14 lipca 2019

[KP] Valar Morghulis

Aenar Targaryen
Powiadają, że gdy rodzi się Targaryen, bogowie rzucają monetą, a świat wstrzymuje oddech.
Syn Aegona, wnuk słynnego Rheagara • prawowity dziedzic Siedmiu Królestw • niewielka lecz wierna armia • Valgar trzymany w tajemnicy przed światem •pogoń za Drogonem powoli przemienia się w jego szaleństwo • chęć zemsty • pragnienie bycia zrozumiałym • ukrywa się w ruinach Harrenhal 



Cerenna Bolton
Jeśli liczysz na szczęśliwe zakończenie, to nie uważałeś.
Wychowanka Sansy Stark • nieślubna córka Ramsay'a Boltona i Elenory Arryn • zawsze w cieniu kuzynowstwa • źle traktowana z powodu krwi jaka w niej płynie • niedoszła Czerwona Kapłana • świetnie jeździ konno • włada mieczem lepiej niż nie jeden lord • nie lubi kotów • skryte zamiłowanie do przemocy

14 komentarzy:

  1. Addrivo przyglądał się swoim ludziom, którzy zsiadali z koni i rozprostowywali zmęczone kości. Żaden z nich nie okazywał słabości, chociaż dobrze wiedział, jak się czują. Przystosowani byli do koczowniczego trybu życia, ale tutejsze geny w pewien sposób uczyniły ich słabszymi. Byli za to mniej przewidywalni i bardziej nieokiełznani. Czy można było czegoś takiego dokonać? Szybko okazało się, że tak. Większość wiosek i niewielkich rodów oddawało im wszystko bez sprzeciwu. Tam, za morzem, trzeba było walczyć o wszystko i dokładniej planować swoje ruchy. Starszyzna wszystkiego ich nauczyła, przekazała wszelkie informacje, ale jak na razie nie mieli możliwości się tym wykazać, więc dziko niszczyli wszystko na swojej drodze.
    Zmusił swojego konia, by ten ruszył do przodu. Bezgłośnie wskazywał hordzie, gdzie mają umieszczać podarki dla prawowitego spadkobiercy tronu. Chichoczące, półnagie kobiety przemykały między nimi, by ustawić się w dobrym miejscu. Chciały być zauważone, rozpieszczane i wznoszone na rękach. Addrivo mocno nimi gardził. Tutejsze dziewki nie miały w sobie za grosz ikry czy charakteru. Różniły się tylko kolorami i wielkością cycków. Zniesmaczony wysunął się naprzód, byle uniknąć tego przeklętego świergotu.
    - Pierdol się! - W kobiecych ustach brzmiało to całkiem zabawnie. Zaraz obok niego pojawił się młody Dothrak, szarpiący się z dziką. Obojgu z nich płynęła krew z nosów, mieli nieco naruszone ubrania i wszelkie inne objawy szamotaniny. Normalnie pewnie by się uśmiał, ale podniecenie, które przemknęło przez tłum, uświadomiło mu, że czas się skończył.
    - Ucisz ją! - Warknął, poganiając rumaka do przodu. Dziko wyrwał przed szereg, by stanąć przed samym Targaryenem. Skinął mu głową z uznaniem, ale wciąż pozostawał na koniu.
    - Panie. - Wskazał mu ręką na całą hordę. - Jesteśmy do twej całkowitej dyspozycji. - Uśmiechnął się drapieżnie. - I nie przybywamy z pustymi rękoma. - Jego klan pochylił przed nim głowy, cofając się od kobiet, złota, futer i innych skarbów.

    [Sorka za jakiekolwiek błędy, rozpisałam się Panem, ale w następnym odpisie będą już oboje.]

    OdpowiedzUsuń
  2. Wbił uważny wzrok w przybyłych. Nie był zadowolony z takiej zniewagi, w końcu – jaki ślepiec nie rozpoznałby Dothraków? Cała ta horda nie wskazywała na nic? Żadna emocja nie pokazała się na jego twarzy, gdy płynnie zeskakiwał z konia. Jedynie mowa ciała mogłaby wskazywać nadchodzące zagrożenie. Klepnął zwierzę w zad, a to posłusznie przesunęło się na bok. Trzech innych mężczyzn natychmiast stanęło obok niego. Strategia ta była dopracowywana przez lata. Mimo, że Addrivo był od nich znacznie większy, wyglądali na równie groźnych i drapieżnych. Otaczali go z boków i z tyłu. Byli niczym jeden organizm, płynnie wykonywali ruchy, nawet na siebie nie patrząc. Leniwie ruszyli w stronę starca, ale w połowie zatrzymał ich czyjś rechot.
    - Den gamle mannen betaler for det! (Stary za to zapłaci, NORWESKI) – Parsknął mężczyzna, który stał najbliżej Martella. Sekundę później Addrivo już przy nim był. Na jego ustach gościł łagodny uśmiech, ciało było całkowicie rozluźnione. Kompletnie nic nie wskazywało na zbliżającą się przemoc. Chwilę później w dłoni Khala pojawił się zaokrąglony sztylet. Szybkim i gwałtownym szarpnięciem oddzielił głowę od ciała. Krew bryznęła na wszystkie strony, głównie zalewając samego Addrivo. Truchło upadło na kolana, ale kręgi szyjne jeszcze niecałkowicie puściły. Wisiały na ostatnim włosku, niczym odrażająca karykatura kukiełki. Rozbawiony tym, zaparł się stopą o kolano martwego i ponownie szarpnął. Z chrzęstem oderwał głowę i przytrzymując ją, odciął warkocz brązowych włosów, zupełnie naturalnie. Jakby strzygł owcę lub przycinał krzew owoców. Potem wcisnął głowę w dłoń starca. Uśmiechnął się wesoło i tą samą dłonią poklepał jego policzek, zostawiając na nim krwawy ślad. Nic nie robił sobie z możliwego zagrożenia, ataku czy moralnych zachowań.
    - Drzewa mają oczy. - Zaciągnął się głęboko powietrzem, rozkoszując się zapachem przemocy i czegoś jeszcze. - Magia i krew nas tu przywiodła. - Opadł na jedno kolano przed Aenarem, chyląc nisko głowę. Ręce wzniósł tuż nad nią, trzymając na nich warkocz i zakrwawiony sztylet. Dowód na to, jak wiele jest w stanie poświęcić dla prawowitego następcy tronu. Reszta Dothraków poszła za jego śladem i runęła na kolana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hathe nie podobało się to wszystko. Nie podobało jej się wygnanie, przymus opieki nad kuzynostwem i rodzeństwem, ślub z zadufanym w sobie Lordem. Nienawidziła chodzić w sukniach, nienawidziła tutejszej ziemi, ludzi i ich zachowania. Tęskniła za wolnością, dzikością i polowaniami. A przede wszystkim za spodniami. Mdliło ją na te wszystkie chichoty, gierki i podstępy, które wpajano jej od samego początku pobytu tutaj. Niby dlaczego nie mogła po prostu wywalczyć sobie miejsca w hierarchii? Dlaczego z powodu bycia kobietą była już z zasady umieszczona na jej samym dole? Dlaczego miała nosić pod sercem dziecko jakiegoś mięczaka, który ma ludzi od wszystkiego?
      Z niechęcią musiała przyznać, że przybycie Dothraków wyzwoliło ją od tych ciężarów. Nie żałowała swojego kuzynostwa, dzicy mnożyli się na potęgę, a selekcja naturalna zbierała swoje żniwo przy każdej możliwej okazji. Martwiła się jednak o swoje rodzeństwo, nie była pewna czy ukryła ich wystarczająco dobrze. Nie potrafiła sobie tego przypomnieć. Brzydziła się swojego męża, który chciał poświęcić ją za swoją wolność. Zdecydowanie bardziej cieszyłaby się bardziej, gdyby to ona mogła go zabić. Dothrakowie odebrali jej wszystko. Nawet zemstę.
      Wszystko zlało jej się w jedno, nawet nie pamiętała, kiedy przybyli na miejsce. Ocknęła się dopiero wtedy, kiedy oblano ją zimną wodą. Obrzydliwie barwna suknia ślubna pokryta była krwią, błotem i potem. Przypominała teraz worek na ziemniaki, co zdecydowanie bardziej jej pasowało niż wcześniejsza wersja. Co prawda marzyła o kąpieli, ale nie zamierzała narzekać.
      - Pierdol się! - Warknęła na dzikusa, który szarpnął ją do góry. Ich twarze dzieliły centymetry, więc, w akcie przygasającej furii, odchyliła swoją głowę w tył i z całej siły przyłożyła nią w jego. W jej czaszce rozległ się huk, przed oczami pociemniało i była również pewna, że cała zalała się krwią. Zamroczyło ją tak bardzo, że nawet nie zauważyła, kiedy w zęby wciśnięto jej węzeł i zawleczono dalej. Chyba dopiero po kilku minutach wróciła jej świadomość, kiedy już klęczała ze związanymi przed sobą dłońmi. Serce łomotało jej tak bardzo, że nie była pewna czy wciąż oddycha. Dygotała, jak osika, nerwy szarpały jej ciałem. Słyszała przyciszone szepty dookoła siebie, a to pozwoliło jej się skoncentrować. Tuż przed nią leżały kamienie. Po jej prawej stał dzikus, o którego rozwaliła głowę. Bardzo powoli przysunęła do siebie największy z nich. Ścisnęła go w dłoniach tak mocno, że poczuła w nich kłucie. I akurat wtedy nadarzyła się okazja. Akurat chłopak zaczął pochylać się w jej kierunku. Zacisnęła mocno oczy i szarpnęła się do góry. Z ust wyrwał jej się stłumiony krzyk, a kamień uderzył głucho o czaszkę Dothraka. I wtedy zauważyła dwie istotne rzeczy. Była jedyną stojącą w całym tłumie i również to, że swoim wyczynem zwróciła na siebie uwagę wielu osób. W tym samego Khala. Miała wrażenie, że stoi tak całą wieczność zanim ktoś pozbawił ją tchu jednym uderzeniem pod żebra, a potem powalił na ziemię.

