Felix nigdy nie miał lekko. Miewał lepsze i gorsze dni. Czasem uśmiechał się trochę częściej, a momentami odnosił wrażenie, że Bóg podczas rozdawania szczęścia mrugnął, kiedy przyszła kolej na niego i pominął go. W relacjach międzyludzkich także miewał wzloty i upadki. Z rodzicami nie miał nigdy problemów, z dwóch przyczyn. Ojca prawie nigdy nie było w domu, a matka traktowała go jak oczko w głowie przez to, że był jedynakiem. Problem tkwił w znajomościach ze szkoły. Lee odkąd sięgał pamięcią nie dogadywał się z rówieśnikami. Był idealnym przykładem kozła ofiarnego. Do tego stopnia, że gdyby nie zapominalska natura matki chłopaka, mogłaby go znaleźć w domu martwego, a nie nieprzytomnego. Felix zdecydowanie nie chciał rozpamiętywać tych czasów, wierzył, że wyjazd do Korei będzie dla niego niczym otwarcie nowego rozdziału. Nie zdawał sobie wówczas sprawy z tego, jak bardzo się mylił. Demony przeszłości powróciły, a koreańczyk starał się je ukrywać, odpowiadając W porządku na każde pytanie dotyczące jego samopoczucia. Sądził, że w kraju, który słynie z “produkowania” idoli, będzie mógł się rozwijać, jednak cały czas ktoś podcinał mu skrzydła. Dlatego też Felix zakrywał się coraz to nowszymi komiksami, unikając rozmów z kimkolwiek. Wchodząc do klasy, czuł na sobie spojrzenia każdej osoby. Czuł, jak przeszywają go na wygląd, jednak usiadł w ostatniej ławce pod oknem, udając że tego nie zauważa. Czekając na początek zajęć, słuchał piosenek, które pomagały mu się uspokoić. Dyskretnie rozglądał się po klasie, myśląc o ludziach z którymi musiał tutaj siedzieć. Palant, palant, palant, idiotka, pudernica, palant….ach...i on...Seo Changbin Spuścił wzrok, by uniknąć od kontaktu wzrokowego z Hyungiem. Changbin był ciekawym przypadkiem. To co ich łączyło, ciężko było nazwać nienawiścią. W przypadku Lee był to bardziej strach. Mimo, iż poza paroma zgryźliwymi komentarzami od szkolnego dręczyciela, nie zrobił mu nic złego, to i tak chciał się od niego trzymać z daleka...ze względów osobistych, o których nikt w szkole poza nim samym nie wiedział. Widział w Changbinie swoje złe wspomnienia, o których tak usilnie próbował zapomnieć. Z jednej strony co podświadomie sprawiało, że spoglądał w jego stronę, jednak i tak omijał go szerokim łukiem, był dla niego opryskliwy, a nawet zrezygnował z prowadzonych przez Seo zajęć dodatkowych. Felix lubił lekcje w nowej szkole. Był to jedyny moment wytchnienia dla niego, gdyż pod okiem nauczyciela nikt nie ośmielił się go wyzywać. Pan Kang, wychowawca klasy i nauczyciel matematyki sprawiał wrażenie wyrozumiałego acz wymagającego. Dlatego też wszyscy byli przy nim poukładni, jak w szwajcarskim zegarku.
Jednak wraz z przerwą, zaczynała się dla niego szkoła przetrwania. -Ej Felix! Dokąd to?! -usłyszał za plecami, gdy próbował wyjść szybko z sali. Drogę zagrodził mu jeden z chłopaków, zamykając drzwi do sali, tym samym uniemożliwiając mu wyjście. Ja i banda palantów zamknięta w sali bez Kanga. To się dobrze skończyć nie może. Lee westchnął ostentacyjnie, wiedząc co go czeka. -Co tak wszystkich dzisiaj obserwowałeś? Masz jakiś problem? Szukasz zaczepki, Lee? -Najwyższy z mężczyzn, pchnął drobnego chłopaka, który poleciał do tyłu, odbijając się od torsu kolejnego z rówieśników. -Daj spokój Jisung, jesteś jedynym który szuka problemów. -przewrócił oczami, rozmasowując obolałe ramię. -Czy Ty się aby nie zapominasz?! Od kiedy możesz mówić do mnie nieformalnie? Pojebało Cię? -Han machnął ręką, przez co dwóch jego sługusów chwyciło Felixa mocno, uniemożliwiając mu poruszanie się. -Jesteś tylko nędznym śmieciem, pedalskim podludziem, rozumiesz Lee Felix? -Warknął podchodząc do niego bliżej, wskazującym palcem dźgając go w klatkę piersiową. -I co mi kurwa zrobisz? Pobijesz? Zabijesz? Warto siedzieć w pierdlu przez takiego śmiecia jak ja? -młodszy był nie był specjalnie wzruszony, słyszał to codziennie i nauczył się nie okazywać słabości przy swoich oprawcach, którzy tylko czekali na ten zastrzyk satysfakcji. -Ależ nie, wtedy odebrałbym sobie przyjemność gnębienia Cię każdego dnia Twojego bezsensownego życia, Yongbok.-Uśmiechnął się cwaniacko Jisung, wiedząc że koreańskie imię Lee jest jego czułym punktem. -Mówiłem Ci Han, że masz się odpierdolić i nie mówić do mnie Yongbok. -Chłopak przez ograniczone ruchy, splunął w twarz starszego, a on w zamian uderzył go kolanem w brzuch. Wypuszczony z uścisku Felix upadł na podłogę, trzymając się za bolące miejsce. -Jak jeszcze raz Twoja pedalska ślina dotknie mojej twarzy, to postaram się, żebyś dostał w tą piegowatą mordę, a nie brzuch. Miej to na uwadze, Lee. -Warknął, wychodząc wraz z resztą chłopaków z klasy. Zrezygnowany i zdenerwowany Felix, chwycił za swoją torbę wybiegając z sali. Nerwowo wchodził po schodach, chcąc szybko znaleźć sie na dachu, który dziwnym trafem zawsze był otwarty. Z trzaskiem zamknął za sobą drzwi, znajdując się na zewnątrz, gdzie panował zimowy mróz. Jednak przez to, iż ostatnio Lee zapomniał o zastrzykach w ogóle nie czuł, że w samej koszulce jego mu zimno Odpalił szybko swoja ulubioną cienka, mentolową fajkę. Nawet szlugi mam pedalskie Rozglądając się dookoła, zauważył stojącego koło siebie Changbina. -Ja pierdole...znowu Ty…-syknął pod nosem, spuszczając wzrok. -Jeśli podszedłeś do mnie pogadać, to lepiej się odsuń zanim zgaszę Ci szluga na czole. -wycedził przez zęby, czując jak z niewiadomych przyczyn zbiera mu się na płacz na widok Seo. Nie dał tego po sobie poznać, gdyż miał za sobą lata praktyki w ukrywaniu się. -Czego nie rozumiesz w tym, co do Ciebie mówię? Powiedziałem Ci, że masz się odwalić i do mnie nie zbliżać. Mam Ci to przetłumaczyć na inny język, żebyś zrozumiał? Spierdalaj Seo..-ostatnie zdanie mruknął szeptem, odwracając wzrok od chłopaka.
-Skąd wiesz, że chcę pogadać? - Kurwa, w sumie rację ma. -Ten dach jest tak samo Twój jak i mój. Mogę tutaj robić co tylko mi się podoba, a w tym momencie chcę stać koło Ciebie. - Dobra no, przyznałem Ci rację, przestań się wymądrzać. -Ach...no tak. Przep...nieważne. -wymamrotał niezrozumiale, wpatrując się w swoje buty, co zdradzało jego zawstydzenie. Możliwe, że bywał zbyt surowy dla Changbina. Czasem specjalnie, czasem nieświadomie. W końcu nie było jego winą, to że młodszy miał za sobą cieżkie przeżycia. Jednak cóż miał na to poradzić? Bał się. Bał się powrotu piekła, z którego dopiero co się wyrwał. Zachowanie Seo, przypominało mu jego początki znajomości z Calumem. Relacji, która przerodziła się w dramat Felixa. Nie chciał obwiniać o to starszego, ale odruchowo odsuwał się od niego, by uniknąć późniejszych rozczarowań. -Palę, nigdzie się stąd nie ruszę, a skoro Ty też palisz to równie dobrze możemy palić stojąc koło siebie. - Błagam skończ już, nie pogrążaj mnie bardziej… Lee nie odpowiedział, zignorował Changbina, a przynajmniej myślał, że dobrze mu to wychodzi. -Nie jest Ci zimno? - Nie patrz na niego Felix, może odpuści i odejdzie. Nie wdawaj się w dyskusję. Jednak pytanie chłopaka, uświadomiło młodszego, że w nerwach wybiegł na dwór w samej koszulce. Cholera, nic nie czuje. Muszę uważać.. -No hej, porozmawiaj ze mną Yongbok. -Gdy padło słowo klucz, Lee gwałtownie odwrócił wzrok na swojego rozmówcę. -Nie mów do mnie Yongbok, Changbin. -warknął, patrząc mu w oczy. Nie mów tak, jak on do mnie mówił. Nie bądź taki jak on Changbin. Pokaż mi, że jesteś inny, że nie chcesz mnie skrzywdzić. W spojrzeniu Lee widać było burzę emocji, jaką wywołało znienawidzone imię. -Nie jest mi zimno. -mruknął, nieco skruszony. Wbrew pozorom, jego leczenie zakończyło się stosunkowo niedawno. Nadal miał problemy z panowaniem nad emocjami. -Jest...w sam raz..-nie wiedział, jak ma się mu wytłumaczyć. Co ja mam mu powiedzieć? Jestem chory, ale przez to że zasypiam na zajęcia nie mam czasu na zastrzyki? -Zajarasz ze mną? -Z zamyślenia wyrwał go głos starszego, widząc skręta w dłoni, zmarszczył brwi w zdziwieniu. -Zioło? -Zapytał bardziej samego siebie. -Ledwo się znamy, nie ufam Ci, a Ty proponujesz mi skręta? Myślisz, że jestem idiotą? Że urodziłem się wczoraj i będę jarał z kimś, kto rozmawiał ze mną trzy razy w życiu? -Felix był ewidentnie oburzony propozycją Seo. Nie był naiwny, nie chciał żeby ludzie myśleli o nim w ten sposób. Dłonią zaczesał włosy do tyłu, głośno wzdychając, zupełnie jakby chciał wypuścić z siebie złe emocje. -Schowaj to lepiej, Changbin...Nie chcę...Nie chcę, żebyś miał kłopoty. -Przygryzł wargę zawstydzony, wyrzucając spalonego papierosa. -I...wróć na lekcje. Zapalisz kiedy indziej...nie warto robić sobie zaległości u Kanga. -dodał na odchodne, wracając do budynku.
Każdy następny dzień tygodnia, od poniedziałku, aż do piątku mijał niczym odtwarzany w kółko film. Szkoła, zgryźliwe komentarze, bójki, nauka, komiksy, sen, szkoła i tak cały czas. Po ostatnim spotkaniu na dachu, Felix unikał tego miejsca, by nie dopuścić do sytuacji, w której byłby sam na sam z Changbinem. Próbował o nim zapomnieć. Dlaczego on tak uparcie chce ze mną rozmawiać? Dlaczego...Dlaczego on mi wtedy pomógł? Czego on chce… By nie myśleć zbyt dużo nad pracą domową, o tym o czym nie powinien, uznał że mimo późnej pory uda sie do sklepu nocnego po energetyka. Noce były mroźne, jednak z lenistwa Felix wykorzystał swoją chorobę ubierając się jedynie w bluzę, nawet jeśli wiedział, że skończy się to później przeziębieniem. Idąc wzdłuż ciasnych uliczek, usłyszał odgłosy szarpaniny. Wkrótce przed oczami pojawiło się trzech mężczyzn, z czego jeden wydał mu się znajomy. -Ej! Zostawcie go! -krzyknął Felix, podbiegają do mężczyzn, popchnął jednego z nich z rozpędu, przez co powalił go na ziemię. Złodzieje, szybko zebrali się i uciekli, a chłopcy zostali sami. Lee zdjął kaptur z głowy, przyglądając się chłopakowi, aby upewnić się, że to osobnik którego tak usilnie unikał. -Changbin? Życie Ci niemiłe?! -krzyknął rozemocjonowany. Chwilę pochodził w różne strony, żeby się uspokoić. -Nic Ci nie jest? Znasz ich? Czego od Ciebie chcieli? -Ton jego głosu, był już nieco łagodniejszy lecz nadal czuć było bijące od Felixa roztrzęsienie.
-Felix? Co Ty tutaj kurwa robisz? To nie jest miejsce dla Ciebie. - Czy on się o mnie martwi? Serce młodszego zabiło szybciej. Uspokój się W myślach przemówił do pędzącego organu. Buzowała w nim adrenalina, jednak z każdą chwilą coraz bardziej czuł, że się uspokaja. -Mieszkam tutaj...to znaczy niedaleko..10 minut stąd...tylko nocny jest dalej i musiałem się przejść. -Wytłumaczył się, przyglądając się twarzy Changbina oświetlonej światłem ulicznej latarnii. -Chang… -Nic mi nie jest, to nie Twoja sprawa Felix. Lepiej żebyś się tym nie interesował, bo możesz wpaść w niezłe gówno. -przerwał mu starszy, nie dając mu w ogóle dojść do słowa. -Posłuchaj.. -Bywało gorzej, uwierz mi. -Młodszy poczuł się lekceważony, a mimo jego delikatnej urody, cenił sobie poszanowanie do jego osoby i wypowiedzi. -Kurwa. Ten chuj zabrał mi fajki. -Lee zacisnął dłonie w pięści, by dać upust złości i trzymać swoje nerwy na wodzy. -Daj mi skończy… -Masz może jedną? - Kurwa mać, koniec ja pierdole. Czerwony od zimna i zdenerwowania Felix, odwrócił się na pięcie odchodząc. Czując na swoim ramieniu silną, męską dłoń, przeszedł go dreszcz. Spojrzał z wyrzutem na chłopaka, który ewidentnie nie rozumiał jego zachowania. -Dlaczego ode mnie uciekasz Felix? -młodszy delikatnie zdjął rękę mężczyzny, ponieważ zbyt mocno ściskał jego ramię. -Żebyś w końcu się zamknął i dał mi mówić. Jesteś ranny, byłbym podludziem, gdybym odszedł obojętnie, więc to już powinno Ci dać do zrozumienia, że nie uciekam. Chodź za mną jeśli chcesz szlugi i opatrunek. A przede wszystkim, nie przerywaj mi, gdy próbuję Ci coś powiedzieć Seo Changbin. -warknął, patrząc mu w oczy, by dobitnie zrozumiał to, co do niego mówił. Założył kaptur bluzy z powrotem i idąc w stronę swojego mieszkania wyciągnął papierosy z kieszeni, czekając aż starszy podbiegnie oraz dotrzyma mu kroku. Felix mieszkał trzy stacje metra od centrum, więc jego okolica była spokojniejsza niż chaotyczne dzielnice Seulu pokroju Hongdae. Młodszy uwielbiał to, że jego małe lokum było osadzone aż na ósmym piętrze od strony wschodzącego słońca. Bywały dni, gdy Felix miał problem z zaśnięciem, a wschodzące słońce uspokajało go wyjątkowo skutecznie. Jadąc windą, Lee skupił się na rozplątaniu kluczy i słuchawek, by móc otworzyć drzwi. Mieszkanie ciemnowłosego było małe, lecz przytulne. Wąski korytarz, po którego lewej stronie była łazienka a po prawej pseudo kuchnia, prowadził do salonu. Znajdował się w nim telewizor, stoliczek do kawy, mała sofa biurko, na którym leżały wszystkie książki, zeszyty, laptop oraz zestaw głośników, zabudowana szafa i wąski regał na książki, cały wypełniony komiksami. Na parapecie, przy wyjściu na balkon były ustawiony figurki superbohaterów. Schodki w pomieszczeniu prowadziły na pięterko, które imitowało sypialnię. -Usiądź proszę. -mruknął, szukając w szafce apteczki. -Bokiem, jakbyś mógł. -poprosił go o zmianę pozycji na sofie, tak żeby mogli usiąść naprzeciw siebie. Felix w ciszy i skupieniu, wyjął gazik, nasączając go lekko wodą utlenioną.
Chwycił brodę chłopaka między wskazujący palec, a kciuk lekko unosząc ku górze. Zaś drugą ręką delikatnie przyłożył do wargi Seo gazik, ścierając krew i dezynfekując ranę. Wstrzymał oddech, aż do momentu, gdy oddalił się nieznacznie od starszego. On..mnie..rozprasza.. -Na szczęście nie trzeba szyć. Rana nie jest głęboka, zagoi się szybko, jeśli nie będziesz jego rozgrzebywał. -oświadczył, przyglądając się ustom starszego, przez co lekko się zarumienił. Wziął świeży gazik, po czym wilgotny przyłożył do zranionej dłoni chłopaka. Trzymał rękę mężczyzny, ostrożnie przemywając czerwoną skórę. Kolejny kompres natarł altacetem, położył w zranionym miejscu i owinął ją porządnie cienkim bandażem, który związał na końcu na supełek. Pozbierał apteczkę, chowając ją. -Pamiętaj, żeby zmieniać opatrunek. -dodał na koniec, wyjmując z zabudowanej szafy, poszewkę. Włożył do niej zimny okład, żeby nie był aż tak nieprzyjemnie chłodny. -Widziałem, jak Cię kopnął. Przyłóż okład do brzucha, sinak szybciej zejdzie. -podał poszewkę mężczyźnie. -Wiesz...myślę, że lepiej byłoby...gdybyś już nigdzie dzisiaj nie chodził..nie w tym stanie. Zostań, u góry jest łóżko, możesz tam spać, ja prześpię się na kanapie. -Zaoferował swoją gościnność, mimo iż stresowała go obecność Changbina. Zdecydowanie za długo byłem blisko niego. Jest mi tak niedobrze...ściska mnie w żołądku. -Zrobię nam herbaty…-mruknął, wstawiając wodę w czajniku. Felix zdał sobie sprawę z tego, że przez opatrunek, mógł się mu dokładniej przyjrzeć. Jest...atrakcyjny. Nigdy nie patrzyłem na niego pod tym kątem. Zamyślił się, nie zauważając, że wrzątek był już gotowy. Ciężko było mu się skupić, miał słabość do przystojnych mężczyzn i tego bał się najbardziej.
-Gdzie są Twoi rodzice, Felix? -zalewając herbatki, Lee zastanowił się dwa razy zanim odpowiedział na pytanie starszego. Czyli zaczynamy rozmawiać o sferze prywatnej, tak…? Felix, nie był przekonany co do tego, czy powinien mówić o sobie. Nie było to dla niego łatwe. Wyluzuj, nie musisz mu opowiadać historii swojego życia. On po prostu spytał o rodziców -W Australii. -Odpowiedział krótko, czekając aż herbaty się zaparzą, żeby wyrzucić torebki. -Zostali tam, gdzie się ustatkowali, a ja mieszkam tutaj sam. -wyjaśnił, nie chcąc zabrzmieć chłodno. -Skorzystaj, oferta jednorazowa. - Albo i nie -Ech...Jesteś pewien, Changbin? Będzie Ci wygodniej na łóżku...No ale skoro mówisz, że nie masz siły, to pościelę Ci tutaj. -zamieszał napoje, niosąc je powoli w stronę Seo. Przekazując kubek mężczyźnie, widział że ich palce się o siebie otarły, jednak przez chorobę, nie poczuł tego wcale. Pierwszy raz żałuję, że nie wziąłem leków. Chciałbym poczuć, jak delikatne są jego ręce. Usiadł obok, odstawiając herbatę na stolik. -Dzięki. Dlaczego to zrobiłeś? To wszystko? Przecież mnie nienawidzisz. -Changbin wchodził na trudne dla Felixa tematy. Jego strefa komfortu poczuła się zagrożona, jednak Lee postanowił zachować się spokojnie. -Powiedzmy...że spłaciłem dług. Ratunek za ratunek. -oznajmił, łagodnym głosem, nawiązując do dnia ich kłótni. Młodszy podniósł się z kanapy, wlepiając wzrok w podłogę. -Nienawiść wygląda inaczej, Seo Changbin. Uważaj, błędna interpretacja bywa zgubna. -Niezręczna cisza, po jego wypowiedzi sprawiła, że Lee chciał skoczyć z własnego balkonu. -Eh...Jest późno. Może chodźmy już spać. -Felix odetchnął z ulgą, gdy jego rozmówca wyrwał ich z napiętej sytuacji. -Racja, dam Ci poduszki. -Młodszy wyciągnął z szafy prześcieradło oraz koc, a poduszki zniósł z sypialni u góry. Zaścielił porządnie łóżko dla starszego. Wziął piżamę, chąc udać się do łazienki. -W razie potrzeby wołaj. -poprosił, zamykając się w łazience. Od razu położył dłoń na piersi, opierając się plecami o drzwi. Felix nie myśl nawet o tym. Chłopak wskoczył od razu pod zimny prysznic, mając nadzieje, że dzięki temu pozbędzie się myśli o Changbinie. Niestety, bezskutecznie. Zamiast tego, wpadł na pomysł, żeby zostawić mu na stoliku maść na siniaki, której sam używał przy zastrzykach. Seo już spał, gdy ten wyszedł spod prysznica. Lee specjalnie ubrał długie spodnie, żeby nie było widać jego siniaków. Podszedł po cichu bliżej, poprawiając kocyk, tak żeby otulić nim Changbina. Udał się na górę, kładąc się zmęczony do łóżka lecz mimo to nie było mowy o śnie. Próbował dogłębnie przenalizować sytuację w jakiej się znalazł. Spokojnie Felix, nie jest tak źle. To wcale nie jest tak, że chłopak, który przypomina Ci Luka, a jednocześnie miesza Ci w głowie, właśnie śpi na Twojej kanapie, a Ty znowu dajesz się w coś wciągnąć. Niee, wcale nie jest źle. Jest tragicznie. Mężczyzna usiadł na łóżku, podciągając kolana pod brodę. Jego ciało nieznacznie się trzęsło. Czuł się zagubiony. Nie wiedział, co ma zrobić.
