Daniel Ranger
38 lat - kawaler - zaciągnął się do służb specjalnych w wieku 18 lat - często agresywny - problem z bezsennością - po 8 latach zwolniony ze służby
- od 2 lat w pionie kryminalnym FBI - łącznik z USSS
- od 2 lat w pionie kryminalnym FBI - łącznik z USSS
Normalnie nie był tak rozpoznawalny jakby się mogło wydawać, jednak ludzie, którzy interesowali się choć trochę polityką, wiedzieli, kim jest. Zmieniło się wiele, kiedy jego ojciec został prezydentem Stanów Zjednoczonych, jego matka nie była już tylko prawniczką, ale także Pierwszą Damą, a więc jednocześnie on stał się Pierwszym Synem. Jasne, wciąż trafiali się ludzie, którzy go nie rozpoznawali i za to był bardzo wdzięczny. Nie lubił wokół siebie tyle szumu, jednak wiedział też, że ojciec ma szansę na drugą kadencję. Sam prezydent był Amerykaninem, który wziął ślub z kobietą z tajwańskimi korzeniami. Czasami ich syn przeczytał w Internecie coś na jej czy swój temat dotyczący ich cech wyglądu, na co sam Kaian mógł jedynie wzruszyć ramionami. Tak już było.
OdpowiedzUsuńSkończył późny trening i chociaż nie zawsze miał ze sobą obstawę, tak tamtego popołudnia czekało na niego kilku agentów Secret Service. Jego koledzy zapytali, o co może chodzić, jednak Kaian nie potrafił im na to odpowiedzieć. Po prostu skierował się do dużego auta, a potem wsiadł do środka i zapiął pasy. Czyżby znów ktoś groził jego ojcu?
Faktycznie, kiedy dotarł do Białego Domu okazało się, że ktoś (lub kilku ktosi) nie próżnuje i grozi nie tylko prezydentowi, ale także jego rodzinie. W wiadomości nadesłanej pocztą nie było więcej szczegółów, nie było żadnej informacji, co się temu komuś nie podoba w rządach obecnego prezydenta. Aczkolwiek zawsze znajdzie się ktoś, komu coś nie będzie odpowiadało; nie da się dogodzić wszystkim. Możliwe, że to ktoś pochodzący z innego kraju, jednak nie można było tu niczego wykluczać.
Kaian został postawiony przed faktem dokonanym – miał dostać osobistego ochroniarza, który miał chodzić wszędzie tam, gdzie on. A najlepiej, jeśli Kaian zostałby w Domu i nigdzie się stamtąd nie ruszał. Chłopak nie był do tego przekonany; lubił swoje studia, kochał grać w koszykówkę i wciąż trwał sezon. A on zamierzał w nim uczestniczyć. Był bardzo dobry w tym, co robił i nawet liczył na dalszą karierę w NBA. Poza tym, miał kilku przyjaciół, którzy trzymali się z nim jeszcze za czasów, kiedy jego ojciec był gubernatorem, dopiero co zaczynający myśleć o fotelu prezydenta.
Następnego ranka miał poznać człowieka, który miał stać się jego cieniem. Młody Vaughan nie wiedział, czego mógł się spodziewać. Liczył tylko na to, że jakoś się dogadają z tym facetem i spędzanie wspólnie czasu będzie miłe oraz będzie się odbywać bez kłótni czy czegoś podobnego. Kaian nie był konfliktowy, ale bywał złośliwy. Był też ciekaw, jak to wszystko będzie wyglądało – studia, treningi, wypady ze znajomymi. Pewnie to ostatnie będzie musiało zostać mocno skrócone i ograniczone do minimum. Przecież nikt nie mógł niczego i nikogo wykluczyć. Kaian miał świadomość, że dosłownie każdy mógł się wygrażać, ale myśl, że miałby to być któryś z jego przyjaciół czy znajomych, była po prostu niedorzeczna.
Wstał wcześniej, aby wyrobić się z poranną rutyną szybciej niż przyjedzie ochroniarz. Do kuchni zawitał już po łazienkowym ogarnięciu i w pełni ubrany usiadł przy barowym blacie na wyższym krześle. Średnio mu się to wszystko podobało, ale wiedział też, że nie może zachowywać się jak dzieciak.
Może i od kilku lat chodzili za nim agenci Secret Service, jednak chyba nie dało się do tego przyzwyczaić. Kaian czasami naprawdę tęsknił za czasami, kiedy był anonimowy. Nie trwało to długo, ponieważ jego ojciec interesował się polityką i dużo robił, aby coś zdziałać w tym kierunku. A że był w tym naprawdę dobry, to teraz nazywano go samym prezydentem. Rodzinę najważniejszej osoby w państwie trzeba było chronić tak jak jego (no, powiedzmy). Dlatego też Anna i jej syn nie byli obserwowali tylko przez dziennikarzy i paparazzi, ale także właśnie przez ochronę. Aż dziwne było, że Kaian miał jeszcze jakichś przyjaciół, którzy trzymali z nim nie dlatego, kim był jego ojciec, ale z powodu tego, kim był Kaian – dobrym kumplem i świetnym zawodnikiem, można było na niego liczyć w wielu sytuacjach. Jasne, zdarzało się, że chłopak musiał odwołać jakieś spotkanie ze względu na jakieś spotkanie ojca, na którym miała pojawić się reszta jego rodziny lub ze względu na pojawiające się groźby pod adresem prezydenta lub jego żony czy właśnie syna. Tym razem najwidoczniej było inaczej. Kaian miał dostać prywatnego ochroniarza. Nikt oczywiście więcej na ten temat nie mówił, a chłopak póki co, też milczał. Wiedział jednak, że ten stan nie potrwa długo. Przecież ta sytuacja nie należała do codziennych, prawda?
