“But I am not lost, I am not found
I am not Dylan’s wife, not Cohen’s hound”
czas leczy rany, ale tylko tym głupcom, którzy mogą zapomnieć i to nigdy nie zadziała kiedy o złych rzeczach przypomina każdy pusty kąt domu kupionego na wspólny kredyt i nieskoszona trawa przed domem, bo to on przecież zawsze kosił, zdejmował t-shirt i w samych spodniach z dłońmi na kosiarce uśmiechał się do niej, kiedy stała w kuchni przy otwartym oknie wychodzącym na trawnik i ulicę, tak samo jak teraz on może się uśmiechać do tej swojej naiwnej gąski, a gąska wierzy mu tak samo jak wtedy wierzyła mu Zara. takie pamiętanie sprawia, że zamiast z czasem znikać, ból wchodzi w ciało jak brud i kurz i zostawia trwały ślad, a wtedy nie ból, tylko Zara zaczyna znikać z rzeczywistości, zostaje we własnych wspomnieniach i w niczym nie pomaga przestawianie mebli po całym domu, skoro nadal widzi jak on siedzi w swoim fotelu, nawet jeśli fotel stoi gdzie indziej, jego widmo i tak w końcu znajdzie drogę to tego uszaka.
Z a r a M c C a r t h y
w wieku lat trzydziestu trzech została kobietą zmarnowaną, co przewrotny humor uznał za godne histerycznego śmiechu między jedną a drugą falą szlochu, gdy szare oczy opłakiwały straconą przyszłość z człowiekiem, który, jak się okazało nie istniał nigdy poza jej głową. od mocnego lipcowego słońca ma jasne pasemka we włosach, od płaczu przed snem ma opuchnięte oczy. powściągliwa w gestach i słowach, jednocześnie jak dzieciak potrzebuje dotyku i bliskości drugiego ciała. źle działa na nią samotne życie, dobrze działa ziołowa herbata i praca w nauczycielki w szkółce baletowej.
wątek z Vaexes
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz