3 lutego 2016

[KP] Scott Butler

Scott Butler
18 lat
East High School w Miami
Rozgrywający szkolnej drużyny koszykarskiej
Kapitan drużyny, nazywany Królem Boiska
Matoł, jakich mało

Scott jest najlepszym przykładem człowieka, który urodził się z wadliwą pulą genową. Z dobrych cech rodzice przekazali mu jedynie nienaganny wygląd, pewność siebie i ogromne samozaparcie. Chłopak jest typem ciężko pracującego głąba, który ślizga się przez szkolne klasy na wyproszonych trójach za ładny uśmiech. Ma za to talent do sportu, choć ze swoją posturą i przeciętnym jak na koszykarza wzrostem pozycja rozgrywającego była jedyną słuszną opcją. Po dwóch latach ciężkiej pracy awansował na kapitana drużyny i obecnie skupia wszelkie wysiłki wokół prób uzyskania stypendium sportowego na którymś z uniwersytetów. 
Szkolny błazen i pozer, niczego nie traktuje poważnie, a jeśli czegoś chce, potrafi na krótką chwilę zamienić się w anioła. Mieszka z chorującą mamą, jego ojczym pracuje za granicą, a starsza, przyrodnia siostra dwa lata wcześniej wyjechała na studia. Po szkole zdarza mu się wykonywać różne prace dorywcze, jak koszenie trawników sąsiadów, czy czyszczenie ich basenów.

6 komentarzy:

  1. Nie lubiła chodzić na żadne wydarzenia szkolne ale ludzie zazwyczaj ją na nie brutalnie wyciągali. Uważali, że powinna być w takich miejscach. Pasowała do schematu. Piękne blondynki o długich nogach i rzęsach po same brwi oglądały zaciekawione (choć sama Jacq była przekonana o tym, że co najwyżej oglądają tyłki zawodników) i piszczały z radości po każdym zdobytym punkcie. Mężczyźni, jako że każdy uważał się z nich za samca alfa uwielbiali w swoim towarzystwie mieć jak najwięcej przedstawicielek płci pięknej. Zdawała sobie sprawę z tego, że jak wygrają to zorganizują imprezę. Będzie zmuszona brylować z uśmiechem na twarzy wystrojona według standardów wśród jej rówieśniczek. Nie miała tak idealnych figur jak one. Jej biodra były o wiele szersze, nogi masywniejsze. Jedyne czego jej zazdrościły to pośladki, ponieważ nie musiała robić miliadra przysiadów.
    Walsh nie ukrywała, że rozgrywka wcale jej nie interesuje. Siedziała przeglądając rzeczy w telefonie co jakiś czas rzucając znudzone spojrzenie na boisko i tablicę punktów. Odpowiadała na zadawane jej pytania niemal automatycznie jakby odpowiedzi miała wyuczone na pamięć. Ktoś zwrócił jej nawet uwagę, że jest jakaś nie w sosie. Zwaliła to na zbyt dużą ilość buchów z blanta. Po skończonym meczu machinalnie wręcz wstała kierowała się w stronę wyjścia. W międzyczasie na ramiona zakładała jeansową kurtkę. Słysząc za sobą znajomy głos doskonale wiedziała o co chodzi. Odwróciła się powoli i spojrzała na niego swoimi ciemnobrązowymi oczami. Sięgała mu do połowy głowy dlatego też nie była zmuszona zadzierać głowy do góry. Wywróciła teatralnie oczami.
    - Przecież wiem. - mruknęła niby to obrażona. - Przecież wiesz, że ja nigdy nie odpuszczam. - uśmiechnęła się szeroko. - Po prostu powiedz co chcesz załatwić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba tak naprawdę nikt jej nie poznał do końca. Jej ojciec rozmawiał z nią tylko gdy musiał. Uważał, że jest zbyt podobna do matki i nie jest w stanie. Według Jacq pierdolił głupoty, był to tylko pretekst. Jej matka była "miłością" trwającą tydzień. Wielki Lucas pojechał na szkolenie gdzie poznał kelnerkę, która wpadła mu w oko. Spędził z nią upojny tydzień by wrócić wtedy do swojej pięknej żony i dwuletniego syna. Nigdy więcej się nie odezwał. Macocha niemalże wybuchała płaczem widząc ją. Kobieta uważała, że nieślubna córka męża rujnuje ich rodzinę i nie mogła się doczekać aż dziewczyna stąd zniknie. Próbowali umieścić nastolatkę w szkole z internatem ale wyrzucili ją po około miesiącu. Po drugie był to całkiem drogi interes. Teraz woleli po prostu przelewać pieniądze na konto i uzupełniać lodówkę.
    Zaśmiała się dźwięcznie gdy ten porwał ją do mini tańca. Poczuła jego wilgotne dłonie a chwilę później uderzył ją zapach a raczej smród potu, hali i starego trampka.
    - Myślę, że da się zrobić ale to nie są tanie rzeczy. - to, że ją puścił nie sprawiło aby zapach drażnił jej nozdrza. - Czytasz w moich myślach. Śmierdzisz gorzej niż ostatnio. - mruknęła zaczepnie. Już chciała pisać, że wolałaby pierw pojechać do domu, głównie chodziło tu o niewyjściowe majtki gdyby zdarzyła się jednak okazja, że miałaby je komuś pokazać, ale przecież nie przyzna się do tego. - No dobra, niech tak będzie. Tylko nie pucuj się tam za długo, lepiej nie będzie, uwierz mi.
    W czasie gdy on brał prysznic Jacq zdążyła zamówić sobie kilka rzeczy online, chodzenie na zakupy było jej zmorą. Chłopakowi zajęło to koło dwudziestu minut dlatego widząc go na horyzoncie poczuła pewnego rodzaju ulgę. Z ramienia korzystała jedynie w momentach, w których była bliska padnięcia na podłogę, był dobrą podporą na chwiejne dni. Coś tam sobie gadał ale po kilku pierwszych słowach po prostu się wyłączyła, słuchanie o sporcie by ją zabiło. Nie znała się, nie interesowało jej to. Wiedziała, że są dwa kosze, zawodnicy mają inne kolory strojów i że po połowie meczu zamieniają się połowami. Sama dziewczyna uważała, że taka wiedza jej wystarczy. Spojrzenie zabójcy było zupełnie normalne gdy zabierał jej telefon. Zdawała sobie sprawę z tego, że była pewnego rodzaju uzależniona od niego. Słysząc jego słowa westchnęła. Wzięła komórkę z jego ręki i wsadziła do kieszeni katanki.
    - Skoro tak bardzo potrzebujesz mojej atencji to nie gadaj mi tu o rzeczach, które mnie nie interesują. Wygraliście, jest impreza. Tyle mi w zupełności wystarczy. - jedni uważali to za szczerość, inni za dosadność, cel był jeden - zawsze stawiać siebie w komfortowych warunkach. - Boli mnie łeb od tej hali, jestem głodna i muszę się umyć bo śmierdzę trampkiem. Plan jest taki, jedziemy do mnie, ja się wymyje ty zamówisz jedzenie. Zjemy i pojedziemy ogarniać,ok? Chyba, że chcesz abym umarła z głodu? - spytała retorycznie. Wiedziała, że chłopak się zgodzi.

