1 stycznia 2020

Baby, I'm a gangsta too

Virgia Coleman
25
Nie wiadomo, czyj to był pomysł, aby w ramach testu wrzucić ją na głęboką wodę i powierzyć od razu tego typu akcję. Może celem jest utarcie nosa i udowodnienie, że i tak nie podoła, a całą operację zwyczajnie zepsuje. Ona jednak nie ma zamiaru się poddać, a zamiast tego pokaże wszystkim, że nawet blondynka z nieodłączną szminką w torebce i pomalowanymi paznokciami nadaje się do takiej pracy. Przecież przyłożyć potrafi tak samo, a poza tym, kto mógłby tak dobrze omotać faceta, jak nie ona.
Szkoda tylko, że tak naprawdę Virgia nie jest ani prawdziwą wymuskaną laleczką, ani całkowicie twardą babą. I że jej słabością od zawsze były uczucia.

22 komentarze:

  1. Siedzieli przy okrągły stole w jednym z najlepszych barów w Tokio. Mogli zakazać wstępu zwykłym przechodnią, ale dziś nie omawiali żadnych interesów. Przyszli tutaj dla rozrywki. Należało im się, a co! Ostatnie tygodnie były ciężkie nie tylko dla niego samego, ale również dla całego klanu. Strzelanina, pogrzeb, problem z przemytem i kradzież pieniędzy przez jedną z prostytutek.
    Zabrał ze sobą swoją prawą rękę i bliskiego przyjaciela Tanakę, dwóch pomocników Yasu i Usagi oraz kuzyna swego ojca. Kenichi był tak uderzająco podobny do Ichiro Yoshida, że niejednokrotnie nazywano go jego bliźniaczym bratem bądź brali go za samego Ichiro. W dzisiejszych czasach okazało się się to być przydatne. Zwłaszcza teraz kiedy nie wszyscy wiedzieli o nowej pozycji Seitaro.
    Od zawsze widział, że jego rodzina nie jest zwyczajną japońską rodziną. Matka nie zajmowała się domem tak jak matki jego rówieśników. Mieli od tego służące. Ojciec nie wychodził do pracy codziennie o piątej rano by podbić kartę w fabryce. Kiedy miał może z osiem lat odkrył prawdę. Do jego domu przychodziło zawsze mnóstwo dziwnych facetów w garniturach, którzy byli wytatuowani od stóp po szyję. Nazywali jego ojca również swoim - oyabun . Pewnego razu nakrył ich na spotkaniu i kiedy wydało się, że podsłuchał większą część rozmowy ojciec uznał, że pora zacząć wtajemniczać swojego jedynego syna w rodzinny biznes.
    -Mówię wam ten film jest przereklamowany. -Tanaka zapalił papierosa. -Robimy błąd kupując ją.
    -Opowiada prawdziwą historię. -Yasu zdjął z siebie marynarkę. -Myślę, że warto go zobaczyć.
    -Nie ma mowy. Nie zniosę tej niemoty na ekranie przez choćby dziesięć minut, a co dopiero przez dwie godziny.
    -Trzeba było opłacić casting to miałbyś na jego miejscu swoich idoli.
    -I wiesz co? Może tak właśnie zrobię przy następnej okazjii.
    -Wiedziałem! -Kenichi uderzył pięścią w stół. Drugą dłonią rzucił telefon komórkowy na środek stolika. -Syn! Będę miał syna!
    -Gratulujemy! -Pozostała trójka nagrodziła go oklaskami.
    -Moi panowie to oznacza, że pora na kolejną porcję sake. Zgadzacie się ze mną? -Ruszył w stronę baru.
