"Zapomnij o amerykańskich gangsterach. Yakuza to zupełnie coś innego. To rodzina. Tu obowiązują zasady i hierarchia. Nie można odejść z Yakuzy. Stajesz się jej częścią aż do końca swoich dni."
Seitaro 'Seito' Yoshida
lat 30 || Tokio || horoskop: dziewiątka || tatuaże || świeżo upieczony boss || klan Inagawa-kai || || syn słynnego Ichiro Yoshida || handel bronią, narkotykami i ludźmi || dwie młodsze siostry || luksusowe samochody || miłośnik japońskiej kuchni || gra na fortepianie
Virgia podejrzewała, że absolutnie nie dostałaby posady zaraz po zakończeniu nauki, gdyby nie podsłuchała niechcąco rozmowy dwóch agentów w akademickiej kawiarni. Podejrzewała nawet, że przez jej kiepskie wyniki fizyczne w ogóle nie ukończyłaby akademii, nawet mimo całkiem dobrych wyników z pozostałych części szkolenia. Ale wystarczyło tylko niechcąco podsłuchać rozmowę dwóch agentów w uczelnianej kawiarni. Głowili się nad jakąś sprawą dotyczącą międzykontynentalnego przemytu, a kiedy zajrzała jednemu z nich przez ramię, zanim zdążyła pomyśleć, powiedziała na głos, że te ich ‘chińskie chatki’, jak je nazywali, to w rzeczywistości japońskie kanji. Na początku dostała opieprz, że studenci nie mają prawa w ogóle brać udziału w rozwiązywaniu oficjalnych spraw i dlaczego w ogóle podsłuchiwała, ale potem okazało się, że miała rację i dosyć mocno przyczyniła się do rozwiązania sprawy, bo zamiast drążyć sprawę w Chinach, przenieśli się do Japonii i wszystko naprało rozpędu. Miesiąc później Virgia dostała dyplom, durny mundur i posadkę w CIA. Nawet mimo tego, że po skończonej akademii dziewięćdziesiąt dziewięć procent absolwentów musiało jeszcze zrobić kilkuletnie szkolenia lub staże, aby w ogóle zacząć pracę.
OdpowiedzUsuńNajwyraźniej jednak agentom zajmującym się tą sprawą ‘paliło się pod dupą’, jak lubiła to określać Virgia. I choć mogli ściągnąć najlepszych lingwistów od japońskiego, to jednak żaden z nich nie był agentem, a co za tym idzie – nie mógł pracować ‘w terenie’. I ponosić ryzyka, oczywiście.
Zawsze sądziła, że nastoletnia fascynacja i bycie swego rodzaju otaku do niczego jej się nie przyda – bo do czego miało jej się przydać oglądanie ‘chińskich bajek’ (jak to pogardliwie określał jej brat) i ogólne zainteresowanie japońską kulturą? Teoretycznie do niczego, ale, jak widać, wytrwałość w uczeniu się słów, a potem nawet znaczków, się opłaciła, bo nawet jeśli robiła to dla siebie, tak z nudów, to teraz jej się to przydało.
Nigdy by jej jednak do głowy nie wpadło, że dzięki temu pół roku od rozpoczęcia pracy szefostwo zaproponuje jej udział w takiej operacji. I tak po prawdzie – nie mogła odmówić. I chyba nawet nie chciała, bo tamta nastoletnia fascynacja częściowo odżyła, a Virgia miała wrażenie, ze spełnia się jakieś jej małe marzenie – czyli będzie mogła na własne oczy zobaczyć Japonię, japońską kulturę i obyczaje, które dotychczas znała tylko z mang, filmów i anime.
Nie dawała się jednak ponosić emocjom. W samolocie z Chicago do Tokio przeglądała wszystkie raporty, chcąc się dokładnie zapoznać ze sprawą. Przyglądała się zdjęciom, dosyć niewyraźnym, niestety. Zapamiętywała dane. I pilnowała, aby w rejsowym samolocie nikt jej nie zajrzał przez ramię, bo gdyby cokolwiek wyciekło, to heca byłaby nieziemska.
Oczywiście, CIA miało otrzymać wsparcie od PSIA, jednak zanim ktokolwiek się do niej pofatygował, Virgia zdążyła się zainstalować w nowym, mikroskopijnym mieszkanku i dostać dyspozycje od własnego szefostwa.
Dyspozycje były jasne i konkretne, a agencja poznała nawet miejsce pobytu obiektów, z którymi miała nawiązać kontakt. I w tamtym momencie musiała zrobić coś, co najbardziej jej się nie podobało.
UsuńAle przecież nie jej winą było, że nie jest szkaradą, tylko w miarę ładną, zadbaną kobietą. I że postanowiono to wykorzystać. Zwłaszcza, że wśród Japończyków ewidentnie się wyróżniała, co zresztą dosyć dobitnie czuła, siedząc przy stoliku w eleganckiej restauracji. Spojrzeń nie dało się uniknąć, zwłaszcza, że przez jakiś czas siedziała sama, póki nie pojawił się kolega z PSIA. Jednak tylko po to, aby wytworzyć odpowiednią otoczkę, bo dziwne byłoby, gdyby przyszła na obiad sama. Potem zeszli piętro niżej, do połączonego z restauracją klubu, Daisuke wskazał jej dyskretnie mężczyznę, z którym miała nawiązać kontakt, a Virgia, biorąc głęboki wdech, skierowała się do baru, przy którym stał, z nadzieją, że samym spojrzeniem lub głupim odrzuceniem włosów zwróci na siebie uwagę.
