- Skąd może
pan wiedzieć, że ja mam bzika? - zapytała Alicja.
- Musisz mieć. Inaczej nie przyszłabyś tutaj.
- Musisz mieć. Inaczej nie przyszłabyś tutaj.
Alicja
Kingsley
Dziewczyna ze zbyt wybujałą wyobraźnią, u której starano się wykryć rozdwojenie jaźni. Dwudziestodwuletnia panienka z dobrego domu, niedawno zaręczona z jakimś hrabią, co nie napawa jej zbytnim entuzjazmem. Uśmiech nie schodzi jej z twarzy i dla każdego ma jakieś dobre słowo. Pytanie samoistnie wylewają się z jej ust, co wielokrotnie przysporzyło jej problemów. Mimo, iż o tym nie mówi, nadal wierzy w Krainę Czarów, śniąc po nocach o Kapeluszniku, dziwnym kocie i królowej Kier. Zdążyła zwiedzić kawał świata, posmakować smaku kakao i zamienić angielską herbatę na lemoniadę.
- Skrócić o głowę!
- Skrócić o głowę!
Królowa
Kier
Niespełnione
ambicje, za które wcześniej mogła obwinić swoich nieudolnych poddanych, teraz
musi trzymać głęboko w sobie. Nieokiełznany charakter, w równej mierze
wybuchowy co zaskakujący już dawno przestał robić wrażenie na nowym władcy. A
szkoda. Może wtedy mógłby uciec od jej gniewu, który tłamsi w sobie,
jednocześnie wykorzystując go do pielęgnacji nienawiści i wolno powstającej zemsty.
Dużo knuje, wszędzie węszy spisek i jest na tyle zdesperowana, by sprzymierzyć się ze swoim wrogiem, by odzyskać to, co jej się należy.
Wątek z Proxima Midnight
Świat się zmienił. Zmieniło się wszystko co do tej pory znaliśmy. Magia zniknęła. Choć nie zupełnie bo jedyną osoba, która mogła się posługiwać magią był ON. Ale ON sprawował teraz despotyczną władzę. Może to dlatego po cichu zaczęto nazywać go Dyktatorem. Niestety większość dała się ogłupić muzyce, którą grał i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Podążali za nim niczym szczury wierząc, że jego sposoby władzy są słuszne. Nic bardziej mylnego... Mało kto dostrzegał jak ich świat się zmienił. Z krainy, która kiedyś była pełna miłości, szczęścia i magii został tylko mroczny świat gdzie nikt się nie uśmiechał. Tutaj nie śpiewało się już piosenek. Nie śmiało beztrosko do gwiazd. Teraz wszędzie zagościł smutek. Można go było dostrzec nie tylko na twarzach mieszkańców, ale również w otaczającej ich przyrodzie. Słońce bowiem zaszło za ciemne chmury. Wciąż panował mrok. Ptaki przestały śpiewać, kwiaty już nie kwitły, a z drzew...
OdpowiedzUsuń-Kapeluszniku!
A z drzew opadły...
-Kapeluszniku! KAPELUSZNIKU! Gdzie ty się do cholery podziewasz?! Potrzebuję cię! -Zza korytarza dobiegł głos.
-A z drzew opadły wszystkie liście. -Czarnowłosy wyszeptał zaciskając dłoń na piórze. -Już idę mój panie! -Rzucił posłusznym tonem. -Kiedyś go zabiję... przysięgam. -Powiedział sam do siebie zamykając księgę, którą postanowił zapisać nudząc się w samotne popołudnia i wstał od stołu.
-No do prawdy ileż razy można cię wołać? -W drzwiach od jego komnaty stanął wysoki, szczupły mężczyzna. Był ubrany na czarno podobnie jak Kapelusznik. Teraz wszystko wkoło przybrało tą barwę. Miał bladą twarz, szare oczy, które bacznie obserwowały każdy jego ruch oraz grafitowe tłuste włosy obcięte na boba. W jednej z dłoni trzymał swoją harmonijkę, która była zaczarowana.
Tak niewielki przedmiot, a zdziała tak wiele... Pomyślał marząc o tym by kiedyś odebrać mu harmonijkę. Często zastanawiał się co by było gdyby to on zagrał muzykę dla wszystkich? Czy za nim też by poszli?
-Chcę byś zabrał psy i przeszukał las. Wydaję mi się, że ktoś nieproszony mógł się w nim pojawić.
Igo Ratt bo tak nazywał się naprawdę Dyktator miał w swojej sypialni magiczną kulę, która mówiła mu o nowych przybyszach. Dzięki temu ciężko było go zaskoczyć.
Kapleusznik skinął głową, a jego kruk od razu usiadł mu na ramieniu i zakrakał głośno.
Psiarnia znajdywała się tuż obok stajni. Jednak za sprawą złej magii to co w niej kiedyś zamieszkiwało przestało przypominać zwierzęta, a demony. Kiedy przechodził obok jednego z boksów kły trzasnęły mu zaledwie kilka centymetrów od twarzy. Odskoczył w bok prawie się przewracając. Z boku wyjrzała końska głowa... Oczy świeciły się jej na czerwono. Z nozdrzy buchała para, a z pyska wystawały szpony niczym u tygrysa. Z połowy lewego policzka zwisał płat skóry odsłaniając kawałek kości. W to właśnie przemieniły się piękne królewskie rumaki.
Gdy otworzył drzwi od psiarni wyjął z kieszeni maleńki gwizdek. Słuchały tylko tego kto był ich właścicielem. To chyba też była sprawa magii Ratta, ale nie dałby sobie za to uciąć głowy. Zagwizdał. Kruk wzniósł się do góry. Wolał pozostać w powietrzu, kiedy sfora była na wolności.
Z psiarni wybiegło jedenaście psów, a raczej to co z nim pozostało. Psy były sięgały mu do pasa, część z nich w większości była obdarta ze skóry. Spod mieśni prześwitywały kości. Psy nie miały oczu jakby ktoś je wydrapał im. Zęby miały trzykrotnie większe niż za dawnego życia. Warczały, szczekały i śmierdziały jakby ich ciała gniły. Ale jedenasty wyglądał inaczej. Był on jedynie szkieletem psa i był o połowę niższy.
-Kostek! -Kapelusznik schylił się by pogłaskać psiaka po czaszce. -Znajdź tego nieszczęśnika! Ruszajcie!
Wywęszył ją właśnie Kostek. Sfora została w tyle czekając na rozkazy. Kapleusznik wolnym krokiem stanął naprzeciw istoty, która za pewne nie pochodziła z tego świata. Przyglądał się jej przez chwilę w milczeniu.
Leć.
Mówili, że kruk i on potrafili porozumieć się bez słów. Ptaszysko zatoczyło niewielkie koło nad ich głowami i runęło w dół prosto na dziewczynę.
Dobrze, że chodź mógł porozumieć się z krukiem za pomocą myśli to nie odczuwał tego samego co on bo uderzenie kamieniem na pewno bardzo by go zabolało. Ptak odleciał od dziewczyny, zatoczył koło i próbował się otrząsnąć po porażce. Nic wielkie się mu nie stało na szczęście.
OdpowiedzUsuńSfora zaczęła ujadać kiedy nowy przybysz wskoczył zwinnie na drzewo. Cóż nikt nie mówił, że będzie łatwo. Zazwyczaj poddawali się kiedy tylko zobaczyli psy. Tyle, że dziewczyna nie miała jeszcze okazji się im przyjrzeć. Kapelusznik uśmiechnął się złowieszczo pod nosem i sięgnął do kieszeni. Wyjął z niej gwizdek. Poprawił swój kapelusz na głowie, wziął głęboki wdech, przystawił gwizdek do ust i...
Sfora ruszyła prosto w stronę drzewa na którym kuliła się niczego nieświadoma kobieta. Musiała pochodzić z innego świata bo każdy mieszkaniec gdy tylko ujrzał Kapelusznika stał z uniesionym rękoma w geście poddania się. Nie było przecież szans by uciec przed tą złowieszczą sforą.
Psy okrążyły drzewo głośno warcząc i szczekając. Wpatrywały się w dziewczynę niczym w zwierzę łowne. Ten, który był tylko szkieletem oparł swoje kosteczki przednich łap o konar drzewa i zawył. Kapelusznik po chwili pojawił się pod drzewem. Kruk zatoczył koło nad koroną i usiadł na jednej z gałęzi nieopodal owej postaci. Obserwował ją bacznie z wyrzutem za uderzenie.
-Chowanie się tam na górze nic ci nie pomoże! -Zawołała sięgając po zegarek do jednej z kieszeń swojego czarnego płaszcza. Była siedemnasta. Za dawnych lat słońce powinno o tej porze zmierzać właśnie powoli ku zachodowi. -Albo zejdziesz dobrowolnie, albo one ci w tym pomogą!
