17 października 2019

[KP] I'm gonna marry the dark

Aidan Mandez
 geny amerykańsko- meksykańskie — młodsze siostry — wiek ludzki 28 lat —wiek wampirzy 6 miesięcy —mówili, że jego babka była wiedźmą i widziała przyszłość — były mechanik samochodowy 


"Zmierzch jest przereklamowany. To tandetna bajeczka dla nastolatek by przestały bać się potworów takich jak ja. 
Nie będę wam pieprzyć o tym jak bardzo żałowałem utraconego człowieczeństwa. Bo kto lubi wstawać o szóstej rano do pracy i tyrać jak wół do wieczora za marną najniższą krajową? 
Ja nie lubiłem. 
Nie powiem też, że próbowałem być wampirem wegetarianinem. Coś takiego nie istnieje, żeby była jasność. Czułem cholerny głód i nigdy nie miałem oporów by pić ludzką krew.
Właściwie smakowała mi od pierwszej kropli.
Mówili, że odnalazłem się w nowej skórze znacznie szybciej niż inni. Ale co mam na to poradzić?
 Ja po prostu polubiłem to kim jestem. " 



17 komentarzy:

  1. Diana de Vatore była szanowana nie tylko przez wampirzą społeczność, ale także w Chicago. Tam pracowała jako wykładowczyni na miejscowym uniwersytecie na wydziale historii. W czym innym mogłaby być lepsza? Pewnie znalazłoby się kilka takich dziedzin, jednak wolała opowiadać o tym, co wiedziała z własnego doświadczenia lub o czym mówiono na świecie w danym momencie na linii historycznej. Co prawda nie mogła cały czas tak pracować, pierwszy raz, kiedy podjęła się tego zadania, było jakoś w połowie lat pięćdziesiątych XX w. Nie chcąc wzbudzać podejrzeń, mówiła, że jej babcia też wykładała na uczelni, ale w innym mieście, stąd to samo nazwisko. Cóż, bycie wampirem miało to do siebie, że trzeba było często się przeprowadzać.
    Diana miała swoje luksusowe mieszkanie w Chicago, jednak często przebywała w jednej z największych willi w wampirzym mieście. To tam mieszkał jej brat, który był przywódcą całej ich nadprzyrodzonej społeczności. Król wampirów. Nic więc dziwnego, że i ona była szanowana.
    Tworzenie nowych wampirów w ówczesnych czasach, kiedy to niesnaski między ich rasą a wilkołakami przybierały na sile, było tematem dla niej dość trudnym. Nie chciała, aby dopiero co stworzone wampiry musiały walczyć i po prostu ginąć pod pazurami czy kłami przeciwnika. Owszem, nie można było odmówić nowym instynktu walki i przetrwania, w końcu ogarniała ich żądzą krwi. Ale nie potrafiły się zachować; łatwo dawały się zabić, bo po prostu nie przemyślały swoich działań. Niektórym udawało się zabić kilku przeciwników, a potem sami padali bez tchnienia.
    Dlatego też, kiedy w Wildenau rozniosły się plotki, że jakiś świeżak przeżył, sama Diana zainteresowała się tym tematem. Miał po prostu szczęście? Nie dało się tego inaczej wytłumaczyć. Nie mógł się schować; pragnienie nie pozwoliłoby mu na to. Poza tym, część plotek dotyczyła też tego, że nowy zabił jednego z ważniejszych wilkołaków w stadzie.
    Kobieta od razu złapała za kluczyki od auta, wzięła torebkę i zjechała windą do podziemnego garażu. Nie musiała brać ze sobą nic więcej; miała rzeczy w domu brata.
    Podróżowała jak człowiek, ponieważ w mieście znajdowało się wiele kamer i lepiej po prostu nie ryzykować. Im dalej szli z czasem, tym trudniej było się ukrywać. Tylko dzięki pomocy zaprzyjaźnionych wiedźm i czarowników udawało im się normalnie funkcjonować, chodząc po słońcu czy żyć normalnie w stworzonym miasteczku.
    Kiedy wjechała na wampirzy teren, na ulicach właściwie nikogo nie było. Możliwe, że już gdzieś wszyscy świętowali razem z nowym. Diana rozglądała się, jednak ostatecznie postanowiła pojechać do Dereka.
    W posiadłości było kilkoro wampirów, najbliższych samemu królowi. Nie jeden z wampirów płci męskiej próbował coś osiągnąć podrywając Dianę, ale ona zawsze dawała im kosza.
    - Co tu się dzieje? - zapytała od razu blondynka, wchodząc pewnym siebie krokiem, stukając obcasami o drewnianą podłogę. Posiadłość była zbudowana i urządzona w stylu wiktoriańskim. Przeważał w nim kolor zieleni, szarości, bieli i czerni.
    - Diano, dobrze, że jesteś - Derek odwrócił się do niej przodem. W latach ludzkich był od niej starszy o pięć lat. - Pewnie słyszałaś plotki.
    - Oczywiście. Takie wieści szybko się rozchodzą. Kim on jest?
    - Niedługo się dowiemy. Wysłałem ludzi, aby po niego poszli.
    Diana skinęła głową. W końcu zdjęła płaszcz i przerzuciła go przez oparcie fotela, sama zajmując miejsce na sofie. Kim on mógł być? Szczęście nowicjusza czy może był kimś więcej?

    Do jednego z barów weszło dwóch wampirów. Szybko rozejrzeli się, szukając w tłumie tego jednego. Od razu było widać, o kogo chodzi. Podeszli do niego.
    - Idziesz z nami i to nie jest prośba. Król chce cię widzieć.

    [Kocham tę kartę tak swoją drogą :D Zakochałam się w tym, że ma w sobie trochę genów meksykańskich, jest Rami i ten tekst <3
    A, bo jeszcze tak pomyślałam, że może Aidan miałby jakąś nieco szaloną eks? :D]

    OdpowiedzUsuń
  2. Diana siedziała spokojnie, jednak była zaciekawiona tym nowym. Może faktycznie miał tylko szczęście? A może kiedy był człowiekiem, pełnił jakąś ważną rolę? Może być policjantem albo żołnierzem? Chociaż z drugiej strony i takich przemieniano, a ci potem i tak ginęli przez zaślepienie żądzy krwi. Niestety, to każdego dopadało. Bycie młodym wampirem, zwłaszcza dopiero co po przemianie, było bardzo trudne. Ciężko było też utrzymać wtedy sekret. Jeśli ktoś tworzył nowe wampiry dla zabawy... Cóż, lepiej było tego nie robić.
    - Myślicie, że to szczęście nowicjusza? - zapytała w końcu i spojrzała na brata.
    - Kto wie? Zdarzały się przypadki, gdzie tacy wracali, ale to było dawno temu i faktycznie mieli dobrą okazję do wykazania się lub po prostu nie zginięcia - Derek wzruszył ramionami. Stał przy kominku i również zastanawiał się, czy to zainteresowanie osobą nowego wampira jest warte zachodu.
    - Mógł znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie. Zabicie syna alfy jest cholernie trudne - dodał inny wampir, również wysoko postawiony w całej hierarchii.
    - Jemu jakoś się udało - Derek uśmiechnął się kącikiem ust.
    Rozmowę przerwało nadejście wampirów z poszukiwanym świeżakiem. Wszystkie spojrzenia skierowały się wprost na chłopaka. Cóż, nie wyglądał jakoś zachwycająco, nie na takiego, który jest w stanie zrobić to, co podobno zrobił.
    Diana uniosła brew do góry. No dobrze, był nowy, nie musiał się zaraz kłaniać. Zresztą, mało kto to teraz robił. Poza tym, wampirzyca była przyzwyczajona do zachowań młodych ludzi tego wieku. W końcu wykładała na uczelni, miała na co dzień do czynienia z młodymi osobami, zupełnie wyluzowanymi i żyjącymi chwilą. On właściwie wyglądał jak jeden z jej studentów. No, może był trochę od nich starszy.
    - Cześć - odpowiedział w końcu Derek, podchodząc nieco bliżej niego, ale wciąż zachowując dystans. Tak naprawdę aktualnie najbliżej znajdowała się Diana, która z ukrywanym zaciekawieniem przyglądała się nowemu. - Ja jestem Derek de Vatore, to Diana de Vatore - później przedstawił kilku innych wampirów, którzy też się tu znajdowali. W końcu wypadało najpierw się przedstawić. - Krążą o tobie różne plotki. Jak się nazywasz? - zapytał spokojnie.
    Sprawdzenie jego dotychczasowego życia nie będzie żadnym problemem, a to na pewno zrobią; prześwietlą całą jego historię, żeby dowiedzieć się o nim wszystkiego i sprawdzić, z kim mieli do czynienia. Póki co, chłopak nie wyglądał zbyt imponująco. Czyżby to był jeden z tych typów, którzy wyglądają niepozornie, a potrafią robić różne, wielkie lub przerażające rzeczy?
    - Opowiedz nam, jak to się stało, że tylko ty jeden przeżyłeś starcie z wilkołakami, w dodatku zabijając samego syna alfy? To nie takie proste zadanie - kontynuował król.
    - A nawet cholernie trudne - rzucił jeden z wampirów, Stan. - Dał się zaskoczyć? Znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, abyś mógł zatopić w nim kły?
    - Stan, daj wypowiedzieć się nowemu dziecku nocy - przerwał tamtemu Derek. Wolałby usłyszeć całą historię od samego źródła. I miał wielką nadzieję, że chłopak nie skłamie, bo to mogłoby się skończyć dla niego różnie.
    Diana w tym czasie w milczeniu słuchała i obserwowała całą sytuację. Sama wyciągnie z tego wszystkiego wnioski.

    [No tak, faktycznie... Ale ja myślałam, że może jeszcze się nie uśmiercił, że tak powiem xd ale skoro on już gadał z tą dziewczynką na początku wątku, to nie wiem... Może ta laska nic by jeszcze nie wiedziała, bo wyjechała? Bo śmiesznie by było, gdyby ktoś taki chciał grozić Dianie, kiedy relacja jej i Aidana się rozwinie :D]