      Usuń
    2. [Ja też mam zajęty weekend, więc spoczko. :) Odpis pana jest krótszy, bo on już ma bezpośredni kontakt z Twoim, więc nie chce przesadzać z wyruszaniem do przodu - miałam potrzebę wyjaśnienia tego :P]

      Usuń
  3. Podniósł się bez pośpiechu, wbijając wzrok w starca. Powoli rozluźnił mięśnie twarzy, mocno starając się wypaść łagodniej. Potem dotarło do niego, że po całym tym krwawym przedstawieniu, nic nie zmieni sposobu, w jaki będzie postrzegany.
    - Pragnął twojej śmierci, staruszku. - Odparł szczerze i przerażająco spokojnie, jak na mężczyznę pokrytego krwią. - Nie mogę pozwolić żyć komuś, kto źle życzy naszym sprzymierzeńcom. Co, jeśli postanowiłby zamordować cię we śnie? - Wytarł twarz zewnętrzną stroną dłoni, a następnie wskazał palcami w różnych kierunkach.
    - Bryte leiren! (Rozbijcie obóz) – Warknął w stronę klanu, który natychmiast rozszedł się w przeznaczonych sobie kierunkach. Jedni rozkładali namioty, inni poszli zbierać drewno, jeszcze inni czuwać nad okolicą. I to ci ostatni zauważyli zbliżającą się postać. Widzieli, że zbliża się spokojnie, więc nie rzucili się w pościg. Dwóch Dothraków ruszyło w jej kierunku, a żadne ich zachowanie nie zachodziło agresją czy złymi intencjami.
    - Odpoczywamy po śmierci. - Oznajmił Addrivo, gotów ruszyć za białowłosym we wskazane miejsce. - Pewne rzeczy nie powinny czekać. Ludzie zaczynają domyślać się, gdzie jesteś. Będziemy musieli wyruszyć w inne miejsce. Najlepiej jutrzejszej nocy. - Skrzyżował mięśnie na klatce piersiowej. Teraz, gdy dotarli już na miejsce i są gotowi bronić prawowitego władcę, nie muszą ukrywać się w ruinach. Powinni znaleźć coś lepszego, miejsce, które można przemienić w fortecę.


