13 września 2018

'cause I need a man who's got blood on his hands



Francesca Vea Accardi
tylko i wyłącznie Vea

Zasady panujące w mafii zakładają, że dziewczynki nigdy nie będą miały nic do powiedzenia, nawet jeśli wyrosną na inteligentne kobiety. A przynajmniej tak było w czasie, gdy Vea była mała. Dodatkowo, była drugim dzieckiem w rodzinie, więc oczywistym zdawało się, że wszelkie sprawy związane z "biznesem" spadną prędzej czy później na głowę pierworodnego syna. Ją ubierali w sukienki i kazali ładnie wyglądać, była cenna pod względem politycznym tylko w taki sposób, że mogła robić dobre wrażenie, może trochę przyciągać uwagę i ewentualnie zostać czyjąś żoną - choć ta myśl była absurdalna i w jakimś stopniu przerażająca. Buntowała się przeciw temu, choć niewiele to dawało, bo zasady to zasady.
A potem wszystko się zmieniło.
Pierworodny syn i następca stracił życie i choć wszyscy aż nazbyt dobrze wiedzieli, że to morderstwo, nikt nie potrafił tego udowodnić. Zaraz po tym Felicja Accardi po urodzeniu trzeciego dziecka zwyczajnie odeszła z tego świata. Skoro zabrakło matki narzucającej Vei stroje i uczącej zachowania, to nie chciała słuchać już nikogo i trudno było nad nią zapanować. A skoro zabrakło brata mającego przejąć obowiązki ojca, ten praktycznie na rok wypadł z życia, zastanawiając się, jak teraz poukładać interesy. Zapomniał o reszcie swoich dzieci, więc Vea bezkarnie mogła chodzić w trampkach, ścinać włosy na krótko, nauczyć się strzelać i zamiast się malować, siedzieć przy komputerze.
A po upływie tego roku znów wszystko przewróciło się do góry  nogami.
Nigdy nie chciała wtrącać się w podejmowane decyzje, nie chciała zajmować się polityką, nie chciała babrać się we krwi, od tego zawsze byli inni ludzie. Chciała mieć tylko święty spokój i nie musieć wciskać się w sukienki. Zawsze próbowała ukryć to, że jest dziewczyną, a jakby na złość nadal ma uroczą buzię małej dziewczynki, niespecjalnie odrosła od podłoża, co dyskwalifikowałoby ją jako faceta, no i ani trochę nie może ukryć piersi, choć zawsze pragnęła być płaską deską. I nagle to wszystko, czego tak bardzo nie cierpiała, stało się integralną częścią roli, którą Vea musiała przejąć. 
Z początku zupełnie nie mogła się połapać, czego się od niej oczekuje. Czy powinna być stanowczą suką, która kilkoma zdaniami ustawia do pionu wszystkich ludzi ojca, czy jednak nadal ma tylko ładnie wyglądać i w przyszłości być jedynie oficjalną głową mafii, podczas gdy w rzeczywistości wszystkim zarządzałby consigliere? Miała wrażenie, że przygotowywano ją równocześnie do obu tych ról, z czego żadna ani trochę jej się nie podobała. Kilka rzeczy jest jednak pewnych: na broni zna się jak nikt inny, strzela niemalże jak snajper, jest w stanie naprawić każde elektroniczne urządzenie, a do tego nawet trochę dojrzała, bo maluje przecież paznokcie i rzęsy, choć wciąż nienawidzi obcasów. Jedynie kontakty z kontrahentami dotychczas ją omijały, a przyszłe zadania nie do końca są określone, choć wie, że już całkowicie należy do mafii i nie uda jej się z niej wyrwać.
Mimo to, nadal wierzy, że marzenie o beztroskim życiu nastolatki, która idzie na zwyczajnie, bezsensowne studia, farbuje włosy na różowo i wymyka się z domu, aby bez wiedzy rodziców pojechać na festiwal coachella jeszcze kiedyś się ziści. Nawet jeśli szanse na to są bardzo, bardzo nikłe. 

63 komentarze:

  1. Był na tyle skupiony na niej, że ciężko było nie zauważyć, że coś jednak nie tak. Miało być im obojgu przyjemnie i choć dotykanie Vei bardzo mu się podobało, to jednak czując, że jest bardziej spięta niż powinna być, to już nie do końca była ta sama przyjemność dla niego. A skoro żadne z nich nie bawiło się do końca dobrze... to coś było na rzeczy.
    Tym bardziej utwierdził się w swoich podejrzeniach, kiedy Vea zaczęła nerwowo mówić, tak jakby mówiła tylko po to aby odwrócić jego uwagę od faktycznego problemu. Słuchał jej z lekko zmarszczonymi brwiami, jakby trochę podejrzliwie, ale rozchmurzył się przy jej pytaniu. - Nie narzekałbym. - Stwierdził. ‘Nic wielkiego się ogólnie nie stało’, nadal nie wyjaśniło mu co było tego niewielkiego co się jednak stało. Ażż do jej ostatniego pytania. Wtedy było oczywiste o co chodziło.
    -No jasne. - Stwierdził bez zastanowienia. - Ale wtedy po filmie też chciałem, generalnie działasz na mnie pobudzająco. - Uśmiechnął się. - Więc często tego chce, ale to nie znaczy, że tak się muszą kończyć nasze zbliżenia. - Pomijając fakt, że jeszcze żadne nie zakończyło się seksem. - Całowanie i dotykanie też jest przyjemne. Powiedz mi gdzie jest granica i po prostu nie będę jej przekraczał. - Odparł z lekkim wzruszeniem ramion. Podejrzewał, że po prostu nie była gotowa na całkowite zbliżenie i bez względu na to jakie miała na to powody, nie będzie się przecież narzucać, o czym Vea wiedziała, bo już nie raz powstrzymał się, kiedy mu to zasygnalizowała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na jej pytanie po prostu się uśmiechnął, zaledwie w kącikach ust i patrzył tak na nią przez dłuższą chwilę. Właśnie powiedział, że to ona działa na niego ‘pobudzająco’, więc odpowiedź sama nasuwała się na myśl, ale jak to Vea, trzeba było się jeszcze upewnić, zadać kolejne pytanie. - Z twojego powodu. - Jasne, to, że tak po prostu mu się chciało też miało swoje efekty, ale pomimo tego, ze wiązała ich umowa tak naprawdę w każdym momencie mógłby pójść do innej kobiety, ulżyć sobie i wrócić do Vei, ale wcale nie miał na to ochoty. Jeśli miał już się z kimś kochać, jak to ładnie Vea ujęła, to tylko z Veą.
    On nawet nie odczuł tej niezręczności, ale to był Seth, jemu rzadko kiedy było niezręcznie. Niezmiennie się jej przyglądał i słuchał kiedy znów zaczęła mówić, i chociaż miało teoretycznie sens to co mówiła i tak miał wrażenie, jakby krążyła wokół, aż w końcu uśmiechnął się kiwając głową. - Pogrążyłaś się. - Stwierdził w lekkim rozbawieniu. Nawet nie odpowiadał na to drobne pytanie, jak to się u niego zaczynało. U niego się nic nie zaczynało. On po prostu sypiał z kobietami i tyle, bez zobowiązań. Przysunął się bliżej i położył jej dłoń na ustach. - Idziemy spać, na seks jeszcze nie zasłużyłem, a ty jesteś całkowicie gotowa. - Podsumował na wpół serio, i zabrał dłoń z jej ust, aby sięgnąć do lampek i je zgasić, na podkreślenie, że część ze spaniem była akurat na poważnie. Położył się obok, na plecach, zamykając oczy. Wziął głębszy wdech i powoli wypuścił powietrze ze swoich płuc.

    OdpowiedzUsuń
  3. -Wiem. - Odparł jakby był zadowolony z siebie. Wiedział, że chodziło o pocałunek, ale chciał zrobić coś innego tylko dlatego, żeby też się z nią podroczyć. Byłoby zbyt łatwo, gdyby poszedł za jej oczekiwaniami, chociaż już z poprzednim potwierdzeniem, zapewne też nie trafił, jak wynikało z jej odpowiedzi.
    -Wyrzuciłabyś mnie z łóżka, jakbym powiedział, że tak? - Zerknął w jej stronę. Nie chrapał, na szczęście. Miał odpowiedzieć jej tym samym, ale kiedy przyszedł już spała, więc wiedział, że nie chrapie. - I wiesz, że powinnaś była spytać o to znacznie wcześniej? - Teraz kiedy byli już razem i zapowiadało się, że to nie ostatnia noc w której któreś z nich będzie nocować u drugiego, Vea musiała by zmagać się z jego chrapaniem, chociaż i tak zaśnie przed nim, więc skoro wcześniej tego nie zarejestrowała, jest szansa, że jeszcze przez jakiś czas mogłoby jej to umykać. - Jest coś o czym ja powinienem wiedzieć? - Zagadnął, jakby miała mieć przed nim jakieś mroczne sekrety. - To kopanie i bicie to chyba nie jest na stałe...

    OdpowiedzUsuń
  4. Liczył raczej na odpowiedź, która też byłaby w formie żartu, może nawet, że faktycznie spróbowałaby go wypchnąć, a zamiast tego dostał szczerą odpowiedź. Szczerą i... nie wiedział nawet do końca co poczuł, ale to było coś zdecydowanie miłego. Kiedy znalazła jego dłoń, chwycił ją. Tak po prostu. Nawet z lekkim uśmiechem czającym się w kącikach ust, czego nie mogła oczywiście widzieć.
    - Jasne, bo ci na to pozwolę. - Mruknął sarkastycznie. To nie tak, że mu się nie podobały, albo, że jakoś szczególnie mu się podobały. To było dość praktyczne rozwiązanie, i faktycznie nie raziło w oczy, aż tak mocno, co było idealne, na takie przebudzenia w środku nocy. Ale to, że było to praktyczne rozwiązanie tutaj nie znaczyło, że przejdzie w jego sypialni. - Zero wdzięczności, zero. To ja tu przyjeżdżam do ciebie w środku nocy, nie wybudzam Cię, i jeszcze za to dostaję, plus to ty mnie wybudziłaś. Ten trening to jednak dobry pomysł. - Stwierdził, bo przecież wtedy to on miałby wymówkę, żeby jej ‘porządnie przyłożyć’. - A propos... jutro zapewne nie będzie mnie z samego rana. Będę nadzorować kolejny transport, po tym co się ostatnio stało. - Nie miał w zwyczaju mówić, że zniknie. To było dość normalne i do przewidzenia, i nie poczuwał się w obowiązku, żeby cokolwiek wyjaśniać. - Możesz się zabrać, ze mną. - Dodał.

    OdpowiedzUsuń
  5. -No jasne, tylko ja jestem winny. - Utrzymywał ten sam raczej lekki ton. Nie chodziło o to, żeby faktycznie sobie coś wypominać na poważnie. Nadal brał to raczej za przekomarzanie się. Już znajdywał się na nieznanym terenie, nie wspominając o tym co będzie dalej, takie rozmowy w łóżku, trzymanie swoich dłoni, a później wieszanie mu lampek nad łóżkiem. Nadal nie miał zamiaru na to pozwolić, to zupełnie inna sprawa niż trzymanie szczoteczki do zębów, lub nawet zostawienie swoich ubrań.
    -Dzisiaj. - Poprawił się. Chodziło mu o ten czas kiedy się obudzą na następny raz i odruchowo określił to jako kolejny dzień, a jeszcze niedawno mówił jej jak to przyjechał już na następny dzień, tak jak obiecał. - Ciekawego i tak nie miało się nic dziać. - Stwierdził. Chociaż kto by tam wiedział. Ojciec wysłał go dlatego (z resztą sam też wolał tam być), że miało być mniej spokojnie niż zwykle. Nie, niebezpiecznie, ale spokojnie pewnie nie będzie, a ‘ciekawego’ w dużej mierze zależy od interpretacji. - Wycisz telefon, będę do ciebie w kółko wydzwaniał. - Mruknął w lekko żartobliwym tonie, przypominając sobie, że dzwonienie było jednym z warunków, a jaki może być lepszy czas do dzwonienia jak nie kiedy ta druga osoba jest zajęta? I to jeszcze mafijnymi sprawami.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak jak przypuszczał ponowne zaśnięcie nie było już tak łatwe i miał znów zbyt wiele czasu aby myśleć i brak whisky żeby ten potok wygłuszyć.
    Co ty właściwie robisz? Przecież nie wytrzymasz dłużej niż tygodnia. I to znowu będzie twoja wina. Zaoszczędziłbyś jej cierpienia jakbyś nigdy w to nie poszedł. To bez sensu. Nie będziesz jej kupować kwiatów, ani trzymać jej dłoni podczas spaceru, a im dłużej zajmie jej zdecydowanie czy relacja jest warta seksu tym bardziej będziesz sfrustrowany i szorstki, okaże się że nie jesteś i nie zachowujesz się tak jak ona oczekuje od takiej relacji i w końcu się złamiesz i przelecisz jakąś cizie żeby sabotować to co razem macie i się do tego przyznasz i nie będziesz miał nawet wyrzutów sumienia tylko Vei będzie ci szkoda bo związek ze skurwielem jak ty to nie związek jaki powinna mieć...
    W końcu zasnął. W nieokreślonym momencie, gdzieś kiedy znów krążył wokół ‘co ty robisz?’. Przebudził się wcześnie rano, kiedy Vea jeszcze spała i wymknął się z jej pokoju, co miał już dość dobrze opanowane. Później spędził kilka godzin na robocie zapominając o telefonach i smsach które miał jej wysłać. Nie szczególnie miał na to czas przez większość dnia. Dopiero kiedy wylądował znów na kanapie w swoim mieszkaniu i rzucił komórkę obok siebie przypomniało mu się. Zmrużył oczy przyglądając się wyświetlaczowi aż w końcu wysłał ‘Co masz na sobie?’ tylko po to aby za chwilę dodać ‘Żartuję, jak było w pracy?’. Nie pytał o szczegóły, żeby nie ryzykować, że ktoś to przypadkiem, lub specjalnie zobaczy. Wymienili się jeszcze kilka wiadomości, a później zajęli się swoimi sprawami, co dla Setha było pójściem na siłownię. Tym razem przed snem uraczył się whiskey i od razu nie miał problemu ze spaniem. Z rana załatwił kilka spraw, zastraszył kogoś, stworzył fałszywą elektroniczną historię dla nowych dokumentów, a później dla odprężenia wybrał się na strzelnicę, po zakupie nowej broni, którą chciał wypróbować. Kiedy wysiadł z samochodu broń wsunął do kabury przy pasku i odruchowo rozejrzał się dookoła, jakby planował coś podejrzanego, chociaż był to jedynie odruch. Dotarł w końcu do drzwi i kiedy je otworzył na korytarzu dostrzegł Veę. Uniósł brew przyglądając się jej najpierw i dopiero później podchodząc. - Cześć, czekasz na kogoś? - Zagadnął. Założył, że skoro nie jest w środku, to zapewne nie była tutaj po to aby strzelać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wstał na tyle wcześnie, że wolał nie wybudzać jej rano, skoro nie było na to potrzeby, i może wdarł się w to pewien odruch. Jemu jednak wydawało się to logiczne rozwiązanie, rozsądne nawet. W kwestii przywiania też nie miał złych zamiarów, wydawało mu się to bardziej naturalne niż całowanie jej w policzek, lub przytulanie. Nie miał w sobie tego czegoś co by pociągnęło go do takiego działania, chociaż nie miało to nic wspólnego z jego uczuciami. Nie miał by jednak nic przeciwko pocałunkom na przywitanie, chociaż to też nie tak, że ich potrzebował (zapewne dlatego sam się o nie, nie upomniał).
    Na tylko uniósł obie brwi, czekając na resztę jej zdania, a po tym kiedy zmieniła to w pytanie, brwi opuścił marszcząc je nieco. Przyjrzał się jej uważnie, dostrzegając, że coś było nie tak, tylko nie wiedział jeszcze co dokładnie. Jego pierwsza myśl podpowiedziała mu, że może dlatego, że w środku znajduje się ktoś kto nie powinien jej widzieć. - No spoko, kogo? - Spytał w końcu. Mówiła, że to pilne, więc uznał, że o powody może pytać się później. Pistolet miał, a i całe pomieszczenie wypełnione było uzbrojonymi ludźmi i co najmniej część z nich stanęłaby po jego stronie w razie potrzeby. Dopiero później pomyślał o tym, że może problem nie polega wcale na tym kto jest w środku, ale nie rozwinął tej myśli wystarczająco.

