24 grudnia 2016

[KP] Askja Snorridóttir

Askja Snorridóttir
28 lat biolog w Instytucie Historii Naturalnej Islandka cierpi na fugę dysocjacyjną niespełniona artystka 

„Jesteśmy niestałymi, głupimi istotami ze słabą pamięcią i ogromnym darem do samozniszczenia.” - Suzanne Collins

2 komentarze:

  1. Stał przy oknie, z przymglonego szkła. Nieduże kwadratowe tafle, ułożone w rąby we wtopionych weń metalowych drutach. Przechodzące przez nie światła latarni ulicznych i barwnych reklam, było przytłumioną bezkształtną kolorową smugę. Obserwował spływającą po szkle kroplę deszczu, słuchając tego co ma do powiedzenia kobieta, po drugiej stronie telefonicznego łącza.
    - Ile mam czasu do namysłu? – spytał, z westchnieniem.
    - Nie masz. Muszę wiedzieć teraz.
    Allan, zamknął oczy. Rozważając wady i zalety, które teraz mu przyszły do głowy, zalety zdecydowanie przeważały. Miała być to prosta wycieczka, bez zbędnych utrudnień. Loretta nie należała do ludzi, którzy wpadają w panikę z byle powodu. Z drugiej strony, znała jego sytuacje i nie kontaktowałaby się w tej sprawie, bez wyraźnych powodów. Wciąż był jej winny przysługę. Najwyższy czas spłacić dług.
    - Dobrze. Podaj namiary.


    Wczesną jesienią, Dolina Wachau była niezwykle piękna. Niedługo rozpocznie się zbiór winogron i moreli. Drzewa i krzewy zaczynały przybierać powoli złotych i czerwonych barw, które odbijając się od tafli wody wyglądały niemal magicznie. Allan nieczęsto bywał w tych okolicach, jednak właśnie teraz uznał, że powinien spędzać tu więcej czasu. Droga z Berlina, przez Monachium i Norymbergę wlokła się w nieskończoność. We względu na dość delikatny ładunek, który miał ze sobą, nie mógł przebyć tej drogi samolotem. Poprawił ramiona plecaka, ciążącego mu na plecach. Loretta zbliżała się do niego, wyciągając spięte w kitę włosy przez otwór z tyłu czapki z daszkiem. Odziana, jak zwykle, na czarno, uśmiechnęła się szeroko, prezentując rząd białych równych zębów. Mężczyzna uśmiechnął się uprzejmie.
    - Jestem pod wrażeniem. – powiedział z uśmiechem. – Nowe?
    - Tak. Ceramika z tytanem. – odparła, demonstracyjnie przesuwając język po górnym rzędzie zębów.- Chodź. Przedstawię cię.
    Mężczyzna pozwolił poklepać się po klatce piersiowej. Znał zwyczaje tej niezwykłej kobiety. Jako jeden z nielicznych wiedział też, że niemal wszystkie jej zęby są sztuczne. Przed oczami stanęła mu scena z przed lat, gdy na jeden z wysepek na Morzu Koralowym, w wyniku nieszczęśliwego wypadku oraz bójki, Loretta straciła niemal wszystkie zęby. To właśnie Allan jako jedyny medyk w zespole pozszywał jej skórę i mięśnie w taki sposób, by uratować jak najwięcej ciała i zapobiec infekcji. Na pamiątkę tego wydarzenia, kobieta wciąż miała metalową szynę, która nadawała kształt prawej stronie jej żuchwy. Jednak niewtajemniczeni, nie byli w stanie dostrzec niczego na jej twarzy, poza niedużą blizną, która na opalonej skórze była niemal nie widoczna.
    Loretta poprowadziła go w stronę jednej z wyższych gór, otaczających dolinę. Na polanie, która stanowiła jednocześnie parking dla kilku dużych aut, jak Allan się domyślał, należących do zespołu, kręciło się kilka osób.
    - Jesteśmy w komplecie. – oświadczyła Loretta, zwracając ku sobie uwagę wszystkich zgromadzonych. – Przedstawiam wam Allana Rangera, najlepszego terenowego medyka i survivalowca jakiego znam. Jak będziecie go słuchać to przeżyjecie. Dlatego dbajcie o niego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że pamiętam. Islandia to niewielka wyspa. - odparła kobieta, - Cała wyprawa potrwa cztery dni. Trzy noclegi są przewidziane w jaskiniach. Trasa była wstępnie sprawdzona. Nasz przewodnik jest do państwa dyspozycji. - wskazała na nieco przygarbionego chudzielca, który właśnie sprawdzał czy w jego kieszeni bezpiecznie spoczywa scyzoryk i kompas. Po chwili dostrzegł, iż mówią o nim. Uśmiechnął się i pomachał do zebranych.
    - Już się poznaliśmy, znacie swoje imiona, więc za chwilę można ruszać. Ja wraz z ekipą będę czekać na wasz powrót i próbki tutaj. Pilnujcie swoich nadajników GPS. Posiadają przycisk alarmowy. W razie niebezpieczeństwa albo groźnego wypadku, poinformujecie pozostałą część ekipy o niebezpieczeństwie ale również i nas, tu na górze. Będziemy mogli wtedy wysłać pomoc. Nie spodziewamy się oczywiście żadnych wypadków. - dodała, unosząc ręce w uspokajającym geście. - Jednak trzeba przewidywać iż mogą się wydarzyć. Medyk na miejscu opatrzy obrażenia. Jeśli nie ma pytań, to ruszamy.
    Allan przeszedł między uczestnikami wyprawy. Nie było ich wielu. Niemal wszyscy byli naukowcami, który posiadali doświadczenie w wędrowaniu po jaskiniach i podziemnych tunelach. Jednak, według słów Loretty, cała sprawa tylko pozornie wydawała się prosta i przejrzysta. Jeden z mężczyzn, odzianych podobnie do Loretty, podał mu podłużny futerał z paskami, dzięki którymi mozna go był przytroczyć do plecaka albo uda. Allan zmarszczył brwi. Przyjął pakunek, warząc go w dłoniach. Z pewnością nie był to prowiant.
    Stanął nieco dalej, zaraz przy nieco spłoszonej młodej kobiecie.
    - Ruszamy za przewodnikiem. Allan zamyka kolumnę. Nie rozchodzcie się, jesli nie było na to wyraźniej zgody i powodzenia w badaniach.

    OdpowiedzUsuń