    Hathe ocknęła się w połowie kąpieli. Kobiety, które niegdyś były dzikie, jak ona, szorowały jej skórę aż do zaczerwienienia. Patrzyła na nie pustym wzrokiem, czując się przez nie zdradzona.
    - Przestań z nimi walczyć. - Najstarsza z nich najwyraźniej zauważyła, że wróciła już do świata żywych i postanowiła dać jej przemowę życia. - Im mniej zwracasz na siebie ich uwagę, tym lepiej kończysz. - Co to miało znaczyć? Miała się poddać bandzie tych barbarzyńców, jak one? Chyba oszalały.
    - Nie będą próbowali na siłę cię rozmnożyć, jeśli będziesz niezauważalna. Nie lubią, kiedy się im sprzeciwiasz, kiedy poniżasz jednego mężczyznę przed drugim. Po prostu zaakceptuj swoją obecność tutaj, a będziesz mogła walczyć i polować u ich boku.
    - Nie chcę tu być! – Warknęła Hathe podrywając się do góry. Pozwoliły jej wstać, podając coś do wytarcia i czyste ubrania.
    - Wolisz rodzić dzieci przygłupim lordom i dać się im poniżać? - Czarne oczy jednej z nich spojrzały na nią gniewnie. Skądś je rozpoznawała, ale nie umiała sobie przypomnieć. - Gdzie się podziejesz Hathe, skoro nasz klan się ciebie wyparł? Gdzie się podziejesz z dzieciakami, kiedy nie możesz ufać nawet własnej siostrze? Pozwolisz, by wypatroszyła was, jak resztę rodziny?
    - Kim jest...
    - Pogódź się z tym, że wszędzie tutaj czeka na ciebie śmierć. I lepiej być po jej stronie niż walczyć przeciw niej. - I wtedy poznała ją. Kobieta jednego z ich najlepszych łowców. Kobieta, która podobno została rozszarpana przez wilki kilka dni po swoim partnerze.
    - A teraz ubieraj się, musimy zanieść jedzenie dla władcy. - Rudowłosa uderzyła ją w plecy z taką siłą, że zaparło jej dech w piersi. Nie odezwała się do nich słowem aż do wejścia do budowli. Tam wspólnie odnalazły miejsce, które idealnie nadawało się na rozłożenie kolacji. W tle niosły się męskie głosy, a zapach ciepłego i świeżego pokarmu oraz wina, niósł się leniwie w ich stronę.

    [Jeztem]

    OdpowiedzUsuń
  4. Khal przyglądał się uważnie Targaryenowi. Oceniał go pod każdym względem: budowy i mowy ciała, postawy czy pewności siebie. Jako władca powinien to sobą roztaczać, powinien rządzić miejscem, w którym się pojawi. Nie tak, jak Dothrakowie – wywoływać to przemocą. Musi emanować większą siłą niż jego ciotka, za którą podążyła horda. Horda, która nie podąża za kobietami. To wpłynie na ludzi i na smoki. Te magiczne jaszczurki na pewno tego potrzebują.
    - Powinniśmy wyruszyć na Smoczą Skałę. - Upił spory łyk wina, nie zawracając sobie głowy delektowaniem się nim. - W tym miejscu... - Wskazał na otoczenie. - Wyglądamy jak banda dziewuch zbierających wianuszki. Nawet najgorszy i najgłupszy złodziej nie zapędziłby się tutaj, by coś ukraść. - Parsknął głośno z całkowitą pogardą. - Drogon może się tam ukrywać, to jedno z podejrzewanych miejsc. Ale bardziej prawdopodobne jest, że wrócił do miejsca, w którym się narodził. W którym umarł Drogo. Tak ogromny smok nie mógł zniknąć bez śladu. Czy twoja jaszczurka próbowała za nim podążyć? - Spojrzał mu w oczy. To nie było wyzwanie ani obrażanie. Addrivo nie był głupi, potężny smok nie dałby się ukryć, a na pewno nie w takim miejscu. Młody musi być jeszcze słaby.
    - Przede wszystkim, musimy popracować nad nami. Musimy poćwiczyć walkę, zdobyć wiedzę o wrogu, znać jego ruchy. - Uderzył pięścią w stół aż ten się zatrząsł. - Ty i smok to jedność, twoja potęga oznacza jego potęgę. Jest wiele rzeczy, które musimy dopracować. - Potem okręcił się gwałtownie na miejscu. Szybko wstał i ruszył do zbliżającej się kobiety. Rozmowy w obozie ucichły na ten widok.
    - Kim jesteś i czego chcesz?