Zagwizdał, a jedne z psów, który najbardziej przypominał swoją dawną formę wskoczył na konar drzewa wbijając w nie swoje pazury. Bardzo powoli i mozolnie wspinał się na górę w jej kierunku warcząc przy tym jak oszalały.
-On tam wejdzie. A za nim wejdzie reszta. Tak więc? Po dobroci czy siłą? -Uniósł lekko głowę do góry by przyjrzeć się istocie. Nie miał teraz wątpliwości to młoda dziewczyna. Dziewczyna, która kogoś mu przypominała, ale nie był tego w zupełności pewien...
Kapeluszniku? Czy ona powiedziała Kapeluszniku? Skąd ona mnie zna?
OdpowiedzUsuńIgo Ratt wyraźnie powiedział, że jest to obca postać, postać nie z tego świata, którą trzeba unicestwić lub pojmać. Dla niego było to obojętne bo i tak miała skończyć tragicznie w szponach Dyktatora lub w zębach sfory. Ale kiedy wypowiedziała swoje imię... Gdyby jego skóra nie była biała za pewne właśnie taka by się stała bo aż pobladłby z wrażenia. Nie spodziewał się, że dziewczyna kiedykolwiek wróci. Każdy myślał, że kiedy byli dziećmi to był ten jeden jedyny raz gdy tu się zjawiła.
Aż do dziś.
-Siad! -Wrzasnął. Sfora zamilkła jakby ktoś wyłączył je pilotem, a potem powoli zaczęła schodzić z ogromnego dębu, który kiedyś pokrywały gęste i piękne liście. Dziś została już tylko mroczna korona suchych gałęzi. -Alicja? -Spytał nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
Kruk, który siedział blisko dziewczyny nie znał jej, ani ona nie mogła znać jego. Ptaka przygarnął już po jej powrocie do swojego świata. Mimo to kruk uniósł się w powietrze by wylądować na ramieniu Kapelusznika.
Dlaczego? Dlaczego teraz? Dlaczego teraz musiała właśnie się zjawić? Kiedy ten świat nie jest już tym który znała? Kiedy ja nie jestem już tym Kapeluznikiem, z którym piła herbatę.
-Alicjo... -Podszedł pod konar dębu i rozkazał wycofać się sforze. Ps posłuchały go odchodząc na bezpieczną odległość. -Zejdź proszę. Już cię nie skrzywdzą.
Chociaż te psy wyglądały niczym potwory z najgorszego koszmaru to tylko dla niego wciąż pozostawały tą samą sforą radosnych psiaków, które lubiły chodzić na polowania i aportować patyki. Może dlatego były mu aż tak posłuszne. Nie tylko ze względu na gwizdek. Zwłaszcza Kostek choć był jedynie szkieletem najbardziej przypominał domowego pupila.
-Co ty tutaj robisz, Alicjo? -Spytał głosem przepełnionym smutkiem. Nie potrafił cieszyć się na jej widok. Właściwie gdyby mógł wolałby by był to ktoś inny kogo psy mogłyby rozszarpać, ale nie Alicja...
Straciła przytomność. To było ostatnią rzeczą jakiej potrzebował. Psy warknęły kiedy upadła, ale nie ruszyły się z miejsca. Z wyjątkiem Kostka, który podszedł do niego i usiadł przy jego nogach. Zaskomlał spoglądając o ile to możliwe bo nie miał oczu na Kapelusznika. Kruk zakrakał.
OdpowiedzUsuń-Musisz ją do niego zabrać. -Usłyszał głos za swoimi plecami. Dobrze wiedział do kogo należy. Tuż za nim w mroku stała postać z kapturem na głowie odziana w długą, szarą szatę sięgającą kostek. Gdyby podeszła bliżej sięgałaby mu zaledwie ramienia. Jednak postać nie zbliżyła się. Pozostała w cieniu.
-Wiem... -Odparł podchodząc do dziewczyny i kucając nad nią. Dziewczyny czy może raczej kobiety? -Ale to nasza Alicja... -Uniósł wzrok znad leżącej kobiety i spojrzał w świecące ślepia zakapturzonej postaci.
-Już nie nasza, Tarin. -Pokiwał przecząco głową. -Nic już nie jest takie jak kiedyś. Teraz to ON ustala zasady, a my musimy ich przestrzegać.
