4 czerwca 2018

[KP] Speed Demon


Maximilian 'Max' Turner.
Challenger. Student grafiki komputerowej. Nielegalne wyścigi. 

Bogaci rodzice, których nigdy nie ma w domu, nieograniczony dostęp do ich konta i paczka równie rozpieszczonych kumpli daje nam wybuchową mieszankę. Max nigdy nie przejmował się uczuciami innych, wiecznie wpadał w kłopoty i niejednokrotnie karany. Dla niego liczy się dobra zabawa i wyścigi. W końcu tylko tam może być prawdziwą gwiazdą... 

189 komentarzy:

  1. Naciągnęła bardziej kaptur i poprawiła czapkę z daszkiem, tak jak robiła to zawsze przed wyścigiem. Kochała to. Pęd, krew krążącą w żyłach i szybko bijące serce. Uwielbiała czuć pod sobą pędzącą maszynę i patrzeć na wzbijający się w niebo kurz. Wszystko to sprawiało, iż na te kilka minut mogła uwolnić zamkniętą w klatce dziewczynę, która w niej drzemała. Jednakże nawet tu musiała w pewnym sensie udawać. Przyciemnione szyby, za duża bluza i czapka skrywały wszystko co powinno pozostać tajemnicą. Nikt nie wiedział, kim jest i kiedy się zjawi. Sama czasami tego nie wiedziała. Te kilka chwil spędzonych na torze było niczym drugie życie i robiła wszystko, by skrzętnie je ukryć. Najwyraźniej szło jej bardzo dobrze skoro w dalszym ciągu nikt nawet nie wiedział, że jest kobietą.
    Wjechała na linię startu, jak zwykle wpatrując się przed siebie i nie zwracając uwagi na zebranych wokół ludzi. Kiedyś niektórzy próbowali do niej zagadać. Zmusić ją jakoś, by wysiadła, ale to nigdy się nie stało. To było jej miejsce i nie chciała, by ktokolwiek jej to odebrał, a do tego mogło dojść, gdyby wyszło na jaw, iż jest dziewczyną. Co więcej, córką policjanta...
    Poklepała ręką kierownicę czując przy tym ogromną dumę. Nikt tak naprawdę nie wiedział, że posiada ten samochód. Był ukryty w wynajętym garażu, ale to jej nie przeszkadzało. Włożyła w niego ogromną ilość pracy i większość oszczędności, jakie miała, ale niczego by nie zmieniła. Jeśli można było mówić o aucie stworzonym specjalnie dla kogoś, to ona właśnie tego doświadczyła.
    Podkręciła obroty, zerkając przelotnie na swojego przeciwnika i czekając, aż wreszcie będzie mogła ruszyć. Już czuła jak wszystko, co kochała w wyścigach, zaczyna ją przepełniać. Nie przyjeżdżała tu tylko po to, by wygrać. Jednak nie mogła oszukiwać, zależało jej na tym. W szczególności, gdy w grę wchodziła jakaś pula pieniędzy.
    Uwielbiała ten moment, gdy ruszała i wbijało ją w fotel. To uczucie, gdy stawała się jednością, a jej umysł skupiał się jedynie na celu. Tą ciszą, która ją wypełniała od wewnątrz, spokój i brak zbędnych myśli. Wtedy wszystko, co ją dręczyło, zostawało w tyle, a ona widziała tylko metę, do której zamierzała dotrzeć jako pierwsza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz trafiła tu podczas randki. Jej towarzysz nie wiedział, że jest córką policjanta, a więc najwyraźniej nie czuł żadnych oporów. To jej jak najbardziej było na rękę, ponieważ pokochała to miejsce od pierwszego spojrzenia. Co mogło brzmieć dziwnie skoro wszędzie było tłoczno, w powietrzu unosił się kurz, roznosił się zapach paliwa i palonej gumy. Mimo to już od tego pierwszego razu zapragnęła znaleźć się po drugiej stronie. Przestać być biernym odbiorcą, a zasiąść za kierownicą. Biła się z tą myślą długo, aż wreszcie się tu zjawiła. Nie pojawiała się regularnie, a jak już przyjeżdżała, to dosyć szybko też znikała. Żałowała, że nie może się tym w pełni nacieszyć, ale z drugiej strony wiedziała, że pazerność jest jak skok w ogień, a ona już gmerała patykiem w ognisku.
    Jej stopa zadrgała, gotowa do działania, gdy dostrzegła wchodzącą na pas dziewczynę. To było dziwne uczucie, gdy kobiety posyłały jej lubieżne uśmiechy i starały się ustawić przy jej samochodzie w jak najlepszej pozie. Nie wiedziały kto siedzi za kierownicą, ale to najwyraźniej im nie przeszkadzało. Mogłaby spróbować do tego przywyknąć, ale cóż… Po tylu razach to wciąż było dziwne.
    Ostatni raz zerknęła na swojego przeciwnika, mrużąc oczy, by lepiej się przyjrzeć. Przyciemniane szyby dawały jej naprawdę sporo prywatności i musiała przyznać, że niejednokrotnie to wykorzystywała. Teraz jednak w głowie miała jedynie jedną rzecz, więc przeniosła spojrzenie na rudą.
    – No to do dzieła. – mruknęła, gdy tamta uniosła ręce i chwilę później cały świat wokół rozmazał się, gdy z pędem ruszyła do przodu, zostawiając za sobą krzyki ludzi i kłębki dymu. Gdy ścigała się po raz pierwszy, nie była przygotowana na zakręt, który pojawiał się bardzo szybko. Teraz jej ciało automatycznie wiedziało, kiedy powinna zwolnić, a kiedy zaryzykować i liczyć na to, że nie straci czasu na próby wyrównania pojazdu. Doskonale wiedziała, że jej przeciwnik nie jest pierwszym lepszym świeżakiem i ryzyko się nie opłaci. Musiała zagrać strategicznie. Dla większości z nich była tchórzem, który nie pokazywał twarzy i uwielbiała uczucie, gdy udowodniała im, że jednak byli w błędzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niektórzy nie widzieli sensu w wyścigach, jeśli nie ujawniała swojej tożsamości. Nikt nie wiedział kim jest, a więc jak mieli ją czcić? Cóż, jej na tym nie zależało, choć wiedziała, że wśród tłumu znajdują się także jej wierni fani, o ile można było ich tak nazwać. Ludzie chcieli, by się ujawniła, ale sama nie wiedziała czego oni się tak właściwie spodziewali. Ich ciekawość podkręcała tajemnica. Napędzały ich złudne wizje osobnika siedzącego za kierownicą. Zdarzało się, że nawet na uczelni podsłuchała ciche rozmowy na swój temat. Niektóre pochlebne, inne wręcz przeciwnie. Jednakże przechodziła obok tego niewzruszona, ponieważ poza tym samochodem była tylko zwykłą Val, nudną studentką, która się zbytnio nie wychylała i wiodła w spokoju swoje szare życie. Znikał szalony rajdowiec, pozostawał w uśpieniu, dopóki znowu nie wsiadała za kierownicę, by wziąć udział w kolejnym wyścigu.
    Dla niej wyścigi to było znacznie więcej. Nie przyjeżdżała dla pieniędzy czy sławy. Przyjeżdżała dla wszystkiego co w tym kochała. Pędu i ryzyka. Uczucia szaleństwa i igrania z demonami. Dla ucieczki od wszystkiego, co przytłaczało ją w codziennym życiu. Na torze odnajdywała wszystko, czego jej w głębi brakowało. Zaspokajała wewnętrzne pragnienia i karmiła potwora, który w niej drzemał.
    Wiedziała, że starał się ją wyczuć, zresztą tak samo, jak ona jego. Początki wyścigów często tak wyglądały. Jeżeli nie trafił się jakiś narwaniec, który sądził, że wystarczy docisnąć pedał gazu, by wygrać, pierwszy odcinek był spokojniejszy, jeśli można to tak było nazwać. Postanowiła rozegrać to w inny sposób i przy pierwszym wąskim zakręcie udała, że nie udało jej się zapanować nad samochodem i zwolniła, przepuszczając go pierwszego. Potrzebował złudnej pewności siebie i musiała mu ją jakoś zapewnić. Co więcej, ich samochody były zbyt duże, by przejechać jednocześnie. Ktoś musiał tutaj ustąpić i padło na nią.
    Znała ten tor bardzo dobrze. Była kobietą, a więc cechowała się niezwykłą spostrzegawczością. Wiedziała, kiedy zaatakować i tym razem musiała zaryzykować. Zdążyła się zorientować, że ich maszyny w kwestii sprawności bardzo sobie dorównują. Nie chciała remisu. Chciała czystej sytuacji i chciała także wygrać, więc gdy wyczuła moment, przyśpieszyła, zahaczając o tył jego samochodu i wykorzystując ten krótki moment, by wyjść na prowadzenie. Teraz musiała manewrować tak, by już jej nie wyprzedził. Miała tylko nadzieję, że nie rozjuszyła lwa, który postanowi się za chwilę zemścić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeszło jej przez myśl, by zwolnić i uderzyć w maskę chłopaka, ale wiedziała, że ten manewr przysporzył, by także szkód jej, więc wolała nie ryzykować. Można powiedzieć, że ten samochód, był jej perełką, o którą dbała czasami aż za bardzo. Zapewne mało kto zgadłby, że na mechanice znała się lepiej, niż niektórzy faceci, a zawdzięczała to wujkowi, który w dzieciństwie zabierał ją do swojego warsztatu. Nie miał synów, a trafiła mu się akurat bratanica, więc to na nią przelewał swoją pasję, zarażając ją miłością do szybkich samochodów i szaleńczej jazdy.
    Zmarszczyła brwi, zerkając we wsteczne lusterko i obserwując przez kilka sekund manewry swojego przeciwnika. – Nie zrobisz tego… – mruknęła, przenosząc wzrok na skandującą publiczność. Uwielbiała ryzykować, często to robiła, ale to, co zamierzał zrobić jej rywal, było zdecydowanie przekroczeniem jej granic. Wstrzymała oddech, zapewne bojąc się bardziej niż on i chwilę później znalazła się z tyłu, waląc wściekle w kierownicę. Co więcej, ten typ zapewne porysował jej cały zderzak. – Naprawa poleci z twojej kasy dupku. – mruknęła, zaciskając dłonie i szybko kalkulując co może jeszcze zrobić. Teraz z całą pewnością musiała to wygrać. Chciała, by ten pewny siebie, pyszałkowaty dupek skończył z drugim miejscem, a co więcej, potrzebowała pieniędzy, więc teraz przegrana nie wchodziła w grę.
    – Dajesz mała, wiem, że stać cię na więcej. – powiedziała, poklepując swoją maszynę po desce rozdzielczej. Nie włożyła w ten samochód tyle pracy i pieniędzy na darmo. Zrobiła wszystko, by śmigał jak szalony i zamierzała to teraz udowodnić. Ostatni odcinek był najszerszy. Dawał możliwość zmienienia wyniku w ostatniej chwili, co zapewne miało dostarczyć tłumowi jeszcze więcej emocji, a tym, co postawili pieniądze na przegranego, dać nadzieję, że jeszcze uda mu się wyjść na prowadzenie. Mogła wygrać, ale on jej tego nie ułatwiał. Przecież nie zamierzał łaskawie pozwolić jej się minąć, więc po prostu zrobiła to, co kobiety potrafią najlepiej. Odrobinę zamieszała, skręcając kierownicą w jedną i w drugą stronę kilkukrotnie, aż w którymś momencie gwałtownie wyprostowała i nie pozwoliła, by zajechał jej drogę. Przy okazji walnęła go w bok, co nie było zamierzonym działaniem, ale przepraszać też nie planowała. Wtedy skorzystała ze swojej ostatniej okazji i ryzykując, zajechała mu drogę, o włos unikając zderzenia. Chciał szaleć, niech ma… Kilka sekund później minęła metę, przeklinając pod nosem i szczerząc się jak wariatka.
    Wygrała i to było cholernie dobre uczucie. Była tylko człowiekiem, uwielbiała rywalizację i z całą pewnością kochała przejeżdżać przez metę jako pierwsza. Teraz tylko odbiór wygranej i powinno być po sprawie. Słowo „powinno” było jednak w tym wypadku kluczowe, ponieważ na torze powstało zamieszanie. Ludzie zaczęli się przepychać, część z nich już wsiadała do swoich samochodów, by wyjechać. Zmarszczyła brwi, uchylając szybę samochodu i pilnując, by czapka i kaptur zakryły jej twarz. Nie musiała długo czekać. Po tłumie rozchodziło się jedno słowo. „Gliny”.


    [ hahaha ja rajdowcem też nie jestem i nie wiedziałam co już mam nawijać :D ]

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie trzeba było jej dwa razy powtarzać. To jej wystarczyło, by z powrotem zasunąć szybę i odpalając samochód, czym prędzej się stamtąd wydostać. Przeklęła pod nosem, kilka razy waląc w klakson, by natrętni ludzie usunęli się z jej drogi. Była przesądna, co więcej, była córką inteligentnego mężczyzny. Ryzykowała, przyjeżdżając tu, ale jednocześnie przygotowała się w pewnym sensie na podobną ewentualność. Co znaczy, że poniekąd znała szybką drogę ucieczki. Musiała po prostu dojechać do garażu, ukryć samochód i wszystko będzie dobrze. Gdyby tylko to było aż takie proste jak brzmiało. Czuła jak szybko pije jej serce i była pewna, że gdyby nie hałas mogłaby je z łatwością usłyszeć. Jednakże tym razem to nie była reakcja na ekscytację, to nie była czysta radość z szybkiej jazdy. To był po prostu strach.
    Skręciła, wyjeżdżając na uliczkę i gdyby nie była spostrzegawcza, nie dostrzegłaby sylwetki mężczyzny. Niestety go zauważyła i miała tylko kilka sekund na wybór drogi. Wiedziała, że to jedna z najgorszych decyzji, jakie mogła podjąć. Powinna po prostu myśleć racjonalnie, minąć go, nie tracić czasu i nie narażać swojej tajemniczości na uszczerbek. Mimo tych wszystkich argumentów nie była w stanie przejechać obok i zrobiła coś, czego zapewne za kilka minut pożałuje. Gwałtownie zatrzymała się przed nim, nachylając się i otwierając drzwi od strony pasażera. W myślach zaczęła też liczyć do trzech. Po tym zamierzała ruszyć i nie oglądać się za siebie. Żałowała, że nie była bezduszną istotą, która dbała jedynie o siebie. Miała w sobie za dużo empatii albo włączył jej się tryb bohatera. Może odziedziczyła po ojcu cechę, by nie zostawiać nikogo w potrzebie. Przyczyna nie była ważna. Jakakolwiek by ona nie była, doprowadziła ją do momentu, gdy chcąc ratować tyłek przypadkowego faceta, przy okazji swojego rywala, narażała wszystko, co było dla niej ważne. Począwszy od swojego tajnego życia, na szacunku ojca kończąc.
    Przy okazji naciągnęła kaptur, ale nie była idiotką. W końcu facet miał usiąść obok niej, wystarczyło, że bardziej się przyjrzy. Modliła się żeby trafić na ślepego tępaka i jeśli tylko nie będzie się odzywać, tajemnica pozostanie tajemnicą. Cholera, czemu nie ubrała okularów przeciwsłonecznych?

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdy tylko wsiadł do samochodu, od razu ruszyła, nie czekając nawet aż zamknie drzwi. Zerknęła w lusterko, by sprawdzić gdzie znajduje się radiowóz. Zmrużyła oczy, a później otworzyła je szerzej, gdy rozpoznała mężczyznę. Czy ten dzień mógł być jeszcze gorszy? Ze wszystkich policjantów w tym cholernym mieście, za jej samochodem musiał pojechać akurat jej ojciec. Zobaczenie jego miny, gdy dowie się, że to jego córka siedzi za kierownicą auta, biorącego udział w nielegalnych wyścigach, nie znajdywało się na szczycie jej listy rzeczy do zrobienia przed śmiercią.
    Skupiła się na drodze i przyśpieszyła. Oczywiście nie odpowiedziała na przywitanie. Zacisnęła tylko mocniej ręce na kierownicy, licząc, że to zniechęci jej rywala do dalszych rozmów. Mógł uznać ją za niemowę, wariatkę, cokolwiek. Ważne, aby chociaż jeden jej sekret pozostał bezpieczny. Wszystko wokół zaczęło się walić i nie zamierzała dodawać ujawnienia swojej tożsamości do listy dzisiejszych wybryków.
    Nie chciała krzyczeć, że zna tę drogę, chociaż jej kobieca natura aż wzywała, by na kogoś nawrzeszczała, a akurat w pobliżu był tylko jej rywal. Nie chciała jechać na autostradę, pragnęła skryć się w garażu i zaszyć się na kilka najbliższych dni, a może nawet tygodni. Wiedziała jednak, że to nie jest już takie łatwe. Znała swojego ojca. Był uparty i wytrwały. W łapanie córki, choć nie wiedział, że to ona, zapewne też nadmiernie się zaangażuje.
    Znowu nie odpowiedziała. Jedynie spuściła nieznacznie głowę, by kaptur bardziej opadł na jej twarz, a czapka z daszkiem ukryła ją w cieniu. Kilka minut później skręciła w lewo, dając mu zapewne satysfakcję, ale innego wyjścia też nie miała.
    Zerknęła w jego stronę i widząc, że zbliża się do schowka, szybko pacnęła go po łapach. Nie pamiętała dokładnie, co tam chowała, ale zapewne nie chciała mu tego pokazywać, więc zareagowała odruchowo. Tak jak każdy człowiek, gdy ktoś chce grzebać w jego osobistych rzeczach. Niestety nie zaplanowała tego aż tak dokładnie. Liczyła jedyne na to, że w samochodzie było ciemno, a on nie zobaczył jej twarzy. Szybko przeniosła wzrok na drogę, licząc w myślach od dziesięciu w dół i modląc się, aby jej towarzysz nic nie powiedział.

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedziała ciszą, gdy zarzucił ją gradem pytań, zaszczycając go jedynie pełnym frustracji westchnieniem. Po chwili pokręciła jeszcze przecząco głową, licząc, że to wystarczy mu za odpowiedź. Jego pytania nie były aż takim zaskoczeniem. Wiedziała co ludzie gadają na jej temat, a podejrzenia o tym, że za kapturem kryje się szpetna bestia były bardzo częste. Ludzie chcieli historii, sensacji, więc sami ją tworzyli, a ona nie miała najmniejszego zamiaru wyprowadzać ich z błędu.
    Mimo to jego gadulstwo zaczynało ją irytować, a nawet powoli doprowadzać do szaleństwa. Była kłębkiem nerwów, ścigał ją radiowóz, w którym dodatkowo siedział jej ojciec, więc z całą pewnością nie miała ochoty na pogawędki. Chciała, aby siedział cicho i pozwolił jej w spokoju zastanowić się nad kolejnym krokiem. Coraz bardziej upewniała się, iż zabranie go i uratowanie było bardzo złą decyzją. Mogła zostawić go tam i tym samym ratować siebie. Policja wpierw zajęłaby się nim, a ona miałaby kilka sekund przewagi, które mogłyby być zbawienne. Niestety teraz to było tylko gdybanie.
    – Cholera jasna! Masz tam jakiś pieprzony guzik, którym można cię wyłączyć? – krzyknęła, waląc dłonią w kierownicę i dopiero po chwili uświadamiając sobie co też najlepszego narobiła. Przerażona zakryła dłonią usta, kierując teraz tylko jedną ręką. Nie miała co się łudzić. Jej głos nie brzmiał jak baryton zdrowego mężczyzny. Mogłaby wpierać, że jest chudzielcem ubierającym różowe spodnie i dlatego ma taki kobiecy głos, ale to była co najmniej naciągana wersja.

    OdpowiedzUsuń
  8. – Co jest… – rzuciła, gdy ściągnął z niej kaptur wraz z czapką, od razu zaczęła odganiać od siebie jego ręce, ale było już za późno. Jasne włosy opadły na ramiona, a ona nie miała się już za czym skryć. Automatycznie znowu chciała sięgnąć po czapkę albo chociaż naciągnąć kaptur, ale zrezygnowała, gdyż takie działanie i tak było w tym momencie bezcelowe. Tajemnica przestała być tajemnicą.
    Zacisnęła usta w cienką linię, pozwalając mu się wykrzyczeć i przełamać pierwszy szok. Sama nie wiedziała też co powinna w takiej sytuacji powiedzieć. Zapewne błagać, by siedział cicho i nikomu nic nie mówił. Nie znała go i nie wiedziała co stanie się jutro. Czy wszyscy dowiedzą się o tym, że bierze udział w wyścigach, podszywając się pod chłopaka? Cóż, to właściwie nie do końca była prawda. Nigdy nie powiedziała, że jest mężczyzną. Zresztą nic nie powiedziała na swój temat. Po prostu ukrywała się za bluzą i czapką z daszkiem, a ludzi sami coś założyli. Zapewne nikt nie podejrzewał, że dziewczyna mogłaby się ścigać, a co więcej wygrać. Dla nich rola kobiet ograniczała się do machania stanikiem i ocierania się o szyby auta. Świat ponoć szedł z postępem, a mimo to płeć żeńska dalej była traktowana niczym mięso wystawne. Ona złamała niepisane reguły ich małego świata i obawiała się jak może się to zakończyć. Mogła liczyć na to, że Max zostawi to dla siebie, ale nic o nim nie wiedziała. Równie dobrze mogły być to marzenia ściętej głowy.
    – Albo ty nie jesteś aż taki dobry. – odparła przekornie, wzruszając ramionami. Zapewne powinna siedzieć cicho i go nie podjudzać, ale cóż z tego? Znał już jej sekret i jeśli będzie chciał go rozpowiedzieć, to tak zrobi. Nieważne jak bardzo błagała go, by postąpił inaczej.
    Zmarszczyła brwi, przelotnie na niego zerkając. Wcześniej jakoś nie połączyła faktów. Jej życie na studiach ograniczało się do nauki, a sfera towarzyska do małej grupki znajomych. – Przynajmniej zapamiętałeś pierwszą literę. Valentina. – podpowiedziała, wracając wzrokiem na jezdnie. – Nasza chwila prawdy. – mruknęła, ponieważ za chwilę mieli się przekonać czy skończą za kratkami, czy nie. Kilka sekund później nie wiedziała, czy ma całować ziemię, czy dziękować Bogu, ponieważ jakimś cudem przejazd nie był zablokowany.

    OdpowiedzUsuń
  9. – Zgaduję, że ta informacja szybko wyleci mi z głowy. – odparła przekornie, nie odrywając wzroku od drogi. Był dobry, wiedziała to doskonale, ale nie znaczyło to jeszcze, iż od razu zamierzała to przyznać. Najwyraźniej on sam miał świadomość swoich możliwości, nie chciała pomagać mu obrosnąć bardziej w piórka.
    – Naprawdę? Nie zauważyłam, myślałam, że jesteśmy na randce. – rzuciła ironicznie, wciskając pedał gazu i manewrując na asfaltowej drodze. Jak widać, stresujące sytuacje uruchamiały jej sarkastyczną stronę i nie umiała ugryźć się w język. Skoro już zaczęli rozmawiać, równie dobrze mogła wyładować na nim swój strach.
    Słuchała go uważnie, kiwając głową, jakby faktycznie rozważała jego pomysł. Do momentu, aż wspomniał o konsekwencjach. – Nie ma cholernej mowy! – odparła, posyłając mu mordercze spojrzenie i zaciskając dłonie na kierownicy, jakby obawiała się, że Max zaraz uszkodzi jej maleństwo. Jeśli chodziło o jej samochód, zachowywała się jak typowy facet albo jak tygrysia matka. Już wyobraziła sobie jakby to wyglądało i aż zabolało ją serce. Nie było nawet takiej mowy, wolała trafić za kratki. Chociaż z drugiej strony wtedy jej samochód mógłby zostać wysłany do kasacji… To też nie była dobra wizja.
    – Pieprzysz, bo przegrałeś. Nie ma nawet takiej opcji. Wygrane nie pokryje naprawy. – mruknęła jeszcze, jakby próbowała też siebie dodatkowo upewnić w tej decyzji. Przyśpieszyła, ale wiedziała, że to nic nie da. Policja dalej siedziała im na ogonie. – Mam nadzieję, że skonfiskują twoją furę, a jeśli nie, zabieram ją, dopóki moja nie będzie dobra. – rzuciła i w tym samym momencie gwałtownie zawróciła, od razu przepraszając swoje biedne auto. Jedyne co mogła zrobić to spróbować manewrować tak, by szkody były jak najmniejsze, ale i to na niewiele się zda.

    OdpowiedzUsuń
  10. Miała ochotę w ostatnim momencie wyhamować, ale przed oczami stanęła jej wizja, w której ojciec zakuwał własną córkę w kajdanki z tym zawodem ziejącym z jego oczu. Tylko to zmusiło ją, by jednak ruszyła, uciekła przed policją i naraziła swój samochód. Zerknęła w lusterko i mimowolnie się uśmiechnęła. Jakiś ciężar spadł z jej serce i poruszyła ramionami czując się o wiele lżej. Jeden problem mniej.
    Przesunęła wzrok na swojego towarzysza i chcąc czy nie zaśmiała się pod nosem. Jego krzyk z uwagi na to, że na drogach było pusto, niósł się jeszcze bardziej, ale rozumiała poniekąd jego radość. Uniknęli nocy spędzonej na komisariacie i wszelkich innych niedogodności, które mogły ich spotkać. Teraz dopiero poczuła się jak bohaterka typowego filmu akcji, przepełnionego wyścigami, ucieczkami i strzelaninami. Na szczęście w ich przypadku ten ostatni akcent został pominięty. Jej auto było świetnie, ale do kuloodpornych nie należało.
    Wywróciła oczami i pokręciła głową. – Skupiłam się na ucieczce, a nie na ich minach. – odparła, choć w jej głowie można było dosłyszeć rozbawienie. – Ja mam gdzie się ukryć. Zgaduję, że ty musisz coś wymyślić. - dodała, zerkając na niego przelotnie. Zamierzała pojechać okrężną drogą i ukryć się w swoim garażu. Tam zapewne nikt jej nie znajdzie, auto będzie bezpieczne, a gdy sprawa przycichnie, zabierze się za naprawę. Max znał już jeden jej sekret, nie mogła przecież bardziej ryzykować.

    OdpowiedzUsuń
  11. Już zamierzała się kłócić, ale wtedy on włączył radio, co kompletnie zbiło ją z tropu. Czuł się jak właściciel, a jego pewność siebie potrafiła przytłaczać. Miał przekonanie jakby w jego rękach znajdował się cały świat i to on pociągał za sznurki. Wszyscy powinni grać pod jego dyktando, robić to, na co miał ochotę i to bez powodu. Jednakże czy był sens się z nim kłócić? Nie byli przyjaciółmi, zapewne więcej się do siebie nie odezwą i tak z pewnością będzie dla niej lepiej. To nie jej zadaniem było uświadamianie go o jego błędnych przekonaniach. Co więcej, przypuszczała, że oboje zostali całkowicie inaczej wychowani. W jej domu od dziecka panowała dyscyplina, a fakt, iż była jedynaczką, dodatkowo wszystko utrudniał. To na niej rodzice skupiali swoje marzenia, plany. To ona była ich dumą i coraz bardziej dusiła ją ta rola.
    – Jest dobrze jak jest. Nie chcę być sensacją. Chcę jeździć. Uratowałam cię, więc chciałabym, abyś zostawił tę informację dla siebie. – odparła, po raz pierwszy otwarcie prosząc go, by nie wyjawiał jej sekretu. Z drugiej strony, nieważne co odpowie, nie miała podstaw, by mu ufać. Jednakże małe zapewnienie zapewne odrobinę ukoiłoby jej nerwy. Przecież ten chłopak musiał mieć jakiś kręgosłup moralny, wyznawać jakieś zasady, cokolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie mogła mu powiedzieć, że jej ojciec jest policjantem i nie może się dowiedzieć, że jego mała córeczka i duma rodziny bierze udział w nielegalnych wyścigach. W tym mieście takie informacje się roznosiły, a biorąc pod uwagę fakt, iż policja miała swoich informatorów to tu, to tam, informacja dotarłaby do jej ojca szybciej, niż zdążyłaby mrugnąć. Tak było lepiej. Na torze nikt nie miał problemu, by się z nią ścigać. Nikt specjalnie inaczej jej nie traktował, nie dawał forów. Nikt jej nie wyśmiewał i nie krytykował z uwagi na jej płeć. Na uczelni w dalszym ciągu mogła być przeciętną, szarą studentką, która nie wyróżnia się z tłumu, a ojciec dalej widział w niej swoją kochaną księżniczkę. Wolała ukrywać się i móc w spokoju jeździć, niżeli niepotrzebnie ryzykować.
    – Nie pytaj, bo nie wiem. Nie pytaj, bo zacznę jeszcze bardziej żałować. – odpowiedziała, wzruszając lekko ramionami. Sama nie była pewna, dlaczego w tamtym momencie podjęła akurat taką decyzję, chociaż tak bardzo się narażała. Nie chodziło tylko o złapanie przez policję. Narażała swoją tajemnicę, dobre imię u ojca… A mimo to się zatrzymała. Może po prostu nie przesiąknęła tym brudnym światem, ponieważ nie brała w nim stale czynnego udziału.
    Zacisnęła zęby, ponieważ jej akurat nie było do śmiechu, gdy w grę wchodził ten temat. – A może ja za chwilę się zatrzymam i wykopię cię na środku drogi? Co ty na to? – zapytała, uśmiechając się do niego sztucznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uczyli ją w domu, że nieładnie jest podsłuchiwać, aczkolwiek miała wytłumaczenie. Max siedział tuż obok niej i zarówno on, jak i mężczyzna po drugiej stronie linii niespecjalnie szeptali. Przy okazji znowu przypomniała sobie jego idiotycznie niebezpieczny manewr na wyścigu i chłopaka, który faktycznie omal nie doznał jakiegoś urazu. Jak widać każdy podejmował jakieś ryzyko przychodząc na wyścigi. Nie tylko kierowcy się narażali, ale także publiczność, która niejednokrotnie przesadzała z emocjami i robiła różne nieprzemyślane rzeczy. Ludzie potrafili nawet wyskakiwać na drogę, a biorąc pod uwagę prędkość, z jaką jeździły samochody, szanse na wyhamowanie były zerowe.
    – Nie przypominam sobie, abym chciała cię tam zabrać. – rzuciła, ale w gruncie rzeczy wiedziała, że nie ma innego wyjścia. On nie zamierzał tak po prostu wysiąść, a ona nie miała w sobie aż tyle siły fizycznej, by go wypchnąć. Poza tym chyba była już zbyt wyczerpana tym emocjonalnym wieczorem, by móc się z nim jeszcze kłócić. Ten chłopak po prostu przekraczał wszelkie granice i nic nie mogła z tym zrobić.
    Skręciła w lewo, wjeżdżając w rząd prowizorycznych budynków, aż wreszcie zatrzymała się przy jednym z nich. Zerknęła na Maxa, chcąc coś powiedzieć, ale wreszcie zrezygnowała i wyławiając z kieszeni bluzy klucze, wyskoczyła na zimne powietrze. Rozprawiła się z zamkami, podciągnęła odrobinę bramę i wślizgnęła się do środka, by zapalić światło i wcisnąć guzik, aby brama otworzyła się do końca automatycznie. Później szybko wróciła do samochodu i wsiadła ponownie na miejsce kierowcy.
    – Nie zamierzam cię odwozić, a twoi kumple nie mogą tu przyjechać, więc właśnie zapewniłeś sobie spacerek. – rzuciła, wycofując, aż wreszcie mogła spokojnie wjechać do garażu i ukryć się bezpiecznie przed policją, która zapewne w dalszym ciągu próbowała coś zdziałać.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wysiadła z samochodu, przez kilka sekund z tym zwlekając. Wcześniej specjalnie nie przyglądała się wozowi, by wstrzymać się z zobaczeniem tragicznych skutków dzisiejszej nocy, ale wreszcie przyszedł ten czas. Musiała założyć spodnie dłużej dziewczynki i zmierzyć się z konsekwencjami, co niestety, niespecjalnie jej się uśmiechało. Zacisnęła zęby i stając z boku, zerknęła na swój wóz. Skrzywiła się na niezbyt przyjemny widok i pokręciła głową. Nie dzisiaj… Już nie miała siły się z tym mierzyć.
    – Jasne, czuj się jak u siebie. – mruknęła, machając w jego stronę ręką, gdy zobaczyła jak sięgał po puszkę pepsi. Wywróciła oczami i podeszła do komody, zgarniając z niej gumkę i spinając włosy w kucyk na czubku głowy.
    – Zgaduję, że powinieneś spytać się jakieś Veronici. Może siedzi w bagażniku? – rzuciła, unosząc pytająco brew, jakby faktycznie była tym faktem zainteresowana. Pewnie powinna poczuć się bardziej urażona jego całkowitą ignorancją, ale z drugiej strony nie spodziewała się po nim niczego innego. Zresztą wolałaby, aby jak najszybciej zniknął. O czym zamierzała go znowu poinformować.
    – Chyba powinieneś się zbierać. – rzuciła, ściągając z siebie za dużą bluzę i zostając w czarnym podkoszulku. Ubrudzone ubranie rzuciła na oparcie, po czym skrzyżowała ramiona, sugestywnie przyglądając się chłopakowi. Powinien już iść, ale nie wiedziała jak go do tego przekonać.

    [ Możemy uznać, że na tej komodzie leży jej zdjęcie z ojcem i wujkiem, a pośrodku ona jako mały berbeć ubrudzony smarem itp. ]

    OdpowiedzUsuń
  15. Grzebała w torbie, która leżała na kanapie i dopiero słysząc jego pytanie, wyprostowała się z telefonem w dłoni, odwracając się w jego stronę. Zmarszczyła brwi, uważniej mu się przyglądając. Nie dostrzegła początkowo co trzymał w dłoni. Skupiła się na jego twarzy, która przybrała nagle dziwny wyraz. Podeszła do niego bliżej, zerkając na fotografie, do której zapewne się odnosił.
    – Nie. – odparła po prostu, zabierając mu zdjęcie i odkładając je na komodę, tak by leżało płasko do dołu. Z całą pewnością nie miała w planach wyjawiać, iż jest córką policjanta. Wiedział o niej i tak bardzo dużo. Znał jej największy sekret i nie zamierzała kopać pod sobą kolejnych dołków. Niedoczekanie…
    – Zawsze grzebiesz w cudzych rzeczach? Serio, powinieneś się już zbierać. Pomogłam ci, jesteś moim dłużnikiem. Jedyne czego chcę to dostać swoją nagrodę. Rozejdźmy się w przeciwne strony. – wytłumaczyła, unosząc głowę, by móc spojrzeć mu w oczy. Coś w nich błyszczało, ale nie wiedziała co to takiego. Nie znała go, a więc nie wiedziała, czy właściwie coś się zmieniło, czy też nie. Może jego oczy zawsze tak błyszczały? W końcu już niejednokrotnie udowodnił, że jest w nim iskierka szaleńca, o ile nie cały płomień.

    OdpowiedzUsuń
  16. – Nie twój interes. – odparła i nim zdążyła dodać coś więcej, on tak po prostu ruszył w stronę wyjścia. Wcześniej sugerowała mu to chyba dziesięciokrotnie i najwyraźniej nagle coś mu zaskoczyło pod tą czarną czupryną? Westchnęła tylko, kręcąc głową, ponieważ nijak nie potrafiła go rozgryźć. Był skomplikowanym przypadkiem.
    Na pożegnanie jedynie zasalutowała, przyglądając się jak opuszczał jej garaż i chwilę później nie było po nim śladu. Opadła na kanapę z westchnieniem. Bała się co będzie jutro. Co Max zrobi z wiedzą o jej sekrecie. Chciała dalej jeździć. Pomimo tego, co dzisiaj się stało, pomimo przerażenia i ucieczki, wiedziała, że nie chce z tego zrezygnować. Tam na torze czuła, że żyje. Nawet podczas pościgu wibrowała w niej adrenalina, której niczym nie można było zastąpić. Czuła się jakby kierownica była przedłużeniem jej ręki. Stawała się jednością ze swoim samochodem i to było niesamowite uczucie. Nie chciała odpuszczać, acz wiedziała, że jeśli sekret wyjdzie na jaw, wszystko się zmieni.
    Wreszcie zebrała wszystkie rzeczy. Bluzę zwinęła i upchała w torbie, a czapkę odłożyła na miejsce. Poklepała swój samochód po masce, krzywiąc się na widok jego obecnego stanu, a następnie wyszła na zimną noc, zamykając za sobą drzwi. Zapięła zamek swojej skórzanej kurtki i ruszyła przed siebie, maszerując do małego mieszkanka. Całe szczęście blok znajdował się niedaleko, co innego, gdyby miała wracać do rodzinnego domu.
    ***
    W poniedziałek na zajęciach biła się z myślami. Chciała zostać w domu, a przynajmniej ominąć zajęcia z francuskiego, ale z drugiej strony nie należała do studentów, którzy opuszczali zajęcia, więc ze spuszczoną głową weszła do sali, nawet nie zerkając czy Max gdzieś tam siedzi. Usiadła z tyłu, dalej nikogo nie obdarzając spojrzeniem. To był test. Albo wszyscy wiedzą, że to ona jest tajemniczym kierowcą albo jej sekret jest bezpieczny.

    OdpowiedzUsuń
  17. Tina do szkoły także jeździła innym samochodem, który był prezentem od ojca. Srebrny, bezpieczny pojazd, który nie wyróżniał się z tłumu i z całą pewnością nie sugerował, iż jego właścicielka po nocach ściga się z policjantami po autostradzie. Jej życie było zdecydowanie podzielone na dwie części i można było powiedzieć, że oba samochody reprezentowały jej dwie przeciwne strony. Na razie jednak musiała odpuścić sobie wyścigi. Nie tylko dlatego, że na jakiś czas zostały odwołane, by sprawa przycichła, ale również dlatego, że musiała naprawić swoje maleństwo.
    Dopiero po kilku minutach jej ciekawość zwyciężyła i uniosła głowę, rozglądając się po sali, ale na całe szczęście Maxa nigdzie nie było. Zapewne nie należał do specjalnie pilnych studentów, co jej było zdecydowanie na rękę. Podczas wolnych dni doszła do wniosku, że najbezpieczniej będzie go unikać. On szybko zapomni o całym zajściu i skupi się na wianuszku dziewczyn, które będą okrążać jego wypasiony wóz.
    Niestety, życie nie było aż takie idealne, a jej rywal w połowie zajęć wszedł do środka tym swoim pewnym krokiem, jakby sądził, że nawet ta sala należy do niego. Wywróciła oczami, słysząc jego komentarz i spuściła głowę, w nadziei, że jej nie zauważy. Niestety chwilę później padł na nią cień, a Max zajął miejsce obok niej. Tak, już dawno zorientowała się, że ze swoimi włosami aż ta dobrze nie wtapiała się w tłum.
    Szturchnęła go łokciem, słysząc jak ją nazwał i odsunęła się odrobinę, licząc, że to go zniechęci, lecz w głębi duszy wiedziała, że nie ma na co liczyć. Poznała go na tyle, by mieć pewność, iż kompletnie nie zważał na jej niechęć i wredne komentarze.
    – Jak widzę dalej ciężko zapamiętać ci jedno proste imię. – odparła, nawet na niego nie zerkając i uparcie wbijając wzrok w wykładowcę. – Mieliśmy się rozejść w przeciwne strony. Siedzisz obok mnie. To nie jest przeciwna strona. – szepnęła wściekle, odsuwając się od niego jeszcze bardziej i przesuwając także swój zeszyt. Poprawiła okulary, które tym razem zastępowały soczewki, udając, że nie dostrzega zaciekawionych spojrzeń studentów.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zacisnęła usta, by nie wybuchnąć. Czy musiał ciągle powtarzać przezwisko, które nadali jej ludzie, by stała się jeszcze większą tajemnicą? Mogli mówić na nią po prostu kierowca, ale woleli wymyślić coś, ich zdaniem, bardziej interesującego. Wcześniej na to nie zważała, ale gdy Max powtarzał to w sali pełnej studentów, którzy najwyraźniej byli bardzo zainteresowani ich rozmową, zaczynała nienawidzić tego określenia.
    – Oddaj mi pieniądze i będzie zdecydowanie łatwiej. – warknęła i w tym samym momencie profesor zerknął przez ramię, przerywając na chwilę pisanie i posłał jej znaczące spojrzenie. Niczym skruszona studentka spuściła wzrok, zagłębiając się w krześle. Tak naprawdę nie znosiła tego starego dziada. Był kompletnym ignorantem, a jego wykłady nie należały do wybitnych, ale niestety nie mogła mu tego powiedzieć.
    Otworzyła szerzej oczy i spojrzała na niego zaskoczona, po raz pierwszy dzisiejszego dnia naprawdę na niego patrząc. – Nie twój biznes. – szepnęła wściekle, nachylając się do niego bliżej. Czuła, że jej policzki przybrały różowy kolor i zapewne było to spowodowane nie tylko rumieńcem, ale także złością. Max potrafił w sekundę doprowadzić ją do szaleństwa. Od razu się od niego odsunęła, odwracając bokiem i zamykając swój zeszyt. Skończyła robić notatki. Teraz odliczała minuty do dzwonka.
    – Zajmij się tamtą dziewczyną. Boję się, że jej zaborczy wzrok zrobi mi krzywdę. – rzuciła jeszcze, kiwając głową w stronę studentki, która co chwila zerkała w ich stronę i w sumie nawet się z tym nie kryła. Naprawdę mała? Zależy ci na takim dupku?

