Keira Mayflower.
farma na obrzeżach Ashland • miała być piosenkarką, została zaklinaczką koni • wciąż trafia na nieodpowiednich facetów • singielka • w garażu jedyny mustang, który nie jest koniem • malarka • czasem podpala zioło • uwielbia strzelać
______________________________________________
Nikt dokładnie nie wiedział, dlaczego ich drogi się rozeszły po zakończeniu szkoły. Pojechali ostatni raz nad jezioro, do domu ojca Jaime’ego, a potem po prostu kontakt się urwał. To było dziwne, ale każdy miał swoje plany na przyszłość. Z początku Jaime miał być politykiem, może w przyszłości kongresmenem, ale tak naprawdę nie to go kręciło. Cała jego rodzina wiązała swoje życie z tą dziedziną, lubili władzę. Zwłaszcza jego starszy brat i młodsza siostra. Cóż, Jaime wolał coś innego i wyjechał na studia do większego miasta. Tam stopniowo zyskiwał wykształcenie, chodził na imprezy i świetnie się bawił, nie przejmując się niczym. No, może jedną lub dwiema rzeczami, ale na takie okazje trzymał zabezpieczenie w portfelu.
OdpowiedzUsuńZaparkował niedaleko kościała i wyszedł z auta. Przeczesał palcami włosy, poprawił marynarkę drogiego garnituru i ruszył w kierunku tłumu.
Wszystko zaczęło się na początku liceum, kiedy Peter podbił do Jaime’ego przed naborami do szkolnej drużyny koszykarskiej. A potem… potem po prostu przebywali wiecznie razem. Na przerwach, po szkole, weekendami. A podczas pierwszych wakacji po pierwszej klasie licem, Jaime zaprosił przyjaciół do domu nad jeziorem. To było jego najlepsze wakacje. Późniejsze również były ekscytujące.
Audrey nigdy nie była lubiana w szkolnych czasach. Jej pewność siebie zawsze była na niskim poziomie, tak samo jak jej samoocena. Idąc do liceum była pewna, że zostanie szkolną ofiarą i inni będą się nad nią znęcać. To przez jej pochodzenie, którym się nie chwaliła. W jej domu nigdy się nie przelewało i generalnie lepiej było, kiedy bywała poza jego murami. W dodatku była bardzo chuda. Nie wyglądała atrakcyjnie, słabej jakości ubrania wisiały na niej niezbyt estetycznie. I tak naprawdę do dzisiaj nie miała pojęcia, jak to się stało, że tamta czwórka wybrała ją i zaprosiła do swojej paczki. Audrey była przeszczęśliwa, jednocześnie cały czas się obawiała, że ci ludzie odwrócą się do niej, będą się z niej śmiać i powiedzą, że ma spadać. Tymczasem nic takiego się nie wydarzyło. Trzymali się razem całe cztery lata, a Audrey zyskała na pewności siebie. Dzięki Kierze zrozumiała, że jest piękna. Spędzały ze sobą wiele czasu, Wilson obserwowała uważnie przyjaciółkę i nigdy nie musiała się zastanawiać, co chłopaki w niej widzieli. Kiera była wspaniała.
Tak jak Peter. Peter był wszędzie i zawsze. Na początku Audrey trochę się w nim podkochiwała, ale przeszło jej jeszcze przed pierwszymi feriami zimowymi. Byli dla siebie tylko przyjaciółmi.
Na miejsce przyjechała taksówką. Zapłaciła kierowcy i wysiadła. Dzisiaj wyglądała o wiele lepiej niż za czasów liceum. Gęste włosy, była szczupła, miała szersze biodra, trochę tyłka i biustu. Potrafiła się też malować za sprawą swojej kariery. Nigdy nie była na studiach. Nie miała na to pieniędzy, a stypendium, jakie mogłaby otrzymać, było za niskie.
Zatrzymała się w pół kroku, widząc niedaleko Jaime’ego. Zaraz poszukała wzrokiem reszty paczki. Kiera i Colin też już byli. Audrey ruszyła szybszym krokiem, trochę obawiając się spotkania. Jak się zmienili? Co teraz robili? Kim byli?
- Cześć – zaczął Jaime, podchodząc do Kiery i Colina. Zaraz za nim pojawiła się Audrey.
- Witajcie – przywitała się. Widząc ich, jej serce ścisnęło coś jeszcze bardziej. Było ich pięciu, teraz zostało tylko czterech. – Miło was widzieć mimo tych okoliczności… - powiedziała cicho i spuściła wzrok. Nie miała pojęcia, jak się zachować.
Ale nagle zrobiła krok do przodu i po prostu przytuliła Kierę.
Jaime przywitał się z resztą; Colinowi podał rękę (chociaż normalnie pewnie objąłby go po kumpelsku, jak to mieli w zwyczaju razem z Peterem, i poklepałby go po plecach), a Kierze złożył lekki pocałunek w policzek. To samo zrobił z Audrey.
OdpowiedzUsuń- Ty też wyglądasz wspaniale, Kiera. Zresztą, jak zawsze – odwzajemniła uśmiech. Żałowała, że musiało dojść do tragedii, aby znów mogli się wszyscy razem spotkać. Kiedyś byli nierozłączni. Może po tym spotkaniu och kontakt się odnowi?
Nie wiedziała, że Jaime myśli dokładnie o tym samym. Przyglądał się całej trójce, ale później zwrócił wzrok w kierunku kościoła.
- Biedna… nawet sobie nie wyobrażam, co musi teraz czuć – westchnęła cicho Audrey, patrząc na żonę Petera. – I te dzieciaki. Nie zasłużyli na to. On też nie.
A może jednak. Znaczy Sara i dzieciaki nie, ale on? Może to wszystko ich wina. Gdyby nie to, to może ta ceremonia nie miałaby miejsca, a każde z piątki przyjaciół siedziałby na swoich terenach, pogrążonych we własnych sprawach.
Kiedy zadzwonił dziwnej czyjejś komórki, Audrey i Jaime spojrzeli zaraz w stronę Colina. Byli najbliżej, więc od razu usłyszeli, że to ktoś od nich. Żadne z nich nie miało mu tego za złe, przecież każdemu mogło się zdarzyć. I tak byli na zewnątrz, więc nie było się czym przejmować, że ktoś spojrzy na nich krzywo albo wyprosi, albo powie coś kąśliwego.
Jaime odwrócił wzrok, przypominając sobie, że w szkole woleli się bawić, aniżeli się uczyć. A tymczasem Colin miał projekty do robienia. Wtedy wszystko było beztroskie. Dziś każde z nich miało swoje obowiązki.
Po zakończonej ceremonii w kościele, ludzie zaczęli z niego wychodzić. Najpierw niesiono trumnę, a za nią szła rodzina i najbliżsi Petera. Wśród nich była jego młodsza siostra. Miała na nosie ciemne okulary, pod które co chwilę wkładała chusteczkę, ocierając łzy.
Audrey ścisnęła lekko ramię Kiery, wskazując na Jelinę, młodszą siostrę Petera. Szła przy mamie, trzymając ją pod rękę.
Przyjaciele ruszyli na końcu za całym tłumem ludzi. Audrey wyjęła chusteczkę z torebki. Zawsze płakała na pogrzebach. A kiedy zaraz mieli spuścić trumnę, w której leżał jej przyjaciel… Zawsze była emocjonalna. I rzeczywiście, gorzkie łzy popłynęły jej z oczu. Jaime zareagował natychmiast; objął przyjaciółkę, pozwalając wypłakać się jej na swoim ramieniu.
Najbliżsi Peterowi w końcu się rozeszli. Pewnie jechali na stypę do jego rodzinnego domu. Przyjaciele Petera nie byli zaproszeni, ale to nic dziwnego i raczej żadnemu to nie przeszkadzało. Może to nawet i lepiej, bo jak mieliby się zachowywać? Nie utrzymywali z nim żadnego kontaktu. A jego życie było szczęśliwe, jak widać.
OdpowiedzUsuń- Chciałem to samo proponować – odezwał się Jaime i westchnął ciężko. Co innego się nie odzywać do Petera, kiedy żył, a co innego nie odzywać się do niego, bo leżał martwy trzy metry pod ziemią. – Konieczne wódki – dodał i zrobił krok w tył. – Do pubu, w którym przebywaliśmy w ostatniej klasie?
Audrey pokiwała głową. Poszłaby za nimi wszędzie, zwłaszcza teraz. A teraz wypadało wypić za Petera i powspominać dobre chwile, jakie z nim spędzili.
- Mogę się z kimś zabrać? Przyjechałam taksówką z hotelu – Wilson spojrzała po przyjaciołach.
- Jasne, zabiorę cię. Chodźmy.
Audrey spojrzała jeszcze na świeży grób i ruszyła za Jaime’m. Po drodze zerkała w stronę Keiry i Colina. Cała trójka tak wydoroślała, spoważniała. Chociaż miała wrażenie, że Colin zmienił się najbardziej, ale może takie po prostu odniosła wrażenie po tylu latach.
Audrey i Jaime wsiedli do samochodu i zaraz pojechali we wskazane miejsce. Całą drogę się do siebie nie odzywali, pogrążeni we własnych myślach.
- Dobrze wyglądasz – głos Jaime’ego wyrwał ją z zamyślenia.
- Dzięki. Ty też nie najgorzej – uśmiechnęła się pod nosem.
Wkrótce zajechali na miejsce. Wysiedli z samochodu i rozejrzeli się za swoimi towarzyszami.
Jaime otworzył drzwi przed Audrey, która mu podziękowała i weszła do środka. Pub właściwie w ogóle się nie zmienił. Przez chwilę poczuła się, jakby znów mieli po te siedemnaście-osiemnaście lat. Tylko Petera brakowało.
OdpowiedzUsuńZaraz podeszli do stolika, a Audrey usiadła przy Keirze. Jaime zdjął marynarkę, zostając w czarnej koszuli. Przerzucił marynarkę przez oparcie i zajął miejsce. Spojrzał za Colinem i obserwował, jak ten kupuje alkohol i przekąski. Okej, w takim razie następna kolejka będzie należała do Foxwortha.
Wyjął z kieszeni marynarki papierosy i zapalniczkę.
- Od kiedy palisz? – Audrey uniosła brew, widząc używkę.
- Zdarza mi się przy okazjach. To jedna z nich.
- Hm… no tak, kiedyś paliłeś sobie do alkoholu – uśmiechnęła się lekko na wspomnienie.
Kiedy wrócił Colin z przekąską, Audrey i Jaime też się zdziwili, że Keira jest chętna na chipsy. Dziewczyna nigdy nie tykała takich rzeczy, a teraz proszę bardzo.
- Za Petera – Jaime uniósł kieliszek. – Za tego cholernego skubańca, który wpakowywał nas w niezłe bagna, ale też potrafił z nich wyciągać.
Audrey poszła w jego ślady, unosząc swój kieliszek. Nigdy nie była fanką picia shotów, ale teraz chciała zrobić wyjątek. Wypiła zawartość i szybko popiła sokiem. Jak to Audrey – skrzywiła się, ale nic nie powiedziała. Zawsze wolała drinki.
- No dobra – Jaime spojrzał na Colina. – Przypomnij nam teraz wszystkim, jak poznałeś Petera.
Peter i Colin mieli fart, że nie mieli potem problemów z powodu tamtego chłopaka, o czym kiedyś już im wspominano za czasów liceum. Oczywiście, że o tym rozmawiali, w końcu spędzali ze sobą tyle czasu.
OdpowiedzUsuńPierwszego dnia szkoły Jaime uczestniczył w naborach do szkolnej drużyny koszykarskiej i się bardzo stresował. Kilka miesięcy wcześniej jego starszy brat opuścił szkołę z bardzo dobrą reputacją, a Jaime nie chciał być tym gorszym bratem. Foxworth do dzisiaj uważa, że to dziwne podchodzić do obcych ludzi i zachęcać ich do działania. Ale gdyby nie to, to Jaime nigdy nie należałby do paczki. A bardzo chciał. Po jakimś czasie przestało mu zależeć na opinii brata, ponieważ bardziej liczyło się dla niego zdanie jego przyjaciół o nim samym.
Audrey jako za chude brzydkie kaczątko nie miała łatwo od strony super lasek. Jak ona ich nienawidziła. Zazwyczaj siadała sama gdzieś z boku, czasami wychodziła ze stołówki podczas lunchu. Do czasu aż podszedł do niej Peter Trudeo z ofertą nie do odrzucenia – Audrey miała dołączyć do niego i jego przyjaciół. I to byli jej pierwsi przyjaciele, zwłaszcza Keira, z którą dziewczyna od razu złapała kontakt i poczuła się o wiele lepiej.
Nagle telefon Audrey się rozdzwonił.
- Cholera, zapomniałam – mruknęła pod nosem i wstała od stołu, biorąc ze sobą komórkę. Wyszła na zewnątrz, bo w pubie było dość głośno nie tylko przez gości, ale też przez muzykę w radiu.
W tym czasie Jaime sięgnął po papierosa i odpalił go. Przytrzymując go w ustach, odpiął guziki przy rękawach koszuli i podwinął je wyżej.
- Opowiadajcie, co u was – zachęcił ich, żeby podtrzymać rozmowę. Przecież mogli się dogadać, prawda? Wiadomo, że nie będzie jak dawniej, bo nie było z nimi Petera, ale też czasy się zmieniły, oni się zmienili. Jednak wciąż mogli ze sobą rozmawiać i wspominać dawne czasy beztroski.
[Robisz romans między Colinem a Keirą?]
Audrey skończyła rozmawiać po jakimś czasie i zdążyła wrócić na opowieść Keiry i Colina. Wilson patrzyła na przyjaciółkę z niedowierzaniem. No proszę. Kiedyś razem śpiewały trochę, ale Audrey szybko przestała. Nie uważała, że ma jakiś dobry głos. Cóż, gdyby ktoś jej wtedy powiedział, że będzie występować na Broadway’u, to by go śmiechem zabiła.
OdpowiedzUsuń- Serio? Muszę tam kiedyś do ciebie wpaść na wino lub dwa. Nigdy nie jeździłam na koniu – zaczęła się głośno zastanawiać. Wilson nie bała się brudnej roboty, większość swojego życia spędziła na brudnej robocie w domu. Wiadomo, to nie to samo co farma, ale też musiała się narobić. Dzisiaj na szczęście było o przeszłością. Ciekawe, na jak długo.
Potem spojrzała na Colina. Prezes? Aż zagwizdała. Nic dziwnego, że zadzwonił mu telefon podczas pogrzebu. Był tam jedną z najważniejszych osób.
Jaime roześmiał się, gasząc papierosa w popielniczce.
- Powiedzmy, że póki co korzystam z tego, że mogę mieć i kobiety, i mężczyzn w łóżku. Jednocześnie. Mój ostatni związek nie wypalił. Za dużo ćpała, a potem mnie okradła i uciekła. Pewnie ze swoim dilerem, ale cholera ją wie – machnął ręką. – Politykiem nie jestem, nie zamierzam być. Wykładam na uczelni. I nie, nie płytki – zażartował sobie, ale w sumie nawet jego nie śmieszył ten żart. – Robię karierę naukową – polał wszystkim kolejkę. Cóż, w liceum nie był jakimś orłem, wolał spędzać z nimi czas na dworze, na imprezach, grając w jakieś gry, cokolwiek.
Audrey wlała wódkę z kieliszka do wysokiej szklanki, o którą poprosiła kelnera. Zalała ją sokiem i wzięła łyka. Myślami była gdzie indziej, mimo że słuchała wywodu Jaime’ego.
Jaime roześmiał się.
OdpowiedzUsuń- Cóż, to, że możliwe, że w szkole przez chwilę mi się podobałeś, co – notabene – wprowadziło mnie w lekkie zagubienie, nie znaczy, że nadal tak jest. Nie jesteś w moim typie, stary – uśmiechnął się do przyjaciela. No jasne, że sobie żartowali, w końcu byli najlepszymi przyjaciółmi. Dobrze, że wciąż mogli to robić po tylu latach milczenia. – Mary na początku była… bo ja wiem, normalna? Nie było widać, że ćpa – odpowiedział na pytanie Keiry, patrząc na nią. – Potem robiła się dziwna, a ja już wtedy wiedziałem, co robi. Na początku chciałem to wyprzeć, ponieważ była dobrą i miłą kobietą, w dodatku piękną. Mógłbym ją przyprowadzić do domu na kolację – uśmiechnął się lekko. – Ale potem było coraz gorzej, nawet nie próbowała się z tym ukrywać. Chciałem jej pomóc, ale ona tej pomocy nie chciała przyjąć. I pewnego dnia, kiedy wróciłem do domu, zastałem w mieszkaniu bałagan, parę groszy, które trzymałem w środku, zniknęły, moje zegarki i spinki do koszul też… Nie powiem, bo byłem wkurwiony – westchnął. – Ale już mi przeszło. Policja wciąż jej szuka, ale nie zależy mi na odzyskaniu swoich rzeczy – wzruszył ramionami. No tak, on nie musiał się tym przejmować, bo jeszcze tego samego dnia mógł kupić sobie nowe spinki i zegarki.
Audrey spojrzała na przyjaciela. No tak, on nie musiał się przejmować takimi rzeczami, Colin jak widać też nie.
- Zdradzisz nam, czemu wam nie wyszło? – zapytała Wilson, popijając drinka. – Mnie? Cóż… po szkole wyjechałam do Nowego Jorku. Byłam kelnerką, barmanką, chodziłam na castingi do musicali na Broadway’u, ale byłam za słaba, więc… - znów się napiła. Nie powiedziała im o tym, ile razy któryś z klientów podrzędnego baru dotknął jej tyłka albo piersi, bo się wstydziła. – Dużo pracowałam, żeby móc się utrzymać. Ale w końcu trzy lata temu udało mi się zgarnąć swoją pierwszą rolę. Nie była ona duża, właściwie epizodyczna, ale wypłata była zadowalająca – uśmiechnęła się lekko do nich. – Mam chłopaka w Nowym Jorku, to on przed chwilą dzwonił, małżeństwa nie planuję, dzieci tym bardziej – zakończyła, wciąż lekko się uśmiechając. – Więc jakie masz dla mnie określenie? – zaśmiała się, patrząc na Keirę. – Pozostawiaczka rodziny?
Dlatego właśnie nie warto się spieszyć ze ślubem. Więcej potem zachodu niż jakiekolwiek pożytku. O ile małżeństwo ma jakiś pożytek. Oprócz ewentualnej informacji o stanie zdrowia współmałżonka w szpitalu, nie widziała żadnego innego powodu do ożenku.
OdpowiedzUsuńAudrey pokiwała głową, uśmiechając się na słowa Keiry.
- Dokładnie tak – poparła przyjaciółkę. Cóż, nie była do końca pewna, czy właśnie teraz, podczas wyjazdu, nie jest zdradzana. Będzie się tym martwiła po powrocie. Może gdyby wciąż się przyjaźnili, to nie przeżyłaby tego wszystkiego, co musiała przeżywać po wyjeździe z rodzinnego miasta?
- Hej, ja też nie narzekam – wtrącił się Jaime. No dobra, nie marudził na swoje życie, ale generalnie parę rzeczy można by było zmienić. Potrzebował tego spotkania z przyjaciółmi ze szkoły. I chyba każdy z nich tego potrzebował.
- Teraz jest całkiem nieźle… ale był moment załamania – odpowiedziała szczerze, patrząc na swojego drinka. Oczywiście zgodziła się, aby Colin dolał jej do niego wódki. – Carter jest… jest bardzo dobrym aktorem i tancerzem. Tak, pracuje tam, gdzie ja. I tam właśnie się poznaliśmy. Szybko zawrócił w głowie komuś, kto nigdy nie był dla nikogo atrakcyjny. Niedawno zamieszkaliśmy razem. Co dziwne, na początku naszej znajomości, jedna moja koleżanka z pracy powiedziała, że mam na niego uważać. I raz po raz sprawdzam jego telefon – przyznała z zakłopotaniem w głowie.
- Cóż… może gdybym ja sprawdzał telefon Mary, to by mnie nie okradła? – Jaime uśmiechnął się lekko. – Nigdy nic nie wiadomo.
- Jasne – westchnęła i napiła się. – No ale dobra, Colin – Audrey spojrzała na przyjaciela. – Ta dziewczyna musiała coś w sobie mieć. Spotykacie się jeszcze?
Jaime wzruszył ramionami, uśmiechając się pod nosem. No tak, nie musiał narzekać. Przynajmniej nie wtedy, kiedy nie było go w domu.
OdpowiedzUsuńAudrey westchnęła cicho.
- Masz rację. Ale trudno mi powiedzieć, czy mnie zdradza. Może nie o to chodziło? Próbuję go rozgryźć, ale wszystko jest w porządku. Inaczej bym z nim nie była – napiła się drinka i spojrzała w stronę przyjaciółki. Potem w stronę Colina. Po drodze jej spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Jaime’ego. Nie no, nic, nic… Oboje uśmiechnęli się lekko i znów obserwowali przyjaciół, jak wymieniają się słowami. Trochę jakby oglądali mecz tenisa.
- Czysty seks zawsze jest dobry – poparł przyjaciela Jaime i teraz to on polał do kieliszków.
Później zerknął na Keirę. Zdrada jest paskudna, ale żeby uderzyć kobietę? To już trzeba być skurwysynem.
- Och, Keira… - Audrey położyła dłoń na jej dłoni ze współczuciem. Ale przynajmniej blondynka miała w sobie tyle siły, że od razu wywaliła drania za drzwi. Przecież tyle się słyszało, że bite kobiety nadal pozostają w takich toksycznych związkach… Na szczęście Keira nie należała do tego typu kobiet.
- Powiedz, który to. Skopiemy go z Colinem – powiedział poważnie Jaime.
- Najważniejsze, że nic poważnego ci się nie stało – dodała Audrey. – Oddałaś mu? – zapytała po chwili, patrząc na nią zaciekawiona. Cóż, Keira byłaby do tego zdolna. A tamtemu się należało.
Audrey uśmiechnęła się do przyjaciółki.
OdpowiedzUsuń- A kiedy mnie zapraszasz?
O tak, bardzo chętnie wybrałaby się do niej na farmę, odpoczęłaby trochę, bo od kilku lat wciąż gdzieś biegła, przed czymś uciekała. A takie miejsca (mimo pracy przy zwierzętach i roślinach) wydawały się miejscem relaksu. Z dala od hałasu miast, ludzi, samochodów i betonowej dżungli. Rano by jej pomagała na tyle, ile by umiała, a wieczorem mogłyby wypić butelkę wina. Tak, żeby na Tano znów mieć siły.
- Schowam się w bagażniku i też wpadnę – Jaime uśmiechnął się i wziął sobie drugiego papierosa. – Właśnie, słuchajcie. Mam pewien pomysł. Zbliżają się wakacje. Może chcielibyście przyjechać znów do domku nad jeziorem? Swego czasu dobrze się tam bawiliśmy. Przy okazji moglibyśmy w pewien sposób oddać hołd Peterowi. Że znów się spotykamy i nadal jesteśmy przyjaciółmi mimo wielu lat milczenia. Co wy na to? – spojrzał po przyjaciołach. Dawno go tam nie było. Odkąd wyjechał kilka lat temu. Kiedy wracał do domu, to siedział tylko tam i jakoś nie myślał o wyjeździe do tego pamiętnego domku. Wiedział, że ojciec wynajął jakąś ekipę remontową, żeby mogli spełnić zachcianki mamy Jamie’ego. Wystrój na pewno się zmienił.
[To z kim spał Colin? Bo mam wrażenie, że się nie dogadałyśmy :D tak samo jak w przypadku romansów w domku nad jezioro :D]
Audrey uśmiechnęła się do Jaime’ego.
OdpowiedzUsuń- Ja nawet znalazłabym czas. Zbliża się okres urlopowy, więc spektakli będzie mniej. Na najbliższy casting mam jeszcze czas, więc… Mam tylko dwa występy jeszcze, później spokój, więc ja bym się chętnie wybrała – powiedziała i popatrzyła na dwójkę przyjaciół. Mogła przełamać te pierwsze lody, jak najbardziej. Może za nią pójdzie Keira i Colin. – Nie masz z kim zostawić farmy? Może sąsiedzi zaopiekują się zwierzakami? – zasugerowała blondynce.
Cóż, Audrey była zachwycona tym pomysłem. Tak dawno się nie widzieli, a przebywając w domku nad jeziorem, mogli tak naprawdę nadrobić stracony czas. Bo parę godzin w pubie przy wódce… też było dobre, ale… za krótko. Stanowczo za krótko.
- Świetnie! Więc jest już nas dwoje – Jaime pokiwał głową z uśmiechem. Wyraźnie się ożywił. – Kto podbija?
[Przyjęłam z góry, że te romanse nie będą między swoimi postaciami, ale nie będę wysyłać Jaime’ego, żeby znów stawał im na drodze. Na Audrey mam inny pomysł z tym jej chłopakiem.
Aha, ja myślałam, że Colin spał z siostrą Petera, bo nie zrozumiałam w końcu tego pomysłu z wypadkiem, bo pisałam, że za dużo „I know what you did last summer”…]
Jaime nie mógł ukryć swojego zadowolenia, kiedy cała trójka zgodziła się na wyjazd. Tak, będzie jak dawniej. Może nie tak samo, bo byli już dorośli, a Peter… Niestety Peter nie będzie mógł do nich dołączyć.
OdpowiedzUsuń- A kiedy macie czas? – zapytał jedynie.
Później uzgodnili dogodny termin. Jaime musiał pojechać do tego domku i ocenić, jak tam wygląda, aby móc wynająć ekipę sprzątającą i przede wszystkim zrobić zakupy spożywcze i nie tylko. Jakieś gry planszowe, komputerowe, na konsolę, filmy. Chociaż z tym nie będzie problemu, przecież w domku była sieć internetowa. No i ciekawe jak tam jezioro. Miał nadzieję, że wciąż jest tak czyste jak dawniej i nadal można się w nim kąpać.
- Świetnie! Już się nie mogę doczekać – Audrey uśmiechnęła się szeroko.
- Jak chcesz, możesz zabrać tego swojego chłopaka – stwierdził Jaime. Cóż, wolałby jednak, aby dziewczyna tego nie robiła, bo to miał być wypad tylko ich czwórki, ale skoro już była w związku…
- Nie sądzę, że będzie chciał się wybrać, ale zapytam.
Ona też wolałaby przyjechać bez niego i spędzić ten czas tylko z tą trójką przyjaciół jak za dawnych czasów. Nie mogła mu jednak tego nie zaproponować, a okłamywać też go nie zamierzała.
- Wezmę ze sobą te świeczki, które zawsze wam się podobały. W Nowym Jorku znalazłam po prostu idealny sklep z tego typu rzeczami – taka pierdoła, ale zawsze dodawała klimatu i zapachu.
[Nie no, zostaw już to sobie, jak zaczęłaś i w ogóle. Może będziemy ich swatać, zastanowię się…
Dobra, to zróbmy tak jak w tym filmie xd uciekli z miejsca zdarzenia czy tam wyrzucili zwłoki, cokolwiek xD a Colin spał z siostrą umarłego i potem może się coś zacząć dziać tajemniczego :D]
Zwierzęta po byłych, nie? Byle tylko nie były takie wredne jak ci byli, a wszystko w porządku. Zwierzaki niczemu nie były winne, ot co. W sumie… Audrey nigdy nie miała zwierzaka, więc… pewnie nawet nie wiedziałaby jak ma się nim zajmować. Kwiatów w domu też właściwie nie miała, bo tez był problem. Niby za dzieciaka i za nastolatkę musiała zajmować się całym domem, ale utrzymanie rośliny przy życiu przez dłuższy czas… Zwierzaka wolałaby nie mieć, żeby przez przypadek nic się nie stało. Chociaż zwierzak potrafiłby o sobie przypomnieć, jeśli byłby to pies albo kot.
OdpowiedzUsuńWilson odwrócił wzrok na wzmiankę o strojach kąpielowych. Cóż… lubiła wypady do domku nad jezioro, owszem, kochała ten czas, ale… wtedy wyglądała tragicznie w stroju kąpielowym. Miała taki jednoczęściowy, co by za bardzo nie psuć sobą widoków. Niby otaczali ją przyjaciele, ale jej niska samoocena wciąż dawała o sobie wtedy znać. Nawet dzisiaj miała z tym lekki problem, chociaż występy na scenie co nieco jej pomogły.
- Nie przypominaj mi nawet – roześmiał się Jaime. – Nigdy więcej kąpieli nago. Chociaż w sumie… Pomyślimy.
Czas im uciekł nie wiadomo kiedy i zrobiło się strasznie późno. Z ponurych nastrojów zrobiły się bardziej wesołe, zwłaszcza kiedy wspominali Petera i bardziej zabawne sytuacje, w których uczestniczył.
[No spoko, to tam jak chcesz xd
Mogli rzucić z urwiska niedaleko miejsca wypadku, a ciało zostało porwane przez prądy morskie czy tam co, chyba że na dole nie było wody tylko co innego xD ale fajnie by było, jakby się jednak pozbyli ciała xd O, może nawet po wakacjach w domku w TV mogliby mówić o znalezieniu ciała… chociaż nie wiem. Zobaczymy xd]
- Ja się z tobą wybiorę – powiedziała Audrey i spojrzała na niego.
OdpowiedzUsuńJaime też wezwał sobie taksówkę, ale on kierował się w stronę rodzinnego domu. A co, niech zobaczą, że jest, że żyje i że ma się dobrze.
Wkrótce się rozjechali w swoje strony. W ciągu następnych dni Jaime załatwiał sprawy związane z domkiem nad jeziorem – ekipa sprzątająca, sprawdzanie rur, przewodów, kabli i wielu innych rzeczy. Potem zrobił większe zakupy i to, co mógł, wrzucił do dużej zamrażalki w piwnicy. Oczywiście kupił też alkohol. Mógł to wszystko zakupić, bo miał dostęp do funduszy rodziny. Znaczy sam mało nie zarabiał, ale skoro można wziąć rodzinne pieniążki…
W ciągu tych kilku dni Audrey też pozałatwiała swoje sprawy. Zaproponowała Carterowi, aby pojechał z nią, ale on odmówił. Wcześniej oczywiście wszczynając awanturę, że po co tam jedzie, do ludzi, których nie widziała od tylu lat, że mogli się zmienić. Złapał ją też mocno za nadgarstek i trzymał, kiedy Audrey próbowała się wyrwać. Na skórze zostawał ślad, który próbowała pozakrywać bransoletkami.
Spakowała się i w dniu spotkania wsiadła w pociąg i pojechała. Podróż nie powinna zająć jej długo. Oby. Pewnie dotrze ostatnia, ale to nic. Na samą myśl o spotkaniu całej trójki w ich miejscu uśmiechała się do siebie. Będzie dziwnie – bez Petera i po tylu latach…
[No niby tak, ale mogli przejrzeć dokumenty albo zobaczyć w wiadomościach, że zaginął czy coś xd ale ok., tak też może być :D]
Jaime akurat nie był tak daleko, ale dostał też telefon od Audrey. Dlatego powiedział Keirze, żeby chwilę jeszcze na nich poczekała, a oni powinni być za jakieś dwadzieścia minut do pół godziny.
OdpowiedzUsuńFoxworth odebrał przyjaciółkę z dworca i pojechali razem w stronę domku nad jeziorem. Jaime nie pytał, dlaczego przyjechała sama. Cóż, widocznie jej chłopak był zajęty, może miał sporo pracy w teatrze albo coś w rodzinie jego się dzieje… no cokolwiek. Ale jakoś niespecjalnie go to interesowało. Ba, cieszył się, że Audrey jednak przyjechała sama. Jednak co tylko ich czwórka bez żadnych dodatkowych osób, których nie znali, to ich czwórka.
W końcu Jaime wjechał do garażu, zostawiając miejsce dla jeszcze jednego auta. No niestety, miał miejsce tylko dla dwóch, więc niech się Keira lepiej pospieszy, jeśli chce.
- Keira! Cześć! – Audrey od razu jej pomachała, kiedy tylko ją dostrzegła. Zupełnie zapomniała o dużej walizce w bagażniku auta Jaime’ego. Przywitała się z przyjaciółką.
- Jedno wolne miejsce w garażu. Bierzesz? – Jaime uśmiechnął się do blondynki. Wziął bagaż Audrey i wszedł do środka domu. Wszystko było już gotowe i ogarnięte na ich przyjazd, także mogli zaczynać świętować czy coś.
Jaime zaniósł bagaż do pokoju, który kiedyś zajmowała Audrey, kiedy tu przyjeżdżali. Później wrócił po walizkę Keiry i zrobił to samo. Domek wydawał się mały z zewnątrz, ale w środku był bardzo wszechstronny. Kilka pokojów, kilka łazienek mniejszych, kuchnia z jadalnią, dość duży salon, taras, mały ogród i pomost do jeziora.
- To jeszcze tylko Colin.
Dziewczyny rozejrzały się po domu, a potem zeszły na dół.
OdpowiedzUsuń- Carter stwierdził, że ma swoje sprawy do załatwienia, więc… może to i lepiej? Będziemy we czwórkę. On nie znał Petera, a my będziemy mogli swobodnie go wspominać – uśmiechnęła się lekko, ale zaraz odwróciła wzrok.
Przebrała się w luźniejsze ubrania – bawełniane spodnie i koszulka z krótkim rękawkiem z logo Wonder Woman*.
Później poszli przywitać się z Colinem.
- Stary… - Jaime uniósł brew, patrząc na skrzynię z alkoholem. – Nie musiałem, uzupełniłem zapasy… Przecież my tego nie wypijamy…
- Może to specjalnie, żeby zostało – Audrey podeszła bliżej Colina – i żebyśmy mogli tu wrócić – uśmiechnęła się, a na widok psa uśmiechała się jeszcze szerzej. – To ten pieseł? Cześć, Roxi – pogłaskała niepewnie psa po łbie.
- Striptizer miał być przystojniejszy – stwierdził Jaime poważnie, ale zaraz się roześmiał. – Chodź, trzeba gdzieś ten alkohol schować – westchnął i wszedł do środka, kiedy tylko pomiział psa na przywitanie.
[*Nope, zero nawiązań, absolutnie.]
- No jasne. Idźcie sobie i zostawcie nas z tym wszystkim. No pewnie – machnął na nie ręką, ale poszedł potulnie z Colinem do środka, niosąc masę alkoholu. Widocznie Colin musiał dużo pić przez ostatnie lata. Znał facetów, którzy potrafili dużo wypić, więc… no.
OdpowiedzUsuńA dziewczyny ruszyły brzegiem jeziora. Audrey obejrzała się przez ramię na domek, a potem znów patrzyła przed siebie.
- Dlaczego przeprowadziłaś się na farmę? – zapytała w końcu. No cóż, w końcu kiedyś Keira śpiewała, w dodatku z Colinem. Zastanawiała się, dlaczego dziewczyna nie robi kariery muzycznej. Audrey zawsze wydawało się, że to właśnie Keira ma lepszy głos od niej. A tymczasem do Wilson zgarniała kolejne role na Broadway’u. Z drugiej strony Audrey wtedy nie miała o sobie najlepiej opinii, teraz była ona lepsza, owszem, ale w takich miejscach nie wybierają byle kogo, więc nie mogło być z nią aż tak źle.
Jaime spojrzał na przyjaciela. No niezły miał spust jak to się mówi. Z drugiej strony to tylko drink, jednak Foxworth nie zamierzał się aż tak spieszyć. Wziął łyka.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie było mnie tu. Raczej siedziałem w mieście, gdzie studiowałem i zostałem na uczelni. Tu nie miałem po co przyjeżdżać. Moja mama jednak zdecydowała się na remont i proszę, jest nowocześnie i stylowo czy coś – wzruszył ramionami. – No i dziwnie było mi tu przyjeżdżać bez was. To takie nasze miejsce. Brakuje tylko Petera – westchnął i wziął kolejnego łyka. Spojrzał na psa i uśmiechnął się. – Pora obiadu będzie później. No dobrze, a propo obiadu… nauczyłeś się już gotować?
Audrey spojrzała na nią uważnie lekko przestraszona. Depresja? Matko kochana… w takich momentach najbardziej potrzebuje się przyjaciół, a ci zawiedli. Jasna cholera. Aż jej się głupio zrobiło. Na szczęście dzięki reszcie historii zrozumiała, że nic złego się nie działo, a Keira nabrała ochoty do życia. A to było najważniejsze.
- Na szczęście teraz jesteś szczęśliwa – uśmiechnęła się do niej, a później machnęła ręką. – Powiedzmy. Staram się, żeby wszystko było dobrze, ale nie zawsze wychodzi. Czasami zdarza mi się, że obracam się przez ramię, żeby się upewnić, że nikt z mojej rodzinki za mną nie chodzi – westchnęła ciężko. – Nie mam o nich żadnych informacji.
Audrey była jedyną kobietą w domu. Jej mama wcześnie zmarła, zostawiając męża i trójkę dzieci. Audrey była najmłodszą siostrą, która musiała zajmować się trzema facetami, którzy woleli pić na mieście i w barach niż pomagać jej utrzymywać dom w normalnych warunkach.
Jaime przyjrzał mu się uważnie.
OdpowiedzUsuń- Ostrożnie, mamy dużo czasu na picie – uśmiechnął się lekko. Później rzeczywiście wziął się do roboty. – Na takim jedzeniu daleko nie pociągniesz, stary. Czasami trzeba chwycić za garnki i trochę się pobrudzić.
No co, doskonale wiedział, jak to jest gotować i uwalić sobie koszulę. Nigdy nic nie wiadomo. Od tamtego czasu Jaime zawsze się przebiera, a przynajmniej koszulkę zmienia na domową i zdarza mu się założyć fartuch.
- Tortille Petera były super… Myślisz, że moglibyśmy je odtworzyć? W końcu to wyjazd na jego cześć, a ja kupiłem bardzo dużo produktów… - spojrzał na Colina, a potem wrócił do przeglądania zakupów. Zawsze mogli dodać coś od siebie do tego dania.
- Ty trafiałaś na dupków, ja na nikogo – zaśmiała się Audrey. – Dopiero Carter… - poruszyła dłonią, żeby bransoletka trochę się opuściła w dół na nadgarstek. – Tak, na pewno wpadnę. Koniecznie chcę się nauczyć jeździć konno – uśmiechnęła się. – A ty możesz kiedyś wpaść do mnie. Ale ostrzegam, wcale nie mieszkam na Manhattanie, a moje mieszkanie nie jest takie… hm… luksusowe jak mogłoby się wydawać – uniosła brew. – Znaczy wiesz, nie jest tak źle, ale zbieram, żeby się przeprowadzić w lepsze miejsce.
Od zawsze marzyła o takim domu, jakie miał Jaime. Ale wiedziała, że jeśli nie wygra na loterii sporej ilości gotówki, to nigdy sobie takiego nie sprawi. A w swojej pracy nie zawsze dostawała rolę, za które wynagradzano jakoś bardzo. Niestety. Jednak ze spokojem było ją stać na opłacanie rachunków i odkładanie znacznej części na koncie bankowym.
- Carter nic nie wie – zdradziła jej nagle.
Audrey spojrzała na przyjaciółkę i nie wiedziała, co powiedzieć.
OdpowiedzUsuń- Trudno powiedzieć. Jak każdy, ma swoje dobre i złe momenty. Czasami mam wrażenie, że lepiej nic nie mówić… Przy okazji… mówiłaś, że twój były cię uderzył… Dlaczego to zrobił? Był pod wpływem alkoholu, narkotyków? Był zły? Czy o co chodziło? Zazdrosny może?
Wiedziała, że Carter nie zachowuje się zbyt odpowiednio, ale wciąż pozostawała tą słabą Audrey ze szkoły. Mimo to, miała nadzieję, że odpowiedź przyjaciółki na coś ją naprowadzi i coś będzie mogła w końcu zrobić, podjąć jakąś decyzję. Przecież wystarczająco przeżyła w swoim rodzinnym domu, żeby teraz pakować się w podobne gówno. Tymczasem… miała wrażenie, że siedzi w szklanej pułapce.
- Jasne, kto o tym nie pamięta – Jaime uśmiechnął się lekko. – Szkoda, że nie będzie ich za kilka lat na zjeździe absolwentów. Pewnie znów poczuliby się jak za szkolnych czasów, chociaż mieliby dzieci i byliby dawno po ślubie – wciąż się lekko uśmiechał. – Wiesz, ja wciąż mam nasze stare zdjęcia i te krótkie filmiki. Nigdy ich nie usunę.
Umył ręce i zabrał się za robotę.
- No dobra… co tam było… aha, kurczak!
Powoli przygotowywał sobie wszystkie składniki do obiadu. Jaime nie był wybitnym kucharzem i nigdy raczej nie będzie, ale potrafił sobie przygotować proste danie. I tortilla była prostym daniem, z tym że… to miała być tortilla a’la Peter.
Audrey westchnęła cicho. No tak, wiadomo. To logiczne. Od takich facetów trzeba się trzymać jak najdalej i zgłaszać od razu, że coś się stało, a nie czekać na najgorsze. Bo nigdy nie wiadomo, co takiemu może odwalić.
OdpowiedzUsuń- Myślę, że Carter… że jemu też… nie wiem, jak mam to powiedzieć – odwróciła wzrok w stronę wody i zatrzymała się. Uniosła rękę i odsłoniła nadgarstek, ukazując zasinienie. – To niby nic, ale chyba jest skłonny, żeby… Obawiam się, że może być gorzej. Że pewnego dnia wprost mnie uderzy, a nie tylko szarpnie – powiedziała cicho. – Dlatego odkładam pieniądze na inne mieszkanie. Zaczynam się bać. Może właśnie o to chodziło tej dziewczynie, która mnie przed nim ostrzegała? Tylko w takim razie dlaczego nie zgłosiła gdzieś tego? Na przykład dyrektorowi? – spojrzała na nią ukradkiem, ale znów skupiła się na wodzie. – Masz mnie za głupią, wiem. Ale chyba tak jest – w jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie mówię tylko o zdjęciach i filmikach z balu, stary, ale z całej naszej kariery w liceum. Ze szkoły, ze wspólnych wyjść. Zawsze wszystko zgrywałem. Ze swoich aparatów i z waszych. Wiedziałem, że będzie zabawnie za kilka lat, kiedy będziemy to przeglądać. I nawet wziąłem to ze sobą, więc… jak się upijemy, to możemy pooglądać – zaśmiał się Jaime i wziął warzywa do zlewu, żeby je umyć. – Ale tak, to chyba tez mam. Swoją drogą, dobrze zrobiłeś. Ja byłem zbyt zajęty obserwowaniem typa Audrey. Cóż… w końcu od tego są przyjaciele – uśmiechnął się i zabrał się za krojenie. Jaime nawet miał przepis na sos i to właśnie z nim będzie problem, bo nie miał pojęcia, co takiego z przypraw dobierał Peter, że sos był taki super.
Jaime wzruszył ramionami.
OdpowiedzUsuń- Teraz też tak wyglądasz tylko czasami ktoś do ciebie powie prezesie Rivera – machnął na niego ręką. Przygotował resztę składników do obiadu, a potem wrzucił kawałki mięska na patelnię. – Nie, nic nie wiem. Niewiele słyszałem, a nie chciałem pytać za dużo, żeby… sam nie wiem, pewnie żeby nie pogarszać jeszcze bardziej jego sytuacji rodzinnej – westchnął. – A co? – zerknął na niego. Chyba nie myślał o tym, prawda?
Audrey spojrzała na przyjaciółkę uważnie, a chwilę później mocno się do niej przytuliła. Poczuła się wzruszona, dlatego w ogóle się już popłakała. No pięknie, i co pomyślą teraz panowie? Ale nie mogła się powstrzymać. Potrzebowała czegoś takiego; takich słów, które kopną ją w tyłek i pchną do działania. Nie mogła czekać, bo co mogło jej się przytrafić? Wszystko. Dosłownie wszystko. Skoro facet już zaczynał ją szarpać, rzucać głupie teksty, to mogło dojść do różnych rzeczy.
- Bardzo chętnie… Zwłaszcza teraz, póki mam czas… może wezmę któregoś z chłopaków, to pojadą ze mną wziąć moje rzeczy… - zaczęła się głośno zastanawiać, kiedy się odsunęła od Keiry i wycierała policzki. Trochę jej się makijaż rozmazał, ale to nic, trudno. Będzie straszyć jakiś czas. – Dziękuję. Zawsze mogę na ciebie liczyć – uśmiechnęła się lekko.
Jaime spojrzał na niego uważnie. Okej, to nie wróżyło dobrze dla samopoczucia. Nie, żeby to, co zrobili, było w porządku. Po prostu zdarzały się takie momenty, kiedy wciąż o tym myślał i zadręczał się. Mogli wezwać policję. Może rodzina Foxworthów by ich wyciągnęła i zatarła ślady. Może odbyliby karę i jakoś by się poczuli lepiej. A może nie.
OdpowiedzUsuń- Jak sam widzisz, zdarzają się wypadki – odpowiedział poważnie, nie patrząc na niego. – Czasem… czasem ktoś nam ląduje pod kołami, a czasami my lądujemy pod czyimiś kołami. To mógł być przypadek albo… ironia losu – wciąż na niego nie patrzył, kiedy kontynuował przygotowywanie jedzenia. Co miał mu powiedzieć? Że też się wystraszył? Że teraz jeszcze częściej odwraca się przez ramię, upewniając się, że nikt za nim nie chodzi? Że czasem zagłusza sumienie alkoholem, seksem?
Pewnie mógłby mu to powiedzieć, ale chyba nie chciał mieszać Colinowi w głowie jeszcze bardziej.
Audrey uśmiechnęła się do niej, wycierając oczy i policzki. Bardzo chętnie do niej przyjedzie i jej pomoże. Nie miała pojęcia, czy sobie poradzi, ponieważ nigdy nie pracowała na farmie. Ale da z siebie wszystko, skoro Keira przyjmie ją pod swój dach.
- Jaime… cóż, jego jestem jeszcze w stanie zrozumieć. Wiesz, jaką ma rodzinę. Jest zimna, niedostępna, wyrafinowana… uwielbiają władzę. Więc Jaime się wplątał nie tam, gdzie powinien. Chciał coś udowodnić rodzinie? Albo wmawiał sobie, że jest okej? Nie wiem. Chciał uciec od apodyktycznych rodziców może. A co do Colina… Sam coś wspominał, że trochę szybko wzięli ślub. Był bardzo szczęśliwy, widocznie seks z nią był bardzo satysfakcjonujący no i się oświadczył – wzruszył ramionami lekko. – Ale szkoda mi tej dziewczyny… nikt nie chce być zdradzany. – Z drugiej strony wiemy przynajmniej, że to nie była ta jedyna.
Westchnął ciężko. Tak. To było dziwne. Znaczy tylko dla nich. Przecież codziennie masa ludzi ginie w wypadkach samochodowych. Za rok tego samego dnia znów zginą ludzie. Tak niestety było. Oczywiście mogli to przypisać czystemu przypadkowi, ale to, co się stało tamtego dnia… mogło ich pogrążyć w strachu i rozpaczy.
OdpowiedzUsuńNic mu na to nie odpowiedział, nawet na niego nie spojrzał. Miał dość tej rozmowy. Dzisiaj znów nie zaśnie. Chyba że się porządnie upije, a jutro będzie walczył z kacem i będzie zbyt zajęty, aby myśleć o przypadkach, zbiegach okoliczności i… czymś gorszym.
- Może wyjmij talerze i szklanki – mruknął pod nosem, stojąc do niego tyłem. Pewnie i tak nie wypiją całego alkoholu, który znajdował się w domu, ale przynajmniej im nie zabraknie.
Audrey uniosła brew i zaraz się roześmiała.
- Nie sądzę, że jego rodzina o tym wie, kochana. Gdyby tak było, to byśmy tu na pewno nie przyjechali. I na pewno nie pomógłby mu fakt, że nie stracił też zainteresowania kobietami. Dla nich to raczej nie ma znaczenia. Jeśli sypia z facetami, to cóż, wydziedziczenie z testamentu i wyrzucenie z rodziny. Chociaż może przesadzam, ale… moja rodzina była, jaka była, ale on też nie miał lekko – westchnęła. Spojrzała na taflę wody, a potem na nią. – Nie wiadomo, jakie miał pobudki – wzruszył ramionami. – Zakończył romans, zakończył małżeństwo. Teraz może zacząć od nowa i kto wie, kiedy znów kogoś spotka. Wracamy? Obawiam się, że panowie mogli zacząć imprezę bez nas. Najwyżej później jeszcze się przejdziemy, hm?
Szybka zmiana nastroju. Z poważnego i pełnego strachu nagle mogli się śmiać. Znaczy to dobrze, bo przecież nie będą tutaj siedzieć i się pogrążać w żalu. Nie po to tu przyjechali.
OdpowiedzUsuń- Jasne, dobry pomysł – pokiwał głową i zaraz też się roześmiał. – Odebrali mi kieszonkowe na kilka miesięcy. To nie było miłe. Dobrze, że Peter wtedy stawiał mi jedzenie i inne rzeczy. Cóż, w końcu to on to zrobił, nie? – uśmiechnął się szeroko. Hm, ciekawe, jakby to było, gdyby spotkali się tak jak teraz, ale właśnie z Peterem. Gdyby spotkali się w innym miejscu niż na cmentarzu i stwierdzili, że znów muszą pojechać do domku nad jeziorem. Ciekawe, czy może i tym razem Peter wybiłby szybę… Teraz Jaime nie wziąłby tego na siebie i Peter musiałby płacić. Nie ma lekko.
Audrey pogłaskała ją po plecach.
- Bardzo mi przykro, Keira. Moje kondolencje – powiedziała cicho, patrząc na nią.
Było jak było, na szczęście mieli siebie i mogli wspierać siebie nawzajem. I to było najpiękniejsze w ich przyjaźni.
W końcu dziewczyny dotarły do domku. Coś nawet nieźle pachniało. Chyba kurczak.
- Tortilla? No proszę – Audrey uśmiechnęła się i podeszła do Jamie’ego.
- Najpierw łapy myć, a nie – powiedział mężczyzna, nim Audrey czegokolwiek dotknęła. Nim czegokolwiek chciała dotykać.
- Tak jest! – zaśmiała się i umyła ręce w kuchni. – Chodź, Keira, bo jeszcze ci jeść zabronią… - dodała poważnie i spojrzała kątem oka na Foxwortha, który jedynie prychnął pod nosem i biodrami zderzył się z jej biodrami. – Hej! – zawołała i zaraz ochlapała mu twarz wodą.
- O ty! – rzucił w nią kawałkiem pomidora.
- No co ty robisz! – zaśmiała się, chlapiąc go jeszcze raz. Keirze też się dostało. I wchodzącemu do środka Colinowi też.
- Zepsujesz obiad!
[Zastanawiam się, ale nie wiem, czy ci to będzie pasować… czy może w liceum, kiedy Jaime był nieco zagubiony w kwestii swojej orientacji seksualnej, Peter go nie pocałował i nie zasugerował bycia właśnie biseksem… i to by było tylko, nic więcej.]
[Mówisz? Nie kuś, nie kuś… :D
OdpowiedzUsuńZwiązek ani nic takiego raczej nie, ale mogli okazjonalnie ze sobą sypiać. Kilka razy im się zdarzyło, później kiedy Peter poznał tę swoją przyszłą żonę, to np. mogli raz się przespać nim między Peterem z jego przyszłą żoną zrobiło się poważniej no i potem to urwali xd]
Audrey nie miała jeszcze zdania na temat picia Colina. Nie zastanawiała się nad tym, bo nie miała kiedy i powodów, żeby to robić. Ot, jak to facet, pijał wódki więcej niż kobiety. A przynajmniej o wiele więcej niż ona.
Później uśmiechnęła się tylko do chłopaków, kiedy przyjaciółka prowadziła ją na ogród.
Jaime zmrużył oczy.
- Skubane… a ja… to znaczy my tu im obiad gotujemy. Co z tego, że taki prosty. Wiesz, ile mnie to nerwów kosztuje, żeby wam smakowało? Żeby im smakowało? – zaczął teatralnie dramatyzować. – Przecież to niedopuszczalne! – przez chwilę jeszcze był poważny, a później już nie dał rady i się roześmiał.
Ułożył na dużym talerzu kilka porcji tortilli i mogli iść. Powyłączał wszystko, zdjął fartuch i wziął jedzenie. Wyszedł razem z Colinem na zewnątrz. Nie miał pojęcia, co przyjaciel dawał Roxy do jedzenia, więc się nie wtrącał.
Dziewczyny już siedziały przy ogrodowym stole.
- Jutro wy gotujecie – ostrzegł zaraz Jaime i napił się drinka. – No dobra, jedzcie. Sprawdźcie, czy dobre.
Audrey spojrzała na niego, potem na jedzenie i potem znów na przyjaciela.
- Coś sugerujesz?
- Ja? – położył dłoń na swoim mostku. – Tylko to, że najczęściej gotuję dla siebie i nie przejmuję się tym, że mogę coś przedobrzyć.
- Hm… skoro tak… - wzięła pierwszą tortillę i pierwszy kęs. Powoli gryzła jedzenie, trzymając Foxwortha w niepewności.
- Iiiii? – przeciągnął mężczyzna, wpatrując się w nią.
- No… bardzo dobre – uśmiechnęła się, kiedy przełknęła. – Możecie jeść.
Nie, żeby coś, ale tu raczej nie było wiele do spieprzenia. Ewentualnie mięso mogło być twarde, niedoprawione i takie tam.
- No. I dobrze – Jaime przeczesał palcami włosy i usiadł na fotelu. Zaraz zabrał się za jedzenie.
[Audrey grzeczna, nie sypia z przyjaciółmi xD]
OdpowiedzUsuńZłe rzeczy spotykają dobrych ludzi. Cóż, oni akurat za dobrzy to też nie byli. Ten wypadek w liceum… Cóż… Możliwe, że karma wróciła do Petera. Zatem co ich czeka? Chociaż może lepiej nie pytać o takie rzeczy ani nie wspominać o nich głośno.
Audrey uśmiechnęła się szeroko.
- Cóż… Na początku i mnie podobał się Peter – przyznała, biorąc kolejnego kęsa. – Ale potem przekonałam się, że wolę go jako przyjaciela. A wiecie jak te niektóre laski się na mnie gapiły? Na ciebie też, Keira. Chyba nam zazdrościły. Was ewentualnie też, ale nie przesadzajmy, tak? – spojrzała na przyjaciół, nie kryjąc uśmiechu, który cały czas gościł na jej ustach.
Jaime zaśmiał się.
- O tak. Peter miał w głowie różne dziwne rzeczy. I pomysły. Samochód dyrektora, szkolna maskotka albo imprezy w dziwnych miejscach. Po tym opuszczonym budynku to naprawdę wciąż brałem prysznic. Nigdy więcej, cholera, nigdy – pokręcił głową, a potem dokończył tortillę i wziął sobie kolejną. – Stwierdził też, że najlepszą pomocą, jaką można udzielić zagubionemu chłopakowi, jest pocałunek.
- Komu niby to poradził?
- Mnie.
- Serio powiedziałeś mu, że możesz być biseksem, a nam nie? No co za… - Audrey odwróciła się do przyjaciela bokiem, udając, że się obraża. – Skubany.
[Jeszcze myślę, że można wprowadzić siostrę Petera, o której gdzieś tam na pogrzebie wspomniałam... :D
[Mogłaby w sumie, dlaczego nie, ale cały czas próbuję wymyślić, jak mogłaby to wykorzystać i nic mi sensownego (dramowego) nie przychodzi do głowy. Może ty masz jakiś pomysł? :D]
OdpowiedzUsuńJaime spojrzał na nich. Cóż, już wtedy chciał im powiedzieć. Nie tylko o Peterze, ale o sobie. To była bardzo, bardzo ważna część Jaime’ego i jego przyjaciele powinni o tym wiedzieć. Przecież nie powinni mieć przed sobą tajemnic, a tymczasem on ukrył to przed nimi. Może dlatego, że mimo wszystko wciąż nie był pewny, a to były czasy, kiedy lepiej było nie gadać głośno, że w sumie to nie wiesz, czy jesteś hetero, homo czy jeszcze kimś innym.
- Tak, w bibliotece raz – skinął głową. – Nic mu nie mówiłem, musiał to po prostu wyczuć, zauważyć, sam nie wiem –wzruszył ramionami. – Chwilę pogadaliśmy, ja się wypierałem, a on mnie pocałował. Nie wiem, dlaczego sądził, że pocałowanie chłopaka, który akurat mi się nie podobał, da jakiś efekt, ale… miał rację – uśmiechnął się lekko na samo wspomnienie, ale odwrócił od nich wzrok. – A później… wszystko jakoś się potoczyło i… no cóż, pieprzyliśmy się okazjonalnie.
Audrey uniosła brew wyżej. Serio? Poważnie? I nikt nic nie zauważył? Znaczy Peter zawsze był Peterem, Jaime może zachowywał się nieco inaczej, jakby tak sobie mocno przypomnieć, ale zawsze myślała, że chodzi o rodzinny dom Jaime’ego.
- Potem poznał Sarę – kontynuował Foxworth, nie przejmując się zdziwieniem przyjaciół. – Myślałem, że to już będzie koniec. Trochę żałowałem, ale wiecie, nie chciałem mu wchodzić w drogę, przecież wiecie, jak oni się dogadywali. Byłem szczęśliwy, widząc go takiego. Ale na imprezie, chyba halloweenowej u Vickersa, najebaliśmy się i znów to się stało… było mi tak głupio – jęknął i ukrył twarz w dłoniach.
Audrey spojrzała na przyjaciół i nic nie powiedziała. Cóż, to była spora tajemnica.
- Fun fact: raz przyłapała nas Jelena.
- Młodsza siostra Petera? – Audrey tym razem uniosła obie brwi.
- Yup. Ale to było zanim Peter i Sara oficjalnie zostali parą.
- Cóż… - Audrey wciąż nie wiedziała, co ma powiedzieć.
[Lecimy z dramami! O tak!
OdpowiedzUsuńCo z tą siostrą to serio nie wiem. To mi jakoś nie pasuje, ale możemy założyć, że wie. Może później się to przyda.
Jaka burza? Kogo wizyta? :D]
- Poczekajcie, źle zrozumieliście – przerwał im Jaime, totalnie onieśmielony. Było mu głupio, ale co się stało, to się nie odstanie. Taka była przeszłość. Taki był kiedyś; ot, nastolatek z hormonami, który odkrywał siebie i miał akurat pod ręką kogoś, kto niczego się nie wstydził i robił, co chciał. W dodatku wszystko uchodziło mu na sucho. A Jamie… no on miał gorzej. Nic dziwnego, że chętnie wdał się w ten „romans” z Peterem. – My to przerwaliśmy niedługo potem jak Peter i Sara się zeszli. Oficjalnie. Chodzi mi o to, że… - westchnął ciężko. – Byli ze sobą może tydzień, nie wiem, ewentualnie dwa, potem znów coś między nami było, a potem już nic więcej się niw stało, okej? A potem szkoła się skończyła, pojechaliśmy wszyscy swoją drogą no i… tyle. Więcej się nie spotkaliśmy – odetchnął. No dobra. Miał nadzieję, że teraz wszyscy jego przyjaciela zrozumieli sytuację. A na pytanie Colina nie odpowiedział. Po prostu go zignorował.
Audrey rzuciła Colinowi szybkie spojrzenie. To zależy jak nazwać zrzucenie zwłok z przepaści. Po tym wydarzeniu naprawdę starała się być dobra i spełniać dobre uczynki.
- Nic nie powiedzieliśmy – kontynuował Jaime – bo to nie było nic poważnego. Poza tym, głupio było powiedzieć, że raz po raz chodzimy do łóżka. W dodatku nie potrafiłem rozgryźć Petera. Nie wiedziałem, o co mu chodziło. Czy rzeczywiście tylko o seks?
Audrey uśmiechnęła się pod nosem, przypominając sobie ich ostatnie spotkanie w barze.
- Pieprzyłeś się z Peterem, ale wspomniałeś, że podobał ci się Colin…
- O matko – Jaime z poważnego stał się teraz roześmiany. – Tak, to było dawno. Nie wlewaj sobie – dodał, patrząc na Colina
Audrey wzruszyła jedynie ramionami.
- No proszę… A wy? Jakieś sekretne romanse? – spojrzała zaraz na przyjaciółkę i przyjaciela. Jaime też to zrobił i znów odetchnął. Może uwaga w końcu skupi się na kimś innym…
[A, dobrze :D A co, kochanka wpadnie? xD]
OdpowiedzUsuń- Jaki przerażony – zauważył Jaime i roześmiał się. Oj tak, stare dobre czasy. Wtedy wszystko było takie łatwe. Imprezy, imprezy, imprezy. Jakieś wypady do kina, na pizzę i takie tam. Aż pewnej nocy wszystko się zjebało. Dobrze, że mieli siebie nawzajem.
Audrey przyjrzała się uważnie przyjaciółce. Mhm… Czyżby…?
Dokończyli obiad. Audrey posprzątała puste talerze i zaniosła je do zmywaki. Wyjrzała przez okno na przyjaciół, kiedy poczuła wibracje telefonu w kieszeni spodni. Zobaczyła, że Carter znów się do niej dobija. Westchnęła, ale nie odebrała. Odrzuciła połączenie. Keira ma rację. To wszystko mogło się skończyć bardzo źle dla Audrey, a ona nie chciała tak skończyć. Nie chciała też wylądować w toksycznym związku. Przecież żyła w toksycznym domu przez osiemnaście lat. Koniec.
Wróciła do przyjaciół i wypiła prawie całego drinka od razu, co rzadko jej się zdarzało.
- Chłopcy, po urlopie będę potrzebowała waszej pomocy – poinformowała ich.
Jaime pokiwał głową. No dobra, cokolwiek by to nie było to jej pomogą. No i cieszył się też, że przyjaciele nie mieli mu za złe, że ukrywali z Peterem romans. W końcu to był tylko seks, czyż nie?
Audrey usiadła i pozwoliła zrobić sobie kolejnego drinka. Raz po raz spoglądała na Keirę i Colina.
[Ja myślałam waśnie, że Peter, dlatego zaproponował, że nigdy nie będą o tym gadać. Mógł to być taki jeden (albo jeden z) mroczniejszych momentów Petera…]
OdpowiedzUsuń- Serio? – Audrey uniosła brew wyżej. – Pewnie połowa naszej szkoły tak skończyła – wzruszyła ramionami i wzięła kolejnego łyka drinka. – Właśnie – dodała po chwili po słowach Keiry. – Kilka rzeczy. I przyda się obstawa dwóch mężczyzn – uśmiechnęła się lekko.
- Do usług. Chętnie zobaczę sobie Nowy Jork. Dawno mnie tam nie było – przyznał i westchnął sobie.
- Powiedziałabym, że masz wpadać częściej, ale teraz i tak za późno, skoro zamieszkam z Keirą – uśmiechnęła się do przyjaciółki.
I tak gadali sobie do wieczora póki ciemne chmury nie zebrały się nad jeziorem. Zerwał się wiatr, więc przyjaciele szybko wzięli swoje rzeczy i poduszki na siedzenia. Jaime złożył parasol stojący niedaleko i szybko poszli do domku. Pozamykali okna w razie czego, a później z nieba lunął deszcz.
- Cholera, przecież nie miało dzisiaj padać – mruknął Jaime, stojąc przy oknie.
- Przynajmniej jesteśmy w domu – stwierdziła Audrey, stojąc obok niego.
[Proszę xd]
[No właśnie :D]
OdpowiedzUsuńHorror nigdy nie był dobrym rozwiązaniem dla Audrey. Nie lubiła horrorów, chyba że chodziło o seryjnego mordercę nastolatków. Chociaż i ta tematyka nieco jej zbrzydła po tragicznym wydarzeniu z przeszłości. Dlatego teraz pół filmu przesiedziała, zakrywając sobie oczy dłonią. Siedziała obok Jaime’ego i Keiry, ale i tak nie czuła się komfortowo. Cóż, najważniejsze, że nie widziała, o.
Jaime uniósł brew, zastanawiając się chwilę.
- Brama nie została zamknięta i ktoś nie użył dzwonka? Dziwne – podniósł się z miejsca i poszedł otworzyć drzwi.
- Może nie otwieraj – zasugerowała Audrey. – No wiesz, a co, jeśli to taki creepy facet z drugiej strony jeziora, szukający… czegoś?
- Albo jakiś turysta, który się zgubił – uśmiechnął się jeszcze i w końcu stanął przed drzwiami.
- Może powinniśmy tam pójść z nim i mu w razie czego pomóc…
Naprawdę zastanawiała się, czy nie wziąć pogrzebacza do kominka i stanąć gdzieś z boku, żeby ewentualnie uratować Jamie’ego. Serio.
Audrey już miała powoli dość alkoholu, dlatego odmówiła piwa. W końcu pili od pory obiadowej, więc no, a ona zawsze miała słabą głowę.
OdpowiedzUsuńA Jaime widząc gościa, pomyślał jedynie, że widział w sowim życiu wystarczająco dużo horrorów o tematyce psychopatycznych morderców z siekierami, piłami mechanicznymi, nożami i innymi tego typu narzędziami. I generalnie chętnie by gościa spławił. Może i było ich czterech, ale cholera wie, co morderca potrafi. Może potrafi ich wziąć na strzała i już.
- No dobra. Wchodź. Ale stań tutaj – wskazał mu wycieraczkę. No co, komu się będzie chciało sprzątać po gościu, który jest cały przemoczony. – Keira, idź po stacjonarny – poprosił przyjaciółkę. Nie chciał jej tu samej zostawiać. Lepiej, żeby to ona skoczyła po telefon, który wcale nie był tak daleko.
A Audrey podniosła się i podeszła bliżej, żeby zobaczyć całą sytuację.
Audrey spojrzała na Colina, a potem znów patrzyła na pozostałych przyjaciół i tego nieznajomego. Cóż za przypadek… burza, zepsuty samochód, zalany przejazd… No kto by się spodziewał.
OdpowiedzUsuń- Daj spokój, nigdzie nie pójdziesz – westchnął Jaime. – Zdejmij buty, kurtkę, zaraz coś ogarniemy. Dam ci coś swojego na zmianę, żebyś nie siedział w mokrych ciuchach – zaproponował. – Jestem Jaime – podał mu dłoń. W jego ustach to imię brzmiało naprawdę meksykańsko.
Obserwowali gościa, jak się rozbiera z kurtki i butów. Potem Jaime skoczył na górę, zostawiając mężczyznę z resztą przyjaciół. Hm…
Szybko wrócił z bawełnianymi spodniami i jakąś koszulką. Podał ją nowemu koledze.
- Boisz się? Nie znamy się – no nie mógł się powstrzymać.
Audrey na razie nie zamierzała tam wychodzić.
Jaime i Audrey przeszli dalej i nawet nie zdążyli za wiele powiedzieć, kiedy ich przyjaciele rozpoczęli między sobą dość agresywną wymianę zdań. Oboje jak jeden mąż unieśli po jednej brwi do góry, przyglądając im się uważnie. No ładnie. Na chwilę zerknęli na siebie, wzruszyli ramionami, a potem znów patrzyli na Keirę i Colina. To wyglądało dość… dziwnie.
OdpowiedzUsuńNie odezwali się, bo w sumie nawet nie wiedzieli, co mogliby powiedzieć w takiej sytuacji. Colin kiedyś pocieszał Keirę po jakimś facecie. No dobra.
- Pójdę sprawdzić, czy za bramą rzeczywiście nie ma nikogo z siekierami – stwierdził po chwili Jaime, bo już miał dość tej dziwnej atmosfery jaka się stworzyła.
Audrey rzuciła przyjaciółce spojrzenie i poszła za mężczyzną. Tylko ona stanęła niedaleko drzwi od łazienki, obserwując je. Wolała wiedzieć, czy facet zaraz nie wypadnie z maczetą. No co. Zastanawiała się też, o co chodzi z Keirą i Colinem. Już wcześniej coś zauważyła i chciała o to zapytać przyjaciółkę. I teraz utwierdziła się w przekonaniu, że musi ją zapytać o Colina.
[Raczej myślałam, że Jaime ma tam pokój z monitoringiem xd Ale ok xd]
OdpowiedzUsuńJaime spojrzał na przyjaciela i westchnął.
- Nie wiem. Niedługo i tak zacznie się rozjaśniać. Wkrótce może przestanie padać. Myślę, że możemy przeczekać noc i mieć go na oku. Nie chciałbym go zostawiać samego. Nie wiadomo, czy nas nie pozabija albo nie okradnie. Różnie to bywa. Powinniśmy zaraz wracać do dziewczyn.
Audrey spojrzała na przyjaciółkę.
- Ze mną w porządku. A z wami? – zapytała wprost. Miała jakieś tam przeczucia już wcześniej, ale ta wymiana zdań przed chwilą… Audrey też uważała, że zachowanie Colina nie było najlepsze, kiedy zdradził żonę. Co mieli w małżeństwie, to ich sprawa, ale najpierw powinno się zakończyć związek. Ale nie wdawała się z nim w awantury. Z drugiej strony nie była też w sytuacji Keiry. Mimo wszystko, jakieś tam przeczucie w niej siedziało.
Jaime uśmiechnął szeroko.
OdpowiedzUsuń- Wciąż tacy sami. Niezmienni. Kariery polityczne, idealny dom i tak dalej – machnął ręką. – „A Jaime wciąż bez żony i dzieci”. I takie tam. Cóż, przyzwyczaiłem się do tego. A co do tego testamentu… Obronię cię, żeby nic nie przypadło twoim rodzicom – zaśmiał się i weszli do salonu. Spojrzeli na trójkę.
Audrey nie zdążyła nic powiedzieć do Keiry. Spojrzała na obcego mężczyznę. Sąsiad? Na pewno? Hę?
- Bywaliśmy tu nim pojawiły się te domki – przyznała w końcu Audrey, a później się przedstawiła nieznajomemu. No miał coś w sobie, niezły był, owszem. W sumie nic dziwnego, że Colin wydawał się być zazdrosny. Tylko ciekawe, czy gdyby Audrey pochwaliła tego całego Ricka albo coś, to czy pan Rivera też byłby zazdrosny, prawda? Ale Wilson sądziła, że no niekoniecznie. A to było bardzo interesujące.
No cóż, pozostaje obserwacja jak na razie. Póki nie zostaną z Keirą same.
- Sąsiad? – Jaime spojrzał uważnie. No tak, nie mógł dotrzeć na drugi brzeg, bo to dość daleko i nie wiadomo, co z drogami. No niech ci będzie, pomyślał. No co, oczywiście, że był podejrzliwy. Jak Colin.
Audrey i Jaime spojrzeli na siebie, widząc lekką irytację Colina. Audrey ruchem głowy wskazała Keirę i oparła jedną dłoń na biodrze, uśmiechając się pod nosem. Jaime natomiast uniósł brew, bo chyba źle zrozumiał przyjaciółkę. No nie.
OdpowiedzUsuń- Domek należy do moich rodziców – odezwał się, kiedy padło pytanie. – W liceum przyjeżdżaliśmy tutaj co wakacje – uśmiechnął się lekko. – Napijesz się czegoś? Mamy alkohol, alkohol, trochę soku, alkohol… Kawę i herbatę też kupiłem… Alkohol…
Audrey zaśmiała się pod nosem. Minęła ich i wróciła sobie na narożnik. Zatrzymali film akurat kiedy zbliżał się już kulminacyjny punkt w fabule. No i dobrze, trochę sobie odpocznie. A nieznajomy trochę ją oderwał od tych strasznych myśli. Jeżeli ewentualnie wrócą do filmu, to przyjmie to jakoś na spokojnie.
Spojrzała na swoich przyjaciół, głównie na Keirę i Colina, popijając spokojnie swojego drinka. To było lepsze niż jakikolwiek film.
Jaime zerknął na Audrey, ale potem znów patrzył na nieznajomego. I na Colina. Wyczuwał napięcie. Czyżby Audrey miała rację…?
Jaime usiadł obok Audrey, żeby oboje mieli dobry widok na to małe przedstawienie. Nawet stuknął szklanką o jej szklankę. No dobrze, przekonajmy się, o co tu chodzi.
OdpowiedzUsuń- Tak, po latach postanowiliśmy się spotkać – powiedział Jaime w sposób ucinający dalsze drążenie tematu. No jakoś nie chciał obcemu gościowi mówić, że ich przyjaciel zginął i spotkali się na jego pogrzebie, a to taki swego rodzaju hołd dla niego.
Audrey sięgała akurat po koc, kiedy Keira zadała jej pytanie.
- No pewnie. Może jak już potem do ciebie wpadnę, to będę coś umiała. Przynajmniej jakieś podstawy. Może nawet nauczę się wsiąść na konia, o – uśmiechnęła się i okryła sobie nogi kocem.
Jaime przeczesał palcami włosy i ziewnął sobie. No pora była do spania, ale naprawdę nie chciał zostawiać tego gościa tutaj samopas. A miał wrażenie, że jak Rick zostanie sam z Keirą i Colinem, to mogą się tu zdarzyć złe rzeczy. Takie, które podchodzą po jakieś paragrafy. Serio.
Wsunął nogi pod koc i napił się.
- Więc… Skąd wracasz o tak późnej porze, Rick?
[Czuję się, jakbym uczestniczyła w przedstawieniu jako trzeciorzędna, nieco niewidzialna postać, szczerze mówiąc…]
OdpowiedzUsuńJaime uniósł brew wyżej. Colin nauczył się jeździć konno czy teraz kłamał? Ale jeżeli kłamał, to po co? Cholera, chyba Audrey miała racę. Spojrzał na czarnowłosą przyjaciółkę, która właśnie dolewała sobie już wody do szklanki. Tyle godzin piła bardzo powoli i małe drinki, więc może nie będzie tak źle, ale wolała już nie przesadzać.
- Więc Rick – zaczęła, kiedy odłożyła butelkę pod stolik – masz jakąś dziewczynę, chłopaka, który, która by się o ciebie martwiła, martwił? – zapytała, patrząc na niego uważnie.
Jaime natomiast spojrzał na dwójkę pozostałych przyjaciół.
- A ty, Colin, pokażesz nam jak się jeździ konno – powiedział, nie ukrywając szerokiego uśmiechu. O, tak. To by było niezłe.
Jaime smacznie sobie spał, kiedy Audrey podnosiła się ze swojego łóżka. Od razu napiła się wody, a potem poszła pod prysznic. Wczoraj jak się w końcu mogli iść położyć, to sobie odpuściła, wiadomo. Ogarnęła się w łazience, rozczesała mokre włosy, ubrała się w wygodne ubrania i zeszła na dół.
OdpowiedzUsuń- Cześć, kochana. Jak się spało? – zagadnęła, idąc w kierunku kawy. O, tak, przyda się. I nagle przypomniały jej się te wszystkie dziwne sytuacje z wczoraj (albo dzisiaj) z nią i Colinem. Audrey nie była do końca pewna, kiedy chłopcy mogą do nich dołączyć, więc nie bardzo chciała ją wypytywać. Ale z drugiej strony bardzo ją to gryzło i bardzo chciała się dowiedzieć, czy coś, gdzieś, kiedyś może…
Usiadła z kawą przy stole i spojrzała na Keirę.
- Pójdziemy do tego Ricka? – zapytała, między kolejnymi łykami. Zupełnie nie przejmowała się tym, że od rana Carter próbował się z nią skontaktować. Cóż… Nie miała ochoty z nim gadać. Dobrze, że nie wiedział, dokąd pojechała… A po urlopie i tak się wyprowadzi. – Myślę, że Colin byłby ucieszony – zaśmiała się lekko.
Audrey wysłuchała jej, uśmiechając się pod nosem. Znów wzięła łyka kawy.
OdpowiedzUsuń- Był wczoraj bardzo nerwowy, kiedy przyszedł Rick. I kiedy coś wspominał o twoich byłych… Ty też się bardzo wkurzasz na niego – powiedziała spokojnie. – Podobał ci się kiedyś? Colin? – zapytała w końcu. – Powiedz szczerze, przecież jesteśmy przyjaciółkami – dodała szybko, żeby jej się tu zaraz Keira nie wymigała od odpowiedzi. Cóż, Colin pewnie i tak by nic nie powiedział. Znaczy zaprzeczyłby, gdyby został zapytany o to, czy Keira mu się kiedyś podobała. Audrey miała nadzieję, że przyjaciółka jej wszystko szczerze opowie. Czy tak, czy nie, nieważne. Chciała usłyszeć prawdę. Możliwe, że Keira jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy czy coś.
Audrey uniosła brew wyżej. No dobra. Oczywiście spodziewała się takiej odpowiedzi, ale rzeczywiście ją usłyszeć było dziwne. Może dlatego, że Colin zawsze był przyjacielem i Audrey nigdy nie mogłaby na niego spojrzeć jak na potencjalnego partnera.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się lekko.
- A czy ty podobałaś się jemu? Wiesz coś o tym? Bo mam wrażenie, że tak było. Zwłaszcza po wczoraj, kiedy zjawił się Rick. Wydawał się być zazdrosny i za wszelką cenę chciał wypaść lepiej niż Rick. Jazda konno? – prychnęła cicho śmiechem. – Jakoś go nie widzę i jakoś się nie pochwalił wtedy w barze. Wiesz, wielki pan prezes, jakieś wielkie projekty, góra hajsu i tak dalej – uniosła nieco dłonie. – No dobrze, a tak na poważnie – znów złapała za kubek. – Czy on wciąż zajmuje miejsce, gdzieś tam w kącie na przykład, w twoim sercu? – zapytała cicho, jakby bała się, że któryś z chłopaków (zwłaszcza Colin) może ich usłyszeć.
[Jelena mogła się kochać w Jaime’m, ale beż żadnych rewelacji takich :D I na Cartera mam inny pomysł, aczkolwiek podoba mi się ten motyw powiązania z nieciekawymi ludźmi. Może to właśnie Jelena? I skoro nasza czwórka się przyjaźniła z jej bratem, to właśnie do nich pójdzie po pomoc? Zważając na to, że są starsi no i Colin własna firma, Jaime ogólnie ma hajs… Hm…]
OdpowiedzUsuńJak widać Peter wiedział, jak dochować tajemnic. Bo nikomu nie powiedział, że sypiał z Jaime’m, że Colin i Keira się w sobie kochali… Co jeszcze ten chłopak wiedział?
- Może i tak… - Audrey podniosła się i wzięła się za przygotowywanie śniadania. Rozejrzała się w lodówce i po szafkach. W końcu zdecydowała się na zrobienie sobie po prostu jogurtu z owocami. – Gdyby nie ten wypadek… nasze życia wyglądałyby inaczej. Tak sądzę. Może ty byś była z Colinem, Peter może nadal by żył… Ja może bym została w tej naszej mieścinie, a Jaime… hm… ciekawe, co by z nim było. Może by poszedł w ślady swojej rodziny? Nie, raczej nie – machnęła ręką. Usiadła z powrotem ze śniadaniem i kawą. – Tak, możemy popływać. Tak dawno tego nie robiłam, że nawet nie pamiętam, kiedy.
Niedługo później z góry zszedł Jaime. Zaspany, w spodniach od piżamy, jakiejś koszulce i boso. Ziewnął przeciągle, kiedy się witał z dziewczynami.
- Kawy? – zapytała Audrey, podnosząc się z miejsca.
- Aha, poproszę – usiadł sobie wygodnie i oparł głowę o dłonie, a łokcie oparł o blat stołu. – Co tam?
- Chyba lepiej niż u ciebie.
- Nie jest ze mną aż tak tragicznie – prychnął. – Mam tylko lekkiego kaca, ale dam radę.
- No dobrze, skoro tak mówisz – uśmiechnęła się do niego. Po chwili już stawiała kubek z kawą przed mężczyzną. Nawet przesunęła mu miskę z niewielką już ilością swojego śniadania.
- Dzięki, Audrey. Dawno nikt tak o mnie nie dbał – uśmiechnął się lekko.
Dziewczyna jedynie wzruszyła ramionami i zaśmiała się.
- To kiedy to pływanie?
Jaime burmistrzem? No jasne, jakoś nie chciało jej się w to wierzyć, dlatego też się roześmiała. Jaime zawsze był zagadką. Pewnie przyjaciele sądzili, że jednak pójdzie rodzinną drogą i będzie robił karierę polityczną. Może wylądowałby w Waszyngtonie nawet. Skoro jego brat już tam był i siostra też się tam wybierała…
OdpowiedzUsuń- Mogę pojechać z tobą? – zapytała Audrey, patrząc na przyjaciółkę.
Jaime wziął się za jedzenie tego, co zostawiła mu Audrey, wypił kawę, a potem sobie już tylko siedział i zastanawiał się, jak bardzo opłaca mu się wstać i zrobić sobie coś jeszcze do jedzenia. I zrobić drugą kawę. Generalnie ten pomysł miał wiele plusów, no ale jakoś tak siły brakło, żeby wstać…
Spojrzał w kierunku przyjaciela. No ładnie. Colin z nich wszystkich wypił najwięcej.
- Trzynasta dziesięć – odpowiedziała Audrey, patrząc na zegar na ścianie w kuchni.
- A ten – zaczął Foxworth, zbierając myśli – żyjemy – uśmiechnął się szeroko.
Audrey uniosła brew, zastanawiając, o co mu chodzi. I nagle zrozumiała. Zaśmiała się.
- Tak, Rick nie okazał się być seryjnym mordercą. Jeszcze – wzięła kubki i miskę, a potem włożyła je do zmywarki. Potem zrobiła następną kolejkę kawy dla Jaime’ego i Colina. No niech mają. Nawet zabrała się za robienie tostów dla nich. Skoro wczoraj zrobili obiad, to ona im zrobi coś do jedzenia. Oni chyba i tak by nie dali rady, a muszą coś zjeść.
- Co to za klacz? Jakaś rasowa? – zagadnęła przyjaciółkę, kiedy kładła w tosterze kolejne kanapki.
[To wpadnie później do kogoś xd nie przerywajmy im wakacji xd]
Jaime spojrzał za Colinem.
OdpowiedzUsuń- Jaki niemiły strasznie – zauważył, unosząc brew wyżej. – Ja rozumiem, żeby mu nie przeszkadzać, ale po co się tak denerwować od rana. Zwłaszcza, kiedy poszło się tak późno spać i w ogóle…
Audrey zwróciła też uwagę na alkohol, który wypił Colin. To było dziwne. Wczoraj tyle wypili, a on jeszcze od rana wódką popijał? Ale zdążył się porządnie wyćwiczyć w piciu albo nie wiadomo co.
- O, Carter dzwoni – zauważył Jaime, nagle zmieniając obiekt zainteresować. Jak był na kacu i był niewyspany, to szybko się rozpraszał. – To twój chłopak czy kim on jest?
Audrey zmarszczyła brew i chwyciła za telefon, żeby jeszcze Jaime nie wpadł na durny pomysł odebrania połączenia i odezwania się. Wtedy to pewnie jej chłopaka naprawdę trafiłby szlag. Znaczy i tak chciała z nim zerwać po powrocie, ale i tak wolała nie dolewać oliwy do ognia.
- Świetnie. Wybierzemy się razem – powiedziała, ignorując połączenie i spojrzenie przyjaciela. Schowała telefon do kieszeni spodni. – Pójdę się przebrać i pojedziemy – dodała i skierowała się na górę.
A Jaime już skupiał swoją uwagę na jedzeniu.
Mieli spędzić urlop w domku, ale przecież nie będą tam siedzieć cały ten czas, dlatego Audrey cieszyła się, że może jechać razem z Keirą gdzieś dalej. I to w dodatku po konia. Nie mogła się doczekać, aż zobaczy tę klacz, o której mówiła przyjaciółka.
OdpowiedzUsuń- Masz rację… powinnam mu coś powiedzieć. Gdyby Jaime odebrał telefon… kto wie, jakie działania podjąłby Carter. Cholera… jak taki ktoś może mieć pracę w teatrze? – uśmiechnęła się krzywo, ale zaraz przestała. Postanowiła szybko to odbębnić i wybrała numer swojego jeszcze chłopaka. Kiedy tylko odebrał, słyszała jego warknięcia. Próbowała go uspokoić, chociaż miała ochotę się rozłączyć. Siedząca obok Keira nie musiała się starać, żeby słyszeć. Dopiero po chwili Carter zrozumiał, że musi się uspokoić, bo jego głos był już łagodniejszy, a słowa bardziej czułe i miłe. – Pogadamy jak wrócę za kilka dni, dobrze? – później się w końcu rozłączyła. – Dasz wiarę, że kilka miesięcy temu to był najmilszy facet, jakie spotkałam odkąd skończyliśmy szkołę? – prychnęła.
- Ooooodczep się – odezwał się Jaime. W końcu podniósł się i wziął sobie coś na kaca. – Studia to super czas na imprezy i bardzo dobrze z tego korzystałem – prychnął. – Ale odkąd zacząłem pracować na uczelni, robiąc doktorat, to już tak nie bardzo wypadało dużo pić… - machnął ręką. – A dziewczyny cóż… byle tylko nie poznały fajniejszych gości od nas, co? Ano właśnie, to mi coś przypomniało… - chwilę zastanawiał się nad słowami. – Lecisz na Keirę? – miał kaca, to co mu tam, mógł zapytać wprost.
Oni też mieli tajemnicę, której raczej nikomu nigdy nie powiedzą. Nawet między sobą pewnie nie będą o tym rozmawiać. Bo i po co? Audrey zawsze się niedobrze robiło, kiedy sobie o tym przypominała.
OdpowiedzUsuń- Tak. Nigdy chyba nie do końca możesz poznać drugiego człowieka – westchnęła ciężko. – No chyba że my. My się powinnyśmy znać dobrze. Chociaż to, co usłyszałam dzisiaj rano o Colinie… - uśmiechnęła się do przyjaciółki. – Ładne rzeczy. O, albo Jaime i Peter. Dobra, cofam tamto, nawet my się dobrze nie znamy – zaśmiała się. – Ja nie miałam żadnych takich szkolnych romansów. Nudno, co? – nie miała wtedy romansów i wiedział doskonale dlaczego. Była nieśmiała i nie potrafiła zagadywać do płci przeciwnej. Do swojej też nie. A tym bardziej nie potrafiła podrywać. W dodatku była nieatrakcyjna, więc… Ale już dość o tym. – Nie mogę się doczekać aż u ciebie zamieszkam. Chętnie zobaczę tę farmę.
Jaime zerknął na przyjaciela, odrywając wzrok od butelki wody, która stała niedaleko.
- Pieprzyliśmy się, nie rozmawialiśmy wtedy – wyjaśnił mu rzeczowo i sięgnął po tę butelkę. – Czekaj, no, chwila, moment. Co było między tobą a Keirą, o czym wiedział Peter, ale my nie? Co za sytuacja? O co chodzi? Mów, mów.
Właściwie to chyba nawet mu ulżyło, że nie tylko on miał tajemnice przed przyjaciółmi. Aczkolwiek dobrze, że mógł już to z siebie wyrzucić. Od razu jakoś tak lżej. A Peter i tak by się nie obraził. – Rodzeństwo Trudoe wiedziało, kiedy wkroczyć na scenę, co?
Audrey uśmiechnęła się szeroko. O, tak, to naprawdę był świetny pomysł i jeszcze nie wiedziała, jak się odwdzięczy przyjaciółce za tę propozycję i możliwość. Będzie jej pomagała na farmie, wiadomo, oczywiście w miarę możliwości, a później jakoś to pójdzie. Ale miała wrażenie, że to za mało. Mogłaby jej coś kupić, ale to nie to samo. Mogłaby coś wskórać w związku z Colinem, ale nie była jeszcze na sto procent pewna, czy z tego coś mogłoby jeszcze być. Oprócz ewentualnego seksu, randki i czegoś jeszcze. Bo to wszystko mogło się skończyć po krótkim czasie, kiedy zdaliby sobie sprawę, że to jednak nie to i to, co by między nimi zaszło, było tylko sprawdzeniem, powrotem to przeszłości.
OdpowiedzUsuńAle mogłoby też się okazać, że mogli to zrobić już wtedy i teraz byliby razem szczęśliwi.
Może.
Jaime uznał słowa Colina za żart, więc nie wdawał się w dyskusję a propo sypiania z Peterem. Słuchał natomiast jego opowieści bardzo uważnie. No nieźle.
- Stary, czemu nic z tym nie zrobiłeś? Przecież Keira to super dziewczyna. Ja wiem, że przyjaciółka i mógłby być problem, że to strach, że może się coś spieprzyć, że cała przyjaźń się spieprzy, ale, kurde no, cholera – westchnął i napił się. – A potem poznałeś przyszłą żonę – machnął ręką. – Nawet nie wiem, co mam ci powiedzieć… Sam nie wiem, czy… Ach, nieważne, to już bez znaczenia. Ale ty i Keira… nadal chcesz ją całować i.. nie tylko? – spojrzał na niego zupełnie poważnie, ale wyglądał komicznie z wypisanym na twarzy kacem i rozczochranymi włosami.
Cóż, Audrey się nie znała na koniach, a tym bardziej nie wiedziała, jak wygląda ich sprzedaż, opieka nad nimi i tak dalej. No dobra, trzeba było karmić, czesać, myć też? Nie miała pojęcia. I co jadły konie? Ano właśnie. Audrey była w tym totalnie zielona. Więc też nie rozumiała zdziwienia przyjaciółki, kiedy zamiast młodej dziewczyny naprzeciw wyszła im starsza kobieta. Ale Wilson to nie miało żadnego znaczenia.
OdpowiedzUsuń- Ja tam się nie znam – wzruszył ramionami i rozejrzała się po okolicy. Tak tu ładnie. Idealne miejsce dla zwierząt. Dużo miejsca do biegania, zielono, dużo kwiatów… Nagle przypomniał jej się Nowy Jork. Kochała to miasto, kochała swoją pracę. Ale będąc tu… no cóż, tu też jej się podobało.
Jaime uniósł nieco brew, widząc, że Colin wyciąga butelkę i każe mu polać. No jasna cholera, przecież dopiero co wstali. Jaime nie miał ochoty na alkohol, nie miał zamiaru się nim leczyć czy coś. Wystarczy mu woda i ewentualnie kawa. Albo gorzka herbata. Cokolwiek, byle nie alkohol.
Słuchał go uważnie, próbując zrozumieć. Tak… wszystko sprowadzało się do „co by było, gdyby”. Można tak było myśleć przez chwilę. I tylko chwilę.
- Cóż, to chyba sprowadza się do jednego, nie? – uśmiechnął się do niego lekko. – Myślę, że powinniście spróbować. Audrey też tak myśli – dodał i dopił kolejną szklankę wody. – Też zauważyła, że coś jest między wami. Więc… może powinniście coś z tym robić – uniósł na niego spojrzenie. Prychnął cicho śmiechem. – Miałem przez chwilę w głowie głupią myśl, to wszystko. Chodziło o Petera. Tyle.
Utrata tak bliskiej osoby bolała. A ta kobieta nie mogła się zajmować koniem. Nic dziwnego, że sprzedawała o piękne zwierzę. Na szczęście klacz trafi w bardzo dobre ręce Keiry.
OdpowiedzUsuń- Ja jeszcze nie potrafię jeździć konno – Audrey uśmiechnęła się lekko. – To moja przyjaciółka, Keira chciałaby ją od pani kupić. I bardzo nam przykro z powodu pani straty. My ostatnio… straciłyśmy przyjaciela… - z powodu takich tragedii ludzie się łączyli. I może dzięki temu ta kobieta chętniej sprzeda klacz Keirze? W końcu Audrey wiedziała, jak bardzo dziewczyna ucieszyła się na widok konia.
- Może i masz rację – stwierdził Jaime. – Każdy z nas jest inny, wy mieszkanie w dwóch różnych miejscach, prowadzicie zupełnie inne życie. A ty jesteś jej przyjacielem, ona twoją przyjaciółką… Stary, no, nie znam się na tym. Bo z jednej strony masz rację, ale z drugiej… jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz. Ale potem znowu przychodzi ta myśl, że wasze życia są takie różne… - Jaime na kacu czasami dużo gadał. W dodatku bezsensu. Także tak… - Ale co, będziesz się zastanawiał do końca życia, jakby to było? Teraz ja się zaczynam zastanawiać, jakby to było, gdyby tamto nie było jedynie eksperymentem. Znaczy ja wiem, jakby się to skończyło, ale no – machnął ręką. – A ty – wymierzył w niego palcem. – Przestań tyle chlać.
Audrey podeszła bliżej, ale nie tak blisko jak Keira. No cóż, koń to duży zwierzak. I zdecydowanie bardzo silny. I wolała nie ryzykować bez żadnego doświadczenia z tymi zwierzętami.
OdpowiedzUsuń- Cóż… mnie się bardzo podoba. Jest ładna i oczy ma takie mądre. Tylko zakładaj kask, jak będziesz chciała na niej jechać – ostrzegła ją. – Ja bym brała – dodała zaraz z lekkim uśmiechem na ustach.
Jak Audrey w końcu przyjedzie do niej na farmę, to raczej poprosi o jakiegoś mniejszego konia. I spokojnego. O tak.
Jaime uśmiechnął się lekko, bardziej do siebie niż do Colina.
- Gdyby to nie był tylko eksperyment, to te dzieciaki nie byłoby na świecie – dodał i napił się wody. Słuchał go uważnie i zgadzał się z nim coraz bardziej. – Ale wiesz, nie spróbujecie, a potem znowu będziesz zazdrosny o faceta, do którego Keira się uśmiechnie – wzruszył ramionami. – Fatalna sytuacja, nie sądzisz? Zresztą… to wszystko jest zbyt skomplikowane jak na człowieka na kacu – spojrzał na niego znów. – Od dawna tak często pijesz? I co wtedy pijasz? Piwo czy od razu wódkę, whisky? Stary, to niebezpieczne.
Audrey była zachwycona, kiedy oglądała przyjaciółkę, jak jeździ na tym koniu. Wyglądała tak pięknie, była pewna siebie i taka… elegancka zarazem. O, tak, to był naprawdę niesamowity widok. Od razu było widać, że Keira kocha kochanie i świetnie się przy nich odnajduje.
OdpowiedzUsuń- Naprawdę? To jest naprawdę dobry pomysł, Keira – pokiwała głową, zastanawiając się nad tym chwilę. – Dlaczego nie? Powinnaś spróbować. Przemyśleć na spokojnie wszystkie za i przeciw. Wiesz już mniej więcej, jak ten biznes działa? Mogłabym ci jakoś pomóc, gdybyś chciała. W końcu i tak mam się u ciebie zatrzymać na kilka dni, prawda? – uśmiechnęła się do niej. – Nie mam żadnych ukrytych marzeń. Ewentualnie, gdyby zdarzyło mi się założyć rodzinę, to… przede wszystkim chciałabym zapewnić im normalny dom, w którym nie brakuje ciepła. Dosłownie i w przenośni. Żeby dzieci miały normalne dzieciństwo, szczęśliwe. I aby mąż kochał bardziej mnie niż alkohol – opowiedziała z lekkim żalem w głosie.
Jaime pokręcił głową. Czyżby Colin miał poważny problem z alkoholem? Cholera, bardzo niedobrze. Jeśli Audrey się dowie… to go chyba wrzuci do jeziora, a potem pacie w łeb. Znaczy jak już Colin by wyszedł z jeziora, żeby się nie utopił.
- Alkohol to nie rozwiązanie. Sok i mleko też nie. Zawsze mogłeś iść z kimś pogadać. Nie wiem, z psychologiem, skoro nas nie było w pobliżu, cholera – prychnął na siebie. Gdyby kontakt im się nie urwał, to może z Colinem byłoby okej? Może Colin wyżalałby się jemu albo komukolwiek. Może nawet nie miałby tamtej żony i wtedy on i Keira… Znów to gdybanie. – Powinieneś z tym iść do specjalisty. I mówię to, bo się martwię.
- Jak mówię, rozważ wszystkie za i przeciw, czy cię na to stać, czy na pewno wiesz, o co chodzi i… działaj. Jak nie teraz, to kiedy? A nuż się uda i będziesz miała najlepszą szkołę jeździecką w okolicy? Ba, może w całym stanie, jak nie dalej – uśmiechnęła się do niej. – Trzeba wziąć życie we własne ręce. Chociaz czasami jest z tym trudno – westchnęła i spojrzała za okno. – Ja jako mama? Mam wrażenie, że nie umiałabym nią być. I sądzę, że to może być kara, ale w moim przypadku dodatkowo dochodzą korzenie. Niedaleko pada jabłko od jabłoni… - przegryzła dolną wargę i znów westchnęła. – Jeszcze trochę i… cóż, zegar biologiczny tyka – zaśmiała się gorzko. – Czekaj, dokąd jedziemy? – zapytała, rozglądając się po okolicy. – Czegoś potrzebujesz jeszcze?
OdpowiedzUsuńJaime pogłaskał uspokajająco psa po łebku.
- Jasne, na pewno możesz odstawić, kiedy chcesz. Stary, nie lekceważ tego. Zmianą, której potrzebujesz, może być wizyta u jakiegoś specjalisty. Nie wiem, może terapia grupowa później. Nie znam się na tym, ale powinieneś najpierw udać się do lekarza, on wie najlepiej – stwierdził i wziął od niego butelkę z alkoholem i odłożył gdzieś dalej. Przysunął natomiast mu butelkę wody. – Więc stąd cała skrzynka alkoholu? Nasze spotkanie jest taką dodatkową okazją do picia? – uśmiechnął się lekko.
O, tak, chłopaki chyba zamierzali naprawdę poszaleć jak za dawnych dobrych czasów. Chociaż Audrey trochę się martwiła o ich zdrowie. Po co się tak męczyć później. Ona tylko raz miała takiego porządnego kaca i stwierdziła, że nigdy więcej, szkoda dnia później na chorowanie.
OdpowiedzUsuń- No tak, masz rację. Nie zabronimy im przecież, prawda? Chociaż w sumie… - zaśmiała się jednak zaraz szybko.
Audrey wysiadła z samochodu i rozejrzała się dookoła. Kochała Nowy Jork, robiła tam karierę marzeń (nie w jakimś zastraszającym tempie i nie była jeszcze jakoś super znana, ale zawsze), uwielbiała cały klimat tego miasta, budynki, street art, metro, food trucki… Ale kiedy przebywała w takim miejscu, małym miasteczku, w którym życie płynęło wolniej, to miała ochotę się do takiego przeprowadzić. I już niedługo będzie mogła w takim zostać na dłużej, głównie na farmie. Wtedy się okaże, w którym miejscu woli mieszkać.
Wsiadły do auta, a Audrey roześmiała się, słysząc komentarz przyjaciółki.
- Seryjnego mordercę powiadasz? Lepiej nie kracz. Jak się chłopaki dowiedzą, to naprawdę zabarykadują drzwi i okna.
- Musisz coś z tym zrobić. Nie możesz wiecznie pracować, bo ci życia na życie nie starczy. Serio – Jaime westchnął. Swego czasu też nie miał na nic czasu, bo zależało mu na tym, aby napisać jak najlepszą pracę dyplomową, dużo się uczył, co było dobre dla nierozmyślania o przeszłości, o wypadku, o swojej byłej dziewczynie… Ale teraz już mu się tak nie spieszyło. Miał tytuł doktora i mógł robić badania, wykładać na uczelni i ewentualnie napisać książkę naukową, ale za to jakoś ciężko mu się zabrać. Starał się, aby jego życie było jak najbardziej stabilne we względu właśnie na przeszłość. – Dlaczego chcesz ją oddać? Bo nie masz dla niej czasu? – pogłaskał pieseła po łebku. – Kiedy ją oddasz, to… już nic ci nie zostanie. A tak nie może być. Kupię ci kwiatka. Podobno zaczyna się od kwiatków… A, nie, czekaj, to chyba nie o to chodziło… - wsunął palce we włosy, starając się przypomnieć sobie, o co chodziło, ale w sumie to mniejsza o to.
Audrey wzruszyła ramionami. Cóż, Keira zawsze miała powodzenie u płci przeciwnej, więc jakoś to, że Rick chciał ją zaprosić na kolację, jej nie dziwiło. Teraz tylko zastanawiała się, co na to wszystko powie Colin. Znaczy nie żeby miał coś do gadania, ale ciekawe, co by powiedział, gdyby się okazało, że Keira jednak pójdzie na te kolację z nieznajomym. Ostatnio wydawał się być zazdrosny, no i jeszcze to, co powiedziała jej przyjaciółka rano…
OdpowiedzUsuń- Nie wiem, kochana, zrobisz, jak będziesz uważała – uśmiechnęła się lekko.
Jaime martwił się o przyjaciela i zastanawiał się, czy nie powiedzieć o tym dziewczynom. To była bardzo poważna sprawa i nie mogli tego zignorować. Niby przyjechali tu też między innymi po to, aby sobie popić, ale chyba będą musieli przestać. Tak, cała czwórka, żeby pozostała trójka nie wkurzała Colina. Będą musieli się nad tym poważnie zastanowić.
- W takim razie dobrze, że trwa on dwa tygodnie. Obyś wypoczął i przemyślał parę spraw – uśmiechnął się lekko i spojrzał na zegarek. – Mówisz, że długo już ich nie ma? Jak ja nie mam tutaj poczucia czasu… I pewnie łażą. Spotkały się po tylu latach, to teraz gadają o babskich sprawach pewnie – machnął ręką i podniósł się. – Idę się ogarnąć czy coś. Albo wyląduję w łóżku. Jeszcze nie wiem – zakomunikował mu i udał się na górę. Może zostawienie alkoholu w jednym pomieszczeniu z Colinem to nie był dobry pomysł, ale właściwie mężczyzn równie dobrze mógł iść do garażu albo otworzyć lodówkę.
Audrey z radością pogłaskała psa po łebku i grzbiecie. Już niedługo będzie miała do czynienia ze zwierzętami codziennie i właściwie nie mogła się doczekać. Oczywiście będzie najpierw musiała nauczyć się nimi opiekować, ale jakoś sobie przecież poradzi. Właściwie to nigdy nawet psa ani kota nie miała, także…
OdpowiedzUsuń- Koń jest cudowny! Keira go kupiła – uśmiechnęła się, podchodząc do nich bliżej. – Żebyś ty ją widział na tym koniu… Jak pięknie na nim wyglądała – westchnęła, a potem uśmiechnęła się do przyjaciółki. Zaraz jej się coś przypomniało i po chwili wahania stwierdziła, że jednak musi powiedzieć Colinowi o spotkaniu Ricka w sklepie. Powiedziała mu jednak tylko to, że mężczyzna chciał od niej numer telefonu, o kolacji nic nie wspomniała.
Po chwili z góry zszedł Jaime i wyglądał już lepiej po prysznicu.
- Ach, jesteście w końcu. Colin zaczynał się bać, że nas zostawiłyście i same gdzieś się urlopujecie.
- No co ty – Audrey machnęła ręką, przygotowując mu tabletkę na kaca. – Miałybyśmy was zostawić samych w tym pięknym domku? Upilibyście się i utopili w jeziorze – podała mu tabletkę i szklankę wody. To samo zrobiła dla Colina. Niech im to coś pomoże, bo się biedni zamęczą. Oczywiście zauważyła szklankę z alkoholem, ale nic nie powiedziała.
Szczerze mówiąc, Audrey średnio chciała jechać pod namioty. Kiedyś owszem, podobało jej się, to lubiła, ale teraz… Chyba za bardzo ceniła sobie wygodne łóżko i bieżącą wodę. No i wolałaby nie ryzykować spotkaniem z seryjnym mordercą Rickiem.
OdpowiedzUsuń- No dobrze, ale tylko na jedną noc i wcale nie tak daleko od domku. I żeby jakiś zasięg łapało – powiedziała w końcu, zrezygnowana.
Jaime popatrzył na nich. Namioty? Czemu nie! Przyda im się wszystkim świeże powietrze i przede wszystkim wspomnienie z dawnych lat. Może być super zabawa.
- To kiedy wyruszamy? Jeszcze dzisiaj czy dopiero jutro? – zapytał, chociaż wolałby jutro, żeby wyzdrowieć i móc normalnie iść i generalnie być w pełni sił. – Dawaj, Colin, nie będziemy tu siedzieć. I wiecie co? Może zostawimy tutaj cały alkohol. Tak… bez powodu – właściwie nie chodziło tylko o Colina, ale też o innych. Gdyby któremuś się coś stało, to żeby reszta była trzeźwa i potrafiła pomóc.
- Moglibyśmy iść wzdłuż jeziora, wtedy istniałaby mała szansa, że się jednak zgubimy –rzuciła Audrey. Minęło wiele, wiele lat odkąd tak sobie chodzili. Mogło się coś zmienić, nie musiało, a ich umysły mogłyby im płatać figle. Audrey wolała jednak nie ryzykować zgubieniem w lesie.
Audrey wybuchła śmiechem. O, tak, cały czas czekała na pokaz jazdy konnej w wykonaniu Colina. Niech jeszcze mu dadzą czarnego konia to już w ogóle będzie to bardzo elegancki i dostojny pokaz. Jaime chyba myślał to samo, bo też się roześmiał na tyle, na ile pozwalał mu ból głowy. Jasna cholera by to…
OdpowiedzUsuń- Nie, nie wybieramy się do żadnego Ricka seryjnego mordercy – Audrey otarła kąciki oczu od malutkich łez. – Będziemy oglądać filmy albo możemy się też kawałek przejść wzdłuż jeziora, żeby zobaczyć, czy w ogóle nasza podróż będzie miała sens. No i trzeba zobaczyć, czy mamy wszystko, aby ruszyć. Wiecie, jedzenie w konserwach, zapalniczki i zapałki… chociaż o to chyba nie powinniśmy się martwić – stwierdziła, patrząc na chłopaków.
Jaime wzruszył ramionami.
- Nic takiego nie kupowałem, więc chyba trzeba będzie się wybrać do sklepu. Z drugiej strony, to tylko jedna noc. Nic nie powinno się zepsuć.
- No w sumie… - Audrey zaczęła się zastanawiać. – Chyba poszukamy sobie jakiegoś materaca dmuchanego, co nie, Keira? Będzie wygodniej.
- No niby tak, ale wiesz, teraz jesteśmy starsi i mądrzejsi. Bardziej uważamy na nasze zdrowie i życie. A przynajmniej ja. Cenię sobie swoje zdrowie, dlatego też chcę poszukać jakiegoś materaca, żeby odległość między moim kręgosłupem a ziemią była jak największa – stwierdziła Audrey i wzruszyła ramionami. – I jednak przydałoby się coś lepszego niż zwykłe kanapki. Weźmy sobie jakieś kiełbaski i te kijki, które kiedyś Jaime kupił do ich smażenia w ogniu. Masz je jeszcze?
OdpowiedzUsuń- A cholera wie – Jaime machnął ręką. – Jak tu matka robiła remont, to nie wiem, czy to mogło jeszcze zostać – podniósł się i poszedł do garażu poszukać. Audrey poszła za nim w poszukiwaniu materacy.
Mieli szczęście, bo znalazły się i kijki (które i tak trzeba było umyć) i kilka materacy na wodę. Ale za takie do spania też się nadadzą.
- Wiesz co, jednak stwierdzam, że będzie super – powiedziała Audrey, uśmiechając się szeroko. – I nie mogę się doczekać!
Jaime wziął jeszcze dwie duże latarki i wziął je razem z materacami. Audrey wzięła kijki, bo były lżejsze.
Audrey w tym czasie poszła sobie do ogrodu bardziej się mu przyjrzeć, bo wcześniej nie miała okazji. No tak, matka Jaime’ego zadbała o cały dom, logiczne. Elegancka kobieta, elegancki dom i ogród. Ciekawe jak jest na farmie u Keiry. Audrey nie mogła się już doczekać, aż zobaczy to wszystko na własne oczy i będzie miała z tym styczność. No i jeszcze zwierzęta. To ta trudniejsza część, ale jakoś sobie poradzi. Musi.
OdpowiedzUsuń- Pomóc ci coś? – zapytała, wchodząc do kuchni, w której rządziła Keira.
Jaime uniósł spojrzenie na przyjaciela.
- No tak. Inaczej bym o tym nie wspominał. Zaraz to ogarnę. Po obiedzie obejrzymy, żeby się nie udusić czy coś – podniósł się z kanapy i poszedł na górę. Wrócił z laptopem, który podłączył do telewizora i przygotował pokaz zdjęć. – No dobra, to będzie ekstremalny powrót do przeszłości. Przygotujcie się na sentymenty. I na widok szczęśliwego Petera.
- Tak, a mnie wypuściliście w domu w tej beznadziejnej bluzce – Audrey westchnęła i machnęła ręką. – Nie wspominając już o tej beznadziejnej fryzurze, przez którą wyglądałam na jeszcze większą anorektyczkę. Tacy z was przyjaciele – powiedziała poważnie, powoli kiwając głową.
OdpowiedzUsuń- Wszyscy wypuszczaliśmy się z domu w dziwnych fryzurach i ciuchach. Pamiętacie moje czerwone włosy? Myślałem, że mnie z domu wyrzucą – stwierdził Jaime, kiedy zaczęli przeglądać stare zdjęcia. Zaczęli oczywiście od tych najstarszych, gdzie naprawdę wyglądali różnie.
- Właściwie byliśmy uroczy – stwierdziła Audrey, oglądając kolejne zdjęcia, jak się uśmiechali do zdjęć, robili głupie miny i ustawiali się w dziwnych pozach. Generalnie było widać, że naprawdę świetnie się ze sobą czuli i bawili oraz że są przyjaciółmi. – Szkoda, że Peter z nami tego nie ogląda. Jak sądzicie, co by powiedział o tym? – zapytała, kiedy na ekranie pojawiło się zdjęcie z ich drugiego Halloween.
Jaime roześmiał się. Tak, on sam starał się unikać wtedy rodziców, ale było to dość trudne, skoro u niego w domu jadało się wspólne posiłki. Przynajmniej w miarę możliwości.
OdpowiedzUsuń- Na pomysł z trumną nikt wcześniej chyba nie wpadł, a tu proszę, Peter pojawia się w stroju, który sprawia, że wszyscy nagle milczą i się gapią – stwierdziła Audrey. – To naprawdę było porąbane – westchnęła, przypominając sobie dzień sprzed kilkunastu dni, kiedy cała czwórka musiała oglądać Petera w prawdziwej trumnie.
Jaime spojrzał na wyświetlone zdjęcie.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że to zrobiłem. Co za tragedia – westchnął ciężko. – Po prostu wstyd. Naprawdę się dziwię, że mnie rodzina jeszcze nie wydziedziczyła.
- Może jednak nie są tacy źli – Audrey uśmiechnęła się lekko, a potem spojrzała na ekran. – O, beznadziejnych fryzur ciąg dalszy. Wyglądałam jak Kleopatra czy coś z tą grzywką…
Jaime wzruszy ramionami.
OdpowiedzUsuń- A komu się nie zdarzało?
- Mnie się nie zdarzało – wtrąciła Audrey i uśmiechnęła się.
- No dobra, tobie mało co się zdarzało. Oprócz interesujących fryzur – stwierdził Foxworth i napił się trochę drinka. Tego wieczoru pił już o wiele słabsze drinki. A raczej słabszego drinka.
- Powiedział facet, który miał czerwone włosy.
- Ale miałem swoją inspirację!
- Wiemy – Audrey roześmiała się. Sięgnęła sobie po przekąskę i przegryzła. – Czasami chciałabym wrócić do tych czasów. Co z tego, że wtedy moda była beznadziejna i że… nie chciałam wracać do domu. Ale wtedy wszyscy byliśmy razem, cała nasza piątka, dobrze się dogadywaliśmy, robiliśmy głupie rzeczy… a inni mogli nas uważać za debili i świrów, ale… Ach, znów sentymenty – pokręciła głową i napiła się wina – Z drugiej strony, po to też tu przyjechaliśmy, prawda?
- Po to i popływać w jeziorze – zaśmiał się Jaime. – A potem popatrzymy jak Colin jeździ konno.
Audrey odłożyła kieliszek i podniosła się.
OdpowiedzUsuń- Oczywiście, że nie. Zaraz wracam – uśmiechnęła się i poszła na górę, aby przebrać się w kostium kąpielowy. Nie zamierzała pływać w bieliźnie ani tym bardziej nago. Przy okazji wzięła ręcznik i spięła włosy wysoko w kok. Jej kostium był dwuczęściowym bikini, czarnym z elementami złota. Mimo że czuła się w swoim ciele już o wiele lepiej niż w czasach liceum, to i tak okryła biodra ręcznikiem, schodząc w dół. – Gotowa!
- Dobra, to idziemy pływać – zarządził Jaime i podniósł się. – Poszukam jakiś materaców, powinny być w garażu czy w piwnicy… - zastanawiał się głośno, idąc najpierw do garażu.
- Mam nadzieję, że nie jesteśmy za bardzo pijani, żeby pływać – Audrey spojrzała na Colina. No cóż, to on tutaj najwięcej pił, więc… Dobrze by było, gdyby nikomu nic się nie stało.
Tak, część z nich potrafiła pływać nago, ale Audrey nie. Z wiadomych powodów.
OdpowiedzUsuń- Jak chcesz, możesz się rozebrać i pływać nago – wzruszyła ramionami. – Kto bogatemu zabroni… ewentualnie rodzice dzieci, bawiących się po drugiej stronie jeziora, chociaż nie sądzę, żeby cokolwiek dostrzeli z takiej odległości – zaśmiała się cicho i wyszła na zewnątrz na małą plażę.
Jaime w tym czasie znalazł coś w garażu. Miał dwa materace, duże koło do pływania, a nawet rękawki! O, tak. Rękawki jeszcze za dzieciaka.
- Cholera… czuję się zawiedziony, że nie znalazłem tych popularnych teraz flamingów. Albo materacy w kształcie kawałka pizzy – powiedział Foxworth, wchodząc z powrotem do salonu. Miał też ze sobą pompkę. Na zewnątrz zabrał się za przygotowywanie całego… sprzętu.
Audrey podeszła do niego.
- Zamawiam ten materac – powiedziała od razu i nałożyła na nos ciemne okulary.
- A Colinowi damy rękawki… - roześmiał się. – Żartowałem. Żaden z nas w nie nie wejdzie.
- Jak coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie – powiedział Jaime do Keiry i puścił jej oczko z uśmiechem. – Sprzedawało się? Sprzedawało. Gospodarka się kręci? Kręci. Flamingi i delfiny nadal w modzie.
OdpowiedzUsuńW końcu udało im się wyjść z domu i zaczerpnąć promieni słonecznych. Jako że po drugiej stronie coś się działo, to był to też dobry znak, że można się kąpać i nie grozi im żadne niebezpieczeństwo w postaci infekcji ani zatrucia. Audrey była na takie rzeczy wyczulona, pewnie przez swoje dzieciństwo.
Wszyscy posmarowali się wodoodpornym kremem z filtrem i mogli tak naprawdę ruszać do wody.
- Cudnie – Jaime nałożył na głowę okulary przeciwsłoneczne i rozejrzał się po tafli wody. – Wciąż czyste. Miasto musi o nie dbać. W sumie… skoro stało się atrakcją dla turystów…
Audrey w tym czasie skierowała się do wody. Przystanęła na brzegu z wodą sięgającą jej do kostek.
- Nie jest tak źle, lekko chłodnawa, ale daje radę. Wieczorem będzie super – uśmiechnęła się lekko do siebie i zaczęła wchodzić dalej.
Jaime rzeczywiście po chwili się zanurzył, a Audrey robiła to powoli, stopniowo oswajając się z wodą, mocząc sobie ręce i brzuch. Znając jej szczęście, to przy gwałtownym zanurzeniu się w chłodnej wodzie dostałaby szoku termicznego. Serio. Takie już było jej życie. W końcu jednak udało jej się zanurzyć. Uśmiechnęła się szeroko do przyjaciół.
OdpowiedzUsuń- Jasne, że pływałem – odpowiedział Jaime, co dla niego było oczywiste. Brakowało tylko helikoptera w tej rodzinie.
- Weekend na jachcie? No bardzo chętnie skorzystam – powiedziała, pływając sobie dookoła nich. Dawno nie pływała. Na szczęście obyło się bez topienia… - Koniecznie z drabinką wywieszoną za burtę. Widziałam wystarczająco dużo filmów, żeby dbać o takie rzeczy.
- Fakt – Jaime skinął głową i położył się na plecach.
Tymczasem Audrey skierowała się do brzegu i wzięła materac, który dla siebie wybrała. Teraz wystarczyło zadbać o to, żeby nie zasnąć i nie odpłynąć do sąsiadów po drugiej stronie jeziora. Albo trafił w prąd rzeki, która przepływała przez jezioro.
- Tu nie chodzi o filmy – Audrey pokręciła głową. – Nie wiem, jak ty, ale ja nie jestem takim lekkoduchem. Im człowiek starszy, tym bardziej myśli o niebezpieczeństwach tego świata. A kiedy go doświadcza, to już w ogóle. Człowiek też zaczyna myśleć o dobru i bezpieczeństwu najbliższych, więc uważam, że sprawa zamontowanej drabinki przy jachcie jest jak najbardziej do obgadania – zakończyła i westchnęła.
OdpowiedzUsuń- Fakt – powtórzył Jaime, zastanawiając się nad tym. No mimo że nie lubił swojego rodzeństwa, to się o nich martwił. Zajmowali ważne stanowiska, a ataków terrorystycznych było coraz więcej. Tak naprawdę każdy mógł paść ofiarą jakiejś strzelaniny w kawiarni na przykład. Z drugiej strony też nie można wciąż o tym myśleć, bo by się pewnie zwariowało. – Ja? Czworokąt się liczy? – uniósł brew wyżej. – Związek z narkomanką, która utrzymywała, że to rzuci, że ma to pod kontrolą, a ja jak głupek chciałem w to wierzyć?
Jaime uśmiechnął się do Colina.
OdpowiedzUsuń- Były dwie laski i dwóch facetów – odpowiedział, a potem położył się na powierzchni wody. – Poznałem ją, kiedy była… kiedy wydawała się być… no wiecie, nie sądziłem, że bierze. Szybko nawiązaliśmy ze sobą dobrą relację, dobrze się razem bawiliśmy. Widziałem, że coś bierze, w końcu okazało się, że lubi też wcierać w dziąsła biały proszek – westchnął cicho. – Mówiła, że w każdej chwili może przestać i tak dalej. Ale nie przestawała. Próbowała się z tym kryć, ale nie udawało jej się. W końcu nie wytrzymałem. Nie chciałem być z taką osobą i zerwałem z nią. No a potem wiecie – westchnął ponowie. Spojrzał w błękitne niebo. – Ale teraz znów jestem wolny i chyba będę sprawdzać, obserwować, czy aby ta druga osoba nie chowa czegoś po kątach przede mną.
Audrey spojrzała na przyjaciela i podpłynęła do niego na materacu.
- To uważaj na środowisko, w którym obraca się twoja rodzina. Tam na pewno dzieją się różne, dziwne rzeczy.
Tak, Jaime nie zamierzał raczej nikogo szukać w środowisku politycznym, ale też niczego nie wykluczał. Bo może jak zobaczy tego kogoś, to go od razu walnie w łeb i tyle będzie z postanowień.
OdpowiedzUsuń- Oj, tak, ja już się nie mogę doczekać, aż się tam znajdziemy – Audrey uśmiechnęła się do przyjaciółki. – A ty – spojrzała na Colina – uważaj tam w tej swojej pracy. Nigdy nie wiadomo, komu co może odwalić jak sobie golnie albo coś wciągnie. Niby nieszkodliwi, ale lepiej nie kusić losu – westchnęła.
W jej pracy na bank też byli tacy ludzie. Wszędzie się mogli zjawić, ale u niej jak najbardziej również. W końcu życie w ciągłym stresie, sława, publiczne występy (zawsze była trema i tak dalej). A ludzie chcieli sobie jakoś pomóc, ulżyć, dodać pewności i tak dalej.
- No dobrze, robimy grilla? – zapytał po jakimś czasie Jaime, płynąc w stronę brzegu. Pora zmienić trochę klimaty na weselsze i wrzucić coś na ruszt. Dosłownie.
- Oni mają pilnować nas? No jasne, życie ci nie miłe, Keira? Przecież oni mogą nas zostawić na pastwę losu i tyle z tego będzie – westchnęła, ale zaraz się uśmiechnęła.
OdpowiedzUsuńWyszła z wody, wykręciła włosy z wody i poszła po ręcznik. Spojrzała w kierunku drugiej strony jeziora. Ciekawe, jak się bawią tam.
No a później rzeczywiście udali się pod namioty jak sobie wcześniej rozmawiali. Zapowiadało się ciekawie. I co z tego, że jeszcze mogli zobaczyć w oddali malutkie domki, które mieściły się po drugiej stronie wody? Punkt odniesienia musiał być przecież. Wolałaby nie zdawać się na chłopaków. Colin to Colin, Jaime to Jaime. W dziczy by nie przeżyli. Ona zresztą też nie. Tylko Keira mogłaby ich zapewne uratować.
- To ten moment, w którym ktoś opowiada straszną historię? – zagadnęła, siadając sobie wygodnie na składanym krzesełku. A tak, przywlokła je ze sobą. Dla wygody.