7 lutego 2020

[KP] Lullaby for me


Hardin Evans
17 lat || szkoła średnia || klasa dwunasta || w tym roku matura || w planach studia || niedawno zdane prawo jazdy ||  matka - lat 32 || niezadowolony z ponownego zamążpójścia matki || podpala trawkę || arogancki || egoistyczny || zamknięty w sobie || lubi naśmiewać się ze słabszych || fan Tolkiena, horrorów i wyścigów konnych || terrarium z ptasznikiem || tatuaż ukrywany przed matką

10 komentarzy:

  1. [Gabriel to jego przyrodni brat a nie ojczym :D Tak miało być w końcu by nie było między nimi tak dużej różnicy wieku]

    Nie był zachwycony, dowiedziawszy się o zaręczynach ojca. Od wielu lat nie wnikał w życie seksualne ojca. Jednak to, że się zaręczył i ledwie po miesiącu wziął ślub, było dla Gabriela dużym zaskoczeniem. Jego bliźniaczka, Joanna, jak ma w swoim szalonym artystycznym zwyczaju, była zachwycona. Wiedział, że ojciec się zmienił. Był dużo spokojniejszy. Przez większość uroczystości i potem na weselu, Gabriel pilnował by nikt nie zakłócał spokoju nowożeńców. W czasie samego wesela wyjechał cztery razy w sprawie interesów, za co później został brutalnie obrzucony błotem przez Jo, która uważała, że obecność dzieci na ślubie ojca jest niezbędna.

    Jeremy pilnował spraw związanych z handlem. Był to pewny człowiek, któremu i Thomas i Gabriel ufali, mimo że nie byli jednej krwi. Było spokojnie. Żadnych większych awantur, brak trupów, zbyt wielkich zniszczeń również nie było. Po przyjęciu zapłacił właścicielowi przybytku za zniszczenia i dorzucił trochę, by mężczyzna przypadkiem nie informował policji o pewnych sprawach, które wyczyniali, nieco zbyt pijani szczęściem młodych gości.
    Był jednak pewien "element", z którego Gabe nie był zadowolony; a dokładnej był to przyrodni brat. Wszystkie dzieci Thomasa były już dorosłe.

    On oraz Joanna, mieszkali już od dawna w swoich mieszkaniach. Tylko Dick, wciąż zajmował pokój w domu rodzinnym. Jednak syn macochy był dopiero w liceum. Był zbyt dorosły by poznać i przyzwyczaić się do rodzinnych interesów ale też i zbyt młody by do nich wejść. Według Gabriela, chłopak mógł stanowić pewien problem oraz, co najgorsze - cel ataków przeciwników. Najłatwiej atakować przez trafienie w słaby punkt.
    Thomas, Gabriel jak i Joanna rozumieli ten problem. Rozmawiali długo o tym cóż począć z ukochanym i jedynym synem, najdroższej małżonki ojca. Zostawianie go bez opieki rodziny było ryzykowne, ale wprowadzanie go w interesy - niepewne. Wszyscy doszli do wniosku, że należy wprowadzać go powoli, systematycznie oswajać go z bronią, przemocą, szantażami i tym mrocznym życiem w mrocznych zaułkach tego miasta.

    Gabriel wszedł do domu ojca jeszcze przed południem. Nigdy nie lubił tego gmaszyska. Był zbyt duży i zbyt staroświecki. Zdecydowanie wolał nowoczesne wnętrza. Wszedł do kuchni. Uniósł brew widząc najmłodszego członka rodziny, który wlepiał wzrok w ekran telefonu.
    - To whisky za 500$. - powiedział na powitanie. - Picie jej bez lodu to grzech śmiertelny.