    Kenichi był psem na baby. Chociaż jego młoda żona grzała mu łożę w ślicznym apartamencie to zawsze korzystał z okazji kiedy na jego drodze pojawiała się ładna kobieta. Tak jak teraz ta blondynka siedząca przy barze, która zdecydowanie nie była Azjatką.
    -Na mój koszt. -Kenichi uśmiechnął się do niej. -Pozwolisz, że spytam, ale chyba nie pochodzisz stąd, prawda? Wakacje czy wyjazd służbowy? -Odebrał butelkę sake i przesunął się bliżej kobiety.
    Seitaro obserwował go od dłuższej chwili. Tanaka i Yasu kłócili się kto powinien dostać rolę w nowym filmie, a Usagi poszedł do toalety. Rozbawiony i bardziej zaciekawiony tą sytuacją podszedł do baru niedaleko nich by podsłuchaj co zamierza Kenichi. Oparł się o bar, zamówił kieliszek sake dla siebie i nasłuchiwał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kenichi i Ichiro choć byli do siebie bardzo podobni z wyglądu to z charakteru nie było dwóch bardziej różniących się od siebie osób. Ten pierwszy lubił dobrą zabawę, kobiety, hazard i ciężko było mu się ustatkować. Za czasów kiedy był młodym mężczyzną ciągle wpadał w tarapaty z których wychodził cało tylko dlatego, że miał po swojej stronie klan. Często odwiedzał domy publiczne, lubił kino amerykańskie i przesadzał z sake. Ten drugi na pierwszym miejscu zawsze stawiał rodzinę. W tym również rodzinę z klanu. Szanował kobiety, a najbardziej własną żonę. Miał głowę do interesów, był abstynentem i zdecydowanie nie popierał prostytucji choć zajmował się handlem żywym towarem. Poza tym był uważany za inteligentnego i wykształconego człowieka.
    Seitaro pokiwał głową z niedowierzania, kiedy usłyszał głupią gadkę swojego towarzysza. Owszem bywało, że Amerykanie lub Europejczycy pochodzili z Japonii bo tu przeprowadzili się ich rodzice i osiedlili na stałe. Ale ta kobieta zdecydowanie nie spędziła w Japonii dłużej niż kilka dni. To było widać od razu. A przynajmniej Seitaro to widział.
    -Dobrze trafiłaś... -Kenichi przysunął się do niej jeszcze bliżej tak, że na pewno nie mogła teraz zauważyć siedzącego za nim Seitaro. -Japonia to wspaniały kraj z ciekawą historią i mnóstwem atrakcji. Jeśli chcesz kochana odwiedzić najciekawsze miejsca w Tokio to dobrze trafiłaś. -Kiwnął do barmana by postawił im po dwa kieliszki. Wykonał pospiesznie polecenie. Japończyk rozlał sake i podsunął jej jeden z kieliszków. -Tak się składa, że o tej porze niedaleko stąd jest elegancki hotel, który słynie z najlepszej sauny w mieście. -Położył swoją dłoń na jej kolanie. - Gwarantuję ci, że żadna hołota nie będzie zawracać nam głowy. -Uśmiechnął się do niej w dość jednoznaczny sposób. Swój wzrok przeniósł na jej biust.
    W tym samym momencie siedzący obok Seitaro zakrztusił się pijąc sake i zaśmiał się na tyle głośno by para mogła go usłyszeć. Starszy Japończyk obrócił się w jego stronę przerywając rozmowę z blond pięknością.
    -Hotel może i elegancki, ale za to towarzystwo trochę nieodpowiednie.... -Powiedział Seitaro przenosząc powoli wzrok z kieliszka na Kenichi. Uśmiechnął się do niego wesoło. -Nie wszystkie kobiety mają zamiłowanie do starszych... panów.

