Keito
Elf wychowany przez orki. Mieszkaniec podłej krainy zwanej Valguris. Uczeń słynnego Oltara. Poszukiwany przez gildię magów. Złodziejaszek. Martwy brat. Młodsza siostra. Skłonność do wpadania w kłopoty. Jedyny, któremu udało się włamać do krypt. Ten, który ma zbyt wiele na sumieniu.
Gdzieś tam, w Garunbie, w kilkunastowiecznym lesie pełnym tajemnic, przylegającym do bogatego i wspaniałego królestwa Peruzii, gdzieś tam pośród potężnych drzew które czasem zdawały się mieć więcej rozumu niż niejeden łowca przemierzający zuchwale te tereny, gdzieś tam, tkwiła niewielka chatka z uroczym gankiem, nie pasująca do ogólnej scenerii. Skąd się wzięła, tego nie wie nikt. Stoi sobie po prostu, z dala od prawdziwej cywilizacji, to znaczy z dala od Peruzii. Pół dnia drogi stąd znajdowała się wioska przyjaznych niziołków, które nie wadziły nikomu, dopóki nikt nie wadził im.
OdpowiedzUsuńTam właśnie, w tamtej chatce, siedział drow i nudził się okrutnie. Mimo że minęły lata, w jej pamięci świeże były jeszcze wspomnienia dawnych osiągnięć i sukcesów. Posprzątanie chatki nie równało się powaleniu ogra, albo wytropieniu i złapaniu nekromanty który z jakiejś wioski zrobił sobie armię. Czasem jej się zdarzało, co prawda, zapolować na jakiegoś potwora, których w Garunbie nie brakowało, albo jakiś potwór zechciał zapolować na jej skromne domostwo, ale to też było nudne, takie mało wymagające, takie rutynowe wręcz.
Czytała tę samą książkę o konjuracji demonów szóstego poziomu, omijając pierwszą połowę, jako że tam opisywane były tylko powody dla których nie powinno się tego robić, dopiero później spisano instrukcje dla szaleńców. Vi nie planowała przywoływać żadnych demonów, bawienie się z innymi wymiarami nie wyszło jej na dobre. Ale księga była całkiem ciekawie napisana, mimo że czytała ją już po raz kolejny.
I nagle - pukanie. Elfka uniosła głowę zaskoczona. Nie spodziewała się gości, ale wnioskowała, że to pewnie jakiś niziołek mógł się napatoczyć i prosić o uratowanie ulubionej krowy albo córki.
Niespiesznie wstała, ruszając w stronę drzwi. Po ich otwarciu przeżyła kolejne zaskoczenie. Co to było? Elf? Na pierwszy rzut oka wyglądał na leśnego, które niegdyś licznie zamieszkiwały Garunbę, dopóki drowy ich nie wybiły ze sto lat temu. Może wysoki więc? Ale skąd taki by się tu wziął, na terytorium wroga?
Niezależnie od tego skąd się wziął i kim był, Vi nie mogła mu pozwolić aby jej się wykrwawiał na ganek. Przykucnęła przy nim, aby przyjrzeć się ranie. Wyglądała niedobrze, tyle ze swoją wiedzą potrafiła stwierdzić. Prostym zaklęciem wstrzymała krwawienie, tak na na dobry początek.
- Jak rozumiem nie będziesz już w stanie wstać? - zapytała kontrolnie, już szykując się do przeniesienia go zaklęciem telekinetycznym. Wyglądał ogólnie na dość zmęczonego, czekała tylko aż straci przytomność.
Oczywiście, że nie był w stanie. Westchnęła ciężko. I na dodatek bredził, ale to normalne w gorączce. Gdy w końcu padł, mogła go spokojnie przenieść do środka. Chociaż nie było to łatwe, nawet z magią, jako że musiała uważać na księgi zajmujące podłogę. Miała stanowczo zbyt mało półek, które i tak zapełnione były jakimiś słoikami i flakonami. Wolała takich rzeczy nie trzymać na podłodze, bo niektóre zawartości mogłyby dziurę wypalić. Albo po prostu zostawiłby po sobie straszny smród. Podłogę więc okupowały książki, te które nie pomieściły się na półkach, czyli większość. Tworzyły wieże o niepewnych strukturach, albo leżały pootwierane na jakiś konkretnych stronach, niektóre nawet już od tygodni. Ich właścicielka miała zwyczaj zabierania się za rzeczy, zanim skończyła poprzednie, więc to po prostu były wstrzymane badania jakiegoś typu. Przy niektórych pewnie już zapomniała o co jej pierwotnie chodziło i czego dokładnie szukała. Książki były w różnych językach. Posiadała kilka tomów o zielarstwie, parę bestiariuszy, książek o tematyce historycznej, kulinarnej i o innych ciekawych rzeczach.