    OdpowiedzUsuń
  2. [Luzik XD Wszystkim nam szkodzi brak słońca :D ]

    Uniósł nieco kąciki ust. Zdecydowanie pasował do niego taki uśmiech, który z resztą był wytrenowany przez lata. Był specjalnie zarezerwowany dla tych, którzy go irytowali ale by się o tym fakcie nie dowiedzieli. - Przychodzę kiedy chcę. - odparł bez emocji w głosie. Otworzył jedną z szafek. Odszukał cynamonowe płatki śniadaniowe. Już po chwili siedział na kuchennym blacie z miską i spożywał swoje śniadanie. Zerknął na zegarek na nadgarstku. Dlaczego było tak wcześnie? Do otwarcia Circle zostało jeszcze dużo czasu. 
    - Mam ci dać jakąś robotę. - zwrócił się do młodziaka. - Twoja matka chce żebyś zarabiał, byś miał na studia czy jakieś mieszkanie.
    Nie podobała mu tę ta wizja. Jaką pracę miałby mu niby dać? Barmana? Windykatora? Mokrego chłopaka? Wątpił my młody miał ukryte talenty, które mogłyby mu się przydać. Jednak jeśli nie spróbuje, nie dowie się na pewno. Poza tym, ojciec byłby niepocieszony. Teraz musiał poświęcić młodemu trochę czasu by potem nie mieć kłopotów.
     - Pracowałeś gdzieś kiedyś?

    OdpowiedzUsuń
  3. - Każdy ma swoje sposoby na życie - odparł, wzruszając lekko ramionami. - Są dorośli i niech sobie robią co chcą. 
    Wypił resztkę mleka z miski. Zsunął się z blatu, otworzył zmywarkę i wsadził do niej miskę. Sam już nie pamiętał kiedy ostatnio gotował albo zmywał. Żywił się albo na mieście, albo u znajomych albo jedzeniem podgrzanym w mikrofali. - Nie zatrudniłbym cie w Circle. - nie  chciał zaniżać poziomu swoich pracowników. Płacił im wystarczająco dużo by mogli porządnie o siebie zadbać.
    -  Teraz mogę ci załatwić pracę w kawiarni. Brakuje mi baristy. Alex teraz może cie przeszkolić.Rozbrzmiał dzwonek w telefonie Gabriela, lecz mężczyzna nawet na niego nie zareagował. Jedynie na smartwatchu wyciszył dźwięk. W końcu rozmawiał z kimś kto właściwie stał się częścią rodziny.
    - Na komputerach się znasz... - namyślił się chwilę. - Na jakim poziomie, jeśli można wiedzieć? Potrzebuję Kopacza, ale nie wiem czy o takiej obsłudze komputera rozmawiamy
    Obecnie posiadał dwóch Kopaczy, przy czym zdolniejsza była Jung - dziewczyna wiecznie ubrana na czarno z różowymi włosami. Coraz częściej potrzebował bardziej wnikliwych informacji o różnych osobach - takich, które można było zdobyć tylko w nielegalny sposób.

    OdpowiedzUsuń
  4. Parsknął śmiechem.
    Miał niejasne wrażenie, że ten chłopaczek świetnie nadaje się do tej rodziny. Zdecydowanie bardziej niż najstarszy brat. 
    - Pysznie. 
    Telefon Gabriela znów się odezwał, lecz mężczyzna znów go wyciszył. Czasami miał wrażenie, że wolałby żyć spokojnie, tak jak Jo. Mieć swoją pracownie, być artystą i nie wchodzić w rodzinne interesy. Jednak w tych chwilach przypominały mu się chwile, kiedy leżał w szpitalu po operacji. Wszechobecna niemoc i nuda były nie do zniesienia. Potrzebował adrenaliny by żyć i to dosłownie. - Nie będę cie niańczył. Jesteś na to za stary a ja nie jestem masochistą. Po prostu ojciec ma swoje interesy - lepsze i gorsze. Czasem ktoś ma ochotę wyrazić swoje niezadowolenia z tym związane. Niestety, miłość jest idiotyczna i zaburza rozsądek. Nie chcą cie wysłać na drugi koniec świata na studia więc... Musisz być blisko rodziny. Nie jestem i nie będę twoją niańką, kumplem ani dobrą wróżką. Dam ci możliwości a co z nimi zrobisz to już twoja sprawa. Zerknął na zegarek. Było jeszcze wcześnie. 
    - Pakuj się, jedziemy po sprzęt. Tylko nie mów matce. Chciałbym pożyć spokojnie bez jej pierdolenia nad uchem... Nie mówiąc już o ojcu. 