-Dlaczego teraz się zjawiła? -Wstał nie odrywając od niej wzroku.
-Nie pytaj tylko wykonuj rozkazy. Bądź mu posłuszny. -Postać zniknęła w mroku.
Tarin spojrzał ponownie na dziewczynę. Nie miał wyjścia. Nawet gdyby zabrał ją za granice krainy, gdzie chowali się buntownicy ON dowiedziałby się o tym, a tak nie mógł się narażać.
W pałacu położyli ją w jednej z komnat, którą strzegło kilku żołnierzy Dyktatora. Z zasady nie wtrącał od razu do lochów, ani nie skazywał na szubienicę bez zadawania pytań. Lubił zdobywać sobie sympatię więźniów, dawać im poczucie wolności, a kiedy uznawał, że owa istota jedynie mu zagraża skazywał na śmierć.
-Idź tam i jej pilnuj. -Usłyszał rozkaz. Nie mógł się sprzeciwić. Musiał być posłuszny. Poszedł więc do komnaty w której ją zostawili. Usiadł przy stoliku, zapalił świeczkę, otworzył książkę i sięgnął po pióro. Zamoczył je w atramencie.
A z drzew opadły wszystkie liście. Nic nie było takie jak przedtem. Kot, który kiedyś szczerzył zęby w uśmiechu służył jako ozdoba nocnej szafki Dyktatora zamknięty w szklanym słoiku...
Nie spodziewał się, że obudzi się tak szybko. Kiedy usłyszał jej głos odłożył pióro na bok i zamknął książkę. Wyprostował się opierając o krzesło i spojrzał na nią swoimi podkrążonymi oczami. Przez chwilę milczał.Może przez ułamek sekundy przeszło mu przez myśl by udawać, by coś skłamać. Ale szybko zrozumiał, że to nie miało najmniejszego sensu. Przecież widziała na własne oczy, że coś było nie tak nie tylko z krainą, ale również z nim.
OdpowiedzUsuń-Jesteś w pałacu króla. -Wstał poprawiając swoją czarną marynarkę. Jego kapelusz leżał na rogu stolika, a kruk siedział na nim bacznie przyglądając się dziewczynie. Po chwili jednak bardziej zainteresował się swoją własną stopą i zaczął ją dziobać. -Teraz to twój pokój, Alicjo. -Podszedł pod okno i odchylił zasłonkę by spojrzeć na dziedziniec. Tylko mnóstwo patroli nic więcej. Targ już nie tętnił życiem od wielu wielu lat.... odkąd rozbrzmiała melodia Igo Ratta. -To ja powinienem spytać co tutaj robisz? -Obrócił się w jej stronę i spojrzał na nią swoimi czarnymi tęczówkami. -Nie powinnaś była się tu zjawiać. Tutaj nie jest już bezpiecznie. -Wyszeptał. A ja nie jestem już tym za kogo mnie masz. Dodał w myślach.
Nic nie rozumiała, ale przecież nie mógł mieć jej tego za złe. Kiedy była tutaj ostatni raz kraina miała się rewelacyjnie. Wszyscy się uśmiechali, śpiewali, pili beztrosko herbatki, a siostry kłóciły się, której należy się korona. Jednak to było tylko odległym wspomnieniem, o którym mało kto pamiętał.
OdpowiedzUsuńA ona tymczasem zasypywała go pytaniami o Kota... Kota, który był już tylko ozdobą. O Królika? Gdyby tylko wiedziała kim stał się Królik... Nie zamierzał jednak odpowiadać na jej wszystkie pytania. Nie powinien z nią zbytnio rozmawiać.
Zbliżył się nieco bardziej łóżka, ale nadal zachowywał między nimi bezpieczną odległość. Dobrze wiedział, że wystraszył ją nie na żarty. Ten, który kiedyś przywitał ją radośnie w swojej krainie teraz o mały włos jej nie zabił. Nic dziwnego, że się bała...
-Nie ma już Królowej Kier... ani Białej Królowej. Teraz włada nim Igo Ratt. To on jest tutaj królem od wielu, wielu lat. Odkąd... odkąd zabrzmiała jego muzyka słońce już nie wschodzi. Jeśli będziesz mądra to zrobisz wszystko to ci karze i wrócisz jak najszybciej do swojej krainy. -Opuścił wzrok.
