Villemo Vanlig Steichert
Przyszła realizatorka dźwięku. Póki co, szczyci się mianem asystentki akustyka.
Połówka "bliźniąt" urodzonych w dwóch różnych terminach. Wychowana z USA, jednak w połowie Szwedka, w połowie Norweżka.
Połówka "bliźniąt" urodzonych w dwóch różnych terminach. Wychowana z USA, jednak w połowie Szwedka, w połowie Norweżka.
Ambicja większa niż wzrost. Tysiące muzycznych miłości. Serduszka w oczach, zbyt dużo marzeń i nieodłączne słuchawki.
W pakiecie nadzwyczaj cięty język.
I niebywała zdolność ukrywania własnych uczuć.
I niebywała zdolność ukrywania własnych uczuć.
Zapomnienie zdarzało się każdemu, tak naprawdę. Nate doskonale wiedział, że ma koncert w Londynie, a następnie w Birmingham i jeszcze paru miejscach na Wyspach Brytyjskich, a potem przenoszą się do Niemiec i tak po całej Europie. Tylko zwyczajnie wyleciało mu z głowy, kiedy mają do tego Londynu lecieć. Był szczerze przekonany, że cały wyjazd mają mieć pojutrze. Dziś zdąży się zabawić, jutro spędzi dzień na wytrzeźwieniu i powrocie do żywych, a następnego dnia ogarnie się i zacznie myśleć o wyjeździe. Nikt z nim też się nie kontaktował, jak bywało wcześniej, więc sądził, że zwyczajnie mają czas. W takich momentach posiadanie zapisanych wydarzeń w telefonie z przypomnieniem było naprawdę dobre, ale Nate, jak to Nate, korzystał z telefonu tylko wtedy, kiedy musiał i kiedy mu się nudziło. A tego wieczoru naprawdę mu się nie nudziło. Pewnie powinien pójść w ślad wszystkich, a raczej większości, gwiazd i założyć Snapchata, wrzucać tam milion żenujących filmików i zdjęć, a następnie to samo robić na innych aplikacjach stworzonych do rujnowania życia. Nie, żeby nie umieszczał swojego życia w necie, bo to robił. Często dodawał różne zdjęcia, czasem z fanami czy z tego co robił podczas wolnych dni. Jednak przy takich wyjściach brak aplikacji, które potrafiły sprawić, że pijany, a raczej mocno wstawiony człowiek, bo do bycia pijanym wiele mu brakowało, rujnował swoje życie wstawiając zdjęcia, które będą go prześladować przez resztę życia. Następnego dnia też czekałoby go spor artykułów mówiących o tym jak młody gwiazdor spędzał noc, co robił i z kim. Te ostatnie artykuły zwykle działały mu na nerwy najbardziej. Nawet zwykłe wyjście z przyjaciółką kończyło się na stronach plotkarskich z wielkim, zazwyczaj czerwonym, napisem Nathaniel Bradbury w towarzystwie nieznanej brunetki. Czyżby szykował się letni romans? Cóż żadnego romansu nie będzie, a na pewno nie w najbliższym czasie. Sam w końcu nie tak dawno temu zakończył roczny związek z rosyjską modelką. Jak wracał myślami do tego związku zastanawiał się po co tak naprawdę razem byli, niby padły te ważne słowa jakimi jest „kocham cię”, ale to zdecydowanie nie był związek na całe życie. Nie dla Nate.
OdpowiedzUsuńWracając do dzisiejszego wieczoru bawił się w pubie The Star. Był to jeden z jego ulubionych, mógł tu liczyć na prywatność i brak węszących paparazzi. Chętnie z nimi rozmawiał, kiedy miał czas i pozwalał sobie robić zdjęcia, ale kiedy chciał naprawdę być sam, a może raczej w towarzystwie bliskich osób, nie miał ochoty na to, aby podążała za nim grupka sępów, która tylko czyhała na to, aż zrobi coś głupiego i będzie można go skompromitować. Tak jak czasami niektórzy okazywali się być w porządku, tak inni w ogóle nie rozumieli słowa nie. I często dochodziło do starcia między dziennikarzami, a ochroniarzem Nate. Teraz na szczęście było normalnie, obyło się bez osób, które czekały na jego głupi występek. Po drodze do loży spotkał parę dziewczyn, które okazały się być fankami. Spędził z nimi kilka minut, porozmawiali, porobili sobie zdjęcia i każdy rozszedł się w swoją stronę. Takich fanów lubił najbardziej, nie były nachalne, ani popieprzone, jak się zdarzało. W tym zawodzie wszystko było możliwe.
Po jakimś czasie siedział już otoczony kilkoma osobami, sami kumple kumplów czyli nikt kogo nie mógłby się spodziewać. Został też zapoznany z jakąś dziewczyną, której wcześniej nie miał okazji poznać. Okazało się, że ma na imię Mona. Chociaż pewnie imię szybko mu wyleci z głowy. Nathaniel lubił towarzystwo ładnych kobiet, nigdy tego nie ukrywał i to żadna tajemnica nie była. Wypili sporo drinków, tańczyli i rozmawiali. A kiedy w pewnym momencie zaczęła lecieć jego piosenka nie obyło się bez pijackiego koncertu w wykonaniu Nate.
Byli akurat w trakcie kolejnej kolejki, kiedy Nate usłyszał wśród wszystkich tych głosów jak ktoś go woła. Przez moment miał wrażenie, że tylko mu się wydaje, ale po jakimś czasie dostrzegł jasnowłose dziewczę, które się przepychało w jego stronę. Uśmiechnął się tylko, przeprosił dziewczynę i zsunął jej dłoń ze swojego kolana, aby podejść do wołającej go dziewczyny. Miał czas i mógł spokojnie podejść, pogadać. Nic nie stało mu na przeszkodzie.
Usuń- Jak masz na imię? - powiedział głośno, próbując przekrzyczeć muzykę – gdzie mam się podpisać? - zapytał. Czasami ludzie mieli śmieszne pomysły na miejsce podpisu, nie zauważył, aby miała coś ze sobą. Podpis na czole, dekolcie, rękach, brzuchu i innych częściach ciała cale nie był mu obcy.
Chłopak odwrócił się na moment w stronę znajomych, kiedy zaczęli i oni go wołać. Machnął ręką na dziewczynę, dając im do zrozumienia, że jest w tym momencie zajęty. Rozmowa zajmie chwilę, podpis i zdjęcie też i do nich wróci.
Trudno było zapamiętać każdą osobę z jaką się pracowało. Chociaż Nate próbował tego ze wszystkich sił w jego życiu pojawiało się i znikało naprawdę wiele osób. Gdyby miał zapamiętać każdą wizażystkę, dziewczynę od ubrań, kateringu i innych rzeczy, zabrakłoby mu pamięci. Naprawdę, pracując w tej branży trudno było zapamiętać wszystkich. Najważniejsze osoby pamiętał, bo w końcu przebywał z nimi prawie codziennie, kilka godzin w studiu, podczas prób czy kiedy prywatnie spędzali razem czas. Jednak kiedy widywał kogoś jedynie na koncertach czy przed nimi, ciężko było nadążyć kim dana osoba jest. Nate chciał znać wszystkich, ale tak się nie dało. Poznawał dużo ludzi, więc ci mniej ważni wypadali mu z głowy, a ważniejsi zostawali. Chociaż i niektórzy mniej ważni zostawali. Jak na przykład Joe, który rok temu był kierowcą jego samochodu, kiedy miał koncert. On był fajny, dobrze się z nim rozmawiało.
OdpowiedzUsuń- Wyluzuj – rzucił wyraźnie zaskoczony tym, że tak na niego naskoczyła. Spotkali się wcześniej, że tak na niego najechała? Przecież nie zrobił jej niczego złego, a przynajmniej niczego takiego sobie nie przypominał. Cholera, czyżby zrobił coś głupiego ostatnim razem po pijaku, a teraz za to płacił? A było ograniczyć alkohol do minimum. Próbował przypomnieć sobie jej twarz, ale zwyczajnie nie potrafił.
Miał zamiar zawołać ochroniarza, aby ją zabrali, ale wystarczyło, że wspomniała Petera i nagle wszystko sobie przypomniał. Londyn. Wylot. Koncert. Jutro wieczorem. Mieli wylecieć w nocy, aby przed południem być w Londynie, czas na odpoczynek, a potem przygotowanie przed koncertem. A on był w pierdolonym barze. Świetnie się bawiąc.
