16 grudnia 2019

[KP] Gołębi puch

Dante Nightingale



Mężczyzna o magicznie niebieskich oczach. Talent odkryty przypadkiem. Pan i Władca gitarowych strun.
Nikt nie jest przygotowany na zawrotne tępo życia na scenie, trwania w ciągłej presji i nieznikającego wielkiego oka, który trwa na straży - gotowy wieczne obserwować, widzieć i oceniać.
Pragnienie spokoju, utopione w alkoholu a zdrowy rozsądek w narkotykach. Nałogowy palacz. Niedoszły samobójca. Wyrodny syn wyrodnej matki. Gdy pieniądze się znudziły pozostała niewypełniona pustka, która zżera od środka.


Każdym dniem zabijam to,
Deszczem obcych rąk,
Zmywam ślad, zabijam to.
Każda noc przynosi znów,
Bezsensowny ból,
Ołów - nie gołębi puch!

27 komentarzy:

  1. Gdyby ktoś kiedyś zapytał ją czego nauczyła się przez całe swoje życie, co uważa za naprawdę ważne jej odpowiedź nie byłaby oczywista. Nie powiedziałaby, że nauczyła się kochać albo nawet grać na pianinie. Nie powiedziałaby, że nauczyła się składać poprawne zdania i przelewać swoje myśli na papier w sposób trochę inny niż robią to zwykle ludzie. Powiedziałaby po prostu, że nauczyła się spadać. Nie była jak feniks, który odradzał się z popiołu po każdej burzy i wszelakich porażkach. Sztuka powstawania, gdy człowiek znajdował się już na ziemi nie była najłatwiejsza, dlatego ona — przynajmniej w to chciała wierzyć — opanowała spadanie. Dzięki temu choćby w minimalnym stopniu mogła zapanować nad tym, jak bolesny będzie jej upadek, przygotować się na niego, podeprzeć się na dłoniach i ograniczyć zadrapania. Tak było, gdy jej mama zachorowała i straciła pracę, a jakiś czas później sklep, który był trzecią co do wielkości miłością w życiu jej ojca, tuż po jego żonie i córce, został sprzedany w obce ręce. Ten upadek był najboleśniejszy ze wszystkich, jakie przeżyła, ponieważ tak naprawdę niezbyt wiele mogła zrobić, by go złagodzić, by uratować sytuację. W jakimś stopniu musiała się poddać i zmienić rzeczy bieg. Taka pokrótce była historia tego, jak jej rodzina znalazła się w pięknej posiadłości, nie jako jej mieszkańcy, a po prostu pracownicy. Jej matka zajmowała się głównie kuchnią i wystrojem. Pilnowała, by codziennie dostarczano świeże kwiaty, a obsługa pozostawała nienaganna. Jej ojciec dużo czasu spędzał na świeżym powietrzu, zajmując się terenami otaczającymi posiadłość. Od czasu do czasu dostrajał także instrumenty znajdujące się w posiadłości. Jaka więc w tym wszystkim była jej rola? Nie nazwałaby tego pracą marzeń, gdyż najzwyczajniej w świecie zajmowała się porządkami, czasami pomagając również matce. Jakimś cudem każdy z nich nauczył się żyć w tej innej codzienności. Ich świat się zmienił, to fakt, aczkolwiek jednocześnie to nie była pierwsza zmiana w ich życiu, zatem również z tą się pogodzili i nauczyli się kochać swoją codzienność. Cóż, wiedziała, że jej rodzice ją kochają, a przynajmniej takie sprawiali wrażenie. Odnaleźli się tutaj i w dalszym ciągu mogli robić to, co lubią. Jej matka chciała opiekować się ludźmi, może teraz nie otaczała swoją miłością pacjentów szpitala, ale w dalszym ciągu czuła się potrzebna. Ojciec nie był już właścicielem sklepu, ale z drugiej strony wydawało się, że ściągnięcie biznesowego ciężaru przyniosło mu pewną ulgę. Wciąż był blisko z muzyką, co więcej, spędzał więcej czasu z rodziną. Odnaleźli się, a Tia była po prostu szczęśliwa będąc z nimi, doskonale wiedząc, jak kruche jest życie, jak ulotne. Podczas tego upadku nauczyła się cenić czas, ponieważ był błogosławieństwem, danym zbyt łatwo, przez co ludzie go nie doceniali, aż stawał się ulotny.
    Ich życie było niebywale spokojne do momentu pewnej informacji, która miała zmienić naprawdę wiele. W ich posiadłości miał zamieszkać ciemnowłosy buntownik, muzyk, artysta z problemami. Ktoś zagubiony. Tak przynajmniej opisała to jej matka. Tia w dalszym ciągu wstrzymywała się z oceną, choć musiała przyznać, że wypełniała ją raczej sceptyczność, aniżeli radosne podekscytowanie. Zastanawiała się, dlaczego wybrali akurat to miejsce, ale doszła do wniosku, że miało to sens. Była to cicha posiadłość, można się tu było wyciszyć. Jednocześnie w pobliżu była pielęgniarka, która zapewne przyda się, gdy w pobliżu znajdzie się ktoś uzależniony. Jej ojciec z kolei wiedział wiele o muzyce, o instrumentach, przy czym nie był nachalny. Należał raczej do typów obserwatorów. Z kolei ona... Ona była tu tylko powietrze, przynajmniej w tej konkretnej sytuacji. Pojawiała się i znikała, jak więc inaczej mogłaby to nazwać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wreszcie nadszedł wielki dzień, a ona stała przy oknie, z którego mogła obserwować podjazd. Bawiła się guzikiem szarego fartuszka, którego zwykle nie nosiła, aczkolwiek tym razem matka poprosiła ją o odpowiedni ubiór. Nie chciała się jednak czuć jak obca osoba, więc nie zrezygnowała z czarnej koszulki ozdobionej nazwą jednego ze starych zespołów, której materiał był naprawdę sprany, ale zarazem przyjemny w dotyku. Wreszcie usłyszała odgłos silnika i delikatnie się wycofała, by nie zastali jej z nosem przyciśniętym do szyby. Była ciekawsza, niż chciała to przyznać, niestety. Wreszcie jej oczom ukazała się wysoka postać, której twarz przysłoniły okulary nim w ogóle mogła się jej przyjrzeć. Usłyszała za sobą zamieszanie i zerknęła w stronę rodziców, którzy zachęcili ją, by udała się do drzwi wejściowych. Westchnęła i założyła jasne kosmyki za uszy, ruszając na powitanie gościa. Celowo stanęła za rodzicami, by się nie wychylać, wiedziała, że ze względu na nowego gościa i emocje związane z jego przybyciem nie zostanie to nawet zauważone. Jej ojciec otworzył drzwi, choć nawet jeszcze nikt nie zapukał, a jej rodzice zgodnie ruszyli na zewnątrz. Podejrzewała, że nie ma innego wyjścia, więc ruszyła za nimi, aż wreszcie zatrzymali się przed nikim innym, a właśnie władcą światowych scen.
      — Witamy! Czekaliśmy na pana przybycie, mam nadzieję, że podróż przebyła bez komplikacji? — miły głos jej matki rozniósł się w powietrzu, a ona mimowolnie uniosła jeden kącik ust ku górze. Jej matka była w połowie Brytyjką, a jej maniery były praktycznie nienaganne. — Mam na imię Samantha, a o to mój mąż Colin, zajmujemy się posiadłością. — dodała, zapewne w celu wyjaśnienia, na co jej mąż zareagował ciepłym uśmiechem i skinieniem głowy. Wreszcie oboje się odsunęli, wskazując na swoją córkę, która wreszcie musiała przestać błądzić wzrokiem i skupić się na wysokiej postaci, która teraz miała zamieszkać w posiadłości. — A to Tianna, nasza córka. — matka zakończyła prezentację, a Tia nie była pewna, jak powinna zareagować. Oczy nieznajomego były ukryte za ciemnymi okularami, a mimo to czuła gęsią skórkę. Dlatego tylko skinęła głową, co było jej formą powitania.