    OdpowiedzUsuń
  19. Prychnęła, ponieważ była pewna, że uczciwość nie była jego szczególną cechą. Poza tym ten Sam musiał być kompletnym dupkiem. Wygrała te cholerne pieniądze i zamierzała je dostać.
    – Możesz pomarzyć. – oburknęła oburzona, próbując go od siebie odpędzić. Czuła na skórze jego ciepły oddech i to za bardzo ją rozpraszało, a z całą pewnością nie powinno. Nie mogła już się nawet bardziej odsunąć, ponieważ albo spadłaby z krzesła, albo narobiła okropnego hałasu, a już i tak ściągali na siebie zaciekawione spojrzenia.
    Gdy profesor wybuchnął, od razu uniosła głowę i poświęciła mu całkowitą uwagę, do momentu, aż zorientowała się, że wszyscy na nich patrzą. Teraz wszystko wyglądało jak scena z tandetnego młodzieżowego filmu, a ona grała główną rolę, o którą wcale się nie prosiła.
    – Niedoczekanie… – mruknęła, choć i tak nie mógł jej usłyszeć. Na całe szczęście profesor szybko wrócił do wcześniejszego tematu, zwracając uwagę studentów. Najwyraźniej po tylu latach pracy miał już doświadczenie w podobnych sytuacjach. Niestety ona miała pewność, że teraz i tak nie będzie w stanie skupić się na zajęciach, więc po prostu bezmyślnie bazgrała w zeszycie, co jakiś czas zerkając na zegarek. Z jednej strony chciała, aby zajęcia się skończyły, a z drugiej wolała tu zostać.
    Niestety wreszcie dobiegły końca, a studenci zaczęli szybko zbierać się do wyjścia. Niechętnie podniosła się z miejsca, wrzucając rzeczy do torby i zarzucając ją na ramię. Zaczęła powoli maszerować w stronę wyjścia, ale zatrzymał ją głos wykładowcy.
    – Panno Haines ostatni raz przymknąłem na to oko. – powiedział tylko, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem. Pokiwała tylko głową i wtapiając się w tłum, wyszła na korytarz. Nie rozglądała się za Maxem, liczyła, że nawet jeśli jakimś cudem na nią czekał, to nie dostrzeże jej pośród innych studentów.

    OdpowiedzUsuń
  20. – Ej… – mruknęła, ale nim zdążyła zrobić coś więcej, znała się w pustej sali. Musiała to przyznać, był dobry w porywaniu ludzi, co rzecz jasna nie było komplementem. Najwyraźniej miał wprawę w zaciąganiu dziewczyn do pustych pomieszczeń. Zapewne większość z nich chciała zostać z nim sam na sam, ale ona nie czuła potrzeby padania na kolana przez złym kierowcą. – Jesteś dobrym prześladowcą.
    Wzięła od niego pieniądze, wrzucając je do torby i licząc, że dzięki temu ją wypuści, ale niestety tak się nie stało. W odpowiedzi na jego wytłumaczenie posłała mu pełne zwątpienia spojrzenie. Gadka o wrogach i innych pierdołach w ogóle jej nie przekonała. Nie była idiotką. Max nie należał do tchórzy. Był sprytny i zapewne miał swoje powody, których ona z kolei nie znała i nawet już nie miała siły na kolejne próby rozgryzienia jego sposobu działania. Unikanie, to był jej sposób, ale on jej to skutecznie utrudniał.
    – Tak? To może mnie oświecisz? – zapytała, krzyżując ramiona na piersi i odwzajemniając jego spojrzenie. Skoro nie zamierzał jej wypuścić to wolała mieć tą rozmowę jak najszybciej za sobą.

    OdpowiedzUsuń
  21. Prychnęła i omal nie wybuchnęła śmiechem na ten jego pokrętny tok myślenia. – W tym twoim obrazku dużo nie gra. Po pierwsze i najważniejsze, nie jesteś fajny facetem i dokopałabym ci raz jeszcze. – stwierdziła, w rozbawieniu kręcąc głową. Jego pewność siebie była porażająca i zaczynała poważnie się zastanawiać czy on naprawdę tak myślał, czy tylko się przekomarzał. Coraz trudniej było jej to odgadnąć.
    Jednak jego następne słowa sprawiły, że uśmiech zniknął z jej ust, a ona otworzyła szerzej oczy zaskoczona i jednocześnie oburzona. Przekrzywiła głowę, zastanawiając się, czy kiedykolwiek jakaś dziewczyna poleciała na taki tekst. Może powinna teraz ochoczo się zgodzić i całować ziemię, po której stąpał?
    – A ja nie powiedziałam, że mnie to w ogóle interesuje. Może trzeba cię w tym upewnić. Mam to gdzieś. – warknęła, podchodząc do niego bliżej i wbijając mu palec w pierś, licząc, że może cokolwiek do niego dotrze. – Teraz możesz mnie wypuścić, a pieniądze wyślij pieprzonym samolotem! – omal na niego nie wrzeszczała, gdy próbowała odepchnąć go na bok. Tylko on tak na nią działał. Doprowadzał ją do szaleństwa i rozbudzał dziewczynę, która poza kierownicą powinna pozostać w uśpieniu.

    OdpowiedzUsuń
  22. Wyszła za nim na korytarz, rozglądając się dookoła. Miał rację. Spóźniła się na zajęcia i to przez niego, ale wiedziała, że nawet nie ma sensu mu tego uświadamiać, ponieważ i tak by się tym nie przejął. Nie mogła też udać się do swojej sali i wejść tam w połowie z chęcią mordu, która niewątpliwie błyszczała w jej oczach. Jak to możliwe, że jeden człowiek, którego dopiero co poznała, potrafił doprowadzić ją do granic wytrzymałości w kilka minut? Człowiek wielu talentów…
    Zacisnęła pięści i ruszyła za nim, ponieważ wydawało jej się to jedną z lepszych opcji. Nie poszłaby już na zajęcia, więc przynajmniej odzyska resztę swoich pieniędzy. Dzięki temu później będzie mogła go unikać, skoro niczego już od niego nie potrzebowała. Oczywiście, znał jej sekret, ale ona była córką policjanta i nie zamierzała dać się szantażować.
    Wyszła za nim na zewnątrz, poprawiając torbę na ramieniu i czekając, aż ruszy do swojego samochodu. Wiedziała, że nie przyjeżdżał tym, który widziała na wyścigach. Gdyby tak było, już dawno by go zauważyła. Tak samo, jak ona musiał jeździć czymś innym. Gdy stanęli wreszcie przed jego samochodem, wyciągnęła jedynie rękę przed siebie, czekając aż wręczy jej resztę wygranej. Teraz zamierzała wrócić do sposobu milczenia.

    OdpowiedzUsuń
  23. Miała ochotę tupnąć wściekle nogą, że znowu nabrała się na te jego gierki, gdy wsiadł do samochodu. Od razu pożałowała, że nie ma przy sobie kija do baseballa, bo bez wahania obiłaby mu to całkiem ładne autko, nim zdążyłby w ogóle otworzyć drzwi.
    Pokazała mu w odpowiedzi środkowy palec, gdy pomachał jej pieniędzmi. Nie było mowy, aby za nim wsiadła i może zachowywała się idiotycznie, ale przy nim niespecjalnie się kontrolowała. Na światło dzienne wychodziła jej upartość i duma, która skutecznie uniemożliwiała jej wejście do tego samochodu, a nawet jakiekolwiek rozważania takowej możliwości.
    Zerknęła za siebie, zagryzając dolną wargę. Potrzebowała tych pieniędzy i wiedziała, że gdy już je dostanie, poczuje się najzwyczajniej w świecie brudna. Przestanie patrzeć na nie jako pieniądze za wyścig, ale naprawdę ich potrzebowała i nie chodziło już tylko o naprawdę samochodu. Nim zdążyła się zastanowić, wsiadła do środka, zapinając pas i wbijając wzrok w boczną szybę.
    – Właśnie dlatego nie chciała, aby ktokolwiek wiedział, że jestem dziewczyną. – mruknęła zrezygnowana, opierając głowę i po prostu czekając.

    OdpowiedzUsuń
  24. Trzepnęła go ręką w łokieć, by przypadkiem nie nabrała go ochota na ponowne szturchanie. Wolała, gdy trzymał się swojej strony samochodu, o ile w ogóle można było to tak nazwać. Ponowne zamknięcie się w takiej małej przestrzeni z Maxem nie było dobrym pomysłem. Zdążyła się już zorientować, że on nie należał do przeciętnych ludzi. Miał w sobie coś odrobinę przerażającego.
    Słysząc jego kolejne pytanie, nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem. Nie mogła się powstrzymać. Sama już nie wiedziała, czy jest to śmiech szaleńca, czy faktycznie rozbawionej istoty. Zapewne w jego towarzystwie było to coś pośredniego. Nieważne zresztą jaka była przyczyna, nie mogła się opanować.
    – Naprawdę sądzić, że uwierzę, iż nagle nabrałeś ochoty na gadkę szmatkę? Tematy, które cię interesują, ograniczają się pewnie do szybkich wozów, półnagich lasek machających stanikami i czymkolwiek co tam sobie studiujesz. – odparła, gdy wreszcie się wystarczająco uspokoiła, a przy ostatnim zdaniu machnęła lekceważąco ręko. – Chociaż w kwestii studiów i tak miałabym wątpliwości, więc nie licz na to, że uwierzę w to, że jesteś zainteresowany tym co ja studiuje. Poza tym szkoda strzępić języka. Masz trudności z zapamiętaniem mojego imienia. – dodała, zerkając na niego przelotnie, po czym ponownie przeniosła wzrok na drogę. Gdzie się podziała ta grzeczna, poukładana dziewczynka?

    OdpowiedzUsuń
  25. – Cóż, jeśli tak właśnie jest, zaczynam zastanawiać się co działo się na moim fotelu. Może powinnam przed wejściem ubrać jakiś skafander albo chociaż te bezsensowne fartuszki, które trzeba wkładać w szpitalach? – odparła, zerkając na niego i unosząc jedną krew ku górze, jakby naprawdę to rozważała. Chociaż, gdy zaczynała o tym dłużej myśleć, w jej głowie pojawiały się obrazy, które sprawiły, że jej policzki się zaróżowiły, a ona odwróciła wzrok od Maxa, wpatrując się w drogę, którą mijali.
    Zerknęła na niego zbita z tropu, ponieważ chyba po raz pierwszy w jej obecności ton jego wypowiedzi uległ zmianie. Nie potrafiła określić, kiedy mówił poważnie, a kiedy nie. Kiedy się z nią droczył, kiedy kłamał, aczkolwiek teraz jego słowa faktycznie przykuły jej uwagę. Przechyliła głowę na bok, mrużąc oczy i uważniej mu się przyglądając. Może gdzieś tam skrywał się chłopak, który rzadko pokazywał się na światło dzienne. Może tak jak ona posiadał dwie twarze, lecz to wcale nie znaczyło, iż nagle zapragnęła go poznać. On wiązał się z kłopotami, a ona starała się ich unikać. Pomijając te chwile, gdy stawała się szalonym rajdowcem.
    – To nie inni nas szufladkują. Sami na to pozwalamy. Stwarzając to co chcemy im pokazać. – stwierdziła, wzruszając ramionami i opierając głowę o szybę, przymknęła powieki. Wiedziała, że sama pozwoliła zaszufladkować się w przegródce dobrej dziewczynki. Pozwoliła na to, bo sądziła, że tego pragnął ojciec, a ona od zawsze starała się spełniać jego plany.

    OdpowiedzUsuń
  26. Zacisnęła mocniej dłonie na pasie, widząc jego manewry. Niby nic niezwykłego, ale przed oczami zobaczyła jego popisy z ostatniego wyścigu. Nie miał oporów, by ryzykować cudzym życiem. Najwyraźniej nawet swoim własnym niespecjalnie się przejmował. Wątpiła więc, by tym razem miał jakiekolwiek opory, a biorąc pod uwagę fakt, iż niejednokrotnie go obraziła, zapewne powinna bać się bardziej. Może lepsza byłaby strategia milczenia? Niestety to nie było aż takie łatwe, ponieważ w jego obecności język aż ją świerzbił, by jakoś reagować na te jego pyszałkowate przemowy.
    – Nie muszę bardziej cię poznawać, by wiedzieć, że cię nie znoszę. – odparła z przekonaniem, wystawiając rękę i zaczynając na palcach wyliczać. – Jesteś zbyt pewny siebie, zarozumiały, pogardliwy, roztropny, bezczelny, próżny… Mogłabym tak cały dzień. – stwierdziła, wywracając oczami i żałując, że nie jest w stanie go ignorować.
    Miał rację. Ta uśpiona dziewczyna przy nim zapominała, że ma pozostać w klatce, a ona nienawidziła tego, że przestaje mieć nad tym kontrolę. Jej życie było poukładane i chciała, aby takie pozostało.

    OdpowiedzUsuń
  27. – Sam sobie jesteś winny. W gruncie rzeczy zmusiłeś mnie, bym wsiadła do samochodu, a to mój drogi nazywa się porwanie. – odpowiedziała, wzruszając nieznacznie ramionami. Chwilę później jakiś samochód zajechał im drogę, a ona otworzyła szerzej oczy.
    – Dogadałbyś się z nim. – stwierdziła przekornie, posyłając mu ironiczny uśmiech, nawiązując do jego szaleńczego stylu jazdy na wyścigach. Można stwierdzić, że prawie przejechał wtedy tamtego biednego chłopaka i z całą pewnością nie czuł się z tym ani trochę źle.
    Nim zdążyła dodać niczego więcej, scena przed jej oczami zamieniła się w akt wyjęty z filmu, a ona nachyliła głowę bliżej szyby, by uważniej przyjrzeć się zajściu. Nic nie było tak jak opowiadali wszyscy. Świat nie zwolnił, akcja przed jej oczami rozgrywała się w zawrotnym tempie i była pewna, że gdyby tylko mruknęła, wszystko by przegapiła. Zakryła przerażona usta dłonią, przyglądając się jak samochód dachuje i zatrzymuje się w rowie. Wtedy zrozumiała co tak naprawdę znaczy bezsilność, ponieważ mogła tylko siedzieć i patrzeć.
    Spojrzała na Maxa, który już wysiadał z samochodu. Ona z kolei trzęsącymi się rękami sięgnęła do torebki, by wyciągnąć telefon. Gdy wreszcie go znalazła, wyszła z samochodu, podchodząc niepewnie bliżej i jednocześnie wybierając numer. Ojciec zawsze powtarzał, by w takich momentach zachowywała zimną krew, ale to wcale nie było takie łatwe.
    – Max, co mu jest? – rzuciła, przytupując nogą i czekając, aż ktoś obierze telefon. Mogła spytać czy chłopak żyje, ale te słowa nie przechodziły jej przez usta. Były takie ostateczne i nie była pewna jak zareagowałaby, gdyby Max odparł przecząco.

    OdpowiedzUsuń
  28. Zaczerpnęła gwałtownie powietrza, słysząc, że chłopak nie oddycha. Przez chwilę stała jak sparaliżowana i dopiero po kilku sekundach zdrętwienia wykonała jego polecenie, odsuwając się od samochodu. W tym samym momencie usłyszała po drugiej stronie spokojny głos kobiety. Zamrugała gwałtownie. Musiała wziąć się w garść i przestać panikować, dlatego jak najlepiej potrafiła, wytłumaczyła wszystko ratowniczce po drugiej stronie linii, starając się jak najlepiej odpowiadać na jej pytania. Najdłużej zajęło jej wytłumaczenie ich położenia. Do cholery jasnej znajdowali się na środku drogi, to nie było aż takie łatwe jak ta babka sobie myślała!
    Odwróciła głowę w bok, widząc zatrzymujący się samochód i wysiadające z niego starsze małżeństwo. Pokiwała głową do starszego mężczyzny i podała mu swój telefon, by teraz to on przejął na siebie rozmowę z ratowniczką, która zapewniała, że pomoc już jest w drodze.
    Wtedy dopiero podbiegła do Maxa i pomogła mu wyciągnąć bezpiecznie młodego chłopaka z samochodu. Miała gdzieś jego polecenia, przecież nie mogłaby stać z boku i po prostu się przyglądać.

    OdpowiedzUsuń
  29. Przyklękła obok niego, patrząc w przerażeniu to na Maxa to na nieprzytomnego chłopaka. Mogła to zaliczyć do najbardziej mrożącej krew w żyłach chwili w swoim życiu. Sądziła, że jest twarda i nic nie jest w stanie jej sparaliżować, a jednak widok Maxa ratującego z zapałem życie obcego chłopaka, właśnie tak na nią działał.
    Gdy rozległ się huk, zamarła, zakrywając uszy dłońmi i zaciskając powieki. Dopiero po kilku sekundach uniosła głowę, rozglądając się z przerażeniem dookoła. Starsze małżeństwo na dźwięk huku musiało paść na kolana, ponieważ mężczyzna, klęcząc, obejmował swoją żonę. Jednie Max nie zareagował na to zajście, jakby to była najnormalniejsza rzecz w jego życiu.
    Skupiła się na chłopaku, a gdy Max usiadł na ziemi, zmarszczyła brwi. Potrzebowała chwili, by uświadomić sobie, że nieznajomy zaczął oddychać. Nie umarł. Poczuła jak jakiś ciężar spada jej z piersi. Podpełzła bliżej do nieprzytomnego chłopaka, odgarniając mu z czoła włosy. Był młody, o wiele młodszy od nich. Miał przed sobą całe życie i sekundy dzieliły go od tego, by je stracił.
    Chwilę później obok niej znaleźli się ratownicy, a ona odsunęła się na bok, stając kilka metrów dalej. Wszyscy wydawali jakieś polecenia, a ona jak w transie stanęła obok Maxa i chwyciła go za rękę, lekko ją ściskając. – Masz jakieś zalety. – szepnęła, unosząc głowę, by na niego zerknąć. – Uratowałeś go.

    OdpowiedzUsuń
  30. Czuła się jakby wszystko działo się gdzieś w oddali. Była tam, ale jedynie ciałem. Jej dusza stała gdzieś z boku, odrętwiała i w dalszym ciągu przerażona całą sytuacją. Uświadomiła sobie jak niewiele dzieliło ją od tego, by patrzeć na to, jak życie opuszcza ciało młodego chłopaka. Nigdy nie była specjalnie wierząca, ale w takich momentach chciała być komuś wdzięczna.
    Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami i pokręciła lekko głową. Prawda była taka, że nie każdy zrobiłby to samo na jego miejscu. Ona nawet nie była pewna czy byłaby w stanie opanować się na tyle, by uratować tego chłopaka. Gdyby nie Max wszystko mogłoby się skończyć inaczej.
    Odpowiedziała na pytania policjantów, jednego z nich nawet dobrze znała i wiedziała, że niebawem jej ojciec dowie się o całym zajściu. Mimo to myślami była gdzieś indziej. Prześladowały ją słowa Maxa o jego przyjacielu. Powoli zaczynała uświadamiać sobie, że w tym chłopaku faktycznie kryło się coś więcej. Jednakże obawiała się, że nie jest wystarczająco silna, by się z tym zmierzyć.
    W samochodzie odwzajemniła jego spojrzenie i znowu dostrzegła w jego oczach ten dziwny błysk. Ten sam, który dostrzegła w garażu. Nim jednak zdążyła się przyjrzeć, on odwrócił wzrok, a ona poczuła, że telefon, który trzyma w dłoni, zaczął wibrować. Urządzenie w którymś momencie zostało jej oddane, ale nawet tego nie zarejestrowała. Na wyświetlaczu zobaczyła napis „Tata” i przełknęła gulę, która pojawiła się w jej gardle. Oczywiście, że już wiedział…
    – Sądzę, że i tak mam niewiele do powiedzenia. Jedźmy. – odparła, wzruszając ramionami i jednocześnie wyciszając telefon, by następnie wrzucić go do torby. Nie wiedziała co nią zawładnęło, ale teraz nie miała siły mierzyć się z konsekwencjami. – Pamiętaj co obiecałeś. Jeśli mi się nie spodoba, przestaniesz mnie nękać. Zaznaczę tylko, że nie jestem fanką wypadków. – stwierdziła, opierając głowę o szybę i przyglądając mu się kątem oka.

    OdpowiedzUsuń
  31. Max ją zaskoczył, to musiała akurat przyznać. Nie spodziewałaby się po nim bohaterskiego zachowania, a nawet jeśli to powinien się tym teraz chełpić, właśnie taki obraz jego osoby miała w głowie. On jednak przeszedł z tym do porządku dziennego. Był inny, ale to nie zmieniało faktu, że niebawem będzie musiała wrócić do swojej codzienności. To była bezpieczna strefa, którą znała, szara rzeczywistość, w której się odnajdywała. Max był niczym kolejka górska, na którą nie mogła sobie pozwolić.
    – Nie powiedziałam ci? – zapytała szczerze przejęta, spoglądając na niego niewinnie i posyłając lekki uśmiech. Potrzebowała tej zmiany tematu. Chciała uciszyć swoje myśli i pozbyć się tego chłodu, który ją ogarnął. Gdyby za bardzo skupiła się na tym wydarzeniu, mogłaby się w każdej chwili rozpaść, a przy nim niestety nie mogła sobie na to pozwolić.
    – Wiesz, jestem przeklęta. Powinnam uprzedzić, ale w sumie nie miałam okazji. No wiesz, jesteś taki porywczy i w ogóle. – wytłumaczyła, machając na niego ręką, jakby to wszystko wyjaśniało. Dopiero po chwili zaśmiała się cicho pod nosem i pokręciła lekko głową. – To chyba znak, że powinniśmy trzymać się od siebie z daleka. Mówiłam – idźmy w dwie przeciwne strony. – odparła, przypominając mu swoje słowa, które wypowiedziała już do niego bodajże dwukrotnie.

    OdpowiedzUsuń
  32. – Naprawdę? W takim razie mogę już wracać? – zapytała z udawaną nadzieją, posyłając mu kolejny uśmiech. Przekomarzanie i przepychanki to była chyba jedyna forma komunikacji, jaka występowała w ich relacji, ale jej to w sumie nie przeszkadzało. Max uwalniał w niej wszystko co starała się zakopać i przez ten jeden dzień postanowiła sobie na to pozwolić. Jutro znowu stanie się przykładną studentką, która nie opuszcza wykładów i odbiera telefony ojca, gdy dzwoni. Teraz jednak zamierzała żyć chwilą.
    Przyjrzała się niewielkiemu budynkowi, po czym ściągnęła okulary i położyła je na desce rozdzielczej. Dopiero wtedy wyszła na zewnątrz, rozglądając się dookoła. Poprawiła torbę na ramieniu i dopiero wtedy weszła za nim do środka. Przy okazji wyciągnęła z torebki telefon, wzdychając na ilość wiadomości i nieodebranych połączeń.
    – Cokolwiek. – rzuciła i udała się w stronę stolika, który wskazał. Gdy tylko usiadła, ekran telefonu znowu się rozświetlił. Tym razem dzwoniła mama. Musiała w końcu odebrać, więc postanowiła, że to będzie dobry moment. Poza tym z mamą będzie łatwiej.
    – Tina, gdzie ty jesteś? Ojciec nie może się do ciebie dodzwonić, a Robert powiedział mu o wypadku. – cóż, po co zaczynać od powitania, skoro można przejść do konkretów?
    – Mamo, jest dobrze. Nic mi nie jest. Nie mogę teraz rozmawiać. Uspokój tatę, zadzwonię później. – rzuciła, po czym zakończyła połączenie. Wiedzieli, że ich córka żyje, więcej szczegółów nie potrzebowali.

    OdpowiedzUsuń
  33. Bawiła się telefonem, obracając go w rękach i rozglądając się nieśpiesznie po wnętrzu baru. Nie przypominał miejsc, które odwiedzała czasami ze znajomymi, ale miał pewien klimat. Potrzebowała takiego oderwania, choć w dalszym ciągu miała poczucie winy po tym, jak potraktowała rodziców. Od zawsze przestrzegała reguł, a dzisiejszy dzień by przeciwieństwem wszystkiego, co wyznawała, a fakt, iż wcale nie czuła się z tym aż tak źle, jak powinna, jeszcze bardziej to komplikował.
    – Kelly, hm? – zapytała, posyłając mu uśmiech i znaczące spojrzenie, po czym sięgnęła po drinka i upiła odrobinę. Nie uśmiechało jej się wracać taksówką, ale z drugiej strony potrzebowała takiego rozluźnienia.
    – Czy mogłabym spodziewać się po tobie czegoś lepszego? – zapytała, opierając łokcie na stole i podpierając podbródek na dłoniach, komentując jego nałóg. Wywróciła oczami, po czym wyprostowała się i upiła kolejny łyk trunku. – Szanuję się wystarczająco, by się nie podtruwać. – odparła, posyłając mu przy tym sarkastyczny uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  34. – Urocza. – skomentowała po prostu, ponieważ w kwestii rudowłosej nie miała właściwie nic więcej do powiedzenia. Wystarczyło zobaczyć jej uśmieszki i spojrzenia, by zorientować się, że wystarczyło jedno słowo Maxa, by ta dziewczyna wskoczyła na tylne siedzenie jego samochodu. Właśnie tego nie rozumiała Tina. Dlaczego użerał się z nią, skoro na wyciągnięcie ręki miał tyle chętnych kobiet. Wątpiła, by lubił się z nią w nieskończoność sprzeczać. Wcześniej przecież nawet jej nie zauważał. Ona jego zresztą też nie. Byli z różnych światów, stali po dwóch przeciwnych stronach rzeki.
    Wywróciła oczami, tym razem nic nie mówiąc. Miała wady, nie musiał ich odkrywać. Sama doskonale je widziała, aczkolwiek nie widziała sensu w tym, aby on na siłę się ich doszukiwał. Chciał znaleźć jakąś rysę, by móc dać sobie z nią spokój? Wystarczyło jedno jego zapewnienie, by podała mu to na tacy.
    – Idę do toalety. – rzuciła, podnosząc się z krzesła. Nim jednak ruszyła w stronę wąskiego korytarzyka, zatrzymała się przy Kelly. – Jest cały twój. – szepnęła, puszczając do niej oko i dopiero wtedy ruszyła w stronę łazienek. – Nie czekaj. Zawsze mogę uciec przez okno. – krzyknęła jeszcze na odchodnym przez ramię.

    OdpowiedzUsuń
  35. Łazienka, jak można się było spodziewać, nie grzeszyła perfekcjonizmem. Gdzieniegdzie na kabinach można było dostrzec różne idiotyczne napisy, poczynając od wyznań miłosnych, na bezsensownych bredniach pisanych przez pijaków kończąc. Przynajmniej nie trzeba było czekać w kolejce, co było dużym plusem. W środku była tylko jedna kobieta, która poprawiała szminkę na ustach, a gdy skończyła, po prostu wyszła nie zwracając na Val większej uwagi. Stanęła przed lustrem, przeczesując jasne włosy palcami.
    Już kiedyś przestała ufać facetom, a jako córka policjanta była dodatkowo nieufna. Nie znała Maxa, nie mogła określić, kiedy kłamał, a kiedy mówił prawdę. Jedno jego zachowanie przeczyło drugiemu. Był aroganckim dupkiem, który narażał życie niewinnego chłopaka, by wygrać wyścig, a kilka dni później bez wahania ratował obcą osobę. Nic o niej nie wiedział i z całą pewnością nie była dziewczyną w jego typie, co potwierdza fakt, iż do wyścigu nie zamienili ze sobą ani jednego słowa, choć mają wspólne zajęcia. Mogłaby wierzyć, że jego zainteresowanie wynikało z faktu, iż się ścigała, ale to była naciągana wersja.
    Spięła się słysząc pukanie do drzwi i szybko umyła ręce, słuchając uważnie jego słów. Czy mogła mu wierzyć? Chciała dobrze spędzić ten wieczór. Inaczej. Przy nim mogła pozwolić swojej szalonej stronie wyjść na światło dzienne z nadzieją, że nie będzie jej oceniał. Jednakże nie miała pewności czy złapie ją, gdy będzie spadać…
    – Nie możesz mnie odwieźć. Piłeś. – odparła, wychodząc i spoglądając na niego uważnie. – Nie skorzystałeś z rudej, a więc mogę chełpić się tym, że to ja jestem twoją towarzyszką na wieczór, hm? – mruknęła z zadziornym uśmiechem, opierając się o ścianę i krzyżując ramiona. Nie chciała go urazić, a może chciała. Jednak teraz czuła się odrobinę winna, gdy usłyszała ten jego zawiedziony głos. Cholerny altruizm!

    OdpowiedzUsuń
  36. Znowu to jego spojrzenie… Spojrzenie, któremu w dodatku nie potrafiła się oprzeć. Nie potrafiła go w takich chwilach ignorować i rzucać w jego stronę kolejnych uwag. Co więcej, słysząc jego następne słowa, otworzyła oczy z zaskoczenia i miała ochotę walnąć się w brzuch. Mogłaby spróbować przepraszać, zapewniać, że nie wiedziała, bo przecież tak właśnie było, ale czy to cokolwiek by zmieniło?
    Zaśmiała się, słysząc jego wzmiankę o ich wspólnej ucieczce. Wywróciła oczami i w głębi szybko podjęła decyzję. To był kolejny nieprzemyślany wybór, ale w jego obecności to chyba stawało się tradycją. Podeszła do niego bliżej, posyłając mu lekki uśmiech.
    – W takim razie, przetestuj mnie. – szepnęła, nachylając się do jego ucha, po czym odsunęła się spoglądając na niego zaczepnie,a następnie odwracając się z powrotem w stronę baru. Podeszła do ich stolika gdzie dopiła resztkę drinka, a jej wzrok zatrzymał się na stojącym z boku stole bilardowym.
    – Chcę zagrać.

    OdpowiedzUsuń
  37. Nie była pewna czy podjęła słuszną decyzję. Tak właściwie, była przekonana, że to był fatalny wybór, ale dzisiaj mogła popełniać błędy. To był jeden dzień, na który sobie pozwoliła. Bez granic, bez zasad. Tak jakby nic na świecie się nie liczyło poza życiem chwilą. Jutro może będzie żałować, ale w tym momencie czuła się po prostu lekko. Gdzieś z tyłu głowy słyszała głosy, które szeptały, by wzięła się w garść, ale skutecznie je uciszała.
    – W takim razie mam szansę wygrać. – stwierdziła, biorąc od niego kij. – Chociaż nie. Już raz z tobą wygrałam, jestem w tym dobra. – dodała, posyłając mu mrugnięcie. Przy okazji sięgnęła po trójkąt, by ułożyć bile, a gdy już się z tym rozprawiła, wyprostowała się odgarniając kosmyki, które opadły jej na twarz.
    – Zgaduję, że jesteś hazardzistą. O co chcesz grać? – zapytała, opierając się o kij i czekając czy i tym razem czymś ją zaskoczy.

    OdpowiedzUsuń
  38. Gdy kelnerka znowu się przy nich pojawiła, przynosząc drinki, Val posłała jej pełen skruszenia uśmiech. Dziewczyna straciła mężczyznę i wychowała samotnie ich dziecko. Z całą pewnością zyskała w jej oczach.
    – Niech będzie, ale… – oczywiście nie mogła przyjąć tego idiotycznego zakładu tak po prostu. – Dla mnie zwykły pocałunek wygląda zapewne inaczej niż dla ciebie, a więc ja mogę ci zaoferować swój rodzaj pocałunku, a ty swój. Bez negocjacji. – zakończyła, posyłając mu niewinny uśmiech i zaciskając dłonie na kiju, ustawiła się na miejscu.
    – Jestem kobietą, wyznawaj chociaż jedną zasadę i pozwól mi zacząć. – rzuciła, po czym nachyliła się i uderzając w białą bile, rozbiła ładnie wyglądający trójkąt ułożony z kolorowych kul, które rozdzieliły się zatrzymując się na różnych stronach stołu, aż wreszcie jedna kolorowa połówka wpadła do łuzy.Wolała grać całymi, jakoś czuła się wtedy pewniej, ale mówi się trudno.

    OdpowiedzUsuń
  39. [ Osobiście grałam chyba dwa razy haha Większość wiedzy mam z takiej gry, w którą kiedyś się wciągnęłam.
    Oni grają w typowo amerykański bilard. Proste zasady. Są bile całe i połówki. Val wbiła pierwszą całą, więc to są jej bile i to je musi wbijać to dziur, czyli łuz. On ma wbijać połówki. Ona uderza, dopóki nie spudłuje. Jeśli nie trafi i żadna z jej bil nie wpadnie do łuz, przychodzi kolej na niego i tak w kółko. Na końcu zostaje czarna bila, jest tylko jedna. Ją trzeba trafić jako ostatnią, bo inaczej się przegra. Kto pierwszy ją wbije, wygrywa. Chyba tyle c; ]

    Przymierzyła się do drugiego uderzenia, ale niestety tym razem jej bila uderzyła w kąt i poleciała gdzieś na środek stołu. – Proszę o wybaczenie. – odparła ze śmiechem i odsunęła się na bok, podeszła do stolika, na którym stał jej drink i upiła łyk.
    – Och przestań, bo się napuszysz. – odpowiedziała ze śmiechem, jednocześnie zaskoczona tym, iż udało mu się trafić dwie bile za jednym razem. Miała nadzieję, że to był łut szczęścia, a nie wynik jego niesamowitych zdolności. Znowu włączyła jej się żyłka rywalizacji i chciała po prostu wygrać. Nie myślała o nagrodzie. Akurat ten aspekt skutecznie wypierała ze swojej głowy, przynajmniej na razie.
    Gdy chłopak wreszcie chybił, posłała mu pewny siebie uśmiech i kręcąc biodrami podeszła do stołu. Musiała się zrewanżować i zawzięła się, by tym razem poszło jej lepiej. Wykonała trzy trafne uderzenia, które posłały trzy kule do łuz. – Lubię tę grę. – mruknęła rozbawiona pod nosem, szykując się do czwartego uderzenia.

    OdpowiedzUsuń
  40. Sapnęła, słysząc jego słowa, które z kolei spowodowały, że nie udało jej się nawet trafić dobrze bili, ponieważ jej kij ledwo ją musnął. Wyprostowała się, posyłając mu oburzone spojrzenie i obierając jedną rękę na biodrze.
    – Naprawdę? Nawet w bilard musisz oszukiwać? – zapytała, kręcąc z niedowierzania głową, po czym odsunęła się od stołu i stanęła przy stoliku, także dopijając swojego drinka. Zapewne powinna się kłócić i domagać kolejnego rzutu, ale wiedziała, że on zaraz zarzuci ją swoją sprzeczną logiką, z którą nie mogłaby się kłócić.
    – Ostrzegam, że jak przegram, to będzie najgorszy pocałunek w twoim życiu. – zapewniła go, dla umocnienia efektu cmokając w powietrzu. Nie chodziło o to, że nie miała doświadczenia. Po prostu zamierzała zrobić wszystko, by ten pocałunek nie miał nic z przyjemności.

    OdpowiedzUsuń
  41. Sapnęła, słysząc jego słowa, które z kolei spowodowały, że nie udało jej się nawet trafić dobrze bili, ponieważ jej kij ledwo ją musnął. Wyprostowała się, posyłając mu oburzone spojrzenie i obierając jedną rękę na biodrze.
    – Naprawdę? Nawet w bilard musisz oszukiwać? – zapytała, kręcąc z niedowierzania głową, po czym odsunęła się od stołu i stanęła przy stoliku, także dopijając swojego drinka. Zapewne powinna się kłócić i domagać kolejnego rzutu, ale wiedziała, że on zaraz zarzuci ją swoją sprzeczną logiką, z którą nie mogłaby się kłócić.
    – Ostrzegam, że jak przegram, to będzie najgorszy pocałunek w twoim życiu. – zapewniła go, dla umocnienia efektu cmokając w powietrzu. Nie chodziło o to, że nie miała doświadczenia. Po prostu zamierzała zrobić wszystko, by ten pocałunek nie miał nic z przyjemności.

    OdpowiedzUsuń
  42. – To jest pytanie ironiczne. Zawsze oszukujesz. – odparła z pełną powagą, choć w kącikach jej ust czaił się nieznaczny uśmieszek, którego nie udało jej się stłumić. – Tak, świetnie. – potwierdziła, gdy spudłował, posyłając mu przy tym szeroki uśmiech.
    – Mam wiele pomysłów. – odpowiedziała, wzruszając ramionami i chwytając za kij, by móc dokończyć grę. Nim jednak zbliżyła się do stołu, Max stanął bliżej, a ona odwzajemniła jego spojrzenie. Nim zdążyła się zastanowić, jej wzrok opadł na jego usta, ale szybko się poprawiła i spojrzała mu w oczy. – Niedoczekanie. – mruknęła i kładąc mu dłoń na piersi, odsunęła go na bok, by podejść do stołu. Wbiła łącznie cztery bile, więc zostały jej jeszcze trzy plus czarna.
    – Jeśli tym razem wywiniesz jakiś numer, unieważniam zakład. – zagroziła, kiwając na niego palcem i dopiero wtedy ustawiła się do uderzenia. Kilka minut później posyłała mu szeroki uśmiech, gdy została tylko czarna do wbicia. – I co teraz?

    OdpowiedzUsuń
  43. – Wątpliwa sprawa. – odparła, machając lekceważąco dłonią w jego stronę. To z całą pewnością jej nie zniechęciło. Nie mogłaby tak po prostu oddać swojej wygranej i świadomie przegrać. Kłóciło się to z jej naturą. Poza tym nie zakochałaby się w nim po jednym pocałunku. Życie nie było bajką, a biorąc pod uwagę fakt, iż zazwyczaj go nie znosiła, ciężko mówić o miłości.
    – Ja dziękuję, ale jego mogłabyś nakarmić, bo robi się coraz bardziej humorzasty. Chyba zbliża się jego pora snu. – odparła, podnosząc wzrok na dziewczynę i posyłając jej mrugnięcie. Później ponownie skupiła się na grze i zwinnym ruchem trafiła czarną bilę. Wyprostowała się, odgarniając dumnie włosy za plecy.
    – Szkoda, że nie zażyczyłam sobie twojego auta na następne wyścigi. – mruknęła, posyłając mu pewny siebie uśmieszek. Cóż mogła powiedzieć, lubiła wygrywać. Wolała na torze, ale tym też mogła się zadowolić.

    OdpowiedzUsuń
  44. – To po prostu ty jesteś słaby. – odparła, posyłając mu szeroki uśmiech. Wątpiła, by była urodzona pod szczęśliwą gwiazdą. Bardziej stawiała na to, że los dwa razy się do niej po prostu uśmiechnął. Ludzie mawiają, że do trzech razy sztuka, więc może miała jeszcze szansę na kierowanie jego samochodu. Niby naiwne marzenie, ale nie zamierzała takiej ewentualności kompletnie przekreślać.
    Dopiero gdy zaczął się do niej zbliżać, z pełną mocą uświadomiła sobie, czym kończyła się ich gra. Co prawda wcześniej sama na ten temat żartowała, ale wydawał się jej to wtedy odległy temat. Teraz wszystko stało się rzeczywiste. Przełknęła, kiwając głową, choć jednocześnie żałowała, że zabrał jej kij. Nie miała co zrobić z rękami.
    To miał być tylko pocałunek. Nic więcej. Prozaiczna sprawa i nie wiedziała, dlaczego w takim razie się denerwowała. Więcej pewnie się nie zobaczą, więc nie będą musieli martwić się dziwną atmosferą.
    Spojrzała mu w oczy, mimowolnie cofając się o krok do tyłu, aż poczuła za sobą ścianę, o którą się oparła. Tyle z jej ucieczki.

