Olivia Templer
dwadzieścia cztery lata || PRACUJE NA PRZEMIAN W BIBLIOTECE I RESTAURACJI || MIESZKA Z SIOSTRĄ
Jestem Kobietą -
- z bliznami życia,
o prostym sercu
i zwykłych myślach,
Jestem Kobietą -
- z popsutą pamięcią,
ukrytą w szufladach
na starych zdjęciach.
Jestem Kobietą,
na początku drogi,
co to ma za sobą,
pierwszy poryw serca.
Czas
( choć niezwykle dla mnie szczodry),
- ucieka -
w poszukiwaniu
życiowego miejsca.
Jestem Kobietą,
która w Twoich rękach,
może rozkwitnąć,
ale wcale nie musi.
Jestem Kobietą,
jak pogoda zmienna,
co może mówić
lub słowem się dusić.
Jestem Kobietą,
co wybacza wszystko,
gdy kocha,
gdy nie kocha -
- odchodzi...
Raz jest zbyt daleko,
raz za bardzo blisko,
Raz wzrokiem zamraża,
raz wzrokiem uwodzi.
Nowy York, to było jedno z tych miast za którymi nie przepadał. Chociaż może trafniejsze byłoby nazwanie Nowego Yorku metropolią, bo jednak miasto to pewnie nie kojarzy się z wieżowcem na wieżowcu i kilkumilionową ludnością, żyjącą na stosunkowo niewielkiej powierzchni. Pewnie też wyobrażenie codziennego ruchu samochodowego nie pomaga. No może tylko w Chinach w takim Szanghaju było więcej tych pojazdów…albo w takim Tokio. Tego nie był za bardzo pewny, które z tych miast było większe. Pewny był natomiast tego, że oba były większe niż to w którym obecnie się zajmował.
OdpowiedzUsuńJonatan upił kolejny łyk whisky z lodem. Kiedyś musiał wyjść ze swojego mieszkania na drinka, żeby nikt nie wątpił w to, że ma jakiekolwiek życie towarzyskie i żeby sąsiedzi wmawiali sobie, że posiada jakiś znajomych. W końcu starsi ludzie uwielbiają plotkować…zresztą nie tylko starsi, bo pewnie i sąsiadki (mężatki i niejednokrotnie matki) też lubiły dzielić się swoimi przemyśleniami o nowym sąsiedzie, który „Wygląda lepiej niż mój mąż”. Tak też można, prawda?
Ale ku ucieszeniu mężów (czy też i rozpaczy tych, którzy szykują się do rozwodu w tajemnicy przed małżonką) nie interesowały go mężatki. Wydawać by się mogło, że nie interesuje go nic innego niż samochód i mieszkanie, które jest zadbane i pozbawione wielu rzeczy osobistych. Nie znajdzie się tam zbyt wielu zdjęć należących do Maleckiego. Było tam tylko to co było niezbędne…mieszkanie wyglądało zupełnie jak z jakiegoś katalogu meblowego.
Kończył trzecią szklankę whisky i właściwie to już zbierał się do płacenia i opuszczenia lokalu. Nie zamierzał spędzić tutaj całej nocy, nie chciał żeby obsługa pomyślała, że ma jakieś problemy i topi swoje smutki w alkoholu. Chociaż i tak chyba średnio obchodziło ich do momentu kiedy ten płacił…gorzej byłoby gdyby nie płacił za zamówienie i za każdym razem odwlekał ten moment, albo próbował uciekać. Wtedy pewnie byłoby nieprzyjemnie…w dużej mierze dla nieuczciwego klienta.
Miał wychodzić…ale przed nim pojawiła się młoda kobieta, uśmiechnął się do niej krótko. Niby był to uśmiech, ale jakiś taki pozbawiony ciepła…wyglądało to zupełnie tak jakby zrobił to z niejakiej grzeczności, albo nagle jakieś nerwy i mięśnie odmówiły posłuszeństwa.
— Słucham? – zapytał na wstępie. Wykluczył to, że kobieta po prostu chciałaby się z nim umówić. Pewnie przyszła w interesach…podobnie jak większość jego rozmówców w przeciągu ostatnich kilku dni.