    OdpowiedzUsuń
  3. -Och to ty z tych co wolą... kobiety? -Kenichi otworzył szeroko oczy. Był zbyt pewny siebie by odpuścić z czego doskonale zdawał sobie sprawę Seitaro. -Moja droga, sprawię, że kobiety wydadzą ci się nudne. -Mrugnął do niej zawadiacko. Młody Japończyk poprosił o kolejnego drinka. Czasami było mu wstyd przyznać, że to jego rodzina. Rozumiał, że większość kobiet obiera mężczyzn jak samców tego typu co Kenichi... Nic dziwnego... widzieli w kobietach tylko obiekt pożądania. Było to dla niego przykre choć prawdziwe.
    -Co ty na to? Wypijemy parę drinków i może zechcesz odwiedzić mój apartament? Założę się, że marzysz o kąpieli z bąbelkami. -Poruszał charakterystycznie brwiami ponownie kierując swoją dłoń na jej udo.
    -Kiepski pomysł. -Seitaro wypił swój kieliszek naraz. Odstawił go szybko na blat na tyle głośno, że barman zmierzył go wzrokiem. Poklepał Kenichi po ramieniu i stanął między nim, a blondynką. -Coś mi się wydaje, że wolisz kogoś bardziej w swoim wieku. -Mrugnął do niej, tak że tylko ona mogła to zauważyć. -Poza tym mój apartament jest znacznie wygodniejszy, a widok rozpościera się na całe Tokio. Co ty na to?
    Kenichi milczał. Wycofał się tak po prostu bez cienia walki. Właściwie zrobiło mu się głupio. Wciąż obserwował blondynkę mając nadzieję, że coś to zmieni. Że powie młodemu Japończykowi „ hej, ale ten starszy jest całkiem , całkiem!” .
    Seitaro spojrzał w oczy kobiety i uśmiechnął się. Nie miał złych zamiarów, ale uznał, że sytuacja jest żenująca i pora uratować młodą kobietę od tej beznadziejnej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli myślała, że zamierza ją naprawdę zaprowadzić do swojego apartamentu.... zwłaszcza Amerykankę* to chyba postradała zmysły, albo naprawdę uważała się za taką ślicznotkę, która może mieć każdego. Cóż próba uratowania jej... lub raczej zakończenia wygłupów Kenichiego nie udała się.
    -Tak się składa, że już ustaliliśmy kim jesteś. -Kiwnął do barmana by podał mu kolejnego drinka. Nawet się nie przejął, że kobieta zamiast odebrać to jako pomoc by stary zbok się odczepił ona pomyślała, że kolejny chce ją poderwać. A może tak naprawdę była chętna i wtrącił się niepotrzebnie? Cóż trzeba będzie odwdzięczyć się Kenichiemu. Na wzmiankę o amerykańskim aktorze skrzywił się. Zagraniczna kultura była dla niego pusta i przewidywalna. -Nie pochlebiaj sobie. -Zaśmiał się pod nosem. -Poza tym jestem ciekawy z kim masz ten kontrakt, skoro znasz moje imię. -Teraz jego oblicze zupełnie się zmieniło. Nie śmiał się już. Kenichi wyprostował się. Barman nerwowo zerknął na kobietę i pochwycił w pośpiechu szmatkę by zająć się czyszczeniem szkliwa. Choć był tu właścicielem to bar należał przecież do yakuzy.
    -Nie mogła słyszeć naszej rozmowy bo jest tu za głośno. -Kenichi poprawił garnitur i stanął tuż obok niej. -A zatem kobieta zza oceanu przylatuje do pracy i zna kogoś takiego jak Seitaro Yoshida?
    Owszem działali tu oficjalnie, ale raczej osoby spoza środowiska( a zwłaszcza ktoś kto był tu od niedawna) nie znały imion i nazwisk członków żadnego z klanów. To nie były te czasy kiedy prasa pisała oficjalnie o najbardziej znanych ludziach yakuzy.


