Rita spojrzała w lustro bacznie lustrując swoją posturę, która odbijała się w podłużnym lustrze w małżeńskiej sypialni. W sypialni, której używała tylko ona z miesięcznym Victorem, bo Pierre nie zaglądał tu odkąd wróciła ze szpitala po porodzie. Ich małżeństwo zaczęło się sypać. Nie od razu, wszystko zaczęło się dziać powoli, w momencie, gdy pierwsze uniesienie na wieść o potomku minęło a ciążowy brzuszek coraz dumniej ujawniał się w raz z kolejnymi tygodniami. Ciąża była dla niej trudnym okresem, szczęśliwym, lecz ciężkim, bo gdy ona spędzała samotnie wieczory wtulona w poduszkę, z żołądkiem podchodzącym pod gardło, pogrążona w obawach to Pierre zdradzał ją ze swoją sekretarką bawiąc się w najlepsze. Na samo wspomnienie w klatce piersiowej pojawił się ból, rozczarowanie i żal skierowane do męża, a wzrok przeniosła na ukochanego synka. Ten łapczywie zassał się na jej piersi, wpatrując się w nią swoimi ciemnymi oczyma, piąstka kurczowo zaciskała się na rozsuniętej koszulce, tak jakby zaraz miała go odstawić. Kochała swojego syna, mimo niepowodzeń z jego ojcem, cieszyła się, że miała obok siebie tą malutką istotkę. Kącik ust uniósł się lekko, a zaraz po tym uniosła twarz słysząc dźwięk gromkiego pukania do drzwi. Nie odstawiła malca od piersi, męskie kroki skierowały się od razu do drzwi, a po domu rozniosły się donośne głosy jego przyjaciół, na których dźwięk zmarszczyła lekko brwi. Szykował się długi wieczór, na który nie była gotowa. Westchnęła ciężko. Włożyła Victora do łóżeczka, szybko poprawiła się przed lustrem chcąc prezentować się jak najlepiej, po czym wyszła z sypialni skierowując się na parter, gdzie czekało już kilku, potężnych chłopów. Było ich pięciu, Pierre, Philippe, Scott, James i Martin, mąż właśnie zagadywał ojca chrzestnego swojego syna, gdy jeden z nich- Scott- podszedł do niej i przytulił, tak jak mieli to robić w zwyczaju. - Miło was w końcu widzieć- zwróciła się do wszystkich, podchodząc do każdego, by odpowiednio się powitać. Pierre patrzył na młodą żonę uważnie, a gdy skończyła uprzejmości władczo objął ją w talii ruchem głowy wskazując na salon, który przygotowany był pod męski wieczór. - Chyba nie macie nic przeciwko, żeby Rita obejrzała z nami mecz?- spytał wszystkich.- Na pewno nie macie- zaśmiał się, klepiąc lekko kobietę powyżej pośladków, a sam skierował się w stronę pyszniącego się barku, który miał być jedną z atrakcji dzisiejszego wieczoru. - Niech zostaje, żeby tylko nie pytała co to spalony- zaśmiał się James, opadając ciężko na długi, ciemny narożnik.- Opowiadajcie lepiej, jak się chowa Victor. Daje wam spać po nocach? Z moim Chrisem ciągle mieliśmy problemy, ryczał jak najęty, mogliśmy pomarzyć o chwili spokoju. W łóżku wylądowaliśmy dopiero pół roku po jego urodzeniu, istna katorga!