Coś kazało mu się odsunąć od Changbina, jednak z drugiej strony widząc go miękły mu nogi. Wtedy...gdy mnie uratował...tego dnia...pierwszy raz poczułem się bezpiecznie, odkąd przyjechałem do Korei. Jednak wspomnienia uderzyły mnie tak mocno. Nie mogłem. Wystraszyłem się. Po policzkach Felixa spłynęły pojedyncze łzy. Podoba mi się...cholera no, podoba...ale co jeśli to wszystko się powtórzy? Do tego Ci mężczyźni dzisiaj? Changbin sam powiedział, że to niezłe gówno...A co, jeśli uroiłem sobie, że patrzy na mnie inaczej niż na innych? Chciałbym go lepiej poznać...z drugiej strony, jeśli znów miałbym przechodzić przez te wszystkie drwiny, groźby, rękoczyny...to wolałbym już umrzeć. Lee otarł łzy, podszedł do barierki, spoglądając na dół. Przyglądał się śpiącemu Seo, zupełnie jakby szukał odpowiedzi na jego twarzy. Daj mi znak...proszę. Pokaż, że jesteś inny, że nie jesteś jak on. Zrezygnowany wrócił do łóżka. W głowie szumiały mu słowa, jego byłego.
Jesteś zwykłą nic nie wartą męską kurwą. Ilu Ci już jebało? Cała szkoła wraz z nauczycielami? Felix skulił się na materacu, chowając twarz w poduszce. Wiedział doskonale, że to nieprawda. Jednak prawdziwym dramatem Lee był fakt, że nikt nie chciał mu wierzyć. A podły, pełen satysfakcji uśmiech Luka śnił mu się przez wiele miesięcy. Jednak dziś, Felix usnął, ukojony wyobrażeniem Changbina. Rano obudził go hałas w kuchni. Zaspany, przecierając oczy, schodził powoli po schodach. Widząc krzątającego sie przy śniadaniu Changbina, mimowolnie się uśmiechnął. Wyciągnął w jego stronę dłoń, by położyć ją na jego ramieniu, jednak wtedy Changbin odwrócił się gwałtownie, a ciecz z kubków, rozlała się po dekolcie Felixa. Reakcja młodszego była całkowicie inna od tej starszego. Seo był bardzo zaaferowany, jednak jedyne co zauważył Lee to jego nagi tors. Przejął się nim bardziej, niż poparzeniem. -He? Mówiłeś coś? -podniósł nagle wzrok z ciała mężczyzny na jego twarz. -A..to..nic się nie stało. -mruknął, nie czując iż na twarzy zrobił się bardziej czerwony niż na dekolcie. Lee zdjął mokrą koszulkę, sprawiając że oboje teraz stali przed sobą półnadzy. Wrzucił koszulkę do pralki, po czym znalazł maść na oparzenia. Musiał udać, że boli go choć trochę. -Aish, trochę piecze, ale to nic. - Aktor z Ciebie żaden, Felix. Widać, że Cię nie boli. Młodszy wcierał dokładnie żel, po czym wyjął z szafy t-shirt zakładając go. Muszę zrobić zastrzyk...ale nie zrobię tego przy nim. -Nie przejmuj się, nic mi nie jest. Może dokończymy śniadanie wspólnie, co? -uśmiechnął się delikatnie i był to chyba pierwszy raz, gdy zrobił to względem Changbina. -Jak się czujesz? Bardzo Cię boli? - Nie zadawaj tylu pytań, idioto. Spuścił wzrok, zmieszany.
Podążał za chłopakiem, z na nowo zaparzoną herbatą. Usiadł obok, przyglądając się przygotowanemu jedzeniu. -Jeju…-westchnął, pełen podziwu. Nikt nigdy nie zrobił mu śniadania, więc gest Changbina wydał mu się wyjątkowo uroczy. -Dziękuje, że zrobiłeś śniadanie. Nie musiałeś, w końcu byłeś obolały..-mruknął trochę z wyrzutem do samego siebie, że nie pomógł starszemu. -Omo, dobre. Naprawdę dobre. -uśmiechnął się, po spróbowaniu odrobiny. -Skoro jest lepiej, to najważniejsze. Mną się nie przejmuj, nie boli nawet. - Akurat tutaj mówię prawdę Zapił swoje słowa gorącym napojem. -Na szczęście w nocy skończyło się na pięściach, czasami nie miałem tyle szczęścia. -To zdanie wzbudziło w młodszym niepokój. -He? Nie miałeś tyle szczęścia? Changbin...nie chce się wtrącać w nieswoje sprawy, ale proszę...staraj się unikać ustawek z podejrzanymi typami. - Nie chcę, żeby coś Ci się stało, nie zawsze będę mógł Cię obronić. Felix nie był jeszcze do końca świadom tego, że każda minuta spędzona przy Seo, coraz bardziej się do niego przywiązywał. Budziło się w nim już dawno zapomniane poczucie bezpieczeństwa. Do tego ten śmiech. Śmiech starszego, był jak miód na uszy. Felix czuł, że byłby w stanie wygłupiać się godzinami, byle tylko móc go słuchać. -Felix? Dasz… Dałbyś mi może jeszcze jedną fajkę? Obiecuję, że jak tylko kupię nową paczkę, to Ci oddam. -Lee szybko podał mu paczkę, by nie musiał długo czekać. -Daj spokój, ja i tak pale raz na ruski rok. -oznajmił, nawet przez chwilę nie myśląc o tym, żeby odmówić chłopakowi, a tym bardziej wymagać coś w zamian. Młodszy często samotnie siedział na balkonie, więc gdy Seo rozłożył na nim koc, dla nich obu, poczuł przyjemne ciepło.Gdy Changbin zachwycał się upragnionym papierosem, Felix rozpływał się nad obecnością mężczyzny. On nie może być taki zły...za dobrze patrzy mu z oczu...może zbyt szybko go oceniłem? -Musiałem zapalić, to jest czasami silniejsze ode mnie. Zresztą nieważne, jestem uzależniony i tyle.-Felix zachichotał pod nosem, przykrywając usta dłonią. Jest słodki, kiedy się tłumaczy...Kurwa, czy ja właśnie o tym pomyślałem? Koniec, uspokój się. Mówili w szkole, że ponoć jest homo...ale co jeśli to tylko plotki lub kogoś ma? Poza tym, nadal za mało go znam, muszę się ogarnąć -Changbin, nie musisz mi się przecież tłumaczyć, nie jestem Twoją matką. Jesteś dorosły, Twój wybór ile palisz, a ile nie. -oznajmił łagodnie. Wtedy ramię Seo otarło się o to młodszego, a na rękach Felixa pojawiła się gęsia skórka. Dawno nie czuł męskiego dotyku, więc najmniejszy gest sprawiał, iż włosy stawały mu dęba. Ostatnie jego zbliżenia z mężczyzną wspomina wręcz traumatycznie, więc miło było poczuć w końcu dreszcz przyjemności, a nie przerażenia. -Chyba muszę się zbierać do domu. Mam pare spraw do załatwienia. Psa muszę wyprowadzić, bo pewnie od wczoraj nikt nawet o nim nie pomyślał ugh…Biedny Drogon. -Na twarzy Felixa pojawił się grymas. Nie był pewien, czy dobrze zrozumiał. -Chwila...masz psa? Który nazywa się Drogon? Jak smok Daenerys Targaryen? -Spojrzał na chłopaka wielkimi od zaskoczenia oczami. Boże...czy on jest maniakiem Gry o Tron? Jego pies musi być przerażający… -Rozumiem, obowiązki wzywają. -wymamrotał, zamykając balkon, nie do końca chcąc by Changbin już go zostawiał.
-Bardzo Ci dziękuję, chyba nikt nigdy nie potraktował mnie tak jak Ty. Nigdy tego nie zapomnę, jeszcze raz dziękuję Feliś. -Młodszy stanął jak wryty, zastygając w miejscu. Zrobił się cały czerwony, jednak był tak zszokowany, że nie był w stanie nawet spuścić wzroku, aby się ukryć. -To..To...To nic...Ja...To była..przyjemność. Każdy zasługuje na odrobinę dobroci od drugiego człowieka. -wyjąkał, zakłopotany. FELIŚ. F E L I Ś. On to naprawdę powiedział, czy mi się przesłyszało? -Do potem, Changbinnie…-mruknął, gdy chłopak już wyszedł, a trzask drzwi dało się słyszeć w mieszkaniu. Lee przekręcił zamek, po czym pobiegł do salonu, padając na podłogę. Pokręcił się na różne strony, próbując wyrzucić z siebie ciepło, jakie opanowało go przez starszego. Może powinienem zaryzykować? W głowie chłopaka był jeden wielki mętlik. Aczkolwiek co do jednego był pewien. Wyciągnął swój zestaw do zastrzyków, napełniając strzykawkę lekiem. Uderzył w nią kilkukrotnie, by wydobyć ze środka bąbelki powietrza. Sprayem dezynfekującym popsikał sine udo, wbijając w nie igłę. Chcę na drugi raz nie tylko widzieć, ale i poczuć jak mnie dotykasz. Wtedy w pokoju wybrzmiał dźwięk telefonu. -Face time? -mruknął, odbierając połączenie. Na kamerce ukazała się twarz, jego jedynego kolegi z Australii. -Taehyungie? -Dawno nie rozmawiali, więc zaskoczył go telefon mężczyzny. -Jak się tam trzymasz, Feli? -Kim od razu przeszedł do sedna, gdyż dość mu się spieszyło. -Cieszę się, że dzwonisz. Czuje się, dobrze. -podrapał się w tył głowy. -Wyglądasz nawet jakoś tak lepiej. Co Ty taki czerwony? Ktoś Cię zawstydził? -Tae, potrafił czytać z niego jak z otwartej karty. -Wiesz...w sumie dzwonisz w porę.. -KTOŚ CI SIĘ SPODOBAŁ!? -krzyknął starszy, nawet nie dając Felixowi dojść do słowa. -HYUNG NOOO…-zakrył twarz dłonią speszony. -Jak ma na imię? Chodzi z Tobą do szkoły? -Taehyung miał naturę plotkary, uwielbiał dowiadywać się szczegółów z życia swojego przyjaciela. -Seo Changbin...Tak, chodzimy razem do klasy.. -Felix, to wspaniale! -No nie wiem Hyung…-słychać było obawę w jego głosie. -Boisz się, prawda? -Kim, był przy Lee przez cały okres jego australijskiej udręki, więc domyślał się, że młodszy mógł mieć rozterki. -Hyung...Boje się bardzo..nie jestem na to jeszcze gotowy. A co jeśli on będzie jak Luke? Z początku słodki, a potem wyjdzie z niego drań? Co jeśli on też założył się, że dowiedzie tego, jak łatwy jestem? Boję się mu zaufać..ja.. -Felix, cicho bądź. Uspokój się bo kurwa zaczynasz dramatyzować. Luke, był kawałem kanalii, podłą żmiją, która wybrała sobie Ciebie na cel. On już nigdy nie wróci Feli, nigdy. Nie możesz do końca życia, być pochłonięty przeszłością. Otwórz się na coś nowego i przestań snuć teorie. Może ten chłopak, jest całkiem w porządku? W sumie to przeglądam jego fejsa...i wiesz co?! On ma mojego Jungkookiego w znajomych! Więc to musi być dobry facet! -Monolog Taehyunga uspokoił rozszalałe serce Lee. -Może i masz rację...Dobrze mu z oczu patrzy...jest taki..tak.. -Pewnie, że mam rację Felix, a teraz muszę lecieć bo mam Kooka na drugiej linii. Pisz do mnie, jeśli do czegoś między wami zajdzie, zabezpieczajcie się! Paa! -KIM TAEHYUNG! -warknął Koreańczyk, gdy jego przyjaciel już się rozłączył. Szanował w nim to, że nie traktował go jak dziecko specjalnej troski.
-Ech...skupię się na nowym komiksie, muszę się wyluzować. -Podniósł się leniwie z ziemi, biorąc ubrania z szafy. Postawił na domową wygodę, w końcu nie miał zamiaru wychodzić. Dresowe spodnie i klasyczna koszulka supreme były idealne na tą okazję. Zaczytany nawet nie zauważył, jak zleciał mu czas. Gdy usłyszał pukanie do drzwi, podszedł leniwie do wizjera, drapiąc sie po brzuchu. O KURWA. Niedobrze, niedobrze, niedobrze! Całkowicie nie spodziewał się tutaj Changbina. Zaczął w popłochu biegać po mieszkaniu.Wyjął z szafy pierwsze lepsze obcisłe czarne spodnie i wciągnął je na tyłek, skacząc na jednej noce, o mało co nie lądując na ziemi. Pominął zmianę koszulki, pobiegł tylko do łazienki, by prowizorycznie ułożyć włosy i spryskać się perfumami. -Changbin? Co Ty tutaj robisz? - Tak, brawo. Potok pytań, to na pewno idealne rozwiązanie, do rozpoczęcia konwersacji. Oczywiście, Felix, oczywiście. --Ja… On…Idziesz z nami na spacer?- Lee zmarszczył brwi. -Z wami? -Nie do końca wiedział, dlaczego chłopak użył liczby mnogiej. Jego przyjaciele gdzieś tu są? O co chodzi? Wtedy zauważył coś, co przypominało kulkę puchu. -To Twój pies? - HAHAHAHA TO JEST DROGON?! SHHH shh...cicho Felix, pokaż klasę. -Wybacz zaskoczenie, ale wyobrażałem sobie Drogona...inaczej. O wiele większego, a on jak na Drogona...jest...no..wyjątkowym słodziakiem. -przy ostatnich dwóch słowach, parsknął śmiechem, nie mogąc wytrzymać. Pozwolił się wyśmiać samemu sobie, by dać upust rozbawieniu, po czym kucnął, przy psiaku. -Cześć mały, ponoć groźny z Ciebie smok. Masz szczęście, że akurat ten, który służy Denerys, a nie umarłym. Choć tamten miał zajebisty niebieski płomień. -podrapał go za uszkiem, wstając po chiwli. -Nie spodziewałem się po Tobie, takiego pupila, ale Ty ogólnie chyba lubisz zaskakiwać. -Felix wsunął na nogi buty, a na ramiona zarzucił kurtkę. -Chodźmy więc. Skoro proponujecie. -uśmiechnął się subtelnie zamykając za sobą drzwi. Młodszy w życiu nie spodziewał się, że uda mu się zobaczyć z chłopakiem drugi raz tego samego dnia. -Zmieniłeś opatrunek w domu? -zapytał, gdy wychodzili z windy, co było spowodowane czystą troską. Był to pierwszy raz, gdy mogli ze sobą swobodnie porozmawiać i lepiej się poznać. -To jak to jest u Ciebie z tą Grą o Tron? Musisz być wielkim fanem, skoro nazwałeś taką kulkę Drogon, a nie Puszek. -zaczepił, gdy w parku Changbin spuścił ze smyczy psa, by się wybiegał. Biała kluseczka, po chwili przyniosła patyk pasujący rozmiarem do wielkości zwierzęcia. Gdy o uszy Lee obiło się słowo dracarys po wyrzuceniu patyka, złapał się za głowę. -Chyba właśnie odpowiedziałeś mi na to pytanie. Będę potrzebował instrukcji obsługi Twojego psa. -Oznajmił zupełnie poważnie, mimo iż to mogło wydawać się śmieszne. Zajęci rozmową mężczyźni, nawet nie zauważyli, gdy Drogon do nich wrócił. Oczywiście na nieszczęście Felixa. Przez kolor sierści, pies zlał mu się z barwą śniegu, a młodszy w ostatniej chwili go dostrzegł odskakując, aby nie nadepnąć na zwierzę. W konsekwencji czego, poleciał wprost na Changbina, przewracając ich obu. -Aish…-syknął z bólu Chociaż wiem, że zastrzyki działają Wtedy dopiero zorientował się w jakiej pozycji leżał. Całym ciałem spoczywał na ciele Changbina, mając kolano między jego nogami. Starszy zaś odruchowo chwycił go w talii. Z początku Felix był tak zawstydzony, że nie mógł się podnieść, jednak skracił się w myślach, szybko wstając na nogi. -Boże Changbin...przepraszam...nic Ci nie jest? Przepraszam, nie chciałem go zdeptać, a on pojawił się tak z niknąd…-zaczął się tłumaczyć, jakby próbując wybronić się z sytuacji.
-Nic się nie stało, Felix. Naprawdę. -Lee wpatrywał się w otrzepującego się ze śniegu Seo. -Przeze mnie masz wilgotne ubrania…-mruknął niezadowolony. Nie chciał aby starszy się przeziębił. Młodszy nadal wydawał się nieobecny. Boże, jak dobrze że wziąłem leki. Był z siebie dumny, dzięki temu mógł poczuć ciało Changbina. Choć z drugiej strony przez to chciał tylko więcej. Nie bądź zachłanny Felix Nim chłopak zdążył się otrząsnąć, kolejne posunięcie Seo wprowadziło go w kolejny szok. Co on wyprawia? Chce, żebym umarł? Boże, Boże, Boże on się zbliża Koreańczyk wziął wdech, wstrzymując oddech. Czując dotyk mężczyzny na policzku, czuł jak jego twarz płonie niczym grzejnik. Zadrżał, co na pewno poczuł Changbin na swojej dłoni. -Już. Teraz jest idealnie. -Felix wypuścił powietrze, czując jak od napięcia zaszkliły mu się oczy. -Nie jest. -odparł prawie szeptem, wyciągając dłonie w kierunku chłopaka. Jedną położył na karku Changbina, przytrzymując go. Drugą zaś powoli strzepywał śnieg z jego czapki. -Teraz jest. -uśmiechnął się słodko do rozmówcy, zabierając ręce. -Chyba trzeba się zbierać, jeśli jeszcze chwilę posiedzimy na dworze to zapalenie płuc mamy gwarantowane, a przysięgam...jeżeli się rozchorujesz to będę codziennie wpraszał Ci się do domu, żeby się Tobą zająć. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. - On naprawdę chce mnie zabić -W takim razie, powinienem się rozebrać i wrócić do domu nago. -Zaśmiał się, choć w rzeczywistości był śmiertelnie poważny. Jeśli to gwarantowałoby mu więcej spędzonego z Seo czasu, to uczyniłby to bez wahania. Nie chcę się Ciebie pozbyć, chcę żebyś był Droga do domu należała do przyjemnych mimo mrozu, który przez mokre ubrania był jeszcze bardziej odczuwalny. -Będę się zbierał, no wiesz... Tak trochę zmoczyliśmy ubrania, więc pasuje się przebrać i rozgrzać.- Ja mogę Cię rozgrzać, wiesz…? Gdy Seo powoli zaczął odchodzić, Felix gwałtownie złapał go za nadgarstek. -Zaczekaj! Chwila, chwila..-Powiedział z początku głośniej, później jednak ciszej. -Nie możesz...to znaczy...nie powinieneś iść taki mokry...już wystarczająco Cię wymroziło...Wejdźcie z Drogonem, na chwilę. -poprosił, zapraszając ich do środka. W pierwszej kolejności, Lee przyniósł suche ubrania dla rówieśnika. -Włączyłem kaloryfer w łazience...Możesz się przebrać i powiesić ubrania, niech trochę wyschną. A ja zrobię coś do picia, co będzie idealne na tą pogodę. -oznajmił, zwracając się następnie do małego pupila. -Choć Drogon, Twój Pan musi się przebrać. -klepnął dłonią o udo, przywołując do siebie kuleczkę. Postawił przed pieskiem miskę z wodą, który od razu zabrał się za picie. Przebrał się szybko w salonie, póki Changbin nie wyszedł, a następnie przygotował dla starszego gorącą czekoladę z bitą śmietaną i piankami, posypaną odrobiną kakao. Postawił je przed kanapą na stoliku. Felix chwycił za przygotowany wcześniej ręcznik, siadając na ziemi i biorąc Drogona na kolana. Jego mokrą sierść zaczął delikatnie osuszać, wycierając go materiałem. Wtedy do pokoju wszedł Changbin. -Ooo, już? -uśmiechnął się uroczo, podnosząc wzrok na chłopaka. -Masz gorącą czekoladę na stoliku. -oznajmił, wracając do suszenia zwierzaka. Gdy skończył, pozwolił psu biegać po mieszkaniu.
-Changbin…-Zaczął siadając obok. -Chciałem...Chciałem Cię przeprosić. Wiesz, za to że Cię uderzyłem i byłem tak chamski dla Ciebie. Po prostu…nie jestem najlepszy w kontaktach międzyludzkich. -Wstydził się samego siebie, po tym jak czuły był dla niego Seo, jeszcze bardziej żałował swojego zachowania. -Możemy zacząć od nowa? Dasz mi jeszcze jedną szansę? -Zapytał, patrząc na chłopaka błagalnym spojrzeniem Changbinnie, proszę...nie skreślaj mnie. Nie chcę, żebyś miał o mnie tak złe zdanie. -Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał...cóż nie ma się co dziwić, dość paskudnie zacząłem naszą znajomość, ale będę się starał, obiecuje. -mówiąc to, położył dłoń na jego kolanie, jakby chciał zapewnić o szczerości swoich słów. Zabrał powoli rękę, wzdychając głośno. Mijał czas, chłopcy pochłonięci rozmową, nie zwracali uwagi na to, że robiło się późno, a ubrania Seo całkiem zdążyły wyschnąć. Gdy Drogon wraz ze swoim właścicielem zbierali się do wyjścia, Lee posmutniał, wiedząc że następnym razem najprawdopodobniej spotkają się w poniedziałek w szkole. W progu, żegnając się z mężczyzną Felix zdecydował się na odważny ruch. Zbliżył się do Changbina, stając delikatnie na palcach, by móc musnąć jego policzek wargami w czułym pocałunku. Korzystając z chwili nieuwagi, wsunął do kieszeni Seo małą karteczkę, na której było napisane:
58-5861-4279 Napisz, jeśli będzie Ci się nudziło między jednym odcinkiem Gry o Tron, a drugim. ...Lub gdybyś po prostu czegoś potrzebował. -Felix
-Dziękuje za spacer, wracaj bezpiecznie. Do zobaczenia w poniedziałek w szkole. -zamruczał, odsuwając się. Kucnął szybko głaszcząc Drogona na pożegnanie. Po tym zamknął drzwi, osuwając się po nich na ziemię. Ma gładką skórę na policzku...mógłbym całować go częściej.