    *nie wiem czy to było gdzieś wspomniane skąd ona jest ale uznałam, że z USA XD jeśli z Europy to w kolejnych postach to poprawię :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kenichi kiwnął na pozostałą dwójkę towarzyszy, którzy już od jakiejś chwili przestali się kłócić i uważnie się im przyglądali. Na jego polecenie oboje podnieśli się. Stanęli tak by uniemożliwić jej ucieczkę.
    -Coś ci się chyba pomyliło-. -Seitaro odstawił pustą szklankę na blat wciąż nie spoglądając nawet w stronę kobiety. -Wydaje ci się, że jesteśmy gangsterami z twoich amerykańskich filmów? Że za chwilę zacznę ci grozić bronią?
    Kenichi skinął do barmana. Ten od razu wyłączył muzykę. Ludzie, którzy byli niczego nieświadomi rozglądali się zdziwieni.
    -No dobra moi drodzy! -Usagi wyszedł na środek parkietu. -Koniec imprezy. Wszyscy wypierdalać! Nikomu nie trzeba było powtarzać dwa razy. Usagi bywał tutaj często i wszyscy dobrze go znali. A ci którzy byli niepoinformowani zrozumieli przesłanie kiedy rozpiął koszulę na tyle by mogli zobaczyć jego tatuaże tak charakterystyczne dla yakuzy.
    -Nie będziemy wychodzić. -Seitaro obrócił się w jej stronę i dopiero teraz na nią spojrzał.
    Yasu zamknął drzwi za ostatnim klientem.
    -Przeszukać ją.
    Kiedy nie kto inny jak Kenichi z chęcią zaczął wykonywać jego polecenie, młody Japończyk zaczął mówić spokojnie, lecz zdecydowanie.
    -Znam Twoich gangsterów... Williama Hardy, Thomasa Donella czy Grega Colinsa. Wymachują spluwą na prawo i lewo, u boku pojawiają się z takimi blondyneczkami jak ty, napadają na banki i jeżdżą sportowymi wozami. Pisze się o nich w internecie i prasie. Jeden z nich ma nawet Instagrama. Jeśli chcesz zabawić dłużej w Japonii musisz nauczyć się jednego... -Podniósł butelkę, którą wcześniej Kenichi zostawił na blacie i dolał jej sake. -Gwóźdź, który wystaje, będzie wbity w ścianę. -Było to znane japońskie powiedzenie, które oznaczało, że osoba, która odstaje od reszty, będzie zmuszona się dostosować.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeniósł wzrok Yasu. Japończyk miał może z czterdzieści lat, był nieco niższy niż pozostali i miał lekką nadwagę. To on był odpowiedzialny za handel bronią. Opłacał strażników oraz ochronę w portach i na lotniskach. Poprawił nerwowo krawat po czym podszedł do młodego Yoshidy i szepnął mu coś do ucha. Seitaro skinął głową i coś mu odpowiedział. Na tyle cicho by obca kobieta nie mogła go usłyszeć. Wymienili tak jeszcze kilka zdań.
    -Masz całkowitą rację. Kobiety u nas nie prowadzą interesów. Ale kto wie może dla ciebie zrobimy wyjątek. -Kenichi nachylił się nad nią zdecydowanie zbyt blisko.
    Seitaro przerwał rozmowę i spojrzał na swojego towarzysza. Kenichi odkaszlnął nerwowo.
    -Dalszej współpracy nie będzie. -Oznajmił bez wyjaśnień.
    Kenichi wyjął zza marynarki paczkę papierosów i zapalił jednego. Dym papierosowy unosił się w powietrzu prosto w stronę blondynki, jego samego oraz pozostałej dwójki braci z klanu.
    -Twój szef... Przypomnisz nam jego nazwisko?
    Chmura dymu właśnie uderzyła do w twarz. Niespodziewanie wstał, podszedł do starszego Japończyka po czym wyjął mu z ust papierosa i zgasił na jego dłoni, którą opierał o blat. Kenichi nawet nie jęknął choć po jego załzawionych oczach i zaciśniętej szczęce można było się domyślić jak cierpi.
    -Tyle razy ci mówiłem, że jak palisz bądź łaskawy nie dmuchać tym paskudztwem w moją stronę. -Odparł zupełnie spokojnie, podwinął rękawy i wrócił na swoje miejsce. -Na zapleczu jest apteczka.
    Trójka towarzyszy ruszyła w jego stronę bez słowa.
    -Na czym to skończyliśmy? Ach tak... Nazwisko twojego szefa?