OdpowiedzUsuńKaian akurat kończył jeść śniadanie, kiedy do kuchni wszedł nieznany mu jeszcze mężczyzna. Od razu domyślił się, że o to on, to ten facet ma być jego cieniem. Cóż, przynajmniej był młody, istniała szansa, że będą mieli o czym porozmawiać. Oby tylko mężczyzna nie okazał się być gburem. Cóż, osobistymi ochroniarzami chyba nie zostają ludzie bez żadnych trudnych przejść? To znaczy, niebezpiecznych i takich, podczas których się nie wykazali. Mógł też po prostu zostać porządnie wyszkolony, tak jak inni agenci, którzy krążyli w domu i dookoła niego.
W każdym razie, Kaian przyjrzał się mężczyźnie i zauważył, że ten ubrał na siebie koszulę w kolorze, który sam lubił. I ładnie w niej wyglądał.
- Cześć – przywitał się i skinął głową. – Kaian Vaughan, ale, proszę, bez tego sir. Sir to mój tata – uśmiechnął się lekko. – Spóźniłem się? – zapytał, spoglądając na smartwatcha na swoim lewym nadgarstku. Nie, było jeszcze przed czasem nim miał poznać swojego osobistego ochroniarza. Najwidoczniej Daniel uznał, że też pojawi się wcześniej aniżeli miałby się spóźnić. I Kaian to doceniał, ponieważ sam nie lubił się spóźniać ani za długo na kogoś czekać. – Jeśli masz ochotę coś zjeść, to proszę bardzo, jest tego całkiem sporo – wskazał mu na różnego rodzaju naczynia i na kilka garnków. – Mogę też zaoferować kawę lub herbatę – dodał i podniósł się z krzesła barowego. Nagle przypomniało mu się, że nie zapytał także o to, w którym pokoju będzie nocować jego nowy kolega. Pewnie niedaleko, całkiem możliwe, że tuż obok pokoju Kaiana.
Dzisiaj w planie mieli uczelnię; chłopak będzie musiał zapytać, czy Daniel będzie siedzieć razem z nim na jednej sali, przed wejściem czy gdzieś na terenie uczelni. W głowie Kaiana pojawiało się coraz więcej pytań, ale nie chciał zasypywać nimi Daniela tak od razu. Może i nie wyszedłby na natręta czy kogoś, w końcu wszystkie te kwestie były bardzo ważne, ale jednak… zaczeka aż mężczyzna odpowie mu na te, które zdążyły już paść.
[Richard Greyson xD dobrze, że nie Grayson :D]
Chłopak uniósł brew wyżej. Po trzech kawach? No nieźle, a była jeszcze wczesna godzina. Jasne, niech pije co chce, ale podobno za dużo kawy też nie można było. Ale co on będzie się odzywał? Najważniejsze było, aby mężczyzna wykonywał swoją robotę – ustrzegał Kaiana przed ewentualną śmiercią. Bądź co bądź, młody Vaughan chciał jeszcze trochę pożyć, głównie dla koszykówki, w której był naprawdę niezły.
OdpowiedzUsuńNajwyraźniej Daniel nie przebierał w słowach. Właściwie to dobrze, mogło to świadczyć o tym, że był też szczery, a to cenił sobie Kaian. Zwłaszcza w sytuacji, w jakiej obaj się znaleźli. Jako że Kaian cenił sobie swoje życie, to zamierzał mówić mężczyźnie prawdę. W końcu każdy szczegół się liczy, prawda? Czy to na temat samopoczucia czy dziwnego zachowania kogoś bliskiego. Miał zatem nadzieję, że i Daniel będzie względem niego prawdomówny. Jeśli będzie źle, ma mu to mówić i nie chodziło tylko o rozkład tygodnia.
- Wiem, że obaj jesteśmy panami, ale serio, możesz mi mówić po imieniu – wtrącił, a potem uniósł ręce w geście obrony. – Spokojnie, zamierzam być grzeczny. Lubię swoje życie i średnio przepadam za konfliktami. Więc ja również mam nadzieję, że się jakoś dogadamy – opuścił dłonie.
Zebrał puste naczynia i zapakował je do zmywarki. Zaraz też zerknął na pana ochroniarza.
- Co do lokalizatora… może spróbujemy go jakoś zamontować w zegarek? Myślę, że ciężej go zdjąć niż… na przykład ktoś miałby mi przeszukać kieszenie i wyrzucić telefon – zasugerował. Pojęcia nie miał, czy to dobry pomysł, nie znał się. I mimo wszystko, mało oglądał filmów czy seriali o takiej lub podobnej tematyce. – I jasne, skoczę tylko po torby i możemy się zbierać – dodał i poszedł do swojego pokoju. Kiedy wrócił, miał ze sobą sportową torbę, którą trzymał w dłoni, i niewielką torbę przewieszoną przez ramię, w której trzymał książki i zeszyty, potrzebne na zajęcia. – I to nie jest zwykłe macanie – dodał jeszcze i uśmiechnął się pod nosem. – Proszę, prowadź do naszego nowego samochodu.