Gdy Changbin wyszedł, do Felixa dotarło co przed chwilą zrobił. Boże, czy ja naprawdę go pocałowałem? Felix, to się źle skończy, powinieneś się uspokoić. Myśl racjonalnie, już raz się zawiodłeś. Rozgrzany własnym zdenerwowaniem, które odczuwał przed pocałowaniem Seo, Lee wyszedł na balkon z papierosem w rece. Patrzył na tętniące po zmroku miasto, zastanawiając się jak to jest mozliwe, że ludzie pędzą przed siebie, a on nadal stoi w martwym punkcie. Nadal nie potrafił zapomnieć o tym co minęło, wciąż na nowo każdego dnia przywołując demony przeszłości. Chciałby żyć normalnie, dlatego też między innymi się przeprowadził. Jednak to nie przyniosło oczekiwanych przez Felixa efektów. Mimo swoich azjatyckich korzeni czuł się obcy na ojczystej ziemi. Wszystko się dla niego powtarzało, od prześladowań po obawy...i wtedy pojawił się Changbin, który był dla Lee jak światełko w tunelu. Strach przed rozczarowaniem nigdy nie opuszczał młodszego, aczkolwiek to nie jedyny powód dla którego uznał, ze lepiej będzie trzymać starszego na dystans. Chciał, żeby jego nowy kolega mógł go dobrze poznać, a jak wiadomo do tego potrzeba czasu. Mimo to jedno pytanie wciąż pozostawało bez odpowiedzi. Czy Felix da radę powoli rozwinąć swoją relacje z Seo? Tego nie wiedział nawet sam Australijczyk. Jak to mówi Scarlett O’hara “Pomyśle o tym jutro” Piegowaty zgasił papierosa, wracając do mieszkania. Wtedy usłyszał hałas dobiegający z korytarza.
Odstaw tutaj to pierdolone pudło i spieprzamy!
Ale maja tutaj kamery!
Chuj z tym, nie będę latał kolejne piętro niżej, żeby się tęgo pozbyć i nie dam się tez wypierdolic z mieszkania!
Dialog przypominał bardziej burzliwa wymianę zdań, niż koleżeńska współpracę. Felix z ciekawości wyszedł z mieszkania widząc na drugim końcu, dwójkę młodych mężczyzn z kartonem zawołał głośno. -Ej co wy tam wyprawiacie?! - Kiedy robiący hałas sąsiedzi zauważyli Lee, uciekli natychmiast schodami pożarowymi, zostawiajac pudło. Zaciekawiony chłopak podszedł bliżej. Zaglądając do środka znalazł coś, co całkiem go zaskoczyło. Kot? Do tego rasowy? Pewnie właściciel mieszkania zabronił zwierząt. Niebieski zwierzak o złotych oczach, patrzył wystraszony na Felixa. Było to małe kociątko, bez problemu zmieściłby się w obu rękach Lee. -Cześć maluchu. Nie bój się, nie skrzywdzę Cię -powiedział łagodnie wyciągając dłonie w stronę kota. Wziął kruche stworzenie, głaszcząc je czule. -Nie martw się, tez zawsze byłem wyrzutkiem społeczeństwa. Będzie Ci u mnie dobrze, jesteśmy podobnie. -Drapał kotka za uszkiem, następnie wchodząc do mieszkania. Obecność pupila od razu go rozweselila. -Zrobię Ci prowizoryczne łóżeczko, a jutro wszystko Ci kupię w zoologicznym bo dziś już wszystko zamknięte. -Mówiąc to, położył malucha na kanapie. Na ziemi z ręczników i poduszek ułożył mu legowisko, kładąc obok miseczkę z woda oraz talerzyk na którym było pokorojone drobno mięso, które zostało mu z kurczaka. Widząc, jak kot po położeniu sie w nowym legowisku od razu kieruje się w stronę jedzenia, Felix westchnął ciężko.
-Musieli Cię niezłe wygładzić co? -Dał w spokoju jeść zwierzakowi, łapiąc za telefon, który właśnie wydał z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości. -O Boże to Changbin! -zakrył usta dłonią, przyłapując się na tym, ze powiedział to na głos. Czy on właśnie zaprosił mnie do siebie? CHANGBIN ZAPROSIŁ MNIE DO SIEBIE
Do: Changbin Poniedziałek po szkole? Jak dla mnie spoko ٩(^ᴗ^)۶
-Popatrz, myślisz ze będzie okej? Nie wyszedłem na napalonego? -pokazał wiadomość kotkowi, który położył się w legowisku. -Tak, tez uważam ze dobrze napisałem. -uśmiechnął się delikatnie chowający telefon do kieszeni bluzy. Następnego dnia Felix kupił wszystko co potrzebne jest dla kota. Zastanawiał się podczas zakupów jak powinien nazwać swojego nowego podopiecznego. Lecz wtedy go olśniło. Ułożył kotka na nowym legowisku robiąc mu zdjęcie.
Do: Changbin Oto Rhaegal, mam nadzieje że dogadają się z Drogonem
Zadowolony z siebie wyslal fotografie do Seo, czując ze spodoba mu się nazwa. Przed poniedziałkowym spotkaniem Felix miał ogromne problemy z zaśnięciem. Zapomniał nawet o problemach jakie otaczały go w szkole. Myślał tylko i wyłącznie o Changbinie, czego efektem było porządne przygotowanie się chłopaka rano na zajęcia. Nałożył nawet odrobine kremu BB na twarz by wyglądała na gładsza. Pierwszy raz tez przyłożył się przy fryzurze, gdzie normalnie chodzi na lekcje rozczochrany. Jednak jego spokój szybko został zaburzony. -Hej Lee -Felix doskonale wiedział do kogo należy ten głos. -Han Jisung - oznajmił markotnie, nie mając najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Chłopak jednak podszedł bliżej, dokładnie lustrując wzrokiem twarz Felixa. -O zakryłes w końcu te obrzydliwe pieprzyki. Co? Nie chcesz żeby ktoś je zobaczył? Czyżby nasza mała pierdoła życiowa się zakochała? -Jisung naciągnął rękaw bluzy, ścierając krem z twarzy Felixa boleśnie pocierając materiałem o jego policzki, zostawiajac je zaczerwienione. -Yongbok, Yongbok, przecież kochać trzeba drugiego człowieka takim jakim jest. Nie możesz ukrywać ich wiecznie i tak kiedyś zobaczy. Wiesz co? Pomogę Ci. - Nie...Nie dzisiaj, proszę…Changbin...on...Nie dziś… Felix nie umiał uwierzyć w swojego pecha, już chciał coś odpowiedzieć, jednak nim zdążył wykrztusić słowo Jisung uderzył go w twarz, a z jego wargi zaczęła spływać krew. -Widzisz? Od razu wyglądasz lepiej. -Odpychający uśmiech Jisunga zakłuł Lee w oczy, który dotknął palcem wargi. -HAN JISUNG! -dało się słyszeć głos Pana Kang. -Sam pójdę do dyrektora, wiem gdzie to! -Chłopak machnął ręka na nauczyciela, odchodząc. -Lee, do higienistki już! -Rozkazał, a Felix przytaknął idąc posłusznie do gabinetu. Gdy Changbin przyszedł na zajęcia, młodszego wciąż nie było. -Sory za spóźnienie psorze. -Kang odwrócił się od tablicy w stronę Seo. -O skoro już jesteś Seo, pójdź do pielęgniarki sprawdzić co z Felixem. - poprosił wracając później do tłumaczenia zagadnienia. Tymczasem u pielęgniarki, kobieta przyglądała się ranie Lee. -Chyba nie będzie trzeba szyć, zmyjemy zaraz ta krew i odkazimy. Myśle ze skończy sie tylko na strupku pod dolna warga. -Felix całkowicie się odciął, jedyne co chciał to zobaczyć już Changbina. Poczuł mocna potrzebę jego obecności. W końcu był jedyna dobra rzeczą tutaj. Jedyna osoba, do ktorej chciał spróbować się zbliżyć Przecież on się zmartwi jak zobaczy, ze nie ma mnie w klasie...bo zmartwi się prawda? Changbin Hyung, przepraszam…
Gdy Felix dostrzegł Changbina w progu drzwi prowadzących do gabinetu, automatycznie zaszkliły mu się oczy. Poczuł, jak cały strach i napięcie z niego schodzi. Ten dzień nawet się porządnie nie zaczął, a Lee już był bardzo zmęczony i roztrzęsiony. Kiedy mężczyzna kucnął u jego boku, młodszy był prawie pewien że mógł dostrzec to jak trzęsie się jego ciało. -Felix...Co się stało? -Nie wiedział, jak miał odpowiedzieć na to pytanie, bał się. Nie chciał, żeby Changbin miał przez niego kłopoty. Wtem Seo ujął jego dłoń, muskając ją subtelnie wargami. Australijczyk wstrzymał oddech, rumieniąc się intensywnie. Jego usta są takie delikatne i miękkie… Chłopak rozmarzył się, przez chwilę zapominając o tym co mu się przytrafiło. -To był Han, tak? -Piegowaty jedynie przytaknął. Był zastraszony i w szoku, potrzebował chwili żeby dojść do siebie. Akurat teraz żałuje, że zrobiłem zastrzyk.. Czując dłoń na swoim policzku, szybko zmienił zdanie Żartowałem, jest warto tak długo, jak tylko mogę go czuć. -Zabije go. -Changbin nie..-mruknął cichutko, patrząc na niego z paniką w oczach. -Ja..ja nie chcę, żeby on Ci coś zrobił..-młodszego nie obchodziło to, co Jisung mógłby mu jeszcze zrobić. Mógł go jeszcze nie raz pobić, tylko jeśli zagwarantuje to spokój Seo. -Nie wiem jak Ty, ale ja nie mam już ochoty iść na dzisiejsze zajęcia, myślę że...moglibyśmy kupić coś do jedzenia i pójść od razu do mnie, co Ty na to? -Felix uśmiechnął się przygaszony, kiwając twierdząco głową. -Chodźmy stąd Hyung..-poprosił, chowając się u boku starszego. W pizzeri nie musiał nic mówić, żeby Seo zrozumiał czego chce. Teraz uświadomił sobie, jak bardzo głodny był, gdyż nie zdążył nawet zjeść śniadania w domu. -Teraz czuje się lepiej. -oznajmił, patrząc wymownie na swojego rozmówcę, dzięki któremu czuł się spokojniejszy. -Już nie boli...chyba bardziej się wystraszyłem..-mruknął, zawstydzony. Nie lubił się przyznawać do własnych słabości. Czuł się wtedy mało męski oraz odnosił wrażenie, że łatwo go wtedy zdeptać. -Rhaegala ktoś zostawił na korytarzu, jest jeszcze malutki, pewnie by nie przeżył zostawiony sam. Zawsze to jakieś towarzystwo w domu. -uśmiechnął się delikatnie, zastanawiając się jak się ma jego kotek, którego przez te dwa dni zdążył już pokochać całym sercem. Gdy wzięli pudełka z jedzeniem, Felix poczuł jak Changbin łapie go za dłoń. Czy on chce, żebym dostał zawału? Młodszy czuł, jak miękną mu nogi przez zachowanie starszego. Pewnie jest taki bo mu mnie żal.. Lee nadal nie mógł uwierzyć, że ktoś mógłby go szczerze polubić, wszystko dla niego musiało mieć jakieś wyjaśnienie. Nie dopuszczał do siebie myśli, że takie gesty mogą być bezinteresowne, zmotywowane sympatią. Nie...nie zabieraj… westchnął, gdy Changbin zabrał swą dłoń, której Felix wcale nie miał ochoty puszczać. -Nie, dziękuj..-zanim zdążył odpowiedzieć, Seo był już w sklepie, a piegowaty nie do końca rozumiał dlaczego tam poszedł. Gdy okazało się, że kupił mu papierosy, z początku nie chciał ich przyjąć, było mu głupio. Jednak, słysząc jak jego rozmówca nalega by je wziął, schował je po chwili do kieszeni. -Dziękuje, ale na drugi raz nie odkupuj mi całej paczki za parę fajek...nie musisz mi nic oddawać -mruknął zmieszany, lecz gest Seo uznał za uroczy. Pamiętał jakie szlugi lubię...słodki Gdy okazało się, że są niedaleko domu Changbina, Felix zaczął się stresować.
Miał być pierwszy raz w jego pokoju, a do tego mógł przecież wpaść na jego rodzinę. Mam nadzieje, że będziemy sami w domu...nie chcę, żeby ktoś z jego rodziny zobaczył mnie w tym stanie.. Ostatnim czego chciałby Lee było spotkanie z jego rodzicami. W końcu wyglądał dzisiaj jak chodzące nieszczęście a pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Wchodząc do mieszkania Seo, ściągnął szybko buty, idąc posłusznie za Changbinem, chowając się za jego plecami. Był zawstydzony, nie wiedział jak powinien się zachować, więc szukał schronienia. Wchodząc do pokoju starszego, uderzył go w twarz zapach Changbina. O matko...czy mogę stąd nie wychodzić? Zapach był tak odurzający, że każdy oddech Felixa był wyjątkowo głęboki. Młodszy był pod wrażeniem tego, jak wyglądało pomieszczenie. -Widać, że to Twój pokój. Nie dałoby się go pomylić z nikim innym. -Oznajmił przyglądając się plakatom z Gry o Tron. -To fajne, że masz taką pasję..że coś Ci daje tyle radości. -uśmiechnął się do Changbina, komplementując jego zainteresowanie serialem. Chciałbym, żebyś polubił mnie tak, jak lubisz ten serial… Wtedy między nogami Felixa, zaczęła biegać mała biała kulka. -Drogon! -przywitał psa pogodnie, kucając by go pogłaskać. Usiadł obok, Seo który poklepał miejsce na ziemi. Wziął, na nogi Drogona, drapiąc go za uszkiem oraz miziając go po brzuszku. -Hyung, śpiewasz? -zapytał jedną ręką wskazując na jego mini studio, a drugą bawiąc się ze zwierzakiem. -Nie wyglądasz na kogoś, kto mógłby śpiewać ckliwe ballady, bardziej na kogoś kto rapuje. -oznajmił łagodnie, próbując rozgryźć po co Changbinowi tyle sprzętu. Gdy włączyli serial oraz zaczęli jeść pizze, Felix niepostrzeżenie przysunął się nieco do chłopaka, jak gdyby nigdy nic jedząc kolejny kawałek. Najedzony Lee poczuł, jak staje się coraz to bardziej senny. W końcu nie spał całą noc stresując się spotkaniem z Changbinem. W połowie odcinka, mimowolnie usnął, osuwając się na ramię Seo. -Binnie…-mruknął przez sen, wtulając się w chłopaka. Nie był tego świadomy, gdyż już dawno odpłynął w krainę snu zmęczony poranną bójką.
Sen Felixa byl tak mocny, ze chłopak w ogóle nie drgnął, gdy Seo przeniósł go na łóżko. Śnił mu się Changbin. Młodszy we śnie znajdował się w jego objęciach. Czuł ciepło ciała starszego, siedział na jego udach, drapiąc Seo po karku. Wizja była tak realistyczna, ze Felix mial wrażenie iż naprawdę czuje usta chłopaka na swoich. Wtedy uświadomił sobie, ze to akurat nie było jedynie jego wymysłem. Czy on mnie całuje? BOŻE ON MNIE CAŁUJE. Felix panikował, ale udawał ze nadal śpi próbując nie piszczeć z ekscytacji. Gdy Changbin się odsunął się od piegowatego, chłopak odniósł wrażenie ze czuje bicie własnego serca. Jego usta...smakują tak dobrze, chce więcej. Mój Binnie...Chce żeby był mój. Seo jeszcze nie wiedział, ze jego pocałunek był niczym pociągnięcie za spust porządnie nabitej broni. Przez dłuższa chwile Lee zbierał w sobie odwagę. Leżał, czując jak jego ciało całe się trzęsie. Bił się z własnym myślami nie wiedząc do końca co powinien zrobić. W końcu postanowił zaryzykować. Postawić wszystko na jedna kartę. Felix. Obronił Cię, jest czuły, troskliwy, nie jest możliwe żeby był jak Luke..nie skrzywdzi Cię. Lee odkąd zerwał z poprzednim chłopakiem, był bardzo skrępowany w zbliżeniach cielesnych. Nie raz był do nich zmuszany, jednak teraz sam chciał byc bliżej Changbina. Usiadł na łóżku, przecierając oczy. -Woah! Nie śpisz już? Aż taki nudny jestem, że usnąłeś? -Felix wstał z łóżka, idąc w stronę mężczyzny, stanął nad nim przyglądając mu się przez chwile. -Nigdy nie byłeś nudny, po prostu przy Tobie czuje się bezpiecznie. -Głos chłopaka łamał się od stresu. Choć raz zachowaj się jak facet Felix. Ten jeden pierdolony raz. Lee zdecydowanym ruchem usiadł na udach Changbina przodem do niego. Ujął w dłonie twarz Seo nieśmiało muskając jego usta swoimi. Dolna wargę mężczyzny zamknął między swoimi, zasysajac się na niej lekko. -Binnie…nie spałem wtedy...-Pogłębił pocałunek, chcąc złączyć ich języki dodając zachłanności swoim ruchom. Wracając na ziemie, odsunął się od chłopaka powoli, wstając z jego ud. -Ja...ja…-Felix wbił wzrok w ziemie, wiercąc się w miejscu cały czerwony na policzkach. -Chyba powinienem iść do domu…-Zaryzykował, by katem oka spojrzeć na Seo. Wyglądał dla niego niezwykle atrakcyjnie, Lee wiedział ze musi spróbować nad sobą panować, gdyż Changbin działal na niego jak silny narkotyk. Uzależniał się od jego bliskości z każdym dniem coraz bardziej.
-Podobało mi się Felix, Ty mi się podobasz i jeśli chcesz to możemy to powtórzyć. -W jednej chwili Felix jednocześnie chciał się schować z zawstydzenia, ale także chętnie rzuciłby się na szyję Changbina. Podobam mu się...On naprawdę to powiedział… Lee zastygł w miejscu, od nadmiaru emocji, jednak na szczęście Seo przejął inicjatywę. Czując ponownie wargi starszego, zmrużył delikatnie powieki, a po jego ciele przeszło przyjemne mrowienie. Dłonie piegowatego powędrowały na kark Changbina, drapiąc go delikatnie. Oddał się pocałunkowi, chcąc zapamiętać każdy ruch ich języków i smak usta ukochanego. Binnie...uzależniam się od Ciebie...z każdą chwilą chcę więcej Ciebie..Chcę byś był mój… Gdy chłopak odsunął się od młodszego, Felix niechętnie oderwał się od jego ust. -Teraz pozwolę Ci pójść do domu, ale tylko pod warunkiem że Cię tam odprowadzę, dobrze? -Lee uśmiechnął się delikatnie, wtulając się w chłopaka. -Lubię takie warunki, Hyung. -zamruczał mu do ucha, robiąc po tym krok w tył, żeby nie wyjść na przylepę. Jeszcze będzie miał dość tego, że nie umiem się odkleić -Dobry pomysł, muszą się poznać i zacząć dogadywać. -Oznajmił pogodnie. W sumie to ja i Changbin też jesteśmy jak kot i pies. Różni, ale dogadujemy się dobrze mimo stereotypów. Ubierając się, Felix zdał sobie sprawę z tego, że nie ma już odwrotu. Zauroczył się bezpowrotnie. Po tym wszystkim co przeszedł, nie sądził że jeszcze kiedyś będzie mu dane poczuć szczere uczucie względem kogokolwiek, a jednak. Wszystko wskazywało na to, iż Changbin przełamał wszelkie jego blokady i jako jeden z nielicznych sprawił, że Felix zapragnął się przed nim otworzyć. Gdy w drodze do domu, Seo splótł ich palce razem, Lee uśmiechnął się delikatnie. -Słodki z Ciebie typ, wiesz? -zamruczał, zaciskając dłoń mocniej, by trzymać pewniej rękę Changbina. -Wiesz...jeśli chcesz...możesz częściej trzymać mnie za rękę...to przyjemne. -Zawstydzony piegusek, szedł blisko chłopaka, chcąc zmniejszać między nimi dystans. Czuł się potrzebny, Changbina i byłego partnera Felixa różniła jedna zasadnicza rzecz. Przy Seo, był traktowany z szacunkiem. Tak jak człowiek powinien traktować człowieka. Pociągało go to bardziej, niż cokolwiek innego. To, jak troskliwie traktował go starszy, było dla niego niezwykle atrakcyjne. Czekam na dzień, aż zostaniesz u mnie na noc...chcę przy Tobie zasypiać i razem z Tobą się budzić...Chcę żeby moja pościel przesiąknęła jego zapachem, żebym mógł wąchać poduszki godzinami...może to nienormalne, ale właśnie tak bardzo go pragnę. -Zrobię! Oczywiście, że Ci ją przygotuje Binnie. -Chłopak wspiął się na palce, by móc ucałować mężczyznę w czubek nosa. -W domu dużo gotowałem, nie tylko jeśli chodzi o desery. -oparł się o ścianę windy, przyglądając się rozmówcy, który szybko przykrył jego usta swoimi. -Hmm? Już? Co tak krótko…? -mruknął cichutko pod nosem, tak jak gdyby nie chciał, żeby Changbin to słyszał. Nie chciał, żeby pomyślał o nim jak o niewyżytym malolacie. Ale nie ukrywam, że seks w windzie zawsze był moją fantazją… -Drażnisz się ze mną, Seo Changbin. -uderzył go delikatnie w ramię, wychodząc na ich piętrze. -Rozsiądź się, zrobię Ci picie. -poprosił, głaszcząc go delikatnie po policzku, patrząc głęboko w jego oczy. -Rhaegal jest przeuroczy, szybko się przywiązuje, na pewno go polubisz. W sumie to dziwne, bo myślałem, że skoro go porzucili, to będzie agresywny względem ludzi. Widać ten kotek jest wyjątkowy. -Wyjaśnił Felix, szykując dla chłopaka gorącą czekoladę, którą poza bitą śmietaną i piankami, ozdobił też cukrowymi serduszkami.
Słysząc huk, podszedł bliżej Changbina. Cholera, moje strzykawki..zapomniałem o nich.. -Co to jest Felix? Co robi u Ciebie pieprzony zestaw narkomana? Czy wiesz w ogóle jak łatwo spieprzyć sobie przez to życie? - Że co? Lee nie potrafił ukryć swojego zdziwienia. -Nie wierze...Wiedziałem, że nie wiem o Tobie za wiele, ale to? To jest przesada Felix… Nie mogę, nie potrafię…- Czy on myśli...że ja...że jestem ćpunem? Lee czuł jak buzują w nim skrajne emocje. -Changbin...musisz mnie wysłuchać…-Próbował się przebić, przerywając monolog starszego. Do oczu piegowatego zaczęły napływać łzy. -I pomyśleć, że odmówiłeś, kiedy zaproponowałem Ci skręta. Widać wolisz coś mocniejszego, niestety tego nie mogę Ci zaoferować, nie będę zaopatrzał ćpunów, bo pewnie tylko o to Ci chodziło… -W jednej chwili zaczęła płonąć w nim złość. Jak on mógł to powiedzieć… Gdy Seo wybiegł z mieszkania, Felix w popłochu zaczął przeglądać szafki. Działał w amoku, pod wpływem emocji, nic nie było w stanie go powstrzymać. Chwycił kartkę, której poszukiwał, wybiegając za Changbinem w samej bluzie. Nie musiał szukać długo, znalazł go na ławce pod jego blokiem, siedzącego z mętlikiem w głowie. -Dlaczego uciekłeś? Dlaczego kurwa uciekłeś?! -Wykrzyczał z żalem do mężczyzny, czując jak zaszkliły mu się oczy. -Nie dałeś mi nic powiedzieć...Nic...Wydałeś osąd, wrzuciłeś mnie do jednego worka z ćpunami. Masz racje nie wiesz o mnie wiele, a przesadą było to, że oceniłeś mnie według swoich stereotypów. -Felix był rozbity, czuł się jak w koszmarze z którego nie umiał się obudzić. -Zestaw narkomana, tak? A pomyślałeś przez chwilę, że nie każdy ma tyle szczęścia w życiu, żeby być całkowicie zdrowym?! -Mówiąc to wcisnął mu na siłę papier z diagnozą. -Widzisz to?! WIDZISZ?! Jestem chory, Changbin! Nie jestem jebanym narkomanem! Myślisz, że biorąc coś mocniejszego odmówiłbym Ci zioła?! Zastanów się! Jestem chory od małego na zaburzenia czucia powierzchniowego, przeczytaj sobie! Muszę brać bolesne zastrzyki, żeby móc czuć to co czują inni! -Felix krzyczał, a po jego policzkach spływały łzy. -Nie brałem tych zastrzyków, bo dzięki temu nie czułem bólu, gdy ktoś w szkole mnie kopał! A wiesz, czemu zacząłem je brać z powrotem? Bo chciałem czuć Twoje ciepło...Chciałem móc poczuć jak mnie dotykasz, czuć Twoją bliskość! ZROBIŁEM TO WSZYSTKO ZE WZGLĘDU NA CIEBIE, A TY MÓWISZ MI ŻE JESTEM ĆPUNEM! -Felix krztusił się własnymi łzami, a mimo to kontynuował swój monolog. -Zacząłem Ci ufać...zacząłem Ci kurwa ufać...Jak mogłem uwierzyć, że dla kogoś się liczę? Niczego się nie nauczyłem…-Młodszy cały się trząsł, nie nadążając ze ścieraniem kropli z policzków. -Nie wierzę, że tak po prostu mnie oceniłeś...nie chciałeś mnie wysłuchać i do tego zostawiłeś...Myślałem, że zależy Ci tak, jak mnie...JA NAPRAWDĘ ZACZĄŁEM MYŚLEĆ, ŻE MÓGŁBYŚ MNIE…-Pokochać -polubić choć trochę...No ale cóż...kto chciałby zadawać się z nieuleczalnie chorym dzieciakiem? Nie jestem niczego wart.-Ciało Lee zaczęło drżeć.
-Myślałem, że jesteś inny...Mówiłem sobie Daj mu szansę, to dobry facet Chciałem się przed Tobą otworzyć, a Ty uciekłeś przy pierwszej lepszej okazji. Co? Chciałeś mnie tylko zaliczyć, prawda? Jak każdy...tylko po to jestem potrzebny na świecie...problem w tym, że...Chciałem z Tobą nawiązać więź...Chciałem, żebyśmy mogli na sobie polegać...Czułem się przy Tobie tak bezpiecznie...A znowu po prostu zbyt wiele sobie wyobraziłem. -Felixowi zakręciło się w głowie, po calym tym wykładzie, czuł jak robi mu się słabo. -Ja tylko chciałem czuć...cokolwiek. -powiedział błagalnym tonem, patrząc w ziemię, nie mając chęci patrzeć na Changbina. -Zaczęliśmy od początku i to chyba był mój błąd. Bo wiesz, jestem jak Rhaegal. Za szybko się przywiązuje. -Oczy Felixa zaczerwieniły się od łez. -Idę, wracam do mojego narkomańskiego świata, chociaż po Twoim uniesieniu się, nie wiem czy cokolwiek zostało w całości, z moich leków. Idę bardziej spieprzyć sobie życie, o ile to w ogóle jest możliwe. -warknął, odwracając się na pięcie i marszem wracając do budynku, nie reagując na wołania ze strony Seo. Po chwili zamknął się w swoim mieszkaniu, wraz z kotem, rozwalonymi strzykawkami i złamanym sercem, nie mając zamiaru wyjść przez najbliższy tydzień.
Felix przez kolejne dni nie wychylał się z domu nawet do sklepu. Zamawiał zakupy do domu przez internet, nie mając nawet siły wystawić nogi na korytarz. Czuł, jakby jego życie było jednym wielkim błędnym kołem. Choć bardzo chciał, nie potrafił zapomnieć o Changbinie. Wszystko dookoła mu się z nim kojarzyło. Nie był w stanie odpędzić od siebie jego obrazu. Był wściekły na samego siebie, że Seo tak łatwo zawrócił mu w głowie. Był wściekły, że znowu popełnia te same błędy. Niczego sie nie nauczyłeś, Lee. Zupełnie niczego. Uznał, że najlepiej byłoby żyć na odludziu, bez kontaktów międzyludzkich. Słowa Changbina huczały mu w głowie godzinami, a Felix zastanawiał się czemu tak bardzo potrafi wszystko o obrócić w pył. Dlaczego nic mi nie wychodzi? Na samą myśl o powrocie do szkoły robiło mu się niedobrze. Już nawet nie chodzi o to, że czekałby go kolejny wpierdol od Jisunga, który z chęcią naplułby mu w twarz i zmieszał z błotem. Było to miejsce, w którym nieuniknione byłoby spotkanie z Changbinem. I co miałbym mu powiedzieć? Cześć, nie przychodziłem do szkoły bo mimo że masz mnie za ćpuna, strasznie mi na Tobie zależy i nie mogę patrzeć Ci w twarz? Lee uważał, że cokolwiek by nie powiedział, wszystko brzmiałoby równie okropnie. W związku z czym jego głównym zajęciem była opieka nad kociątkiem, które dodawało mu otuchy w ciężkich chwilach. Pościągał z szafek nawet książki George’a R.R.Martina, by nic nie przypominało mu o jego Hyungu. Bezskutecznie. Nawet patrząc w sufit, widział w nim oczy Changbina, które tak bardzo mu się podobały. Napawało go to frustracją Dlaczego nie umiem zapomnieć o ludziach, którzy mają o mnie złe zdanie? Mimo wypierania z myśli obrazu ukochanego chłopaka, Felix próbował się z nim kontaktować. Próbował, bo zawsze pisał wiadomości, które później zamiast w wysłanych lądowały w roboczych lub koszu. -Binnie…-mruczał pod nosem, wystukując słowa na klawiaturze. -Nie..nie..Changbinnie-hyung….nie tak też nie...Changbinie….jezu jakbym był jego matką to może, ale nie tak….-Felix całkowicie nie wiedział jak się do tego zabrać. Usuwał wszystko co napisał. Binnie...Naprawdę masz o mnie takie złe zdanie? Tak bardzo mnie nienawidzisz…? Binnie...bardzo mi na Tobie zależy…Zobaczmy się..błagam.. Koniec końców nie napisał nic. Wystraszył się, najzwyczajniej w świecie bał się napisać. Był rozdarty obawami, lękiem przed ponownym zawodem, brakiem zaufania do świata. Nic nie rozumiał, przecież Changbin miał być jego nową nadzieją, szansą na spokój. Wszystko było dla niego niejasne. Pewnego dnia, Felix nie wytrzymał. Jeśli Changbin faktycznie mnie nie chce, niech powie mi to twarz. Niech zakończy to raz a porządnie. Lee ubrał się szybko, nałożył krem bb na swoją spuchniętą buzię, by ukryć to że całymi nocami płakał za ukochanym. Gdy poprawiał włosy by już móc wyjść z domu, usłyszał pukanie. Z początku pomyślał, że to może jakiś dostawca albo sąsiad czy też właściciel mieszkania. Spojrzał przez wizjer, a widzą upragnioną, znajomą postać, zesztywniał w miejscu, czując jak każdy mięsień w jego ciele napiety jest do granic możliwości. Changbin…. Serce młodszego biło jak szalone, dłonie drżały, a w ustach poczuł suchość. Nagle opuściła go cała odwaga. Złapał za klamkę, próbując złapać oddech. Otworzył niepewnie drzwi, chwilę później opierając się o framugę, by na miękkich nogach nie polecieć na Seo. -Przepraszam, że Ci przeszkadzam…- Cześć Binnie...tak się cieszę, że jesteś…
Lee był jak sparaliżowany, nie był wstanie ani się ruszyć ani nic powiedzieć, więc liczył, że starszy będzie mówił za niego. -Ja… Kurwa… Jestem tak cholernie głupi, prawda? Oceniłem Cię od razu… Nie powinienem…-Do oczu Australijczyka napłynęły łzy. Widział, jak bardzo rozbity jest jego skarb, którego tak bardzo mu brakowało. Nie chciał go stracić, a tym bardziej widzieć jak mówi tak o sobie. -Pewnie nie masz nawet ochoty teraz na mnie patrzeć, myślisz o mnie same najgorsze rzeczy, chcesz mnie uderzyć i na zawsze wyrzucić ze swojego życia. Zachowałem się jak gówniarz od razu oceniając Cię jako ćpuna, sam nie wiem dlaczego to zrobiłem...ale zrobiłem i tak jak bardzo chcę cofnąć czas to wiem, że nie mogę tego zrobić. Poczekałbym wtedy na to co powiesz, nie zraniłbym Cię.... -Słuchał Seo, z zaszklonymi oczami, sam nie wiedząc jak powinien się zachować. Wybaczyć mu? Zapomnieć o sprawie? Być złym? Smutnym? Tak naprawdę Felix chciał i potrzebował tylko jednego. Ramion Changbina. Chciał się w nich znaleźć i poczuć ten spokój, który dają mu objęcia mężczyzny. Pragnął poczuć jego ciepło, usłyszeć jego głos mówiący czule, że już wszystko w porządku. Potrzebował tego, jak tlenu. -Odkąd pojawiłeś się w moim życiu, jedyne czego pragnąłem to być bliżej Ciebie, chciałem akurat Tobie pokazać tego siebie, którego nie zna nikt… Liczysz się dla mnie Felix. Tak bardzo mi na Tobie zależy, że zacząłem wariować, kiedy nie widziałem Cię kilka dni. Ba! Zacząłem wariować już po kilku godzinach. Wiem, że teraz możesz w to nie wierzyć, ale ja… nie chodziło i dalej nie chodzi mi o to, żeby Cię zaliczyć. Brzydzę się osobami, które tak traktują innych i nie chcę żebyś tak o mnie myślał. -Ciało Felixa zaczęło drżeć do tego stopnia, że Changbin był w stanie dostrzec to gołymi oczami. -B-binnie…-mruknął cicho, łamiącym się głosem. To wszystko co był w stanie z siebie teraz wydukać. -Chciałbym żebyś wiedział, że mimo tego jak się zachowałem będę próbował ze wszystkich sił naprawić to co zjebałem. Jesteś chory, ale to nie Twoja wina że tak jest… Wtedy, w parku powiedziałeś, że nikt nie chciałby zadawać się z nieuleczalnie chorym dzieciakiem. Ja chcę Felix… A co więcej… Zakochałem się w tym dzieciaku. -Lee mrugnał, a po jego policzkach zaczęły spływać łzy jedna za drugą. Zakochałem się w tym dzieciaku. Juz teraz młodszy wiedział, żę te słowa będą spędzać sen z jego powiek. Usłyszeć takie słowa od Seo, którego nie chciał nawet wysłuchać, robiąc z niego bezdusznika, było jak nagroda na którą nie zasłużył. Nie zasługiwał na miłość Changbina, nie po tym, jak go od siebie odepchnął, wrzucając go do jednego worka z byłym. -Nie chcę, żebyś teraz czuł się zobowiązany żeby traktować mnie inaczej. Zrozumiem każdą Twoją decyzję, chcę jednak żebyś wiedział, że nie odpuszczę dopóki nie powiesz mi prosto w oczy żebym się wynosił i nigdy więcej do Ciebie nie odzywał. -Oczy młodszego powiększyły się w wystraszonym spojrzeniu. -Nie, nie, proszę nie…-powiedział od razu, gdy tylko Changbin wspomniał o tym, że mógłby się do niego nie odzywać. -Tak bardzo Cię przepraszam Felix. Obiecuję, że jeśli dasz mi jeszcze jedną szansę, nigdy już Cię tak nie zawiodę. A to… To dla Ciebie -Spojrzał na worek, dopiero wtedy dostrzegając takze Drogona. Lee był tak zaaferowany osobą Changbina, że nie zauważył nawet małej kuleczki plączącej się pod nogami. Gdy ich dłonie otarły się do siebie, młodszy ledwo poczuł to muśnięcie. Akurat wtedy...gdy najbardziej tego potrzebuje… -Wiem, że kiedy byłem u Ciebie ostatnio zniszczyłem Twoje strzykawki… Em…Więc... To w sumie chyba wszystko co chciałem Ci powiedzieć. Powinienem wracać do domu… -
On odkupił moje strzykawki...przyszedł tutaj by przeprosić...zależy mu na mnie, nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego… Słysząc, że chce wracać do siebie, Felix poczuł napływającą adrenaline. Pod wpływem emocji obiema rękami chwycił za bluzę Changbina, wciągając go do wnętrza mieszkania. Możliwe, że zrobił to nieco za mocno, ale przez brak leków, nie czuł że jest za mało delikatny. Poczekał aż Drogon wszedł do środka, po czym od razu zamknął za nimi drzwi. -Nawet się nie waż wracać dzisiaj do domu….-mruknął, cały roztrzesiony. Chciał wszystko wyjaśnić ukochanemu, ale wiedział, że jest coś co musi zrobić najpierw. Idąc do saloniku, zdjął spodnie rzucając je w kąt. Wyjął strzykawkę, ładując w nią lek, na końcu lekko stukając w przyrząd, by uciekły z niego bąbelki powietrza. Widać było fioletowe ślady na udzie chłopaka od ilości wykonanych zastrzyków. Lee sprawnie zaaplikował sobie lekarstwo, wyrzucając zużytą strzykawkę. Wstał, podchodząc bliżej Changbina. -Binnie….-schował się w jego objęciach, mocno zaciskając dłonie na materiale bluzy na plecach Seo. -Trochę muszę poczekać, aż zacznie działać…-wymamrotał, wiedząc że ukochanemu należy się odpowiedź, na tak długi monolog. -Ja...Ja chciałem do Ciebie pójść...napisać...cokolwiek..ale tak bardzo się bałem. -Lee zaciągnął Seo na kanapę, by spokojnie mogli porozmawiać. -Nie jestem na Ciebie zły, wcale nie chcę Cię uderzyć ani nic z tych rzeczy...Binnie...to ja przepraszam...to ja popełniłem błąd….Nie dałem Ci dojść do słowa...odciąłem się od Ciebie...wrzuciłem Cię do worka z najgorszymi, ale to dlatego, że się wystraszyłem….wystraszyłem się, bo zależy mi na Tobie. A...już raz mi zależało...Mój poprzedni chłopak...myślałem, że mnie kocha...Na początku było, jak w bajce, ale z czasem okazało się, że on wcale mnie nie kocha. Zdradzał mnie, plotkował na mój temat...mówił, że sypiam z nauczycielami dla ocen..a to nieprawda...Gwałcił mnie...zmuszał mnie do seksu, mimo że miałem wtedy niecałe 15 lat...poniżał...wyzywał od śmieci…-Lee wpadał w coraz to większą histerię, gdy musiał opowiadać o swoim demonie przeszłości. -Niejednokrotnie mnie uderzył, grożąc że jeśli komuś powiem to zabije mnie i wszystkich na których mi zależy...więc...milczałem. Nie powiedziałem nic...Byłem załamany...chodziłem do psychiatry, brałem leki...ale to nie działało...ja...ja próbowałem się zabić Changbin...próbowałem odebrać sobie życie przez niego….-Felix nie miał już sił, opadł bezwładnie na ciało Seo, a jego łzy zostawiały ślad na bluzie starszego. Leżał tak dłuższą chwile, nie mogąc się uspokoić. Gdy jednak nie miał już siły na płacz, zamilkł oraz mógł kontynuować swój monolog. -Dlatego wybacz mi, żę tak bardzo się przestraszyłem...Wierzę, że Ci na mnie zależy. Wiem, że nie zrobiłybyś nic co mogłoby mnie skrzywdzić. Dziękuje...Czuje szczerość w Twoich słowach. Bardzo to doceniam. Chcę Ci zaufać, chcę żebyś nauczył mnie żyć. Chcę poczuć przy Tobie, że żyje...Bo kiedy jesteś obok...wtedy dopiero czuje się w pełni szczęśliwy…-wtulił się mocniej w ukochanego, powoli czując jak odzyskuje czucie. Zapach Changbina, uderzający młodszego był tym czego potrzebował. Piękny zapach jego perfum sprawiał, że z każdym oddechem, Felix był spokojniejszy, a ciepło ramion Seo zniwelowało drżenie, jakim było opanowane całe ciało Lee. -Nie zrobiłeś niczego złego, jesteś moim Changbinnim...moim skarbem...myślałem o Tobie codziennie, godzinami...Mimo, że próbowałem tego nie robić bo myślałem, że nie chcesz mnie znać...Naprawdę wiele dla mnie znaczysz...Na nowo nadałeś mi sens życia…-Chwycił za dłoń mężczyzny, a czując jego delikatną skórę i ciepło, uśmiechnął sie subtelnie.
-Chyba znowu czuje…-mruknął, spoglądając chłopakowi w oczy. Bez wahania, musnął jego wargi swoimi. Zrobił to tak czule i delikatnie, jakby kosztował najcenniejszego zakazanego owocu we wszechświecie. Jego serce biło mocniej z każdym otarciem ich ust. Pogłębił pocałunek dodając mu namiętności oraz intymności, by dobitnie przypieczętować swoje słowa. Był w swoich ruchach nieco zachłanny, gdyż pragnął ich pocałunku do tego stopnia, że usta Seo śniły mu się po nocach. Pchnął lekko Bina, przez do plecami oparł się o boczne oparcie kanapy, a Felix wręcz kładąc się na nim, nie oderwał się od jego ust nawet na sekundę. Zrobił to dopiero, gdy zabrakło mu oddechu. -Tak...zdecydowanie znowu czuje…-szepnął, przygryzając wilgotną od pocałunków wargę. -Binnie...niczym się nie zadręczaj...chcę, żebyś był przy mnie...chcę być Twój Changbin..-wyszeptał wprost do ucha mężczyzny, muskając wargami jego szyję zaraz pod uchem do którego mówił. -Nie puszczę Cię nigdzie dzisiaj...Zostań ze mną...Proszę…-spojrzał na niego z góry, wpatrując się w oczy Seo. On ma tak piękne oczy...mógłbym patrzeć na nie godzinami Wtedy Drogon zaczął szczekać, zwracając na siebie tym samym uwagę. -Drogon...no tak, nie dałem Ci pić...przepraszam...mój błąd. -uśmiechnął się do zwierzęcia, wstając z Changbina, by wziąć z kuchni miskę z wodą dla psa, który od razu zatopił w niej pyszczek. Felix...Felix kretynie, właśnie rzuciłeś się na Changbina, a teraz podajesz wode jego psu w samych gaciach i koszulce… Zdając sobie z tego sprawę, Felix z paniką w oczach otworzył szafę, szukając szybko dresowych spodni.
Felix nigdy nie miał lekko. Miewał lepsze i gorsze dni. Czasem uśmiechał się trochę częściej, a momentami odnosił wrażenie, że Bóg podczas rozdawania szczęścia mrugnął, kiedy przyszła kolej na niego i pominął go. W relacjach międzyludzkich także miewał wzloty i upadki. Z rodzicami nie miał nigdy problemów, z dwóch przyczyn. Ojca prawie nigdy nie było w domu, a matka traktowała go jak oczko w głowie przez to, że był jedynakiem. Problem tkwił w znajomościach ze szkoły.