Pierre zaśmiał się donośnie, słysząc obelgę ze strony Philippa w tym momencie puszczając Ritę wolno. Miał zamiar zabawić się dziś z kumplami, żona była tylko teraz ładnym dodatkiem; nie dość, że młoda to wyglądała cudownie w swojej letniej, luźnej sukience w kolorze bieli i mężczyzna chciał pochwalić się swoją żoną. Była niczym najlepszy diament w jego kolekcji, a on lubił chwalić się swoimi rzeczami. - Po co mu ustatkowanie, może wystarczają mu zabawy pod prysznicem?- zaśmiał się Scott, szturchając kolegę łokciem. - A może jednak lubisz w dup... Rita pokręciła głową, sama podeszła do barku w poszukiwaniu wina, które rozpoczęła ostatnimi czasy. Była matką, owszem, jednak czasem należało jej się coś od życia, a gdy jeden dzień Victor wypije mleko z butelki, to nic wielkiego nie powinno się stać. Nalała sobie lampkę wina, oparła się o parapet lustrując wzrokiem całą piątkę. - Dajcie mu spokój, dzieci- mruknęła z łobuzerskim uśmiechem, nie mogąc dłużej słuchać docinkom, jakie mężczyźni kierowali w stronę Philippa. Może wynikało to z bycia kobietą, nie rozumiała, jak można było w tak otwarty sposób mówić o seksie. Może po prostu była na to za młoda, by tak lekko rzucać takimi określeniami. A może, po prostu w jej kwi płynęło zbyt mało alkoholu. Upiła łyk wina rozkoszując się słodyczą jego smaku. Duży telewizor rozbłysł nagle, a na ekranie pojawił się początek meczu, więc każdy z chłopców zajęło się wpatrywaniem w mecz ze skupieniem. Wszyscy, prócz Rity, która bardziej przejęta była widokiem mężczyzn, którzy wlewali w siebie litry alkoholu.
Impreza po końcu meczu przeniosła się do ogrodu, Rita siedziała na tarasie obserwując, jak pijane byczki zaczynają coraz bardziej dokazywać w swoim towarzystwie. Pierre chciał pokazać im swój nowy nabytek w postaci ogromnego doga niemieckiego, jednak kobieta nie była szczególnie zainteresowana. Z lampką wina, ułożona wzdłuż leżaka rozkoszowała się chłodnawym powietrzem oraz kłębiącymi się chmurami, które zapowiadały gromką burzę. Co jakiś czas spoglądała na męża, który zupełnie zapomniał o jej towarzystwie zaabsorbowany kolegami, śmiechem, piwem i rozmowami o ładnych kobietach, które mieli w dawnych czasach. Kobieta uniosła głowę znad kieliszka widząc Philippe, wzrokiem dała mu do zrozumienia, że ma miejsce na drugim hamaku, a młodej twarzy pojawił się szczery uśmiech. - Coś czuję, że nie dojdziecie do domu na dwóch nogach- zaśmiała się.
Skrzywiła nos czując jak kłęby dymu docierają do płuc, jednak nie zamierzała upominać mężczyzny, wręcz przeciwnie. Siedziała cicho, w spokoju sącząc małe łyki wina przy tym nasłuchując, czy przypadkiem nie zbudził się Victor. Nie zdziwiłaby się, gdyby impreza obudziła go natychmiast, jednak chłopiec przypominał bardziej aniołka, był spokojnym, uroczym malcem, który nie potrzebował ciszy i spokoju jak większość noworodków. Usiadła szybko, gdy Philippe przysiadł zaraz obok, nogi podciągnęła pod samą brodę, a dłonie gorączkowo zaczęły poprawiać białą sukienkę, gdy ta podwinęła się nieco mocniej. Wzięła głęboki wdech, by zapach dymu wtargnął do płuc, by popieściły jej zszargane płuca w ten najprzyjemniejszy sposób. Rzuciła palenie, gdy tylko dowiedziała się o fakcie, iż jest w ciąży i od tej pory nigdy więcej nie sięgnęła po papierosa. Często miała na nie ochotę, tak jak teraz, lecz nie zamierzała prowokować Pierre nieodpowiednimi zachowaniami. Mimo to, spojrzała z utęsknieniem na papierosa w ustach znajomego. - Zawsze możecie przespać się u nas, mamy tyle wolnych pokoi, że nie będzie stanowiło to żadnego problemu. Nie wypuszczę was w tym stanie...