8 września 2018

werbena 1

VERVEINE HARGROVE
23

studia przerwane po pierwszym etapie - więc jakiś tam tytuł ma
trzy lata mieszkania w Nowym Jorku
powrót do Nowego Orleanu, by być bliżej rodziny
niezwykle lojalna wobec najbliższych
mała kawalerka w starej kamienicy
zajmuje się tłumaczeniem pism z francuskiego na zlecenie
pracuje w bibliotece na pół etatu
świetna orientacja w terenie i wyobraźnia przestrzenna
zafascynowana runami i starymi językami
na parapecie w kuchni hoduje maryśkę w doniczce
i kilka innych ziół też - przydają się na wszystko
zawsze znajdzie rozwiązanie - choćby było najdziwniejsze
jeśli coś wydaje się głupie, ale działa, to wcale nie jest głupie
niezbyt odrosła od podłoża, ale widać ją dzięki ognistemu kolorowi włosów
lekkomyślnie odważna
ale czasem panikuje
zaskakująco mocny głos kryjący się w małej posturze
w dzieciństwie nasłuchała się od babci mrocznych bajek na dobranoc
nie ma pojęcia o swoim dziedzictwie
od jakiegoś czasu ma bardzo dziwne sny, których nie rozumie



7 komentarzy:

  1. W życiu nie możesz być pewnym niczego. Jednego dnia pracujesz w korporacji, a drugiego lądujesz na ulicy i żebrzesz o kromkę chleba. Innym razem uwielbiają cię miliony, a potem nie pamięta o tobie nikt. O poranku masz jeszcze plany na przyszłość, marzenia, wierzysz, że możesz dokonać czegoś małego dla świata lecz ogromnego dla samego siebie, a wieczorem jesteś martwy.
    Lawrence zdążył się o tym przekonać na własnej skórze.
    Musiał przyznać, że nie mógł narzekać na swoje życie, które podsumowując było dobre. Dzieciństwo miał udane, jeździł na wakacje, miał swój rower, psa i akwarium z żółwiem. Rodzice co prawda rozwiedli się, kiedy był nastolatkiem, ale nie wpłynęło to jakoś specjalnie na jego relację z matką jak i z ojcem. Miał starszego brata Chrisa, który miał już swoją rodzinę. Pracował jako barman w rockowym clubie. Dość dobrze mu płacili i starczało mu na opłatę mieszkania oraz na życie. Odkładał pieniądze by otworzyć sklep muzyczny. Chciał umówić się na randkę z tą fajną bibliotekarką i zamierzał pojechać na wakacje z przyjaciółmi.
    Wszystko runęło w gruzach jednego wieczora, kiedy to dowiedział się o istnieniu istot o których mało kto miał pojęcia. A co gorsza stał się jedną z nich.
    -Zostawcie mnie w spokoju! -lawrence próbował wyrwać się z silnego uścisku czarnoskórego, wysokiego mężczyzny, który miał nadludzką siłę i... był oczywiście jednym z nich.
    -Trzeba go zabić! -Wampir o jasnych długich włosach, który ubierał się nieco staromodnie stał naprzeciwko klęczącego młodego wampira z wykręconymi do tyłu rękoma. -Takie było polecenie z góry.
    -Skąd pewność, że to on? -Czarnoskóry wampir spojrzał na swoją ofiarę. Wyobrażał sobie wybrańca nieco inaczej.
    -Ian był przy przemianie. On nie umarł.
    Rence dokładnie pamiętał swoją przemianę. Pamiętał jak w klubie grał rockowy zespół, którego słuchał, nie powinien był tyle wypić i siedzieć do późna. Wracał w środku nocy zupełnie sam. Wciągnęli go do czerwonego wana, który należał do Iana. Siedziała tam też wampirzyca, która prawdopodobnie była jego żoną. Mówili coś o dziecku, które stracili bo nie przemienili go w wampira. Oraz o tym, że powinni dać komuś wieczne życie i tym sposobem spłacić dług. Padło na niego.
    Przemiana w wampira była dość prosta. Drapieżnik wypijał krew z ofiary, a potem kiedy była na granicy życia i śmierci dawał jej swoją krew. Ofiara zazwyczaj nie wiedziała co robi więc po prostu piła. Poza tym dużo wampirów potrafiło kontrolować umysł ofiary przez jakiś czas i zmuszało ją do picia. Potem ofiara umierała po to by narodzić się jako dziecko mroku.