OdpowiedzUsuńLee odkąd sięgał pamięcią nie dogadywał się z rówieśnikami. Był idealnym przykładem kozła ofiarnego. Do tego stopnia, że gdyby nie zapominalska natura matki chłopaka, mogłaby go znaleźć w domu martwego, a nie nieprzytomnego. Felix zdecydowanie nie chciał rozpamiętywać tych czasów, wierzył, że wyjazd do Korei będzie dla niego niczym otwarcie nowego rozdziału. Nie zdawał sobie wówczas sprawy z tego, jak bardzo się mylił. Demony przeszłości powróciły, a koreańczyk starał się je ukrywać, odpowiadając W porządku na każde pytanie dotyczące jego samopoczucia.
Sądził, że w kraju, który słynie z “produkowania” idoli, będzie mógł się rozwijać, jednak cały czas ktoś podcinał mu skrzydła. Dlatego też Felix zakrywał się coraz to nowszymi komiksami, unikając rozmów z kimkolwiek.
Wchodząc do klasy, czuł na sobie spojrzenia każdej osoby. Czuł, jak przeszywają go na wygląd, jednak usiadł w ostatniej ławce pod oknem, udając że tego nie zauważa. Czekając na początek zajęć, słuchał piosenek, które pomagały mu się uspokoić. Dyskretnie rozglądał się po klasie, myśląc o ludziach z którymi musiał tutaj siedzieć.
Palant, palant, palant, idiotka, pudernica, palant….ach...i on...Seo Changbin Spuścił wzrok, by uniknąć od kontaktu wzrokowego z Hyungiem.
Changbin był ciekawym przypadkiem. To co ich łączyło, ciężko było nazwać nienawiścią. W przypadku Lee był to bardziej strach. Mimo, iż poza paroma zgryźliwymi komentarzami od szkolnego dręczyciela, nie zrobił mu nic złego, to i tak chciał się od niego trzymać z daleka...ze względów osobistych, o których nikt w szkole poza nim samym nie wiedział.
Widział w Changbinie swoje złe wspomnienia, o których tak usilnie próbował zapomnieć.
Z jednej strony co podświadomie sprawiało, że spoglądał w jego stronę, jednak i tak omijał go szerokim łukiem, był dla niego opryskliwy, a nawet zrezygnował z prowadzonych przez Seo zajęć dodatkowych.
Felix lubił lekcje w nowej szkole. Był to jedyny moment wytchnienia dla niego, gdyż pod okiem nauczyciela nikt nie ośmielił się go wyzywać. Pan Kang, wychowawca klasy i nauczyciel matematyki sprawiał wrażenie wyrozumiałego acz wymagającego. Dlatego też wszyscy byli przy nim poukładni, jak w szwajcarskim zegarku.
Jednak wraz z przerwą, zaczynała się dla niego szkoła przetrwania.
OdpowiedzUsuń-Ej Felix! Dokąd to?! -usłyszał za plecami, gdy próbował wyjść szybko z sali. Drogę zagrodził mu jeden z chłopaków, zamykając drzwi do sali, tym samym uniemożliwiając mu wyjście.
Ja i banda palantów zamknięta w sali bez Kanga. To się dobrze skończyć nie może. Lee westchnął ostentacyjnie, wiedząc co go czeka.
-Co tak wszystkich dzisiaj obserwowałeś? Masz jakiś problem? Szukasz zaczepki, Lee? -Najwyższy z mężczyzn, pchnął drobnego chłopaka, który poleciał do tyłu, odbijając się od torsu kolejnego z rówieśników.
-Daj spokój Jisung, jesteś jedynym który szuka problemów. -przewrócił oczami, rozmasowując obolałe ramię.
-Czy Ty się aby nie zapominasz?! Od kiedy możesz mówić do mnie nieformalnie? Pojebało Cię? -Han machnął ręką, przez co dwóch jego sługusów chwyciło Felixa mocno, uniemożliwiając mu poruszanie się.
-Jesteś tylko nędznym śmieciem, pedalskim podludziem, rozumiesz Lee Felix? -Warknął podchodząc do niego bliżej, wskazującym palcem dźgając go w klatkę piersiową.
-I co mi kurwa zrobisz? Pobijesz? Zabijesz? Warto siedzieć w pierdlu przez takiego śmiecia jak ja? -młodszy był nie był specjalnie wzruszony, słyszał to codziennie i nauczył się nie okazywać słabości przy swoich oprawcach, którzy tylko czekali na ten zastrzyk satysfakcji.
-Ależ nie, wtedy odebrałbym sobie przyjemność gnębienia Cię każdego dnia Twojego bezsensownego życia, Yongbok.-Uśmiechnął się cwaniacko Jisung, wiedząc że koreańskie imię Lee jest jego czułym punktem.
-Mówiłem Ci Han, że masz się odpierdolić i nie mówić do mnie Yongbok. -Chłopak przez ograniczone ruchy, splunął w twarz starszego, a on w zamian uderzył go kolanem w brzuch. Wypuszczony z uścisku Felix upadł na podłogę, trzymając się za bolące miejsce.
-Jak jeszcze raz Twoja pedalska ślina dotknie mojej twarzy, to postaram się, żebyś dostał w tą piegowatą mordę, a nie brzuch. Miej to na uwadze, Lee. -Warknął, wychodząc wraz z resztą chłopaków z klasy. Zrezygnowany i zdenerwowany Felix, chwycił za swoją torbę wybiegając z sali. Nerwowo wchodził po schodach, chcąc szybko znaleźć sie na dachu, który dziwnym trafem zawsze był otwarty. Z trzaskiem zamknął za sobą drzwi, znajdując się na zewnątrz, gdzie panował zimowy mróz. Jednak przez to, iż ostatnio Lee zapomniał o zastrzykach w ogóle nie czuł, że w samej koszulce jego mu zimno Odpalił szybko swoja ulubioną cienka, mentolową fajkę. Nawet szlugi mam pedalskie Rozglądając się dookoła, zauważył stojącego koło siebie Changbina.
-Ja pierdole...znowu Ty…-syknął pod nosem, spuszczając wzrok.
-Jeśli podszedłeś do mnie pogadać, to lepiej się odsuń zanim zgaszę Ci szluga na czole. -wycedził przez zęby, czując jak z niewiadomych przyczyn zbiera mu się na płacz na widok Seo. Nie dał tego po sobie poznać, gdyż miał za sobą lata praktyki w ukrywaniu się.
-Czego nie rozumiesz w tym, co do Ciebie mówię? Powiedziałem Ci, że masz się odwalić i do mnie nie zbliżać. Mam Ci to przetłumaczyć na inny język, żebyś zrozumiał? Spierdalaj Seo..-ostatnie zdanie mruknął szeptem, odwracając wzrok od chłopaka.
-Skąd wiesz, że chcę pogadać? - Kurwa, w sumie rację ma. -Ten dach jest tak samo Twój jak i mój. Mogę tutaj robić co tylko mi się podoba, a w tym momencie chcę stać koło Ciebie. - Dobra no, przyznałem Ci rację, przestań się wymądrzać.
OdpowiedzUsuń-Ach...no tak. Przep...nieważne. -wymamrotał niezrozumiale, wpatrując się w swoje buty, co zdradzało jego zawstydzenie. Możliwe, że bywał zbyt surowy dla Changbina. Czasem specjalnie, czasem nieświadomie. W końcu nie było jego winą, to że młodszy miał za sobą cieżkie przeżycia. Jednak cóż miał na to poradzić? Bał się. Bał się powrotu piekła, z którego dopiero co się wyrwał. Zachowanie Seo, przypominało mu jego początki znajomości z Calumem. Relacji, która przerodziła się w dramat Felixa. Nie chciał obwiniać o to starszego, ale odruchowo odsuwał się od niego, by uniknąć późniejszych rozczarowań.
-Palę, nigdzie się stąd nie ruszę, a skoro Ty też palisz to równie dobrze możemy palić stojąc koło siebie. - Błagam skończ już, nie pogrążaj mnie bardziej… Lee nie odpowiedział, zignorował Changbina, a przynajmniej myślał, że dobrze mu to wychodzi.
-Nie jest Ci zimno? - Nie patrz na niego Felix, może odpuści i odejdzie. Nie wdawaj się w dyskusję. Jednak pytanie chłopaka, uświadomiło młodszego, że w nerwach wybiegł na dwór w samej koszulce. Cholera, nic nie czuje. Muszę uważać..
-No hej, porozmawiaj ze mną Yongbok. -Gdy padło słowo klucz, Lee gwałtownie odwrócił wzrok na swojego rozmówcę.
-Nie mów do mnie Yongbok, Changbin. -warknął, patrząc mu w oczy. Nie mów tak, jak on do mnie mówił. Nie bądź taki jak on Changbin. Pokaż mi, że jesteś inny, że nie chcesz mnie skrzywdzić. W spojrzeniu Lee widać było burzę emocji, jaką wywołało znienawidzone imię.
-Nie jest mi zimno. -mruknął, nieco skruszony. Wbrew pozorom, jego leczenie zakończyło się stosunkowo niedawno. Nadal miał problemy z panowaniem nad emocjami.
-Jest...w sam raz..-nie wiedział, jak ma się mu wytłumaczyć. Co ja mam mu powiedzieć? Jestem chory, ale przez to że zasypiam na zajęcia nie mam czasu na zastrzyki?
-Zajarasz ze mną? -Z zamyślenia wyrwał go głos starszego, widząc skręta w dłoni, zmarszczył brwi w zdziwieniu.
-Zioło? -Zapytał bardziej samego siebie.
-Ledwo się znamy, nie ufam Ci, a Ty proponujesz mi skręta? Myślisz, że jestem idiotą? Że urodziłem się wczoraj i będę jarał z kimś, kto rozmawiał ze mną trzy razy w życiu? -Felix był ewidentnie oburzony propozycją Seo. Nie był naiwny, nie chciał żeby ludzie myśleli o nim w ten sposób. Dłonią zaczesał włosy do tyłu, głośno wzdychając, zupełnie jakby chciał wypuścić z siebie złe emocje.
-Schowaj to lepiej, Changbin...Nie chcę...Nie chcę, żebyś miał kłopoty. -Przygryzł wargę zawstydzony, wyrzucając spalonego papierosa.
-I...wróć na lekcje. Zapalisz kiedy indziej...nie warto robić sobie zaległości u Kanga. -dodał na odchodne, wracając do budynku.
Każdy następny dzień tygodnia, od poniedziałku, aż do piątku mijał niczym odtwarzany w kółko film. Szkoła, zgryźliwe komentarze, bójki, nauka, komiksy, sen, szkoła i tak cały czas. Po ostatnim spotkaniu na dachu, Felix unikał tego miejsca, by nie dopuścić do sytuacji, w której byłby sam na sam z Changbinem. Próbował o nim zapomnieć. Dlaczego on tak uparcie chce ze mną rozmawiać? Dlaczego...Dlaczego on mi wtedy pomógł? Czego on chce… By nie myśleć zbyt dużo nad pracą domową, o tym o czym nie powinien, uznał że mimo późnej pory uda sie do sklepu nocnego po energetyka. Noce były mroźne, jednak z lenistwa Felix wykorzystał swoją chorobę ubierając się jedynie w bluzę, nawet jeśli wiedział, że skończy się to później przeziębieniem. Idąc wzdłuż ciasnych uliczek, usłyszał odgłosy szarpaniny. Wkrótce przed oczami pojawiło się trzech mężczyzn, z czego jeden wydał mu się znajomy.
Usuń-Ej! Zostawcie go! -krzyknął Felix, podbiegają do mężczyzn, popchnął jednego z nich z rozpędu, przez co powalił go na ziemię. Złodzieje, szybko zebrali się i uciekli, a chłopcy zostali sami. Lee zdjął kaptur z głowy, przyglądając się chłopakowi, aby upewnić się, że to osobnik którego tak usilnie unikał.
-Changbin? Życie Ci niemiłe?! -krzyknął rozemocjonowany. Chwilę pochodził w różne strony, żeby się uspokoić.
-Nic Ci nie jest? Znasz ich? Czego od Ciebie chcieli? -Ton jego głosu, był już nieco łagodniejszy lecz nadal czuć było bijące od Felixa roztrzęsienie.
-Felix? Co Ty tutaj kurwa robisz? To nie jest miejsce dla Ciebie. - Czy on się o mnie martwi? Serce młodszego zabiło szybciej. Uspokój się W myślach przemówił do pędzącego organu. Buzowała w nim adrenalina, jednak z każdą chwilą coraz bardziej czuł, że się uspokaja.
OdpowiedzUsuń-Mieszkam tutaj...to znaczy niedaleko..10 minut stąd...tylko nocny jest dalej i musiałem się przejść. -Wytłumaczył się, przyglądając się twarzy Changbina oświetlonej światłem ulicznej latarnii.
-Chang…
-Nic mi nie jest, to nie Twoja sprawa Felix. Lepiej żebyś się tym nie interesował, bo możesz wpaść w niezłe gówno. -przerwał mu starszy, nie dając mu w ogóle dojść do słowa.
-Posłuchaj..
-Bywało gorzej, uwierz mi. -Młodszy poczuł się lekceważony, a mimo jego delikatnej urody, cenił sobie poszanowanie do jego osoby i wypowiedzi.
-Kurwa. Ten chuj zabrał mi fajki. -Lee zacisnął dłonie w pięści, by dać upust złości i trzymać swoje nerwy na wodzy.
-Daj mi skończy…
-Masz może jedną? - Kurwa mać, koniec ja pierdole. Czerwony od zimna i zdenerwowania Felix, odwrócił się na pięcie odchodząc. Czując na swoim ramieniu silną, męską dłoń, przeszedł go dreszcz. Spojrzał z wyrzutem na chłopaka, który ewidentnie nie rozumiał jego zachowania.
-Dlaczego ode mnie uciekasz Felix? -młodszy delikatnie zdjął rękę mężczyzny, ponieważ zbyt mocno ściskał jego ramię.
-Żebyś w końcu się zamknął i dał mi mówić. Jesteś ranny, byłbym podludziem, gdybym odszedł obojętnie, więc to już powinno Ci dać do zrozumienia, że nie uciekam. Chodź za mną jeśli chcesz szlugi i opatrunek. A przede wszystkim, nie przerywaj mi, gdy próbuję Ci coś powiedzieć Seo Changbin. -warknął, patrząc mu w oczy, by dobitnie zrozumiał to, co do niego mówił. Założył kaptur bluzy z powrotem i idąc w stronę swojego mieszkania wyciągnął papierosy z kieszeni, czekając aż starszy podbiegnie oraz dotrzyma mu kroku. Felix mieszkał trzy stacje metra od centrum, więc jego okolica była spokojniejsza niż chaotyczne dzielnice Seulu pokroju Hongdae. Młodszy uwielbiał to, że jego małe lokum było osadzone aż na ósmym piętrze od strony wschodzącego słońca. Bywały dni, gdy Felix miał problem z zaśnięciem, a wschodzące słońce uspokajało go wyjątkowo skutecznie. Jadąc windą, Lee skupił się na rozplątaniu kluczy i słuchawek, by móc otworzyć drzwi.
Mieszkanie ciemnowłosego było małe, lecz przytulne. Wąski korytarz, po którego lewej stronie była łazienka a po prawej pseudo kuchnia, prowadził do salonu. Znajdował się w nim telewizor, stoliczek do kawy, mała sofa biurko, na którym leżały wszystkie książki, zeszyty, laptop oraz zestaw głośników, zabudowana szafa i wąski regał na książki, cały wypełniony komiksami. Na parapecie, przy wyjściu na balkon były ustawiony figurki superbohaterów. Schodki w pomieszczeniu prowadziły na pięterko, które imitowało sypialnię.
-Usiądź proszę. -mruknął, szukając w szafce apteczki.
-Bokiem, jakbyś mógł. -poprosił go o zmianę pozycji na sofie, tak żeby mogli usiąść naprzeciw siebie. Felix w ciszy i skupieniu, wyjął gazik, nasączając go lekko wodą utlenioną.
Chwycił brodę chłopaka między wskazujący palec, a kciuk lekko unosząc ku górze. Zaś drugą ręką delikatnie przyłożył do wargi Seo gazik, ścierając krew i dezynfekując ranę. Wstrzymał oddech, aż do momentu, gdy oddalił się nieznacznie od starszego. On..mnie..rozprasza..
Usuń-Na szczęście nie trzeba szyć. Rana nie jest głęboka, zagoi się szybko, jeśli nie będziesz jego rozgrzebywał. -oświadczył, przyglądając się ustom starszego, przez co lekko się zarumienił. Wziął świeży gazik, po czym wilgotny przyłożył do zranionej dłoni chłopaka.
Trzymał rękę mężczyzny, ostrożnie przemywając czerwoną skórę. Kolejny kompres natarł altacetem, położył w zranionym miejscu i owinął ją porządnie cienkim bandażem, który związał na końcu na supełek. Pozbierał apteczkę, chowając ją.
-Pamiętaj, żeby zmieniać opatrunek. -dodał na koniec, wyjmując z zabudowanej szafy, poszewkę. Włożył do niej zimny okład, żeby nie był aż tak nieprzyjemnie chłodny.
-Widziałem, jak Cię kopnął. Przyłóż okład do brzucha, sinak szybciej zejdzie. -podał poszewkę mężczyźnie.
-Wiesz...myślę, że lepiej byłoby...gdybyś już nigdzie dzisiaj nie chodził..nie w tym stanie. Zostań, u góry jest łóżko, możesz tam spać, ja prześpię się na kanapie. -Zaoferował swoją gościnność, mimo iż stresowała go obecność Changbina. Zdecydowanie za długo byłem blisko niego. Jest mi tak niedobrze...ściska mnie w żołądku.
-Zrobię nam herbaty…-mruknął, wstawiając wodę w czajniku. Felix zdał sobie sprawę z tego, że przez opatrunek, mógł się mu dokładniej przyjrzeć. Jest...atrakcyjny. Nigdy nie patrzyłem na niego pod tym kątem. Zamyślił się, nie zauważając, że wrzątek był już gotowy. Ciężko było mu się skupić, miał słabość do przystojnych mężczyzn i tego bał się najbardziej.
-Gdzie są Twoi rodzice, Felix? -zalewając herbatki, Lee zastanowił się dwa razy zanim odpowiedział na pytanie starszego. Czyli zaczynamy rozmawiać o sferze prywatnej, tak…? Felix, nie był przekonany co do tego, czy powinien mówić o sobie. Nie było to dla niego łatwe. Wyluzuj, nie musisz mu opowiadać historii swojego życia. On po prostu spytał o rodziców
OdpowiedzUsuń-W Australii. -Odpowiedział krótko, czekając aż herbaty się zaparzą, żeby wyrzucić torebki.
-Zostali tam, gdzie się ustatkowali, a ja mieszkam tutaj sam. -wyjaśnił, nie chcąc zabrzmieć chłodno.
-Skorzystaj, oferta jednorazowa. - Albo i nie -Ech...Jesteś pewien, Changbin? Będzie Ci wygodniej na łóżku...No ale skoro mówisz, że nie masz siły, to pościelę Ci tutaj. -zamieszał napoje, niosąc je powoli w stronę Seo. Przekazując kubek mężczyźnie, widział że ich palce się o siebie otarły, jednak przez chorobę, nie poczuł tego wcale. Pierwszy raz żałuję, że nie wziąłem leków. Chciałbym poczuć, jak delikatne są jego ręce. Usiadł obok, odstawiając herbatę na stolik.
-Dzięki. Dlaczego to zrobiłeś? To wszystko? Przecież mnie nienawidzisz. -Changbin wchodził na trudne dla Felixa tematy. Jego strefa komfortu poczuła się zagrożona, jednak Lee postanowił zachować się spokojnie.
-Powiedzmy...że spłaciłem dług. Ratunek za ratunek. -oznajmił, łagodnym głosem, nawiązując do dnia ich kłótni.
Młodszy podniósł się z kanapy, wlepiając wzrok w podłogę.
-Nienawiść wygląda inaczej, Seo Changbin. Uważaj, błędna interpretacja bywa zgubna. -Niezręczna cisza, po jego wypowiedzi sprawiła, że Lee chciał skoczyć z własnego balkonu.
-Eh...Jest późno. Może chodźmy już spać. -Felix odetchnął z ulgą, gdy jego rozmówca wyrwał ich z napiętej sytuacji.
-Racja, dam Ci poduszki. -Młodszy wyciągnął z szafy prześcieradło oraz koc, a poduszki zniósł z sypialni u góry. Zaścielił porządnie łóżko dla starszego. Wziął piżamę, chąc udać się do łazienki.
-W razie potrzeby wołaj. -poprosił, zamykając się w łazience. Od razu położył dłoń na piersi, opierając się plecami o drzwi. Felix nie myśl nawet o tym. Chłopak wskoczył od razu pod zimny prysznic, mając nadzieje, że dzięki temu pozbędzie się myśli o Changbinie. Niestety, bezskutecznie. Zamiast tego, wpadł na pomysł, żeby zostawić mu na stoliku maść na siniaki, której sam używał przy zastrzykach. Seo już spał, gdy ten wyszedł spod prysznica. Lee specjalnie ubrał długie spodnie, żeby nie było widać jego siniaków. Podszedł po cichu bliżej, poprawiając kocyk, tak żeby otulić nim Changbina. Udał się na górę, kładąc się zmęczony do łóżka lecz mimo to nie było mowy o śnie. Próbował dogłębnie przenalizować sytuację w jakiej się znalazł. Spokojnie Felix, nie jest tak źle. To wcale nie jest tak, że chłopak, który przypomina Ci Luka, a jednocześnie miesza Ci w głowie, właśnie śpi na Twojej kanapie, a Ty znowu dajesz się w coś wciągnąć. Niee, wcale nie jest źle. Jest tragicznie. Mężczyzna usiadł na łóżku, podciągając kolana pod brodę. Jego ciało nieznacznie się trzęsło. Czuł się zagubiony. Nie wiedział, co ma zrobić.