    OdpowiedzUsuń
  8. - Mhm, kojarzę. - Stwierdził przymrużając nieco oczy kiedy próbował przywołać w głowie specyficzny obraz, po tym jeszcze kiwnął głową, jakby na potwierdzenie, że jest pewien o kogo chodzi. - Zawołam. - Potwierdził, ale nie odszedł od razu. Trudno było nie zauważyć, jak bardzo coś było z nią nie tak. Nie widział jej w takim stanie wcześniej, a przecież faktycznie wejście i zawołanie kogoś naprawdę nie było trudne. - Vea...nie wiem co się dzieje - Przyznał. - ale jak wrócę, jak załatwisz co musisz, to mi powiesz, dobra? - Chciał, żeby było to bardziej zdanie twierdzące niż zapytanie, chociaż pewnie nie powinien naciskać na nią jeśli to była jakaś delikatna kwestia. Nie miał pojęcia jak powinien do tego podejść, ale zostawić tego też nie można było.
    Zrobił w jej stronę krok i przysunął jedną dłoń do jej policzka, składając na jej ustach dłuższy pocałunek, przede wszystkim mający za zadanie ją rozproszyć, spróbować skierować jej myśli gdzieś indziej niż były teraz, bo krążyły wokół czegoś co nie dawało jej spokoju i to nie była ta pilna sprawa. - Zaraz będę. - To ostatnie co powiedział nim zniknął za drzwiami, nie koniecznie chcąc dać jej czas na protesty w kwestii tej rozmowy.
    Znalezienie mężczyzny nie zajęło mu szczególnie długo, Seth musiał przyznać, że niewiele tu było postawnych blondynów. Nie wyjaśniał o co dokładnie chodzi, a raczej kto dokładnie chce z nim rozmawiać, tylko, że to pilne i powinien skierować się na korytarz, na który wyszli razem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie starał się przysłuchiwać. Stał oparty o ścianę z rękami wciśniętymi w kieszeni od jego jeansów. Chociaż mimo braku starania, i tak stał na tyle blisko, aby usłyszeć co było tak pilne. I faktycznie nie miał powodu aby używać tego przeciwko Accardim. Wcześniej nie pracowali szczególnie razem, przynajmniej nie od ostatnich pięciu lat, i mimo tego, że nie doszło do żadnego ślubu, a później było jeszcze gorzej, to pewnego rodzaju współpraca pozostała i trwała, a Vea i Seth dogadywali się chyba lepiej teraz niż kiedykolwiek wcześniej.
    Oderwał się od ściany, podchodząc o te kilka kroków bliżej niej. Skinął głową, już oswajając się z myślą, że teraz zapewne do rozmowy nie dojdzie, kiedy blondyn się wtrącił. Seth odprowadził go krótko wzrokiem, po czym wrócił do Vei. - Właśnie. - Potwierdził Seth. - Chodź. - Chwycił jej dłoń. - To miejsce źle na ciebie działa, więc usiądziemy w samochodzie i w najgorszym wypadku posiedzimy trochę w ciszy. - Stwierdził. Samochód dawał też prywatność, której nie mogli uzyskać na korytarzu gdzie każdy w każdej chwili mógł ich usłyszeć, a to nie sprzyjało wyznaniom. Nie ciągnął jej na siłę, chociaż szedł nieco przed nią, jakby nadając kierunek temu gdzie idą. Jego uścisk też nie był pośpieszny, po prostu ją trzymał, tak jakby chciał właśnie tylko tyle. - Żadnym specjalistą nie jestem, nie nadaję się, ale możesz po prostu mówić, a ja będę słuchać. -

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy wsiedli do samochodu Seth przez dłuższą chwilę patrzył przed siebie. Głownie po to aby dać Vei czas, żeby sama przetworzyła to w głowie, ale najwyraźniej to nie był dobry pomysł, bo zaczęła przez to wynajdywać wymówki. Spojrzał na nią kiedy się odezwała. - Nie. – Odparł po krótkim namyśle. Nie chodziło o to, że nie chciał jej dać swojego samochodu, tylko o to ze nie chciał żeby teraz tak po prostu uciekła, kiedy coś się działo i zaszli już na tyle daleko aby usiąść razem. - Strzelanie może poczekać, nie śpieszy mi się. - Stwierdził zgodnie z resztą sprawą. - I nie wciskaj mi kitu. - Pokręcił głową. - Prawie się kuliłaś na tym korytarzu. Mowa ciała mówi całkiem sporo o człowieku. Więc powiesz mi o co chodzi? Czy ja mam ci powiedzieć, co myślę, że się dzieje? - Przyglądał się jej przez moment, jakby zastanawiał się czy faktycznie powinni o tym rozmawiać. - Vea, nie możesz wiecznie od tego uciekać, myślisz, że jak to się skończy? Nie mówię, że teraz każdy tylko czeka, żeby Cię postrzelić, ale powinnaś się wziąć w garść, bo w naszym fachu to może ci uratować życie. - Spojrzał się przed siebie, krzywiąc się z lekka na swoje słowa. - To nie tak, że twierdzę, że po prostu pstrykniesz palcami i się z tego wyleczysz, że to po prostu przyjdzie tak o, ale mam wrażenie, że wcale nie starasz się sobie pomóc. Strzelnica to kontrolowane otoczenie. Coś co mogłoby Ci się przydać, co na pewno Ci się przyda, jeśli wykażesz inicjatywę, bo na razie chcesz od tego uciec, a za tchórza cię nigdy nie miałem. - Stwierdził nie spuszczając z niej wzroku. Wręcz przeciwnie, Vea sprawiała wrażenie silnej, oprócz tego momentu kiedy znaleźli się pod ostrzałem i trzeba było kogoś zabić, ale to był jej pierwszy raz, takie rzeczy człowiekiem wstrząsają, tylko, że to zapewne nie ostatni raz kiedy będzie musiała się z czymś takim zmierzyć, może nie ostatni raz kiedy dostanie kulkę. Tamte okoliczności były... chciałby myśleć o tym, że nic takiego więcej się nie stanie, ale tak naprawdę nie mogli mieć takiej pewności. To, że nie żył jeden parszywy typ, nie znaczy, że ktoś nie pojawi się na jego miejsce, ale takie rzeczy nie dzieją się też każdego dnia, za to pod ostrzałem mogą znaleźć się w każdej chwili i to ważne aby była zdolna sobie z tym radzić.

    OdpowiedzUsuń
  11. A oprócz szczątkowych informacji był też na miejscu kiedy doszło do tego zdarzenia. Może nie wiedział co dzieje się jej w głowie, ale miał trochę więcej niż nic i miał też roztrzęsioną Veę, która teraz ewidentnie nie chciała aby wtrącał się w jej sprawy. Nie dociekał dlaczego właściwie zaczął ten temat na pierwszym miejscu, czy było to ze względu na Jeanie, czy na to co do Vei czuł. Cóż... może po prostu chodziło o nią i dlatego brakowało mu tego podejścia, które miałoby ją wspierać, niżeli ganić za aktualny stan rzeczy. On naprawdę się do tego nie nadawał...
    -Okej... akurat nie wiedziałem, że to twoja pierwsza próba. - Mruknął dla informacji, chociaż niewiele to wnosiło co całej rozmowy. Kiedy spojrzała na niego z wyrzutem tylko wzruszył ramionami. - Spróbuj jeszcze raz, ale ze mną. - Zaproponował. - Nie musisz zaraz strzelać, możemy tam wejść nawet tylko na minutę, a po tym odwiozę Cię do domu. Obiecuję. Albo możesz mi o tym powiedzieć. - Dodał jeszcze, bo wydawało się, że mówienie o tym co dokładnie jest problemem było trudniejsze niż zmierzenie się z tym, a nawet jeśli nie to w obu przypadkach będzie to jakiś krok na przód. Możliwe. Albo Vea się zbuntuje i nic z tego nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak u Setha wyglądało radzenie sobie z problemami, metodą - weź się w garść. I dla niego to działało, chociaż minęło już sporo czasu od kiedy ostatnim razem słyszał to od ojca. Więc chociaż rozumiał, że to nie zawsze jest na tyle łatwe, aby po prostu się pozbierać, to w jego rozumieniu nie był to brak empatii, albo był, Seth po prostu nie był zbyt empatyczną osobą i nie postrzegał tego w ten samym sposób co Vea.
    Była zdenerwowana. To akurat potrafił stwierdzić sam po obserwowaniu jej, ale już nie wytknął jej tego na głos. To dobrze, że w ogóle powiedziała coś co nie miało na celu ominięcia tematu, na taki lub inny sposób. Mimo jej szarpania drzwi i tak się nie otworzyły, a on nie miał zamiaru jej wypuścić. - Ty palisz? - Uniósł brew. Chwilę na nią patrzył nim sięgnął do kieszeni, aby wyciągnąć z niej kluczyki, które wcisnął do stacyjki po czym odpalił samochód.
    Odczekał kilka sekund, wpatrując się przed siebie, próbując zdecydować co właściwie powinien robić, ale stwierdził, że nie będzie robić niczego na siłę. Nie miał zamiaru przesadnie wtrącać się w jej sprawy, bo już wystarczająco głęboko w to dzisiaj wszedł i szczególnie dobrze sobie z tym nie poradził. - Mam gumy. - Stwierdził w końcu i podniósł podłokietnik aby podać jej paczkę, gdyby miała na nie ochotę, jak nie zawsze mógł je odłożyć na dół. Po tym ruszył w końcu z miejsca, wyjeżdżając bez pośpiechu z parkingu. Niedługo do mruczenia silnika dołączył dźwięk z głośników, jakiejś rockowej piosenki, która właśnie się kończyła, a po niej, bez przerwy na niepotrzebne gadanie zaczął się utwór Sky is a neighborhood wykonywany przez Foo Fighters.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zerknął w tylne lusterko i zahamował gwałtownie. Sam zaparł się w ramionach, chociaż nie wyjechali jeszcze nawet z parkingu, ale nabrali wystarczająco prędkości, żeby zarzuciło nimi chociaż trochę. Seth chętniej wykonałby ten manewr już gdzieś na drodze, ale może dobrze się składało, że jednak tam jeszcze nie dotarli. - Jeszcze przed chwilą chciałaś jechać do domu. – Przypomniał jej jakby z pretensją w głosie. Wyjście na papierosa czy nie, zakładał, że i tak później skończyło by się na tym samym, więc po co zatrzymywać się na nie potrzebną przerwę? – Więc myślisz że gdzie cię zabieram? Do pieprzonego domu, bo nie mam przy sobie papierosów.– cofnął się do tyłu jednym zgrabnym manewrem wjeżdżając na miejsce parkingowe (inne tym razem). Odblokował drzwi. – Droga wolna. - spojrzał na nią tylko przez chwilę, aby później skupić wzrok przed sobą i pogłośnić piosenkę. Wziął głębszy wdech. To był zły pomysł. Co cię w ogóle podkusiło? Przez dłuższy czas, nieco ponad minutę wsłuchiwał się w utwór wydobywający się przyjemnie z głośników. Głębokie basy, elektryczna gitara...W końcu wyłączył silnik i wysiadł z samochodu. Nie nastawiał się na żadne konkretne działanie, bo Vea była zdecydowana jak typowa kobieta i zaraz stwierdzi, że ona jednak chce jechać do domu, albo chce zrobić zakupy żeby się odstresować. Cokolwiek to było miał wrażenie, że obchodzi go to mniej im bardziej zaczyna być podirytowany. Zachciało ci się pomagać.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zignorował jej sykniecie. Całkowicie z premedytacją nie mając zamiaru jej odpowiadać. Wiedział że nie rozegrał tego czysto, ale mógł się zapierac ze przecież chciała jechać do domu, więc po co otwierać jej drzwi? Zacisnąl szczęk zerkajac na nią. – Odpuść sobie trzaskanie drzwiami. Wyżywaj się na swoim samochodzie. – Warknął -I jedziesz do domu czy nie? Bo to że mam czas nie znaczy ze chce go marnować. – Stał zaraz obok samochodu, nie opierał się o niego, a kluczyki nadal miał w dłoniach. Najchętniej udałby się na strzelnice. Teraz potrzebował tego bardziej niż wcześniej. Przede wczysytkim wcześniej chciał sprawdzić jedynie broń, teraz potrzebował strzelania żeby rozładować napięcie które się w nim zebrało.

    OdpowiedzUsuń
  15. To, że mógł mieć samochodów na pęczki, nie znaczyło, że nie był przywiązany do swojego aktualnego. W złości sam trzaskał drzwiami, ale to tak jak z rodzeństwem, tylko między sobą można się bić i przezywać, ale kiedy robi to ktoś inny nie jest to już mile widziane. Nie miał zamiaru pozwolić, żeby ktokolwiek inny źle traktował jego samochód (czego Seth też raczej nie robił, o samochód dbał właściwie bardziej niż o swój apartament, z Jaguarem miał bliższą relację niż relację niż z własnym ojcem).
    Westchnął ciężko, kiedy wytknęła mu, że marnuje z nią czas. - Nie o to mi chodziło. - Mruknął. - Wcale nie o to mi chodziło. - Tym razem odparł ostrzej chociaż powoli, gdzieś między jej słowami, chociaż dziewczyna nie przestała mu wyrzucać. Jednocześnie miał ochotę nią szarpnąć i... Wtedy chwycił ją gwałtownie za ramię, to samo ramię, którym jeszcze przed chwilą go uderzyła i pociągnął ją w stronę samochodu, mało co nie uderzając jej plecami o karoserię, aby zaraz ją pocałować. Naparł na nią swoim ciałem, a place na jej ramieniu nieco się poluźniły w końcu sięgając do tyłu jej głowy, gubiąc się w puklach jej blond włosów. W pocałunku trwał tak długo jak się dało, jakby mieli o tym wszystkim zapomnieć, rozładować tym całe napięcie, chociaż przeszło mu przez głowę, że w tym napięciu mogliby mieć bardzo przyjemny seks.
    -Dwa razy nie będę pytał. - Spojrzał na nią wyczekująco, jakby właśnie nie stali przyciśnięci do siebie i jakby właśnie nie zamknął jej pocałunkiem. Miał zamiar zrobić to kolejny raz, jeśli Vea znów zacznie jakieś wywody. Po całej tej batalii nie chciał już wracać do tego tematu, nie miał zamiaru go nawet dotknąć o ile Vea sama do niego nie przyjdzie. Chciał zawężyć kontekst tylko do jednej decyzji, czy ma ją odwieźć czy nie. Bo to akurat chciał zrobić, z własnej nieprzymuszonej woli, z własnych powodów.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ich dwójka nie była dobrym połączeniem do kłótni, w pewnym momencie mówili lub robili rzeczy tylko po to aby rozzłościć drugą stronę jeszcze bardziej, to prowadziło to jeszcze bardziej zawziętej kłótni i mogło skończyć się tylko tym aż któreś z nich jakoś gwałtownie skończyło by tę passę. Ten pocałunek można było za taki uznać. Poza tym odczuwał jakąś dziwną satysfakcję kiedy mógł w ten sposób sprawić, żeby przestała mówić.
    Jej kolejne uderzenie go nie powstrzymało, najwyraźniej zaczynał się przyzwyczajać do ignorowania jej pierwszych protestów, poza tym był przekonany, że prędzej czy później Vea odpuści. Kiedy spytała o co konkretnie pytał już otworzył usta, żeby to sklaryfikować, ale wtedy zaproponowała coś czego właściwie nie oczekiwał i aż uniósł brwi do góry, opuszczając je już po chwili. - Może być i strzelnica. - Stwierdził. Ta opcja mu nawet bardziej pasowała. Uśmiechnął się do niej kącikiem ust, z nutką triumfu. - To dobrze. - Pochylił się do niej, jakby znów miał ją pocałować, ale został zaledwie bardzo blisko jej twarzy, patrząc jej w oczy. W końcu złączył ich usta, i chociaż tym razem nie było to tak agresywne, to nadal emanowało to pewnością, tak jakby mógł ją przelać na nią, żeby z ‘chyba tak’, zostało samo ‘tak’.
    -To chodź. - Odsunął się do niej stopniowo, pierw tylko twarz, aż cofnął się też resztą ciała dając jej więcej przestrzeni. Zaczął nawet odwracać się bardziej w kierunku wejścia a raczej drogi którą musieli przebyć za nim tam dotrą.