    OdpowiedzUsuń
  5. Odczekał, aż za młodym zamkną się drzwi.Wyciągnął telefon i oddzwonił. Pojawił się niespodziewany problem związany z jednym z polityków, który nawoływał do wstrzemięźliwości. Kolejny idiota, który sądził, że Bóg Ojciec i syn Boży mogą ocalić świat przez zniszczeniem. Na dodatek uznał, że zacznie swoją misję od utrudniania im transportu odpowiednich używek. Irytujący człowiek, którym trzeba będzie się zająć. Może na nim Jung przetestuje Hardina.
    - Jedziemy po sprzęt. A potem poznasz naszą gwiazdkę.
    Spojrzał w stronę schodów na piętro. Ostatnią rzeczą, na która miał ochotę to gadanie baby, która była od niego starsza o ledwie 4 lata i nie wiedziała nic o tym co dzieje się w tym domu. Bez słowa otworzył młodemu drzwi i wyszedł za nim.
    Kiwnął głową jednemu z ochroniarzy. Wsiedli do zaparkowanego obok aut ojca Maserati. Gabriel nie korzystał z usług kierowców gdy nie musiał. Poza tym, bardzo lubił prowadzić.
    Zerknął na młodego kątem oka.
    - A co cie to? - rzucił, wciskając przycisk zapłonu. Silnik zamruczał a auto ruszyło posłusznie.
    Gabriel nie przejmował się zbytnio ograniczeniami prędkości. Dwa radiowozy, które minęli nawet się nimi nie zainteresowali. Policjanci dobrze wiedzieli, do kogo należy wóz i czasem po prostu nie opłacało się go ścigać.
    Udali się na obrzeża miasta. Minęli piękne, czyste osiedle pełne zadowolonych z życia ludzi i gówniaków z ich pieseczkami, które Gabriel często miał ochotę przejechać.Po kilku chwilach wyrosło osiedle podniszczonych domów, gdzie zabiedzone dzieciaki siedziały na schodach, słuchając muzyki ze starych odtwarzaczy. Była to część dawnego robotniczego osiedla, które po zamknięciu fabryk stało się miejscem, które się nie odwiedzało po zmroku.
    Zaparkował przy krawężniku przed jednym z ceglanych bloków. Na małym skrawku trawnika przed budynkiem na drewnianej, odmalowywanej setki razy ławeczce, siedziała duża ciemnoskóra kobieta z kolorowym turbanem na głowie. Wachlowała się czerwonym wachlarzem, ozdobionym złotymi chińskimi znakami. Mężczyzna wysiadł i zbliżył się do kobiety.
    - Afrodyto, codziennie jesteś piękniejsza. - zwrócił się do kobiety z czarującym uśmiechem.
    - Prawdziwy czarodziej z ciebie, doktorze Faust. - odparła śmiejąc sie głośno.
    - Mówię szczerą prawdę. Jest Jack?
    - Jest u siebie. - pochyliła się nieco by spojrzeć uważniej na Haridana. Zawsze była podejrzliwa, ale wychodziła z założenia, że jeśli Faust kogoś przyprowadza to znaczy, że to to ktoś zaufany. Mimo to, uważnie obserwowała młodego gdy mijali ją i weszli do budynku. Klatka chodowa śmierdziała szczurzym moczem i wilgotnym tynkiem. Weszli na piętro. Gabriel zapukał do drzwi pod numerem 6.