- Kurwa – odwrócił się od dziewczyny na moment. Znowu znalazł się przy stoliku, zgarnął tylko swoje rzeczy i bez żadnego wyjaśnienia znowu podszedł do blondynki. Dlatego powinien zapisywać tak ważne rzeczy! Peter go naprawdę zajebie, o ile wcześniej sam tego nie zrobi, żeby uniknąć kazania menadżera. - Nie mógł nikt do mnie zadzwonić?! - warknął na dziewczynę, denerwując się, chociaż to zdecydowanie nie była jej wina. W drodze do wyjścia narzucił na siebie skórzaną kurtkę i klął pod nosem, przeklinając cały świat i wszystkich dookoła.
Zajebiście. Peter mnie zabije, a ja jestem w ciemnej dupie. To chyba była jedna z najoptymistyczniejszych myśli jakie mu przyszły w tym momencie do głowy. Był już na zewnątrz, ale oczywiście nie przyjechał autem. Tylko zechciało mu się jeździć taksówką, a znalezienie teraz jakiejkolwiek będzie graniczyć z cudem.
Wyciągnął telefon, który próbował włączyć, ale jak się okazało był rozładowany. Dlatego nie dzwonili... A może dzwonili tylko on nie odebrał. Cudownie, naprawdę cudownie. Wręcz zajebiście.
- Nie można było wcześniej poinformować, że to dziś jest ten jebany wylot? - zapytał przez zaciśnięte zęby spoglądając na dziewczynę. I czuł, że gdyby spojrzenia mogły zabijać to pewnie padłaby tu martwa. Mimo, że nie zrobiła niczego za co powinna być karana. Winić mógł siebie, aczkolwiek w tej sytuacji łatwiej było zwyczajnie zwalić winę na osoby trzecie.
Nawet do głowy mu nie przyszło, że może być coś nie tak. Że może jednak tego wieczoru powinien być w jakimś zupełnie innym miejscu. Że ten bar to nie jest miejsce dla niego. Nie tego wieczoru i faktycznie tak było. Powinien być teraz w drodze do Anglii, gdzie miał dać koncert. I przez następne dni będzie trasa koncertowa, a raczej tygodnie. Jak on mógł o tym zapomnieć? Chodził podekscytowany przez ostatnie kilkanaście dni, że znowu mu się to udało. Wydał drugą płytę, kolejna podróż po świecie i promowanie siebie i płyty. Czego wchodzący coraz wyżej piosenkarz mógł chcieć? Piszczące na stadionie dziewczyny, nie rzadko też chłopaki. Kupowali bluzki, bluzy, akcesoria, płyty i inne duperele wydając przy tym sporo kasy, a on się dzięki tym wszystkim rzeczom wzbogacał, ale nie w tym rzecz – uszczęśliwiał innych, jednocześnie robiąc to co kocha, a teraz... Teraz wyszło na to, że ma głęboko w poważaniu innych. Swoich fanów, menadżera i całą resztę, która była przy nim przez cały ten czas. Wracając do tematu menadżera cholernie się cieszył, że ma rozładowany telefon. Już sobie wyobrażał jak zacząłby się na niego wydzierać, chociaż kiedy dotrą już na lotnisko nie będzie opcji, aby uniknął jego kazania. Musiał się zwyczajnie psychicznie przygotować i wymyślić naprawdę dobre powody dlaczego go akurat teraz nie było.
OdpowiedzUsuńWidząc jak dziewczyna średnio sobie radzi ze złapaniem taksówki widząc, że jakiś chłopak zatrzymuje taksówkę rzucił się w jego stronę ciągnąć dziewczynę za sobą. Nie mieli teraz czasu na to, aby bawić się w uprzejmości i czekać, aż jakaś taksówka się łaskawie zatrzyma. Musieli w pierwszej kolejności podjechać do domu, aby zabrał swój bagaż i się chociaż przebrał z rzeczy, które były przesączone zapachem alkoholu i papierosów.
- Zabawne, naprawdę – wycedził wsiadając do taksówki i ignorując chłopaka, który nie był zadowolony z tego, że mu podebrał taksówkę. Podał siedzącemu za kierownicą mężczyźnie adres i przesunął się trochę, aby dziewczyna miała miejsce i swobodnie mogła usiąść. - Za ile mamy ten samolot? - zapytał przecierając oczy.