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie lubił Ameryki, amerykańskiego jedzenia, filmów i muzyki. To wszystko było pełne komercji, obłudy i kiczu. Amerykanie nie mieli zbyt długiej historii. Mogli się pochwalić jedynie napaściami na starożytne ludy i rzekomym podbojem kontynentu. Choć tak naprawdę wszyscy wywodzili się z Europy. Nie mieli zasad.
    -Czy chciałbym coś jeszcze wiedzieć? -Zerknął na nią. -Tak... Co za idiota posyła kobietę na zupełnie inny kontynent do kraju, gdzie nie traktuje się poważnie żeńskich przedstawicieli? Jeśli twój szef to przekaż mu, że z idiotami nie mam zwyczaju prowadzić interesów. Jeśli jego ludzie tym bardziej nie mamy o czym mówić. -Wypił swoją kolejkę sake do końca. -Mogę wezwać ci taksówkę i załatwić jeszcze dziś lot do domu.
    Dla niego to był koniec interesów. To oni trzymali za jaja innych wielkich gangsterów i dyktowali im warunki. Sprawa z zaginioną bronią była mu znana. Podejrzewali, że facet odebrał przesyłkę, a teraz chce zarobić podwójnie i zrzucić wszystko na źle zorganizowany przemyt.

    OdpowiedzUsuń
  8. To nie tak, że tu w Japonii kobiety nie miały prawa głosu. Wręcz przeciwnie krzyczały głośniej niż nie jeden mężczyzna, ale jeśli chodzi yakuzę... Założyli ją mężczyźni wiele lat temu, a przecież Japończycy słynęli z podtrzymywania tradycji przez wszystkie pokolenia. Chociaż i tu zdarzały się wyjątki, a jego matka była żywym przykładem. Oczywiście nie brała udziału w spotkaniach, ale niektóre kobiety pracowały dla yakuzy w inny sposób i nie koniecznie ten o który wszyscy myśleli...
    -Nikt nie trzyma cię tutaj siłą, ale... powiadają, że kiedy zacznie się już butelkę sake należy ją skończyć. Może to głupie przesądy, a może jest w tym coś prawdy. -Rozlał kolejną kolejkę. Sake nie zostało już dużo. -Co jeszcze cię tutaj sprowadza?

    OdpowiedzUsuń
  9. -Nikt jeszcze nie upił się od paru kieliszków sake. -Rozlał im ostatnią kolejkę. Jeśli faktycznie przyjechała tu z polecenia szefa to straciła tylko czas. Dobrze, że interesy nie były jej jedynym choć za pewne głównym powodem odwiedzin.
    Nie czekał zbyt długo od razu wypił ostatni kieliszek i odłożył go na bok. Barman jakby wszystko przeczuwał wyszedł zza zaplecza i od razu zabrał się za sprzątanie. Seitaro wyjął portfel, położył kilka banknotów na blat.
    -To za dzisiejsze straty.
    -Dziękuję, ojcze. -Ukłonił się nisko jak to w zwyczaju mieli Japończycy. Chociaż brzmiało to dziwnie, że dużo starszy mężczyzna nazywał zaledwie trzydziestoletniego Seitro ojcem było to zupełnie normalne w yakuzie. Tu na szczycie hierarchi stał właśnie ojciec, a reszta była jego dziećmi. Razem tworzyli jedną, wielką rodzinę.
    -No cóż nie będziemy dłużej zatrzymywać naszego gościa.
    -Zgadza się. -Barman ponownie się ukłonił i ruszył w stronę drzwi z kluczem by wypuścić kobietę.
    -Gdybyś poczuła się nieco zagubiona w obcym kraju zawsze możesz tu przyjść. Hikaru zna prawie całe miasto, a jego syn ma wypożyczalnie samochodów... w razie gdyby był potrzebny. -Schował portfel do kieszeni po czym zrzucił na siebie czarną marynarkę. Zerknął w stronę zaplecza, gdzie najwyraźniej jego ludzie wciąż zajmowali się Kenichim. Jak dla niego był on za słaby na yakuzę i zbyt... amerykański.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie patrzył na nią. Ich spotkanie dobiegło końca z ostatnim kieliszkiem. Ale kiedy zadała my ostatnie pytanie przeniósł swój wzrok na blondynkę. Przez chwilę wpatrywał się w nią bez słowa. Typowa Amerykańska kobieta. Westchnął i pokręcił głową.
    -Tak szybko zmieniłaś zdanie? -Uniósł brwi do góry. -Jeszcze kilka chwil temu twierdziłaś, że sama potrafisz sobie zamówić taksówkę? -Machnął ręką obojętnie. -Hikaru się wszystkim zajmie. Na przyszłość nie udawaj w Japonii pani "kim ja kurwa nie jestem i co to ja kurwa nie potrafię" bo tutaj może cię to doprowadzić do zguby.
    Hikaru wyjął z kieszeni telefon i oczywiście słysząc ich rozmowę zadzwonił po taksi.
    -Będą za pół godziny. Jakieś korki na głównej drodze. Ponoć zderzyły się dwa osobowe samochody. Jeden z turystami.
    -OCh no tak... -Uśmiechnął się do kobiety. -Kolejna rada... jeździj jak Japończycy. Nie przedstawiłaś się nam. Ty jak widać doskonale znasz nas wszystkich. Zatem....

