3 sierpnia 2016

[KP] Ethan Ferguson


Ethan Ferguson 28 lat |  właściciel klubu ze striptizem | trzeci syn znanego gangstera |  dodatkowo zajmuje się międzynarodowym przemytem kokainy | hazardzista 
Czasami nie masz wyboru. Ktoś z góry ustala jaka będzie twoja życiowa droga. Czasami przychodzisz na świat z przypadku, bez perspektyw na przyszłość. 
Ale on urodził się w zupełnie innym świecie. Rodzice to milionerzy. Szybkie samochody, piękne kobiety, wille z basenem, imprezy w najlepszych dyskotekach i najdroższe garnitury nigdy nie były mu obce. Dostał własny biznes i udziały w międzynarodowym transporcie swojego ojca. Jednak diabeł tkwi w szczegółach... 
A Ethan jest synem jednego z największych gangsterów XXI wieku i sam powoli zmierza tą drogą.



199 komentarzy:

  1. Broszka przypięta do czarnej sukienki kompletnie nie była w stylu Virgii i sama by jej nigdy nie ubrała. Nie od niej to jednak zależało, bo owa broszka była niczym innym jak minikamerą. Była zresztą całkiem elegancka, pasowała do kolczyków, choć tych praktycznie nie było widać. Tkwiły w uszach w dosyć dziwny sposób, służąc na małe słuchawki bezprzewodowe. Na szczęście, zasłoniła je włosami, na twarz przywołała uśmiech i idealnie wpasowała się w otoczenie i sytuację. Wyglądała jak prawdziwa dama, choć nie miała nawet wprawy w chodzeniu na tak wysokich obcasach. Stroje niewiele ją obchodziły, ale odrobiła pracę domową i o większości projektantów, których projekty były przedstawione na pokazie, mogłaby powiedzieć kilka zdań. Tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś zapytał, gdyby ktoś chciał nawiązać rozmowę. Choć nie spodziewała się tego, w końcu nikt tutaj jej nie znał.
    Pokaz jeszcze się nie zaczął, więc kręciła się po sali tak trochę bez celu. Przywołała ręką kelnera, gestem wyrażającym całą pewność siebie, na jaką było ją stać. Wzięła z tacy jeden kieliszek, upiła maleńki łyczek szampana i stwierdziła, że jest naprawdę niezły. Szkoda tylko, że nie przyszła tutaj, żeby pić, tylko do pracy. Zwłaszcza, że zawartość kieliszka i tak miała posłużyć do czegoś innego.
    Rozejrzała się po sali. Kiedy w słuchawce usłyszała gorączkowe „to on, to ten!” wiedziała już, że patrzy na swój cel.
    Stwierdziła to z zadowoleniem i nie dało się zaprzeczyć, że mężczyzna był przystojny. Pewnie by się nim zainteresowała. Gdyby tylko nie był obiektem, który miała rozpracować.
    Odrobinę kołyszącym się krokiem skierowała się w jego stronę, choć spojrzenie skupiła niby na czymś innym. Udawała to żywe zainteresowanie, jakby w tym momencie nie widziała świata poza modą i jakby naprawdę docierała ona do jej serca, oddziaływała na zmysł estetyki i poczucie piękna. Do tego stopnia, że w końcu na tego upatrzonego mężczyznę wpadła. A cała zawartość kieliszka wylądowała na jego koszuli.
    - Najmocniej przepraszam! – zawołała od razu i nie zabrzmiało to ani odrobinę sztucznie. Zapewne zwróciła przy tym uwagę kilkorga ludzi na zaistniałą sytuację, ale coś za coś, chciała przecież, aby wyglądało to na wypadek.
    Szkoda tylko, że był to jedynie szampan. Bo gdyby jednak padło na czerwone wino, to mogłaby od razu też powiedzieć coś na temat tego, że natychmiast trzeba to zaprać, bo inaczej plama potem nie zejdzie… A tak, nie miała pretekstu, żeby swoją ofiarę odciągnąć gdzieś na bok, z dala od ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby mogła, udusiłaby kolegów, ale na odległość było to, niestety, niemożliwe. Głos w głowie chichotał głupio, a potem padł komentarz „ale czaruś!”, a Virgia nie wiadomo jakim cudem powstrzymała się od syknięcia „zamknij się”, bo jak by to wyglądało... Jak by wytłumaczyła swoje słowa? Przecież nie mogła powiedzieć, że w uchu ma gadającego faceta.
    No ale w sumie się nie dziwiła, sama pomyślała podobnie. Jakiś czaruś, skoro zwraca uwagę na damską sukienkę. Przecież faceci tak nie robią, prawda? Prawda? A co tam Virgia mogła wiedzieć, przecież doświadczenie w związkach miała niemalże zerowe.
    Całe szczęście, dosłownie znikąd pojawił się kelner z chusteczką w ręku.
    Cóż, może niektórych nie obchodziła jakaś tam koszula, nawet jeśli kosztowała fortunę, bo stać ich było na jeszcze tuzin w tej same cenie lub droższych. Jak się domyślała, większość ludzi na tym pokazie raczej nie miała problemów z wiązaniem końca z końcem.
    Podniosła rękę, trochę udając taki niezdecydowany, niepewny ruch. Jakby chciała również pomóc z chusteczką i własnoręcznie wszystko powycierać, choć pewnie i tak niewiele by pomogło w osuszeniu materiału. Opuściła ją więc zaraz, nadal wyraźnie zawstydzona.
    - Przepraszam jednak jeszcze raz – mało brakowało, a zwyczajnie by dygnęła, tak bardzo wczuła się w rolę. Cudem jednak się powstrzymała, bo wydało jej się to idiotyczne.
    Odprowadziła wzrokiem kelnera, myśląc nad tym, jak tutaj pociągnąć konwersację, skoro przeprosiny już odbębniła. A przecież nie mogła teraz wypuścić tego mężczyzny z rąk i pozwolić mu na to, aby się po prostu odwrócił i odszedł.
    W uchu usłyszała „no mów coś, idiotko!” i musiała mocno zacisnąć usta, żeby tym razem nie odpowiedzieć bardziej wulgarnie. Przecież dobrze wiedziała, co powinna robić! Cwaniak się znalazł, sam by spróbował zagadywać obcą osobę.
    Przywołała na twarz uśmiech, choć w aktualnym momencie sprawiło jej to trochę trudu, bo była zirytowana i miała ochotę wyciągnąć słuchawkę z ucha.
    - Całe szczęście, że to nie wino – palnęła w końcu, trochę głupio.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdyby wiedziała, że będzie musiała tyle pić, to nigdy w życiu by się w to nie pakowała. Ale musiała się przyzwyczaić, bo zapewne tak będzie ciągle. Przyjęła ten kieliszek z odrobinę wymuszonym uśmiechem, ale nie odezwała się ani słowem. Nawet nie podziękowała, choć chyba powinna sprostować sytuację i powiedzieć, że to wszystko jej wina, więc nie było jej nic winien. Ale nie odzywała się, jedynie uśmiechała, a potem szybko pozbyła się trzech czwartych zawartości kieliszka i odstawiła go na tacę akurat przechodzącego kelnera.
    - Musisz mi wybaczyć, ale idę przypudrować nosek – powiedziała to w sposób, któremu nie można się było sprzeciwiać ani odmówić, gdyby o coś poprosiła.
    A potem szybko się oddaliła w kierunku toalety. Nie mogła w ten sposób pracować, nie z tą kretyńską słuchawką w uchu i głosem w głowie. Musiała się tego pozbyć, więc w łazience wcale nie pudrowała nosa (no, może odrobinę, dla zachowania pozorów), tylko zdjęła sprzęt, ignorując protesty i przekleństwa współpracownika. Bardziej jej przeszkadzał niż pomagał. A Virgii po prostu wpadł do głowy całkiem inny pomysł, który chciała zrealizować, a na to pewnie nikt by się nie zgodził, musiała więc pozbyć się kontroli.
    Miała tylko nadzieję, że jej ofiara się nie znudzi i nie znajdzie sobie innego towarzystwa, a kiedy Virgia wróci na salę, z łatwością go znajdzie i będzie mogła swobodnie zagadnąć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jedna część podpowiadała jej, że faceci nie lubią czekać i szybko się nudzą, więc powinna się pospieszyć i czym prędzej wracać na salę, aby nie stracić okazji i zainteresowania mężczyzny, natomiast druga część twierdziła, że zbyt łatwo też nie powinni niczego dostawać, a jeśli poczeka chwilę dłużej, niż to koniecznie, to dobrze mu to zrobi, w końcu oni lubią tajemnice, lubią zdobywać... Wybranie optymalnej wersji było trudne, więc Virgia po prostu postanowiła, że przestanie się nad tym zastanawiać i zwyczajnie wróci do akcji.
    Chwilę jej zajęło odszukanie wzrokiem wśród ludzi odpowiedniej sylwetki i od razu ruszyła w stronę stolika. Uśmiechała się, kiedy siadała, ale wyjątkowo szybko uśmiech zniknął z jej twarzy.
    - Wiem, kim jesteś – powiedziała poważnie, choć zapewne brzmiało to dziwne, zważywszy na to, ze się sobie nie przedstawiali, ale i tak pewnie większość ludzi na tym pokazie się ze sobą znała.- I czym się zajmujesz – dodała, żeby uściślić.- I nie mam tutaj na myśli tylko klubu – to dorzuciła po to, by wiedział, o co chodzi, choć zapewne mógł być zdziwiony, że ktoś taki jak ona wie cokolwiek o tego typu sprawach i jeszcze mówi o tym w miejscu publicznym. Ale Virgia pilnowała otoczenia i dbała o to, aby nikt nic nie usłyszał.- Mam na imię Virgia – nie było potrzeby, aby wymyślać nową tożsamość, więc bez oporów podała prawdziwe imię.- Przyjechałam z Chicago, bo tam szuka mnie policja. Szef mojego gangu stwierdził, że LA będzie najlepszym miejscem i poradził, abym zgłosiła się do twojego ojca, bo to on trzęsie tym miastem – to wszystko było oczywiście kłamstwem, ale przecież nie mógł o tym wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Musiała wytrzymać spojrzenie. Przecież spodziewała się że po tym, co powie, będzie uważniej obserwowana. Nawet nie drgnęła. No i bardzo dobrze, że schowała sprzęt. Jak nic by ją teraz zdradził. Uśmiechnęła się lekko, słysząc komentarz, że jest niegrzeczna. W innych okolicznościach też chciałaby coś takiego usłyszeć od faceta. Problem w tym, ze prawdziwa Virgia nie była ani trochę niegrzeczna, tylko raczej nudna.
    - Myślisz, że twój ojciec jest tak łatwo dostępny? – spytała odrobinkę ironicznie.- To oczywiste, że nie można się do niego ot tak dostać. I chyba nie sądzisz teraz, że tamten szampan to był przypadek? Miał wylądować właśnie na tobie, na nikim innym – Virgia również się uśmiechnęła, unosząc jeden kącik ust.- Gangi nie mają nazw – poinformowała, wyczuwając, że chce ją sprawdzić. Pewnie myślał, że się wyłoży, zmyślając jakąś nazwę.- Znane jest zwykle tylko nazwisko bossa. Ale tego ci nie podam.
    Przesuwała palcem po krawędzi kieliszka, przez chwilę skupiając na tym całą swoją uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tego nie przewidziała. A powinna. I niby spokojnie sobie kręciła palcem po krawędzi kieliszka, kątem oka obserwując, co Ethan robi, a w głowie już panikowała. Przecież to nie mogło się dobrze skończyć. Ona jemu nie ufała, to oczywiste, a on jej zapewne też nie i dobrze robił, ale żeby sprawdzać ją aż w taki sposób... Poza tym, przecież byli wśród ludzi! Na pewno ktoś zaraz zauważy, co robią. Virgia zapomniała, że w takich miejscach tego typu rzeczy są dozwolone i traktowane pobłażliwie.
    To było niebezpieczne o tyle, że po zażyciu mogłaby się „przypadkiem” wygadać, kim tak naprawdę jest.
    - Żaden porządny diler nie bierze – stwierdziła równocześnie nonszalancko i poważnie. Musiała się z tego wykręcić, ale wzięła w dłoń zwinięty banknot. Pochyliła się odrobinę nad stolikiem, dając przez to odrobinę większy wgląd w swój dekolt.- A poza tym, jak wciągnę, to będę bardziej przytulaśna, jeszcze mnie wykorzystasz i co będzie? – spytała cicho, odrobinę sugestywnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. - Och, cóż za pewność siebie – troszkę zakpiła w reakcji na to ostatnie zdanie, choć nie wątpiła, że tak właśnie by było, że chciałaby jeszcze. Na pewno by chciała, skoro byłaby naćpana. Gdyby niczego nie wzięła, zapewne do niczego by nie doszło, chociaż kto wie.- Nie mam dowodu i pewności, że to naprawdę dobrej jakości koka – stwierdziła. Żeby mieć pewność, musiałaby albo być przy produkcji, albo spróbować. Pierwsze było niemożliwe, drugiego chciała uniknąć.- To, że tak twierdzisz, nie oznacza, że tak jest. Może to mimo wszystko jakieś świństwo albo sproszkowana tabletka gwałtu, po której przestanę kontaktować, co? Nie będę wciągać tylko dlatego, że ktoś tak chce – w dłoni jednak nadal trzymała zwinięty banknot, stukając nim lekko o blat stołu.

    OdpowiedzUsuń
  8. - Biorę pod uwagę wszystkie możliwości i zwyczajnie jestem ostrożnie – odparła gładko.- Nie twierdzę, że tak by się stało, ale lepiej być przygotowanym na wszystko, prawda?
    Kelnera zignorowała, choć może powinna mu się przyjrzeć, może właśnie on dosypał jej coś do kieliszka? Nie, nie musiała się niczego obawiać, już go wcześniej sprawdzili.
    - Nie lubię załatwiać interesów pod wpływem narkotyków albo alkoholu – wyjaśniła, zastanawiając się, dlaczego ludzi tak bardzo ciągnie do wszelkiego rodzaju używek. Co takiego fajnego jest w paleniu, co takiego fajnego jest w alkoholu? Przecież to nawet nie smakowało dobrze.- A widzę, że jak jedno nie wyszło, to teraz próbujesz mnie upić – uśmiechnęła się, unosząc jeden kącik ust, ale koniec końców sięgnęła po kieliszek, uznając to za mniejsze zło. Jeśli zachowa umiar, to nic się nie stanie, w końcu to nie była żadna czysta wódka, żeby się upiła po kilku kieliszkach.
    Przez kilka chwil obracała kieliszek w dłoni, oglądając jego zawartość z każdej strony, aż w końcu upiła łyk.

    OdpowiedzUsuń
  9. Patrzyła na niego chwilę. Niby widziała wcześniej zdjęcia, w większości robione raczej z ukrycia, choć ogólnie było ich bardzo mało. Nijak się jednak miały do rzeczywistości. Ta było o niebo lepsza, zdecydowanie. Uśmiechnęła się głupiutko sama do siebie.
    Niezależnie do tego, jak wyglądał i jakie było zadanie Virgii, nie miała zamiaru nikomu od razu wskakiwać do łóżka.
    - Już ci powiedziałam, dlaczego tu jestem, więc to chyba oczywiste, że mam interes i zdecydowanie nie wiąże się on z łóżkiem – naprawdę brzmiała stanowczo, żeby sobie czasem niczego nie wyobrażał. Odczekała chwilę, chcąc zbudować napięcie i w tym czasie upiła kilka kolejnych łyków z kieliszka.- A przynajmniej na razie się nie wiąże – bliska była puszczenia mu oczka, ale się powstrzymała.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mógł sobie tak myśleć, że nic straconego. Virgia wiedziała, że z czasem się to zweryfikuje, bo co jak co, ale w aktualnym momencie swojego życia nie miała zamiaru w ramach pracy robić takich rzeczy.
    - Jak to się nie znamy? – spytała nonszalancko.- Mam na imię Virgia, przecież już mówiłam. Już mnie znasz. Ja ciebie też, Etanie. Coś jeszcze chciałbyś wiedzieć? Oczy mam zielone, choć może już zauważyłeś, urodziny mam w czerwcu, rozmiar buta to trzydzieści siedem, ulubiony kolor to fioletowy, a wagi ci nie podam za nic w świecie – uśmiechnęła się, oczywiście rozbawiona tym wszystkim, bo wyrecytowała nic nieznaczące informacje (przynajmniej nic nieznaczące w tej sprawie, dla innych zapewne miały jakieś znaczenie), a co ciekawsze, były one zgodne z prawdą, bo jakoś nie widziała sensu w kłamaniu w tak błahych sprawach, bo potem mogłaby się pomylić.- A tak bardziej na serio, to tam również należałam do gangu. Właściwie to mój chłopak należał i on mnie wciągnął w to wszystko… Jego ojciec był bossem, tak jak i twój, w sumie to nadal jest i to on mnie tu wysłał, bo Matt… Byliśmy raz, jeden jedyny, razem na akcji. Nie słuchałam go, zbyt bardzo ryzykowałam, znalazłam się w sytuacji bez wyjścia, Matt próbował mnie uratować i… Zastrzelili go. Zabili, tak po prostu. Przeze mnie. Tak przynajmniej myślałam, miałam wrażenie, że wszyscy patrzą na mnie z pretensją, że to moja wina… I lepiej było, że wyjechałam. A ja naprawdę go kochałam… - no ładna bajeczka, ładna.- Przepraszam, nie powinnam ci tego mówić – uśmiechnęła się przepraszająco, co oczywiście cały czas było grą.- Za dużo gadam jak na pierwszy raz – pokręciła głową z dezaprobatą dla samej siebie.- Może lepiej ty powiedz, co cię skusiło, żeby żyć w taki sposób.
    Wprawdzie nie odpowiedziała bezpośrednio na zadane pytanie, ale chyba dorobiła sobie trochę wiarygodności tą historią.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zielone szpilki? Do niczego prócz oczu by jej nie pasowały i w sumie powinna teraz powiedzieć, że byłyby brzydkie, ale to był zbyt błahy temat, aby go drążyć aż tak.
    - Tak naprawdę to nie lubię szpilek. Pochodź sobie w takich, to zobaczysz – uśmiechnęła się półgębkiem, trochę tym rozbawiona, bo... Taka była prawda. Chodzenie na obcasach było koszmarem.
    - Chciałabym żyć inaczej – znowu pochyliła się nad stolikiem, poważniejąc.- Ale po tamtej akcji, po tym jak go zabili, już się nie dało, bo to była wpadka, przez którą musiałam uciekać. Ty nie miałeś wyboru, a ja miałam i wybrałam źle. Bo po prostu się zakochałam. A potem już nie dało się wycofać. W żaden sposób.
    Potrząsnęła jeszcze głową, bo przytłaczała ją ta ilość używek. Nie chciała palić, bo nigdy tego nie robiła. A żeby zająć czymś ręce, opróżniła kieliszek do końca.

    OdpowiedzUsuń
  12. Była wdzięczna za to, ze zrezygnował z palenia. Uśmiechnęła się słabo z tego powodu, ale chwilę później miała ochotę zwyczajnie się roześmiać. Nie zrobiła tego, oczywiście, tylko śmiała się w duchu, bo to wszystko brzmiało tak absurdalnie... Nigdy nie istniał żaden facet, z żadnym takim nie była w związku, a teraz opowiadała o tym w taki sposób, że sama była skłonna w to uwierzyć.
    - Nie do końca rozumiesz – stwierdziła, potrząsając lekko głową.- Chciałabym z tego zrezygnować, pewnie że bym chciała, ale zwyczajnie się nie da. To był przypadek, że znalazłam się w tym świecie. I właśnie tamta jedna akcja, w której zginął, sprawiła, że nie mogę zrezygnować, że nigdy nie dadzą mi spokoju, bo od tamtej pory mnie szukają. Tutaj pewnie też mnie znajdą i powoli przyzwyczajam się do myśli, że przez całe życie będę musiała uciekać. Nie szukam więc tutaj tylko roboty, ale też czegoś w rodzaju ochrony i pomocy – mówiła otwarcie, bo wydawało jej się, że jeśli powie szczerze, to będzie bardzie wiarygodna. Nawet jeśli kompletnie nic z tego nie było prawdą.- Wiem, jak to jest uciekać i też śpię z bronią – no, to nawet było połowicznie prawdą. Zresztą, pod sukienką, na udzie też miała ukryty pistolet. Jak mogłaby wkroczyć w takie towarzystwo bez niego? – Ostrzegasz mnie teraz, grozisz mi, czy co to wszystko ma oznaczać? Mam teraz wstać i wyjść, dać spokój, o to ci chodzi?

    OdpowiedzUsuń
  13. - Niestety, nie jestem na takim poziomie jak ty i nie dostałam pozycji w prezencie od rodziny – jakoś tak samoistnie powiedziała to z ironią i nie mogła nic na to poradzić.- Zdaję sobie sprawę, że nic nie będzie łatwe i może byłabym w stanie poświecić życie czyjejś rodzinie, ale... Ja też muszę coś z tego mieć – uniosła kieliszek do ust i wypiła resztę jego zawartości. A potem sięgnęła do torebki i wyjęła z niej małą karteczkę, coś w rodzaju wizytówki.
    Były dwie opcje. Mogła się teraz wycofać i właśnie miała zamiar to zrobić. Nie wiedziała co myśleć, nie miała pewności, ale po cichu liczyła na to, że wzbudziła na tyle zainteresowania, aby kontakt się nie urwał wraz z rozstaniem w tym momencie. Że Ethan odezwie się za jakiś czas. Przesunęła po blacie stolika karteczkę w jego stronę. Na niej był zapisany jej własny numer telefonu.
    - Jeśli zmienisz zdanie – stwierdziła tylko, podnosząc się.
    Drugą opcją było, że tego nie zrobi. Że szybko o niej zapomni i nie będzie zabiegał o jej uwagę, że nie będzie chciał ponownie się spotkać i porozmawiać, ale wtedy cała akcja by padła. I musiałaby jednak zgodzić się na propozycję pracy dla niego. W jakimś barze. Musiała koniecznie sprawdzić, w jakim, choć pewnie było to w aktach tylko że zwyczajnie gdzieś jej umknęło. Jeśli tak się stanie, to musiałaby zagryźć zęby i wrócić do niego z podkulonym ogonem i poprosić o tę pracę. Ale teraz chciała być pewna siebie, pokazać tę pewność, chciała być interesująca dla innych, wzbudzać zainteresowanie, więc puściła mu jeszcze oczko, kiedy wstawała.

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeliczyła się. Czekała i czekała, jednak nic się nie działo. Najwyraźniej nie wywarła odpowiedniego wrażenia. Na szczęście, dali jej poniekąd wolną rękę w tej operacji, nie musiała więc się przyznawać do tej małej porażki. I nie była poganiania, więc przez jakiś czas zbierała siły i układała w głowie możliwy plan.
    Trochę ją duma bolała, że musi wrócić, że inicjatywa wyjdzie z jej strony, ale wiedziała, że jeśli tego nie zrobi, to będą tkwić martwym punkcie i sprawa się nie rozwiąże, bo nie mieli podstaw, aby kogokolwiek za cokolwiek zamknąć.
    Virgia miała dosyć strojenia się i poniekąd robienia z siebie idiotki albo raczej obiektu seksualnego, jednak znowu musiała wbić się w coś w miarę ładnego. Odpuściła sobie trochę, bo nie chciała się męczyć cały wieczór albo, nie daj boże, odganiać pijanych amantów, więc ostatecznie wyglądała ładnie, ale luźniej niż ostatnio. Żadnych szpilek, żadnych głębokich dekoltów, nic z tych rzeczy.
    Z początku myślała, że fakt, iż kobieta przychodzi do klubu ze striptizem, aby popatrzeć na inne kobiety, będzie podejrzany. Postanowiła jednak się tym nie przejmować, bo najprawdopodobniej i tak nikt nie zwróciłby na nią z początku uwagi. Pokręciła się trochę po klubie, obserwując wszystkie szczegóły. Nie chciała bezpośrednio pytać obsługi o szefa, bo to byłoby podejrzane i zapewne nikt by jej nic nie powiedział. Zapewne jeszcze od razu by ją wygonili.
    Kiedy przyuważyła ochroniarza wyprowadzającego rudowłosą kobietę, od razu ruszyła w jego stronę.
    - Ja również poproszę – rzuciła trochę bezczelnie, kiedy już do niego dotarła. Na myśli miała, oczywiście, papierosa. Zdziwił się, ale uprzejmie ją poczęstował. Na dziewczynę Virgia nie zwróciła nawet uwagi, choć w innych okolicznościach zapewne współczułaby jej, że musi szukać pracy akurat w takim miejscu. Uśmiechnęła się słodko do ochroniarza, odpalając papierosa.
    - Ja do szefa – rzuciła równie słodko i zanim zdążył zareagować, minęła go i wkroczyła do biura z żarzącym się papierosem w dłoni i pewnością siebie, która wręcz od niej biła.
    Spodziewała się zaskoczenia, w końcu nie każdy tak obcesowo wchodził do biura szefa, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiedziała, że ochroniarz po chwili się zorientuje, co właśnie się dzieje i wejdzie za nią, ale grunt, że cały czas byłą te dwukroki przed nim. I w sensie dosłownym, i w sensie planowania, tym umysłowym. Była też pewna, że nie zostanie z biura wyrzucona, więc stała pewnie, kiedy dostawał burę. Musiała odwrócić głowę, aby ukryć uśmiech, z trudem powstrzymała chichot. Najzabawniejsze w tym wszystkim było jednak to, że w innych okolicznościach byłoby je szkoda tego faceta, bo oberwał za nic. Właściwie przez nią, bo postanowiła zgrywać pewną siebie.
    - Bo nie palę – odpowiedziała krótko i stanowczo, podchodząc do biurka. Wprawdzie papieros w jej dłoni świadczył o czym innym, ale... – Chciałam tylko odwrócić jego uwagę, co mi się, jak widać, udało – usiadła po drugiej stronie biurka, strzepnęła popiół z końca papierosa, po czym z powrotem uniosła dłoń i zaciągnęła się. Starała się robić to z gracją, trochę nonszalanckimi ruchami, ale paliła właśnie może trzeci albo czwarty raz w życiu i nigdy jej to specjalnie nie wychodziło, więc po kolejnym zaciągnięciu się i wypuszczeniu dymu zgasiła ledwie napoczętego papierosa w popielniczce.- Nie zadzwoniłeś, więc przyszłam – powiedziała to jak gdyby nigdy nic, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. I pochyliła się odrobinę nad biurkiem.

    OdpowiedzUsuń
  16. - Tak się składa, że nie rozdaję numeru na prawo i lewo, więc skoro go dostałeś, to chyba po to, aby skorzystać, nie sądzisz? – w sumie mogła nie gasić tego papierosa, tylko dopalić go do końca, bo teraz nie miała czym zająć rąk. A tak przynamniej mogłaby robić przerwy na zaciągnięcie się i wtedy zastanawiać się, co mówić dalej. A z drugiej strony, wydawało jej się, że kiedy kobieta pali... To takie nieeleganckie i ogólnie ją to brzydziło.- Czy wyglądam na taką, która będzie kręcić dupą przed obleśnymi, pijanymi facetami, których nie zaspokajają żony? – spytała trochę kpiąco, bo nie chciała oczywiście okazać oburzenia. A czuła się odrobinę urażona, że mógł coś takiego zasugerować, że poniekąd wziął ją za taką łatwą panienkę, mówiąc coś takiego, choć to zapewne miała być tylko złośliwość.- Mam w zwyczaju zaspokajać tylko swojego faceta, a nie jakichś obcych – zabrzmiało to trochę dwuznacznie, i dobrze. Przynajmniej umiejętnie ominęła pytanie o to, po co przyszła.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Nic straconego, wszystko przed tobą – tylko tyle zdążyła powiedzieć, zanim rozdzwonił się telefon. Na myśli miała, oczywiście, kwestię bycia lub niebycia tym wybranym facetem.
    Może było to trochę niekulturalne, tak odbierać telefon w trakcie rozmowy, ale nie powiedziała na ten temat ani słowa. Uprzejmie milczała, żeby nie przeszkadzać, choć owszem, z chęcią powiedziałaby to i owo, bo wydawało jej się to lekką bezczelnością, a już na pewno lekceważeniem jej. Pokazaniem tego, jak bardzo ważna jest osoba, która oddzwoniła, a jak nieważna jest Virgia, skoro można ją zignorować na kilka chwil.
    - Czemu zajmujesz się tymi dziewczynami, skoro masz gorsze rzeczy na głowie? – spytała bez owijania w bawełnę, choć nie bezpośrednio, nie użyła konkretów. Ale wiedziała, co się dzieje w mieście, przecież cały czas dostawała informacje od szefostwa, wszystko dokładnie śledzili.- Jak tam twoja kuzynka? Był już pogrzeb? – spytała jak gdyby nigdy nic, a zaraz po tym wstała. Obeszła biurko i usiadła na jego brzegu po drugiej stronie, może trochę za blisko Ethana.- Nie boisz się o swój tyłeczek? – miała teraz trochę satysfakcji, bo mogła na niego spojrzeć trochę z góry.