Coś kazało mu się odsunąć od Changbina, jednak z drugiej strony widząc go miękły mu nogi. Wtedy...gdy mnie uratował...tego dnia...pierwszy raz poczułem się bezpiecznie, odkąd przyjechałem do Korei. Jednak wspomnienia uderzyły mnie tak mocno. Nie mogłem. Wystraszyłem się. Po policzkach Felixa spłynęły pojedyncze łzy. Podoba mi się...cholera no, podoba...ale co jeśli to wszystko się powtórzy? Do tego Ci mężczyźni dzisiaj? Changbin sam powiedział, że to niezłe gówno...A co, jeśli uroiłem sobie, że patrzy na mnie inaczej niż na innych? Chciałbym go lepiej poznać...z drugiej strony, jeśli znów miałbym przechodzić przez te wszystkie drwiny, groźby, rękoczyny...to wolałbym już umrzeć. Lee otarł łzy, podszedł do barierki, spoglądając na dół. Przyglądał się śpiącemu Seo, zupełnie jakby szukał odpowiedzi na jego twarzy. Daj mi znak...proszę. Pokaż, że jesteś inny, że nie jesteś jak on. Zrezygnowany wrócił do łóżka. W głowie szumiały mu słowa, jego byłego.
OdpowiedzUsuńJesteś zwykłą nic nie wartą męską kurwą. Ilu Ci już jebało? Cała szkoła wraz z nauczycielami?
Felix skulił się na materacu, chowając twarz w poduszce. Wiedział doskonale, że to nieprawda. Jednak prawdziwym dramatem Lee był fakt, że nikt nie chciał mu wierzyć.
A podły, pełen satysfakcji uśmiech Luka śnił mu się przez wiele miesięcy. Jednak dziś, Felix usnął, ukojony wyobrażeniem Changbina.
Rano obudził go hałas w kuchni. Zaspany, przecierając oczy, schodził powoli po schodach.
Widząc krzątającego sie przy śniadaniu Changbina, mimowolnie się uśmiechnął.
Wyciągnął w jego stronę dłoń, by położyć ją na jego ramieniu, jednak wtedy Changbin odwrócił się gwałtownie, a ciecz z kubków, rozlała się po dekolcie Felixa. Reakcja młodszego była całkowicie inna od tej starszego. Seo był bardzo zaaferowany, jednak jedyne co zauważył Lee to jego nagi tors. Przejął się nim bardziej, niż poparzeniem.
-He? Mówiłeś coś? -podniósł nagle wzrok z ciała mężczyzny na jego twarz.
-A..to..nic się nie stało. -mruknął, nie czując iż na twarzy zrobił się bardziej czerwony niż na dekolcie. Lee zdjął mokrą koszulkę, sprawiając że oboje teraz stali przed sobą półnadzy. Wrzucił koszulkę do pralki, po czym znalazł maść na oparzenia. Musiał udać, że boli go choć trochę.
-Aish, trochę piecze, ale to nic. - Aktor z Ciebie żaden, Felix. Widać, że Cię nie boli. Młodszy wcierał dokładnie żel, po czym wyjął z szafy t-shirt zakładając go. Muszę zrobić zastrzyk...ale nie zrobię tego przy nim.
-Nie przejmuj się, nic mi nie jest. Może dokończymy śniadanie wspólnie, co? -uśmiechnął się delikatnie i był to chyba pierwszy raz, gdy zrobił to względem Changbina.
-Jak się czujesz? Bardzo Cię boli? - Nie zadawaj tylu pytań, idioto. Spuścił wzrok, zmieszany.
Podążał za chłopakiem, z na nowo zaparzoną herbatą. Usiadł obok, przyglądając się przygotowanemu jedzeniu.
OdpowiedzUsuń-Jeju…-westchnął, pełen podziwu. Nikt nigdy nie zrobił mu śniadania, więc gest Changbina wydał mu się wyjątkowo uroczy.
-Dziękuje, że zrobiłeś śniadanie. Nie musiałeś, w końcu byłeś obolały..-mruknął trochę z wyrzutem do samego siebie, że nie pomógł starszemu.
-Omo, dobre. Naprawdę dobre. -uśmiechnął się, po spróbowaniu odrobiny.
-Skoro jest lepiej, to najważniejsze. Mną się nie przejmuj, nie boli nawet. - Akurat tutaj mówię prawdę Zapił swoje słowa gorącym napojem.
-Na szczęście w nocy skończyło się na pięściach, czasami nie miałem tyle szczęścia. -To zdanie wzbudziło w młodszym niepokój.
-He? Nie miałeś tyle szczęścia? Changbin...nie chce się wtrącać w nieswoje sprawy, ale proszę...staraj się unikać ustawek z podejrzanymi typami. - Nie chcę, żeby coś Ci się stało, nie zawsze będę mógł Cię obronić. Felix nie był jeszcze do końca świadom tego, że każda minuta spędzona przy Seo, coraz bardziej się do niego przywiązywał. Budziło się w nim już dawno zapomniane poczucie bezpieczeństwa. Do tego ten śmiech. Śmiech starszego, był jak miód na uszy. Felix czuł, że byłby w stanie wygłupiać się godzinami, byle tylko móc go słuchać.
-Felix? Dasz… Dałbyś mi może jeszcze jedną fajkę? Obiecuję, że jak tylko kupię nową paczkę, to Ci oddam. -Lee szybko podał mu paczkę, by nie musiał długo czekać.
-Daj spokój, ja i tak pale raz na ruski rok. -oznajmił, nawet przez chwilę nie myśląc o tym, żeby odmówić chłopakowi, a tym bardziej wymagać coś w zamian.
Młodszy często samotnie siedział na balkonie, więc gdy Seo rozłożył na nim koc, dla nich obu, poczuł przyjemne ciepło.Gdy Changbin zachwycał się upragnionym papierosem, Felix rozpływał się nad obecnością mężczyzny. On nie może być taki zły...za dobrze patrzy mu z oczu...może zbyt szybko go oceniłem?
-Musiałem zapalić, to jest czasami silniejsze ode mnie. Zresztą nieważne, jestem uzależniony i tyle.-Felix zachichotał pod nosem, przykrywając usta dłonią. Jest słodki, kiedy się tłumaczy...Kurwa, czy ja właśnie o tym pomyślałem? Koniec, uspokój się. Mówili w szkole, że ponoć jest homo...ale co jeśli to tylko plotki lub kogoś ma? Poza tym, nadal za mało go znam, muszę się ogarnąć
-Changbin, nie musisz mi się przecież tłumaczyć, nie jestem Twoją matką. Jesteś dorosły, Twój wybór ile palisz, a ile nie. -oznajmił łagodnie. Wtedy ramię Seo otarło się o to młodszego, a na rękach Felixa pojawiła się gęsia skórka. Dawno nie czuł męskiego dotyku, więc najmniejszy gest sprawiał, iż włosy stawały mu dęba. Ostatnie jego zbliżenia z mężczyzną wspomina wręcz traumatycznie, więc miło było poczuć w końcu dreszcz przyjemności, a nie przerażenia.
-Chyba muszę się zbierać do domu. Mam pare spraw do załatwienia. Psa muszę wyprowadzić, bo pewnie od wczoraj nikt nawet o nim nie pomyślał ugh…Biedny Drogon. -Na twarzy Felixa pojawił się grymas. Nie był pewien, czy dobrze zrozumiał.
-Chwila...masz psa? Który nazywa się Drogon? Jak smok Daenerys Targaryen? -Spojrzał na chłopaka wielkimi od zaskoczenia oczami. Boże...czy on jest maniakiem Gry o Tron? Jego pies musi być przerażający…
-Rozumiem, obowiązki wzywają. -wymamrotał, zamykając balkon, nie do końca chcąc by Changbin już go zostawiał.
-Bardzo Ci dziękuję, chyba nikt nigdy nie potraktował mnie tak jak Ty. Nigdy tego nie zapomnę, jeszcze raz dziękuję Feliś. -Młodszy stanął jak wryty, zastygając w miejscu. Zrobił się cały czerwony, jednak był tak zszokowany, że nie był w stanie nawet spuścić wzroku, aby się ukryć.
OdpowiedzUsuń-To..To...To nic...Ja...To była..przyjemność. Każdy zasługuje na odrobinę dobroci od drugiego człowieka. -wyjąkał, zakłopotany. FELIŚ. F E L I Ś. On to naprawdę powiedział, czy mi się przesłyszało?
-Do potem, Changbinnie…-mruknął, gdy chłopak już wyszedł, a trzask drzwi dało się słyszeć w mieszkaniu. Lee przekręcił zamek, po czym pobiegł do salonu, padając na podłogę. Pokręcił się na różne strony, próbując wyrzucić z siebie ciepło, jakie opanowało go przez starszego. Może powinienem zaryzykować? W głowie chłopaka był jeden wielki mętlik. Aczkolwiek co do jednego był pewien. Wyciągnął swój zestaw do zastrzyków, napełniając strzykawkę lekiem. Uderzył w nią kilkukrotnie, by wydobyć ze środka bąbelki powietrza. Sprayem dezynfekującym popsikał sine udo, wbijając w nie igłę. Chcę na drugi raz nie tylko widzieć, ale i poczuć jak mnie dotykasz. Wtedy w pokoju wybrzmiał dźwięk telefonu.
-Face time? -mruknął, odbierając połączenie. Na kamerce ukazała się twarz, jego jedynego kolegi z Australii.
-Taehyungie? -Dawno nie rozmawiali, więc zaskoczył go telefon mężczyzny.
-Jak się tam trzymasz, Feli? -Kim od razu przeszedł do sedna, gdyż dość mu się spieszyło.
-Cieszę się, że dzwonisz. Czuje się, dobrze. -podrapał się w tył głowy.
-Wyglądasz nawet jakoś tak lepiej. Co Ty taki czerwony? Ktoś Cię zawstydził? -Tae, potrafił czytać z niego jak z otwartej karty.
-Wiesz...w sumie dzwonisz w porę..
-KTOŚ CI SIĘ SPODOBAŁ!? -krzyknął starszy, nawet nie dając Felixowi dojść do słowa.
-HYUNG NOOO…-zakrył twarz dłonią speszony.
-Jak ma na imię? Chodzi z Tobą do szkoły? -Taehyung miał naturę plotkary, uwielbiał dowiadywać się szczegółów z życia swojego przyjaciela.
-Seo Changbin...Tak, chodzimy razem do klasy..
-Felix, to wspaniale!
-No nie wiem Hyung…-słychać było obawę w jego głosie.
-Boisz się, prawda? -Kim, był przy Lee przez cały okres jego australijskiej udręki, więc domyślał się, że młodszy mógł mieć rozterki.
-Hyung...Boje się bardzo..nie jestem na to jeszcze gotowy. A co jeśli on będzie jak Luke? Z początku słodki, a potem wyjdzie z niego drań? Co jeśli on też założył się, że dowiedzie tego, jak łatwy jestem? Boję się mu zaufać..ja..
-Felix, cicho bądź. Uspokój się bo kurwa zaczynasz dramatyzować. Luke, był kawałem kanalii, podłą żmiją, która wybrała sobie Ciebie na cel. On już nigdy nie wróci Feli, nigdy. Nie możesz do końca życia, być pochłonięty przeszłością. Otwórz się na coś nowego i przestań snuć teorie. Może ten chłopak, jest całkiem w porządku? W sumie to przeglądam jego fejsa...i wiesz co?! On ma mojego Jungkookiego w znajomych! Więc to musi być dobry facet! -Monolog Taehyunga uspokoił rozszalałe serce Lee.
-Może i masz rację...Dobrze mu z oczu patrzy...jest taki..tak..
-Pewnie, że mam rację Felix, a teraz muszę lecieć bo mam Kooka na drugiej linii. Pisz do mnie, jeśli do czegoś między wami zajdzie, zabezpieczajcie się! Paa!
-KIM TAEHYUNG! -warknął Koreańczyk, gdy jego przyjaciel już się rozłączył. Szanował w nim to, że nie traktował go jak dziecko specjalnej troski.
-Ech...skupię się na nowym komiksie, muszę się wyluzować. -Podniósł się leniwie z ziemi, biorąc ubrania z szafy. Postawił na domową wygodę, w końcu nie miał zamiaru wychodzić. Dresowe spodnie i klasyczna koszulka supreme były idealne na tą okazję.
OdpowiedzUsuńZaczytany nawet nie zauważył, jak zleciał mu czas. Gdy usłyszał pukanie do drzwi, podszedł leniwie do wizjera, drapiąc sie po brzuchu. O KURWA. Niedobrze, niedobrze, niedobrze! Całkowicie nie spodziewał się tutaj Changbina. Zaczął w popłochu biegać po mieszkaniu.Wyjął z szafy pierwsze lepsze obcisłe czarne spodnie i wciągnął je na tyłek, skacząc na jednej noce, o mało co nie lądując na ziemi. Pominął zmianę koszulki, pobiegł tylko do łazienki, by prowizorycznie ułożyć włosy i spryskać się perfumami.
-Changbin? Co Ty tutaj robisz? - Tak, brawo. Potok pytań, to na pewno idealne rozwiązanie, do rozpoczęcia konwersacji. Oczywiście, Felix, oczywiście.
--Ja… On…Idziesz z nami na spacer?- Lee zmarszczył brwi.
-Z wami? -Nie do końca wiedział, dlaczego chłopak użył liczby mnogiej. Jego przyjaciele gdzieś tu są? O co chodzi? Wtedy zauważył coś, co przypominało kulkę puchu.
-To Twój pies? - HAHAHAHA TO JEST DROGON?! SHHH shh...cicho Felix, pokaż klasę.
-Wybacz zaskoczenie, ale wyobrażałem sobie Drogona...inaczej. O wiele większego, a on jak na Drogona...jest...no..wyjątkowym słodziakiem. -przy ostatnich dwóch słowach, parsknął śmiechem, nie mogąc wytrzymać. Pozwolił się wyśmiać samemu sobie, by dać upust rozbawieniu, po czym kucnął, przy psiaku.
-Cześć mały, ponoć groźny z Ciebie smok. Masz szczęście, że akurat ten, który służy Denerys, a nie umarłym. Choć tamten miał zajebisty niebieski płomień. -podrapał go za uszkiem, wstając po chiwli.
-Nie spodziewałem się po Tobie, takiego pupila, ale Ty ogólnie chyba lubisz zaskakiwać. -Felix wsunął na nogi buty, a na ramiona zarzucił kurtkę.
-Chodźmy więc. Skoro proponujecie. -uśmiechnął się subtelnie zamykając za sobą drzwi. Młodszy w życiu nie spodziewał się, że uda mu się zobaczyć z chłopakiem drugi raz tego samego dnia.
-Zmieniłeś opatrunek w domu? -zapytał, gdy wychodzili z windy, co było spowodowane czystą troską. Był to pierwszy raz, gdy mogli ze sobą swobodnie porozmawiać i lepiej się poznać.
-To jak to jest u Ciebie z tą Grą o Tron? Musisz być wielkim fanem, skoro nazwałeś taką kulkę Drogon, a nie Puszek. -zaczepił, gdy w parku Changbin spuścił ze smyczy psa, by się wybiegał. Biała kluseczka, po chwili przyniosła patyk pasujący rozmiarem do wielkości zwierzęcia. Gdy o uszy Lee obiło się słowo dracarys po wyrzuceniu patyka, złapał się za głowę.
-Chyba właśnie odpowiedziałeś mi na to pytanie. Będę potrzebował instrukcji obsługi Twojego psa. -Oznajmił zupełnie poważnie, mimo iż to mogło wydawać się śmieszne.
Zajęci rozmową mężczyźni, nawet nie zauważyli, gdy Drogon do nich wrócił. Oczywiście na nieszczęście Felixa. Przez kolor sierści, pies zlał mu się z barwą śniegu, a młodszy w ostatniej chwili go dostrzegł odskakując, aby nie nadepnąć na zwierzę. W konsekwencji czego, poleciał wprost na Changbina, przewracając ich obu.
-Aish…-syknął z bólu Chociaż wiem, że zastrzyki działają Wtedy dopiero zorientował się w jakiej pozycji leżał. Całym ciałem spoczywał na ciele Changbina, mając kolano między jego nogami. Starszy zaś odruchowo chwycił go w talii. Z początku Felix był tak zawstydzony, że nie mógł się podnieść, jednak skracił się w myślach, szybko wstając na nogi.
-Boże Changbin...przepraszam...nic Ci nie jest? Przepraszam, nie chciałem go zdeptać, a on pojawił się tak z niknąd…-zaczął się tłumaczyć, jakby próbując wybronić się z sytuacji.
-Nic się nie stało, Felix. Naprawdę. -Lee wpatrywał się w otrzepującego się ze śniegu Seo.
OdpowiedzUsuń-Przeze mnie masz wilgotne ubrania…-mruknął niezadowolony. Nie chciał aby starszy się przeziębił. Młodszy nadal wydawał się nieobecny. Boże, jak dobrze że wziąłem leki. Był z siebie dumny, dzięki temu mógł poczuć ciało Changbina. Choć z drugiej strony przez to chciał tylko więcej. Nie bądź zachłanny Felix Nim chłopak zdążył się otrząsnąć, kolejne posunięcie Seo wprowadziło go w kolejny szok. Co on wyprawia? Chce, żebym umarł? Boże, Boże, Boże on się zbliża Koreańczyk wziął wdech, wstrzymując oddech. Czując dotyk mężczyzny na policzku, czuł jak jego twarz płonie niczym grzejnik. Zadrżał, co na pewno poczuł Changbin na swojej dłoni.
-Już. Teraz jest idealnie. -Felix wypuścił powietrze, czując jak od napięcia zaszkliły mu się oczy.
-Nie jest. -odparł prawie szeptem, wyciągając dłonie w kierunku chłopaka. Jedną położył na karku Changbina, przytrzymując go. Drugą zaś powoli strzepywał śnieg z jego czapki.
-Teraz jest. -uśmiechnął się słodko do rozmówcy, zabierając ręce.
-Chyba trzeba się zbierać, jeśli jeszcze chwilę posiedzimy na dworze to zapalenie płuc mamy gwarantowane, a przysięgam...jeżeli się rozchorujesz to będę codziennie wpraszał Ci się do domu, żeby się Tobą zająć. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. - On naprawdę chce mnie zabić
-W takim razie, powinienem się rozebrać i wrócić do domu nago. -Zaśmiał się, choć w rzeczywistości był śmiertelnie poważny. Jeśli to gwarantowałoby mu więcej spędzonego z Seo czasu, to uczyniłby to bez wahania. Nie chcę się Ciebie pozbyć, chcę żebyś był
Droga do domu należała do przyjemnych mimo mrozu, który przez mokre ubrania był jeszcze bardziej odczuwalny.
-Będę się zbierał, no wiesz... Tak trochę zmoczyliśmy ubrania, więc pasuje się przebrać i rozgrzać.- Ja mogę Cię rozgrzać, wiesz…? Gdy Seo powoli zaczął odchodzić, Felix gwałtownie złapał go za nadgarstek.
-Zaczekaj! Chwila, chwila..-Powiedział z początku głośniej, później jednak ciszej.
-Nie możesz...to znaczy...nie powinieneś iść taki mokry...już wystarczająco Cię wymroziło...Wejdźcie z Drogonem, na chwilę. -poprosił, zapraszając ich do środka. W pierwszej kolejności, Lee przyniósł suche ubrania dla rówieśnika.
-Włączyłem kaloryfer w łazience...Możesz się przebrać i powiesić ubrania, niech trochę wyschną. A ja zrobię coś do picia, co będzie idealne na tą pogodę. -oznajmił, zwracając się następnie do małego pupila.
-Choć Drogon, Twój Pan musi się przebrać. -klepnął dłonią o udo, przywołując do siebie kuleczkę. Postawił przed pieskiem miskę z wodą, który od razu zabrał się za picie. Przebrał się szybko w salonie, póki Changbin nie wyszedł, a następnie przygotował dla starszego gorącą czekoladę z bitą śmietaną i piankami, posypaną odrobiną kakao. Postawił je przed kanapą na stoliku. Felix chwycił za przygotowany wcześniej ręcznik, siadając na ziemi i biorąc Drogona na kolana. Jego mokrą sierść zaczął delikatnie osuszać, wycierając go materiałem. Wtedy do pokoju wszedł Changbin.
-Ooo, już? -uśmiechnął się uroczo, podnosząc wzrok na chłopaka.
-Masz gorącą czekoladę na stoliku. -oznajmił, wracając do suszenia zwierzaka. Gdy skończył, pozwolił psu biegać po mieszkaniu.
-Changbin…-Zaczął siadając obok.
OdpowiedzUsuń-Chciałem...Chciałem Cię przeprosić. Wiesz, za to że Cię uderzyłem i byłem tak chamski dla Ciebie. Po prostu…nie jestem najlepszy w kontaktach międzyludzkich. -Wstydził się samego siebie, po tym jak czuły był dla niego Seo, jeszcze bardziej żałował swojego zachowania.
-Możemy zacząć od nowa? Dasz mi jeszcze jedną szansę? -Zapytał, patrząc na chłopaka błagalnym spojrzeniem Changbinnie, proszę...nie skreślaj mnie. Nie chcę, żebyś miał o mnie tak złe zdanie.
-Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał...cóż nie ma się co dziwić, dość paskudnie zacząłem naszą znajomość, ale będę się starał, obiecuje. -mówiąc to, położył dłoń na jego kolanie, jakby chciał zapewnić o szczerości swoich słów. Zabrał powoli rękę, wzdychając głośno.
Mijał czas, chłopcy pochłonięci rozmową, nie zwracali uwagi na to, że robiło się późno, a ubrania Seo całkiem zdążyły wyschnąć. Gdy Drogon wraz ze swoim właścicielem zbierali się do wyjścia, Lee posmutniał, wiedząc że następnym razem najprawdopodobniej spotkają się w poniedziałek w szkole. W progu, żegnając się z mężczyzną Felix zdecydował się na odważny ruch. Zbliżył się do Changbina, stając delikatnie na palcach, by móc musnąć jego policzek wargami w czułym pocałunku. Korzystając z chwili nieuwagi, wsunął do kieszeni Seo małą karteczkę, na której było napisane:
58-5861-4279 Napisz, jeśli będzie Ci się nudziło między jednym odcinkiem Gry o Tron, a drugim.
