Paul Cameron. Lat 38. Właściciel linii lotniczych. Multimilioner. Singiel.
Kiedyś sierota, która nie miała przed sobą przyszłości. Dziś jeden z najbogatszych mieszkańców świata. Jego motto to: Dla chcącego nic trudnego. Chociaż zaznał biedy i wie ile trzeba było się namęczyć by osiągnąć sukces dziś nie bardzo przejmuje się przeciętnymi ludźmi.
Szybkie samochody, weekendy na Karaibach, własny odrzutowiec i willa z basenem w eleganckiej prowincji Londynu, co noc nowa kobieta.
Ustatkować się? Mieć żonę i dzieci? Co to to nie...
Spojrzała na okazałą posiadłość, wzdychając cicho w duchu. Znowu poczuła się niesamowicie mała w starciu z otaczającym ją wszechświatem. To uczucie dręczyło ją już od dłuższego czasu i nie pozwalało o sobie zapomnieć. Przytłaczała ją rzeczywistość i niepewna przyszłość, która była niczym niewyraźny obraz, pełny różnych kształtów i kolorów, których nie potrafiła określić. Mimo to cieszyła się, że udało jej się znaleźć tę pracę. Nie była spełnieniem marzeń. Nie sprawiała, że jej życie stawało się idealne i nie musiała się już niczym przejmować. Jednakże była jedną z najlepszych posad, na jakie mogła sobie pozwolić i jakie miał dla niej do zaoferowania rynek. Płaca także była lepsza niż przeciętna, więc mogła to nazwać uśmiechem od losu.
OdpowiedzUsuńSama do końca nie była pewna, co powinna zrobić. To był jej pierwszy dzień i z całą pewnością pierwszy raz w tak okazałej posiadłości. Wiedziała, że nie może zaprzepaścić tej szansy, jakkolwiek dziwnie by nie brzmiało nazywanie pracy sprzątaczki jakąś szansą. Na całe szczęście miała swoje własne paliwo napędowe, jakim były jej dzieci. To one pchały ją do przodu, to myśl o nich przypominała dla kogo się stara, po co to robi i kto czeka, aż wróci do domu. Z tą myślą podeszła bliżej, naciskając dzwonek i czekając. Z doświadczenia wiedziała, że jedynie początki są najgorsze. Później wszystko już jakoś płynęło...
Julianne
Sama nie wiedziała czego się spodziewała. Może nie mieszkała nigdy w willi, a jej obecne mieszkanie bardziej przypominało się klitkę i nijak się miało nawet do podrzędnego apartamentu, ale cóż... Widok mężczyzny, który otworzył jej drzwi, zbił ją z tropu. Nikogo sobie wcześniej nie wyobrażała. W gruncie rzeczy to przecież nie miało aż takiego znaczenia, jej zadaniem było jedynie sprzątanie. Mimo to półnagi skacowany mężczyzna, który najwyraźniej dopiero co wypełzł z łóżka, daleko się miał od jej wizji porządnego pracodawcy.
OdpowiedzUsuńZmarszczyła brwi i ponownie zerknęła za siebie na numer budynku. Tak, z całą pewnością nie pomyliła adresu. Dlaczego w takim razie ten mężczyzna był tak zaskoczony jej przybyciem? Już miała odpowiedzieć, gdy jego kolejne słowa sprawiły, iż zacisnęła usta z cienką linię, by przypadkiem nie odpowiedzieć czegoś uszczypliwego. Właśnie w takich chwilach czuła jakby świat wymierzał jej policzek, ponieważ gdy ona robiła wszystko, by jej dzieci miały wszystko, co najlepsze, taki typ jak on rzucał na lewo i prawo takimi tekstami. Panosząc się jakby był samym Bogiem. Nikt go najwyraźniej nie uświadomił, że daleko mu do tego.
Nie mogła tego jednak powiedzieć. Potrzebowała pracy i pieniędzy. Nie chodziło o nią. Gdyby tak było, mieszkałaby pod mostem i zapewne nie robiłoby to jej już różnicy. Robiła to dla dzieci i to dzięki tej myśli ugryzła się w język i wzięła głęboki oddech. Przy dzieciach miała czas, by nauczyć się w jakieś części panowania nad złością. Jak widać, umiejętność ta przydawała się częściej. – Nie, nie jestem z fundacji. Jestem od sprzątania. – stwierdziła, że najlepiej będzie mówić krótkimi, prostymi zdaniami. Mężczyzna musiał poprzedniej nocy zabalować, a przynajmniej tak sugerowały cienie pod oczami.