[Ja też xd samego Dicka tak samo, i Jasona, i Damiana… <3
PS. Czy my tu robimy tym panom jakiś romans? ;>]
Hm, wizja wczepionego lokalizatora wydawała się być jednocześnie bardzo dobrym rozwiązaniem i dość drastycznym. Każdy lubił wolność i prywatność, zwłaszcza Kaian w swoim obecnym położeniu, jednak wiedział, że właśnie w tym obecnym stanie niektórzy po prostu musieli wiedzieć, gdzie się znajduje. Nawet, jeśli miałaby być to randka. Trzeba było po prostu wyjechać za granicę studiować, pomyślał tylko.
OdpowiedzUsuńKaian uśmiechnął się lekko na słowa mężczyzny, że macanie to macanie. Chłopak był totalnie innego zdania. On wykonywał fizjoterapię, pomagał innym stanąć na nogi w sensie dosłownym i w przenośni. Potrafił też macać w inny sposób; dotykać czyjegoś ciała, sprawiając tym samym przyjemność tej osobie. Wolał jednak o tym głośno nie mówić, ponieważ to zdecydowanie nie było na to miejsce ani czas.
Kiedy wyszli na zewnątrz, Vaughan uniósł brew wyżej. Ich nowe auto prezentowało się znakomicie. Co prawda on sam nie był wielkim fanem motoryzacji, ot, wiedział, która marka mu się podoba i jaki samochód chciałby sobie sprawić w najbliższej przyszłości, ale poza tym, to był w tym totalnie zielony. Ale absolutnie mu to nie przeszkadzało.
- W porządku, nikomu nie powiem – skinął głową. Wiedział, że zachowanie tajemnicy jest istotne, tak jak ograniczone zaufanie do każdego. Dosłownie każdego.
Kaian nie krył zaskoczenia, kiedy Daniel podał mu tajemnicze pudełko. Otworzył je ostrożnie, słuchając słów mężczyzny. Zakładał, że to właśnie w bransolecie znajduje się kolejny nadajnik GPS. Świetnie. Westchnął cicho i założył ją na lewy nadgarstek, nad zegarkiem. I tak miał spędzić jeszcze długie lata.
- Kiedy wejdziesz do tamtego budynku – wskazał mu jeden z nich na kampusie – to będziesz musiał zejść piętro niżej. Tam jest bufet. A po wszystkich budynkach porozstawiane są automaty, więc na pewno coś dla siebie znajdziesz. Aha, nie powinieneś przystopować z kawą? – no nie potrafił się powstrzymać i jednak się odezwał. – Chyba nie powinno się zażywać tyle kofeiny – stwierdził i podszedł do niego bliżej.
[Ja akurat nie czytałam, kiedyś parę numerów z Red Hoodem i Outlaws.
A Gotham to cudo! Zaczęłam to oglądać jak się kończył dopiero czwarty sezon i tak trochę sceptycznie do tego podchodziłam, a potem po prostu bum – miłość. Uwielbiam ten serial, a Pingwinek to moja ulubiona postać :D
I tak, chcę dać tym naszym panom romans, a to, że Daniel jest chłodny w uczuciach, to nic, będzie ciekawiej ;)]
Może i nie miał jeszcze dyplomu ani też nie studiował medycyny, ale chyba nie musiał wiele się uczyć, aby wiedzieć, że nadmiar kofeiny może szkodzić. Kaian nie interesował się jakoś bardzo tym wszystkim, ponieważ sam nie pijał dużo kawy. Ot, czasami gdzieś się szło ze znajomymi, czasami w jakiś dzień wypiło się ją do jakiegoś ciasta czy coś, ale tak ogólnie to stawiał na wodę i herbaty.
OdpowiedzUsuńKaian lubił kierunek, który studiował. Niedługo chciał startować do drużyny NBA, a kiedy kariera się skończy, będzie mógł dalej siedzieć w tym sporcie jako fizjoterapeuta zawodników. Miał plan na życie i tego chciał się trzymać.
Na zajęciach pojawili się odpowiednio wcześnie, dlatego Kaian zdążył się do nich przygotować. Przywitał się z kolegami, a potem zerknął na swojego ochroniarza. Zapowiadało się dość ciekawie. No i zastanawiające było, ile wytrzyma w tym wszystkim sam Kaian.
- Na przyrządy i przedmioty, na których ćwiczą młodzi, chcący robić coś fajnego w życiu? – zasugerował chłopak z uśmiechem i spojrzał na Daniela. Trudno będzie nie mówić, kim jest, kiedy wciąż był obok. Pewnie część ludzi i tak się domyśli. Może z początku niektórzy będą się zastanawiać czy to jakiś nowy wykładowca, ale kiedy będą ich widzieć często razem, to na pewno sami zgadną.
W końcu zajęcia się rozpoczęły. Z każdą kolejną minutą studenci zbliżali się do wykonywania odpowiednich masaży.
Po ćwiczeniach Kaian podszedł do Daniela.