Śmiało można powiedzieć, że Nathaniel spierdolił sprawę i to tak na poważnie. Rzadko mu się zdarzało, aby robić takie rzeczy. Cholera, w zasadzie to nigdy. Zawsze był na czas, starał się być odpowiedzialny, a jedna chwila nieuwagi mogła go tak wiele kosztować. Wiedział co mówi się o gwiazdach, które olewają fanów, albo przerywają koncert, bo mają katar czy skaleczony palec. Nie chciał do nich należeć. Chciał być porządny i dobrze zapamiętany. No to teraz był na dobrej drodze do tego, aby go zapamiętali. Tylko ze złej strony.
- Mocno był wkurzony? - zapytał nawet nie określając o kogo chodzi, bo doskonale musiała wiedzieć jakiego osobnika ma na myśli Nate.
Nate momentalnie wytrzeźwiał. Już mu nie szumiało w głowie, ani nie czuł się źle. Raczej zaczynał się martwić tym jak mocno mu się oberwie, kiedy dotrą na lotnisko. A raczej, kiedy dotrą do Londynu, bo nie było opcji, aby przebili się przez pół Los Angeles do Lax, a potem w tym tłumie ludzi dotarli do bramek. Sama odprawa zajmie wiele czasu. Bujał się w w przód i w tył delikatnie, jakby ten gest miał zamiar go uspokoić, ale wcale nie czuł się spokojniejszy. Szczerze mówiąc zaczynał teraz jeszcze lepiej rozumieć co takiego zrobił. Jakim cudem mógł o tym zapomnieć? To naprawdę nie dawało mu spokoju, a gdyby tylko się dało... Cholera, będzie miał nauczkę na następny raz. Chociaż dobrze wiedział, że może następnego razu nie być, a Peter będzie go pilnował z każdym koncertem. Najlepiej, aby na miejscu był dwa tygodnie przed planowaną imprezą, aby mieć pewność, że na pewno pojawi się na koncercie i nie zawali sprawy tak jak teraz.
OdpowiedzUsuń- Może pan znaleźć jak najszybszą drogę? - zapytał. Nie zwracał uwagi na to, że ich kierowca jest średnio zadowolony z tego, że musieli się jeszcze wrócić. Przynajmniej mieli z głowy jego dom i szukanie torby z rzeczami i chodzenie po całym tym bałaganie. Z tego co pamiętał wyszedł zostawiając całkiem niezły syf. - Jak pan mnie tam zawiezie w dwadzieścia minut zapłacę podwójnie – obiecał, chociaż wiedział, że ta obietnica nie będzie spełniona, a oni na miejscu będą najwcześniej za czterdzieści minut. Chyba, że faktycznie znalazłby drogę, która ich tam dowiezie w dwadzieścia minut, ale to raczej w żaden sposób nie było możliwe. Jakby nie mogli zaczekać tych dodatkowych dwudziestu minut na niego i dziewczynę.
- Nie dziękuję. Jest w porządku. Mam otwarte okno – odpowiedział, nie zwracając teraz uwagi na uszczypliwości dziewczyny. W zasadzie to czuł, że sobie zasłużył na to, aby była dla niego wredna.
Spojrzał na dziewczynę, kiedy wspomniała jeszcze o Peterze i wzruszył ramionami. Przejdzie mu, kiedy będzie po koncertach w Europie, a oni będą w samolocie powrotnym do Los Angeles i przez następne kilka tygodni będą mieli wolne od wszelkich koncertów.
- Pewnie tak będzie – zgodził się z nią i spojrzał przez okno, obserwując mijające ich samochody.
- A może znajdzie – mruknął w odpowiedzi. Ale w to nie wierzył. Naprawdę chciał się znaleźć jak najszybciej na miejscu, ale wiedział, że na samolot już nie zdążą. Nawet nie wjechali na autostradę, która prowadziła do lotniska. Mogli więc spokojnie sobie darować to przyspieszanie, ale na pewno kierowca się skusi na jego obietnicę. Czyli teraz czekały ich cztery godziny czekania na kolejny samolot. W międzyczasie zdąży pewnie naładować telefon, ale na szczęście Peter nie będzie miał jak do niego z powietrza zadzwonić. Więc dopóki nie wyląduje w Londynie miał spokój. Czyli jakieś szesnaście godzin spokoju zanim zacznie się prawdziwa burza. Może przez ten czas zdąży się przygotować psychicznie na rozmowę z menadżerem.