Zamówiła sobie drinka całkiem niezłym japońskim, choć oczywiście nie był idealnie płynny i na sto procent pokaleczyła któreś słowa. Równocześnie posłała promienny uśmiech mężczyźnie stojącemu ledwie dwa metry od niej. To musiał być on, musiał być szefem. Wiek mniej więcej się zgadzał, twarz nie jakoś wybitnie, bo fotografia z raportu była ziarnista, ale skoro Daisuke go wskazał… Choć Virgia nie wiedziała, że widział jedynie to samo zdjęcie, co ona.
…Uśmiech, na szczęście zadziałał, bo kiedy barman przyniósł zamówionego drinka, a Virgia chciała zapłacić, powiedział, że nie jest to konieczne, bo płatność została już uregulowana. Po czym dyskretnie wskazał przez kogo. Nie pozostawało jej nic innego, jak wziąć szklankę i podejść, aby nawiązać rozmowę. Nadal z tym durnym uśmiechem na twarzy, choć ani trochę jej się to nie uśmiechało. Facet był na bank po pięćdziesiątce. A ona miała go poderwać, no kto to wymyślił w ogóle…
Virgia zdecydowanie lepiej się czuła w dżinsach i koszuli, a nie w przykrótkiej i opiętej sukience. Ale w takim stroju była większa szansa, że zwróci na siebie uwagę, musiała więc się przemęczyć. Na tym poniekąd polegało jej zadanie. Żeby jednak nie spłycać tego, co miała zrobić, należało podkreślić, że musiała w tę sprawę włożyć mnóstwo wysiłku intelektualnego, a nie jedynie ładnie wyglądać. W tracie lotu zapoznała się ze wszystkimi zebranymi danymi i większość z nich zapamiętała. Starała się też zapamiętać twarze, jednak niektóre fotografie były niewyraźne. No i wątpiła, aby wszyscy zamieszani w spraę znaleźli się w raporcie, wywiad na bank kogoś pominął. Zawsze tak było. Trudno było rozpracować struktury złożone z mnóstwa ludzi i połączone współpracą z ich amerykańskimi gangsterami. Gdyby nie ta współpraca, to przecież Virgii by nie było teraz w tym miejscu.
OdpowiedzUsuńZdawało jej się jednak teraz, że dobrze rozpoznała osobę, choć gdyby nie potwierdzenie Daisuke, pewnie by się wahała, nie chcąc robić falstartu. Ale był Japończykiem, do tego agentem PSIA, znał sprawę, wiec powinien ogarniać i rozpoznawać rodaków. Na bank był przyzwyczajony do tego, że wszyscy wyglądają podobnie. Tak się przynajmniej zdawało Europejczykom i Amerykanom.
No ale właśnie, tutaj wszyscy wyglądali podobnie, więc Virgia zdecydowanie się wyróżniała. Dlatego to durne pytanie mężczyzny, to ‘chyba’ sprawiły, że miała ochotę się skrzywić, przewrócić oczami i powiedzieć, że jest idiotą, skoro tak głupio zagaduje. To było oczywiste, że nie pochodziła stąd! Musiała jednak udawać zadowoloną i zainteresowaną, więc uśmiechnęła się tak niby tajemniczo, po czym umoczyła usta w drinku. Chciała w ten sposób dać sobie czas na wymyślenie jakiejś bajeczki, bo nie przygotowali jej żadnej dopracowanej tożsamości. Zresztą, im więcej kłamstw, tym trudniej się połapać, więc nie miała zamiaru kombinować i na przykład zmieniać sobie imienia.
- Wyjazd służbowy – powiedziała powoli, zauważając, że na brzegu szklanki został ślad po szmince.- Dłuższy kontrakt, co mnie cieszy, bo Japonia zawsze wydawała mi się fascynująca – nie wdawała się w szczegóły owego ‘kontraktu’, skupiła się na wyrażaniu uznania dla kraju, którym się znajdowali, choć chyba wystarczającym uznaniem był fakt, że znała język, bo to nie było zbyt częste.
Miała ochotę zabrać się i odejść, ani trochę nie widziało jej się flirtowanie. Bezwiednie przygryzła dolną wargę, rozglądając się przy tym, jakby liczyła na to, że pobliżu rozpozna jeszcze kogoś. Zdawało jej się, że owszem, rozpoznała, ale jakoś ją to nie cieszyło. Naprawdę czuła się niekomfortowo, ale musiała dać radę.
Działało. Cholerka, zadziałało. Najwyraźniej wystarczyło mieć tylko nieco głębszy dekolt i ładnie się uśmiechać, bo kiecka wcale nie była aż tak krótka. Virgia musiała w to brnąć mimo narastającego w niej zniesmaczenia. Odmówienie sake byłoby nie na miejscu, więc chlapnęła sobie szybko, żeby mieć z głowy. Nie chodziło o to, że Virga nie lubiła pić czy ogólnie było jakąś świętoszką, chodziło o to, że musiała mieć jasny umysł. Zbyt dobrze wiedziała, że upicie jej to sposób na to, aby była bardziej uległa i dała się gdzieś zaciągnąć.
OdpowiedzUsuńPrzewidywania się sprawdziły, ale do sauny zdecydowanie nie było jej po drodze. Ani do sauny, ani nigdzie indziej. Musiała jednak ukrywać niechęć. Niestety, nie udało jej się powstrzymać nerwowego drgnięcia, gdy na jej nagim kolanie wylądowała męska dłoń.
