Oto Gideon Atryda
Oto pisarz, scenarzysta, producent filmowy, fotograf amator.
Mąż pięknej Amandy, ojciec pięcioletniego Maxa.
Tam w domu, coraz rzadziej bywa.
Tamto mieszkanie w centrum stało się dla niego oazą spokoju, wewnątrz tętniącego życiem miasta.
Tam do miasta, do ludzi, tam gdzie wielobarwny, wielojęzykowy tłum.
Tam gdzie nie ma ciszy.
Tam gdzie nie widać nieba.
Tam gdzie nie myślisz o przyszłości.
Tam gdzie stajesz się nikim.
— Dziecko drogie, nawet mnie nie denerwuj.
OdpowiedzUsuńSiedziały z Polly w jej sypialni — Siostra po turecku na swoim łóżku, zaś ona z wyciągniętymi nogami na dywanie, opierając się plecami o wytapetowaną na różowo ścianę — kiedy drzwi otworzyły się, a w nich stanęła Matka. Nayara przewróciła oczami, domyślając się powodu tego nieoczekiwanego spotkania.
— Matko, czy nie uczyłaś nas przypadkiem, że podsłuchiwanie jest niegrzeczne? — zarzuciła kobiecie.
— Owszem, ale jako matka mam prawo do naginania reguł. Zwłaszcza gdy uważam to za słuszne, a w tej sytuacji jest jak najbardziej — odparła spokojnie, wchodząc do pomieszczenia. — Wstań, proszę.
Dziewczyna jęknęła z niezadowoleniem.
— Nayaro, nie zachowuj się jak nastolatka, którą już dawno przestałaś być — zganiła ją Matka. — Wiesz, że nie lubię się powtarzać.
Rivero pokręciła poirytowana głową, ale w końcu posłuchała się i stanęła oko w oko (no, prawie) z wyższą o głowę założycielką ich Domu.
— Czy ja dobrze słyszę, że nie zamierzasz brać życia w swoje ręce i pójść prosto po drodze do spełnienia marzeń? — zapytała, choć dobrze znała odpowiedź.
— Matko…
— Nie skończyłam, Nayaro — przerwała córce nieprzyjmującym sprzeciwu głosem. — Nie pozwolę, abyś zmarnowała swoją szansę. Wiem dobrze, jak ci na tym zależy. Kiedy jest ten casting?
Rivero rzuciła proszące o wsparcie spojrzenie w kierunku Polly, jednak ta nawet nie drgnęła. Nie bez powodu Kassandra była Matką; wysoka pozycja w Podziemiu wymagała nie tylko ciężkiej pracy, ale i budzącego respekt podejścia, czego nie można było jej odmówić. Naya westchnęła ciężko.
— Matko, zbliża się Jesienny Ball… Nie chcę was zawieść z powodu mojej głupiej zachcianki. Wiem jak ważne to dla naszej rodziny.
Kobieta przytknęła swój długi, perfekcyjny palec do ust córki.
— Nayaro, nie bądź głupia. Do Jesiennego Ballu mamy jeszcze trochę czasu, opuszczenie jednej próby nie zagrozi nam ani trochę. Przecież znasz nasze możliwości, wiesz, że i tak wygramy. — Uśmiechnęła się po raz pierwszy w trakcie tej rozmowy, na co odpowiedziała tym samym. — Pójdziesz na ten casting i zgarniesz tę rolę. Nie widzę innej opcji.
— To nic wielkiego, zwykłe bycie w cieniu…
Kassandra zrobiła wielkie oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. Cmoknęła z dezaprobatą ustami.
— Bycie w cieniu? — powtórzyła. — Moja córka nie zginie w szarym tłumie, nie pozwolę na to. Dostaniesz się, Nayaro. Gwarantuję ci to. I nie mam na myśli roli statysty, o nie. Wierzę w ciebie i wiem, że zajdziesz daleko.
Rivero poczuła napływające do kącika jej oczu łzy. Od zawsze wiedziała, że może liczyć na wsparcie Matki, jednak za każdym razem wzruszało ją to tak samo mocno.
— Też uważam, że powinnaś spróbować, Nay — wtrąciła swoje trzy grosze Polly. — Wzdychasz do tego pisarza od czasu wydania jego pierwszej książki. To szansa, której nie możesz ot, tak sobie odebrać. A co jeśli go spotkasz? Przecież tacy jak oni pojawiają się na castingach, no nie? Może wpadniecie na siebie w jakiś dziwnych okolicznościach, zakochacie w sobie, a potem będziecie żyć długo i szczęśliwie! — roześmiała się wesoło.
Siostra pokręciła z rozbawieniem głową, dusząc się ze śmiechu.