      Usuń
  2. Dante był praktycznie kontrastem dla stojącej obok niego kobiety. On odrobinę zblazowany, a nawet zdenerwowany. Jego ton głosu jasno zdradzał, iż nie czuje się dobrze w tym miejscu. Z kolei jego towarzyszka była pełna energii, głośno zaznaczając swoją obecność. Ostatecznie jednak to nie ona miała tu pozostać, a ciemnowłosy mężczyzna, dla którego czas tu spędzony nie był wakacjami, lecz jasno to określając, odwykiem. Nigdy nie była od niczego uzależniona, nie wiedziała, wiec jak to jest, gdy rządzi tobą coś materialnego, co dla niej w tym momencie wydawało się bezsensowne, nieistotne, lekkomyślne... Żyła w innym świecie, lecz widziała także, że Dante również kiedyś do niego należał. Czas jednak odgrywał tu kluczową rolę i był jak przepaść, nie było już powrotu.
    Ruszyła w milczeniu za swoimi rodzicami, odrywając czujny wzrok od wysokiej sylwetki chłopaka, by skupić go na swoich stopach odzianych w zwykłe trampki, na których widniały słowa piosenki. Może było to dziecinne i nie wyglądało estetycznie, ale jej się podobało. Nie musiała usilnie wbijać wzroku w coś przed sobą, skoro u dołu miała równie ciekawy widok. Lubiła czytać te słowa, nawet jeśli wpatrywała się w nie codziennie i zdążyła zapamiętać każde przetarcie czy wielkość kropek i przecinków.
    Uniosła głowę, dopiero gdy usłyszała mruknięcie chłopaka. Zerknęła na swoją matkę, a następnie na ojca, którzy jednak zdawali się tego nie rejestrować. Tak, zdecydowanie wiele miało się tu zmienić, a przynajmniej na czas pobytu owego gościa. Teraz naprawdę poczuła się jak pracownik i nie wiedziała czemu, tak nagle ją to uderzyło. Może dlatego, że miała do czynienia z kimś, kto u stóp miał świat, a jednak deptał po nim jak po starej, zapomnianej, pobrudzonej farbą gazecie.
    Zdążyła zauważyć, że jej rodzice pochłonięci są rozmową z kobietą, ona więc postanowiła się cicho wycofać, ponieważ nie była tu potrzebna. Nie zajmowała się kwestiami biznesowymi, prędzej czy później dostanie od matki wytyczne, którym się podporządkuje. Na resztę tak naprawdę nie miała zbyt wielkiego wpływu. Ruszyła więc w przeciwną stronę, oddalając się od głosu matki, która w tym momencie coś potwierdzała. Wiedziała jednak, że nie może zaszyć się w pokoju i poczekać, aż zamieszanie ucichnie. Ostatecznie tu pracowała, musiała więc wypełniać swoje obowiązki.
    Odwzajemniła spojrzenie chłopaka, gdy wreszcie ją zauważył. Jej ramiona były skrzyżowane na piersi, ale opuściła je, gdy usłyszała jego pytanie. Wzięła głęboki oddech i ruszyła w stronę schodów, zerkając na niego przez ramię, by dać mu tym samym znać, aby poszedł za nią. Ruszyła na górę, kładąc dłoń na poręczy, na której wystukiwała rytm piosenki ostatnio usłyszanej w radiu. Uśmiechnęła się pod nosem, ale szybko się opanowała i przyśpieszyła kroku. Wreszcie dotarli do dwuskrzydłowych drzwi, pozwoliła sobie nacisnąć klamkę i pchnąć drewno, by ich oczom ukazała się przestronna sypialnia, którą jeszcze tego samego ranka wysprzątała.
    — Część pana rzeczy została przywieziona wcześniej, są w szafie. Tamte drzwi prowadzą do łazienki, znajdzie pan tam nowe ręczniki na półkach. — odezwała się wreszcie, a jej głos był bardziej zachrypnięty niż zazwyczaj, przez co cicho odchrząknęła. Wszyscy zakładali zwykle, że jej głos będzie brzmiał jak coś, co można byłoby przyrównać do gumy balonowej, słodkiej i uroczej, jej jednak trafiło się bardziej coś w rodzaju słonego karmelu. — Mogę pomóc panu w czymś jeszcze? — zapytała, w dalszym ciągu na niego nie zerkając. Dziwnie czuła się zwracając się do niego na per pan, aczkolwiek tego wymagała od niej matka, zatem postanowiła się dostosować, co jednak nie zmieniało tego, iż czuła się niezręcznie i wierciła się w miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiała się co Dante widział, gdy patrzył na ten dom. Podejrzewała, że był przyzwyczajony do innego wystroju. Do zimnego, modernistycznego stylu. Do kolorowych skórzanych kanap i szyb zamiast ścian pomalowanych na spokojnie kolory. Do ekstrawaganckich pryszniców z funkcjami masażu, a nie do wanny, o której marzy każda miłośniczka angielskiej literatury romantycznej. Dla niej ten dom miał duszę, swoją historię. Wystarczyło jedno spojrzenie, by wyobraźnia się budziła i podsyłała obrazy tego, jak kiedyś ktoś mógł tu żyć. Z kolei co mówił taki apartamentowiec na najwyższym piętrze hotelu? Dla niej jedynie to, że jego właściciele niedługo sporo zarobią za jego wynajem. Chyba że przyjdzie im płacić za spranie plan alkoholu z dywanu czy wymianę rozbitych szyb.
    Stała z boku, przyglądając się jak mężczyzna zwiedza swoją sypialnie. Uważniej skupiła się w szczególności, gdy zbliżył się do instrumentów. Musiała przyznać, że wcześniej bardzo ją kusiło, by rozsunąć pokrowce, ale jakimś cudem użyła ostatków silnej woli i się powstrzymała. Czasami wydawało jej się, że ona bardziej tęskni za pracą w sklepie muzycznym niż jej ojciec. Zawsze chętnie mu pomagała i naprawdę nauczyła się tam wielu rzeczy. Teraz jej wiedza na temat instrumentów była naprawdę wysoka, aczkolwiek ostatecznie w pracy sprzątaczki się nie przydawała. Jedynie od czasu do czasu mogła przypomnieć sobie, jak brzmiał dany instrument, co mogły zrobić z nim jej dłonie, w jaki sposób oczarować słuchacza. Oderwała się jednak od tych melancholijnych wspomnień, gdy Dante przerwał ciszę.
    Skinęła głową, zgadzając się z jego nowymi wytycznymi. Wydawać, by się mogło, że mówienie do niego grzecznościowym zwrotem było dziwne, aczkolwiek nie mogła się jeszcze zmusić do tego, by wymówić jego imię. Nie wiedziała do końca co ją przed tym powstrzymywało. To, że trochę ją onieśmielał? To, że jej matka zapewne, by tego nie pochwalała, czy też to, że pamiętała dni, gdy to imię należało do zwykłego chłopaka o niezwykłych oczach, a nie do światowej gwiazdy muzyka. Teraz to imię znajdowało się na tysiącach okładek, nie wspominając o artykułach w internecie czy telewizji. Obcy ludzie wymawiali je częściej niż ona w przeszłości. Ta myśl była nietypowana, ale ukazywała, jak wiele się zmieniło, przypominała o tym, że przeszłość jest tylko tym, starym, w tym przypadku najwyraźniej również zapomnianym, wspomnieniem.
    Odprowadziła go wzrokiem, gdy ruszył w stronę schodów, ale niedługo później również ruszyła w tamtą stronę, odnajdując rodziców, którzy rozmawiali z Amber. W którymś momencie dotarła do nich wszystkich wygrywana melodia. Jej rodzice spojrzeli po sobie, a za chwilę cała trójka ruszyła w stronę, z której dobiegały dźwięki. Westchnęła, lecz mimowolnie również się tam skierowała. Stanęła jednak przy ścianie, co można było uznać za podsłuchiwanie, ale przynajmniej nie rzucała się w oczy. Skrzywiła się, gdy fortepian wydał z siebie dźwięk dezaprobaty, a za chwilę dołączyło do tego niezadowolone mruknięcie muzyka. Mimowolnie się uśmiechała, wiedząc, że jej matka w tym momencie powstrzymywała niezadowolony grymas. Nie widziała jej twarzy z miejsca, w którym stała, ale wiedziała, że tak właśnie jest. Jej maniery brały górę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Kolacja będzie gotowa o osiemnastej, ale jeśli tylko miałby pan ochotę coś zjeść, proszę dać znać, od razu się tym zajmę. Zwykle przebywam w kuchni, więc tam można mnie znaleźć. Mój mąż większość czasu jest na dworze, ale w pobliżu zawsze jest gdzieś nasza córka, więc może się pan śmiało zwrócić także do niej. Teraz nie będziemy już panu przeszkadzać. — po tych słowach jej matka wycofała się z pomieszczenia wraz z ojcem. Oboje spojrzeli na nią, posyłając jej znaczące spojrzenie, po czym ruszyli w swoją stronę. Nie wiedziała co oznaczał ten wzrok, ale jakaś siła zmusiła ją do tego, by wyjść z ukrycia i wejść do pomieszczenia, zakłócając tym samym jego spokój. W milczeniu podeszła do okna i je uchyliła, by wywietrzyć trochę zapach dymu papierosowego. Zamierzał ciągle chodzić z tym białym świństwem wsuniętym między wargi? Na samą myśl się skrzywiła.
      — Każda melodia zasługuje na godne zakończone. Powinno się kończyć tak, jak się zaczyna, z czułością, spokojem, z nostalgią, żalem. — stwierdziła, wskazując na instrument, przy którym siedział. Wiedziała jednak, że nie miała prawa wydawać osądów, w szczególności podczas rozmowy z mężczyzną, który grał na największych scenach światowych. Dlatego bez słowa ruszyła w stronę wyjścia, zastanawiając się dlaczego to wszystko jest tak trudne.