    OdpowiedzUsuń
  3. -Mmmm....i z resztą Twojej drużyny. Ty to jednak wiesz jak uwieść kobietę Scott. - odpowiedziała równie zaczepnie. Cieszyła się, że chłopakowi odpowiadał jej plan. W końcu mogła na spokojnie się wyszykować a na fast foody miała drugi żołądek. No i po tym blancie tak cholernie chciało jej się jeść. Zjadłaby wszystko a najchętniej na deser wciągnęłaby lody miętowe z czekoladą. Jeśli nie zrobi tego dziś, pozostaje zrobić to jutro. Innej opcji nie widziała.
    Odpowiadało jej to, że chłopak doskonale znał instrukcje jak postępować u niej w domu. Spędzali to naprawdę sporo czasu dlatego mógł się po części czuć jak u siebie. Zapewne i tak były tu jakieś jego rzeczy, o których istnieniu nie miała pojęcia. Nie należała do super poukładanych osób, z mini mieszkanku był bałagan ale nie pozwalała tu nikomu wchodzić i robić porządków. Gdy weszli na górę stanęła przed szafą i obmyślała plan co by tu ubrać. Słysząc jego informacje uśmiechnęła się pod nosem.
    - Mam nadzieję, że o coli wiśniowej też pomyślałeś bo ostatnio mam na nią fazę. Słysząc pytanie o macochę zaczęła się śmiać. - Tak, urocza jak zwykle. Ostatnio jak Lucas szedł z Harrym i wymieniliśmy kilka słów to u siebie słyszałam awantury jakie im robiła. Słyszałam nawet jak mógł dotknąć kobietę nazwę to ładniej z innym kolorem skóry, bo gdybym była "normalna"-na te słowo dziewczyna dała spory nacisk - to byłoby łatwiej. - zachichotała chwilę po tym jak skończyła swoją wypowiedź bo ją to osobiście bardzo bawiło. Wyciągnęła z szafy kilka rzeczy, z szuflady bieliznę. - Jak chcesz pić to weź sobie coś z lodówki. - sama zgarnęła butelkę wody stojącą na stoliku i wypiła kilka łyków. - Daj mi chwilę. - po tych słowach ruszyła w kierunku łazienki. - Możesz coś skręcić na później. Wszystko masz tam gdzie zwykle.