    OdpowiedzUsuń
  18. - Wiem to wszystko – stwierdziła krótko. Nie musiał o niczym opowiadać, bo Virgia naprawdę to wiedziała, wszystko wyczytała z akt sprawy, w końcu musiała się z nimi zapoznać i dobrze zapamiętać, zanim zaczęła wcielać operację w życie.- Sprawdzałam cię przecież – poinformowała otwarcie, wzruszając przy tym ramionami.
    Wzięła szklankę, choć zdecydowanie nie miała ochoty teraz pić. Na pewno nie czystą wódkę bez popitki. Ale powinna zachować twarz. A może powinna powiedzieć, że jest damą, a nie dziwką i nie będzie pić wódki, tylko najdroższe, wytrawne wino, jeśli już? To byłaby dobra wymówka. Póki co jednak, wpatrywała się przez chwilę w przezroczysty płyn w szklance, obracając ją w dłoni.
    - Interesuję się twoim tyłeczkiem, bo bardzo dobrze zdajesz sobie sprawę z tego, że skoro zabili ją, to teraz będą próbowali dobrać się do skóry tobie albo któremuś z twoich braci – pochyliła się odrobinę do przodu, ale nadal siedziała na biurku, choć wystarczyłoby się z niego zsunąć, aby wylądować Ethanowi na kolanach.- Tak, o tym też wiem – uśmiechnęła się cwanie, zaraz jednak ten uśmiech zniknął i spoważniała.- Ale tyłeczek może być mój, jeśli chcesz... – sama nie wiedziała, co ją podusiło, żeby to powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  19. - Nie powiem, całkiem niezły jest – uśmiechnęła się, unosząc jeden kącik ust, a zaraz po tym się wyprostowała, odsunęła i zeszła z biurko. Z powrotem je obeszła, stanęła po drugiej stronie i oparła się blat dłońmi.- Chcesz powiedzieć, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki? Owszem, ale tym razem wcale nie musi być tak samo. No i nie chodziło mi tylko o to, gdybym chciała tylko ciebie, to zaczęłabym inaczej – na kilka chwil skupiła wzrok na jego oczach, jakby chciała coś z nich wyczytać.- Nie powiedziałam, że cię znam. Nie znam tak naprawdę. Powiedziałam, że znam fakty z twojego życia, w jakim układzie funkcjonujecie, co się u was dzieje, ale nie wiem, jacy jesteście. Tego nie da się dowiedzieć, trzeba kogoś poznać. Ale ty najwyraźniej się opierasz i nie chcesz poznać mnie. No cóż, aż tak zdesperowana nie jestem i nie będę naciskać – wzruszyła lekko ramionami, a potem znowu się wyprostowała.- Powiedziałam ci wcześniej, czego chcę. Po prostu ochrony. Między innymi. I nie chcę się z nikim szarpać, ale póki co, z tobą się nie da inaczej. Chyba więc nic tu po mnie.
    Odwróciła się, zamierzając wyjść, zwlekała jednak jeszcze dwie sekundy na wypadek gdyby chciał coś powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  20. Pewnie, że by nie chciała. Na pewno nie tak naprawdę. Ale tego nie mogła mu powiedzieć. Tak samo jak tego, kim naprawdę jest, bo wtedy najprawdopodobniej nie wyszłaby stąd żywa.
    Nie kłóciła się o to, czy może coś dać, czy nie, bo mogłaby dać dużo, tylko o tym zwyczajnie nie wiedział. I nie chciał się przekonać najwyraźniej, nie pozostawało więc nic innego, jak stwierdził „jego strata” i wyjść. Naprawdę nie oczekiwała, że będzie się prosił, bo to byłoby uwłaczające dla obojga.
    - Przystopuj trochę z ćpaniem – rzuciła jeszcze bezczelnie przez ramię.- Sama wyjdę – to już powiedziała do ochroniarza i to tonem, który zabraniał sprzeciwiania się. Nie chciała, aby ją odprowadzał gdziekolwiek. Wymaszerowała z biura z dumnie podniesioną głową. A kiedy tylko oddaliła się na bezpieczną odległość, zaklęła pod nosem i skierowała się do baru. Znowu jej nie wyszło. Dla rozluźnienia chciała sobie chlapnąć pięćdziesiątkę, po tym mogła wracać do domu. Poszło szybko, nie musiała nawet za siebie płacić, bo któryś z tych już wstawionych facetów postawił jej tę wódkę. Siedziało ich tam kilku, obdarzyła ich więc na odchodne słodkim uśmiechem i poszła. Nie sądziła tylko, że dwóch pójdzie za nią i dopadną ją tuż przed wejściem do klubu.
    Najpierw grzecznie odmawiała, choć nie miała bladego pojęcia, czego chcą. Próbowała się wymknąć i odejść, ale w pewnym momencie stali się nadzwyczaj natarczywi. Złapali ją i zaciągnęli ją w zaułek tuż obok klubu, gdzie były śmietniki i, jak się Virgia domyślała, wyjście z zaplecza no i właśnie biuro. Przez chwilę krzyczała, zaraz jednak uznała, że to bez sensu, bo i tak nikt jej nie usłyszy, a nawet jeśli, to na pewno nikt się krzykami nie zainteresuje. Zresztą, została uderzona w twarz po to, aby zamilkła. Aż upadła na ziemię. Leżała tak chwilę, czekając na jakikolwiek ruch ze strony napastników, a w głowie powtarzała sobie, co musi zrobić. Przecież uczyła się samoobrony, na pewno potrafiła im porządnie przyłożyć, tylko jakoś do tej pory nie było okazji, aby wykorzystać to, czego się nauczyła i sprawdzić swoich umiejętności. Jeden podciągnął ją do góry, trzymając za włosy i za ramię. Próbowała się wyrwać i kopnąć go między nogi, a szarpała się naprawdę mocno, z prawdziwą furią.

    OdpowiedzUsuń
  21. Dałaby radę. Byłą tego pewna. Wystarczyłoby, aby naprawdę się zdenerwowała, żeby niemalże wpadła w furię, a wtedy by im chyba oczy wydrapała. No, tak przynajmniej sobie wmawiała, bo mimo wszystko była trochę wystraszona, trochę też się obawiała tego, co mogą zrobić, bo co jak co, ale nie chciała tracić cnoty w taki sposób. Wytrwale jednak się broniła, a na koniec pewnie z dumą pokazałaby, że nie tylko ona wyszła z tego starcia poobijana, ale napastnicy również. I pokopani, i podrapani. To jednak nie wystarczyło, żeby ich powstrzymać i całe szczęście, że ktoś się pojawił w drzwiach prowadzących na zaplecze, bo Virgia naprawdę nie chciałaby się dowiedzieć, jak mogłoby się to skończyć.
    Poza tym, w drzwiach nie pojawił się ktoś przypadkowy, tylko Ethan we własnej osobie. A Virgia nie wiedziała, czy ma się z tego powodu cieszyć, czy jednak rozpaczać, że zobaczył ją w takiej sytuacji, bo mógł to odebrać całkowicie inaczej. Pomyśleć sobie, że taka cwana była, tak niby pokazywała, że sobie świetnie radzi w tym gangsterskim świecie, a jak przyszło co do czego, to nie potrafiła sobie dać rady z dwoma pijusami.
    A zaraz po tym pomyślała, że to dobry sposób na osiągnięcie celu. Zmiana nastawienia, pokazywanie słabości. Może jak nie będzie okazywała, jaka to jest twarda, to zdobędzie więcej przychylności?
    Kiedy więc jeszcze na końcu próbowali ą rozebrać, broniła się niemrawo, jakby nie miała siły, a na koniec skuliła się na ziemi, kiedy odeszli. Rzeczywiście drżała i to akurat wcale nie było udawane. Jakoś tak odruchowo objęła Ethana za szyję.
    - Nie – szepnęła w odpowiedzi i potrząsnęła głową dla potwierdzenia. Prócz kilku siniaków i zadrapań pewnie nic jej nie było.- Dziękuję – dodała, a w głosie naprawdę było słychać wdzięczność. Trochę się nad tym nie zastanowiła i jakoś tak samoistnie się do niego przytuliła, chyba trochę zbyt mocno. No ale przecież miała być biedną, skrzywdzoną i słabą kobietką, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  22. Gdyby coś naprawdę jej się stało, to zapewne nie przeczytałby o żaden kobiecie z Chicago, tylko o morderstwie agentki FBI, a co za tym idzie, na głowie miałby cały szereg śledczych, póki nie znaleźliby winnych. Z tego zapewne nie byłby zadowolony, więc dobrze się stało, że zdecydował się wyjść i sprawdzić, co takiego się dzieje.
    Miała trochę porwaną bluzkę, ale jakoś nie zwracała na to teraz uwagi. Nie było aż takie ważne, choć mogło wzbudzać złość. Trochę się spięła na hasło „odwiozę cię do domu”, bo zapewne będzie chciał wejść razem z nią i sprawdzić, czy na pewno wszystko w porządku, czy się spokojnie położy i tak dalej (a w ogóle, z jakiej racji spodziewała się takiego zainteresowania i troskliwości? Chyba za dużo sobie wyobrażała), a tego raczej chciała uniknąć. Nie miała w planach tak szybkiego wpuszczania go do swojego mieszkania. Koniec końców jednak kiwnęła głową i poszła z Etanem do samochodu, choć trzymała się dziwnie blisko niego, jakby nie chciała się odkleić.
    - Może trochę – mruknęła jedynie, bo aż tak bardzo to się znowu nie trzęsła. Choć może powinna utrzymywać, że tak właśnie jest, że jest w kiepskim stanie, boi się, i w ogóle... Może to by bardziej podziałało.- Nie chcę być teraz idealną obywatelką... – zaczęła trochę nieśmiało.- Ale chyba trochę za dużo wypiłeś, żeby teraz wsiadać do auta, hm?

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie chodziło o policję, kontrolę czy cokolwiek w tym stylu, bo wtedy i Virgia mogłaby zadziałać i się wykręcić. Bardziej obawiała się w tym momencie stanu Ethana, bo nie dość, że trochę wypił, to jeszcze przecież widziała, jak wciągnął kreskę, gdy wychodziła. A to oznaczało, ze mógł być nieobliczalny, że miał zaburzoną koncentrację i że zaparkuje na drzewie na zakręcie, bo go nie zauważy czy cokolwiek.
    Nie powiedziała jednak już nic na ten temat, tylko stwierdziła w duchu, że będzie musiała pójść do kościoła i gorliwie się modlić w podziękowaniu, jeśli dojedzie tego dnia do domu w całości.
    - Mogę wypić herbatę w domu, nie ma potrzeby się zatrzymywać... – stwierdziła, kiedy siedziała już w samochodzie. Wcisnęła się w siedzenie, jakby chciała zniknąć. I jeszcze się skuliła, otaczając ramionami samą siebie.- Wiem, co sobie teraz myślisz... – powiedziała jeszcze cicho.

    OdpowiedzUsuń
  24. W domu? Cholera... Trudno się będzie go pozbyć, a jak się wpakuje do mieszkania, to... Trudno będzie ukryć pewne rzeczy i uniknąć zadawania pytań.
    Ale najwyraźniej dobrze teraz udawała przejętą i rozbitą. Owszem, była wcześniej wystraszona, ale koniec końców wszystko się dobrze skończyło, a w pracy, jaką podjęła, trzeba było się nauczyć, aby szybko otrząsnąć się z wszelkiego rodzaju nieprzewidzianych zdarzeń i działać dalej.
    - Nie o to mi chodzi. Myślisz, że udawałam taką cwaniarę, żeby ci zaimponować, jaka to jestem twarda i jak to się znam na gangsterze... A teraz okazało się, że jednak nie i że nie potrafię sobie poradzić z dwoma pijusami – co jak co, ale szczerość, choćby rzekoma, zawsze była najlepsze, bo przydawała wiarygodności.- Ale ja mam po prostu dużo informacji... Potrafię je zdobywać, potrafię węszyć... Głównie do tego się przydaję. Myślę, ze tobie też się przydam, zwłaszcza, że siedzą ci na głowie... Dobrze wiesz kto.

    OdpowiedzUsuń
  25. - Na następnym skrzyżowaniu w lewo – poinformowała, uznając, że na razie nie będzie się o to sprzeczać i zaprotestuje dopiero pod domem.- Czy teraz już uważasz, ze jednak mogę ci coś zaproponować i się przydać? – spytała odrobinę kpiąco, przez co zaraz zganiła się w myślach, bo przecież miała być grzeczna i w ogóle, a nie pewna siebie i złośliwa.- Myślisz, że oni są na tyle inteligentni, aby wysyłać ci kreta? Gdyby tak było, to raczej byś już nie żył, bo ja bym się ciebie pozbyła – uśmiechnęła się niemrawo na myśl o tym.- A jednak nadal żyjesz. Daj mi dzień, a pojutrze będziesz miał wszystkie potrzebne informacje i będziesz mógł się pozbyć tych, którzy to zrobili. Podam ci ich jak na tacy, będziesz miał cały rozkład dnia. Jeśli będą się ciebie spodziewać, to znaczy, że jestem kretem, a jeśli nie, to... Wtedy mi uwierzysz?

    OdpowiedzUsuń
  26. - Nie nadaję się do polewania wódki – zamruczała, zgodnie z prawdą zresztą, co chyba zdążył już zauważyć. Poza tym, mogła jeszcze napomknąć coś o tym, że nie ma ochoty użerać się z pijanymi facetami, bo dopiero co skończyło się to dla niej niezbyt przyjemnie, ale Ethan mówił dalej. Virgia automatycznie się wyprostowała.- O ile ja nie zrobię tego pierwsza – powiedziała to idealnie wtedy, kiedy skończył swoją wypowiedź. A potem pochyliła się odrobinę w jego stronę.- Grozisz mi – stwierdziła. Tonem niezbyt przychylnym, wyrażającym dobrze słyszalną dezaprobatę.- Lepiej, żebyś tego więcej nie robił – z powrotem się odsunęła i usiadła swobodnie w fotelu.
    Przez kilka chwil rzeczywiście trwała cisza.
    - Myślę, że niepotrzebne ci do niczego te informacje – stwierdziła, odrobinę zdziwiona pytaniami. Jeśli on nic na ten temat nie wiedział, to oznaczało, że nikt inny też nie powinien się dowiedzieć, a tak było poniekąd bezpieczniej. Informacje nie mogły się rozprzestrzenić. Ale mimo to, zdecydowała się odpowiedzieć, bo raczej niewiele miała do ukrycia. W tej kwestii.- Moi rodzice nie żyją, więc nic im już nie grozi – poinformowała, nawet zgodnie s prawdą. Lepiej dla nich, uznała w myślach. Już dawno temu to sobie uświadomiła, choć myśl była dosyć... Nie na miejscu, przecież chciałaby, aby mimo wszystko nadal żyli.- Mam jeszcze brata, ale raczej trudno go znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
  27. Mógł sobie tak myśleć, że nie ma o niczym pojęcia, że jest lekkomyślna, ale Virgia traktowała go jak każdego innego, normalnego człowieka. Może to właśnie działało na dumę i męskie ego, i dlatego tak go bolało. Ale jednak był człowiekiem tak samo jak i ona, nie żadnym bogiem albo królem, nie musiała wokół niego skakać, całować stóp i być potulna. Nie była ani służącą, ani niewolnicą.
    - Chciałam ci tylko powiedzieć w takim razie, że jeśli mi się coś stanie, to ty wyjdziesz na tym gorzej... – uśmiechnęła się.- Gorzej niż gdyby dopadli cię ci z wrogiego gangu. Tak, to też jest groźba – uśmiechała się jeszcze chwilę, ale ten uśmiech w końcu zniknął.- Uczucia trzymam na wodzy, o to nie musisz się martwić. A to, czy coś biorę, czy piję albo z kim się pieprzę lub nie, nie jest twoją sprawą. Skręć w prawą, w następną uliczkę – zmieniła temat dosyć nagle.- W zaistniałych okolicznościach myślę, że nie wyjdzie nam na dobre, jeśli pójdziesz ze mną do mieszkania – zasugerowała.- Nie chcę się już z tobą o nic sprzeczać.

    OdpowiedzUsuń
  28. - Jasne – mruknęła tylko, otwierając drzwi od samochodu.- Dzięki – dodała, bo mimo wszystko czuła się wdzięczna za pomoc z tamtymi typkami z klubu. Wygramoliła się na zewnątrz, a marynarkę zostawiła na siedzeniu. Niepotrzebnie tak w niej cały czas siedziała, powinna już wcześniej ją zdjąć i przerzucić na tylne siedzenie. Nachyliła się jeszcze nad drzwiami, zanim odeszła.- Wiesz, może po prostu proponowałeś mi nieodpowiedni rodzaj alkoholu – zasugerowała, a potem wyjątkowo mocno trzasnęła drzwiami. W taki sposób, że brat pewnie powiedziałby jej „spokojnie, Virgia, to nie jest teściowa”, śmiejąc się przy tym.
    Odchodząc, nie obejrzała się ani razu.


    Cały następny dzień pełen był pracy. Nie tylko dla Virgii, ale też dla wszystkich kolegów z zespołu, bo oczywiście to na nich najbardziej liczyła, jeśli chodziło o uzyskanie informacji. Trochę psioczyli, że dodała im tylko roboty, ale ściągnęli do pracy nawet hakera i koniec końców dostała kopertę z danymi. Sama się z nimi momentalnie zapoznała, żeby wszystko dokładnie wiedzieć i znać odpowiedzi na ewentualnie zadane przez Ethana pytania. Pewnie powinna od razu mu to zanieść, niezależnie od tego, jak późno było, choć naprawdę nadszedł wieczór, miałaby wtedy satysfakcję, że wyrobiła się przed czasem, przy okazji pokazałaby mu, jak szybko potrafi działać, ale... Postanowiła, że poczeka. Sam musiał się tym zainteresować, sam musiał się upomnieć. Wiedział, gdzie mieszka. A poza tym, miała jeszcze jeden dzień zapasu, więc dobrze kopertę w domu ukryła i po prostu zajęła się sobą. W końcu musiała ułożyć jakiś plan dalszych działań.

    OdpowiedzUsuń
  29. Virgia miała problemy z zasypianiem, więc wieczorami zwykle zajmowała się pracą, aby jeszcze bardziej się zmęczyć. Normalnie zapewne pisałaby teraz raport ze swoich dotychczasowych poczynań, ale wyjątkowo się powstrzymała, uznając, że powinna pozbyć się wszystkiego, co mogłoby ją w jakikolwiek sposób łączyć z pracą. Mimo to jednak siedziała przy biurku i zajęła się najbardziej przyziemną rzeczą na świecie – rachunkami za mieszkanie. Coś tam sobie akurat liczyła, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.
    Zdecydowanie nikogo się o tej porze nie spodziewała. I nie była też zadowolona z faktu, że ktoś ją nachodzi, bo zdecydowanie nie wyglądała zbyt wyjściowo w domowych getrach i zwyczajnej koszulce. Tyle dobrze, że nie siedziała jeszcze w piżamie, choć zapewne ten ktoś, kto stał za drzwiami, byłby bardzo zadowolony z tego, gdyby się pokazała w kusej, jedwabnej koszulce nocnej. Problem w tym, że Virgia takowej nie posiadała.
    Wstała z ociąganiem i poczłapała do drzwi. Nie miała w nich dziurki, a pytać, kto przyszedł nie miała zamiaru, bo brzmiałoby to idiotycznie, więc tak po prostu od razu otworzyła.
    Mina je zrzedła, kiedy na korytarzu zobaczyła Ethana. A przecież mogła się tego spodziewać! Nikt inny nie nachodziłby jej o takiej porze. A z drugiej strony, ktoś taki jak Ethan Ferguson pewnie wysłałby przybocznych, a nie fatygował się osobiście... No, może nie w tej sprawie. Ta była dla niego ważna i na pewno nie chciał, aby jakiekolwiek informacje wpadły w niepowołane ręce kuriera.
    - Mam czas do jutra – poinformowała na wstępie, pomijając powitanie.

    OdpowiedzUsuń
  30. - Cześć – odpowiedziała odruchowo, gdzieś pomiędzy słowami Ethana. Przywitała się, teraz powinien być zadowolony.
    Stała tak z niewzruszoną miną i słuchała, można by mieć wrażenie, że nawet nie mrugnęła, choć to było niemożliwe. Drzwi na pewno nie uchyliła bardziej niż to było konieczne. Na usta cisnęło je się „dobrze się czujesz?”, bo naprawdę była zdziwiona, ale nie okazała tego w żaden sposób, nawet brwi nie podjechały je do góry.
    Musiała teraz wykonać szybką analizę w głowie. Czy nadal zgrywać niedostępną i dosłownie zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, tym samym ignorując uprzejmość i to, że próbował wyciągnąć rękę, czy jednak ucieszyć się, ze przyszedł, wpuścić go i zachowywać się radośnie. Pierwsze współgrało z jej charakterem, bo gdyby byłą sobą, to tak właśnie by postąpiła, a drugie było lepszym rozwiązaniem, jeśli chodziło o rozwinięcie relacji i zdobycie zaufania.
    - Jeśli masz na myśli to, czy w sypialni nie czeka teraz na mnie jakiś facet, to nie. Zdaje mi się, że zabroniłeś swoim ludziom się wokół mnie kręcić... – uśmiechnęła się lekko.- Nie wybrzydzam w kwestii jedzenia – dodała, uchylając trochę bardziej drzwi.- A do coli mam whisky, właź.

    OdpowiedzUsuń
  31. - Kobiety też w sypialni nie chowam – wiedziała, że to był żart, ale jednak doprecyzowała tę kwestię, żeby nie było żadnych wątpliwości.
    Nie musiała go jakoś specjalnie zapraszać i w sumie nie była zdziwiona, bo z je perspektywy wydawał się osobą na tyle pewną siebie, że do czyjegoś mieszkania wkroczyłby bez skrupułów. A zresztą, czy ona czasem nie zrobiła tego samego, włażąc mu do biura zaledwie dzień wcześniej? Poszła w tym czasie do kuchni, a kiedy wspomniał o szklankach, wróciła z dwie w dłoni. I z butelką pod pachą. Z butelką whisky, oczywiście, w końcu o niej wspomniała.
    - Wczoraj wypicie pół butelki wódki i wciągnięcie kreski nie powstrzymało cię przed odwiezieniem mnie do domu – przypomniała, sugerując w ten sposób, że wymówka pod tytułem „trochę za dużo wypiłem” nie przejdzie, jeśli dzięki niej chciałby zostać do śniadania.- Więcej mnie w domu nie ma niż jestem, szkoda by było psiaka, żeby siedział sam – stwierdziła, sadowiąc się w fotelu, choć zwykle i tak wolała dywanik na podłodze i pewnie za chwilę i tak tam usiądzie.- Ale mam rybkę w sypialni – uśmiechnęła się z rozbawieniem, a potem postawiła na stoliku butelkę, którą dotychczas dzierżyła w dłoni. Przesunęła ją w stronę Ethana.- Otwieraj.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Kanapa nie jest zbyt wygodna – stwierdziła tylko, zaglądając do pudełka zainteresowana tym, z czym jest pizza.- To nie z mojej winy się gryźliśmy, to ty mi grozisz na każdym kroku – zauważyła.- Poza tym, i tak nie wierzę, że przyszedłeś tylko ot tak sobie, wiem, że chodzi ci o informacje – uśmiechnęła się, bo co innego mogła zrobić. Lepiej traktować to pobłażliwie, swobodnie, aby nie wzbudzać kolejnego konfliktu.- Tak się składa, że się wyrobiłam dzisiaj i już skończyłam je kompletować. Pewnie zainteresowany, nie? A złote rybki są raczej samotnikami. Ja również nie potrzebuję towarzysza, więc daj mi sos czosnkowy, bo jak będę śmierdzieć czosnkiem, to przynajmniej nie będziesz się do mnie przystawiał – ostatnie miało być żartem, oczywiście, bo nawet go nie podejrzewała o to, że mógłby się w jakikolwiek sposób „przystawiać”.

    OdpowiedzUsuń
  33. Virgia jakoś tak automatycznie się roześmiała. A potem, zgodnie ze swoimi wcześniejszymi przewidywaniami, zsunęła się z fotela i usiadła na dywaniku, opierając się plecami o kanapę. Odchyliła głowę do tyłu i śmiała się jeszcze przez chwilę.
    - Jestem porządną dziewczyną? – powtórzyła z rozbawieniem.- To co ja tutaj robię, co? Z tobą – sam fakt, w czym tkwiła, chyba jednoznacznie oznaczał, że nie jest porządną dziewczyną.- I nie słodź mi tak, bo pomyślę jeszcze, że naprawdę tak uważasz – to jeszcze było żartem, ale zaraz Virgia spoważniała.
    Spokojnie wzięła sobie kawałek pizzy polanej wcześniej sosem czosnkowym i zdążyła ugryźć ją dwa razy, zanim się odezwała.
    - Jeśli to ci pomoże, to nie zginęła ze względu na ciebie. A przynajmniej nie tylko – poinformowała, teraz już sięgając po szklankę. Musiała czymś koniecznie zająć ręce, żeby nie pokazywać niepewności i zdenerwowania. Miała unikać trupów. Nie doprowadzać do morderstw. A teraz właśnie wystawiała mu kogoś. Wcześniej dobrze o tym wiedziała, ale dopiero teraz to do niej dotarło.- Skoro chcesz, żeby było miło, to nie rozmawiajmy już o tym – twierdziła, unosząc dłoń ze szklanką, jakby chciała w ten sposób wznieć toast.

    OdpowiedzUsuń
  34. Co to za frajda, uprawiać seks z pijaną kobietą... Żadna. A przynajmniej dla Virgii nie byłoby to w ogóle przyjemne. I nie zamierzała do czegoś takiego dopuścić. Z kimkolwiek.
    Najpierw, po stuknięciu się szklanek, wypiła połowę jej zawartości praktycznie duszkiem, a potem dojadła kawałek pizzy. Zanim sięgnęła po kolejny, dopiła zawartość szklanki do końca (całkiem niezłe tempo sobie narzuciła na wstępie) i skupiła spojrzenie na Ethanie.
    - A z jakimi się spotykasz? – spytała jak gdyby nigdy nic. Wcale nie chciała się porównywać, po prostu chciała zagadać.- Z kim ostatnio? Bo chyba trochę ci suszą głowę, żebyś się w końcu chajtnął i spłodził potomka, nie? Tak przynajmniej słyszałam? – uśmiechnęła się tak troszkę cwanie, dla podkreślenia, ze nic się w tym mieście przed nią nie ukryje, nawet jeśli rzekomo mieszkała tu od niedawna i ogólnie nie była stąd.

    OdpowiedzUsuń
  35. - Dlatego chciałeś sprawdzić, czy się złapię na jedzenie? – spytała z rozbawieniem.- Jem normalnie, nigdy nie będę przesadnie chuda, szkoda cycków – zażartowała. Dla potwierdzenia, sięgnęła po pizzę i ugryzła kawałek.- Widzę, że jednak tym razem chcesz mnie upić – zauważyła, a potem zaśmiała się krótko.- Tyle dobrego, że whisky akurat lubię – znowu ugryzła kawałek pizzy.- Ale obiecaj, że jak zacznę gadać głupoty, to położysz mnie do łóżka – powiedziała jeszcze z pełną buzią.
    Nie drążyła ani tematu kwiatów, zwłaszcza, ze sama nie miała żadnego, chyba że się policzy kaktusa na parapecie w kuchni, ani tematu dzieci, bo to nie było coś, o czym można było sobie teraz ot tak porozmawiać. Zresztą, po co akurat oni mieliby o tym rozmawiać?

    OdpowiedzUsuń
  36. - Nie podejrzewałam cię o złe zamiary – stwierdziła krótko. I szczerze. Bo gdyby chciał jej cos zrobić, to pewnie znalazłby inne okoliczności, te nie były odpowiednie. Zostawił już zbyt dużo śladów w mieszkaniu choćby.
    Na kilka chwil skupiła się na płynie w szklance i miała minę, jakby się nad czymś zastanawiała.
    - Co sprawiło, że chcesz zapomnieć? – spytała w końcu i to całkiem otwarcie, bo tak naprawdę przecież wcale nie musiał mieć ochoty, aby z kimkolwiek o tym rozmawiać, a już na pewno nie z nią. Tacy ludzie jak Ethan raczej się nikomu nie żalą.- Bo nie pije się bez powodu...

