2 stycznia 1970

[KP] Yamashiro Kazuma

"The man who gets beat down isn't the loser. The guy who can't tough it out to the end, he's the one who loses."
Kuze, Yakuza 0

San Francisco, Stany Zjednoczone
81 lat / Długowieczność i tworzenie iluzji / Biznesmen i działacz społeczny

Ważny gracz jednego z większych koncernów w Stanach zajmujących się dostawą specjalistycznego sprzętu komunikacyjnego, rozwiązań technicznych i usług audio-wideo dla sektora policji, wojska, rządu oraz przemysłu, z ponad 37-letnim doświadczeniem w tych dziedzinach.
Kazuma w sposób zimny, wyrachowany i rozważny prowadzi działalność koncernu od samych jego początków, choć wygląda jakby ledwo skończył 40-dziestkę. Długowieczność, będąca jedną z jego niezwykłych cech, umożliwiła mu zgromadzenie odpowiedniego doświadczenia oraz kontaktów, które po dziś dzień wykorzystuje wraz ze swoimi wspólnikami z zarządu.
Doskonale pamięta burzliwe czasy, kiedy niezwykli dopiero wychodzili na światło dzienne społeczeństwa i jak wielu jego przyjaciół padło ofiarą rozbojów oraz nagonek. Stąd też jest aktywnym działaczem w kwestii oficjalnej akceptacji sobie podobnych osób oraz sprawiedliwego ich traktowania - choć zdaje sobie doskonale sprawie, że świat tak szybko się do nich nie przyzwyczai.

Choć początkowo działał bardzo pacyfistycznie przez wzgląd na swoja pozycję, po brutalnej śmierci siostry z rąk zajadłej grupy ekstremistów zgorzkniale przychyla się ku bardziej agresywnym rozwiązaniom.

Ciężko wyczytać z Kazumy cokolwiek, zdaje się nienaturalnie beznamiętny i chłodny w trakcie rozmowy, a o jego życiu osobistym nikt nic nie wie. Nikt poza siostrą nie widział też jego blizn i tatuaży po "tym dawnym życiu". Pełen tajemnic i mocno stąpający po ziemi - w ostatnich czasach jednak wyjątkowo niewybaczający.


Muzyczna podlinkowana w "Yamashiro Kazuma",
wątek z Władca Nocy.
Wizerunek: Ken Watanabe

4 komentarze:

  1. Nie pojmował tego co działo się wokół niego. Pewnego dnia, bo najciekawsze historie zawsze się tak zaczynają, przybył do pracy i odkrył, że jego biurko stało się jakby większe. Po dogłębnych oględzinach okazało się, że zniknął stary komputer, wielka klawiatura i toporny monitor, a jego miejsce zajął nowy laptop, ze wszystkimi udogodnieniami, jakie mógł sobie wyobrazić. Gererd podszedł do urządzenia z dużą rezerwą. Przez pierwszych kilka minut siedział w fotelu popijając nieco wzmocnioną kawę. Musiał się upewnić, że to tylko niegroźna wymiana sprzętu. Jednak wszystko to stanowiło tylko podstęp.