OdpowiedzUsuńW tym momencie najbardziej przydały jej się księgi o zielarstwie i magii uzdrowicielskiej. Nie był to jej główny przedmiot zainteresowań, ale musiała mieć z tego fakultet. No i zawsze uważała, że jak ktoś chce walczyć to musi się nauczyć także leczyć, aby móc walczyć dalej.
Ulokowała swojego gościa na łóżku, sprawdziła czy nie ma żadnej broni przy sobie i jeżeli miał to gdzieś ją schowała. I po tym mogła już przystąpić do opatrywania jego ran. Musiała go rozebrać aby się do każdej dostać i w ogóle ją odnaleźć. Był podziurawiony jak ser. To był łatwiejszy fragment. Trucizna w jego ciele sprawiła jej więcej kłopotów. Nie miała pojęcia co to jest, a także niewiele czasu aby znaleźć antidotum. Na razie mogła jedynie spowolnić jej działanie, może jeżeli jej gość się obudzi będzie mógł jej powiedzieć co to za cholerstwo.
Po skończonej pracy obmyła dłonie z krwi w beczce stającej na zewnątrz. Gdy wróciła poczuła że nie ma co ze sobą zrobić. Wino. Jej gość coś wspomniał o winie. To nie był taki zły pomysł. Wygrzebała butelkę, którą kiedyś dostała od jakiegoś niziołka wdzięcznego za uratowanie kozy, i usiadła przy stole aby wziąć się do pracy.
Czas przeleciał niezauważalnie. Popijając wino z kubka przeglądając kolejną już księgę o truciznach, nie zauważyła nawet, że ranny się obudził.
- Z kutasów robię sobie tylko biżuterię - odparła bezwiednie, nawet nie unosząc oczu znad księgi, biorąc łyk wina. - Zabawki wolę żywe - dodała po chwili, rzucając mu tym razem przelotne spojrzenie.
OdpowiedzUsuńJego spokojne zachowanie przypominało jej ją samą. Chociaż może ona bardziej się wierciła. Uzdrowiciele zawsze ją nazywali najgorszym pacjentem, który chciał jak najszybciej stanąć na nogi, by móc wrócić do pracy, chociaż dobrze wiedziała, że powinna wypocząć, aby być w pełni sił. Jednak jej pacjent dopiero się obudził. Może dopiero zacznie sprawiać kłopoty. Albo kłopoty znajdą jego. Miała więc nadzieję, że uda jej się wyleczyć go na tyle, by mógł ruszyć dalej w drogę, zanim go tutaj ktoś znajdzie. Kiedy jeszcze spał wyszła aby wzmocnić zabezpieczenia i bariery magiczne, które przecież musiał naruszyć, jednak nic takiego nie miało miejsca. Wszystko było w stanie nienaruszonym, tak jak to wczoraj zostawiła. Znaczy musiał się tutaj prześlizgnąć, albo być wyjątkowo utalentowany w magii teleportacji, aby przebić się przez jej glyfy nad którymi przecież pracowała kilka dobrych tygodni. Stawiała więc na jakiś szczęśliwy przypadek… chociaż krwi też nie widziała nigdzie. Ale magia teleportacji była zakazana w większości królestw…
Wstała, ignorując w połowie pełną butelkę wina, i wzięła gliniany dzbanek z mniejszego stoliczka nieopodal łóżka. Nalała z niego wody do kubka.
- Na razie zostawimy alkohol w spokoju - powiedziała. - Jesteś w stanie usiąść, czy pomóc ci się napić? - zapytała, ignorując resztę jego pytań. - Chciałabym wiedzieć jak się tu znalazłeś. I czy wiesz czym cię otruli. Próbuję znaleźć coś co by mogło ci pomóc. - Wbiła w niego uważne spojrzenie krwistoczerwonych oczu, mając o wiele więcej pytań, jednak na razie ograniczyła się do tych najważniejszych.
Przekrzywiła głowę w bok. Gildia Wilka? Valguris? Te nazwy nic jej nie mówiły. Oczywiście, ani geografia ani polityka nie były jej głównymi przedmiotami zainteresowań, ale powinna przynajmniej coś kojarzyć… szczególnie jeżeli Gildia Wilka miała magów. Chociaż Gildia Wilka brzmiała jak coś nie do końca legalnego, takie organizacje zazwyczaj przyjmowały nazwę miasta czy prowincji z której się wywodziły… chyba że były wyjątkowo elitarne, ale jeżeli “Wilki” by do takowych należały to Vi by o nich słyszała. Może jednak takie nazewnictwo było normalne w Valguris, gdziekolwiek miałoby się to znajdować. A może mężczyzna po prostu bredził z bólu.
OdpowiedzUsuń- Nadal mi nie powiedziałeś jak się tu dostałeś. Muszę wiedzieć - powiedziała stanowczo, podając mu kubek z wodą gdy już usiadł, jednak uważając by mu nagle nie wypadł z dłoni. Miała zamiar zmusić go do wypicia całego, nawet jeżeli nie chciał. Musiał się nawodnić. Kiedy już kubek był pusty, odstawiła go z powrotem na stoliczek.