    OdpowiedzUsuń
  45. Miał rację. Zaczęła żałować, że nie potrafiła stopić się z murem i zniknąć. To była kusząca propozycja, lecz jednocześnie jakiś zdradliwy głosik z tyłu jej głowy pragnął, by Max zbliżył się do niej jeszcze bardziej. Chciała zobaczyć jak to będzie, co poczuje.
    Gdy jednak była pewna, ze zaraz ją pocałuje, on zniżył głowę i poczuła jego usta na swojej szyi. Zjeżdżał w dół i była pewna, że jeśli zbliży się do jej dekoltu, to z całą pewnością go odepchnie, a przynajmniej taką miała nadzieję, ponieważ jej ciało okazało się zdradzieckie.
    Patrzyła na niego jakby coś go opętało. Naprawdę, zaczynała się w tym coraz bardziej gubić. Za tym chłopakiem nie dało się nadążyć, a ona z całą pewnością była zbyt niedoświadczoną płotką, by odnaleźć się w jego grze, nie mówiąc już o wygranej. On był jak tornado, którego nie dało się opanować czy kontrolować. Był kompletnie nieprzewidywalny.
    – Tak, tak… – rzuciła, wciąż zbita z tropu i ze zmarszczonymi brwiami podeszła do stolika, niepewnie zajmując miejsce. Sceptycznie przyjrzała się stojącej przed nią butelce, a następnie przeniosła pytający wzrok na chłopaka. – Cały czas gramy w twoją grę. Co tym razem?

    OdpowiedzUsuń
  46. Przyglądała się jak otwierał butelkę i już wiedziała, że ta gra, jakakolwiek by nie była, może skończyć się fatalnie. Zapewne dla niej, ponieważ w przeciwnym razie Max pewnie by jej nie zaproponował.
    Gdy już jej wszystko wytłumaczył, doszła do wniosku, że prawdopodobnie grała kiedyś w coś podobnego. Jednakże wtedy znajdowała się wśród zaufanego grona znajomych, którzy i tak wiedzieli większość rzeczy, o których wtedy mówili. Tym razem była z Maxem i nie miała do niego zaufania. Wątpiła, by był odpowiednim opiekunem, gdyby zalała się w trupa. Czy jednak zamierzała się wycofać i zrezygnować? Niedoczekanie. Skoro ryzykowała cały dzień, tym razem nie miała w planach zbaczać z kursu.
    – Całe szczęście, że to uczucie jest nieodwzajemnione. – odparła, co tym razem nie było do końca prawdą. Jakaś jej część zaczynała nawet go lubić. Na swój pokręcony sposób, był całkiem dobrym towarzyszem. Rozśmieszał ją, a sprzeczki z nim sprawiały, że wszystko robiło się ciekawsze.
    Tylko dzisiaj.
    – Nigdy nie paliłam papierosów. – rzuciła, zerkając znacząco na jego kieliszek, by czym prędzej go wychylił.

    OdpowiedzUsuń
  47. Pokręciła nieznacznie głową w odpowiedzi, posyłając mu przy tym prawie niedostrzegalny uśmiech.
    – Nie ma rodziny idealnej. – odparła po prostu, wzruszając ramionami i na kilka sekund pozwalając sobie odejść myślami do przeszłości.
    Jej rodzina była silna, kochająca, aczkolwiek i oni przechodzili ciemne okresy, gdy wszystko waliło się na głowę i nawet najtrwalsze fundamenty się sypały. Mimo to musiała przyznać, że nie każdy miał takie szczęście. Wychowała się w kochającym domu, pełnym miłości i opiekuńczości. Na to nie zamierzała narzekać.
    Zmarszczyła brwi, niepewnie sięgając po kieliszek i czym prędzej go opróżniając. Skrzywiła się nieznacznie, odkładając puste naczynie na blat i wpatrzyła się w niego uważniej. Po jego wypowiedzi, w jej głowie pojawiło się mnóstwo pytań, ale nie była pewna czy powinna je zadawać. Poznawanie się nawzajem prowadziło do więzi, a przykre wspomnienia zawsze umacniały ludzi. Tacy już chyba po prostu byli, a ona nie mogła sobie na to pozwolić. Jutro zamierzała wracać do rzeczywistości.
    – Nigdy nie zostałam aresztowana przez policję. – rzuciła, ciekawa czy chłopak wypije następny kieliszek, czy też nie. Miała swoje podejrzenia, ale Max niejednokrotnie ją zaskoczył.

    OdpowiedzUsuń
  48. Jej brak aresztowań zapewne zawdzięczała temu, iż jej ojciec był policjantem, ale także swojej ostrożności. Nigdy przesadnie nie szalała, pilnowała, by przestrzegać reguł i nie narażać się na łamanie zasad. Od zawsze towarzyszył jej gdzieś z tyłu głowy obraz rozczarowanego ojca, gdyby zobaczył swoją córkę na komisariacie.
    Jego słowa przypomniały jej wcześniejsze zajście i na chwilę zacisnęła usta w cienką linię. Przed oczami znowu widziała twarz tego chłopaka i wiedziała, że jutro zapewne uda się do szpitala, by sprawdzić, czy wszystko z nim dobrze. Teraz jednak odepchnęła od siebie zdarzenia dzisiejszego dnia i skupiła się na rzeczywistości.
    – Oj przestań, jestem fantastycznym kierowcą. – odpowiedziała pewnie, posyłając mu szeroki uśmiech i odchylając się lekko na krześle. Przesunęła palcem po ustach, zastanawiając się nad swoim kolejnym pytaniem.
    – Nigdy nie jadłam owoców morza. – rzuciła wreszcie, krzywiąc się przy tym nieznacznie i tym samym dając mu do zrozumienia, że samo wypowiedzenie tych słów przyprawiało ją o niechęć.

    OdpowiedzUsuń
  49. Pokiwała z uznaniem głową, uśmiechając się z wyrazem ulgi na twarzy. – Całe szczęście, bo w przeciwnym razie musiałabym dezynfekować szyję. Co nie znaczy, że tego nie rozważam. – stwierdziła, nawiązując do jego wcześniejszego pocałunku, który w dalszym ciągu ją trapił, ale z drugiej strony wiedziała, że ma do czynienia z Maxem. U niego normalność nie była czymś częstym.
    Jego pytanie sprawiło, że się zawahała. Chciałaby powiedzieć, że nigdy nie była zakochana, bo w gruncie rzeczy taka była prawda. Jednakże przez pewien czas sądziła, że jest inaczej. Była przekonana, że kocha i jest kochana, ale to była iluzja. Młodzieńcza ślepota i głupota zarazem. Już od dawna wierzyła w jeden rodzaj miłości. Tą, którą darzyli się jej rodzice. Silną, gotową przetrwać wszystkie próby i przeskoczyć każdą rzuconą przez los kłodę. To, co ona przeżyła była z perspektywy czasu zwykłym zauroczeniem. Zakochanie się? To było zbyt mocne stwierdzenie, by określić jakąkolwiek jej relacje, więc pokręciła głową i nie sięgnęła po kieliszek.
    – Nigdy nie zrobiłam sobie tatuażu.

    OdpowiedzUsuń
  50. – Nie czekaj na wiadomość, bo taka nie nadejdzie. – odparła, z czym nie do końca zgadzało się jej zdradzieckie ciało i cichy szept w głowie, który pytał, czy nie warto spróbować? Jeden jedyny raz? W pewnym sensie gryzło ją to, że gdy miał okazję, prostą i niezmąconą, by ją pocałować, nie zrobił tego. Pewnie, gdyby bardziej to roztrząsała, poczułaby się nawet urażona, ale wolała nie rozkładać tej zagwozdki na czynniki pierwsze.
    Musiała się przyznać, że była zaciekawiona i mimowolnie przesunęła wzrokiem po jego ciele, jakby spodziewała się, że dostrzeże malunki ukryte pod ubraniem. Oczy jej zaświeciły, gdy odsłonił jeden z tatuaży i nim zdążyła się zastanowić, chwyciła go lekko za rękę, przyglądając się wilkowi. Szybko się jednak opamiętała i puściła go, z powrotem opierając się na krześle.
    Słysząc jego następne pytanie, zamarła, a następnie spuściła wzrok na kieliszek. Wiedziała o co pytał, acz jednocześnie można było to pytanie rozumieć na wiele sposobów. Jakby nie było, sięgnęła po kieliszek i wypiła go, nie patrząc mu przy tym w oczy i dłużej się nad tym nie zastanawiając.
    – Chyba powinniśmy się zbierać powoli, co? – rzuciła, odstawiając pusty kieliszek i zakładając zabłąkany kosmyk włosów za ucho.

    OdpowiedzUsuń
  51. Podniosła się i zgarnęła swoją torbę, przewieszając ją przez szyję, by mieć pewność, że jej nie spadnie. Dopiero wtedy dołączyła do Maxa, zerkając jeszcze za siebie, by pomachać Kelly i posłać jej pożegnalny uśmiech. Jeśli ktoś był w stanie po stracie chłopaka samodzielnie wychowywać i utrzymywać dziecko, a mimo to dalej się uśmiechać, musiał być cholernie silnym człowiekiem i w jej oczach Kelly właśnie taka była.
    Cieszyła się, że wyszli na chłodne powietrze, które odrobinę ją otrzeźwiło i od razu poczuła się lepiej. Zaczerpnęła głębokiego oddechu i skinęła głową. No tak, taksówka…
    Zgarnęła od niego butelkę, upijając mały łyk, a następnie mu ją przekazując. – Dam sobie radę. Wcześniej radziłam sobie sama, więc nie musisz się obawiać. Jeszcze niejeden raz ci dokopię. – odpowiedziała ze śmiechem, posyłając mu mrugnięcie.
    – Max ja… – urwała, przygryzając wnętrze policzka i bawiąc się palcami. Nie była dobra w takich rozmowach. Nie odziedziczyła delikatności swojej matki, która operowała słowami jak najlepsza pisarka. Ją mówienie o uczuciach czy czymkolwiek podobnym denerwowało. – Przepraszam, okej? Jesteś inny i jestem pewna, że zasługujesz na to, by jeździć z rodzicami na wakacje. – wydusiła, co zapewne nie miała w gruncie rzeczy większego sensu, ale po kilku drinkach tylko na to ją było stać. W każdym razie była szczera. – Co nie znaczy, że nie jesteś dupkiem. – zaznaczyła, wzruszając lekko ramionami.
    Chwilę później z tyłu oświetliły ją światła, a ona zerknęła przez ramię. Już wiedziała, że ma kłopoty. Kilka metrów za nimi samochód zaparkował jej ojciec.

    OdpowiedzUsuń
  52. To była bardzo kusząca propozycja. Mimowolnie zerknęła w stronę starych kamienic, ale wiedziała, że nigdy by się do tego nie zmusiła. Nie mogłaby przecież uciekać przed własnym ojcem. Gdzie sens skoro i tak niebawem, by wróciła. Dlatego uniosła na Maxa wzrok, posyłając mu przepraszające spojrzenie i kiwając przecząco głową. – Idź już. – szepnęła, odwracając się w stronę ojca, który wciąż stał przy aucie. Przynajmniej tyle, że nie wziął radiowozu. Najwyraźniej nie zdążył się przebrać, więc i tak tajemnica wyszła na jaw. Kolejna.
    – Valentina wsiadaj do samochodu. – jego głos był twardy i rozkazujący. Dawno czegoś takiego nie słyszała. Co więcej, zazwyczaj mówił do niej Tina, nawet gdy był zdenerwowany. Co oznaczało, że teraz zahaczał o wściekłość, którą jednak tłumił. Był w tym dobry. W końcu był policjantem, potrafił nie okazywać emocji.
    – Tato, posłuchaj… – sama do końca nie wiedziała co chciała powiedzieć, ale to nie miało znaczenia, ponieważ od razu uciszył ją uniesieniem ręki.
    – Wsiadaj. Wracasz do domu. – rzucił, patrząc na nią twardo i już wiedziała, że przegrała. Mogłaby się kłócić, że przecież ma mieszkanie, ale nie musiała dopytywać, by wiedzieć o co mu chodzi. Dzisiejszą noc miała spędzić w swojej dawnej sypialni.
    Nic więcej nie powiedziała. Zacisnęła dłoń na pasku torby i ruszyła w stronę samochodu. Wolała, aby ojciec nie miał ochoty na pogawędkę z Maxem. Dlatego wsiadła czym prędzej do środka, wiedząc, że będzie chciał zabrać ją szybko do domu.
    – Porozmawiamy o tym w domu. Teraz mówię tylko jedno. Nie spotykaj się więcej z tym chłopakiem. – nawet na nią nie spojrzał. Zaciskał dłonie na kierownicy, najwyraźniej czekając, aż córka mu odpowie. Przytaknie. Jak zwykle.
    – Nie miałam takiego zamiaru. – odparła zgodnie z jego życzeniem i oparła głowę o szybę.
    Koniec jednego szalonego dnia. Miałaś co chciałaś. Wracaj do rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
  53. [ Myślę, że tak. :D ]

    Skinęła tylko głową, ale nic nie dodała, choć w głębi sama chciała mu podziękować. Dał jej to czego nawet nie oczekiwała, nawet nie sądziła, że tak bardzo tego potrzebowała. Dostała swój jeden dzień wolności. Bez kontroli, bez zasad i granic. Mogła zwolnić wszystkie blokady, nie krępować się i robić to, na co w danym momencie miała ochotę. Nie czuła na sobie oceniających spojrzeń i nie czuła tej dręczącej potrzeby, iż musi wszystkich wokół zaspokajać.
    Niestety wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Czy ten jeden dzień był wart konsekwencji? Sama nie wiedziała. Prawdopodobnie jednak tak. Ojcu kiedyś przejdzie, ona znowu stanie się jego posłuszną córeczką, a on jakoś to przełknie. Zapewne jak zwykle na pomoc przyjdzie matka, która łagodziła konflikty i jako jedyna potrafiła uspokoić swojego męża.
    Gdy odjeżdżali, nie mogła się powstrzymać i zerknęła w stronę Maxa. Cieszyła się, że zobaczyła jego inną stronę. Teraz nie patrzyła na niego jedynie jak na zadufanego ryzykanta i aroganckiego dupka. Miał w sobie dużo więcej i może gdyby jej świat był inny, mogłaby dowiedzieć się o nim więcej, ale tak nie było. To brzmiało dramatycznie, ale taka była prawda. Jej życie było, jakie było i już się z tym pogodziła.
    ***
    Przemierzała plac przed uczelnią ze spuszczoną głową, próbując cokolwiek odczytać ze zdjęć przysłanych przez koleżankę na telefon. Było to zdjęcia notatek, ale Amanda miała pismo lekarskie i trzeba było rozszyfrowywać każde słowo. Biorąc pod uwagę fakt, że bolała ją głowa i miała soczewki zamiast swoich ulubionych okularów, które jak na złość, zostały w samochodzie Maxa, nie szło jej niestety najlepiej. Miała jednak nadzieję, że nim dotrze na zajęcia, zdąży przeczytać, chociażby jakieś fragmenty.

    OdpowiedzUsuń
  54. Poskoczyła zaskoczona, kładąc sobie rękę na sercu i gromiąc go wzrokiem. Wzięła kilka głębszych wdechów i wywróciła oczami na to jego nagłe wyrośnięcie spod ziemi. Plan był taki, iż zamierzała go unikać. W sumie miała nawet nadzieję, że sam będzie miał jej dojść po tym co wczoraj zobaczył, ale on stał przed nią i najwyraźniej nigdzie się nie wybierał. Jej plan z unikaniem go znowu spalił na panewce. Zresztą tak jak poprzedniego dnia. Tym razem jednak postanowiła być bardziej stanowcza. Miała swoje pieniądze. Koniec bajki. Przynajmniej to sobie w kółko powtarzała.
    – Nie mam nigdzie dziur od kul, więc pewnie nie będzie aż tak źle. – odparła, wzruszając ramionami. Ojciec przez całą drogę powrotną nie odezwał się do niej ani słowem. Do momentu, aż przekroczyli próg domu. Matka początkowo także na nią naskoczyła, ale później starała się uspokoić męża, który ciągnął swoją tyradę o utraconym zaufaniu, o głupocie jej postępowania i bezmyślności. O nieodpowiedzialności i zawodzi. Początkowo próbowała się kłócić i odkrzykiwać w odpowiedzi, ale wreszcie się poddała. Nie łamała reguł. Podporządkowywała się im, była dumą ojca, a nie jego zawodem, więc zrobiła to, co robiła najlepiej. Postarała się być przykładną córką.
    – Słuchaj, śpieszę się, muszę jeszcze przerobić materiał. Świetnie było cię zobaczyć i tak dalej. Miłego dnia. – rzuciła niemrawo, po czym chowając ręce do kieszeni, ruszyła szybkim krokiem przed siebie.

    OdpowiedzUsuń
  55. Niechętne się zatrzymała, krzyżując ramiona na piersi w obronnym geście. Z niezwykłym zainteresowaniem oglądała swoje trampki, nie patrząc mu w oczy. Nie podobało jej się to, że znał kolejny ważny aspekt jej życia. Tak, jej ojciec był gliną i zdecydowanie wolałaby, aby akurat Max o tym nie wiedział.
    Przełknęła na wspomnienie Kelly, zaciskając usta w cienką linię. Pomógł jej z córeczką, dowiódł, że potrafi być dobrym człowiekiem. W końcu uratował tamtego chłopaka, który żył i miał się dobrze. Tina nawet zajechała rano do szpitala. Nie weszła do niego, ale widziała go przez szybę. Będzie żył, a to najważniejsze.
    Wreszcie uniosła głową, spoglądając na niego. Teraz powinna pokiwać głową i odejść, ale znowu patrzył na nią tym zdeterminowanym wzrokiem, a ona nie potrafiła zamknąć ust. – Co chcesz usłyszeć? Spędziliśmy razem jeden dzień, ale to nie byłam ja. To jestem ja. – machnęła ręką w stronę budynku uczelni. – Nie opuszczam zajęć, jadam niedzielne obiadki z rodzicami i przynoszę dyplomy, które wieszają na ścianie. Mój świat i twój? Nie łączą się. Ja i ty? Stoimy po dwóch różnych stronach rzeki, a pomiędzy nami jest prąd, którego nie powinno się próbować ominąć.

    OdpowiedzUsuń
  56. Mruknęła oburzona, ponieważ wcale jej nie znał. Może czasami potrzebowała szaleństw, ale w gruncie rzeczy była taka jak już mu opisała. Nieważne jak często odczuwała wątpliwości, jak często się dusiła. Każdy zapewne przez coś takiego przechodził, a ona nie zamierzała pozwolić, by jeden facet zmienił wszystko w co wierzyła. Jej życie było poukładane, dobre. Rodzice ją kochali i byli z niej dumni. Co prawda w tym momencie nie do końca, ale uda jej się to naprostować.
    – Oczywiście, że mój! Myślisz, że spędziłeś ze mną dwa dni i już mnie znasz? W takim razie cholernie się mylisz. – warknęła wściekle, wiedząc podświadomie, że jej gniew bierze się stąd, iż w głębi zdawała sobie sprawę, że on może i miał trochę racji, ale jej odpowiedzialna strona była na całe szczęście silniejsza i potrafiła stłamsić tamte zdradzieckie szepty.
    – Nie. Widzisz we mnie szalonego kierowcę, ale tamta dziewczyna? Ta w za dużej bluzie? To tylko postać. Pojawia się i znika. To ona cię fascynuje. Nie ja. Wcześniej nawet nie rozmawialiśmy. – stwierdziła, wyrzucając ręce w powietrze jakby to była oczywistość.

    OdpowiedzUsuń
  57. – Może nie warto? Może mój całokształt będzie cię uwierał? Nie stanę się nagle tym, kim chcesz, żebym była. – odparła, przyglądając się jego plecom. Dopiero gdy się odwrócił, uważniej się mu przyjrzała, po raz pierwszy dzisiejszego dnia naprawdę się na nim skupiła, dostrzegając szarość twarzy i słabe sińce pod oczami. Jej lekki ból w porównaniu do jego stanu zapewne mógł być jedynie drobną niedogodnością. A to znaczyło, że jego wczorajsza impreza się przedłużyła. Czemu od razu przed oczami stanęły jej inne dziewczyny, które mogły dotrzymać mu towarzystwa? Najważniejsze pytanie brzmiało jednak inaczej. Dlaczego ta wizja ją wkurzyła?
    Haines opanuj się i przestań w to brnąć. Jeden dzień. Coś ci to mówi?
    – Dziwiłabym się, gdybyś wiedział. Twoja skala prześladowcy znacznie, by wtedy urosła. – stwierdziła, posyłając mu krzywy uśmiech i odbierając od niego okulary. Już przygotowała się mentalnie na zakup nowych, ale skoro jej plan unikania go nie wypalił, cieszyła się, że przynajmniej odzyskała swoją własność.
    – Słuchaj, nie wyglądasz najlepiej. Mogę dać ci jakąś tabletkę czy coś, ale zaraz muszę zbierać się na zajęcia. – i znowu ten altruizm. Powinna go zostawić i pozwolić, by koleżanki uleczyły jego ból głowy.

    OdpowiedzUsuń
  58. Posłała mu wzrok, który można było zinterpretować tylko jako „No nie mów”. Widać było, że najwyraźniej przekroczył swój limit. Zastanawiała się, czy miał powód, aby zalać się w trupa, czy może to było jego normalne zachowanie. Wolała jednak nie pytać i zostawić tę myśl dla siebie. Podejrzewała, że odpowiedź raczej, by jej się nie spodobała. Chociaż może właśnie tego potrzebowała? Jeśli chodziło o Maxa, najwyraźniej dalej brakowało jej kilku czerwonych wykrzykników, które nakazywałyby jej trzymać się od niego z daleka.
    – Na czymś ci jednak zależy, skoro tu jesteś. – mruknęła cicho i sięgnęła do torebki, z której wyłowiła opakowanie tabletek przeciwbólowych. Jak to mówią, kobieta powinna być przygotowana na wszystko. Bez słowa wcisnęła mu je do ręki, a później go wyminęła i ponownie ruszyła w stronę budynku. Niestety, okazała się bardzo słabym człowiekiem i zatrzymała się po kilku krokach, zerkając na niego.
    – Jeśli wydobrzejesz do końca drugich zajęć, chętnie bym coś zjadła. – rzuciła, wsuwając ręce do tylnych kieszeni spodni i przestępując z jednej nogi na drugą. Dlaczego to robiła, choć powinna dać sobie z nim spokój? Na to pytanie akurat nie znała odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  59. Odmachała i ruszyła w stronę budynku, tym razem już się nie zatrzymując. Po drodze dołączyła do niej koleżanka i razem udały się na zajęcia. Jej znajomi jakimś cudem dowiedzieli się o jej wczorajszym zniknięciu oraz o tym z kim wyszła. Można ująć to tak, iż nie kryli swoje zaskoczenia oraz niestety, krytyki, którą dostrzegła w ich oczach. Ona jednak zbyła temat machnięciem ręki i przekierowała ich uwagę na inne tory.
    Przez całe zajęcia biła się z myślami czy powinna iść z nim na spotkanie. Obiecywała sobie przecież, że zbuduje między nimi mur, którego nie da się obejść, a mimo to wystarczyło jedno jego spojrzenie, by wszystko się zburzyło. Najwyraźniej fundamenty nie należały do najtrwalszych.
    Gdy wyszła z drugich zajęć, dalej nie była w pełni przekonana, ale mimo to ruszyła w stronę wyjścia. Mogła z tym walczyć, ale zaprosiła go pod wpływem impulsu, który dalej na nią oddziaływał. Później pomyśli co to wszystko znaczy, teraz zamierzała po prostu coś zjeść.
    Dostrzegła jego samochód i ruszyła w jego stronę szybkim krokiem. Zmarszczyła nos, dostrzegając dym papierosowy i pokręciła nieznacznie głową. – Ten mały potwór nie zamaskuje zapachu piwa. – rzuciła, podchodząc do niego bliżej i wyciągając w jego stronę rękę.
    – Kluczyki.

    OdpowiedzUsuń
  60. – Mhm. – mruknęła, poruszając zachęcająco palcami i ani na moment nie dając się nabrać na te jego minę szczeniaczka. Uniosła tylko jedną brew do góry, ponaglając go, a gdy wreszcie kluczki wylądowały w jej dłoni, zacisnęła palce, posyłając mu szeroki uśmiech.
    – Oboje wiemy, że jestem lepszym kierowcą. – rzuciła, nim wsiadła do środka wsadzając kluczyk do stacyjki. Zamierzała przez długi czas przypominać mu o tym wyścigu. Poza tym nawet jakby przegrała, upierałaby się przy tym, iż prowadzi lepiej. Po prostu w porównaniu do niego była o wiele bezpieczniejszym kierowcą.
    Zerknęła na niego kątem oka, a jej wzrok od razu powędrował do jego licznych tatuaży. Nie zamierzała się jednak natrętnie gapić, dlatego przeniosła wzrok przed siebie i wycofała z parkingu, zostawiając uczelnie za sobą. Proszę bardzo, ludzie będą mieli nowy temat do plotek. Jak to się stało, iż z szarej myszki stała się jedną z bardziej interesujących atrakcji? Max. To słowo było ostatnio częstą odpowiedzią, jeśli pytanie dotyczyło wydarzeń z dwóch minionych dni.
    – Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że taki zły chłopiec nie je mięsa. – rzuciła, zerkając na niego przelotnie, gdy wyjechali na drogę. Musiała się chwilę zastanowić, by wybrać dobre miejsce, ale wreszcie przypomniała sobie o jednej małej knajpce i to ją obrała za cel.
    – Jak młodziak, który nie radzi sobie z alkoholem. – odpowiedziała, choć doskonale wiedziała, że nie pytał. – Nie martw się, ubierzesz okulary i znajdziemy ci jakąś niedowidzącą kelnerkę.

    OdpowiedzUsuń
  61. Tego się akurat po nim nie spodziewała. Nie wyglądał na wegetarianina, chociaż w sumie? Czy rodzaj diety wpływał na sposób postrzegania osoby? Przecież Max nie musiał ubierać się na zielono i naszywać sobie owoców na nogawki spodni. To jednak potwierdzało jej teorię o jego sprzeczności. Z jednej strony trzymał pewnego rodzaju dietę i odżywiał się zdrowo, a z drugiej palił papierosy, zatruwając swój organizm jeszcze bardziej. Ciężko było pojąć jego zachowanie.
    Spięła się, słysząc jego pyta i zacisnęła mocniej dłonie na kierownicy. Nie chciała o tym mówić, ponieważ wtedy w jej głowie pojawiało się coraz więcej wątpliwości i obawiała się, że w nagłym odruchu postanowi zawrócić albo zatrzyma się na poboczu i wyskoczy z samochodu. Ojciec zawsze miał na nią wpływ, tak już było i jest. Co prawda wersja Maxa nie do końca zgadzała się z tym co powiedział pan policjant, ale nie zamierzała tego naprostowywać.
    – Niedaleko jest fajna knajpka. Byłam tam z koleżanką, gdy przechodziła etap „Nie jem mięsa”. Łatwo się domyślić, że już jej to minęło. Mają dobry makaron, tarta ze szpinakiem też jest niezła. – trajkotała, bezczelnie zmieniając temat i kompletnie ignorując jego pytanie.

    OdpowiedzUsuń
  62. Zerknęła na puszkę energetyka i sięgnęła po niego, szybko go otwierając i upijając napój do połowy. Później resztę przekazała mu, dochodząc do wniosku, że jej tyle wystarczy, a biorąc pod uwagę jego stan, potrzebował tego o wiele bardziej niż ona.
    – Co najwyżej źrebaku. – rzuciła rozbawiona, zapamiętując, by od teraz tak właśnie go nazywać. Każdy w końcu potrzebował jakiegoś przezwiska. Ona potajemnie była nazywaną Ghost Rider, jego więc zamierzała ochrzcić źrebakiem.
    Cóż, jeśli wymieniona przez niego lista oznaczała dla niego niewiele, wolała ne wyobrażać sobie ile wlewał w siebie kiedyś alkoholu. Nie była aż taka niewinna. Chodziła na imprezy, aczkolwiek w kwestii alkoholu znała pewien umiar i z całą pewnością nie wyobrażała sobie, by mogła wtoczyć do swojego organizmu aż tyle promili. Jej ciało pewnie karałoby ją przez miesiąc.
    – Jestem jedynaczką, ale gdyby świat był idealny, miałabym brata. – odparła, sama nie będąc pewna, dlaczego mu to mówi. Na ten temat nie rozmawiała praktycznie z nikim. To były dzieje jej rodziny, o których rzadko się wspominało. Raz w roku w ciszy opłakiwali śmierć kogoś, kto został im odebrany, ale poza tym to był temat, który wywoływał w jej rodzinie zbyt wiele przykrych wspomnień. – Zmarł krótko po narodzinach. Mama źle to wtedy zniosła.

    OdpowiedzUsuń
  63. Zaśmiała się widząc jego reakcje i gdyby mogła, to pewnie sama poklepałaby go po plecach, ale Max dał sobie radę sam, choć musiała przyznać, że jego reakcja była komiczna. Idealnym rozwiązaniem byłoby uwiecznić to na zdjęciu, a późnej go nim dręczyć.
    – Co? – zapytała i nie mogąc się powstrzymać, wybuchnęła śmiechem na bezsensowność jego rozumowania. No tak, zapomniała z kim ma do czynienia. Jego chyba ciężko byłoby obrazić. Był w stanie wszystko przeinaczyć tak, by szło po jego myśli. To musiał być jakiś talent.
    – Sama nie jestem specjalnie wierząca, ale wiesz. Czasami są momenty, gdy naprawdę chciałabym, aby jednak ktoś nad nami czuwał. Chyba każdemu przydałaby się taka świadomość. Wiesz, że bez względu na wszystko nigdy nie jesteś sam. – stwierdziła, zerkając na niego przelotnie. Poniekąd właśnie o tym samym myślała wczoraj, gdy ratowali tego chłopaka z wypadku. Pragnęła, aby jednak gdzieś tam był ktoś, kto nie pozwoli mu umrzeć. Jednakże z drugiej strony gdzie w takim razie byłaby sprawiedliwość? Nierozsądny chłopak uległ wypadkowi jedynie z własnej winy i przeżył, a jej brat, który był uosobieniem cnót i czystości, którego jeszcze świat nie zdążył nawet ubrudzić, nie dostał szansy, by żyć.
    – Chociaż to byłoby trochę straszne. Nigdy nie bylibyśmy sami, nawet pod prysznicem. – dodała, posyłając mu lekki uśmiech, by rozładować ciężkie napięcie.

    OdpowiedzUsuń
  64. – Wolałabym nie wiedzieć o takich szczegółach twojego życia. – wtrąciła, teatralnie się krzywiąc i próbując zapobiec temu, by obrazy Maxa depilującego swoje miejsca intymne nie zagościły w jej umyśle. On naprawdę nie miał żadnego filtra. Mówił wszystko bez skrępowania, co z kolei nieraz wprawiało ją w zakłopotanie. Tak samo zresztą, jak teraz, gdy kręciła się niepewnie na fotelu kierowcy.
    – Max! – zbeształa go, z zaskoczenia omal nie zjeżdżając na przeciwny pas. Od własnych miejsc intymnych przeszedł jakimś cudem do jej piersi, sprawiając, że rumieniec zalał jej policzki, a ona miała ochotę przytknąć mu dłoń do ust, by przypadkiem nie wygadywał już podobnych rzeczy.
    – Całe szczęście, że to się nigdy nie wydarzy. Trzymaj łapy z daleka od tego regionu. – rzuciła, wskazując pobieżnie na swój dekolt i szybko posyłając mu groźne spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  65. – Gdybym to sobie wyobraziła, mój mózg by się już spalił. – odparła, odgrywając przy okazji odruch wymiotny. Z całą pewnością wolała z nim nie rozmawiać na takie tematy. W gruncie rzeczy z nikim o tym nie rozmawiała. Dla niej to była prywatna strefa i z całą pewnością nie chciała, aby Max się tam zagłębiał. Dlatego wolała wrócić do droczenia się z nim, ponieważ to wychodziło jej o wiele lepiej.
    – Max, skończ rozmowę o moim życiu seksualnym, bo zacznę podejrzewać, że to twoje jest niesamowicie nudne. – rzuciła, licząc, że tym samym zakończy już ten śmieszny temat. Co prawda mogłaby mu przyznać rację, ale wolała tego nie robić. To była zresztą jej sprawa i zamierzała trzymać Maxa z daleka od tej strefy swojego życia.
    Kilka minut później skręcili, zjeżdżając na mały parking przed skromną knajpką. Z zewnątrz była to zwykła mała restauracja, a wejście zdobiło kilka liściastych kwiatów stojących po bokach. Przez witrynę można było dostrzec jasne wnętrze z niskimi żyrandolami i stolikami z ciemnego drewna.
    – Jesteś okropnym pasażerem. – podsumowała, wyciągając kluczki ze stacyjki i wyskakując na zewnątrz.

    OdpowiedzUsuń
  66. – Oj daj spokój. Zaprzyjaźniłam się z twoim samochodem. – mruknęła, robiąc do niego maślane oczy, ale wreszcie westchnęła i podała mu klucze, pokazując mu przy tym język. – Nie zdziwiłabym się, gdyby w ramach buntu stanął na środku drogi. – rzuciła jeszcze, ruszając w stronę wejścia do knajpki. Szybko zajęła miejsce przy stoliku, przy okazji zerkając na resztę restauracji. Przypominając sobie jej wygląd i dochodząc do wniosku, iż na całe szczęście nie jest specjalnie zaludniona.
    Przejęła kartę i przesunęła po niej wzrokiem, przez chwilę się zastanawiając. – Dobra, to ja chcę zielone tagliatelle z suszonymi pomidorami. – rzuciła, unosząc wzrok znad karty i dopiero wtedy dostrzegając młodego kelnera. Zmarszczyła brwi, ponieważ była pewna, że gdzieś już go widziała, ale nie potrafiła do końca skojarzyć gdzie. Dopiero po sekundzie, jakby ściągnięto jej klapki z oczu, zorientowała się kto przed nią stoi. Naprawdę, czy zawsze musiało im się coś przydarzać? Nigdy nie mogli w spokoju spędzić czasu?

    OdpowiedzUsuń
  67. Popatrzyła na młodego chłopaka, a później przeniosła wzrok na niewzruszonego Maxa. Gdyby nie jej tajemnica, już by się odezwała, ale musiała siedzieć z zaciśniętymi zębami, gromiąc towarzysz wzrokiem. On jednak w ogóle się tym nie przejmował.
    – Nie, Max, nie zmieniaj tematu i nie zarzucaj mnie książkowymi pytaniami. – rzuciła, kręcąc głową i wpatrując się w niego uparcie. Położyła ręce na stolę i nachyliła się, by on dobrze ją słyszał, a pozostali goście nie mieli okazji podsłuchać ich rozmowy.
    – To nie jest temat, który możesz zbywać. Mogłeś mu coś zrobić, kto wie, czy uratowałbyś go jak tego chłopaka wczoraj. Nie możesz go teraz ignorować, jakby był kurzem pod twoim butem. Naraziłeś jego życie, a on dalej wpatruje się w ciebie jak w największy cud, więc gdy przyniesie nam dania, masz go nie ignorować. Przynajmniej na to sobie zasłużył. Okaż pieprzony szacunek. – warknęła wściekle, na zakończenie waląc ręką w stół, a uświadamiając sobie, że tym gestem ściągnęła na siebie kilka zbędnych wzroków, posłała gościom przepraszający uśmiech, po czym się wyprostowała.
    – Max, mówię poważnie. – zagroziła, zerkając przelotnie w bok, by sprawdzić, czy chłopak na nich nie patrzył, ale na całe szczęście nigdzie nie było go widać. Najwyraźniej bardzo zaangażował się w ich zamówienie i wyczekiwał, aż kucharze skończą.

    OdpowiedzUsuń
  68. – Dziękuję. – rzuciła, gdy chłopak podał im dania i szturchnęła Maxa pod stołem stopą, by zachęcić go do mówienia. Kątem oka wpatrywała się w reakcję młodego fana. Oczy świeciły mu się jakby dostał gwiazdkę z nieba, co było dla niej śmieszne, ale czy mogła krytykować go za wybór idola? Max nie był wzorem do naśladowania, ale tak naprawdę nikt nim nie był.
    Posłała kelnerowi przyjazdy uśmiech, gdy odchodził, a następnie przeniosła wzrok z powrotem na Maxa. Cieszyła się, że tak postąpił, ponieważ właśnie coś podobnego należało zrobić. W jej mniemaniu przynajmniej tak było. Zdawała sobie doskonale sprawę, że Max był kompletnie innego zdania.
    – Nie chodziło o to, abyś zrobił mi przyjemność. – rzuciła, chwytając za sztućce i spuszczając wzrok na swoje danie, zastanawiając się ja ubrać w słowa to, co chciała mu przekazać. Oboje patrzyli na świat w zupełnie inny sposób i zdawała sobie sprawę, że kilkoma prostymi słowami nie zmieni nastawienia Maxa. Mimo to zamierzała skończyć co zaczęła, choć wiedziała, że on uzna to za nędzną gadkę moralizatorską.
    – Co byłoby, gdyby ten chłopak umarł? Max, nie jesteś Bogiem, w którego oboje nie wierzymy. Nie jesteś nieomylny. Kierujemy maszynami, które czasami zawodzą. Co byłoby, gdybyś go potrącił. Próbowałbyś ratować mu życie? Naprawić to, co sam zepsułeś? Po co? Przecież sam podjąłeś decyzję, by zaryzykować. – stwierdziła, posyłając mu względnie obojętne spojrzenie, w środku jednak naprawdę wyobrażała sobie taki rozwój wydarzeń. Gdyby ten chłopak wtedy zginął, ona byłaby tego światkiem. Wciąż pamiętała emocje, które towarzyszyły jej podczas wczorajszego wypadku. Wtedy zakończyło się szczęśliwie, a mimo to była przerażona.

    OdpowiedzUsuń
  69. Spojrzała na niego, gdy zamilkł i z zaskoczeniem stwierdziła, że najwyraźniej rozważał jej słowa. Postanowiła więc siedzieć cicho i w spokoju dać mu się nad tym zastanowić. Dlatego zabrała się za jedzenie swojego dania, ciekawa co też takiego dzieje się teraz w jego głowie. Wiedziała, że albo za chwilę ją wyśmieje i zlekceważy, albo dla odmiany przyzna jej rację, co byłoby zjawiskiem nadzwyczajnym, biorąc pod uwagę, że zazwyczaj obierali dwa różne stanowiska.
    Uniosła gwałtownie głowę, chcąc zaprzeczyć i powiedzieć, że wygaduje głupoty. Marna strata? Co za brednie… Nim jednak zdążyła dodać coś od siebie, on kontynuował, a ona z każdym jego słowem zaciskała mocniej palce na widelcu. Miała ogromną ochotę zdzielić go w łeb, by wybić mu takie nonsensy. W życiu nie przypuszczała, by ktoś tak pewny siebie, jak on, czuł się tak nieważny. Teraz coraz lepiej dostrzegała różnicę w ich życiu. Ona pomimo nadopiekuńczości rodziców, w kółko była zapewniania o ich miłości. Kochali ją i jej to okazywali.
    – Co za idiotyzm. Jesteśmy młodzi, tak naprawdę nic nie przeżyliśmy. Za chwilę możesz wyjść z tej knajpy, wpaść na dziewczynę w kapeluszu, spojrzeć jej w oczy i powiedzieć „Cholera, przepadłem”. – rzuciła, wiedząc, że dla niego pewnie było to idiotyczne spojrzenie romantyczki, ale mówiła to, co myślała i chciała, aby ją wysłuchał do końca.
    – Gdybyś teraz zginął, opłakiwaliby cię twoi przyjaciele. Chcieliby jeszcze raz grzebać z tobą przy samochodzie, wyrywać laski na wyścigach i zastanawiać się jak skomentowałbyś nogi tamtej blondynki. Gdyby teraz coś ci się stało, powiedziałabym „Cholera, z nikim nie kłóciło mi się tak dobrze, jak z tym dupkiem, który rzucił się pod koła mojego wozu, żebym go uratowała.”. – powiedziała, trochę może naciągając wersję wydarzeń, ale w gruncie rzeczy przekazała mu to, co chciała powiedzieć.
    – I jestem pewna, że twoi rodzice też by cię opłakiwali. Może tego nie okazują, ale koleś, twoja mama rodziła cię w bólach przez kilka godzin. Sama bym opłakiwała taki wysiłek. – chciała rozładować atmosferę, ale jednocześnie przekazać mu, że jest w błędzie.

    OdpowiedzUsuń
  70. Jej matka była w wielu aspektach dla niej wzorem. Kochająca, pełna cierpliwości i wewnętrznego ciepła. Miała w sobie iskrę, którą potrafiła z siebie wydobyć, a jednocześnie rozsiewała wokół atmosferę, dzięki której ludzie czuli się w jej towarzystwie lepiej. Co więcej, była niesamowitą matką, która rzuciłaby się w ogień za swoim dzieckiem. Planowała dużą rodzinę, gromadkę dzieci, lecz niestety los postanowił jej to odebrać. Na całe szczęście, była silna i podniosła się z podłogi, gdy wydawało się, że nie da już rady. Tak, jeśli Tina miałaby wskazać kogoś wyjątkowego, tym kimś byłaby jej matka.
    Słysząc jego słowa, zmarszczyła brwi, początkowo nie rozumiejąc o co mu chodzi, a gdy zrozumiała, do czego nawiązywał, wybuchnęła śmiechem, kręcąc z niedowierzania głową. – Masz jakieś zaburzenia, bo ja nie mam kapelusza. – odparła, puszczając do niego oczko i z rozbawieniem ponownie zabierając się do jedzenia. Tak właśnie zakończyli poważny temat.
    – Masz to zjeść, nie zatruwałam środowiska na darmo. – rzuciła, wskazując widelcem na jego danie. – Poza tym mam później zajęcia i zamierzam na nie zdążyć. – dodała, popędzając go lekko i z uśmiechem zajadając się swoim daniem.

    OdpowiedzUsuń
  71. – Przypominam, że zawsze mogę odwieść się sama. – rzuciła, zerkając na niego zachęcająco i w głębi wciąż mając nadzieję, że jednak pozwoli jej znowu prowadzić swoje auto. Lubiła siedzieć za kierownicą, taka była prawda. Miejsca pasażera nigdy specjalnie jej nie odpowiadało, ale przypuszczała, że Max patrzy na to w podobny sposób.
    – Nie musisz się we mnie wpatrywać. – odparła, posyłając mu kolejny uśmiech. Za Maxem ciężko było nadążyć, w dalszym ciągu nie zawsze była w stanie określić, kiedy żartował, a kiedy nie. W większości przypadków zakładała, że po prostu ironizował, więc odpowiadała mu w ten sam sposób. Co więcej, sama w dalszym ciągu nie była pewna czego chciała. Plan był taki, iż miała go unikać, skończyło się na tym, że jedli wspólnie obiad. Przez niego nie nadążała nawet za samą sobą.
    – Kocham tatę. Bywa trudny, ale wiem, że przemawia przez niego miłość. – nie wiedziała, dlaczego wybrała akurat ten temat, ale wewnętrznie czuła potrzebę usprawiedliwienia ojca i tego, co widział wczoraj Max. – Kiedyś ktoś zrobił mi coś okropnego, a on nie powiedział „ A nie mówiłem?”. Przytulił mnie wtedy i powiedział, że na tym świecie nie ma i nie będzie mężczyzny, który kochałby mnie bardziej niż on. – opowiedziała, uśmiechając się do tego wspomnienia. Nie miała wątpliwości co do tego, iż ojciec ją kocha, choć w wielu kwestiach się nie zgadzali. Chciała, aby był szczęśliwy i dumny ze swojej jedynej córki.

    OdpowiedzUsuń
  72. Valentina od zawsze miała silną relację z obojgiem rodziców. Nie mogła powiedzieć, że jest córeczką tatusia czy mamusi. Wiedziała, że na jedne tematy łatwiej było porozmawiać z mamą, a na inne z tatą. Niektóre rzeczy wolała robić z nim, a niektóre z nią. Zawsze chyba starała się wynagrodzić im jakoś stratę dziecka. Zapełnić pustkę, której właściwie nie dało się tak naprawdę zapełnić. Mimo to próbowała być dla nich wszystkim, czego oczekiwali.
    – Były nie były, co za różnica. – machnęła lekceważąco ręką, zdeterminowana, by złą przeszłość zachować dla siebie i nie wywlekać jej na światło dzienne. Miała to już za sobą i cieszyła się, że w tamtych czasach bliscy byli przy niej. Nawet gdy była zapłakaną kupką nieszczęścia.
    – Krew z krwi… Nie do końca. – mruknęła w odpowiedzi, marszcząc przez sekundę brwi, ale po chwili zamrugała gwałtownie, odpędzając od siebie tamte myśli. Odkładając widelec i odsuwając od siebie talerz, posłała mu lekki uśmiech. – Musimy się zbierać.

    OdpowiedzUsuń
  73. – Ależ ty jesteś bezpośredni. – odparła w odpowiedzi, wywracając oczami. Subtelność z całą pewnością nie należała do cech, którymi Max mógłby się pochwalić. Zresztą ta cecha rzadko występowała u mężczyzn. – To jest mój ojciec. – dodała, posyłając mu lekki uśmiech i podnosząc się z krzesła.
    – Jasne. – rzuciła, poprawiając torbę na ramieniu i opierając się o krzesła, obserwowała Maxa. Uśmiechnęła się widząc jak zmierza w stronę kelnera. Co prawda nie wiedziała o czym rozmawiają, ale dostrzegając minę młodego chłopaka, podejrzewała, że słowa jego idola naprawdę mu się podobały.
    Nie zamierzała pytać, w jakim celu podszedł do kelnera. W ciszy ruszyła za nim do samochodu, ciesząc się, że Max wyciągnął coś z ich rozmowy. To, co właśnie zrobił było dla niego. Nie robił tego, bo ona mu kazała, nie robił tego, by się jej w jakiś sposób podlizać. To był po prostu on i znowu dostała dowód, że gdzieś pod tą warstwą arogancji i obojętności, krył się dobry chłopak, który potrafił ujawnić się w kluczowych momentach.
    – Wiesz, w jakimś surrealistycznym świecie moglibyśmy się pewnie zaprzyjaźnić. – rzuciła, zapinając pasy i posyłając mu krzywy uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  74. – Pokazała ci tylko cycki? Cholera, to już wiem, dlaczego przegrałeś. – odparła, choć tak naprawdę zastanowiła się nad jego ostatnimi słowami.
    Czy naprawdę dała mu szansę? Prawdopodobnie miał rację. Nie chodziło o chwilę, gdy zatrzymała się, by go uratować. Pewnie zrobiłaby to dla każdego. Chodziło o wczoraj, gdy zdecydowała się dać sobie jeden dzień szaleństw. Nieświadomie dała też wtedy szansę mu, mogła spędzać ten pełen wariacji dzień z kimś innym, a robiła to właśnie z nim.
    – Nie byłabym tego taka pewna. Pamiętasz, że zawsze robię ci na przekór? – rzuciła, unosząc brew ku górze i spoglądając na niego uważnie.
    Widziała chłopaka z hipnotyzującymi oczami, za którymi kryły się historie. Widziała ciemne włosy, ostrą linię szczęki i różnorakie rysunki, które zdobiły jego skórę. Widziała szaleńca, który igrał z ogniem i nie bał się ryzykować, ponieważ jak sam mówi, tak naprawdę mu nie zależało. Widziała chłopaka pełnego sprzeczności, który zasługiwał na kogoś, kto pokaże mu, że świat i ludzie nie są aż tacy źli i niewarci poznania.

    OdpowiedzUsuń
  75. Gdy zatrzymali się na parkingu, rozejrzała się, dostrzegając kilku studentów zmierzających w różnych kierunkach. Na szczęście w pobliżu nie było żadnej znajomej twarzy. Wolała nie wysłuchiwać kolejnych pytań, dziwnych podtekstów i wybrednych komentarzy. Wiadomość o tym z kim jadła obiad i tak się rozniesie, w końcu się nie ukrywali, aczkolwiek wolała zostać rzucona w ogień pytań później niżeli wcześniej.
    – Komuś musi zależeć na studiach. Z naszej dwójki, tym kimś jestem ja. – rzuciła z uśmiechem, wzruszając bezradnie ramionami. Zdążyła się domyślić, iż Max nie zamierzał udać się dzisiaj na zajęcia. Dla niego to nie była odpowiedzialność, to był po prostu irytujący dodatek. Dla niej to była cała przyszłość.
    – Dzięki za obiad. To co, do zobaczenia na francuskim, jeśli kiedyś się zjawisz? – spytała, zgarniając torbę i wyskakując z samochodu. Przytrzymała się drzwi, zerkając na niego z lekko przechyloną głową.

    OdpowiedzUsuń
  76. – Jeśli jesteś na tyle odważny, by robić co chcesz, do dzieła. Ludzie spełniają sami swoje marzenia. – odparła z błyskiem w oku. Miał w sobie odwagę, której jej z kolei brakowało. Wiedziała, że on byłby w stanie spalić wszystkie mosty, ona niestety w życiu by się na to nie zdobyła.
    Prawda była taka, że choć krótko go znała, wierzyła w niego. Była pewna, że jeśli tylko by się wysilił, nie potrzebowałby pomocy rodziców, dałby sobie radę bez ich pieniędzy. Max był zdolny i inteligentny, a to było już dużą częścią sukcesu.
    – Zacznij wygrywać, to może coś zarobisz. – rzuciła na zakończenie, zamykając drzwiczki samochodu i odwracając się ruszyła szybkim krokiem w stronę uczelni. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że pomimo tego, iż spędzili ze sobą już dużo czasu, w dalszym ciągu nie mieli swoich numerów. Po chwili zastanowienia doszła jednak do wniosku, że tak było lepiej. Nie potrzebowała dodatkowej pokusy i świadomości, że w każdej chwili mogłaby do niego napisać. Na całe szczęście jej rozważania przerwała koleżanka, która do niej dołączyła. Dzięki temu jej myśli oddaliły się od Maxa i skupiły na czymś innym. Miła odmiana…

    OdpowiedzUsuń
  77. [ Niee :/ Nic mi nie świta, ale może powiedz jaki masz pomysł na później i coś mnie olśni :D ]

    OdpowiedzUsuń
  78. [ Hm... A co powiesz na coś takiego: Tina pracuje dwa razy w tygodniu w barze. Tam mógłby przyjść Max z kolegami. Do niej przyszedłby były chłopak albo ktoś podobny u by się jej narzucał, a ona wpadłaby na pomysł, aby udawać, że Max to jej chłopak.]

    OdpowiedzUsuń
  79. Reszta tygodnia upłynęła jej spokojnie. Mogła nadrobić zaległości na uczelni i w miarę możliwości poprawić stosunki z ojcem. Początkowo szło mozolnie, ponieważ pan policjant, zresztą tak samo, jak jego córka, odznaczał się wyjątkową upartością. Mimo to, bez wątpienia nie potrafił długo gniewać się na swoją córkę i postanowił jej wybaczyć. Oczywiście ta decyzja nie odbyła się bez długiego monologu, przypominającego o jej nagannym zachowaniu i wyrażającemu wiarę, iż była to chwila słabości, która więcej się nie powtórzy. W końcu takie poczynanie było do Tiny niepodobne.
    Max także odszedł na dalszy tor, o ile całkowicie nie wypadł z orbity. Początkowo uciążliwie zatruwał jej myśli, a ona rozglądała się za nim na uczelni, lecz wreszcie dała sobie z tym spokój i odpuściła. Przyjęła do wiadomości, iż ich relacja uległa zakończeniu. Zresztą tego właśnie chciała. W dalszym ciągu zgadzała się z myślą, iż należą do dwóch różnych światów i lepiej będzie, gdy zostaną po swoich stronach biegunów.
    Sobotę spędzała w pracy. Bar może nie był jej wymarzonym miejscem, ale napiwki było dobre, a robota niespecjalnie ciężka. Musiała tylko użerać się z dwuznacznymi komentarzami męskiej części gości, a także od czasu do czasu z ich lepkimi rączkami. Minusem był także strój, ale czy mogła wymagać więcej elegancji, gdy właścicielem był mężczyzna, który ślinił się na widok długich nóg? Poza tym zdążyła się już przyzwyczaić do krótkich skórzanych szortów i obcisłych topów z nazwą baru. Co więcej, naprawdę rzadko spotykała tu kogoś znajomego, więc mogła to przełknąć. Zdążyła także nauczyć się kilku zasad, a jedna mówiła wyraźni, iż im seksowniej wyglądała, tym więcej zarabiała. Niestety.
    – Nowy stolik po twojej stronie. – rzuciła Manda, wracając z tacą pustych szklanek. Tina skinęła głową i podając mężczyźnie przy barze jego piwo, ruszyła w stronę stolików. – Cześć, co mogę wam podać? – zapytała uprzejmie, przenosząc wzrok z małego notesu na nich i z ogromnym szokiem uświadamiając sobie, kogo przyszło jej obsłużyć. Ze wszystkich miejsc w mieście musiał przyjść tu? Cholerne żarty.

    OdpowiedzUsuń
  80. Prawda była taka, iż niewiele osób wiedziało gdzie Tina pracuje. Tak właściwie jedynie nieliczni wiedzieli, że w ogóle ma jakieś zajęcie. To nie była praca marzeń, aczkolwiek Valentina zdążyła przywiązać się już do zespołu. Do kelnerek i kucharzy. Do stałych gości zresztą także. Ta praca miała swoje minusy, ale były też plusy, dzięki którym nie zamierzała porzucać tego zajęcia.
    Nie spodziewała się jednak, że przyjdzie jej tu spotkać się z Maxem. Przestała już nawet o nim myśleć, a teraz siedział przed nią w towarzystwie, jak zdążyła się domyślić, swoich najlepszych kumpli. Co więcej, fakt, iż widział ją w takim stroju, zdecydowanie jej nie pomagał. Straciła pewną barierę ochronną i poczuła się bez niej niepewnie. Zdawała sobie doskonale sprawę, że obecnie nie przedstawia sobą obrazka grzecznej studentki. Cóż, może grzecznej studentki, ale z filmów dla dorosłych. Ta druga wersja prędzej by pasowała.
    Niepewnie uśmiechnęła się do pierwszego chłopaka, ściskając lekko jego dłoń i odpowiadając cichym „Hej”. Następnie przeniosła wzrok na drugiego chłopaka i wiedziała, że jej policzki odrobinę się zarumieniły. Nie tylko w efekcie na jego słowa, ale także na niego samego. Cóż, była przecież tylko kobietą, potrafiła dostrzec przystojnego mężczyznę. Mimo to każdy z nich był inny. Sam był jak wyrwany z teledysku o bogatych raperach, Jake wyglądał jak ściągnięty z okładki, a Max… Max był tajemniczym, złym chłopcem i wystarczyło, by przeczesał te swoje ciemne włosy, by palce dziewczyn świerzbiły, by zrobić to za niego.
    – Hm… Dzięki, was też miło poznać. – odparła, ściskając rękę Jake’a. – Podejrzewam, że mamy o sobie do powiedzenia to samo. Czyli nic miłego. – podsumowała, wzruszając lekko ramionami. Mimo to w głębi była ciekawa, co też Max o niej mówił. Niestety, jak sama wiedziała, ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
    – Jasne, zaraz przyniosę. – rzuciła, odwracając się i szybkim krokiem ruszając w stronę baru.

    OdpowiedzUsuń
  81. Stanęła za barem, zabierając się za przyszykowywanie ich zamówienia, gdy podeszła do niej Manda, ściskając jej ramię i nachylając się do jej ucha.
    – Dziewczyno, może jednak chcesz się zamienić stolikami? – szepnęła konspiracyjnie, teatralnie wachlując się ręką, jakby za chwilę miała zemdleć, a Tina w odpowiedzi parsknęła śmiechem i strąciła jej rękę, sięgając po kieliszki.
    – Wracaj do swoich amatorów macanek. – odparła, kręcąc głową i przyglądając się jak twarz jej koleżanki z radosnej zmienia się w posępną. Zarzuciła rudymi włosami i niczym gwiazda odeszła w stronę stolików, kręcąc przy tym przesadnie biodrami. Val pokręciła jedynie głową, nie przerywając pracy, gdy za barem pojawił się Sam. Posłała mu przyjazny uśmiech i pytające spojrzenie, podejrzewając, że doszli do wniosku, iż chcą dodać coś do zamówienia.
    Spuściła wzrok, przełykając ślinę i kiwając prawie niezauważalnie głową. Max stworzył scenę wyjętą prosto z jakiegoś filmu akcji, ale poczuła ogromną ulgę. Skoro jego przyjaciele nie wiedzieli, była bezpieczna. Co prawda, zawsze mogli go kryć, ale przecież świat nie składał się ze spisków i zdrad.
    – Możliwe. Chcesz żebym teraz ciebie podwiozła? – rzuciła w ramach żartu, zaczynając układać już zamówienie na dużej okrągłej tacy. Za każdym razem przypominała sobie swoje początki i drżące ręce, które miały problem z utrzymaniem pustej szklanki. Teraz było o niebo lepiej.
    – Uprzedzę cię, co ty na to? Max to świetny facet, oboje to wiemy. Jest dupkiem, odhaczone, ale potrafi być dobrym dupkiem. Lubisz go, a ja już przestałam wyobrażać sobie, że przejeżdżam go swoim ślicznym autkiem. – dodała, zerkając przelotnie w stronę stolika, przy którym siedział Max.

    OdpowiedzUsuń
  82. Spojrzała na niego jak na wariata, parskając śmiechem i kręcąc lekko głową. Jeżeli chodziło o jakiekolwiek zaloty ze strony Maxa, nie brała ich na poważnie. Jedyna wspólna chwila, jaką przeżyli, to ich prawie pocałunek, który był przyjemny, aczkolwiek bardzo dziwny. Idealne podsumowanie ich relacji.
    Zmarszczyła brwi, odprowadzając go wzrokiem. Na sok albo colę? Oni z całą pewnością nie zamierzali pić żadnej z tych rzeczy, a ona nie planowała do nich dołączać. Męski wieczór był męskim wieczorem. Co więcej, była pewna, że ta trójka jednak przerosłaby jej możliwości. Z Maxem mogła sobie jakoś poradzić, a i to nie wychodziło jej zawsze dobrze, ponieważ był bardzo skomplikowany. Wiedziała, że przeciwko nim wszystkim naraz, nie miałaby żadnych szans wyjść cało.
    Popatrzyła na Maxa, widząc, że na nią patrzy i nie mogąc się powstrzymać, posłała mu teatralnego buziaka, puszczając oczko i ponownie wracając do pracy. Wreszcie ponownie zjawiła się przy ich stoliku z pełną tacą w jednej dłoni, w drugiej trzymała z kolei talerz ze smakołykami.
    – W takim razie panowie, wasze piwa i wódka, a żebyście nie padli trupem orzeszki i na koszt firmy skrzydełka. Wiecie, nie lubię męczyć się z zalanymi typami. – podała wszystko na stół, dopiero na końcu przenosząc wzrok na Maxa. – A to specjalnie dla ciebie walentynko. – szepnęła konspiracyjnie, kładąc przed nim talerz z sajgonkami, nawiązując tym samym do ich wspólnego wypadu do baru, który co prawda zakończył się wtargnięciem jej ojca, ale wcześniej bawili się świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  83. W odpowiedzi posłała mu mrugnięcie, a następnie zerknęła na pozostałą dwójkę, zajadającą się skrzydełkami. Nie mogła się im dziwić, sama już nieraz się do nich dobierała. Samuel był świetnym kucharzem, zresztą sam to niejednokrotnie powtarzał. Jego skrzydełka były na to niezbitym dowodem.
    – Miłej zabawy chłopaki. W razie czego jestem w pobliżu. – rzuciła, po czym zerkając jeszcze na Maxa, odwróciła się i ruszyła z powrotem do baru.
    Gdyby nie było ruchu, zapewne nieustannie ulegałaby pokusie i zerkała w stronę ich stoliku. Na całe szczęście była sobota, a bar był pełen ludzi, więc musiała zająć się pracą i nie miała czasu na zaspokajanie swojej ciekawości. W którymś momencie zerknęła na drzwi wejściowe i musiała to nazwać instynktem obronnym, ponieważ do środka wszedł nie kto inny, a Patrick. Przeklęła pod nosem i szybko odwróciła się do niego plecami, chwytając za tacę, którą naszykowała i pędem poszła ją zanieść do odpowiedniego stolika, z nadzieją, że jeśli będzie trzymać spuszczoną głowę, Patrick jej nie dostrzeże.
    Niestety, gdy wróciła do baru, on już tam był. Mogłaby się ukryć w toalecie, cokolwiek, ale to była praca i nie mogła zostawić Mandy samej z całą chmarą gości. Mogła się modlić, że on do niej nie podejdzie, ale gdy tylko zauważył, że zbliża się do lady, od razu znalazł się obok niej.
    – Miałem nadzieję, że cię spotkam. – rzucił, posyłając jej swój firmowy uśmiech, na który pewnie kiedyś by się nabrała.
    – Przepraszam, ale pracuję. – odparła, wchodząc za ladę, by nalać dzban piwa. On z kolei nachylił się po swoje stronie, zdecydowanie naruszając jej przestrzeń osobistą.
    – Przestań już się droczyć.
    – Nie robię tego. Pracuję. – stwierdziła obojętnie i chwytając za dzban piwa, ruszyła w stronę stolika, przy którym siedział Max. Mógł nie zamawiać, ale ona zrobiła to w tym momencie za niego. Jak mogła się spodziewać, Patrick jak cień ruszył za nią.
    – Myślę, że wam się przyda. – rzuciła ze sztucznym uśmiechem, kładąc dzban na ich stoliku.

    OdpowiedzUsuń
  84. Sama nie wiedziała, dlaczego od razu poszła szukać ratunku u Maxa. To była jej pierwsza myśl i nawet się nad nią dłużej nie zastanawiała. Mogła przecież odszukać wzrokiem Mandy i to ją poprosić o pomoc albo chociaż zawołać któregoś z kucharzy. Max nie był typem superbohatera, ale jakimś dziwnym trafem jej umysł popchnął ją właśnie do niego. Wolała się teraz nad tym nie zastanawiać.
    – Jasne, zaraz przyniosę. – pokiwała głową w stronę Jake’a i przeniosła wzrok na Maxa, słysząc jego kolejne słowa. Zacisnęła usta w cienką linię, zerkając na Patricka.
    – Tobą raczej nie byłaby zajęta. Val, skarbie, porozmawiajmy. – odparł, łapiąc ją za ramię, która ona od razu strząsnęła. Patrick był kompletnym przeciwieństwem Maxa. Krótkie, przystrzyżone jasne włosy, zawsze perfekcyjnie ułożone. Mocna szczęka i błękitne oczy, dzięki którym kiedyś namówił ją na pierwszą randkę. Był przyszłym prawnikiem albo politykiem. Miał zaplanowaną przyszłość, w której było miejsce na duży dom z białym płotkiem i wspaniałą żonę, która stanie u jego boku. Po kilku randkach ubzdurał sobie, że to miejsce zajmie Valentina. Sęk w tym, że ona takich planów nie miała.
    Może właśnie dlatego nie powstrzymała swoich następnych słów. One po prostu wypłynęły z jej ust, nim zdążyła się zastanowić. – W tym problem, Patrick, że to właśnie nim jestem zajęta. – sama otworzyła szerzej oczy na to kłamstwo. Teraz już nie mogła się wycofać, z całą pewnością nie gdy zobaczyła zaskoczenie na twarzy Patricka.
    – Val, nie bądź śmieszna. Nie związałabyś się z nim. – odpowiedział oburzony, wskazując niechętnie na Maxa i posyłając jej zniesmaczone spojrzenie.
    – Cholernie to zrobiłam!

    OdpowiedzUsuń
  85. Aż sama wzdrygnęła się widząc reakcje Maxa. W sumie nie wiedziała czego mogła się po nim spodziewać, ale z całą pewnością nie przypuszczała, że chłopak od razu będzie skory do bójki. Val, jak nietrudno się domyślić, była raczej przeciwniczką przemocy i wolała jej za wszelką cenę uniknąć. Patrick zapewne też, ale niestety był także dumnym paniczem, który przecież nie mógł ulec pod presją. Widać było w jego oczach, że uważa się za lepszego. Zresztą zachowywał się tak dosyć często. Po prostu Tina wcześniej tego nie dostrzegała. Był pewny siebie, a nawet arogancki. Max także przejawiał takie cechy, ale u niego wyglądało to zupełnie inaczej. Irytowało, ale jednocześnie było dosyć zabawne.
    – Podejrzewam, że ty większość życia przepijasz w rowie, ale ja mam ciekawsze zajęcia. – odparł obojętnie Patrick, robiąc znudzoną minę. Jednocześnie jednak napiął ramiona, jakby w każdej chwili był gotowy do ataku.
    – Max, uspokój się, narobisz sobie problemów, to nie jest tego warte. – rzuciła, patrząc na niego błagalnie. Wiedziała, że w obecnym momencie zwracają na siebie uwagę gości i z całą pewnością nie chciała, by zrobiło się jeszcze gorzej.
    – Patrick, powinieneś już iść. – dodała twardo, patrząc na niego uparcie, ale on jak zwykle jej nie słuchał. Widział świat po swojemu i był nauczony dostawać to czego chciał.
    – Musimy porozmawiać. Wiesz, że nie możemy tak tego zakończyć. Nie możesz zostawić mnie dla tego podlotka. – i jak zwykle w grę wchodziła męska duma. Ile to zbędnych wojen się przez nią wykluło...
    – Nie mogę tego zakończyć, bo nie byliśmy razem, a teraz idź.
    – Wyjdę z tobą. – najwyraźniej on mógł dyskutować tak do jutra. Ona z kolei coraz bardziej się irytowała i dochodziła do wniosku, że mieszanie w to Maxa było złym pomysłem. Nie chciała, by miał przez nią jakiekolwiek kłopoty. Dobrze, że przynajmniej byli tu jego koledzy. W końcu mogli go jeszcze wyprowadzić.

    OdpowiedzUsuń
  86. Sama nie mogła do końca uwierzyć w to, co się dzieje dookoła. W duchu liczyła, że Patrick odpuści, jak tylko wspomni o tym, że spotyka się z kimś innym, ale nie przemyślała tego, jak zadziała to na jego ego, które w jego przypadku było bardzo delikatne. Najwyraźniej wybór, jakiego dokonała Tina, sprawił, iż stał się jeszcze bardziej terytorialny. Nie zamierzał odpuścić i wiedziała, że w którymś momencie naciśnie na Maxa za bardzo, a ten wybuchnie. Dlatego poczuła minimalną ulgę, gdy Jake wtrącił się do tego całego zamieszania.
    Uniosła głowę, spoglądając na Maxa i niepewnie się w niego wtuliła, obserwując jak twarz Patricka, nabierała wściekłego wyrazu. Najwyraźniej wcześniej nie brał jej słów poważnie, a zachowanie Maxa rozwiało jego podejrzenia.
    Położyła dłoń na plecach chłopaka, robiąc nią małe kółka i licząc, że tym gestem odrobinę go uspokoiły. Gdyby był jej obojętne, zapewne mogłaby pozwolić, aby rzucił się na Patricka i naraził się na kłopoty i nieprzyjemności, ale cóż. Max już dawno przestał być jej obojętny, nieważne co mówiła na głos.
    – Val, nie bądź śmieszna. Oboje wiemy, że to… – urwał, wskazując na ich dwójką i kręcąc przy tym z niedowierzania głową. – To jest jakiś żart. Prędzej czy później będziemy razem. Nie zostawię tak tego. – dokończył twardo, zmierzył wszystkich wzrokiem i odwracając się sztywno wyszedł z baru. Wiedziała, że to nie była czcza groźba, a ona niebawem znowu go spotka, ale nie mogła teraz o tym myśleć.
    Czuła, że drży i wiedziała, że Max także to czuje, a tego z całą pewnością nie chciała. Zacisnęła dłonie w pięści, odsuwając się odrobinę. – Wszystko dobrze... – mruknęła cicho i sama nie wiedziała, czy zapewnia jego, czy też siebie.

    OdpowiedzUsuń
  87. Max nie był definicją bezpieczeństwa. Jego drugim imieniem było ryzyko, a trzecim szaleństwo, lecz mimo to, gdy się w niego wtuliła, poczuła, jakby postawił wokół niej mur obronny, przez który nikt nie mógłby się przedrzeć. Nie musiał się angażować. Nie musiał ciągnąć historyjki, którą na szybko stworzyło, a jednak to zrobił.
    Już miała odpowiedzieć, że zaraz doniesie im jeszcze jedną butelkę, ale wtedy jej uwagę przykuł Max i pozwoliła mu odciągnąć się na bok. W odpowiedzi pokiwała głową i posłała mu lekki uśmiech, który miał być potwierdzeniem jej słów. Na końcu języka miała „Dzięki tobie”, ale udało jej się zdusić je w sobie i nie zrobić z siebie przed nim kompletnej miękkiej idiotki.
    Zaśmiała się i pokręciła głową. – O tutaj, jesteś, a już myślałam, że gdzieś się zapodział wariat, którego znam. Myślałam, że jesteś chory. – odparła, przykładając mu dłoń do czoła, jakby chciała sprawdzić, czy aby przypadkiem nie ma gorączki. Musiała odciągnąć swoje myśli od sytuacji, która przed chwilą miała miejsce, a żarty wydawały się najlepszym pomysłem.
    Odsunęła się kawałek i zerknęła na duży zegar wiszący na ścianie. – Kończę za jakieś dwie godziny, ale nie musisz na mnie czekać. Jestem dużą dziewczynką. – odparła, zakładając kosmyk włosów za ucho i przenosząc spojrzenie na jego kolegów, którzy jak się okazało, także na nich zerkali. – Zaraz przyniosę wam jedzenie. – rzuciła i ponownie spojrzała na Maxa. – Dziękuję. – szepnęła, patrząc mu w oczy i przekazując wszystko, czego nie mogła ubrać słowami. Dzisiaj w magiczny sposób przeskoczył przez jeden z murów, który przed nim stawiała i nagle zniknęła jakaś bariera. Nie wiedziała, czy to było czymś dobrym, czy wręcz przeciwnie.

    OdpowiedzUsuń
  88. Spuściła głowę, przygryzając dolną wargę i zastanawiając się nad odpowiedzią. Historia z Patrickiem dla niej była już przeszłością. Podjęła wtedy złą decyzję, ale zorientowała się o tym zbyt późno. Z kolei Patrick przez ten krótki czas, który spędzili razem, zdążył umiejscowić ją w swojej wizji na przyszłość. W jego oczach zapewne byłaby idealną partnerką. Dobra studentka, pochodząca z przyzwoitego domu. Nieprzesadnie bogata, by go to nie uwierało, ale także daleka od biedoty, by przy jego boku nie wyglądała niczym wieśniaczka. Wiedziała, że teraz tym bardziej jej nie odpuści. Dla niego liczyła się opinia publiczna, to co powiedzą ludzie i jak będzie w ich oczach wyglądał. W jego mniemaniu Max był tym gorszym, złym chłopcem z nizin, który niebawem wyląduje za kratami. Val nie mogła zostawić go dla kogoś takiego, ponieważ jego imię, by na tym ucierpiało...
    – Jasne. – odparła i ruszyła w stronę baru, zerkając na Mandy, która posyłała jej pytające spojrzenie z drugiego końca sali. W odpowiedzi skinęła jedynie głową, by ją uspokoić, a dziewczyna rzuciła jeszcze spojrzenie na Maxa i wróciła do pracy.
    – Nie byliśmy właściwie razem. Poszliśmy na kilka randek i przez jakiś czas po prostu trzymaliśmy się blisko. Ja w końcu zrozumiałam, że to nie to, a Patrick nie. Ułożył sobie scenariusz, a mi dał jedną z ról i zdecydowanie nie pozwala na to, bym ją odrzuciła. – wytłumaczyła, wzruszając lekko ramionami. – Poza tym popatrz teraz na mnie. Czy obecnie przedstawiam sobą obrazek porządnej pani domu? – rzuciła, posyłając mu lekki uśmiech, po czym wsunęła się za ladę i nachyliła do małego okienka, przekazując zamówienie do kuchni.

    OdpowiedzUsuń
  89. Nie mogąc się powstrzymać, posłała mu w odpowiedzi szeroki uśmiech, ponieważ to była bardzo dobra wizja. Uwielbiała swój garaż i z całą pewnością uwielbiała wygrywać. Wiedziała, że jej przyszłość nie będzie tak wyglądać, aczkolwiek miała także pewność, że nie zostanie panią domu, która przez cały dzień będzie wyczekiwać na męża z obiadkiem. Może niektórym ta rola odpowiadała, ale ona do takiego obrazka nie pasowała.
    Zerknęła na jego przyjaciół i musiała przyznać mu rację skinieniem głowy. Taksówka z całą pewnością była dobrą opcją, ponieważ w obecnej chwili nie wyglądali na specjalnie trzeźwych. Całe szczęście Max w przeciwieństwie do nich trzymał się bardzo dobrze.
    Odwróciła się, gdy kucharz ją zawołał, podając zamówienie. Podziękowała i położyła wszystko na czarnej tacy. – Może zabierzemy im alkohol i damy coś do jedzenia? W ten sposób istnieje szansa, że odrobinę im się polepszy, nim przyjedzie taksówka. – zasugerowała, przyglądając się jego przyjaciołom, a następnie zerkając na niego.

    OdpowiedzUsuń
  90. Posłała mu groźne spojrzenie, ale wiedziała, że i tak nic nie wskóra, więc po prostu pokręciła głową i pozwoliła mu w spokoju zanieść jedzenie do chłopaków. Przyglądała im się przez chwilę, a później przeniosła wzrok na Mandę, która dołączyła do niej za barem.
    – Od teraz wynajmujesz ludzi do pracy? Mogę go podkupić? – rzuciła, poruszając zabawnie brwiami, na co Tina parsknęła śmiechem i klepnęła ją w tyłek, zaganiając do pracy. Rudowłosa pokazała język i zgarniając tacę z piwem, ruszyła do kolejnego stolika.
    Rozejrzała się po sali, dochodząc do wniosku, że ruch zdążył odrobinę zmaleć. Kto wie, może ich mała awantura przepłoszyła jakąś część klientów… Wolała się nad tym za bardzo nie głowić. Całe szczęście, że dzisiaj nie było właściciela, który bez wątpienia zmyłby jej za to głowę. W końcu ona jest tu tylko po to, by serwować piwo i ładnie się uśmiechać.
    – Może lepiej ich nie zostawiać w takim stanie? – zapytała, zerkając na zamówienie, które zostawiła Manda i zabierając się za przygotowywanie drinków. – Wydajecie się zżyci. Jak długo się znacie?

    OdpowiedzUsuń
  91. Zmarszczyła brwi, początkowo nie bardzo wiedząc, o co mu chodzi, a słysząc jego następne słowa, parsknęła śmiechem i spuściła wzrok na drinka, którego szykowała. Całkowicie już o tym zapomniała, co więcej, sądziła, a raczej miała nadzieję, że nikt tego nie zauważył. Jednak miała do czynienia z Maxem, on potrafił dostrzec wszystko, w szczególności, gdy chciałoby się to ukryć.
    – Zazdrosny? Jak możesz podejrzewać mnie o to, że zdradziłabym swojego chłopaka z jego przyjacielem. – odparła, udając oburzenie i łapiąc się za serce. W końcu bądź co bądź byli parą. Co prawda w oczach Patricka, ale jednak mogła to jakoś zaliczyć.
    - Ciemne włosy i tatuaże to z całą pewnością moja bajka. – szepnęła, nachylając się do niego nad barem, po czym wyprostowała się i przekładając ostatnią szklankę na tacę, uśmiechnęła się do niego zaczepnie. – Minutka. – rzuciła i poszła zanieść zamówienie do jednego ze stolików.

    OdpowiedzUsuń
  92. – Możliwe, że tak właśnie będzie. Wszystkiego się wyprę. – rzuciła ze śmiechem przez ramię, posyłając mu uśmieszek niewiniątka.
    Tina do niedawna sądziła, że w jej typie są faceci pokroju Patricka. Ułożeni, grzeczni, w dopasowanych koszulkach, tacy, których spokojnie można było przedstawić rodzicom. Teraz jednak dochodziła do wniosku, że była w błędzie. Gdy spotykała się z Patrickiem, ciągle czegoś tam brakowało. Iskry, która pchnęłaby ich dalej, wspólnej więzi. On tego nie dostrzegał, aczkolwiek ona tak. Co więcej, wystarczył jeden prawie pocałunek Maxa, by poczuła coś więcej niż przez cały związek z panem przyszłym politykiem. Może właśnie tacy faceci byli w jej typie. Pokryci tatuażami rajdowcy, którym życie było niemiłe. Max z całą pewnością był także w typie Mandy. Miała słabość do niegrzecznych chłopców, a on był tego ucieleśnieniem.
    Zaniosła tacę z piwem do stolika pełnego facetów, którzy podziękowali jej z uśmiechem, a ona czym prędzej wróciła do baru, zerkając jeszcze przelotnie na chłopaków. Sam zdecydowanie trzymał się lepiej. Odstawiła tacę na bok i oparła się o ladę obok Maxa. – Trzeba będzie ich wyprowadzić. Może ci pomóc?

    OdpowiedzUsuń
  93. Mandy idealnie nadawała się do tej pracy. Była pewna siebie i znała swoją wartość. Wiedziała, że faceci się za nią oglądają i świetnie to wykorzystywała. Potrafiła flirtować i owijać ich sobie wokół palca, co bardzo pomagało jej z klientami. Mimo to nie szukała faceta na stałe. Z tego, co wiedziała Tina, ktoś kiedyś złamał rudej serce, a ona postawiła krzyżyk na dłuższych związkach. Szukała po prostu przygód i dobrej zabawy. Na pierwszy rzut oka te dwie kelnerki wydawały się kompletnymi przeciwieństwami, ale gdy Tina się tu zatrudniła, szybko znalazła z Mandy nić porozumienia.
    – Wołaj, jakby co. – zastrzegła, odprowadzając go wzrokiem, a następnie podchodząc do faceta, który wołał ją przy drugim końcu lady. Zabrała się za przygotowywanie jego drinka, zerkając w stronę Maxa i uśmiechając się szerzej na ten jego gest. Wcześniej co prawda wspominała o zalaniu się w trupa, ale tak naprawdę nie przypuszczała, że chłopaki doprowadzą się do takiego stanu.
    – Trzeba było taksówkarzowi dorzucić, aby w razie czego wyciągnął ich z samochodu. – odparła, kończąc wycieranie szklanek i odkładając ją do równego rządku. – Muszę iść za zaplecze i za jakieś piętnaście minut będziemy mogli się zbierać. Mandy da sobie radę.

    OdpowiedzUsuń
  94. – Chcesz mnie wpędzić w poczucie winy, przyznaj się! Musiałam zanieść ten dzban piwa, ponieważ to był mój jedyny ratunek. – odparła na swoją obronę, patrząc na niego jakby to było oczywiste. Prawda była taka, że faktycznie czuła się odrobinę źle, że podsunęła im pod nos więcej alkoholu. Chyba sądziła, że mają mocniejsze głowy, ale najwyraźniej i takich twardzieli była w stanie powalić.
    Pokiwała głową i zniknęła na zapleczu, gdzie w ciszy zajęła się dokończeniem pracy. Gdy stwierdziła, że wszystko jest jak powinno, poszła się przebrać, zakładając czarną bluzę i dopasowane spodnie, które były dobrą odmianą dla króciutkich szortów. Od razu poczuła się bardziej sobą. Spakowała rzeczy do torby, którą przerzuciła przez ramię, by później je uprać. Pożegnała się z kucharzami, jak zawsze zgarniając od nich przysmażaną kanapkę, która była boskim przyjaciele na drogę do domu po kilkugodzinnej zmianie.
    – W podzięce chcę jego numer. – usłyszała od Mandy, gdy wróciła do baru. Zaśmiała się w odpowiedzi i rozłożyła bezradnie ręce.
    – Nie patrz na mnie, nawet ja nie mam jego numeru, a dzisiaj zaczęliśmy być parą. Wszystko robimy na opak. – odparła przepraszająco, sprawiając, iż rudowłosa wpatrywała się w nią szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami.
    – Możemy już iść. – rzuciła w stronę Maxa, wychodząc zza lady i wyciągając w jego stronę drugą połówkę kanapki. – Chcesz?