    OdpowiedzUsuń
  3. Derek uniósł kąciki ust ku górze, słysząc słowa Aidana o tym, że zabicie syna alfy było takie proste. Fantastyczny młody mężczyzna, któremu trzymał się humor. Dawno tu takich nie mieli. Jeśli potrafi też sprawiać, że nawet sam król się uśmiechał pod nosem (nieważne, z jakich powodów, ważne, że w ogóle to robił), to okazywał się być cennym nabytkiem. Aczkolwiek na pewno przydałoby mu się nieco ogłady i taktu. Na pewno o tym teraz myślała Diana, która w przeciwieństwie do brata nie uważała zaistniałej sytuacji za zabawną.
    - Jak śmiesz nie brać tego wszystkiego na poważnie? - zapytał wampir, który uznał na głos, że dopadnięcie kogoś tak bliskiemu alfie jest prawie niemożliwe. W końcu ten alfa wilkołaków pełnił swoją funkcję już od wielu, wielu lat.
    - Spokojnie, nie zabijajmy w nim tego walecznego ducha - król wciąż był spokojny.
    Diana natomiast oparła się wygodniej i położyła łokieć na poduszce. Historia zdarzenia wydawała się być bardzo prosta. Wciąż tylko nie było wiadomo, jak tak po prostu udało mu się to zrobić.
    - Nie zranił cię? - zapytała w końcu, a w pomieszczeniu zapanowała cisza. - Obyło się bez walki?
    Wilkołaki były brutalne, ale wampiry wcale nie były lepsze. Im też zdarzało się robić bardzo nieludzkie rzeczy samym ludziom lub właśnie wilkołakom. Z drugiej strony, przecież nie byli już ludźmi, prawda?
    - Och, nie, nie, nie, spokojnie - Derek pokręcił głową. Podszedł do stołu, na którym na chwilę zatrzymał się wzrok ich gościa, a potem sięgnął po niską szklankę jak do whisky i nalał do niej tajemniczego płynu z karafki. Wszyscy obserwowali poczynania króla, nawet sama Diana. Tylko strażnicy spoglądali to na niego, to na młodego wampira. Nigdy nie wiadomo, co mu może strzelić do łba, skoro zachowywał się w sposób mało... wyrażający szacunek dla wampirów na wyższej pozycji w ich społeczności.
    Tymczasem Derek wziął szklankę do połowy napełnioną płynem i podszedł do Aidana.
    - Proszę, napij się - zaproponował. Napój okazał się być świeżą krwią. Rzadko miał takową ot tak postawioną na stole, ale skoro już mieli takiego gościa... I też czekał na dalsze informacje. Cała postać Aidana Mandeza wydawała się być interesująca nie tylko przez to, co uczynił, ale też ze względu na to, jak się zachowywał w tej chwili. Na pewno nie pochodził z bogatego domu, gdyby tak było, to na pewno miałby inne maniery. Chociaż z drugiej strony, w tych czasach, które nastały... Wszystko było możliwe.

    [O, widzisz, i wszystko jasne :D Zróbmy tak :D]

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten mężczyzna był zadziwiający, doprawdy. Co prawda nie był najmłodszy, chociaż sześć miesięcy jak na wampira to mało, ale nie miał też znowu nie wiadomo jakiego doświadczenia w wampiryzmie. Dlatego też Diana było nieco zaskoczona jego zachowaniem. Nie wyglądał na jakoś bardzo zainteresowanego tym, co zrobił. Traktował to raczej obojętnie. I może właśnie dlatego tak się zachowywał ze względu na swój krótki staż jako krwiopijca?
    Oczy wszystkich powędrowały za nim, kiedy Aidan bezceremonialnie usiadł na kanapie. Diana wyglądała na niewzruszoną, wciąż będąca zainteresowana nowym wampirem.
    - Rany zadane przez wilkołaki są bardzo niebezpieczne - powiedziała w końcu. - I nie, nigdzie nie zostaniesz wysłany, nikt cię nie będzie karał. Jesteśmy raczej zaskoczeni, w pozytywnym sensie, że udało ci się osiągnąć coś, czego innym nie. I rozmawiamy z tobą, żeby się dowiedzieć, jak to zrobiłeś, ponieważ jesteśmy tego bardzo ciekawi. Nie musisz się niczego obawiać - dodała, wciąż patrząc mu w oczy.
    - Po prostu przyjmij na klatę fakt, że odwaliłeś kawał dobrej roboty - powiedział Derek. - A teraz możesz wracać do baru, do kolegów. Baw się dobrze i uważaj na siebie.
    Potem dwóch "ochroniarzy" króla podeszło do Aidana, oczekując, że ten się podniesie. Później odprowadzili go do drzwi, a potem do samej bramy i odczekali, aż nowy znajdzie się daleko.
    Zebrani w pomieszczeniu spojrzeli po sobie. Jedynie Diana obracała palcami pierścionek na jednym z nich, wpatrzona przed siebie.
    - Co myślicie? - zapytał w końcu król.
    - Może być przydatny - powiedziała jego siostra i w końcu zwróciła wzrok ku niemu. - Musimy dowiedzieć się o nim więcej.
    - Też tak sądzę. Zajmiesz się tym, siostro.
    - Słucham? - Diana uniosła brwi wyżej.
    - Ufam ci. W dodatku jesteś kobietą. Dasz sobie z tym radę.
    - Myślisz, że mam czas na uganianie się za takimi jak on? - teraz już podniosła się z miejsca.
    - Diano, proszę - Derek spojrzał jej w oczy.
    Wampirzyca przez chwilę milczała, ale zaraz odetchnęła głęboko i skinęła głową.
    - Dobrze, niech będzie. Jak mnie za bardzo wkurzy, to mu urwę głowę - zapowiedziała, biorąc swoje rzeczy do rąk. - I żeby nie było, że nie ostrzegałam - dodała szybko, aby Derek nie zdążył już nic powiedzieć.
    Potem opuściła posiadłość.

    [Jak przesadziłam, pisząc, że Aidan już opuścił posiadłość, to wybacz i najwyżej nie bierz pod uwagę tej części, gdzie to się pojawia :)]