    OdpowiedzUsuń
  5. Przewrócił dramatycznie oczami na zachowanie starca. Poniekąd rozumiał jego nadopiekuńczość, ale nadszedł czas, by Aenar odciął się od ojcowskiego cyca i zaczął żyć. Jak inni mają go wziąć na poważnie, kiedy ten nie ma możliwości pokazania swojej potęgi? Miał ochotę zakneblować Martella.
    Khal był wielki. Był przecież idealnym połączeniem genów Dothraków i dzikich, pochodzących od olbrzymów. Pozostała im po nich jedynie wielkość nieco odstająca od standardowych. Ale była to mieszanka wybuchowa, każdy z tych klanów był na swój sposób dziki i szalony. Między innymi dlatego Addrivo chwycił żołnierza, który przygniatał kobietę, za ramię i szarpnął ostrzegawczo.
    - A to nas nazywacie dzikusami. - Warknął przez zaciśnięte zęby. - Odsuńcie się od niej albo skończycie jak członek mojego klanu. Dodam tylko, że on został specjalnie potraktowany, bo go lubiłem. Wy będziecie wykrwawiać się dłużej i gorzej. - Przeniósł swoje przenikliwe spojrzenie na kobietę i wyciągnął do niej wolną rękę. Była na niej zaschnięta krew, ale tak równie dobrze mogłaby wyglądać ziemia.
    - Smok to nie zwierzątko domowe, starcze. - Nie odrywał wzroku od dziewczyny. Analizował każdy jej ruch, oddech, strukturę włosa i jednocześnie próbował dogonić jej spojrzenie swoim. Jej nazwisko odbijało się echem po jego głowie, szukając skojarzenia. - Nadeszła nowa era i lepiej byś zaakceptował ją szybko. Zanim smok odgryzie sobie łapę, by uwolnić się z kajdan. Zanim staniesz się jego obiadem, nie kompanem. - Addrivo najchętniej wymuszałby na wszystkich informacje i zrozumienie przemocą. Nie chcesz jeść baraniny? Pięść ci na mordę. Nie podoba ci się pogoda? Nóż pod gardło. Ale takie już były metody Dothraków. Wszystko można osiągnąć odpowiednią dawką przemocy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie był typem, który udziela rad życiowych. Branie ich od niego też nie byłoby dobrym pomysłem. Nie był głupi, miał jedynie zupełnie inną moralność, zasady i perspektywę. Ale nigdy nie pozwoliłby, by klan podążał za słabym przywódcą. Ten tutaj miał spory potencjał, trzeba było go jedynie naprowadzić. Martell na pewno nauczył go grać, walczyć i postępować fair, a sprowadzenie go z tej ścieżki spadło na Addrivo. Zamierzał pokazać mu nieczyste zagrania, ocenianie słabości przeciwnika, używanie jej i prowadzenie gier. Może nie był w tym najlepszy, ale coś tam wiedział. W końcu nie zawsze będzie cieniem swojego pana. Z czasem będzie musiał stać się tłem, a następnie – kiedy Aeran się usamodzielni – będzie mógł zostać jego ręką.
    Posłusznie wykonał polecenie, które zostało mu wydane. Nie należał do gadatliwych osób, cenił sobie święty spokój i krwawe burdy. Jej odmowa nie uraziła go w żaden sposób, w końcu wyglądał jak wyglądał. Nie powierzyłbyś mu dziecka czy babki pod opiekę. Przemilczał natomiast inną rzecz. Nie podobało mu się miejsce, w które być może się udawali. Nie przepadał za czymś, co może zaatakować cię z nieba, spalić całą wioskę podczas jednego przelotu i zeżreć tuzin koni naraz. To ostatnie bardzo go niepokoiło. Mimo to, nie zamierzał się stawiać. Był gotów na poświęcenie i zdobywanie nowych doświadczeń.
    Jednym okiem mierzył plecy oraz kształty kobiety. Wydawała się niepozorna, z wahaniem uznałby za bezbronną, ale dobrze wiedział, że takie mogą być najgorsze. Wbiją patyk w oko czy próbują odciąć członka, kiedy śpisz.
    - Potrzebujesz nałożnicy. - Ruchy jej bioder naprowadziły go dokładnie na tą drogę. Oczywiście, nie miał tu na myśli, że Aenar potrzebuje koniecznie TEJ. Tą mógłby sobie darować, znał kogoś innego, kto mógłby się nią zaopiekować. - Ród musi być przedłużony, nawet bękartami. Potem znajdzie się jakąś do małżeństwa i korzyści politycznych. Konieczne są wszystkie możliwe zabezpieczenia. - W końcu przestał wypalać dziury w tych drobnych pośla... plecach i wrócił do udawania obojętnego na świat.

    [Nie wiem, gdzie ją wpleść. Zastanawiam się czy nie zrobić z niej nałożnicy, która będzie z nim w ciąży. Ciąża mi nie przeszkadza, a poronienia w serialu nie były jakoś emocjonalnie traktowane. Zastanawiam się czy nie zrobić jej wnuczką Jona (nie chodzi mi tu o smoki) zamiast potomkinią Pierwszych Ludzi. Wtedy ich potencjalne dziecko mogłoby mieć sporo genów Targaryenów, a jego stworzenie mogłoby zwabić Drogona. To tylko pomysł, czekam na Twoją opinie. :D]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I... oczywiście nadałam Twojemu Panu nowe imię. XDD
      WYBACZ

      Usuń
  7. Właśnie tego się obawiał. Odmowy. A raczej niewielkiej bezmyślności. Nie mógł mu przecież tego powiedzieć, nie teraz i nie w tych okolicznościach. Chyba nie zdawał sobie sprawy, jak ważny dla nich był i jak łatwo można zabić kogoś, kto tylko straci czujność. Był jedynym ratunkiem od Starków. Starków, którzy zgodzili się, by na tron wybierano władcę, likwidując pojęcie dziedziczenia. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ta ruda, która od zawsze czaiła się na to miejsce. Nie byłby zdziwiony, gdyby okazało się, że otruła własnego brata, by przejąć władzę. Baby.
    - Do wojen doprowadza ludzka chciwość i zachłanność, nie bękarty. - Odparł spokojnie, blokując sobą drogę ucieczki dziewczynie. Głównie nie chciał być blisko tej wściekłej jaszczurki, nie był w końcu odporny na ogień. Starał się okazać szacunek, ale kiedy tamten zaczął powarkiwać mimo swojego pokazu siły, miał ochotę mu odwarknąć. Nie wiedział, czemu oczekiwał od tego zwierzaka kultury osobistej, której sam nie miał. Zacisnął usta, by nie wzburzyć smoka bardziej i udawał, że wszystko jest normalne.
    - Trzeba go uwolnić. - Odezwał się w końcu, patrząc prosto w oczy Aenara. - Sfrustrowany i wkurzony smok do niczego dobrego się nie przyda. - Przykląkł obok kobiety, uśmiechając się do niej, jak sam sądził, nonszalancko. Nie rozumiał, czemu to robił, ale nie zamierzał roztrząsać tego w swojej głowie.
    - A więc, śniłaś o mnie? - Jego pewność siebie wzrosła. Nie mogła tego odszczekać, słyszał to Targaryen i jego smok. Obaj mogą to potwierdzić. Poza tym, dobrze się bawił, irytując ją sobą. Czując za sobą ruch powietrza, zerwał się na równe nogi i chwycił postać za nim za gardło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hathe zamierzała ukryć się w lochach, w ciemnościach, przed wszystkimi. Uciekłaby następnego dnia, kiedy inni opuściliby te ruiny. Plan nie miał żadnych słabych punktów. Przemknęła tu niczym cień, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Dothrakowie zajęli się już piciem i rozpłodem, więc nie musiała się martwić, że ktoś zauważy jej nieobecność. Tutejsi straże zwracali większą uwagę na swoich nowych sprzymierzeńców niż na cienie dookoła ruiny. Gdyby ktokolwiek wiedział o tym miejscu, mógłby spokojnie zaryzykować atak.
      Serce biło jej z podekscytowania, bo już w głowie widziała i czuła swoją wolność. Powoli, sunąc dłońmi po ścianach, przemieszczała się w ciemnościach, niemalże podskakując z ekscytacji. W końcu mogła wyzwolić się od samców i mieć święty spokój. Zatrzymała się na chwilę, by przeczekać obecność innych osób. Słyszała ich głosy, więc bardzo mocno się starała, by jej nie zauważyli. Nie było ich w planie, ale przecież wiedziała, że nie jest on idealny.
      I wtedy ogień buchnął znikąd. Zakryła swoje usta w odpowiednim momencie, powstrzymując wrzask i chęć ucieczki. Szybko zlała się z jakimś cieniem, dysząc nieco. Widziała smoka. Prawdziwego smoka. Takiego smoka z historii opowiadanych w jej klanie. Skoro jest tutaj jeden, gdzie jest kolejny? Wiedziała, że trzeci z nich zginął z rąk Nocnego Króla, nawet mieli u siebie jego szczątki.
      Po zaczerpnięciu powietrza, ośmieliła się ruszyć dalej. Stanie tutaj czy ucieczka z tego miejsca było bardzo ryzykowne. Ale ucieczka zdawała się łatwiejsza. Z nerwów, popełniła jeden błąd. Poruszyła się zdecydowanie za szybko, co nie umknęło uwadze jej wroga. Khal chwycił ją za gardło i podniósł wysoko do góry. Majtała szybko nogami, łapczywie łapiąc oddech. Próbowała go kopnąć, ale kosztowało ją to tylko utratą powietrza.
      - Ty. - Wycedził Dothrak przez zęby. Oczywiście, że ją kojarzył, oczywiście, że nie była z tego zadowolona. - Już ja się tobą zajmę. - Warknął groźnie.
      - Ni-n-nnie jest-eewm zaaa-zzzainte-resfowna. - Wydyszała z trudem, a ów żart kosztował ją mocniejszy ucisk. Czy było warto? Warto byłoby wtedy, gdyby mogła go teraz zadźgać.