    OdpowiedzUsuń
  37. - Trochę – przyznała, mając na myśli papierosy, ale jednak wstała, poszła do kuchni i wróciła z popielniczką w dłoni, po drodze gubiąc skarpetkę, co wydało jej się w tamtym momencie niezwykle zabawne. Chyba powinna skończyć na trzeciej szklance i już więcej nie pić.
    Powoli usiadła na swoim wcześniejszym miejscu i podsunęła Etanowi popielniczkę wbrew swoim zasadom.
    - Widzisz, jak raz już człowiek w to wejdzie, to już nie może się wydostać, nawet jak jest z zewnątrz – nawiązała do sytuacji, kiedy mówił, że ona przecież miała wybór, mogła się odciąć, zrezygnować z takiego życia. Nie mogła. Przynajmniej tak utrzymywała, bo przecież nigdy tak naprawdę się w nie nie zagłębiła.- Chciałabym móc ci powiedzieć, że dasz radę od tego uciec, ale... Nie dasz. Mi się nie udało – sięgnęła po szklankę i upiła łyk, powtarzając sobie w głowie, że to już ostatnia.- Możesz tylko to rozłożyć na dwie osoby, żeby było ci choć odrobinę łatwiej.

    OdpowiedzUsuń
  38. Virgia zacisnęła usta i milczała przez kilka chwil. Wcześniej jeszcze tylko pokręciła głową, że nie ma drugiej butelki. I dobrze. A do sklepu nie zamierzała go puszczać, chyba że już by nie wrócił do niej.
    Wątpiła, aby właśnie takie informacje chcieli usłyszeć jej koledzy. Nie o to im chodziło, nie o moralne problemy gangstera, nie o rodzinne konflikty. Chodziło im o konkrety. Ale tych Virgia jeszcze nie znała. Wysłuchała za to czego innego i nie bardzo wiedziała, co teraz z tymi informacjami zrobić i jak się zachować. Bo jakoś tak niekoniecznie mu współczuła.
    - Nie miałam na myśli braci – stwierdziła w końcu.- Rodziny się nie wybiera. Ale przyjaciół owszem. Kochane i godne zaufania osoby również można wybrać – o ile się na nie trafi, a o to też było trudno w aktualnych czasach. A już na pewno w mafijnym światku.

    OdpowiedzUsuń
  39. - Może tak być – kiwnęła głową dla potwierdzenia. Bo... Tak właśnie było teraz. Przecież byłą kimś podstawionym, tajniakiem. Ale gdyby zaczęła się nagle teraz zarzekać, że nie, to wyglądałoby to co najmniej dziwnie, a już na pewno podejrzanie.- Nie bardzo chcę o tym rozmawiać – stwierdziła, odwracając wzrok. Wydało jej się to logiczne, nikt nie chciał rozmawiać o swoich błędach, a wcześniej przecież zasugerowała, że jej rzekomy facet zginął z jej winy.- Nie chcę sobie przypominać – dodała dla wyjaśnienia, a minę i spojrzenie miała takie, jakby jednak sobie przypomniała i ją to niewyobrażalnie bolało. Wszystko pod publiczkę.- Daj spokój ze sklepem, jeśli tak bardzo ci zależy, to możesz dopić mojego... – przesunęła po stoliku swoją szklankę w stronę Ethana. Połowa zawartości jeszcze spokojnie w niej była.

    OdpowiedzUsuń
  40. Wiedziała, że ta chwila w końcu nadejdzie, że zacznie zadawać pytania. W końcu inaczej by w ogóle do niej nie przyjechał, nie miałby po co. Wymówka, że chciał miło spędzić czas i poprawić kontakty zupełnie do niej nie trafiała. Kiedy więc zaczął pytać, nie odpowiedziała od razu, tylko bez słowa wstała i poszła do sypialni. Wróciła z kopertą w ręku i rzuciła ją niedbale na stolik.
    - Twoja Julia nie byłą taka święta, jak ci się zdawało – poinformowała, siadając, choć może nie powinna zaczynać tak z grubej rury, żeby nie burzyć jej obrazu w głowie Ethana, no i nie obrażać pamięci zmarłej.- Albo raczej ulokowała uczucia w nieodpowiedniej sobie. A wiesz, ze wzgardzona i odrzucona kobieta jest zdolna do naprawdę okropnych rzeczy i potrafi się zemścić w naprawdę okrutny sposób?

    OdpowiedzUsuń
  41. Virgia uśmiechnęła się blado, bo myślenie było o tyle błędne, że Ethan z góry założył, iż Julię zabił jakiś facet. A wcale tak nie było.
    - Otwórz, w środku są zdjęcia – zachęciła go.- Miała faceta – kiwnęła głową dla potwierdzenia.- Problem w tym, że on działał na dwa fronty. Spotykał się jeszcze z Amelią, córką szefa konkurencyjnego gangu. Gdybym miała ją określić jednym słowem, powiedziałabym... Że jest trochę szalona. Ach, no i jeszcze cholernie zazdrosna. Ale to już dwa określenia. Zaskoczony? – nie chciała być złośliwa ani nic z tych rzeczy, ale jakoś tak samoistnie uśmiechnęła się w ten charakterystyczny sposób, unosząc jeden kącik ust.

    OdpowiedzUsuń
  42. Nie wyobrażała sobie żadnej reakcji Ethana, gdy przekaże mu te informacje, choć mniej więcej wiedziała, czego może się spodziewać. Mimo wszystko, poczuła się w obowiązku chociaż trochę go uspokoić, choć najprawdopodobniej tylko jeszcze bardziej by go to zdenerwowało.
    - Zdajesz sobie sprawę z tego, ze jeśli coś jej zrobisz, to będzie wojna? Jej ojciec i brat tego nie odpuszczą. Myślisz, że zemsta jest warta takiego ryzyka? – zamilkła na chwilę, czekając przed zadaniem pytania, które mogłoby go zirytować.- I co, nadal uważasz, że knuję przeciwko tobie, a tak naprawdę jestem w zmowie z nimi?

    OdpowiedzUsuń
  43. - Daj spokój – powiedziała cicho, choć podejrzewała, że to tylko bardziej go rozwścieczy.- Teraz to może jednak się położysz, co? Chcesz wrócić do domu, czy wybierasz moją niewygodną kanapę? – usiłowała szybko zmienić temat, a poza tym rzeczywiście lepiej dla Ethana byłoby, gdyby się już położył. Nie sądziła, że whisky może go tak sieknąć, skoro po czystej wódce bardziej ogarniał.- No? – ponagliła go, wstając. Zamierzała zwyczajnie złapać go pod ramię i usadzić na kanapie. Albo wyrzucić za drzwi, czemu nie. Ale wtedy mógł narobić głupstw.

    OdpowiedzUsuń
  44. - Nie dziwię się, po prostu uważam, że nie jest to dobry moment, aby podejmować jakiekolwiek działania. Zostaw to do jutra, dzisiaj już nic nie zdziałasz – powiedziała to nadzwyczaj spokojnie, łagodnie wręcz, choć z chęcią trzasnęłaby go teraz w łeb, bo zachowywał się lekkomyślnie, jak dzieciak i w ogóle zdecydowanie był pijany. Doskoczyła do niego, kiedy się zachwiał i jakoś tak instynktownie go podtrzymała.- Daj spokój teraz – powtórzyła.- Usiądź sobie, co? Na kanapie, o tam... – lekko go za sobą pociągnęła, aby w ten sposób nakłonić do tego, aby usiadł. Byłaby o wiele bardziej zadowolona, gdyby mogła się go pozbyć, o co w sumie nie byłoby trudno, zważywszy na to, jak bardzo chciał wyjść, ale... W takim stanie nie mogła go wypuścić, bo jak nic wylądowałby na jakimś drzewie albo spowodował wypadek. Jeśli chciał zabić siebie, to nie miała nic przeciwko, droga wolna, ale zagrażał też innym, a do tego Virgia nie mogła dopuścić.

    OdpowiedzUsuń
  45. Virgia również przewróciła oczami. Faceci... Czasem naprawdę opadały je ręce. Zachowywali się gorzej niż dzieci. Nie odzywała się, cierpliwie wysłuchała, co Ethan ma do powiedzenia, choć jej zdaniem gadał bzdury (jednakże miała zamiar mu przypomnieć, co właśnie jej obiecał), a potem usiadła obok niego. Złapała go najpierw za kołnierzyk, dopiero potem zsunęła ręce trochę niżej, na barki i potrząsnęła nim z całej siły, aby rzeczywiście to odczuł, bo ogólnie Virgia zbyt wiele siły nie miała.
    - Ethan, ogarnij się! Masz być szefem, a pokonał cię alkohol. Weź się w garść i nie pierdol – już nawet użyła wulgarnego słowa, to zwykle lepiej działało. Właściwie chciała go jeszcze chlasnąć dłonią w policzek, ale w ostatniej chwili się powstrzymała, bo pomyślała, ze w takim stanie mógłby je zwyczajnie oddać.

    OdpowiedzUsuń
  46. Tym razem się nie powstrzymała. Najpierw wyjęła mu z ręki telefon i rzuciła go na stolik, a potem bez ostrzeżenia strzeliła go w twarz. Dosyć mocno.
    - Weź się w garść – syknęła rozkazująco.- To, że ty nie masz uczuć, nie oznacza, że inni również, Ja nie dążę po trupach do celu i nie zależy mi tylko na pracy i ochronie.
    Powinna się teraz odsunąć, wstać, może pójść po jakiś koc i poduszkę, zrobić cokolwiek, aby zachować dystans i nie siedzieć tak blisko. Po prostu powinna na chwilę uciec, a nie narażać się głupio na złość Ethana przez to, co przed chwilą zrobiła. Ale to, co powiedział, było dla niej obraźliwe i zareagowała odruchowo.

    OdpowiedzUsuń
  47. No tak, bo jaśnie panu szefowi nie można niczego takiego zrobić, tak samo jak nie można zwrócić mu na nic uwagi, bo przecież zawsze jest najmądrzejszy, na wszystkim się zna i nie przyjmuje do siebie żadnej krytyki. Virgia wcale nie uważała, że przesadziła. Zrobiła to po to, aby trochę go otrzeźwić (no, i jeszcze dlatego, że gadał takie bzdury), ale najwyraźniej podziałało źle na męskie ego i teraz miała efekt.
    I to by było tyle, jeśli chodzi o miły wieczór.
    - Proszę bardzo, możesz oddać, nie mam nic przeciwko – powiedziała to nadzwyczaj pewnym głosem, unosząc głowę w taki sposób, aby widział, że ani trochę się go w tym momencie nie bała.
    Ile razy by mu teraz powtarzała, że zachowuje się głupio, pewnie i tak by nie dotarło. Może trzeba było spróbować w inną stronę, zacząć głaskać zamiast brać pod włos. Bez słowa poszła za nim do przedpokoju.
    - Przestań, proszę – powiedziała to tak, jakby sytuacja sprzed chwili w ogóle się nie wydarzyła.- Nie możesz teraz jechać, zrobisz sobie krzywdę.
    Chciała złapać go za łokieć, żeby zatrzymać w ten sposób, ale uznała, że lepiej tego nie robić, bo niemal na sto procent by się wyrwał. A może jeszcze by ją odepchnął od siebie.

    OdpowiedzUsuń
  48. - Tak, obchodzi! - pewnie i tak nie uwierzy, słowa zwykle w takich momentach nie działały i Virgia pewnie będzie musiała pokazać, że ją obchodzi nie tylko ze względu na jej korzyści. Nie miała z tego żadnych, tak naprawdę.- Ale wy wszyscy jesteście tacy sami! - rąbnęła go pięścią w ramię.- Faceci! Niby tacy mądrzy, a zachowujecie się jak dzieci albo napuszone koguty. Próbujecie udowodnić, jacy to jesteście twardzi, ryzykujecie, nie dbacie o siebie, a jak się coś stanie, to potem my zostajemy same i cierpimy! Ale o tym już nie raczycie pomyśleć! Raz to przeżyłam i, uwierz, to naprawdę bolało, więc nie chcę mieć na sumieniu również ciebie. Zostań, proszę, i pozwól sobie pomóc. Mi naprawdę wcale nie chodzi tylko o pracę, tak właściwie to mam ją gdzieś. Po prostu mnie teraz nie zostawiaj.

    OdpowiedzUsuń
  49. - To muszę sobie kupić spodnie z dużymi kieszeniami – usiłowała trochę zażartować, a już na pewno nie chciała pokazać po sobie, że to nie było przyjemne, to co powiedział. Ale może rzeczywiście czasem zwyczajnie była wredną suką.- Nie, nie zabiję Amelii – pokręciła głową, a potem wzięła Ethana pod ramię z zamiarem zaciągnięcia z powrotem do pokoju.- Na razie pomogę ci w taki sposób, że położę cię spać, dobra? Chodź – pociągnęła go trochę bardziej nagląco, żeby za nią poszedł.
    A w głowie brzęczała jej myśl, że wcale nie powinna go dotykać.

    OdpowiedzUsuń
  50. Kiedy tylko usadził się na kanapie, Virgia szybko poszła po poduszkę, którą zresztą wzięła ze swojego łóżka. Zgarnęła jeszcze z szafy koc i wróciła do Ethana, siadając tuż obok niego, może trochę za blisko.
    - Są gorsze rzeczy niż śmierć – stwierdziła, obserwując, jak rozpina guziki przy koszuli. Nie powinien tego robić. Ale przecież spanie w koszuli nie było zbyt wygodne.- Wrób ją w coś – powiedziała nagle.- Tak, żeby ją zamknęli. Dla kogoś takiego jak ona przebywanie w zamknięciu będzie koszmarem. Albo ją oszpeć, to też będzie dla niej tragedia – aż sama zdziwiła się tym, ze takie makabryczne pomysły wpadły jej do głowy. Jak w ogóle mogła zaproponować coś takiego? Przecież nie należała do nich, nie robiła takich rzeczy...

    OdpowiedzUsuń
  51. -Tak – potwierdziła jakoś tak odruchowo, skinieniem głowy przy okazji też.- Jakiś kwas czy coś... – podsunęła.- A więc myślałeś, że nie jestem zbyt mądra, tak? – zwróciła uwagę na to, co powiedział, bo też powinno być dla niej obraźliwe, nawet jeśli krył się w tym poniekąd komplement. Ale Virgia zadała pytanie bez złości i wyrzutu, już prędzej żartobliwie, choć tego również nie było w jej głosie słychać.
    Kiedy jest się ładną, pewną siebie dziewczyną, może trochę zbyt zakochaną w sobie, to odebranie jej tego najważniejszego aspektu, urody, musiało być dla niej naprawdę koszmarem. Tak pojmowała to Virgia.
    - Jutro jak wstaniesz, to powinieneś się doprowadzić do porządku, bo matka ci zejdzie na zawał, jak cię tak zobaczy – ja chyba zaraz też, pomyślała sobie. Choć z innych względów.

    OdpowiedzUsuń
  52. Bez słowa poszła do kuchni i wróciła z butelką wody. Postawiła ja na podłodze obok kanapy.
    - Śpij – rzuciła krótko i niemalże w tempie ekspresowym zwiała do sypialni. Byle szybciej, zanim zacznie się rozbierać.

    Sama miała problem z zaśnięciem i chyba dwie godziny przewracała się z boku na bok, zanim udało jej się zasnąć. Wynikało to bardziej ze stresu niż z ekscytacji, uznała jednak, że Ethan sobie poradzi i nawet jeśli obudzi się wcześniej, to nie będzie zawracał jej głowy, tylko się pozbiera i pójdzie. A później wróci, ale wtedy już Virgia będzie wyglądała wyjściowo. Właściwie sobie to niemalże wmówiła, dlatego rano nie spodziewała się, że jeszcze go zastanie. Nie spieszyło jej się, bo nie sądziła, że nadal ma gościa, więc najpierw spokojnie poszła do łazienki umyć zęby i twarz, potem sypnęła rybce trochę pokarmu i dopiero wtedy zdecydowała, że czas na poranną kawę.
    Wyszła z sypialni w piżamie, na którą składała się tylko i wyłącznie za duża na Virgię koszulka, nic poza tym. I byłą niebywale zaskoczona, kiedy na wstępie natknęła się na Ethana i w tamtym momencie sama nie wiedziała, czy ma się zachowywać jak gdyby nigdy nic, czy zawstydzić i zwiać z powrotem do sypialni.

    OdpowiedzUsuń
  53. - Co ty robisz? – to były pierwsze słowa, jakie padły z jej ust i chociaż chciała, nie zdołała do końca zwalczyć nuty dezaprobaty. Przecież miało go nie być! Właśnie tego się spodziewała. A tymczasem był, rządził się w kuchni, a Virgia stała tak na wpół ubrana (łagodnie powiedziane) i trochę przez to zagubiona.
    - I ty niby jesteś gangsterem? – spytała trochę kpiąco, ale raczej w dobrej wierze, bardziej żartobliwie. Usiadła na wysuniętym krzesełku, postanawiając sobie w głowie, ze nie będzie przejmować się swoim strojem, tylko zachowywać się jak gdyby nigdy nic, jakby to był normalny poranek, jakby znali się kupę lat i wcale nie byli skrępowani, niezależnie od tego, jak ubrani.
    Postanowiła, ale niespecjalnie to zadziałało.
    - Zapnij koszulę – syknęła w końcu rozkazująco.

    OdpowiedzUsuń
  54. - Do tej pory tak właśnie to przedstawiałeś – zauważyła, sięgając po sok.- Próbowałeś cały czas ostrzec mnie przed sobą, a teraz wychodzi, że ty tylko czasem lwem, a tak na co dzień, to jednak uroczą przytulanką – uśmiechnęła się. Miała nadzieję, ze się nie obrazi o tę uroczą przytulankę, ale z facetami to nigdy nic nie wiadomo, przecież ego zawsze mają zbyt dużo i zawsze też próbują na każdym kroku pokazać, jacy to są groźni.- Później sprawdzę – wzruszyła ramionami.- To pewnie mój brat z nowiną, że mam kolejnego bratanka albo bratanicę – sięgnęła po widelec.- Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktoś mi robił śniadanie... – chyba się troszkę rozmarzyła w tym momencie, ale szybko potrząsnęła głową.

    OdpowiedzUsuń
  55. - Ten albo ta ma być trzeci. Może już jest, a może jeszcze nie, dowiem się, jak oddzwonię, o ile to Nate dzwonił – dobrze wiedziała, że to nie brat dzwonił, ale udawała, że tak właśnie jest, a póki gadała o rodzinie (która, o dziwo!, naprawdę istniała), było w miarę bezpiecznie.- Na to właśnie liczę – powiedziała cicho, biorąc się za jedzenie. Miała na myśli kwestię, że spodoba jej się życie w gangu. Zapewne normalnie nigdy w życiu by jej się nie spodobało, ale miała zamiar udawać, ze tak właśnie jest, że jest dosłownie zachwycona. Byle tylko zdobyć zaufanie.

    OdpowiedzUsuń
  56. Taaak, nie próżnował, a Virgia miała niekiedy dosyć tych dzieciaków, jednak całe szczęście, widywała je rzadko.
    Jadła spokojnie i spoglądała na Ethana ponad talerzem, gdy mówił. Słuchała, a w pewnym momencie zwyczajnie się zakrztusiła. Od razu sięgnęła po szklankę z sokiem i upiła trochę, aby uspokoić oddech.
    - Co? – wykrztusiła w końcu. Zaskoczyła ją ta propozycja, przecież dopiero co nie chciał kompletnie wpuszczać jej w szeregi rodziny, a teraz wciągał ją w prywatne sprawy.- Zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli pojadę z tobą, to uzna, że się ze mną spotykasz i zacznie traktować jak twoją dziewczynę... Partnerkę, no, coś w tym guście? – no i pewnie by się też ucieszyła, bo z tego, co mówił wcześniej, wszyscy czekali, aż sobie kogoś znajdzie, ale... To byłoby przecież okłamywanie biednej kobiety.
    Tak, tak, Virgia, jakbyś wcale cały czas nie kłamała...

    OdpowiedzUsuń
  57. - Taak, pewnie jeszcze uwielbia siedzieć w kuchni, gotować i wciskać w dzieci jedzenie, dlatego twój brat tak wygląda... – to miał być żart, oczywiście, ale chyba nie powinna tego mówić, bo w ten sposób tak jakby obrażała przecież jego rodzinę, konkretnie brata.- Matko, nigdy w życiu nie chcę mieć czwórki dzieci, zwariowałabym, Dwójka mi w zupełności wystarczy, o ile jakiekolwiek będę kiedyś miała – spróbowała zmienić temat, ale branie na tapetę dzieci też jakoś nie do końca jej odpowiadało, więc w końcu spoważniała. Tak się złożyło, że akurat kończyła jajecznicę, więc zamilkła na kilka sekund.- Nie sądzisz, że byłoby to dla niej... Upokarzające? Że musisz przywozić jej kogoś, z kim pracujesz i komu płacisz, aby z nią porozmawiał. To już chyba lepiej udawać... Bo ja bym się zdenerwowała na jej miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  58. - A byłoby w porządku, gdyby się dowiedziała, że płacisz komuś za to, aby dotrzymał jej towarzystwa? Chyba nie – Virgia miała trochę wadliwe sumienie, nie dało się zaprzeczyć, ale też pokręconą logikę i moralność. Czasem naprawdę okropne rzeczy nie wydawały jej się czymś zły, a takie drobne, które uderzały najczęściej w uczucia, według niej były bardzo, bardzo złe. Nie wiedziała teraz, czy powiedzieć, że nie chce jechać, czy jednak się na to zdecydować, bo dzięki temu mogła zdobyć jeszcze więcej zaufania.- Jeśli mam z tobą pojechać, to po prostu nic jej nie mów. Niech sobie zinterpretuje to, jak chce, dobra? I się po prostu dostosujemy.

    OdpowiedzUsuń
  59. - Jajecznica? Hm... Ujdzie – zażartowała i się uśmiechnęła, ale zaraz po tym spoważniała.- Jeśli mam się wyrobić w pół godziny, to mnie nie zagaduj teraz, bo muszę się ogarnąć – wstała od stołu, zebrała talerze i wstawiła je do zlewu. A kiedy wychodziła z kuchni z zamiarem skierowania się do sypialni, ubrania się i doprowadzenia włosów do ładu, zatrzymała się jeszcze w progu.- Nie powinniśmy tego robić – stwierdziła cicho, nie wyjaśniając, co ma na myśli.
    Po prostu nie powinna z nim jechać. Ale miała zdobyć jego zaufanie, musiała więc korzystać z okazji i zawierać kontakty z rodziną. Praca to praca.

    OdpowiedzUsuń
  60. No tak, przecież to żadne zbliżenie. Pomijając fakt, że został u niej na noc. U niej w domu. Nie powinna go w ogóle widzieć w takim stanie i w takiej sytuacji. Pokręciła więc tylko głową, żeby nie drążyć tematu i wyszła.
    Brwi odrobinę podjechały jej do góry, kiedy otworzył przed nią drzwi, ale tym razem również nie powiedziała ani słowa, tylko po prostu wsiadła do auta.
    - Najwyraźniej kawa tam musi być bardzo dobra... – stwierdziła w zamyśleniu i dopiero po chwili skupiła wzrok na Ethanie.- Tak, tak, ale jakbym ja gdzieś ukryła glocka, to byłbyś wściekły – zauważyła odrobinę złośliwie, ale... Zapewne było to zgodne z prawdą. Nie odpowiadałoby mu, gdyby Virgia też miała przy sobie broń. Przynajmniej tak właśnie myślała, bo takie sprawiał wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  61. Virgia jedynie przewróciła oczami, ale znowu odpuściła sobie temat, bo przecież, jak „ustalili”, miała schować do kieszeni wredną sukę. Normalnie by się pewnie przyczepiła i dyskutowała, aby postawić na swoim, bo nie należała do uległych osób, ale Ethan pewnie by się wściekło i to chwilowe porozumienie, które udało im się jakimś cudem osiągnąć, zapewne od razu by runęło.
    Milczała w trakcie drogi, przełączała coś w radiu jedynie, jakby to była najbardziej fascynująca rzecz na świecie. Czasem takie pstrykanie było irytujące dla kierowcy, ale kompletnie się tym nie przejęła.
    Nie czuła się zdenerwowana, o dziwo, przecież to tylko zwykła (no, prawie zwykła) kobieta, tak sobie w głowie powtarzała. Nie musiała się specjalnie starać ani na siłę próbować wywołać dobre wrażenie, bo przecież tak naprawdę nie byli ze sobą i nie zależało jej na akceptacji ewentualnej przyszłej teściowej. Miała po prostu być uprzejma i taka zamierzała być.
    Na hasło „stare szmaty” Virgia jakoś dziwnie zesztywniała i odruchowo spojrzała na swoje nogi, zwykłe dżinsy, trampki, które zdecydowanie nie wypadają damie (a kto powiedział, że kiedykolwiek była damą?) i bluzkę w groszki. No jeśli elegancki kostium to są stare szmaty, to co dopiero strój, który Virgia miała na sobie.
    Przez te myśli odpowiedziała „dzień dobry” dziwnie niemrawo i od razu zganiła się w myślach. A potem brwi powędrowały jej do góry, kiedy Ethan powiedział, że są przyjaciółmi. Czyżby? Spojrzała na niego znacząco, choć nie wiedziała, czy to dostrzegł. Ciekawe, co powie matce, jak w końcu wylądują na biurku na zapleczu i będą się kochać bez opamiętania, Bo Virgia wiedziała, że prędzej czy później to nastąpi, zwyczajnie nie dało się inaczej.
    O czym ty myślisz, Virgia, wariatko!?
    Przywołała na twarz uśmiech.
    - Tak, mieszkam tutaj od półtora miesiąca dopiero – potwierdziła informację uprzejmym tonem, nakazując sobie zachowywać się trochę swobodniej, a nie tak sztywno.- Proszę mi tak nie słodzić, bo się jeszcze zawstydzę. Już mi Ethan za dużo słodzi – to była szpileczka skierowana w jego stronę.

    OdpowiedzUsuń

  62. Virgia, o dziwo, bardzo chętnie poszłaby sobie na obiad z panią Ferguson, albo może na kawkę i ciasteczko, bez znaczenia, no ale w obecnej sytuacji chyba się nie dało... Może innym razem, tak sobie postanowiła.
    A potem chyba cudem zdusiła śmiech, niemalże wciskając sobie pięść do buzi. A nie, jednak przez chwilę chichotała zabawne.
    - Słyszałeś? – wykrztusiła w końcu.- Bierz się za mnie, bo sprzątną ci sprzed nosa. A a nie będę czekać, aż się namyślisz i ruszysz tyłek – poruszyła śmiesznie brwiami, uśmiechając się szeroko. Jeszcze czułą rozbawienie, ale nie mogła tyle się śmiać.
    Czy chciał, czy nie, stawał się bardziej człowiekiem niż gangsterem w jej oczach. Ale to w sumie dobrze.
    Odwróciła się trochę w fotelu, aby zerknąć do tyłu.
    - Coś w tym jest, te modelki są okropnie wulgarne, prawda? Ale nie sądzę, żeby się nimi interesował, więc o to nie musi się pani martwić.
    W końcu sam powiedział, ze one wszystkie go nie interesują, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  63. Virgia pokiwała gorliwie głową na potwierdzenie, że owszem, ociąga się i nadal jej nigdzie nie zaprosił. No, pomijając „interesy”, ale to nie miało nic wspólnego z przyjemnym spotkaniem, prawda?
    - Z chęcią przyjdę – uśmiechnęła się radośnie.
    Przeniosła wzrok na Ethana. Bawiła ją ta sytuacja, bawiło ją to, że mogła teraz sprawić, aby poczuł się niezręcznie, bo dzięki temu mogła wywołać jakąś konkretniejszą reakcję.
    - Ja nie jestem zainteresowana? – oburzyła się teatralnie.- Ja nie mogę tego okazywać! Byłabym wtedy jak te twoje modelki! To ty powinieneś się starać, a gdybym ci się narzucała, to ty byś stracił zainteresowanie! No jak to tak... Porządne kobiety nie mogą się narzucać... A poza tym, gdybym nie byłą zainteresowana, to bym cię wczoraj wywaliła z domu w środku nocy! – mówiła to wszystko pół żartem, pół serio, oczywiście. Trochę prawdy się w tym kryło, ale też trochę rozbawienia i przekręcenia sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  64. Virgia odruchowo sięgnęła dłonią do pokrętła i ściszyła radio. Nie zrobiła tego złośliwie, na przekór Etanowi, tylko po to, aby lepiej słyszeć i żeby lepiej było słychać ją samą. Jak tak ryczało, to nie dało się rozmawiać.
    - Potwierdzam, to był tylko przypadek i naprawdę był dżentelmenem, spał na kanapie i się do mnie nie dobierał – chciała nabić mu trochę plusów u matki, ale zrobiła to w swoisty dla niej sposób, na koniec dorzucając coś kontrowersyjnie brzmiącego.- A rano zrobił mi śniadanie...
    A potem wyczuła coś dziwnego i od razu spojrzała podejrzliwie na Ethana.
    - Nie chcesz mieć dzieci? – spytała, zanim zdążyła pomyśleć.