- zaśmiała się, stukając cicho paznokciami o szkło, które dzierżyła w dłoni.- Nie fatygujcie Livii, niech spędzi wieczór w spokoju. Odstawiła szkło na pobliski stolik, przeciągnęła się lekko wdychając w płuca ciężkie powietrze, które zwiastowało burzę. - Zazdrościsz? Czego miałbyś zazdrościć?- zapytała się, a dziwny uśmiech pojawił się na twarzy młodej kobiety, pod którym ukrywał się smutek. Nie do końca rozumiała sytuację, w jakiej aktualnie się znajdowała. Odkąd Pierre zdradził ją z inną kobietą czuła, że związek zaczyna się sypać. Nie spędzali ze sobą tak wiele czasu, ona zajmowała się domem, dzieckiem, studiowała, a jej mąż większość czasu przesiadywał w pracy, bądź w swoim biurze, gdzie wypełniał różne papiery, przygotowywał się do rozpraw, spędzał czas na rozmowach z klientami. Mieli swoje dni, owszem, ale czuła, iż nie było jak dawniej. Nie było romantycznych kolacji, wspólnego oglądania filmów, długich spacerów, ani namiętnych chwil w ogrodzie pod gołym niebem, gdzie w pełni oddawali się sobie. Tęskniła za tymi czasami, z nostalgią spoglądała w przeszłość, ale miała cichą nadzieję, że ten czas powróci. - Płaczu dziecka po nocach?- zaśmiała się cicho, przenosząc wzrok z kieliszka na oczy mężczyzny.- Daj spokój. Nie ma czego, wystarczy nie przesiadywać tak dużo czasu w warsztacie i wychodzić częściej na miasto. Kandydatka na żonę znajdzie się jak na zawołanie, uwierz.- puściła mu oczko, a ciepłu uśmiech pojawił się ponownie, gdy nieco zeszli z tematu jej małżeństwa i sielankowego życia.
Rita czuła się odpowiedzialna za tą bandę pijanych w trzy dupy kolesi, widząc jak nieporadnie chodzą, bełkoczą, a kolory na ich twarzach zmieniają się szybciej, niż w kalejdoskopie w jej obowiązku było, jako pani domu, zająć się pijanymi towarzyszami. Była gotowa odprowadzić ich do łóżka, postawić obok miskę, butelkę z wodą, a rano przywitać ich tabletkami na kaca oraz aromatycznym śniadaniem. Wybór należał jednak do nich, nie zamierzała ich zmuszać do niczego, a zwłaszcza do zostania, gdy w domu pałętało się maleńkie dziecko. - Jesteś jego ojcem chrzestnym, musisz liczyć się z tym, że z czasem będzie chciał pobawić się w warsztacie razem z tobą- zwróciła się, przeczesując palcami rozpuszczone włosy. Kilka kosmyków założyła za ucho, które przyozdobione było drobnym, srebrnym kolczykiem. Na palcu pyszniła się srebrna obrączka, przypominająca o obowiązku małżeństwa, rodzinie i przykrej relacji, w jakiej się znajdowała. - Zdaję sobie sprawę, że jesteś hetero. Jak mogłoby być inaczej?- zaśmiała się, przysuwając do ust kieliszek z winem, a ciemne spojrzenie prześlizgnęło się po fajce, jaką dumnie dzierżył w dłoni. Pochyliła się nagle bardziej w jego stronę, nieco konspiracyjnie w taki sposób, by ich rozmowy nie usłyszał nikt oprócz nich. - Pożyczysz fajkę? Oddam, przysięgam.- zmarszczyła brwi w proszącym geście. Nie mogła dłużej wytrzymać bez trucizny, a gdy Pierre zajęty był przyjaciółmi, ona mogła w końcu wyrwać się z jego kontroli i ruszyć w stronę bardziej nielegalnych rzeczy. Odmawiał jej sporo, alkoholu, papierosów, często wyjść ze znajomymi, ale dzisiaj musiał jej odpuścić.