- No dobra, mam dzisiaj jeszcze kilka zajęć, więc poza nimi co ci nie pasowało w całym planie dnia?
[No wiadomka, animowane DC jest super :D]
Nie podobał mu się komentarz Daniela dotyczący fizjoterapii. Nie każdy musiał lubić to, co wszyscy, o to chodziło w życiu, ale po co od razu rzucać takimi tekstami? Nie podobało mu się, okej, ale można wyrażać swoją opinię inaczej. Zresztą, to przecież nie Daniel miał się tym w przyszłości zajmować.
OdpowiedzUsuńNa fizjoterapię składało się wiele różnych ćwiczeń, w zależności od przypadku. Nie można tu było niczego generalizować. A jeśli bolało, to znaczyło, że zabiegi działają. A o to przecież chodziło, czyż nie?
Dobra, chyba jednak nie dogada się z tym facetem. Kim on w ogóle był? Jak tak dalej pójdzie, to będzie musiał pójść do ojca i porozmawiać z nim o zmianie ochroniarza. Kaian całe życie odcinał się od ludzi, którzy mogli mieć jakiś negatywny pseudowpływ na niego, a teraz miał z jednym z nich przebywać właściwie całą dobę?
- Powiało trochę rasizmem – stwierdził. – Dla ciebie może jest najnudniejszy, dla mnie jest pasją. Może się zwolnisz, skoro nic, co robię, ci nie odpowiada. Uwolnisz się od zajęć z macania i nieciekawego sportu – wzruszył ramionami. Potem po prostu poszedł w kierunku sali, w której odbywały się kolejne zajęcia. Serio, nie potrzebował koło siebie kogoś takiego. Mógł rozmawiać z innymi, którzy mieli zupełnie różne spojrzenie na pewne sprawy, ale w tym momencie nie widział żadnego potencjału.
To, że Daniel pochodził, skąd pochodził, nie dawało mu praw do oceniania innych i ich zajęć w taki sposób. Mężczyzna wyglądał na inteligentnego człowieka, ale może jednak były to jedynie pozory? Może był po prostu bardzo dobrym żołnierzem, który miał się świetnie sprawdzić w roli prywatnego ochroniarza syna prezydenta. A może po prostu źle zaczęli i Kaian po prostu powinien zacisnąć zęby i dać tej znajomości nieco więcej czasu.
OdpowiedzUsuńKaian usłyszał to zdrobnienie swojego imienia z ust Daniela, ale nie miał tak naprawdę kiedy się nad tym zastanowić. Nim się obejrzał już stał przyciśnięty do ściany. Nie miał pojęcia, co się dzieje, wszystko działo się dość szybko. Ludzie dookoła spojrzeli w kierunku zamieszania, również próbując zrozumieć, co się działo. Odgłos wystrzały rozniósł się, a studenci zaczęli panikować. Kaian poczuł w sobie ogromny strach. Wiedział wcześniej, że coś mu grozi, ale teraz wszystko stało się bardziej realne, bardziej namacalne. To naprawdę nie były żarty, nikt nie próbować zrobić kawału prezydentowi. Ktoś naprawdę im zagrażał.
Vaughan dał się odepchnąć. Spojrzał szybko na leżącą broń. Po ułamku sekundy wahania, podszedł do niej i kopną ją daleko od dwójki walczących mężczyzn. Nie miał pojęcia, co powinien robić. Był przestraszony, ale nie bał się jedynie o siebie, ale o Daniela.
Zrobił krok do przodu, kiedy ochroniarz rzucił się za napastnikiem. Obserwował wszystko chwilę, ale kiedy Daniel został odrzucony na trawę, rzucił się biegiem w tamtą stronę. Było trochę trudno przez uciekających studentów, ale w końcu udało mu się dotrzeć do Daniela.
- Nic ci nie jest?! – zapytał, zdenerwowany. Pomógł mu się podnieść, uważając, aby nie sprawić mu więcej bólu. Miał wrażenie, że to wszystko jego wina. – Cholera, krwawisz – spojrzał na ranę. Co prawda nie była ona jakaś duża, ale jednak warto było ją odkazić. – Musimy stąd spadać – powiedział, nie zwracając uwagi, że zostawił swoje torby w miejscu, w którym napastnik na niego ruszył.
Cały kampus był monitorowany, więc przy odrobinie szczęścia Secret Service coś znajdzie na nagraniach.
[Teraz dopiero zauważyłam, że mój komentarz albo się nie dodał, albo zniknął -.-)
Niby tak, najważniejsze, aby nic się nie stało synowi prezydenta, ale jasna cholera! Przecież Daniel był jego ochroniarzem, jemu też nie mogło się nic złego dziać. Nie tylko ze względu na to, jaką rolę pełnił, ale też ze względu na to, że był człowiekiem.
OdpowiedzUsuńKaian przyglądał mu się uważnie, szukając czegoś, czego jeszcze nie zauważył; jakiejś rany, siniaka, czegoś, co mogło wyglądać groźnie i co koniecznie trzeba było skonsultować z lekarzem.
Kiedy Daniel opowiadał o całym zajściu, Kaian próbował się uspokoić. Jeszcze przed chwilą miał wrażenie, że zaraz wszystko może pójść się… kochać. To było przerażające, a w dodatku znajdowali się na terenie uczelni. W miejscu, w którym chłopak zawsze czuł się dobrze i przede wszystkim bezpiecznie. Dlaczego czuł, że może już więcej się tu nie pojawić?
Nim się obejrzeli, już znajdowali się z powrotem w Białym Domu. Vaughan spojrzał na swojego osobistego ochroniarza i skrzywił się lekko.
- Serio? W porządku? – spojrzał na jego ranę. – Nie jest w porządku, a ja chyba wciąż panikuję – pokręcił głową. – Przepraszam. Naprawdę staram się uspokoić – dodał jeszcze.
Oczywistym było, że dzisiaj już nigdzie nie pojedzie, zwłaszcza na trening, gdzie było sporo ludzi, odbywał się na sali z boiskiem do koszykówki i generalnie mogło na nich obu czekać wszystko.
Chłopak odprowadził Daniela wzrokiem, a chwilę później dopadła go matka z ojcem, który znajdował się o dziwo tutaj, a nie gdzieś w mieście. Opowiedział im wszystko, w czym uczestniczył i czego był świadkiem. Powiedział też, że pan Ranger świetnie się spisał, ale został ranny, aczkolwiek ochroniarz twierdził, że wszystko w porządku z jego zdrowiem.
W końcu i Kaian wrócił do swojego pokoju. Chciał włączyć telewizję i posłuchać wiadomości, ale… może lepiej nie. Dał znać chłopakom na grupowej konwersacji, że nie będzie go dzisiaj na treningu. Potem dopisał jeszcze, że żyją, nikt nie musiał jechać do szpitala i że się do nich później odezwie. Później wyciszył telefon.
Wieczorem po wzięciu prysznica, poszedł do pokoju Daniela. Zapukał do drzwi. Już dawno się uspokoił, co nie znaczyło, że przestał o tym wszystkim myśleć.
Kaian nie miał pojęcia jak to dalej wszystko będzie wyglądało. Czy powinien się bardziej martwić? O siebie, o rodziców, o Daniela i o innych agentów? Jak teraz miałaby wyglądać jego przyszłość? Był w stanie ukończyć studia po tym, co miało miejsce na uczelni? Wątpił, aby ktoś jeszcze raz spróbował go tam załatwić, ale tak do końca nie można było być tego pewnym. Ewentualnie mogliby z uczelnią się dogadać o zajęcia online, kto wie, może by się nawet udało. A co do samej koszykówki… Podejrzewał, że akurat z tym zajęciem będzie musiał się pożegnać. Może niekoniecznie na zawsze, ale póki nie odnajdą się sprawcy całego tego zamieszania (groźby, atak na kampusie), najprawdopodobniej jego noga nie postanie na boisku.
OdpowiedzUsuń- Cześć – zaczął i westchnął. – Nie, nic. Przyszedłem się zapytać, czy z tobą wszystko już w porządku. Wiesz, jak tam rana, siniaki i… w ogóle jak się czujesz.
No nie było lekko, Kaian czuł się dziwnie spięty. Może dlatego, że obwiniał się o całe zajście. Gdyby nie był obiektem terrorystów czy jakkolwiek by nie nazwać tych ludzi, to Danielowi nic by się nie stało, ponieważ w ogóle by go tu nie było.
- Ze mną w porządku. Uratowałeś mnie i chyba jeszcze ci nie podziękowałem – uśmiechnął się lekko. – Zatem dziękuję. Masz ochotę na pizzę? Albo na coś innego? Z piwem w zestawie?
Kaian wszedł do środka i rozejrzał się. Potem stanął gdzieś z boku i spojrzał na Daniela, siedzącego na macie. No nieźle, kto by się spodziewał? Ale podobno yoga jest świetna. Sam Kaian nigdy tego nie próbował i pewnie nie zacznie, ale gdzieś tam na studiach słyszał coś na ten temat.
OdpowiedzUsuń- Wiem, wiem, po to zostałeś zatrudniony. I szczerze mówiąc, to była dobra akcja. Przerażająca, ale dałeś radę – uśmiechnął się do niego lekko. – Nie przyszedłem tutaj po pocieszenie. Po prostu chciałem sprawdzić jak się trzymasz i podziękować ci za dobrze wykonaną pracę – wzruszył lekko ramionami, wciąż uśmiechając się nikle. – Dodatkowy zmył, hm? Coś jak Peter Parker? No wiesz, Spider-Man? – teraz kąciki jego ust uniosły się zdecydowanie wyżej. – Wiem. Ale… chyba póki co zostaniemy w domu, nie sądzisz? Lepiej się nie narażać. A ja spróbuję się jakoś dogadać z uczelnią i… przeniosę się tymczasowo na ławkę rezerwowych w drużynie.
Nie chciał tego, ale nie było innej opcji. Już wolał nie zagrać teraz, niż wyjść i dać się zabić. Albo żeby to Daniel ochronił go, tym samym raniąc siebie.
Kaian spojrzał na niego, unosząc brew wyżej. Podejrzenia? No proszę, szybko. Ale to dobrze, chętnie go wysłucha i spojrzy na to swoim okiem.
- W takim razie zamawiam.
Kiedy dogadali się co do tego, jakie pizze zamówić, Vaughan wykonał telefon. Zawiadomił też kilku agentów o tym fakcie, żeby nie byli zaskoczeni, ale też i uważali. Zresztą, doskonale wiedzieli jak wykonywać swoją pracę.
- Idziemy do mnie czy zostajemy u ciebie?
[Nie, chyba nie myślałam o tym. Na pewno ktoś wewnątrz, to wiadomo, ale kto konkretnie to nie wiem. Myślę jednak, że matka to tak nie bardzo, chociaż byłby to ciekawy zwrot akcji xd może któryś po prostu z agentów… A co do przyjaciela to też ciekawa opcja, ale trudno mi teraz wpaść na jakiś sensowny powód, dla którego miałby to robić, to samo tyczy się matki… Ale jak Ty masz jakiś pomysł, to dawaj :D]
Słuchał go uważnie, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Owszem, był synem prezydenta Stanów Zjednoczonych, ale takie i podobne akcje widział na filmach i serialach. Tym razem chodziło o jego życie, o prawdziwe życie, o to, czego właśnie doświadczał. I było to dość stresujące. Wcześniej nie było aż tak źle. To znaczy, odczuwał na sobie swego rodzaju presję, ale… W tym przypadku jego życie już raz zostało wystawione na zagrożenie.
OdpowiedzUsuńObyś miał rację, pomyślał Kaian, kiedy usłyszał, że jest bezpieczny. Owszem, tu tak. Ale co, jeśli wyjdzie na zewnątrz? Nie, żeby nie wierzył w umiejętności Daniela, ale może po prostu lepiej na razie nie wychodzić, nie narażając siebie i pana ochroniarza.
Kiedy Daniel zaczął się przebierać, Kaian dopiero po chwili się odwrócił, zatem jego uwadze nie uszły te wszystkie blizny i przede wszystkim urocze bokserki. Przebierając się wraz z chłopakami z drużyny, nie odczuwał potrzeby odwracania się. Tam każdy bez skrępowania wchodził nago pod prysznic, aczkolwiek… może to, iż Kaian nie chciał patrzeć na przebierającego się ochroniarza, wynikało z faktu, że dopiero co się poznali. Bo przecież, jakby nie patrzeć, również grali w jednej drużynie, prawda?
- Możemy iść do mnie – zaproponował, kiedy Daniel już się przebrał i Kaian znów na niego patrzył.
Niedługo później znajdowali się w pokoju Kaiana. Był on bardzo duży, mieścił część sypialnianą, część coś na kształt salonu, w którym mieściła się sofa, fotele, stolik i wiszący telewizor. Stała tu też jedna z konsol do gier. Za jednymi drzwiami znajdowała się duża, elegancka łazienka, a za kolejnymi garderoba.
- Proszę, rozgość się – zaproponował, wskazując wypoczynek, samemu podchodząc do odtwarzacza muzyki, aby puścić coś w tle po cichu. – Gdzie wcześniej pracowałeś? Jeśli mogę wiedzieć…
Skoro dane Daniela były tajne, to kto wie, co mógł mówić.
[Ja jestem chyba bardziej za tym przyjacielem :D]
Kaian obserwował ukradkiem Daniela, kiedy ten wszystko sprawdzał. Pewnie wynikało tu już z odruchu, co właściwie było dość dobrym odruchem. Pracując, jak pracując, pan ochroniarz na pewno musiał być zawsze uważny. Ciekawe, czy czuł się chociaż trochę swobodnie w swoim własnym mieszkaniu. Kaianowi zawsze wydawało się to wszystko bardzo skomplikowane i trudne – powrót do „normalności” po tym wszystkim, co się wydarzyło. Chociaż z drugiej strony, Danielowi musiało to wychodzić całkiem nieźle, skoro przydzielili właśnie jego na osobistego ochroniarza syna prezydenta Stanów Zjednoczonych.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się lekko.
- Też chciałbym się kiedyś wybrać na Alaskę. Jeszcze nie wiem, kiedy miałoby to być, może na przykład wtedy, kiedy zamachowiec się znajdzie? Albo… kilku zamachowców – mruknął pod nosem. Ten dzień decydowanie był za długi.
Chłopak usiadł obok niego i patrzył na niego, kiedy Daniel opowiadał.
- Bardzo lubię te… motywy. Wiesz, stare sprawy, nierozwiązane, po czasie ponownie otwarte, aby znaleźć sprawców… Był nawet taki serial „Dowody zbrodni” czy coś. Dobrze, że nowoczesna technologia pozwala na dojście do prawdy i wyegzekwowanie sprawiedliwości.
Kaian odebrał pizzę i piwa, a potem postawił wszystko na stoliku. Wziął sobie pierwszy kawałek i ugryzł pierwszy kęs. O, tak, generalnie nie powinien jeść za dużo takich rzeczy, a tym bardziej powinien unikać piwa jako sportowiec, no ale… raz na jakiś czas chyba nie zaszkodzi, prawda?
Spojrzał na niego uważnie. Oho…
- Przykro mi z powodu twojej siostry… Ale skoro masz przeczucie, że to mogło być zabójstwo, to może coś w tym jest? Nie znam się na tym, na pracy policji, ale… uważam, że dobrze, że się tym zajmujesz. Nawet jeśli okazałoby się, że to jednak nie to, to zyskasz spokój, że to sprawdziłeś.