- Zamiast sauny wolałabym galerię sztuki – powiedziała spokojnie, choć w tamtym momencie biła się z myślami, czy nakryć dłoń własną i subtelnie ją odsunąć, żeby Yoshida ją zabrał, czy jednak nie robić nic i pozwolić na to, jak by nie patrzeć, lekkie napastowanie. Zanim zdążyła podjąć decyzję i cokolwiek zrobić lub nie zrobić, usłyszała nieznajomy głos, który ewidentnie wtrącał się do tej wątpliwej jakości konwersacji. Zwróciła spojrzenie na mężczyznę i zaraz po tym zaczęła szukać w pamięci odpowiednich informacji, bo zdawało jej się, że gdzieś w raporcie mignęła jej ta twarz na zdjęciach. Niezależnie od tego, czy był jakoś zamieszany w sprawę, czy nie, Virgia i tak przywołała na twarz uśmiech, bo nie mogła wypaść z roli.
- Jasne, bo niektóre mają po prostu zamiłowanie do pań – brzmiała w taki sposób, że nie było wiadomo, czy tylko żartuje, czy jednak sugeruje, że wszelkiego rodzaju panie, starsze lub nie, również są w wachlarzu jej zainteresowań. Czemu nie, zawsze warto eksperymentować, a nie zamykać się na jedno. Choć oczywiście Virgia nie chciała, aby jej słowa zostały teraz odebrane jako sugestia bycia lesbijką, a co za tym idzie – że nie jest zainteresowana przystawiającym się do niej amantem. Faktycznie nie była zainteresowana, ale przecież musiała udawać, że jest.
Dopiero po chwili olśniło ją, do kogo należy nowa twarz. A przynajmniej zdawało jej się, że dobrze skojarzyła.
Zdążyła już zauważyć, że starszy Yoshida ma te swoje zapędy, które najwyraźniej nie pozwalały mu przepuścić żadnej okazji na zaliczenie młodej kobiety. Trochę jej to nie pasowało do opisu, który przeczytała w raporcie, ale przecież śledczy nie mogli odkryć wszystkiego. Zasugerowanie, że woli kobiety w sumie nie było takie głupie. Mogło sprawić i najwyraźniej rzeczywiście sprawiło, że będzie próbował mimo wszystko skłonić ją do zmiany decyzji i pokazać, że faceci też są fajni, a Virgia mogłaby się dłużej opierać i go zwodzić, bo miała wymówkę. I rzeczywiście działało, bo nie chciał odpuścić, a ona mogła się tylko uśmiechnąć tajemniczo (czy może raczej z pobłażaniem?), a po chwili wyraźnie się spiąć, gdy dłoń podjechała wyżej. A sukienka wraz z nią. Nie podobało jej się to. Nie mogła jednak tak ostentacyjnie jej odtrącić, bo spłoszyłaby obu. A może jednak? Tak, mogła, wiec to zrobiła – złapaładłoń mężczyzny i zdjęła ją ze swojego uda.
OdpowiedzUsuń- W innych okolicznościach chętnie – powiedziała uprzejmie i naprawdę szczerze, bo co jak co, ale wiek nie miał dla niej jakiegoś wielkiego znaczenia, o ile tylko z kimś się dogadywała. Czasem rzeczywiście ci dojrzalsi mężczyźni byli ciekawsi. O ile nie podrywali jej w tak nieudolny sposób.- I nie, niekoniecznie. Na Brada Pitta poleciałabym zawsze i wszędzie, choć jest już po pięćdziesiątce – uśmiechnęła się z rozbawieniem przy tym zdaniu. Może lepiej by było, gdyby przytoczyła nazwisko jakiegoś starszego, japońskiego aktora, ale Brada Pitta przecież kojarzyli wszędzie. A Virgia w ten sposób sygnalizowała właśnie to, o czym myślała: że wiek nie ma dla niej znaczenia. Nie mogła sobie przecież zamykać furtki! Ale i tk nie wiedziała, co ma robić, trochę się zamotała. Miała na wyciągnięcie ręki obu panów Yoshida. Oczywiście, lepiej się było dostać do starszego, na bank miał więcej informacji i wszystkim sterował, choć jak na szefa wydawał jej się nieco dziwny i beztroski. A teraz tak po prostu się wycofywał, bo syn mu się wtrącił w podryw? Coś tu nie grało.
Niezależnie od swojego celu, nie chciała wyjść od razu na łątwą, bo to mijało się z celem. Byłaby tylko zabawka na jedną noc, a przecież miała dokopać się głębiej.
Potrząsnęła więc lekko głową.
- Nie sądzisz, Seitaro, że jeśli skorzystam, to będzie to trochę trąciło dziwkarstwem? – spytała bezpośrednio, zdradzając tym samym, że wie, jak się nazywa. Podejrzewała, że mogło go to nieco zdziwić, z tego względu, że nie była Japonką, ale nie aż tak mocno, bo tutaj pewnie mnóstwo ludzi wiedziało, kim jest.
Nawet jeśli tą propozycją próbował tylko jej pomóc odpędzić starszego Yoshidę, to… Co miała zrobić? Przecież nie ot tak się zgodzić. Grała więc bardziej otwarcie, informując swoimi słowami, że nie jest kobietą na jeden raz.
[Nie było wspomniane, w sensie ona o tym nie mówiła. Ale uznajmy, że po prostu jakoś tak automatycznie to widać, po akcencie słychać czy coś. Bo w opisie było, że jest z CIA i leci z Chicago.]
OdpowiedzUsuńVirgia postukała paznokciami o blat baru, jakby w zniecierpliwieniu, jednak w ten sposób chciała sobie dać kilka sekund na zastanowienie i ogarnięcie się. Prosty gest który pozwalał jej się skupić. W pierwszej chwili się skrzywiła, tym razem otwarcie, słysząc słowa, które padły. Przecież dobrze wiedziała, jak tutaj traktują kobiety. To oczywiste, że według nich była tylko obiektem seksualnym na raz, a nie kimś, kto ma jakiekolwiek pojęcie o interesach czy czymkolwiek innym.
