21 czerwca 2016

Jego przeznaczeniem była śmierć...

Raego imię nadane przez orki. Wychowany w hordzie. Książę elfikiego królestwa. Nieświadomy pochodzenia. 

Leneolis elfickie królestwo straciło władcę. Trwa tam wojna domowa o tron. Prawowity król zginął na wojnie, jego żona ukryła małego księcia w jednej z jaskini tuż przed tym jak została zabita przez ludzkie wojska. Został odnaleziony przez kobietę orka. Wychowała go jak własne dziecko w jednym z klanów. 
Jednak zawsze czuł się samotny. Wszyscy w koło wyglądali zupełnie inaczej. Był wyrzutkiem. Samotnikiem.Coś podpowiadało mu, że gdzieś tam za horyzontem jest jego prawdziwy dom... Lecz czy aby na pewno lepszy?

3 komentarze:

  1. Malmurgosh potrząsnął gwałtownie głową, gdy słowa wieszczki docierały do niego ostre niczym strzała. Stara orczyca patrzyła na niego swoimi przeraźliwie zimnymi oczyma w oczekiwaniu, co ten powie. Światło ogniska błyskało raz po raz wyostrzając jej groźne rysy twarzy. Nie oszukiwała, nie grała na jego emocjach - Wolfrage o tym wiedział.
    - Co zrobisz, Malmurgoshu Wolfrage? Jaka będzie twoja decyzja? - zapytała z wolna, przyglądając się rosłemu orkowi. Otaczała ich cisza, nikt nie chciał znaleźć się w pobliżu wyrzutka i zdrajcy własnego klanu.
    Mężczyzna zasępił się, spoglądając na dopalające się szczapy drewna. Miał uwierzyć w to, że elfi podrzutek jest kimś więcej niż tylko ofiarą ataku Hordy? Przepowiednia szamanki brzmiała co najmniej enigmatycznie, ale widziała przed tym "Raego" przyszłość o jakiej orkowie mogli tylko marzyć. Świetliste królestwo i miejsce utkane z najpiękniejszych roślin świata. Obok niego widziała jednak mrok i przekleństwa, ale także nadzieję skrytą w potężnym ciele, orczym ciele. Widziała płomienie, smoczy ogień i wrogów skrytych za uśmiechem.
    Co to mogło oznaczać?
    - Czemu zwróciłaś się z tym do mnie? - odparł, spoglądając na nią przez ułamek sekundy. Nie śmiał wlepiać w nią oczu, bo jak każdy bał się mocy starej wieszczki. Potrafiła rozkazywać wiatrom i wodzie, a ogień nie imał się jej wcale. Dlatego nikt nie powiedział ani jednego słowa, gdy ta postanowiła przyjąć pod swój dach elfiego podlotka. Wychowywała go tyle lat i nikt nie podważył jej osądu wobec Raego, jak go ochrzciła pewnego dnia.
    Stara orczyca uśmiechnęła się, wstając z miejsca i rozkładając miękko dłonie.
    - Bo twoim przeznaczeniem nie jest dogorywać do ostatnich dni w miejscu, które nie szanuje już imienia Wolfrage. Wiem, co się stało podczas Mirdautas, nie jestem tak głupia jak ci co podążają za Rurdarem. Nie przegrałeś ze swojej winy.
    Malmurgosh podniósł się gwałtownie, choć wiedział, że nie powinien kierować gniewu w kierunku wieszczki. To było nieodpowiednie zachowanie, zupełnie niehonorowe.
    - Dlaczego więc nic nie zrobiłaś? - wyrzucił z siebie z goryczą. Wieszczka tylko pokiwała głowa na krótkowzroczność swojego rozmówcy. Zupełnie jakby nie zauważał prawdziwego celu tego braku interwencji.
    - Nie mogę sprzeciwiać się starciu przodków. Po drugie, Malmurgoshu, przed tobą również czeka przyszłość o jakiej większość orków może tylko marzyć. Pisane są ci wielkie czyny, a nie dokonasz tego będąc uwięzionym w wiosce na końcu świata. Zaufaj mi. Nie masz nic do stracenia.
    "Nie masz nic do stracenia".
    Słowa te rozbijały się w głowie orczego wojownika. Jakkolwiek gorzkie by one nie były, tkwiło w nich więcej niż ziarno prawdy. Żył tylko dzięki "łasce" herszta klanu Wojennej Pieśni. Został zmuszony do bycia jego uniżonym wojownikiem, który nie miał nic poza własnym honorem. Nikt go nie szanował, nie uważał za równego sobie orka. Nie posyłali go nawet do walki, gdzie mógł zginąć z bohaterską pieśnią na ustach. Po prostu... Egzystował. Nawet nie żył - egzystował.
    Wolfrage skinął lekko głową, zgadzając się ze wszystkim co powiedziała mu szamanka. W tym momencie oddał swoje życie jej przepowiedni i temu elfiemu podrzutkowi.
    Wieszczka uśmiechnęła się i podeszła do Malmurgosha, o więcej niż głowę wyższego od niej, klepiąc go lekko po potężnym ramieniu. Wiedziała, że młodziak podejmie słuszną decyzję, zawsze był mądry i odpowiedzialny. Byłby idealnym hersztem jak jego ojciec, gdyby nie to przeklęte Mirdautas. Pozbawiono klan Wojennej Pieśni szansy na godnego i poważanego przywódcę, zamiast tego obdarzając orków kimś jadowitym i słabowitym.