    OdpowiedzUsuń
  11. -A co robi się za zdradę w twoim kraju, Virgio Coleman? -Oparł się o blat i skrzyżował ręce przyglądając się jej. -Strzał w głowę? Pobicie? Zabicie rodziny? Aż dziwne, że tego nie wiesz przyjeżdżając prowadzić interesy z Japończykami.
    Hikaru choć nie uczestniczył w ich rozmowie usiadł przy drzwiach wpatrując się w podłogę.
    -Tutaj liczy się honor. Nie to w jaki sposób my cię ukarzemy, lecz jak ty to zrobisz.
    Barman kiwał głową by potwierdzić to co mówił Seitaro.
    -Jeśli zdradzisz czy przyniesiesz hańbę swojemu klanowi odcinasz sobie palec.
    Klany raczej ze sobą nie rywalizowały lecz współpracowały, ale klan Inagawa-kai prowadził od kilkunastu lat wojnę z klanem Hakamura. Ci pierwsi chcieli zakazać handlu narkotykami w samej Japonii, a ci drudzy wręcz przeciwnie uzależnić własnych rodaków.
    -Czasem zdarza się tak, że jeden z członków popełnia seppuku. Innym wydaje się, że w dzisiejszych czasach nie jest to już popularna metoda samobójstwa, ale... niekiedy palec nie wystarczy, albo zaczyna ci ich brakować. Hikaru... opowiedz o swoim bracie, proszę.
    -Mój młodszy brat był członkiem klanu. Zawładnął nim pieniądz i władza. Nic innego się dla niego nie liczyło. Dopuścił się zdrady. Raz... drugi... trzeci. Za czwartym razem nasz szanowny Ichiro Yoshida wydał na niego wyrok. By nie zhańbić rodziny musiał popełnić seppuku. -Hikaru mówił to zupełnie spokojnie. Choć brat żył niegodnie, jego śmierć okazała się honorowa i oczyściła jego duszę. Nie miał winił też klanu, ani rodziny Yoshida.
    -Dla was Amerykanów jest to niepojęte jak można samemu się okaleczać dla honoru, ale jak zostaniesz tutaj dłużej może to zrozumiesz.

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdyby przyjechała tutaj jako turysta spotkała by się na pewno z innym zachowaniem. Po pierwsze nie siedziałaby w barze z członkami yakuzy tylko w restauracji z innymi obcokrajowcami. Po drugie Japończycy dla turystów byli kulturalni i uprzejmi. Choć niestety nie zawsze dogadywali się przez różnice kulturowe. Po trzecie jeśli wchodzi się do baru i wymienia nazwisko członka klanu trzeba się liczyć z takim a nie innym zachowaniem.
    -Tak się składa, że wiem o was więcej niż ci się wydaje.
    Kiedy spytała o uczucia Hikaru spojrzał na nią zaskoczony. Tu nie zadawało się takich pytań. Seitaro też był nieco zdziwiony, ale uśmiechnął się do niej.
    -Stwierdziłaś to po spędzeniu ze mną może czterdziestu minut? Nieźle. -Pokiwał głową. -Każdy człowiek ma dwie maski. Jedną lepszą, drugą gorszą. To jaką założy zależy od sytuacji i tego z kim będzie rozmawiać. Sądzę, że gdzieś tam pod twoją maską kryje się ta Virigia, która ma rodzinę, być może męża, jakiegoś puchatego kociaka w mieszkaniu i ulubioną sąsiadkę, którą zawsze pyta o samopoczucie. Cóż... teraz poznaliśmy zdecydowanie swoje gorsze maski. Drugie są przeznaczony dla innych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie mogła wiedzieć, że spędził w Ameryce trochę czasu i zdążył poznać ich zwyczaje. Nie tylko ludzi przeciętnych, ale również ludzi, którzy wiedli gangsterskie życie. Nie zamierzał jej o tym mówić. Nie zupełnie obcej osobie, która zdecydowanie, przynajmniej według niego, zachowywała się jakby rozmawiała z dziećmi nie członkami yakuzy.
    -Cóż za ulga. Myślę, że możesz poczekać na taksówkę na zewnątrz. -I nic już więcej się nie odezwał.
    Hikaru poderwał się jak oparzony i otworzył drzwi. W tym samym momencie trójka Japończyków wyszła zza zaplecza wesoło o czymś rozmawiając zupełnie tak jakby nic się nie stało.
    -Panienka może tu przychodzić kiedy zechce. -Właściciel baru uśmiechnął się do niej. Nie był członkiem yakuzy, ale w jakiś sposób należał do nich. Znał ich zwyczaje i wiedział jacy zimni i okrutni potrafią być. Ale wiedział też, że są ludźmi i rozumieją kiedy ktoś jest w potrzebie. Kiedy zostaje na lodzie. -Ciężko odnaleźć się w naszym kraju, ale mogę pomóc jeśli trzeba będzie.