    Jack był ciemnoskórym facetem, o wzroście 13-latka. Uśmiechnął się, szczerząc swoje niezwykle równe i śnieżnobiałe zęby.
    - Dzień dobry! Jakże dawno nie widziałem twojej słodkiej do mdłości mordeczki. - odezwał się, zapraszając gości do środka. Mieszkanie niemal całe, zagracone było serwerami, sprzętem komputerowym i najróżniejszymi kabelkami. Karzeł usiadł na fotelu na kółkach i przysunął się do jednego z ekranów, grał własnie w Hitmana.
    - Czego ci potrzeba i kim jest ten mały? - rzucił Jack.
    - Potrzeba mi sprzętu jak dla Jung. A młody nie powinien cie obchodzić, nie gustuje w czekoladkach. - odparł Gabriel kąśliwie. Ciemnoskóry technik zaśmiał się głośno. Zdecydowanie miał to po matce.
    - Dla ciebie wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejnym przystankiem było mieszkanie w China Town. Gabriel wprowadził Haridana do niedużego apartamentu w nowszej zabudowie tej części miasta. Okna salonu zasłaniały ciężkie kotary przez które do mieszczenia nie wpadało światło dnia. Wszędzie pachniało kawą i aromatem cynamonu. Przez chwilę panowała cisza, by potem ciche kroki dobiegły z jednego z pokoi. Różowo włosa japonka, obrana na czarno wkroczyła do salonu. Była drobna, ale po jej wyglądanie i zaciętej choć niezwykle urodziwej twarzy, widać było, że nie należy do delikatnych i płochych dziewczątek.
    - Co jest? - spytała, patrząc swoimi wymalowanymi oczami na nieznanego sobie chłopaka.
    - Nie co, tylko kto. To Haridan. Będzie z tobą pracował. - odparł Gabriel, podchodząc do stołu na którym stał otwarty laptop Jung. - Mam dla ciebie nowe zadanie a przy okazji sprawdzisz czy Haridan może ci się przydać.
    - No w końcu! - fuknęła. - Kurwa, z nudów zaczęłam podglądać ludzi w hotelach.
    Gabriel parsknął śmiechem.
    - Właśnie widzę. Nie wiedziałem, że pani prokurator gustuje w kobietach...
    - Laska jest pojebana! - wrzasnęła Jung. - Ale to co odwala to jakaś magia. chyba sama się z nią prześpię. Gabe, co ona robi z językiem...
    Mężczyzna pokręcił głową, szczerze rozbawiony.
    - Dobra. Sprawa wygląda tak. Zaraz będzie sprzęt dla Haridana. Trzeba będzie go podłączyć, tym się już sami zajmiecie. A potem, dowiecie się wszystkiego co sie da o Harrym Oldmanie. To ten religijny psychopata. - usiadł na stole i patrzył to na Jung to na przyrodniego brata. - Zaczyna mnie wkurzać. Do tego kręci się przy sprawach, które go nie powinny interesować. Trzeba się z nim uporać zanim przyjedzie nowy towar. Chce wiedzieć z kim sypiał, co lubi jeść na śniadanie, kiedy kupował kondomy i czy bzykał w dzieciństwie psa sąsiada. Może znajdziecie jakiegoś trupa w szafie. Jakies pytania?

