28 sierpnia 2017

I loved you from the very first time


Verity Bantrell
Kochliwe toto i płochliwe przy okazji też. Ufa tylko jednej osobie na całym świecie i, o dziwo, nie jest to jej własna matka. Przyjaźń ceni ponad wszystko Wysłucha i przytuli albo zbeszta i kopnie w tyłek. Szczerość powinna być jej drugim imieniem i choć wygląda na osobę nieśmiałą, czasem potrafi porządnie tupnąć nogą. W kryzysowych sytuacjach łatwo wpada w panikę. Nie przebiera w słowach, czasem ma zbyt odważne, dziwaczne pomysły, ale to przynajmniej oznacza, że jest kreatywna. A kreatywność przelewa na papier za pomocą ołówka, tworząc w ten sposób nowe projekty. To jest najlepszy sposób, zważywszy na to, że zbyt często się czerwieni i zawstydza, gdy przychodzi jej mówić na głos o tym, co jej krąży po głowie. Odwaga, niestety, nie idzie w parze z pewnością siebie i ogranicza się tylko do jej własnych myśli. Ale przynajmniej jest urocza. Podobno.

Jestem fajniejsza, bo mam cycki. 

___

6 komentarzy:

  1. Mężczyzna dwadzieścia dwa lata. Jego rówieśnicy już dawno mają dzieci, założone rodziny albo przynajmniej jakieś ambicje na przyszłość. Co za patologia. On niedawno wrócił z imprezy. Będąc tym normalnym w jego mniemaniu. Gdy kładł się do łóżka, już świtało na dworze. Wódą od chłopaka waliło na kilometr, ale kto w takiej sytuacji myśli o wzięciu prysznica przed położeniem się do łóżka? Zmusił się jedynie do ściągnięcia koszulki. Nie musiał czekać długo aż zaśnie, gdyż padł jak zdechła mucha, spodziewając się, że obudzi się wieczorem. Na weekendach, jeśli nie musiał chodzić do pracy, prowadził nocne życie. Dzięki temu w ogóle nie widział się z rodzicami, gdyż zwyczajnie się mijali, a jemu nieszczególnie zależało na rodzinnych relacjach. Wystarczało, że przestali na siłę mu wmawiać, ich zdaniem, słuszne wartości.
    Nie nacieszył się odpoczynkiem tak jak tego chciał, gdyż niedługo po tym jak udało mu się odlecieć, został zerwany brutalnie z łóżka. Doskonale wiedział czyj atak to był. Nawet nie musiał otwierać oczu. Tylko jedna osoba w jego życiu poczuwała się uprzywilejowana do takiego zachowania. Skulił się w kulkę, gdy ta ściągnęła z niego kołdrę, a także odwrócił się do niej plecami. Energia, którą emanowała dziewczyna w żadnym wypadku nie wpływała na Samuela. No chyba, że w odwrotny sposób niż powinna. Czuł się jakby wysysała z niego resztki życia. Miał nadzieję, że uda mu się przespać stan trzeźwienia i obudzi się jak nowo narodzony, jednakże jego przyjaciółka miała względem niego inne plany. Trafiła na moment, w którym proces wyparowywania z Nessmana alkoholu był najintensywniejszy, a głowa jakby miała mu zaraz wybuchnąć. To nie tak, że pierwszy raz przywitała go w ten sposób, ale tego dnia wyjątkowo nie był w humorze do interakcji z ludźmi.
    Z wyraźnym kaprysem na twarzy, podniósł się leniwie i spojrzał na nią spod przymrużonych oczu.
    - I z czego się tak cieszysz? - Warknął zachrypnięty co było wynikiem darcia pizdy jak i procentów. Kurwa, jak nie przestanę pić to mi tak zostanie do końca życia.
    Po omacku szukał butelki z wodą, która standardowo powinna stać koło łóżka. Upił spragniony sporą część, pozostawiając butelkę prawie pustą. Pozostałą w niej część, wylał sobie na głowę jakby to miało go przebudzić, niedoczekanie.
    Wyciągnął ręce w stronę Verity, chcąc ją zaciągnąć do łóżka, łudząc się, że podekscytowana kobieta przystanie na to, zamilknie i będzie mógł kontynuować sen. Na tym etapie ich przyjaźni krępacja dawno przestała istnieć. Samuel traktował ją jak swoje damskie oblicze, tylko to lepsze, to tak jakby był nagromadzeniem wszystkich jej wad po to, aby mogła być nieskazitelna, także dziewczyna widziała i wiedziała zapewne więcej niż sama by chciała.
    Panna Bantrell nie była taka łatwa i nie dała się przekonać, by położyli się chociaż jeszcze na chwilę. Zwlekł się więc, by udać się do łazienki, ponieważ skoro złożyła mu wizytę i widocznie nie mogła się doczekać aż mu coś powie to musiał jakoś kontaktować, bo dostanie po łbie, że jej uważnie nie słucha. Nie bał się zostawiać Verity samej w swoim pokoju. W pewnym sensie był także jej, bo w końcuco moje to i twoje,dlatego nie było z tym problemu. Nawet jej nie przeprosił jak wyszedł. Po prostu zostawił ją samą bez słowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystraszył się na swoje odbicie w lustrze. Na jego głowie panował bałagan, ale o wiele większy był wewnątrz niej. Przyjrzał się dokładnie swojemu gołemu torsowi. Nie udawał zaskoczenia, widząc na nim malinki oraz zadrapania.
      - Ja pierdole, niczego nie pamiętam. - Zostawił to jednak za sobą, gdyż miał świadomość, że to nie pierwszy ani nie ostatni raz.
      Zimny prysznic był jak zbawienie. W trakcie kąpania, otwierał szeroko usta, by woda napływała mu do ust, łagodząc tym kaca. W samym ręczniku, owiniętym wokół bioder, wrócił do pokoju. Już bardziej ogarniający, ucałował, czekającą jak na szpilkach dziewczynę , w sam czubek głowy.
      - Czego chcesz? Bo nie uwierzę, że się stęskniłaś. - Zapytał, przebierając w ciuchach. Nawet nie myślał, żeby się przed nią schować w trakcie przebierania. - Jakoś podejrzanie się dzisiaj uśmiechasz. - Zauważył, spoglądając na nią ukradkiem.