      Usuń
  4. Zatrzymała się słysząc jego słowa i jakaś jej część chciała się odwrócić i zaprzeczyć. Spróbować mu wytłumaczyć swój punkt widzenia, ale jednocześnie uświadomiła sobie, że skoro dla niego zwykłe zdanie wyrażające swoją opinię mogło uchodzić za próbę podrywu, postanowiła się ugryźć w język. Nakazała swojej zbulwersowanej stronie zachować ciszę i zmusiła stopy do postawienia kolejnych kroków w stronę wyjścia. Pokręciła jedynie głową z dezaprobatą, zamykając za sobą drzwi, ponieważ podejrzewała, że pan wielka gwiazda wolał zostać sam w swojej samotności i żalu, które ostatecznie były efektem tylko i wyłącznie jego decyzji. Próbowała w jakimś stopniu porównać twarz, której wspomnienia praktycznie już wyblakły z tą, na którą przed minutą patrzyła, ale to były dwie inne osoby i nie mogła ich łączyć, udawać, że jest inaczej. Dante jasno pokazał, jak prezentowała się sytuacja. Zachowywał się jak nastolatek zły na cały świat. Jeśli się odzywał, to zwykle wulgarnie, warcząc na każdego, kto miał czelność się do niego odzywać. Współczuła swojej matce, ponieważ wiedziała, że ta zbytnio weźmie sobie pogardę młodego chłopaka do serca, co sprawiało, że Tia gotowała się w środku. Wiedziała jednak, że jej matka zrobi dobrą minę do złej gry i zrzuci jego złe zachowanie na karb, chociażby uzależnienia i trudów wiążących się z próbą odwykową.
    Uznała, że w tym momencie najlepiej będzie schodzić mu z drogi, dlatego udała się do matki, która jednak podziękowała za pomoc i pozwoliła córce na odpoczynek. Tia postanowiła wykorzystać go na świeżym powietrzu, dlatego zgarnęła swój notes i pozbywając się szarego fartuszka, rozsiadła się w ogrodzie pod jednym ze sporych drzew. W chwilach takich jak te, gdy jej umysł przepełniało za dużo myśli, uwielbiała pisać teksty, których jednocześnie nigdy nie ujawniała. Były jej własnością, skrawkiem duszy, który przelewała na papier. Jakimś cudem słowa o żalu i stracie zaczęły opowiadać również o gniewnych niebieskich oczach...

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolacja przebiegła w ciszy i nikt nie był zdziwiony, gdy muzyk wstał i bez słowa ruszył do siebie. To jednak skłoniło jej matkę do nowej decyzji. Ta wspólna kolacja była pewną próbą, jej rodzicielka liczyła na to, że chłopak się otworzy, ale teraz uznała, iż potrzebował przestrzeni, a oni mogli go onieśmielać. Miała ochotę parsknąć na to stwierdzenie, ponieważ wątpiła, by coś onieśmielało tego chłopaka, ale nie komentowała słów matki. Jedynie zgodziła się z tym, że od teraz przez jakiś czas będą jedli posiłki zwykle osobno, Dante zaś dołączy do nich sam albo oni za kilka dni spróbują znów zjeść z nim wspólnie kolację. Nie przeszkadzało jej to, wręcz przeciwnie. Nie chciała więcej jeść w tak napiętej atmosferze, a pan zły na cały świat pragnął być sam w swojej ciszy, więc niech to właśnie dostanie. Zapewne myślała tak, ponieważ była zła, że wykazywał się takim brakiem szacunku i zapominała o swojej stałej empatii, ale ten chłopak działał jej po prostu na nerwy, jak mało kto. Burzył cały spokój i zsyłał na wszystko czarne chmury.
    Odetchnęła głęboko, gdy wreszcie znalazła się w swoim pokoju. Wzięła prysznic i przebrała się w krótkie spodenki i top na ramiączkach, splatając jasne kosmyki w luźny warkocz. Wtedy jednak usłyszała ciche dźwięki i wyszła na korytarz, gdzie potwierdziła swoje przypuszczenia. Ściany w domu były dosyć cienkie, a dźwięki niosły się po domu, nawet przy zamkniętych drzwiach. Dzięki temu mogła usłyszeć jego grę. Nie myślała długo, wróciła do siebie, wzięła gitarę, a chwilę później znalazła się przed jego pokojem, gdzie usiadła pod ścianą.
    Wiedziała, że jeśli usiądzie pod jego drzwiami, będzie ją słyszał doskonale, zresztą tak, jak i rodzice, a w szczególności ojciec, który zorientuje się, że we wnętrzu domu rozbrzmiewają dwa instrumenty, a nie jeden. Wątpiła jednak, by którekolwiek z nich jej to wypomniało. Ostatecznie każdy z nich miał mieć na niego oko, aby nie był zdany tylko i wyłącznie na siebie. Dante chciał samotności, odcinał się od świata, a oni mu na to pozwalali, ponieważ nie mogli ot tak wchodzić mu w drogę i dyktować jak miał żyć. Mieli jednak nad nim w jakiś sposób czuwać. Ona mogłaby robić to na odległość i nie angażować się, ale postąpiła inaczej. Jednakże swoje zachowanie tłumaczyła właśnie tym — czuwaniem nad nim, kontrolowaniem. Zaczęła grać, akompaniując mu, jednakże wiedząc, że jeśli tylko on przestanie grać, ona zerwie się na równe nogi i po prostu ucieknie, nim on nawet zdąży dojść do drzwi.


    [ Mi jak na razie wszystko odpowiada, a Tobie? ]

    OdpowiedzUsuń
  6. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy muzyka się zmieniła, aczkolwiek Dante nie przestał grać. Nie wiedziała co w tym momencie chodziło mu po głowie, ale może nie chciał być aż tak samotny, jak sądziła? Może to była tylko poza przed całym światem, a w głębi ducha potrzebował jakiegoś oparcia? Nie wiedziała, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie potrafiła rozgryźć tego człowieka. Wydawać by się mogło, że miał wszystko, lecz patrząc na niego wcale mu nie zazdrościła. Większość świata może i chciała być na jego miejscu, ale ona go widziała. Patrzyła mu w oczy i nie czuła, by Dante był spełniony, dumny z realiów życia, jakie go otaczały, ze sławy jaką zbudował, z tej szalonej rzeczywistości...
    Gdy przestał grać, szybko zebrała swoje rzeczy i wróciła do pokoju. Jak się jednak okazało, nie powinna go zostawiać. To jej matka pierwsza zauważyła jego stan, najwyraźniej miała za zadanie stale go monitorować i co jakiś czas kontrolować. Tia dołączyła do matki w jego pokoju, by zastać kobietę krzątającą się wokół śpiącego chłopaka. Dowiedziała się tyle, że Dante przeżywał właśnie coś, co jej matka nazwała zespołem abstynencyjnym, a jego ciało walczyło z detoksem. Patrząc na niego, nie mogła zrozumieć, jak ludzie mogą robić sobie coś takiego, doprowadzać się do takiego stanu.
    Ostatecznie przypadła jej rola czuwania nad nim, co zresztą prawdę mówiąc sama zaproponowała. Wiedziała, że nie mogłaby siedzieć w swoim pokoju i udawać, że nic się nie dzieje. Zamieniła się więc w jego prywatną pielęgniarkę, co jakiś czas zmieniając mu zimne okłady, czy na nowo przykrywając go kocem, który co jakiś czas skopywał. Wreszcie złapała za jedną z jego gitar i rozsiadając się w fotelu, zaczęła grać utwór, który kiedyś skomponowała. Może było to naruszenie jego prywatności i nie powinna ruszać jego rzeczy, ale nie zamierzała wychodzić z tego pokoju nawet na chwilę, dopóki chłopak się nie obudzi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej dłonie zamarły w tej samej sekundzie, w której usłyszała jego zachrypnięty głos. Przełknęła i odłożyła gitarę, szybko wstając i podchodząc do jego łóżka, by móc z bliska przyjrzeć się jak wyglądał. Cóż, może nie prezentował się w tym momencie tak jak na okładkach magazynów, aczkolwiek w dalszym ciągu przykuwał wzrok. Jego spojrzenie było zmęczone, lecz tęczówki wciąż mieniły się tym specyficznym kolorem, którego zapewne zazdrościły mu wiele kobiet. Jej zielonym oczom z pewnością daleko było do tego.
    — Dostałam rolę twojego prywatnego opiekuna. — odparła z krzywym uśmieszkiem, co może nie do końca było prawdą, prędzej pół-prawdą, pół-kłamstwem, aczkolwiek było to jedyne, czym zamierzała go uraczyć w tym momencie. Liczyła na to, że zmęczenie uniemożliwi mu zadawanie bardziej szczegółowych pytań i przy okazji utrzyma na wodzy jego cięty język, z którym chyba nie chciała sobie teraz radzić.
    Poprawiła mu poduszkę i zdjęła z czoła okład, który przez ostatni czas zdążył się już nagrzać i stać bezużytecznym. Przyłożyła dłoń do jego czoła, upewniając się, że chłopak nie jest już tak rozgrzany, jak wcześniej, aczkolwiek wysoka temperatura jeszcze do końca nie odpuściła. — Mama mówiła, że musisz się nawadniać. — dodała, sięgając po szklankę, która leżała na szafce nocnej i przysunęła ją bliżej niego, posyłając mu przy tym pytające spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wzruszyła ramionami w odpowiedzi, sznurując usta, by przypadkiem nie powiedzieć czegoś więcej, co wolała zostawić dla siebie. Rola pielęgniarki zapewne nie była wymarzonym zajęciem, aczkolwiek sama się zgłosiła, ponieważ jakaś jej cząstka chciała przy nim czuwać. Ponadto miała okazję zagrać na naprawdę niezwykłym instrumencie, czego z pewnością nie mogła zakwalifikować jako karę, a wręcz swego rodzaju nagrodę.
    — Nie wiem, czy ludzki wygląd sugeruje, czy grają na gitarze, czy też nie, ale jeśli tak jest to jestem ciekawa na jaką w takim razie wyglądam. — stwierdziła ze szczerym uśmiechem rozbawienia, nim odsunęła się od niego, odstawiając szklankę i pozwalając mu usiąść na łóżku. Otworzyła szerzej oczy, gdy wstał i mimowolnie przesunęła wzrokiem po jego sylwetce, aż uświadomiła sobie co robi i z lekkim rumieńcem zaczęła błądzić spojrzeniem po pokoju. Na całe szczęście wcześniej to jej matka zajęła się pozbyciem się ubrań chłopaka. Ona z tym zadaniem czułaby się jak jakaś zbereźna podglądaczka. Jej matka z kolei była z zawodu pielęgniarką, więc było to dla niej zwyczajne zajęcie.
    — Hę? — wróciła, do niego wzrokiem, gdy usłyszała jego pytanie. Celowo wpatrywała się w jego twarz, by mieć pewność, że jej spojrzenie nie zjedzie niżej, choć musiała przyznać, że tatuaże bardzo kusiły, by bliżej się im przyjrzeć. — W sumie przydałby ci się prysznic, jeśli mam być szczera, ale ktoś powinien być przy tobie w razie, gdybyś poczuł się słabiej albo coś... — wytłumaczyła, przygryzając dolną wargę. — Może zawołam mamę, aby mogła ci pomóc?