- Chyba powinniście się cieszyć, wydawało mi się, że o to chodzi, aby każdy znał to nazwisko i drżał ze strachu na samą myśl o nim, nie? – powiedziała to odrobinę lekceważąco, za co zaraz zganiła w myślach samą siebie. Nie powinna ich drażnić. Ale to czasami było silniejsze od niej.- I racja, trochę tu głośno. Kiepsko się rozmawia. Tak więc chętnie opowiem coś o moim ‘kontrakcie’, ale nie tutaj – uśmiechnęła się najładniej, jak potrafiła. Aż do przesady, jakby tym durnym uśmieszkiem też chciała sprowokować.- Albo pozbądźcie się mnie od razu, ale wtedy się niczego nie dowiecie i ściągniecie sobie na głowę odwet ze strony mojego ‘pracodawcy’ – nakreśliła w powietrzu znak cudzysłowu dotyczący ostatniego słowa. A zaraz po tym sięgnęła po szklankę i migiem dopiła drinka.- Nie mam broni – zapewniła jeszcze, unosząc obie dłonie trochę w górę, jakby chciała w ten sposób zasygnalizować, że sami mogą sobie to sprawdzić. Choć ukrycie czegokolwiek pod taką sukienką byłoby trudne. Aczkolwiek nie niemożliwe.
Virgii wyrwało się ciche westchnienie. Właśnie się wpakowała po uszy w całą tę sytuację i już nie było odwrotu, jak jeszcze przed chwila, gdy mogła stwierdzić, że nie jest zainteresowana flirtem i po prostu sobie pójść. Musiała w to brnąć. Zsunęła się z wysokiego krzesła barowego. Nie zamierzała uciekać, nic z tych rzeczy, zresztą i tak nie mogła już odejść. Nie patrzył na nią nawet mimo tego, że do niej mówił. Coś jej się nie zgadzało. To starszy Yoshida powinien wydawać polecenia, a wcale tak nie było.
OdpowiedzUsuń- Nie – potrząsnęła lekko głowa.- Nic mi się nie wydaje – powiedziała spokojnie. Ne było co panikować. Nie mieli powodu, by ją zabijać.
Skrzywiła się od razu, gdy na jej tyłku wylądowały dłonie, a później wspięły się po biodrach i jeszcze wyżej. Już nie ukrywała niezadowolenia. A z innej strony, szef nie powinien robić takich rzeczy. Szef zwykle miał klasę, a nie tak chętnie zabierał się do obłapiania obcej kobiety. Czyli mężczyzna, którego początkowo wzięła za Ishiro Yoshidę wcale nim nie był.
- Czy to konieczne? – spytała zmęczonym głosem, kierując wzrok prosto na Seitaro, który łaskawie w końcu zaszczycił ją spojrzeniem. Musiała unieść głowę, bo mimo obcasów był od niej wyższy. Zawsze ubolewała nad tym, że nie urosła w pionie zbyt dużo.- Chyba, że w zamian ja będę mogła podtykać ciebie – nuta żartu pojawiła się w jej głosie. Traktowała tę sytuację jak najbardziej na serio, oczywiście, jednak nie chciała, aby uznali ją za arcywroga. Przecież nie była w tym momencie ani trochę groźna.
Na chwilę zamknęła oczy, chcąc jakoś znieść ten niechciany dotyk i przy okazji skupić się na tym, aby wyszukać w pamięci rzucone tak swobodnie nazwiska.
- Świetnie, że ich znasz, bo ja ich nie znam – powiedziała spokojnie.- Każdy, kto na serio w tym wszystkim siedzi, wie, że nie należy się wychylać w tak głupi sposób, a już na pewno nie na czymś takim jak instagram – serio, kto inteligentny chwaliłby się gangsterską na tego typu portalu? Tylko jakiś kretyn, który kompletnie nie zna się na ‘interesach’.- Nie od nich przychodzę. Chodzi o ostatni transfer broni, który nigdy nie dotarł do Chicago. Wiem, w jaki sposób traktujecie kobiety, nie uczestniczą w sprawach służbowych. U nas jest trochę inaczej. Może wam się nie podobać, że przysłali akurat mnie. Ale… - uśmiechnęła się delikatnie.- Jak słychać, znam japoński. To jest główny powód, dlaczego ja tu jestem a nie jakiś facet. Nic ponadto – wzruszyła ramionami.- Szef nie chce konfliktu ani wojny, chce tylko ustalić nowy sposób współpracy, żeby służby nie dobrały nam się do dupy.
Bardzo, ale to bardzo nie podobała jej się bliskość starszego mężczyzny. Starała się jednak tego nie okazywać, więc po jej twarzy już nie było nic widać, jedynie tamto wcześniejsze skrzywienie, gdy jej dotknął. Mogli to wykorzystać jako słabość. A zdecydowanie przekroczył granicę strefy osobistej i intymnej. Stała jedynie wyprostowana z dłonią ułożoną na barze.
OdpowiedzUsuńNie wiedziała, czy chodzi o współpracę z nią, czy to kategoryczne stwierdzenie dotyczy właśnie jej, czy jedynie obecnej sytuacji, więc się nie odezwała. Dym papierosowy zaszczypał ją w oczy, więc odruchowo je zmrużyła. A chwilę później drgnęła i minimalnie się odsunęła, nie wiedząc, co się stanie. Grunt, że się nie skulił ze strachu, bo przecież nie wiedziała, czego się spodziewać. Wtedy wyraźnie pokazałaby, że gdzieś tam w niej tli się strach. A może o to chodziło? Może powinna pokazać, że się boi, aby oni poczuli się pewniej?