[Przepraszam, że tak słabo. Poprawię się! Obiecuję!]
Pokiwał głową. Tak przypuszczał, ostatnio naprawdę nie trafił się jakiś rozmówca, który przyszedłby do niego i po prostu zagadał o czymś innym niż o interesach. Chociaż tak właściwie to nie wie dokładnie, czy gościu ze stacji benzynowej się liczy. W końcu chłopak zapytał się go jak jeździ się samochodem, ile pali, jakie ma osiągi… Ale to wszystko wydawało się być takie…błahe i być może zapytał się o to z grzeczności, czy też ze zwykłej ciekawości, bo może podobają mu się samochody z Niemiec.
OdpowiedzUsuń— Jaka paczka? – zapytał na wstępie i wyciągnął z kieszeni kurtki notes z czystymi kartkami i ołówek. Wyrwał jedną kartkę z notesu i położył ją na stole. – Wymiary, waga, adres, termin dostawy – podpowiedział. Nie wykluczone, że kobieta po raz pierwszy załatwiała takie sprawy. To chyba nawet więcej niż pewne. Tak. Ona wygląda nawet na taką, która z własnej woli by się tutaj nie zjawiła, wyglądała jakby ktoś albo cos ją zmusiło do przyjścia tutaj i zagadania do niego. A to nie wróży niczego dobrego. Po takich ludziach ciężko jest się czegoś konkretnego spodziewać.
— Czy to nie jest paczka? – dopytał. Wolał wiedzieć zawczasu na co konkretnie się pisze. Przyjmował różne zlecenia, nie tylko na transport, czegoś…zazwyczaj sam nie do końca wiedział czego. Nie pytał, bo wolał nie wiedzieć. Nie musiał kłamać, i lepiej się spało. A to, że przy pomocy tej paczki, ktoś mógł kogoś zabić, czy też była to łapówka za coś, to go nie obchodziło. Wykonywał tylko swoją robotę. Praca praktycznie taka jak każda inna. Był kurierem… Transporterem. Dowoził, przewoził i niekiedy odwoził. Czasami kogoś pobił, bądź postrzelił. Ale tylko i wyłącznie w obronie własnej, starał się nie prowokować bójek. Tak było lepiej i bezpieczniej… Głównie dla przeciwników.
— Słucham. Nie jestem wróżbitą, jasnowidzem, cudotwórcą ani Bogiem – powiedział nieco poirytowany. Ale kto by się nie zdenerwował? Przecież zazwyczaj przychodzi się, załatwia, płaci, zostawia przesyłkę, odchodzi się i zapomina o całej sprawie. To proste, większość jego byłych zleceniodawców tak robi.
Może i ona taka będzie? Może to tylko taka gra pozorów? W rzeczywistości może być po prostu kawałkiem zimnej baby, która teraz powie co, jak i gdzie. Przecież nauczył się nie oceniać książki po okładce, jednak i tak dosyć często to robił. Taka już była siła przyzwyczajenia.Nie mógł nic z tym zrobić. Taki już był. A sposób myślenia, zachowanie, przyzwyczajenia trzydziestolatka ciężko zmienić. W końcu człowiek dorosły…facet o dosyć silnej psychice, więc komuś kto tego by dokonał należą się gromkie brawa i jakaś prestiżowa nagroda.
A jeszcze jakby ta osoba zbliżyła się do Jonatana na tyle blisko to już w ogóle należy się jej wszystko. Jednak chyba nie prędko się taki ktoś znajdzie. W końcu w takim zawodzie ciężko mieć przyjaciół, ciężko jest ich sobie znaleźć, że o kobiecie nie wspomnę.
Spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem. Nie pamiętał kiedy ostatnio ktoś zjawił się z podobną sprawą. Pamiętał jednak jedną rzecz. Nie skończyło się to wszystko najlepiej…wolałby uniknąć drugi raz czegoś takiego, poza tym może jest przewrażliwiona albo coś? Chociaż, tutaj raczej nie zjawiali się ludzie przewrażliwieni. Poza tym…to w końcu szansa na zarobek i do tego dosyć dobry w końcu kobieta może nie wiedzieć ile to konkretnie będzie kosztować a ile bierze ktoś z konkurencji…która raczej nie robiła za siostry miłosierdzia.