    Ale Lawrence nie umarł. Łapczywie zaczął pić krew wampirzycy tak długo, aż ta zaczęła tracić świadomość. Ian próbował go oderwać od jej nadgarstka kiedy to Lawrence odepchnął go z ogromną siłą, jego oczy momentalnie zaświeciły się na czerwono co zdarzało się tylko wampirom starszym i wgryzł się w krtań wampirzycy wypijając z niej każą kroplę krwi. Na sam koniec oderwał głowę od karku i cisnął ją w Iana.
    Uciekał długo przed siebie i powinien był uciekać dalej, ale coś podkusiło go by wrócić po swoje rzeczy. By zostawić rodzicom i bratu jakikolwiek list. To był błąd i był teraz ich więźniem, a co gorsza tamta moc nie chciała wrócić... Był na głodzie. Próbował powstrzymać się przed zabiciem człowieka. Przecież nigdy nie był mordercą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko działo się tak szybko, że nie nadążył nawet patrzeć na obrazy, które zmieniały mu się przed oczami. Widział wampiry, które próbowały atakować tą dziewczynę, widział jak płonęły, a z jej dłoni tryskały jakieś iskry, które musiały być źródłem ognia.
    Wampirem był od trzech dni i kompletnie nie rozumiał dlaczego najpierw jeden z nich go przemienił, a potem zaczęli na niego polować? Czy to przez to że zabił tamtą wampirzycę? To było jedyne wytłumaczenie. Ale dlaczego poruszali temat jego przemiany? Dla Lawrenca taka przemiana wydawała mu się zupełnie normalna.
    -Spierdalamy stąd. To jebana czarownica. -Blondyn warknął do czarnoskórego, który pociągnął więźnia do tyłu jednak od ognia zapalił mu się płaszcz i czarnoskóry wypuścił Lawrenca z uścisku. W panice próbował zgasić pożar, który zaczynał go powoli pochłaniać i nieudolnie nabił się na wystający ze ściany hak przebijając swoją tętnicę.
    Krew trysnęła na Lawrenca. Blondyn zamarł z przerażenia zapominając o spustoszeniu jakie zasiała tutaj obca dziewczyna. Przeniósł wzrok na młodego wampira, który właśnie ocierał dłonią krew z ust. Uniósł powoli twarz, a jego oczy zabłyszczały na czerwono.
    -Nie zapanujesz nad tym. -Jasnowłosy wampir cofnął się o krok. -Nadejdzie pełnia i wtedy zrozumiesz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zwracał w ogóle uwagi na to co działo się w koło. Najważniejsze było to co poczuł. Smak krwi obudził w nim nową moc, która nie pozwoliła by ktokolwiek go skrzywdził.
    -Nikt nie zrobi mi niczego gorszego niż przemiana. -Warknął w stronę blondyna po czym skoczył w jego stronę. Chwycił go za krtań, przycisnął do ściany i wgryzł się w jego krtań pijąc krew bez opamiętania. Nie mógł wiedzieć, że wampiry tak nie robią. One piły krew tylko ludzi, czasem mogły zmusić się do wypicia zwierzęcej krwi, ale nie mogły żywić się tylko nią.
    Kiedy skończył rzucił martwe ciało na kanapę i spojrzał na dziewczynę, którą dopiero teraz poznał. Mieszkała obok niego. Nie mogła wiedzieć kim jest bo był tym kimś od trzech dni. Podobnie jak on nie wiedział kim jest ona. Jednak jednego był pewny. Oboje nie byli normalni.
    -Nie przez korytarz. Tam czeka ich więcej. -Rzucił w jej stronę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdał sobie sprawę, że dziewczyna nie ma najmniejszego pojęcia co tutaj się dzieje. Cóż on też nie bardzo wiedział dlaczego go napadli. To znaczy wiedział, że chcą go zabić tylko po co? Był wampirem, jedna z nich przemieniła go dla zabawy? Z ciekawości? Tego pewnie się już nie dowie bo ją rozszarpał. Może była kimś ważnym i dlatego na niego polowali.
    -Lepiej mi powiedz czym ty jesteś. -Spojrzał na dziewczynę. Musiała być kimś z nadprzyrodzoną mocą, jakimś mitycznym potworem albo mutantem. Teraz Lawrence był skłonny uwierzyć we wszystko. Nawet w to, że kibla wyjdzie zaraz bazyliszek. -Wydaje mi się, że jestem wampirem. Takim samym jak oni. Tylko, że.... Nie pora na wyjaśnienia. Musimy stąd spadać.