    OdpowiedzUsuń
  95. Pomachała na pożegnanie rudowłosej, wiedząc, że niedługo będzie musiała wszystko jej wytłumaczyć, ale teraz wolała napawać się jej zdziwioną miną, gdy przyglądała się ich dwójce, nie do końca rozumiejąc o co chodzi. Tina sama już się trochę pogubiła w ich relacji. Nie byli przyjaciółmi, niejednokrotnie powtarzała sobie, że będzie go unikać, a później sama szukała jego towarzystwa. Znał jej sekrety i z tego, co wiedziała, zostawił te informacje dla siebie. A teraz? Cóż, teraz byli udawaną parą.
    – Jadłeś sajgonki, nie przesadzaj. – rzuciła rozbawiona, biorąc kolejny gryz swojej kanapki. Wyszła na zewnątrz i przeczesała włosy palcami, rozglądając się dookoła i wdychając świeże powietrze.
    – Nie, mam swoje mieszkanie. Chodź, wpierw podrzucę cię do domu. – odparła, ruszając w stronę swojego samochodu. – Naprawdę robimy wszystko źle. To ty powinieneś odwozić mnie do domu. Jesteś fatalnym udawanym chłopakiem. Chyba cię zwolnię.

    OdpowiedzUsuń
  96. – Tak, oczywiście, teraz zwalaj na mnie. – odparła równie oburzonym głosem, rozkładając bezradnie ręce, jakby naprawdę już nie miała sił na dalsze prowadzenie tej dyskusji. Wskoczyła na miejsce pasażera, przy okazji posyłając mu pewny siebie uśmieszek. Lubiła widzieć go na miejscu pasażera, ponieważ to oznaczało, iż ona jest za kierownicą, a to z kolei dawało jej pewne uczucie kontroli.
    Prychnęła, próbując powstrzymać rozbawienie i odpaliła samochód, wycofując z parkingu. – Nie zasłużyłeś na drinka. Wracasz do domu. – stwierdziła rodzicielskim tonem, wjeżdżając na ulicę i kierując się w stronę skrzyżowania. Tak naprawdę chyba jeszcze nie była gotowa, by zaprosić go do siebie albo po prostu wewnętrznie wiedziała, że to może źle się skończyć. – Szybko, podawaj adres. – zarządziła, sięgając do radia, by odrobinę je przyciszyć. – I przestań rządzić się w moim samochodzie źrebaku.

    OdpowiedzUsuń
  97. – Mhm, tak to sobie tłumacz. – odparła rozbawiona, oddając mu kuksańca i wywracając oczami, ponieważ czasami naprawdę potrafili zachowywać się jak dzieci, ale to była miła odmiana. Przy nim mogła oderwać się od problemów, zapomnieć o odpowiedzialności i po prostu żyć chwilą, tak jak robił to on.
    Zerknęła na niego przelotnie, słysząc gdzie mieszka, ale w odpowiedzi skinęła jedynie głową i skręciła w prawo. Nigdy tak naprawdę nie zapytała, czym zajmują się jego rodzice. Wiedziała o nim właściwie niewiele i z całą pewnością nie przypuszczała, że należy do tak zwanej śmietanki miasta. Dla niej pieniądze nigdy nie grały większej roli. W takim przekonaniu wychowali ją rodzice, powtarzając, że na wszystko trzeba zapracować, acz najważniejsze i tak jest, by trzymać się razem, bez względu na wszystko.
    – Prawie sami? – zapytała zaciekawiona, zapominając o tym, iż na początku zamierzała od razu odmówić.

    OdpowiedzUsuń
  98. Popatrzyła na niego zaskoczona, wyobrażając sobie ten mały zwierzyniec. Ona w swoim życiu miała jedynie psa. Dużego, puszystego potwora, którego znalazła w kartonie, gdy był malutką zmokniętą kulką. Miała wtedy jakieś siedem lat i namówiła rodziców, by został z nimi. Dokładniej rzecz ujmując, namówiła ojca, ponieważ matka miała ogromne serce i od razu chciała przyjąć malucha. Ojciec był bardziej praktyczny, ale w końcu uległ córce i w taki oto sposób ich rodzina powiększyła się o jeszcze jednego członka.
    Zdążyła zauważyć, że Max zawsze, gdy mówił o rodzicach wyrażał się w sposób ironiczny albo po prostu słychać było w jego głosie zakopany smutek. W takich momentach zawsze coś ściskało ją za serce i chciała powiedzieć coś, co mu pomoże albo odwróci jego myśli od tego tematu.
    – Moja matka pragnęła zostać piosenkarką. Chciała jeździć po świecie i grać na ulicach. Pragnęła dzieci, ale pragnęła także muzyki. Poznała mojego ojca, gdy była bardzo młoda. On nie był typem, który chciał jeździć po świecie. Spytałam jej kiedyś czy żałuje. Powiedziała, że nie, ponieważ dalej gra dla swojego największego fana, jakim jest mój ojciec. Później powiedziała jeszcze, że ta kariera byłaby ulotna, a za to ma mnie, na zawsze, na dobre i na złe. – opowiedziała, uśmiechając się do niego lekko.

    OdpowiedzUsuń
  99. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale zamilkła, ponieważ tak właściwie już nie wiedziała co więcej mogłaby dodać. Coraz lepiej rozumiała różnice w ich rodzinach. W dalszym ciągu wierzyła, że rodzice go kochają, ale wcześniej sądziła, że po prostu Max nie do końca potrafi zauważyć ich miłość. Teraz dochodziła do wniosku, że oni chyba niespecjalnie mu te uczucia okazywali, przez co miała wielką ochotę spotkać się i nimi potrząsnąć. Każdy potrzebował rodzicielskiej miłości, bez względu na to ile miał lat.
    Wiedziała, że na wzmiankę o zabytkowych samochodach, jej oczy zaświeciły jak dziecku podczas otwierania prezentów bożonarodzeniowych. Mimo to ze wszystkich sił starała się zrobić obojętną minę i uspokoić swój wewnętrzny podekscytowany głosik, który krzyczał, że nie może zrezygnować z takiej oferty.
    – Max, jestem pewna, że po tylu godzinach spędzonych w barze śmierdzę piwem i jedyne, o czym marzę to prysznic. – odparła, kierując się swoją rozsądną stroną. – Poza tym, ty też powinieneś się położyć, a jutro zabrać do roboty. Nie było cię cały tydzień, nie przesadzaj z tym urlopem... Tu skręcić?

    OdpowiedzUsuń
  100. Pokiwała głową, stosując się do jego wskazówek i obserwując jak droga przed nimi zmienia się na coraz ładniejszą. Zastanawiała się jak to jest mieszkać w tej części miasta. Ona nigdy nie narzekała na swój dom rodzinny. Spędziła w nim wspaniały czas i mogła pochwalić się świetnym dzieciństwem, gdzie biegała z innymi dzieciakami po podwórku od rana do wieczora, kąpała się w jeziorze niedaleko domu albo przesiadywała w garażu wuja.
    – Nie jestem nianią, zatrudnij sobie kogoś. – odparła, posyłając mu mrugnięcie. – I nie przeginaj struny. Kusząca propozycja, ale nie mam rzeczy i jak coś mi zaproponujesz, to cię walnę. Wolałabym nie wiedzieć, kogo ciuchy tam przetrzymujesz. – pogroziła mu palcem, gdy dojeżdżali do mostu. Sama nie wiedziała skąd jej się to wzięło, przecież nie planowała u niego zostawać, nawet nie zgodziła się wstąpić na chwilę. Przy nim naprawdę zapominała o zdrowym rozsądku i dawała się zbyt łatwo wciągnąć w te gierki.

    OdpowiedzUsuń
  101. – Max! – gdyby mogła, zakryłaby uszy dłońmi, ale nie mogła, więc jedynie się zaśmiała i pacnęła go ręką w ramię. – Oficjalnie, udawanie, nieudawanie i nieodwołalnie z tobą zrywam. Teraz musisz żyć z tym upokorzeniem. – odparła poważnym tonem, jakby to była sprawa wagi państwowej.
    – Zaczyna się robić strasznie, gdy wspominasz o lesie. – stwierdziła, skręcając w prawo, zgodnie z jego instrukcjami. Gdy wreszcie znaleźli się wystarczająco blisko, otworzyła szeroko oczy i była pewna, że usta także miała lekko otwarte.
    Gdy wreszcie zaparkowała, siedziała przez chwilę w miejscu, a później odwróciła się w jego stronę. – Chyba sobie żartujesz… – mruknęła, po czym wyciągając kluczki wyskoczyła z samochodu.
    – Jak powiesz, że masz basen, przyjmę cię z powrotem albo kopnę w tyłek, jeszcze nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  102. Musiała przyznać, że tego akurat się nie spodziewała. Dla niej dom rodzinny wyglądał zupełnie inaczej. W jej wizji nie było ogromnej willi z basenem, a nieduży domek z małym tarasem i ogródkiem ozdobionym różami, których matka skrzętnie doglądała. Kilka pokoi i strych, gdzie rodzice trzymali pamiątki ze swojej młodości i jej dzieciństwa. Tak, to był dom rodzinny. To na co patrzyła, było rezydencją wyjętą prosto z filmu. Nie można było jej winić, iż jest w lekkim szoku.
    – Zdecydowałam. Wolę cię kopnąć. – odparła, przyglądając się posiadłości, aż usłyszała głos mężczyzny i odwróciła się w jego stronę, zerkając niepewnie na Maxa. Gdy wyjaśniło się, że patrzy na ochroniarza, miała ochotę parsknąć śmiechem, ale ograniczyła się jedynie do znaczącego spojrzenia, które posłała w stronę Maxa.
    – Pa Steve. – pomachała i ruszyła za Maxem, posyłając ostatnie spojrzenie w stronę swojego samochodu. Nie powiedziała, że zostanie. Wstąpi tylko na chwilę. – Poczekaj, nie będziemy pływać, nie mam przecież stroju. – odparła, doganiając go i patrząc na niego jak na wariata. Gdy weszli do środka, omal się nie potknęła, gdy rozglądała się dookoła. – Gdzie masz psa? – szepnęła, sama do końca nie wiedząc, dlaczego szepcze. W końcu jego rodziców nie było, ale gdy zobaczyła ochroniarza, zaczęła sobie wyobrażać, że w tym domu będzie pełno ludzi odpowiadających za różne sprawy.

    OdpowiedzUsuń
  103. Ona była kompletnie innego zdania. Jeśli miałaby wejść do wody, potrzebowałaby stroju kąpielowego. Wejście w bieliźnie w ogóle jej się nie uśmiechało, biorąc dodatkowo pod uwagę fakt, iż nie miała w magicznej torebce drugiej na zmianę. Jeśli z kolei myślał o kąpieli nago, w życiu, by na to nie poszła. Krępowała się, gdy była ubrana w krótkie szorty, łatwo więc wydedukować, iż pozbycie się większej ilości ubrań w obecności Maxa, nie wchodziło w grę.
    – Zaczynam podejrzewać, że słuchasz tylko swojego głosu, ponieważ najwyraźniej nie zrozumiałeś, że nie pójdę się kąpać. – odpowiedziała, krzyżując ramiona na piersi w obronnym geście, jakby się obawiała, że chłopak był gotowy od razu ją rozebrać. Mało brakowało, a tupnęłaby nogą, niczym dziecko w sklepie. W gruncie rzeczy miała ogromną ochotę na kąpieli, ale po prostu warunki nie sprzyjały.
    – Chcę cole. Przecież muszę wrócić samochodem. Nie mogę tu spać. Mam mieszkanie, a to nie jest hotel. Nie uważasz, że to byłoby dziwne? – zapytała, podając mu wszystkie racjonalne argumenty, które zdążyła sobie powtórzyć już kilkakrotnie. – Wiesz, że nie jestem taka. – dodała, opadając na sofę i rozkładając się na niej wygodnie. Nie wiedziała jak to możliwe, ale kanapa była bardziej przytulna, niż łóżko w jej sypialni. – Możesz iść pływać, mi tu dobrze. Siłą mnie nie zmusisz.

    OdpowiedzUsuń
  104. Wywróciła oczami na tę jego listę rozwiązań. Zdążyła się zorientować, że on właśnie tak podchodził do życia. Bezproblemowo. Co więcej, odczucia takie jak skrępowanie i zawstydzenie najwyraźniej niezbyt często mu towarzyszyło, może nawet wcale. Ona nie mogła powiedzieć tego samego o sobie.
    – Często się bawię. – odparła oburzona, kładąc mu rękę na ramieniu, by zatrzymać go w miejscu i zachować odpowiednią odległość. – Zawsze to robisz. Podjudzasz mnie. – zarzuciła mu, posyłając mu spojrzenie spod przymrużonych powiek. Tym właśnie często ją miał. Czuła się jakby rzucał jej wyzwanie, a ona nie była w stanie po prostu odpuścić.
    – Niech ci będzie. Wybieram górę. – stwierdziła, wstając z kanapy i czekając, aż on także się podniesie. Ruszyła za nim, ale po chwili się zatrzymała. – Max, czekaj. – rzuciła i w tym samym momencie wskoczyła mu na plecy. – Bolą mnie nogi. – wytłumaczyła ze śmiechem. – Może masz też windę?

    OdpowiedzUsuń
  105. Zamknęła oczy, bojąc się, że zaraz spadnie, ale słysząc jego słowa, zerknęła na niego z udawanym oburzeniem i pacnęła go w ramię. – Takich rzeczy nie mówi się na głos. Całe szczęście, że jesteś moim byłym, bo musiałabym z tobą teraz zerwać. – odparła rozbawiona, mocniej się go uczepiając, by dać mu znać, że nie ma najmniejszego zamiaru schodzić.
    Gdy znaleźli się na górze, zeskoczyła, spoglądając na niego z szerokim uśmiechem. – Nie moja wina, że jesteś chudzinką. – odparła, wzruszając bezradnie ramionami. – Trzeba było nie namawiać mnie do pływania. – dodała, ruszając za nim w stronę drzwi.
    Weszła za nim do pomieszczenia, które okazało się sypialnią. Skupiła uwagę na łóżku i poczuła jak po jej ciele przebiega dreszcz, gdy Max się do niej nachylił. Zamiast jak zwykle w takich momentach dać mu kuksańca, stała dalej wpatrując się w łóżku i zaciskając usta w cienką linię. Dopiero gdy się od niej odsunął, przeklęła cicho pod nosem i szybko ruszyła za nim.
    – Oskarżę cię o molestowanie, zobaczysz.

    OdpowiedzUsuń
  106. Prychnęła pod nosem, nie sprzeczając się z nim, ponieważ w dziedzinie bliskości on miał więcej do powiedzenia i czuł się pewnie. Ona z kole rumieniła się i wolała go najzwyczajniej w świecie zbywać. – Siedź cicho ważniaku. – odparła, wywracając oczami i mijając go, wyszła na zewnątrz.
    Stanęła i chłonęła obrazek, który miała przed sobą. Teraz naprawdę miała ochotę się uszczypnąć i sprawdzić, czy przypadkiem nie śni. Kto wie, może Max dorzucił jej czegoś do tej coli i teraz miała omamy? Jednak wszystko wydawało się zbyt realne, by być nieprawdziwe. Całe to miejsce było magiczne i na miejscu Maxa spędzałaby tu każdy wolny wieczór.
    Zawahała się słysząc jego słowa, ale przecież nie mogła się teraz wycofać. Co więcej, gdy już zobaczyła jak wygląda basen, miała jeszcze większą ochotę się zanurzyć. – Ty pierwszy. Później się odwróć i obiecaj, że nie będziesz podglądać. – zaznaczyła, grożąc mu palcem. – Chociaż nie, nawet nie obiecuj i tak ci nie uwierzę. – dodała, ściągając przez głowę czarną bluzę, pod którą miała jeszcze koszulkę na ramiączkach.

    OdpowiedzUsuń
  107. Gdy zobaczyła, że rozpina pasek spodni, zasłoniła oczy dłońmi i dodatkowo odwróciła się do niego plecami. On mógł się nie krępować, ale ona zdecydowanie robiła to za niego. Co więcej, dziwnie czułaby się, gdyby patrzyła jak on się rozbiera. Gdzieś tam miała ochotę się odwrócić, ale odepchnęła te myśli w głąb umysłu. Dopiero gdy usłyszała plusk wody, odwróciła się i wiedziała, że przyszła kolej na nią.
    Sama nie wierzyła, że to robi, ale odmówiła w głowie mowę motywacyjną i zrzuciła buty, a następnie zsunęła spodnie i jednym ruchem ściągnęła z siebie cienką koszulkę. Plus był taki, że założyła czarny komplet bielizny i nie musiała się mu tłumaczyć ze swoich bokserek z Batmanem, które także miała w szufladzie. Przez chwilę się jeszcze wahała, aż wreszcie podeszła do brzegu i zamykając oczy, wskoczyła do wody.
    – A myślałam, że będzie zimna. – powiedziała, gdy się wynurzyła, odgarniając do tyłu mokre kosmyki.

    OdpowiedzUsuń
  108. Sądziła, że gdy wejdzie do wody, jej dyskomfort jedynie się zwiększy, a stało się odwrotnie. Woda była na tyle głęboka, by zawstydzenie odeszło gdzieś na drugi plan. Było jej ciepło, przyjemnie i zamierzała się tym cieszyć, póki tylko mogła.
    – Nasza miłość się skończyła. – odparła rozbawiona, posyłając mu mrugnięcie, po czym chlusnęła mu wodą w twarz i odpychając się odpłynęła kawałek dalej. – Często urządzasz tu sobie schadzki? – zapytała, zerkając na niego zaciekawiona. Dziewczyny na pewno mdlały na ten widok. Sama zresztą zareagowała podobnie. Tutaj był inny świat i łatwo było zapomnieć o szarej rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
  109. – Skoro chcesz żyć marzeniami. – odparła, rozkładając bezradnie ręce i próbując położyć się na plecach. Nigdy nie potrafiła pojąć, jak ludzie potrafią spokojnie położyć się na wodzie i dryfować. Ojciec próbował ją tego nauczyć i w kółko powtarzał, rozluźnij się, ale koniec końców nigdy tego nie potrafiła. Przyczyny były dwie albo ona była fatalną uczennicą, albo on fatalnym nauczycielem.
    – Umiesz leżeć na wodzie? – zapytała, nie bardzo wiedząc jak inaczej to ubrać w słowa, więc spróbowała mu to zademonstrować, tylko że zaraz opadła pod wodę. Jednakże mógł się domyślić o co chodzi. – To pewnie przez te moje grube kości. – stwierdziła, patrząc na niego znacząco.

    OdpowiedzUsuń
  110. – A jakby inaczej. – odparła, przyglądając się jak ten bez problemu kładzie się na wodzie, lekki niczym piórko. Z boku wyglądało to nadzwyczaj prosto, aczkolwiek ona zdążyła już się przekonać, że w jej przypadku jest to zadanie niemalże niewykonalne. Jeśli chciała popływać na plecach, musiała brać dmuchany materac i tyle na ten temat.
    – Zobaczysz, w którymś momencie walnę cię za nazywanie mnie grubą. – zagroziła i gdyby nie lekki uśmiech, można byłoby uznać, iż naprawdę poczuła się dotknięta. – Mówisz? Nie wpadłam na to. – odparła, posyłając mu wybredne spojrzenie. Na nią to niestety nie działało. Nie miał może jakiegoś innego magicznego sposobu? – Masz na myśli o tobie, jak przegrywasz wyścig? Tak, to jest przyjemna wizja. – mruknęła, po czym wzięła głęboki wdech i zamknęła oczy, próbując ponownie. – Jeżeli się utopię, miej pewność, że będę cię nawiedzać do końca życia.

    OdpowiedzUsuń
  111. Gdy poczuła jego dłonie na plecach, spięła się jeszcze bardziej i pewnie, gdyby jej nie trzymał, faktycznie zatonęłaby niczym Titanic. Pokazała mu język i wzięła przesadnie głęboki oddech, by upewnić go, że z całą pewnością się nie udusi i nie będzie musiał radzić sobie z trupem w basenie.
    – Nie spodziewałam się, że drzemie w tobie taki poeta. – szepnęła, by przypadkiem nie zaburzyć atmosfery. Musiała jednak przyznać, że jego słowa do niej trafiły. Może nie spodziewała się, aż takiej wrażliwości po chłopaku, który od góry go dołu był pokryty tatuażami, ale jak się okazało, Max miał wiele cech, które ukrywał przed światem.
    Zamknęła oczy i wypuściła powoli powietrze, wizualizując w głowie jego słowa. Pozwoliła, by wszystko inne odeszło na dalszy plan, po chwili uniosła powieki, wpatrując się w ciemne niebo. – Tak się czujesz na łóżku wodnym?

    OdpowiedzUsuń
  112. – A już miałam nadzieję na serenadę. – stwierdziła zawiedziona, rozkładając ręce na boki i lekko nimi poruszając. Gdy pozwoliła swojej głowie na chwilę odpuścić, wszystko stało się łatwiejsze. Tak jakby na wodzie unosiła się tylko ona, a problemy i zmartwienia leżały gdzieś z boku, przez co nie mogły ciągnąć jej na dno. Nie mogła uwierzyć, że stało się tak za sprawą Maxa, ale musiała przyznać, że miał w tym spory udział.
    Po kilku minutach się wyprostowała, znajdując się tuż przed nim i posłała mu lekki uśmiech, unosząc wzrok, by móc patrzeć mu w oczy. – Dziękuję. Za dzisiaj. Za to, że pomogłeś mi w barze i za zabranie mnie tutaj. – powiedziała cicho, nachylając się do niego, my złożyć lekki pocałunek na jego policzku. Sama nie do końca wiedziała co ją do tego pchnęło i co się dzisiaj między nimi zmieniło, ale wewnętrznie czuła, że jest inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  113. Westchnęła cicho, gdy przyciągnął ją do siebie i położyła mu ręce na ramionach dla zachowania stabilności. Patrzyła mu w oczy i widziała gamę emocji, które zapewne także odbijały się w jej tęczówkach. Widziała chłopaka, który niejednokrotnie ją zaskoczył i udowadniał, że jej początkowa opinia nie do końca zgadzała się z rzeczywistością.
    Jej umysł krzyczał, by wzięła się w garść i nie przekraczała tej granicy. Jej racjonalna strona niemal błagała, by się zatrzymała, nim będzie za późno. Doskonale wiedziała, że wszystko się zmieni. Niektórzy twierdzili, że po takich chwilach można przejść do normalności. Odrzucić je i udawać, że nic się nie stało. Ona jednak miała pewność, że nie wrócą już do tej niezobowiązującej relacji składającej się wyłącznie z przepychanek i żartów.
    Mimo to odrzuciła wszystkie te racjonalne argumenty i przybliżyła się do niego, muskając delikatnie jego usta, niepewnie, jakby bała się, że cała ta chwila zaraz zniknie. – Max… – sama nie wiedziała co chciała powiedzieć, bo słowa uciekły z jej umysłu, a ona nie zastanawiając się dłużej, położyła dłoń na jego policzku, przyciągając go do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  114. Niespecjalnie zastanawiała się nad tym, co się stanie za tydzień, jutro czy nawet za kilka minut. Liczyło się tylko tu i teraz, bez względu na konsekwencje i inne sprawy, które teraz nie miały dla niej najmniejszego znaczenia.
    – To nie rzeka, to basen. – odparła z uśmiechem, przerywając na chwile pocałunek, po czym oplotła go nogami w pasie i zarzucając mu ręce na szyję, ponownie zbliżyła swoje usta do jego. Teraz jeszcze wyraźniej dostrzegała różnicę i to, co doświadczała z Maxem, było milion razy silniejsze od tego, co działo się z Patrickiem. Gdy była tu z nim czuła wszystko całą sobą. Dawała i brała, nie widząc niczego więcej i nad niczym innym się nie zastanawiając. Tak jakby cały świat dookoła zniknął, zostawiając ich samych.
    Po kilku chwilach odsunęła się, opierając swoje czoło o jego i uśmiechając się do niego szeroko. – Naprawdę, musiałeś czekać tak długo?

    OdpowiedzUsuń
  115. Zaśmiała się i musiała przyznać mu rację. Wcześniej zapewne, by go uderzyła, chociaż kto wie, może później w ramach przeprosin sama by go pocałowała. Tego już się nie dowiedzą.
    Słysząc jego pytanie, od razu się spięła. Nie przemyślała tego pocałunku, nie wiedziała dokąd ich zaprowadzi, ale miała pewność, że nie była jeszcze na to gotowa. Zacisnęła usta w cienką linię, opuszczając nogi – Ja… Chyba powinnam już iść. – szepnęła, kładąc mu dłoń na piersi i lekko go od siebie odsuwając, by móc podpłynąć do drugiego końca basenu.
    Teraz jej umysł, w przeciwieństwie do kilku ostatnich minut, był przepełniony myślami. W gruncie rzeczy wszystko sprowadzało się do jednego prostego punktu, nie chciała dołączyć do tych wszystkich dziewczyn. W tym momencie jednak czuła, że w jakimś stopniu stała się jedną z nich i nie miała tak naprawdę prawa czuć się lepsza. Nie chciała być jak one, nieważna i zapomniana, ponieważ dla niej ten pocałunek znaczył coś więcej. Może długo nie chciała tego przyznać, ale wreszcie dostrzegała to doskonale. Co było dziwne, teraz, już po pocałunku, pierwszy raz poczuła się zawstydzona faktem, iż jest prawie naga w basenie.

    OdpowiedzUsuń
  116. Zatrzymała się, zerkając gdzieś ponad jego ramieniem, by nie patrzeć mu w oczy, ale Max tak łatwo nie dał się zbyć. Przeniosła wzrok na ich splecione dłonie i lekko się uśmiechając, zacisnęła palce. Wiedziała, że to nie było na zawsze. Może nawet nie na tydzień, a tylko na teraz. Nie była idiotką i już dawno przestała wierzyć w łatwo rzucane obietnice. Kiedyś sądziła, że słowa są wszystkim i potrzebowała czasu, by zrozumieć, iż była w błędzie. Liczyły się czyny, drobne gesty, rzeczy, których często nie zauważała albo czasami po prostu nie chciała. Słowa były ulotne, ale tym razem postanowiła się tym nie przejmować.
    Nie była w stanie określić co siedziało mu w głowie, co naprawdę o tym wszystkim sądził i jakie miał oczekiwania. Chwilami sądziła, że już wie, dostrzegała w jego oczach odpowiedzi, urywki uczuć, które przemawiały również przez nią. Jednakże później znowu pojawiał się ten pewien mur tak jak w tym momencie. Gdy w jego oczach błyszczało coś, czego nie potrafiła nazwać.
    Położyła dłoń na jego policzku i zmusiła go, by spojrzał jej w oczy. Zmarszczyła brwi jakby czegoś szukała w jego spojrzeniu, ale niestety nie udało jej się znaleźć na to odpowiedzi. Czasami naprawdę żałowała, że nie potrafi czytać w myślach. W przypadku Maxa byłaby to umiejętność bardzo pomocna.
    – Wiesz, czasami masz takie spojrzenie, jakbyś patrzył przeze mnie, gdzieś odpływał. To trochę przerażające. – szepnęła, spoglądając na niego pytająco i przekrzywiając lekko głowę na bok. – Jeśli jest coś, co chcesz powiedzieć, po prostu to powiedz.

    OdpowiedzUsuń
  117. Zmarszczyła brwi, przyglądając mu się uważnie. Z każdą chwilą dowiadywała się o nim kolejnych rzeczy, a on nieustannie ją zaskakiwał. Pokazywał strony swojej osobowości, których nie znała i nawet się ich nie spodziewała. Coraz bardziej upewniała się w tym, iż początkowo źle go oceniła, zbyt pochopnie. Wydała opinię na podstawie tego co widziała, a tak naprawdę wtedy nie dostrzegała zbyt wiele. Nie dała mu szansy i cieszyła się, że Max mimo to był bardzo wytrwały.
    – Już raz z tobą zerwałam i żyjesz. – odparła z uśmiechem, by rozładować napięcie. Wiedziała jednak, że zasłużył na szczerość. Najwyraźniej w jego przypadku mówienie o tym wszystkim było łatwiejsze. Ona miała ochotę zamknąć się w sobie i nie mówić nic, ale to byłoby niesprawiedliwe.
    Zarzuciła mu ręce na szyję i spojrzała mu w oczy. – Spróbujmy. Nie naciskajmy. Jestem tu, ponieważ chcę tu być, z tobą. Nie wiem co będzie jutro, pojutrze i oboje nic nie możemy obiecać. To tylko słowa, ale chcę zobaczyć co z tego wyjdzie. A ty? – to krótkie pytanie wymagało odwagi i patrząc na niego, nie była pewna odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  118. Tina nie wzbraniała się od związków, mimo to była ostrożna. Tak to już z ludźmi bywało, iż gdy raz straci się wiarę i zaufanie, ciężko później odbudować je całkowicie. Zawsze pozostaje w człowieku pewna luka, chęć chronienia samej siebie. W przypadku Maxa była podobnie. Od początku wiedziała, że w tym chłopaku jest coś co, do niej trafia i może dlatego tak usilnie chciała go trzymać od siebie z daleka.
    Od początku wątpiła w to, że Max jest typem, który poszukuje stałego związku. Dla niego życie było zabawą i ryzykiem. W tym wypadku byli kompletnymi przeciwieństwami. Mimo to postanowiła w tym wypadku sama podjąć ryzyko i wskoczyć w nieznane. Nie wiedziała co czeka ją na dole i jak potoczy się ich relacja, ale uznała, że to co może się narodzić jest warte wysiłku.
    Uśmiechnęła się w odpowiedzi i wtuliła się w niego, składając delikatny pocałunek za jego uchem. – Chcę się położyć. – szepnęła, odsuwając się od niego, by na chwilę ponownie spojrzeć mu w oczy, a później odepchnęła się i podpłynęła do brzegu, podciągając się i siadając na krawędzi. – Idziemy? – rzuciła, machając nogami i rozchlapując wodę.

    OdpowiedzUsuń
  119. Wstała, zerkając na niego i już otwierała usta, by poprosić go o ręcznik, ale nim miała szansę to zrobić, Max zdążył jej go podać. Podziękowała uśmiechem i szybko się nim owinęła. Może i się do siebie zbliżyli, ale z całą pewnością nie zamierzała paradować w samej bieliźnie. Nie robiła tego nawet we własnym mieszkaniu, gdy była całkiem sama.
    – Nie, dziękuję. Pokażesz mi tylko gdzie jest łazienka? – zapytała, stając obok niego i zerkając przez szybę. Próbowała sobie wyobrazić, jakie to uczucie mieszkać w tym miejscu, codziennie mieć takie widoki. Nie mogła pojąć, iż można by było do czegoś takiego przywyknąć, acz wydawało jej się, że Max zdążył się już przyzwyczaić. Ją wszystko zachwycało, dla niego to była zwyczajna sprawa. Dla niej ten dom wyglądał jak wakacyjna rezydencja, do której rodziny wyjeżdżały na kilka dni, by odpocząć od codzienności i pozachwycać się jej pięknem.

    OdpowiedzUsuń
  120. Zerknęła do łazienki, otwierając szerzej oczy. To pomieszczenie wielkością bardziej przypominało sypialnie w jej małym mieszkaniu. Jej łazienka była malutka i zarzucona babskimi pierdółkami. Ta z kolei wyglądała jak toaleta z filmów o księżniczkach. Dziwiła się, że ptaszki nie zaczęły jeszcze mówić, wtedy wszystko by się zgadzało. Z drugiej strony czy mogła porównywać swoje mieszkanie do tego domu? Jej schronienie było małe i przytulne, urządzone w jej stylu i wyglądało niczym typowe gniazdko młodej studentki. Z kolei ta rezydencja wyglądała niczym muzeum, gdzie zapewne można było jeść z podłogi.
    – Nie dzięki. – odparła niewyraźnie, wchodząc do łazienki i zamykając za sobą drzwi. Oparła się o nie plecami, próbując rozszyfrować co powinna teraz zrobić. Z daleka od Maxa mogła wreszcie logicznie pomyśleć. Jego obecności jej rozsądek gdzieś się chował. Potrzebowała jakiegoś planu, racjonalnej rzeczy, której mogła się chwycić.
    Zrzuciła z siebie ręcznik i przemoczoną bieliznę i szybko doprowadziła się do jako takiego porządku. Włosy spięła w luźny kok na czubku głowy gumką, która zawsze ozdabiała jej nadgarstek i westchnęła. Całe szczęście znalazła biały szlafrok, który na siebie narzuciła i szczelnie się nim okryła co i tak nie dało jej odpowiedniego poczucia komfortu. Bądź co bądź, pod spodem była naga. Niepewnie wróciła do sypialni, oddychając z ulgą, gdy nie zastała w niej Maxa. Najwyraźniej nie zdążył jeszcze wrócić. Mimo to musiała go poszukać i poprosić o coś do ubrania. Tak zostać nie mogła, więc ruszyła w stronę drzwi i rozejrzała się na boki. Zeszła po schodach, zastanawiając się gdzie powinna pójść. Powinni na ścianie powiesić plan tego domu, aby człowiek nie zabłądził.

    OdpowiedzUsuń
  121. Była pewna, że jako dziecko pewnie cieszyłaby się z takiej rezydencji. Ogrom miejsca do biegania i tysiące kryjówek do gry w chowanego. Przypuszczała także, że noce mogłyby być straszne dla jej małego dziecięcego rozumu, który wyobrażałby sobie wszędzie potwory, a każdy najmniejszy szelest przyprawiałby o drżenie. Nawet teraz czuła się trochę nieswojo i zastanawiała się jak Max wytrzymuje w pojedynkę w tej wielkiej willi. Odczucie samotności musiało być przygnębiające.
    Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła Maxa i posłała mu groźne spojrzenie. Cóż, nawigacja z całą pewnością by się przydała. Może jakaś aplikacja na telefon dla nowo przybyłych? Miała dobrą pamięć, całkiem niezłą orientację w terenie, a mimo to wiedziała, że miałaby problem, by się tu rozeznać.
    – Zrobiłbyś większe wrażenie, gdybyś powiedział, że go upiekłeś, nie żebym miała uwierzyć. – odparła z szerokim uśmiechem, zerkając na placek, który wcisnął w jej dłonie. Niestety, przypomniało jej się po co wyruszyła na poszukiwania i przestąpiła z nogi na nogę, wiedząc, że jej policzki już robią się czerwone. – Hm.. Max, ja… – biorąc pod uwagę fakt, iż niedawno dosłownie pożerała go w basenie, zapytanie o ubrania nie powinno być aż takim problemem. Odchrząknęła, zerkając na swój strój. – Masz coś co mogłabym założyć? – wydusiła wreszcie, wpatrując się w placek, jakby znał odpowiedzi na pytania dręczące ludzkość.

    OdpowiedzUsuń
  122. [ Nie ma problemu, rozumiem. ;) ]

    Wywróciła oczami, udając zawiedzioną. Tak naprawdę nie znała wielu facetów, w szczególności w swoim wieku, którzy potrafiliby przygotować coś bardziej wyszukanego niż jajecznica. Nie wątpiła w to, iż choć rodziców Maxa często nie było w domu, były osoby, które pilnowały, by spożył dobry posiłek, choćby jego babcia. Zwykle to właśnie córki krzątały się w kuchni za dzieciaka. W jej przypadku przynajmniej tak było. Gdy nie spędzała czasu szalejąc na podwórku albo bawiąc się z wujkiem w mechanika, często pomagała matce przy posiłkach i do tej pory z uśmiechem wspominała wspólnie spędzone chwile i ubrudzone mąką twarze. W mieszkaniu miała nawet zdjęcie uwieczniające jeden z tych momentów.
    Słuchała go z uwagą, przygryzając niepewnie dolną wargę. Wiedziała, że nie powinna tego robić, ale w jej głowie już pojawił się pewien obraz jego matki. Eleganckiej kobiety, pełnej gracji i zasad. Sama ta wizja odrobinę ją onieśmielała, przez co po dłuższym namyśle doszła do wniosku, że lepiej będzie, jeśli nie będzie pożyczać jej ubrań.
    – Zostanę już w tym. Chodźmy na górę. – odparła i chwyciła go za rękę, splatając ich palce i zaczynając wchodzić po schodach. Wtedy też uświadomiła sobie swój gest i puściła jego rękę, posyłając mu speszony uśmiech. – Przepraszam. – rzuciła, ponownie wspinając się na górę.

    OdpowiedzUsuń
  123. Nie była pewna na jakim etapie znajdował się ten ich związek, który chyba nawet nie do końca można było tak nazwać. Zauważyła jednak, że zaczęła garnąc się do niego i szukać jego dotyku, właśnie dlatego złapała go za rękę, a gdy sobie to uświadomiła, od razu się wycofała. Nie wiedziała jak patrzył na to Max, ale gdy po chwili złapał ją w talii, uśmiechnęła się w duchu i odetchnęła z ulgą.
    Wcześniej zapewne dałaby mu kuksańca, gdyby tylko się do niej nachylił, ale tym razem posłała mu w odpowiedzi lekki uśmiech. W rzeczywistości uwielbiała, gdy to robił, choć niejednokrotnie przyprawiało ją to o gorący rumieniec na policzkach. Mimo to podobało jej się, gdy czuła jego ciepły oddech na ciele i w tym miejscu pojawiała się gęsia skórka. Niezaprzeczalnie bardzo przyjemne uczucie.
    – Byle nie komedia. – zastrzegła, kierując się do sypialni i nieświadomie zaczynając skubać placek, który jej podał. Może jednak była trochę głodna. Weszła do pokoju, od razu siadając na łóżku i czekając, aż Max coś puści.

    OdpowiedzUsuń
  124. Przynajmniej łączyła ich jedna rzecz, oczywiście poza wyścigami. Mianowicie niechęć do komedii. Posłała w jego stronę zadowolony uśmiech, choć nie mógł tego dostrzec, gdyż akurat kucnął przy szafce z płytami. Sama kolekcjonowała raczej książki, od dziecka zresztą i to one zapełniały półki w jej mieszaniu. Jednakże kolekcja płyt, jaką miał Max także robiła wrażenie. Była naprawdę ciekawa czy udałoby jej się tam znaleźć jakiś romans, czy raczej trzymał tam tylko i wyłącznie „męskie” filmy.
    – Sierociniec. – odparła, pomijając temat wyścigów. Ona w najbliższej przyszłości nie planowała niestety brać w nich udziału. Jej samochód po ostatnim razie poturbował się bardziej niż przypuszczała. Brakowało jej czasu, który musiała dzielić pomiędzy zajęcia i pracę, przy okazji ukrywając także przed ojcem, że gdzieś znika. Co więcej, z niechęcią musiała także przyznać, że brakowało jej środków, by wszystkim od razu się zająć.
    Nie chciała jednak o tym teraz myśleć. Wiedziała, że w przyszłości, bliższej lub dalszej znowu pojawi się na pasie startowym, ale teraz musiała odsunąć się na bok. Niespecjalnie jej to odpowiadało i już tęskniła za wyścigami, ale postanowiła zagryźć zęby i przestać się rozżalać.
    – Wiesz, jeśli chcesz coś zjeść, to musisz się pośpieszyć. – stwierdziła, unosząc talerz do góry, ponieważ zdążyła już zjeść sporą część. Jak widać nie należała do dziewczyn, które skubią okruszki niczym ptaszek.

    OdpowiedzUsuń
  125. Wzruszyła ramionami i idąc za jego słowami, dalej zajadała się kawałkiem ciasta. Prawdopodobnie wcinanie słodyczy przed snem nie było najzdrowszym pomysłem, ale niespecjalnie się tym przejmowała. Sama rzadko miała ochotę na słodycze, wolała słone przekąski, ale gdy już napadł ją głód na cukier, zajadała się nim, jakby w życiu takich rarytasów nie jadła. Głównie miało to miejsce raz w miesiącu, gdy powoli zbliżały się najgorsze dni w życiu kobiety.
    – To zaproszenie? – zapytała zaczepnie, spoglądając na niego spod rzęs, gdy się do niego przysunęła, opierając wygodnie na poduszkach. Przy okazji odłożyła prawie pusty talerz na szafkę obok. – Max… – rzuciła, czekając, aż na nią spojrzy, a później dała mu szybkiego całusa, niewinnie się uśmiechając.