Krew wiwerny dała jej jakąś wskazówkę, musiała mieć nadzieję, że w owym Valguris będą używać podobnych reagentów. Do tej pory jego ciało dobrze odpowiadało na kurację, więc raczej mogła dalej iść tą drogą. Stwierdziła, że najpierw sprawdzi zaawansowane trucizny, coś co można zrobić z krwią wiwerny. Wolała wiedzieć jakie zioła mogły się tam znaleźć. Podeszła do kilku księgowych wież, szukając konkretnych tomów które mogły jej pomóc.
- Czy ktoś cię tu może znaleźć? - zapytała, wybierając dwie księgi które brzmiały obiecująco.
Rozłożyła się na podłodze, bo na stole nie miała już miejsca, wzięła tylko swój kubek i butelkę wina, po czym otworzyła tom o pożółkłych ze starości stronach. Był zapisany drobnymi literami i falistych kształtach. Nie by to jej rodowity język, ani nawet alfabet, jednak znała go wystarczająco dobrze, by coś przydatnego z tego wynieść.
Biorąc się od razu do pracy i zdając najbardziej dla niej istotne pytania, zapomniała się nawet przedstawić, jednak takie zachowania nie były u niej niczym nowym.
Teleportowało. Znaczy sam chyba tego nie dokonał. Może podczas ucieczki natrafił na jakiś mechanizm… ale gdzie jeszcze to w ogóle było legalne? Naprawdę powinna się bardziej interesować polityką innych królestw.
OdpowiedzUsuńJednak te przemyślenia szybko zostały ucięte przez jego wytłumaczenie. Portal. Uniosła na niego spojrzenie, czując jak żołądek jej się ściska nieprzyjemnie. Była pewna… nie, nie była. Skąd by miała mieć pewność? Miała nadzieję, że już to naprawili. A tymczasem wyglądało na to, że efekt się poszerzał, dotarł aż tutaj, aż do Garunby. Aż pod jej własne drzwi. Jeżeli Keito mówił prawdę.
Ale to by miało sens. Dlaczego nie naruszył zabezpieczeń. Dlaczego nie zostawił śladów krwi w lesie. Dlaczego do jej drzwi nie zapukał nikt nowy.
Kubek zadrżał w jej dłoni.
- Nie, nie umiem - odparła trochę za ostro i za gwałtownie. Pokręciła głową. - Od lat nikt nie panuje nad portalami. To nie jest takie łatwe, jak przeczytanie przepisu w księdze - dodała już spokojniej. Wróciła spojrzeniem do księgi i przesunęła palcem po liście trucizn które zawierała. Nie znajdując tego czego szukała, swoją uwagę skupiła na drugim tomie, zapisanym znowu w innym języku. - Czy to normalne… w twoim świecie? Portale otwierające się nagle?
- Nie, nie jest. - Potrząsnęła głową. - Nie powinno być. A na pewno nie tutaj. - Zacisnęła usta w wąską linię, rzucając przelotne spojrzenie przez okno, jakby chciała sprawdzić czy kolejny portal się tutaj nie otworzył. - Obecnie znajdujesz się w moim domu, w lasach Garunby - odpowiedziała, pochylając się na nowo nad księgą, szukając znowu czegoś sensownego. Ten język był jej trochę gorzej znany, musiała się mocniej skupić aby rozszyfrować niektóre nazwy. - Możesz mi mówić Vi - przedstawiła się. - Wiem, że Garunba za wiele ci pewnie nie mówi. Będziemy mieć czas na wszelkie geograficzne zagadnienia później. Na razie zajmę się tą trucizną - dodała, orientując się, że słysząc obce nazwy Keito za wiele się nie dowie. Lepiej by było zapoznać go z mapą, wytłumaczyć to i owo. Ale wtedy będzie musiała wymyślić jakiś powód dlaczego siedzi na zadupiu, a na to tym bardziej nie miała czasu.
OdpowiedzUsuńJej uwagę przykuł w szczególności jeden składnik podany w spisie w księdze. Uniosła dłoń do twarzy, przesuwając palcem po jednej ze swoich blizn, marszcząc brwi. Zaczęła szukać przepisów związanych z tym składnikiem i gdy w końcu otworzyła księgę na odpowiedniej stronie, znalazła piękną rycinę przedstawiającą wiwernę, a na niej zaznaczone miejsca z których dawało się uzyskać składniki, a także instrukcje jak to zrobić. Na przykład jak wyjąć oko, aby się nie zniszczyło. Albo w których partiach najlepiej upuszczać krew.
- Orrza! - mruknęła z zadowoleniem dopijając szybko wino. - Jestem na dobrej drodze - powiedziała, wstając z podłogi, aby wyciągnąć słownik. Będzie go potrzebować.