    Włożył marynarkę i koszulę. Ostatnim razem miał na sobie ten zestaw na pogrzebie. Nikt nie zwracał większej uwagi na jego odzienie, byleby tylko było schludne i nie odstraszało zapachem. Plotki, które krążyły po wydziale brzmiały nieciekawie i groźnie. Nie wierzył w bezinteresowność czynów ludzkich. Nikt nie przekazuje tak wysokich dotacji bez wyraźnych korzyści jakie mogą z tego wypłynąć.
    Teraz przemierzał długi korytarz w firmie, kierując się w stronę gabinetu zwierzchnika. Poinformowali go o tym niezwykle ważnym spotkaniu dwa dni wcześniej, aby mógł się odpowiednio przygotować. Miał wyglądać reprezentatywnie. W jego przypadku było to raczej niemożliwe. Jednak włożył marynarkę, czystą wyprasowaną koszulę i nawet buty wypastował. Mimo to, w jego oczach wydać było zmęczenie i znużenie.
    Zapukał do drzwi i wszedł do środka, usłyszawszy głośne "wejść".
    W gabinecie, poza szefem szefów i dwóch komendantów. Do tego jeszcze jeden mężczyzna, którego Garard nie znał i sądząc po drogim garniturze i butach, to z jego powodu było to całe przedstawienie. Zaraz za nim do gabinetu wkroczył kapitan River i porucznik Fox, z którym Gerard miał odwieczny konflikt o miejsce do parkowania.
    Pendragon kiwnął głową szefowi, na co ten podniósł się z fotela i zbliżył do owego nieznajomego.
    - Przedstawiam detektywa Pendragona. Jest jednym z naszych najlepszych śledczych w sprawach trudnych i nierozwiązanych. - poklepał Gerarda po ramieniu, udowadanijąc tym jakie dobre łączą ich stosunki. - Porucznik Fox - wskazał na ciemnoskórego mężczyznę słusznej postury - i detektyw Pendragon tworzą doskonały duet partnerów. Wczoraj rozpoczęto nowe śledztwo, zatem ich pracy będzie pan mógł się przyglądać i oczywiście czynnie w niej uczestniczyć.
    Gerard zamrugał kilkukrotnie. Czyżby się przesłyszał? Nie, niemożliwe.
    Czyli ta cała farsa była prawdą... Dziany facecik wyłożył kilka kafli a w zamian miał im przeszkadzać w robocie...
    - Panie Dragon, może opowie pan coś o śledztwie? - zaproponował Rivers, najwyraźniej zachwycony wyrazem twarzy Gerarda. Detektyw wykrzywił wargi w czymś co mogło być uśmiechem.
    - Taa... - mruknął. - Ze względu na dobro śledztwa nie mogę udzielać żadnych informacji. - wyrecytował standardową formułkę. Spojrzał obcemu w oczy. Czuł delikatny i naturalny dla jego ciała zapach, przebijający przez wszechobecną woń potu, wody kolońskiej, aromat słabej kawy i lepką warstwę kurzu.
    Fox uśmiechnął się i pokręcił lekko głową. Właściwie nie spodziewał się niczego innego. Dlatego o całym przedsięwzięciu nie poinformował swojego partnera wcześniej, bo znał o na tyle długo by wiedzieć iż Dragon załatwi sobie roczne zwolnienie lekarskie, byleby tylko nie brać w tym udziału.
    Mazzucco odchrząknął i zaśmiał się.
    - Tak, wszyscy znamy tę formułkę. Pan, pani Kazuma również musi ją znać, skoro ma pan rozpocząć dogłębną współpracę w naszym departamentem. Trzeba być przygotowanym na to, że wścibscy dziennikarze prędzej czy później zechcą pana przepytać... - zatarł dłonie - No dobrze. Przygotowaliśmy dla pana taki nieduży gabinet, by mógł pan się w pełni poczuć jak jeden z nas. Znajduje się on tuż obok pomieszczań, zajmowanych przez wydział do spraw nadprzyrodzonych. Porucznik Fox wyjaśni panu wszystkie szczegóły, a ja w tym czasie porozmawiam z panem Dragonem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gerard przetarł twarz dłońmi. Nagle poczuł się stary i zmęczony. A może nawet chory? Może gdyby się jeszcze pośpieszył to zdążyłby do lekarza po zwolnienie? Rok powinien wystarczyć...
      - Nie wkurwiaj mnie, Dragon. - mruknął Mazzucco. - Na prawdę, nie wkurwiaj mnie. Macie się zająć tym całym Kazumą i tyle. Popatrzy jak pracujecie, powozisz go po mieście i tyle.
      - Szefie, to wszystko jest chuja warte. I co? Mam go zabrać do lumpiarni? Do mordowni najgorszych w tym mieście i pedalskich burdeli o średniej wieku 12?
      - Dragon, spuszczam się na twoją inteligencje i twoje wyczucie. Jesteś leniwy jak jebany kocur ale masz niuch na śmietankę i na to skąd nadlatuje mokra ściera. Zrób temu gościowi loda, niech wyjdzie zaspokojony po uszy, a nie pożałujesz. I pewnie cała nasza ojczyzna też. I - uniósł palec. - przypomnij sobie ile razy słyszałeś z moich ust to słowo.
      - Lód?
      - Ojczyzna, kurwa twoja mać. Wypieprzaj, błaźnie. I pamiętaj. Facet ma być zadowolony.

      Gerard wyszedł z gabinetu szefa i ruszył do siebie. Mazzucco przerobił małą salę konferencyjną na gabinet dla gościa a oni dalej mieli do dyspozycji jeden pokój, w którym na chama wciśnięto 8 biurek i tablicę, na której wieszali zdjęcia i wypisywali informacje.
      Fox w towarzystwie pięciu sierżantów, którzy z nimi pracowali, tłumaczył Kazumie to co wiedzieli o ofierze. Dragon zmarszczył brwi.
      - Co to? - spytał, wskazując na nowoczesną tablicę interaktywną. Tak nowa rzecz w tym otoczeniu wyglądała dziwacznie.
      - Otrzymaliśmy tę tablicę by nam ułatwiała pracę. - powiedział sierżant Morse, jakby zakłopotany. Gerard był bardzo zdziwiony, bo w całym zdaniu nie pojawiło się ani jedno przekleństwo.
      - Fajnie. - odparł Dragon. - Niedługo już całkiem zatracicie umiejętność pisania, wy czopy maciczne. Wywalić to i dawajcie starą tablicę. Dajcie to tym z drogówki. Oni już i tak zatracili ludzkie zdolności umysłowe.
      Nikt nie protestował. Morse wraz z śliczną sierżant Truelove wypchnęli z gabinetu tablicę a na jej miejscu pojawiła się stara dobra tablica.
      Gerard zmierzył znów spojrzeniem Kazumę. Instynkt podpowiadał mu, że ta sprawa ma drugie dno. Później do tego dojdzie. Teraz, musiał zadowolić szefa.
      - Gerard Pendragon. - przedstawił się, wyciągając swoją wiecznie chłodną dłoń w kierunku Kazumy. - Zwykle mówią mi tu Dragon, bo lenią nie chce się wymawiać w całości mojego nazwiska. Skoro już jesteśmy na siebie skazani, to trudno. Sprawa, która sobie razem poprowadzimy dotyczy zabójstwa.
      Wskazał ruchem głowy na tablice i doczepione do niej zdjęcia.
      - Clara Ice. Prawdziwego nazwiska jeszcze nie znamy. Zgwałcona, zamordowana i okaleczona, a dokładniej obrzezana jeszcze za życia. Chociaż właściwie to niewłaściwa kolejność... okaleczona, zamordowana i zgwałcona trzykrotnie, w trzech... płaszczyznach. Była hybrydą. Dlatego przekazali ją nam.