- Mogę usiąść? – spytała uprzejmie, gdy niemalże zostali sami. Tak naprawdę wcale nie oczekiwała odpowiedzi.- Dzięki – mruknęła jeszcze, podskakując zabawnie, żeby usiąść z powrotem na wysokim, barowym krześle.- Leonard Hastings – powiedziała bez wahania, podając nazwisko jednego z szefów chicagowskiej mafii, którego agencja miała na oku. Nie dało się z nim skontaktować, bo od przemytu miał przecież ludzi, wątpliwe więc było, aby szukali u niego potwierdzenia.- Transfer szedł przez Miami. Zarekwirowało go FBI, bo od jakiegoś czasu CIA węszy w Chicago. Nie mają jednak dowodów, więc na razie nic nie zrobili – to była akurat prawda. CIA węszyło, ale na razie nic nie wywęszyło. Nic poza faktem, kto był nadawcą tranzytu.- Czy coś jeszcze chciałbyś wiedzieć? – nie pytała złośliwie, tylko normalnie, głos też miała naturalny, chyba nawet odrobinę miły.- Bo nie wiem, jakie szczegóły podawać.
Chciałaby też o coś spytać, pewnie, że chciała. Ale wiedziała, że jeszcze nie może, bo i tak by jej nie odpowiedział.
Z ust Virgii znów wyrwało się westchnienie. Kiedyś kobiety nie miały nawet praw wyborczych i nie mogły studiować, ale cały świat poszedł do przodu. Tylko tutaj… Naprawdę, co innego mogła zrobić, jak nie westchnąć?
OdpowiedzUsuń- Może taki, który uznał, że jak wyśle mężczyznę, to odbierzecie go jako zagrożenie i kropniecie na miejscu – zauważyła. No a poza tym, facet pewnie nie zdołałby zaciągnąć do łóżka szefa japońskiej mafii. Chyba że Virgia o czymś nie wiedziała… Nie żeby sama miała zamiar do jakiegokolwiek łóżka go zaciągać, nic z tych rzeczy. Miała tylko wzbudzić zaufanie, co było o tyle łatwiejsze, że przecież ani trochę nie była groźna.- Słuchaj… - zaczęła i zamilkła, nie bardzo wiedząc, jak ubrać w słowa to, co chce powiedzieć. Przez kilka sekund przesuwała więc palcem po brzegu pustej szklanki stojącej na barze.- Nie traktuj mnie jak gorszej. Nie biegam z gnatem po ulicy, nie morduję i tak dalej, pracuję tym – przyłożyła na chwilkę palec do skroni.- I przy komputerze. Szukam informacji. Takie mafijne CIA – świetne porównanie, po prostu świetne, brawo, Virgia.- Czujecie się wszechmocni, wiem. I wiem, że nie da się zniszczyć całej mafii, zawsze będzie istnieć. Ale węszą, rozumiesz? Mogą sporo napsuć.
Świetnie zdawała sobie sprawę, że mimo całej tej operacji, nikt nie jest w stanie rozbroić ani yakuzy, ani cosa nostra, ani wszystkich innych gangów. Ale mogli zapobiec niektórym rzeczą.
- Dzięki, ale nie chcę wracać do USA. Nie tylko w interesach tutaj przyjechałam – powiedziała po chwili cicho, jakby nieco smutno, zsuwając się z hokera. Zachwiała się przy tym na tych swoich niebotycznych obcasach, których dosłownie nie cierpiała.- Taksówkę też potrafię sobie zamówić. Już mogę wyjść? – przy tym pytaniu spojrzała mu prosto w oczy.
- Tak? Tylko że to nie ja ją zaczęłam – zauważyła. Poza tym, nie musiała się stosować do tutejszych zasad czy tam zwyczajów, skoro nie była stąd, zawsze mogła się wywinąć tym, że ich nie zna.- A co mogłoby w tym być? – spytała nieco zaczepnie.- Może to, że w ten sposób mnie tylko upijesz? – nie że podejrzewała go jakieś niezbyt przyjazne zamiary, wspomniała o tym teraz tylko dlatego, że siłą rzeczy alkohol działał na Virgię szybciej niż na kogoś o większych gabarytach.- Nie chcę ci o tym mówić – potrząsnęła przy tym stwierdzeniu głowa.- Bo takie informacje mógłbyś wykorzystać później przeciwko mnie. Ale jeśli ma ci to sprawić przyjemność… - nie usiadła z powrotem, sięgnęła tylko po mini-szklaneczkę, podniosła ją i wypiła zawartość jednym haustem. Podobno na stojąco lepiej wchodzi. Tylko nie w szpilkach, w szpilkach kończyło się gorzej.
OdpowiedzUsuń- Jasne, że nie. Jeśli się pije w miarę regularnie i wygląda, jak ty – stwierdziła i choć nie powinna, sięgnęła po ten ostatni kieliszek.- Natomiast jeśli pije się tylko lampkę szampana przy jakichś oficjalnych okazjach i waży o połowę mniej, to można się upić – łyknęła sake, odstawiła kieliszek i uśmiechnęła się krzywo. Nie była pijana, nic z tych rzeczy, ale pomyślała sobie, że zgrywanie lekko wstawionej może jej teraz trochę pomóc. Musiała znaleźć równowagę pomiędzy pokazaniem się od tej delikatnej strony, że niby jest nieco nieporadną kobietką potrzebująca pomocy a twardą babeczką z głową na karku.