    OdpowiedzUsuń
  126. Sama nie była pewna, jakim cudem udało jej się zdobyć na tak śmiały gest. Najwyraźniej zaczynała czuć się pewniej w jego towarzystwie, a sytuacja na schodach dodała jej odwagi, by także poczynić jakieś kroki. Z całą pewnością nie mogła ich jeszcze nazwać typową parą, wiedziała, że przed nimi jeszcze wiele rzeczy, ale na razie zamierzała rozkoszować się tą prostą relacją, bez problemów, pytań i krępujących odpowiedzi.
    Uśmiechnęła się pod naciskiem jego ust i odwzajemniła pocałunek, przesuwając dłoń na jego policzek. Zdawała sobie jednak sprawę ze swojej nikłej ilości ubrań i wiedziała, że w takich warunkach szybko przejdą na kolejny poziom, na który ona zresztą nie była jeszcze gotowa. Dlatego po chwili przygryzła jego dolną wargę, odsuwając się odrobinę i przesuwając nosem po jego nosie, zakończyła pocałunek.
    - Przestań rozpraszać, chcę obejrzeć film. - szepnęła z uśmiechem, po czym ponownie odwróciła się w stronę ekranu, jakby nigdy nic wtulając się w Maxa.

    OdpowiedzUsuń
  127. Czuła się w jego towarzystwie dobrze, co odrobinę ją nawet zaskakiwało. Sama przyłapała się na tym, że szukała jego bliskości i coraz bardziej uzależniała się od jego pocałunków. Jednocześnie jednak wiedziała, że potrzebuje czasu, by całkowicie się otworzyć. Nie była jeszcze gotowa w pełni mu zaufać, a właśnie tego było jej trzeba, by móc pójść na całość. Max przebijał się przez jej obronne mury, ale pozostało jeszcze kilka ścian, którymi próbowała się przed nim mimowolnie chronić.
    Ułożyła się z uśmiechem opierając policzek na jego piersi i zerkając w stronę ekranu. Film już się zaczął, a oni przez pocałunek, który miał być początkowo niewinny, stracili początek.
    – Nie każ mi wybierać pomiędzy tobą, a duchem, wybór będzie oczywisty. Duch wygrywa. – odparła ze śmiechem, po czym uniosła głowę i złożyła pocałunek na jego brodzie, by znowu ułożyć się wygodnie w poprzedniej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
  128. Gdy usłyszała jego ostatnie słowa, kąciki jej ust od razu podniosły się do góry, a ona przygryzła dolną wargę, próbując stłumić ten uśmiech. Jeśli wcześniej miała wątpliwości kim dla siebie są, Max szybko je rozwiał nazywając rzeczy po imieniu. Nie wiedziała, czy ich relacja ma jakiś sens, w końcu do niedawna jedynie się kłócili i przepychali. Mimo to Max potrafił sprawić, że częściej się uśmiechała, doprowadzał do tego, że jej życie było jaskrawsze, pełniejsze kolorów. Może nie przetrwają tygodnia, gdy przyjdzie im się zmierzyć z rzeczywistością, ale teraz cieszyła się bańką, w której się zamknęli.
    – Możemy uznać, że po prostu nie miałam szans z twoim uporem. – odparła przekornie, sięgając po jego dłoń i splatając ich palce. Kciukiem kreśliła małe kółka, wpatrując się w obraz filmu, na którym jednak niespecjalnie się skupiała, ponieważ w dalszym ciągu zastanawiała się nad słowami Maxa.
    – Dlaczego zmieniłeś zdanie? Mówiłeś, że wcześniejsze związki nie wyszły, więc pewnie nie chciałeś się wiązać. – stwierdziła, unosząc głowę, by móc na niego zerknąć.

    OdpowiedzUsuń
  129. Spojrzała na niego zaskoczona tym wyznaniem, początkowo nie bardzo wiedząc co powinna powiedzieć.
    – Ah, a więc to na te swoje słodkie słówka wyrywasz dziewczyny? Długo ćwiczyłeś? – zagadnęła z uśmiechem, sprowadzając wszystko do żartu, ponieważ takie wyznania odrobinę ją krępowały. Słowa nigdy nie były jej mocną stroną, niestety w tym przypadku nie wdała się w matkę. Dla Maxa zamierzała jednak chociażby spróbować, aby nie urazić jego uczuć i najzwyczajniej w świecie nie zbywać go w takich momentach. Ponownie oparła policzek na jego torsie i przymknęła powieki, próbując wymyślić jak ubrać w słowa to, co siedziało w jej głowie.
    – Wiesz, dosyć szybko zrozumiałam, czym jest prawdziwa miłość, gdy myślałam, że jej zaznałam, a później uświadomiłam sobie, że byłam w błędzie. Wierzę, że kiedyś każdy znajdzie sobie tę jedyną osobę, ale teraz jesteśmy chyba zbyt młodzi, by móc ocenić. – stwierdziła cicho, wtulając się w niego i licząc, że zrozumie co próbowała przekazać.

    OdpowiedzUsuń
  130. Wiedziała, że gdy już znajdzie miłość, nie będzie mogła się przed nią obronić. Nie będzie się też jej spodziewać. Tak jak opowiadała jej matka, która nim się spostrzegła, zakochała się w jej ojcu i z całą pewnością tego nie planowała. Miłość byłą niewątpliwie piękna, ale jednocześnie przerażała ją taka wizja, wydawała się nawet odrobinę niemożliwa.
    - To z całą pewnością jest prawdziwa miłość. - odparła, przyznając mu całkowitą rację. - W pewnym momencie ktoś sobie uświadamia, że nie widzi świata poza tą jedną osobą i że jest tak już od dłuższego czasu, tylko nie zdawał sobie tego sprawy. Musi być cholernie ciężko, gdy ktoś uświadamia sobie o tym, gdy już tego kogoś straci. - dodała w zamyśleniu, licząc, że jej to się nigdy nie przytrafi. Nigdy nie była zakochana, ale samo zauroczenie wystarczyło, by przepłakała kilka nocy z rzędu, nie mając ochoty wyściubiać nosa spod kołdry. Złamane serce musiało boleć o wiele bardziej.
    - Koniec tych dramatycznych tematów. Oglądamy film. - zarządziła, klepiąc go w brzuch i skupiając wzrok na ekranie. Po kilku minutach wiedziała, że nie uda jej się dociągnąć do końca filmu, ponieważ powieki zaczynały jej opadać, a otwarcie ich zajmowało coraz więcej czasu.

    OdpowiedzUsuń
  131. Nim się spostrzegła, zasnęła wtulona w Maxa. Przespała całą noc, co nie było do niej podobne, bo zazwyczaj budziła się przynajmniej raz. Tym razem jednak nic nie wyrwało ją ze snu, najwyraźniej wodne łóżko miało magiczną moc. Przebudziła się, początkowo nie potrafiąc skojarzyć, gdzie jest i dziwiąc się, że nie widzi przed sobą lawendowych ścian swoje sypialni. Gdy już opadła mgła snu, wszystko wskoczyło na swoje miejsce, a ona uświadomiła sobie, że przecież nie wróciła na noc do domu. Przewróciła się na drugi bok, ale dziwnym trafem Maxa tam nie było. Wtuliła twarz w poduszkę, przypominając sobie całą poprzednią noc, aż wreszcie wygramoliła się z pościeli i postanowiła go poszukać. Jej umysł już zdążył podsunąć jej miliony czarnych scenariuszy. Może już to przemyślał i zmienił zdanie? Tak naprawdę sama nie wiedziała co o tym wszystkim myśli.
    Zeszła po cichu na dół, ale zatrzymała się, gdy usłyszała strzępki jakieś rozmowy. Wiedziała, że nieładne podsłuchiwać, ale z drugiej strony, nie taki miała przecież zamiar. Tak po prostu wyszło. Poza tym i tak niewiele mogła wywnioskować z tej rozmowy. Zorientowała się, że rozmawiał z Samem, ale tak naprawdę nic więcej nie zrozumiała. W końcu słyszała tylko krótkie odpowiedzi Maxa. Nie zamierzała go podsłuchiwać, więc weszła cicho do kuchni, by dowiedział się o jej obecności.


    [ Przypomniał mi się mój pewien pomysł i napiszę, zanim zapomnę. Co powiesz na to, aby połączyć Trevora i Val? Taki mały epizod. Mianowicie, Tina dowiedziała się o tych wyścigach, gdy poszła z pewnym chłopakiem na randkę. Może tym kimś byłby Trevor? ]

    OdpowiedzUsuń
  132. Oparła się o blat, czekając, aż skończy rozmawiać, zakładając za ucho jasny kosmyk, który podczas snu musiał wydostać się z koka. Sama do końca nie była pewna jak powinna się teraz zachowywać, więc po prostu stanęła z boku, krzyżując ramiona na piersi, w udawanym spokoju czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Musiała przyznać, że takie poranki nie były dla niej codziennością.
    - Hm, jasne. - odparła niepewnie, marszcząc brwi. Może właśnie w tym tkwił szczegół. O poranku nie była sobą, nim nie wypiła kubka kawy, który rozbudziłby jej zaspane komórki. Cud, że w ogóle z nim rozmawiała, zazwyczaj, dopóki nie wzięła, chociaż łyka nektaru boskiego, wydobywała z siebie jedynie niezrozumiałe mruknięcia. Może to był kolejny atut wodnego łóżka...
    - Ja? - zapytała, nim zdążyła się zastanowić i od razu miała ochotę walnąć się dłonią w czoło. Cóż, efekty braku kofeiny. Jej umysł działał na zwolnionych obrotach. - Jeśli chcesz. - dodała szybko, ponieważ z całą pewnością miała ochotę pojawić się na wyścigach, nawet jako widz. Co prawda nie pamiętała, kiedy zjawiła się tylko jako bierny obserwator, ale lepsze to niż nic.

    [ Hahaha niee, chodziło, że w przeszłości. Miałam na myśli, że Trevor zabrał ją na randkę kiedyś, nim jeszcze zaczęła się ścigać. Wtedy nie wiedziała zbyt wiele o tym samochodowym nielegalnym świecie, poznała Trevora i on zabrał ją na randkę na wyścigi. Skoro jest takim wariatem, to zapewne im nie wyszło i na jednej randce się skończyło. Dzięki temu Tina i T. by się znali. Teraz musimy wybrać, kiedy po prostu chcemy zrobić wyścig jego i Maxa. Jak ona już się dowie o zakładzie czy jeszcze przed? Może teraz na wyścigach z Timem spotkają Trevora i chłopcy zaczną coś gadać o ich zbliżającym się wyścigu, wtedy Val będzie próbowała wybić Maxowi z głowy ten niebezpieczny pomysł itp. A do wyścigu już faktycznego może dojść jak ona już pozna prawdę.
    Czy w miarę dobrze to wytłumaczyłam? xd ]

    OdpowiedzUsuń
  133. Przysiadła się do stolika, podciągając nogi pod siebie i sięgając po kubek z kawą, rezygnując z mleka i cukru. Sama także wolała pić czarną, a słodzić zdarzało jej się właściwie od święta, gdy napadła ją taka ochota. Popatrzyła na Maxa, który także zrezygnował z dodatków i posłała mu znaczący uśmiech. Może jednak aż tak bardzo się od siebie nie różnili... Coraz częściej zauważała między nimi pewne drobne podobieństwa. Na pierwszy rzut oka może i byli niczym woda i ogień, ale gdy spojrzał się uważniej, dostrzegało się szczegóły, które ich łączyły.
    Spojrzała na niego uważniej, jakby próbowała przejrzeć go na wylot. Wcześniej właściwie nie pomyślała o szalonych fankach, ale podejrzewała, że da sobie z nimi radę. W końcu nie była zrobiona z cukru i mimo wszystko potrafiła stać twardo na ziemi.
    - Obojętnie. Niech będzie dużo i niezdrowo. Żadne wegańskie bary, chcę jajecznice i gofry, a ty możesz zjeść sobie nawet płatki. - odparła, machając w jego stronę lekceważąco ręką, posyłając mu przy tym przemądrzały uśmiech. Jednocześnie cieszyła się, że Max wspomniał o uczelni. Ona nie zamierzała odpuszczać tego tematu i sądziła, że będzie musiała go przekonywać, ale poszło łatwiej niż przypuszczała.
    Uniosła głowę, zaskoczona jego propozycją. - Hm... Jasne. Chyba. Jakoś się zgadamy. - mruknęła, zza kubka, szybko upijając łyk kawy. Zawsze majstrowała przy swoim samochodzie sama. Nikt nie wiedział o tym, że jest jego właścicielką, więc nikomu nie pozwalała go dotykać.

    [ Pewnie po tym, jak już pozna prawdę, powie, że ma to gdzieś. Niech się ściga stratata... Ale mimo to i tak przyjdzie zobaczyć, bo się nie powstrzyma. Później będzie wypadek, siły specjalne, ukrywanie itp. I później chcesz zrobić kilkuletni przeskok? ]

    OdpowiedzUsuń
  134. – Oczywiście, że ty. – odparła pewnie, posyłając mu szeroki uśmiech i także upijając kolejny łyk kawy. Od razu poczuła się lepiej, gdy jej organizm zaczął wypełniać się niezastąpioną kofeiną, sprawiając, że jej umysł zaczynał działać na pełnych obrotach.
    Odwróciła się, gdy do kuchni wszedł Steve. Pomachała na powitanie ręką, przyglądając się jak mężczyzna pewnie krząta się po kuchni, szykując sobie kawę. Z tego, co zrozumiała był ochroniarzem, ale zdążyła zauważyć, iż miał najwyraźniej luźne relacje ze swoimi pracodawcami i ich relacje nie zamykały się w ramach pracownik – szef.
    Otworzyła szerzej oczy, zaskoczona wzmianką o chłopaku z wypadku i odwzajemniła spojrzenie Maxa, przełykając nieistniejącą gulę. Całe szczęście, że Steve nie wspomniał o tym, gdy miała w ustach kawę, ponieważ zapewne wszystko wylądowałoby na stole. Sądziła, że ten temat został już zamknięty, ale najwyraźniej była w błędzie. Jednakże szybko skupiła się na Maxie, który nagle wstał od stołu, a ona od razu zorientowała się, że coś jest nie tak. Rozumiała, że nie miał idealnych relacji z rodzicami, ale czy było aż tak źle, iż nie mógł o nich nawet rozmawiać?
    Nie zdążyła nawet przytaknąć lub zaprzeczyć, ponieważ Max zniknął z kuchni nim zorientowała się w sytuacji. Posłała ochroniarzowi przepraszający uśmiech i szybko wsadziła pusty kubek do zmywarki, udając się za Maxem. Stanęła przed zamkniętymi drzwiami, przysłuchując się jak leci woda, aż wreszcie zebrała się w sobie i cicho zapukała.
    – Wiesz, że jestem cholernie uparta. Wpuść mnie.

    [ Zróbmy i to, i to. Drama z dzieckiem, które nie jest jego i z byłym Tiny. Można uznać, że Val przez ten czas, kiedy go nie było wplątała się jakimś cudem w narzeczeństwo, a później je zerwała. ]

    OdpowiedzUsuń
  135. Gdy poznała Maxa myślała, że to po prostu pewny siebie, bogaty chłopak, który wiedzie beztroskie życie i niczym się nie przejmuje. Nie zależy mu na studiach ani na niczym innym, prócz dobrej zabawy. Teraz dostrzegała, jak wiele rzeczy wtedy jej umykało. Rozmowy o tym, że chce zginąć podczas wyścigu, że nie ma do kogo wracać, ponieważ nikt nie zmartwi się jego zniknięciem, o niechęci rodziców... Wszystko układało się w obraz chłopaka, które nie spodziewała się poznać.
    Wiedziała, że jakiekolwiek uczucia do niego są niebezpieczne. Nie musiała być geniuszem, by mieć świadomość, iż Max nie jest typem związkowca. Nieważne czy by temu zaprzeczał. Pragnął szalonego życia, wiatru we włosach, a ona w większości przypadków była stateczna i poukładana. Wiedziała, że w każdej chwili może ją zranić i nie chciała dawać mu tej władzy. Jednakże to były argumenty, które przestały działać, ponieważ ona już zaczęła coś do niego czuć. To nie była wielka płomienna miłość, na to było za wcześnie, ale zależało jej na nim, a gdy widziała go w takim stanie, czuła, że coś ściska ją w środku.
    W trakcie jego wywodu odepchnęła się od ściany, przy której stała i się do niego przytuliła, słuchając jego słów do końca. Rodzice często byli wymagający i nie dostrzegali pewnych oczywistych rzeczy. Sądzili, że wiedzą co jest najlepsze dla ich dziecka i chcieli do tego dążyć. Jednak ich obowiązkiem było także okazywanie dziecku miłości, wsparcia, bez względu na wszystko. Wiedziała, że Max tego nie miał i gdy ta myśl pojawiła się w jej głowie, bardziej do niego przylgnęła. Wcześniej sądziła, że nie jest dziewczyną, która lubi się przytulać, ale chyba jednak była w błędzie.
    - Jesteś jej synem, zależy jej na tobie, chociaż za cholerę nie potrafi tego pokazać. Jeśli chcesz się z nią spotkać, tak po prostu, bo jest twoim rodzicem, zrób to, a jeśli chcesz, pójdę z tobą i będę mówić, że musisz być świetnym kolesiem, skoro zdecydowałam się z Tobą być. - odparła, odchylając się by posłać mu pocieszający uśmiech. - I jeśli jeszcze raz powiesz, że chcesz zginąć w wyścigu, bo nikomu nie zależy, kopnę Cię tam gdzie zaboli. Teraz ja na ciebie czekam, chociażby po to, by się z Tobą kłócić. Jasne? - dodała, kładąc dłonie na jego policzkach i nawet na chwilę nie odrywając od niego wzroku. Widziała jak jeździł, sama tego doświadczyła. Bała się, że po rozmowie z matką przestanie mu znowu zależeć, przesadnie zaszarżuje i coś się stanie.

    [ Znaczy to narzeczeństwo to już później, po tym, jak Max niby zginie. Przez ten czas jak go nie będzie, a ona będzie myślała, że on nie żyje, pozna kogoś innego i się z nim zaręczy. Później Max nagle wróci zza światów i ona pewnie te zaręczyny zerwie.]

    OdpowiedzUsuń
  136. Szanowała jego decyzję. Co więcej, sama z całą pewnością nie była gotowa na poznanie jego matki. Gdyby jej potrzebował i chciał, aby zjawiła się z nim na spotkaniu, zrobiłaby to bez wahania. Chciała go wspierać, acz musiała przyznać, że w głębi odetchnęła z ulgą. Małe kroczki odpowiadały jej o wiele bardziej.
    Wiedziała, że zapewne nie weźmie nic od jego przyjaciół. Od dziecka była uczona samodzielności i niezależności, a swój samochód traktowała naprawdę poważnie. Kupiła go za swoje pieniądze i każde ulepszenie czy naprawdę pokrywała także ze swojej kieszeni, nikogo nie prosząc o pomoc. Jej garaż był pewną definicją drugiego życia, którego nigdy nie łączyła z tym pierwszym. Teraz jednak i to miało się zmienić. Max znał jej tajemnicę, był częścią jej zwykłej, szarej codzienności, a także tego nocnego, pełnego wyścigów życia.
    Co więcej, jego przyjaciele nie wiedzieli o tym, że to ona jest kierowcą, który wygrał z Maxem ostatni wyścig. Nie wiedzieli też o jej wyścigowym samochodzie i wolałaby nie zdradzać się z tym, iż potrzebuje do niego jakichś części.
    – Super przystojny, hm… – odparła, posyłając mu zamyślone spojrzenie, by następnie wspiąć się na palce i musnąć przelotnie jego usta. – Twoja arogancja wróciła, gdzie ją tak długo ukrywałeś? – zapytała z szerokim uśmiechem, ponownie go całując, tym razem jednak nie odsuwając się od razu. – Dobra, idę na górę się ogarnąć i jedziemy na śniadanie? – zapytała po chwili, zerkając na niego.

    [ Czyli mamy plan :D ]

    OdpowiedzUsuń
  137. – Siedź cicho zboku. – odparła ze śmiechem, jak zwykle w takich momentach klepiąc go w ramie. Co prawda musiała przyznać, że nastąpił postęp, bo nie odwracała już wzroku i nie czuła silnej potrzeby schowania głowy w piasek, gdy Max tak śmiało o wszystkim mówił.
    – Nie zrobimy tak. – zarządziła, posyłając mu twarde spojrzenie, by przypadkiem przed klasą francuskiego nie wpadł na kolejny szalony pomysł. Z jego strony mogła się spodziewać dosłownie wszystkiego i nawet nie próbowała przewidywać co też mógłby zmajstrować tym razem. Pewnie i tak jej pomysł nie byłby nawet blisko jego wyczynów.
    Udała się szybko na górę, po drodze zgarniając z salonu swoją torbę, którą wczorajszego wieczora tam zostawiła. Wzięła w spokoju prysznic, pilnując, by przypadkiem nie zmoczyć włosów, ponieważ nie miałaby czasu ich suszyć. Szybko przygotowała się do wyjścia, co nie zajęło jej zbyt wiele czasu, biorąc pod uwagę fakt, iż nie miała tu swoich rzeczy. Gdy usłyszała pukanie, przeczesała włosy palcami i wyszła, chwytając go za rękę i ciągnąć w stronę schodów.
    – Podjedziemy do mnie. Muszę się przebrać i wziąć rzeczy na zajęcia. – stwierdziła, schodząc po schodach i zerkając na niego przez ramię. – Jak chcesz możemy pojechać osobno, żebyś mógł wziąć samochód, bo ja przyjechałam swoim. – zaproponowała, ponieważ nie była pewna, jakie Max ma konkretnie plany i czy przypadkiem nie będzie chciał gdzieś podjechać sam.


    [ Może oni dalej będą chcieli brać pewien udział w wyścigach, a skoro Max zginie, mogliby zaproponować jej współpracę, wiedząc, że także się ściga. Chyba, że będą jej dalej nienawidzić czy coś :P Ona i tak pewnie odmówi, ponieważ po tym całym zajściu nie będzie chciała się ścigać. ]

    OdpowiedzUsuń
  138. – Dzięki… – odparła niepewnie, zerkając na niego z lekkim uśmiechem i drobnym rumieńcem, który zawsze ją zdradzał. Czasami dziękowała za swoją jasną karnację, a czasami ją przeklinała. Z całą pewnością ciężko było ukrywać niektóre emocje i momentami można było z niej czytać jak z otwartej księgi.
    – To też dobry plan. – przyznała mu rację, wychodząc na zewnątrz i wpatrując się w samochody przed sobą. Jakimś cudem wczoraj niczego nie dostrzegła. Jej uwagę przykuła posiadłość, a później z tego, co pamiętała, pojawił się ochroniarz, po czym musiała gonić Maxa, który jakby nigdy nic udał się do drzwi. Prawdopodobnie dlatego nie zwróciła uwagi na jego nowy samochód. Miała ochotę walnąć go w ramie za to, że jej się tym nie pochwalił, ale z drugiej strony przypuszczała, że dla niego nie była to aż tak wielka sprawa.
    Odwróciła się w jego stronę i posłała mu proszące spojrzenie. W końcu skoro i tak mieli wrócić po samochód, równie dobrze mogli wrócić po jej auto, dzięki temu ona mogłaby poprowadzić ferrari, a to z całą pewnością znajdowało się na liście rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Pomijając fakt, iż takiej listy tak naprawdę nie miała.
    – Proszę, proszę, proszę… – zaćwierkała, podchodząc do niego bliżej i zarzucając mu ręce na szyję, by po chwili dać mu słodkiego buziaka, licząc, że to go zmiękczy.

    [ Czyli mamy bardzo dobry plan :D Będzie się działo. ]

    OdpowiedzUsuń
  139. Oczy jej zabłysły, gdy zobaczyła kluczki i już chciała po nie sięgnąć, gdy Max się wycofał. Posłała mu mordercze spojrzenie i pokręciła głową. Zapomniała chyba z kim ma do czynienia, przecież z nim nic nie mogło być aż tak proste. Nie miała nawet wątpliwości co do tego, iż następne słowa chłopaka ją zirytują. W końcu to był Max, nieważne czy byli parą, czy nie.
    Słysząc jego propozycję, wywróciła oczami i przesunęła dłonią po twarzy, jakby nie mogła uwierzyć, że te słowa wyszły z jego ust. Co prawda nie były aż takim zaskoczeniem, niejednokrotnie rzucał na prawo i lewo dziwnymi pomysłami, to zapewne była kolejna rzecz, do której musiała przywyknąć.
    – W takich momentach zastanawiam się czym ty mnie do siebie przekonałeś. – odparła bardziej do siebie, niż do niego, kręcąc głową i krzyżując ręce na piersi. Oboje się dobrali, ponieważ lubili wygrywać i mieć ostatnie słowo. Kusiło ją, aby zerknąć do środka samochodu, ale się powstrzymała, ponieważ wiedziała, że wtedy na pewno mu ulegnie. – Z całą pewnością czuję się uprzedmiotowiona. – stwierdziła z miną pokerzysty i podeszła do swojego samochodu, wyjmując kluczyki z kieszeni. – Musiałbyś zawołać jeszcze Steva, wtedy byłabym bardziej chętna. – dodała, spoglądając na niego uważnie.

    OdpowiedzUsuń
  140. – Może kręcą mnie starsi… – odparła, posyłając mu pewne spojrzenie. Tak naprawdę Steve zapewne mógł być jej ojcem i było to co najmniej odpychające, ale nie mogła przecież przyznać mu racji. Wolała trzymać się wersji, iż tak naprawdę nie ma swojego typu.
    Westchnęła, gdy złapał ją za biodra, ale nie uniosła głowy do góry, by ma niego spojrzeć, a uparcie wpatrywała się w jakiś punkt na jego koszulce. Zacisnęła usta w cienką linię, zerkając w stronę jego samochodu. Tu musiała przyznać mu akurat rację, cabrio nie jechała i to była jeszcze bardziej kusząca propozycja. Teraz widziała wnętrze samochodu i aż świerzbiły ją palce, by do niego wsiąść. Podejrzewała, że Max dałby jej kluczyki bez tych propozycji, wystarczyłoby to jedynie odpowiednio rozegrać. Z drugiej jednak strony mogła mu też dać coś od siebie. Co prawda nie musiał jej przekupywać, by się wysiliła. Zrobiłaby to sama, z czystej przyjemności, ale skoro już tak to rozegrał.
    – Niech ci będzie panie wymagający. – odparła, wywracając oczami i przylgnęła do niego bliżej, przykrywając jego dłonie swoimi i przesuwając je wyżej pod swoją koszulkę. Później zarzuciła mu ręce na szyję, unosząc głowę i posyłając mu lekki uśmiech. Musnęła delikatnie jego usta, a następnie zbliżyła się jeszcze bardziej, pogłębiając pocałunek. Zapewne, gdyby teraz ktoś ich obserwował, byłby zgorszony tym widokiem, ale prawdę mówiąc, miała to gdzieś. Tak już działała na nią bliskość Maxa. Racjonalność odchodziła na dalszy plan. Odsunęła się dopiero po dłuższej chwili i musnęła ustami jego szczękę, zatrzymując się dopiero przy szyi. Nie rozważając tego dłużej, zassała jego skórę, wiedząc, że zostawi po sobie malinkę, co było cholernie dziecinne, ale i tak musiała postawić na swoim.

    OdpowiedzUsuń
  141. Szybko zacisnęła palce na kluczykach, już czując ekscytację przed zbliżającą się przejażdżką. Posłała mu w odpowiedzi szeroki uśmiech i ruszyła w stronę samochodu, kiwając w stronę Maxa, by się pośpieszył. - Tak, jeszcze kupuj więcej wodnych łóżek. - odparła ze śmiechem, kręcąc głową, aż stanęła przed autem, uśmiechając się jeszcze szerzej.
    Nie czekając dłużej, wsiadła do środka, przez kilka pierwszych chwil rozglądając się po wnętrzu i chłonąc wszystko wzrokiem. Dopiero gdy nasyciła wzrok, zacisnęła dłonie na kierownicy, przygryzając dolną wargę, by znowu nie zacząć się szczerzyć. Dopiero po kilku minutach zerknęła w lusterko, a jej uwagę przykuł czerwony ślad na jej szyi. Wcześniej była zbyt rozproszona, by się na tym skupić, ale teraz widziała go doskonale i aż sapnęła z zaskoczenia.
    - Max! Mam malinkę. - rzuciła oskarżycielsko, patrząc na niego groźnie. Cóż, prawda była taka, że on również miał jedną na szyi, aczkolwiek to był Max, on nie przejmował się innymi ludźmi, a ona już wiedziała, że za każdym razem, gdy ktoś na nią spojrzy, będzie się czuła, jakby wpatrywał się w ten czerwony ślad. - Znaczymy teren, co... - mruknęła pod nosem, unosząc pytająco jedną brew.

    OdpowiedzUsuń
  142. Przeniosła spojrzenie na jego malinkę, a następnie spojrzała mu w oczy. Nie wiedziała jakim sposobem to zrobił, ale zbudował między nimi most. Może na początku faktycznie stali po dwóch przeciwnych brzegach rwącej rzeki, jednakże teraz przeszli po deskach i spotkali się na środku. Miała świadomość, że nic nie będzie łatwe, wokół wciąż miały szumieć fale i wiać rwący wiatr, aczkolwiek musiała przyznać, że tym razem nie bała się ryzyka.
    Przeniosła wzrok przed siebie, tłumiąc uśmiech, który cisnął jej się na usta po jego słowach. Chyba właśnie takiego zaświadczenia potrzebowała. Max może nie wyglądał na romantyczny typ, a jednak potrafił zaskakiwać czułymi słówkami.
    Ruszyła z miejsca, zostawiając za sobą ogromną posiadłość, nie mogąc powstrzymać przy tym ekscytacji, która ją ogarnęła, gdy samochód zaczął pracować. Póki nie znajdowali się na ruchliwych drogach, zamierzała z tego skorzystać i znacząco przyśpieszyć. Przy okazji skinęła na Maxa głową, by włączył muzykę. Wiedziała, że nigdy nie jeździł w ciszy, a ona także za tym nie przepadała.

    OdpowiedzUsuń
  143. Wciąż nie do końca pojmowała, jak wysoko w hierarchii społecznej znajdował się Max. Wcześniej wydawał się przeciętnym chłopak i nie sprawiał wrażenia panicza wychowującego się w rezydencji, które widziała jedynie w filmach. Teraz powoli to do niej docierało. To jak bardzo różniły się od siebie ich życia, a mimo to dalej nie zmieniła swojego sposobu patrzenia na świat. Zawsze powtarzała, że dzieciaki bogatych rodziców tak naprawdę nie są bogate. Jej zdaniem każdy musiał zapracować na siebie i właśnie dlatego robiła co w jej mocy, by móc się samodzielnie utrzymać. Z uwagi na fakt, iż była jedynaczką, a ojciec zawsze był nadopiekuńczy, potrzebowała poczucia niezależności i trzymała się go rękami i nogami.
    - Po zjedzeniu, jedziemy do mnie. Czuję się jak ladacznica, paradując w tych samych ciuchach. - stwierdziła, przelotnie na niego zerkając, by posłać mu znaczący uśmiech. Zgodnie z jego radami, zjechała wreszcie na autostradę, przez dłuższą chwilę milcząc.
    - No, więc... - zacisnęła usta, nie bardzo wiedząc, jak ubrać w słowa to, co ją dręczyło. Ta myśl pojawiła się w jej głowie nagle i nie dawała spokoju. - Jesteś pewny, że chcesz zabrać mnie na wyścig? Spędziliśmy wczoraj ze sobą praktycznie cały dzień, może potrzebujesz... No, nie wiem, dystansu? Może chcesz się skupić na wyścigu, nie wiem jak to u was działa. Jesteście z chłopakami w tym razem, tak? Ja jeżdżę zawsze sama, więc może wolałbyś, abym została w domu i ten... Jakoś się złapiemy? - jak zwykle, gdy przychodziło do takich rozmów, gadała jak najęta, nie wiedząc jak ubrać w słowa swoje myśli. Nie chciała być natręta, co więcej obawiała się jak zareagują jego koledzy. W dalszym ciągu stąpała po cienkim lodzie, jeśli chodziło o Maxa, nie wiedziała, czego powinna się spodziewać i jakaś jej część chciała zostać ostrożna i przezorna.

    OdpowiedzUsuń
  144. [ Dobra, to po prostu do tego momentu już przeskoczę. ]

    Pokiwała głową na znak zgody, ponieważ taki plan zdecydowanie jej odpowiadał. Polubiła jego przyjaciół, a przynajmniej robili na niej dobre wrażenie. Mimo to praktyczne ich nie znała i wolała na razie nie ingerować w ich zaufany krąg. Co więcej, gdy dłużej się nad tym zastanawiała, dochodziła do wniosku, iż faktycznie potrzebowała chwili dla siebie, by móc przemyśleć sobie ostatnie wydarzenia. Musiała spojrzeć na tę sytuację z boku i zejść na chwilę z chmurki, na której unosiła się od wczoraj. Bliskość Maxa odganiała jej racjonalizm, a ona w tym momencie naprawdę potrzebowała jakiegoś głosu rozsądku, by się w tym wszystkim przesadnie nie zagłębić. Teraz jednak zamierzała cieszyć się wspólnym porankiem i rozkoszować jazdą samochodem. W dalszym ciągu nic nie było w stanie zastąpić jej maleństwa, które niestety dalej stało spokojnie w garażu, miejmy nadzieję już niedługo.
    ***
    Gdy została sama w zaciszu swojego mieszkania, miała dużo czasu na przemyślenia i analizowanie wszystkiego, choć obiecała sobie, że nie będzie tego robić w przypadku Maxa. Mimo to nie da się tak od razu pozbyć starych nawyków. Przez to już kilka razy dochodziła do wniosku, że lepiej będzie zostać w domu, udawać chorą, cokolwiek. Przekonywała się, że pójście na ten wyścig nie przyniesie niczego dobrego, a później wymieniała argumenty, by jednak się pojawić. Koniec końców maszerowała przez parking za centrum handlowym gdzie umówiła się z Maxem. Dziwnie się czuła ze świadomością, że idzie na wyścig, choć nie będzie się ścigać. Nie miała na sobie nawet swojej bluzy, za którą się ukrywała. Czapka także została w garażu. Teraz była po prostu zwykłym obserwatorem, który bluzę zastąpił skórzaną kurtką. Na dodatek miała ogromną ochotę związać włosy w kucyk, by jasne kosmyki nie opadały jej na twarz, lecz malinka, którą zrobił Max dalej była bardzo widoczna, więc liczyła, że przynajmniej w ten sposób ją ukryje. Wystarczy, że jedna z koleżanek na zajęciach zwróciła na to uwagę, a Tina w tamtym momencie zaczerwieniła się zapewne po czubki uszu, zmieniając temat.

    OdpowiedzUsuń
  145. [ Nie ma sprawy, rozumiem. ]

    Sama do końca nie wiedziała co czuła stojąc pośród tłumu gapiów. Teraz przypomniał jej się pierwszy raz, gdy pojawiła się na wyścigach. Wróciły wszystkie emocje, jakie czuła tamtego dnia. Początkowo dominowało przerażenie, jednak z każdą chwilą zostawało przyćmione przez ekscytację, a gdy tamtego wieczora wracała do domu, wiedziała, że wróci, następnym razem jednak już nie jako członek widowni i tak też się stało. Teraz jednak nie siedziała za kierownicę i było to w pewnym sensie odświeżające. W dalszym ciągu czuła ekscytację i pragnęła zobaczyć wyścig Maxa. Jednocześnie żałowała, że nie może znaleźć się na torze i poczuła uczucie tęsknoty. Mimo to cieszyła się, że jednak zdecydowała się przyjść.
    Doskonale wiedziała, w którym momencie pojawił się Max. Nim jeszcze dostrzegła jego samochód, usłyszała krzyki tłumu, a na jej ustach pojawił się mimowolny uśmiech. Przyglądała się jak się zbliżał, zastanawiając się jednocześnie jak udało mu się ją dostrzec pośród tego całego tłumu. Może faktycznie bardziej się wyróżniała? Cóż, w porównaniu do większości dziewczyn była zdecydowanie przesadnie odziana. Strój kąpielowy zapewne byłby bardziej odpowiedni.
    Zerknęła na chłopaków i posłała im uśmiech i lekkie skinienie, po czym podeszła do drzwi kierowcy, przyglądając się Maxowi. - Usychałam z tęsknoty. Nie widzisz? Prawie wyschłam tu na wiór, długo kazałeś na siebie czekać. Już myślałam, że będę wracać do domu z twoim rywalem. - odparła, wywracając oczami, po czym rozejrzała się na boki, ze skrzywieniem stwierdzając, że ludzie im się przyglądają. Jej pierwszy instynkt podpowiadał, by się wycofała i przestała znajdować się w centrum uwagi, ale postanowiła zepchnąć ten głos na bok. Poniekąd dlatego też ukrywała się za szybami i kapturem, gdy jeździła, nie chciała, by ludzie zwracali na nią uwagę, by się na niej tak skupiali. Tym razem jednak to zignorowała i nachyliła się tak, by ich twarze znalazły się na równej wysokości.
    - Masz wrócić w jednym kawałku, bo inaczej skopię ci tyłek. Jasne? - spoważniała, krzyżując z nim spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  146. Parsknęła śmiechem i pokręciła z niedowierzania głową. Musiała się pogodzić z tym, że Max był niereformowalny, a jego dwuznaczne podteksty i sprośne komentarze nigdzie się nie wybierały. Cóż, to była pewna jego część, którą chyba w gruncie rzeczy także odrobinę lubiła. Co prawda w życiu nie przyznałaby się do tego na głos, ale te jego komentarze z całą pewnością ją rozśmieszały. Jednocześnie były zawstydzające i bulwersujące, ale z upływem czasu stawały się po prostu zabawne.
    - O, znowu powróciła twoja arogancja? Gdzie się podział słodziak z wczoraj? On zasłużyłby na prawdziwego buziaka. - odparła z rozbawieniem i nachyliła się cmokając go przelotnie w nos, by od razu szybko się odsunąć. Wiedziała, że ludzie dalej ich obserwując, ale postanowiła to jakoś przełknąć i nachyliła się do niego ponownie, tym razem naprawdę go całując. Nie był to może pocałunek podobny do tego, który zaserwowała mu przed domem, by pozwolił jej poprowadzić samochód. Ten był bardziej zmysłowy, delikatny, jakby tym czynem próbowała przekazać mu coś, czego nie ubrała w słowa. - Wracam do domu tylko z wygranym. - szepnęła, odsuwając się od niego, po czym puściła do niego oczko i wyprostowała się robiąc dwa kroki do tyłu. Zbliżyła się do chłopaków, którzy stali z boku, nie odrywając przy tym wzroku od pasa startowego. Nie miała wątpliwości co do tego kto wygra. Max był prawdziwym rajdowcem i sama zdążyła się o tym przekonać. Jednocześnie jednak martwiła się, że chłopak znowu będzie szarżował tak, jak robił to podczas wyścigu z nią.