    OdpowiedzUsuń
  9. Spojrzała na niego zaskoczona, otwierając usta, aby po chwili je zamknąć. Mimowolnie zerknęła w stronę drzwi, jakby liczyła, że jej rodzicielka za sprawą jakiegoś matczynego instynktu poczuje, że córka ją przyzywa, ale nic takiego się nie wydarzyła. Właśnie dlatego postanowiła postawić na bunt i oburzenie, krzyżując ramiona na piersi, wywracając oczami i prychając cicho pod nosem.
    — Nie wydaje mi się. — bąknęła, zakładając kosmyk włosów za ucho. Poniekąd jej ulżyło, gdy oznajmił, że da sobie radę sam, a po chwili zniknął w łazience. Zaczęło ją jednak wypełniać poczucie winy i swego rodzaju niepokój. Ostatecznie zgłosiła się na ochotnika, by mu pomóc i go doglądać, a teraz wymiękła przy pierwszej lepszej okazji. Westchnęła, przesuwając dłonią po twarzy, gdy przez myśli przelatywały jej różne scenariusze. Wannę nie była zapewne najbezpieczniejsza, ale z drugiej strony pod prysznicem z kolei mógłby się poślizgnąć. Wydawało jej się jednak, że prędzej przystałaby na wspólny prysznic, aniżeli wspólną kąpiel. W tym pierwszym przypadku zawsze mogła zostać w ubraniach, dziwne, aczkolwiek bardziej komfortowe. Pozostawała jednak nierozwiązana kwestia jego nagości, z którą wolałaby sobie nie radzić.
    — W snach! — odkrzyknęła wbrew swoim czarnym myślą, gdy usłyszała jego niestosowne pytanie. Boże, był taki wyjęty spod prawa i sprzeczający się wszystkim wartością moralnym, a najgorsze było to, że gdy przestawał być gburowaty, stawał się interesujący.
    Westchnęła i naruszając zapewne normy prywatności przygotowała dla niego coś do ubrania, ponieważ chłopak niczego ze sobą nie wziął. Wahała się kilka minut nim wreszcie podeszła do drzwi, zapukała i zasłaniając dłonią oczy weszła do środka. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy jej nozdrza wypełnił słodki zapach.
    — Przyniosłam ci ciuchy. — uniosła dłoń, w której trzymała ubrania. — Posiedzę i popilnuję, żebyś się nie utopił. — oznajmiła, podchodząc do szafki przy umywalce, gdzie ułożyła ciuchy, by następnie spocząć na desce klozetowej, co nie było wcale takie łatwe, gdy w dalszym ciągu zasłaniała dłonią oczy. Rękę opuściła, dopiero gdy siedziała odwrócona do niego plecami. Dziecinne? Możliwe.

    OdpowiedzUsuń
  10. — Nie wydaję mi się, żeby był to temat do rozmowy. Zawsze jesteś taki bezceremonialny? — odparła po chwili wahania, poruszając nogą, ponieważ ciężko jej było usiedzieć w bezruchu na miejscu.
    Podejrzewała, że gdyby któreś z jej rodziców postanowiło teraz sprawdzić, jak sobie radziła w roli pielęgniarki, byliby co najmniej zdziwieni, zastając ją siedzącą w toalecie, mającą za plecami chłopaka, który akurat brał kąpiel. Bez wątpienia była to niecodzienna sytuacja, a przynajmniej w jej życiu. Podejrzewała, że Dante miał na pęczki kobiet, które wskakiwały mu do wanny, zanim jeszcze zdążył ogóle rzucić jakąkolwiek sugestią. Cóż, ona nie należała do tej kategorii. Miała swoje zasady, których zwykle się trzymała, ponadto nie należało zapominać o tym, że jeszcze parę godzin temu każde słowo, które padało z jego ust, doprowadzało ją do szewskiej pasji. Teraz jednak bardziej przypominał chłopaka ze wspomnień, w końcu wydawał się jakiś taki bardziej ludzki.
    — Nie powinieneś tam chyba siedzieć zbyt długo. Może już wyjdziesz? — rzuciła, zerkając przez ramię, co było bardziej automatycznym odruchem, niżeli celowym działaniem...

    OdpowiedzUsuń
  11. — Nie jestem pruderyjna! To się nazywa moralność i wyczucie. — odparła oburzona, powstrzymując się z trudem od tupnięcia nogą w celu wyrażenia swoich emocji, ponieważ z pewnością nie było to dojrzałe zachowanie. Wywróciła oczami na jego następne słowa, kwitując je ostentacyjnym milczeniem. Ewidentnie wracał do zdrowia, a co za tym idzie, jego zdolność doprowadzania ją do szewskiej pasji również powracała. Miała nadzieję, że ta cecha jego osobowości zostanie wyżarta przez gorączkę, ale jak to mówią, nadzieja jest dla głupców, choć ostatecznie za marzenia nie karali…
    Pisnęła cicho zaskoczona, gdy chłopak bez ostrzeżenia się podniósł i znów wróciła do swojej poprzedniej pozycji, wbijając wzrok w ścianę. Zdecydowanie widziała za dużo, do czego nie zamierzała się głośno przyznawać. — Jesteś niemożliwy! — warknęła, unosząc ręce w geście rezygnacji.
    Miała ochotę warknąć, by sam sobie wziął ręcznik, ale komentarz o pruderyjności i obawa, że chłopak się przewróci, zmusiły ją do wstania ze swojego miejsca i ruszenia w stronę półki z ręcznikami, zasłaniając przy tym dłonią oczy. Dobrze, że znała ten dom jak własną kieszeń i potrafiła się po nim poruszać, nawet prawie po omacku. Z białym, puchowym ręcznikiem zbliżyła się do wanny, wystawiając dłoń przed siebie, by wziął ręcznik.
    — Trzymaj… — mruknęła z zamkniętymi oczami, licząc, że ta dziwna gra, w którą bawił się Dante, szybko dobiegnie końca.