Z wdzięcznością chwyciła jednego papierosa razem z zapalniczką, po czym odpaliła fajkę od razu zaciągając się gorzkim, duszącym dymem, który w zatrważającym tempie wypełnił płuca. Ułożyła się wygodniej na hamaku, jedną ze stóp lokując na przy samym kroczu, lecz drugą zaczęła lekko odpychać ich od ziemi, a wzrok przeniosła na Philippe. Lekko zadziorny, łobuzerski uśmiech pojawił się na młodej, rumianej od alkoholu twarzy. Rita nie była pijana, nie była nawet podpita, miała po prostu słabą głowę i od razu było widać, gdy wypiła nawet mały łyk alkoholu. Tak jak w tym przypadku. Wystarczył kieliszek, trzy, by kobieta legła trupem w swoim łóżku. - Popalam, więc... jeśli Pierre by pytał, to nic nie wiesz.- puściła mu oczko starając się chować z papierosem na tyle, na ile mogła. Nie zamierzała słuchać później wykładów od męża, zwłaszcza, gdy ten wypił. Po alkoholu zmieniał się w siebie, sprzed ich poznania, gdy alkohol i kobiety przelatywały przez jego ręce niczym woda. Stawał się bardziej władczy, a gdy coś mu się nie podobało- bywał agresywny. Wolała odpuścić sobie nieprzyjemnych komentarzy, zaciekłej kłótni i brutalnego seksu, jaki preferował jej mąż. Rita nic nie zrobiła sobie z tego, że Philippe dotykał jej nogi. Może stosunki między nimi nigdy nie były jakieś luźne, ale mężczyzna był przyjacielem jej męża i kobieta nigdy nie pomyślała o tym, by takie ruchy w tym towarzystwie uchodziły za coś złego. Nie brała pod uwagę promili, tego, że ludzie po alkoholu stawali się inni, nie myślała, że hormony buzują, a chęć adrenaliny wzrasta do krytycznego poziomu. Przeczesała włosy, papierosa strzepując gdzieś na trawnik. - Oh, już się boję tych alkoholowych libacji starych dziadków.- zachichotała, wyobrażając sobie całą tą bandę jako starszych panów, z laską, o której będą się poruszać i ze szklanką whisky, w towarzystwie jej młodego, pełnego wigoru syna.- Wtedy na pewno nie opuścicie tego domu... wogóle. Przynajmniej grupowy pogrzeb będzie tańszy. Wypuściła w jego stronę dym, który szybko zmienił się w małe, dość gęste kółko. Wyszło jej lepiej, niż mężczyźnie i z satysfakcją wpatrywała się w jego reakcję.
Rumieniec oblał jeszcze bardziej bladą, gładką twarz kobiety, gdy usłyszała charakterystyczny, gardłowy głos wydobywający się spomiędzy wąskich warg ciemnowłosego. Od dawna nie słyszała czegoś podobnego, tego momentu, gdy dwie osoby mówiły do siebie erotycznym głosem, bo mimo, że miała męża to ich intymność poszła w niepamięć. Odkąd Pierre ją zdradził, ani razu nie mieli czułych momentów i Ricie zaczęło coraz bardziej tego brakować. Silnych dłoni, które obejmowałyby ją w gorszych momentach, pocałunków na szyi, słodkich słówek, cichych westchnień wydobywających się z sypialni i zapewnień o uczuciu, które gdzieś powinno się błąkać. Może dlatego tak łatwo było jej się zawstydzić, gdy alkohol szumiał w głowie, a krew krążyła coraz szybciej, bo umysł nie do końca zdawał sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znaleźli. Pokręciła głową podgryzając dolną wargę. - Nawet nie zaczęłam Cię podrywać Panie Sorel...- mruknęła, odbierając spomiędzy warg mężczyzny swojego papierosa. Czuła na nim smak jego śliny, mocnego alkoholu i mimo, że była to mieszanka, która mogła zawrócić w głowie nie jednej kobiecie, to Rita twardo trzymała się swojego stanu. Nie ruszyła się z miejsca, nie oddalała się, nie zbliżała.
Rita spojrzała w lustro bacznie lustrując swoją posturę, która odbijała się w podłużnym lustrze w małżeńskiej sypialni. W sypialni, której używała tylko ona z miesięcznym Victorem, bo Pierre nie zaglądał tu odkąd wróciła ze szpitala po porodzie. Ich małżeństwo zaczęło się sypać. Nie od razu, wszystko zaczęło się dziać powoli, w momencie, gdy pierwsze uniesienie na wieść o potomku minęło a ciążowy brzuszek coraz dumniej ujawniał się w raz z kolejnymi tygodniami. Ciąża była dla niej trudnym okresem, szczęśliwym, lecz ciężkim, bo gdy ona spędzała samotnie wieczory wtulona w poduszkę, z żołądkiem podchodzącym pod gardło, pogrążona w obawach to Pierre zdradzał ją ze swoją sekretarką bawiąc się w najlepsze. Na samo wspomnienie w klatce piersiowej pojawił się ból, rozczarowanie i żal skierowane do męża, a wzrok przeniosła na ukochanego synka. Ten łapczywie zassał się na jej piersi, wpatrując się w nią swoimi ciemnymi oczyma, piąstka kurczowo zaciskała się na rozsuniętej koszulce, tak jakby zaraz miała go odstawić. Kochała swojego syna, mimo niepowodzeń z jego ojcem, cieszyła się, że miała obok siebie tą malutką istotkę. Kącik ust uniósł się lekko, a zaraz po tym uniosła twarz słysząc dźwięk gromkiego pukania do drzwi. Nie odstawiła malca od piersi, męskie kroki skierowały się od razu do drzwi, a po domu rozniosły się donośne głosy jego przyjaciół, na których dźwięk zmarszczyła lekko brwi. Szykował się długi wieczór, na który nie była gotowa. Westchnęła ciężko.
OdpowiedzUsuńWłożyła Victora do łóżeczka, szybko poprawiła się przed lustrem chcąc prezentować się jak najlepiej, po czym wyszła z sypialni skierowując się na parter, gdzie czekało już kilku, potężnych chłopów. Było ich pięciu, Pierre, Philippe, Scott, James i Martin, mąż właśnie zagadywał ojca chrzestnego swojego syna, gdy jeden z nich- Scott- podszedł do niej i przytulił, tak jak mieli to robić w zwyczaju.
- Miło was w końcu widzieć- zwróciła się do wszystkich, podchodząc do każdego, by odpowiednio się powitać. Pierre patrzył na młodą żonę uważnie, a gdy skończyła uprzejmości władczo objął ją w talii ruchem głowy wskazując na salon, który przygotowany był pod męski wieczór.
- Chyba nie macie nic przeciwko, żeby Rita obejrzała z nami mecz?- spytał wszystkich.- Na pewno nie macie- zaśmiał się, klepiąc lekko kobietę powyżej pośladków, a sam skierował się w stronę pyszniącego się barku, który miał być jedną z atrakcji dzisiejszego wieczoru.
- Niech zostaje, żeby tylko nie pytała co to spalony- zaśmiał się James, opadając ciężko na długi, ciemny narożnik.- Opowiadajcie lepiej, jak się chowa Victor. Daje wam spać po nocach? Z moim Chrisem ciągle mieliśmy problemy, ryczał jak najęty, mogliśmy pomarzyć o chwili spokoju. W łóżku wylądowaliśmy dopiero pół roku po jego urodzeniu, istna katorga!
Pierre zaśmiał się donośnie, słysząc obelgę ze strony Philippa w tym momencie puszczając Ritę wolno. Miał zamiar zabawić się dziś z kumplami, żona była tylko teraz ładnym dodatkiem; nie dość, że młoda to wyglądała cudownie w swojej letniej, luźnej sukience w kolorze bieli i mężczyzna chciał pochwalić się swoją żoną. Była niczym najlepszy diament w jego kolekcji, a on lubił chwalić się swoimi rzeczami.
OdpowiedzUsuń- Po co mu ustatkowanie, może wystarczają mu zabawy pod prysznicem?- zaśmiał się Scott, szturchając kolegę łokciem.