OdpowiedzUsuń— Kiedy, gdzie, ile ma lat, jak wygląda? Kto ją porwał? – zapytał bez ogródek. Postanowił dzisiaj nie być złośliwym w stosunku do rozmówczyni. Przecież nie wypadało. Poza tym kobieta może się rozmyślić i przed nosem zwieje mu możliwość dobrego zarobku. A to nie napawało go optymizmem. Wskazał kobiecie miejsce naprzeciwko niego. To pewnie będzie dłuższa rozmowa.
— Powiedzmy, że zgodzę się pani pomóc…ale nie mogę niczego obiecać – powiedział spokojnym tonem głosu. – Wie pani, że takimi sprawami zajmuje się policja, prawda? To nie za bardzo moja branża…ale może jednak przyjmę zlecenie – pewnie gdyby jeszcze w tej chwili dodała, że cena nie gra roli, że chce odzyskać swoją siostrę możliwie jak najszybciej, to oczy zapłonęłyby mu żywym ogniem i niemalże rzuciłby się w wir poszukiwań porwanej. Pieniądze działały na niego świetnie, po prostu niczym najlepsze środki pobudzające.
Tak to już wyglądało. Ale nie tylko on był człowiekiem łasym na pieniądze, bo z całą pewnością w tym pomieszczeniu znajdzie się jeszcze kilkanaście innych osób, które podobnie jak Malecki mają wielką chrapkę na kilkanaście tysięcy w kieszeni. Chyba każdy połasiłby się na takie pieniądze, prawda?
Przecież ani transport jakiejś paczki ani tym bardziej poszukiwania porwanej nie nalezały do tanich rzeczy. Coś musiało pokrywać to ryzyko. Raz, że wbrew prawa, dwa, że niebezpieczni ludzi, trzy, że dyskrecja…pewnie byłby w stanie powiedzieć znacznie więcej, ale nie to było przedmiotem rozmowy.
— Proszę powiedzieć możliwie najwięcej rzeczy. Ma pani może zdjęcie siostry? Jakieś możliwie najbardziej aktualne – powiedział. Zachowywał się niczym profesjonalista. Starał się tak właśnie zachowywać, przecież należało zrobić jakieś dobre wrażenie, prawda?
Zapisał na tej kartce kilka rzeczy. Wiek siostry tej pani i te kilka rzeczy, które się dowiedział. Spojrzał na papier z nabazgranymi literami. Po chwili wyciągnął zapalniczkę, którą położył na blacie stolika. Za chwilę będzie musiał pozbyć się dowodów. Różnie to w życiu bywało i chyba wolał nie wyrzucać takiej kartki do kosza na śmieci ani nic. Może był jakoś przewrażliwiony, czy coś, ale tak było zdecydowanie lepiej.
OdpowiedzUsuń— Gdzie podjęła prace? Jeśli nie wie pai w jakim konkretnie miejscu, to proszę podać chociaż dziedzinę, albo coś? Może widziała pani szefa siostry? Powinien to wiedzieć, żeby zawęzić w jakiś sposób poszukiwania. Widział że kobiecie zależy na odzyskaniu członka rodziny, jemu zależy na pieniądzach, więc pewnie się dogadają w tej kwestii. Pewnie w kilku kolejnych też. Wątpił w to żeby kobiecie zależało aby poszukiwał jej siostry na jej własnych warunkach. Wątpił w to że będzie się wtrącać. Przypuszczał że jego nowa klientka będzie siedzieć w domu cicho jak mysz pod miotłą i będzie grzecznie czekać.
Spojrzał na zdjęcie. Przypatrywał się fotografii dosyć intensywnie, zupełnie jakby tam było coś co tylko on był w stanie zauważyć. Coś co było tylko jakimś takim jakby dobrze ukrytym szczegółem, w miejscu nieco ponad głowami uśmiechniętych sióstr. Po może dwóch minutach oddał zdjęcie właścicielce. Miał pamięć do twarzy, więc nie było jakiejkolwiek potrzeby, żeby trzymać przy sobie fotografię. W razie czegoś, to zawsze mógł poprosić o zdjęcie, albo w jakiś inny sposób sprawdzić, czy znalazł tą kobietę. Miał jeszcze nieco czasu na to wszystko, więc było sporo możliwości.