    OdpowiedzUsuń
  5. Diana wróciła do siebie. Wciąż zastanawiała się, o co chodzi z tym nowym wampirem. On pewnie sam nie do końca wiedział. Albo faktycznie miał szczęście, albo coś było na rzeczy. Zakładała, że Derek zleci komuś prześwietlenie Aidana pod kątem jego życiorysu. Jej zostawił tę trudniejszą część - zbliżyć się, sprawić, żeby jej zaufał i opowiedział nieco więcej o sobie, coś, czego nie da się tak łatwo znaleźć w urzędach czy wypytując o nie innych. Diana nie miała niczego złego na myśli, tak naprawdę interesowało ją to, kim był ten nowy wampir.
    Następnego dnia wcześniej skończyła zajęcia, dlatego też od razu skierowała się do tajemniczego miasteczka. Musiała znaleźć tego mężczyznę i spróbować do niego zagadać. Liczyła, że będzie bardziej otwarty niż wczoraj. W końcu miał rozmawiać tylko z nią, a nie z całą wampirzą śmietanką czy jakkolwiek ich nazywano w miasteczku.
    Zaparkowała pod domem Dereka, a potem ruszyła spokojnym krokiem do centrum. Było chłodno, ale jak to wampiry - nie odczuwała zimna. Ubierała płaszcz dla ozdoby no i też dla pozorów, w końcu jej życie głównie toczyło się wśród ludzi.
    Popytała kilku wampirów, którzy wskazali jej w końcu Keitha. Od niego też nie dowiedziała się za dużo, ale ostatecznie ktoś powiedział, że widział tego młodego wampira, idącego w stronę podziemnej biblioteki.
    Tam na szczęście nie musiała go długo szukać. Na podłodze leżały dywany, stąd też stukot obcasów nie przeszkadzał ani odwiedzającym to miejsce, ani pracownikom. W końcu go zobaczyła, siedzącego przy komputerze.
    - Może ci w czymś pomóc? - zapytała, podchodząc bliżej. Zajęła miejsce obok niego i zaraz spojrzała w jego stronę.
    Ciekawiło ją, czy Aidan miał dużą rodzinę, czy miał jakąkolwiek rodzinę, jak sobie radził z rozłąką... A może wciąż miał z nimi kontakt? Może udawał, że nic się nie stało? Swego czasu spotkała wielu takich wampirów, którzy długo żyli z rodzinami, ponieważ nie potrafili się z nimi rozstać. Ona i Derek nie mieli takiego problemu; nie musieli udawać przed nikim śmierci. I zastanawiającym faktem było również to, jakie podejście do całej tej przemiany miał on sam; cieszył się? Nienawidził tego? Chciał znów być człowiekiem? I w jakich okolicznościach doszło do przemiany? Miała wiele pytań, ale powstrzymywała się, aby nimi go nie zasypać.
    - Jak po wczorajszym spotkaniu? Z kolegami w barze - sprostowała, a jej wzrok powędrował na ekran monitora, zainteresowana tym, czego szukał mężczyzna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bycie wampirem wraz z upływem czasu robiło się coraz trudniejsze. Ciężko było zachować sekret, kiedy miasta były monitorowane, a w dodatku każdy człowiek mógł wyciągnąć telefon, nagrać jakieś zdarzenie i puścić filmik do internetu. Mimo to, Diana wciąż tkwiła między nimi, między ludźmi, w dużym mieście. Nawet pracowała wśród nich. Oczywiście zdarzało jej się spotkać takich jak ona. Niektórzy byli podobni do niej; żyli w spokoju i pili krew ostrożnie, z dala od innych. Część spotkanych wampirów była bardziej... skomplikowana. Trzeba było na nich bardzo uważać, żeby przez swoje nieprzemyślane zachowania nie zwrócili niczyjej uwagi. Dobrze, że tutaj, niedaleko Chicago było miasto stworzone tylko dla ich gatunku. Diana zastanawiała się, do której grupy zalicza się Aidan. Może do żadnej? Może zdecyduje się zostać tutaj? Szczerze mówiąc, nie wyglądał na takiego. De Vatore podejrzewała, że mężczyzna bardzo chętnie wróci do miasta. Pytanie tylko, czy stwarzał zagrożenie dla ich tajemnicy?
    - Internet to zawsze internet. Lepiej poszukać w starszych księgach, ale jak wolisz - stwierdziła i znów na niego spojrzała. Uśmiechnęła się lekko. - Wymieniłeś tyle powiązań, oprócz tego, które łączą mnie i Dereka. Jestem jego siostrą. W latach ludzkich młodszą o pięć lat. On sam jest dość specyficzny, nie przejmuj się - odwróciła się przodem do niego. - A ty? Masz jakąś rodzinę? Jesteś jeszcze dla nich żywy czy już cię... pochowali? Albo szukają.
    Diana cieszyła się, że ze swoją rodziną rozstała się na wiele lat przed przemianą. Nie tęskniła za nimi, nie było jej żal, nie musiała rozstawać się z nimi w cierpieniu czy zostawiać ich w niewiedzy, przez co cierpieliby nie tylko oni, ale też i ona. Szczęściem okazało się, kiedy Derek także został wampirem. Mogli razem iść przez te wszystkie lata, wspierać się i rozmawiać. Zawsze będzie mu wdzięczna, że wtedy poszedł za nią. A "zawsze" w ich przypadku to bardzo długo.
    Pomimo bycia wampirem, Diana była bardzo ostrożna. Nie chciała pozować do zdjęć, unikała kamer i sytuacji niebezpiecznych. To znaczy nie zawsze można było uniknąć niebezpieczeństw i wtedy musiała wspomagać się wampirzymi zdolnościami. W ostateczności wgryzała się w cudzą szyję i już.
    - Dopada cię jeszcze nagły głód? Podobno jesteś bardzo młodym wampirem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jedyną rodziną, jaką miała Diana, był jej starszy brat. Tylko o niego mogła się martwić, chociaż Derek był bardzo silnym wampirem. Wyrobił sobie renomę, bardzo się starał, zyskał szacunek innych wampirów już lata temu, kiedy poprzedni król ich... stada wciąż był tu z nimi. Ale poprzednik chciał odejść, pójść w swoją stronę, a na swoje miejsce musiał wyznaczyć kogoś godnego. Tym kimś okazał się być właśnie Derek de Vatore. Oczywiście, że spodobała mu się swoja nowa rola. Sama Diana była z niego dumna, wiedziała, że mężczyzna sobie poradzi na tak ważnym stanowisku. Ona mogła mu doradzać i pomagać, wciąż będąc blisko niego.
    Czasami zdarzało jej się, że martwiła się o nowe wampiry, nie chciała, żeby były ot tak posyłane na wilkołaki. Oczywistym było, że prędzej czy później zginą. Tymczasem jednak jeden ze świeżych wampirów przeżył, zabił jednego z najgroźniejszych wilkołaków i siedział tutaj razem z nią. Cóż za spotkanie.
    - Nie nauczono cię, że kobiet nie pyta się o wiek? - zapytała, uśmiechając się lekko pod nosem. - Ach, ten XXI wiek... Żartuję sobie, oczywiście - dodała zaraz, wciąż jednak z nieco uniesionymi kącikami ust. - Zostałam przemieniona pod koniec XVI wieku. Razem z Derekiem płynęliśmy z Australii do Azji, mieliśmy zacząć nowe życie w Chinach czy gdzie tam. Ale dopadła nas okrutna choroba, która pożerała życia. Wtedy pojawił się poprzednik Dereka, sam król wampirów - spoglądała w jeden punkt przez chwilę, rozpamiętując tamtą straszną noc. - Przemienił nas i zajął się nami, kiedy zaczynaliśmy nowe życie. Cóż, dla mnie to było okropne - jej wzrok znów skierował się ku niemu. - Ciągłe pragnienie krwi, agresywność, te mordercze instynkty...
    To wszystko pojawiało się raz na jakiś czas, przypominając jej o tym, że pomimo życia wśród ludzi, ona człowiekiem już dawno nie była.
    - Czasy się zmieniają, jak pewnie wiesz z lekcji historii. Owszem, bywa nudno, jednak na kartach historii wydarzyło się tyle różnych rzeczy... I wiele okrutnych. Poza tym, wciąż trzeba się przeprowadzać, układać życie na nowo... Ale tak, chyba czuję się nieco znudzona - przyznała szczerze.
    Nie wiedziała, dlaczego mówiła mu to wszystko. Może po prostu poczuła taką potrzebę? Otworzenia się przed kimś i wyznania tego, co leżało jej na sercu? Ale może dzięki temu Aidan jej zaufa?
    - Zatem jak często ich widujesz? - zapytała wprost, zmieniając nagle temat. Znów była poważna. - Swoją rodzinę?