    OdpowiedzUsuń
  14. [Do jakiego momentu teraz przeskakujemy?]

    OdpowiedzUsuń
  15. [Hmmm.... teraz musieliby spotkać się w nieco przyjemniejszych okolicznościach xD Może ktoś jej ukradnie torebkę? I tu Seitaro na nią wpadnie i zainteresuje się co się dzieje? Tak mi przyszło jakoś do głowy xD]

    OdpowiedzUsuń
  16. [No dobra zróbmy tak :D ]

    OdpowiedzUsuń
  17. Nawet członek yakuzy musi czasem robić zakupy. Byli tacy, którzy wysyłali swoich ludzi z listą zakupów, ale Seitaro wolał załatwiać codzienne sprawy sam. Niebawem jego siostra miała obchodzić urodziny więc musiał rozejrzeć się za prezentem, a sprostać jej oczekiwaniom nie było łatwo. Poza tym potrzebował też paru artykułów spożywczych do domu.
    Do centrum handlowego pojechał sam, zakupy poszły w miarę sprawnie. Gorzej z prezentem. Nie upatrzył niczego ciekawego. Kiedy wychodził na parking zauważył czekającego na niego Kenichiego i trójką innych członków, którzy niedawno dołączyli do klanu i dostali zadanie chronić starszych.
    -Witaj, Kenichi. Co tu robisz? Dziś miałem....
    -Znaleźliśmy ją. -Przerwał mu.
    -A pieniądze?
    -Mówi, że wszystko wydała. Nie wierzę jej.
    -Dobra. Jedziemy tam.
    Wszyscy wsiedli do jednego samochodu. Jeden z nowych prowadził. Wyjechali spod ziemia i zatrzymali się na światłach, kiedy Seitaro zauważył wysiadających pięciu mężczyzn z czarnej limuzyny. Dobrze wiedział kim są.
    -Padnijcie! -Zdążył wrzasnąć kiedy wrogi klan zaczął do nich strzelać.
    -Co oni robią na nie naszym terenie? -Kenichi wyciągnął pistolet.
    -To zasadzka. Ktoś musiał was śledzić! -Seitaro zrobił to samo.
    Po chwili wszyscy chowali się już za samochodem co jakiś czas wychylając się by oddać strzał. Ludzie w koło zatrzymywali samochody, wysiadali, uciekali, chowali się do sklepów, restauracji.
    -Kenichi dostań się za ten samochód i zadzwoń po wsparcie. Wy trzej zostańcie tutaj. Ja przejdę zza tą ciężarówkę. Powinienem zdjąć któregoś z nich. -Zaczął wydawać polecenia.