      Usuń
  2. – Uśmiecham się, bo cieszę się, że cię widzę, mogę, nie? - Zaśmiał się bezgłośnie. Mimo że brzmiała kpiąco to i tak wiedział, że nie potrafi bez niego żyć, dlatego nie czuł się urażony.
    Ubrany już w świeże ciuchy, paradoksalnie ożywił się na słowa, że mogą jeszcze chwilę poleżeć. Walnął się na łóżku, przygniatając dziewczynę swoim ciałem. Teraz nie było szans, aby pozwolił im się podnieść. Sama skazała się na gnicie pod nim, więc nie miał żadnych wyrzutów sumienia.
    Owinął się wokół niej rękami i nogami jak miś koala, ściskając tak mocno jak tylko mógł, by nie przestała oddychać.
    - Chcesz wiedzieć co u mnie? - Odezwał się z zamkniętymi oczami. - I tak powiem. - Skwitował nie dopuszczając jej do głosu. Dzisiaj zdecydowanie za bardzo się rządził. - Wiesz jaka beka? Robiłem ostatnio gościowi tatuaż, ale to miał być jakiś cytat z Księgi Mądrości, nie znam się na tych rzeczach. Daleko mi do mądrości jak i katolicyzmu. Sęk w tym, że chciał go w oryginalnym języku, a ja byłem dzień po ostrej popijawie. I mi się trochę literki rozmazywały, chociaż to bardziej szlaczki były. No i pojebały mi się te krzaczki i jakieś przekleństwo wyszło. Typek mi zapłacił więcej, bo mu się bardziej spodobało, a myślałem, że mnie wyleją. Głupi mają szczęście, co nie? Powinnaś częściej mnie odwiedzać. Może Ci się udzieli. - Podsumował, bawiąc się włosami przyjaciółki. Przypadkowo zrobił jej kołtun, w którym zaplątał palca, ale nic nie dawał po sobie poznać, próbując bezboleśnie i w pełnym skupieniu go rozplątać, co mu się zresztą udało z niemałym wysiłkiem.
    - A ty, moja najdroższa Verity? Jak bardzo nieciekawe życie prowadzisz, hm? - Nie miał w zamiarze jej urazić, bardziej chodziło mu o to, że teraz jak już nie mogą być ze sobą tak często jak poprzednio to bez niego nie jest już tak fajnie jak kiedyś. Z resztą, widząc jej dzisiejszy entuzjazm, nie mógł się powstrzymać przed kąśliwością, gdyż poczuł się lekko zazdrosny, że w rzeczywistości świetnie się bawi bez niego i bał się, że zostanie zepchnięty na drugi plan. A tego nie chciał. Chociaż nie jest typem mówiącym ckliwe teksty to w głębi serca, pana Bantrell była jedyną osobą, z którą nigdy nie chciał być rozdzielony.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście niejednokrotnie proponował, że coś na niej nabazgroli. Raz przyszedł mu do głowy pomysł, którego wzór ciągle trzyma w swoim roboczym szkicowniku, ale nigdy nie zebrał się, by jej go pokazać, bo i tak spotkałby się z odmową, może kiedyś, co nie zmienia faktu, że jest zarezerwowany tylko dla niej i nie ma zamiaru go nikomu innemu ujawniać. Szczerze wolałby, by ten projekt się zakurzył i poszedł w zapomnienie niż żeby obca osoba go nosiła. Tak to jest, że niektóre rzeczy są zarezerwowane dla konkretnych ludzi i nic tego nie zmieni.
    Z drugiej strony to tak jakby własnej siostry miał pozbawić niewinności. Wiadomo, że są delikatne tatuaże, ale mimo wszystko musiał przyznać okiem eksperta, że jej nie pasowały i nie mógł nic zrobić prócz opłakiwania tego w poduszkę.