    OdpowiedzUsuń
  8. Diana zdecydowanie nie lubiła kłamstw. W swoim długim wampirzym, ale też i ludzkim życiu nasłuchała się ich wystarczająco wiele. I pomimo chodzenia tyle po świecie, często zdarzało się, że nie potrafiła wyczuć kłamstwa. Wszystko wychodziło później, kiedy kobieta zdążyła się przyzwyczaić, zaufać czy cokolwiek innego. Wtedy wówczas czuła się źle nie tylko dlatego, że ktoś sprzedał jej stek bzdur, ale była też zła na siebie, że uwierzyła. Tego mężczyzny przed sobą jeszcze nie rozgryzła i zastanawiała się, jaki jest naprawdę. Już niedługo ludzie Dereka powinni coś znaleźć na jego temat, to może wtedy postać młodego wampira stanie się dla niej bardziej otwarta.
    - Powinieneś być bardziej ostrożny, kiedy to robisz. Niektórzy mogą uznać cię za ducha lub po prostu stwierdzić, że sami śnią, ale lepiej, żeby kamery nie uchwyciły twojej sylwetki. Możesz przez to narobić kłopotów nie tylko sobie. A teraz żyjesz tutaj, z nami, więc powinieneś zwracać na to uwagę - powiedziała poważnie, patrząc mu w oczy, kiedy tylko miała ku temu okazję.
    Uniosła nieco brew, słuchając jego słów o superdolnościach.
    - Nie, nic mi o tym nie wiadomo... Pozostaję póki co przy tych wampirzych umiejętnościach. A dlaczego pytasz? Ty coś takiego odczuwasz? Możesz zrobić coś więcej?
    Czyżby to była odpowiedź na dręczące ich wszystkich pytanie? Może Aidan potrafił coś więcej, co pomogło mu wtedy w walce? A może po prostu Diana za dużo sobie wyobrażała, bo mężczyzna po prostu trafił na jakiś artykuł w internecie. Owszem, słyszała, że są wampiry, które potrafią robić coś więcej, ale chyba do tej pory żadnego takiego nie spotkała.

    OdpowiedzUsuń
  9. Diana nie bardzo wierzyła w jego słowa o zwykłym zastanawianiu się. Znaczy jasne, mógł tylko o tym myśleć, przecież od kilkudziesięciu lat modne były komiksy, a od jakiegoś czasu powstawało dużo ekranizacji tych historii, więc owszem, mógł się jedynie zastanawiać. Ale ten mężczyzna wywoływał w niej inne uczucia, a wrażenie, jakie wywoływał, pozostawiało trochę do życzenia. Nie, żeby było nie wiadomo jak negatywne czy coś, ale było po prostu... inne. Diana jeszcze sama nie do końca to rozumiała.
    - Oczywiście, że śnię - przyznała od razu. - Właściwie sen jest wciąż jedną z najlepszych przyjemności, jakie nam pozostały. Nie potrzebujemy wiele snu, jednak czas, jaki na niego przeznaczam jest... po prostu świetny - uśmiechnęła się do niego lekko. Nie do końca wiedziała, jak ma z nim rozmawiać i miała wrażenie, że idzie to bardzo słabo, koślawo i sztucznie. Nie podobało jej się to, ale póki co, nie miała pomysłu, jak mogłaby to zmienić.
    Odwróciła wzrok od niego i przebiegła wzrokiem po wszystkich regałach, jakie stały niedaleko nich. Ciekawe, czy gdyby ona w końcu wydała coś, co sama napisała, to to też by się tu znalazło. Pewnie wolałaby opublikować pod pseudonimem, tak zawsze było łatwiej.
    - Śledzić ciebie? - Diana uśmiechnęła się nieco szerzej, kiedy znów patrzyła na swojego towarzysza. - Och, Aidan, nie musiał tego robić. Niedługo wszystko będzie już o tobie wiedział. Ja tu jestem, żeby poznać cię od innej strony. Nie takiej sztywnej... takiej chronologicznej... Ale po prostu, żeby poznać ciebie. No wiesz, jaki jesteś naprawdę. Co ukrywasz i czego nie chcesz pokazywać w świetle dziennym - mówiła już poważniej, a uśmiech znikł jej z twarzy. - Kiedy kłamiesz i dlaczego to robisz. Jak bardzo boisz się tego, kim się stałeś.

    OdpowiedzUsuń
  10. Aidan roztaczał wokół siebie taką aurę tajemniczości, a to mogło prowadzić do swego rodzaju niebezpieczeństwa, zwłaszcza, jeżeli faktycznie potrafił coś więcej jako wampir i dzięki temu czemuś zrobił to, co zrobił. Oczywiście było jeszcze za wcześnie na takie stwierdzenia, ale Diana jakoś nie mogła pozbyć się tego uczucia.
    - Nie do końca umarło, skoro wciąż tu jesteś. Może nikt z ludzi nie wie, że... jako tako żyjesz, ale... pewne rzeczy się nie zmieniają. Przynajmniej nie od razu - rzuciła i westchnęła cicho. - Nie pochlebiaj sobie, to wszystko dlatego, że przeżyłeś - uśmiechnęła się kącikiem ust, a potem obserwowała go, jak wstawał. - Skąd wiesz, że chcę w to grać? - zapytała jeszcze, ale też podniosła się z miejsca. Zasunęła z powrotem krzesło i ruszyła do wyjścia.
    Diana przeszła obok niego, wychodząc z pomieszczenia i skierowała się dalej. Podziękowała za otwarcie drzwi, a potem znów na niego spojrzała.
    - Nikim. Jako człowiek byłam nikim. Urodziłam się z biednej rodzinie, która zajmowała się rolą. Nie było nas już właściwie na nic stać, ziemia nie przynosiła urodzaju, z rybami w rzece też było ciężko. Wampirzycą zostałam na statku. To długa historia - machnęła ręką. Nie chciała mu od razu wszystkiego mówić. Zwłaszcza, że jej historii towarzyszył Derek, obecny król, który mógł sobie nie życzyć, aby jego siostra mówiła cokolwiek o nim nowemu wampirowi. - Kim ty byłeś przed przemianą? Nie wyglądasz na kogoś, kto zajmował się prowadzeniem ważnych interesów, ale mogę się mylić. Jest tak?

    OdpowiedzUsuń
  11. Diana szła obok niego, słuchając jego słów. Zerknęła na niego kątem oka, kiedy mężczyzna nagle przestał mówić. Cóż, zapowiadało się ciekawie. Może miał do powiedzenia coś więcej, niż zdawało się to ludziom króla, może i nawet wampirom, z którymi spędzał ostatnio czas. Była chętna się tego dowiedzieć, ale może nie wszystko od razu, bo młody wampir gotów uciec i nic nie powiedzieć.
    - Odsiadce? - podchwyciła szybko i uniosła brew wyżej. No tak, przecież wampirom, którzy przemieniali innych, aby ci szli na wojnę ginąć, było wszystko jedno, kto zginie. Ważne, żeby czymś zajęły wilkołaki i a nuż uda im się zabić jednego albo dwóch. Zupełnie ich nie obchodziło, kim byli, co mieli i dla czego lub kogo żyli. Może właśnie dlatego Derek nie mówił jej za wiele? Bo akurat ona była tym zainteresowana. Może to przez to, że lubiła przebywać wśród ludzi.
    - Mieszkam w Chicago. Uczę na uniwersytecie na wydziale historii. Specjalizuję się w epoce średniowiecza i nowożytności - wyjaśniła mu. - Prowadzę też studentów do prac dyplomowych. Jestem promotorką - uśmiechnęła się lekko. Lubiła swoją pracę. Poświęcała jej dużo czasu, pomagała studentom i doradzała im. Czuła się w tym dobrze, więc może też dlatego los młodych wampirów nie był jej obojętny. - Jeszcze trochę i trzeba będzie się przeprowadzić - westchnęła ciężko, tracąc uśmiech. - No więc za co ta odsiadka? Kradzieże aut?

    [Wyobraziłam sobie, jak Aidan kiedyś po nią przyjdzie na ten uniwerek xd i studenci w szoku :D]