    OdpowiedzUsuń
  17. To jak na niego patrzyła sprawił, że aż uśmiechnął się w rozbawieniu, chociaż zaledwie w prawym kąciku ust. Chętnie dalej by ją całował, mogliby wrócić nawet do samochodu na ‘’krótką’’ sesję, na siedzeniu pasażera, z Veą na jego kolanach, dłońmi na jej udach, a wszystko zakrapiane nutką tej agresji, której powierzchnię zaledwie musnęli podczas kłótni. Mimowolnie przesunął kraniec języka po swojej dolnej wardze, ale zaraz zaczął iść chociaż nie pamiętał, żeby zrobił pierwszy krok.
    Żadne z nich nie było odpowiednio ubrane dlatego uniósł brew, zerkając na nią i mierząc ją wzrokiem od stóp do głów. - Możemy zacząć od salki. - Stwierdził ze wzruszeniem ramion i pociągnął drzwi najpierw wpuszczając Veę i idąc zaraz za nią, używając tej niewinne okazji, żeby rzucić okiem na jej tyłek. Zaraz po tym, był już przy drzwiach od salki, która tak jak zwykle była pusta, przynajmniej to pomieszczenie bo słychać było, że ktoś ćwiczy w kompleksie imitującym siłownię, chociaż na mniejszą skalę. Odpiął swój pas i odłożył go na bok po czym wyrzucił ramiona w górę przeciągając się bardziej niż rozciągając, ale do tego też dotarł. - To co? Zaczynasz od worka jak ostatnim razem, czy od razu chcesz przejść do rzeczy? - Ostatnim razem było to bardziej przypadkowe niż zaplanowane i Vea była bardziej zła niż zdenerwowana, okoliczności były... inne. Na to wspomnienie przypomniał sobie o pierścionku, który cały czas siedział w szufladzie jego nocnej szafki obok mniej i bardziej ważnych szpargałów, zastanawiając się czy powinien coś z nim zrobić w końcu stwierdzając, że skoro ani mama, ani ojciec się o niego nie upominają to może sobie leżeć.

    OdpowiedzUsuń
  18. -Może taki był zamiar. - Kącik jego ust uniósł się w sugestywnym uśmiechu. Zamiar taki nie był, ale podobało mu się, że zwróciła na to uwagę, i stwierdził że w sumie szkoda, że sam o tym nie pomyślał kiedy zadawał to pytanie. Chociaż zważając na jego wcześniejsze myśli przy samochodzie, mogło do tego dojść na podświadomym poziomie.
    Nieodpowiedni strój będzie problematyczny dopiero później, kiedy spocą się i w takim stanie będą musieli zostać, aż dotrą do domu i tam dopiero będą mogli się przebrać. Mogło im to nawet wielce nie przeszkadzać, ale nie było to zbyt praktycznie rozwiązanie. To, że w podbramkowej sytuacji mogli znaleźć się w różnych strojach było właściwie bliskie prawdy, istnieje dużo większe prawdopodobieństwo, że do konfrontacji doszłoby kiedy byliby ubrani zupełnie zwyczajnie niż w coś luźniejszego i przeznaczonego typowo do ćwiczeń.
    - Dobrze wiedzieć. - Mruknął, nie traktując jej słów poważnie, co słychać było w jego pół-poważnym tonie. - Jasne. - Po wyprostowaniu się wrócił do rozciągania, chociaż nie wdawał się w przesadnie skomplikowaną grę wstępną, nim przeszedł do uderzania w worek treningowy. Raz po razie jego myśli skupiały się na technice i przypominaniu sobie co ich tutaj zaprowadziło, o strzelnicy, ostatnich okolicznościach, ślubie i Ivanie, skupiając się na tych dwóch czynnościach do tego stopnia, że świadomość otoczenia zaczęła się rozmywać. Ocknął się dopiero kiedy źle uderzył, a nieprzyjemny impuls przeszył go wzdłuż jego prawej ręki. Zacisnął jedynie pięść, chwilę się na nią patrząc nim podniósł wzrok. - Mówiłaś coś? - Spytał, zdając sobie sprawę, że nie potrafił powiedzieć co dziewczyna robiła przez ten czas.

    OdpowiedzUsuń
  19. - Przyniosę pierścionek na następny raz. - Stwierdził, chociaż było to jedynie w formie żartu, bo drugi raz pokazanie jej pudełeczka nie miałoby tego samego efektu co wcześniej, chyba, że faktycznie spróbowałby się jej oświadczyć w jakiś mało elegancki sposób (w podobny w jaki mówił w wtedy o zaręczynach).
    -Chodzi o to, żebyś się czegoś nauczyła, nie musisz być do tego zła. Nawet lepiej, że nie jesteś. - Stwierdził. - Będziesz się mogła skupić. - Może. - Zaczniemy od... - Zmrużył oczy przyglądając się jej i przypominając sobie jak rodziła sobie ostatnio. Zakładając, że od postrzału nie była aktywna lepiej było nie przechodzić do niczego zbyt trudnego dzisiaj. - początku. - Co znaczyło, że miał zamiar przejść przez podstawowe ciosy i chwyty, krok po kroku, demonstrując i dając jej czas, na powtórzenie, a nie dawać spontaniczne komentarze tylko miejscami. Nie wiedział dlaczego tak się na tym skupił, może gdzieś podświadomie chciał, żeby Vea miała jakąś linie obrony skoro na razie omijała używanie broni szerokim łukiem. Nie zagłębiał się w swoje motywacje, chociaż jego wzrok uciekł na chwilę do boku gdzie leżał jego pas i pistolet w kaburze, jeszcze ani razu nie używany.

    OdpowiedzUsuń
  20. - Ten sam powinien mieć najlepszy efekt. - Hipotetycznie chodziło o to aby ją rozzłościć, a pamiętał jak zareagowała na poprzedni raz, z powodu całego kontekstu otaczającego ów pierścionek, który wytknęła mu kiedy poniosły ją nerwy (z tego przynajmniej co pamiętał).
    -Mhm. - Mruknął obserwując ją kiedy uniosła dłonie, a sam uniósł brew, nie wykonując na nią ciosu. - Właśnie po to wykonuje się treningi. - Żeby wrócić do formy, a podstawy to dobra rozgrzewka, zwłaszcza, że występują w nich stałe elementy, które człowiek i tak powtarza przy późniejszych etapach. - Chwyty w takim razie. - Coś nowego, czego ostatnim razem nie przerobili, a co nadal liczyło się do podstaw, bo nie będzie przechodzić z nią dzisiaj do żadnych zaawansowanych zagrań. Wątpliwie było, czy kiedykolwiek do nich dojdą, bo do tej pory wizyty tutaj były spontaniczne i nieregularne, nie miał nawet pewności, że zdarzy im się jeszcze tutaj wspólnie wrócić. Zaczął demonstrację, pierw powoli, później w nieco szybszym tempie, nie robiąc jej oczywiście krzywdy, a później pozwolił jej wykonać to na samym sobie, i tak po kilka razy. Vea robiła postępy, dostrzegał to w pewniejszych i bardziej poprawnych technicznie ruchach.
    Jak poprzednio, znów ją zaatakował, Vea zablokowała, ale przez to, że chwyciła jego nadgarstek w złym miejscu mężczyzna przejął kontrolę i w rezultacie przytknął ją plecami do ściany, unieruchamiając oba jej nadgarstki. Oboje mieli przyśpieszony oddech, a na czole widać było krople potu, Vea była całkiem dosłownie zakleszczona pomiędzy ścianą, a jego ciałem, torsem który przylegał do jej torsu. - Mogłaś tego uniknąć. - Skomentował, a oczy powoli z jej oczu, zsunęły się na jej usta. - Chyba, że... - W kącikach ust zatlił mu się uśmieszek. - Zrobiłaś to specjalnie. - Znów patrzył w jej oczy, chociaż twarz przysunął jeszcze bliżej, jakby chcąc ją specjalnie sprowokować. Werbalizował podejrzenie o to co ona zrobiła, ale tym samym sugerował, że to on wykonał taki ruch specjalnie. Nie musiał wcale tego robić, nie zrobił tego kilka poprzednich razów, zamiast tego od razu zawracając uwagę na jej błąd.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nawet gdyby Vea wiedziała o tym którego pierścionka użyje (ostatnim razem Seth pokazał jej jedynie pudełko) nadal istniała szansa, że chociaż częściowo podniesienie jej to ciśnienie. To dość ironiczne że prędzej podarowałby jej biżuterię żeby zagrać jej na nerwach niż w szczerym geście aby pokazać że mu zależy w większym lub mniejszym stopniu. Wracało to do jego braku romantyzmu, a nawet świadomego unikania ckliwych gestów i sytuacji, i trudno było stwierdzić czy zapowiadało się na zmiany, chociaż jak do tej pory Seth znajdywał się na nieznanym terenie, a to zmuszało go jednak do zmiany typowych rutyn, chociaż i tak robił to raczej w zakresie swojego sposobu bycia.
    Uśmiechnął się jeszcze kącikiem ust kiedy poczuł, że dziewczyna nie poddała się od razu. Lubił kiedy taka była. -Mhm. - Mruknął jakby jej nie wierzył, chociaż w rzeczywistości zdawał sobie sprawę, że istniało takie ryzyko i uznał to też za znak na skończenie dzisiejszego treningu.
    - No ja myślę. – Mruknął. Straciłaby w jego oczach, gdyby dowiedział się, że pozwala się tak bezkarnie trzymać, bez stawiania oporu i nie spróbowania czegoś więcej niż tylko szarpnięcia. Podejrzewał jednak, że ostatnio nie miała nawet okazji znaleźć się w takim potrzasku, i wolał aby tak się nie stało. Chyba, że to on by to zainicjował, tak jak teraz.
    Jej nadgarstki przypiął do ściany nad jej głową pochylając się bliżej niej i chociaż ich usta już niemalże się stykały, jego oczy niezmiennie wpatrywały się w jej, a na twarzy widniał zawadiacki uśmiech. Wystarczył drobnych ruch, żeby ich wargi otarły się o siebie, ale zamiast się do niej zbliżyć Seth odchylił się do tyłu pozwalając jej myśleć, że na tym się to skończy. Niby to zaczął puszczać jej dłonie, ale nim mogłaby je zabrać, zamknął między nimi dystans, na nowo ją unieruchamiając, chociaż już zaledwie symbolicznie, bo tylko jedna dłoń trzymała jej nadgarstki, kiedy druga sunęła po jej ciele.

    OdpowiedzUsuń
  22. - Wiem. - Uśmiechnął się, zadowolony z siebie i może z tego, że jednak to wytknęła.
    Zdążył przylgnąć do jej ust, nim cokolwiek powiedziała, wygłuszając nie tylko jej ale własne myśli. Pogłębił pocałunek puszczając jej nadgarstki i dłonią, tak jak poprzednią, sunąc w wzdłuż jej boku, aż dotarł do jej talii. Kontrolę którą miał w tej pozycji, była wręcz proporcjonalna do narastającego barku kontroli nad tym co robił. Pozwalał, żeby przemawiał przez niego instynkt, odsuwając trzeźwe myślenie na krańce świadomości. W uniesieniu chwycił jej talię mocniej i podciągnął ją wyżej zapierając jej ciało wyżej o ścianę. Dłonie przesunął od jej pośladków po kolana, w drodze powrotnej zatrzymując się na udach. Znów ją całował, wpijając się w jej usta jakby wszystko czego potrzebował było na nich zapisane, prawa dłoń znów błądziła po jej ciele, stopniowo wsuwając się pod jej bluzkę.
    Tak pochłonięty pocałunkami nie był wstanie określić ile dokładnie czasu minęło, ale do rzeczywistości przywołał go głos zza jego pleców.
    - To sala treningowa. - Nie było żadnych chrząknięć, tylko od razu przypomnienie. - Migdalić się możecie u siebie. - Dodał jeszcze nim odłożył swoją torbę obok ławki i wyciągnął z niej rękawice.
    Seth spojrzał znów na Veę, z uśmiechem, który nie okazywał za grosz skruchy, i coś na dnie jego oczu mówiło, że nie wcale jeszcze nie skończyli. - To całkiem dobry pomysł. - Mruknął tylko do niej, niby cicho, ale mężczyzna zapewne też mógł to usłyszeć. Mimo wszystko puścił ją w końcu odsuwając się powoli, aby mogła stanąć na ziemi o własnych siłach.

    OdpowiedzUsuń
  23. Mężczyzna zerknął w ich stronę. - I to intensywnie. - Mruknął. - Ale worka treningowego nie używacie. - Zauważył i miał co do tego rację. Wsunął na swoje dłonie rękawice i nie zwracając już więcej uwagi na ich dwójkę zaczął uderzać w worek. Seth mógłby wdać się w jakąś drobną sprzeczkę, ale miał coś zupełnie innego na myśli w danym momencie i nie było to pójście na strzelnicę. Dlatego w pierwszym momencie aż uniósł brwi, ale już po chwili kierował się do wyjścia.
    -Czekaj. Broń. - Puścił jej dłoń i wrócił się do ławki po swój pas. Zerknął na nią jeszcze jakby orientacyjnie nim pchnął drzwi. Po głowie kręcił się komentarz na temat tego jak to jej się zdanie zmieniło, ale pamiętał jak kuliła się w sobie zaledwie stojąc w korytarzu, a teraz sama wyszła z taką inicjatywą. Miał też ochotę wrócić do innego sposobu w jaki mogliby by spędzać ten czas, ale z tego samego powodu też nic nie powiedział, tylko otworzył kolejne drzwi, tym razem prowadzące na strzelnicę, przepuszczając Veę w progu. Ostatecznie stwierdził, że przyda mu się taka przerwa. W drodze do jednego z boksów chwycił dwie pary słuchawek, jedną podając Vei. - Masz swój pistolet? - Zmierzył ją spojrzeniem przypominając sobie jak blisko byli i jak jego dłonie sunęły po jej ciele... - Nie masz. - Mruknął do siebie, ale nie podał jej dostępnej opcji, bo wiedział, że Vea zdaje sobie sprawę, że można tu wypożyczyć broń, a swoją miał zamiar używać, więc tego nie proponował. Po pomieszczeniu roznosił się ciężki huk strzałów, ale Seth zdawał się nie zwracać na to uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  24. Patrzył na nią przez dłużą chwilę, oczekując jakiejś decyzji. W odruchu, miał po prostu odejść, pójść w swoją stronę dając jej wolną rękę co do tego co miała zamiar tutaj robić. Przecież była dorosła, przecież znała się na broni i nie po incydencie w samochodzie nie widział się w roli jej duchowego przewodnika. Prawie zrobił ten krok, ale właśnie w tym momencie Vea chwyciła jego dłoń. Spojrzał na jej palce, a później na jej twarz, przez chwilę przesiewając myśli we własnej głowie. Wewnętrznie wywrócił oczami na obecną sytuację, czując jak budzi się w nim jednocześnie chęć zachowania się kompletnie samolubnie, ale też po prostu odpuszczenie sobie tego wszystkiego.
    -Vea... - Pochylił się w jej stronę, jakby miał jej zadać bardzo prywatne pytanie. - Co robisz? - Zagadnął ją, zupełnie normalnym, nieprzejętym tonem. Tak jakby nie odczuwał napięcia, które Vea przekazywała mu w uścisku, ani tego co widział po jej mowie ciała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. -Poza staniem i kurczowym trzymaniem mojej dłoni. - Dodał kiedy znów się wyprostował.