Hm, z jego ojca musiał być naprawdę interesujący człowiek, ale Kaian nie był przekonany, że chciałby go poznać. Wystarczyło mu, że jego ojciec jest jedną z najważniejszych osób na całym świecie. Daniel był zabierany do lasów na survivale, a Kaian na spotkania z prasą, gale, podróże, podczas których towarzyszyła im cała armia agentów specjalnych.
- Cóż, miejmy nadzieję, że nie będziesz musiał nikogo zabijać – uśmiechnął się lekko, biorąc kolejny kawałek pizzy. – Oby ich znaleźli jak najszybciej.
To było bardzo miłe, że Daniel mu zaufał, aby mu to wszystko powiedzieć. A może to była sprawka piwa?
No właśnie, życie Kaiana, które wyglądało w ten sposób, miało duże szanse się przedłużyć. I chciał, aby jego ojciec dalej się spełniał w swojej roli, żeby godnie reprezentował kraj i tak dalej, ale to też nie zmieniało faktu, że młodszy Vaughan tęsknił za byciem bardziej anonimowym. Jeśli ktoś nie interesował się polityką, to nie wiedział, kim może być on, ot, syn jakiegoś tam polityka, który coś tam działał w mieście jeszcze zanim został prezydentem. A teraz? Może gdyby wyjechał do dżungli amazońskiej, to miałby spokój. W sumie… to nie taki znowu zły pomysł. Nie miał pojęcia, jak miałby sobie poradzić, możliwe, że musiałby pójść na parę lekcji do ojca Daniela albo do samego pana ochroniarza. Ale czy wiedzieli, jak poradzić sobie z dzikimi zwierzętami?
OdpowiedzUsuńTo prawda, Kaian odczuwał pewną trudność z rozmawianiem z Danielem, co wynikało właśnie z faktu, ile przeżył ochroniarz. Jak Vaughan miał zrozumieć to, co dźwigał Ranger?
- To może polecimy na tę Alaskę? – zaproponował w końcu pół żartem, pół serio. Możliwe, że nikt im na to nie pozwoli, chociażby dlatego, że tutaj mieli pełno agentów specjalnych gotowych do ataku. A tam? Niekoniecznie.
Kaian napił się piwa, a potem zerknął na Daniela. Śledztwo? Właściwie dlaczego nie? Skoro mieli do tego środki i sposobność, to może sami się czegoś dowiedzą? Co prawda większą szansę mieli na to ci wszyscy ludzie, którzy obecnie się tym zajmowali, ale… Może nie zaszkodzi spróbować.
- Własne śledztwo brzmi całkiem obiecująco. Od czego chciałbyś zacząć? – usiadł bardziej przodem do niego, wykazując tym samym zainteresowanie tym pomysłem. Nigdy czegoś takiego nie robił. – Czego ja potrzebuję? Chyba standardowo po prostu prywatności i anonimowości jako takiej. Wiesz, chciałbym w przyszłości grać w kosza, być w tym bardzo dobry, co mogłoby i tak przynieść mi popularność i znów byłbym rozpoznawalny, ale istnieje szansa, że nikt nie będzie mnie próbował zabić – zaśmiał się. Napił się piwa i odłożył butelkę. Znów spojrzał na ochroniarza. – Nie chcesz pokazać mi kilku chwytów do samoobrony?
Kaian może i umiałby komuś przyłożyć (nigdy dotąd nie musiał, należał do typu spokojnych ludzi, a ewentualne zaczepki albo ignorował, albo również rzucał jakiś komentarz), ale zdawał sobie sprawę z tego, że napastnik mógłby być od niego silniejszy, a przede wszystkim przeszkolony w zakresie walki wręcz. Stąd wolał zapytać Daniela o pokazanie mu kilku chwytów, chociażby dla spokoju ducha. Poza tym, dobrze będzie wiedzieć takie rzeczy na przyszłość, kiedy uda mu się przeżyć, jego tata przestanie być prezydentem, a sam Kaian będzie żył już swoim życiem, z dala od Białego Domu, prezydentów i agentów Secret Service.
OdpowiedzUsuńSłuchał go uważnie, zastanawiając się w głowie, czy ktoś, kogo zna, mógłby pasować do przedstawionego przez Daniela opisu. Cóż, w dzisiejszych czasach bardzo dużo ludzi biegało, więc… mógł nawet wymienić kilka takich osób ze swojego roku. Ale osobisty problem? Właściwie to mógł być każdy człowiek w kraju. Nie dogodzi się wszystkim, dlatego też są wybory prezydenckie. Jasna cholera by to…
Kaian nie wiedział, skąd jego ojciec otrzymuje listy, ale faktycznie – to dziwne. Raczej sądził, że to właśnie agenci przeglądają pocztę, sprawdzają, co się znajduje w środku i dopiero potem dostarczają ją prezydentowi czy któremuś członkowi jego rodziny.
Nic mu na to nie odpowiedział, a w jego głowie zaczęło kłębić się coraz więcej myśli. Pokręcił głową i westchnął cicho, zaraz podnosząc się z miejsca i podchodząc do Daniela. Może dzięki tej nauce na chwilę o tym wszystkim zapomni, bo skupi się na ruchach, jakie powinien wykonywać.