    OdpowiedzUsuń
  65. - Wcale nie! – bez zastanowienia trzepnęła go w ramię, co w sumie było, jak na gust Virgii, już dużą poufałością, bo w ten sposób traktują się ludzie, którzy albo się przyjaźnią albo.. Od długiego czasu są w związku.- Na pewno chrapiesz. Każdy facet chrapie, jak tyle wypije. A jak ktoś chrapie, to ja nie mogę zasnąć, na pewno bym cię nie wpuściła do mnie.
    To pokazanie języka było takie... Chłopięce, poniekąd dziecinne, a Virgia całkowicie nagle się spięła, uznając, że oboje zachowują się trochę zbyt swobodnie.
    - Bardzo mi było miło panią poznać – odwróciła się jeszcze do pani Ferguson, kiedy Ethan zaparkował i posłała jej przyjazny uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  66. - Bardzo dobrze – Virgia uśmiechnęła się równocześnie trochę bezczelnie, ale bardzo sympatycznie. Szturchnęła jeszcze Ethana koleżeńsko łokciem. Humor naprawdę miała teraz dobry.

    Trochę się pogorszył, a mina zrzedła, kiedy przypomniała sobie, że przecież mieli zająć się „interesami”. Nie miała pojęcia, jaki Ethan miał plan i ten stan, kiedy o tym nie wiedziała, był jeszcze w porządku. Kiedy dotarli do azjatyckiej knajpki, nadal nie wiedziała, o co chodzi i nie miała jeszcze powodów do niepokoju. To też było jeszcze okej. Przez głowę przemknęła jej nawet głupia myśl, że jednak nie o interesy chodzi, tylko Ethan postanowił po prostu zabrać ją na obiad we dwójkę i zaklepał jakiś osobny pokój, ale zaraz zganiła się w myślach, bo przecież to było głupie, nigdy by czegoś takiego nie zrobił i chyba była idiotką, że w ogóle przyszło jej coś takiego do głowy.
    Sake jej nie ruszyło. Ale kreski do wciągnięcia już tak. Nie wiedziała tylko, czy najpierw ma okazać niezadowolenie, czy niepokój. Bo trochę strachu, niestety, pojawiło się na jej twarzy. Słusznie powinna się obawiać, przyprowadził ją nie wiadomo gdzie, nie wiadomo po co Inie wiadomo co chciał zrobić. A Virgia nawet nikomu nie powiedziała, gdzie idzie. Nadajnika też nie miała.
    - I co ja mam z tym teraz zrobić? – syknęła, ewidentnie niezadowolona, kiedy chłopak już wyszedł.

    OdpowiedzUsuń
  67. Powinna mu zwyczajnie wyjaśnić, że nie chce wciągać nie dlatego, że jest taka porządna, tylko dlatego, że efekty mogłyby przejść najśmielsze oczekiwania, bo wtedy najprawdopodobniej w Virgię wstąpiłaby nowa energia, radość życia i odwaga, i, chcąc nie chcąc, zapewne zaczęłaby się do Ethana kleić. A tego zdecydowanie powinni unikać. Kiwnęła więc tylko nieznacznie głową, że owszem, ufa, choć wcale tak nie było, bo nie miała bladego pojęcia, czego mogłaby się po nim spodziewać.
    Mimo wszystko, już bardziej znała Ethana niż tego Chińczyka i jakoś tak samoistnie, zaraz po tym, jak chlapnęła sobie napitek, przysunęła się do Fergusona, jakby szukała w nim trochę otuchy. To było całkowicie bezwiedne.
    Odetchnęła z ulgą, kiedy strzepnął proszek na podłogę i od razu przydepnęła go butem, aby nic nie było widać.
    - Jeśli mogę coś wtrącić... – zaczęła grzecznie, bo mimo wszystko trzeba było być uprzejmym, żeby nic nie zostało odebrane jako faux pas, wtedy byłoby już po interesach.- Kwas wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem. Blizny po cięciach można dosyć łatwo zoperować... A najłatwiej można ją znaleźć – wyrecytowała informacje, podając miejsca i potencjalne godziny, w których bywała Amelia, starając się mówić o takich okolicznościach, w których łatwo byłoby ją zaatakować, czyli na przykład nie o rodzinnym obiedzie.
    Mimo tego, co powiedziała, mimo tej propozycji co do sposobu, jakoś tak na zdjęcia wcześniejszych ofiar nie patrzyła. Nie miała ochoty.

    OdpowiedzUsuń
  68. Rzeczywistoście, był teraz kimś całkowicie innym niż jeszcze pół godziny wcześniej, kiedy się przekomarzali w obecności jego matki. Ten Ethan, którym się teraz stał, trochę Virgię przeraził i zaczęła myśleć, w jakie bagno się wpakowała. I że nie chciała, aby kiedykolwiek się dowiedział, co takiego kombinuje, bo wtedy zemsta na niej musiałaby być naprawdę okropna.
    Potrząsnęła odruchowo głową, że nie chce kreski, a zaraz po tym, kompletnie bezmyślnie, położyła dłoń na udzie Ethana. Zachowywała się, jakby naprawdę byli razem i do siebie należeli, a najśmieszniejsze było to, że zrobiła to kompletnie nieświadomie. Po prostu szukała jego uwagi.
    - Jeśli chcesz zabrać jej coś, co kocha, to pozbądź się tego gościa, który oszukał Julię, a za którym szaleje Amelia - odezwała się cicho.- To wszystko stało się przez niego przecież.

    OdpowiedzUsuń
  69. Koledzy z pracy byliby na Virgię wściekli (łagodnie powiedziane), gdyby dowiedzieli się, co właśnie wygaduje. Miała zapobiegać morderstwom, a nie podjudzać ewentualnych morderców do ich wykonania. To dowodziło, że zaczynało już jej się mieszać w głowie od całej tej sytuacji i znajomości z Ethanem.
    Odetchnęła z ulgą, kiedy "transakcja" się skończyła, bo to oznaczało, że będą mogli stamtąd wyjść.
    Pożegnanie było uprzejme i pełne ukłonów, co Virgię, o dziwo, rozbawiło. Ale rozbawienie zniknęło, gdy tylko znaleźli się na zewnątrz.
    - Po co mnie tu zabrałeś? - spytała z pretensją w głosie, której nie zdołała ukryć.

    OdpowiedzUsuń
  70. - Nie chodzi o te zdjęcia, chodzi o to, że nie musisz tego robić. Tak, wiem, co powiedziałam, sama to zaproponowałam, ale to po prostu nie jest żadne rozwiązanie! - powiedziała to chyba trochę zbyt emocjonalnie, jakby naprawdę się przejęła. Bo się przejęła, chodziło o czyjeś życie, nawet jeśli ten ktoś nie wahał się przed odbieraniem go innym.
    Nie była wcale jakoś specjalnie zdenerwowana, ale drzwi od auta zatrzasnęła za sobą z dziwną furią, nie pozwalając, aby Ethan zrobił to za nią.
    - Jak widzisz, nie bardzo się do tego wszystkiego nadaję - odezwała się gorzko, gdy wsiadł.- Tylko udaję, bez udawania juź dawno by mnie nie było na tym świecie. Wpadłam w to przypadkiem, ale uciec z tego bagna się nie da - pokręciła głową, zrezygnowana.- Czym jeszcze chcesz mnie dzisiaj podręczyć?

    OdpowiedzUsuń
  71. - A co cię obchodzi, co inni myślą o tobie? - prychnęła. Może to był frazes, ale Virgia naprawdę tak myślała. Rzadko kiedy obchodziło ją to, co inni pomyślą, nawet jeśli wyraźnie okazywała słabość. Nie wstydziła się tego, że czasem coś ją przerasta albo czegoś się boi. Teraz na przykład siedział w niej niepokój i mnóstwo obaw i potrafiłby powiedzieć o tym otwarcie.- Wynagrodzisz? - mimo woli, w jej głosie dało się usłyszeć nutkę kpiny.- W jaki sposób? Równie łatwo, co na zlecenie wydasz dwadzieścia tysięcy na kolczyki dla mnie, bo wydaje ci się, że wszystkie kobiety można kupić?

    OdpowiedzUsuń
  72. - Och, nie myślałeś o kolczykach, bo pomyślałeś pewnie o naszyjniku! - ironia była silniejsza, nie dała rady powiedzieć tego normalnie.- Mogę sobie sama wybrać? Cóż za zaszczyt!
    Czuła podskórnie, że trochę przesada, że za dużo sobie pozwala, ale całkiem możliwe, że podświadomie chciała Ethana wyprowadzić z równowagi. Jakby chciała się przekonać, co zrobi, gdy się porządnie rozzłości, jaki jest naprawdę od drugiej strony.
    Zignorowała myśl, że jeśli Ethan naprawdę wybuchnie, to sama Virgia najprawdopodobniej zwyczajnie się przerazi.

    OdpowiedzUsuń
  73. Może to i dobrze, że nie zareagował i nie dał się sprowokować, bo Virgia całkowicie nagle była w bojowym nastroju, choć przecież miała przestać być tą wredną suką. No cóż, mogła się starać, ale stłamsić całkowicie przekornego charakteru się nie dało.
    - Jeśli mam tam z tobą pójść, to na pewno nie bez niczego - poinformowała i trochę bezczelnie wystawiła rękę, sugerując w ten sposób, że powinien coś na niej położyć.- Nawet jeśli umiem rąbnąć w nos, to moja ręka przeciwko broni palnej na niewiele się zda. Nie pójdę tam bezbronna - stwierdziła stanowczo.
    Kiedy zatrzymał się przed lokale, miejsce, jak się okazało, było Virgii znane. Wprawdzie wewnątrz nigdy wcześniej nie była, jednak adres znała, bo był to obiekt obserwacji kolegów z wydziału antynarkotykowego od dłuższego czasu. Musiała się więc mieć na baczności, aby nie spalić ani siebie, ani całej akcji, ani miejscówki.
    Bez słowa wysiadła z auta i rozglądała się wokół, chcąc dostrzec i zapamiętać jak najwięcej szczegółów, a jeśli zdarzyłoby się tak, że spotkałaby jakiegoś agenta pod przykrywką, to przecież nie mogła choćby najmniejszym grymasem twarzy zdradzić, że w ogóle go zna.

    OdpowiedzUsuń
  74. - A jeśli nie będę grzeczna? - zabrzmiało, na szczęście, jakby na koniec chciała się podroczyć, choć nie dałoby się ukryć, że o wiele bardziej wolałaby być niegrzeczna, nawet mimo tych wewnętrznych zasad. Po prostu zależało to od aspektu życia, bo raz Virgia była "porządna", a raz szalona.- Uuuu, mam się ciebie bać? - Odszepnęła z rozbawionym przestrachem. Wolała w ten sposób zareagować niż zastanawiać się teraz nad tym, że Ethan jest zbyt blisko niej. Uniosła głowę, aby na niego spojrzeć i, nie wiedzieć czemu, jeszcze się do niego zbliżyła.- Całkiem lubię, kiedy jesteś taki zły - szepnęła prowokacyjnie.-O ile nie jest to wycelowane we mnie.

    OdpowiedzUsuń
  75. Niby powiedział, że nie musi się bać, ale Virgia wiedziała, że powinna. Nie teraz, tylko ogólnie. Bo gdyby wiedział... Tak, gdyby się dowiedział, to wtedy zdecydowanie powinna się być. Ale przecież nigdy się nie dowie.
    - Bardzo niegrzecznych wolę – potwierdziła słodkim głosem.
    Przez jej twarz przemknął cień zdziwienia, kiedy poczuła dłoń Ethana w dosyć zaskakującym miejscu, a potem zawartość kieszeni. Zaraz jednak się uśmiechnęła, cieszył ją taki obrót spraw.
    - Będę – poniekąd obiecała. Skoro powiedział, że tak woli... Może tego powinna się uczepić? Trochę jeszcze błądziła, nie wiedząc, co właściwie odpowiada Etanowi bardziej. Momenty, gdy była taka jak teraz, trochę prowokująca i pewna siebie, czy te momenty, gdy pokazywała tę słabszą stronę?
    - Zajmę się laleczką – powiedziała jeszcze.
    Podeszli do parki, a kiedy Virgia poczuła się zignorowana, bo nawet nie raczyli na nich spojrzeć, najpierw grzecznie popukała panienkę w ramię. Kiedy nie zareagowała w odpowiedni sposób, pociągnęła ją za łokieć. Niezbyt mocno, ale wystarczająco, by dziewczyna się do niej odwróciła. Zanim zdążyła się oburzyć, Virgia powiedziała jej na ucho kilka ostrych słów, które sprawiły, że dziewczyna bez słowa wstała i dosłownie uciekła w popłochu.
    Wtedy Virgia posłała Ethanowi lekko triumfalny uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  76. Nie znała szczegółów, nie wiedziała, ile dokładnie było towaru i o jaką sumę pieniędzy chodzi, więc tylko grzecznie usiadła i słuchała. Przez kilka sekund skupiała spojrzenie na Ethanie, jakby obserwowała go „przy pracy”, potem przeniosła wzrok na wystraszonego Josha, ale nie poświeciła mu zbyt dużo uwagi, bo co innego ją zainteresowało.
    Zawsze je powtarzali w trakcie nauki, że powinna mieć oczy dookoła głowy i zauważać wszystko, co mogłoby być podejrzane lub potencjalnie dziwne. Teraz też powiodła spojrzeniem po sali, dostrzegać jednego, jedynego mężczyznę siedzącego samotnie przy stoliku w kącie sali. I to właśnie wydało jej się dziwne.
    - Ja też się chętnie dowiem, gdzie są – dodała od siebie, nie wiadomo w sumie po co, uśmiechając się przy tym dziwnie uroczo, w sposób, który dziwnie do niej pasował, ale w który nigdy wcześniej się nie uśmiechała.
    A potem zrobiła to samo, co wcześniej, tym razem chyba również nieświadomie. Dłoń bezwiednie położyła na udzie Ethana, jak wcześniej u Chińczyka, jakby chciała w ten sposób podkreślić, że przyszli tutaj razem. Tak, aby wszyscy o tym wiedzieli.

    OdpowiedzUsuń
  77. - Oj, nie strasz go już tak, nie widzisz, że zaraz popuści? – wtrąciła się całkiem nagle.
    Zapewne nie powinna tego robić, tylko siedzieć grzecznie, słuchać i pozwolić Ethanowi zrobić to po swojemu. Ale trochę się to przeciągało, a Virgia była zaniepokojona z powodu miejsca i dlatego, że nie byli na sali całkowicie sami. Chciała przyspieszyć sytuację albo może sprowokować kogokolwiek do jakiegoś nieprzemyślanego działania, aby szybciej się wszystko rozwinęło.
    - Nie trzęś się tak, Ethan ci nic nie zrobi, w końcu interesy muszę być doprowadzone do końca. Zaufał ci, więc ty zaufaj jemu, ja mu ufam, mogę wsadzić tam rękę – od razu też wyciągnęła wolną dłoń przed siebie, naprawdę mając zamiar wsadzić ją do pudełka, bo wierzyła, ze albo nic tam nie ma, albo Ethan ją powstrzyma, gdyby rzeczywiście trzymał tam, jak mu tam, tajpana pustynnego.
    Nie zdążyła jednak wsadzić ręki do pudełka, bo wtedy właśnie padł pierwszy strzał. Na szczęście chybiony, bo z zewnątrz, co było dosyć dziwne, bo raczej powinien paść ze strony nieznajomego siedzącego w kącie. Ale, jak się Virgia domyślała, on był tylko informatorem.
    Na ułamek sekundy palce zacisnęły się na udzie Ethana, a potem Virgia w tempie ekspresowym zanurkowała pod stół, chcąc się ukryć.

    OdpowiedzUsuń
  78. Virgia wiedziała, bo dla niej było to oczywiste, dlaczego atak nastąpił. Nie dalej jak kilka dni wcześniej przecież sama mówiła Ethanowi, że ktoś chce się go pozbyć. Dobrze o tym wiedział, więc tak właściwie nie powinien się dziwić, choć owszem, każdy byłby zaskoczony, bo nawet jeśli czegoś się spodziewamy, to i tak zawsze nas to zaskakuje. Jak na gust Virgii, powinien sprawdzić lojalność swoich ludzi, bo ktoś musiał sypnąć odnoście miejsca pobytu. Nie zdziwiłaby się, gdyby to ona została o to oskarżona, tak właściwie, a kiedy uświadomiła sobie tę myśl, trochę zepsuła jej ona humor. Nie musiał jej ufać, mógł zakwestionować jej lojalność.
    Póki co jednak, nic na to nie wskazywało, bo Ethan bardziej zainteresował się nią i tym, czy nic je się nie stało, niż dilerem, choć to, by przeżył, aby móc odzyskać pieniądze, powinno być dla niego ważniejsze. Odpowiedziała mu lekkim kiwnięciem głowy, że wszystko w porządku, i również sięgnęła po pistolet. Teraz logiczne wydawało się to, dlaczego o niego poprosiła i to również działało na jej niekorzyść. Zdążyła jeszcze wsunąć dłoń do kieszeni i nacisnąć alarm w telefonie, zanim Ethan złapał ją za rękę.
    Trochę zdziwił ją ten gest, ale jakoś tak odruchowo ścisnęła jego dłoń. Zawsze to jakieś pocieszenie, ze nie musi radzić sobie sama, choć przecież nie miał obowiązku, by jej pilnować, mógłby dbać tylko o swój tyłek i wszystkich innych mieć gdzieś. Kiedy pociągnął ją za sobą, strzeliła ze dwa razy trochę na oślep, choć raczej niewiele to pomogło. W drzwiach uderzyła lekko o futrynę, a kiedy zatrzasnęła za nimi drzwi, najpierw ciężko się o nie oparła, a sekundę po tym od nich odskoczyła, uświadamiając sobie, że jeśli ktoś w nie wyceluje, to kula przejdzie przez drewno jak przez masło.
    Potknęła się, wpadła na Ethana i tylko dzięki temu, że się go przytrzymała, nie wylądowała na ziemi.
    - Zaraz tu będzie policja – sapnęła, jakby przebiegła właśnie maraton.

    OdpowiedzUsuń
  79. Aż taka przerażona to nie była, właściwie to zachowywała spokój i jasność myślenia, można by nawet rzec, że była spokojniejsza niż Ethan, bo on wyraźnie się zdenerwował.
    - Nie złość się – powiedziała, o dziwo, łagodnie, jeszcze raz ściskając jego dłoń. Dziwne, że nadal swojej nie zabrała, bo teraz mogło się zrobić niezręcznie, że tak stoją i się trzymają... – Zostaw samochód, od razu się zorientują, że to my. Przejdziemy się kawałek, chodź.
    Teraz, dla odmiany, to Virgia pociągnęła Ethana za sobą., choć zrobiła to delikatnie, jakby chciała pozwolić mu na decyzje, czy chce iść, czy jednak postawi na swoim i wpakuje się do samochodu.- Teraz ty mi zaufaj, proszę.
    Kiedy wyjrzała z zaułka, w uliczce nikogo nie było. Stały tam jeszcze dwa samochody w oddali, jakieś kontenery na śmieci, ale ani jednego żywego ducha. Albo mieli szczęście, albo to była pułapka. Virgia zakładała to pierwsze, bo kiedy zrobiła kilka kolejnych kroków, ktoś jednak pokazał się na końcu ulicy.
    Możliwe, że zbliżający się mężczyzna nie zwróciłby na nich uwagi, bo nie wyglądało na kogoś z gangu. Tyle tylko, że go rozpoznała, a on musiał, po prostu musiał wiedzieć, kim ona jest naprawdę. Gdyby faktycznie należała do gangu, przeszliby teraz spokojnie. Ale to nie do końca była prawda, więc czym prędzej musiała się ukryć. Tylko jak to teraz zrobić? Najwyraźniej policja zjawiła się o wiele szybciej, niż zakładała.

    - Cholera – wyrwało jej się.- On jest... – nie skończyła, w głowie szukała jakiegoś mądrego kłamstwa. Wyszarpnęła przy okazji rękę z uścisku Ethana, ale za to złapała go za łokieć i mocno pociągnęła w stronę ściany odrapanego budynku. Z powodu gwałtowności tego gestu sama poleciała na tę ścianę, uderzając o nią plecami, a kiedy Ethan na nią wpadł, od razu wtuliła twarz w jego szyję.
    - Udawaj – szepnęła.

    OdpowiedzUsuń
  80. Mówiąc „udawaj” na myśli miała tylko i wyłącznie udawanie. Przytulenie się, aby zasłonić twarze i sprawiać wrażenie, że zajmują się sobą w stopniu bardziej zaawansowanym niż naprawdę. Nie chciała wcale wykorzystywać sytuacji i pod pretekstem „kamuflażu” robić czegoś więcej.
    Nie miała więc pojęcia, co ją podkusiło i jakim cudem odważyła się, aby unieść głowę, a potem nosem przesunąć po brodzie Ethana,
    - Zawsze wiem – szepnęła praktycznie w jego usta, dzielił je może milimetr.
    Spojrzała do góry, szukając wzrokiem jego oczu. To nie była prowokacja, nic z tych rzeczy, to wyszło całkowicie samoistnie, a Virgia w tamtym momencie całkowicie zapomniała o okolicznościach, sytuacji, w jakiej się znaleźli, nawet o miejscu, w którym stali.

    OdpowiedzUsuń
  81. Virgia z atakiem nie miała nic wspólnego, była nim zaskoczona (poniekąd), choć pewne było, że kiedy tylko wróci do domu, zaraz spróbuje się dowiedzieć czegokolwiek na ten temat. Jedynym znaczącym jej udziałem w tej sytuacji było wciśnięcie alarmu w telefonie i to był powód, przez który policja pojawiła się tak szybko. Nie to, że była strzelanina, tylko zgłoszenie agenta z podaną dokładną lokalizacją. Byłą pewna, ze z tej strony nic im nie grozi, chyba ze właśnie tak jak przed chwilą, natknęliby się na kogoś, kto nie miał pojęcia o jej pracy, a rozpoznałby ją i niechcąco wydał. Zdawało się jednak, że ich minął, bo nikt ich nie zaczepił i trwali tak w tej dosyć dziwnej pozycji. Dziwnej, bo powinna być niezręczna, a tymczasem była dziwnie intymna i przyjemna. Tak przynajmniej odbierała to Virgia.
    Zaschło jej w ustach i jakoś tak odruchowo oblizała wargi, odsuwając głowę nieznacznie, może na centymetr, półtora.
    - Co teraz zrobisz? – spytała cicho. Powinna to przerwać, powiedzieć, że intruz już sobie poszedł i mogą iść dalej, ale... była ciekawa, jak ta sytuacja może się rozwinąć. Ciekawa i podekscytowana, co ją samą zdziwiło.

    OdpowiedzUsuń
  82. Virgia nie tylko miała być pracownicą, bo cały czas nią była. Była w pracy. A to, co teraz robiła, zdecydowanie wykraczało poza jej obowiązki, bo obowiązki nakazywały odsunięcie się i kontynuowanie ucieczki, bez spoufalania się. Powiedzmy sobie szczerze, zignorowała je. Odpowiedzialność doszła do głosu po chwili, otrzeźwiła ją, ale mimo wszystko nie odsunęła się. Nie od razu.
    - Nie bardzo jestem w stanie myśleć w tym momencie – przyznała się cicho, całkowicie szczerze, bo rzeczywiście miała małe problemy z zebraniem myśli.
    Mimo to, położyła dłonie na ramionach Ethana, jakby chciała go od siebie odsunąć, ale nie zrobiła tego. Zawahała się, dając mu sekundę na podjęcie decyzji co do tego, co się teraz stanie.

    OdpowiedzUsuń
  83. Jeśli myślał, że jest jej szefem... Virgia zapewne roześmiałaby się, słysząc to. Szefa miała innego. Ethan był obiektem operacji. A przynajmniej do wczoraj, bo po tamtym wieczorze trochę się pozmieniało, choć Virgia nie przyznałaby się do tego za nic w świecie. Aczkolwiek o tym, co naprawdę miała zrobić, jakoś tak łatwo na dany moment zapomniała.
    - Wolno mi, jeśli zechcę – powiedziała to pewnym głosem, już nie szeptem.
    Sprawdzał ją. Ta myśl nagle pojawiła się w jej głowie. Przecież nie podawała mu wcześniej swojego nazwiska, więc musiał ją sprawdzać, skoro ją znał. Miała nadzieję, że rzekoma tożsamość stworzona przez kolegów była wiarygodna.
    - Słuchaj... – odszukała dłonią rękę Ethana i zdecydowanym ruchem przesunęła ją z talii wyżej, na szyję, sugerując trochę, aby wsunął ją we włosy.- Albo coś robisz, albo idziemy dalej – znów przeskoczyła do wcielenia nazbyt pewnej siebie Virgii.

    OdpowiedzUsuń
  84. No, to nie do końca było tak, że Virgia się o to prosiła, bo przecież dała mu wybór. Albo – albo. Co samo w sobie było dosyć dziwne, bo powinna się odsunąć i iść dalej. Na pewno wyraziła na to zgodę, skoro taka sugestia się pojawiła. A głos w głowie upominający ją, żeby nie robiła głupot i nie pakowała się w nic niezręcznego, zignorowała.
    Całe szczęście, że za plecami miała tę odrapaną ścianę i mogła się o nią oprzeć, bo inaczej jak nic by upadła, bo nie dałaby rady stać na własnych nogach. Zadziałał instynkt, chyba instynkt niedopieszczenia, tak konkretniej, bo w ostatnim czasie przecież liczyła się tylko praca i praca, a na nic innego Virgia tak naprawdę nie miała czasu.
    Oddała pocałunek i chyba tylko ostatkiem sił powstrzymała się przed tym, aby nie zarzucić Ethanowi rąk na szyję, bo to było tak już całkowicie spoufalającym się gestem, choć dzięki temu na pewno wyglądaliby autentyczniej. I mogłaby tak trwać i trwać, myśląc o tym, jak euforycznie się poczuła przez kilka sekund, jak przyjemna jest świadomość, że Ethan to zrobił, że chciał, miał ochotę, że dotyka jej właśnie w taki sposób… Szkoda tylko, że kolejna myśl dotyczyła tego, że najprawdopodobniej za chwilę powie „tylko udawałem” i to będzie wyjaśnieniem na wszystko. Właśnie ta myśl sprawiła, że Virgia w końcu odsunęła głowę, nawet jeśli podświadomość podszeptywała, aby wcale nie przerywać pocałunku i nie odbierać sobie przyjemności, która trwała już od dobrych kilku chwil.
    A najgorsze chyba było to, że podobało jej się, w jaki sposób ją całował, tak zdecydowanie i niemalże władczo.

    OdpowiedzUsuń
  85. Może to pytanie nie było złośliwe, ale trochę zepsuło moment. Ale czego innego mogła się spodziewać? Przecież na pewno nie ckliwości i romantyzmu. Sięgnęła jeszcze ręką, położyła ją na karku Ethana i przyciągnęła go do siebie mocnym ruchem.
    - Nie udaję w takim sprawach – powiedziała to dziwnie twardo, zdecydowanym tonem. A potem całkiem się odsunęła.
    - Nie zaczną, zajmą się tymi, co zostali w środku. – stwierdziła pewnie, jakby znała zasady pracy policji od podszewki. Cóż, znała, ale o tym nie musiał wiedzieć.- Teraz już rozumiesz, czemu koniecznie chciałam mieć broń? Właśnie na takie wypadki – przecież nikt nie lubi być całkowicie bezbronny.

    OdpowiedzUsuń
  86. - Myślę, że któryś z nich na pewno był przygotowany na tę sytuację, może dlatego, że sam ją przygotował. Chyba powinieneś ich posprawdzać – zasugerowała, nawet się nie odwracając. Skończyło się trzymanie za rączki i dobrze. Przynajmniej nie było aż tak niezręcznie. Taksówka nie była idealnym pomysłem, ale lepsze taxi niż nic, więc nie zanegowała tego pomysłu, tylko szła grzecznie w odpowiednią stronę.
    - Skąd myśl, go znam? Może po prostu chciałam doprowadzić do tego, co i tak zrobiłeś, hm?

    OdpowiedzUsuń
  87. - Na seks też mam ochotę tylko wtedy, kiedy jestem w niebezpieczeństwie, wiesz, lubię dreszczyk emocji – powiedziała to z ironią, przewracając oczami. To oczywiście była nieprawda, bo życie seksualne Irgi zaczynało i kończyło się na... Pracy. Była w związku z pracą i na nikogo innego nie wystarczyło jej wcześniej czasu, łóżko zawsze było puste.- Daj spokój, to nic ważnego – miała ochotę machnąć ręką, ale miała wrażenie, że im bardziej będzie protestować, tym bardziej Ethan będzie chciał wiedzieć, kto to był i nie przestanie drążyć. Musiała szybko wymyślić jakieś kłamstewko.- To też był diler. Ale współpracuje z, jak im tam, Hamiltonami. Prędzej rozpoznałby ciebie niż mnie, a tego byś chyba nie chciał.
    Zatrzymała się zaskoczona i, nie ukrywajmy, na początku chciała Ethana wyminąć, ale nie chciał na to pozwolić. Dała więc pokój i stanęła tak, patrząc na niego kilka chwil, jakby chciała sprawdzić, które pierwsze odwróci wzrok. Zacisnęła też usta, trochę ze zdenerwowania.
    Ale przecież w telefonie nic nie miała, tylko podstawowe numery, do brata, jakiejś koleżanki, bzdury typu przychodnia zdrowia, jakby w ogóle kiedykolwiek tego używała. Po alarmach nie zostawał nawet ślad informacji. Wyciągnęła więc z kieszeni telefon, trochę się przy tym ociągając, nie ukrywajmy. Nie uwierzyła w to, że akurat teraz rozładował mu się telefon. Podała mu swój i czekała z niewyraźną miną.

    OdpowiedzUsuń
  88. - Hoho, i kto to mówi... – mruknęła jedynie, nie drążąc tematu, bo nie miała tak naprawdę nic do powiedzenia. Chyba, że miałaby się odnieść co do częstotliwości i przyznać otwarcie, że... Do tej pory nie było je to dane. Więc tak, od dawna, a właściwie to nigdy. Ale nie musiała tego mówić na głos, bo nawet nie wyglądała na taką.
    Po rozmowie wsunęła telefon do kieszeni i miała zamiar wyminąć Ethana, aby wsiąść do tej nieszczęsnej taksówki.
    - No to nie odzyskasz pieniędzy – stwierdziła tylko logicznie, ale tonem, który brzmiał tak, jakby ta sprawa ją mało obchodziła. Bo tak było. Przecież to nie jej problem. Wzruszyła jeszcze ramionami i już, już miała wsiąść do taksówki... Zatrzymała się jednak i stała tak przy samochodzie, zastanawiając się, dlaczego Ethan się do niej nie pakuje. Czym prędzej powinni się stąd ewakuować.
    - A czemu niby nie do domu? – spytała odruchowo, ale słysząc resztę wypowiedzi... Zwyczajnie się roześmiała.- Przecież oboje dobrze wiemy, że nie jestem twoją kobietą – stwierdziła, jeszcze z rozbawieniem.- Od kiedy cię obchodzi, co się ze mną stanie? Przecież możesz mnie wystawić i mieć z głowy.

    OdpowiedzUsuń
  89. - Nie sądzę, aby ktokolwiek mnie pytał, czy to prawda, czy nie – uśmiechnęła się półgębkiem. Trochę ją ta sytuacja bawiła, o dziwo, choć nie powinna. Za to powinna zacząć się tym przejmować, bo oto skończyły się swobodne wyjścia w samotności, według tego co mówił Ethan, musiała mieć teraz oczy naokoło głowy. Szkoda tylko, że jakoś mało ją to obchodziło. Całkiem, jakby na niczym jej nie zależało.
    - Spytam jeszcze raz: od kiedy cię obchodzę? Od kiedy to zależy ci na tym, żebym była bezpieczna, co? Nie chciałeś mi tego dać, kiedy prosiłam, a teraz nagle zgrywasz opiekuńczego faceta – pokręciła lekko głową, a minę miała pełną dezaprobaty.

    OdpowiedzUsuń
  90. Rozbawienie momentalnie zniknęło. Zamiast niego pojawiła się złość.
    - Jesteś pod wrażeniem tego, co zrobiłam, czy pod wrażeniem tego, jak wyglądam i jak całuję? – syknęła dosyć nieprzyjemnym głosem.- Miałam mieć tutaj spokój, a nie na wstępie wpakować się w kłopoty. Myślisz, że po niecałych dwóch miesiącach mieszkania tutaj mam tabun przyjaciółeczek, które z chęcią mnie do siebie wezmą? A może o co innego ci chodzi, tylko najpierw badasz teren, rzucając inne propozycje? – sięgnęła ręką do kołnierzyka przy koszuli i, niewiele myśląc, szarpnęła za niego, przyciągając Ethana do siebie. Trochę z zaskoczenia, pewnie dlatego w ogóle jej się udało go „przesunąć”.- Jeśli chcesz mnie wziąć do łóżka, to powiedz otwarcie - znów syknęła, znów trochę nieprzyjemnym głosem.- Ostrzegam tylko, że nie na jeden raz, tylko na stałe, bo ja dziwką nie jestem – puściła koszulę.- Wtedy przynajmniej będzie prawdą, że do ciebie należę.
    Jak rzecz, dodała sobie w myślach. Nie chciała być rzeczą.

    OdpowiedzUsuń
  91. - Problem w tym, że nie jestem kimś, kogo kochasz i gdyby mi coś zrobili, to mógłbyś tylko wzruszyć ramionami i zagrać im na nosie, że się pomylili. Wtedy byłbyś górą – stwierdziła. Nadal była zła, tylko teraz już tego tak nie okazywała, starała się mówić w miarę spokojnie.- A oni byliby jeszcze bardziej rozjuszeni. Widzisz, możesz mnie wykorzystać – uśmiechnęła się krzywo, trochę ironicznie.
    A potem się odwróciła. I skrzyżowała ręce pod biustem, trochę jak obrażona panienka.
    - Mam dosyć. Do żadnego hotelu nie pójdę.

    OdpowiedzUsuń
  92. Rąbnęła go lekko w ramie, odruchowo, za to stwierdzenie, że jest głupia. A dopiero co mówił, że jest „mądrzejsza niż myślał”. No tak, od początku miał ją za idiotkę, nie powinna być zdziwiona.
    - Tak się właśnie czasem zachowujesz! – wykrzyknęła.- Jak dupek!
    Taksówkarz rzeczywiście ewidentnie słuchał. Zapewne będzie miał co opowiadać kolegom, zwłaszcza, że cała ta sytuacja najwyraźniej go bawiła. No tak, pewnie w jego oczach wyglądali jak para skłóconych kochanków.
    - Nigdzie mnie nie wywieziesz. Już powiedziałam, mam dosyć. Zmieniłam zdanie, pomyliłam się. Nie chcę się w to pakować, nie chcę podtrzymywać znajomości z tobą, bo mam przez to więcej problemów – powinna mówić stanowczo, jakby była pewna swojej decyzji i naprawdę zła o to wszystko, a zamiast tego brzmiała, jakby zwyczajnie marudziła.
    A jak kobiety marudziły, to mężczyźni z reguły się niecierpliwili i irytowali.
    - Weź pan tę swoją kobitkę przełóż przez kolano i wlej porządnie, a potem raz a dobrze przeleć, to się uspokoi i zamknie w końcu – z auta dobiegł głos taksówkarza.
    Virgia spojrzała na niego z otwartymi ustami i oburzeniem wypisanym na twarzy. A potem odwróciła się do Ethana, mrużąc groźnie oczy.

    OdpowiedzUsuń
  93. Nie oczekiwała, że Ethan zwróci uwagę taksówkarzowi, aby nie mówił w taki sposób, ale nie sądziła też, że będzie się z tego nabijał i robił sobie jaja. Była zaskoczona i trochę oburzona, na początku więc nie powiedziała ani słowa, jakby ją zatkało.
    - Dupek! – syknęła tylko, wyrywając rękę, po czym sama, bez „pomocy”, wsiadła do taksówki.- I wcale nie mam rozstępów!
    Przesunęła się na sam koniec siedzenia, żeby czasem nie mógł jej dotknąć, choćby tylko przypadkiem.
    - Pan się zatrzyma gdzieś na jakimś moście, to go wypchnę za drzwi prosto do rzeki – mruknęła jeszcze do taksówkarza.

    OdpowiedzUsuń
  94. Że też trafili na takiego... Nie mógł się trafić jakiś bardziej cywilizowany taksówkarz? Virgia tylko prychnęła pod nosem, znów skrzyżowała ręce pod biustem i odwróciła się do szyby, jakby widok na zewnątrz był najbardziej fascynującą rzeczą na świecie.
    - Ani razu nie dostałam od ciebie kwiatów – przypomniała tylko cicho, obrażonym tonem.
    Oczywiście, żadnych nie oczekiwała, bo niby czemu miałaby ich oczekiwać?
    Próbowała sobie przypomnieć, co się kryje pod podanym przez Ethana adresem, ale, na szczęście, na pewno nie był to żaden hotel. Nie miała pojęcia, dokąd jadą, bo wątpiła, aby zabrał ją ze sobą do domu.
    Popukała się jeszcze w czoło w reakcji na ostatni komentarz taksówkarza, ale nic nie powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  95. Dużo, bardzo dużo prawdy było w stwierdzeniu, ze wszyscy pragnęli albo Ethana zabić, albo wpakować za kratki, bo jak by nie patrzeć, nawet Virgia do nich należała, choć tego wiedzieć nie mógł. Wprawdzie zmieniła nieco zdanie na jego temat, bo nijak nie wpasowywał się w to, co wyczytała z akt sprawy, ale i tak miała z góry narzucony cel. A on myślał, że jej może ufać... Choć pewnie i tak nie ufał do końca.
    Miała ochotę trzepnąć taksówkarza w potylicę, ale nie zrobiła tego, o dziwo, rzuciła mu tylko nieprzyjazne spojrzenie, zanim wysiadła. Poklepała w bok samochodu, żeby czym prędzej odjechał, skoro dostał już zapłatę, a dopiero po tym spojrzała na Ethana.
    - Wodne? Nie lubię – stwierdziła krótko, ale wcale się przed nim nie cofnęła, choć chyba powinna.- Mówiłam ci już, nie chcę się w to bawić. Ale ty mi pewnie powiesz, że już nie mogę się wycofać – uśmiechnęła się krzywo.

    OdpowiedzUsuń
  96. W jego sypialni? A czemu w jego? Virgii nie interesowała jego sypialnia i niepotrzebna jej była informacja, jakie łóżko się tam znajduje.
    Trochę się ociągała, jakby nie miała wcale ochoty iść z Ethanem, bo... Nie miała. Przeczuwała, że teraz to naprawdę może się zrobić niezręcznie. Szła więc raczej niechętnie, z niespecjalnie zadowoloną miną, ale rozglądała się wokół, standardowo chcąc zapamiętać jak najwięcej szczegółów w razie jakichkolwiek nieprzewidzianych zdarzeń. Zerkała oczywiście na kody, jakie wstukiwał, a potem powtarzała je w głowie, chcąc zapamiętać. Nie sądziła, aby to zauważył, ale wszystko było możliwe, mógł je zaraz szybko zmienić. Przede wszystkich chciała zapamiętać kod od alarmu, gdyby zechciała gdzieś wyjść, a takie bunkrowanie się trochę ją dziwiło i niepokoiło.
    - Ach, zakładasz, że zostanę tutaj na noc? – spytała powątpiewająco.- Skąd taki pomysł? Już teraz wiem, dokąd mogę wyjechać i wcale nie muszę z tobą tutaj zostawać.
    Chyba, że bardzo chcesz... dopowiedziała w myślach, ale na głos nigdy w życiu by tego nie powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  97. Przewróciła oczami. Virgia miałą taki charakter, że nie lubiła, kiedy jej się coś narzuca, a Ethan właśnie to robił. Nic dziwnego, że wewnątrz była zirytowana, a momentami miała ochotę dosłownie go udusić. Ale co poradzić, sam pewnie też nie lubił, gdy ktoś mu rozkazywał, bo wolał rozkazywać innych, byli więc skazani na ciągłe sprzeczki.
    - Nie podejrzewałam cię o sentymenty i trzymanie zamrożonej głowy jako pamiątki – mruknęła pod nosem, idąc dalej.
    Minę miała wyraźnie niezadowoloną i nic nie mogła z tym zrobić, nie dałaby rady uśmiechnąć się nawet na siłę. Zajrzała do wskazanego pokoju, a słysząc informacje, kto w nim czasem pomieszkuje, jakoś tak odruchowo się cofnęła. Nie chciała wiedzieć ani wyobrażać sobie, co musiało się w nim dziać.
    Podniosła wzrok na Ethana. Wydawał się niewzruszony, niezależnie od tego, jaką decyzję by podjęła. Jakby go to nie obchodziło. Tego się spodziewała, w końcu dlaczego miałoby go to obchodzić albo zależeć na tym, by Virgia została?
    - Czemu mnie pocałowałeś? – wypaliła nagle.

    OdpowiedzUsuń
  98. - Dałam ci w jakiś sposób do zrozumienia, że chcę, abyś to zrobił? – zdziwiła się. I to naprawdę się zdziwiła, przecież nie przyciągnęła go do siebie dlatego, że chciała bliskości, co więcej, miała zamiar go nawet odsunąć, zanim cokolwiek zrobił.- Zawracam w głowie twojej matce... – powtórzyła za nim, nagle rozbawiona.- A tobie? – po jego „bo miałem ochotę”, zwyczajnie się roześmiała, tyle tylko, że ten śmiech brzmiał trochę ironicznie.- A teraz masz? – spytała jak gdyby nigdy nic.

    OdpowiedzUsuń
  99. Zmarszczyła odrobinę nos i zmrużyła oczy, przyglądając się Ethanowi. Stali tak głupio w jednym miejscu, a nawet się rozmowa nie kleiła, według Virgii coś ewidentnie było nie tak, nie miała tylko pojęcia, co, bo przecież nie potrafiła czytać w myślach.
    Zawsze jednak istniał jeden dobry sposób, aby komuś poprawić humor.
    Oparła się lekko plecami o ścianę tuż przy drzwiach, a potem złapała Ethana za przód koszuli i pociągnęła. Znów nagle, znów z zaskoczenia, dzięki czemu udało je się go do siebie przyciągnąć.
    - Ale ja mam ochotę teraz – szepnęła, po czym – no właśnie – pocałowała go.
    Jeśli to nie podziała, to już nie miała pojęcia, co mogłoby podziałać. Nie chciała zotać teraz odrzucona, bo to byłoby naprawdę upokarzające.

    OdpowiedzUsuń
  100. Nie odepchnął je, a to Virgię naprawdę ucieszyło. Bo oznaczało, ze nie jest taki całkowicie obojętny, że w jakiś sposób to na niego działa. I wcale nie robiła tego z wyrachowania, tylko sama też to przeżywała, sprawiało jej to przyjemność.
    Westchnęła cicho i odchyliła głowę, chcąc w ten sposób ułatwić dostęp do szyi. Chciała, tym razem naprawdę, aby to trwało i trwało, bo teraz już nie musieli przed nikim udawać i robili to dla siebie. I byłą dziwnie niezadowolona, kiedy przerwał. Zwyczajnie trochę straciła głowę.
    - Źle? – zdziwiła się.- Dlaczego? – sięgnęła dłonią do policzka Ethana i pogłaskała do lekko palcami.- Jeśli masz na myli seks, to nie martw się, dzisiaj nie pójdę z tobą do łóżka. Ale nic nie szkodzi na przeszkodzie, żeby... – musnęła lekko jego dolną wargę.- Nie chcę dzisiaj spać sama.

    OdpowiedzUsuń
  101. - Dlaczego zakładasz, że złamię ci serce? – spytała tak po prostu. Wychodziła zwykle z założenia, że póki człowiek czegoś nie spróbuje, to się nie przekona i nawet jeśli potem miałaby cierpieć przez kogoś, to przynamniej przeżyłaby te wszystkie piękne chwile wcześniej, zawsze mogłaby je wspominać.
    Wciągnęła głośno powietrze z powodu tej bliskości. Milczała przez kilka chwil, nie odpowiadając na pytanie, wzrok miała skupiony na ustach Ethana i przeżywała jeszcze kilka wcześniejszych chwil, gdy znajdowały się i całowały różne miejsca.
    - Ja się niczego nie boję – powiedziała w końcu, trochę żartobliwie.- No, może oprócz ciebie – przyznała się jeszcze, bo owszem, czasem zwyczajnie się Ethana obawiała.

    OdpowiedzUsuń
  102. - Co takiego? – powtórzyła jak echo. Nie potrafiła tego określić, bo prostu nigdy wcześniej tak często nie czuła aż takiej niepewności... Czasem nie mogła się zdecydować, czy powinna być bardziej sobą, z całym tym trudnym charakterem, czy bardziej bezbronną kobietą, która nie stanowi zagrożenia, bo nie wiedziała, co będzie lepsze i bardziej odpowiednie, żeby Ethana nie zdenerwować.- Może to, że jeśli zrobię coś nie tak, coś, co ci się nie spodoba, to możesz mi zrobić wszystko, okrutnie i bez zahamowań. Przecież już wiem, widziałam, co możesz zrobić... – uciekła wzrokiem gdzieś w bok.

    OdpowiedzUsuń
  103. - Ale pracę łączysz ze mną... – zauważyła cicho.
    Choć owszem, nie uszło jej uwadze, że raz rzeczywiście był bezwzględnym gangsterem, a za chwilę kochanym synem, tak więc to, jaką twarz Ethana się oglądało, zależało od sytuacji i... Czyżby tego, kim się było? Ale Virgia należała też do świata pracy, więc chcąc nie chcąc, musiałaby oglądać tego okrutnego Ethana.
    - Hm... – udała, że się zastanawia.- Nie lecę na ciebie – potrząsnęła lekko głową.- Bo nie umiem latać. Ale owszem, podobasz mi się – znów musnęła palcami jego policzek, a potem ułożyła dłoń na szyi.- Chcę być twoja.

    OdpowiedzUsuń
  104. Virgia powinna zbesztać samą siebie, bo... Powiedziała to poważnie. Całkowicie na serio. I w tamtym momencie kompletnie zapomniała, co właściwie miała zrobić i co doprowadziło ją do tego momentu. Nie było w tym ani trochę udawania, ale pewne było, że kiedy w końcu dotrze do niej, w co się wpakowała... Na pewno nie będzie jej wtedy wesoło.
    Oddała pocałunek z zaangażowaniem, które zaskoczyło nawet ją, aż jęknęła cicho prosto w usta Ethana. Grzecznie oplotła go nogami, ciesząc się z tej bliskości. Poddawała się temu przez kilka chwil, aż w końcu przesunęła ustami po jego policzku i trochę odsunęła głowę.
    - Słuchaj, jeszcze jedno... – zamruczała.- Powstrzymałbyś mnie przed wsadzeniem ręki do pudełka? Tam w ogóle coś było? – musiała, po prostu musiała o to spytać.

    OdpowiedzUsuń
  105. Powinna odetchnąć z ulgą chyba, skoro nie pozwoliłby jej tam wsadzić ręki, ale... Nie zdążyła, bo znów miała zajęte usta. Wyglądało to tak, jakby Ethan nie mógł się nasycić. A Virgia nie miała nic przeciwko. No, może tylko miejsce nie do końca jej odpowiadało, bo wolałaby zamknąć drzwi od tego pokoju, o którym nie chciała myśleć i przenieść się gdzieś indziej... No i załatwić też wszystkie przyziemne sprawy, ale to może później.
    Wpuściła jego język, splotła ze swoim, potem przez kilka sekund ssała dolną wargę, a na końcu uświadomiła sobie, że w brzuchu ma stado motyli, co było dosyć zabawne, zważywszy na to, że kiedy pierwszy raz czytała akta sprawy, wydawał jej się kimś wręcz odrażającym. A teraz? Teraz przyciskała się do Ethana Fergusona, między ciałami prawie nie było pustych przestrzeni, ręce miała oplecione wokół jego szyi, a po początkowej niechęci nie został nawet ślad, bo zamieniła się ona w jakąś dziwną ekscytację.
    Mimo to, Virgia kolejny raz przerwała pocałunki. Po części po to, aby złapać choć trochę oddechu.
    - Chodźmy gdzieś – powiedziała cicho.- Tak trochę niefortunnie tutaj jest...

    OdpowiedzUsuń
  106. Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, słysząc takie stwierdzenie.
    - Więc czemu w to brniesz? – spytała od razu.- Mówisz, że nie możesz być w związku, ale zamiast trzymać mnie na dystans, jeszcze bardziej się w to pakujesz... Trzeba było mnie odsunąć, a nie całować... W taki sposób – w taki sposób, że aż brakowało je tchu, ale tego już nie dodała, bo jeszcze by mu ego za bardzo urosło.- Jaka zmiana? – znowu się zdziwiła. Teraz jeszcze opuściła nogi i odsunęła ręce Ethana, stając samodzielnie. Dotychczasowy układ był dosyć niezręczny, jeśli mimo wszystko chcieliby porozmawiać.- Chodzi ci o to, że dopiero co chciałam wyjechać? Bo ty chciałeś mnie ograniczyć, narzucałeś mi coś, ja się wtedy denerwuję, bo nie lubię czegoś takiego. Ale jeśli będę twoja, to nie będzie żadnych hoteli, spania u koleżanek, bo będziemy razem – chyba się trochę zapędziła, ale nie zdawała sobie z tego sprawy. Bo zwyczajnie podobała jej się myśl o byciu razem.

    OdpowiedzUsuń
  107. - Nikt tu nie wpadnie, Ethan. Nie bądź pesymistą – zganiła go łagodnie.- Skoro nie możesz się powstrzymać, to oznacza, że nie powinieneś, to przecież jest jakiś znak, nie warto się opierać.
    Może powinno jej to schlebiać? Że, mimo wszystko, chciał jej? I tak miał małe opory, a Virgia zadziwiła samą siebie, tak zwyczajnie próbując go przekonać. Jakby sama straciła głowę.
    A potem zwyczajnie się roześmiała.
    - Jeszcze się nie chajtamy, spokojnie – stwierdziła z rozbawieniem, bo ta wzmianka o mężu, owszem, rozbawiła ją. Poklepała Ethana lekko po ramieniu i w końcu ruszyła się z miejsca.- Byłoby miło, gdybyś wysłał kogoś, żeby mi przywiózł ode mnie jakieś rzeczy... Albo kupił nowe. Tylko kogoś ogarniętego, jakoś nie cieszy mnie myśl, że jakiś durny facet będzie grzebał w moich majtkach albo wybierał dla mnie nowe.

    OdpowiedzUsuń
  108. Virgia jakby całkowicie zapomniała teraz o pracy, choć wiedziała, że w najbliższym czasie będzie musiała podwójnie trzymać się na baczności, żeby czasem nie wpaść. Wiedziała przecież, ze Ethan nie należy do ludzi, którzy łatwo ufają innym, więc nie oczekiwała zaufania już na wstępie.
    Domyśliła się, co miał na myśli, ostrzegając ją w ten sposób i, o dziwo, uśmiechnęła się.
    - Po co mi jakiś inny, skoro teraz mogę mieć ciebie? – spytała retorycznie.
    Wcale nie miała zamiaru grzebać mu w rzeczach w sypialni w poszukiwaniu informacji, choć zapewne powinna to zrobić dla dobra operacji. Ale przecież będzie miała jeszcze dużo okazji, teraz kompletnie o tym nie pomyślała, bo myśli miała zajęte czymś innym. Była podekscytowana i nie dało się tego ukryć, ale również zmęczona całym dniem i natłokiem emocji, czasem wręcz skrajnych. Zakupy, owszem, przydałyby się, ale musiała mieć też coś na teraz, więc bez zastanowienia zajrzała do szafy. Koszule, koszule, wszędzie koszule. Udało jej się w końcu znaleźć coś luźniejszego, jakiś tshirt, rozebrała się wiec i wciągnęła go na siebie.
    Miała zamiar tylko usiąść na łóżku i poczekać na Ethana. Usiadła, owszem, ale zaraz się położyła, na samym środku i dosłownie zwinęła w kłębek. Nie przykryła się, bo nie zamierzała zasypiać, ale jakoś tak wyjątkowo szybko zasnęła, chyba od natłoku tych emocji.

    OdpowiedzUsuń
  109. Rzeczywiście, czym innym była jednorazowa przygoda, a czym innym spanie obok siebie w tym samym łóżku i to jeszcze bez żadnych wcześniejszych łóżkowych ekscesów. To było... Zwyczajne. Zwyczajnie rodzinne.
    - Yhyyym – wymruczała tylko śpiąco i przesunęła się może o kilka milimetrów.
    Rano dotarło do niej, co nawyprawiała. Ethana już nie było i trochę odetchnęła z ulgą, bo mogła uniknąć niezręczności. Nieźle się wpakowała i musiała dosłownie stracić głowę dzień wcześniej. Wtedy wydawało je się to takie przyjemne, ale teraz... Teraz nadal takie było, tylko uświadomiła sobie również ewentualne konsekwencje. Pierwsze, co zrobiła, po wstaniu z łóżka, było wysłanie kilku wiadomości wyjaśniających sytuację, żeby czasem nikt jej niechcąco nie wkopał. Potem usunęła je z telefonu.
    Skorzystała z łazienki, żeby się umyć i podkradła trochę nieswoich rzeczy, w końcu nie miała ze sobą szamponu i tysiąca innych babskich pierdół. Z powrotem ubrała koszulkę, w której spała i tak zeszła na dół, boso, z wilgotnymi włosami i pachnąca Ethanem.
    - Czemu tak wcześnie wstałeś? – spytała na wstępie, ziewając i jeszcze się przeciągając, przez co koszulka podsunęła jej się do góry.

    OdpowiedzUsuń
  110. Uśmiechnęła się tylko i usiadła.
    - Hoho, chyba dobrze wybrałam, i codziennie będziesz mi tak robił śniadanie? – spytała zaczepnie, sięgając najpierw po szklankę z sokiem, potem po tosta. Przypatrywała się przez chwilę psom, kręcąc z rozbawieniem głową, a kiedy pojawił się kot całkowicie nagle, z zaskoczenia aż drgnęła na krześle.
    - Zwierzyniec normalnie – zamruczała, przełykając ostatni kęs tosta, a potem otworzyła szeroko oczy, a na jej twarzy pokazało się coś pokroju przerażenia, choć to było zbyt duże określenie.- Moja Złocia... – przypomniała sobie o rybce.- Trzeba ją tu przywieźć, bo mi zdechnie, a mam do wykorzystania jeszcze dwa życzenia...Tylko ten gnojek, jak powiedziałeś, ma się trzymać od niej z daleka.

    OdpowiedzUsuń
  111. - Bardzo śmieszne – zaperzyła się, sięgając po drugiego tosta. Co jak co, ale Virgia naprawdę nie miała problemów z jedzeniem.- Nie chcę innej Złoci. Mówiłam ci już, że ja nie jestem do kupienia – dodała, z nutą niezadowolenia w głosie. Nie spodobało jej się to, co powiedział, bo nie współgrało z tym, co powiedział wcześniej. A powiedział, że przecież nie chce jej kupić, nie prezentami. Najwyraźniej jednak dostatek odciskał swoje piętno na każdym, niezależnie od tego, jak się ten ktoś opierał.
    - Najpierw muszę się w coś ubrać, jeśli w ogóle chcę iść na zakupy i gdziekolwiek się pokazać potem tobą... – zauważyła, już spokojniej, choć gdzieś tam wewnątrz nadal czuła się urażona.

    OdpowiedzUsuń
  112. - Trochę. Niedużo – kiwnęła lekko głową.
    A potem odwróciła wzrok gdzieś na bok i zamyśliła się na kilka chwil, właściwie nawet nie zauważyła, że Ethan chciał cokolwiek zrobić, choć zapewne nie miałaby nic przeciwko. Dopiero głos z radia sprawił, że się ocknęła.
    - Najwyraźniej dwadzieścia tysięcy podziałało – skomentowała, wstając nagle.- Muszę się ubrać – stwierdziła i ot tak wyszła, zostawiając na talerzu niedojedzonego tosta.