    OdpowiedzUsuń
  12. Diana w całym swoim życiu spotkała gorszych ludzi niż Adian opowiadał o sobie. W końcu kiedy rodzice ją sprzedali, to nie miała trafić na salony. Później też nie było łatwo, uciekając i napotykając nowych ludzi na swojej drodze. W końcu udało im się dotrzeć na ten statek, na którym odmieniło się jej życie.
    Spojrzała na niego na chwilę, a potem znów jej wzrok był skierowany przed siebie. Na pewno jej brat będzie miał co czytać na temat tego wampira. Zapowiadała się interesująca lektura. I Dianę też to interesowało, jednak ona wolałaby to wszystko usłyszeć u źródła z nadzieją, że nie zostanie okłamana lub że pewne fakty nie zostaną utajnione, nieważne, jak były zawstydzające czy też brutalne.
    - Moje życie poza byciem wampirzycą i wykładowcą na uczelni? Niech się zastanowię... I nie, nie gram w szachy, golfa i nie przepadam za literaturą rzymską - zaśmiała się lekko. - Ostatnimi czasy sporo piszę. Nie jest to literatura faktu, nie piszę też książek historycznych, a raczej takie, wiesz, zwykłe, kryminały. Raz zdarzyło mi się napisać coś o wampirach - uśmiechnęła się. - Nie znajdziesz jednak nic mojego w żadnej księgarni - zaznaczyła od razu. Pewnie nawet nie chciałby szukać, ale kto go tam wie. Nie znała go, na pewno skrywał wiele tajemnic.
    W końcu dotarli na jedną ze ścieżek w parku. Było tu kilkoro wampirów, których wzrok od razu został sprowadzony na nich. Cóż, to zaskakujące, że siostra króla wampirów szła sobie obok tego nowego.
    Diana znów spojrzała na swojego towarzysza.
    - Masz coś, co chroni cię przed słońcem, czy was tym nie uraczono? - zapytała nagle, na chwilę odkładając na bok ich grę.

    [O, zróbmy im taki bal :D ale stroje wieczorowe współczesne :D]

    OdpowiedzUsuń
  13. Diana spojrzała na niego i uśmiechnęła się, a potem znów skierowała wzrok przed siebie.
    - Och, ja już skończyłam pisać kilka historii. Rzecz w tym, że jeszcze niczego nie opublikowałam i nie zamierzam tego robić za szybko - przyznała.
    Sama do końca nie wiedziała, z czego mogło to wynikać. Może trochę się obawiała tego, co inni pomyślą? Że mogło im się nie podobać? Może nie czuła się wystarczająco pewna siebie? Mimo tych wszystkich przeżytych lat i zdobytego doświadczenia życiowego. Nie uważała, że źle pisze, ale przecież zawsze można lepiej, prawda? A może po prostu pisała dla siebie i do tak zwanej szuflady? Nie była też przekonana co do tego, aby dać cokolwiek Aidanowi do przeczytania. Może i się nie znali i jego opinia nie powinna być aż tak istotna, jednak... Póki co, nie zamierzała tego robić.
    Diana również się zatrzymała, słysząc jego odpowiedź i wszystkie pytania.
    - Oczywiście, że ci nie powiedzieli - prychnęła i pokręciła głową.- Niektóre wampiry, które chcą wtopić się w tłum, żyć w miarę normalnie jak ja, potrzebują chodzić za dnia, kiedy świeci słońce. Wtedy wybierasz sobie jakiś przedmiot, cokolwiek, coś, co zawsze będziesz mieć przy sobie, taki talizman i idziesz z tym do czarownicy albo czarownika. Najlepiej zaprzyjaźnionego albo iść z kimś, kto zna zakęcie. Wtedy czarownica lub czarownik rzuca czar na ten przedmiot, a kiedy masz go przy sobie, chroni cię przed promieniami słonecznymi. Ja na przykład mam to - wystawiła dłoń przed siebie i pokazała mu pierścionek. Może nie powinna tego robić, może lepiej, żeby o tym nie wiedział. W końcu nie znała go, nie miała pojęcia, co zechce zrobić z tą informacją. A jak wiadomo - informacja to władza. - Jeśli będziesz chciał, a widzę, że chcesz, to mogę ci w tym pomóc - zaproponowała poważnie. Cały czas mówiła cicho, aby inne wampiry ich nie podsłuchiwały. Nie wiedziała, jak szybko ta rozmowa mogła dotrzeć do Dereka.

    OdpowiedzUsuń
  14. Diana stanęła obok niego i schowała dłonie do kieszeni płaszcza. Było już ciemno, więc i Aidan mógł ze spokojem siedzieć na zewnątrz. Posiadanie takiego talizmanu na pewno by mu się przydało. A przynajmniej taką miała nadzieję. Oby tylko nie zaczął wykorzystywać tego przeciwko wampirzej społeczności. Wtedy możliwe, że nawet fakt zabicia syna alfy wilkołaków by mu nie pomógł.
    - Kto wie, może kiedyś się zdecyduję na stworzenie serii - uśmiechnęła się do niego lekko. Póki co jeszcze o tym nie myślała, ale tak, miała przed sobą jeszcze dużo, dużo czasu, aby takową przemyśleć i napisać. - Nie, czarodzieje nie mają szkół, nie mają różdżek, zamiast "lumos" mają co innego i nie latają samochodami - pokręciła głową, śmiejąc się cicho. Oczywiście, że oglądała Harry'ego Pottera. Miała na to wszystko czas, więc to wykorzystywała. - Ich supermocą jest to, że potrafią czarować, Aidan. Im dłużej żyją, tym więcej potrafią. O ile ćwiczą, ale to jak ze wszystkim. Niektórzy są w porządku, inni... cóż, jak z każdym innym człowiekiem czy wampirem. Niektórych masz ochotę zabić - wzruszyła lekko ramionami. - No dobrze, w takim razie przygotuj sobie ten przedmiot, który będzie cię chronić. Zgadamy się później na wizytę u jednego czarownika. Może być? - ponownie na niego spojrzała.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przez kolejne dni Diana zajęła się swoim życiem w Chicago. Czekała na informacje od brata i zastanawiała się, czy Aidan znalazł już ten jeden przedmiot i jest gotowy na wycieczkę do jednego z czarowników. Nie miała z nim, nowym wampirem, żadnego kontaktu. Będzie musiała jechać do miasteczka i tam go szukać na bieżąco.
    Nie musiała długo czekać. Między sprawdzaniem kolejnych rozdziałów prac dyplomowych swoich studentów otrzymała telefon od Dereka, który pokrótce opowiedział co nieco o Aidanie. Nie było tego za wiele. Ot, informacje o jego rodzinie, o tym, że siedział i za co. Sprawdzili też jego rodziców, ale też nie było o nich jakiś ważniejszych informacji. Albo wampiry Dereka się rozleniwiły, albo Aidan naprawdę potrafił się ukrywać. Diana była pewna, że ten chłopak ma jeszcze wiele tajemnic. Derek też tak sądził, nawet jej o tym powiedział, dlatego też ponowił swoją prośbę, aby Diana na własną rękę od samego zainteresowanego próbowała się czegoś dowiedzieć.
    Pod wieczór przyjechała do miasteczka. Jak zwykle zaparkowała przy willi króla, a potem skierowała się do centrum, w poszukiwaniu Aidana. Miała nadzieję, że go zastanie, że nie okaże się, że ten znów poszedł w odwiedziny do rodzinnego domu. To było cholernie niebezpieczne. I oczywiście mogła mu tego zabronić, ale... to w końcu jego rodzina, prawda?
    Tym razem od razu poszła do mieszkania Keitha. Przy odrobinie szczęścia, to właśnie tam uda jej się trafić na Aidana.

