blisko siebie i tak będą. To go nie powinno zaskakiwać kompletnie..
Zmierzył wzrokiem całą sylwetkę chłopaka, czujac jak na chwilę coś bardziej pierwotnego przyćmiewa logiczne myślenie. Nie zdając sobie nawet z tego sprawy, zrobił te kilka kroków w jego stronę. Zamrugał mając go już na wyciągnięcie ręki, ale teraz nie miał chęci by walczyć z samym sobą. Przesunął palcami po policzku młodszego chłopaka, kciukiem zahaczając o jego dolną wargę... zanim przycisnął do tych kształtnych ust, swoje własne. Pocałunek był ostry, pozbawiony nawet cienia czułości. I pewnie wydarzyłoby się coś jeszcze, gdyby Bastian nie usłyszał czyiś kroków... dobiegających z innej części dworku. Wzdrygnął się, robiąc gwałtownie krok w tył, a później wpadł wręcz do swojej komnaty, zatrzaskując drzwi. Zrobił głęboki wdech, opierając się ręką o zamknięte dopiero co drzwi. Językiem przesunął po swoich zębach, zahaczył o wyraźnie dłuższe i ostrzejsze kły.
- Witaj, bestio – szepnął do siebie, trochę zły z tego co się działo. W sumie i tak, długo trzymał wampirze instynkty w ryzach. Ostatnio coś takiego wydarzyło się ponad miesiąc temu, gdy wtedy głód krwi, wręcz doprowadził go do gorączki. Wtedy zabił jedną ze służek, ukrywając jej ciało by nikt go nie znalazł i nie rozpoczął polowania na wampiry.
Pół nocy męczył się z najgorszym typem pożądania, które wcale nie miało odzwierciedlenia w uczuciach, a zaliczało się do tych typowo fizycznych. Łaził po pomieszczeniu, zastanawiając się jak to uspokoić. Czuł się uwięziony, zamknięty w komnacie... bo praktycznie tak było, nie mógł wyjść i zaryzykować iż natknie się na kogoś, kto stanie się ofiarą. Zagryzł mocno dolną wargę, chcąc tym lekkim bólem, odwrócić swoją uwagę od wszystkich bodźców na około. Dziwnie mu było ze świadomością, że nikt nie był świadom jego stanu, a przeżywał to bardzo często, chociaż nie tak ostro jak teraz. Przeklną pod nosem, kładąc to wszystko na szali... jeśli dobrze oceniał sytuację, dożyje kolejnego przesilenia. Szarpnął za ciężką i lodowatą klamkę, opuszczając swoją komnatę i zakradając się do tej po drugiej stronie. Wślizgnął się cicho, słuchając przez moment spokojnego oddechu śpiącej osoby. Zbliżył się do dużego łoża, zajmowanego przez dość drobnego jak na swój wiek Maxima. Z pewnym wahaniem położył się obok, obejmując w pasie przyszłego króla i przyciskając wargi do jego szyi. Złożył tam delikatny pocałunek, dłonią sunąc pod kołdrę i zwierzęce futra, mające dać ciepło w najbardziej lodowate noce. Dotykał go, uważając by nie obudzić nieświadomego niczego Maxima. Liczył, że dostając coś pozornie niedostępnego, uciszy na trochę własne potrzeby, które dopiero za dwa dni dadzą o sobie na serio znać. Odwrócił twarz chłopaka w swoją stronę i drugi raz tego dnia, złożył na nich pocałunek, chociaż o wiele delikatniejszy. Pochwalił się większym wyczuciem, którego nigdy mu nie brakowało w takich chwilach.