      Usuń
  25. -Tego nie powiedziałem. - Odparł spokojnie. Zważając na to jakiego pokroju była ich aktualna relacja, był to odruch dość pozytywny odruch, który świadczył o Sethie lepiej niż powinien - Vea czuła się przy nim bezpieczniejsza, szukała u niego wsparcia. Miała więc sporo racji w kwestii tego jak określiła jego zachowanie , kiedy tego wsparcia nie zaoferował. O tyle o ile nie przytuliłby jej, pogłaskał po głowie lub plecach, mógł chociaż chwycić jej dłoń mocniej. A jednak zły nawyk przebił się jako pierwszy.
    W pierwszym odruchu chciał odmówić, ale stwierdził, że to jedno może jej chociaż ułatwić skoro już była taka zdeterminowana i zaszła tak daleko. Uśmiechnął się nawet kącikiem ust na tą myśl. W innych okolicznościach jeszcze by się z nią poprzekomarzał, ale tego mieli już na jedną wizytę na strzelnicy dość (przynajmniej na razie). Poza tym Seth zdawał sobie sprawę, że jej awersja przed bronią to nie widzimisię, tylko trauma po poważnym wydarzeniu.
    Z zadowolonym uśmiechem, zaledwie tlącym się gdzieś tam na jego twarzy sięgnął do kabury po broń, która zaraz dzierżyła już w dłoni Vei. Puścił ją przodem, aby sama wybrała sobie boks, a kiedy się do niego zbliżali już założył swoje słuchawki na uszy.

    OdpowiedzUsuń
  26. Już kiedy obserwował Veę z bronią w trzęsącej się dłoni miał zamiar zainterweniować. Postanowił jednak dać jej szansę, zobaczyć jak się zachowa. Z każdym strzałem jednak było coraz gorzej, z jakiegoś powodu wyglądało jakby Vea się zablokowała z desperacją próbując oddać poprawny strzał, bez skutku. Kiedy tylko się do niego odwróciła położył swoją dłoń na jej, wyjątkowo delikatnie odbierając od niej pistolet. Wsunąl go do kabury, drugim ramieniem przyciągając Veę do siebie. Możliwe że mruknął coś jeszcze niby to do Vei, ale ze słuchawkami na uszach żadne z nich nie było w stanie tego usłyszeć. Doperio teraz docierało do niego jak poważny problem był to dla Vei. To jak zachowywała się w korytarzu było zaledwie czubkiem góry lodowej i miał wrażenie ze Vea nawet teraz próbuje jeszcze się trzymać przed kompletnym rozpadnieciem.
    Uścisk był zdecydowany, może nawet czuły, wiedział że dziewczyna potrzebuje tego wsparcia, właśnie teraz, zwłaszcza teraz. Więc stali tak jakiś czas, dopóki nie przypomniał sobie gdzie dokładnie są i ze to nie najlepsze otoczenie dla niej do uspokojenia się. – Vea... – Zsunal nieco jej słuchawki, aby mogła go usłyszeć.– Vea chodź.

    OdpowiedzUsuń
  27. Zauważając na to, że dziewczyna zareagowała dopiero kiedy zsunął jej słuchawki z uszu, i to w sposób, który nawet nie pozwalał mu się ruszyć, nasunął jej słuchawki znów na uszy. Nie potrzebowała teraz jeszcze dodatkowego stresu ze strony otaczających ich dźwięków. Nie próbował też nic mówić przez dłuższy czas, skoro za pierwszym razem nie odpowiedziała chociażby odsunięciem się od niego, aby mogli pójść, zamiast tego mimowolnie zaczynając o tym myśleć. Bo przecież jak Vea ma sobie teraz poradzić? W warunkach jakich pracowali nie było miejsca na takie słabości. I nawet jeśli teoretycznie było lepiej niż na początku, to nie byłby w stanie tego nawet do końca stwierdzić. Może chodziło o jego obecność, ale wtedy Seth nie zawsze będzie mógł być obok. Zakładał, że Vea gdzieś wewnętrznie będzie chciała wrócić do formy, chociażby dlatego, że wiedziała, że musi, ale jak? Jak się do tego zabierze? Na pewno musiał istnieć jakiś skuteczny sposób, tylko nic szczególnie bystrego nie przychodziło mu do głowy. Przeszło mu też przez myśl, że w gruncie rzeczy nie był to jego problem i może ‘w gruncie rzeczy’ było w tym trochę racji, ale skoro mu na niej zależało to jednak powinno go interesować jej samopoczucie, to jak sobie radzi w terenie, czy jest bezpieczna.
    Znów zsunął jej słuchawki. - Vea. Chodźmy stąd. - Oznajmił pół głosem. Przesunął też dłoń z lekka po jej plecach, aby dać więcej niż tylko jeden bodziec na ‘rozbudzenie’. -Chodź, pójdziemy do samochodu. - Dodał jeszcze, jakby nie było oczywiste, że raczej nie będą się kręcić teraz po strzelnicy, ale może tego potrzebowała. Dobrze w końcu było określić konkretny cel.

    /zeszyt w kratkę

    OdpowiedzUsuń
  28. Sam sięgał już do słuchawek, ale wtedy dziewczyna zajęła się już nimi, więc pozwolił jej je zabrać, nic nie mówiąc. I kontynuował z nią tą ciszę, nie mając nic wartościowego do powiedzenia. Nawet gdyby chciał nie uważał, że mógłby jej pomóc. Przez chwilę szukał w swojej głowie jakiegoś wzorca na którym mógłby się oprzeć, ale ojca wyeliminował już wcześniej, a oprócz niego i tego, że gdyby sytuacja była poważna możliwe, że jednak załatwiłby psychologa, nie miał więcej pomysłów. Siedząc już w samochodzie zerknął jeszcze na Veę, ale w końcu odpalił kierując jednocześnie swoje spojrzenie do przodu.
    Kierował się do swojego apartamentu, nawet jeśli był to bardziej odruch , niż świadoma decyzja. Zaczęło to powoli osadzać się w jego głowie i sam miał właśnie dać dziewczynie o tym znać, kiedy to ona pierwsza się odezwała. - Tak. - Odparł krótko. - Kusiło mnie, żeby się nie przyznawać, ale tak było lepiej ze strategicznego punktu widzenia, ojciec będzie wiedział jak się teraz zachowywać i jak pracować wokół takiej informacji, i twój też wie, bo stwierdzenie, że Ivan nie żyje, nie było szczególnie wiarygodne. - Nie dziwił się. Gdyby taka informacja wypłynęła na powierzchnię, też chciałby wiedzieć kto się tym zajął, skąd mają pewność, że to na pewno prawda, czy to na pewno jest sprawa załatwiona, czy Ivana może ktoś jeszcze odratować. - Tak oficjalnie wie tylko nasza trójka i tak ma zostać, więc to dobrze, że mnie nie podejrzewają. No i nie wspomniałem im, że ty też wiesz. - Dodał. Im mniej ludzi wie, kto jest odpowiedzialny za śmierć tak wpływowego mafioso, tym lepiej. Vea też miała nie wiedzieć, ale... okoliczności były nietypowe.
    -Jedziemy do mnie. - Oznajmił po pewnym czasie. - Potrzebujesz czegoś? - Zerknął w jej stronę. Nie wdawał się w szczegóły tego dlaczego podjął taką decyzję, mógł przecież odwieźć ją do domu. Może chciał mieć ją na oku, albo... To nie miało aż tak większego znaczenia, a Vea mogła się nadal po prostu nie zgodzić.

    OdpowiedzUsuń
  29. -Do mnie. - Potwierdził, wyczuwając z lekka pytającą nutę, samemu odpowiadając przez większego przejęcia, tak neutralnie. Centra handlowe nie kojarzyły mu się z szybkimi wizytami, ale mieli akurat jedno po drodze, i wiedział, że tam dziewczyna dostanie wszystko czego potrzebuje, a ta opcja była lepsza niż odwiedzanie kilku małych sklepików na rogu i kupowaniu po jednej rzeczy. - Spoko. - Mruknął, biorąc następny skręt w prawo.
    Kiedy usłyszał jej pytanie, aż zerknął w jej stronę unosząc jedną brew. - Tylko na dziś wieczór, czy tak ogólnie? - Zagadnął, ale raczej na wpół serio. - Wiesz, zastanawiam się tylko, czy to co powiem wpłynie na twoją decyzję. - Dodał gdzieś tam z lekkim uśmieszkiem w kąciku ust. -Ale odpowiedź brzmi nie. - Przyznał w końcu. Zapraszanie jednonocnych partnerek do swojego apartamentu byłoby ryzykownym pomysłem zważając na to czym się z ‘’zawodu’’ zajmuje. Nie miał ochoty dowiedzieć się, że któraś albo wepchnęła łapy tam gdzie nie trzeba i odkryła jego broń, plany, mapy, lub cokolwiek innego powiązanego z pracą, albo, że taka kobieta mogłaby być przez kogoś podstawiona specjalnie, aby przeszukać jego miejsce. Zdążył się już na tym sparzyć na swoim poprzednim mieszkaniu. Na powrót skupił się na drodze przed nimi, stukając rytmicznie palcami o kierownicę, kiedy zatrzymywali się na światłach. - To by faktycznie coś zmieniło? - Spytał, znów na nią zerkając. Nie krył się z tym, że lubił kobiece towarzystwo, poza tym Vea przekonała się o tym w dość przykry dla niej sposób, a spytała mimo wszystko. Był chyba po prostu ciekaw jej odpowiedzi, bo równie dobrze mógł potwierdzić, że jednak spraszał tam towarzystwo i nie można by było tego zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  30. Na ‘trochę niezręcznie’ poruszył z lekka głową, tak jakby miał wzruszyć ramionami, chociaż one akurat pozostały w tej samej pozycji. Nie przypominał sobie, aby wcześniej się nad tym zastanawiał, zakładał, że nie był pierwszym facetem lądującym to na łóżku, czy kanapie u jakiejś panny, ale też nie myślał nad tym intensywnie, bo z jego perspektywy nie miało to wielkiego znaczenia. Zerknął w jej stronę, kiedy zaczęła krążyć trochę w temacie prawdy i kłamstwa, aby końcu uśmiechnąć się kącikiem ust, okazało się, że jednak było tam dobre zakończenie. Mógłby skomentować, jak to nie miałby powodu kłamać, zasugerować, że szybciej powiedziałby jej bolesną prawdę, niż mydlił jej oczy, tylko po to aby było jej teraz miło, tylko... nie miał na to szczególnie podstaw. Mimo tego, że nie przypominał sobie, aby nie mówił jej ostatnio prawdy, właściwie od kiedy kwestia ich ślubu ujrzała światło dzienne faktycznie trzymał się tej etycznej strony, ale wcale nie aplikował tego jako ogólnej życiowej mantry. Dobierał to co mówił, tak jak mu pasowało i tak, aby ugrać tym jak największe stawki, zazwyczaj, między sporym gronem ludzi.
    - Nie często się zdarza, że ludzie zakładają, że w domyśle mówię szczerze. - Zazwyczaj najpierw jest powątpiewanie, a teraz Vea sama podkreśliła, że wierzę ci przecież. Co innego tyczyło się pracowników, ale tego grona nie liczył; zamiast tego nawet jego ojcu zdarzało się sięgać po drugą opinię, aby sprawdzać niektóre informacje (w bardziej prywatnych sprawach, w biznesie mieli do siebie więcej zaufania).
    Kiedy zaparkował na jednym z miejsc raczej na uboczu parkingu, sam też wysiadł z samochodu. Mógłby spędzić ten czas w samochodzie, słuchając jazzu, ale do pełnego pożądanego stanu potrzebowałby jeszcze whisky, a ta nie szła w parze z kierowaniem, chwycił jeszcze portfel ze schowka pod podłokietnikiem i wsunął go do kieszeni spodni nim dołączył do Vei, a raczej przeszedł obok niej, z wolna kierując się do sklepu. - A więc... - Spojrzał na nią. - Na ile mentalnie powinienem się przygotować? - Właściwie to nie sprecyzował o co dokładnie mu chodziło, ale pozwolił, żeby sama zinterpretowała to tak jak będzie jej najwygodniej.

    OdpowiedzUsuń
  31. Na jej pierwsze wyznanie uśmiechnął się kącikiem ust, ale już na kolejne słowa skrzywił się z lekka. Sumienie było niewygodne, zbędny balast, którego Seth w życiu nie potrzebował, a przynajmniej tak siebie przekonywał. Więc kłamstwo nie szarpałoby jego sumienia, ale skoro już coś między nimi było wypadało mówić prawdę, chociażby po to aby później nie mogła mu czegoś zarzucić (bardzo był z niego szlachetny romantyk).
    – Nie wiem czy zniosę aż tyle dobrych wieści.- Odparł również żartem i nutką sarkazmu. – Wiedziałem. – Pokręcił głową z rozczarowaniem i miał jeszcze coś dodawać kiedy poczuł usta Vei na policzku i chociaż tak właściwie to się nie uśmiechnął to jego wyraz twarzy i tak wydał się pogodniejszy. – I tak muszę wymienić baterię w zegarku. – Podniósł swój nadgarstek, aby pokazać stojące w miejscu wskazówki. Po tym wysunął do niej ramię oplatając je wokół jej talii kiedy na jego twarzy rozkwitał szelmowski uśmieszek. – Z tym akurat chętnie pomogę. – Puścił nawet wodze wyobraźni myśląc o tym w czym najbardziej by mu się podobała, niemalże mimowolnie pochylając się do niej aby złożyć pocałunek na jej ustach.
    -Spotkamy się przy samochodzie. – Podsumował odsuwając się z lekka, chociaż przez chwilę jeszcze nadal faktycznie rozważał czy nie powinien wpaść do sklepu z bielizną w poszukiwaniu jakiejś koszuli nocnej dla Vei. Mimo wszystko porzucił tą myśl, lub gdzieś tam w tyle głowy zostawił ją na później...