    Szamanka odwróciła się w stronę ciemności i zawołała:
    - Raego, możesz wyjść. I tak wiem, że nas obserwujesz - powiedziała, śmiejąc się pod nosem z ciekawości swojego wychowanka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Malmurgosh obserwował jak do chaty wkracza blado-skóry elf o zaciętym wyrazie twarzy. Jakim cudem wieszczka w ogóle zdała sobie sprawę z jego obecności? Kroki elfa były wprost niesłyszalne, stawiał stopy delikatnie i z wyczuciem - w przeciwieństwie do orczych wojowników, których ciężki tupot dało się słyszeć z kilometra jeśli horda zbierała się do ataku.
    Szamanka obdarzyła swojego wychowanka drobnym uśmiechem, który zniknął gdzieś w szeregu żyłek i zmarszczek okalających jej twarz.
    Elf odezwał się i wypowiedział swój osąd na temat wojownika, co tylko rozogniło krew Wolfrage'a. Zacisnął on dłonie w pięści i zazgrzytał zębami.
    - Jak śmiesz odmieńcu... - powiedział Malmurgosh, prawie szykując się do ataku na elfa, gdy powstrzymała go sucha, chuda dłoń szamanki. Za te słowa był gotów rozszarpać mężczyznę na miejscu, nawet jeśli to co mówił było prawdą. Faktem, który nie docierał do umysłu Malmurgosha z powodu zdrady podczas Mirdautas
    - Dosyć - wysyczała ostro.
    Ork powstrzymał się od rzucenia na podrzutka tylko przez wzgląd na gniew, który orczyca mogła na niego skierować. Z siłami magicznymi nie mogą się ścierać nawet najpotężniejsi z wojowników.
    - Powstrzymaj swoją dłoń Malmurgoshu, a Ty język, Raego. Wiedziałam, że będziesz chciał podsłuchać o czym rozprawiam z wyrzutkiem klanu. Znam Cię w końcu nie od wczoraj, moje dziecko. Moja reputacja gra tu najmniejszą rolę...
    - Już dawno została splamiona przez przygarnięcie tego elfa do naszego klanu.
    Szamanka spojrzała na Wolfrage'a kątem oka i tylko pokiwała głową ze zrezygnowania. Współpraca między tą dwójką z całą pewnością będzie pasmem prób i wielu porażek. Wierzyła jednak głęboko w swoje prorocze sny i własny osąd.
    Wzięła dłoń Malmurgosha i poprosiła, by wychowanek również dał jej swoją rękę. Wyciągnęła zza paska długi, ostry sztylet przecinając każdemu z nich wnętrze dłoni. Zmusiła ich brutalnie do szorstkiego uścisku rąk w geście zawartego przymierza.
    - Jesteście od teraz braćmi krwi i przysięgi. Przodkowie patrzą na was, będą pilnować słowa. Od dzisiaj chronicie się jak najlepsi z braci, poświęcacie dla siebie i dbacie o własne bezpieczeństwo. Po to by spełnić swoje przeznaczenie, a zwłaszcza ty, Raego. Od dawna ci mówiłam, że twój dom jest daleko stąd i dla Ciebie bogowie przygotowali wielkie czyny oraz wspaniałe krainy. Wczoraj w nocy zauważyłam przy twoim boku orka z naszego klanu. Czarnego od winy, ale lojalnego i wiernego obowiązkowi. Najwyższa pora byś uciekł z wioski, by spełnić decyzję bogów.
    Wolfrage puścił dłoń elfa przyglądając się jak jego zielona krew zmieszała się z brunatną juchą podrzutka. Wszystko zostało zawarte, a on poddał się decyzji szamanki. Bo nie miał nic do stracenia. Może dzięki decyzjom jakie będzie musiał podjąć podczas tej przygody ojciec spojrzy na niego z szacunkiem.
    Wyprostowawszy się dumnie, niczym nie wyrzutek klanu a prawdziwie szanowany ork, Malmurgosh spojrzał na szamankę, wycierając krew w kawałek koszuli.
    - Jeśli mam uciekać z twoim wychowankiem muszę się przygotować - powiedział i wyszedł z namiotu. Nikt nie zwróci uwagi na to, że zniknął więc nikt nie będzie podejrzewał na co porwali się dwaj dziwni członkowie klanu. Nie będą ścigali, zapomną.
    I na to Wolfrage liczył. Już od dawna nie czuł się bratem dla tego klanu. Może tam gdzieś w słowach szamanki odnajdzie swój cel i przeznaczenie?
    W końcu szansę na zemstę odebrano mu już bardzo dawno.
    Szamanka podeszła do elfa i uderzyła kosturem o ziemię, by wyrwać go ze wszelkich rozmyślań. Spojrzała na niego wzrokiem mądrym i pewnym tego, co właśnie zadecydowała za elfa.
    - Sam wiesz, że nie należysz do tego klanu. Zdaje sobie sprawę, że wybrałam ci towarzysza, ale wierzę w Malmurgosha i jego lojalność. W sumie bardziej w jego żądzę znalezienia celu w życiu. On się zgodził, a ty co o tym sądzisz, moje dziecko?

