Francesca Veantine Accarditylko i wyłącznie Vea
Wyprowadzenie jej z równowagi graniczy wręcz z cudem. Najpierw
wszystkiego wysłucha z tym irytującym, pobłażliwym uśmieszkiem na
twarzy, a potem dogryzie w taki sposób, że nie wiadomo, co odpowiedzieć.
Wszystko kalkuluje na zimno, nie daje się ponosić emocjom. Świetny
strateg, a do tego jest dobra w psychologiczne gierki i podchody,
dlatego niepostrzeżenie udaje jej się podsuwać ojcu pomysły. Jedyną jej
pomyłką jak do tej pory był pomysł z połączeniem rodów, przez co
wpakowała się w „jakieś głupie zaręczyny”.
Zazwyczaj cierpliwa, czasem potrafi się zirytować, wprawiona w kłótnie
dzięki ciągłym spięciom z matką (chyba jej nawet tego teraz brakuje...) i
przekomarzaniu się z młodszym bratem. Starszy natomiast nazywa ją
„cukierkiem”, czego dosłownie nie może znieść. Może by to nawet
pasowało, może wyglądałaby jak cukierek tudzież porcelanowa laleczka,
gdyby tylko nie próbowała za wszelką cenę ukryć własnej kobiecości i
pokazać, kto w tej rodzinie ma jaja i będzie potrafił później zająć się
wszystkimi sprawami.
Gdy coś ją zrani, nie okaże tego, w końcu musi udawać, że jest twarda.
Dopiero potem zamyka się w pokoju i zwyczajnie ryczy w poduszkę. W końcu
tym słabym babom wolno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz