1 stycznia 2020

[KP] Stayed in the shadows, hiding the truth

Rosaria Celand
RIA -- LAT 25 -- UCIEKINIERKA
W jednej chwili wszystko było normalne. Zwykła codzienność, o której nie można aż tak wiele mówić, ponieważ każdy może ją sobie łatwo wyobrazić. W następnej chwili nic już nie było takie samo. Ja byłam inna, a rzeczywistość się rozpadła, runęła, wraz ze wszystkim, co znałam i kochałam. Byłam zniszczeniem, byłam postrachem, byłam wynaturzeniem. Moja radość, mój strach, mój gniew, wszystko to sprowadzało się do jednego; byłam siłą, której nie umieli okiełznać, czymś, czego nie umieli nazwać, więc po prostu się tego pozbyli. Trafiłam do miejsca, którego nigdy nie nazwałabym domem. Było gorsze niż więzienie, było koszmarem, pełnym samotności, badawczych spojrzeń, podejrzeń i niepewnego jutra. Każdy dzień mógł być tym ostatnim, a coś takiego jak przyszłość, cele i marzenia odeszło w zapomnienie. Do tego jednego dnia, który miał się nigdy nie wydarzyć... Teraz w dalszym ciągu jestem przepełniona złością i zjadającym mnie od środka żalem. Wciąż wbijam paznokcie w skórę dłoni, pragnąc normalności i przegnania wypełniającej każdą moją komórkę samotności. Jednak gdzieś w tym wszystkim pojawiło się coś, czego nie czułam od dawna. Nadzieja.

“The world has changed, and none of us can go back. All we can do is our best, and sometimes, the best that we can do, is to start over.”
POR HYE RI

5 komentarzy:

  1. Wiatr przyjemnie wkradał się przez opuszczone szyby, a czarny Mustang sunął po pustej drodze, która prowadziła do ich kryjówki. W głośnikach leciała rockowa stacja radiowa. Caleb chciał ją przełączyć na coś bardziej rytmicznego, ale kiedy zobaczył przeszywający go wzrok kierowcy od razu zmienił zdanie. Cóż... Caleb miał gen średniej kategorii. Potrafił zmieniać stan skupienia swojego ciała. Mógł przybrać formę twardą niczym kamień lub lód, mógł rozpłynąć się w powietrzu lub stać się kałużą wody. W walce mógł okazać się cholernie irytujący.
    -Laska sama do nasz przyszła. Stary chce żebyśmy ją przesłuchali. Nic dziwnego, że jej nie ufa. Miała ślad po obroży na szyi. Masz ją przesłuchać.
    Calvin wcale nie cieszył się z przydzielonego mu zadania. Przesłuchaniem powinien zająć się ktoś inny. Ale rozkazów nie wolno było podważać zwłaszcza w tych czasach, kiedy szykowali się do rebelii.
    Podjechał właśnie pod starą opuszczoną fabrykę. Zamrugał światłami i brama otworzyła się po chwili. Przejechał po woli na tył budynku. Wysiedli z auta. Tam czekał już na nich Rick. Wysoki, umięśniony, czarnoskóry facet, który w wieku pięciu lat podniósł furgonetkę swojego ojca i rzucił ją prosto w szopę z której wychodziła jego młodsza siostra. Nic dziwnego, że rząd ścigał go listem gończym. Ale Rick tak na prawdę był cholernie sympatycznym gościem.
    -Kiedyś pozwolisz mi przejechać się swoim Mustangiem. -Otworzył tylne drzwi i pozwolił im wejść do środka. Od razu ruszyli schodami w podziemia.
    -Zapomnij. -Calvin ściągnął kaptur z głowy. -Gdzie ją trzymają?
    -Nasza ptaszynka zamknięta jest na poziomie trzecim. Traficie sami? Muszę jechać po dostawę broni.
    -Broni? -Calvin uniósł brwi do góry.
    -Stary ma jakiś plan. Nie wnikam.
    -Jak tam sobie chce... Trafimy. -Zgodził się.
    Przed pokojem w którym ją trzymali stało dwóch strażników. Na ich widok skinęli tylko głowami i otworzyli drzwi. Do środka pierwszy wszedł Caleb, który zawsze musiał zrobić pokazówkę. I nie jako człowiek. Zwyczajnie zmaterializował się przed siedzącą na środku dziewczyną niczym duch z jakiegoś tandetnego horroru.
    Calvin pokręcił głową i znużony wszedł do środka zamykając drzwi.
    -Twierdzisz, że uciekłaś z laboratorium. -Usiadł przy stole, który znajdował się w rogu pomieszczenia. Żarówka, która oświetlała pomieszczenie nie była na tyle jasna by dotrzeć do Calivna. -Jeśli masz dobre zamiary nie będziesz kłamać. Powiedz nam coś o swojej mocy? Której jesteś kategorii? Lekka? Średnia czy może mamy szczęście gościć właścicielkę bardziej wybuchowego genu?

