6 sierpnia 2017

[KP] Aaron Helland

Aaron Helland
Jesteś taką łatwą zdobyczą, skarbie.
Biegniesz przez życie miotając się w sprzecznych uczuciach. Szybko i bezpiecznie, w stronę światła. W stronę tej małej iskry na końcu drogi, za którą stoi lepsze życie. Z raz lepszym, raz gorszym skutkiem pośpiechu. Aaron zawsze starał się patrzeć optymistycznie na świat — wybiegać nie dalej niż na tydzień w przyszłość, podążać drogą prawego człowieka i z uśmiechem na ustach pomagać otaczającym go ludziom. Ale im dłużej opierał się jemu, tym mocniej wypalał się w jasności do której tak pragnął należeć. Pragnął aż do spotkania z TOBĄ — pokusą odwrócenia się i ujrzenia, że Księżyc nie rzuca światłem na jego postać, a ukrywa krwawy ślad jego grzechów tworząc ideał.
Módl się do tegoswojego boga o szybką śmierć, bo właśnie wydałaś na siebie wyrok.


WĄTEK PROWADZONY Z V.

2 komentarze:

  1. Vency z natury była osobą, która myśli racjonalnie. Do tej pory przecież sobie radziła. Dostała się na studia, jakoś sobie dorabiała, bo na matkę nie było co liczyć i choć nie wszystko jej się podobało (w tym mieszkanie), to zagryzała zęby i łudziła się, że kiedy tylko skończy studia, to nagle życie się odmieni i wszystko się poukłada. Nic takiego nigdy się nie działo, to logiczne, trzeba było albo mieć szczęście, albo być geniuszem. Tego pierwszego zdecydowanie Vency brakowało, do drugiego było jej daleko głownie dlatego, że nie mogła poświęcić wystarczająco dużej ilości czasu na rzeczy ważniejsze. Była na tyle zahartowana w stawianiu się wszelkim przeciwnościom, zaczynając od Victora, którego pożegnała dwa lata wcześniej, że w normalniejszych okolicznościach zapewne by sobie poradziła. Po wyrzuceniu z mieszkania zapewne znalazłaby nowe, z początku może jedynie poprosiłaby jakąś koleżankę, by przenocowała ją kilka dni (choć w sumie nie miała koleżanek – to już był problem) albo, co najważniejsze, poszłaby do Petera. Przecież jemu ufała, jego mogła poprosić o pomoc.
    Problem w tym, że Peter wcześniej pokazał prawdziwe oblicze. I to właśnie przez niego Vency była aktualnie w takim stanie.
    Nie miała gdzie pójść, do akademika by jej teraz nie przyjęli, z mieszkania matki wygonili, choć w sumie powinni ją chociaż zapytać, jak to wszystko się stało… Zraziła się na tyle, że choć powinna ufać policji, bała się przyznać do tego, co jej się stało ledwie godzinę wcześniej. A na pierwszy rzut oka nie było nic widać. Wszystko było zrobione tak umiejętnie, że gdy Vency stała kompletnie ubrana, nie można było zauważyć nawet śladu na jej ciele. Dopiero gdyby zdjęcia ubrania, można by było złapać się za głowę, widząc, co ktoś jej zrobił. Tak więc nie miała zamiaru iść na policję i zgłaszać gwałtu, bo bała się konsekwencji, najbardziej chyba tego że tego typu sprawa będzie się ciągnęła miesiącami, a w tym czasie musiałaby się konfrontować z Peterem. Poza tym, to nie rozwiązywało problemu mieszkania, i tak nie miałaby się wtedy gdzie podziać.
    Włóczyła się po mieście kilka godzin. Nie miała przy sobie nic. Nic prócz starego odtwarzacza. Słuchała w kółko kilku piosenek, chyba najbardziej depresyjnych na świecie. Przynajmniej dla niej takie były w tamtym momencie i pogarszały nastrój. Z początku chyba nawet próbowała znaleźć rozwiązanie, ale żadne nie przychodziło jej do głowy. Żadne sensowne, bo cały czas nasuwało się tylko jedno.
    …W gruncie rzeczy przecież i tak by po niej nikt nie płakał.
    Nie było więc sensu się starać, bo nie było dla kogo.
    Było już późno, do tego zrobiło się zimno i gdzie niby miałaby pójść w takiej sytuacji? Co w ogóle zrobić? Spać pod mostem? Akurat się wtedy na jednym zatrzymała, przystanęła, oparła się o barierkę i tak stała kilka chwil, znów przeprowadzając w głowie analizę. Ale ta analiza nic nie dała. Vency się rozejrzała, ale w pobliżu nie było nikogo. Nie miała nawet kogo spytać o godzinę, może się uśmiechnąć, by sprawdzić czy owa osoba uśmiech odwzajemni, co wzięłaby za znak, że jeszcze będzie dobrze i się poukłada, bo uśmiech jest czymś pozytywnym. Ale nikogo nie było.
    Bez zastanowienia więc przelazła przez barierkę i chociaż zamierzała jeszcze odczekać, wziąć głęboki oddech zanim ją puści i poleci do przodu, to jednak nie zrobiła tego, tylko… Podjęła decyzję szybko i nawet nie krzyczała, lecąc w dół.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrą linią obrony mogło być to, że po prostu poślizgnęła się i wpadła do wody, wcale nie skacząc celowo. Aby besztać samobójcę za skok trzeba by najpierw ten skok widzieć, bo w sumie wypadki chodziły po ludziach i gdyby się uprzeć, to Vency mogłaby nawet przelecieć przez barierkę niechcąco. Albo kto mógł ją popchnąć, cokolwiek. Nie trzeba było od razu ganić za próbę odebrania sobie życia. Do niej to tak trochę nie docierało. Po prostu chciała zasnąć i nie obudzić się kolejnego dnia, bo nie chciała się zderzyć z rzeczywistością. Nie myślała o tym jako o samobójstwie. Choć fakt był faktem, pływać nie potrafiła.
    Pragnienie się nie spełniło i się obudziła, mimo że tak bardzo tego nie chciała. Rzeczywistość nie od razu dotarła do jej świadomości, bo pobudka była nieprzyjemna. Vency kaszlała, prychała, wypluwała z siebie wodę i miała wrażenie, że zaraz tak po prostu się zrzyga. Okropne uczucie. Łapała wtedy powietrze gwałtownie, desperacko, jakby się jeszcze trochę dusiła i chwytała z trudem każdą cząsteczkę tlenu. Aż w końcu się uspokoiła i po kilku głębszych oddechach z powrotem zamilkła, aż można było mieć wrażenie, że straciła dech i jedynie lusterko przytknięte o ust świadczyłoby o tym, że płuca pracują.
    Przez chwilę miała otwarte oczy, próbowała się zorientować, co tak właściwie dzieje się wokół niej i kto do niej mówi, kogo widzi. Słowa docierały do niej z opóźnieniem, ale wiedziała jedno – było jej cholernie zimno. Z powrotem przymknęła oczy, nie reagując na wypowiedziane słowa i zaczęła się praktycznie trząść z zimna. Wszystko ją bolało, całe ciało, a sekundę później, gdy przypomniała sobie, co się stało, co Peter jej zrobił, zaczęło boleć ją nawet w środku. Spomiędzy warg wyrwał jej się tylko cichy jęk, a głowa opadła z powrotem na trawę, aż można było mieć wrażenie, że Vency znów straciła przytomność.

    OdpowiedzUsuń