OdpowiedzUsuń- I tak nie mieliśmy wracać od razu do Los Angeles – mruknął pod nosem – na jakim festiwalu? Spytał. Nie szkodziło mu zagrać gdzieś jeszcze. Miał teraz tour po Europie i dopiero po zaliczeniu kilku krajów w Europie spokojnie wrócą do domu. Martwił go trochę odwołany wywiad. Peter nie lubił, kiedy coś nie szło po ich myśli, a teraz całkiem nawalił. Ale każdemu się może przecież zdarzyć, prawda? To był pierwszy raz. I miał zamiar dopilnować, aby to był też ostatni raz, kiedy zrobił coś tak głupiego.
- Pan śpiewa? - zapytał po chwili kierowca taksówki, kiedy między Natem, a dziewczyną pojawiła się chwila ciszy.
- Owszem – odparł i lekko się uśmiechnął, co było widać pewnie w lusterku. Po krótkiej rozmowie wyszło to, że córka kierowcy jest wielką fanką i nie raz chciała wybrać się na koncerty, które były organizowane w Los Angeles, ale z pewnych powodów osobistych nie mogli jej na żaden zabrać. Mężczyzna poprosił, aby nagrał krótką wiadomość dla jego córki, która na pewno bardzo się ucieszy i zezłości, że jej ojciec spotkał jej idola, a ona nie. Nieco mu to humor poprawiło, więc zrobił to o co poprosił go mężczyzna, a po nagraniu filmiku dla dziewczyny, który trwał prawie dwie minuty oddał mu telefon i rozsiadł się wygodniej. Przed nimi było jeszcze sporo drogi.
- Przepraszam za tamto w barze – odezwał się cicho do dziewczyny, spoglądając na nią – nie rozpoznałem cię – dodał. Pewnie gdyby tak było od razu domyśliłby się, że coś jest nie tak. Nie przypominał sobie, aby imprezował z dziewczyną. Poza momentami, kiedy pili szampana po udanym koncercie wszyscy razem. Prywatnie się raczej nie zdarzało.
- Może to fajnie wyjdzie – skomentował i lekko wzruszył ramionami. W tej chwili to nie było jakoś szczególnie ważne, ale chciał zająć czymś myśli. Koncert w Londynie, ogólnie w Europie i w międzyczasie festiwal w Holandii czy w Niemczech. I tak czekała go wycieczka po kilku krajach w Europie, więc nie zrobi mu to żadnej różnicy. Wciąż był na siebie zły za to, że to się potoczyło w ten sposób. Teraz powinien już lecieć do Londynu, a tymczasem jeszcze nie był nawet blisko lotniska. Ale winę tak naprawdę ponosił tylko on. Gdyby chociaż miał włączony telefon to byłoby o wiele prościej. Ktoś by do niego zadzwonił, on by się ogarnął i jakoś by wyszło, a tak... A tak musieli radzić sobie w inny sposób.
OdpowiedzUsuńNa jej pytanie wzruszył lekko ramionami. Naprawdę w tej chwili nie mógł sobie przypomnieć jakie nosiła imię. I cóż nie była to żadna Jessica, Angela czy Vanessa. Takie imiona idzie łatwo zapamiętać. Nawet jeśli jest ich miliony na świecie. Nie kojarzył żadnego imienia z tą właśnie dziewczyną i chociaż sięgał daleko myślami to naprawdę nie potrafił sobie tego przypomnieć.
- Mógłbym zacząć zgadywać, ale pewnie nie zgadnę – mruknął – nie będzie łatwiej jak powiesz?
Po takiej akcji nie było opcji, aby zapomniał kogoś takiego. Nikt wcześniej na niego nie naskoczył tak jak ona to zrobiła w barze. Jej naskok na niego był po prostu... Zadziwiający. I na pewno zapamięta to na długo. Tak samo jak i całą tą sytuację, która ma miejsce teraz.
- I co teraz? Zlinczujesz mnie, bo nie pamiętam imienia? - zapytał – czy się obrazisz?