    OdpowiedzUsuń
  147. Obserwowała jak Max zbliżał się do pasa startowego, aż usłyszała głos Sama. Najwyraźniej, w którymś momencie się do niej zbliżył, ale nie zarejestrowała tego, ponieważ była całkowicie skupiona na samochodzie swojego… Chłopaka. To słowo w dalszym ciągu dziwnie dla niej brzmiało, nawet w jej głowie.
    – To chyba ja powinnam zadać to pytanie – odparła z uśmiechem, dając mu kuksańca w bok. – Mam nadzieję, że przeżyliście ostatnią imprezę. Pewnie nie powinnam wam wtedy przynosić więcej piwa, przepraszam. – dodała, posyłając mu skruszone spojrzenie. Tamten wieczór był naprawdę obfity w wydarzenia. Gdy stała wtedy wykłócając się z Patrickiem i udając, że Max to jej chłopak, nie przypuszczała, że później ten żart stanie się prawdą.
    Zdecydowanie czuła się pewniej pośród tego tłumu, gdy stał z nią Sam. Od razu zalało ją uczucie, iż może spokojnie opuścić gardę i rozkoszować się widowiskiem. Nie wiedziała co miał w sobie takiego przyjaciel Maxa, ale biła od niego pewnego rodzaju oaza spokoju. Człowiek w jego towarzystwie czuł się pewniej, jakby mógł otworzyć przed nim serce. Taką aurę zapewne rozsiewali różnoracy psycholodzy, może Sam nadawałby się na jednego z nich. Nie wiedziała jednak, jak Max przedstawił ich sytuację, czy wytłumaczył chłopakom, dlaczego tu przyszła i wolała sama się z tym nie wychylać. Z drugiej strony zachowanie jej i Maxa sprzed chwili nie pozostawiało chyba wiele pytań.
    Przeniosła wzrok na pas w chwili, gdy oba samochodu ruszyły z pędem z miejsca. Półnaga dziewczyna opuściła pas, a Tina wywróciła oczami. Nie znosiła tego seksistowskiego zwyczaju, jednak wiedziała, że te dziewczyny robią to dobrowolnie. Chciały być w centrum uwagi i zapewne liczyły, że zdobędą, któregoś z kierowców.

    OdpowiedzUsuń
  148. Odwróciła wzrok od drogi i z powrotem spojrzała na Sama, zawieszając wzrok na butelce piwa. Picie tutaj nie wydawało się zbyt dobrym pomysłem, ale z drugiej strony zamierzała wracać z Maxem, a mu ufała i wierzyła, że z nim nie stanie jej się krzywda. Co więcej, miało wystarczająco mocną głowę, by nie odczuć skutków jednego piwa. Dlatego wzięła od chłopaka butelkę, cicho dziękując i odwzajemniając jego uśmiech.
    – Jasne, jeśli tylko będzie chciał, wpadniemy. – odparła, zdając sobie sprawę, że już zaczynała mówić o nich „my”. Wydawało się to jednocześnie śmieszne i rozczulające. Wcześniej nie sądziła, że kogoś jej brakowało. Czuła się pełna, ale nagle pojawił się Max i jak buldożer zaczął wszystko niszczyć, a później składać od nowa, na swój własny, niepowtarzalny sposób.
    Zerknęła na J’a, marszcząc w konsternacji brwi, ale po chwili przeniosła wzrok na drogę. Sama nie wiedziała dlaczego, ale miała wrażenie, że w drugim przyjacielu Maxa jest coś odrobinę niepokojącego. Nie zamierzała się teraz jednak na tym głowić i całkowitą uwagę poświęciła widowisku. Wszystko wydawało się iść w miarę dobrze, tak jak w każdym wyścigu, raz jeden był górą, raz drugi. Jednakże zbliżał się tunel, a zapowiadało się na to, iż żaden z nich nie zamierzał odpuścić. Mimowolnie zrobiła krok do przodu, licząc na to, że scena przed jej oczami zaraz się zmieni.
    – Cholera Max, obiecałeś. Przepuść go… – rzuciła pod nosem, jakby liczyła na to, że jej słowa w jakiś magiczny sposób dotrą do chłopaka. Właśnie tego się obawiała i jej czarne wizje musiały się akurat dzisiaj spełniać.

    OdpowiedzUsuń
  149. Obserwowała wszystko, nie marnując nawet czasu na mruganie, w obawie, że coś jej umknie. Palce zaciskała na butelce piwa tak mocno, iż szkło zapewne powinno roztrzaskać się w jej dłoniach. Na całe szczęście nie miała nadludzkiej siły niczym jacyś superbohaterowie i butelka pozostała w stanie nienaruszonym.
    W pewnym momencie miała ochotę zacisnąć powieki, gdy patrzyła jak samochód Maxa gwałtownie się obraca. Przeklęła pod nosem, biorąc głęboki oddech, gdy po chwili udało mu się naprawić sytuację. Wypuściła powietrze, zdając sobie sprawę, że przez dłuższą chwilę wstrzymywała oddech. Dobrze, że miała jasne włosy, ponieważ była pewna, że przybyło jej kilka siwych włosów. Napięcie jednak opuściła ją dopiero w chwili, gdy Max przejechał linię mety, a tłum zacząć wrzeszczeć i wiwatować. Cieszyła się jego wygraną, to było oczywiste, jednakże teraz zdecydowanie potrzebowała przez chwilę odetchnąć.
    – Zaraz wracam. – rzuciła do chłopaków, choć wątpiła, by mogli ją usłyszeć w tym rozgardiaszu. Mimo to wycofała się i przepchnęła przez tłum, by móc znaleźć się kawałek dalej na pustej przestrzeni. Po drodze odniosła wrażenie, iż w tłumie dostrzegła znajomą męską twarz. Nie miała jednak pewności, ponieważ mężczyzna zniknął jej z oczu, nim dobrze się mu przyjrzała. Nie znała tu wiele osób, jej znajomi nie przychodzili na wyścigu.

    OdpowiedzUsuń
  150. [ Tak, wprowadźmy go już, by polecieć z akcją. ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  151. Słysząc męski głos, odwróciła się gwałtownie, robiąc jednocześnie krok do tyłu, by zwiększyć dystans przed intruzem, który jak sobie po chwili uświadomiła, nie był obcy. Już dawno o nim zapomniała, aczkolwiek nigdy tak doszczętnie nie wyrzuciła go ze swojej pamięci, nie mogła. Trevor był w pewnym sensie zapalnikiem. To on ją tu przyprowadził i był poniekąd odpowiedzialny za powstanie jej tajemniczej osobowości. Mimo to więcej się z nim nie spotkała. To była tylko jednak randka, sama do końca nie wiedziała czemu się na nią zgodziła. Trevor nie był facetem, z którym mogłaby się spotykać, ale wtedy się zgodziła. Wtedy jakoś udało mu się ją do siebie przekonać. Potrzebowała czasu, by uświadomić sobie, że T. nie jest miłym facetem, a kolejna randka nie wchodziła w grę.
    – Skoro jesteś tu, zapewne nie ciebie dopingowałam. – odparła po prostu, ze zdziwieniem rejestrując fakt, iż chłopak znał Maxa. Nie potrzebowała zmysłu detektywistycznego, by dojść do tego, iż za nim nie przepadał. Czy świat naprawdę musiał być aż tak mały?
    – Często zakradasz się do dziewczyn, wychodząc z cienia jak złoczyńca? – zapytała, krzyżując ramiona na piersi. Sama nie wiedziała, dlaczego prowadziła tę dyskusję, jej instynkt podpowiadał, by odwróciła się i odeszła, ale ona na przekór rozsądkowi dalej stała w miejscu. Trevor potrafił być niebezpieczny, nie była idiotką, zdawała sobie z tego sprawę, lecz w stosunku do niej taki nie był. Przynajmniej podczas tego krótkiego czasu, który razem spędzili. Czy mogła powiedzieć, że dobrze go znała? Niekoniecznie...

    OdpowiedzUsuń
  152. Wywróciła oczami w odpowiedzi na jego pokrętny żart, coraz bardziej zastanawiając się jak mogła zgodzić się na tę jedną randkę. Prawdopodobnie brakowało jej wtedy jakiegoś zastrzyku emocji. Jej życie było poukładane i po prostu grzeczne. Pragnęła wrażeń i przekroczenia granic, a randka ze złym chłopcem chyba wtedy w jej rozumowaniu wpisywała się w ten schemat. Czy zmieniłaby przeszłość? Gdyby nie poszła na randkę, nie zaczęłaby brać udziału w wyścigach, a zatem nie poznałaby też Maxa.
    Przełknęła i cofnęła się ponownie o krok do tyłu, jeszcze raz zwiększając między nimi dystans. Trevor zdecydowanie zaczynał wchodzić w jej przestrzeń osobistą, do której go nie zapraszała. Mimowolnie zerknęła za siebie, jakby liczyła, że Max w magiczny sposób pojawi się w pobliżu. Może oddalanie się od chłopaków nie było najlepszym pomysłem. Może powinna po prostu powitać Maxa na mecie, choć była na niego zła. Teraz to już nie miało nawet znaczenia. Po prostu chciała, aby tu był.
    - Nie... Znaczy, nie przyszłam sama. Jestem ze znajomymi. - odparła, wskazując za siebie, jakby naprawdę kogoś mu wskazywała. - To ten, dobrze było się spotkać, ale idę poszukać Maxa. - dodała, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że oficjalnie przyznała się do tego z kim przyszła. To zapewne nie był dobry pomysł, więc posłała chłopakowi niewyraźne machnięcie i odwróciła się licząc, że znajdzie chłopaków. Co zapewne nie miało okazać się aż tak łatwe, biorąc pod uwagę, jak bardzo tłum się zacieśnił. Każdy w końcu chciał znaleźć się blisko zwycięzcy.

    OdpowiedzUsuń
  153. Nigdy nie zastanawiała się co byłoby gdyby przyszło jej ścigać się z Trevorem. Wiedziała jak jeździł. Zresztą ścigał się także na ich randce i tym też skutecznie upewnił ją w przekonaniu, iż kolejnego spotkania nie będzie. T. był facetem, który ponad wszystko chciał wygrać i nie baczył jakie granice będzie musiał po drodze przekroczyć. Nie zważał na niebezpieczeństwo, na ryzyko. Chciał być na mecie pierwszy i poza tą jedną myślą nie widział niczego innego. Z całą pewnością nie chciałaby znaleźć się z nim na jednej drodze. Taki wyścig nie byłby wart ryzyka.
    Gdy usłyszała głos Maxa, miała ochotę odetchnąć z ulgi. Jej ciało dalej było napięte, ale przynajmniej zalało ją to znajome poczucie bezpieczeństwa, które czuła przy swoim chłopaku. Złapała go za rękę, ściskając ostrzegawczo, by przypadkiem nie przyszło mu do głowy coś idiotycznego. Nie miała w planach obserwować jakieś bezsensownej bójki, a jak wiadomo, po nim mogła spodziewać się dosłownie wszystkiego.
    Skrzywiła się słysząc ich wymianę zdań. Jeśli wcześniej miała przypuszczenia, że obaj za sobą nie przepadają, dali jej teraz tego idealny dowód. Zrobiła krok do przodu, by znaleźć się przed Maxem i skupić na sobie uwagę Trevora. - Miło było znowu cię spotkać, ale śpieszymy się na imprezę, więc dajmy sobie spokój z męskimi przepychankami. - stwierdziła, posyłając mu krzywy uśmiech i odwróciła się, ciągnąc Maxa za rękę, by wrócić do Sama i J'a. Później zamierzała przemówić mu do rozsądku i wybić z głowy idiotyczny pomysł, o którym przed chwilą usłyszała.

    OdpowiedzUsuń
  154. [ Chcę pisać dalej :) Jestem na wyjeździe, więc odpiszę najszybciej jutro wieczorem.]

    OdpowiedzUsuń
  155. Uniosła głowę, zauważając, że Max dalej przygląda się swojemu, najwyraźniej, wielkiemu rywalowi, ale postanowiła tego nie komentować i po prostu dalej ciągnęła go w stronę, z której przybyli. Obawiała się, że jeśli go puści, ten pod wpływem swojej porywczości wpadnie na jakiś idiotyczny pomysł, a ona nie zdoła go powstrzymać. Wątpiła też w to, że zrobiliby to jego przyjaciele.
    Słysząc jego pytanie, mimowolnie się skrzywiła. Zapewne powinna zrobić unik albo skłamać, tyle że nie była dobrym kłamcą, a chciała także, by ich relacja opierała się na szczerości. Może i była na niego zła, ale to nie oznaczało, że zasługiwał, by łgała mu prosto w oczy. Podejrzewała także, że znał ją wystarczająco, by łatwo ją przejrzeć. Jeśli wierzyła, że ich relacja się rozwinie, nie mogła niczego zatajać. Prędzej czy później, by się dowiedział, a wolała, by stało się to od niej, a nie na przykład od Trevora.
    – Przyprowadził mnie na wyścig. Pokazał co i jak, dzięki niemu poznałam ten cały świat. Na randce. – odparła krótko, ostatnie słowo chrząkając cicho pod nosem, w nadziei, że jednak nie usłyszy i nie będzie drążył. Podejrzewała, że nie spodobałaby mu się jej relacja z jego wrogiem.
    – To idiotyczny pomysł. Nie możesz się z nim ścigać! Sam wiesz jak T. jeździ, a ty za bardzo ryzykujesz. Tak samo, jak dzisiaj. Miałeś uważać, a i tak szarżowałeś, tak bardzo ci zależy, co? – rzuciła wściekle, puszczając jego ramię i krzyżując ramiona na piersi w obronnym geście. Była na niego zła i zapewne nie powinna tego wywlekać teraz, ale jakoś tak niespodziewanie samo wyszło. A może chciała odciągnąć temat od Trevora i wybić chłopakowi z głowy ten głupi wyścig? Sama nie wiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  156. Skrzywiła się słysząc jego wybuch i spojrzała na niego spod byka. Nie twierdziła, że randka z Trevorem była najmądrzejszym pomysłem. Zresztą spotykanie się z Patrickiem też nie było dobrym wyborem, aczkolwiek obaj mężczyźni byli w gruncie rzeczy swoimi przeciwieństwami. Trevor był złym chłopcem, którego jej ojciec zapewne najchętniej zamknąłby za kratkami i był jej niejakim przejawem buntu. Patrick był chłopakiem z dobrego domu, z perspektywami i manierami, acz jednocześnie miał w sobie wszystkie złe cechy, które posiadają bogaci panicze; był nadęty, egoistyczny i sądził, że wszystko mu się należy.
    - A ty jesteś tą dobrą partią? - odparła sceptycznie, chociaż gdyby się nad tym dłużej zastanowić, Max był mieszanką dwóch wyżej wymienionych mężczyzn. Był pewny siebie, lubił ryzyko i grał na swoich zasadach. Jednocześnie pochodził z bogatej i sytuowanej rodziny, acz w żaden sposób się z tym nie obnażał. Z jednej strony mógł mieć wszystko, czego szukała w chłopaku, z drugiej mógł być wszystkim od czego powinna uciekać.
    - Ty daj spokój. Trevor jest dupkiem, ale nie jest idiotą. Za to, jeśli ty będziesz się z nim ścigał, z całą pewnością będziesz idiotą. Jeden głupi wyścig nie jest wart takiego ryzyka. - stwierdziła racjonalnie, próbując przemówić mu do rozsądku. Wiedziała, że z Maxem się nie dyskutuje, gdy ten już coś sobie umyśli, ale liczyła, że tym razem uda jej się go jakoś przekonać. - A może to ja powinnam się z nim ścigać? - odparła, licząc, że dzięki temu Max spojrzy na sprawę z jej perspektywy.

    OdpowiedzUsuń
  157. Zarumieniła się słysząc komplement, ale chodziło głównie o czułe określenie, którym się do niej zwrócił. Nigdy nie uważała, że jest przesadną romantyczką, a wyśmiewała się z dziewczyn, które mdlały, gdy chłopak powiedział do nich „słonko". Co prawda, nie zakręciło jej się w głowie, a nogi nie zrobiły się miękkie jak wata, ale za to zrobiło jej się ciepło i czy tego chciała, czy nie, wiedziała, że ostatnie okruszki złości, którą czuła w stosunku do niego, zaczęły wyparowywać. Co więcej, chodziło także o fakt, iż otwarcie przyznał, że jest dobrym kierowcą. Nie szukała sławy, oklasków, ale kochała jeździć i miło było usłyszeć od kogoś, że jest w tym dobra. Na jego miejscu inny facet zapewne nie wspominałby tak otwarcie o swojej przegranej, nie chcąc się do niej przyznać, tym bardziej że przeciwnikiem była kobieta, a jednak Max był inny. Zresztą nie tylko w tym przypadku.
    Westchnęła i wtuliła się w niego, wiedząc, że już nic nie wskóra. Może później, gdy chłopak ochłonie, uda jej się wyperswadować mu ten pomysł z głowy. Może faktycznie powinna ścigać się zamiast niego? Największą wadą Trevora było to, że grzebał w samochodach przeciwników. Z nią by mu nie wyszło, ponieważ prócz Maxa nikt nie wiedział, gdzie ukrywa swój skarb. Wiedziała jednak, że Maxowi nie chodzi tylko o to, by T. przegrał. Chodziło o sam wyścig z nim. Męska rywalizacja, chęć utarcia nosa, pokazania przewagi, czymkolwiek by to nie było, mogło doprowadzić do złych rzeczy.
    - Idziemy na imprezę. - odparła, zatrzymując się na chwilę i tym samym zmuszając chłopaka, by także przystanął. Wiedziała, że w najbliższym czasie zapewne nie będą mieli okazji zostać sam na sam, więc zamierzała wykorzystać ostatnią okazję. - Gratulacje wygranej. Wiesz... To nawet gorące, patrzeć jak się ścigach. - odparła, czując, że przy ostatnich słowach jej policzki mocniej się zarumieniły, ale zignorowała to i wspinając się na palce, przycisnęła usta do jego, by pogratulować mu w bardziej fizyczny sposób. - Zaprosisz mnie dzisiaj na noc? - zapytała cicho, nachylając się do jego ucha, by dobrze ją usłyszał, po czym odsunęła się i splatając ich palce, pociągnęła go w stronę przyjaciół, posyłając mu przelotny uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  158. Posłała mu uśmiech i pomaszerowała przed siebie, aż wreszcie dotarli do samochodu Maxa, przy którym stał J. i Sam. Nietrudno było się domyślić, że o czymś dyskutowali, ale ucichli, gdy para do nich podeszła. Z jednej strony mogło wydać jej się to podejrzane i wzbudzić mieszane uczucia, ale doszła do wniosku, że tak naprawdę ich nie zna. Zamienili ze sobą parę zdań, a fakt, że spotyka się z ich przyjacielem, nie ma tu żadnego znaczenia. Nic dziwnego, że nie o wszystkim zamierzali przy nim rozmawiać. Ona z całą pewnością nie miała w planach zdradzać im swoich sekretów. Tych dotyczących ojca czy nawet wyścigów, w których brała udział. O tym wiedział tylko Max i wierzyła, że nie zdradziłby jej zaufania. Skąd miała tę pewność? Nie potrafiła udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Po prostu to czuła i może była naiwna, ale nie chciała od razu zrzucać na niego wątpliwości tylko przez pryzmat pierwszego wrażenia, jakie na niej wywar, a nie było ono wtedy zbyt kolorowe.
    – To co, jedziemy? – zapytała, spoglądając na wszystkich po kolei, po czym sięgnęła do kieszeni spodni po telefon. Widząc kilka wiadomości i nieodebrane połączenie, posłała im lekki uśmiech i palcem pokazała, że potrzebuje minutki, po czym odeszła na bok, by na spokojnie odpisać.

    OdpowiedzUsuń
  159. Myśl o spędzeniu nocy z Maxem napawała ją jednocześnie strachem i ekscytacją. Z jednej strony czuła się gotowa i chciała przekroczyć tę granicę. Zapewne obawiałaby się o wiele bardziej, gdyby miał być to jej pierwszy raz, a tak nie było. Z drugiej jednak gdzieś na granicach jej umysłu czaiło się podejrzenie, że później chłopak zniknie. Weźmie co zechce i ją zostawi, ale chyba wolałaby, aby to stało się teraz, niżeli gdy całkiem ją pochłonie i nie będzie wiedziała jak sobie bez niego poradzić. Teraz jego odejście by jej nie zabiło. Zapewne zraniło, niewątpliwie, ale chyba udałoby się jej ruszyć naprzód. W końcu nie ona jedyna na świecie zostałaby porzucona ze złamanym sercem.
    Wróciła do chłopaków po chwili, stając obok Maxa i posyłając mu niewinne spojrzenie, podobne do tego, którym uraczyła go ostatnim razem, gdy chciała prowadzić jego nowy samochód. Co prawda wtedy prócz maślanych oczek musiała wysilić się trochę bardziej, ale mimo wszystko osiągnęła zamierzony efekt.
    – Mogę prowadzić? – zapytała, choć znała z góry odpowiedź. Mimo to warto było zawsze spróbować, by mieć całkowitą pewność. Wiedziała jednak, że ten samochód to jego dziecko i zapewne powinna cieszyć się faktem, że pozwoli jej w ogóle usiąść na miejscu pasażera.

    OdpowiedzUsuń
  160. W odpowiedzi wywróciła jedynie oczami, ponieważ chyba nie pozostało nic co mogła jeszcze powiedzieć. Nie była zresztą zaskoczona. Na jego miejscu też by się nie zgodziła, wiedziała co to znaczy więź z samochodem, sama coś takiego odczuwała, ale zawsze warto było spróbować. Posłusznie zasalutowała i odmaszerowała w stronę miejsca pasażera, po drodze machając chłopakom na pożegnanie, po czym wsiadła do środka, wygodnie się rozsiadając.
    - Ja mogłabym nie pić i nas odwieźć. - stwierdziła, poruszając zachęcająco brwiami, próbując podejść go od innej strony, jednak sama nie wytrzymała i parsknęła śmiechem, zapinając pas i uruchamiając radio. Jak wiadomo, nie można prowadzić w ciszy.
    Przez chwilę nic nie mówiła, przeglądając coś w telefonie i usuwając kolejne wiadomości. Po kilku minutach wreszcie wyciszyła urządzenie i schowała je do schowka, postanawiając na dzisiaj całkowicie odciąć się od świata, a w szczególności od zasad, które wszędzie ją prześladowały.
    - Czego nie byłbyś w stanie wybaczyć? - rzuciła bez namysłów, spoglądając na niego kątem oka.

    OdpowiedzUsuń
  161. - Niech ci będzie. - mruknęła z uśmiechem w odpowiedzi, ponownie wywracając oczami. Wiedziała jednak, że nie wypije zbyt dużo, nie gdy wokół będzie zbyt dużo ludzi. Przy Maxie czuła się pewnie, mogła pić, gdy byli sami, ale gdy w pobliżu byłoby zbyt wiele osób, jej rozsądek wziąłby górę. Mogła zostać nazwane świętoszką czy tą przesadnie przezorną, ale taka już była i niektórych cech nie dało się z niej wyplewić.
    Pokiwała głową i zastanowiła się przez chwilę nad odpowiedzią. - Chyba też zdrady, ale wiesz, nie tylko w oczywistym znaczeniu. Można zdradzić sekret, zaufanie... Chociaż wydaje mi się, że jest cienka granica pomiędzy wybaczeniem, a zapomnieniem. Łatwiej wybaczyć niż zapomnieć, ruszyć dalej. - odparła po chwili namysłu, opierając głowę o szybę i obserwując rozmazujące się budynki, które szybko mijali. - Mój wujek zginął w wypadku, potrącił go pijany kierowca. Poznałam tego faceta, miał żonę, stracił dziecko... Mogłabym go nienawidzić, w końcu odebrał mi osobę, którą kochałam, ale czy to miałoby sens? To by mnie definiowało, ta nienawiść. Nie zapomniałam, nie mogłabym, ale teraz, gdy o tym myślę, nie życzę temu facetowi śmierci, a na początku tak było. - opowiedziała, marszcząc brwi, gdy intensywnie się nad tym zastanawiała. Początkowo nawiązała do tego tematu poniekąd ze względu na ojca, ale później jej myśl rozwinęła się sama z siebie.

    [ Hahaha w sumie ja też nie pamiętam. Tyle już tego było, że ciężko wszystko zapamiętać. :P ]

    OdpowiedzUsuń
  162. Nie odpowiedziała od razu na jego pytanie. Wróciła wspomnieniami do tamtych dni, w głowie widziała siebie, patyczkowatą dziewczynę, bo jeszcze nie kobietę, ze spiętymi jasnymi włosami i za dużymi okularami, za którymi kryły się oczy, z których można było wyczytać wiele, ale przede wszystkim ból, tęsknotę i gniew. Gdy już miała otworzyć usta, Max zaczął mówić i skutecznie ją uciszył. Spojrzała na niego zaskoczona, ponieważ nie spodziewała się, że tak się przed nią otworzy. Przełknęła, niepewna, jakich słów powinna użyć, by dodać mu otuchy, a gdy przyśpieszył, mimowolnie zacisnęła dłonie na pasie bezpieczeństwa, jakby to cokolwiek mogło pomóc w razie wypadku...
    Śmierć, strata, to spotykało każdego i było miliony słów otuchy, którymi mogła go obdarzyć, ale on zapewne już je wszystkie słyszał. Zresztą tak samo, jak ona, więc jedynie nachyliła się do niego i złożyła lekki pocałunek na jego policzku, by później wrócić na swoje miejsce.
    - Nie wiem czemu chciałam się z nim spotkać. Byłam zła, rozgoryczona i chciałam, aby mężczyzna, który był częścią mojego dzieciństwa, wrócił, bym znowu miała z kimś chować się w garażu. Wybłagałam jakimś cudem mamę i mi pomogła. Nie wiem co chciałam mu powiedzieć, o co zapytać, ale gdy już usiadłam i widziałam go przed sobą, milczałam. Wcześniej na korytarzu spotkałam jego żonę, pomyślałam wtedy "Ona też powinna umrzeć". Makabryczne myśli jak na dziewczynkę, a jednak. - stwierdziła, wzruszając ramionami, jakby to było coś lekkiego, choć z całą pewnością się tak nie czuła. - On zaczął mówić. Mówił o stracie córki, o tym, co czuł, o tym, że zaczął pić, więcej i więcej. Później powiedział, że umarł i umiera każdego dnia. Jeśli myślisz, że w tamtej chwili się przytuliliśmy i było dobrze, cóż... Wtedy zaczęłam krzyczeć i płakać, wrzeszczeć na całe gardło jak jakaś opętana, aż zabrała mnie mama. - sama do końca nie wiedziała czemu mu to wszystko opowiadała, ale słysząc w jego głosie tyle nienawiści, nie była w stanie przejść obok tego obojętnie. - W domu się uspokoiłam i zaczęłam analizować, zostało mi to do dziś. - rzuciła, uśmiechając się krzywo. - Nie twierdze, że wychodząc od niego, byłam oczyszczona, że przestałam go nienawidzić. To nie jest takie łatwe, ale z czasem pozwoliłam tej złości odejść, bo wiedziałam, że mój wujek kochał mnie, a nie dziewczynkę, która życzy przypadkowym ludziom śmierci. Nie chciałam taka być. Tak, ten człowiek go zabił, nigdy mu tego nie zapomnę, nie uśmiechnę się do niego i nie życzę wszystkiego najlepszego w dniu urodzin, ale mu wybaczyłam. Cierpiał, może to za małe usprawiedliwienie, ale jednak jakieś. To był wypadek. Może gdyby tamtego dnia nie padał deszcz, może gdyby mój wujek jechał wolniej, może gdyby żona tamtego faceta zatrzymała go w domu, może gdyby ratownicy przyjechali szybciej... Mogłabym nienawidzić tyle osób i z tym żyć, ale mogę dać temu odejść i wspominać mojego wujka w garażu, gdy pokazywał mi co kryje się pod maską samochodu... - zakończyła, zerkając na niego uważnie i zastanawiając się jak przekonać go do swoich racji. Patrzyli inaczej na świat, ale Max zdążył ją już wiele nauczyć, może i jej uda się coś udowodnić. - Tamtego mężczyznę spotkała kara. Cierpi każdego dnia i wiesz co? Nie czuję się z tym lepiej. Nic nie czuję, bo to nic nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  163. Gdy skończył opowiadać, musiała zacisnąć usta w cienką linię, ponieważ warga jej drżała. Szybko otarła policzki, po których spłynęły łzy, nad którymi nie udało jej się zapanować. - Przykro mi Max, naprawdę. - szepnęła i przez dłuższą chwilę nic nie mówiła, pozwalając, by historię, które oboje sobie opowiedzieli zawisły w powietrzu. Potrzebowała kilku minut, by się uspokoić i mieć pewność, że gdy ponownie się odezwie, będzie brzmiała w miarę normalnie. Max był facetem, a z tego, co wiedziała, oni średnio radzili sobie z zapłakanymi kobietami. Ona sama zresztą nie lubiła płakać.
    - Spędziłam wiele czasu nad wyobrażaniem sobie, co wujek czuł, o czym myślał. Był sam ze świadomością, że umiera. Chris miał ciebie. Może go okłamałeś, a on zapewne o tym wiedział, ale byłeś z nim. Ja noce spędzałam na tworzeniu historie, na wymyślaniu co wujek czuł, jak bardzo cierpiał, a teraz wierzę, że myślał o nas, a gdybym ja z nim była, powiedziałabym mu, że go kocham i że nic mu nie będzie, bo sama chciałabym w to wierzyć. - odparła, próbując zapanować nad drżeniem w głosie. Nie wiedziała jak to się stało, że zabrnęli z tym wszystkim aż tutaj, że choć jeszcze kilkanaście minut temu stali i się uśmiechali, teraz oboje z trudem panowali nad głosem.
    - Nie byłam na twoim miejscu. Nie trzymałam przyjaciela w ramionach, gdy bał się śmierci. Każdy z nas się jej boi, nieważne czy umrze na ulicy, czy w samochodzie. Mówisz, że Chris był najlepszy z was wszystkich. Tego by chciał, zemsty? Tego ty chcesz? Zabiłbyś ukochaną osobę mordercy Chrisa, by później stanąć przed nim i powiedzieć, „Zrobiłem to"? Ja nie byłabym do tego zdolna. A może zabiłbyś tego mordercę i stanął przed jego dzieckiem i powiedział „Twój ojciec zasłużył"? Ja mogłabym stanąć przed mordercą wujka i powiedzieć „Zabiłam twoją żonę" i nic by mi to nie dało. On by cierpiał i ja też, może bardziej, nie wiem. Wiem tylko, że zemsta nie jest tego warta. Niczego nie jest warta.

    OdpowiedzUsuń
  164. Przycisnęła plecy do oparcia siedzenia, gdy gwałtownie zjechali i zatrzymali się gdzieś na poboczu. Rozejrzała się dookoła, próbując coś dojrzeć, ale właściwie w zasięgu wzroku nie zauważyła nic szczególnego i zaczęła się zastanawiać, dlaczego tak właściwie się zatrzymali. Odwróciła głowę, by spojrzeć na Maxa, marszcząc brwi, ale nie zdążyła o nic zapytać, gdy ten zarzucił ją dziwnym pytaniem. Pokręciła wreszcie głową, odpięła pas, by mieć swobodę ruchu i kładąc mu dłoń na policzku, zmusiła, by na nią spojrzał.
    - Widzę zranionego chłopaka, który stracił przyjaciela. Widzę faceta, któremu uratowałam tyłek i który zawrócił mi w głowie. Był uparty i miałam ochotę kopnąć go w tyłek, ale pokazał mi życie, a nie zwykłą egzystencję. Tłumione emocje i ryzyko. Pokazał, że mogę się mylić i udowodnił, że świat nie jest tylko czarno-biały, nie dzieli się na dwie strony rzeki. Widzę kogoś na kim bardzo mi zależy. - odparła z mocą, mimo wszystko zatrzymując dla siebie dwa słowa, które cisnęły jej się na usta, a których nie była jeszcze gotowa wypowiedzieć. Wtedy wszystko stanie się przesądzone, a ona była już wystarczająco przerażona. Wszystko działo się zbyt szybko i nie chciała wierzyć, że już oddała mu serce, ponieważ wtedy byłaby całkowicie bezbronna, a może już była...
    - Kelly płacze, bo straciła ukochaną osobę i będzie płakać, tak samo, jak moja matka raz w roku pozwala sobie na płacz za dzieckiem, które straciła, choć wcześniej płakała dzień w dzień. Kelly też pewnego wieczoru uświadomi sobie, że nie płacze, ale nie dlatego, że przestała go kochać, ale dlatego, że w jakimś stopniu się z tym pogodziła. A wy? Też potrzebujecie czasu i szczerości z samym sobą. Chcecie zemsty, czekacie na nią i sądzicie, że wtedy wszystko zniknie. Chcecie zemsty dla Kelly, ale czy ona by jej chciała?

    OdpowiedzUsuń
  165. Westchnęła zaskoczona jego nagłym gestem, jednakże szybko się opamiętała i odwzajemniła pocałunek, jeszcze bardziej się do niego przysuwając, przynajmniej na tyle, na ile pozwalało jej wnętrze samochodu. Nim się zorientowała, jej palce zawędrowały pod jego koszulkę i sama nawet nie była pewna, jakim cudem się tam znalazły. Wiedziała, że nie chce tego zrobić w samochodzie. Głos rozsądku mówił, by się zatrzymała, ale ciało kompletnie się odcięło, a inne potrzeby przejęło górę nad podejmowaniem decyzji. Potrzebowała rozproszenia uwagi, po tych emocjach, które przed chwilą sobie zaserwowali, a bliskość Maxa zawsze sprawiała, że zapominała o całym bożym świecie i byli po prostu oni, bez zmartwień, bez pytań i problemów. Nie przeszkadzało jej to, że ktoś może ich zobaczyć, że zachowują się jak dwójka niedojrzałych nastolatków, po prostu chciała być blisko.

    OdpowiedzUsuń
  166. [ Ty może im jeszcze jakiegoś dzieciaka dorzucimy do pakietu dram. No wiesz, on wraca po latach, zmartwychwstał itd. Najpierw akcja z nią, a później pojawia się mały chłopczyk z jego czarnymi włosami tylko woła tato do jakiegoś innego kolesia xd Czy to byłaby już za duża drama? ]

    Otworzyła szerzej oczy, zaskoczona jego wyznaniem i nim zdążyła zdobyć się na odpowiedź, on ponownie ją pocałował, skutecznie ją uciszając. Sama nawet nie była pewna czy byłaby w stanie mu teraz odpowiedzieć. Czy byłaby gotowa? Ile to par wyznawało sobie miłość, tuż przed tym wielkim momentem? Nie byliby jedynymi, którzy poddają się szałowi namiętności i wyznają sobie miłość. Jednakże prawda była taka, że już wcześniej się nad tym zastanawiała, te dwa słowa już od dłuższego czasu czaiły się na końcu jej języka, a ona uparcie je powstrzymywała, czekała. Sama nie wiedziała na co. Może właśnie na niego? Może nie chciała po prostu pierwsza się otworzyć w obawie, że się sparzy?
    Dłużej się nawet nie zastanawiała. Po prostu sięgnęła za brzeg bluzki i ściągnęła ją przez głowę, odrzucając na bok, po czym przeniosła się ze swojego fotela, na jego, rozsiadając się na jego kolanach. Przesunęła dłonią po jego policzku, ponownie go całując, a później schodząc pocałunkami niżej, aż dotarła do obojczyka. Wtedy cicho jęknęła, ale nie było to akurat sprawka Maxa, tylko kierownicy. Parsknęła śmiechem i uniosła głowę.
    - Wiesz, że takie sceny w filmach wychodzą o wiele lepiej? Przydałby ci się większy samochód. - poskarżyła się z uśmiechem, ponownie się do niego nachylając i muskając kilkukrotnie lekko jego usta.

    OdpowiedzUsuń
  167. [ Haha co racja, to racja. Wczoraj tak nad tym przysiadłam i doszłam do wniosku, że jednak za cholerę nie widzę tam dzieciaka. Nagłe olśnienie wygasło xd

    Co ty tak ostatnio szalejesz z pomysłami *.* Jak wymyślę jakiś wątek na kilka postaci, to się do ciebie zgłoszę. :D ]

    Przeklęła, gdy samochód zatrąbił i pacnęła chłopaka w ramię, jakby to była jego wina, z ulgą przyjmując, że postanowił odsunąć fotel odrobinę do tyłu. Może to nie był jakiś wielki luksus, ale przynajmniej mogła się ruszyć bez obawy, że przez przypadek odjedzie albo samej sobie zrobi krzywdę.
    Posłała mu zniecierpliwione spojrzenie, gdy się odsunął, niespecjalnie zaciekawiona tym, co chciał jej w tym momencie przekazać. Zresztą nie myślała już logicznie. Rozsądek poszedł spać, a ona rozkoszowała się chwilą i pragnęła jedynie przeć do przodu, czuć jego dłonie na sobie i samej myszkować gdzie tylko dosięgłyby jej palce.
    Jednak jego słowa były jak przysłowiowy zimny kubeł. Otrząsnęła się z mgły, która zaślepiła jej umysł i uśpiła każdy gram rozsądku. Z całą pewnością nie chciała zrobić tego na parkingu w ciasnym samochodzie. Przymknęła powieki i oparła czoło na jego ramieniu, uśmiechając się krzywo i próbując opanować przyśpieszony oddech.
    - Biorę tabletki. - stwierdziła po prostu, co w gruncie rzeczy nie miało większego znaczenia, ponieważ nie zamierzała ryzykować i rezygnować z zabezpieczenia.
    - Impreza Max, jedziemy na imprezę. - zarządziła, aczkolwiek nie ruszyła się z miejsca, dalej opierając się na jego ramieniu. Dochodziło do niej, że siedziała na nim naga od pasa w górę i bez wątpienia czuła się tym faktem zawstydzona.

    OdpowiedzUsuń
  168. [ Będę w takim razie kombinować, bo wydaje się ciekawe. Chyba, że do któregoś swojego pomysłu dodam wersję czteroosobową, hm... ]

    Zmarszczyła brwi, gdy zapytał po co bierze tabletki. Cóż, odpowiedzieć wydawała jej się w gruncie rzeczy oczywista, a ona wątpiła, by Max wierzył w historię o pszczółkach, bocianach i tym podobnych dziecięcych historiach. Dopiero jego następne słowa wszystko wyjaśniły. Pewnie powinna się obruszyć i poczuć urażoną, ale w odpowiedzi jedynie się zaśmiała i złożyła słodki pocałunek w zagłębieniu jego szyi, po czym wyprostowała się, by na niego spojrzeć.
    - Zamierzam z tobą. - odparła z uśmiechem, składając lekki pocałunek na jego ustach. Musiała przyznać, że zazdrość, która pobrzmiewała w jego głosie, w jakiś sposób ją dowartościowała i sprawiła, że poczuła się lepiej. Dała jej świadomość, że jemu też zależy, naprawdę, że chce wyłączności, szczerości, czyli wszystkiego, czego ona również od niego oczekiwała. Dlatego właśnie nie zamierzała zbyć go jedynie tą krótką, nic niewyjaśniającą odpowiedzią.
    - Po głupim młodzieńczym wyskoku, mama przystąpiła do akcji i ginekolog zapisał mi tabletki. Biorę je głównie dla siebie, ale wątpię, że chcesz rozmawiać o miesiączce i innych kobiecych sprawach. - odparła ze śmiechem, trącając czubkiem nosa o jego nos. - A teraz pomóż mi znaleźć stanik. - dodała, rozglądając się po samochodzie, by dostrzec czarny skrawek materiału.

    OdpowiedzUsuń
  169. [ To jeszcze raz spokojnie przejrzę pomysły i też pokombinuje. ]

    - Do tego rozdziału nie wracamy. - odparła po prostu, ucinając temat, bo choć brzmiało to lekko, nie był to przyjemny wyskok. Młodzieńczy błąd, ślepota i naiwność. Inaczej nie mogła tego nazwać. Młoda nastolatka, która sądziła, że wiedziała czym jest miłość i że udało jej się ją znaleźć. Rzeczywistość jednak okazała się czarniejsza, a książkowe romanse nie zawsze miały swoje odzwierciedlenie w prawdziwym świecie.
    Wywróciła oczami, lekko się rumieniąc i ramieniem ukrywając, na tyle, na ile to było możliwe, nagie piersi. W samochodzie mogło być ciemno, co nie znaczyło, że czuła się całkowicie komfortowo i z całą pewnością nie zamierzała tak paradować. Na taki pomysł mógł wpaść rzecz jasna tylko i wyłącznie mężczyzna.
    Rozejrzała się dookoła, ale pukanie w szybę sprawiło, że sama podskoczyła w miejscu, o mały włos nie uderzając głową o dach samochodu. Przeklęła cicho i szybko zsunęła się z jego kolan na miejsce pasażera. - Tak, może jeszcze to wykrzycz. - szepnęła groźnie, zabierając od niego stanik i szybko go wkładając, po czym w równie zawrotnym tempie nałożyła na siebie bluzkę, przeczesując dłonią włosy i próbując przybrać minę niewiniątka, gdy Max rozsuwał szybę. Czy ona naprawdę jeszcze kilka minut temu była gotowa całkowicie poddać się szałowi pożądania i nie zważać na konsekwencje? Z pewnością był to wpływ Maxa.