Czasem tęsknił za dawnym światem, ale wiedział, że te czasy nigdy nie wrócą. Ci którzy nie dali się omamić muzyce Ratta i ci którzy uciekli poza granice nazywali go zdrajcą. Chociaż pomagał im nikt mu nie ufał, nikt nie chciał otworzyć przed nim drzwi i nikt nie powierzał mu żadnego zadania. Stał się dla nich kimś gorszym, a wszystko za sprawą tego iż służył Dyktatorowi.
Dlaczego to zrobił? Musiał się jakoś ratować. Nie chciał żyć poza granicami jak uciekinier, ale nie chciał też zostać stracony ponieważ muzyka Igo nie podziałała na niego. Nie miał wyboru musiał przed nim uklęknąć.
-Przykro mi, Alicjo.
Tak czy inaczej miał zaprowadzić ją do Ratta, ale nie chciał jej tego mówić. Pozwolił by myślała, że zrobi to tylko dlatego, że taką podjęła decyzję. Kiedy ubierała się za parawanem oparł się o parapet i wpatrywał w kruka, który schował głowę za swoimi skrzydłami i najwidoczniej smacznie drzemał.
OdpowiedzUsuńNie miał pojęcia co się stanie z Alicją. Jeśli będzie posłuszna, może nawet sprawi, że Dyktator ją polubi to pozwoli jej żyć, a wtedy będzie mogła odnaleźć drogę do domu i wrócić do swojego świata, w którym było jej miejsce.
Kiedy usłyszał jej prośbę spojrzał na nią nieco zaskoczony. Dopiero po chwili podszedł do niej i chwycił za sznurowadła delikatnie sznurując gorset od sukienki. Musiał przyznać, że nieźle się poturbowała. Miała szczęście, że rozpoznała go zanim sfora rozszarpała ją na kawałki. Nie chciał nawet o tym myśleć co mogło się stać.
-Musisz... -Wyszeptał jej do ucha, kiedy kończył zawiązywać gorset. Wiedział, że ktoś może ich podsłuchiwać. Choć wielokrotnie udowadniał Rattowi swoją wierność to jednak mógł spodziewać się, że ten mu nie ufa. -Musisz być mu posłuszna. Tylko tak wyjdziesz z tego żywo. -Odsunął się od niej gwałtownie, kiedy drzwi od pokoju otwarły się szeroko.
Nie będziemy musieli nigdzie iść. ON przyszedł do nas.
-Witam mojego zacnego gościa. -Do pokoju wszedł wysoki, szczupły mężczyzna odziany w czerń. Choć jego ton był pogodny twarz nie wyrażała żadnych emocji. Spojrzał na Alicję przeszywając ją swoim wzrokiem, a potem zaklaskał w dłonie. -Kapeluszniku na co czekasz? Podaj nam proszę herbaty.
-Tak... jest panie. -Ukłonił się lekko spoglądając ukradkiem na Alicję, a potem podszedł do barku z którego wyjął dzbanek i dwie filiżanki. Rozlał herbatę i postawił je na stoliku z którego szybko zabrał książkę i rzucił ją w kąt.
-Usiądź proszę. -Mężczyzna wskazał Alicji jedno z krzeseł. Sam zajął drugie. Zerknął w stronę Kapelusznika, który szedł właśnie w stronę drzwi. -O nie... nie... -Pogroził mu palcem. -Ty zostaniesz.
Stał przy drzwiach przysłuchując się ich rozmowie. Czy ona oszalała? Amnezja? Jeśli myśli, że Igo się nie skapnie, że to kłamstw to grubo się myli. Do tego Alberta? Powinna była mówić prawdę i tylko prawdę. A na domiar złego wplątała teraz jego w swoją sieć kłamstw. Jeśli on również będzie milczał i nie wyjawi prawdy to będą mieli niezłe kłopoty, kiedy Ratt się o tym dowie.
OdpowiedzUsuń-Miło mi Alberto. Cóż mogę ci zaoferować? Będę szczery. -Sięgnął po filiżankę z herbata i upił kilka łyków. Skrzywił się. -Jak zwykle za słodka. -Machnął ręką i spojrzał na Alicję. -Nie życze sobie by ktokolwiek obcy włóczył się po moim lesie dlatego... ponieważ nie mam złych zamiarów i jak mam nadzieję, panienka tez nie ma mogę panience zaoferować tą komnatę do czasu, aż panienka sobie wszystkiego nie przypomni i nie wróci skąd przybyła. -Wstał od stołu uznająć ich dyskusję za skończoną. -Proszę jednak nie plątać się po zamku i nie wchodzić do komnat, które są zamknięte. Kapelusznik z tobą zostanie.