— Głupia jesteś, Polly. Ja i Gideon Atryda? W życiu! To nie ma prawa bytu. Tak samo, jak moje bycie gwiazdą… — Mimika jej twarzy uległa ponownej zmianie, tym razem przybierając smutnego wyrazu.
— Cuda się zdarzają, Nayaro — stwierdziła Matka całkiem poważnie. — Zawsze możesz przeżyć krótki, ale wyjątkowy romans. Założę się, że taki facet wie, co i jak.
Tym razem wszystkie trzy wybuchnęły głośnym śmiechem.
— Jesteście niepoważne! — zawołała Rivero. Chwilę potem oberwała puchatą poduszką od swojej siostry. — Hej! Co to za ataki, co? — Odrzuciła przedmiot w stronę Polly, trafiając ją w głowę.
— Zasłużyłaś za to głupie gadanie, pipko. — Blondynka pokazała język w odpowiedzi. — Idziesz tam i koniec!
— No już, już. Dziewczyny. Spokój! — Kassandra próbowała uciszyć córki, jednak te ani myślały ją posłuchać. Zamiast tego dostała w brzuch poduszką rzuconą przez Nayarę, która ponownie została zaatakowana przez Polly chwilę wcześniej.
Twarz Matki na moment zastygła i dziewczyny już szykowały się na najgorsze, jednak zaraz uśmiechnęła się szeroko, po czym oddała przedmiotem Rivero.
Usuń— Dobrze, kobietki moje. Trzeba opić tę decyzję. Kto jest za? — zaproponowała kobieta.
Nie musiała długo czekać na pozytywną odpowiedź swych córek, bo te niemalże natychmiast okazały entuzjazm z powodu wypadu do baru.
***
Kilka tygodni później, Nayara Rivero stała grzecznie w długiej kolejce do drzwi, za którymi rozstrzygnięty miał zostać jej los. Denerwowała się jak cholera; parę razy przemknęło jej przez myśl, by jednak odwrócić się na pięcie, a potem uciec stamtąd jak najszybciej. Wiedziała jednak, że jest tutaj po coś ważnego, dlatego zagryzła dolną wargę, powstrzymując się od zrezygnowania ze swojego marzenia o byciu aktorką. Chętnych było co niemiara — jakieś dziesięć osób przed nią i kolejne tyle za plecami młodej dziewczyny — więc uznała, że chociaż na chwilę może wyjść do łazienki, aby nieco się uspokoić. Przed wyjściem z kolejki upewniła się, że po powrocie nie będzie zmuszona stanąć na samym jej końcu, po czym udała się w stronę toalet. Wygląd Nayary znacznie różnił się od pozostałych osób — nie tylko dlatego, że była wyższa od zgromadzonych dziewcząt oraz niektórych chłopców, ale i przez kolorowy ubiór, a także burzę ciemnych, grubych loków na głowie. Połączenie różowego topu, turkusowej ołówkowej spódnicy, sportowej kurtki, długiej czerwonej torebki oraz wysokich, zapinanych na kostce szpilek nie było pierwszym ani zapewne żadnym kolejnym wyborem jakiejkolwiek innej przedstawicielki płci żeńskiej, co dodawało Rivero odwagi. Lubiła się wyróżniać; mimo nietuzinkowego doboru stroju prezentowała się w nim zabójczo dobrze i co najważniejsze wiedziała o tym, poruszając się z gracją wśród pozostałych uczestników.
Przemyła twarz zimną wodą, doprowadzając się do porządku i starając przy tym nie rozmazać starannie wykonanego rankiem makijażu: ulubionego różowego cienia do powiek, perfekcyjnie zrobionych eyelinerem kresek, wyszczotkowanych mascarą rzęs oraz pomalowanych bladoróżową szminką ust. Po zastanowieniu stwierdziła, że poprawi jednak górną wargę, co zajęło dziewczynie dosłownie kilka sekund. Wyrzuciła do kosza zużyty wacik kosmetyczny, przejrzała się raz jeszcze w lustrze, a potem pchnęła drzwi. Pech chciał, że akurat ktoś za nimi stał lub przechodził, więc uderzyła go nimi z impetem. Zakłopotana zaistniałą sytuacją, czym prędzej rzuciła się do pomocy poszkodowanej osobie, którą okazał się sam Gideon Atryda. Spłonęła rumieńcem, nie wiedząc co powiedzieć. Zaraz na szczęście oprzytomniała i gdy facet stanął z powrotem na nogi, wyciągnęła do niego rękę w przepraszającym geście.
— Proszę mi wybaczyć, nie wiedziałam, że ktoś jest za drzwiami — wytłumaczyła, czując jak jej tętno przyspiesza. — Wszystko w porządku? Nic się panu nie stało?