Dziewczyny w końcu potrafiły się obrazić za wszystko i za nic. Więc chyba nie byłby szczególnie zdziwiony, gdyby blondynka fuknęła w złości, założyła ręce na piersi i odwróciła się w stronę okna i przez resztę ich wspólnej podróży nie odezwała do niego nawet słowem.
A on też nie czekał na przeprosiny. W zasadzie to mu się należało za to, że zapomniał o czymś tak cholernie ważnym. Kto mógł w ogóle o tym zapomnieć? Bawił się świetnie, aż za dobrze i zwyczajnie wyleciało mu z głowy coś takiego jak koncerty w Europie. Naprawdę nie mógł się już doczekać tego, aż spotka się twarzą w twarz z Peterem w Londynie. To będzie zajebiście długa rozmowa, przepełniona zapewne krzykami ze strony menadżera. Ale nie ważne. Do tego miał jeszcze dużo czasu i z całą pewnością zdąży się przygotować psychicznie.
OdpowiedzUsuńPrzez resztę drogi również się nie odezwał. Skoro PT – Panna Tajemnica, tak ją nazwał – nie chciała powiedzieć jak się nazywa on nie musiał jej do tego zmuszać. Chociaż byłoby o wiele łatwiej, gdyby powiedziała mu jak się nazywa. Najwyraźniej będzie musiał się pofatygować z tym, aby dowiedzieć się jakie nosi imię. Co mogłoby być nawet zabawne, gdyby był w humorze na żarty. Mimo, że nie dojechali na lotnisko szybszą drogą i tak zapłacił podwójnie. Wyszedł pierwszy z samochodu, ciesząc się, że może wreszcie rozprostować nogi.
- Nie wiem czy mas zamiar się do mnie odzywać, ale chciałbym wiedzieć, gdzie powinienem szukać swojego bagażu – zwrócił się do dziewczyny. Dobrze będzie naładować telefon i zmienić ciuchy, które były przesiąknięte zapachem alkoholu i papierosów.
Powstrzymał się przed przeklęciem. Trudno. Kupi sobie ładowarkę na miejscu, a przebrać się przebierze dopiero za kilkanaście godzin. O ile w ogóle będzie miał na to czasu, a liczył, że starczy mu chociaż na szybki prysznic i zmianę ciuchów po takiej podróży i zabawie w klubie. Ale to nie miało teraz znaczenia. Musieli znaleźć sobie, a raczej musiał, jakieś zajęcie na najbliższe godziny. Lax było duże, więc z pewnością uda mu się czymś zająć. Cóż na razie będzie musiał poszukać sklepu, który da mu wybór ładowarek do telefonu, a potem jakąś małą restaurację, gdzie mógłby zjeść coś porządnego.
OdpowiedzUsuń- Oczywiście, że nie musisz ze mną rozmawiać, ale widać po twojej twarzy, że strzelach fochy, wiesz? - powiedział i zaśmiał się. Kobiety były czasami skomplikowane, a innym razem dało się je przejrzeć bez większego wysiłku. Chociaż i teraz mógł się mylić. - Ale pewnie nie powiesz mi jak masz na imię, co? - zapytał. Był ciekaw czy uda się mu wyciągnąć imię z dziewczyny czy będzie musiał jednak czekać, aż dotrą do Londynu i Peter, albo ktoś go poinformuje jak się nazywaPowstrzymał się przed przeklęciem. Trudno. Kupi sobie ładowarkę na miejscu, a przebrać się przebierze dopiero za kilkanaście godzin. O ile w ogóle będzie miał na to czasu, a liczył, że starczy mu chociaż na szybki prysznic i zmianę ciuchów po takiej podróży i zabawie w klubie. Ale to nie miało teraz znaczenia. Musieli znaleźć sobie, a raczej musiał, jakieś zajęcie na najbliższe godziny. Lax było duże, więc z pewnością uda mu się czymś zająć. Cóż na razie będzie musiał poszukać sklepu, który da mu wybór ładowarek do telefonu, a potem jakąś małą restaurację, gdzie mógłby zjeść coś porządnego.
- Oczywiście, że nie musisz ze mną rozmawiać, ale widać po twojej twarzy, że strzelach fochy, wiesz? - powiedział i zaśmiał się. Kobiety były czasami skomplikowane, a innym razem dało się je przejrzeć bez większego wysiłku. Chociaż i teraz mógł się mylić. - Ale pewnie nie powiesz mi jak masz na imię, co? - zapytał. Był ciekaw czy uda się mu wyciągnąć imię z dziewczyny czy będzie musiał jednak czekać, aż dotrą do Londynu i Peter, albo ktoś go poinformuje jak się nazywa.