- A może jednak lubisz w dup...
Rita pokręciła głową, sama podeszła do barku w poszukiwaniu wina, które rozpoczęła ostatnimi czasy. Była matką, owszem, jednak czasem należało jej się coś od życia, a gdy jeden dzień Victor wypije mleko z butelki, to nic wielkiego nie powinno się stać. Nalała sobie lampkę wina, oparła się o parapet lustrując wzrokiem całą piątkę.
- Dajcie mu spokój, dzieci- mruknęła z łobuzerskim uśmiechem, nie mogąc dłużej słuchać docinkom, jakie mężczyźni kierowali w stronę Philippa. Może wynikało to z bycia kobietą, nie rozumiała, jak można było w tak otwarty sposób mówić o seksie. Może po prostu była na to za młoda, by tak lekko rzucać takimi określeniami. A może, po prostu w jej kwi płynęło zbyt mało alkoholu. Upiła łyk wina rozkoszując się słodyczą jego smaku. Duży telewizor rozbłysł nagle, a na ekranie pojawił się początek meczu, więc każdy z chłopców zajęło się wpatrywaniem w mecz ze skupieniem. Wszyscy, prócz Rity, która bardziej przejęta była widokiem mężczyzn, którzy wlewali w siebie litry alkoholu.
Impreza po końcu meczu przeniosła się do ogrodu, Rita siedziała na tarasie obserwując, jak pijane byczki zaczynają coraz bardziej dokazywać w swoim towarzystwie. Pierre chciał pokazać im swój nowy nabytek w postaci ogromnego doga niemieckiego, jednak kobieta nie była szczególnie zainteresowana. Z lampką wina, ułożona wzdłuż leżaka rozkoszowała się chłodnawym powietrzem oraz kłębiącymi się chmurami, które zapowiadały gromką burzę. Co jakiś czas spoglądała na męża, który zupełnie zapomniał o jej towarzystwie zaabsorbowany kolegami, śmiechem, piwem i rozmowami o ładnych kobietach, które mieli w dawnych czasach. Kobieta uniosła głowę znad kieliszka widząc Philippe, wzrokiem dała mu do zrozumienia, że ma miejsce na drugim hamaku, a młodej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
- Coś czuję, że nie dojdziecie do domu na dwóch nogach- zaśmiała się.
Skrzywiła nos czując jak kłęby dymu docierają do płuc, jednak nie zamierzała upominać mężczyzny, wręcz przeciwnie. Siedziała cicho, w spokoju sącząc małe łyki wina przy tym nasłuchując, czy przypadkiem nie zbudził się Victor. Nie zdziwiłaby się, gdyby impreza obudziła go natychmiast, jednak chłopiec przypominał bardziej aniołka, był spokojnym, uroczym malcem, który nie potrzebował ciszy i spokoju jak większość noworodków. Usiadła szybko, gdy Philippe przysiadł zaraz obok, nogi podciągnęła pod samą brodę, a dłonie gorączkowo zaczęły poprawiać białą sukienkę, gdy ta podwinęła się nieco mocniej. Wzięła głęboki wdech, by zapach dymu wtargnął do płuc, by popieściły jej zszargane płuca w ten najprzyjemniejszy sposób. Rzuciła palenie, gdy tylko dowiedziała się o fakcie, iż jest w ciąży i od tej pory nigdy więcej nie sięgnęła po papierosa. Często miała na nie ochotę, tak jak teraz, lecz nie zamierzała prowokować Pierre nieodpowiednimi zachowaniami. Mimo to, spojrzała z utęsknieniem na papierosa w ustach znajomego.
OdpowiedzUsuń- Zawsze możecie przespać się u nas, mamy tyle wolnych pokoi, że nie będzie stanowiło to żadnego problemu. Nie wypuszczę was w tym stanie...- zaśmiała się, stukając cicho paznokciami o szkło, które dzierżyła w dłoni.- Nie fatygujcie Livii, niech spędzi wieczór w spokoju.