    OdpowiedzUsuń
  113. Nie powinna czuć się rozczarowana i zawiedziona, ale tak właśnie było, niestety. Przecież nie powinna liczyć na to, że cokolwiek się zmieni tylko dlatego, że teraz się pojawiła. Nadal wszystko będzie tak samo, nadal najważniejsza będzie kasa i nadal będzie trwała wojna, jakby zemsta była jakimkolwiek rozwiązaniem. Lepiej było, że wyszła, bo zapewne by się na wstępie pokłócili z powodu różnicy poglądów na temat rozwiązywania trudnych spraw.
    Ubrała się w sypialni i przysiadła jeszcze na łóżku na chwilę, aby się ogarnąć emocjonalnie. Musiała zachować spokój, żeby nie wywoływać konfliktu, bo mimo całej sympatii (nie ukrywajmy, pojawiła się takowa) do Ethana, mnóstwo rzeczy jej się nie podobało.
    Ruszyła się w końcu i wróciła do kuchni, gotowa do wyjścia, dlatego zdziwiła się, stając w progu, bo sądziła, że również będzie już gotowy.
    - Co robisz? – spytała, patrząc wymownie na stół.

    OdpowiedzUsuń
  114. Chciała zatrzeć tę sytuację sprzed chwili, może podejść, podszepnąć mu „nie ubrałam majtek”, bo rzeczywiście tak było, a potem głupiutko uciekłaby do samochodu, ale... Nie wyszło. Stała tak w progu, zdziwienie już zniknęło, zamiast niego pojawiła się dziwna odraza.
    - Mówiłeś, że bierzesz od czasu do czasu, żeby, jak to określiłeś, sprawdzić jakoś towaru – przypomniała.- W ostatnim czasie coś często sprawdzasz tę jakość, nie uważasz?

    OdpowiedzUsuń
  115. - Nie chcę próbować – potrząsnęła głową. Głos miała spokojny, starała się o to, żeby nie dać wyprowadzić się z równowagi i, jak to Ethan określił, nie robić sceny.- I to nie jest żaden sukces. Musisz trochę przystopować, bo najpierw wciągasz, a potem wsiądziesz do samochodu i... Cholera, brzmię idiotycznie, ale tak po prostu nie można – odwróciła wzrok gdzieś w bok. Nie chciała prowadzić tej dyskusji, ale jakoś trzeba było to rozwiązać. Podejrzewała jednak, ze jeżeli podejdzie i tak po prostu strzepnie proszek, to Ethan się wścieknie.

    OdpowiedzUsuń
  116. Nie złościła się jakoś wyraźnie, ale wystarczyło, że zgarnął proszek i wysypał, a twarz Virgii dosłownie rozjaśniła się w uśmiechu. Do tego stopnia, że przez kilka chwil dosłownie promieniała.
    - Gotowa – potwierdziła dziwnie radosnym głosem.
    Zdecydowała się jeszcze na to, aby podejść do Ethana, objąć go w pasie i, wspinając się na palce, cmoknąć w policzek. Sekundę po tym szepnęła z ustami tuż przy jego uchu:
    - Nie mam nic pod spodem.
    Odsunęła się nadzwyczaj szybko i czym prędzej wyszła z kuchni.

    OdpowiedzUsuń
  117. Teraz była spokojniejsze, bo ani nic nie pił, ani nic nie brał, więc mógł normalnie wiąść do samochodu i jechać. Za każdym razem wcześniej Virgia siedziała niemalże jak na szpilkach z obawy, że coś się stanie, choć dobrze to ukrywała.
    Potrząsnęła głową, zaprzeczając w ten sposób, ale na początku nie odpowiedziała werbalnie na pytanie. Odczekała jeszcze kilka sekund.
    - Im dłużej będę cię kusić, nie dając tego, co chcesz, tym bardziej będziesz zainteresowany – uśmiechnęła się lekko.- To tylko taka mała prowokacja, ale rzeczywiście nic nie mam pod spodem. Jedźmy już, proszę.

    OdpowiedzUsuń
  118. - Wytrzymasz. W końcu swoje dostaniesz – zapewniła. Pomyślała jakoś tak odruchowo o tym, jak by to było... I odpłynęła myślami, wyobrażając sobie to i owo, a do rzeczywistości przywołał ją dopiero głos Ethana. Potrząsnęła głową, żeby się skupić na tym, co mówił, a kiedy dotarły do niej informacje, jakoś tak od razu się skrzywiła. Szybko odwróciła głowę, żeby nie widział tej miny, trochę niezadowolonej, a trochę wystraszonej. Wiedziała, ze tej dziewczynie nie ujdzie to na sucho.
    - Trochę się zastanawiałam... – odezwała się w końcu.- I w sumie mogłabym przez jakiś czas spróbować na barze w klubie... – zaproponowała tak trochę bez przekonania, ale dla niej ważne było, że chce spróbować. Głównie po to, aby posłuchać plotek i może się czegoś dowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  119. Virgia, zamiast się oburzyć, zwyczajnie się roześmiała. I to całkowicie szczerze, autentycznie rozbawiona.
    - Wiem, że mam lepsze – stwierdziła.- A ty niby skąd wiesz? Nie pokazywałam ci ich – dopytała, niby podejrzliwie.- Nie jestem zazdrosna, chodzi mi o to, ze wcześniej tak nalegałeś, to uznałam, Że chociaż mogę spróbować. Na pewno nie na stałe, co ty.
    Miała nadzieję, że to go jakoś przekona, że to tylko zwykła próba i ciekawość tego, jak to wszystko funkcjonuje.
    Zakupy minęły szybko, bo Virgia nigdy nie była kobietą tego rodzaju, która lubi godzinami łazić po sklepach. Właściwie, męczyło ją to i jak tylko znajdowała coś w swoim guście, od razu to kupowała. Za pierwszym razem przy kasie wyniknęła mała sprzeczka dotycząca tego, kto płaci, ale w końcu odpuściła, uznając, że to przynajmniej podbuduje męskie ego, choć Ethan i tak miał je już wystarczająco duże. Przebrana i zadowolona siedziała w aucie, kiedy jechali do baru i teraz już przynajmniej miała na sobie bieliznę, choć sytuację, kiedy ją wybierała w sklepie, wspominała z ewidentnym rozbawieniem.
    - Co chcesz z nią zrobić? – spytała, mając na myśli dziewczynę, która go wydała. Wolała wiedzieć wcześniej, żeby się na to przygotować.

    OdpowiedzUsuń
  120. Virgia powinna się cieszyć, bo miałaby dzięki temu możliwość sprawdzenia domu, przeszukania go, gdyby siedziała w nim sama, ale... Nie była osobą, która dobrze się czuje, siedząc w miejscu. Musiała coś robić, a gdyby tak miała całe dnie spędzać sama w tym wielkim domu, podczas gdy Ethan zajmowałby się pracą... Zwyczajnie by zwariowała.
    Póki co, kiwnęła jedynie głową, że się zgadza na omówienie tej kwestii później. I kiwnęła drugi raz, kiedy ją zatrzymał przed wyjściem z auta.
    - Tylko interesy – powtórzyła po nim.
    Nie należała do zazdrosnych kobiet głównie dlatego, że znała swoją wartość i podchodziła do wszystkiego ze zdrowym rozsądkiem. Jeśli facet oglądał się za innymi i coś z nimi kombinował, to oznaczało, że zwyczajnie nie był jej wart i nie powinna zawracać sobie nim głowy. Nie przejęła się więc obecnością tych wszystkich dziewcząt, bo... Podświadomie traktowała je jak głupiutkie panienki, który próbowały coś osiągnąć za pomocą tylko i wyłącznie wyglądu, nie ukrywajmy. A przecież oprócz tego powinno się używać też trochę rozumu.
    Niezależnie od tego, co mogły zrobić, Virgia nie miała zamiaru zachowywać się na ich poziomie, rzucać na jakąkolwiek, szarpać się za włosy albo po prostu otwarcie okazywać zaborczości. Wolała to zwyczajnie ignorować, bo wiedziała, ze to się będzie zdarzało i nie ma co się martwić na zapas. Chyba by osiwiała, gdyby codziennie musiałaby się zastanawiać, co Ethan robi z nimi w pracy.
    Nie przejęła się kompletnie ową Lisą, choć miała tak długie nogi, o jakich Virgia zawsze marzyła, ale... Przecież nie to było najważniejsze. Koniec końców przecież to ona znalazła się z Ethanem w jego biurze, a nie jakaś tam Lisa.
    Oddała pocałunek, trochę zaskoczona intensywnością, ale też zaskoczona tym, że nie miała nic przeciwko i podobało jej się, nawet jeśli było w tym mnóstwo zaborczością, którą jakoś tak podświadomie wyczuła. Objęła rękoma szyję Ethana i przycisnęła się do niego mocno.
    - Teraz? – zdziwiła się, na chwilę odsuwając głowę.

    OdpowiedzUsuń
  121. „Pokazać” mogła, choć to było głupie, jednak na nic więcej nie zamierzała pozwalać. Nie w tym momencie, nie na to, aby całkowicie się zapomnieć i, mówiąc bezpośrednio, pójść na całość. Potrzebowała do tego lepszego nastroju, a teraz jednak była przejęta tym, co mieli zrobić, choć nie wiedziała, co dokładnie. Zdawała sobie sprawę z tego, ze dla owej dziewczyny nie będzie to nic przyjemnego.
    Mimo to, czuła się dobrze z tym, co robił, bo to oznaczało jedno: pragnął jej. Nie zaprotestowała, odpowiadała na pocałunki równie zachłannie, nie odpychała nawet jego rąk, gdy zaczął podciągać bluzkę, choć zdawało jej się, że najchętniej pozbyłby się jej całkiem. Drgnęła lekko, słysząc chrząkniecie i o ile Ethan nie przejmował się tym, że pojawił się ochroniarz, o tyle Virgia miała ochotę gdzieś się schować. Od razu poprawiła bluzkę, żeby się zasłonić, a potem przyciągnęła do siebie Ethana i przytuliła się, wtulając twarz w jego szyję. Aby tylko nie widzieć tego kogoś, kto przyszedł i jakby dzięki temu, ze ukryje twarz, on nie mógł widzieć jej.
    - Nie złość się tak – szepnęła do niego cicho.
    Musiała się przyznać, nawet sama przed sobą, ze kiedy zaczynał zachowywać się w taki sposób, to zwyczajnie ją przerażał.

    OdpowiedzUsuń
  122. Virgia gdyby chciała, to sama mogłaby powiedzieć coś do słuchu ochroniarzowi, ale... Nie mogła przecież psuć autorytetu Ethana. Nie chciała się już przejmować tą sytuacją, więc bez słowa zsunęła się z biurka i poszła za Ethanem,
    Skrzywiła się na widok dziewczyny, bo był dosyć przykry, no i, cóż, wyglądała żałośnie. Chyba już wiedziała, ze źle zrobiła, że wybrała złą stronę.
    Słysząc pytanie Paula, Virgia chciała niemalże zamachać rękami i powiedzieć coś w stylu „halo, jestem tutaj i wszystko słyszę”, ale zirytowała się tym na tyle, że wysunęła się odrobinę przed Ethana i spojrzała nieprzychylnie na jego brata.
    - Masz jakiś problem? – spytała może idiotycznie, ale wydźwięk był odpowiedni.
    Potem już się nie wtrącała, właściwie to odwróciła wzrok, co było gestem oznaczającym „umywam od tego ręce”. Koledzy z pracy nie byliby dumni.

    OdpowiedzUsuń
  123. Pobicie to jedno, to Virgia była w stanie jeszcze przełknąć, bo można by powiedzieć, że to było coś „normalnego”. Natomiast gwałt... Virgia czuła się podwójnie winna, że patrzyła na to wszystko wcześniej bez słowa, bo miała w sobie coś takiego jak „solidarność jajników” i wiedziała, że nie chciałaby przeżyć czegoś takiego. Przez większość czasu patrzyła niemalże wszędzie, tylko nie na to, co się działo, aż w końcu sięgnęła bez słowa po papierosa, wyjęła go z dłoni Ethana i zaciągnęła się lekko. Nie dla odstresowania, tylko po to, aby czymś zająć ręce. A potem nachyliła się nad jego uchem, aby coś powiedzieć.
    - Przecież on ma żonę – zauważyła szeptem, jakby to, że Paul miał rodzinę było teraz najważniejsze, bo robił coś, co nie wypadało. Brzmiało komicznie, bo nie chodził oto, ze robią krzywdę dziewczynie, tylko o to, że przecież poniekąd zdradza żonę.

    OdpowiedzUsuń
  124. „Tylko interesy”. Ładne interesy. Odruchowo pokręciła głową z dezaprobatą, ale nie powiedziała ani słowa. Dokończyła tylko papierosa i znów się odwróciła, nie chcąc patrzeć na to, co będzie się działo. Nie śledziła Ethana wzrokiem, aby pilnować każdego jego ruchu i tego, co zrobi. Właściwie to zastanawiała się, po co w ogóle ją tu przyprowadził, wolałaby poczekać za drzwiami. Ale może o to chodziło, aby zobaczyła, co mogłoby ją czekać, gdyby ich wystawiła. Tak jej się zdawało i odbierała to jako wyraźne ostrzeżenie i sygnał, że mimo wszystko jeszcze jej nie ufa.
    Jeszcze. Tym się pocieszała. Wszystko było do wypracowania.
    Odwróciła się i spojrzała na niego uważnie dopiero po propozycji, by skorzystał pierwszy. Nic nie powiedziała, nie zaczęła go powstrzymywać, gadać, nawet nie spojrzała z dezaprobatą, tylko normalnie, czekając na jego reakcję i decyzję.

    OdpowiedzUsuń
  125. Virgia bardzo dobrze wiedziała, ze nie powinna reagować na żadne prośby i krzyki, bo raz, że byłoby to podejrzane, a dwa, że zwyczajnie okazałaby słabość. Musiała się przyzwyczaić do tego rodzaju rzeczy, bo nie dałaby rady tego powstrzymać, a najprawdopodobniej jeszcze nie raz i nie dwa zdarzy jej się coś takiego oglądać. Tak więc udawała, że nie słyszy tych krzyków, że jest nieporuszona.
    Ale tego, że ktoś ją, prosto mówiąc, obraża, już nie mogła zignorować. Nie należała do osób, które przyjmują takie rzeczy ze stoickim spokojem albo czekają aż ktoś inny zareaguje. I rzeczywiście, w pierwszym odruchu chciała trzepnąć Paula w twarz, zrobiła nawet dwa kroki w jego kierunku, ale Ethan był szybszy. Może to i dobrze. Virgia nie krzyknęła, jedynie odskoczyła, a potem odsunęła się kilka kroków.
    Cudem powstrzymała się przez uśmiechem, udało jej się ukryć zadowolenie i satysfakcję. Zacisnęła mocno usta, żeby zachować kamienną minę, a kiedy Ethan do niej podszedł, pokręciła przecząco głową.
    - Nie chcę.
    Nie dała rady, uśmiech sam rozjaśnił jej twarz, kiedy tak patrzyła przez kilka sekund na Ethana. Chwilę wcześniej chciała wyjść stamtąd, trzaskając drzwiami, a teraz ani jej to było w głowie, zamiast tego objęła Ethana za szyję i przytuliła się do niego.

    OdpowiedzUsuń
  126. Nie czuła się skrępowana, nawet jeśli mieli widownię. Póki Virgia ich nie widziała, nie przejmowała się. A nie widziała, bo zajmowała się kimś innym i czymś o wiele przyjemniejszym. Zamruczała cicho, czując dłonie Ethana na swoich pośladkach i może była trochę rozczarowana, kiedy się odsunął, ale nie okazała tego w żaden sposób, bo wiedziała, że nie może to trwać wiecznie, a sytuacja w żaden sposób nie została rozwiązana. Chwyciłą go jeszcze za rękę i uścisnęła lekko dłoń, kiedy powiedział, że zaraz wychodzą, a potem przywołała ręką Jeremiego, uznając, że może chociaż z nim da się dogadać. Na pewno za pomocą wódki.
    Chciała się odezwać, zapytać Ethana, na usta cisnęło jej się „co chcesz zrobić?”, ale jednak milczała. Nie wtrącała się. Zamiast tego sięgnęła po szklankę, z której wcześniej pił, rozlała wódkę do dwóch, stuknęła się z Jeremim i z rozbawieniem wychyliła wódkę. Może chociaż tyle będzie miała z tego wszystkiego, że się napije.

    OdpowiedzUsuń
  127. Alkohol miał to do siebie, że wzmacniał i przyspieszał przyswajanie innych substancji, dlatego właśnie nie powinno się go zażywać choćby z lekami. Virgia nie miała pojęcia o narkotyku, bo gdyby o tym wiedziała, to zapewne by się nie napiła. A tak, nie poprzestała na jednym, tylko zaraz ponownie napełniła dwie szklanki. Nikt nie protestował, nie powstrzymał jej, więc uznała, że może. Wypili oboje, a potem Virgia polała ostatni raz, bo w butelce nic już nie było. Po wypiciu trzeciej dawki już wiedziała, że nie powinna była tego robić, bo właśnie, nie wiedziała, czy to zwykła wódka. Ale przynajmniej nastrój je się poprawił, uśmiechała się, trochę się zarumieniła, bo było jej gorąco i wszystko ją bawiło. Nawet na klęcząca przed Ethanem dziewczyna ją bawiła i jakby kompletnie do niej nie docierało, co zaraz się stanie. To też ją bawiło, nie traktowała tego poważnie. Poczuła jeszcze napływ odwagi.
    - No weź jej wreszcie strzel w ten łeb, bo już mnie wkurza tym wyciem! – wypaliła całkowicie nagle.

    OdpowiedzUsuń
  128. Zaklaskała radośnie w dłonie w ramach podziwu dla tego, co się stało, jakby to rzeczywiście było dobre widowisko. Zaśmiała się jeszcze, chociaż nikomu wokół raczej do śmiechu nie było. Niechcąco strąciła pustą butelkę na podłogę, kiedy Ethan pociągnął ją za sobą, ale poszła grzecznie. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Zaraz po tym, jak usadził ją na krześle, chciała się obkręcić na nim z rozłożonymi rękami, trochę jak dziecko. Nie dało się, bo Ethan je trzymał.
    - Bardzo ładnie to zrobiłeś! – wykrzyknęła i zachichotała. Milczał, więc Virgia też spoważniała.- Co, upiłam się? To w sumie całkiem dziwne, bo zwykle mogłam wypić dwa razy więcej i nic mi nie było – uśmiechała się mimo wszystko.- Ale ja przynajmniej będę teraz miła, bo ty jak ostatnio wypiłeś, to się plułeś o wszystko i rzucałeś – zauważyła, a zaraz po tym odchyliła się na krześle do tyłu.

    OdpowiedzUsuń
  129. - Nie mów tak do mnie – wydęła usta, równocześnie robiąc smutną minę, trochę jak dziecko.- Jesteś niemiły. Nie możesz tak do mnie mówić, musisz mnie szanować – gadała teraz trochę bezmyślnie. W miarę sensownie, fakt, ale normalnie niczego takiego by nie powiedziała.- Och, koka... Ale ja nic nie wciągałam przecież – pokręciła głową, jakby to, co powiedział, było niemożliwe.- Nie chcę z nimi gadać, nie lubię ich. Z tobą chcę gadać – chciała go teraz przyciągnąć do siebie i ewentualnie się przytulić, na pewno nie całować. Ale jedynie spróbowała, bo podejrzewała, że zostanie odepchnięta.- Zabierz mnie do domu – powiedziała w końcu cicho.

    OdpowiedzUsuń
  130. Przez dokładnie dwie sekundy siedziała na łóżku spokojnie, a potem zaczęła podskakiwać na nim.
    - Spać? Nieeeee – kolejny raz potrząsnęła głową.- Pomogę ci! – poderwała się z miejsca, tyle tylko że zamiast do szafki pobiegła do toreb, które przytargali z zakupów. Było ich wyjątkowo dużo i gdyby miała się przyznać, to powiedziałaby, ze nigdy w życiu nie kupiła sobie tylu ciuchów naraz. Dodatkowo więc była uszczęśliwiona. Teraz zresztą wszystko ją uszczęśliwiało. Wygrzebała pierwszą lepszą rzecz, padło akurat na czarne, koronkowe majtki. Naciągnęła gumkę na palcu i z głupim chichotem wystrzeliła majtki w stronę Ethana.

    OdpowiedzUsuń
  131. Trafił i koszula wylądowała centralnie na głowie Virgii, tyle tylko, ze jej to nie rozbawiło, bo widzą krew dosłownie zerwała ją z siebie i odrzuciła najdalej jak się dało. A kiedy już mogła widzieć, skupiła wzrok nas Ethanie. Na kilka chwil, zaciekawiona tym, co widzi, potem spojrzała krótko na torby z ciuchami.
    - Teraz? – spytała, chyba troszkę zdziwiona. Ale w aktualnym stanie nie trzeba je było dwa razy powtarzać, bo od razu zaczęła zdejmować spodnie. Potem szybko zdjęła bluzkę, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie i zamiast szukać wspomnianej sukienki podbiegła do łóżka i wskoczyła obok z głupim piskiem.
    - Zmęczony jesteś? – spytała, rozciągając się obok, po czym przewróciła się na bok.- Jeeej, ile tego masz – przesunęła mu dłonią po brzuchu.

    OdpowiedzUsuń
  132. - Tutaj? – dotknęła brzucha na granicy z bielizną.- Nieee. Może tu – przesunęła dłoń gdzieś na biodro.- Może tandetnego motylka? – zaczęła się śmiać, wyobrażając sobie takiego motylka, bo zarówno miejsce jak i wzór były głupiutkie. Zresztą, nie miała zamiaru niczego sobie robić.- I widzisz? – z powrotem przesunęła dłonią po brzuchu, a potem niżej, po nogach.- Wcale nie mam rozstępów!
    Kiedy usłyszała pytanie, trochę spoważniała. Przez kilka chwil wpatrywała się tylko w ciszy Ethanowi w oczy, aż w końcu zdecydowała przysunąć się do niego jeszcze bardziej i pocałowała go. Tym razem delikatnie, dziwnie czule, nie było tym ani trochę natarczywości.
    - Nie pyta się po co, tylko ewentualnie dlaczego – zwróciła mu uwagę.- Po co brzmi tak, jakbym miała jakiś cel, a tak nie jest. Chciałam spróbować, bo... – zastanowiła się.- Bo jesteś seksowny – zaśmiała się głośno, beztrosko.- Bo nie dajesz sobie wejść na głowę – dodała poważniej.- Zwykle przytłaczam ludzi. Potrzebuję kogoś z równie silnym charakterem, inaczej czułabym się źle. A ty mnie traktujesz tak, jak nikt inny wcześniej tego nie robił.
    Chciała dodać „optymalnie”, ale to określenie zapewne nic by mu nie powiedziało.

    OdpowiedzUsuń
  133. -A co, mam mieć pretensje? Powiedziałbyś, że mam się nie wtrącać – zauważyła.- Mnóstwo rzeczy mi się nie podoba, o części z nich mówię, ale gdybym zaczęła cię prosić, abyś ją oszczędził, to i tak byś tego nie zrobił, jeszcze mi by się oberwało. A potem stwierdziłbyś, ze jestem słaba i nie nadaję się do takiego życia. Fakt, nie nadaję się, ale nie mam innego wyjścia, jak udawać, że tu pasuję – trochę się rozgadała, brzmiała, o dziwo, poważnie, a wzrok miała skupiony na Ethanie. Dopiero chwilę po tym zsunęła spojrzenie na jego usta i z powrotem na oczy i tak jeszcze kilka razy.
    Milczała bardzo długą chwilę, bo niespecjalnie chciała odpowiadać na to pytanie.
    - Zabili ich – powiedziała w końcu krótko i to tonem, który wskazywał na to, że nie chce kontynuować tego tematu.

    OdpowiedzUsuń
  134. - Zdecyduj się – zaśmiała się cicho po jego komentarzu.- Dopiero mi mówiłeś, że jestem głupia – oczy też jej się śmiały, ale to był efekt tego, że był w... dosyć wyjątkowym stanie.
    - Ma na imię Nathaniel i jest agentem nieruchomości – odpowiedziała od razu, zgodnie z prawdą, bo dobrze wiedziała, że nie należało kłamać, żeby być wiarygodnym. Pamiętała o tym nawet pod wpływem narkotyku.- Mieszkają pod Chicago. Ma córkę, Alice, potem był syn, Victor, a to trzecie to podobno też chłopiec, ale jeszcze nie wiadomo, bo rano, jak dzwoniłam, jeszcze nie wylazło, a Emma już leży w szpitalu – rzeczywiście rano zadzwoniła, kiedy Ethan był w kuchni. Tego nie musiała ukrywać, bo nie było związane ze sprawą.- Chodziłam z nim swego czasu na mecze koszykówki, wiesz, Chicago Bulls, ale tak właściwie to nie lubię oglądać koszykówki... Lubię za to lody, te zimne z zamrażarki, więc nie myśl sobie nic głupiego – uśmiechnęła się albo raczej głupiutko wyszczerzyła.- I lubię filmy z Jaredem Leto, już możesz się śmiać.

    OdpowiedzUsuń
  135. - Nie wiem. To daleko – zauważyła. Samolotem oczywiście chwila, ale zawożenie autem? Zapewne zajęłoby im to ze dwa dni.- Wiem, wiem, już mnie ostrzegałeś, że bywasz zazdrosny... Obiecuję, że nie będę się za nikim oglądać – odruchowo przyłożyła sobie dłoń do serca, trącając przy tym lekko dłoń Ethana znajdującą się gdzieś w tamtym miejscu.- Nie wiem, co ma lepsze, chyba nic, przecież jesteś seksi – przesunęła palcami gdzieś po jego boku.- Podobają mi się – stwierdziła nagle, mając na myśli, oczywiście, tatuaże.- Wiem, co ci chodzi po głowie – zachichotała tym razem nerwowo, nie z rozbawieniem.- Bez urazy, ale podejrzewam, że jak coś zjem albo cokolwiek wezmę do ust, to się zwyczajnie zrzygam.

    OdpowiedzUsuń
  136. - Czemu cię nienawidzi? – spytała odruchowo, dziwiąc się takiemu stwierdzeniu. Przez to pominęła pytanie, które Ethan jej zadał, ale nie zrobiła tego specjalnie, po prostu zbyt bardzo zainteresowała się tym, co powiedział, bo brzmiało dosyć... Dziwnie.
    - Może jeszcze nie... – odpowiedziała na pytanie, o dziwo, poważnie, choć pewnie był to z jego strony żart.- Może kiedyś – zamilkła i przewróciła się na plecy, na chwilę też przymknęła oczy.- Jak mi powiesz, że mnie kochasz ponad życie – dodała trochę z rozbawieniem, ale uśmiech szybko zgasł.- Trochę mi niedobrze jest...

    OdpowiedzUsuń
  137. - Nie jest zbyt miły – zauważyła, patrząc w sufit.- Jeśli traktuje ją w taki sposób, w jaki potraktował mnie, to powinna pomyśleć nad tym, żeby się z nim rozwieść – to oczywiście nie była jej sprawa, ale teraz trochę nie kontrolowała języka i powiedziała to, co myślała, nawet jeśli nie powinna albo jeśli to Ethana kompletnie nie obchodziło.
    A potem kolejny raz głupio zachichotała, słysząc pytanie i podświadomie miała nadzieję, że ten chichot nie wejdzie jej w nawyk, bo był naprawdę idiotyczny.
    - Wcale nie lubię róż, no i przecież już wiesz, że wolę whisky niż wino – przypomniała, nadal jeszcze się trochę śmiejąc, a potem nagle zamilkła.- Co ty... – zaczęła, zaskoczona.- Co ty mi tam? – zapytała, znów chichocząc.- Podobają ci się te majteczki, że chcesz je zabrać? Albo może nie, przecież chcesz je zdjąć i wyrzucić...

    OdpowiedzUsuń
  138. - Nie dam się, wtedy go kopnę w jaja – jakoś tak automatycznie sobie to wyobraziła i znowu zachichotała. Chyba trochę robiła z siebie idiotkę.- Nieee – pokręciła głową, nadal chichocząc, a włosy bardziej rozsypały się na łóżku.- Nikt wcześniej – przesunęła dłonią po brzuchu, głaszcząc go, bo coś tam w środku się przelewało, ale już jej było lepiej. Tylko w głowie jej się kręciło.- Możesz zdjąć – sama też zaczepiła palcem o brzeg i odrobinę je zsunęła, ledwie kilka milimetrów.- A dasz mi buzi tutaj? – przyłożyła palce do ust.

    OdpowiedzUsuń
  139. Może to, że podziałało to na nią tak mocno i chichotała jak idiotka wynikało z tego, ze był to pierwszy raz. Pierwszy i ostatni, bo nigdy więcej nie miała zamiaru w jakikolwiek sposób wprowadzać do organizmu narkotyków.
    - Nie boję się dzisiaj – powiedziała cicho, lekko unosząc nogi, aby stopą zsunąć bieliznę do końca i zrzucić ją gdzieś na podłogę. Potem podniosła rękę i sięgnęła do policzka Ethana, pogłaskała do lekko kciukiem, a potem zgarnęła mu trochę włosów na bok.- Lubię cię, wiesz? I to naprawdę, chociaż na początku trochę ściemniałam.