    OdpowiedzUsuń
  4. - Czekam tylko aż postawią w ogrodzie wielki krzyż i odzieją się w białe szaty. Gdy zobaczysz dym to wiedz, że to ja się tam palę. Myślę, że gdybyś miał inny kolor skóry zapewne braliby Cię za dilera albo innego mafioza.- rzuciła rozbawionym tonem chwilę przed tym jak przymknęła drzwi od łazienki i puściła wodę pod prysznicem. Musiała chwilę polecieć zanim osiągnie odpowiednią temperaturę. Trochę jej tam zeszło, zapewne było to spowodowane tym, że była to jej jedna z ulubionych części dnia, zaraz po spaniu.
    Z łazienki wyszła już przebrana. Miała na sobie jedną z ulubionych jeansowych spódniczek zapinanych na guziki oraz czarną koszulkę z nadrukiem nieczytelnym do odczytania. Włosy miała lekko wilgotne dlatego przeczesała je ręką. Na widok pizzy na jej twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha. Nigdy nie ukrywała, że nie lubi sobie pojeść. Wzięła kawałek pizzy, otworzyła napój i walnęła się na fotel obok. Nogi wyciągnęła na oparcie fotela chłopaka. Wgryzła się w pizzę i poczuła jak ten dzień staje się o niebo lepszy.
    - Ta gównogazeta ma rację. Jesteś divą jakich mało a o atencjuszce nie będę wspominać bo doznaliśmy tego jakoś 30 minut temu w drodze do samochodu. - kolejny gryz pizzy. Jejku jaka ona była pyszna. - To, że Ty nie będziesz jarał nie oznacza, że nie mogłeś skręcić. Dzięki tej jednej czynności świat mógł stać się lepszy. Zawaliłeś sprawę. - wywróciła oczyma. Gdy dojadła kawałek pizzy wypiła prawie pół swojego picia i sięgnęła do szuflady dzielącego ich stolika. Wyciągnęła wszystko co było jej potrzebne i wzięła się do roboty. - Jakieś atrakcje dziś przewidujesz? Wiesz powinieneś zabłysnąć skoro zaprosiłeś przeciwną drużynę. Będziesz brylował a te pomponiary będą się bić, która Ci pierwsza do wyra wskoczy. Nie, nie udostępnię Ci swojego.

    OdpowiedzUsuń
  5. - Myślę, że nie zdają sobie z tego sprawy ale cieszą się, że prezydent w końcu jest biały. - mruknęła między kolejnymi gryzami pizzy. Potem zabrała się za skręcanie blantów, które szło jej całkiem nieźle. Nie paliła tytoniu na co dzień lecz do blantów nie wiedzieć czemu lubiła go dodawać. Dlatego dodała nieco do pokruszonej zawartości młynka. Gdy skręciła ich pięć uśmiechnęła się pod nosem sama do siebie by chwilę później odgarnąć włosy za uszy. Wsłuchiwała się w jego wypowiedz popijając resztki wiśniowej coli. Myślała o trzecim kawałku pizzy i zapewne zaraz po niego sięgnie.
    - Weneryczne zapalenie nabaw się jest ostre - zacytowała jeden z kawałków i roześmiała się. - Ale nie ukrywam też chciałabym zobaczyć taka dramę. Gdy poczuła jego dłoń na swojej łydce jak miała w zwyczaju posmyrała go stopą po podbródku. - Henderson ostatnio się wkurzył bo ktoś mu nasrał do tego basenu. - na samo wspomnienie jego miny prychnęła ze śmiechu. - Shit happens. - mruknęła i sięgnęła po ten kolejny kawałek pizzy, zapewne ostatni dzisiejszego wieczoru. - Po pierwsze chyba nie jestem gotowa by słuchać Twojego stękania i ryków podczas seksu a po drugie na cholerę mi płyny ustrojowe innych ludzi w moim łóżku? A co do użyczania łóżka, nigdy nie będziesz musiał tego robić bo jak widać ja mam komfortowe warunki do zapraszania ludzi na seks. - wzruszyła ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zerknęła na niego jak sprzątał. Spakowała blanty do papierośnicy i schowała do małej torebki, którą miała zamiar zabrać. Wrzuciła tam też nieco gotówki oraz telefon. Rzuciła jeszcze wzrokiem po pomieszczeniu czy aby na pewno nie potrzebuje niczego więcej.
    - Tak, okropna ze mnie koleżanka. Najgorsza. - mruknęła złośliwie choć oczywiście w żartach. - I to nie była wymówka, jak mam błyszczeć to muszę wyglądać, nie? - uśmiechnęła się szeroko i na nogi wciągnęła swoje nieco znoszone ale nadal ukochane martensy. Jeansową kurtkę wzięła pod pachę, zamknęła za sobą drzwi i zbiegła po schodach jak miała w zwyczaju. Słysząc jego pytanie uniosła lekko brew zdziwiona. Chyba był za bardzo zjarany by pamiętać jak opowiadała mu dlaczego nie spotyka się już JJ.
    - Opowiadałam Ci niedawno ale chyba byłeś już nieco w innym świecie. - zaczęła. - Nie spotykam się już z JJ. Było całkiem fajnie dopóki chciał tylko seksu, potem zaczął gadać o jakimś wychodzeniu razem a na koniec pierdolnął coś o poznawaniu rodziców. A i powiedział, że jestem chora bo chciałam trójkąt. Ehhhh co z tymi dzisiejszymi facetami się porobiło. - westchnęła i zapięła pas. - Nie wiem czy to ja jestem jakaś upośledzona czy oni.

    OdpowiedzUsuń