Nate postanowił, że nie będzie więcej próbował nawiązywać kontaktu z dziewczyną. Próbował zrozumieć o co jej chodzi, ale najwyraźniej była na niego zła za to, że nie znał jej imienia. No trudno, nie może się w końcu tym przejmować, prawda? W czasie oczekiwania na samolot chodził znudzony po lotnisku, szukając dla siebie jakiejś rozrywki. Przed wylotem zjadł jeszcze lekki obiad, nie wiedział co się w tym czasie działo z dziewczyną i jeśli miał być szczery to jakoś mało go to interesowało. Mogła się zachowywać normalnie, to wtedy oboje by mogli siedzieć w tej małej restauracji i zjeść coś dobrego. Pojawił się dokładnie chwilę przed tym zanim zaczęli sprawdzać bilety na odlot oraz paszporty. Stanął na końcu kolejki, która przeszła dość sprawnie. I chyba jak na złość w samolocie dostali miejsca obok siebie, ale to już nie miało znaczenia.
OdpowiedzUsuńWiększość lotu i tak przespał, więc jemu to najmniej szkodziło.
Przebudził się dopiero w momencie, kiedy pilot coś oznajmiał. Jako, że jeszcze się nie rozbudził do końca nie załapał co takiego mężczyzna powiedział. Przetarł oczy, a następnie spojrzał na siedzącą obok niego blondynkę. Czy ona w ogóle spała przez te prawie dwanaście godzin lotu czy siedziała tak przez cały czas? Sam się zastanawiał jakim cudem jemu udało się zasnąć, ale to nie miało znaczenia.
- Czemu usłyszałem awaryjne lądowanie? - zapytał dziewczyny. Wcale mu się to nie podobało, ani trochę i bardzo liczył na to, że to mózg robił mu żarty i pilot tak naprawdę powiedział, że za chwilę będą lądować w Londynie i nie ma się czym martwić, bo dolecą cali i zdrowi.
Nate wcale nie byłby zdziwiony gdyby to był zabieg specjalny ze strony Petera. Zwłaszcza po tym co teraz odwalił na pewno chciał, aby ktoś odpowiedzialny był blisko niego. Co by przypadkiem się znowu nigdzie nie zgubił, albo co gorsza nie zabłądził na kolejną imprezę jak już wylądują w Londynie. Oczywiście, że by tego nie zrobił, gdyby już był w tym Londynie pojechałby prosto do hotelu, aby się spotkać zresztą. Przygotowując na piekło ze strony menadżera.
OdpowiedzUsuńNathaniel miał wrażenie, że to wszystko to jakiś ponury żart, który nie miał prawa się wydarzyć. Zaczynał się coraz bardziej denerwować. W Paryżu. Lądują w Paryżu. I co dalej? Zaczynał się już zastanawiać nad tym jak dotrą do Londynu. Z Francji do Anglii nie było przecież daleko. Dwie godziny promem, a potem cztery lub pięć do samego Londynu. Nie mogło być źle… Raczej. Na pewno uda im się coś wykombinować i są bezpośrednie połączenia do Londynu. Wystarczyłoby im się dostać do samej Anglii.
- Po pierwsze, przestań się wydzierać. Siedzę obok ciebie i ma słuch całkiem dobry, a reszta pasażerów nie musi słuchać o naszych problemach. Po drugie, jesteśmy w Paryżu, a nie w Australii, więc się tak nie denerwuj. Coś się wymyśli. Mamy maksymalnie cztery godziny do Anglii stąd, więc… Jakoś to będzie. Na lotnisku na pewno nam w czymś pomogą, więc na spokojnie – mruknął. Zaczynał się trochę irytować, no bardzo, ale chciał zachować zimną krew i wymyślić jak się dostaną do Wielkiej Brytanii na czas. I najlepiej kilka godzin przed koncertem.
- Bądź dobrej myśli, co? Ważne, że nie jesteśmy gdzieś nad oceanem, albo wciąż w LA. Bliżej mamy stąd do stolicy, niż ze Stanów.