UsuńNie odrywał się od tych miękkich ust, czując jak zachłannie łaknie ich więcej. Gdzieś w jego głowie majaczyła myśl, że musi postawić sobie jasną granicę, zanim zrobi krzywdę chłopakowi, który widać ufał mu zbyt mocno. Słysząc kilka szybszych i mocniejszych uderzeń serca, zamarł na moment. Sapnął cicho, gdy czuł jedną dłoń we włosach, a drugą nieco niżej. Siła Maxima była śmiesznie mała, ale Bastien ani myślał o tym, żeby odsuwać się od niego. Zbliżające się przesilenie i głodująca część jego natury, sprawiały, że stawał się zbyt zachłanny. Wsunął dłoń pod futra, które okrywały chłopaka i wtedy poczuł coś co jeszcze bardziej rozpaliło zwierzęce zmysły. Gorąca skóra pod palcami, wręcz paliła, co wcale nie zniechęciło Bastiena przed dotykaniem Księcia. Palcami zliczył jego żebra, sunąc powoli dłonią po boku i zatrzymał się dopiero przy biodrze. Zauważył to nieme pytanie, ale nie zamierzał się teraz odzywać, czuł ostre końcówki kłów w ustach i wolał nie ryzykować, że Maxim cokolwiek zauważy. Kolejny pocałunek przyjął równie chętnie, zmieniając trochę pozycję, by zaraz usiąść okrakiem na biodrach młodszego chłopaka. Oderwał się od jego ust, gdy w końcu poczuł, że musi to zrobić. Zsunął się z pocałunkami na szyję Księcia, czując pod wargami tętnicę, co wcale mu nie pomogło. Zamruczał cicho, trochę zbyt zwierzęco, ale miał nadzieje, że zamroczony chłopak nie zwróci na to uwagi.
OdpowiedzUsuń- Przyznaj, chciałeś tego już wcześniej, prawda? - spytał tuż przy jego uchu, którego płatek trącił językiem. Czując jak ten oddziałuje na niego, miał już pewność, że w noc przesilenia musi uciec z dworu, by nie zrobić nikomu krzywdy, a może przede wszystkim by nie zrobić jej Maximowi. Przesunął się nieco, odchylając zaraz do tyłu i bez skrępowania siedząc mu teraz na biodrach. Nie był pewny czy się nie myli, ale miał wrażenie, że pomimo grubej warstwy futer, czuje coś napierającego mu na udo. Jednak ze zwykłego taktu, nie zamierzał o tym mówić.- Twoja siostra tu idzie – wyszeptał, chociaż kobieta wchodziła dopiero po kamiennych schodach. Kroki odbijające się echem po korytarzach, były bardzo dobrze słyszalne, a dla kogoś z jego słuchem w dworze panował nieprzyjemny hałas. Pochylił się i pocałował go znów w usta, teraz jednak z większym spokojem i krótko, gdy udało mu się chociaż trochę uspokoić drzemiące w nim instynkty.
Szaleńczo bijące serce chłopaka wręcz ogłuszało Bastiena, ale i działało to na niego jak nic innego. Powodowało, że stawał się bezbronny wobec Księcia i jedyne czego chciał to słuchać owego dźwięku częściej. Przesunął dłonią po jego torsie do miejsca gdzie futro zwierzęce osłaniało już tą przyjemną w dotyku skórę. Uniósł pozornie lodowate oczy na twarz młodego Księcia i przez moment jedynie spoglądał na niego.
OdpowiedzUsuń- Lubię zadawać pytania... trudne dla odpowiadającego – mruknął szczerze, była to faktycznie jego specyficzna zabawa, gdy wprowadzał rozmówcę w zakłopotanie lub zniechęcenie. Po pocałunku, zmrużył nieco ślepia, instynktownie czując i jakby słysząc trybiki pracujące w głowie Maxima. Nie mógł pozwolić, aby ten domyślił się czegokolwiek, lecz czując znów jego dotyk, uspokoił się bo najwyraźniej jeszcze mógł odłożyć na bok wszelkie ciężkie odpowiedzi jakich pewnie będzie musiał udzielić kiedyś. Pozwolił sobą kierować, zaintrygowany działaniami leżącego pod nim osobnika. Spiął się mimowolnie, gdy jego skóra została przygryziona, a chwilę później poczuł przyjemne dreszcze kumulujące się w lędźwiach. Pożądanie było zdradliwe w jego przypadku, bo wpływało na jego wygląd i zdradzało coraz więcej nieludzkich cech.
