4 czerwca 2018

Villemo


VILLEMO STEICHERT
przyszła realizatorka dźwięku i producentka muzyczna
maleństwo z wielkim głosem
słuch absolutny
szczypta złośliwości i dużo racjonalności
odrobina szaleństwa i dużo luzu - ale mimo wszystko żelazne zasady

21 komentarzy:

  1. Dla Alexa nic nie było tak dziwne jak obudzić się w swoim mieszkaniu zupełnie trzeźwym bez kaca i obolałych mięśni. Co prawda na odwyku jego lekarz prowadzący powiedział mu, że nadaje się już do wyjścia na zewnątrz... Teraz jednak Alex nie był tego wcale taki pewny. Pierwsze co po przebudzeniu się przyszło mu na myśl by wciągnąć kreskę kokainy.
    Nie wiedział dlaczego to poczuł bo przecież tam na odwyku przez ostatnie tygodnie nie czuł już tego pragnienia i wierzył, że to już koniec jego problemów z narkotykami, a przede wszystkim wierzył w siebie.
    Wyległ się z łóżka i włączył telewizję. Na każdym kanale gadali o samobójstwie jakiejś młodej piosenkarki, która miała przed sobą piękną przyszłość. Nie chciał słuchać o przygnębiających rzeczach więc zmienił kanał na Animal Planet. Tam opowiadali o dorastaniu małej zebry, którą nazwali Cziko. Wyłączył telewizor i poszedł się wykąpać. Przez cały ten czas zastanawiał się co zrobić ze swoim ostatnim wolnym dniem? Jutro ma jechać do wytwórni. Ponoć mają przedstawić im jakieś zmiany, które pomogą im zaistnieć nie tylko w rockowym show biznesie, ale dadzą im sławę na skalę globalną.
    Wtedy usłyszał, że ktoś wychodzi do jego mieszkania. Wyskoczył spod prysznica, owinął się ręcznikiem w pasie i otworzył drzwi widząc Vill stojącą na przedpokoju.
    -Co? Co się stało? -Spytał spoglądając na nią lekko zszokowany.

    OdpowiedzUsuń
  2. Alex stał tak owinięty jedynie w ręcznik, wpatrujący się w nią jakby oczekiwał wiadomości o tym, że wygrała milion dolarów w lotto, kiedy nagle zdał sobie z obecnej sytuacji. Oparł się tylko o ścianę, ścisnął mocnej ręcznik prawą ręką, którą z resztą cały czas go trzymał. Drugą dłonią odgarnął do tyłu mokre włosy, które opadały mu na oczy i uśmiechnął się.
    -Jakbyś nie widziała faceta w ręczniku. Jestem u siebie. -Puścił do niej oczko. Jakoś na tą chwilę jedną jedyną wrócił dawny Alex. Może nie ten naćpany, pewny siebie bufon lecz ten pewny siebie i wesoły... -Zgadzam się z tobą ludzie to debile. Dlatego kazałem im się wykastrować nim złożę jaja... -Przekręcił teatralnie oczami. -No dobra to co takiego stało się w tym parku?
    Mimo wszystko wrócił do łazienki od której zostawił uchylone drzwi by wszystko słyszeć i zaczął się ubierać w czyste ciuchy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy się ubierał cały czas ją słuchał. Wtargnęła do jego domu jakby co najmniej znalazła w parku zwłoki zgwałconej dziewczyny. Sięgnął po gumę do włosów i zaczął starannie stylizować swoją fryzurę tak jak zawsze to robił, kiedy niespodziewanie usłyszał popiskiwania. Obrócił się w stronę Vill. Dziewczyna trzymała na rękach małego szczeniaka.
    Alex zamarł w bezruchu z dłonią w powietrzu wpatrując się w małą istotkę, która zapewne była w większym szoku niż on sam.
    Kiedyś miał psa, ale to było dawno temu. Riko był zwykłym kundlem, którego znalazł w opuszczonym budynku. Zabrał go do domu i po mimo przekleństw matki i zarzekania się, że wyrzuci go na ulicę Riko został razem z nim aż do śmierci...
    -Pies... -Odparł i wyprostował się. -Będzie duży. Bo ma grube łapy. -Kiwnął na szczeniaka. -Chcesz go zatrzymać?
    Swoją drogą musiał przyznać, że ten szczeniak był tak niewinną i słodką istotą, że nie pasował do całej tej scenerii. Do Alexa, który wewnętrznie walczył by nie zadzwonić do swego dilera chociaż rokowania miał dobre gdy wychodził na wolność...

    OdpowiedzUsuń
  4. Alex spojrzał na Vill, a potem przeniósł wzrok na szczeniaka. Zastanawiał się co ma teraz zrobić? Oparł się o blat wpatrują w psiaka, który zaczął niezdarnie spacerować i obwąchiwać podłogę.
    -Vil... -Podrapał się za uchem intensywnie myśląc. -To chyba nie jest dobry pomysł, żeby on tutaj został. -Pokręcił przecząco głową. -Po pierwsze od jutra nagrywamy nową płytę. Potem kolejna trasa... między czasie jakiś teledysk. Pies będzie cały czas sam. Kto go wyprowadzi jak wyjadę? Po drugie nie potrafię nawet zatroszczyć się o siebie, a co dopiero o niego... albo ją. -Spojrzał ponownie na psiaka, który podszedł do niego i zamerdał ogonem. -Chyba ma coś z labradora... -Dodał jakby sam do siebie.
    Chciał pomóc. W końcu miał się zmienić i przestać być takim dupkiem. Odwyk nie tylko nauczył go nie brać, ale również nauczy tego jak znów być człowiekiem, a nie bezmyślnym zwierzęciem goniącym za kreską białego proszku.
    Znów spojrzał n Vill, która miała teraz wzrok podobny do tego pieska.
    -Nie znalazłaś jeszcze żadnego mieszkania? -Spytał i obrócił się do kuchennej szafki. W środku były miski. Wziął jedną i dopiero teraz zauważył, że schował do niej sreberko... Dość spore sreberko, gdzie przechowywał kilka gramów kokainy. Vill też musiała to zauważyć. Odwinął zawiniątko, a serce zabiło mu szybciej na widok kokainy.
    A potem zrobił coś czego nawet sam się nie spodziewał. Wysypał wszystko do zlewu, odkręcił wodę spłukując proszek. Nalał do miski trochę wody i położył przed szczeniakiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. -Jak u większości facetów. -Dodał rozbawiony swoim komentarzem. Spojrzał jeszcze na szczeniaka i westchnął ciężko. -No dobra... -Przewrócił teatralnie oczami. Na jakiś czas może zostać póki nie znajdzie się ktoś lepszy niż ja. Chyba istnieją jakieś psie opiekunki dla bogaczy, a... na szczęście tego młodego stać mnie.
    Pies jakby zrozumiał co powiedział Alex i nagle podbiegł do niego i zaczął wokół skakać merdając ogonem.
    -Ale jak mi zgryzie moje nowe trampki, dobierze się do skórzanej sofy, albo nasika w salonie... -Pogroził mu palcem. -Osobiście zaniosę go do parku i kartką przy szyi 'Nie ratuj mnie'.
    Usiadł przy stole.
    -Trzeba będzie mu kupić smycz i posłanie. Ze mną nie będzie spał. I jedzenie. A tobie poszukać w końcu mieszkania. Gdzie ty się teraz zatrzymujesz?
    Dopiero teraz spytał. Wcześniej o tym nawet nie pomyślał i teraz zrobiło mu się trochę głupio. Oparł łokcie o stół i zamyślił się na chwilę. Dziś był jego ostatni wolny dzień. Od jutra jak zapowiedziała wytwórnia zaczynają poważną i ciężką pracę w porównaniu do dotychczasowej. Trochę go to przerażało bo przecież ostatnio dali z siebie wszystko. Co tym razem wymyśliła wytwórnia?

    OdpowiedzUsuń
  6. -Nasz? -Oderwał wzrok od laptopa i spojrzał na nią. -Ja się przyzwyczaję, a ty mi go potem zabierzesz i zażądasz alimentów? Co to... to nie. -Pokiwał przecząco głową. -Randi. -Wypalił niespodziewanie. -Tak będzie miał Randi jeśli ma tutaj zostać.
    Ponownie spojrzał na ekran laptopa. Słuchał ją wystukując coś na klawiaturze. Wszedł na stronę gdzie łatwo można było znaleźć jakieś mieszkanie do wynajęcia. Często z chłopakami korzystali z tego portalu kiedy zaczynali swoją karierę.
    -Możesz zaparzyć kawę? -Spytał przeglądając ogłoszenia. -A i rano ty wychodzisz z nim na spacer. Mnie nie ściągajcie z łóżka dopóki nie trzeba będzie jechać do wytwórni. O zobacz. -Obrócił laptopa w jej stronę. -Małe mieszkanko, cena chyba nie najgorsza, blisko do pracy i szybkie połączenia. Albo to... -Otworzył następne ogłoszenie. -Dwa pokoje z widokiem na park. Zobacz jak tanio. Umeblowane, świeżo po remoncie. -Ucieszył się łapiąc za telefon by wykręcić numer i spytać czy jest jeszcze aktualne kiedy zauważył w jakiej dzielnicy się mieści. -Yyy... Nie to jednak nie odpowiednie mieszkanie dla ciebie. Nie chcę mieć cię na sumieniu.

    OdpowiedzUsuń
  7. -Viggo? Zapomnij. -Pokręcił przecząco głową. -Więc będzie Rogon jak taki smok z filmu. -Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
    Alex przeglądał dalej oferty dodając do ulubionych te, które wydały mu się rozsądne. Dopiero po chwili dotarło do niego co powiedziała Vill i poderwał się z krzesła. Ruszył za nią. Znalazł ją w jej pokoju, który musiała sobie wybrać podczas nieobecności.
    -Vill... o co chodzi? -Spytał opierając się o framugę drzwi i krzyżując ręce na klatce piersiowej. -Możesz tu się zatrzymać póki niczego nie znajdziemy. Dom jest duży i pomieścimy się.
    Nie będzie jej zatrzymywać jeśli będzie chciała się i tak wynieść. Rozumiał, że ciężko było z nim wytrzymać, ale poniekąd miał nadzieję, że zostanie. Jej obecność mogła pomóc mu w powstrzymaniu się przed wzięciem działki kiedy dopadnie go kolejna ochota. Chciał wytrzymać w trzeźwości, ale bał się... cholernie się bał, że to wszystko runie jak domek z kart.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Przypomnij mi jak to było z tym całowaniem xD]

    Alex wszedł do pokoju i usiadł na łóżku. Przeczesał włosy do tylu i spojrzał na nią.
    -Chcę byś została. Gdybym nie chciał nie pozwoliłbym ci w ogóle tu się wprowadzać. Tu na spokojnie możesz szukać swojego mieszkania i dla niego też... -Kiwnął na psa, który wskoczył na łóżko i zwinął się w kłębek tuż obok niego.
    -Poza tym... dobrze by było gdyby ktoś mnie miał na oku. Ja... niby już nie biorę, ale co jak stracę tą silną wolę? Co jak znów wezmę? Nie chcę już brać. Ale cóż zrobisz co będziesz chciała...
    Przypomniał sobie te wszystkie rzeczy, które musiał zrealizować. Clip z raperem, nowa płyta, teledysk, trasa i mnóstwo wywiadów. Sam nie wiedział czy ma na to jeszcze siłę. Tylko, że co innego mu zostało? Jedyne co potrafił to śpiewać, a wytwórnia obiecała im, że teraz usłyszy o nich cały świat. Przecież o tym marzył od zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  9. -Sam nie wiem... boję się, że... to wymknie się spod kontroli. Wiesz jaki jest show biznes... Boję się ten nowej trasy. Mam jakieś złe przeczucia. -Zaczął głaskać psa za uchem.
    Wtedy ktoś zapukał do drzwi... Alex spojrzał na Vill.
    -Kogoś się spodziewasz? -Spytał nie po złości lecz z czystej ciekawości. Skoro się tu zatrzymała mogła to być jakaś jej koleżanka czy cały ten Evan...
    Wstał i poszedł szybko na dół słysząc jak ktoś bez przerwy wali w drzwi. Otworzył je i zamarł w bezruchu. Przed domem stał starszy od niego o dziesięć lat mężczyzna. Miał w ręce torbę podróżną. Ubrany był w dżinsy, białą koszulkę z krótkim rękawkiem. Jego ręce pokrywały liczne tatuaże. Włosy miał krótko ścięte. Uśmiechnął się na widok Alexa.
    -Alex!
    -Steve?!
    -Nie przywitasz się z bratem! -Rozłożył ręce w geście powitalnym.
    -Yyyy... Ale... zaraz... O kurwa! -Pacnął się w czoło. -To dziś ten dzień tak?
    -Zapomniałeś? Steve otworzył szeroko oczy wchodząc do środka. Był przybranym bratem Alexa, który nigdy wcześniej się nim nie interesował bo większość życia spędził w poprawczaku lub więzieniu. Dziś wypuścili go po dwuletniej odsiadce. Miał chwilowo zatrzymać się u Alexa, ale on o tym zapomniał...
    -O witam serdecznie. -Ukłonił się w stronę Vill. Nie wyglądał wcale jak kryminalista. Nie był też brzydki bo odziedziczył urodę po matce tak jak Alex. Ale był dość specyficzny i nie każdy z nim przepadł. Alex ostatnie miesiące korespondował z nim. Wiedział, że brat ma w tym interes bo jest sławny, ale.. .cholera on też chciał mieć rodzinę. Chciał dać mu szansę... -Steven. -Wyciągnął dłoń by powitać się z dziewczyną.
    -Steve... mój brat. Vill... moja... przyjaciółka. Cholera... -Spojrzał na psiaka który siedział na przeciwko trójki i obserwował ich. -Jakoś się będziemy musieli pomieścić.

    OdpowiedzUsuń
  10. Steve rzucił torę na ziemię i zaczął rozglądać się po domu.
    -Cholera Alex... -Ruszył w stronę kuchni. -To największy dom jaki kiedykolwiek widziałem.
    -Nie przesadzaj. -Alex odparł obojętnie podnosząc z ziemi jego torbę. -Chodź pokażę ci twój pokój.
    -A wy tak co razem mieszkanie? -Spytał podchodząc do lodówki. Wyjął z niej butelkę zimnego piwa i otworzył pociągając kilka łyków.
    -Długa historia. Vill też nie ma gdzie mieszkać. I on... -Kiwnął na psa.
    -Super, a więc banda wyrzutków razem. -Usiadł przy stole zerkając na laptopa. -Był znacznie bardziej umięśniony niż Alex. Nie próżnował w więzieniu. Zamiast siedzieć na dupie bezczynnie poświęcał się ćwiczeniom byle czas jakoś leciał.
    Alex spojrzał na brata pijącego piwo i miał nadzieję, że to co pisali w listach było prawdą i Steve postanowił na poważnie zmienić swoje życie.
    -Twój pokój jest na górze po lewej. -Rzucił mu na kolana torbę. -Jutro mnie nie ma od rana... będę w wytwórni tam pogadam z naszym mengerem o twojej pracy. -Spojrzał na Vill. -Steve nadje się na ochroniarza. Mówią, że tera będę ich potrzebować kiedy wszystko się rozkręci...

    OdpowiedzUsuń
  11. Alex spojrzał na nią zniesmaczony.
    -Beau? -Spytali oboje.
    -Co to za pedalskie imię? -Alex skrzywił się.
    -Jak to się wymawia? Blaauua? Belaua? -Steve odłożył piwo i popatrzył na psa. -Stary wstyd go wołać tak. Daj mu na imię Rocky.
    -No co jeszcze? Żaden Beau... Ani Rocky. Jak nie chcecie by wylądował dziś z powrotem w parku to będzie Jago.
    -Do dupy. -Steve sięgnął po piwo.
    -Nie twój pies ani dom. -Alex otworzył szafkę. Wyjął z niej mąkę i podał bratu. -Pizza na obiad. Reszta jest w lodowce. Postaraj się nie rozwalić domu i pilnuj Jago.
    -Jasne... -Wstał kierując się do blatu. -Co Rocky? Zabawimy się sami?
    Pies wesoło skakał wokół niego. Alex pomyślał, że może brat nie jest aż tak złym człowiekiem. W końcu mówiło się, że psy to poznają a ten najwyraźniej go polubił.
    -Kup browary. Oddam jak zrobię.
    Alex przekręcił oczami. Ubrał skórzaną kurtkę, wziął kluczyki od auta i rzucił w stronę Vill:
    -Chodź nim zeświruję od tej dwójki.

    OdpowiedzUsuń
  12. Odpalił samochód, wycofał z garażu i wyjechał na główną drogę prosto do pobliskiej galerii. Lubił tam jeździć bo często gościły w niej różne gwiazdy więc nie musiał się obawiać o fanów czy paparazzi.
    -Żeby to raz siedział... Teraz ponoć za napad z bronią w ręku. Wcześniej za jakieś pobicie. A w poprawczaku za kradzież i włamanie. Sporo tego było. -Skierował samochód na autostradę. -Do tego ćpał, ale wyszedł z tego wiele lat temu więc cóż... mamy coś wspólnego. Pisałem z nim kiedy jeszcze siedział... -Zaczął opowiadać jakby chciał się wytłumaczyć dlaczego przyjął pod dach obcego mu przyrodniego brata. -Poza tym... No wiesz... on też miał złe dzieciństwo. Pisał mi, że zna swojego ojca, ale to jakiś kryminalista. Odsiaduje dożywocie za morderstwo i gwałt. Steve powiedział, że nie chce skonczyć jak ojciec. Jak myślisz to głupie? -Spojrzał na nią. -Że chcę mu pomóc?

    OdpowiedzUsuń
  13. Do galerii nie było daleko dlatego było już ją widać. Alex zwolnił i zmienił pas by zjechać z autostrady. Oprócz wizyty w zoologicznym będą musieli jeszcze kupić coś do jedzenia i jakieś wyjściowe ciuchy dla Steve'a żeby nie wyglądał jak recydywista.
    -Sam nie wiem czy dobrze robię... No wiesz nie mam nikogo. On jest moim przybranym bratem. Jedyną rodziną. Ojca nie znam, a matka... nawet nie chcę do tego wracać. Było by wiesz... miło stworzyć sobie swoją rodzinę. Wyobrażam sobie jak mam biały domek z niebieskimi oknami, ogrodem i labradorami biegającymi po nim. Jak Steve przyjeżdża do mnie ze swoją żoną i może dzieciakami. Jak jesteśmy po prostu szczęśliwą rodziną. Dlatego chcę mu pomóc. -Spojrzał przez chwilę na nią. -Wytwórni kazała nam sobie załatwić po ochroniarzu bo twierdzą, że po nagraniu pierwszej piosenki z nowego albumu i clipu do niej zrobi się o nas głośno. Nie wiem nawet co to ma być za clip... nie chcieli zdradzić szczegółów chyba zrobią to jutro jak pojedziemy do nich. W każdym razie pomyślałem, że Steve się nadaje. Jest umięśniony i potrafi przywalić...

    [Wybacz, że dopiero teraz ale miałam ostatnio ciężkie dni w pracy:/]

    OdpowiedzUsuń
  14. -Daj spokój w show biznesie to wszystko wygląda inaczej.
    W takim świecie gwiazdy brały śluby, rozwodziły się, brały ponownie śluby i tak w kółko robiąc po drodze mnóstwo dzieci. Brzmiało zupełnie jak z patologicznych rodzin tylko z tą różnicą, że miało się kupę pieniędzy.
    -No popu nagle nie zaczniemy grać. -Zaśmiał się. -Ale gość z wytwórni powiedział, że pora na jakieś zmiany. Cholera wie o co mu chodziło. Dowiemy się jutro. A jak w ogóle twoja relacja z Peterem?
    W galerii szybko znaleźli sklep zoologiczny. Nawet nie było w nim ruchu.
    -Obroża, smycz, miski i karma... -Zaczął wymieniać. -Coś jeszcze? Kaganiec dla Steve'a?

    OdpowiedzUsuń
  15. -Nie będę grał lekkiej muzyki. -Skrzywił się i pokręcił przecząco głową. Nie był głupi wiedział, że pop sprzedawał się najlepiej, ale do tego poziomu nie zamierzał się zniżyć. -Edward dowiedział się tylko tyle, że wytwórnia chce zaskoczyć wszystkich naszą muzyką. Myślę, że oni chcą w końcu usłyszeć prawdziwy rock na szczycie listy przebojów, który miażdży Rihannę czy Lady Gagę. Dobry pomysł z tym zespołem. Byliby naszym supportem. Fajnie byłoby po koncertować z nowym zespołem i pomóc im.
    Nie mógł przecież wiedzieć, że od jutra wszystko się zmieni...
    -Taaaak.... -Zaśmiał się. -Steve to prawdziwy gaduła. Pamiętam go jak byłem dzieciakiem. Zanim go zamknęli. Gęba mu się nie zamykała. Nienawidził mnie, a ja nienawidziłem jego. A teraz chcemy stworzyć rodzinkę... Życie lubi sobie kpić z wszystkich. -Zerknął na Vill.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie protestował. Poszedł za nią do sklepu. Pluszak dla psa wydał mu się śmieszny bo przecież to był tylko pies, a nie jakieś tam dziecko. Ale wolał tym razem to przemilczeć.
    Zaśmiał się kiedy wspomniała o tatuażu na nowy początek, ale pokręcił przecząco głową. Owszem to miał być nowy start, ale czy udany? Tego nie wiedział nikt.
    -Dopiero kiedy będę pewny, że to był na prawdę nowy początek. -Uśmiechnął się do niej. -Wtedy wytatuuję sobie jakiegoś pieprzonego feniksa symbolizującego ponowne narodziny. Najlepiej tutaj. -Pokazał na swoją klatkę piersiową. -Tak. Tak zrobię. A teraz... -Zamyślił się. -Sam nie wiem. Skoro mój brat już przyjechał moglibyśmy zaprosić chłopaków z zespołu i zrobić jakiegoś grilla na ten rzekomo nowy start. Albo po prostu wrócić do domu i... -Nagle zadzwonił jego telefon. Wyciągnął z kieszeni komórkę i spojrzał na wyświetlacz. -To Edward. -Wyjaśnił po czym odebrał. -Dzisiaj? Jak to? -Spytał zszokowany. -Ale... Cholera. -Spojrzał na Vill. -Chcą byśmy dziś przyjechali do wytwórni. Edward mówi, że chyba coś jest nie tak.

    OdpowiedzUsuń
  17. Alex wcale nie był zadowolony z tego telefonu. Nie dość, że miał na głowie brata i małego psiaka to jeszcze mieli z Vill zrobić zakupy i jakoś się wyluzować by zapomnieć o tym wszystkim.
    -Spokojnie. Na najważniejsze osobistości czeka się najdłużej. -Puścił do niej oczko. -Zrobimy na spokojnie zakupy, kupimy Steve'owi piwo i popcorn zeby zajął się czymś jak nas nie będzie i dopiero tam pojedziemy. Co oni znowu wymyślili?
    Szczerze mówiąc nie podobało mu się to. Od kiedy wytwórnia dzwoni do nich od tak wolny dzień i karze natychmiast przyjechać? Dlaczego nie pomogli poczekać do jutra? Chyba, że... mogło stać się tylko jedno. Wpadli na jeszcze inny "genialny" pomysł, który nie mógł poczekać do jutra.

    [Taaaak? Kto to jest hahaha xD]

    OdpowiedzUsuń
  18. [O jaaa będzie znów na kogo patrzeć xD bo w realu takich nie ma :C]

    -Ok jestem za lodami. -Ruszył w stronę supermarketu. -Nie za dobrze. Czułem się tutaj jakoś nie wiem... obco. -Spojrzał na nią. -Chociaż w klinice miałem swój pokój to rzadko kiedy sypiałem sam. Często ten raper Chris wbijał do mnie z play'em i graliśmy do upadłego. Albo Kelly przychodziła na maraton Walking Dead. Zazwyczaj zasypialiśmy nad ranem. Albo nasza grupa po prostu robiła ognisko przed kliniką i wracaliśmy do siebie bardzo późno.
    W klinice były dwie grupy. Pierwsza szukała tylko okazji by zbiec z kliniki. Często wszczynała bójki i rozrabiała. Do niej na początku należał Alex. Potem doszedł do drugiej grupy, która na prawdę chciała wyjść na prostą. Razem wspierali się w trudnych chwilach, razem spędzali cały czas wolne chwile byle tylko odciągnąć się od złych myśli...

    OdpowiedzUsuń
  19. [Nie mam z kim :/ moi znajomi nie siedzą w takich klimatach :C]

    -Nie wiem sam. -Rozejrzał się po lodach. -Chyba orzechowe. Nie roztopią się zanim dojedziemy do domu? -Spojrzał na Vill. Też miał ochotę nie jechać dziś do wytwórni, ale wiedział jak to się skończy. Zwłaszcza, że reszta zespołu miała pojawić się tam lada chwila. Nie dbał o ludzi z wytwórni, ale wiedział, że jego kumple będą wściekli jeśli się tam nie pojawi.
    -Skoro dziś karzą nam przyjechać to podejrzewam, że jutro będziemy mogli odebrać sobie jeden dzień wolności,który nam zabrali.

    OdpowiedzUsuń
  20. [Kurczę a kiedy to jest :D? Bo to chyba jakoś na dniach no nie?]

    -Poczekaj jeszcze. -Rozejrzał się po sklepie. -Musimy kupić temu idiocie kartę do telefonu. Telefon mam w domu. Nie mogę nie mieć przecież z nim żadnego kontaktu.
    Takie rzeczy zazwyczaj były przy kasach więc kiedy już wyłożyli towar na taśmę sięgnął po kartę dla swojego brata. To było oczywiste, że wolał wiedzieć co się dzieje w jego domu. Zwłaszcza, że braciszek miał teraz pod opieką psa.
    Dla Alexa poniekąd zabranie kolejnego dnia wolnego było ratunkiem. Co prawda nie chciał spieszyć się z pracą i potrzebował tego dnia by się zaklimatyzować, ale im bardziej myślał o tym dochodził do wniosku, że tak będzie lepiej. Dzięki temu nie będzie myślał o głupotach.
    -Dobra mamy wszystko. -Zgarnął zakupy i ruszył w stronę wyjścia. -Podrzucimy to mojemu bratu i jedziemy od razu. Chcę to mieć za sobą. Poza tym to tylko rozmowa. CHyba nie będą nas trzymać pół dnia.

    OdpowiedzUsuń
  21. Alex spojrzał na Vill zamykając bagażnik od samochodu. Owszem liczył się z tym, że będą chcieli wcisnąć ich na szybko na festiwal, ale wątpił by to był powód.
    -Sądzisz, że ściągaliby nas na szybko z powodu głupiego festiwalu? -Spojrzał na nią i pokiwał przecząco głową. -Nie oni. To coś grubszego.
    Czuł, że to nie będzie nic związane z występami czy kolejną płytą. Musiało przecież chodzić o coś znacznie grubszego.
    -Dobra zawieziemy to dla mojego brata i szybko zwijamy się do wytwórni. Karzę Steve'owi zrobić pizzę i nauczyć psa podawać łapę. Jak wrócimy urządzimy sobie filmowy wieczór w tym cudownym gronie. -Wsiadł do samochodu. -Ruszajmy.

    OdpowiedzUsuń