- Spoko, nie zamierzam – zaśmiał się cicho. Nie miał zamiaru grać bohatera, lubił swoje życie, nie chciał dostać kulki w łeb czy klatkę piersią ani dostać kosy pod żebra.
Wszystko działo się dość szybko, ale Kaian słuchał uważnie. Czuł się dziwnie, będąc tak blisko Daniela i jednocześnie odczuwał, że nie jest w stanie za bardzo nic zrobić. Jego ruchy zostały bardzo ograniczone. Więc nie było już wątpliwości, że młody Vaughan potrzebował kilku takich lekcji.
- Owszem, znam takie punkty, chociaż głównie moja wiedza opiera się na tych, które pomagają stymulować i rozruszać mięśnie – podszedł do niego od tyłu. – Kiedyś widziałem w internecie kilka chwytów do samoobrony, wydawały się bardzo przydatne. Może powinienem je odszukać i obejrzeć jeszcze raz? – zaśmiał się. Żartował, oczywiście, że więcej nauczy się od Daniela. Dlatego zaraz założył ramię przez jego szyję, a wolną rękę położył na drugiej, wzmacniając ucisk, aby mężczyzna nie mógł się zbyt łatwo uwolnić. Wciąż jednak nie było to brutalne. Mógł się domyślać, jaki będzie kolejny ruch ochroniarza, ale wolał to usłyszeć od niego.
Regularne treningi bardzo mu odpowiadały. Kaian był aktywnym człowiekiem, nie bez powodu grał w koszykówkę. Poza tym, częste treningi z zakresu samoobrony to jest coś, co na pewno mu się przyda. I przy tym obaj panowie miło spędzą czas. Później mogą znów napić się piwa i dla odmiany zjeść coś zdrowszego. Chociaż raz na jakiś czas mogli sobie zamówić kolejną pizzę, kebaby czy hamburgery.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że Kaian miał mocne mięśnie, od kilku lat trenował regularnie grę w koszykówkę, co też przyczyniało się do ćwiczeń na siłowni. Trener z liceum był bardzo dobry w tym, co robi, a trener z uniwersytetu był jeszcze lepszy, ale też konkurencja była groźniejsza. Szkolił swoją drużynę, aby była najlepsza z nich wszystkich.
Kaian w pierwszej chwili chciał się odsunąć, nie przepadał za dotykaniem swojej twarzy przez kogoś innego, ale tu chodziło o trening. Przymknął jedynie nieco oczy.
- Z całej siły? – zapytał, nie czując się super komfortowo w obecnej sytuacji. Może kiedy poćwiczą trochę więcej, to Kaian będzie bardziej pewny siebie w tym wszystkim. – No nie wiem, Daniel, czy chcę to robić.
Nie miał pojęcia, czy Daniel nie wykona jakiegoś ruchu, który go ochroni przed tym uderzeniem, ale jakoś nie chciał tego sprawdzać. W końcu jednak zgiął ramię w łokciu, a potem tylko przyłożył go do przepony mężczyzny.
- Rozumiem, że to też trzeba wykonać szybko i zdecydowanie, aby napastnik nie zdążył zareagować?
Właściwie Kaian mógłby się z nim zgodzić. Nauka samoobrony była czymś, co powinno się wprowadzić do szkół. Oczywiście z nadzieją, że nikt nie będzie musiał z tej wiedzy korzystać, chyba że do nauki kogoś innego, kto jeszcze się tego nie uczył. Nie zaszkodziłoby, aby ludzie wiedzieli, co robić. W końcu chodziło o samoobronę. Czy ktoś mógłby to wykorzystać w złym celu? Cóż, można powiedzieć, że lekcje chemii też można było wykorzystać w złym celu, więc na jedno wychodziło. Aczkolwiek w przypadku Kaiana nie dość, że dobrze by było, gdyby potrafił się bronić, to też i ochrona nie zaszkodziła. Zwłaszcza, jeśli chodziło o kogoś tak wyszkolonego jak Daniel. Kaian był pewny, że mężczyzna potrafił naprawdę wiele. Zresztą, przed chwilą mu się pochwalił tym i tamtym.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się cicho, mocniej obejmując palcami jego przedramię, które dociskało się do jego szyi.
- Ja swojemu ex przywaliłem w ryj, bo okazało się, że bardziej niż ja pociąga go władza i sława, którą ma mój ojciec. Nie wiem, może bardziej chciał, aby to właśnie on go pieprzył – stwierdził, a na samo wspomnienie poczuł się nieco zdenerwowany. Może właśnie dlatego uderzył Daniela w końcu w brzuch, a potem odwrócił się szybko i mocno go pchnął, aby mężczyzna opadł na sofę. Może gdyby to nie był Daniel, to potraktowałby go inaczej, ale póki co, lepiej było nie wykazywać się większą brutalnością. Kaian sądził, że w obliczu prawdziwego zagrożenia życia mogłoby być różnie, a człowiek odkryłby w sobie coś, o czym istnieniu nie miał pojęcia albo właśnie miał, ale nie był w stanie zrobić tego wcześniej, w normalnych i przede wszystkim bezpieczniejszych okolicznościach. – I jak? W miarę czy nie do końca? – zapytał, przyglądając się Danielowi.