    OdpowiedzUsuń
  3. Malmurgosh przemierzał uśpiony, wyjątkowo cichy obóz. Wielu orczych samców zdążyło już zachlać mordy, zupełnie nie przejmując się tym, że jutro mogą wyruszyć na jakąś bitwę. Trunki pozwolą im wygrzać krew i szybciej poczuć zew walki. Niektóre kobiety również świętowały, w końcu te w hordzie stały na równi z wielkimi wojownikami. I mogły robić to co im się żywnie podoba.
    Wolfrage zazdrościł im tego życia. Żywotu prawdziwego orka.
    Nie miał jednak zamiaru użalać się nad własnym losem, tylko chwycić go w końcu za rogi i wyrżnąć nim o brudną ziemię. O ile oczywiście po drodze nie zetrze się z Reago, elfim synem szamanki. Wiedział, że złożyli obietnicę krwi i przodkowie będą chronić ten sojusz, ale czy... Ochronią ich przed nimi samymi?
    Ork odwrócił się gwałtownie, gdy usłyszał, że ktoś za nim krzyczy. W ciemności nocy zauważył elfa, który wyróżniał się wśród cieni. Ten podbiegł do niego, nawet się nie zasapując. Żaden kamyk nie poruszył się pod jego nogami. Kolejna cudowna umiejętność jego krwi?
    Malmurgosh zmrużył oczy, wsłuchując się w słowa Reago.
    - Być może źle cię osądziłem - powtórzył za nim ork, krzyżując wielkie ręce na piersi - Ale wspomnij raz jeszcze o honorze i reputacji, a wepchnę ci twój osąd do gardła.
    Odwrócił się, ale nie poruszył się ani o krok.
    - Dobrze, że to sobie wyjaśniliśmy. W końcu jesteśmy braćmi krwi.
    Wiedział, że Reago będzie charakterny jak większość orków. W końcu wychował się wśród nich. Mogła płynąć w nim elfia krew, ale miał w sobie ducha hordy. Huczącego i kontratakującego bez cienia zawahania. Czuł, że obydwaj będą docierać się w ciągu tej dziwacznej wyprawy. Nie wiedział, jaki czeka ich los, ale być może złożenie tej przysięgi nie było rzeczą niepotrzebną?
    - Spotkajmy się przy wschodniej bramie. Stamtąd będzie nam prościej uciec, nikt jej nie pilnuje.
    Ruszył do swojego namiotu, by przygotować się na wyprawę. Przodkowie tylko wiedzą na jak długą...