      [To zrobię ją wnuczką Jona. Z tą nałożnicą to chodziło mi bardziej o pretekst, który powstrzymywałby Hathe od ucieczki i jednocześnie ich jakoś łączył. Wiesz, każdy by jej pilnował, a oni nie musieliby płodzić. W ogóle nie musieliby mieć dziecka, the point is by ich jakoś połączyć. Co musimy również uczynić z C i A, żeby to wyglądało naturalnie, a nie na napalonego Dothraka, co ją nawiedza. :P
      Bałam się, że będzie Cię wkurzał. Kiedy pisałam jakiś czas temu, musiałam to robić bardziej... "dostojnie", "bez emocji".]

      Usuń
  8. Addrivo wbił wzrok w Cerenne. W jego spojrzeniu nie było już żadnych emocji, teraz ich miejsce zajęła pustka. Znów wrócił do bycia Khalem, wodzem pozbawionym litości, którego znali Dothrakowie. Powoli odstawił Hathe na ziemię, a gdy ta upadła na kolana, przykucnął tuż obok niej. Przysłuchiwał się jej dyszeniu, a na jego usta powoli wkradał się drapieżny uśmiech.
    - Nie jest moją niewolnicą. - Odparł spokojnie, znosząc wrogie spojrzenie dzikiej bez mrugnięcia. - Jest kartą przetargową w sprawie pozyskania większej i silniejszej armii. - Mrugnął do Cerenny, zmuszając Hathe do podniesienia się. Całą sobą próbowała ustać na nogach, wydając przy tym świszczący dźwięk. Naprawdę zamierzała zabić tego potwora. Przy nim nawet smok wydawał się ludzki i niegroźny.
    - Trzeba go uwolnić. - Powiedział Addrivo, przyciągając Hathe w stronę Aenara. - Czy mógłbyś ją potrzymać? I przy okazji przekonać jaszczurkę, by mnie nie smażyła? - Spojrzał białowłosemu w oczy, ściskając mocniej ramię dzikiej. Jęknęła głośno i kopnęła go w kostkę z całej swojej siły. Dothrak nawet tego nie zauważył.
    - Młody musi się wyszaleć zanim ustalimy całkowity plan. - Powoli podszedł do dużego kamienia i podniósł go z cichym westchnięciem. - Najwyższy czas zaufać sobie nawzajem. (Addrivo chce roztrzaskać łańcuch)
    - Oby cię zeżarł. - Wyburczała ochryple Hathe.