OdpowiedzUsuń- To sugestia, że mam sobie iść, rozumiem – stwierdziła po chwili i faktycznie chciała pójść za barmanem, ale się zachwiała na tych durnych szpilkach. Nie zrobiła tego specjalnie, żeby podtrzymać wrażenie, że jest na lekkim rauszu, było to całkowicie na serio, bo Virgia od lat miała problem z obcasami. Nie chodziła jak kaczka albo jak na szczudłach, tylko normalnie, nawet z gracją, ale bywały chwile, gdy miała lekkie zawahania równowagi. Tak jak teraz. Nie wiedziała, czy ma zakląć pod nosem, czy uśmiechnąć się przepraszająco.
- A jeśli teraz czuję się zagubiona?
- Potrafię sobie zamówić taksówkę – powtórzyła to, co wcześniej powiedziała.- Nie o to mi teraz chodziło.
OdpowiedzUsuńUdawanie bezradnej nie zadziałało. Virgii wyrwało się westchnienie. Ani tak, ani tak. Nic mu nie odpowiadało. I najwyraźniej odbierał wszystko w całkiem inny sposób, niż powinien, bo przecież ani trochę nie była wyniosła, nie mądrzyła się i nie robiła nic w stylu „kim jak kurwa jestem”, jak to określił. Mówiła spokojnie, chciała być miła, ostrzegała przed wywiadem i chciała zapobiec potencjalnym konfliktom. Jedyną osoba, która się tutaj mądrzyła i aż ociekała pewnością siebie był on.
Przymknęła na chwilę oczy. Męczyło ją takie stanie, dyskusja dobiegła już końca, naprawdę z chęcią by już wyszła. Szkoda tylko, że ta taksówka miała się pojawić dopiero za pół godziny.
- Nie musisz mnie traktować jak gorszej i głupszej – powiedziała spokojnie. Przecież to właśnie robił. Nie była facetem, więc automatycznie była gorsza. Tutaj tak było, wiedziała o tym, ale nie dopuszczanie kobiet do interesów nie oznaczało, że trzeba cały czas traktować je z góry. Myślała, że chociaż ktoś pokroju szefa będzie nieco bardziej otwarty i z klasą.
- Virgia Coleman – nie wymyślała sobie żadnej fałszywej tożsamości, lepiej było zachować własne imię, aby się później nie pomylić.- Co robicie zdrajcom? Mam na myśli Japończyków, a nie kogoś z zewnątrz. Co robicie swoim.
Miała pewne informacje. Może jak to mu podsunie, to okaże się, że jednak jest godna zaufania.
- Na pewno nie obcina się palców – stwierdziła. Nadal brzmiała spokojnie. Przedziwna była to rozmowa, dziwnie się z nim rozmawiało. Nie podobało jej się to.- Nie mogę wiedzieć wszystkiego, sam zauważyłeś, że nie jestem stąd. I jak na kogoś, kto gardzi Ameryką, dosyć łatwo oceniasz ludzi, którzy są Amerykanami, choć tak naprawdę nie możesz mieć o nich pojęcia.
OdpowiedzUsuńMiał swój sposób widzenia świata, Virgia miała swój. Nie ingerowała i nie krytykowała tego, co tutaj robią. A cały czas spotykała się z krytyką, jakby definiowała ją jej narodowość i jakby przez to również była gorsza.
Kiwnęła głową, chcąc w ten sposób zasygnalizować, że zarejestrowała wszystko, co mówią. Wysłuchała tej historyjki, ale ostatnie zdanie znów wzbudziło w niej irytację, bo znów było oceną, znów krytyką.
- Czy ty w ogóle kogoś lubisz? Czy tylko interesy się liczą? – spytała nagle i zupełnie nie wiedziała, skąd jej się to wzięło. Choć chyba właściwsze byłoby pytanie, czy w ogóle ma jakieś uczucia, czy jednak władza jest najważniejsza, a resztę Seitaro ma gdzieś.
- A może tobie się wydaje, że wiesz? Może umiejętnie przedstawili ci fałszywy obraz, żebyś uważał wszystkich wokół za idiotów i stracił czujność? – podsunęła, bo halo, tak właśnie się zachowywał, wszystkich wokół uważał za idiotów. Trochę ją to drażniło. Trochę bardzo. To właśnie była postawa ‘kim to ja nie jestem i co to ja nie potrafię’.
OdpowiedzUsuń- Nie stwierdziłam, tylko zapytałam. Jeśli czegoś nie wiem lub mam wątpliwości, to pytam. Nie doszukuj się w tym drugiego dna. Nie robię z siebie najmądrzejszej wbrew temu, co twierdzisz. Co z tą taksówką? – miała już powyżej uszu tej dziwnej wymiany zdań, bo chyba prawdziwą rozmową nie dało się tego określić. Tak naprawdę wcale taksówki nie potrzebowała, była zbędna, bo mogła się przejść, daleko nie miała. Mogła więc wyjść w każdej chwili. Ale musiałaby iść w tych butach, co jej się nie uśmiechało, nawet jeśli to był tyko kawałek.- Może. Może kto tam na mnie czeka. Może nawet zamiast kociaka mam złotą rybkę. A może nie. Może jestem całkowicie sama – wzruszyła przy tym ramionami, bo tak właśnie było. Nikt na nią nie czekał, a rybka zdechła po trzech latach towarzyszenia jej w mikroskopijnym mieszkanku w Chicago.- Podejrzewam, że widzimy się pierwszy i ostatni raz, tak więc… - cofnęła się o krok i dygnęła zabawnie, bo przecież nie będzie się kłaniać w pas tak, jak oni to mieli tutaj w zwyczaju. Zresztą, to było teraz dla niej niebezpieczne, tak się schylać, bo nie dość, że miała te cholerne obcasy, to jeszcze przecież chlapnęła kilka kieliszków.- Żegnaj, Yoshida-san.
Tak naprawdę byłaby zaskoczona, gdyby cokolwiek jej się udało osiągnąć tego wieczora. Wiedziała, że będzie trudno i nie liczyła na nic wielkiego, nie za pierwszym razem, więc nie czuła się rozczarowana tym, że nie wszystko poszło tak, jak by tego chciała.
OdpowiedzUsuńDo drzwi pomaszerowała pewnym krokiem, nie chwiejąc się ani trochę, bo co jak co, ale chodzić przecież potrafiła. Wiedziała, że więcej się tutaj nie pojawi, niezależnie od tego, co mówił ten Japończyk wcześniej stojący za barem. Tutaj nie było już czego szukać.
- Jasne. Dziękuję – mimo to, odpowiedziała uprzejmie, bo wiedziała, że nie należy palić za sobą mostów i zwieńczyła to nawet uśmiechem. A potem wyszła i stwierdziła, ze jednak nie warto czekać na taksówkę, bo zanim dotrze, to Virgia pewnie będzie już u siebie. Poza tym, taksówki mogli pilnować, aby sprawdzić, gdzie ją zawiezie. Nie wykluczała, że i tak ktoś za nią podążył, chcąc sprawdzić, dokąd pójdzie, ale nie przejmowała się tym, bo przecież teoretycznie nie miała nic do ukrycia.
[Nie wiem właśnie.
OdpowiedzUsuńWiem, że to jej teoretycznie zależy, żeby się tam wcisnąć, ale jeśli będzie się narzucać, to podziała to odwrotnie i nic w ten sposób nie zdziała.]
[Chyba że mają jakąś małą wojenkę z drugim klanem, a z tego, co czytałam, nie patrzą na ludzi, tylko robią strzelanki w środku miasta, w biały dzień. I może gdzieś się tam przypadkiem 'zapodzieje'?]
OdpowiedzUsuń[No to pisz ;P bo mi dziecko marudzi i teraz przez godzinę będę nosić ;/]
OdpowiedzUsuńPrzez kolejne kilka dni Virgia praktycznie nie wyściubiała nosa z mieszkania. Miała wszystko, co potrzebne do funkcjonowania, więc skupiła się na pracy Analizowała raporty, siedziała przy komputerze, szukając informacji, potem spłynęły nowe akta i to też musiała przejrzeć, wisiała na telefonie i zrobiła sobie nawet notes z zapiskami. Wieczorami natomiast oglądała w telewizji dramy, niektóre nawet całkiem ją wciągnęły i kiedy szła na spotkanie z Daisuke, swoim kontaktem, zastanawiała się, kiedy w końcu Mihoko dowie się, czy Fukase jest mordercą. Nawet o to zapytała, ale Daisuke tylko się zaśmiał, popukał palcem w czoło i stwierdził, że chyba jej coś na mózg padło, że ogląda takie rzeczy. A wydawało jej się, że tutaj wszyscy to oglądają. Potem przystąpili do omówienia zasad wsparcia w działaniu, ale niewiele ustalili, więc Virgia była niezadowolona. Choć niezadowolona to mało powiedziane. Tak czy siak, skoczyła na szybkie zakupy, żeby sobie poprawić humor, a kiedy wyszła z centrum handlowego, spróbowała złapać taksówkę. Była blisko, bo samochód już podjeżdżał do krawężnika, jednak całkiem nagle ludzie zaczęli krzyczeć i rozpierzchli się na boki, a taksówka w niekontrolowany sposób skręciła w bok, trafiając na inny samochód, z czego zrobiła się kraksa. Pewnie trafili w oponę. Oczywiście, było słychać strzały, jednak Virgia nie reagowała tak, jak inni ludzie, nie panikowała w takich chwilach i nie krzyczała, bo była przecież zaznajomiona z tego typu hałasem. Nie stała też głupio na środku, bo to by było zapewne samobójstwo w aktualnych okolicznościach, tylko schowała się za najbliższy zaparkowanym samochodem. Że też musiała mieć takiego pecha i trafić na jakieś porachunki w dzień, kiedy chciała się zrelaksować na zakupach i to tak daleko od własnego mieszkania. Bo że to były jakieś porachunki nie miała wątpliwości, przecież nie atak terrorystyczny, to nie kraj muzułmański przecież. Wyglądając minimalnie zza samochodu próbowała się zorientować, z której strony padają strzały, ale wychodziło na to, że z każdej. Jak więc miała się przedostać w jakieś w miarę bezpieczne miejsce? Usiadła na chwilę na chodniku, chcąc zadzwonić po jakieś służby, cokolwiek, ale uciekający, spanikowany mężczyzna, przebiegając wytrącił jej komórkę z ręki. Spadła, tłukąc ekran i wyłączając się. Virgia zaklęła pod nosem, podejrzewając, że telefon będzie już bezużyteczny. Facet zresztą chwilę później padł na chodnik, najwyraźniej trafiony. Głupio robił, że tak biegł, trzeba było się schylić, chociaż minimalnie ukryć i w ten sposób pokonać dystans do drzwi najbliższej restauracji. Tak zrobiła Virgia. Zgarnęła stłuczony telefon i trochę na klęczkach, a trochę kucając przemknęła wzdłuż chodnika, aby schować się za zaparkowaną nieopodal ciężarówką. Wyjrzała jeszcze zza niej na ulicę, chcąc zorientować się w sytuacji, a kiedy się odwróciła i oparła plecami o brudną naczepę, dostrzegła kryjącego się za ta samą ciężarówką znajomego osobnika.