    OdpowiedzUsuń
  18. Seitaro był prawie pewny, że cała ta strzelanina to nic innego jak zasadzka na niego lub na Kenichiego bo w końcu klan o niczym jeszcze nie wiedział. A może wiedział i ktoś ich zdradził? Nie czas był jednak zastanawiać się nad tym w tej chwili. Udało mu się jakoś przedostać za ciężarówkę. Oddał kilka strzałów lecz bez większego rezultatu. Zmienił magazynek i wychylił się delikatnie. Zauważył go... Stał tam i strzelał prosto w trójkę Japończyków chowającą się za ich wozem. Wymierzył broń, wystrzelił, a członek wrogiego gangu padł martwy na ziemię. Ponownie się schował i wtedy ją zauważył.
    Gdyby okoliczności były inne pewnie by się wściekł, że go śledzi, albo co gorsza dalej brnie w interesy jej szefa, który jak dla niego był już skończony. Ale z racji, że znajdowali się w samym środku strzelaniny jakoś nie przyszło mu to nawet do głowy.
    -Pomóc? -Spojrzał na nią jakby była szalona, ale zaraz przypomniał sobie, że skoro pracowała z przemytnikiem to broń nie jest jej obca. -Kobieto czy to zawsze wiesz kiedy się pojawić? -Powiedział to żartem, a przynajmniej na tyle na ile się dało w obecnej sytuacji. -Nie ruszaj się, jasne? -Wychylił się by zobaczyć co się dzieje. Drugi z klanu też dostał. Trzeci próbował go wciągnąć do samochodu. Trzej Japończycy wymieniali magazynki, a Kenichi pomachał telefonem. Seitaro wyjął z kieszeni swój. Seitaro odparł tylko "tak" i odłączył się. Wsparcie było w drodze, ale on musiał uciekać. Nie wiadomo czy wrogi klan nie dał znać swoim ludziom. Seitaro spojrzał na wejście na podziemny parking gdzie stał jego samochód. Musiał się tam dostać.
    -Dobra... -Spojrzał na blondynkę. -Już cię widzieli ze mną więc jesteś w takiej samej dupie jak i ja więc na mój znak biegniemy na parking. -Nie czekając na jej odpowiedź krzyknął :
    -Już!

    OdpowiedzUsuń
  19. -Jesteś pewna, że nikt nas nie widział? -Seitaro rozejrzał się w koło by upewnić się, że są sami. Cały czas trzymał w prawej dłoni pistolet. Lewą włożył do kieszeni i po chwili wyciągnął kluczyki. Podszedł do najnowszej Toyoty Century i otworzył drzwi. -Wsiadaj. Musimy gdzieś pojechać to przeczekać. Nie mogę zawieść cię do hotelu bo może nas ktoś śledzić. Muszę to sprawdzić. -Dopiero tera zauważył, że blondynka patrzy dziwnie na swoje zakupy. -Ziemia do ciebie kobieto! -Pomachał jej już z samochodu. -Buty obejrzysz później.
    Odpalił auto czekając na Virgię cały czas obserwując wejście na parking w tylnym lusterku. Telefon położył na deskę rozdzielczą by widzieć czy ktoś chce się z nim skontaktować chociaż wiedział, ze takie strzelaniny mogły trwać godzinami.
    Ktoś mógł pomyśleć, że to tchórzostwo uciekać, że powinien walczyć za klan. Tylko, że ich obecnej sytuacji musiał pozostać żywy. Nikt nie potrafił poprowadzić klanu tak jak syn Ichiro Yoshidy.
    -Jesteś rana? Wszystko w porządku? Cholera! -Uderzył dłonią w kierownicę. Mógł tylko mieć nadzieję, że jego ludzie wyjdą z tego cało.

    OdpowiedzUsuń
  20. -Mam dostęp do miejskiego monitoringu. Nie potrzebuję się włamywać. -Odparł obojętnie ruszając z parkingu i kierując się do wyjazdu, który prowadził na drugą stronę centrum handlowego, gdzie powinien panować spokój. W końcu strzelaniny nie miały miejsca w całym mieście. Ruszył jednak powoli.
    Na całe szczęście okazało się, że galeria z drugiej strony była bezpieczna i mogli włączyć się spokojnie do ruchu drogowego. Minął ich właśnie radiowóz policyjny, ale Seitaro dobrze wiedział, że nie będzie interweniować. Takie strzelaniny od dłuższego czasu były na porządku dziennym i doskonale wiedzieli czyja to sprawka. A że policja była zależna od klanu woleli wszystko przeczekać. Jedynie interweniowali by pomagać cywilom. Wtedy ani jeden ani drugi gang się nie wtrącał.
    -Nie jesteś jedyna która potrafi hakować wiesz? -Zerknął na nią. -Mamy dostęp do wszystkiego bez włamywania się.

    OdpowiedzUsuń
  21. [No cóż nic na siłę. Zawsze możemy coś innego stworzyć, albo odpuścić ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  22. [A masz jakieś inne pomysły? :D]

    OdpowiedzUsuń