    OdpowiedzUsuń
  32. On też zaraz zmarszczył brwi, bo jej pytanie trochę go zdezorientowało. Wraz z tym jak Vea zaczęła gubić się w tym co chciała powiedzieć Seth uniósł brew, wsłuchując się w to i nawet budując obraz tego co myślał, że chciała mu powiedzieć. - Okej. - Skwitował, i chwilę patrzył jak ta jeszcze odchodzi, nim zamknął samochód i ruszył w stronę sporego, a wręcz ogromnego budynku. Od razu wiedział w jakie miejsce chciał się udać, więc odpuścił sobie przechadzkę po różnych stanowiskach. Niestety tak się akurat trafiło, że para przed nim miała duży problem z decyzją nad swoim zegarkiem, a w zasięgu wzroku był tylko jeden obsługujący. Z każdą minutą, która tykała na zdobionym zegarze w centrum pomieszczenia miał ochotę po prostu sobie odpuścić i załatwić to kiedy indziej i gdzie indziej, ale z drugiej strony zakładał, że Vea też nie wyjdzie tylko i wyjdzie, musiała znaleźć rzeczy których potrzebuje i jeszcze postać trochę w kolejce aby za nie zapłacić.
    Po udanym dobiciu interesu bez zastanowienia skierował kroki do wyjścia, ale właśnie wtedy, łapiąc wzrokiem parking przypomniał sobie co się tam rozegrało jeszcze niedawno. Przez chwilę zastanowił się nad tym czy dziewczyna faktycznie tam poszła, a skoro już i tak go kusiło nie zaszkodzi sprawdzić. Od progu przywitało go sporo czerwieni, a raczej czerwonych wstawek na czarnych i szarych ścianach, mimo wszystko pomieszczenie nie wydawało się ponure, miało w sobie wręcz sugestywny klimat. Rozglądając się już od progu przywitał go uśmiech ekspedientki, jakby właśnie z takim samym sugestywnym podtekstem, skinął do kobiety głową uśmiechając się niepoprawnie i ruszył w głąb, między bielizną różnych rodzajów będąc pewien, że rozpoznał już znajomą blond czuprynę na dziale z eleganckimi piżamami i koszulami nocnymi.
    -W tej czerwonej będziesz wyglądać...- Pochylił się do jej ucha, stając za nią. – bardzo seksownie. – Zaniżył do tego jeszcze ton swojego głosu. Nie było koniecznie oczywiste na którą opcje patrzyła akurat Vea, ale trudno było się dziwić że to akurat satynowa koszula nocna (jedna z tych krótszych) akurat zwróciła jego uwagę. Kolor miała właściwie szkarłatny i czarne koronkowe wykończenia oraz ładne ale nie przesadne wcięcie na dekolt. Właściwie było tu całkiem sporo rzeczy w których chętnie zobaczyłby Veę. Wysunął się zza niej, stając obok i jeszcze spoglądając się chwilę przed siebie nim zerknął na nią. - Wybrałaś już coś? - Zagadnął.

    OdpowiedzUsuń
  33. Osobiście Seth nie potraktowałby tego jako pecha. Zapewne nie miałoby aż tak wielkiego znaczenia gdzie dokładnie by na nią wpadł, chociaż zwrócenie jej uwagi na tą jedną specyficzną koszulę wydawało mu się być całkiem dobrym pomysłem. Zerknął na to co trzymała, przyjmując ‘informację’ raczej neutralnie, w końcu były to takie podstawowe rzeczy, takie których potrzebowała. Mimowolnie przywołało to myśl na temat gdzie umieszczą te rzeczy. Stwierdził, że to takie... głupie, po prostu wsadzą do szuflady... razem z jego rzeczami... z jego bokserkami. Pokręcił sam do siebie głową, rozpraszając dziwne dumanie i sięgnął po satynową koszulę, chociaż sprawdził jeszcze rozmiar, po czym przełożył ubranie przez jej ramię, odwrócił się jeszcze bez słowa i chwycił kolejną, tym razem kremową, w innym kroju, ale też krótką, też równie kuszącą (a przynajmniej tak potrafił ją sobie wyobrazić). Chyba chciał na siebie jakiś wyrok ściągnąć. Kolejna partia wylądowała na jej ramieniu.
    -Przymierz. - Zaproponował lekkim tonem, nie rozkazywał jej, chciał po prostu żeby spróbowała. - Jak ci się nie spodobają to ich nie weźmiesz, tyle. - Wzruszył ramionami. - A jak ci się spodobają... - Uśmiechnął się znacząco. - to będziesz miała piżamę jak będziesz u mnie nocować - Znów tonu użył raczej zwyczajnego, jakby to była zwykła piżama, i tylko takie koleżeńskie nocowanie. - W razie co krzycz jakbyś potrzebowała pomocy. - Dodał jeszcze i mrugnął do niej, z uśmieszkiem w kąciku ust. Szczerze mówiąc bardzo chętnie wpakowałby się wraz z nią do przymierzalni...

    OdpowiedzUsuń
  34. Jej brakiem entuzjazmu nie przejął się jakoś szczególnie. Nie ukrywał, że chętnie zobaczyłby ją w jednej z takich koszul, ale równie dobrze mogłaby mieć na sobie bieliznę, jej brak, lub jego t-shirt. Okazywało się, że wcale nie miał wygórowanych oczekiwań, ale taki drobny prezent też byłby miły, nawet dla takiego drania jak on.
    Nie szedł za Veą. Zrobił parę kroków, aby stać bliżej przebieralni, ale tam oparł się po prostu o ścianę i rozglądał się nienachalnie czekając, aż dziewczyna będzie miała cały proces za sobą. Nie spodziewał się, że w trakcie padnie jednak takie pytanie. Uniósł brew i okręcił głowę w jej stronę. Miał bez zastanowienia wypalić ‘no jasne’, bo przecież chciał i to bardzo chętnie, z resztą już od kiedy przyjechali na parking otwarcie się z tym obnosił. - Pokażesz mi w domu, jeśli jakąś weźmiesz. - Odparł, stwierdzając, że nie chciał sam sobie psuć tej drobnej niespodzianki, jeśli do niej faktycznie przyjdzie. Gdyby tak się nie stało, to zawsze już na przyszłość Vea wiedziała czym na pewno mogłaby mu poprawić humor. - Chyba, że moja ekspertyza jest niezbędna. - Dodał jeszcze. Nie odmówiłby w końcu gdyby przyznała, że chciałaby, żeby jej w tym wyborze doradził.
    Ostatni raz kiedy kupował z kimś ubrania wyglądało to nieco inaczej, i na pewno nie wiązało się z wizytą w sklepie z bielizną, ale od tamtego czasu minęło już kilka lat i musiał przyznać, że to chyba jeden z niewielu sklepów, które mógł chętnie odwiedzać i czekanie nie było tutaj wcale tak uciążliwe jak zwykle. Tylko ta torba okazywała się coraz bardziej nieporęczna i jakoś nie wiedział jak ją trzymać, żeby tak nie było, a zarzucenie jej na ramię, nie przychodziło do niego jako pierwsze i dość naturalne rozwiązania, więc w pewnym momencie odstawił ją po prostu na ziemię między swoją nogą na ścianą.

    OdpowiedzUsuń
  35. Tylko z głupiej ciekawości został nieznacznie w tyle zauważając jeszcze, że Vea odwiesza niektóre rzeczy. Kiedy wychodził widział jeszcze koszulę nocną w rękach dziewczyny, ale później nie patrzył już co jednak zabiera do kasy, a co nie. Prędzej czy później dowie się o jej wyborze, a zapewne prędzej zważając na to, że mieli do niego jechać i zaspokoi swoją ciekawość.
    Kiedy dotarł do samochodu materiałową torbę wsadził na tylne siedzenie, a siadając już za kierownicą odpalił silnik. Vea nie mogła być szczególnie daleko za nim. Sięgnął do radia ustawiając swoją ulubioną rockową stacje, która faktycznie puszczała rock i odchylił się do tyłu. Może nawet zaczął nucić coś pod nosem, nie zastanawiając się nad niczym konkretnym, właściwie całkiem skutecznie jedyne co chodziło mu po głowie to słowa piosenki.
    Do you follow the hollow, when you feel like you're all alone. You’re so disconnected, so follow the hollow.
    Kiedy usłyszał otwierane drzwi obrócił głowę w stronę Vei i zaraz podjechał do przodu o zaledwie kilka centymetrów i uśmiechnął się przy tym jakby udał mu się przedni żart, chociaż o dziwo nie było w tym złośliwości. Dał jej chwilę, aby uwierzyła w to, że tym razem uda się jej wsiąść, bez głupich przekomarzań i wtedy podjechał do przodu znowu, i chodź jego rozbawienie było tym większe tym razem zdjął już nogę z gazu i zaśmiewając się uniósł dłonie w geście kapitulacji.

    OdpowiedzUsuń
  36. Na jej dezaprobatę zareagował jeszcze szerszym uśmiechem. Najwidoczniej jej reakcja musiała bawić go jeszcze bardziej niż samo to co zrobił. Wiek to w końcu tylko liczba...
    Myślał, że kiedy wsiądzie wygarnie mu jeszcze takie durne wygłupy, ale kiedy zajęła się swoim telefon on skupił się na jeździe, od czasu do czasu postukując w kierownicę palcami, dopóki ze słuchania muzyki nie wyrwało go jej pytanie. - Dell. - Odpowiedział krótko marszcząc nieco brwi. Zapewne potrzebowała takiej informacji do czegoś specyficznego, a podanie samej nazwy producenta niewiele dawała bez podania chociażby modelu, dlatego nie koniecznie zdziwiły go jej następne słowa. Seth wzruszył na to tylko ramionami. - Zakładając, że ci pozwolę. - Zauważył, ale powiedział to raczej lekko, chociaż takie rozważanie za i przeciw uruchomiło się w jego głowie. Miał tam sporo sensytywnych danych, nawet jeśli w większości były zaszyfrowane. Zawsze mógł jeszcze pożyczyć jej Macbookam, jego trzymał na zewnątrz głównie dla pozorów i zabierał ze sobą w mniej zobowiązujące wyjazdy.
    -Odkrywcze. - Skomentował z lekkim rozbawieniem. - Oboje musimy się umyć. - W końcu ćwiczyli razem i razem też się spocili. Już dawno wypadało się im umyć, ale dopiero teraz dotarli w końcu na miejsce.
    Wysiadł z samochodu zabierając ze sobą jeszcze kluczyki od mieszkania i rozejrzał się jakby orientacyjnie po wnętrzu, aby po tym zamknąć drzwi i kompletnie zapomnieć o tym, że mieli ze sobą jakiekolwiek bagaże. Spojrzał tylko na Veę, kontrolując kiedy będzie mógł zamknąć samochód, ale przy okazji rozejrzał się jeszcze dookoła nich. Wyjścia były puste, parking wydawał się pusty jeśli chodziło o ludzi, chociaż samochodów było całkiem sporo, wszystkie z grubsza znajome, a przynajmniej nic nie rzucało się negatywnie w oczy. Uśmiechnął się nawet do jednej z kamer i skinął nawet głową w jej stronę, wiedząc, że nowo przybyły samochód został już skontrolowany na monitoringu przez jednego z ochroniarzy.

    OdpowiedzUsuń
  37. W chwili, gdy powiedział to jedno zdanie o pozwoleniu według Vei takim bezczelnie pewnym siebie tonem, aż na niego spojrzała. I odrobinę uniosła brwi. Nawet jeśli powiedział to w całkiem inny sposób, ona odebrała po swojemu.
    - Nie musisz mi pozwalać – powiedziała spokojnie.- Jeśli będę chciała, mogę przejrzeć dysk, siedząc w swoim własnym pokoju – powiedziała to, aby był świadomy, że potrafi robić tego rodzaju rzeczy, bo mógł sobie z tego nie zdawać sprawy. Co nie oznaczało, że miała zamiar coś takiego zrobić, nie chciała go przecież szpiegować ani nie podejrzewała o to, że ma ukryty folder w terabajtem pornosów.
    Potem to już się uśmiechnęła, bo nie błysnęła tym stwierdzeniem faktycznie, ale no, chciała podkreślić w ten sposób, że czuje się nieswojo po tym całym „treningu”, który przecież kończył się w dosyć przyjemny sposób.
    Na parkingu, oczywiście, wysiadła, potem jednak sięgnęła na tylne siedzenie po wszystkie toboły, nie kłopocząc tym Setha ani nie zgrywając jaśnie panienki księżniczki, która nie może ponieść reklamówki albo dwóch. Telefon co chwilę wibrował jej w kieszeni, a to sprawiało, że Vea byłą coraz bardziej podenerwowana, bo wiedziała, że musi jak najprędzej usiąść przy komputerze i zająć się tą sprawą.
    Nie wiem, czy Seth jej tam pomógł z tymi torbami, czy nie, ale później i tak skierowała się do windy, bo przecież już raz tutaj była i wiedziała, gdzie ma iść bez jego wskazówek.- Całe szczęście, że już wiem, że nie chrapiesz – zauważyła w windzie wyraźnie z rozbawieniem w głosie.- Inaczej bym tu z tobą nie przyjechała pewnie – zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  38. Na jej słowa sam też aż uniósł brwi zerkając na nią z boku, i zaraz uśmiechając się przy tym kącikiem ust. Pokręcił jeszcze głową, ale już tego nie skomentował. Ani nie miał ochoty jej tłumaczyć skąd w ogóle wzięła się jego wypowiedź, ani tego, że nie mówił tego w 100 procentach poważnie. Poza tym wiązałoby się to też z kwestią tego ile dokładnie mają do siebie zaufania, z rodzinnymi interesami. Jeden komentarz nie był tego wart.
    Kiedy już szli do windy Seth przejął od Vei materiałową siatkę, nie zastanawiając się na ten temat nawet zbyt długo. Po prostu sięgnął do jej dłonie i grzecznie odebrał jej bagaż. Mogło to mieć coś wspólnego z tym, że zwykle kiedy był młodszy i chodził z mamą na zakupy jemu przypadały te zaszczyty, a później robił to już sam z siebie, bo tak wypadało, a matkę w końcu szanował.
    Wcisnął guzik na odpowiedni poziom i oparł się o ścianę. - Aha. - Mruknął ostentacyjnie. - Pierw mówisz, że to przecież tak naprawdę nic nie zmienia, a teraz już wpływa to jednak na twoje decyzje? - Zapytał raczej retorycznie z rozbawionym uśmiechem na twarzy. - Kobiety. - Pokręcił głową. Kiedy drzwi się otworzyły pozwolił jej przejść jako pierwszej po czym zaraz szedł już obok niej przez korytarz, aż do jego drzwi.
    Kiedy byli już w środku zakupy położył na krześle w kuchni, a raczej tej części jadalnej, która i tak łączyła się z kuchnią. Po drodze pozbył się jeszcze butów i kurtki. - To co? Ty chcesz iść pierwsza? - Zagadnął. - Oczywiście opcja wspólnego prysznica też jest dostępna. - Dodał, chociaż z góry zakładał, że Vea nie uzna tej opcji. Mimo wszystko, gdyby jednak taka myśl przeszłaby jej przez głowę, wolał zaznaczyć, że nie ma nic przeciwko (chociaż Vea zapewne mogłaby się tego sama domyślić). Rozejrzał się po mieszkaniu zastanawiając się co właściwie gdzie ostatnio zostawił, bo w końcu nie planował mieć raczej gości, a jeden taki już był w środku. Zawędrował jeszcze do swojej sypialni gdzie Della zostawił zamkniętego na biurku, a z szafki wyjął Apple i przyniósł go do kuchni i położył na blacie. - Jak się nie nada to dam Ci ten drugi, a hasło to od dziewięciu do jednego, po kolei. - No cóż... Przynajmniej szybko się je wklepywało.

    OdpowiedzUsuń
  39. -To nie łatwiej byłoby po prostu mnie wybudzić? - Uniósł brew do góry. Uduszenie to faktycznie byłby już desperacji krok, i może gdyby nie chodziło o niego faktycznie nie dałoby się go wybudzić, ale Torres akurat sen miał płytki. Może to i dobrze, mógłby się w czasie zorientować co się dzieje i jeszcze się bronić.
    Już miał zamruczeć jak to ‘kiedyś’ brzmiało potwornie odlegle, kiedy powstrzymały go od tego jej następne słowa. W kącikach ust zatlił mu się zadowolony uśmieszek. - Zapamiętam. - Odparł i mimowolnie przesunął wzrokiem po jej sylwetce pozwalając zadziałać nieco wyobraźni. Tylko tyle jak na razie musiało mu wystarczyć, bo nawet gdyby Vea zostawiła drzwi faktycznie otwarte, to nie będzie stał w nich i jej obserwował.
    Na jej spojrzenie wzruszył jedynie ramionami bez większego przejęcia, chociaż jej reakcje wcale go nie zdziwiła. Ludzie zazwyczaj lepiej zabezpieczali swoje komputery, ale z drugiej strony nie krył się z tym, że ma na swoim wyposażeniu co najmniej dwa, czyli ten musiał być mniej ważny.
    -Szafka nad lustrem. - Kiedy już to powiedział i minęło już kilka sekund zmierzył ją jeszcze wzrokiem, a później spróbował przeliczyć w głowie czy Vea będzie w stanie sięgnąć po ten ręcznik. W końcu jednak stwierdził, że w razie problemów go zawoła, a może jednak nie będzie na tyle wysoko, aby faktycznie musiała się do niego zwracać.
    W ponownej drodze do swojej sypialni pozbył się już t-shirtu i rzucił go na bok tam gdzie zdecydował, że zbierze ubrania do prania, których nie mógł jeszcze wrzucić do kosza na brudy, kiedy w łazience miała właśnie brać prysznic Vea. Przy okazji rozejrzał się dookoła, aby upewnić się, że nic rażącego nie leżało gdzieś na widoku. Zepchnął tylko skarpetki do wyznaczonej strefy i podłączył komórkę do ładowarki na końcu siadając przy biurku do swojego laptopa podstawiając sobie butelkę whiskey i szklankę.