...Lub gdybyś po prostu czegoś potrzebował.
-Felix
-Dziękuje za spacer, wracaj bezpiecznie. Do zobaczenia w poniedziałek w szkole. -zamruczał, odsuwając się. Kucnął szybko głaszcząc Drogona na pożegnanie. Po tym zamknął drzwi, osuwając się po nich na ziemię. Ma gładką skórę na policzku...mógłbym całować go częściej.
Gdy Changbin wyszedł, do Felixa dotarło co przed chwilą zrobił. Boże, czy ja naprawdę go pocałowałem? Felix, to się źle skończy, powinieneś się uspokoić. Myśl racjonalnie, już raz się zawiodłeś. Rozgrzany własnym zdenerwowaniem, które odczuwał przed pocałowaniem Seo, Lee wyszedł na balkon z papierosem w rece. Patrzył na tętniące po zmroku miasto, zastanawiając się jak to jest mozliwe, że ludzie pędzą przed siebie, a on nadal stoi w martwym punkcie. Nadal nie potrafił zapomnieć o tym co minęło, wciąż na nowo każdego dnia przywołując demony przeszłości. Chciałby żyć normalnie, dlatego też między innymi się przeprowadził. Jednak to nie przyniosło oczekiwanych przez Felixa efektów. Mimo swoich azjatyckich korzeni czuł się obcy na ojczystej ziemi. Wszystko się dla niego powtarzało, od prześladowań po obawy...i wtedy pojawił się Changbin, który był dla Lee jak światełko w tunelu. Strach przed rozczarowaniem nigdy nie opuszczał młodszego, aczkolwiek to nie jedyny powód dla którego uznał, ze lepiej będzie trzymać starszego na dystans. Chciał, żeby jego nowy kolega mógł go dobrze poznać, a jak wiadomo do tego potrzeba czasu. Mimo to jedno pytanie wciąż pozostawało bez odpowiedzi. Czy Felix da radę powoli rozwinąć swoją relacje z Seo? Tego nie wiedział nawet sam Australijczyk.
OdpowiedzUsuńJak to mówi Scarlett O’hara “Pomyśle o tym jutro” Piegowaty zgasił papierosa, wracając do mieszkania. Wtedy usłyszał hałas dobiegający z korytarza.
Odstaw tutaj to pierdolone pudło i spieprzamy!
Ale maja tutaj kamery!
Chuj z tym, nie będę latał kolejne piętro niżej, żeby się tęgo pozbyć i nie dam się tez wypierdolic z mieszkania!
Dialog przypominał bardziej burzliwa wymianę zdań, niż koleżeńska współpracę. Felix z ciekawości wyszedł z mieszkania widząc na drugim końcu, dwójkę młodych mężczyzn z kartonem zawołał głośno.
-Ej co wy tam wyprawiacie?! - Kiedy robiący hałas sąsiedzi zauważyli Lee, uciekli natychmiast schodami pożarowymi, zostawiajac pudło. Zaciekawiony chłopak podszedł bliżej. Zaglądając do środka znalazł coś, co całkiem go zaskoczyło. Kot? Do tego rasowy? Pewnie właściciel mieszkania zabronił zwierząt. Niebieski zwierzak o złotych oczach, patrzył wystraszony na Felixa. Było to małe kociątko, bez problemu zmieściłby się w obu rękach Lee.
-Cześć maluchu. Nie bój się, nie skrzywdzę Cię -powiedział łagodnie wyciągając dłonie w stronę kota. Wziął kruche stworzenie, głaszcząc je czule.
-Nie martw się, tez zawsze byłem wyrzutkiem społeczeństwa. Będzie Ci u mnie dobrze, jesteśmy podobnie. -Drapał kotka za uszkiem, następnie wchodząc do mieszkania. Obecność pupila od razu go rozweselila.
-Zrobię Ci prowizoryczne łóżeczko, a jutro wszystko Ci kupię w zoologicznym bo dziś już wszystko zamknięte. -Mówiąc to, położył malucha na kanapie. Na ziemi z ręczników i poduszek ułożył mu legowisko, kładąc obok miseczkę z woda oraz talerzyk na którym było pokorojone drobno mięso, które zostało mu z kurczaka.
Widząc, jak kot po położeniu sie w nowym legowisku od razu kieruje się w stronę jedzenia, Felix westchnął ciężko.
-Musieli Cię niezłe wygładzić co? -Dał w spokoju jeść zwierzakowi, łapiąc za telefon, który właśnie wydał z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości.
OdpowiedzUsuń-O Boże to Changbin! -zakrył usta dłonią, przyłapując się na tym, ze powiedział to na głos.
Czy on właśnie zaprosił mnie do siebie? CHANGBIN ZAPROSIŁ MNIE DO SIEBIE
Do: Changbin
Poniedziałek po szkole? Jak dla mnie spoko ٩(^ᴗ^)۶
-Popatrz, myślisz ze będzie okej? Nie wyszedłem na napalonego? -pokazał wiadomość kotkowi, który położył się w legowisku.
-Tak, tez uważam ze dobrze napisałem. -uśmiechnął się delikatnie chowający telefon do kieszeni bluzy.
Następnego dnia Felix kupił wszystko co potrzebne jest dla kota. Zastanawiał się podczas zakupów jak powinien nazwać swojego nowego podopiecznego. Lecz wtedy go olśniło. Ułożył kotka na nowym legowisku robiąc mu zdjęcie.
Do: Changbin
Oto Rhaegal, mam nadzieje że dogadają się z Drogonem
Zadowolony z siebie wyslal fotografie do Seo, czując ze spodoba mu się nazwa.
Przed poniedziałkowym spotkaniem Felix miał ogromne problemy z zaśnięciem. Zapomniał nawet o problemach jakie otaczały go w szkole. Myślał tylko i wyłącznie o Changbinie, czego efektem było porządne przygotowanie się chłopaka rano na zajęcia. Nałożył nawet odrobine kremu BB na twarz by wyglądała na gładsza. Pierwszy raz tez przyłożył się przy fryzurze, gdzie normalnie chodzi na lekcje rozczochrany.
Jednak jego spokój szybko został zaburzony.
-Hej Lee -Felix doskonale wiedział do kogo należy ten głos.
-Han Jisung - oznajmił markotnie, nie mając najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Chłopak jednak podszedł bliżej, dokładnie lustrując wzrokiem twarz Felixa.
-O zakryłes w końcu te obrzydliwe pieprzyki. Co? Nie chcesz żeby ktoś je zobaczył? Czyżby nasza mała pierdoła życiowa się zakochała? -Jisung naciągnął rękaw bluzy, ścierając krem z twarzy Felixa boleśnie pocierając materiałem o jego policzki, zostawiajac je zaczerwienione.
-Yongbok, Yongbok, przecież kochać trzeba drugiego człowieka takim jakim jest. Nie możesz ukrywać ich wiecznie i tak kiedyś zobaczy. Wiesz co? Pomogę Ci. - Nie...Nie dzisiaj, proszę…Changbin...on...Nie dziś… Felix nie umiał uwierzyć w swojego pecha, już chciał coś odpowiedzieć, jednak nim zdążył wykrztusić słowo Jisung uderzył go w twarz, a z jego wargi zaczęła spływać krew.
-Widzisz? Od razu wyglądasz lepiej. -Odpychający uśmiech Jisunga zakłuł Lee w oczy, który dotknął palcem wargi.
-HAN JISUNG! -dało się słyszeć głos Pana Kang.
-Sam pójdę do dyrektora, wiem gdzie to! -Chłopak machnął ręka na nauczyciela, odchodząc.
-Lee, do higienistki już! -Rozkazał, a Felix przytaknął idąc posłusznie do gabinetu. Gdy Changbin przyszedł na zajęcia, młodszego wciąż nie było.
-Sory za spóźnienie psorze. -Kang odwrócił się od tablicy w stronę Seo.
-O skoro już jesteś Seo, pójdź do pielęgniarki sprawdzić co z Felixem. - poprosił wracając później do tłumaczenia zagadnienia.
Tymczasem u pielęgniarki, kobieta przyglądała się ranie Lee.
-Chyba nie będzie trzeba szyć, zmyjemy zaraz ta krew i odkazimy. Myśle ze skończy sie tylko na strupku pod dolna warga. -Felix całkowicie się odciął, jedyne co chciał to zobaczyć już Changbina. Poczuł mocna potrzebę jego obecności. W końcu był jedyna dobra rzeczą tutaj. Jedyna osoba, do ktorej chciał spróbować się zbliżyć Przecież on się zmartwi jak zobaczy, ze nie ma mnie w klasie...bo zmartwi się prawda? Changbin Hyung, przepraszam…
Gdy Felix dostrzegł Changbina w progu drzwi prowadzących do gabinetu, automatycznie zaszkliły mu się oczy. Poczuł, jak cały strach i napięcie z niego schodzi. Ten dzień nawet się porządnie nie zaczął, a Lee już był bardzo zmęczony i roztrzęsiony. Kiedy mężczyzna kucnął u jego boku, młodszy był prawie pewien że mógł dostrzec to jak trzęsie się jego ciało.
OdpowiedzUsuń-Felix...Co się stało? -Nie wiedział, jak miał odpowiedzieć na to pytanie, bał się. Nie chciał, żeby Changbin miał przez niego kłopoty. Wtem Seo ujął jego dłoń, muskając ją subtelnie wargami. Australijczyk wstrzymał oddech, rumieniąc się intensywnie. Jego usta są takie delikatne i miękkie… Chłopak rozmarzył się, przez chwilę zapominając o tym co mu się przytrafiło.
-To był Han, tak? -Piegowaty jedynie przytaknął. Był zastraszony i w szoku, potrzebował chwili żeby dojść do siebie. Akurat teraz żałuje, że zrobiłem zastrzyk.. Czując dłoń na swoim policzku, szybko zmienił zdanie Żartowałem, jest warto tak długo, jak tylko mogę go czuć.
-Zabije go.
-Changbin nie..-mruknął cichutko, patrząc na niego z paniką w oczach. -Ja..ja nie chcę, żeby on Ci coś zrobił..-młodszego nie obchodziło to, co Jisung mógłby mu jeszcze zrobić. Mógł go jeszcze nie raz pobić, tylko jeśli zagwarantuje to spokój Seo.
-Nie wiem jak Ty, ale ja nie mam już ochoty iść na dzisiejsze zajęcia, myślę że...moglibyśmy kupić coś do jedzenia i pójść od razu do mnie, co Ty na to? -Felix uśmiechnął się przygaszony, kiwając twierdząco głową.
-Chodźmy stąd Hyung..-poprosił, chowając się u boku starszego. W pizzeri nie musiał nic mówić, żeby Seo zrozumiał czego chce. Teraz uświadomił sobie, jak bardzo głodny był, gdyż nie zdążył nawet zjeść śniadania w domu.
-Teraz czuje się lepiej. -oznajmił, patrząc wymownie na swojego rozmówcę, dzięki któremu czuł się spokojniejszy.
-Już nie boli...chyba bardziej się wystraszyłem..-mruknął, zawstydzony. Nie lubił się przyznawać do własnych słabości. Czuł się wtedy mało męski oraz odnosił wrażenie, że łatwo go wtedy zdeptać.
-Rhaegala ktoś zostawił na korytarzu, jest jeszcze malutki, pewnie by nie przeżył zostawiony sam. Zawsze to jakieś towarzystwo w domu. -uśmiechnął się delikatnie, zastanawiając się jak się ma jego kotek, którego przez te dwa dni zdążył już pokochać całym sercem. Gdy wzięli pudełka z jedzeniem, Felix poczuł jak Changbin łapie go za dłoń. Czy on chce, żebym dostał zawału? Młodszy czuł, jak miękną mu nogi przez zachowanie starszego. Pewnie jest taki bo mu mnie żal.. Lee nadal nie mógł uwierzyć, że ktoś mógłby go szczerze polubić, wszystko dla niego musiało mieć jakieś wyjaśnienie. Nie dopuszczał do siebie myśli, że takie gesty mogą być bezinteresowne, zmotywowane sympatią.
Nie...nie zabieraj… westchnął, gdy Changbin zabrał swą dłoń, której Felix wcale nie miał ochoty puszczać.
-Nie, dziękuj..-zanim zdążył odpowiedzieć, Seo był już w sklepie, a piegowaty nie do końca rozumiał dlaczego tam poszedł. Gdy okazało się, że kupił mu papierosy, z początku nie chciał ich przyjąć, było mu głupio. Jednak, słysząc jak jego rozmówca nalega by je wziął, schował je po chwili do kieszeni.
-Dziękuje, ale na drugi raz nie odkupuj mi całej paczki za parę fajek...nie musisz mi nic oddawać -mruknął zmieszany, lecz gest Seo uznał za uroczy. Pamiętał jakie szlugi lubię...słodki Gdy okazało się, że są niedaleko domu Changbina, Felix zaczął się stresować.
Miał być pierwszy raz w jego pokoju, a do tego mógł przecież wpaść na jego rodzinę. Mam nadzieje, że będziemy sami w domu...nie chcę, żeby ktoś z jego rodziny zobaczył mnie w tym stanie.. Ostatnim czego chciałby Lee było spotkanie z jego rodzicami. W końcu wyglądał dzisiaj jak chodzące nieszczęście a pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Wchodząc do mieszkania Seo, ściągnął szybko buty, idąc posłusznie za Changbinem, chowając się za jego plecami. Był zawstydzony, nie wiedział jak powinien się zachować, więc szukał schronienia. Wchodząc do pokoju starszego, uderzył go w twarz zapach Changbina. O matko...czy mogę stąd nie wychodzić? Zapach był tak odurzający, że każdy oddech Felixa był wyjątkowo głęboki. Młodszy był pod wrażeniem tego, jak wyglądało pomieszczenie.
OdpowiedzUsuń-Widać, że to Twój pokój. Nie dałoby się go pomylić z nikim innym. -Oznajmił przyglądając się plakatom z Gry o Tron.
-To fajne, że masz taką pasję..że coś Ci daje tyle radości. -uśmiechnął się do Changbina, komplementując jego zainteresowanie serialem. Chciałbym, żebyś polubił mnie tak, jak lubisz ten serial… Wtedy między nogami Felixa, zaczęła biegać mała biała kulka.
-Drogon! -przywitał psa pogodnie, kucając by go pogłaskać. Usiadł obok, Seo który poklepał miejsce na ziemi. Wziął, na nogi Drogona, drapiąc go za uszkiem oraz miziając go po brzuszku.
-Hyung, śpiewasz? -zapytał jedną ręką wskazując na jego mini studio, a drugą bawiąc się ze zwierzakiem.
-Nie wyglądasz na kogoś, kto mógłby śpiewać ckliwe ballady, bardziej na kogoś kto rapuje. -oznajmił łagodnie, próbując rozgryźć po co Changbinowi tyle sprzętu. Gdy włączyli serial oraz zaczęli jeść pizze, Felix niepostrzeżenie przysunął się nieco do chłopaka, jak gdyby nigdy nic jedząc kolejny kawałek. Najedzony Lee poczuł, jak staje się coraz to bardziej senny. W końcu nie spał całą noc stresując się spotkaniem z Changbinem. W połowie odcinka, mimowolnie usnął, osuwając się na ramię Seo.
-Binnie…-mruknął przez sen, wtulając się w chłopaka. Nie był tego świadomy, gdyż już dawno odpłynął w krainę snu zmęczony poranną bójką.
Sen Felixa byl tak mocny, ze chłopak w ogóle nie drgnął, gdy Seo przeniósł go na łóżko. Śnił mu się Changbin. Młodszy we śnie znajdował się w jego objęciach. Czuł ciepło ciała starszego, siedział na jego udach, drapiąc Seo po karku. Wizja była tak realistyczna, ze Felix mial wrażenie iż naprawdę czuje usta chłopaka na swoich. Wtedy uświadomił sobie, ze to akurat nie było jedynie jego wymysłem. Czy on mnie całuje? BOŻE ON MNIE CAŁUJE. Felix panikował, ale udawał ze nadal śpi próbując nie piszczeć z ekscytacji. Gdy Changbin się odsunął się od piegowatego, chłopak odniósł wrażenie ze czuje bicie własnego serca. Jego usta...smakują tak dobrze, chce więcej. Mój Binnie...Chce żeby był mój. Seo jeszcze nie wiedział, ze jego pocałunek był niczym pociągnięcie za spust porządnie nabitej broni.
OdpowiedzUsuńPrzez dłuższa chwile Lee zbierał w sobie odwagę. Leżał, czując jak jego ciało całe się trzęsie. Bił się z własnym myślami nie wiedząc do końca co powinien zrobić. W końcu postanowił zaryzykować. Postawić wszystko na jedna kartę. Felix. Obronił Cię, jest czuły, troskliwy, nie jest możliwe żeby był jak Luke..nie skrzywdzi Cię. Lee odkąd zerwał z poprzednim chłopakiem, był bardzo skrępowany w zbliżeniach cielesnych. Nie raz był do nich zmuszany, jednak teraz sam chciał byc bliżej Changbina. Usiadł na łóżku, przecierając oczy.
-Woah! Nie śpisz już? Aż taki nudny jestem, że usnąłeś? -Felix wstał z łóżka, idąc w stronę mężczyzny, stanął nad nim przyglądając mu się przez chwile.
-Nigdy nie byłeś nudny, po prostu przy Tobie czuje się bezpiecznie. -Głos chłopaka łamał się od stresu. Choć raz zachowaj się jak facet Felix. Ten jeden pierdolony raz. Lee zdecydowanym ruchem usiadł na udach Changbina przodem do niego. Ujął w dłonie twarz Seo nieśmiało muskając jego usta swoimi. Dolna wargę mężczyzny zamknął między swoimi, zasysajac się na niej lekko.
-Binnie…nie spałem wtedy...-Pogłębił pocałunek, chcąc złączyć ich języki dodając zachłanności swoim ruchom. Wracając na ziemie, odsunął się od chłopaka powoli, wstając z jego ud.
-Ja...ja…-Felix wbił wzrok w ziemie, wiercąc się w miejscu cały czerwony na policzkach.
-Chyba powinienem iść do domu…-Zaryzykował, by katem oka spojrzeć na Seo. Wyglądał dla niego niezwykle atrakcyjnie, Lee wiedział ze musi spróbować nad sobą panować, gdyż Changbin działal na niego jak silny narkotyk. Uzależniał się od jego bliskości z każdym dniem coraz bardziej.
-Podobało mi się Felix, Ty mi się podobasz i jeśli chcesz to możemy to powtórzyć. -W jednej chwili Felix jednocześnie chciał się schować z zawstydzenia, ale także chętnie rzuciłby się na szyję Changbina. Podobam mu się...On naprawdę to powiedział… Lee zastygł w miejscu, od nadmiaru emocji, jednak na szczęście Seo przejął inicjatywę. Czując ponownie wargi starszego, zmrużył delikatnie powieki, a po jego ciele przeszło przyjemne mrowienie. Dłonie piegowatego powędrowały na kark Changbina, drapiąc go delikatnie. Oddał się pocałunkowi, chcąc zapamiętać każdy ruch ich języków i smak usta ukochanego. Binnie...uzależniam się od Ciebie...z każdą chwilą chcę więcej Ciebie..Chcę byś był mój… Gdy chłopak odsunął się od młodszego, Felix niechętnie oderwał się od jego ust.
OdpowiedzUsuń-Teraz pozwolę Ci pójść do domu, ale tylko pod warunkiem że Cię tam odprowadzę, dobrze? -Lee uśmiechnął się delikatnie, wtulając się w chłopaka.
-Lubię takie warunki, Hyung. -zamruczał mu do ucha, robiąc po tym krok w tył, żeby nie wyjść na przylepę. Jeszcze będzie miał dość tego, że nie umiem się odkleić
-Dobry pomysł, muszą się poznać i zacząć dogadywać. -Oznajmił pogodnie. W sumie to ja i Changbin też jesteśmy jak kot i pies. Różni, ale dogadujemy się dobrze mimo stereotypów. Ubierając się, Felix zdał sobie sprawę z tego, że nie ma już odwrotu. Zauroczył się bezpowrotnie. Po tym wszystkim co przeszedł, nie sądził że jeszcze kiedyś będzie mu dane poczuć szczere uczucie względem kogokolwiek, a jednak. Wszystko wskazywało na to, iż Changbin przełamał wszelkie jego blokady i jako jeden z nielicznych sprawił, że Felix zapragnął się przed nim otworzyć. Gdy w drodze do domu, Seo splótł ich palce razem, Lee uśmiechnął się delikatnie.
-Słodki z Ciebie typ, wiesz? -zamruczał, zaciskając dłoń mocniej, by trzymać pewniej rękę Changbina.
-Wiesz...jeśli chcesz...możesz częściej trzymać mnie za rękę...to przyjemne. -Zawstydzony piegusek, szedł blisko chłopaka, chcąc zmniejszać między nimi dystans. Czuł się potrzebny, Changbina i byłego partnera Felixa różniła jedna zasadnicza rzecz. Przy Seo, był traktowany z szacunkiem. Tak jak człowiek powinien traktować człowieka. Pociągało go to bardziej, niż cokolwiek innego. To, jak troskliwie traktował go starszy, było dla niego niezwykle atrakcyjne.
Czekam na dzień, aż zostaniesz u mnie na noc...chcę przy Tobie zasypiać i razem z Tobą się budzić...Chcę żeby moja pościel przesiąknęła jego zapachem, żebym mógł wąchać poduszki godzinami...może to nienormalne, ale właśnie tak bardzo go pragnę.
-Zrobię! Oczywiście, że Ci ją przygotuje Binnie. -Chłopak wspiął się na palce, by móc ucałować mężczyznę w czubek nosa.
-W domu dużo gotowałem, nie tylko jeśli chodzi o desery. -oparł się o ścianę windy, przyglądając się rozmówcy, który szybko przykrył jego usta swoimi.
-Hmm? Już? Co tak krótko…? -mruknął cichutko pod nosem, tak jak gdyby nie chciał, żeby Changbin to słyszał. Nie chciał, żeby pomyślał o nim jak o niewyżytym malolacie. Ale nie ukrywam, że seks w windzie zawsze był moją fantazją…
-Drażnisz się ze mną, Seo Changbin. -uderzył go delikatnie w ramię, wychodząc na ich piętrze.
-Rozsiądź się, zrobię Ci picie. -poprosił, głaszcząc go delikatnie po policzku, patrząc głęboko w jego oczy.
-Rhaegal jest przeuroczy, szybko się przywiązuje, na pewno go polubisz. W sumie to dziwne, bo myślałem, że skoro go porzucili, to będzie agresywny względem ludzi. Widać ten kotek jest wyjątkowy. -Wyjaśnił Felix, szykując dla chłopaka gorącą czekoladę, którą poza bitą śmietaną i piankami, ozdobił też cukrowymi serduszkami.
Słysząc huk, podszedł bliżej Changbina. Cholera, moje strzykawki..zapomniałem o nich..
OdpowiedzUsuń-Co to jest Felix? Co robi u Ciebie pieprzony zestaw narkomana? Czy wiesz w ogóle jak łatwo spieprzyć sobie przez to życie? - Że co? Lee nie potrafił ukryć swojego zdziwienia.
-Nie wierze...Wiedziałem, że nie wiem o Tobie za wiele, ale to? To jest przesada Felix… Nie mogę, nie potrafię…- Czy on myśli...że ja...że jestem ćpunem? Lee czuł jak buzują w nim skrajne emocje.
-Changbin...musisz mnie wysłuchać…-Próbował się przebić, przerywając monolog starszego. Do oczu piegowatego zaczęły napływać łzy.
-I pomyśleć, że odmówiłeś, kiedy zaproponowałem Ci skręta. Widać wolisz coś mocniejszego, niestety tego nie mogę Ci zaoferować, nie będę zaopatrzał ćpunów, bo pewnie tylko o to Ci chodziło… -W jednej chwili zaczęła płonąć w nim złość. Jak on mógł to powiedzieć… Gdy Seo wybiegł z mieszkania, Felix w popłochu zaczął przeglądać szafki. Działał w amoku, pod wpływem emocji, nic nie było w stanie go powstrzymać.
Chwycił kartkę, której poszukiwał, wybiegając za Changbinem w samej bluzie. Nie musiał szukać długo, znalazł go na ławce pod jego blokiem, siedzącego z mętlikiem w głowie.
-Dlaczego uciekłeś? Dlaczego kurwa uciekłeś?! -Wykrzyczał z żalem do mężczyzny, czując jak zaszkliły mu się oczy.
-Nie dałeś mi nic powiedzieć...Nic...Wydałeś osąd, wrzuciłeś mnie do jednego worka z ćpunami. Masz racje nie wiesz o mnie wiele, a przesadą było to, że oceniłeś mnie według swoich stereotypów. -Felix był rozbity, czuł się jak w koszmarze z którego nie umiał się obudzić.
-Zestaw narkomana, tak? A pomyślałeś przez chwilę, że nie każdy ma tyle szczęścia w życiu, żeby być całkowicie zdrowym?! -Mówiąc to wcisnął mu na siłę papier z diagnozą.
-Widzisz to?! WIDZISZ?! Jestem chory, Changbin! Nie jestem jebanym narkomanem! Myślisz, że biorąc coś mocniejszego odmówiłbym Ci zioła?! Zastanów się! Jestem chory od małego na zaburzenia czucia powierzchniowego, przeczytaj sobie! Muszę brać bolesne zastrzyki, żeby móc czuć to co czują inni! -Felix krzyczał, a po jego policzkach spływały łzy.
-Nie brałem tych zastrzyków, bo dzięki temu nie czułem bólu, gdy ktoś w szkole mnie kopał! A wiesz, czemu zacząłem je brać z powrotem? Bo chciałem czuć Twoje ciepło...Chciałem móc poczuć jak mnie dotykasz, czuć Twoją bliskość! ZROBIŁEM TO WSZYSTKO ZE WZGLĘDU NA CIEBIE, A TY MÓWISZ MI ŻE JESTEM ĆPUNEM! -Felix krztusił się własnymi łzami, a mimo to kontynuował swój monolog.
-Zacząłem Ci ufać...zacząłem Ci kurwa ufać...Jak mogłem uwierzyć, że dla kogoś się liczę? Niczego się nie nauczyłem…-Młodszy cały się trząsł, nie nadążając ze ścieraniem kropli z policzków.
-Nie wierzę, że tak po prostu mnie oceniłeś...nie chciałeś mnie wysłuchać i do tego zostawiłeś...Myślałem, że zależy Ci tak, jak mnie...JA NAPRAWDĘ ZACZĄŁEM MYŚLEĆ, ŻE MÓGŁBYŚ MNIE…-Pokochać
-polubić choć trochę...No ale cóż...kto chciałby zadawać się z nieuleczalnie chorym dzieciakiem? Nie jestem niczego wart.-Ciało Lee zaczęło drżeć.
OdpowiedzUsuń-Myślałem, że jesteś inny...Mówiłem sobie Daj mu szansę, to dobry facet Chciałem się przed Tobą otworzyć, a Ty uciekłeś przy pierwszej lepszej okazji. Co? Chciałeś mnie tylko zaliczyć, prawda? Jak każdy...tylko po to jestem potrzebny na świecie...problem w tym, że...Chciałem z Tobą nawiązać więź...Chciałem, żebyśmy mogli na sobie polegać...Czułem się przy Tobie tak bezpiecznie...A znowu po prostu zbyt wiele sobie wyobraziłem. -Felixowi zakręciło się w głowie, po calym tym wykładzie, czuł jak robi mu się słabo.
-Ja tylko chciałem czuć...cokolwiek. -powiedział błagalnym tonem, patrząc w ziemię, nie mając chęci patrzeć na Changbina.
-Zaczęliśmy od początku i to chyba był mój błąd. Bo wiesz, jestem jak Rhaegal. Za szybko się przywiązuje. -Oczy Felixa zaczerwieniły się od łez.
-Idę, wracam do mojego narkomańskiego świata, chociaż po Twoim uniesieniu się, nie wiem czy cokolwiek zostało w całości, z moich leków. Idę bardziej spieprzyć sobie życie, o ile to w ogóle jest możliwe. -warknął, odwracając się na pięcie i marszem wracając do budynku, nie reagując na wołania ze strony Seo. Po chwili zamknął się w swoim mieszkaniu, wraz z kotem, rozwalonymi strzykawkami i złamanym sercem, nie mając zamiaru wyjść przez najbliższy tydzień.
Felix przez kolejne dni nie wychylał się z domu nawet do sklepu. Zamawiał zakupy do domu przez internet, nie mając nawet siły wystawić nogi na korytarz. Czuł, jakby jego życie było jednym wielkim błędnym kołem. Choć bardzo chciał, nie potrafił zapomnieć o Changbinie. Wszystko dookoła mu się z nim kojarzyło. Nie był w stanie odpędzić od siebie jego obrazu.
OdpowiedzUsuńBył wściekły na samego siebie, że Seo tak łatwo zawrócił mu w głowie. Był wściekły, że znowu popełnia te same błędy. Niczego sie nie nauczyłeś, Lee. Zupełnie niczego.
Uznał, że najlepiej byłoby żyć na odludziu, bez kontaktów międzyludzkich. Słowa Changbina huczały mu w głowie godzinami, a Felix zastanawiał się czemu tak bardzo potrafi wszystko o obrócić w pył. Dlaczego nic mi nie wychodzi? Na samą myśl o powrocie do szkoły robiło mu się niedobrze. Już nawet nie chodzi o to, że czekałby go kolejny wpierdol od Jisunga, który z chęcią naplułby mu w twarz i zmieszał z błotem. Było to miejsce, w którym nieuniknione byłoby spotkanie z Changbinem. I co miałbym mu powiedzieć? Cześć, nie przychodziłem do szkoły bo mimo że masz mnie za ćpuna, strasznie mi na Tobie zależy i nie mogę patrzeć Ci w twarz? Lee uważał, że cokolwiek by nie powiedział, wszystko brzmiałoby równie okropnie. W związku z czym jego głównym zajęciem była opieka nad kociątkiem, które dodawało mu otuchy w ciężkich chwilach. Pościągał z szafek nawet książki George’a R.R.Martina, by nic nie przypominało mu o jego Hyungu. Bezskutecznie. Nawet patrząc w sufit, widział w nim oczy Changbina, które tak bardzo mu się podobały. Napawało go to frustracją Dlaczego nie umiem zapomnieć o ludziach, którzy mają o mnie złe zdanie?
Mimo wypierania z myśli obrazu ukochanego chłopaka, Felix próbował się z nim kontaktować. Próbował, bo zawsze pisał wiadomości, które później zamiast w wysłanych lądowały w roboczych lub koszu.
-Binnie…-mruczał pod nosem, wystukując słowa na klawiaturze. -Nie..nie..Changbinnie-hyung….nie tak też nie...Changbinie….jezu jakbym był jego matką to może, ale nie tak….-Felix całkowicie nie wiedział jak się do tego zabrać. Usuwał wszystko co napisał.
Binnie...Naprawdę masz o mnie takie złe zdanie? Tak bardzo mnie nienawidzisz…? Binnie...bardzo mi na Tobie zależy…Zobaczmy się..błagam..
Koniec końców nie napisał nic. Wystraszył się, najzwyczajniej w świecie bał się napisać. Był rozdarty obawami, lękiem przed ponownym zawodem, brakiem zaufania do świata. Nic nie rozumiał, przecież Changbin miał być jego nową nadzieją, szansą na spokój. Wszystko było dla niego niejasne.
Pewnego dnia, Felix nie wytrzymał. Jeśli Changbin faktycznie mnie nie chce, niech powie mi to twarz. Niech zakończy to raz a porządnie. Lee ubrał się szybko, nałożył krem bb na swoją spuchniętą buzię, by ukryć to że całymi nocami płakał za ukochanym. Gdy poprawiał włosy by już móc wyjść z domu, usłyszał pukanie. Z początku pomyślał, że to może jakiś dostawca albo sąsiad czy też właściciel mieszkania. Spojrzał przez wizjer, a widzą upragnioną, znajomą postać, zesztywniał w miejscu, czując jak każdy mięsień w jego ciele napiety jest do granic możliwości.
Changbin….
Serce młodszego biło jak szalone, dłonie drżały, a w ustach poczuł suchość. Nagle opuściła go cała odwaga. Złapał za klamkę, próbując złapać oddech. Otworzył niepewnie drzwi, chwilę później opierając się o framugę, by na miękkich nogach nie polecieć na Seo.
-Przepraszam, że Ci przeszkadzam…- Cześć Binnie...tak się cieszę, że jesteś…
Lee był jak sparaliżowany, nie był wstanie ani się ruszyć ani nic powiedzieć, więc liczył, że starszy będzie mówił za niego.
OdpowiedzUsuń-Ja… Kurwa… Jestem tak cholernie głupi, prawda? Oceniłem Cię od razu… Nie powinienem…-Do oczu Australijczyka napłynęły łzy. Widział, jak bardzo rozbity jest jego skarb, którego tak bardzo mu brakowało. Nie chciał go stracić, a tym bardziej widzieć jak mówi tak o sobie.
-Pewnie nie masz nawet ochoty teraz na mnie patrzeć, myślisz o mnie same najgorsze rzeczy, chcesz mnie uderzyć i na zawsze wyrzucić ze swojego życia. Zachowałem się jak gówniarz od razu oceniając Cię jako ćpuna, sam nie wiem dlaczego to zrobiłem...ale zrobiłem i tak jak bardzo chcę cofnąć czas to wiem, że nie mogę tego zrobić. Poczekałbym wtedy na to co powiesz, nie zraniłbym Cię.... -Słuchał Seo, z zaszklonymi oczami, sam nie wiedząc jak powinien się zachować. Wybaczyć mu? Zapomnieć o sprawie? Być złym? Smutnym? Tak naprawdę Felix chciał i potrzebował tylko jednego. Ramion Changbina. Chciał się w nich znaleźć i poczuć ten spokój, który dają mu objęcia mężczyzny. Pragnął poczuć jego ciepło, usłyszeć jego głos mówiący czule, że już wszystko w porządku. Potrzebował tego, jak tlenu.
-Odkąd pojawiłeś się w moim życiu, jedyne czego pragnąłem to być bliżej Ciebie, chciałem akurat Tobie pokazać tego siebie, którego nie zna nikt… Liczysz się dla mnie Felix. Tak bardzo mi na Tobie zależy, że zacząłem wariować, kiedy nie widziałem Cię kilka dni. Ba! Zacząłem wariować już po kilku godzinach. Wiem, że teraz możesz w to nie wierzyć, ale ja… nie chodziło i dalej nie chodzi mi o to, żeby Cię zaliczyć. Brzydzę się osobami, które tak traktują innych i nie chcę żebyś tak o mnie myślał. -Ciało Felixa zaczęło drżeć do tego stopnia, że Changbin był w stanie dostrzec to gołymi oczami.
-B-binnie…-mruknął cicho, łamiącym się głosem. To wszystko co był w stanie z siebie teraz wydukać.
-Chciałbym żebyś wiedział, że mimo tego jak się zachowałem będę próbował ze wszystkich sił naprawić to co zjebałem. Jesteś chory, ale to nie Twoja wina że tak jest… Wtedy, w parku powiedziałeś, że nikt nie chciałby zadawać się z nieuleczalnie chorym dzieciakiem. Ja chcę Felix… A co więcej… Zakochałem się w tym dzieciaku. -Lee mrugnał, a po jego policzkach zaczęły spływać łzy jedna za drugą. Zakochałem się w tym dzieciaku. Juz teraz młodszy wiedział, żę te słowa będą spędzać sen z jego powiek. Usłyszeć takie słowa od Seo, którego nie chciał nawet wysłuchać, robiąc z niego bezdusznika, było jak nagroda na którą nie zasłużył. Nie zasługiwał na miłość Changbina, nie po tym, jak go od siebie odepchnął, wrzucając go do jednego worka z byłym.
-Nie chcę, żebyś teraz czuł się zobowiązany żeby traktować mnie inaczej. Zrozumiem każdą Twoją decyzję, chcę jednak żebyś wiedział, że nie odpuszczę dopóki nie powiesz mi prosto w oczy żebym się wynosił i nigdy więcej do Ciebie nie odzywał. -Oczy młodszego powiększyły się w wystraszonym spojrzeniu.
-Nie, nie, proszę nie…-powiedział od razu, gdy tylko Changbin wspomniał o tym, że mógłby się do niego nie odzywać.
-Tak bardzo Cię przepraszam Felix. Obiecuję, że jeśli dasz mi jeszcze jedną szansę, nigdy już Cię tak nie zawiodę. A to… To dla Ciebie -Spojrzał na worek, dopiero wtedy dostrzegając takze Drogona. Lee był tak zaaferowany osobą Changbina, że nie zauważył nawet małej kuleczki plączącej się pod nogami. Gdy ich dłonie otarły się do siebie, młodszy ledwo poczuł to muśnięcie. Akurat wtedy...gdy najbardziej tego potrzebuje…
-Wiem, że kiedy byłem u Ciebie ostatnio zniszczyłem Twoje strzykawki… Em…Więc... To w sumie chyba wszystko co chciałem Ci powiedzieć. Powinienem wracać do domu… -
On odkupił moje strzykawki...przyszedł tutaj by przeprosić...zależy mu na mnie, nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego… Słysząc, że chce wracać do siebie, Felix poczuł napływającą adrenaline. Pod wpływem emocji obiema rękami chwycił za bluzę Changbina, wciągając go do wnętrza mieszkania. Możliwe, że zrobił to nieco za mocno, ale przez brak leków, nie czuł że jest za mało delikatny. Poczekał aż Drogon wszedł do środka, po czym od razu zamknął za nimi drzwi.
OdpowiedzUsuń-Nawet się nie waż wracać dzisiaj do domu….-mruknął, cały roztrzesiony. Chciał wszystko wyjaśnić ukochanemu, ale wiedział, że jest coś co musi zrobić najpierw. Idąc do saloniku, zdjął spodnie rzucając je w kąt. Wyjął strzykawkę, ładując w nią lek, na końcu lekko stukając w przyrząd, by uciekły z niego bąbelki powietrza. Widać było fioletowe ślady na udzie chłopaka od ilości wykonanych zastrzyków. Lee sprawnie zaaplikował sobie lekarstwo, wyrzucając zużytą strzykawkę. Wstał, podchodząc bliżej Changbina.
-Binnie….-schował się w jego objęciach, mocno zaciskając dłonie na materiale bluzy na plecach Seo.
-Trochę muszę poczekać, aż zacznie działać…-wymamrotał, wiedząc że ukochanemu należy się odpowiedź, na tak długi monolog.
-Ja...Ja chciałem do Ciebie pójść...napisać...cokolwiek..ale tak bardzo się bałem. -Lee zaciągnął Seo na kanapę, by spokojnie mogli porozmawiać.
-Nie jestem na Ciebie zły, wcale nie chcę Cię uderzyć ani nic z tych rzeczy...Binnie...to ja przepraszam...to ja popełniłem błąd….Nie dałem Ci dojść do słowa...odciąłem się od Ciebie...wrzuciłem Cię do worka z najgorszymi, ale to dlatego, że się wystraszyłem….wystraszyłem się, bo zależy mi na Tobie. A...już raz mi zależało...Mój poprzedni chłopak...myślałem, że mnie kocha...Na początku było, jak w bajce, ale z czasem okazało się, że on wcale mnie nie kocha. Zdradzał mnie, plotkował na mój temat...mówił, że sypiam z nauczycielami dla ocen..a to nieprawda...Gwałcił mnie...zmuszał mnie do seksu, mimo że miałem wtedy niecałe 15 lat...poniżał...wyzywał od śmieci…-Lee wpadał w coraz to większą histerię, gdy musiał opowiadać o swoim demonie przeszłości.
-Niejednokrotnie mnie uderzył, grożąc że jeśli komuś powiem to zabije mnie i wszystkich na których mi zależy...więc...milczałem. Nie powiedziałem nic...Byłem załamany...chodziłem do psychiatry, brałem leki...ale to nie działało...ja...ja próbowałem się zabić Changbin...próbowałem odebrać sobie życie przez niego….-Felix nie miał już sił, opadł bezwładnie na ciało Seo, a jego łzy zostawiały ślad na bluzie starszego.
Leżał tak dłuższą chwile, nie mogąc się uspokoić. Gdy jednak nie miał już siły na płacz, zamilkł oraz mógł kontynuować swój monolog.
-Dlatego wybacz mi, żę tak bardzo się przestraszyłem...Wierzę, że Ci na mnie zależy. Wiem, że nie zrobiłybyś nic co mogłoby mnie skrzywdzić. Dziękuje...Czuje szczerość w Twoich słowach. Bardzo to doceniam. Chcę Ci zaufać, chcę żebyś nauczył mnie żyć. Chcę poczuć przy Tobie, że żyje...Bo kiedy jesteś obok...wtedy dopiero czuje się w pełni szczęśliwy…-wtulił się mocniej w ukochanego, powoli czując jak odzyskuje czucie. Zapach Changbina, uderzający młodszego był tym czego potrzebował. Piękny zapach jego perfum sprawiał, że z każdym oddechem, Felix był spokojniejszy, a ciepło ramion Seo zniwelowało drżenie, jakim było opanowane całe ciało Lee.
-Nie zrobiłeś niczego złego, jesteś moim Changbinnim...moim skarbem...myślałem o Tobie codziennie, godzinami...Mimo, że próbowałem tego nie robić bo myślałem, że nie chcesz mnie znać...Naprawdę wiele dla mnie znaczysz...Na nowo nadałeś mi sens życia…-Chwycił za dłoń mężczyzny, a czując jego delikatną skórę i ciepło, uśmiechnął sie subtelnie.
-Chyba znowu czuje…-mruknął, spoglądając chłopakowi w oczy. Bez wahania, musnął jego wargi swoimi. Zrobił to tak czule i delikatnie, jakby kosztował najcenniejszego zakazanego owocu we wszechświecie. Jego serce biło mocniej z każdym otarciem ich ust. Pogłębił pocałunek dodając mu namiętności oraz intymności, by dobitnie przypieczętować swoje słowa. Był w swoich ruchach nieco zachłanny, gdyż pragnął ich pocałunku do tego stopnia, że usta Seo śniły mu się po nocach. Pchnął lekko Bina, przez do plecami oparł się o boczne oparcie kanapy, a Felix wręcz kładąc się na nim, nie oderwał się od jego ust nawet na sekundę. Zrobił to dopiero, gdy zabrakło mu oddechu.
OdpowiedzUsuń-Tak...zdecydowanie znowu czuje…-szepnął, przygryzając wilgotną od pocałunków wargę.
-Binnie...niczym się nie zadręczaj...chcę, żebyś był przy mnie...chcę być Twój Changbin..-wyszeptał wprost do ucha mężczyzny, muskając wargami jego szyję zaraz pod uchem do którego mówił.
-Nie puszczę Cię nigdzie dzisiaj...Zostań ze mną...Proszę…-spojrzał na niego z góry, wpatrując się w oczy Seo. On ma tak piękne oczy...mógłbym patrzeć na nie godzinami Wtedy Drogon zaczął szczekać, zwracając na siebie tym samym uwagę.
-Drogon...no tak, nie dałem Ci pić...przepraszam...mój błąd. -uśmiechnął się do zwierzęcia, wstając z Changbina, by wziąć z kuchni miskę z wodą dla psa, który od razu zatopił w niej pyszczek. Felix...Felix kretynie, właśnie rzuciłeś się na Changbina, a teraz podajesz wode jego psu w samych gaciach i koszulce… Zdając sobie z tego sprawę, Felix z paniką w oczach otworzył szafę, szukając szybko dresowych spodni.