Odstawiła szkło na pobliski stolik, przeciągnęła się lekko wdychając w płuca ciężkie powietrze, które zwiastowało burzę.
- Zazdrościsz? Czego miałbyś zazdrościć?- zapytała się, a dziwny uśmiech pojawił się na twarzy młodej kobiety, pod którym ukrywał się smutek. Nie do końca rozumiała sytuację, w jakiej aktualnie się znajdowała. Odkąd Pierre zdradził ją z inną kobietą czuła, że związek zaczyna się sypać. Nie spędzali ze sobą tak wiele czasu, ona zajmowała się domem, dzieckiem, studiowała, a jej mąż większość czasu przesiadywał w pracy, bądź w swoim biurze, gdzie wypełniał różne papiery, przygotowywał się do rozpraw, spędzał czas na rozmowach z klientami. Mieli swoje dni, owszem, ale czuła, iż nie było jak dawniej. Nie było romantycznych kolacji, wspólnego oglądania filmów, długich spacerów, ani namiętnych chwil w ogrodzie pod gołym niebem, gdzie w pełni oddawali się sobie. Tęskniła za tymi czasami, z nostalgią spoglądała w przeszłość, ale miała cichą nadzieję, że ten czas powróci.
- Płaczu dziecka po nocach?- zaśmiała się cicho, przenosząc wzrok z kieliszka na oczy mężczyzny.- Daj spokój. Nie ma czego, wystarczy nie przesiadywać tak dużo czasu w warsztacie i wychodzić częściej na miasto. Kandydatka na żonę znajdzie się jak na zawołanie, uwierz.- puściła mu oczko, a ciepłu uśmiech pojawił się ponownie, gdy nieco zeszli z tematu jej małżeństwa i sielankowego życia.
Rita czuła się odpowiedzialna za tą bandę pijanych w trzy dupy kolesi, widząc jak nieporadnie chodzą, bełkoczą, a kolory na ich twarzach zmieniają się szybciej, niż w kalejdoskopie w jej obowiązku było, jako pani domu, zająć się pijanymi towarzyszami. Była gotowa odprowadzić ich do łóżka, postawić obok miskę, butelkę z wodą, a rano przywitać ich tabletkami na kaca oraz aromatycznym śniadaniem. Wybór należał jednak do nich, nie zamierzała ich zmuszać do niczego, a zwłaszcza do zostania, gdy w domu pałętało się maleńkie dziecko.
OdpowiedzUsuń- Jesteś jego ojcem chrzestnym, musisz liczyć się z tym, że z czasem będzie chciał pobawić się w warsztacie razem z tobą- zwróciła się, przeczesując palcami rozpuszczone włosy. Kilka kosmyków założyła za ucho, które przyozdobione było drobnym, srebrnym kolczykiem. Na palcu pyszniła się srebrna obrączka, przypominająca o obowiązku małżeństwa, rodzinie i przykrej relacji, w jakiej się znajdowała.
- Zdaję sobie sprawę, że jesteś hetero. Jak mogłoby być inaczej?- zaśmiała się, przysuwając do ust kieliszek z winem, a ciemne spojrzenie prześlizgnęło się po fajce, jaką dumnie dzierżył w dłoni. Pochyliła się nagle bardziej w jego stronę, nieco konspiracyjnie w taki sposób, by ich rozmowy nie usłyszał nikt oprócz nich.
- Pożyczysz fajkę? Oddam, przysięgam.- zmarszczyła brwi w proszącym geście. Nie mogła dłużej wytrzymać bez trucizny, a gdy Pierre zajęty był przyjaciółmi, ona mogła w końcu wyrwać się z jego kontroli i ruszyć w stronę bardziej nielegalnych rzeczy. Odmawiał jej sporo, alkoholu, papierosów, często wyjść ze znajomymi, ale dzisiaj musiał jej odpuścić.
Z wdzięcznością chwyciła jednego papierosa razem z zapalniczką, po czym odpaliła fajkę od razu zaciągając się gorzkim, duszącym dymem, który w zatrważającym tempie wypełnił płuca. Ułożyła się wygodniej na hamaku, jedną ze stóp lokując na przy samym kroczu, lecz drugą zaczęła lekko odpychać ich od ziemi, a wzrok przeniosła na Philippe. Lekko zadziorny, łobuzerski uśmiech pojawił się na młodej, rumianej od alkoholu twarzy. Rita nie była pijana, nie była nawet podpita, miała po prostu słabą głowę i od razu było widać, gdy wypiła nawet mały łyk alkoholu. Tak jak w tym przypadku. Wystarczył kieliszek, trzy, by kobieta legła trupem w swoim łóżku.
OdpowiedzUsuń- Popalam, więc... jeśli Pierre by pytał, to nic nie wiesz.- puściła mu oczko starając się chować z papierosem na tyle, na ile mogła. Nie zamierzała słuchać później wykładów od męża, zwłaszcza, gdy ten wypił. Po alkoholu zmieniał się w siebie, sprzed ich poznania, gdy alkohol i kobiety przelatywały przez jego ręce niczym woda. Stawał się bardziej władczy, a gdy coś mu się nie podobało- bywał agresywny. Wolała odpuścić sobie nieprzyjemnych komentarzy, zaciekłej kłótni i brutalnego seksu, jaki preferował jej mąż.
Rita nic nie zrobiła sobie z tego, że Philippe dotykał jej nogi. Może stosunki między nimi nigdy nie były jakieś luźne, ale mężczyzna był przyjacielem jej męża i kobieta nigdy nie pomyślała o tym, by takie ruchy w tym towarzystwie uchodziły za coś złego. Nie brała pod uwagę promili, tego, że ludzie po alkoholu stawali się inni, nie myślała, że hormony buzują, a chęć adrenaliny wzrasta do krytycznego poziomu. Przeczesała włosy, papierosa strzepując gdzieś na trawnik.
- Oh, już się boję tych alkoholowych libacji starych dziadków.- zachichotała, wyobrażając sobie całą tą bandę jako starszych panów, z laską, o której będą się poruszać i ze szklanką whisky, w towarzystwie jej młodego, pełnego wigoru syna.- Wtedy na pewno nie opuścicie tego domu... wogóle. Przynajmniej grupowy pogrzeb będzie tańszy.
Wypuściła w jego stronę dym, który szybko zmienił się w małe, dość gęste kółko. Wyszło jej lepiej, niż mężczyźnie i z satysfakcją wpatrywała się w jego reakcję.
Rumieniec oblał jeszcze bardziej bladą, gładką twarz kobiety, gdy usłyszała charakterystyczny, gardłowy głos wydobywający się spomiędzy wąskich warg ciemnowłosego. Od dawna nie słyszała czegoś podobnego, tego momentu, gdy dwie osoby mówiły do siebie erotycznym głosem, bo mimo, że miała męża to ich intymność poszła w niepamięć. Odkąd Pierre ją zdradził, ani razu nie mieli czułych momentów i Ricie zaczęło coraz bardziej tego brakować. Silnych dłoni, które obejmowałyby ją w gorszych momentach, pocałunków na szyi, słodkich słówek, cichych westchnień wydobywających się z sypialni i zapewnień o uczuciu, które gdzieś powinno się błąkać. Może dlatego tak łatwo było jej się zawstydzić, gdy alkohol szumiał w głowie, a krew krążyła coraz szybciej, bo umysł nie do końca zdawał sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znaleźli. Pokręciła głową podgryzając dolną wargę.
OdpowiedzUsuń- Nawet nie zaczęłam Cię podrywać Panie Sorel...- mruknęła, odbierając spomiędzy warg mężczyzny swojego papierosa. Czuła na nim smak jego śliny, mocnego alkoholu i mimo, że była to mieszanka, która mogła zawrócić w głowie nie jednej kobiecie, to Rita twardo trzymała się swojego stanu. Nie ruszyła się z miejsca, nie oddalała się, nie zbliżała.