    OdpowiedzUsuń
  40. -No. - Potwierdził mało ambitnie. - Zawołaj mnie w razie co. - Dorzucił jeszcze nie widząc w tym nic hańbiącego. Mimo wszystko myślał, że może jednak sobie poradzi, a później w ogóle o tym nie myślał, bo gdyby tak było, może doszedłby do wniosku, że jednak lepiej od razu jej ten ręcznik podać, niż żeby kombinowała i jeszcze sobie coś przy okazji zrobiła.
    Zmrużył oczy podnosząc głos znad laptopa. Na jej drugie wołanie zamknął Della i skierował się do łazienki. Kiedy otworzył drzwi już otwierał usta, żeby oznajmić, że już jest, ale zamiast tego zdecydowanie bardziej jego uwaga skupiła się na jej sylwetce, tak słodko rozciągniętej w próbie dosięgnięcia tego nieszczęsnego ręcznika. Przesunął po niej wzrokiem z formującym się na twarzy uśmiechem, ale w końcu zlitował się i chwycił ją w pasie unosząc na tyle, aby mogła spokojnie nie tylko wziąć ręcznik, ale i wybrać taki który jej się podobał. Odstawiał ją ostrożnie na ziemię obserwując jej plecy kiedy ją obniżał, oddychając jej niedługo tuż przy karku, jednocześnie sunąc jej po jej tali dłońmi, nim zabrał je kompletnie. Po tym wziął wszystkie ręczniki z tamtej półki, posadził je na koszu do prania i zaczął przekładać tam rzeczy z innej pułki, która była wgłębieniem w ścianie i gdzie leżały takie rzeczy jak jego maszynka do golenia, i kilka jednorazowych jeszcze w opakowaniu, jakiś szampon, żel pod prysznic i tym podobne. - Pierwszy dzień i już wprowadzasz zmiany. - Skomentował, jakby to ona kazała mu cokolwiek ruszać, ale czaiła się w tym nutka żartobliwości. Ręczniki trafiły na niższą półkę, na której pozostawało jeszcze wystarczająco miejsca gdyby Vea potrzebowała umieścić tam swoje rzeczy (chociaż była jeszcze półka nad zlewem, więc miejsca na pewno nie brakowało). - Ładna bielizna. - Skomentował uśmiechając się półgębkiem, nawet jeśli znacznie bardziej podobała mu się Vea w bieliźnie, niż bielizna sama w sobie.

    OdpowiedzUsuń
  41. -Tylko w równym rzędzie. Żadnej amatorszczyzny. - Dorzucił jeszcze od siebie, też niby to poważnym tonem. Widać było, że tak naprawdę nie był szczególnym pedantem, właściwie było mu od niego dość daleko, ale jakiś względny porządek też potrafił utrzymać. Aż ciężko wyobrazić sobie, że mógł sprzątać podłogę na kolanach, czy wycierać własnoręcznie kafelki pod prysznicem, ale taka była niestety cena braku zaufania do innych ludzi, kiedy miało się taki fach, a nie inny.
    Właściwie to był już gotowy wychodzić z łazienki, kiedy Vea spytała o coś o co nie spodziewał się, że by mogła spytać. Pierw spojrzał jej w oczy, a później pociągnął wzrokiem nieśpiesznie w dół jej sylwetki przygryzając nieco dolną wargę, aż dotarł do jej stóp. Pytanie samo w sobie wręcz zachęcało go, aby wyobrazić ją sobie nago i nie miał z tym najmniejszego problemu. Kiedy powrócił do jej oczu w kącikach ust tlił się już zadowolony uśmieszek. - Bez bielizny wyglądałabyś jeszcze lepiej. - Zrobił w jej stronę krok spuszczając niżej głowę, aby nadal patrzeć jej w twarz. Sięgnął do niej powoli ramieniem, układając dłoń na jej talii, przysuwając ją nieznacznie do siebie. Pochylił się bliżej jej ust, tak że ich oddechy już się ze sobą mieszały, dłoń przesuwając wyżej aż zahaczył o zapięcie jej stanika, które sprawnie odpiął, a na jego twarzy w tym samym czasie wymalował się szerszy uśmiech. - Znacznie lepiej. - Szepnął jeszcze i złożył lekki pocałunek na jej karku, tuż pod uchem nim odsunął się od niej. - Nie siedź tu długo piękna, też chce się przepłukać. - Po tym odstąpił od niej o znaczący krok odwracając się w stronę drzwi i sięgając już nawet po klamkę.

    OdpowiedzUsuń
  42. -To dobrze. - Uśmiechnął się i puścił jej oczko. Prawie tak jakby chciał jej powiedzieć, że powinna to wiedzieć. To jej ciało i na pewno nie miała się czego wstydzić, nawet jeśli teraz niby obróciła to w żart.
    Tym, że nie siedzi długo zyskała u niego nawet dodatkowe punkty. Nie spędzał z kobietami aż na tyle czasu, żeby wiedzieć ile zajmuje im wizyta w łazience, zazwyczaj sam był pod prysznicem pierwszy, albo zwijał się w miarę szybko bez niego. Mimo wszystko potrafił sobie wyobrazić, że byłaby to jedna z tych rzeczy, która szybko zaczęłaby mu się naprzykrzać gdyby Vea zaczęła okupować łazienkę całą wieczność.
    Słysząc wołanie Vei podniósł się z miejsca znów zamykając laptop. Zabrał jeszcze przy okazji wszystkie brudne rzeczy, które zebrał w wolnym czasie i przechodząc obok niej, oczywiście, nie omieszkał zmierzyć ją spojrzeniem, z lekkim uśmieszkiem czającym się w kącikach ust.
    Pierwsze co zrobił, kiedy drzwi nawet jeszcze nie były do końca zamknięte to wrzucił brudy do kosza, nie fatygując się jeszcze z praniem. Po tym właściwie zapomniał o zamknięciu drzwi, zostawiając je jedynie delikatnie na oścież. On też raczej należał do osób, które szybko uwijają się pod prysznicem. Jakby chciał pomoczyć się w gorącej wodzie mógłby użyć do tego po prostu wanny. Wciągnął na tyłek świeże bokserki, dresy i podkoszulek, nie planując jeszcze iść spać, ale nie zamierzając oczywiście wciskać się w jeansy skoro będą siedzieć tylko w domu. Przełożyl jeszcze kilka rzeczy tak, żeby mieć te najbardziej potrzebne wygodnie pod ręką i skierował się po wyjściu do swojej sypiali, ale jeszcze po drodze zatrzymał się przy kuchni. - Chcesz coś do picia? Albo jedzenia...? - Nawet nie był pewien czy coś było z tej drugiej opcji, ale do picia na pewno znalazło by się coś więcej już whisky do którego się kierował (po części, bo oczywiście po części szedł też do Vei. Przede wszystkim szedł do Vei).

    OdpowiedzUsuń
  43. Zatrzymał się w progu, trochę zdziwiony widząc Veę tak kusząco rozłożoną na jego łóżku w jeszcze tym bardziej kuszącym stroju. Nie zdążył się tym niestety zbytnio nacieszyć, bo szybko zorientował się, że dziewczyna odpłynęła. Westchnął z rozczarowaniem. To wyjaśniało dlaczego nie odpowiedziała na jego pytanie. Przykrył ją kołdrą, korzystając jeszcze z tej chwili w której się przemieszczał po pokoju, żeby podziwiać te widoki.
    Zerknął na nią ostatni raz nim chwycił swojego laptopa i whiskey, po czym zabrał się do salonu. W tle włączył trochę jazzu, ciszej niż zazwyczaj i zabrał się za sprawdzanie dokumentacji z ostatniej setki stworzonych whiskey i tego w jakich lokalach i sklepach się teraz znajdywały. Po jakimś czasie oczy same zaczęły mu się zamykać, więc uznał to za dobry znak, aby położyć się spać. Muzykę wyłączył, pogasił światła, a laptopa zamknął w szafce. Nim dołączył do Vei w łóżku pozbył się oczywiście większości ubrań zostając w samych bokserach i dopiero wtedy wsunął się pod kołdrę.

    Jak zwykle obudził się wcześniej niż by chciał. Obrócił się na plecy wypuszczając z wolna powietrze z płuc nadal jeszcze z zamkniętymi oczami. Trochę bolała go głowa, ale dało się to jeszcze zignorować. I właśnie miał wychodzić z łóżka, kiedy dotarło do niego, że nie jest sam. Vea nadal spała i wyglądała tak potulnie, że nawet pojawił się na jego twarzy lekki uśmiech. Odgarnął jeden kosmyk z jej twarzy i już nawet nachylił się, aby ją pocałować, ale wtedy odchylił się znacznie do tyłu wytaczając się z łóżka. Nie chciał jej jeszcze niepotrzebnie wybudzać, zwłaszcza, jeśli miał teraz zniknąć na niecałą godzinę w ramach joggingu.
    Przebrał się i wybył z domu, a kiedy około siódmej wracał do niego wracał po drodze kupił jeszcze jedzenie na wynos. Zakupy zostawił na blacie i nawet nie sprawdzając czy Vea się już obudziła udał się zaraz pod prysznic, bo praktyczne lepił się cały od potu.

    OdpowiedzUsuń
  44. -Co j...?- Nie zdążył dokończyć kiedy Vea wpadła już do łazienki. - Spoko... - Powiedział trochę niepewnie, tylko dlatego, że dziewczyna takim posunięciem trochę go zdezorientowała, ale kiedy dotarła do ubikacji wszystko było jasne. Nie wtrącał się w to, ani nie przyglądał skupiając się na myciu włosów. Naturalna potrzeba, której załatwienie w takich okolicznościach było zapewne bardziej niezręczne dla Vei niż dla Setha. - Nie ma sprawy. - Rzucił wypłukując już włosy. Kiedy przesunęła drzwi wpadło do środka trochę chłodniejszego powietrza, ale na szczęście ciepła woda nadal lała się ze słuchawki, więc zniwelowała odczuwalność tej zmiany temperatur. Przesunął wzrok na Veę unosząc brew lekko do góry, nieco zdziwiony tą całą śmiałością i jej brakiem krępacji. Stał w końcu pod tym prysznicem całkowicie nagi i zakładał, że jeśli Vea miałaby do niego dołączyć też znalazłaby się w podobnym stanie. - No jasne. - Uśmiechnął się. Właściwie to planował właśnie opuszczać prysznic. Zdążył już się namydlić, opłukać i umyć włosy i nic więcej nie pozostało do zrobienia, ale mógł to trochę odłożyć w czasie skoro Vea chciała do niego dołączyć.
    -Dawno wstałaś? - Zagadnął. Nie wiedziałby nawet jeśli siedziała w pokoju przebudzona kiedy on wrócił, bo do niej nie zajrzał. Stąd właściwie wzięło się pytanie. - I ładna ta koszula nocna. - Na twarzy rozciągnął mu się szelmowski uśmiech. - Dobrze na tobie leży. - Wręcz idealnie.

    OdpowiedzUsuń
  45. - Dużo lepiej. - Przesunął po niej spojrzeniem i tak śledził ją swoimi oczami, aż dołączyła do niego pod prysznicem i trochę się zaśmiał widząc jak ta zabrała szczoteczkę pod prysznic. - Ty tak często? - Zagadnął opierając się barkiem o ścianę, a i przy okazji robiąc jej więcej miejsca, skoro on już skończył. Nie będzie przecież rżnąć głupa i myć się jeszcze raz, nawet jeśli Vea nawet by o tym nie wiedziała.
    -Ale skoro ty masz zajęte dłonie.... - Zreflektował się z cwanym uśmieszkiem na twarzy sięgając po żel pod prysznic, który uprzednio pokazał Vei, żeby sprawdziła czy taki jej pasuje i taki, który właśnie jej pasował wybrał nakładając sobie go trochę na dłonie. - Mogę? - Spytał niby to żartobliwie, wskazując praktycznie ruchem głowy na nią i właściwie nie czekając nawet na odpowiedź stanął za Veą układając swoje dłonie na jej barkach. Chętnie wybrałby opcję w której stoi tuż na przeciwko niej, ale jeśli ta miała teraz wymachiwać ramieniem podczas mycia zębów to bardziej praktycznie było być za Veą. Poza tym, tutaj też miał bardzo przyjemne widoki. Mimowolnie zerknął w dół na jej tyłek, jeszcze się odchylając, żeby mieć na niego lepszy widok, nim wrócił do jej pleców. - A jak się spało? - Zagadnął. - Bo nawet na mnie nie zaczekałaś... - Mruknął, trochę udając jakby miał o to pretensje, nawet jeśli tak naprawdę nie miał, chociaż zdecydowanie popatrzyłby jeszcze jak Vea paraduje po domu, albo leży w łóżku w tej koszuli, albo nago. Ale bielizna, a zwłaszcza seksowna bielizna miała to do siebie, że bardzo dobrze pobudzała wyobraźnię i to był jeden z tych sposób w który Seth lubił być stymulowany.

    OdpowiedzUsuń
  46. Seth nie przesunął się dlatego, że było ciasno, bo prysznic miał jeden z tych większych, tylko właśnie dlatego, żeby to Vea mogła znaleźć się bardziej pod strumieniem wody. Kiedy się zakrztusiła na ustach rozciągnął mu się rozbawiony uśmiech, sprawiało mu to satysfakcję wiedząc, że nadal tak na nią działa. - Wszystko okej? - Pokusił się jeszcze, ale już właściwie po tym jak dziewczyna odkaszlnęła i ewidentnie była już bezpieczna od zadławienia się śliną.
    Sunął więc dłońmi po jej plecach, właściwie nie po to aby rozprzestrzeniać mydło po jej skórze, a bardziej po to aby ją podotykać, szukając czy ma jakieś punkty, które działają na nią w specyficzny sposób. Przesunął lekko placem wzdłuż jej krzyża, zrobił kilka okrążeń kciukami przy jej dolnej partii pleców... - Skąd wiesz, że Cię nie przytuliłem? Spałaś już. - Spytał kiedy tak na niego patrzyła, ale nie ugiął się, gotowy będąc już właściwie sam przesunąć dłonie przez jej talię na brzuch, kiedy Vea sama przysunęła się bliżej. - Definitywnie. - Zgodził się robiąc dokładnie to co miał w planach. Trochę się z nią podroczył przesuwając dłonie blisko jej podbrzusza nim w końcu pociągnął je wyżej powoli robiąc koliste ruchy przez jej żebra, aż dotarł do jej piersi, które przykrył. Tak po prostu.
    Oparł podbródek o jej ramię, po czym obrócił się bardziej, aby móc pocałować jej policzek, szczękę, a później szyję. - Myślałem, że nie byłaś przekonana do tych koszul nocnych... - Zagadnął zaczynając lekko ugniatać jej biust, przesuwając trochę palcami, bawiąc się w najlepsze, kiedy znów przywierał ustami do jej skóry. - Masz jeszcze jakieś niespodzianki w planach? - Wymruczał przy jej uchu zsuwając jedną dłoń niżej, powoli wędrując nią w dół jej klatki piersiowej.