    [Nie przejmuj się :D Nic się nie stało.
    Super plan, bjere <3]

    OdpowiedzUsuń
  9. Posłusznie puścił kamień i obrócił się w jego stronę. Stanął w niewielkim cieniu, by ukryć uśmiech zadowolenia. Dokładnie tego oczekiwał, a nawet mocniejszej reakcji. Zamierzał prowokować go odrobinę dłużej, ale nawet nie musiał. Pewnie by go poklepał po plecach, ale obawiał się, że takie zachowanie nie będzie akceptowane.
    - Doskonale, Panie. - Skinął mu głową z uznaniem. - Cieszę się, że postąpiłeś w ten sposób. - Przesunął się na bok, by być bliżej dzikiej. Był dumny z Aenara, w końcu zasłużył sobie na jego szacunek.
    - Obawiam się, że ze spaleniem jej mógłby być problem. - Spojrzał na nią, a ona natychmiast zamarła. Uświadomiła sobie, że Addrivo zna jej pochodzenie. Wie, że jest wnuczką Jon'a, który zabił matkę smoków. Który swoim czynem wypędził Drogona i pozwolił, by ten smok rozpłynął się w nicości. Natychmiast chwyciła za naszyjnik, który wykonany był ze smoczych zębów, wciskając go głębiej pod podartą sukienkę. Niewielki dekolt ułatwiał jej tę sprawę. Jeśli myślała, że była w tragicznym położeniu, właśnie zmieniła zdanie. Wolałaby zostać pożarta przez smoka. Odruchowo zerknęła na drugą kobietę, szukając u niej wsparcia.
    - Hathe bardzo nam się przyda. Pochodzi zza muru, z klanu, który podążał za Snow'em. - Odezwał się spokojnie, zmieniając swój uśmiech w całkowicie łagodny. Stało się tak w momencie, kiedy napotkał wzrok Cerenny. - Nie pogardziłbym olbrzymami podczas wojny.

    OdpowiedzUsuń
  10. - Ważne jest, byśmy niczego przed sobą nie ukrywali. Nawet tej okrutnej prawdy. To wszystko między nami musi działać bez zarzutu. - Odezwał się Khal, rzucając okiem na każde z nich. Chociaż od dzikiej tego się nie spodziewał. Była gotowa odgryźć mu rękę lub nogę w złości. Dobrze to znał, łączyło ich wspólna skłonność do szaleństwa i brutalnej walki.
    - Panie, powinniśmy wyruszyć nocą. By pod jej osłoną przemieścić się i zaatakować rankiem. Dopóki nie zdobędziemy Smoczej Skały, powinniśmy uważać. Nikt nie będzie się nas tam spodziewał, więc nasze zwycięstwo załatwi nam rozgłos. - Wbił wzrok w Aenara, kompletnie poważny. Najbardziej się obawiał, że ktoś podczas tej niewielkiej walki, uszkodzi smoka i będą musieli okazać słabość. Ktoś mógłby ich wtedy zaatakować. Do Addrivo szybko dotarło, że już nigdy spokojnie nie zmruży oka.
    Hathe cicho prychnęła. Uparcie patrzyła w ścianę, jakby chciała zniszczyć ją wzrokiem.
    - Walka nie musi być konieczna, można ich otoczyć i zastraszyć, armia może się przydać. - Oczywiście musiała myśleć, jak jej dziad. Atak jest ostatecznym krokiem. Psychiczne zadręczenie jest gorsze.

    [Bydech znikać na dwa dni w każdym tygodniu, więc nie martw się o wątka]

    OdpowiedzUsuń