    OdpowiedzUsuń
  12. — Zdecydowanie za dużo sobie dopowiadasz. — odparła z krzywą miną, odnosząc się do zarzutów i zerknęła tam, gdzie nie powinna. Cóż, może i tak było, ale stało się tak tylko dlatego, że Dante ją zaskoczył, przez co zobaczyła zdecydowanie zbyt wiele.
    — Oh, jesteś pełen gracji, a twoje słowa to miód na uszy każdej kobiety. — stwierdziła z przekąsem, ale mimo to zerknęła na swój dekolt, by upewnić się, że nie było jej widać stanika czy czegoś w tym stylu. Wszystko znajdowało się na swoim miejscu, nie miała się czego wstydzić, aczkolwiek nikt wcześniej tak otwarcie nie mówił do niej o takich rzeczach, przez co bardziej ją to krępowało.
    Zerknęła ostrożnie, by upewnić się, że chłopak był owinięty ręcznikiem. Odetchnęła i już chciała coś powiedzieć, gdy Dante zrzucił z siebie ręcznik bez żadnego ostrzeżenia. Sapnęła i odwróciła się napięcie, wypuszczając jęk bezsilności.
    — Jesteś niereformowalny i zdecydowanie czujesz się lepiej. Poczekam w pokoju. — oznajmiła i szybko ruszyła do wyjścia, trzaskając za sobą drzwiami. Oparła się o nie po drugiej stronie, wypuszczając długie westchnienie. Cóż, to z pewnością było niecodzienne przeżycie, ale żeby o tym nie myśleć, zabrała się do poprawiania jego pościeli, co skutecznie przypominało jej jakie miejsce w hierarchii zajmowała przy chłopaku.

    OdpowiedzUsuń
  13. Gdy już zajęła się jego pościelą, aczkolwiek samego Dantego dalej nie było widać, rozsiadła się ponownie na fotelu, który wcześniej zajmowała. Tym razem jednak nie wzięła do ręki jego gitary, choć musiała przyznać, że odrobinę ją korciło. Po głowie chodziły jej nowe słowo, a gdzieś w tle rozbrzmiewała pewna melodia, która chciała zostać stworzona i zapisana. Westchnęła jednak i czekała spokojnie na chłopaka, podejrzewając, że w czasie swojej nieobecności Dante wymyśli coś nowego, byle wyprowadzić ją z równowagi.
    Wreszcie drzwi łazienki otworzyły się, a pokój zalała słodka woń, która zapewne osiadła również na niej, aczkolwiek była praktycznie niewyczuwalna. Ona w dalszym ciągu pachniała odrobinę egzotycznie po użyciu nowego balsamu, z kolei Dante pachniał jak truskawki. Uroczo, choć były to słowo, którym nie powinno się opisywać tego chłopaka.
    — Słucham? Jaką znów krzywdę? Przez tę gorączkę zaczynasz majaczyć. — odparła, wstając ze swojego miejsca i krzyżując ramiona na piersi w geście buntu. — Nie możesz po prostu otworzyć okna? — zapytała, wskazując na wspomnianą białą witrynę. — Albo posiedzieć na tarasie? — dorzuciła z nadzieją, licząc, że przez krzywy uśmiech, ten pomysł wyda mu się bardziej atrakcyjny.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wywróciła oczami, co stawało się już swego rodzaju nawykiem w jego towarzystwie. Jej matka, która zapewne mogłaby napisać książkę o dobrych manierach, zapewne skarciłaby ją za tego typu reakcje, aczkolwiek Tia najzwyczajniej w świecie nie miała nienagannych manier, jak rodzicielka. Prawda była taka, że nie czuła w sobie ani krztyny z Brytyjskich korzeni, które jak wiedziała, posiadała. Zapewne zaginęło to w niej pod litrami wypitej coli i zjedzonych hamburgerów, na które zawsze zabierał ją ojciec. Ta tradycja zresztą w dalszym ciągu była żywa i pielęgnowana.
    — Dante, daj sobie spokój... — mruknęła, mało przekonująco, gdy chłopak nagle się zatrzymał. Spojrzała na niego, licząc, że zmienił zdanie, aczkolwiek on po prostu stał i patrzył się w jeden punkt. Zmarszczyła brwi, wypowiadając jego imię z dosłyszalnym pytaniem, ponieważ nie była pewna, jak należało zareagować na tak dziwne zachowanie.
    — Halo, ziemia! — zawołała ponownie, aż wreszcie chłopak odwrócił się w jej stronę. Ku jej zdziwieniu, wydawał się całkiem skupiony, choć była w stanie przysiąść, że jeszcze parę sekund temu, myślami znajdował się całkowicie gdzie indziej. W takim wypadku zrezygnowała z buntu i chęci pozostania w domu, ponieważ naprawdę obawiała się, że chłopak był gotów coś sobie zrobić. Wolała go mieć na oku.
    — Jasne... — odpowiedziała zmieszana, ruszając w stronę wyjścia. Mogła zapytać o całą tę dziwną sytuację, ale postanowiła to na razie przemilczeć i szybko wydostać się na zewnątrz, przy okazji unikając rodziców. Gdy już znaleźli się na dworze, zerknęła na niego, pytająco unosząc brwi. — Spacer po ogrodzie wystarczy czy chcesz iść do lasu?

    OdpowiedzUsuń
  15. Skinęła głową i ruszyła przed siebie, zerkając na niego kątem oka. Był tuż obok niej, ale wydawało jej się, że była to obecność jedynie fizyczna, ponieważ jego umysł był gdzieś daleko, a może zawsze tak było? Może tylko wyobraziła sobie tę niewidzialną więź, która jakimś cudem się pomiędzy nimi stworzyła. Ostatecznie pomiędzy nią a nim istniała ogromna przepaść, której chyba nie można było tak po prostu przeskoczyć. Dlatego postanowiła nie przerywać tego milczenia pierwsza i szła obok w ciszy, bawiąc się kawałkiem nitki wystającym z brzegu jej bluzki.
    Spojrzała na niego zaskoczona, gdy wreszcie przemówił. Zmarszczyła brwi, ponieważ wydawał się dziwnie speszony, ale nie chciała go bardziej onieśmielać, dlatego znów spojrzała przed siebie, zastanawiając się nad odpowiedzią. Była zdziwiona faktem, iż Dante znał takie szczegóły, jak to, że jej ojciec miał kiedyś sklep muzyczny. Cóż, a może raczej, że to pamiętał... W jego obecności miała naprawdę spory mętlik w głowie.
    - Tak, miał, kiedyś. - stwierdziła z pewną nostalgią, wzruszając ramionami. Tęskniła za tymi czasami, ale to było coś, czemu musiała pozwolić odejść, ponieważ nie było sposobu, aby mogła to zatrzymać.
    - Poza muzyką... Cóż, lubię czytać, trochę pisać, ale zanim okrzykniesz mnie nudziarzem to hm... Kiedyś trenowałam gimnastykę. - odparła, posyłając mu lekki uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  16. — A ja zastanawiam się dlaczego jesteś tak pozytywny... — mruknęła ironicznie pod nosem, słysząc jego komentarz. Nie miała w sobie zbyt wielkich pokładów ciemnego humoru czy uszczypliwości, a przynajmniej tak sądziła, nim pojawił się Dante i sprawił, iż bez trudu emanowała negatywną energią. Podejrzewała, że ta jego czarna aura zaczęła po prostu na nią przełazić, jak swego rodzaju zaraza. Może i nie poznała Amber zbyt dobrze, ale była pewna, że ta kobieta zapracowywała się dla tego chłopaka, a sam fakt, iż dla jego dobra umieściła go tutaj, chyba trochę świadczył o jej dobrych zamiarach, chociaż z drugiej strony co ona tam wiedziała. Świat celebrytów, pieniędzy i wszystkiego, czym otaczał się Dante był jej raczej nieznany i odległy.
    — Dwadzieścia-trzy... — odparła, wywracając oczami i siadając spory kawałek od niego. — Co jak co, ale z naszej dwójki to ty zachowujesz się jak rozkapryszony bachor. — dodała, mierząc go wzrokiem, który może nie był oceniający, ale był sceptyczny. Dante był po prostu trudny w obyciu. Wiedziała, że świat, w którym żył nie był łatwy, ale chłopak dał się mu po prostu pochłonąć, patrzyła na niego i właśnie to widziała — kogoś pożartego przez całe zło show-biznesu. Był zbyt pewny siebie, nadąsany, arogancki, zbuntowany niczym nastolatek.
    Zignorowała komentarz o byciu dziwną, gdy bawiła się źdźbłem trawy. Słyszała to nie raz, nie dwa. Często odstawała od swoich rówieśników, czy to w wyglądzie, czy w zachowaniu, co z kolei przyczyniało się do tego, iż po prostu się wyróżniała. Bycie inną jednak nie zawsze było takie dobre, aczkolwiek teraz uznała to jedynie za swoją zaletę. Tak, była dziwna. Miała swój świat, tworzyła teksty, czasami mruczała pod nosem sama do siebie. Lubiła samotność i stare piosenki. Nosiła znoszone koszulki, a jej skarpetki nigdy nie były do pary. Była inna, mówiło się trudno.