    OdpowiedzUsuń
  47. Trochę się nawet uśmiechnął na ten jej zmysł. Nie przyznał oczywiście na głos, że właściwie tą rundę wygrała, ale to, że nie próbował tego jeszcze przeciągać na swoją stronę było nawet częściowo na to znakiem.
    W większości czuł jakie dostaje od Vei reakcję, jej ciało same do niego mówiło, ale bez jej słów niektóre rzeczy mógł interpretować mylnie. To na przykład, że drgnęła uznał za dobry znak, a na spięcie przymknął oko tłumacząc to tym, że właściwe po raz pierwszy dotarli do takiego etapu.
    -Czy ja wiem... - Rzucił luźno. Był przekonany, że znalazło by się kilka rzeczy których omijał nawet jeśli ich nie spróbował, ale akurat nie potrafił przywołać do siebie żadnego konkretnego przykładu. - Ale dobrze, że ty myślisz w ten sposób. - Dodał, bo w końcu gdyby nie to przekonanie to nie miałby okazji oglądać jej w takiej seksownej bieliźnie.
    Już prawie zaczął unosić kąciki ust i już prawie puścił wodzę fantazji tego co Vea mogła przygotować, tylko, że wtedy spoważniała, a on zmrużył lekko oczy, jakby chcąc wyczytać o co chodzi jeszcze nim Vea mu powie.
    -Co?! - Zabrał dłonie z jej bioder, a na twarzy zaczął mu się na pewno malować wyraz złości. - Kiedy? Czego chcą? - Spytał patrząc się na nią uważnie.
    Prysznic skończony. Zakręcił wodę i otworzył kabinę chwytając zaraz ręcznik. - I dlaczego dopiero teraz mi mówisz? - Warknął jeszcze wychodząc na zewnątrz. - Kurwa. - Wycedził przez zęby. Zaczął już w głowie sprawdzać gdzie miał najbliższą broń, czy nie widział kogoś podejrzanego po drodze, a co z ostatnim razem kiedy byli na zewnątrz z Veą? Nie znał nawet jeszcze szczegółów, a już chciał znajdywać rozwiązanie do tego problemu i oczywiście pierwszą bezwarunkową myślą było - 'już są martwi'.

    OdpowiedzUsuń
  48. W krwi wrzało coś więcej niż tylko nerwy o groźby, ale na tą chwilę nie pozostawało mu nic innego jak właśnie w to przelać swoje emocje. Nie był też typem od szczerych rozmów, ani takich co to się ma z psychologiem, żeby rozwiązywać swoje problemy, Seth swoje problemy zduszał w sobie i pozwalał im się kłębić, żeby później wychodzić w postaci arogancji, czy innych podłych cech.
    - Przecież nie mówię, że twoja. - Mruknął na granicy z warknięciem. - To kiedy ci grozili? - Spytał ponownie, bo z tego kontekstu wyglądało jakby Vea dopiero bardzo niedawno się dowiedziała. Co sprawy nie poprawiało, bo to znaczyło, że całkowicie swobodnie wpakowała mu się pod prysznic wiedząc już, że coś poważniejszego jest na rzeczy i bardzo miłe mogło się wydawać takie niepanikowanie i radzenie sobie z sytuacją na spokojnie, ale Seth nie mógł przyznać przed samym sobą, że mu się to podobało. Wolałby wiedzieć od razu, najlepiej za nim Vea się rozebrała. Oczywiście to wcale nie znaczyło, że chciałby taką informacje otrzymać w akompaniamencie płaczu i pisków, ale o to akurat Vei by nie podejrzewał. Może o płacz, ale to wtedy kiedy dzieci już byłyby w bezpośrednim zagrożeniu.
    Podał jej świeży ręcznik. - Dobrze. - Skomentował. Ojciec Vei będzie wiedział jak poradzić sobie z ochroną w takiej sytuacji. - Ale zniszczy wszystko? Serio? To wszystko? Nie postawiła żadnych warunków?- Pokręcił do siebie głową zawiązując swój ręcznik wokół pasa kiedy już się wytarł. To było podobne do Elizy. Zastanawiał się tylko czy faktycznie ta dwójka brzdąców i Jeanine to wszystko co dziewczyna chciała 'zniszczyć'.- Skąd ona ma kurwa twój numer? - Mruknął bardziej do siebie, niż do Vei co mogła zauważyć jako że oczy skierowane miał w ogóle w odwrotnym kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  49. Okej, dobra. To był dobry początek. Pewne kwestie w całej tej sprawie nadal mu się nie podobały, ale to, że dziewczyna dopiero niedawno się dowiedziała sporo zagadnień jednak naprostowało. Przede wszystkim to, że faktycznie nie miała mu jeszcze okazji powiedzieć o sprawie. Groźby może faktycznie były jakąś desperacką próbą nastraszenia Vei, ale działanie i tak było wskazane. Nie można było w końcu zapominać, że Eliza była córką mafiozy, dlatego to, że Vea zaraz się tym zajęła było dobrym posunięciem. - Może. Nie wiem tylko czy to nie za łatwe. - Byłaby aż tak głupia? Z jednej strony bardzo chętnie chciałby to założyć, ale z drugiej wiedział, że i tak muszą pozostać czujni. Seth planował wspomnieć też coś swojemu ojcu, na wszelki wypadek, żeby miał oko na podejrzany ruch w okolicy.
    Analogia z wirusem nie do końca do niego przemówiła, ale ogólną puentę jej argumentu zrozumiał. Zaledwie ruchem brwi i lekkim przechyleniem głowy w prawo potwierdził, że faktycznie ten drugi laptop trudniej było znaleźć w sieci. Seth zdawał sobie sprawę, że nic nie było idealnie zabezpieczone i do wszystkiego w końcu można się włamać, ale wolał postawić kilka przeszkód, żeby sprawa nie była dla potencjalnego hakera zbyt prosta.
    -To dobrze. - Tak naprawdę to czy Vea się tym martwiła czy nie, aż tak go nie obchodziło. To była jej prywatna sprawa jak reagowała na takie informacje, problem Setha leżał w tym jak i kiedy Vea podzieliła się z nim tą informacją. Może jednak charakter tego jak reagowała trochę się liczył, ale kwestia martwienia już mniej, chociaż zdziwiłby się gdyby się nie martwiła, w końcu w grę wchodziło dobro jej bliskich.
    Kiedy Vea tak się do niego przybliżyła położył, w niemalże naturalnym odruchu, dłonie na jej biodrach spuszczając wzrok żeby zajrzeć w jej twarz. Brew powoli uniosła się do góry. - Czymś przyjemniejszym? - Nie szczególnie miał ochotę nastawiać się na coś tylko po to, aby Vea wyskoczyła zaraz z kolejnymi newsami. Pochylił się do jej ucha, omijając przy tym jej usta. - Kupiłem śniadanie. - Wyszeptał niemalże zmysłowo, a po chwili odsunął się jak gdyby nigdy nic odstępując od niej. - A głodny jestem już od godziny. - Dodał jeszcze wychodząc z łazienki. Pierwsze co zrobił to skierował się do sypialni, żeby naciągnąć na siebie luźniejsze bokserki, a po tym cofnął się do kuchni. Pierwsze co zrobił to oczywiście sprawdził czy jedzenie jest jeszcze ciepłe, ale drugą ręką włączał już elektryczny czajnik.

    OdpowiedzUsuń
  50. Seth jedynie wzruszył ramionami w odpowiedzi na słowa Vei. Rozważał jeszcze opcję w której to wszystko spowodowane jest tym, że Eliza odchodzi od zmysłów, bo jej ojciec nie wraca. Po takim czasie można by już zakładać najgorsze, ale nie miał pewności, że akurat tą opcję dziewczyna zaakceptuje. To nie było aż tak nietypowe, żeby zapadać się pod ziemię i nie dawać znaku życia, tylko, że Ivan był bossem, on powinien swoją mafią zarządzać, a nie kryć się w cieniu. Prędzej czy później córka Blackwella zda sobie sprawę, że jej ojciec już nie wróci.
    Dokładnie wiedział, że Vea nie będzie zadowolona z takiego obrotu sprawy, właśnie dlatego to zrobił, nachylił się do jej ucha jakby miał jej mówić coś o kompletnie innym wybrzmieniu, a później po prostu odsunął. Po złości, bo kiedy on miał ochotę na coś innego Vea wyskoczyła z dobrymi wiadomościami.
    Kiedy woda się zagotowała zalał oba kubki wrzątkiem gdzie uprzednio nasypał kawy. Kiedy tylko postawił przed Veą jej jej gorący wywar dostawił do tego jeszcze cukierniczkę i śmietanę z lodówki. Niedługo po tym na blat dołączyły do tego jeszcze dwa pudełka z pierogami i warzywami, a Seth chwycił jeszcze sztućce (dla ich dwójki) nim przysiadł na stołku. Cisza w której to wszystko robił wcale mu nie przeszkadzała, tak samo jak to, że w ciszy zaczął też jeść. Tak zazwyczaj właśnie spędzał swoje poranki. Chwycił jeszcze pilot leżący nieopodal i włączył telewizję, bo chociaż nie do końca ją z tej perspektywy widział to i tak mógł wiadomości słuchać. Całkiem standardowo posypała się seria wypadków i zaginięć oraz strzelaniny w sąsiednim mieście. Trzeba było przyznać, że tematy to im się nigdy nie kończyły. Był nawet napad na bank bez ofiar śmiertelnych na co Torres się nawet uśmiechnął pod nosem zajadając się pierogami.

    OdpowiedzUsuń
  51. Po Sethie na pierwszym miejscu ciężko było się spodziewać niezręczności, ale nie zauważył też żeby cisza była w jakiś sposób nie na miejscu. Rozmowy podczas jedzenia kojarzyły mu się z tymi obrzydliwe formalnymi rodzinnymi obiadami, a cisza był czymś naturalnym i to w dodatku bez bezsensownych pytań o smak dania czy rozważań na temat przestępczego wyskoku który pojawił się w gazecie. Może było to nieco ironiczne, że podczas jedzenia często puszczał wiadomości niż cokolwiek innego. Sprawa rozmów przy jedzeniu miała się oczywiście inaczej gdyby faktycznie mieli jakieś kwestie do omówienia, ale wyglądało na to, że nie. Kwestia smsa od Elizy została wyjaśniona, Vea zadziałała, a Seth poinformuje jeszcze ojca ale to była już jego prywatna sprawa, która Vei nie była niezbędna.
    Skupiony na własnych myślach i wiadomościach w tle nie zwrócił uwagi na mijający czas i malejącą ilość pierogów, aż się nie skończyły i Vea jako pierwsza nie podeszła z naczyniami do zmywarki. – Okej. – To wydawało się naturalną koleją rzeczy. Vea wraca do swoich zajęć, a Seth do swoich. – Jasne. – To tez wydawało się logicznym wyborem. Taki drobne rzeczy nawet powinny tutaj zostać żeby nie musiała ich na okrągło kupować. Na dowiedzenia Seth rzucił jeszcze. – Na razie. – Samemu odkładając kubek po kawie do zmywarki.
    I tak rozstali się na kolejne kilka dni. Seth odwiedził ojca i matkę tak jak planował jeszcze tego samego dnia, ale usunął się stamtąd jak najszybciej i wybrał się jeszcze na surfing jako, że sprawy, które miał do załatwienia nie wypadało robić za dnia. To mogłoby się okazać wręcz szkodliwe. Na wieczór jak przystało wypił dosadną ilość whiskey i poszedł spać.
    Działał według własnych schematów i kolejne dni nie zabiegając o uwagę Vei, bo tak właściwie nie było mu to po drodze, dopiero kiedy wylądował w barze flirtując z jakąś seksowną brunetką, której imienia nawet nie pamiętał dotarło do niego, że jednak będzie lepiej jeśli spotka się z młodą Accardi. Zostawił więc kobietę przy barze ku jej kompletnej dezorientacji i już przepychając się przez ciasny tłum wysunął z kieszeni spodni komórkę.
    Vea, chodź ze mną do kina. Grają coś sensownego, to można się w końcu wybrać.
    Dopiero po wysłaniu tej wiadomości sprawdził faktycznie co jest w kinach grane mając nadzieję na jakiś sensowny film akcji.

    OdpowiedzUsuń
  52. Można by to uznać za znak, że mężczyzna nie odczuwał głębokiej tęsknoty za obecnością Vei. Był to też po prostu efekt tego, że Seth przywykł do samotności, przynajmniej takiej, która oznaczała, że sam przechodził przez dzień tylko okazjonalnie dobierając sobie jakieś towarzystwo. Ciężko było chyba też w nim wzbudzić poczucie tęsknotny, a i wtedy można by się rozwodzić nad tym czy była ona w ogóle szczera, bo czym tak naprawdę to było? Zorientowaniem się, że kogoś brakuje obok niego? A jeśli tak to co się liczyło? Czyjaś obecność sama w sobie, możliwość przytulenia się, bo cielesna potrzeba nie wydawała się odpowiednia, aby wpisać ją w tą definicję. Może gdyby minęło więcej czasu, gdyby zaistniało większe ryzyko, wtedy może w końcu zorientowałby się, że byłoby mu cholernie źle gdyby Vea miała zniknąć.
    Wywrócił oczami na odpowiedź od dziewczyny mając ochotę podesłać jej coś podobnego, już w głowie planując co mógłby zrobić, chociaż trochę po złości, a w dużej mierze korzystnego dla siebie. Nie zdążył nawet jednak ustawić dłoni do pisania, kiedy dostał kolejną wiadomość.
    Okay. A kiedy będziesz wolna?
    Taki argument potrafił w końcu zrozumieć. Doskonale wiedział, że sam nie urwałby się od swoich obowiązków tylko po to żeby pójść do kina.
    Jest szansa na dzisiaj Czy to sprawa na kolejny dzień? - Dorzucił jeszcze, bo chciał to sobie dokładniej ułożyć z godzinami dostępnych seansów.

    OdpowiedzUsuń
  53. Przez dłuższą chwilę nie odpowiadał. Dłuższa chwila trwając zaledwie nie całe dwie minuty, po których wysłał Vei screenshot z potwierdzeniem rezerwacji miejsc, na którym widniała też konkretna godzina, film (John wick: chapter 3,) który Seth wybrał i dzień (czyli jutro).
    Przyjadę po ciebie. Dosłał jeszcze. Skoro mieli się już wybierać to chciał mieć konkrety z głowy, a krótką odpowiedź Vei potraktował praktycznie jako potwierdzenie, że ma ochotę wyjść jutro do kina.

    OdpowiedzUsuń
  54. Seth był nastawiony na film akcji, te o superbohaterach raczej mu nie podchodziły, a żadne dramaty nie wchodziły w ogóle w rachubę, ich nigdy nie trawił. Już szybciej faktycznie obejrzałby jakieś romansidło. Prawdę mówiąc o tym, że mógł jej zaproponować, aby wybrała pomyślał dopiero później, kiedy chęć załatwienia wszystkiego na jeden raz opadła. Później znów spojrzał na listę filmów i uznał, że to naprawdę był najbardziej sensowny wybór. Nie też protestów ze strony Vei, więc uznał, że film jednak jej pasuje.
    Wieczorem pozałatwiał jeszcze kilka spraw, poszedł na kręgle z dwoma innymi mafijnymi znajomkami, którzy właściwie podlegali pod Torresów, ale można było się z nimi dogadać i na bardziej prywatnym poziomie. Zasiedzieli się do późnego wieczoru, żeby później zostać odwiezionym do swoich apartamentów przez limuzynę jednego z nich. Seth mógł się z nimi kolegować, ale i tak adres podał błędny i stamtąd pieszo przeszedł kilka przecznic.
    Następny dzień przebiegł mu dość zwyczajnie, nic niewiarygodnie ważnego się nie działo, a i jak na razie nie wykryto żadnej podejrzanej aktywności ze strony Blackwellów, co zapowiadało spokojny wieczór dla niego i Vei. Przed wyjściem zarzucił na siebie szarą koszulę, jeansy a do tego brązową skórę. Nie można tego było uznać, że większe strojenie się, ale Seth miał pewien standard do którego się trzymał kiedy przychodziło do wychodzenia w miejsca publiczne. Pod dom Accardich zajechał nieco wcześniej niż było to potrzebne, ale wolał mieć chociaż ździebko czasu w zapasie gdyby coś uległo zmianie.
    - Cześć. - Uniósł kącik ust widząc Veę. Nie gasił nawet silnika, więc kiedy dziewczyna tylko zapięła pasy on ruszył z podjazdu. - O tej godzinie grają jeszcze inne filmy. - Zagadnął po pewnym czasie. Chciał dać jej opcję na zmianę repertuaru, ale nie chciał jednocześnie tłumaczyć się przesadnie ze swojej decyzji, bo nie uważał, że było z czego.