    OdpowiedzUsuń
  2. -To ja zadaję pytania nie ty. -Odparł zimno.
    Tak na prawdę nie wiedział ile będą ją tutaj przetrzymywać. Być może zostanie tutaj już na zawsze jeśli uznają, że trzeba się jej pozbyć. Nikt jej tutaj nie ufał. Mogła pochodzić z rządu, mogła zostać tutaj wysłana celowo by powstrzymać rebelię. Do tego nie mogli dopuścić. Czekali na to zbyt długo.
    -Manipulacja wibracjami? -Uniósł brwi do góry. -Uciekłaś z laboratorium. Musieli zatem przeprowadzać na tobie jakieś eksperymenty. Co odkryli? Możesz zaprezentować nam swoją moc?
    Dostał dokładne wskazówki. Dowiedzieć się co potrafi dziewczyna nim podejmą następne kroki. Jeśli uznają ją za wyjątkowo niebezpieczną być może ten dzień będzie jej dniem ostatnim.
    -Jesteś w nieciekawej sytuacji... Trafiłaś w miejsce o którym nie powinnaś była wiedzieć... Lepiej więc wykonuj polecenia, a jeśli masz dobre zamiary.... Cóż lepiej nas o tym przekonaj. -Caleb opierał się o ścianę po jej lewej stronie. -To od niego zależy czy stąd jeszcze wyjdziesz. -Kiwnął na siedzącego przy stole Calvina. -A uwierz mi... jego lepiej nie wkurwiać.
    -Dobra dobra... -Calvin wstał. Zaczął powoli podchodzić w jej stronę. -Zaprezentuj nam swoją moc. To wszystko. Panowie z góry. -Kiwnął głową na kamerę. -Chcą wiedzieć co potrafisz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Calvin zawsze miał kłopoty z zapamiętaniem twarzy, dlatego od razu jej nie poznał. Dopiero gdy ona zwróciła na niego uwagę przypomniał sobie wszystko.
    Był dzieciakiem z niezbyt zamożnej rodziny. Mieszkał w starym domu, który odziedziczyli po babci przy ulicy Blackville. Jego ojciec pracował na budowie, a matka w fabryce. Miał starszego brata, który odsiadywał wyrok za napad z bronią w ręku i siostrę, która została zamordowana przez byłego chłopaka. W szkole nigdy nie był w niczym najlepszy. Zawsze musiał sam sobie radzić ze swoimi kłopotami i kiedy potrzebował kasy by spłacić dług musiał kraść.
    Rosalia chodziła z nim do klasy, ale nigdy ze sobą nie rozmawiali. Byli z innych światów... Tego dnia gdy postanowił włamać się do jej szafki klasa miała ostatnią lekcję wychowania fizycznego. On nie poszedł na zajęcia. Udało mu się nawet otworzyć szafkę, gdy usłyszał jej głos za plecami. Obrócił się gwałtownie. Spanikował. Próbował się wytłumaczyć, ale chłopak z szkolnej drużyny piłkarskiej, który nienawidził Calvina z wzajemnością wkroczył do akcji.
    -Grzebał w twojej szafce! Chciał cię okraść! -Podszedł bliżej.
    -To nie tak... On zmyśla!
    -Skończ pieprzyć. -Odepchnął go z całej siły tak, że Calvin upadł na podłogę i uderzył się mocno w głowę.
    I wtedy to się stało...
    Scott Johnson, mięśniak z drużyny tak po prostu upadł wrzeszcząc z bólu, a Calvin wpatrywał się w niego oczami, które nie należały do niego. Był jakby zamglone, bez tęczówek i źrenic. A potem Scott stracił przytomność.
    -A więc ty też? -Zmusił się do uśmiechu. -Kto by pomyślał.
    -Wy się znacie?
    -Zostaw nas samych. -Zerknął na Caleba.
    -Ale...
    -Wyjdź.
    -Jasne... -Odszedł zrezygnowany.
    -Kiedy to się zaczęło? Po tym jak zniknąłem? Czy wtedy twoja moc się uaktywniła?