    OdpowiedzUsuń
  17. Pokręciła głową, niezgadzająca się z jego logiką, co nie było znów niczym nowym, ponieważ zazwyczaj mieli odmienne zdania. Dopiero co się poznali, cóż, poniekąd, aczkolwiek odkąd przyjechał do posiadłości, spierali się praktycznie na każdym kroku. Wynikało to zapewne z wartości, jakimi się kierowali, z dwóch przeciwnych rzeczywistości, w których żyli, ale także w tym, iż oboje cechowali się pewną upartością.
    — Nie można iść przez życie niczego nie żałując. Nie ma ludzi idealnych, każdy popełnia błędy, a to czy ich żałujemy świadczy o tym, jakimi osobami jesteśmy. — odparła, unosząc na niego spojrzenie, by znów na chwilę zatracić się w kolorze jego tęczówek. Zapewne wiele osób podejrzewało, że na zdjęciach ich kolor zostawał odrobinę ulepszony przez programy komputerowe, ale ona mogła śmiało powiedzieć, że nie była to prawda.
    — Nie wstydzę się tego kim jestem! — stwierdziła z uporem, po czym przewróciła się na brzuch, rozkładając się na trawie. Machała nogami w powietrzu, gdy sięgała po małą roślinkę, by urwać ją i zacząć się nią bawić, by czymś zająć dłonie, inaczej zapewne znów wystukiwałaby jakiś, tylko sobie znany rytm. Zły nawyk, który zapewne miał z nią zostać już do końca.
    Z zamyślenia wyrwały ją jego następne słowa. Spojrzała na niego, nie kryjąc zdziwienia, które malowało się na jej twarzy. Przyglądała mu się przez chwilę, czując, że jej policzki się rozgrzewają, więc odwróciła wzrok, skupiając go na łodyżce, którą obracała między palcami. — Dzięki. — mruknęła cicho z lekkim uśmiechem na ustach, nie do końca wiedząc co skłoniło chłopaka do tego nagłego komplementu. Była pewna, że nawet za nią nie przepadał...
    — Czasami jesteś w miarę znośny. Wiesz, jak już na chwilę ściągniesz maskę dupka, pozę wypraną z emocji i stajesz się bardziej ludzki.

    OdpowiedzUsuń
  18. Pozwoliła, by jego słowa zawisły w powietrzu, kończąc tym samym dyskusję o błędach i ich wpływie na życie człowieka. Mimo wszystko zastanawiała się co konkretnie Dante mógłby uważać za błąd. Sądził, że pomyłką było to pierwsze sięgnięcie po narkotyki, ta jedna chwila, w której postanowił spróbować, zamiast odpuścić? A może uważał, że błędem było pozwolenie, aby jego uzależnienie ujrzało światło dzienne, by wpłynęło na niego na tyle, aby świat mógł to zauważyć i wysłać go na odwyk? Może obie te rzeczy były dla niego błędem, a może żadna z nich nie miała znaczenia?
    - Nie mam takiego zamiaru. - wtrąciła cicho pod nosem, ponieważ faktycznie wracała już do swojej skorupy, stając za granicą, która jasno mówiła, iż ona i Dante nie zostaną przyjaciółmi, ani w tym świecie, ani w żadnym innym. Sama nie wiedziała już kogo to była bardziej wina. Może jej, bo za bardzo się przed tym wszystkim broniła, a może w nim i jego nieznośnym sposobie bycia, w tej tarczy, którą chronił się przed światem.
    - Takiej roboty, czyli jakiej? - zapytała, podnosząc się do pozycji siedzącej, by przyszpilić go twardym spojrzeniem. Nie była typem konfliktowym, aczkolwiek istniały punkty w jej umyśle, których naciśnięcie groziło wybuchem, a chłopak najwyraźniej coś w niej uruchomił. - Istnieje coś takiego, jak wartości rodzinne i nie zamierzam już odpowiadać na takie pytania. Jak ci się nudzi i chcesz grzebać w czyimś życiu dla zabawnego zabicia czasu, to poczytaj sobie książkę albo jedno z tych durnych pisemek, które tak lubią opowiadać o twoim życiu. Może też powinnam, co? Dowiedziałabym się czegoś ciekawego? - zapytała ze wzburzeniem, podnosząc się z ziemi i otrzepując źdźbła trawy, nim ruszyła w drogę powrotną do domu.

    OdpowiedzUsuń
  19. Wywróciła oczami, zostawiając go samego ze swoimi rozmyśleniami. W rzeczy samej nie chciała w tym momencie z nim rozmawiać. Jakaś jej część wiedziała, że mogła za bardzo wybuchnąć, a po kimś takim jak Dante nie powinna oczekiwać taktu, a ty bardziej zrozumienia. Jednakże w tym wszystkim poczuła się jak naiwna idiotka, która na siłę próbuje dostrzec w tym chłopaku kogoś, kogo już nie ma. Nie zamierzała pozwolić, by traktował ją jako tanią rozrywkę i zabijał czas jej towarzystwem, ponieważ wiedziała, że ostatecznie to ona wyjdzie na słabą i głupią dziewczynkę, która zamiast stąpać twardo po ziemi, buja w obłokach.
    Dante miał swój świat, swoje własne zasady, a raczej ich brak. Fascynował ją w ten dziwny sposób, którego nie umiała wytłumaczyć, ale jednocześnie był jak trucizna. Niszczył siebie i nie powinna się w to wtrącać, ponieważ to była tylko i wyłącznie jego decyzja, ale przy okazji siał zamęt wszędzie, gdzie się pojawił. Wystarczyło na niego spojrzeć, by wiedzieć, że jego głowa nie była najlepszym miejscem. Nie troszczył się o siebie, jak wiec mogłoby mu zależeć na kimś innym? A Tia, czy chciała to przyznawać, czy też nie, była wrażliwsza niż pokazywała to światu i wiedziała, że ktoś taki jak Dante, prędzej czy później zmiecie ją z powierzchni ziemi. Dlatego postanowiła go zostawić i zająć się swoimi normalnymi obowiązkami, przy okazji rozmawiając z rodzicami i im również dając do zrozumienia, że powinni zostawić go w spokoju, co ku jej uldze, uczynili. Czasami samotność nie była wyborem, czasami atakowała i nic nie można było na to poradzić, ale Tia sądziła, że w przypadku chłopaka było inaczej. On sam wybrał izolację, wszystko, co mówił i robił, prowadziło właśnie do tego, więc mu to dała.

    Resztę dnia spędziła na porządkach i dopiero wieczorem znalazła się ponownie w swoim pokoju. Przebrana w krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach zamierzała zejść jeszcze na dół po szklankę soku, ale gdy otworzyła drzwi, doszła do niej cicha melodia. Zapewne powinna się wycofać, ale nim rozważyła wszystkie za i przeciw sięgnęła po notatnik i ruszyła cicho do saloniku. Jak ostatnim razem usiadła pod ścianą, można to było śmiało nazwać podsłuchiwaniem, ale nie przeszkadzało jej to w tym momencie. Teraz znalazła się w swoim świecie, który tak kochała, a słowa, które zaczęły się układać w jej głowie, zostały przelane na papier. Wolała nie wiedzieć co znaczył fakt, iż to właśnie jego muzyka poruszyła ją do tego stopnia, że słowa z łatwością się z niej wylewały. To nie była szczęśliwa ballada. Opowiadała o wierzbie i utraconej miłości. O straconych latach i ulotnych wspomnieniach. O dwójce ludzi, którzy odnaleźli się tylko po to, by się stracić, zastanawiając się co, by zrobili, gdyby dostali jeszcze jeden ostatni dzień.
    Gdy skończył grać, podniosła się zamykając notes. Zamierzała odejść, ale jakaś jej część miała inne plany. Może ta piosenka tak na nią wpłynęła, nie wiedziała. Po prostu czuła, że powinna go przeprosić, a przynajmniej za swój wybuch, który nie był do końca na miejscu. Uchyliła drzwi, wchodząc do środka, ale całe pozytywne nastawienie z niej uleciało.
    - Nie wierzę w ciebie. - mruknęła, odkładając notes na komodę stojącą przy wejściu. Dante mógł nie wiedzieć, niespecjalnie ją to w tym momencie interesowało, ale Tia miała małego bzika na punkcie tego fortepianu. To był jedyny instrument, prócz jej gitary, który ojciec zachował po sprzedaży sklepu i Dante zdecydowanie nadepnął na jej czuły punkt. Bez słowa podeszła do fortepianu z wściekłością chwytając butelkę z alkoholem i wrzucając ją do kosza. Gdyby była kimś innym, zapewne rzuciłaby nią o ścianę, ale miała swoje granice.
    - To jest ten twój odwyk? Masz w dupie co robią dla ciebie ci wszyscy ludzie, bo pan Wielki Gwiazdor nie potrafi wytrzymać kilku dni bez alkoholu? - zapytała, po wyrzuceniu butelki do kosza. - I zabieraj te pieprzone papierosy z fortepianu! - nie pamiętała, kiedy ostatni raz tak wybuchła, liczyła jedynie, że rodzice tu nie przyjdą, bo mogła źle skończyć.