Spojrzał na Ratta. Gdyby tylko mógł sprzeciwił by mu się. Czyżby król domyślił się, że ją zna? Teraz nie miał wyjścia. Będzie musiał powiedzieć mu prawdę by uniknąć kary, która może być znacznie gorsza niż śmierć nie tylko dla niej, ale i dla niego.
-Może cię oprowadzić po zamku, zająć czymkolwiek byle panienka się nie nudziła i nie miała głupich pomysłów. Kapeluszniku. -Zatrzymał się przy drzwiach. -Mogę cię prosić na słówko?
Wszyscy wyszli na zewnątrz wraz z całą świtą Ratta, który zatrzymał się przed Tarinem i zmierzył go wzrokiem. Przez chwilę milczał jakby oceniał sytuację. On wie.... Pomyślał Tarin.
-Posłuchaj mnie. Nie kupuję jej amnezji i fałszywej tożsamości. Masz nie odstępować jej na krok. Zdobądź jej zaufanie, dowiedz się kim jest i co tutaj robi. Jeśli będzie chciała uciekać... ucieknij z nią. Chcę wiedzieć za wszelką cenę z czym związane jest jej pojawienie się. Radzę ci nic nie kombinować jeśli nie chcesz stracisz wszystkiego co ci jeszcze zostało.
-Ale...
-Cisza. Zakończyłem dyskusję. -Obrócił się do niego plecami i odszedł.
-Ale ja wiem kim ona jest. -Zacisnął pięści odprowadzając go morderczym wzrokiem. -Ty idioto. -Wszedł do komnaty spoglądając krzywo na Alicję. Podszedł do stolika przy którym siedziała i oparł o niego dłonie nachylając się nad nią. -Masz pojęcie co zrobiłaś? -Warknął. -Teraz nie tylko wkopałaś samą siebie, ale również mnie i wszystkich, którzy cię znają. Albo wrócisz szybko do swojego świata, albo będę mu musiał powiedzieć prawdę.
Stał i słuchał jej nie odzywając się. Zdążył już przywyknąć to milczenia co musiał często robić w towarzystwie Igo Ratta. Wiedział, że jej pojawienie się w tych czasach było zupełnie nie potrzebne. Powiększy tylko liczbę zabitych przez Dyktatora.
OdpowiedzUsuńPrzeniósł wzrok na dzbanek z herbatą. Trzeba było podać mu truciznę, kiedy miałeś możliwość ty skończony idioto. Skarcił się sam, a potem zwyczajnie usiadł przy stole, przejechał dłońmi po obrusie i zrzucił wszystko to co na nim stało na ziemię łącznie ze swoim kapeluszem. Śpiący kruk poderwał się do lotu i usiadł na nocnej szafce spoglądając na niego z wyrzutem. On sam ukrył twarz w dłoniach i siedział tak przez chwilę w milczeniu. A potem oparł się o krzesło, westchnął, wlepił wzrok w ścianę.
-Nikt nie wie skąd przybył, ale miał tą swoją harmonijkę. Grał, a ludzie szli za nim jak osioł za marchewką. -Zaczął spokojnym głosem. -Nie wszystkich omamiły jego czary. Ci którzy byli odporni mieli do wyboru stanąć po jego stronie lub umrzeć. Któregoś dnia przyszli do mnie. Założył mi kajdany... -Odciągnął rękawy by pokazać jej swoje blizny wokół nadgarstków. -I obrożę jak psu. -Odsunął kołnierz. Wokół szyi miał identyczną bliznę. -Kot był wtedy ze mną. Podrapał go w twarz... więc go zniewolił, a mi zrobił te blizny. -Wskazał na swoją twarz pełną blizn. -Spędziłem w lochach wiele miesięcy nim zrozumiałem, że z nim się nie dyskutuje. Jego się słucha i wykonuje jego polecenia.
Kruk zakrakał i usiadł tym razem na jego ramieniu. Zupełnie tak jakby chciał go pocieszyć. Nikt nie mógł tego zrobić.