OdpowiedzUsuń- Ty… - wyrwało jej się. No tak, mogła się domyślić, że spotka tu kogoś z yakuzy. Normalni ludzie nie zaczynają przecież strzelać na środku ulicy. Nie w Japonii.- Wybacz, że się nie ukłonię na powitanie, Yoshida-san, ale pilnuję, żeby nie rozwalili mi łba – uśmiechnęła się krzywo po tych słowach. Wystarczyło, że rozwalił jej się telefon, głowa nie musiała. Zakupów też pilnowała, zapłaciła kupę kasy za nie, nadal miała przewieszoną przez rękę papierową torbę z logo bajeranckiego butiku.- Pomóc trochę?
Chciała spytać, co się stało i skąd ta cała akcja, ale najprawdopodobniej by jej nie odpowiedział. Teraz, kiedy wiedziała już, kogo dotyczy, podejrzewała kilka rzeczy, ale nie wychylała się, bo raz, że to nie był dobry moment na to, a dwa, jeszcze gotów był powiedzieć, że znowu się mądrzy choć przecież chciała tylko pomóc. I uchronić własny tyłek.
OdpowiedzUsuńMusiała mieć naprawdę totalnego pecha, skoro się tu znalazła akurat teraz. Z boku faktycznie mgło wyglądać to tak, jakby ich śledziła, co nie było prawdą ani trochę.
Chciała pomóc, bo przecież każda para rąk się liczy w takiej sytuacji, a poza tym, jeśli się wzięło pod uwagę, ilu obcych, niepowiązanych ze sprawą ludzi już padło wokół nich, to Virgia jednak, mimo wszystko, wolałaby się przed tym uchronić. Jasne, łatwiej byłoby się po prostu schować, ale skoro już się na siebie natknęli… Miała pozwolenie, oczywiście, a glock grzał wnętrze torebki, bo przecież głupie byłoby noszenie go za paskiem w trakcie zakupów, gdzie wszyscy by widzieli.
- Zawsze – odpowiedziała z absurdalnym rozbawieniem, a sekundę później przewróciła oczami, kiedy kazał jej się nie ruszać. Nie do końca posłuchała, schyliła się, aby zajrzeć pod ciężarówkę i sprawdzić, czy stamtąd coś widać, bo gdyby któryś z przeciwników krył się za samochodem, to przy dobrym wycelowaniu można byłoby go trafić w nogę. Ale nic z tego, nie tym razem, byli za daleko.
- Co? – wyrwało jej się. Przecież na jej miejscu mógł być każdy, jakiś przypadkowy przechodzień. Jego też ciągnąłby teraz za sobą, bo go z nim widzieli? Ale nie zdążyła zaprotestować, a kiedy ruszył, Virgia mogła albo sobie tam zostać, za tą nieszczęsną ciężarówką, albo pobiec. Zaklęła dosyć głośno i jednak pobiegła, zasłaniając sobie głowę dużą torbą z zakupami.
Kilka strzałów w tym czasie padło, ale nic jej nie trafiło.
Zatrzymała się już na parkingu, kiedy zdawało się, że żadna z kul ich już nie dosięgnie. Nic ją nie bolało, to dobrze. Rozejrzała się, potem spojrzała na zakupy i… Wyrwało jej się kolejne niecenzuralne słowo, p czym uniosła przestrzeloną torbę, aby ją pokazać, wbijając tym samym oskarżycielskie spojrzenie w Seitaro.
Bo to przecież przez niego, przez nich wszystkich właśnie zmarnowała kupę kasy!
- Nie wiem, nie patrzyłam do tyłu – przyznała szczerze. Przecież nie miała oczu dookoła głowy i musiała też patrzeć, gdzie biegnie. Mógł poczekać dwie sekundy, wtedy ruszyliby razem, jedno by prowadziło, a drugie kontrolowało tył.
OdpowiedzUsuń- To nie buty – zaburczała pod nosem, wsiadając do auta. Oj, jeśli byłyby jakieś drogie buty, to Virgia pewnie kipiałaby wściekłością. Gdyby tylko miała obsesję na ich punkcie, ale nie miała. Przecież nie cierpiała szpilek, a znani projektanci raczej nie wypuszczają zwykłych, swojskich trampek.- Nie licząc tego, że mi zniszczyli zakupy, to wszystko w porządku – mruknęła, rzucając torbę na tylne siedzenie. Ach, no i jeszcze telefon, też był skasowany. Ale to pal licho, ważne, że nadal miała całą głowę i że w ogóle żyła.- Nie denerwuj się – powiedziała łagodnie, na chwilę siadając bokiem, aby na niego spojrzeć.- Jeśli dasz mi teraz komputer, to wejdę do systemu miejskiego monitoringu, będziesz mógł zobaczyć, co się tam dzieje – zaproponowała.- Są tam cztery kamery, choć ta ciężarówka jednej zasłaniała widok. Na pewno ktoś się zdradzi i wyjdzie, kto was wsypał – patrzyła na niego wyczekująco, żeby zdecydował. Wydawało jej się to korzystną propozycją, powinien skorzystać. I przy okazji mogła się na coś przydać.
[Hej,
OdpowiedzUsuńjuż któryś dzień myślę, jak ugryźć ten wątek, ale mi nie idzie. Seitaro mnie drażni, nie wiem kompletnie, jak do niego podejść. Mary Sue Ci trochę wyszła z niego.]
[Jasne, mogłybyśmy coś innego napisać, może bez aż takiej spiny między postaciami xD Chyba że nie będzie jej udowadniał na każdym kroku, jaka jest głupia i sam nie będzie z siebie robił geniusza, to możemy dalej to :P]
OdpowiedzUsuń[Na mejla Ci wysyłałam wcześniej pozostałe pomysły. Mam jeszcze taki o muzyku i pani z ekipy koncertowej - jakaś przedziwna relacja.
OdpowiedzUsuńUsunę już postacie z linków, więc piszmy pod KA.]