Przestąpiła z nogi na nogę, czekając z niecierpliwością na jego dalszy krok. Potrzebowała tej pracy i namęczyła się, aby ją dostać. Nie chciała znowu wracać do domu z podkulonym ogonem i wyrywając sobie włosy na kanapie, próbować wymyślić co dalej. Nie chciała znowu w myślach słyszeć ironicznego głosu swojego męża, który wydostawał się z zakamarków jej umysłu, gdy była zbyt wyczerpana, by się bronić. Potrzebowała, by choć na chwilę świat przestał prowadzić ją przez drogę pod górkę i dał jej kilka sekund oddechu.
OdpowiedzUsuńPokiwała głową w odpowiedzi na jego pytanie i zdusiła oddech ulgi, gdy zaprosił ją do środka. – Nie do końca. Wszystko sprowadzało się głównie do tego, iż konkrety mam ustalić na miejscu z panem. – wytłumaczyła, wchodząc do środka i przelotnie rozglądając się po wnętrzu. Stanęła z boku, splatając palce i skupiając wzrok na swoim, jeśli los się do niej uśmiechnie, pracodawcy. – Wystarczy, że powie mi pan ogólnikowo czego oczekuje, a ja dalej poradzę już sobie sama. – dodała, zdając sobie sprawę z tego, iż on kompletnie nie spodziewał się jej wizyty.
Pokiwała głową i posłusznie poszła za nim w stronę kuchni. Po drodze przelotnie rozglądała się na boki, by przyjrzeć się wnętrzu. W końcu bądź co bądź, jeśli wszystko dobrze pójdzie, to miało być jej nowe miejsce pracy, więc nie uważała swojej ciekawości za coś niestosownego.
OdpowiedzUsuńPodziękowała lekkim uśmiechem i zajęła miejsce przy okrągłym stoliku, przyglądając się mężczyźnie. Przy okazji pilnowała, by dłonie mieć splecione na kolanach, gdyż w przeciwnym razie zapewne zaczęłaby wyginać je na prawo i lewo, by w jakiś sposób pozbyć się stresu i napięcia, które ją wypełniało. Wiedziała, że bez tej pracy jej życie skomplikuje się jeszcze bardziej, a ona naprawdę nie miała już siły na kolejne kłody do przeskoczenia.
Musiała przetworzyć jego słowa ponownie, by nadążyć za jego nagłym potokiem słów i zdołać jednocześnie na nie odpowiedź. Całe szczęście, że miała dzieci, za którymi także ciężko było nadążyć. – Julianne i nie, dziękuję. – odparła szybko, czując jak zalewa ją nadzieja, a jej ciało odrobinę się rozluźnia pod wpływem pewnej ulgi.
– Jestem w pełni dyspozycyjna. – odpowiedziała bez zająknięcia, a jej umysł od razu podrzucił jej tysiące sprzecznych z odpowiedzią scenariuszy. Była samotną matką dwójki dzieci, prawda była taka, że w przeszłości skutecznie utrudniało jej to znalezienie pracy, więc teraz po prostu o tym nie wspominała. Wiedziała, że życie może się pokomplikować, w szczególności w jej przypadku, ale nie mogła o tym wspominać. Potrzebowała pieniędzy, nawet jeśli musiałaby skłamać. Poza tym, w gruncie rzeczy nie skłamała, po prostu pominęła prawdę.
– W takim razie, mogę zacząć? – odparła z uśmiechem, który tym razem był szczery i po raz pierwszy docierał do jej oczu. Napięcie ją opuściło i miała ochotę wyrzucić ręce w górę. Dopiero teraz przyjrzała się uważniej swojemu pracodawcy, gdy opadła mgła, która przyćmiewała jej umysł. Zmarszczyła brwi, ponieważ dopiero teraz jego twarz wydała jej się jakaś znajoma.