-Niebawem po przejęciu władzy przez Igo słońce przestało wchodzić, nikt się nie śmiał, nikt nie śpiewał, ani nie tańczył. Wszystko w koło umarło. Każde uczucia z wyjątkiem smutku. Taka jest prawda Alicjo.
Zmusił się by na nią spojrzeć. Gdyby nie to, że przeszedł już zbyt wiele by płakać to łzy popłynęłyby mu z oczu. Ale zaletą ludzi było to, że z biegiem czasu uodporniali się. Stawali się silniejsi i nie przejmowali się aż tak. Przypominali roboty...
Bliskość Alicji wydała mu się dziwna. Nie dlatego, że była już kobietą, a nie dziewczynką. Lecz dlatego, że ostatnio nikt nie zbliżał się do niego tak blisko, a zwłaszcza z takimi zamiarami jak ona.
OdpowiedzUsuńNie pozostało mu nic innego jak tylko oprowadzić Alicję po zamku. Chyba dobrze wiedział po co chce żeby to zrobił. Szukała drogi ucieczki. To było oczywiste. Ale nie znajdzie jej. Jeśli on jej nie pomoże nie będzie mogła się stąd wydostać. Wszystko było pilnowane albo przez magię, albo przez wiernych wartowników. Tylko on wiedział kiedy się zmieniają i tylko on znał tajemne przejścia, które pozwoliłby wyjść im na zewnątrz. W końcu nie raz opuszczał zamek w ten sposób by odwiedzić Mroczną Puszczę.
Wtedy pomyślał, że to jest jakieś wyjście. To tam mogłaby uciec. Ci którzy tam żyli pomogliby jej się stąd wydostać. Albo mogłaby ukrywać się razem z nimi.
-Tu jest zejście do stajni. -Wskazał na schody biegnące w dół. -Ale na takich wierzchowcach wolałabyś nie jeździć. Minęła ich właśnie niska, starsza kobieta niosąca wiadro z wodą. -Ona jest jego szpiegiem. Tak samo jak oni. -Przeniósł wzrok na dwójkę małych dzieci bawiących się na korytarzu z kotem. -Wszędzie ktoś dla niego szpieguje.
-One... one tylko wyglądają tak. Tak na prawdę to wciąż konie i psy. Potrzebują opieki, żeby ktoś je nakarmił, zabrał na spacer czy choćby pogłaskał. Zajmuję się tutaj jednymi i drugimi.
OdpowiedzUsuńKiedyś przecież te rumaki i sofa psów myśliwskich wyglądały zupełnie normalnie. To za sprawą złej magii Igo zmieniły się w to coś. Nie prosiły o to. Nie były niczemu winne. Po prostu wyglądały jak z jakiegoś horroru.
-Królowa Kier jest w lochach Ratta. A biała... On zrobił coś bardzo złego i nie jestem pewien czy ona wciąż żyje... -Zauważył susła. Rozejrzał się w koło by upewnić się ze nikt ich nie obserwuje. -Spadaj stąd! -Warknął w jego stronę. -Nie narażaj się!
-Ci, których nie udało mu się zaczarować. -Odparł zimnym tonem. -Ci, którzy uciekli się buntują przeciwko niemu. Mieszkają w Mrocznej Puszczy.
OdpowiedzUsuńCzasem odwiedzał ich kiedy tylko było to możliwe. Mówił im o planach Ratta i próbował odwołać ich od szalonych myśli by go zabili. Wiedział,że tutaj potrzeba czegoś więcej niż zwykłego miecza, którym przebiją mu serce. Igo Ratta chroniła jego magia i zdążył się już o tym przekonać.
-Chcą zabić Igo, ale jego nie da się zabić. -Spojrzał w jej oczy. -Wiem bo próbowałem. Podałem mu kiedyś herbatę z trucizną. Nawet nie miał po tym sraczki. Zakładam, że musi być jakiś inny nadzwyczajny sposób by to zrobić i pewnie teraz ty będziesz chciała poznać ten sposób. -Nachylił się jeszcze bliżej niej i wyszeptał jej do ucha. -Naprawdę chcesz nam pomóc? Jeśli tak wiem jak stąd uciec.
Kapelusznik bacznie ją obserwował przez cały ten czas. Jej bliskość sprawiała, że poczuł się jak za dawnych lat za nim pojawił się tutaj Igo Ratt. Musiał przyznać, że to co robił było straszne. Stał po jednej jak i za równo drugiej stronie by mieć w razie czego zaplecze. Teraz jakby zrozumiał, że tak nie powinno być. Powinien przecież być sobą, a nie należeć do tego potwora.