    OdpowiedzUsuń
  20. Spojrzała na niego, krzywiąc się z niesmakiem, ponieważ w tym konkretnym momencie zdecydowanie przekraczał wszelkie granice. - Zdziwiłbyś się, ale kijem bym cię nie tknęła. - odparła, mierząc go lekceważącym wzrokiem, ponieważ Dante naprawdę coraz bardziej tracił w jej oczach. Nim tu przyjechał, jakaś jej część, ta, której nie chciała dopuścić do głosu, była podekscytowana. Nie chodziło tylko o to, że był utalentowanym muzykiem rządzącym sceną, ale też o coś, co sięgało wiele lat wstecz. A on to wszystko niszczył.
    Przez jej twarz przemknęło zmieszanie, a ona patrzyła na niego, jak na wariata, gdy zaczął gadać do siebie. Cholera, nie miała doświadczenia z ludźmi na odwyku, ale z nim było naprawdę źle. Żeby się uspokoić i nie rzucić na niego, odwróciła się i podeszła do dużego okna, które otworzyła, by wpuścić do środka trochę świeżego powietrza i pozbyć się zapachu dymu. Dotarły do niej znajome dźwięki nocy i rozkoszowała się tym uczuciem, cicho mrucząc pod nosem modlitwę o zachowanie spokoju.
    - Słucham? - odwróciła się do niego ze zmarszczonym czołem, nie bardzo wiedząc o co mu tak naprawdę chodziło, aż zobaczyła swój notatnik w jego dłoniach. Sapnęła zaskoczona, a złość, którą czuła, na nowo się rozpaliła. Jej rodzice wiedzieli, że pisała, to nie była ściśle strzeżona tajemnica, aczkolwiek przestała im pokazywać swoje teksty, gdy skończyła jakieś dziesięć lat. Z wiekiem stawały się emocjonalne, często przelewała na papier swoje własne uczucia i było to trochę tak, jakby dzieliła się swoim pamiętnikiem.
    - Nie masz prawa. - warknęła, podchodząc do niego szybkim krokiem, by odebrać swoją własność. Jej policzki były rozgrzane, ale nie tylko od złości, lecz też od zwykłego zawstydzenia. Nie chodziło już tylko o to, że przeczytał stworzone przez nią teksty, ale o sam fakt, iż ostatnie co napisało opowiadało o wierzbie i nieszczęśliwej miłości, a jeszcze wcześniej pisała o zagubionym chłopaku z niezwykłymi oczami. To były zdecydowanie rzeczy, którymi nie zamierzała się dzielić, a z pewnością nie z nim. Pisanie to był moment, gdy nie wstydziła się swoich uczuć i myśli, pozwalała im płynąć, nawet tym zakazanym i niestosownym. Chciała, aby były jak huragan, wstrząsały człowiekiem, zostawiały coś po sobie, a żeby tak było, musiały być szczere, więc podczas tworzenia tekstów nie ubierała żadnej zbroi. To tak jakby nagle zobaczył ją mentalnie nagą i nienawidziła czuć się taka obnażona.
    Dante kolejny raz naruszał barierę prywatności, chcąc dowiedzieć się o niej czegoś więcej, byle zaspokoić swoją głupią ciekawość. Ona z kolei nie wiedziała o nim praktycznie niczego, prócz tych bzdur, które pisali w gazetach, a których nie chciało jej się czytać. Chował się za maskami, pokazywał jedynie swój narcyzm i arogancję, bez krztyny poczucia winy próbując grzebać w jej umyśle, jakby to była jakaś gra.

    OdpowiedzUsuń
  21. Wbrew sobie zerknęła na miejsce, które wskazywał, aczkolwiek tak jak przewidywała, niczego tam nie dostrzegła. Odwróciła się więc do niego z pustym wyrazem twarzy, ponieważ nie była pewna, jak powinno się zareagować na takie słowa. Ostatecznie nie spotykała codziennie ludzi, którzy przyznawali się, że widzieli osoby, których ostatecznie nie było. To nie było normalne i zapewne będzie musiała powiedzieć o tym swojej matce, ponieważ to ona była pielęgniarką i starała się dbać o to, by stan zdrowia chłopaka jakoś się polepszył. Tia zaczynała jednak podejrzewać, że poza taką pomocą, Dante potrzebował jeszcze psychologa, ponieważ działo się tu coś bardzo złego.
    Przez to wszystko, część wściekłości z niej uleciała, a ona niepewnie usiadła obok niego, przełykając niewidzialną gulę. Założyła włosy za ucho, zbierając się w sobie, ponieważ czuła się bardzo nie na miejscu. - Dante, wolałabym nie... - mruknęła, ale chłopak całkowicie ją zignorował, przekładając kartki jej notatnika. Początkowo była spięta, ale z czasem odrobinę się rozluźniła, gdy przyglądała się jak grał tworzoną melodię. Na jej ustach pojawił się nieśmiały uśmiech, który rzadko gościł na jej twarzy w jego towarzystwie. Przymknęła oczy, oddając się muzyce, czyli swojej największej miłości.
    Uniosła powieki, gdy skończył grać. Zarumieniła się, słysząc jego słowa, ponieważ z Dante nigdy nie mogła być pewna, kiedy żartował, a kiedy mówił poważnie. Zapewne była naiwna, gdyż chciała mu uwierzyć. - Dzięki. - mruknęła, prostując się na siedzeniu i zerkając na notes. - Czy teraz... Mogłabym już to zabrać? Zrobiło się późno i chyba... Powinnam wracać do siebie. - nie wiedziała czemu nagle opanowała ją taka niezręczność, ale czuła się naprawdę dziwnie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Dziwnie się czuła, gdy czuła na sobie jego uważne spojrzenie. Budził w niej coś, o czym istnieniu nawet nie wiedziała, ponadto nie była pewna jak nazwać te emocje, nie potrafiła ich odpowiednie opisać albo po prostu nie chciała. Przy nim czuła się jakby jakaś cząstka jego szaleństwa przenikała do jej krwiobiegu, czyniąc ją równie zwariowaną. Sprawiał, że czuła się jak wariatka, gdy jej uczucia były tak zmienne, a ona nie potrafiła nadążyć za jego uczuciami. To była jak gra w ciepło i zimno. W jednej chwili rozśmieszał ją i fascynował, by za chwilę odciąć ją od siebie i sprawić, by chciała znaleźć się jak najdalej od niego. To było jak ciągła walka i niesamowicie ją to męczyło, a jednocześnie nie mogła się od tego odciąć.
    Przełknęła i zabrała swój notatnik, podnosząc się z siedzenia, by cofnąć się o kilka kroków do tyłu, zwiększając ich dystans. Zdecydowanie musiała iść, nim zrobiłaby coś głupiego.
    Ruszyła w stronę drzwi szybkim krokiem, zatrzymując się na chwilę, by zerknąć za siebie ostatni raz. - Dobranoc, Dante. -szepnęła na tyle cicho, iż nie była pewna czy ją słyszał i nawet się nie upewniła, ponieważ od razu wyszła z pomieszczenia, pozwalając, by drzwi zamknęły się za nią z cichym kliknięciem. Jej spojrzenie było wbite w notatnik, gdy ruszyła w stronę swojego pokoju.
    Rano wstała z jedną pewną myślą. Czas i dystans pozwoliły jej znów wnieść swoje obronne mury i wiedziała, że nie zamierzała pokazywać mu swoich tekstów. Ostatecznie naruszył jej prywatność bez jej pozwolenia. Kochała pisać, kochała swoje teksty i uważała je za całkiem dobre. Nie sądziła, że są wybitne i nigdy nie zasięgnęła opinii na ich temat. Dante był jedyną osobą, która je zobaczyła i w dodatku stwierdziła, że ma talent. Ta myśl coś w niej rozgrzewała, ale i tak postanowiła schować notatnik i ukryć to marzenie głęboko. To była nadzieja, której nie pozwalała sobie mieć, ponieważ Dante niebawem zniknie z jej życia i wróci do swojej gwiazdorskiej bajki.
    Z tym przekonaniem zaczęła swój wolny dzień, zabierając z domu koc, kilka przekąsek i książkę. Z tym wszystkim rozłożyła się na ogrodzie. Pogoda może nie była idealna, ale niespecjalnie zwracała uwagę na otoczenie, gdy zagłębiała się w lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  23. Słowo pisane zawsze miało dla niej naprawdę wielkie znaczenie. Oczywiście, jej pierwszą miłością była muzyka, którą jej ojciec zaszczepił w niej zapewne jeszcze przed jej narodzinami, gdy zwykł grywać na gitarze. Upewniając się tym samym, że jego córka, znajdująca się jeszcze w łonie matki, co wieczór zasypia przy akompaniamencie akustycznej gitary. A może było to coś, co odziedziczyła po swoim ojcu? Jakby nie było, muzyka zajmowała w jej sercu najwięcej miejsca. Nuty, melodie czy teksty piosenek — to był jej świat. Jednakże w młodym wieku zakochała się również w literaturze. Nigdy nie była wielką duszą towarzystwa i nie przeszkadzało jej to, ponieważ swoją idealną rzeczywistość odnajdywała w książkach. Fascynowało ją to, że jednego dnia mogła przenieść się do Francji, by następnego być już w kompletnie oderwanym od prawdziwego świata wiosce na nieistniejącym skrawku Ziemi. To w książkach znajdywała swoje ideały, poznawała przyjaciół, a czasami nawet wrogów. Przeżywała wraz z bohaterami złamane serca i ból straty. Książki pomagały jej nawet w tworzeniu tekstów piosenek. Jak miałaby zrozumieć, czym jest serce złamane przez kochanka, gdy nigdy tego nie przeżyła? Od tego właśnie miała książki i własną wyobraźnię.
    Gdy znalazła się w ogrodzie i usadowiła się wygodnie, całkowicie pochłonął ją świat, w który zaczęła się zagłębiać. Czuła się jakby jej duch przenosił się do miasta opisanego na kartkach papieru, a ona była niewidzialnym duchem, który stał obok tego wszystkiego. Nieważne jak bardzo pragnęła zainterweniować i w niektórych momentach zmienić bieg wydarzeń, nic nie mogła zrobić. Mogła jedynie przeżywać i kwestionować pewne wyboru bohaterów.
    Poderwała się, dopiero gdy poczuła łaskotanie na boku i odskoczyła kawałek, by uciec przed nieproszonym atakiem. Nawet się nie zorientowała, kiedy Dante do niej podszedł, tak bardzo była zainteresowana książką, która teraz leżała gdzieś z boku, w dodatku zamknięta. Jedną z tych irytujących momentów w czytaniu było szukanie strony, na której się przerwało, cóż w tym wypadku była to wina chłopaka. Niestety, nie mogła go nawet za to zrugać, ponieważ wiedziała, że byłaby to syzyfowa praca. Tyle, jeśli chodzi o unikanie go...
    - Nie zakradaj się tak. - mruknęła, odgarniając z twarzy kosmyk włosów, który łaskotał jej policzek. - Co tu robisz z... - zmierzyła go wzrokiem, zatrzymując go dłużej na długim źdźble trawy, aż wreszcie spojrzała na kubek, a jej wargi zadrgały w powstrzymywanym uśmiechu. - Z tym zielskiem i dlaczego masz „kubek chorego”? - zapytała, przypominając sobie, że tego typu kubki jej mama dawała jej zawsze, gdy była dzieckiem i na coś chorowała.