    - Pamiętasz tego Dana, o którym ci ostatnio mówiłam? - Musiał się zastanowić. To nie tak, że jej nie słucha, ale jego głowę zaprząta tyle głupot, że ciężko, aby nie przysłoniły, czegoś co w sumie bezpośrednio go nie dotyczyło, a było zwyczajnym napomknięciem. Gdyby dodała, że jest gejem to pewnie by zapamiętał. Ciszę przerwał jego burczący brzuch, który domagał się śniadania. Samuel skrzywił się, bo tego nie przewidział. Miał w końcu zamiar przespać cały dzień, a teraz był zmuszony zejść do kuchni i skonfrontować się z rodzicami. Chociaż była niedziela, to może szczęśliwym trafem wyszli do kościoła, podczas gdy oni sobie leniuchują.
    Odwlekając, nieświadomie z resztą, rozmowę podniósł się z dziewczyny, pozbawiając ją tym dodatkowych kilogramów.
    - Jadłaś coś? Wybacz, ale nie skupię się, jeśli zaraz czegoś nie przekąszę. - Posłał przepraszające spojrzenie, rozkłądajac przy tym ramiona w geście bezradności.
    Bardziej skradał się jak złodziej niż szedł swobodnie po własnym domu, w głębi i tak nie czuł się w nim jak u siebie. Nie mógł się doczekać aż w końcu będzie go stać na przeprowadzkę. Za nikim tęsknić na pewno nie będzie. Odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że jego przypuszczenia się potwierdziły i mieli rezydencję państwa Nessman tylko dla siebie.
    Samu wyciągnął z szafki patelnię, którą położył na płycie indukcyjnej, a następnie wrzucił do niej kilka jaj, które i tak mu wpadły z małymi drobinkami skorupek. Nie trzymając się w ogóle zasad higieny, palcem szybko je pozbierał zanim sprzęt kuchenny się rozgrzał do śmiertelnej temperatury. Nie był wybitnym kucharzem, ale jajecznica mu zawsze wychodziła. Ciężko znaleźć osobę, która popsułaby tak proste danie lecz chłopak wierzył, że i tacy istnieją, dlatego zawsze przygotowywał ją z entuzjazmem.
    Nie układając jej na talerzu, złapał za rączkę od patelni, by położyć ją na stole. Wcześniej zebrał ze sobą dwa widelce, w razie gdyby Verity również miała ochotę. Lubił jeść z jednego koryta. A co najważniejsze, było mniej sprzątania.
    - Popisowe danie Samuela Nessmana, zapraszam do jedzenia. - Przybliżył swoją twarz do tej przyjaciółki, by zaraz w nią lekko dmuchnąć jakby chciał, żeby grymas z jej twarzy zniknął przez to, że tyle musiała czekać aż jej odpowie. Zasiadł za stołem gotowy by wrócić do tematu, który poruszyła.
    - Ten z twojej uczelni? A co ? Mam go dla Ciebie wypróbować? - Posłał jej zadziorny uśmiech. - Najpierw pokaż zdjęcie, wtedy zdecyduję, czy chcę pomóc. - Nie wyglądało jakby miał zamiar przestać się droczyć. Ale o co innego mogło chodzić jak nie o ocenę? Dobrze wiedziała, że gustuje w mężczyznach, więc nie miał, co do tego wątpliwości. Bo chyba by wiedział jakby się zaczęli umawiać, chyba… - Nie mów mi, że się zeszliście? - Odezwał się z pełnymi ustami przez co śniadanie w małej części wyleciało mu z ust i tuszowało powagę, która naprawdę go ogarnęła.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Nie szkodzi, żaden wstyd! Biorę winę na siebie, gdyż to ja zapoczątkowałam lekki zastój, dlatego nie dziwię się, że zwątpiłaś w zaglądanie pod kartę.
    Cierpliwie zatem czekam na odpis ;)]