OdpowiedzUsuń-Ogrody to dobre miejsce na takie rozmowy. Chodź. -Spojrzał w jej oczy, a po chwili zaczął ją prowadzić w stronę ogrodów, które kiedyś zachwycały swoimi kolorami, kwiatami i przepychem a dziś... cóż dziś zostały po nich tylko suche trawy, krzewy bez liści i wyschnięta fontanna. Dziś nikt tutaj nie przychodził.
-Igo ceni sobie wypoczynek. O północy zawsze kładzie się spać i nie patrzy w tę swoją głupią magiczną kulę. Wiem też kiedy zmieniają się warty i znam tajne przejścia w zamku. Ale... -Zatrzymał się przy starej i zniszczonej fontannie. Zbliżył się do Alicji i upewnił czy nikt ich nie obserwuje. Byli tu sami. -Ale to Królik musi wyrazić zgodą, a on teraz... cóż bardzo się zmienił. Nie przypomina siebie.
-Alicjo... -Powiedział zaskoczony rozglądając się w koło czy nikt ich nie widzi. Gdyby ktoś doniósł Rattowi, że ta obca dziewczyna się do niego przytula w ogrodzie to mieliby niezłe kłopoty. Na szczęście nikogo tu nie było. Nikogo poza jedną postacią, która stała daleko w mroku. Mieszkała w ogrodzie odkąd to wszystko się zaczęło. To właśnie ta postać pokazała mu wszystkie tajemnicze przejścia, a nawet długi podziemny tunel, który prowadził prosto do Mrocznej Puszczy.
OdpowiedzUsuń-Alicjo nie płacz. -Położył swoją dłoń na jej plecach. -Nawet jeśli nie uda ci się nam pomóc to musisz jakoś wrócić do domu, a w tym na pewno ci pomoże.
Królik był dziwny odkąd Ratt rzucił na niego czar, ale Kapleusznik mógł na nim polegać. To on namówił go do tego by grał bo oby stronach. Po co tego nie wiedział.
-Nie będziesz musiała długo na niego czekać. On tu jest Alicjo.
Z mroku wyszła postać w długim czarnym płaszczu i kapturze. Była wysoka jak Kapelusznik. W ludzkich dłoniach trzymała wiklinowy koszyk przysłonięty czarną chustą. Spod kaptura wystawał króliczy pysk. Nie taki słodki jak kiedyś lecz z bliznami, jego oczy były czerwone, a sierść w niektórych miejscach powypadała zostawiając łyse plamy. Zęby miał znacznie większe i ostrzejsze.
-Po co ją tu przyprowadziłeś?
Kapelusznik ruszył w stronę Królika. Złapał go za ramię i pociągnął w swoją stronę. Królik zmierzył go swoimi czerwonymi ślepiami i wyrwał rękę z jego uścisku. Zrobił krok do tyłu i bacznie się mu przyglądał.
OdpowiedzUsuń-Nic nam po niej dobrze wiesz. Ty nie jesteś już Tarin. Ja nie jestem Królikiem, a ona nie jest tą Alicją. -Spojrzał w stronę dziewczyny. -Ten świat już nie będzie taki jak dawniej. Jesteś na tyle głupia, że myślisz, że możemy wyglądać jak dawniej? Jego magia jest nieodwracalna. Możesz go zabić i posadzić sobie na tron te twoje śmieszne królowe, ale nikt nie odwróci tego co z nami zrobił. -Przeniósł wzrok na Kapelusznika. -Nie powiedziałeś jej?
-Przynajmniej znajdź sposób by wróciła do domu.
-Nie pomogę jej. -Pokręcił przecząco głową. -I tobie też więcej nie pomogę, a przypominam ci, że żyjesz tylko dzięki mnie. -Obrócił się i zwyczajnie zaczął odchodzić.
Kapelusznik stał jeszcze przez chwilę i wpatrywał się w niego. Zacisnął mimowolnie pięści. Królik również wykonywał zadania dla Ratta. Z tym, że on udawał iż jego magia na niego zadziałała. Poza tym Królik po tej dziwnej transformacji dostał jakiś super wizji i stał się jakby szamanem, którego słuchały wszystkie istoty. W tym i Tarin.
-On ci nie pomoże. Nie zmieni zdania. -Odparł. -Musimy poszukać sposobu byś wróciła.