— Powiedzmy, że się zgodzę – powiedział. – Powiedzmy, że te poszukiwania do najtańszych nie będą należeć. Jak dla pani, to będzie to tylko sześćdziesiąt pięć tysięcy dolarów. Połowa teraz, druga połowa po wykonaniu roboty – wyjaśnił. Przy takich rzeczach należało właśnie w taki sposób dzielić forsę. Ludzie wtedy mieli jakiś taki komfort psychiczny. Jeśli chodziło o paczki, to całość była płatna z góry. I ceny bywały różne, w zależności od drogi jaką miał przebyć oraz od czasu kiedy przesyłka miała być w określonym miejscu.
— Jest coś o czym powinienem wiedzieć? Siostra jest uczulona na chloroform? Przyjmuje jakieś leki? Boi się ludzi? Cierpi na światłowstręt? – dopytał. Różne rzeczy się na tym świecie działy więc wolał być zawczasu przygotowany na to wszystko. Różnie się może zdarzyć podczas poszukiwań, może okazać się, że siostra tej pani nie będzie chciała współpracować, bo nie będzie wierzyć jego intencjom oraz słowom. Pewnie, gdyby Jonatan też został porwany jako mały chłopak, albo jako kobieta, to pewnie też nie wierzyłby jakiemuś facetowi, który zjawia się niczym ninja i mówi, że ktoś z jego rodziny go wynajął i zabiera go do domu. Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach, albo jakiś komiksach, bądź książkach o herosach. W prawdziwym życiu to wszystko tak nie wyglądało.
Klub „Grove”. Pierwsze o czym pomyślał w tej chwili to najprawdopodobniej Grove Street z GTA San Andreas. Skojarzenia życiowe level Malecki. Ale cóż, chyba lepiej żeby kojarzyło mu się z grą, niż z jakąś prostytutką albo złodziejem o takowym pseudonimie, prawda? Może jednak powinno mu się skojarzyć tylko i wyłącznie z tym klubem, gdzie dosyć często zjawiali się panowie sprzedający magiczne tabletki, które powodowały szczęśliwość i człowiek widział magiczne różowe jednorożce, albo i zielone stepujące słonie.
OdpowiedzUsuńHera, koka, hasz, LSD… Takie specyfiki, po których zabawa po nocach się śni…
… O ile ktoś nie przedawkuje i nie wyląduje na OIOMIE, albo i wyląduje w czarnym worku. Przecież i taka możliwość była, prawda? Nie było ludzi i istot nieśmiertelnych. To nie film, gdzie chodzili sobie Bogowie i Herosi. Zwykłe szare i do tego cholernie kruche życie.
Chociaż tyle, że jej siostra nie była na nic uczulona. W razie czego to chloroform, nieprzytomną na ramię, później do samochodu, następnie do domu i wszyscy są szczęśliwi. Nic takiego się nie dzieje, po jakimś czasie wszyscy o sobie zapominają. Panie szczęśliwe bo są razem, Jonatan szczęśliwy bo ma pieniądze. Czyli wszystko jak być powinno.
— O nie. Nie idę na taki układ – powiedział. – Nie zamierzam bawić się w twoją niańkę – porzucił całkiem nieświadomie formę grzecznościową. Jego ton przybrał dosyć nieprzyjemny wydźwięk. Nie zamierzał zgadzać się na coś takiego, to zdecydowanie nie było w jego stylu, żeby brać kogoś na akcje. Najprawdopodobniej dlatego, że wiedział co może kogoś spotkać, a poza tym…denerwujące było to, kiedy ktoś chciał przyspieszyć w jakiś możliwy sposób czas i zabić nudę poprzez rozmowę z nim. A tego to on nie lubił.
— Pracuję samotnie, więc albo gramy na moich regułach, albo możesz zabierać swój tyłek w troki i szukać jakiegoś innego frajera – warknął po polsku. A co się będzie. Pewnie gdyby by Francuzem, to po francusku, Rosjaninem, to po rosyjsku. Tak to wszystko wyglądało.