- Mmmm, czyli twa siostrzyczka nie jest tak niewinną niewiastą na jaką wygląda – szepnął, odrobinę tym zaskoczony. Nie spodziewał się, że kobieta, którą obserwował przy stole, może wybierać się na takie potajemne schadzki. Widać jednak są jeszcze osoby, które potrafią zaskakiwać nawet jego.
Słysząc o możliwości ucieczki stąd, chwilę to rozważał... miał szansę by wyjść i spokojnie spędzić resztę nocy, ale czy tego chciał? Raczej nie.
Złapał Maxima za ręce i odsunął do siebie, by wyprostować się, ale nie zejść z niego.- Nie znasz mnie – stwierdził poważnie. Położył dłonie młodego mężczyzny na swoim torsie, kierując jego rękoma sunął po własnym ciele, aż dotarł do bioder, gdzie puścił go już.- Leżysz pode mną, nagi... i bez bronny, a to nie zachęca by uciec stąd – prychnął, poruszył nieco biodrami, ocierając się wyraźnie o krocze Księcia. Przekrzywił nieco głowę, przez moment zastanawiając się nad czymś, zanim postanowił spytać.
- Też masz kogoś do kogo wymykasz się nocami? - poznając już zwyczaje arystokratów, obstawiał, że kogoś takiego posiada i ten tu, będący pod nim. Jednak nigdy nie zauważył, aby z kimkolwiek wymieniał spojrzenia w jasny sposób.
Przekrzywił głowę, wykrzywiając wargi w krzywym uśmiechu.
OdpowiedzUsuń- Niewinną niewiastą? Nie zgodziłbym się z tym teraz – parsknął. Obserwując siostrę Maxima, sądził, że była jedną z tych dobrze ułożonych dam, a wrażenie, że miała charakterek i jedynie ukrywała to za wymaganą od niej manierą, wtedy wydawało się nie prawdopodobne. Zmrużył nieco oczy, czując jak chłopak zaciska palce na jego biodrach, zdradzając tym pełną aprobatę dla takiego ruchu z jego strony.
- Nie wiem, ciężko zrozumieć ludzi należących do arystokracji, tak jak ty – odparł spokojnie.- Nie jesteście prości, zaskakujecie... trzymając pozory – dopowiedział takim samym tonem. Czasami naprawdę nie rozumiał ludzi, którzy byli wokół niego i z tego powodu jeszcze bardziej starał się trzymać w cieniu. Zamruczał z zadowoleniem, czując pocałunek, który rozpoczął teraz książę. Wplótł palce w jego włosy i leciutko pociągnął, czując na skórze miękkie loki Maxima. Nie odzywał się, słuchając jedynie z uwagą tego dziwnego wyznania z jego strony. Nie próbował zastanawiać się o kim ten mówi, bo skoro był przyszłym królem, mógł mieć każdego i raczej mało która osoba odmówiłaby nocy spędzonej z następcą trony.
- Jesteś przyszłym Królem, wykorzystaj władze, by mieć tego kogo chcesz – szepnął mu w wargi. Zadrżał delikatnie czując ten mało pewny chwyt na swoim kroczu, ale nie wyrwał się ani nie odsunąl nawet o centymetr. Pozwalał mu robić co ten chce, zainteresowany tym co może planować młodzik. Przymknął ślepia, odchylając głowę ku tyłowi, a przy tym odsłaniając szyję na pocałunki. Wampirze kły znów wysunęły się, kując go nieco w język, a tęczówki na powrót przyjęły nieludzki wygląd, który mógł przerazić każdego. Teraz jednak Max nie mógł zobaczyć jego twarzy, więc nie przejmował się swoim wyglądem.
- Chyba chciałbym ci zaufać, chociaż raz komukolwiek, ale nie mogę – westchnął ciężko.- Tajemnice, które noszę, nie mogą zostać usłyszane przez śmiertelnych – dopowiedział o wiele wiele ciszej. Nie wiedział nawet czy chce, aby Maxim usłyszał te słowa.
Usuń