    OdpowiedzUsuń
  24. - Dziękuję zatem za twoją dobroć i zostawienie mnie przy życiu. - odparła, wywracając oczami, gdy patrzyła, jak zakładał za ucho źdźbło trawy, którą zerwał po drodze. Bez słowa odsunęła się kawałek na kocu, by zrobić mu miejsce, a przy okazji utrzymać między nimi pewien stosowny dystans. Tyle, jeśli chodziło o unikanie go. Zawsze mogłaby powiedzieć, że to jest jej czas w samotności, ale zdążyła poznać go na tyle, by wiedzieć, że puściłby to mimo uszu. Dante robił to co chciał i kiedy chciał, nie pytając innych o pozwolenie, a z całą pewnością nie zamierzał podporządkowywać się jakieś tam sprzątaczce.
    Spojrzała na niego gniewnie, gdy zabrał jej książkę. Zauważyła, że miał niegrzeczny zwyczaj sięgania po wszystko, co do niego nie należało, łamiąc wszelkie zasady dobrego wychowania i z całą pewnością naruszając przy tym jej prywatność. Podejrzewała, że w świecie, w którym on żył, coś takiego jak przestrzeń osobista i sekrety, to był rarytas, na który niezbyt często mógł sobie pozwolić. W końcu gazety rozpisywały się o nim, a fotografowie pragnęli uchwycić każdą sekundę jego życia. Można byłoby zatem podejrzewać, że on sam będzie szanował czyjąś własność i nie wchodzić z butami w czyjeś życie. Cóż, błędne założenie! Zabrała książkę z daleka od jego zasięgu, odkładając ją na bok i słuchając jego opowieści, ponieważ ostatecznie nie miała innego wyjścia. Nie mogła przed nim cały czas uciekać, ponadto nie była taką osobą, a przynajmniej nie chciała nią być. Pomijając fakt, iż byłoby to niegrzeczne, choć w obecności chłopaka zapewne nie powinna przejmować się takimi rzeczami. On nie wyznawał praktycznie żadnych manier.
    - Zauważyłeś, że zawsze wyciągasz wnioski, jakbyś wiedział wszystko o wszystkich? Prawda jest taka, że za mało przebywasz wśród normalnych ludzi, nie dajesz im czasu, by ich poznać, ale od razu oceniasz. Ktoś taki jak ty powinien być daleki od oceniania. - stwierdziła, podpierając podbródek na dłoniach i wbijając wzrok w dom, w którym jej rodzice zapewne wykonywali swoje codzienne obowiązki. Jakaś jej cząstka od zawsze szukała akceptacji, nie chciała być oceniana w żaden sposób. Nie chciała, by patrzono na nią przez jakieś stereotypy i sądziła, że Dante tego nie robił. Kolejny raz była w błędzie.
    - To, że czytam romanse nie znaczy, że sama ich nie przeżywam. Czytanie nie jest niczym złym. - odparła i choć mogłaby powiedzieć o wiele więcej na ten temat, nie zamierzała się rozwijać, ponieważ nie widziała w tym większego sensu i nie miała już do tego siły. - I jesteś w sporym błędzie zakładając, że cię potrzebuję. Wiesz ile jest konkursów na teksty? Gdybym chciała coś z tym zrobić, to bym to zrobiła. - stwierdziła pewnym głosem, mimo że nie była to do końca prawda. Nie mogła się jednak do tego przyznać. - A może po prostu wszystko jak zwykle kręci się wokół ciebie? Może to właśnie ty chcesz się poczuć potrzebny? Dla kogokolwiek? - zapytała, odwracając głowę, by na niego spojrzeć. Jej słowa może i nie były miły, nie były wyważone i wiał od nich chłód, ale nie zamierzała ich cofać. Dante sam na nią naciskał, a ona mogła albo uciekać, albo go odeprzeć. Pierwsza opcja nie zadziałała.

    OdpowiedzUsuń
  25. - Nie zwróciłabym się do Ciebie po radę, znawco ludzi. - stwierdziła, w dalszym ciągu zachowując swój dosyć sceptyczny ton głosu. Sama nie wiedziała już do czego pije, aczkolwiek zapewne było sporo takowych rzeczy. Ostatecznie zresztą mówiła prawdę. Nie do końca wierzyła, by jakkolwiek znał się na ludziach. Mogło mu się tak wydawać, jednakże on sam nie przykładał żadnej wagi do tego, by ich poznawać, a zatem w ostatecznym rozrachunku nie mógł wiele o nich powiedzieć. Podejrzewała, że podobnie było z jej rodzicami. Oni byli tu tylko po to, by mu pomóc, on zaś nie zamieniając z nimi praktycznie żadnych zdań, przypisał im zapewne jakieś nieistniejące cechy. Jej matka kompletnie się tym nie przejmowała. Ona miała serce na dłoni i chciała nieść pomoc, nawet komuś takiemu jak Dante. Z podsłuchanej niedawno rozmowy wiedziała, że jej ociec był znacznie bardziej sceptyczny, a nawet niechętny, za co go nie winiła. Dbał zarówno o swoją żonę, jak i córkę, nie chciał zatem, aby ktoś wprowadzał tego rodzaju chaos w ich życiu.
    - Nigdy nie twierdziłam, że twoje zachowanie wychodzi z relacji z matką. To ty wyrzucasz z siebie pozbawione sensu zdania, a większość naszych rozmów jest jednostronna. I nie, nie jesteś potrzebny milionom ludzi. Oni chcą twojej muzyki, plotek o tobie, w szczególności tych złych, ale ostatecznie mają gdzieś to, czy jesteś szczęśliwy, smutny… Ostatecznie i tak nie masz się do kogo zwrócić. - odparła, posyłając mu wymowne spojrzenie. Nie mogła być pewna, w jakim stopniu to, co powiedziała, jest prawdą, aczkolwiek po prostu obserwowała i wyciągała wniosku. Nikt nagle się nie pojawił i go nie odwiedził, a jedyną osobą dzwoniącą i pytającą o jego stan zdrowia była kobieta, która go przywiozła.
    - Nie musieliby tego robić, gdybyś nie był właśnie tą obrzydliwą gwiazdą na detoksie, która nawet po sobie nie sprząta. - stwierdziła, nawet nie odpowiadając na jego przytyk o tym, że będzie harować w barze za grosze. Kolejny odmienny sposób patrzenia na świat. On wszystko szufladkował do swojego sposobu myślenia i postrzegania świata.
    - Zwykła rozmowa z Tobą jest męczarnią, uwierz mi, sam zrażasz do siebie ludzi, musiałabym być idiotką, gdybym po pięciu sekundach przebywania w twoim towarzystwie chciała całować ziemię, po której stąpasz. - odburknęła, układając się na kocu, po czym położyła głowę na zgiętych ramionach i przymknęła powieki.

    OdpowiedzUsuń