Ale jednak z drugiej strony…potrzebował tych pieniędzy. Może jednak te piętnaście tysięcy, to nie będzie nic złego? Zawsze przecież może ją zostawić w samochodzie, załatwić kilka spraw jako osoba całkowicie postronna i wrócić do samochodu, podzielić się ustaleniami, a później pojechać sobie w siną dal….ale przed tym musiałby znaleźć tą siostrę.
— Dobra, poczekaj – powiedział, kiedy zauważył, że zbiera się do wyjścia. – Powiedzmy, że zgodzę się żebyś pojechała ze mną….ale to będzie dwadzieścia tysięcy. W całkowitym rozrachunku osiemdziesiąt pięć tysięcy – powiedział. Widząc jednak minę kobiety westchnął, wzruszył ramionami i dodał cicho. – W ostateczności może być to piętnaście tysięcy, ale gramy na moich warunkach. Jasne?
Spojrzał na nią z nieco uniesioną brwią. Cóż, to będzie dosyć osobliwe zlecenie, które podważa jego przekonania odnośnie tej roboty, jego zawodu. Ale chyba nic z tym nie zrobi, bo i po co. Przynajmniej na razie nie zamierzał niczego robić, może nie będzie aż tak źle, może jeszcze nie ma takiej potrzeby żeby dramatyzować i martwić się na zapas.
OdpowiedzUsuń— Po pierwsze, staraj się nie wchodzić mi za bardzo w drogę. Kiedy mówię, żebyś została na miejscu, to zostajesz, kiedy proszę, żebyś coś sprawdziła to sprawdzasz. Proste? Proste, idźmy więc dalej – wzruszył nieco ramionami. – Mój samochód jest świętą rzeczą, więc malowanie paznokci, czy też jedzenie czegoś, co może upaćkać moją tapicerkę jest surowo zabronione. No i powiedzmy że na tą chwilę ostatnia rzecz… Nie krytykujesz moich działań – powiedział niemalże na jednym wdechu. Tak to wszystko wyglądało i raczej nie miał zamiaru dokładać dodatkowych zasad. Sam nie lubił zasad ani panujących zakazów oraz nakazów, ale jednak nauczył się z tym żyć.
— Zaczynamy od tego, że wybieramy się pod ten klub, gdzie miała pracować twoja siostra – nie przypuszczał, żeby cokolwiek mu powiedzieli, jednak może coś wydarzy się tam ciekawego i może załapie się na jakiegoś drinka, albo popatrzy na kobiety, które tańczą w skąpych ciuszkach. Jednak nie zarzucą mu, że niczego nie zrobił.
Wstał z miejsca, założył kurtkę i zapłacił należność, za wypite drinki. Oczywiście w tym wszystkim był też napiwek, a co będzie ludziom żałować? Nie zamierzał nikomu żałować kasy, poza tym dostał przed chwilą solidny zastrzyk gotówki, więc nie zamierzał udawać biedaka. Oraz pewnie gdyby nie zostawił napiwku po raz pierwszy od niepamiętnego czasu to najprawdopodobniej zdziwiliby się strasznie. Jonatan nawet nie wiedział ile ludzie konkretnie o nim wiedzą, a przypuszczał, że ci wszyscy są dosyć dobrymi obserwatorami i pewnie wyłapaliby w jego zachowaniu coś co nie współgrałoby z przyzwyczajeniami.
Wyszli i Malecki zaprowadził kobietę do swojego samochodu. Sam po chwili wsiadł i ruszył powoli z miejsca. Może to nie było nic roztropnego wsiadać za kierownicę po alkoholu, ale tak właściwie to dwie whisky z lodem nie było zbyt wiele, jednak wystarczająco aby poczuć (jeszcze) przyjemny stan niejakiej błogości.
— Masz czekać w samochodzie i obserwować okolicę. Kiedy wrócę to powiesz mi co się działo i czy wychodził ktoś podejrzany – powiedział po chwili jazdy. Jeszcze nie byli na miejscu, ale wolał powiedzieć to nieco wcześniej.