    OdpowiedzUsuń
  55. Sytuacja wydawała się zwyczajna, to nie było w mniemaniu Setha nawet 'wracanie do normy', to był po prostu kolejny dzień. Kolejny dzień w którym postanowili akurat wyjść do kina, przecież Torres pamiętał jak Vea wspominała, że mogliby się kiedyś wybrać, to kiedyś mogło być i dzisiaj. Nie wymagało to od niego większego poświęcenia, a było sposobem na spędzenie wspólnie czasu. Z tego stanu 'normalności' wyrwało go jednak zachowanie młodej Accardi. Nie oczekiwał zaraz długich elaboratów, ani debat na temat filmów, czy nawet jakiegoś zalążka rozmowy, bo sam nie wiele w tym kierunku się wykazał, ale coś nadal wydawało mu się być nie tak, jak powinno.
    Cholera. Kompletnie wypadło mu z głowy, że Vea zmagała się jeszcze ze skutkami tamtego postrzelenia. Może i mruczała pod nosem, ale Seth to z łatwością usłyszał i mimowolnie spojrzał w jej stronę. - Zapomniałem. - Przyznał szczerze. - Nie zależy mi na tym filmie aż tak, wybierz coś innego. - Dodał. Przecież to miało być przyjemne spędzanie razem czasu, jak niby miało być przyjemne, kiedy Vea będzie się 'przyzwyczajać' przez praktycznie cały film? Nie znał dokładnie fabuły, bo i o to w tym chodziło, ale to jednak był film o facecie, który zabija ludzi. - Serio, Vea. - Już niemalże słyszał jak dziewczyna wypiera się i twierdzi, że mogą zostać przy John Wicku, że to nic takiego.

    OdpowiedzUsuń
  56. 'Jest spoko'. Dokładnie tak jak podejrzewał. Cóż, on dał jej szansę na odwrót, dał jej szansę na zmianę filmu, jeśli jej nie wykorzystała to odpowiedzialność przechodziła na nią. Słysząc jej dalsze słowa uśmiechnął się nawet z lekka, właśnie dlatego, że wiedział, że Vea nie postąpiłaby w ten sposób. Ona prędzej zabrałaby go na jakiś film pokroju serialu Sparks, żeby musiał się przy tym trochę pomęczyć. - A do tego zazwyczaj nie są horrory? - Odpowiedział jeszcze nie dostrzegając zaniku jej uśmiechu, bo skupiał wzrok znów na drodze przed sobą. Skoro Vea chciała udawać to horror wydawałby się lepszym wyborem niż film który faktycznie może wprawić ją w dyskomfort.
    Gdzieś w tle słychać było muzykę płynącą z radia, ale Seth ponownie zwrócił na to uwagę dopiero gdy przestali mówić, a i myślami już nie kręcił się niepotrzebnie wokół zamkniętego tematu. To tylko zwyczajny wypad do kina. Zwyczajny, Seth nie pamiętał ostatniego razu kiedy wybrał się na coś do kina, a Vea... Zerknął w jej stronę przesuwając spojrzeniem powoli od jej twarzy aż do jej nóg mimowolnie przygryzając wargę. Vea prezentowała się bardzo kusząco, a oni większość czasu spędzą w ciemnym pomieszczeniu.
    Na parking do kina podjechali jakiś czas później, Seth jak zwykle nawet nie zauważył mijającego czasu, ani nie przeszkadzała mu panująca cisza, która w końcu nie była też przesadnie głucha z włączonym radiem. Kiedy samochód zatrzymał się kompletnie Seth zaciągnął ręczny, odpiął pas i zaraz wysiadł na zewnątrz zamykając za sobą dość swobodnie drzwi. Poczekał, aż Vea dołączy do niego na zewnątrz i wcisnął guzik na pilocie, aby samochód się zamknął nim zaczął iść w stronę budynku. Oczywiście zrównał swój krok z Veą, bo może za ręce się nie trzymali, ale nie był to też wyścig, nie chciał bawić się w próby pokazania swojej dominacji tylko dlatego, że zostawił dziewczynę w szpilkach za sobą. - Widziałaś poprzednie części? - Zagadnął.

    OdpowiedzUsuń
  57. -Kontynuowałem tylko twój żart, Vea. - Wyjaśnił kiedy dostał od niej taką szczerą odpowiedź, nawet mimowolnie uśmiechnął się w tym wszystkim nieco rozbawiony. W gruncie rzeczy nie miało znaczenia jaka była prawda i czy ludzie faktycznie tak robili czy nie, a raczej odniesienie się do tego stereotypu, który właśnie widuje się czasami w filmach.
    Skinął z lekka głową na jej odpowiedź. Torres akurat poprzednich części nie oglądał, ale mniej więcej rozumiał o co się w nich rozchodzi. Mniej więcej. Zakładał, że jakoś uda się bez poprzednich części, a może i jeśli ta mu się spodoba to postanowi spojrzeć na te poprzednie. Co z tego, że tak właściwie nie powinno się oglądać filmów? Drobny szczegół. - No planowałem coś wziąć. - Przyznał wchodząc zaraz za nią. - Popcorn i jakąś Colę. - Dodał. Kiedy zaczęli zbliżać się do kasy gdzie można było te wszystkie 'pierdoły' kupić on już szukał wzrokiem jakie są opcje. - Chcesz wziąć wspólny zestaw czy dwa osobne? - Zerknął na Veę kiedy stanęli w kolejce. Chodziło mu oczywiście o wybór popcornu, bo raczej piciem nie byłoby szczególnie wygodnie się dzielić. Przy okazji wysunął swój portfel z kieszeni kurtki, żeby cały proces kupowania minął szybciej. Dobrze, że biletów nie musieli już kupować, bo chociaż mieli jeszcze spokojnie czas nim film się zacznie, zwłaszcza wliczając trwające prawie pół godziny reklamy, to Seth jednak, chyba z resztą jak większość ludzi nie był fanem rozciągającego się niepotrzebnie stania przy kasie. Chyba, że było się jedną z tych osób co to nie potrafiły przestać rozmawiać i blokowały wszystkich za sobą.

    OdpowiedzUsuń
  58. Podłapał raczej żartobliwy ton, więc zamiast być zdziwiony, był bardziej rozbawiony. Nie wziął do końca na poważnie tego, że miałaby zjeść duży kubełek dla dwóch osób i nachosy. Co nie znaczy, że było to niemożliwe. Zdziwienie więc pojawiło się na jego twarzy dopiero później, kiedy przyznała, że mówiła poważnie. Uniósł brew i mimowolnie zmierzył ją wzrokiem finalnie powracając do jej twarzy z lekkim uśmiechem. - No dobra. - Skoro twierdziła, że tyle chce zjeść i tyle jest w stanie zjeść nie miał zamiaru stać jej na drodze.
    Powtórzył zamówienie Vei, dorzucił swoje ze średnim kubełkiem popcornu i Spritem i tym co Vea miała zamiar pić i po zapłaceniu mogli już udać się prosto na salę. Pomieszczenie było jeszcze rozświetlone i nie do końca zapełnione. Seth w duchu miał nadzieję, że dużo więcej osób się nie pojawi, bo im bardziej puste kino tym mniej będzie niepotrzebnych hałasów. Wyszukał ich rząd, później przeszli do odpowiedniego miejsca i mogli wygodnie zasiąść w siedzeniach.
    -Pomyśl jak przyjemnie by było wykupić tak całą salę na jeden seans, nikogo innego innego oprócz nas i wielkiego ekranu. - Uśmiechnął się do siebie odchylając w siedzeniu. Gdyby chciał wiedział, że nawet mógłby to zorganizować, ale niekoniecznie zależało mu na tym, aż do tego stopnia. To była jedynie myśl, nieco wyolbrzymiony pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  59. Dla Setha to ile Vea je tak naprawdę nie miało większego znaczenia. Mogła objadać się czym tylko jej się żywnie podobało i w jakich ilościach sobie wymarzyła, taki rodzaj swobody mu się podobał i chciał, żeby najlepiej działał w obie strony. To co faktycznie się liczyło bardziej niż wrażenie czy kobieta je mało czy dużo to efekt końcowy - czyli czy jej figura nadal wygląda tak samo seksownie co wcześniej i póki mieściła się w skali, którą Seth określił sobie w głowie to jedzenie w dużych objętościach nie mogło mu przeszkadzać. Był wzrokowcem, nigdy nie ukrywał, że gustował w pięknych i zgrabnych kobietach.
    - Na film, ale opcji pójścia do kina nie wykluczam. - Uśmiechnął się kącikiem ust i mrugnął do niej, bo akurat ten gest był w jego stylu. Też, co prawda, rozgrywał to jako żart, ale skoro mieliby faktycznie pustą salę potrafił sobie wyobrazić, że mogliby robić jakieś ciekawe rzeczy nie związane wyłącznie z oglądaniem.
    Jeszcze trochę się poprzekomarzali, Seth spróbował nachosy Vei, podjadł trochę swojego popcornu, ale później odłożył kubełek na bok, żeby przypadkiem go nie kusiło. Czas minął im na luźniej, niezobowiązującej pogawędce na temat filmu, kina i jedzenia, aż światła w końcu przygasły, a film właśnie miał się zacząć. Wtedy Seth sięgnął po swój popcorn i oparł go na swoim udzie, ze wzrokiem wpatrzonym w ekran.

    OdpowiedzUsuń
  60. W pierwszej chwili nadchodzącą akcję przyjął kompletnie nie świadomy dlaczego na pierwszym miejscu mieli całą pogawędkę o zmianie filmu. Wciągnął się na tyle, że właściwie oprócz ogólnej świadomości, że Vea siedzi obok niego wydawał się nie rejestrować tego w rzeczywistym czasie na jakimś głębszym poziomie. Dopiero po chwili kątem oka zarejestrował jak dziewczyna się wzdryga i oderwał wzrok od filmu, żeby chwilę się jej poprzyglądać. Zabawne, bo musiał wyglądać przy tym bardziej jak skupiony brat, który dogląda swojego młodszego rodzeństwa niżeli partner. Nic więc nie powiedział, tylko pozwolił jej samej przez to przebrnąć w końcu powracając swoją uwagą do filmu. Wydawała się znosić to w jeszcze dość niegroźny sposób, więc skoro sama nie wychyliła się do niego, żeby chwycić jego dłoń czy znaleźć w nim po prostu jakieś oparcie uznał, że sam nie musi interweniować.
    Na jej słowa skinął lekko głową. - Dobrze. - Faktycznie odbierając to jako dobrą wiadomość, obserwowanie to jedno, ale jeśli potwierdziła mu to słownie mógł poczuć, że były na pewniejszym gruncie. - W razie co mów. - Dodał jeszcze tym razem samemu pochylając się do niej, żeby zachować ciszę.
    Następnie wrócił do filmu. I tak przesiedzieli przez całe dwie godziny filmu. Światła rozświetliły się stopniowo po sali i Seth musiał trochę przymrużyć oczy, nie wspominając o tym, że zamknął je na chwilę dłużej chcąc dać im po prostu odpocząć od wpatrywania się tak długo w taki wielki ekran. Kiedy wstał wciągnął na ramiona swoją kurtkę, a później chwycił jeszcze pusty już kubełek po popcornie i wraz z Veą skierowali się do samochodu po drodze omawiając trochę film. Że był 'spoko', że sceny akcji były zajmujące i jeszcze kilka elementów, jak to bywa po oglądaniu filmu. Seth był zdecydowanie zadowolony z faktu, że akurat przy tym wyborze zostali, nadal twierdził, że alternatywy nie byłyby tak zajmujące. Otworzył samochód i wsiadł do środka, żeby zaraz odwrócić się do Vei na siedzeniu obok. - Odwieźć cię do domu, czy chcesz jechać do mnie? - Zagadnął dopiero teraz chwytając za zapięcie pasa.

    OdpowiedzUsuń
  61. Na odpowiedź Vei powoli uniósł swoją brew. Przypomniał sobie o całym tym czasie kiedy się do siebie nie odzywali, o tym, że musiał w ogóle zebrać się w sobie, aby wybrać się z Veą do kina mimo tego, że w jego głowie idea tego gestu wydawała się przesadnie romantyczna (zapewne dlatego wybrał taki film, a nie inny i traktował to bardziej jak koleżeński wypad do kina) i teraz miałby odwieźć ją do domu co zapewne skończyłoby się tym, że znów mieliby ciszę na łączach przez kilka dni.
    - U mnie też będziesz mogła odpocząć. Mam bardzo wygodne łóżko i panuje tam całkowity spokój, ale skoro chcesz jechać do domu... - Chęć odpoczynku głównie wyczytał z jej wyrazu twarzy, ale też domyślił się, że po zjedzeniu tyle położenie się i nic nie robienie to coś na co ma się zazwyczaj wtedy ochotę.
    Odpalił samochód i zgrabnie wycofał się z ich miejsca parkingowego kierując się ku wyjazdowi. Może nie był to najbardziej przemyślany ruch i może nie do końca uwzględniał jej odpowiedzi tak jak powinien, skoro już zadał pytanie, ale i tak miał zamiar zabrać ją do swojego apartamentu. Chciał ją mieć dla siebie, po prostu, jak egoista, którym przecież był.

    OdpowiedzUsuń
  62. -Nie doceniasz mnie, Vea. - Odpowiedział, kręcąc lekko głową. Potrafił świetnie radzić sobie w 'niezawracaniu komuś głowy' co Vea dobrze wiedziała. Można było się nawet pokusić o stwierdzenie, że takie rzeczy wychodziły mu wręcz za dobrze do tego punktu, że mogło się wydawać, że mu nie zależy. I nawet jeśli po głowie chodziły mu pewne pomysły na wspólne spędzenie czasu, teraz kiedy poddała to w wątpliwość miał zamiar pozwolić Vei odpocząć w spokoju jaki jej obiecał, przynajmniej przez jakiś czas... Mimo wszystko postanowił nie uczepiać się jednej decyzji, pamiętając co na pierwszym miejscu pchnęło go do zaproszenia Accardi do kina. Motywy…
    Im dalej jechali tym bardziej dziewczyna mogła zacząć zauważać, że wcale nie jechali w kierunku jej domu. Co prawda trasa do kina i z kina nie była koniecznie znana, ale w którymś momencie powinni byli zacząć przejeżdżać przez znajome okolice. – Wydaje się, że sprawa z Elizą ucichła. – Przyznał, kierując swoje myśli właśnie w tym kierunku – swojej pracy. – Ale dzieciaki nadal są w bezpiecznym miejscu, prawda? Moi ludzie nadal monitorują aktywność Blackwellów, u nich to rodzinne, że mają nie równo pod sufitem, więc lepiej mieć ich na oku. – Zawsze mogła to być cisza przed burzą. Kto wie co kotłowało się w głowie tamtej dziewczyny? Kiedy się z nią przespał wydawała się w miarę normalna, ale inną sprawą było to, że tak naprawdę nie mieli zbytnio okazji dobrze poznać się od strony osobowości.

    OdpowiedzUsuń