    OdpowiedzUsuń
  170. Tina przysłuchiwała się ich rozmowie ze swojego miejsca, czekając w ciszy i licząc na to, że sprawa rozejdzie się po kościach. Znała niektórych policjantów, ale ten wyglądał na jednego z młodszych, nic dziwnego, że go nie kojarzyła. Jej ojciec przyjaźnił się ze starszymi mundurowymi, których znał od lat, którym ufał. Zresztą niejednokrotnie powtarzał, iż ci nowi rzadko kiedy nadają się do poważnej służby.
    Całe szczęście, że mężczyzna nie zadawał jej żadnych pytań. Była fatalną kłamczuchą i łatwo było ją przejrzeć. Jednakże, gdy usłyszała, że ma podać jakiś dokument, przełknęła nerwowo. Jej nazwisko w policji było znane, jej ojciec w końcu pracował w służbie od wielu lat, zasłużył się, miał renomę i inne tego typu sprawy. Mogła się modlić, by chłopak nie skojarzył faktów, ale ostatnimi czasy szczęście niespecjalnie jej sprzyjało. Miała ochotę nachylić się do Maxa i szepnąć "wiejemy", ale wiedziała, że to nie byłoby rozsądne rozwiązanie, dlatego także wysiadła z samochodu, wyjmując ze schowka telefon. Pod obudowę wsunęła prawo jazdy, ponieważ nie miała przy sobie tego dnia torebki czy plecaka, a prawo jazdy mogło przydać się zawsze. Podeszła do policjanta, zerkając na Maxa jakby on mógł coś w tej sytuacji zrobić, ale nie mógł, więc niepewnie wyciągnęła w stronę mundurowego dokument.
    - Czy to wszystko naprawdę jest konieczne? Zatrzymaliśmy się tylko na chwilę. Mówiłam mu, żeby skręcił w prawo, to skręca w lewo.


    [ Wybacz, nie zauważyłam tej poprzedniej wiadomości. A jakby połączyć ten twój wątek o prostytucji z moim o mafii, przestępstwach itp.? I trochę bardziej pomieszać. Np. pan A walczy, bo musi, wiesz, grożą jego rodzinie, zabiją brata, siostrę, matką, za na przykład długi ojca. Albo jego brat kiedyś walczył, ale przegrywał czy coś. Pan B mógłby być po prostu ochroniarzem, albo ochroniarzem i bratem A, albo kimś na wyższym stanowisku. Pani C i pani D byłyby siostrami, jedna byłaby przetrzymywana, a druga miałaby robić za te laski co chodzą po scenie i machają numerkami runda 1,2,3... Miałaby też zabawiać gości, może wysłaliby ją jako nagrodę dla A za wygraną walkę. Robiłaby to dla siostry, aby tamtej nie zmuszali do prostytucji czy coś w tym temacie... Trochę chaotycznie to wyszło, ale jakoś tam to wytłumaczyłam, przynajmniej mniej więcej :P ]

    OdpowiedzUsuń
  171. Dokładnie widziało moment, w którym jego trybiki się połączyły, a policjant spojrzał na nią, jakby już ją znał, tylko przez sam fakt, iż wiedział kim był jej ojciec. Jak już wspominała, nie miała niestety szczęścia i była przekonana, że pan Haines niebawem usłyszy o tej sytuacji, a może chociaż tym razem los się do niej uśmiechnie i młody policjant nie będzie miał okazji pochwalić się spotkaniem... Cóż, mogła mieć tylko nadzieję.
    Odebrała dokument, spoglądając na niego z jedną brwią uniesioną ku górze. Ojciec w policji czasami przynosił jakieś korzyści jak na przykład w tej chwili. Wiedziała jednak, że większość z tych plusów zazwyczaj niesie za sobą jakieś konsekwencje. Poczta pantoflowa, długie języki i tym podobne sprawy. W każdym razie ciężko było coś zataić.
    Zerknęła zaskoczona w dół, słysząc jego następne słowa i przełknęła, posyłając mu krzywy uśmiech. - Wie pan, testuję nową modę. - stwierdziła nieprzekonująco, po czym pomachała mu i szybko odwróciła się, by przejść na stronę pasażera, nim wsiadła, szybko doprowadziła się do porządku i zajęła miejsce, z ulgą ukrywając się za przyciemnionymi szybami, po czym bez ostrzeżenia z siłą uderzyła Maxa w ramię.
    - Nie śmiej się, to twoja wina. Trzeba było tak szybko nie przechodzić do akcji i nie rozpinać mi spodni! - zarzuciła, spoglądając na niego gniewnie, z policzkami wciąż zaróżowionymi z zażenowania. - A spróbuj to komuś opowiedzieć albo wypominać, to w życiu już się nie zbliżysz do moich ubrań! - zagroziła, wskazując na niego palcem.

    [ O, no to można i tak. D mogłaby być od tego i od tego. Uznajmy, że miałaby jakieś przeszkolenie medyczne czy cokolwiek i jeśli akurat nie biegałaby z tymi tabliczkami, to zajmowałaby się tymi prostytutkami, a czasami i tymi, którzy po walce nieciekawie kończyli, by żadnemu przypadkiem nie przyszło do głowy zgłosić się do jakiegoś lekarza czy cokolwiek. W ten sposób mogłaby też nawiązać relację z A, opatrywałaby jego rany i tak od słowa do słowa... A co do relacji B, on może być tym bratem i poznać tę siostrę-prostytutkę, gdy ta na przykład będzie uciekała od jakieś nienormalnego klienta czy coś w tym stylu. Wtedy jej pomoże i odgoni tego świra i tak się poznają. ]

    OdpowiedzUsuń
  172. Wywróciła oczami, nic nie odpowiadając, ponieważ zapewne musiałaby mu przyznać rację. Wtedy nie narzekała, nawet nie przeszło jej to przez myśl. Zresztą w tamtym momencie nie myślała o niczym, pożądanie przyćmiło jej umysł, a ciało kierowało się swoimi potrzebami. Zapięła pas, gdy wreszcie ruszyli i wzruszyła ramionami w odpowiedzi na jego następne pytanie. - Improwizowałam. - mruknęła, krzyżując ramiona na piersi, aczkolwiek na jej ustach plątał się lekki uśmiech, którego nie zdołała powstrzymać. Tak właśnie kończyły się w jej przypadku stresujące sytuacje, podczas których musiała naginać prawdę. Córka policjanta zapewne powinna lepiej kłamać, w jakiś sposób wyuczyć się tej umiejętności, ale ją wychowano w szczerości i do całe życie jej wpajano.
    Czekała na niego, wystukując jakiś rytm palcami na kolanie, gdy zauważyła podjeżdżający radiowóz i automatycznie zsunęła się odrobinę na swoim siedzeniu, choć szyby samochodu były przyciemniane i, tak czy siak, chroniły ją przed ciekawskimi spojrzeniami. Modliła się w myślach, by tym razem to także nie był jej ojciec. Pierwszy wyszedł mężczyzna od strony pasażera. Musiała wysilić wzrok, ale po chwili cicho przeklęła, gdy dostrzegła partnera swojego ojca. Może przyjechali zatankować? Cholera, może w samochodzie nawet nie było jej ojca, a Mark dzisiaj jeździł z kimś innym? Takie sytuacje się zdarzały. Gdyby była inna, zapewne bez wahania odpaliłaby samochód Maxa i odjechała, zostawiając chłopaka na pastwę losu, ale nie była i musiała czekać, z nadzieją, że szybko wróci i tym razem ich nie zatrzymają.

    OdpowiedzUsuń
  173. Przeklęła, gdy z samochodu wysiadł jej ojciec. Mogła się tego domyślić, w końcu aż tyle szczęścia nie mogła mieć. On jednak tylko przelotnie przesunął wzrokiem po samochodzie, w którym siedziała jego córka, po czym niczego nieświadomy wraz z partnerem ruszył w stronę wejścia do sklepu. Odetchnęła, acz nie poczuła zbyt wielkiej ulgi. Chciała znaleźć się jak najdalej stąd i to jak najszybciej, dlatego uparcie wpatrywała się w witrynę, jakby samym wzrokiem mogła sprawić, że Max wróci szybciej. On także musiał się już zorientować co i jak, dlatego wierzyła, że za chwilę zjawi się z powrotem.
    Westchnęła, gdy zobaczyła, że chłopak szybkim krokiem wraca do samochodu. Wzięła od niego reklamówkę, odgarniając jasne włosy do tyłu i ponownie zerkając w stronę sklepu, jakby sądziła, że jej ojciec zaraz się tam pojawi, a później postanowi ich wylegitymować, by dowiedzieć się, że jego córka wcale nie siedzi grzecznie w domu, ucząc się pilnie na zajęcia. Zamiast tego spędza czas na nielegalnych wyścigach w towarzystwie wytatuowanego chłopaka z odbiegającą od ideału reputacją. Idealna sytuacja.
    - Po prostu już jedź. - wtrąciła się nerwowym głosem, nie odrywając wzroku od szyby. Wiedziała, że nie rozluźni się, dopóki nie odjadą.

    OdpowiedzUsuń
  174. Oparła głowę o szybę, próbując oczyścić umysł i wyrzucić z niego czarne myśli. Gdy wreszcie dojechali, ciężar z jej ramion zdążył znacząco zelżeć, aczkolwiek cudem uniknięte spotkanie z ojcem, dalej ciążyło nad nią jak czarna chmura. Obecność Maxa jednak dodawała jej otuchy. Cieszyła się, że chłopak nie komentował tego spotkania i dał sobie spokój. Z całą pewnością wolała o tym nie rozmawiać.
    Ścisnęła dłoń Maxa, gdy znaleźli się w środku, zdając sobie sprawę, że jest tu więcej ludzi niż przypuszczała. Nie była wielką fanką tłumów. To był zresztą kolejny powód, na długiej liście podpunktów, przez który nie zamierzała ściągać kaptura i ujawniać swojej tożsamości na wyścigach. Tutaj jednak czuła się pewniej tylko dlatego, iż miała świadomość, że nie jest sama. Wierzyła, że w razie czego Max będzie w pobliżu.
    - Zadaj mi to pytanie później. - odparła z uśmiechem, odbierając czerwony kubeczek. Przeniosła wzrok na drugiego przyjaciela, który się do nich dołączył. Nie wiedziała czemu, ale J sprawiał, że czuła się w pewien sposób nieswojo. Wyglądał na beztroski typ, który lubi się bawić i szaleć, ale w jego spojrzeniu kryło się coś, czego nie rozumiała. Może chodziło o to, że stracił przyjaciela, acz wydawało jej się, że w tym wszystkim jest coś jeszcze. Podejrzewała, że chłopak niespecjalnie za nią przepada, acz nie mogła się mu dziwić, w końcu praktycznie się nie znali. Jednakże przy Samie zawsze czuła się dobrze. Wprowadzał beztroską atmosferę, a tego teraz zdecydowanie potrzebowała.
    Po chwili do miejsca, w którym stali podeszła niewielka grupa dziewczyn. Widziała, jak kilka z nich znacząco spojrzało na ich złączone dłonie i nie miała wątpliwości co do tego, że w tej grupce musiały się znajdować jakieś fanki jej chłopaka. Jedna z nich od razu niczym trujący bluszcz przykleiła się do J'a, a druga, najwyraźniej najśmielsza z grupy zbliżyła się do Maxa, zdecydowanie naruszając jego osobistą strefę i jakby kompletnie nie zauważając obecności Tiny, zaczęła się do niego zalotnie uśmiechać.
    - Świetny wyścig, stałam w pierwszym rzędzie, jak zawsze. Wiedziałam, że wygrasz. - serio? Tylko ty przyszło Tinie na myśl, gdy usłyszała ten przesłodzony, zalotny głosik.

    OdpowiedzUsuń
  175. Tina z ulgą przyjęła fakt, iż Max tak naprawdę zignorował tę dziewczynę. Czy tego chciała, czy nie, w dalszym ciągu czuła się w tym wszystkim niepewnie, nawet pomimo tego, że jakiś czas temu wyznał, że ją kocha. Zapewne tylko oni mogli pochwalić się tak pokręconym wyznaniem miłości, które zakończyło się policyjną kontrolą, prędkim ubieraniem i spodniami, których ona z kolei nie zdążyła zapiąć. Z całą pewnością nie była to historia, którą mogliby rozpowiadać, mało romantyzmu, za to dużo komizmu, ale jednocześnie napięcia i namiętności.
    - Następnym razem mogłabym siedzieć na miejscu pasażera... - zaszczebiotała tamta, ponownie wtrącając się do rozmowy, co Tina skwitowała cichym prychnięciem. Wywróciła oczami i nim zdążyła się zastanowić, wysunęła się przed Maxa, posyłając dziewczynie nieszczery uśmiech. Zazwyczaj była ostatnią do jakichkolwiek przepychanek, słownych potyczek i tym podobnych, acz teraz chyba zazdrość przejęła nad nią pewną kontrolę.
    - Miejsca pasażera jest zajęte, ale próbuj szczęścia gdzie indziej. - stwierdziła, stukając swoim czerwonym kubeczkiem o jej kubeczek, po czym odwróciła się i pociągnęła Maxa za rękę. - Pożyczam go na chwilę. - rzuciła w stronę chłopaków, odchodząc na bok, gdzie było mniej ludzi, a z całą pewnością nie było wokół skaczących dziewczyn.
    - Ciężko spotykać się z wielką gwiazdą. - stwierdziła, odwracając się do niego, jednocześnie opierając się o ścianę.

    OdpowiedzUsuń
  176. - Zawsze jeszcze mogę znaleźć sobie przeciętnego faceta. Może jakiegoś księgowego? - rzuciła przekornie, unosząc brew do góry i spoglądając na niego pytająco, jakby naprawdę rozważała podobny pomysł. Zazdrość nie była dla niej czymś znanym, wcześniej nie musiała z nią walczyć i próbować uciszyć natrętnego głosu w głowie. Zapewne brało się to z tego, iż tym razem naprawdę jej zależało i nie chciała później skończyć ze złamanym sercem.
    Prychnęła na komentarz o zazdrośnicy, tym samym próbując zaprzeczyć, ale nie odezwała się, ponieważ wiedziała, że prawdopodobnie pogrążyłaby się w tym wszystkim jeszcze bardziej. Co więcej, Max potrafił przekręcić każdą jej odpowiedź na swoją korzyść, a ona była fatalnym kłamcą, więc w efekcie ona i tak byłaby najbardziej stratna.
    - Hm... - mruknęła i unosząc się na palcach, zarzuciła mu ręce na szyję, przyglądając mu się z uśmiechem. - Myślałam, że nie muszę nic udowadniać. - stwierdziła, muskając przelotnie jego usta. - Czyli ty nie musisz nic pokazywać?

    OdpowiedzUsuń
  177. - Czy ty przypadkiem nie studiujesz grafiki komputerowej? - zapytała ironicznie, unosząc brew ku górze z krzywym uśmieszkiem, pijając tym samy do jego krytyki zawodu informatyka. - Poza tym księgowy może być niesamowicie interesujący. Będzie mi opowiadał o przekrętach podatkowych, może przedstawi najlepsze opcje na fundusz przyszłościowy? - stwierdziła, wyliczając na palcach, jakby naprawdę brała te przykłady za zgodne z prawdą. W gruncie rzeczy Max miał rację. Wątpiła, czy po rejsie na niebezpiecznej rzece z Maxem, będzie później mogła przerzucić się na spokojnie jezioro. Nie, gdy wiedziała jak niesamowite emocje niesie za sobą ta pierwsza podróż...
    Gdy zjawiła się Kelly, Tina odsunęła się od Maxa odrobinę, by znajdowali się w przyzwoitej bliskości i by mogła komfortowo rozmawiać z dziewczyną. Posłała jej powitalny uśmiech, odgarniając na bok zabłąkany kosmyk włosów. - Właśnie w ten sposób mnie poderwał. - odparła z udawanym zmęczeniem, jakby nie mogła już znieść przechwałek Maxa, który, co trzeba było mu przyznać, był zdecydowanie zbyt pewny siebie w zbyt wielu kwestiach. Gdy Max wspomniał o dziecku, posłała mu kuksańca, wywracając oczy i z ulgą stwierdzając, że dziewczyna niespecjalnie zwraca uwagę na tego typu przytyki, co było godne szacunku. Miała dystans, choć w życiu wcale nie miała z górki.
    Obie z Kelly zareagowały tak samo na wzmiankę o tym co mały chłopczyk miał w spodniach. Tina sapnęła i spojrzała na niego karcąco, kręcąc z niedowierzaniem głową. - Rzadko wytrzymuję. - odparła, odpowiadając na pytanie i pokręciła z rozbawieniem głową, ponieważ na wybryki Maxa na dłuższą metę nie można było inaczej reagować. - Ja dziękuję. - odparła, unosząc ręce do góry w obronnym geście. - Ale mu możesz dać. Liczę na to, że jak się upije, da mi poprowadzić. - wytłumaczyła, kątem oka zerkając na Maxa, by posłać mu niewinne spojrzenie. - Może chciałabyś mu czegoś dosypać? - dodała konspiracyjnie, nachylając się do dziewczyny.


    [ Przepraszam za długą ciszę. Ostatnio mam masę spraw, więc może być mnie mniej. ]

    OdpowiedzUsuń
  178. - Nie mam żadnych nagich zdjęć perwersie. - stwierdziła od razu z lekko zaróżowionymi policzkami, wywracając oczami na jego komentarz. Wierzyła, że jej komputer jest dobrze zabezpieczony, wiedziała jednak, że jeśli Max bardzo chciałby się do niego dostać, zapewne, tak czy siak, by mu się to udało. W każdym razie chyba nie miała tam zbyt wielu rzeczy do ukrycia, ot zwykły komputer zapracowanej studentki. Dużo materiałów naukowych, które zapewne stanowiły największą część jego zawartości.
    Prychnęła i już miała pacnąć go w ramię na komentarz o pigułce gwałtu, ale zobaczyła jego reakcje na alkohol, który podała mu Kelly i posłała mu zarozumiały uśmieszek, który w tłumaczeniu znaczył po prostu „Masz za swoje"... Jednocześnie odetchnęła z ulgą, że zrezygnowała z trunku, który proponowała dziewczyna. Skoro tak działał na Maxa, wolała nie wiedzieć co ona by poczuła. Wątpliwe, iż w ogóle byłaby w stanie przełknąć.
    - Ale przynajmniej się rozgrzałeś, prawda? - zapytała, unosząc brew ku górze i spoglądając na niego z uśmieszkiem. - Tak na marginesie, na wszelki wypadek nie zbliżaj do mnie ust, wolałabym nie poczuć tego paliwa lotniczego.

    OdpowiedzUsuń
  179. Spojrzała z podziwem na dziewczynę, gdy przełknęła alkohol. Pomimo tego, że zrobiła się cała czerwona, jednocześnie okazała się najwyraźniej twardsza w tych sprawach od Maxa. Tina spojrzała na chłopaka, posyłając mu znaczące spojrzenie i krzywy uśmieszek, zapamiętując, by jeszcze kiedyś mu to wypomnieć. Ona z pewnością też nie przełknęłaby tego paliwa, które było czuć na kilometr, aczkolwiek nie zamierzała też nawet próbować.
    Uniosła zaskoczona głowę, spoglądając na dziewczynę, a po chwili na jej usta wypłynął ciepły uśmiech. Propozycja była nagła i kompletnie niespodziewana, co nie znaczyło, iż Valentina zamierzała odmówić. Wręcz przeciwnie. Kelly była częścią życia Maxa. Wiele dla niego znaczyła, zresztą prawdopodobnie tak samo, jak jej synek. Oboje stracili bliską osobę, a ta strata połączyła ich już na zawsze. Tina niezwykle ceniła fakt, iż chłopaki nie odwrócili się od dziewczyny, gdy ojciec jej dziecko zmarł. Wręcz przeciwnie, pomogli jej.
    - Jasne. Max prześle ci mój numer i się zdzwonimy. - zaproponowała, po czym uniosła głowę, gdy usłyszała, że ktoś woła Maxa. Jej wzrok powędrował do ciemnowłosego chłopaka, który dodatkowo uniósł rękę, by najwyraźniej zapewnić, że to właśnie on wzywa gwiazdę wieczoru. Z boku stał jeszcze Sam, obaj najwyraźniej chcieli pogadać przez chwilę z mistrzem kierownicy. W sumie nie mogła się im dziwić. Max nie spędził dzisiaj zbyt wiele czasu, pławiąc się w blasku swojej sławy, ponieważ szybko go stamtąd odciągnęła. Teraz więc popchała go w ich stronę, kiwając zachęcająco głową. - Obowiązki wzywają, poczekam tu z Kelly. - odparła, czując się pewniej, gdy wiedziała, iż w pobliżu będzie ktoś, kogo znała i nie zostanie sama.

    OdpowiedzUsuń
  180. Odprowadziła chłopaka wzrokiem, po czym ponownie spojrzała na dziewczynę i zacisnęła usta, by powstrzymać się od głupiego uśmieszku zakochanej dziewczyny, który próbował zagościć na jej twarzy. Dziwnie się czuła, gdy ktoś tak otwarcie nazywał ją dziewczyną Maxa, ale jednocześnie sprawiało to, że czuła pewne ciepło na sercu, co było kolejną dziwną rzeczą, która pojawiła się w niej za sprawą tego chłopaka.
    - Ja... - urwała, szukając odpowiednich słów w głowie, które jak na złość nie przychodziły. Czuła, że się rumieni, co było reakcją na to, iż musiała rozmawiać o uczuciach z dziewczyną, którą jeszcze słabo znała. Prawdopodobnie jednak ten temat wywoływałby u niej zmieszanie bez względu na to, kim byłby jej rozmówca. - To świeża sprawa, ale zależy mi na nim. Na pierwszy rzut oka kompletnie do siebie nie pasujemy, sama na początku go przez to skreślałam, bez względu na to, co przy nim czułam, ale wiesz, jaki jest uparty. - stwierdziła wreszcie, wzruszając ramionami z uśmiechem.
    W tamtym momencie przeniosła wzrok na Maxa i zmarszczyła brwi, całkowicie zapominając o rozmowie, którą przed chwilą przeprowadzała. Nie musiała być geniuszem, by domyślić się, iż Max jest wściekły, a wnioskując po jego zaciśniętych w pięści dłoniach, musiał być już bardzo podminowany i jego cierpliwość, zazwyczaj praktycznie nieistniejąca, teraz wisiała na cienkiej nitce. Sapnęła, gdy jej chłopak nagle uderzył przyjaciela i nie zastanawiając się dłużej, szybko do nich podbiegła, po drodze wołając chłopaka po imieniu.
    - Max, cholera, przestań! Zrobisz mu krzywdę! - warknęła, podchodząc do niego i łapiąc go za ramię.

    OdpowiedzUsuń
  181. Wymieniła zdziwione spojrzenie z Kelly, która jak się okazało, także była zaskoczona całym tym zajściem. Znała chłopaków od niedawna, ale zdążyła dowiedzieć się, że łączyła ich niezwykle silna więź. Mogła to wywnioskować z tego jak zachowywali się wobec siebie, ale również z tego, jak nawzajem o sobie mówili. Wiedziała, że Max ceni obu chłopaków, słyszała to w opowieści, którą przedstawił jej w samochodzie, więc tym bardziej nie rozumiała, jak mogło do tego wszystkiego dojść i co skłoniło jej chłopaka, do tego, by rzucić się na J'a.
    Wzdrygnęła się, gdy Max wreszcie się do niej odezwał, ale jedynie skinęła głową, ponieważ nie sądziła, że powinna w tym momencie coś więcej dodawać. Mogła jedynie posłusznie wyjść. Widziała, że Sam próbował załagodzić sytuację, za co była mu wdzięczna, ale najwyraźniej jego przyjaciele byli zbyt podminowani, by w ogóle zwrócić uwagę na te jego oczywiste sugestie.
    Zmarszczyła brwi, słysząc słowa J'a i zastanawiając się, o jaką obietnicę mu chodzi. Wtedy jednak Max się jej wyrwał, a ona zrobiła krok do przodu, przerażona, że znowu rzuci się na chłopaka z pięściami, ale na całe szczęście tak się nie stało. Chwilę później złapał ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Zdążyła jedynie posłać przepraszające spojrzenie Kelly i pomachać jej na pożegnanie, po czym potruchtała za chłopakiem, starając się dorównać jego długim, zdecydowanie zbyt szybkim krokom.
    Gdy wreszcie się zatrzymali, stanęła z boku, zaciskając usta w cienką linię. Musiała przyznać, że w tym momencie Max odrobinę ją przerażał. Nie widziała go jeszcze w takim stanie i choć chciała wiedzieć co dzieje się teraz w jego głowie, jego wzrok sprawiał, że obawiała się nawet odezwać. Przeczesała sfrustrowana jasne kosmyki włosów, zastanawiając się co powinna teraz zrobić.
    - Powiesz o co tam chodziło? - odezwała się wreszcie, zakłócając ciszę, która panowała od dłuższego czasu.

    OdpowiedzUsuń
  182. Czekała na jego odpowiedź, posyłając mu wyczekujące spojrzenie. Z jednej strony była przekonana, że zaraz zostanie zbyta, a on stwierdzi, że nie powinna wtrącać się w sprawy, które jej nie dotyczą, z drugiej, zależało jej na tym, by poznać powód, przez który jej chłopak zachowywał się w sposób, którego wcześniej u niego nie zauważyła. Max zawsze przy niej szybko się opamiętywał, nie wybuchał, nie rzucał się na ludzi, a w szczególności na swoich przyjaciół. Z tymi tatuażami, drogimi samochodami i zmierzwionymi włosami mógł wyglądać jak ktoś wyjęty spod prawa, ale jednocześnie dla niej potrafił być delikatny i spokojny. Wersja, którą widziała teraz, znacząco odbiegała od obrazu, jaki znała.
    Zmarszczyła brwi, wzrokiem ponaglając go, by rozwinął swoją odpowiedź, ponieważ tej obecnej nie rozumiała, przynajmniej nie do końca. Max miał wcześniej dziewczyny, wątpiła, by związek z nią aż tak bardzo się różnił. Co więcej, byli krótko razem, starała się go nie osaczać, ani tym bardziej nie ustawiać go pod swoje dyktando. Tym bardziej nie rozumiała o co konkretnie może chodzić, zaczęła nawet podejrzewać, że Max próbuje ją w ten sposób zbyć, starając się zadowolić ją jakimś marnym wytłumaczeniem. Jak się jednak okazało, była w błędzie. Całkowicie już zapomniała o wyścigu. Wiedziała, że nie chce, aby Max brał w nim udział i odrobinę jej ulżyło, że chłopak najwyraźniej też zamierzał zrezygnować. Teraz już nie była taka pewna czy, aby na pewno odpuści, skoro jego przyjaciel zareagował tak, a nie inaczej. J musiał wiedzieć jak wyglądają wyścigi z Trevorem, to Max się ścigał i narażał życie, więc do niego powinna należeć decyzja z kim chciał się ścigać.
    Odetchnęła, kiwając głową i przyswajając jego słowa. Oczywiście nie podobało jej się, że J. ma o niej takie zdanie i nazywa ją tak, a nie inaczej, ale od początku wiedziała, że nie zostaną przyjaciółmi. Co więcej, nie zamierzała już nawet próbować, uznała to po prostu za przegraną sprawę, niewartą zachodu.
    - Dobrze. - odparła w końcu, podchodząc do niego i zabierając mu prawie wypalonego papierosa. Rzuciła go na ziemię, zagaszając butem, po czym spojrzała Maxowi w oczy. - Nie chcę żebyś startował. - powtórzyła słowa, które słyszał już wcześniej, gdy skomentowała jego rozmowę z Trevorem, tym razem jednak mówiła spokojnie i czule, bez gniewnych emocji. - Bardzo nie chcę. - dodała, kładąc dłonie na jego policzkach.

    OdpowiedzUsuń
  183. Wątpiła to, że Trevor zniknie, gdy Max z nim wygra, o ile to się w ogóle stanie, a znając Trevora, mogło zdarzyć się wszystko. Nie czuła tej samej pewności, która cechował się Max. W przeciwieństwie do niego była pełna wątpliwości i złych przeczuć związanych z tym wyścigiem, ale wątpiła, by mogła mu jakkolwiek teraz przemówić do rozsądku.
    Spojrzała na niego znacząco, gdy machnął ręką, czekając, aż dokończy swoją myśl. Gdy usłyszała co dokładnie uważał za głupie, otworzyła oczy zaskoczona, a po chwili na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech ekscytacji, jakby ten pomysł dotyczył jej osoby. Wiedziała, że niektóre osoby ścigające się na torze miały większe ambicje, pragnęły robić to zawodowo i zająć się tym całkowici na poważnie, bez obracania się za siebie i strachu, że policja w każdej chwili może zwinąć cały ten nielegalny interes. Nie przypuszczała, że Max był tym zainteresowany, ale jeśli tak, miała pewność, że miał wystarczająco dużo talentu, by coś w tym świecie osiągnąć. Nie wygrywał tylko dlatego, że miał dobry samochód. Nie bał się ryzyka, przechytrzał przeciwnika i niejednokrotnie przewidywał jego następne ruchy.
    - Max, to świetna sprawa. Wiesz ile osób oddałoby sobie za to rękę? - zapytała, przyglądając mu się uważnie. Czy sama chciałaby się ścigać zawodowo? Nigdy o tym nie myślała, ale podejrzewała, że to nie był jej świat. Chociaż kiedyś to samo powiedziałaby o nielegalnych wyścigach, a teraz sama brała w nich udział. - Sam wiesz, że studia nie sprawiają ci wielkiej przyjemności. Może to jest właśnie droga na ciebie? Czemu od razu ją skreślasz?

    OdpowiedzUsuń
  184. – Jesteś taki narcystyczny. – mruknęła, wywracając oczami, ale postanowiła zakończyć ten temat, bo nie miała nawet najmniejszego prawa, by decydować o jego życiu. Na wiele rzeczy patrzyli inaczej. Podczas gdy dla niego zawodowe wyścigi znaczyły naklejki sponsorów, dla niej to była przyszłość, bardziej realistyczna, niżeli branie udziału w nielegalnych potyczkach na ulicach miasta.
    – Niech ci będzie, będziesz jeździł jako poczciwy staruszek z siwizną. Sama przyjdę to zobaczyć. – odparła z mrugnięciem, wyplątując się z objęć i głową wskazując na jego samochód. – Wracamy, ale nie możesz prowadzić, mi też nie dasz, więc zadzwonię po taksówkę. – odparła, wyciągając z tylnej kieszeni spodni, po czym odeszła na bok, by wystukać numer i połączyć się z kierowcą. Chwilę później wróciła do Maxa, zerkając jeszcze w stronę garażu. – Za pięć minut będzie. Może chcesz zostać? Pogadać z chłopakami, pogodzić się? – zasugerowała, patrząc na niego uważnie.

    OdpowiedzUsuń
  185. Schowała ręce do kieszeni kurtki i przesuwając stopą drobne kamyczki na ziemi, wsłuchiwała się w jego słowa, ze zmarszczony brwiami zastanawiając się do czego zmierzał i skąd wzięły się jego nagłe przemyślenia. Zerknęła na niego kątem oka, słysząc charakterystyczny dźwięk zapalniczki i przyglądając się jak odpalał papierosa. W odpowiedzi na jego pytanie wzruszyła niepewnie ramionami, ponieważ w niektórych kwestiach się z nim zgadzała, a w niektórych nie. Sama wybiegała w przyszłość, zastanawiała się co zrobi po studiach i czy uda jej się znaleźć dobrą pracę. Nie planowała jednak dzieci czy ślubu. Nie wybiegała myślami w te rejony, ponieważ nie czuła się na nie gotowa. Próbowała nie rozważać nawet co przyniesie związek z Maxem, czy im się ułoży i jak to wszystko będzie wyglądać. To wszystko było niepewne i całkowicie ją to przerażało, ale wiedziała, że gdy tylko zacznie wybiegać myślami do przodu, wszystko jeszcze bardziej się skomplikuje. Teraz i tu było po prostu dobrze.
    - Nikt nie jest. Żyjesz po swojemu i na świecie jest wielu takich ludzi jak ty. Po prostu wolnych, którzy nie chcą patrzeć przed siebie, nie chcą patrzeć wstecz i żyją chwilą. - odparła wreszcie, zdając sobie sprawę, że jej odpowiedź mogła wydać się tandetna i wyciągnięta prosto z jakieś broszurki, ale jednocześnie była zgodna z jej wewnętrznymi przemyśleniami. - Czy to takie złe mieć plan na siebie? - zapytała po chwili, patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami.

    OdpowiedzUsuń
  186. - Mamy nic nie planować, bo coś może się wydarzyć? W takim razie po cholerę żyjemy, skoro coś może się wydarzyć? Po co wstajemy codziennie z łóżka, skoro wychodząc z domu, może rąbnąć nas samochód? To plany, to marzenia, to wszystko razem nas tworzy, napędza. Człowiek, który umiera bez marzeń, umiera ze świadomością, że do niczego nie dążył, więc co za różnica, czy zginie dzisiaj, czy jutro? Człowiek, który miał plany i marzenia może umierać i żałować, że nie zdążył ich osiągnąć albo umierać z myślą, że dał z siebie bardzo dużo. - odparła, patrząc na niego z lekkim niedowierzaniem. Niedowierzaniem, że naprawdę mogło mu tak nie zależeć. Nim jednak zdążyli rozwinąć ten temat, drzwi garażu się otworzyły i pojawiła się w nich zdenerwowana Kelly.
    Spojrzała na obu chłopaków, jak na wariatów, ponieważ inaczej nie mogła ich nazwać. Obaj byli po alkoholu, a do tego chcieli wieść Kelly do szpitala. Na całe szczęście Sam nie wykazywał tej idiotycznej cechy, którą odznaczali się jego dwaj przyjaciele. Posłała swojemu chłopakowi znaczące spojrzenie, licząc, że ten powstrzyma te swoje popędliwe myśli, po czym podeszła do Kelly i delikatnie ją objęła, po chwili odsunęła się, ściskając jej dłoń i zerkając na jej zmartwioną twarz.
    - Będzie dobrze. Pojadę z tobą, okej? - zapytała, patrząc na nią uważnie, acz jednocześnie wzrokiem przekazywała, iż nie przyjmie odmowy, ponieważ podjęła już decyzję. - Max, daj mi kluczyki. - oznajmiła, odwracając się w jego stronę i wyciągając rękę. - Nie zamierzam prowadzić twojego samochodu. Po prostu nie zamierzam pozwolić, abyś ty go prowadził po pijaku, a teraz już ci nie ufam. - dodała.

    OdpowiedzUsuń
  187. Spojrzała na niego podejrzliwie, mrużąc groźnie oczy, choć wiedziała, że akurat na nim nie zrobi to najmniejszego wrażenia. Nienawidziła tego, iż w większości wypadków jego upór wygrywał z jej uporem i zapewne przynajmniej połowa populacji kobiet w tym momencie, by ją zganiła, ale po prostu odpuściła z cichym westchnieniem dezaprobaty. To była kolejna walka, której pewnie nie miała szansy wygrać, chyba że naprawdę bardzo by się wysiliła. Sęk w tym, iż w obecnej sytuacji nie było czasu na ich sprzeczki. Plusem przynajmniej było pogodzenie się chłopaków. Mężczyźni, jak to mężczyźni, nie trzymali zbyt długo urazy.
    Spojrzała na Sama i w odpowiedzi z lekkim uśmiechem skinęła głową. W ich trio był głosem rozsądku i czuła się pewniej, wiedząc, że tamta szalona dwójka ma u swojego boku kogoś takiego jak on. Wierzyła, że nieważne co się stanie, on nie pozwoli im spaść, przynajmniej próbowała kurczowo trzymać się tej myśli.
    W milczeniu stanęła obok Kelly, obejmując ją ramieniem i stając się dla niej pewnego rodzaju oparciem, do czasu aż pojawił się wezwany samochód. Kobieta od razu ruszyła w jego stronę, a Tina zgodnie ruszyła za nią. Od razu zajęły miejsce z tyłu, zostawiając przód dla Sama, by mógł dalej pełnić funkcję oazy spokoju. Kelly była tu zmartwioną matką, Tina wspierającym ramieniem, a J i Max zapewne robili za czarnych rycerzy, którzy odgrywali rolę obrońców.

    OdpowiedzUsuń
  188. Gdy wreszcie wysiedli, zerknęła na budynek szpitala, który znała całkiem dobrze, z tej prostej przyczyny, iż jej matka pracowała tu jako pielęgniarka. Nie była w stanie jednak powiedzieć, czy jej rodzicielka miała akurat dzisiaj dyżur, więc po prostu w milczeniu weszła do środka. Znała zasady panujące w szpitalu i nie zdziwiła się, gdy zabroniono im wejścia do pokoju. Max jak zwykle musiał powiedzieć to i owo, nawet bała się, że zostaną wyrzuceni i poproszeni o wyjście przed szpital, ale całe szczęście nic się nie stało. Gdy Max wspomniał o swojej matce, wtedy jakby ją olśniło i zaczęła się zastanawiać, czy ich matki mogły się znać…
    Zacisnęła usta w cienką linię, gdy poczuła na sobie wzrok J’a. Tak naprawdę kompletnie go nie rozumiała i musiała przyznać przed samą sobą, iż momentami odrobinę ją przerażał, a dokładniej, przerażały ją spojrzenia, jakimi czasem ją obdarzał. Jakby była winna czemuś poważniejszemu, niżeli odciąganie Maxa od wyścigów.
    Wtedy jednak usłyszała za sobą znajomy głos, wołający jej imię i aż otworzyła oczy z zaskoczenia. Przełknęła i odwróciła się, by ujrzeć stojącą kilka metrów dalej matkę, która przyglądała jej się ze zmarszczonymi brwiami. Jej rodzicielka nie patrzyła na ludzi jak na tych dobrych i złych, tak jak robił to jej ojciec. Nikogo nie kategoryzowała, acz z pewnością widok swojej grzecznej i ułożonej córki, która powinna teraz siedzieć w domu, w zamian za to była w szpitalu w towarzystwie trójki nieciekawych typów, mógł wydawać się jej niepokojący. Tina szybko ruszyła w jej stronę, by przypadkiem matka nie postanowiła podejść tu i o coś się wypytać.
    – Valentina, co ty tu robisz? Coś się stało? – zapytała zdenerwowana, przyglądając się córce i jednocześnie zerkając na zostawionych w tyle chłopaków. Gdy tak stały obok siebie, nie można było zaprzeczyć ich pokrewieństwu. Jasny kolor włosów, proste rysy twarzy, porcelanowa cera. Różniły się wzrostem, ponieważ to Val odziedziczyła po ojcu, podczas gdy jej matka mierzyła ledwo metr sześćdziesiąt.
    – Nie, nie! Po prostu syn koleżanki zemdlał, przyjechaliśmy z nią. – wytłumaczyła, wskazując na chłopaków. Jej matka ponownie na nich zerknęła, po czym wróciła zmartwionym wzrokiem do córki. – To z tym chłopakiem ostatnio się spotykałaś? – zapytała wprost, a Tina aż sapnęła z zaskoczenie, nie wiedząc czemu, aż tak była zaskoczona tym pytaniem. Czuła, że na jej twarz wstępuje rumieniec i niepewnie przestąpiła z nogi na nogę. Gdyby nie ojciec, wszystko wyglądałoby o wiele prościej. Wiedziała, że jej matka nie miałaby z tym żadnych problemów, ale pan policjant z pewnością znów miałby wiele do powiedzenia. Matka zapewne bez wahania by ją kryła, ale jednocześnie kochała swojego męża i powtarzała, iż zatajenie prawy czasami jest jeszcze gorszym kłamstwem. – Mamo, proszę. – mruknęła cicho, wpatrując się w nią błagalnie.
    – Tina, skarbie, wiesz, że po prostu się o ciebie martwimy. Twój ojciec jest nadopiekuńczy, ale cię kocha. Poza tym po sprawie z Liamem jest jeszcze bardziej ostrożny.
    – Max to nie Liam. – odparła od razu, ponieważ chęć obrony chłopaka zawsze brała górę. Mogła być na niego zła, mógł ją wkurzać, ale stawanie w jego obronie wchodziło jej w krew.

    OdpowiedzUsuń