    Przez cały czas, gdy zbierał potrzebne mu przedmioty zastanawiał się - właściwie dokąd mają dojść? Co widziała w swoich snach wieszczka? Miasto? Las? Przecież połaci podobnego terenu jest wiele. Mają pytać każdego napotkanego elfa o to, czy zna Reago?
    Ork zarzucił juki ze skór na plecy, wiążąc je tak by nie przeszkadzały mu podczas marszu. W ręku trzymał obdrapany, niemalże wyszczerbiony topór który dostał od ojca, gdy mógł z dumną nazywać się mężczyzną, a nie podlotkiem. Ile głów ściął dzięki niemu... Ile bitew miała widzieć ta broń.
    Malmurgosh ogołocił swój namiot ze wszystkiego co dało się zabrać. Nie chciał dawać szansy wioskowym grabieżcom na rozgrzebanie wątpliwego, ale jednak majątku.
    Nim doszedł do bramy ujrzał przy niej Reago oraz wieszczkę, która najwidoczniej coś z nim konsultowała. Ork podszedł do nich, spoglądając z góry na dużo mniejszą od niego szamankę.
    - W którym kierunku w takim razie mamy zmierzać? - zapytał, w duchu życząc sobie by ich wędrówka miała jakiś namacalny, widoczny za horyzontem cel.
    - Na wschód, zawsze na wschód - odpowiedziała mu orczyca, ostatni raz żegnając się ze swoim jedynym synem - Aż ujrzycie drzewa o złotych liściach i zwierzęta jakich nigdzie indziej nie widzieliście.
    Malmurgosh sposępniał, ale kiwnął głową na zgodę. To niewiele i im mówiło. Być może.
    - Powodzenia - powiedziała orczyca unosząc dłoń na pożegnanie - Będę prosiła przodków o wszelkie łaski.
    Ruszyli przed siebie, zaraz znikając za wzniesieniem z którego ostro w dół spadała wydeptana przez orcze buty ścieżka. Noc była ciepła, ale przyjemnie wilgotne powietrze ciągnęło od morza, którego brzeg znajdował się stosunkowo niedaleko. W mgnieniu oka weszli w zagajnik iglaków, starając się poruszać jak najszybciej, by do rana zniknąć hordzie z oczu.
    - Dlaczego się na to zgodziłeś? - zapytał po chwili Marlmurgosh poprawiając juki, idąc spokojnie za Reago. Skoro mieli spędzić ze sobą tyle czasu, musiał poznać powód.

    OdpowiedzUsuń