    OdpowiedzUsuń
  7. - A ile byś chciał? Zwykle płacę tygodniówkę a do tego premię za osiąganie zadowalających wyników.

    Faust usiadł na skórzanym fotelu, w kształcie jajka i czekał na wyniki. Do otwarcia klubu miał jeszcze kilka godzin czasu. Wiele spraw mógł załatwiać przez telefon co robił bez skrępowania. Gdy musiał odbyć bardziej poufną rozmowę, wychodził do pokoju, którego nie zajmowała Jung, by rozmawiać bez świadków. Wiedział, że gdy dziewczyna skupia się na pracy, cały świat przestaje dla niej istnieć. Chłopaczek wciąż był niepewny, więc wolał nie ryzykować. Jung należała do tych niezwykłych osób, które mimo drobnej aparycji i różowych włosów była wielką fanką muzyki heavymetalowej, czerni, tatuaży i noży. Cały pokój, który zajmowała oddawał jej charakter, łącznie z wisząca na ścianach kolekcją.
    Wysłał własnie wiadomość do Peralty, przypominającą o egzekucji długu od ludzi z portu, gdy Haridan oświadczył, że coś ma.
    Wysłuchał go spokojnie. Gdy skończył, zerknął na Jung, która lekko kiwnęła głową. Zatem go zatwierdziła.
    - Uwielbiam katolików. Są takimi beznadziejnymi hipokrytami.
    Podniósł się z fotela i zaczął przechadzać się po pokoju. Musiał obmyślić strategię działania. Trudno było uderzyc w niego bezpośrednio przez szantaż. Chyba najlepszym wyjściem byłoby uderzyc przez media.
    - Pilnujcie jego komputera. Sprawdzajcie co i do kogo pisze. Chce wiedzieć kiedy zaplanuje spotkanie w sprawie tego ich projektu. W międzyczasie uszczelnijcie zabezpieczenia Circle i mojego sprzętu. Jung - zatrzymał się i spojrzał na japonkę. - Załóż Haridenowi bezpieczne konto w jakimś mile egzotycznym miejscu i dopilnuj by ojciec i mój zjebany starszy brat o nim nie wiedzieli.
    - Oczywiście, doktorze Faust - odparła chichocząc.
    - Naucz też młodego robienia bezpiecznych przelewów. Niedługo mam transport broni a coś mi się wydaje, że FBI ma kreta w Circle, który usłyszał o dwa słowa za dużo i niestety potrafi myśleć logicznie.
    Gabriel przeniósł spojrzenie na młodzieńca. Dostrzegł niezrozumienie, zdziwienie i lekki szok na jego twarzy.
    - Witaj w rodzinie. - powiedział Gabriel z uśmiechem na ustach.

    OdpowiedzUsuń
  8. - Nieźle młody - pochwalił Gabriel - Nawet jestem pod lekkim wrażeniem. 
    Odmówił papierosa. Starał się rzucać palenie, a przynajmniej je ograniczać.
     - Sprawa wygląda tak. - zaczął, krzyżując ramiona na piersi. - Ojciec chce bym cie wprowadzał do rodziny. Ale faktem jest to, że ci nie ufam. Nie dam ci ani broni ani wozu ani zlecenia. Musisz sobie na to zapracować. Przeszedł po pokoju. Porównanie do Ojca Chrzestnego było raczej nietrafione, ale lubił ten film. Ostatnio miał coraz mniej czasu na swoje hobby. Przydałaby się czasem pomoc. -  Będziesz mi towarzyszył. Jeśli po tygodniu dalej będziesz chciał ze mna pracować to może cie wciągnę głębiej. Odwrócił się ku młodziakowi i uśmiechnął się ciepło.
     - To nie jest to co w filmach. Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.
    Zastanawiał się, czy młody się porzyga przy pierwszej okazji. Większość ludzi nie radziła sobie z widokiem krwi, bólu czy martwych ciał. Ludzie, których czasem trzeba było ukarać płakali i błagali o litość. Większosć ludzi nie poradziłaby sobie z takimi doświadczeniami. 