    OdpowiedzUsuń
  5. - Nie chcę, żebyś go wypróbowywał… - Samuel wygiął usta w grymasie, ale w rzeczywistości nie miał ochoty dotykać chłopaka, o którym była mowa. Nawet kijem by to nie ruszył. A to z jednego powodu.
    Raczej nie miał skrupułów, gdy chodziło o coś, czego on chce. Walić innych, grunt, aby Nessman był zadowolony. Jednak, gdy w grę wchodziły sprawy związane z Verity to był w stanie zrezygnować z własnych zachcianek za rzecz jej szczęścia. W momencie, kiedy wiedział, że jest zainteresowana tym całym Danem to nawet jakby mu się owy przystojniak śnił po nocach w najgorętszych pozycjach to by się za niego nie próbował brać, chyba że faktycznie by poprosiła, wtedy cała trójka byłaby zadowolona.
    Spuścił głowę, by nie zauważyła, że mimowolnie unoszą mu się kąciki ust do góry na wyobrażenie o trójkącie. Zaśmiał się bezgłośnie, a następnie wrócił wzrokiem do przyjaciółki, próbując się nie zdradzić i wysłuchać co ma mu więcej do powiedzenia.
    Na wspomnienie o wydepilowanej klacie, chwycił wskazującym palcem za dekolt swojej koszulki i naciągnął go, by mógł zerknąć jednym okiem na swój tors. Nigdy go nie depilował, ale owłosienie również było znikome. Trochę pedalsko, ale jakby nie patrzeć, w jego przypadku wszystko było na miejscu.
    - Umięśniony przystojniak? Jak z okładki? - Westchnął głośno, przeżuwając ostatni gryz jajecznicy. - Myślałem, że masz większe ambicje. - Skomentował dosyć nieprzychylnie, ale nie takiego opisu sympatii spodziewał się po Verity. Sama aniołem nie jest i lubi czasem popsocić, fakt, że nie w takich ilościach jak Samuel, ale miał ją za inteligentną kobietę i sądził, że rozmowa w związku się dla niej liczy, a nie tylko pięknie ciałko. Może to źle świadczyło o nim, ale od razu takie osoby jak wspomniany Dan wrzucał do jednego wora. Wątpił, że wydepilowany mięśniak ma mózg większy od wielkości orzeszka. - Powiedz, ile najwięcej zdań skleił podczas waszej rozmowy? Albo łatwiej będzie powiedzieć, ile słów? - Samu nie ukrywał swojego rozbawienia, dopóki nie zauważył, że jego przyjaciółce nie jest tak samo do śmiechu jak jemu.
    - Ok, kotek, ale do rzeczy, znam cię nie od dziś, widzę, że chodzi o coś więcej… coś jest nie tak. Co to za ‘tak jakby’? - Wlepił w nią swoje ślepia jakby chciał przeczytać jej wszystkie myśli.

    [takie info ode mnie, że mam tak zawalone dni do czwartku na uczelni, że najwcześniej w ciągu tygodnia można się spodziewać odpisu ode mnie właśnie w czwartek ;c]

    OdpowiedzUsuń