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż mieli ze sobą więcej wspólnego niż mogło się wydawać. Poza tym najwidoczniej nie kontrolowała do końca swojej mocy, ani nawet nie zdążyła poznać jej na tyle by wiedzieć jak ją używać. Z Calvinem było dokładnie to samo.
    W dniu w którym podjął decyzję o ucieczce dowiedział tylko tyle, że jego moc może być niebezpieczna dla otoczenia. Rosalia widziała tylko pierwszy objaw jego mocy. Scott miał tylko chwilowy zanik pamięci spowodowany bólem jaki mu zadał. Ale goście, którzy zaczepili go tej nocy w ciemnej uliczce nie mieli tyle szczęścia.
    Calvin chciał wierzyć, że to co stało się w szkole było przypadkiem, że Scott był zwyczajnie chory i dostał jakiegoś ataku. Ale kiedy trójka facetów chciała go pobić... Sam nie wiedział jak to się dokładnie stało. Jeden z nich zdążył uciec. Drugi jak później przeczytał w gazecie wylądował w szpitalu na oddziale intensywnej terapii, a trzeci... Trzeci zmarł.
    -To oni? Twoi rodzice oddali się do laboratorium? -Przysunął krzesło na przeciwko niej i usiadł.
    Kiedy po raz pierwszy dowiedział się, że nie jest jedyny mieszkał opuszczonej części metra wraz z innymi bezdomnymi. To ON go znalazł. W jakiś sposób wyczuwał tych z genem... Pokazał mu swoją moc, a potem zabrał tutaj. To ci ludzie byli jego prawdziwą rodziną. A stara opuszczona fabryka była wejściem do jego nowego, lepszego świata.
    -Co ci tam robili? Jakiego rodzaju eksperymenty? Grzebali w twojej głowie? Wstrzykiwali ci jakieś substancje? Czip? Jesteś pewna, że nikt nas teraz nie obserwuje? Czy byli tam inni? Tacy jak my?
    Zadawał mnóstwo pytań, ale musiał wiedzieć czy warto tej dziewczynie dać szansę. W końcu narażał nie tylko siebie, ale i swoją rodzinę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak na jego oko wydawało mu się, że dziewczyna nie ma złych zamiarów co nie znaczy, że była w porządku. Mogła narobić więcej szkody poprzez swoją moc. Z resztą tak jak on, ale jego nikt nie więził.
    Wtedy niespodziewanie otworzyły się drzwi. Do środka wszedł starszy, łysawy mężczyzna, z lekkim zarostem. Był wysoki i dość przystojny jak na swój wiek. Miał na sobie garnitur. Calvin podniósł się szybko na jego widok, a mężczyzna uspokoił go gestem ręki.
    -Witaj panno Celand. -Odparł zatrzymując się na przeciwko dziewczyny. -Jestem Paul Collins. Mam nadzieję, że pan Reed nie był dla pani zbyt surowy? Przetrzymujemy panią ze względów na nasze bezpieczeństwo. Mam nadzieję, że pani to zrozumie. Zostanie pani przydzielony pokój. Będzie pani mogła swobodnie poruszać się po naszym terenie, ale prosimy by na jakiś czas nie opuszczała pani podziemia, ani terenu fabryki. Proszę poczekać przed drzwami.
    Drzwi niespodziewanie otworzyły się choć nikogo za nimi nie było.
    -Gdyby pani czegoś potrzebowała... Proszę zgłosić się do Calivna.
    Kiedy dziewczyna wyszła zwrócił się do mężczyzny.
    -Będziesz ją obserwować. Poznasz ją. Dowiesz się jakie ma zamiary i czy współpracuje z rządem. I przede wszystkim będziesz jej pilnować.

    Kiedy wyszedł z pomieszczenia był wściekły. Zerknął na dziewczynę, która czekała na korytarzu. Świetnie, pomyślał. Teraz będę musiał ją niańczyć.
    -Chodź. -Rzucił obojętnie prowadząc ją na koniec korytarza. Potem wsiedli do windy by wyjechać na pierwszy poziom-mieszkalny. -Stary kazał ci przydzielić pokój. Nie kombinuj nic bo mamy tu monitoring. Nikt go nie przegląda, ale przez twoje przybycie obawiam się, że ktoś dostanie pracę jako cieć. Potrzebujesz czegoś? Tylko zapamiętaj sobie nie będę latał po jakiś sukienki czy lakiery do paznokci czy co tam robią laski, żeby lepiej wyglądać.
    Miał swoje obowiązki i miał ćwiczyć kontrolę z Frankiem, a teraz będzie musiał jej pilnować. Cudownie.

    OdpowiedzUsuń