    OdpowiedzUsuń
  9. - Do Circle. Peralta powinien już wrócić i dowiemy się na pewno czegoś ciekawego.
    Gabriel pożegnał się z Jung, która wróciła do grzebania w systemach zabezpieczeń "firmy". Gabe bardzo dbał o prywatność. Zajmował się również finansami Jo, która jako artystka nie miała stałych dochodów, a jedynie okazjonalne duże wpłaty, które dla większości urzędników skarbówki wyglądałyby bardzo podejrzanie.
    Wsiedli do auta.
    - Edukacji nikt ci nie załatwi. Sam musisz się o to postarać. Wiedza sprawia, ze jesteś użyteczny bądź nie, tak jak Victor twój najstarszy przyrodni brat...
    Czarna owca rodziny Winklerów była znana z tego, że każdą nawet najprostszą czynność potrafiła doprowadzić do katastrofy. Na początku, gdy Gabe zaczął dopiero przejmować część obowiązków ojca, Vic próbował się wykazać przed rodzicami i współpracownikami ojca, ale im bardziej się starał tym gorzej wychodziło.
    Jechali przez miasto. Popołudniowe słońce przeświecało przez brudne powietrze centrum, sprawiając że wszystko wydawało się żółtawo brudne.
    - Jak będę miał zlecenie dla ciebie i Jung, będziesz wpadał do China Town i ogarniecie wszystko wspólnie. Za to będę ci płacił. Do tego będziesz miał oddzielne zadanie ekstra, za które będę ci płacił dodatkowo. Dopóki mieszkasz z Thomasem, będziesz pilnował komputera i telefonu Victora. Stale zgrywaj maile, któe do niego przychodzą i które wysyła i nagrywaj wszystko to co gada przez telefon. To nasz brat, ale kretyn...
    Wjechali w jedną z bocznych uliczek, doceirając na tyły klubu. Zatrzymali się, a już po chwili jedna z bram garażowych otworzyła się. Zanurzyli się w ciemność.
    Faust zgasił silnik. Gdy tylko brama zamknęła się za nimi, ktoś włączył światło. W podziemnym garażu, w rzędzie stało kilka marzyn - od niedużych aut dostawczych po motocykle. Obaj wysiedli.
    - Peralta już jest, szefie. - odezwał się wysoki i bardzo szczupły mężczyzna z wytatuowaną szyją. Czarna bluza z logiem Punishera była zbyt duża na jego szczupłe ciało, ale najwidoczniej nikomu to nie przeszkadzało.
    - to dobrze. - odparł Faust, podając chudzielcowi kluczyki do auta. - To Hardin. Czasem będzie się tu pojawiał...
    - Tak, szefie. - chudzielec, otaksował nowego spojrzeniem, zapamiętując każdy szczegół jego wyglądu i styl jego poruszania się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faust poprowadził brata do schodów. Trafili do korytarza, prowadzącego do kubu. Ochroniarz, ogromny umięśniony ciemnoskóry facet, zmrużył nieco oczy, widząc obcego.
      - Dzień dobry, szefie. - odezwał się głębokim, mocnym głosem, aż włosy stawały dęba.
      - Dzień dobry. To Hardin. Będzie tu czasem wpadał.
      - Oczywiście, szefie. - odpowiedział wielkolud i skinął głową.
      Minęli jeszcze kilka osób, za każdym razem odbywała się podobna wymiana zdań. Wszyscy witali się z szefem, przerywając swoje dotychczasowe zajęcia, a potem przyglądali się obcemu, zapamiętując jego rysy twarzy by w razie nieobecności szefa móc wpuścić młodego. Wnętrze klubu oświetlone zwykłym białym światłem nie prezentowało się tak efektowanie jak przy przytłumionym czerwonym i niebieskim oświetleniem. Niezwykle atrakcyjny młody Włoch z idealnie przyciętym zarostem wycierał za barem kieliszki, a za nim pięknie prezentował się szklany regał z rozmaitymi alkoholami, głównie whisky i ginem. Barman odstawił szklankę sprawnym ruchem chwycił jedną z butelek i nalał szafowi bursztynowego alkoholu. Gabriel chwycił ją zgrabnie i ruszył w kierunku schodów by przejść do swojego apartamentu. Dawniej w tych pomieszczeniach była loża VIP, ale odkąd przejął klub uznał, że takowa nie będzie potrzebna, zwłaszcza że cały klub stał się miejscem dla VIP. Gabe nie mieszkał tu, a jedynie przyjmował petentów, załatwiał dostawy a w pokoju z łóżkiem, zaspokajał swoje potrzeby z wybranymi osobami.
      W głównym pomieszczeniu, na skórzanej kanapie siedział mężczyzna z kwadratową szczęką, mocnymi rysami twarzy i stalowoszarymi oczami. Podniósł się gdy otworzyły się drzwi. Bez słowa uścisnął dłoń Gabriela. Skinął głową ku Hardinowi. Wiedział kim ów młodzieniec jest.
      Faust odstawił szklankę na błyszczący blat długiego stołu, który służył zarówno jako stół konferencyjny jak i bar. Podszedł go podobnego jak w klubie, szklanego podświetlonego regału i wybrał jedną z butelek whisky.
      - Pijecie? - spytał towarzyszy.

      Usuń