    OdpowiedzUsuń
  5. -Skoro stoisz tu jak idiotka i dyskutujesz to najwyraźniej nie zauważyłaś. -Warknął czując, że ta jego druga strona zaczyna przejmować nad nim kontrolę. Ostatnio często to się zdarzało i czasami zastanawiał się kiedy prawdziwy on zniknie, a ta bestia ukryta gdzieś w środku opanuje jego ciało. Czy to będzie tak jakby ktoś zamknął go w klatce? Będzie wszystko obserwować z wnętrza ciała, ale nie będzie umiał powstrzymać potwora? Jeśli tak wolał nie żyć. Tylko skoro był wampirem to z legend i filmów oznaczało, że jest nieśmiertelny, a zabić może go tylko światło słoneczne. Czy nie lepiej zwyczajnie poczekać do świtu? Albo ogień? Przecież tam te wampiry spłonęły kiedy tylko dotknęły ognia.
    W tym momencie na prawdę wolał się zabić niż uciekać z tą dziewczyną, która była cholera wie czym? Jakimś pogromcą wampirów? Z resztą głód i jego ostatnie dziwne zachowanie przerastało go. Właśnie to sprawiło, że włożył dłoń do ognia czekając aż zwyczajnie spłonie i będzie po sprawie. Ale tak się nie stało... Dłoń zaczerwieniła się, skóra stopiła się odsłaniając mięśnie, ale nie czuł bólu. Wycofał ją, a po chwili naskórek wrócił do normy.
    -Ja pierdole. -Wyszeptał. Więc jeśli wyskoczy przez okno też mu się nic nie stanie. -Skoro ty to podpaliłaś to teraz to zgaś. -Rzucił obojętnie podchodząc do okna. Dał by radę, ale chyba nie wypadało zostawiać tu tego terminatora w ludzkiej skórze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lawrence przekręcił oczami. On miał pomóc jej? On sam potrzebował pomocy bo nie miał pojęcia co się z nim dzieje. Czy każdy wampir przeżywał tak swoją zmianę? Jakoś nie bardzo go to przekonywało. Czuł, że coś jest nie tak. Mógł to wywnioskować po rozmowie wampirów, które chciały go zabić. Ale co było z nim nie tak?
    -Słuchaj... -Podszedł do niej. -Nie wiem co się z tobą dzieje, ale albo zaczniesz czarować... jak to robią takie jak ty... albo spadamy stąd jedyną drogą ucieczki czyli przez okno.
    Był przekonany, że skok z takiej wysokości nie zagrozi mu. Mógłby przecież wyskoczyć, a potem ją złapać i będą wolni. Potem każde z nich pójdzie w swoją stronę. Chociaż sądząc po zachowaniu dziewczyny z nią też było coś nie tak i nie bardzo wiedziała co. Jak na jego oko była jakaś czarownicą czy coś. Skoro on był wampirem to wszystko było możliwe. Nawet to, że Hogwart istniał. Ale w czyjeś szafie było przejście do samej Narnii.

    OdpowiedzUsuń
  7. Spojrzał na dziewczynę i doszedł do wniosku, że jest tutaj jedyną trzeźwo myślącą istotą. Bo jak było widać ona straciła panowanie nad sobą, albo zwyczajnie wpadła w panikę. Podbiegł do okna. To była jedyna droga ucieczki. Niestety nie potrafiła zgasić ognia, który wywołała wiec został tylko skok...
    Podszedł do niej, złapał ją mocno za nadgarstek i pociągnął w stronę okna. Nie wiedział skąd w nim nagle tyle siły. Gdyby nie chciał puścić dziewczyny to by się od niego uwolniła musiałaby odciąć mu rękę. To pewnie kolejna zaleta wampirów.
    Otworzył okno, wszedł na parapet, a potem zwyczajnie skoczył. Wylądował na nogach utrzymując równowagę i podtrzymując dziewczynę by się nie przewróciła. Dopiero teraz uwolnił ją od swojego uścisku.

    OdpowiedzUsuń