    OdpowiedzUsuń
  16. Diana podążała ulicą w stronę mieszkania Keitha. Nie znała go jakoś specjalnie, ale skoro Aidan się z nim dogadywał... Wampir mógł udzielić jej wskazówek, gdzie znaleźć tego młodego wampira.
    Zatrzymała się w momencie, kiedy usłyszała cichy szelest. Potem zobaczyła przed sobą Aidana. Okej, było prościej niż mogła się spodziewać. Uśmiechnęła się pod nosem i oparła dłoń na biodrze.
    - Nie powinieneś tak zeskakiwać przed wampirem. Możliwe, że któryś złapałby cię za gardło, przycisnął do ściany i... zrobił krzywdę. Masz szczęście, że trafiłeś na mnie. Rozumiem, że masz ten przedmiot, więc chodźmy. Zaparkowałam pod domem Dereka - powiedziała i skierowała się w tamtym kierunku. - Więc co robiłeś przez ostatnie kilka dni? Polowałeś, odwiedzałeś rodzinę, straszyłeś ludzi? - pytała najzwyklejszym w świecie tonem. - Niektóre młode wampiry tak robią, dla zabawy.
    Dotarli do jej auta, a potem ruszyli w kierunku miasta. Czarownik nie musiał siedzieć w miasteczku wampirów, bo i po co? Mógł układać swoje normalne życie gdzie chciał. Czarownice i czarownicy mieli to do siebie, że się starzeli, ale wolniej niż zwykli ludzie, byli śmiertelni, ale mniej niż zwykli ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  17. Diana prowadziła w spokoju samochód. Powoli zbliżali się do samego miasta. Zerknęła na mężczyznę, siedzącego obok. Zadawał wiele pytań. Szkoda, że jej studenci tacy nie byli. W każdym bądź razie, dobrze, że to robił. Był ciekawy, jak teraz będzie wyglądało jego życie, pewnie chciał wiedzieć jak najwięcej, co było zrozumiałe.
    - Krążą pewne plotki czy legendy na temat różnych hybryd, jednak nie wiadomo o żadnej takiej żyjącej. Możliwe, że są wśród nas i się ukrywają. Albo nie przeżyły przemiany - zaczęła ostrożnie. - Podobno takie hybrydy mogą być niebezpieczne. Wiesz, kumulacja mocy, siły i całej energii. A gdyby to opanowali, to na pewno mieliby większą szansę na stracie ze "zwykłym" wampirem czy wilkołakiem. Ja sama nigdy wcześniej nie spotkałam żadnej hybrydy. Wiesz, wampiry zazwyczaj rozrywają gardła wilkołakom albo wyrywają im serce. Coś chyba wiesz na ten temat.
    Właściwie bardzo możliwe, że na przestrzeni wieków jakiś wampir zainteresował się tym tematem i możliwe, że przeprowadzał eksperymenty. Nikt jednak nie mógł być tego pewny. A przynajmniej nikt, kogo znała Diana.
    Czarodziej, do którego zmierzali, pracował stereotypowo w niewielkim sklepiku z "magicznymi przyborami". Mieli tu jakieś różne zioła, łapacze snów, amulety i inne takie gadżety. Ci, co mieli wiedzieć, wiedzieli, że pod ladą da się załatwić inne rzeczy. Sam czarodziej wyglądał raczej normalnie. Wyglądał na mężczynę około trzydziestoparoletniego, był ubrany w luźniejsze ubrania, a spod rękawów czy na szyi można było dostrzec tatuaże.
    - Diana de Vator, jak miło cię znowu widzieć - zaczął, prostując się za ladą, kiedy dwójka przekroczyła próg lokalu.
    - Witaj. Nick, to Aidan, Aidan, to Nick - przedstawiła ich sobie na szybko. - Będziemy potrzebować twojej pomocy - uśmiechnęła się do niego, podchodząc bliżej.
    - Co takiego może ode mnie potrzebować taka piękność? - pochylił się bardziej do przodu z lekkim uśmiechem na ustach.
    - Potrzebujemy zaklęcia ochronnego przed promieniami słonecznymi - wyjaśniła wprost.
    - Och, rozumiem - Nick spojrzał na Aidana i uśmiechnął się szerzej. Trochę przerażająco. - Czyżby to ten nowy, który zrobił tę niesamowitą rzecz, o której wszyscy mówią?
    - Tak, to on. Pomożesz, Nick? - Diana uśmiechnęła się do niego ładnie,
    - Oczywiście, że pomogę. To będzie przyjemność.

    OdpowiedzUsuń