    OdpowiedzUsuń
  140. Od razu zorientowała się, że chlapnęła niepotrzebnie jęzorem, Słowo „kłamać” podziałało i trochę ją otrzeźwiło. Milczała przez chwilę, zastanawiając się, jak to zatuszować, co wymyślić. Wpatrywała się w sufit i leżała praktycznie nieruchomo, pozwalając Ethanowi robić to, co chciał i na początku nie reagując. Dopiero po chwili się poruszyła i wygięła się lekko, jakby chciała podsunąć mu też drugą pierś.
    - Może kiedyś będę cię kochać – szepnęła.- Kłamałam, że przyjechałam tu tylko po ochronę. Tak naprawdę mogłam też uciec do Miami, ale wybrałam LA, bo chciałam ciebie... – miała nadzieję, że taka bajka podziała, bo uderzała w męskie ego.- Dosyć dużo o tobie mówili u nas...

    OdpowiedzUsuń
  141. Wciągnęła głośno powietrze, czując palce bardzo blisko czułego miejsca. Chwilę je wstrzymywała, aż w końcu głośno je wypuściła.
    - Tak, ciebie – potwierdziła.- On nie jest wymyślony, byłam z nim. Tylko po prostu go nie kochałam. Zginął przeze mnie, ale jego ojciec wcale mi nie pomógł, tylko się wściekł, oskarżył mnie o wszystko... Zabili moich rodziców, żeby mnie nastraszyć, musiałam uciec. Kiedyś, dużo wcześniej, rozmawiali o tobie, dlatego chciałam przyjechać tutaj. To nie policja mnie szuka, tylko oni. Zostawiłam ślady prowadzące do Miami i nie powinni się domyślić, że jestem tutaj, bo skoro uważali cię za konkurencję i wklepali mi to do głowy, to oznacza, że według nich nigdy w życiu bym tutaj nie przyjechała ze strachu – wyrecytowała to wszystko, psując w ten sposób własny nastrój na jakiekolwiek zbliżenie. Zwłaszcza, że tak bardzo wczuła się w swoją wymyślną sytuację, że aż po policzku pociekła jej łza.

    OdpowiedzUsuń
  142. Virgia chciała powiedzieć, że w takim razie ją nawet podwójnie chcą zabić, bo nie tylko tam, ale teraz tutaj również też i to z winy nikogo innego jak właśnie Ethana. Ale nie odezwała się, zacisnęła jedynie mocno usta, jakby chciała pokazać, że usiłuje powstrzymać dalsze łzy.
    - Po prostu się mną zaopiekuj – szepnęła.- Proszę – brzmiała naprawdę błagalnie, można by powiedzieć, że nawet rozpaczliwie.
    Nogi rozchyliła posłusznie, jakby chciała w ten sposób pokazać, że poddaje się temu, co zrobi, że skoro uznał wcześniej, iż Virgia do niego należy, to naprawdę tak będzie. Chciała, aby nawet samo patrzenie na nią sprawiało mu przyjemność i były to myśli kogoś, kto nadal jest pod wpływem nieokreślonych substancji, ale równocześnie były całkowicie szczerze i zapewne zaskoczyły trzeźwą Virgię. Zganiłaby się wtedy, a głosik w głowie wrzeszczałby „jak możesz go pragnąc, idiotko!?”. Ale teraz, w takim stanie, mogła się do tego przyznać i jeszcze była z tego zadowolona. Jęknęła cichutko, kiedy poczuła pocałunki na brzuchu.

    OdpowiedzUsuń
  143. Dawno nie czuła czegoś takiego, zapewne dlatego, że dawno (bardzo dawno) nikt jej tego nie robił. Trochę się wierciła przez to kumulujące się napięcie, oddychała ciężko, potem zaczęła cichutko jęczeć i było już blisko, bardzo blisko szczytu... A Ethan przestał.
    Virgia była tak zaskoczona, że w pierwszej sekundzie aż zabrakło jej tchu. Na jej twarzy odmalowało się rozczarowanie, otworzyła nawet usta ze zdziwienia. Potem zmrużyła oczy i miała ochotę trzepnąć Ethana w ramię za to, co powiedział, no i co zrobił.
    - Jesteś okrutny – mruknęła z wyrzutem i obróciła się na bok, byle plecami do niego, byle wystawić mu tyłek.
    A po nudnościach zdecydowanie nie został nawet ślad.

    OdpowiedzUsuń
  144. - Maleńka – prychnęła kpiąco. Głupie określenie. Nie lubiła, jak jej ktoś wytykał.
    Gdyby nie leżała, zapewne skrzyżowałaby ręce, sygnalizując w ten sposób obrazę. A tak tylko pisnęła śmiesznie przez to klepnięcie. Niby była obrażona, niby też jeszcze pod wpływem, ale spojrzała Ethanowi w oczy wyjątkowo poważnym wzrokiem.
    - Nie mogę dziś tego powiedzieć, bo skłamię – przyznała szczerze.- A tego mi przecież nie wolno. Ale myślę... Myślę, że za jakiś czas masz szansę to usłyszeć.
    Co gorsza, to była prawda, choć do Virgii nie docierały ewentualne konsekwencje, gdyby rzeczywiście stało się coś takiego.

    OdpowiedzUsuń
  145. - Spacer? Nago chyba? – spytała z rozbawieniem i też przekręciła się na plecy i leżeli tak niemalże ramię w ramię.- Ja teraz nigdzie nie idę i nic nie chcę jeść. Muszę dokończyć to, co zacząłeś – zerknęła na Ethana przelotnie, a potem sięgnęła ręką do czułego miejsca. Zaczęła pocierać je palcami i przymknęła oczy. Może było to odrobinę bezczelne, ale chciała by teraz patrzył i wiedział, co go minęło. Albo żeby sam dokończył.

    OdpowiedzUsuń
  146. - Film porno? – otworzyła oczy i wolną ręką bez zastanowienia trzepnęła Ethana lekko w ramię.- Ale ty wszystko psujesz. Nie gadaj tyle – z powrotem zamknęła oczy. Ani na chwilę nie przestała pocierać łechtaczki, aż w końcu wyrwało je się ciche westchnienie. Ciche póki co. Już wcześniej była przygotowana i wtedy niewiele brakowało je do końca, więc teraz wszystko szło szybciej.

    OdpowiedzUsuń
  147. - Zamknij się – to była je odpowiedź na pytanie o nudnościach. Miała brzmieć groźne i tak, żeby nie ważył się już nic więcej powiedzieć. Brzmiała słabo, lewie słyszalnie i została zagłuszona przez cichy jęk.
    Była już naprawdę blisko i na oślep odszukała wolną ręką dłoni Ethana. Złapała ją i przesunęła w dół, między nogi. Wystarczyło kilka ostatnich muśnięć palcem, którym pokierowała, i doszła z głośnym krzykiem.

    OdpowiedzUsuń
  148. Oddała pocałunek, zadowolona z takiego zwieńczenia wszystkiego, potem jeszcze chwilę drżała, a na koniec uśmiechnęła się kpiąco.
    - A to nie mój problem – stwierdziła i ziewnęła. Od razu też przekręciła się na bok, plecami do Ethana.- To on ma dbać o mnie, a nie ja o niego – powiedziała jeszcze, trochę tak się drocząc.
    Podłożyła sobie rękę pod głowę i zamknęła oczy. Chyba już ją puszczało i robiła się śpiąca.

    OdpowiedzUsuń
  149. - Masz mnóstwo chętnych w klubie – mruknęła jeszcze trochę złośliwie.
    Zasnęła wyjątkowo szybko, a sny miała wyjątkowo dziwne. Tuż po przebudzeniu jednak kompletnie ich nie pamiętała. A obudził ją dźwięk telefon, z tym że nie leżał na szafce obok łóżka, tylko wibrował w kieszeni spodni zostawionych gdzieś na podłodze. Umilkł, zanim do Virgii dotarło, gdzie w ogóle się znajduje. Otworzyła szeroko oczy i powoli usiadła. Zerknęła jeszcze na leżącego obok Ethana i przyłożyła dłoń do czoła. Głowa na szczęście ją nie bolała.
    - Ja pierdole – jęknęła.- Co ja wczoraj narobiłam?
    Pięknie się wpakowała, pięknie, nie ma co. Znowu naściemniała. Jeszcze trochę i zacznie się gubić w tych kłamstwach, a przecież nie mogła dopuścić do tego, aby cokolwiek się wydało.

    OdpowiedzUsuń
  150. - Nie wiem – odpowiedziała od razu.- Telefon gdzieś w ciuchach leży – dodała zgodnie z prawdą, bo, jak się zorientowała, sama była naga. Pięknie, pięknie. I jeszcze odstawiła przedstawienie... Dobrze chociaż, że nie stało się nic więcej. Opadła z powrotem na poduszkę z cichym westchnieniem. Nieźle się wpakowała. Tylko jakoś nie czuła się winna i przez to miała wyrzuty sumienia.
    - Jaki tort? – spytała zdziwiona, powoli przysuwając się do Ethana. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że mieli iść na urodzinowe przyjęcie. Jeszcze lepiej, miała ochotę jęknąć z rozpaczy, ale... Przecież sama się zgodziła.- Umiesz piec? – zaskoczenie było wyraźne.
    Chciała się do niego przytulić, ale wyskoczył z łóżka i Virgia poczułą dziwne jak dla niej rozczarowanie.
    - Kupi się jakiś ładny – mruknęła pocieszająco i westchnęła.

    OdpowiedzUsuń
  151. - Zdziwiona – potwierdziła, bo jakoś niekoniecznie wyobrażała go sobie w kuchni. Wprawdzie już dwa razy robił śniadanie, ale śniadanie to przecież co innego niż pieczenie tortu.- Trzy godziny? – jęknęła cicho, ale nie zdążyła już nic więcej powiedzieć ani zamarudzić, bo dosyć skutecznie zatkał je usta. Wbrew sobie, nie chciała przerywać tego pocałunku i nie zapanowała nad małym rozczarowaniem, które pojawiło się na je twarzy, gdy się odsunął.
    Automatycznie przyłożyła ręce do biustu, kiedy ją odkrył, jakby rzeczywiście mogła się w ten sposób zasłonić.
    - Co ty tak... – zamruczała z lekkim wyrzutem, myśląc o tym, ze koniecznie powinna się ubrać. Czym prędzej. Skorzystała w wyciągniętej ręki i wstała.- Nie wiem, jak mamy się wyrobić w trzy godziny, przecież ja się muszę jeszcze wystroić, umalować i w ogóle – mówiła to w połowie poważnie, a w połowie żartem.

    OdpowiedzUsuń
  152. Rzadko kiedy, o ile nie nigdy, ktoś się Virgią zajmował i teraz to było takie naprawdę miłe uczucie, że ktoś o nią dba i nawet otula szlafrokiem. Poza tym, u facetów rzadko się coś takiego zdarzało.
    - Och, Złocia – powiedziała to trochę bez wyrazu, jakby wcale się nie cieszyła z tego, że odzyskała rybkę, ale wbrew temu jak wyglądała, cieszyła się. Tylko tak „z rana” trochę trudno było jej cokolwiek okazywać.- Co ty biedna musiałaś przeżyć w tym kubeczku – popukała palcem w szybę.- Mówi, że się nie gniewa i dostaniesz gratis jedno życzenie – powiedziała do Ethana, uśmiechając się lekko; oczywiście żartowała.- Umyję się tylko szybko i możemy się brać za ten tort, dobra?

    OdpowiedzUsuń
  153. Może umycie się i przygotowanie zajęło jej trochę dłużej niż zakładała, ale musiała zwyczajnie na chwilę przystopować. Przystanąć, pomyśleć i się ogarnąć, ułożyć jakiś plan na dalsze działania. Kiedy więc zeszła już gotowa do kuchni, Ethan był w połowie robienia tortu. Coś tam pomruczała o tym, że długo jej zeszło i wcale nie chciała, potem trochę pomogła, najadła się przy okazji kremu, a w efekcie tort wyglądał naprawdę świetnie. Choć to zdecydowanie nie była jej zasługa, bo chyba bardziej przeszkadzała niż pomagała. Grunt, że wszystko było zrobione, że oboje byli zadowoleni, wystrojeni i choć Virgia trochę się denerwowała (w końcu nie dość, ze musiała się spotkać z całą rodziną – z czego niektórzy jej nie lubili – to jeszcze musiała udawać szczęśliwą i zakochaną), to nie okazywała tego, niemalże cały czas się uśmiechając. Była tylko mało rozmowna, bo przez całą drogę milczała, ale nadrabiała uśmiechniętą miną. Może powinna trochę powypytywać o szczegóły, choćby o imiona dzieci, bo jakoś jej to do tej pory umknęło. Zdawało się jednak, że jest lekko przytępiona. Ale uśmiechnięta, a to było najważniejsze, zwłaszcza w pierwszym momencie, bo należało się witać zawsze z uśmiechem na twarzy. A teraz właśnie czekało ich powitanie z całą rodzinką.

    OdpowiedzUsuń
  154. Virgia znalazła sobie wymówkę, czyli „arcyważne zadanie” i trzymała pudełko z tortem, aby tylko nie musieć się na wstępie z nikim ściskać i całować powietrze obok policzków, co zawsze ją wyjątkowo śmieszyło.
    Z każdym razem zaskakiwało ją, jak można prowadzić takie podwójne życie. Dom był ogromny, ewidentnie mieszkała w nim szczęśliwa rodzina, były dzieci, brakowało jeszcze psa w ogródku, a to wszystko ukrywało coś całkiem innego, gorszego, i nijak miało się do tego, czego doświadczyła ledwie dzień wcześniej w kontakcie z Paulem. Powtarzała sobie, że dzieci to tylko dzieci, nie mają z tym wszystkim nic wspólnego i niemalże na sto procent o niczym nie wiedzą, choć oczywiście, dobrobyt na pewno już teraz zostawił na nich ślad. Nie potrafiła pozbyć się z głowy całej tej kryminalnej otoczki, dlatego trzymała się z boku, stojąc tak z tym pudłem w rękach i przypatrując się Ethanowi. Bo przecież on też był inny nić choćby dzień wcześniej. To zaburzało całe jej postrzeganie sprawy.
    Parsknęła cichym śmiechem, słysząc ten tekst o koleżankach i tym, niestety, zwróciła na siebie uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  155. - Dzień dobry – odpowiedziała tak właściwie automatycznie. Miała ochotę schować twarz za pudełkiem i zwyczajnie się roześmiać. Babcia się trochę pospieszyła z prorokowaniem, ale, cóż, miała rację. A potem mina jej zrzedła, bo pojawiła się osławiona Jane i, o dziwo, rzeczywiście zachowywała się tak, jak zapowiedział Ethan. Tak jawne okazywanie niechęci było wręcz niekulturalne. Niemalże nie pasowało do kogoś, kto tak wygląda, bo zdawać by się mogło, że ktoś taki jest zawsze uprzejmy i przemiły. Bo nie dało się zaprzeczyć, że kobieta była ładna, a do tego miała te niebotycznie długie nogi, o których Virgia marzyła. Jeśli miało się taką w łóżku, to po co zdradzać?
    Przysunęła się do Ethana, zadowolona, że ją objął. Trochę na siłę, ale przywołała uśmiech z powrotem.
    - Tak, w porządku – zamiast odszepnąć, powiedziała to wyjątkowo głośno, trochę za mocno ściskając pudełko z tortem.- Wiesz, złamał mu nos za nazwanie mnie dziwką – poinformowała, mało się przejmując tym, że nie jest to zbyt dobre powitanie ani nie zrobi tym dobrego wrażenia. Nie zależało jej na tym, już nie. Nie obeszła ją nawet obecność Paula.- Gdyby nie Ethan, zapewne ja bym to zrobiła – uśmiechnęła się uroczo, w sposób, który sprawiał, że nigdy w życiu nie można by jej było oskarżyć o zrobienie komuś krzywdy, przecież była tylko taką małą, słodką kobietką.- Przynieśliśmy tort – dodała jak gdyby nigdy nic, wyciągając przed siebie pudełko.

    OdpowiedzUsuń
  156. Trochę się wzbraniała przed pójściem na górę, bo zdawało jej się, że prędzej i łatwiej poradzi sobie z nieprzychylnym bratem i jego żoną, niż z chorą kobietą. Zwłaszcza taką, która zachowywała się jak dobroduszna babuszka, choć przecież wcale nie była taka stara. Tak więc nie było to zaprowadzenie na górę, tylko raczej zaciągnięcie, a pozwoliła się zaciągnąć tylko dlatego, ze nie chciała, aby Ethanowi było w jakikolwiek sposób przykro.
    - Och, przecież mi też wypadają włosy – palnęła pierwsze, co jej przyszło do głowy, a dla potwierdzenia e przeczesała, na palcach zostały trzy pojedyncze włosy.- Po pierwszej chemii zawsze jest niefajnie, potem będzie tylko lepiej – tak naprawdę nie miała o tym bladego pojęcia, gdzieś tak kiedyś przeczytała i teraz po prostu to powiedziała.
    A potem stała tak, zaciskając usta, bo czuła się kompletnie nie na miejscu. Znali się tak krótko, a tutaj padły już takie polecenia. Nawet nie byli zakochani.
    - Spokojnie, jeszcze pani zatańczy z Ethanem na weselu – palnęła w końcu.
    Robiła się trochę zła, że ją tutaj przyprowadził.

    OdpowiedzUsuń
  157. Trochę inaczej odczytała spojrzenie Ethana, jakby ten smutek nie dotyczył jej, tylko jednak matki. Odwróciła głowę i milczała. Chociaż chciała wyglądać, jakby wszystko było w porządku, to jednak nie było i chciała stamtąd jak najszybciej wyjść. Niestety, nie mogła, więc pozostawało jej tylko robić dobrą minę.
    - Jasne, że ślicznie – dorzuciła od siebie.-Zawsze chciałam mieć taką koszulę do spania, z taką koronką... – o dziwo, to była prawda.- Podejrzewam jednak, że Ethan byłby niezadowolony, gdybym w takiej spała, bo woli, jak nie mam na sobie nic – dorzuciła żartem, a zaraz po tym zachichotała jak małolata.
    Jakoś tak wyczuwała, że panią Ferguson cieszy ten temat, to, że syn sobie kogoś znalazł i chciałaby słuchać o wszystkich szczegółach, choćby takich żartobliwych.

    OdpowiedzUsuń
  158. - Nie musisz się starać, same się zrobią – mruknęła Virgia pod nosem, ale na tyle głośno, aby ją usłyszał. Aby tylko Ethan usłyszał.
    Trochę ją zdziwił ten nagły chłód, ale nie zamierzała być dłużna. Tym razem zachowała dystans. Najpierw usiadła jak najdalej się dało od Ethana, rozmawiała niemalże ze wszystkimi, prócz niego, nawet się śmiała, jakoś tak samoistnie ą ignorując. Nie była zła, raczej dziwnie urażona. I wiedziała, ze to zauważy, a potem będzie się domagał wyjaśnień, tylko jakoś nie miała zamiaru niczego wyjaśniać. Głównie dlatego, że sama tego nie rozumiała.
    Zostawiła w końcu śmiejące się dzieci w trakcie zabawy, zgarnęła szklankę z sokiem i wyszła na taras, jakby potrzebowała chwili samotności i odetchnięcia od tego wszystkiego. Życie rodzinne niekiedy ją przytłaczało.

    OdpowiedzUsuń
  159. Nie słyszała kroków, bo na chwilę straciła tę zwykłą czujność. Drgnęła, gdy jej dotknął, ale nie dlatego, że jej to przeszkadzało, tylko zwyczajnie z zaskoczenia. Nie odwróciła głowy w jego stronę, tylko dalej patrzyła przed siebie, ale wcale nie dlatego, że byłą zła albo obrażona, choć pewnie tak właśnie można było to odebrać. Dopiero gdy zadał pytanie, spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami, jakby się co najmniej urwał z choinki.
    - Co to za pytanie? – spytała, lekko urażona.- Na głowę upadłeś?

    OdpowiedzUsuń
  160. - Najpierw spytałeś, czy żałuję. Więc ci odpowiadam: chyba upadłeś na głowę, ze tak myślisz. Nie burz się tak – powiedziała to zaskakująco nonszalancko, ale na pewno było prawdą. Nie żałowała.- Wiem, że to twoja matka – stanęła bokiem i oparła się łokciem o barierkę.- Urodziła trójkę dzieci. Myślisz, że to było niepokalane poczęcie? Kiedyś robiła to samo, wcale nie jest taka stara, jak Ci się wydaje – pokręciła głową.- Ją to cieszy, nie rozumiesz? To, że kogoś masz, że będziesz szczęśliwy, a takie lekko pikantne szczególiki powiedziane z żartem tylko ją bawią. Chyba możesz przełknąć to, że przez chwilę jest ci głupio, aby choć trochę ją rozbawić, co? Nie spinaj się tak, trochę luzu. Bo tak się właśnie spiąłeś, że aż mi się głupio zrobiło, nie powinieneś mnie tam ciągnąć. Może dlatego wydaje ci się, ze dziwnie się zachowuje.
    Ależ się rozgadała. Chyba za bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  161. - Skoro jestem pierwsza, to ona tym bardziej się cieszy. Zwłaszcza, że może sobie pochichotać, jakby znowu miała dwadzieścia lat. Uwierz, my tak mamy, potrafimy gadać o naprawdę dziwnych rzeczach – uśmiechnęła się lekko, wyobrażając sobie siebie za jakieś trzydzieści lat. Zapewne będzie naprawdę irytującą babą, tak sama o sobie myślała.
    A potem znowu otworzyła szeroko oczy, bo co jak co, ale nie sądziła, że usłyszy coś takiego. Kiedykolwiek, a co dopiero tak szybko.
    Bez zastanowienia, tak samo jak już wcześniej to zrobiła, złapała Ethana za koszulę, przyciągnęła do siebie i pocałowała. Zaskakująco mocno.

    OdpowiedzUsuń
  162. Virgii nie obchodziło, czy ktoś widzi, czy nie. Skoro obcy ludzie mogli widzieć, to dlaczego nie rodzina albo znajomi? Poza tym, przecież oficjalnie byli razem. Brzmiało poważnie, choć kompletnie takie nie było. No, może trochę, zważywszy na to, co dopiero Ethan powiedział. Nie wiedziała, w jaki inny sposób mogłaby zareagować, więc zadziałała instynktownie, myśląc, że to w odpowiedni sposób przekaże to, co e chodzi po głowie i to, że się ucieszyła. Na razie się ucieszyła, potem pewnie ją to wyznanie przytłoczy.
    Odsunęła się dopiero wtedy, kiedy usłyszała głosy dzieci, ale wcale nie poczuła się niezręcznie albo zawstydzona, bo przecież nie miała się czego wstydzić. No bo czego, tego, że okazują sobie trochę czułości? Wcześniej niemalże cały czas nawet się do siebie nie zbliżali. Zamiast przepraszać za to, co zrobiła, tylko się roześmiała, na chwilę odchylając głowę do tyłu. A potem spojrzała na Ethana dziwnie roześmianym wzrokiem i zbliżyła się do niego jeszcze na chwilę.
    - Mam nadzieję, że mi będziesz okazywać uczucia – szepnęła.- Jak najczęściej.

    OdpowiedzUsuń
  163. - Twoja mama jest naprawdę miła. I dzieciaki są urocze – zwróciła uwagę na to, co dobrze wypadło i jej się podobało, a o reszcie dyplomatycznie nie wspomniała. Taka odpowiedź powinna Ethana usatysfakcjonować. A później lekko zmarszczyła brwi, bo pytanie i poniekąd wyrzut, które padły, kompletnie jej się nie spodobały.- Przecież cię przytulam – zauważyła.-Wiem, głupio brzmi, ale to dla mnie jest okazywanie uczuć... – trochę się zawahała.- Nie muszę pytać, przecież widzę różne rzeczy... Ale nie martw się, jeśli będę chciała coś wiedzieć, to zapytam.

    OdpowiedzUsuń
  164. - Nie powiedziałam, że wszystko wiem! – oburzyła się.- Tylko, ze zauważam pewne rzeczy, szczegóły, o które nie przyszłoby nikomu do głowy, żeby pytać. Zresztą, musimy o tym rozmawiać w samochodzie? – to rzeczywiście było trochę niefortunne miejsce na jakiekolwiek poważne rozmowy, lepiej było usiąść w domu, a nie jechać i dyskutować, może się rozzłościć i niechcąco wylądować na drzewie.- Nie wiem, czy urodziła, nie wiem co, nie dzwoniłam, staram się ograniczyć kontakt z nimi, aby nikt im nic nie zrobił albo nie znalazł mnie przez nich. Przecież ci mówiłam!

    OdpowiedzUsuń
  165. - Denerwuję się, bo mnie normalnie o coś oskarżasz, jakbym miała zamiar coś ci zrobić! Owszem, przyznaję, przyjechałam tu w konkretnym celu, na pewno nie po to, aby od razu się zakochiwać i z kimkolwiek wiązać, ale tak wyszło, gdybym nie chciała, to bym się nie zgodziła, tak? Może ci się wydaje, ze się nie angażuję, ale ja się po prostu czuję cholernie niepewnie, zwyczajnie się boję! Chociażby tego, ze coś ci się nie spodoba i za dwa dni mi powiesz, ze mam wypierdalać i z twojego domu, i z twojego życia! I pewnie zrobiłbyś to bez wahania, bo przecież ani mnie nie kochasz, ani nic! – Virgia też potrafiła być szczera. A teraz ewidentnie była, bo powiedziała to wszystko szybko, głosem przesiąkniętym emocjami i nawet nie kontrolując słów, które nie były zbyt kulturalne.- I czemu niby zasłużyłam na lanie, co? To tobie się raczej należy!
    Zamilkła, nawet nie zdążyła spytać, co takiego miał zamiar dale powiedzieć, gdy zamilkł, bo już trzeba było zjeżdżać na pobocze. Chciała głosem pełnym satysfakcji powiedzieć „no tak, mogłeś mnie słuchać, ale wy przecież zawsze jesteście mądrzejsi”, tylko ze teraz nie czas był na nabijanie się, kpienie, stawianie na swoim i śmianie się z tej sytuacji, bo mogli się znaleźć w dosyć kiepskim położeniu.
    Spojrzała najpierw na Ethana z niedowierzaniem w oczach, potem na koc, jakby ten był co najmniej idiotą, potem wymruczała pod nosem coś niecenzuralnego, ale w końcu wzięła tobołek i bez zastanowienia wepchnęła sobie pod sukienkę i ułożyła w taki sposób, jakby rzeczywiście miała dosyć spory już brzuszek.

    OdpowiedzUsuń
  166. Na końcu języka miała już „na pewno to zrobię” i nawet odruchowo sobie wyobraziła, w jaki sposób mogłaby go zamordować, ale powiedzieć tego na głos nie zdążyła, bo szyba już całkowicie zsunęła się w dół. Virgia przywołała na twarz zbolałą minę, trzymała się za brzuch z koca i ciężko oddychała, jakby samo siedzenie sprawiało je nadludzki wysiłek. Najwyraźniej oboje byli bardzo przekonujący w swoim zachowaniu, bo jakoś tak policjant kompletnie nie zauważył, ze ten rzekomy brzuch jest nieco krzywy. Dał się nabrać i chociaż droga miała się przez to wydłużyć praktycznie dwukrotnie, a przez to rozmowa miała się odwlec (bo Virgia zakładała, że sobie pogadają poważnie po powrocie do domu, Ethan sprawiał wrażenie, jakby chciał pewne rzeczy przedyskutować), to lepiej tak niż żeby go teraz wsadzili za posiadanie tego i owego. Bo na pewno coś w samochodzie miał, choć Virgia nie wiedziała co.
    - Spadaj! Przecież wody mi odeszły! – fuknęła, łapiąc dłoń Ethana i przekładając ją na jego własne udo.- Patrz na drogę, bo zaraz w coś wjedziesz i naprawdę wylądujemy w szpitalu! – niby powiedziała to poważnie, ganiąco, ale się uśmiechnęła.- Tylko zabawy ci w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  167. - Tamto mówiłam z ironią! – chciała to wykrzyczeć z oburzeniem, a zamiast tego jęknęła, czując palce tam, gdzie zdecydowanie nie powinno ich być w tym momencie.
    Sytuacja diametralnie się zmieniła. Najpierw niemalże się pokłócili, bo zaczęła się dosyć poważna rozmowa, a teraz... A teraz Ethan zaczynał brykać, a Virgia nie miała pojęcia, jakim cudem tak szybko zmienił mu się nastrój.
    - Jesteś szalony – stwierdziła w końcu, ale tym razem nie odepchnęła jego ręki.

    OdpowiedzUsuń
  168. - Jaki pewny siebie – prychnęła, ale prychnięcie zagłuszył kolejny jęk. Odchyliła lekko głowę do tyłu, opierając ją o zagłówek i przymykając oczy.- Jeszcze sobie poczekasz – mruknęła zaczepnie, ale dosyć szybko dotarło do niej, że to może zostać odebrane jako prowokacja i... I ona sama też nic teraz nie dostanie, choć już zaczęli.- Jeśli teraz nie skończysz, to cię uduszę – zagroziła, choć brzmiało to raczej mało groźnie.

    OdpowiedzUsuń
  169. Virgia tak naprawdę nie miała w sobie śmiałości i trudno byłoby jej zdecydować się na to, aby cokolwiek zrobić. Poprzedniego wieczora miała w sobie o wiele więcej odwagi, co było wywołane alkoholem i kokainą, dlatego zaszalała. Teraz zwyczajnie wstydziłaby się sięgnąć choćby do rozporka Ethana. Ale to, co jej dawał, przyjmowała bez oporów, pojękując cicho i z trudem łapiąc powietrze, bo rzeczywiście była już coraz bliżej końca. Dlatego nic więcej już nie powiedziała, nie wdawała się w dyskusję, kto się zakocha, jak i kiedy, tylko skupiła się na napięciu kumulującym się w dole brzucha w zastraszająco szybkim tempie. Aż w końcu zacisnęła się swoim wnętrzem na palcu Ethana i krzyknęła głośno, czując rozlewające się, obezwładniające ciepło. Na chwilę kompletnie zapomniała, gdzie w ogóle się znajdują.

    OdpowiedzUsuń
  170. Nadal ciężko oddychała i jeszcze dodatkowo drżała, co w sumie akurat pasowało, bo wydawało się, że rzeczywiście coś z nią jest nie tak. Z trudem szła na tych drżących nogach, chwiejąc się jeszcze na obcasach i z chęcią by sobie usiadła, nieważne, czy na wózku, czy na pierwszym lepszym krzesełku. Szkoda tylko, że jej nie pozwolił. Była tak nieogarnięta (i chyba zdezorientowana nie mniej niż pielęgniarka), że nawet się nie roześmiała. Koc został gdzieś na podłodze, a z Virgią można było w tamtym momencie zrobić dosłownie wszystko, bo była tak oszołomiona, jakby znowu coś zażyła.
    Zaśmiała się dopiero wtedy, gdy stwierdził, że jest tak samo popieprzona.
    - To było głupie, co by się stało, gdyby nie uwierzył? – miała jeszcze przebłysk odpowiedzialności.- Dobrze, że mam luźną sukienkę – przyciągnęła go do siebie jeszcze na chwilę, całując trochę mocniej.

    OdpowiedzUsuń
  171. Zajęczała od razu, kiedy tylko poczuła palce w czułym miejscu. Odruchowo też chciała zacisnąć uda. Było jeszcze pobudzone, przez co Virgia czuła wszystko niemalże podwójnie. Powinna go powstrzymać, ale nie potrafiła. Chciała nawet powiedzieć „też cię pragnę”, ale nie odezwała się, bo zwyczajnie się wystraszyła kolejnych słów Ethana. Położyła mu dłonie na ramionach i lekko, delikatnie odsunęła od siebie.
    - Nie tutaj – pokręciła głową.- Nie dzisiaj, proszę. Jutro, obiecuję. Może być? – en przestrach widać było nawet na jej twarzy i nie potrafiła tego ukryć. To była trudna decyzja, aby się na to zdecydować. Mimo to, chciała, aby wszystko odbyło się na jej warunkach, wtedy, kiedy zechce, nie wtedy, gdy Ethan będzie nalegał.

    OdpowiedzUsuń
  172. Nie chodziło o to, że bała się czegoś takiego, tylko wystraszyła się tego, jak daleko zabrnęła ta relacja. I jak szybko. A miała przecież tylko zbierać informacje, poznać szczegóły i przekazywać je kolegom. Co miałaby teraz powiedzieć? A wiecie, przespałam się z obiektem operacji. Jest świetny w łóżku, napiszcie to w raporcie Takie coś nie mogło mieć miejsca.
    Chciała to odrobinę odwlec i pomyśleć, zaplanować, jak z tego wybrnąć albo jak to ostatecznie zrobić, bo co jak co, ale nie liczyła na to, że ją to ominie. Poza tym, wcale nie chciała, żeby ją mijało, znała już smak orgazmu w towarzystwie Ethana.
    - Nie boję się – powiedziała cicho i uśmiechnęła się, rozbawiona podejrzeniami.-Nikt mnie nie skrzywdził. Po prostu muszę się przygotować, oswoić z tym. Nie mogę tak nagle...

    OdpowiedzUsuń
  173. - Nie chciałam podawać jakiegoś bardzo odległego terminu, żebyś się nie zraził i nie znudził czekaniem – przyznała. Poza tym, miał tabun chętnych, aby się zaspokoić, więc czemu niby miałby czekać, aż Virgia się zdecyduje, skoro mógł to mieć wcześniej?
    Zastanawiała się nad tym przez resztę drogi, bo co jak co, ale przecież gangsterzy na pewno nie mówili „poczekam, aż będziesz gotowa”, tylko brali, co chcieli. To nie pasowało do profilu. Dlatego była taka milcząca, bo zwyczajnie rozmyślała.
    - Jeszcze ci mało alkoholu na dziś? – spytała z rozbawieniem, siadając obok niego na kanapie. Przecież dopiero co mówił „mogłem cię posłuchać i nie pić”. Tylko że teraz nie mieli już w perspektywie jeżdżenia gdziekolwiek.- Pierwsza zasada – zaczęła, przybliżając się jeszcze odrobinę.- Masz być trzeźwy, kiedy będziesz się ze mną kochał – pocałowała go lekko.

    OdpowiedzUsuń
  174. Uśmiechnęła się, zadowolona z takiej deklaracji.
    - Drugiej jeszcze nie wymyśliłam – przyznała się.- Ale pod pojęciem „trzeźwy” kryje się również, że nie będziesz nic wciągał – Najlepiej jeszcze by powiedziała, żeby też nie palił, bo nie chce się całować z popielniczką ale to byłoby już chyba za dużo.
    Na chwilę odwróciła głowę i upiła łyk ze szklanki. Teraz już wiedziała, że musi trochę powstrzymać Ethana przed wypiciem zbyt dużo whisky, bo ostatnio zachowywał się dosyć... Dziwnie.
    - Mówisz, że nic o tobie nie wiem – zaczęła, wracając spojrzeniem do Ethana.- Wiem, jakie miny robisz, kiedy śpisz. Wiem, jakich perfum używasz. Nawet jakie okropne masz niektóre krawaty w szufladzie. Więc nie jest całkiem tak, że nic o tobie nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  175. - Jeszcze się zdziwisz, jak się dam ponieść... – zamruczała, niby ot tak, ale pod razu wpadło jej do głowy coś szalonego. Tylko że jeszcze nie chciała o tym mówić, tylko zaskoczyć, jak przyjdzie co do czego.- Sprawdzasz mnie – powiedziała to zaczepnie i się uśmiechnęła.- Ty tego też o mnie nie wiesz, bo nigdy nie rozmawialiśmy o filmach ani nawet o jedzeniu jakiś specjalnie, o co ci chodzi? Przecież to się odkrywa stopniowo – nie mówiła ze złością, nic z tych rzeczy, tylko była trochę zaskoczona tym, że tak mu się spieszy. Jej też niby powinno, ale Virgii zmieniły się już priorytety.- Chyba nie mam żadnego dużego marzenia.

    OdpowiedzUsuń
  176. - Filmy z Jaredem nie są jednoznaczne z ulubionym filmem – tak ją to rozbawiło, że się roześmiała, ale owszem, musiała mu przyznać punkt, że to pamięta, zwłaszcza, że nie było to dla niej w żaden sposób ważne, ot sobie palnęła.
    Chwilę później spojrzała na Ethana z niedowierzaniem,
    - Skąd nagle ten pomysł? – zdziwiła się, bo, cóż, wydawało jej się to, mimo wszystko, trochę za szybko. Od razu takie propozycje...- Może to banalne, ale zawsze chciałam pojechać do Europy, do Paryża.

    OdpowiedzUsuń
  177. - A kto za to wszystko zapłaci? – spytała odruchowo. Nie urywajmy, nie była wcześniej przyzwyczajona do wystawnego życia. A d tego miała wewnętrzną blokadę związaną z tym, że ktokolwiek coś ej daje, co mógł zaobserwować w trakcie zakupów, jak się upierała, że sama za siebie zapłaci. Co jej wtedy nie wyszło, oczywiście.- Słuchaaaaj... A ty nie jesteś zły, że na początku skłamałam? Trochę mnie to męczy – przyznała się, uznając, że rzekome wyrzuty sumienia pomogą mu nabrać trochę więcej zaufania, skoro przyznawała się teraz do błędu.

    OdpowiedzUsuń
  178. - Trochę źle się z tym czuje, i z tym, że tak właściwie to mieszkam u ciebie, moje mieszkanie stoi puste, no a ja nic nie płacę za mieszkanie tutaj, a nawet oficjalnie nie zarabiam – teraz była całkowicie szczera, gryzło ją to, choć zapewne nie powinno.- Rozumiesz, taka babska duma trochę, nie lubię być ciężarem – uśmiechnęła się trochę z rozbawieniem, aby nie brzmiało to aż tak bardzo poważnie.- Wcale nie jest tak, że ciągle kłamię. Po prostu czuję się bardzo niepewnie w tym wszystkim i cały czas się boję, że coś ci się nie spodoba... Nie chodzi mi o uczucia do niego, tylko o to, kto mnie szuka. Nie chciałam kłamać, ale musiałam. Jak myślisz, gdybym otwarcie poprosiła cię o pomoc, bo ściga mnie inny gang, który przeze mnie mógłby zagrozić tobie, to pomógłbyś mi? Na pewno nie. Wolałam powiedzieć, ze przyszłam do ciebie z czyjegoś polecenia.

    OdpowiedzUsuń
  179. - Pracę na barze? – podsunęła ze śmiechem, przypominając jego pierwszą propozycję.- Może jutro spróbuję, co? Tak na kilka godzin tylko. Z ciekawości – zaproponowała nie wiadomo w sumie po co.- Tak, teraz jest inaczej, nie mam powodów, by kłamać... – gdyby widział, gdyby tylko wiedział, jak jest naprawdę... Inaczej by to wszystko wyglądało. Virgię już przytłaczała ilość kłamstw, które wypowiedziała.- Stresujesz się? – spytała, wyciągając mu z dłoni szklankę.- Czym konkretnie? Picie to nie jest rozwiązanie.

    OdpowiedzUsuń
  180. - Sam mi to zaproponowałeś na wstępie – przypomniała.- A właściwie to powiedziałeś, że nic innego prócz tego nie możesz mi zaproponować – no tak, tylko wtedy jeszcze nie istniała opcja, że będą w jakimkolwiek uczuciowym związku. Tak, uczuciowym, mimo wszystko, bo Virgię samą zaskakiwało, że coś tam zaczyna się w niej rodzić.- Boisz się tej odpowiedzialności? – spytała łagodnie, w głowie już rejestrując kolejną informację, którą mogłaby przekazać kolegom.- Spokojnie, to jeszcze trochę potrwa, bo twoja mama jeszcze długo pożyje, zobaczysz.

    OdpowiedzUsuń
  181. - A są już jakieś? – spytała odruchowo. Lekarzem nie była wprawdzie, wypytywać może też nie powinna, bo Ethan mógł nie chcieć o tym rozmawiać, ale... Miała wrażenie, że jednak chwila rozmowy akurat o tym dobrze mu zrobi.- Wcale nie musi tak być. Wystarczy, że będziesz się trzymał tego, jak jest teraz i nie zapominał, kim jesteś.

    OdpowiedzUsuń
  182. - No tak, racja... – mruknęła, odwracając wzrok. Temat był przykry, zwłaszcza gdy się miało świadomość nieuchronności końca. Chciała jeszcze spytać, czy główna zainteresowana w ogóle wie coś o tych rokowaniach, ale nie zdążyła. Mogła w tamtym momencie tylko otworzyć szeroko oczy ze zdziwienia.- Nie no, co ty... – mruknęła głupio, nie bardzo wiedząc, jak się teraz zachować. Najwyraźniej zabrnęło to o wiele dalej niż tylko do łóżkowych ekscesów.- I kto tu się prędzej zakocha, co? – powiedziała to żartobliwie, aby rozluźnić trochę atmosferę, bo ją to wszystko nagle przytłoczyło. Przysunęła się do Ethana jeszcze bardziej, o ile to było możliwe i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek.- Cieszę się – szepnęła, nie odsuwając głowy.

    OdpowiedzUsuń
  183. - Chyba? – zakpiła żartobliwie. W tamtej chwili postanowiła, że trzeba coś zrobić z tym jego piciem, choć pewnie zwykłe powstrzymywanie nic nie da. A potem lekko się spięła z powodu pytania, które zadał.- Chodzi ci o związki, czy o seks? – spytała.- Bo wiesz, nie musiałam spać z każdym, z którym byłam związku, no i nie musiałam być w związku, aby z kimś spać – uśmiechnęła się, unosząc kącik ust. To drugie wprawdzie było niemożliwe i zapewne już się tego domyślił, ale podała obie opcje, żeby zabrzmiało to chociaż trochę zabawnie.

    OdpowiedzUsuń
  184. - A dlaczego cię to tak interesuje? – spytała zaczepnie, z rozbawieniem.- Jeśli spodziewasz się jakiegoś dużego doświadczenia, to cię rozczaruję. Dwa razy myślałam, że to już na pewno to – pominęła fakt, że to było jeszcze w liceum, myślenie miała typowe dla nastolatki a oba te „związki” rozleciały się tak szybko, jak nagle się zaczęły. A potem były już tylko studia, tylko praca i nic poza tym.- Nie powiem ci, z iloma uprawiałam seks, bo też się rozczarujesz – przygryzła dolną wargę, aby nie dopowiedzieć „sam się w końcu przekonasz, z iloma”, bo wtedy wszystko byłoby jasne. – Policz lepiej, ile ty zaliczyłeś, co?

    OdpowiedzUsuń
  185. - Skoro nie lubisz o tym mówić, to ja nie będę pytać – uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Wychodziła z założenia, że przeszłość to przeszłość, zapewne miała wpływ na teraźniejszość, ale i tak najważniejsza była przyszłość, a przyszłością nie była jakaś tam poprzednia kobieta, tylko Virgia w tym momencie. Tak o sobie pomyślała w tym momencie i aż ją samą to zaskoczyło.- Idziemy spać? – spytała, dopijając drinka.- Jutro popatrzę w internecie jakieś konkrety odnośnie tego Paryża, co? I wtedy zdecydujemy.

    OdpowiedzUsuń
  186. - Ty to zaproponowałeś. Chcesz się gdzieś wyrwać, rozumiem to, chciałam sprawić ci przyjemność – przyznała się, choć bardziej pasowałoby tutaj „chciałam ci pozwolić samemu sprawić sobie przyjemność”, skoro to Ethan miałby za wszystko płacić.
    Zamiast podać mu rękę, objęła go w pasie i podtrzymała, praktycznie prowadząc o sypialni.
    - Tak, dobrze się bawiłam – mruknęła.- Musisz przestać tyle pić – dodała wyjątkowo cicho, że nie było pewności, czy w ogóle to usłyszał.

    OdpowiedzUsuń
  187. Tym razem też, oczywiście, spała bez niczego, bo nie było już czego się wstydzić, skoro Ethan i tak wszystko już widział, a i dotykał różnych interesujących miejsc. Oczywiście, po domu nie miała zamiaru chodzić w takim „stroju” (choć co poniektóry zapewne byliby z tego zadowoleni), więc rano, kiedy obudziła się znowu sama, wciągnęła na siebie koszulkę, którą przywłaszczyła sobie trzy dni wcześniej. Tak właśnie zeszła na dół, przyciągnięta zapachami i kolejny raz zadziwiona tym, że facet lubi siedzieć w kuchni przy garach, bo sama sobie nigdy nie robiła śniadań, tylko zawsze łapała, co popadło.
    Przez kilka chwil stała w progu i słuchała rozmowy, choć wcale nie chciała podsłuchiwać. Po prostu nie chciała przeszkadzać, a tak naprawdę nie zarejestrowała praktycznie nic z tego, co Etha mówił, rozmyślając o czymś całkiem innym. Ledwie końcówka do niej dotarła.
    - Z kim rozmawiałeś? – spytała ot tak, bez wielkiej ciekawości, podchodząc i siadając przy stole.- Nieładnie do kogoś mówić idioto – dodała z rozbawieniem.- Dobrze się czujesz? Nie boli cię głowa?

    OdpowiedzUsuń
  188. - Potem zerknę – kiwnęła głową dla potwierdzenia, a mówiąc „potem” miała na myśli „gdy zjem już całe śniadanie”.- I myślisz, że będę czekać tydzień, aby specjalnie być w Paryżu? – zakpiła żartem, sięgając po sok. Upiła kilka łyków, a potem parsknęła śmiechem, wypluwając trochę soku na stół. Zakrztusiła się też ze śmiechu, aż pociekły jej łzy.
    - Na swój sposób to zabawne – wykrztusiła, bo nadal jeszcze drapało ją w gardle.- Ale nie będę mu pokazywać cycków, wolę tobie – uśmiechnęła się, a potem zajęła się omletem, który był idealnie taki, jak lubiła. Czyżby nawet o to kogoś wypytywał, aby znać jej preferencje kulinarne? Przecie sama powiedziała mu tylko o lodach.
    Szybko zjadła śniadanie, bo jakoś tak czuła, że powinna się spieszyć.
    - Jeśli mamy gdzieś jechać – zaczęła wstając od stołu.- To muszę się ogarnąć i doprowadzić do porządku. Wiesz, my tak już mamy...

    OdpowiedzUsuń
  189. - A jednak chcesz je obejrzeć, znowu! Przyłapałam cię! – zaśmiała się.- No dobrze, to chodź – zgodziła się łaskawie, a przynajmniej chciała, aby tak to brzmiało.- Tylko łapy przy sobie! – zagroziła jeszcze żartobliwie.- Może dzisiaj nic nie pij, bo skoro masz przypilnować ich w klubie, to chyba lepiej, jak będziesz trzeźwy? – trochę odwróciła kota ogonem, jakby wcale nie chodziło o seks, tylko o pracę.
    Wyszła z kuchni, kierując się po schodach z powrotem do sypialni. Koszulkę zrzuciła z siebie na środku pomieszczenia i zostawiła ją na podłodze, tak trochę prowokacyjnie i w taki sposób skierowała się do łazienki.

    OdpowiedzUsuń
  190. Virgia też patrzyła, kiedy zdjął koszulę, bo czemu miałaby nie patrzeć i pozbawiać się przyjemności? W trakcie pocałunku wbiła mu lekko paznokcie w ramiona, bo wystarczyło tylko tyle, zwykły pocałunek, aby poczuć napięcie i ciepło spływające w dół brzucha. I nie miało ono nic wspólnego z wodą, która również spływała po ciele.
    - Myślę, że tak, że dziś wieczorem może coś się stać... – potwierdziła cicho.- Będziesz dzisiaj załatwiał jakieś interesy? – zdziwiła się, jakby dopiero do niej dotarł sens tego, co powiedział.
    Jęk samoistnie wyrwał jej się z ust.
    - Tylko mnie? – spytała zaczepnie.- Czy każdą inną wcześniej też? – zapewne nie powinna o to pytać, żeby nie zepsuć atmosfery, ale okazało się to silniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  191. Wzdrygnęła się lekko, czując zimno na plecach, taki kontrast z ciepłą wodą i niemalże gorącą skórą.
    - To ten kawaler musi mieć sporo kasy, skoro sobie nawet gwiazdę porno ściągnął – palnęła to tak trochę bez sensu, bo nie bardzo ją ten temat interesował i powiedziała cokolwiek, byle tylko się odezwać. Same jęki nie były zbyt inteligentnym podtrzymywaniem konwersacji, aczkolwiek nie mogła ich powstrzymać.
    - Czyżby? – mruknęła bezwiednie, pewnie jeszcze bardziej psując atmosferę.- Też uwielbiam, gdy mnie tam dotykasz.
    No tak, w końcu nikt wcześniej nie robił tego tak dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  192. - Musisz sprowadzać tam takie baby? – spytała tonem, który oznaczał, że wcale nie jest zadowolona z tego pomysłu, a już na pewno nie z tego, że jakaś porno gwiazda na stałe będzie siedzieć w tym klubie. Czyżby zaczynała być zazdrosna?
    - Yhyyym – potwierdziła niemrawo, choć wcale jej się nie spieszyło do tego, aby gdziekolwiek się zbierać.
    Wystarczyła chwila, kilka mocniejszych muśnięć i, tak jak przewidywał, wyjątkowo szybko doszła. Znowu przy tym krzycząc. I nic dziwnego, że ledwo stała na drżących nogach.
    - Na pewno znajdziemy – odszepnęła, przytulając się do Ethana, ale tylko na kilka chwil, bo zaraz go od siebie odsunęła.- A teraz sobie idź i daj mi się w spokoju umyć – powiedziała to z rozbawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  193. Mimo stereotypu, że siedzenie w łazience, a potem szykowanie się zajmuje kobietom całą wieczność, Virgii zazwyczaj szło to sprawnie i wcale nie zajmowało dużo czasu. Nie wiedziała, dokąd idą, aczkolwiek nie stawiała na jakieś ekscesy, więc do ubrania wybrała tę krótką (chyba nawet trochę zbyt krótką) sukienkę, która się Ethanowi podobała. Powinna go spytać, czy to pasuje, żeby się potem nie zdziwić, a tak sama się wkopała.
    - Coś ty wymyślił? – spytała, trochę zaskoczona, kiedy parkował przed bramą, bo coś, nie wyglądało to na żadną wystawną restaurację ani nic z tych rzeczy, a wokół wszędzie była przestrzeń, tak więc chyba rzeczywiście źle wybrała, bo chodzenie w takim miejscu na obcasach nie było zbyt mądre. Przez jakiś czas z wyrzutem patrzyła na Ethana, że jej nie uprzedził, ale jakoś sobie radziła. Powinna być bardziej uprzejma w stosunku do tego znajomego (choć dla niej nieznajomego mężczyzny), ale niemalże cały czas miała znudzoną minę, jakby chciała go odstraszyć od siebie. Po prostu troszkę się zirytowała, chyba bardziej na samą siebie, że zwyczajnie nie zapytała wcześniej, tylko się wystroiła, jakby szli nie wiadomo dokąd.
    - Czemu mi nie powiedziałeś? – szepnęła z wyrzutem, kiedy mężczyzna na chwilę gdzieś poszedł.- Inaczej bym się ubrała!
    Nie usłyszała odpowiedzi, a jedyne, co potrafiła zrobić chwilę później, to odruchowo się cofnąć, jakby miało jej się coś stać przez to, ze będzie się znajdować zbyt blisko zwierzęcia. Mimo tego, że Virgia nie czuła się zbyt pewnie, bo nigdy wcześniej nie miała do czynienia z końmi, to i tak stała i przypatrywała się klaczy.
    - Na pewno jest śliczna – powiedziała w końcu, nie bardzo wiedząc, co jeszcze mogłaby dodać albo co zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  194. - Nie boję się – no, trochę skłamała w tym momencie, zwłaszcza, że nawet nie drgnęła i nie przysunęła się choćby o milimetr.- Przynajmniej się nie puszcza - mruknęła jeszcze.- Całkiem jak ja – dodała z rozbawieniem.- Wie, z kogo brać przykład. Nie wiedziała, że lubisz takie rzeczy, konie... – to akurat nie było nic nowego, przecież mnóstwa rzeczy nie wiedziała i z czasem dowiadywała się coraz więcej, ale akurat to nie było znaczące, jeśli chodziło o sprawę, którą się zajmowała. Znaczące było w innym kontekście, bardziej osobowościowym i z każdą taką sytuacją spojrzenie Virgii na Ethana coraz bardziej się zmieniało. Teraz, po tych wszystkich chwilach razem, postrzegała go jako kogoś kompletnie innego niż w dniu, kiedy się poznali, gdy to celowo wylała na niego szampana.- Nie sądzę, aby to był dobry pomysł – potrząsnęła głową, trochę spłoszona.- Gdzie w takim stroju do stajni, to nawet nie pasuje... Wezmą nas za jakichś snobów. I weź już przestań mi słodzić, co?

    OdpowiedzUsuń
  195. - Ja się tak nie stroję, bo, wyobraź sobie, nie mam konia. A rybkom nie robią zdjęć do gazet – powiedziała to trochę z ironią, a trochę dla żartu, więc mógł sobie wybrać, czy będzie bardziej rozbawiony, czy bardziej urażony.
    Sekundę później odskoczyła, śmiesznie piszcząc. No bo jak to tak, klepać ją... Tak po zadzie, jakby była koniem.
    - Nie rób tak publicznie – syknęła, nabyto oburzona.
    Ułamek sekundy później źle stanęła, przez to odskakiwanie, a kolejny ułamek później z dziwnym okrzykiem wylądowała tyłkiem na trawie, bo obcas w bucie jak gdyby nigdy nic się złamał.
    - I widzisz, co narobiłeś! – zbeształa Ethana, śmiejąc się przy tym jednak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *niby oburzona, haha, co ja napisałam :D głupi word.

      Usuń
  196. - Nie chodzi o to, ze mnie to nie interesuje – zaczęła, widząc, że w jakiś dziwny sposób sprawiła mu przykrość.- Tylko ja się po prostu nie znam – schyliła się, żeby zdjąć uszkodzonego buta, bo przecież nie mogła w takim chodzić. Kicać na jednej nodze (z obcasem? Samobójstwo!) też nie miała zamiaru, więc drugiego też zdjęła, uznając, że lepiej będzie, jeśli pójdzie boso. Zimno nie było. Cieszyła się tylko, że nic sobie nie zrobiła w kostkę.- Może to ja się jej nie spodobam, poprycha na mnie trochę i obróci się tyłem? Będzie mi głupio – pominęła na razie kwestię lodów, uznając, że do tego wrócą za chwilę, jak już się dogadają odnośnie konia.- Mówiłam przed chwilą, że jest śliczna, ale nie pcham się z łapami, bo jeszcze mnie lekceważąco oprycha, skoro zabieram jej ciebie. A w ogóle, to czemu nie zabrałeś mamy? Źle się czuje dzisiaj?

    OdpowiedzUsuń
  197. Najpierw się zaśmiała, odruchowo wyobrażając sobie, jak by to było spać z koniem w jednym łóżku.
    - Czyli dzisiaj czuje się w miarę dobrze? – dopytała jeszcze, autentycznie tą kwestią zainteresowana, bo naprawdę zdążyła polubić panią Ferguson, w jakiś dziwny sposób przypominała Virgii jej własną babcię.- Ej, no co ty robisz! – od razu trzepnęła Ethana w ramię wolną ręką, a buty, które trzymała w drugiej, wypadły jej z dłoni i spadły na trawę.- Daj spokój, sama pójdę przecież – zamarudziła, ale nie próbowała się wyrywać, choć miała na to ogromną ochotę.- Nie będziesz teraz na niej jeździł? Czy nie wolno? Widzę przecież, że chcesz tu jeszcze chwilę zostać.

    OdpowiedzUsuń
  198. Virgia mocno zacisnęła usta. „Przykro mi” byłoby głupie i wydawało je się dziwnie nie na miejscu, więc w żaden sposób nie skomentowała kwestii zdrowia pani Ferguson. Ale naprawdę było jej przykro z tego powodu, że słyszy niezbyt dobre wieści.
    - Mówiłam, że się nie znam – przypomniała, bo rzeczywiście nie miała pojęcia o takich szczegółach, jak to, czy można przed pokazem, czy nie.- To dzisiaj mnie nie przewieziesz, innym razem... Ogierze – zaśmiała się z powodu tego określenia, a zaraz po tym wtuliła twarz w szyję Ethana.- Nie lubię, jak się mnie nosi, bo mam własne nogi – powiedziała to, o dziwo, poważnie, tak żeby zapamiętał na przyszłość.- No i nie zgadłeś, najbardziej lubię lody migdałowe. No i sernikowe jeszcze z malinową polewą. Mam nadzieję, że któreś z nich mają.

    OdpowiedzUsuń