      Usuń
  2. - Była dość niezwykła. Ponad polowe jej ciała pokrywały łuski. Mimo to w ubraniu, nie było to widoczne, a Clara bardzo się pilnował. Według tego co mówiła przyjaciolce, która o wszystkim wiedziala, nie chciała uchodzić za dziwadlo. Nie miała chłopaka ani dziewczyny. Wstydzila się łusek i próbowała się okaleczac, zdzierajac je.
    - Tego do końca nie wiemy - wtrącił Fox - To tylko przypuszczenia...
    - To właściwie pewność. - odparł Dragon. Podszedł do tablicy i doczepił do niej wydrukowana kartkę. - Szukała w Internecie sposobów na pozbycie się łusek. Z racji tego, ze dotyczy do głównie ryb, na tym się opierała. Próbowała zeskrobać łuski, stąd te blizny i rany na ciele. - wskazał na zdjęcie obrażeń na udach zimnego, martwego ciała młodej kobiety.
    Fox podrapał się po brodzie, przyglądając się wydrykowi z historii przeglądarki ofiary. Odwiedziała wiele podejrzanych stron, które starają się regularnie zamykać. Ale to jak walka z wiatrakami. Na każdą zamkniętą przypadają trzy nowo otwarte.
    - Szefie, mamy jej bilingi i kartę medyczną, jak pan chciał. - odezwała się Trulove, sięgając po szarą teczkę leżącą na biurku.
    - Ja nie prosiłem o żadną kartę medyczną... - zaczął Fox. Zapadła chwila krepującej ciszy. Sierżant Truelov przygryzła dolną wargę.
    - Ja chciałem. - mruknął Gerard, odbierając z dłoni kobiety teczkę. - Nie denerwuj się Fox. Młodzież się jeszcze nie przyzwyczaiła do twojego awansu.
    Mimo awansu Foxa i zdegradowania Gerarda, młodsi pracownicy wciąż tytułowali szefem tego drugiego. Od pewnych spraw trudno się było odzwyczaić. Gerard przeszedł do tej jednostki ze starego kontynentu i mimo spędzonych w Ameryce lat wciąż nie wyzbył się brytyjskiego akcentu.
    - Z tego co zanotował jej lekarz, Clara przychodziła do niego często z ranami po nieudanych próbach pozbycia się łusek. Aż tu nagle przestała się pojawiać w ogóle...Mniej więcej pół roku temu przestała się przejmować swoim zdrowiem. Wydaje mi się, że to ten okres w jej życiu powinien nas zainteresować. Nie sądzisz, szefie? - Gerard uniósł spojrzenie, wbijając je w Foxa.
    - Wciąż nie wiemy dlaczego została zabita. - westchnął Fox, zerkając na szanownego ich gościa.
    - O ile nie jest przypadkową ofiarą, to znajdziemy motyw. - powiedział Morse z pewnością w głosie. Dragon spojrzał na młodego sierżanta i parsknął. Cóż, młodziak chciał zaimponować gościowi.
    - No dobra, nie traćmy czasu. Trulove poszukaj w bazie podobnych zbrodni i wyciągnij z systemu bazę sprawców. Zobaczymy z kim walczymy. Morse przeleć zawartość jej komputera, zwłaszcza foldery nazwane "słodkie kotki" czy coś, no i historię przeglądarki, interesuje mnie zwłaszcza ta usunięta i na jakie strony zaczęła wchodzić te pół roku temu. Kovalsky zlokalizuj jej lekarza i załatw nakaz na te część akt medycznych, które są zwykle utajnione. A reszta wyciągnie z telefonu jej, tej jej przyjaciółeczki i tylu jej znajomych ilu znajdziecie, dane z GPS i wrzućcie je na mapę. Chce wiedzieć gdzie, o której i z kim była... - Pendragon nagle zamilkł. Już nie był tu szefem. Teraz Fox wydawał polecenia. Odchrząknął i spojrzał na porucznika.
    - no ale ty tu rządzisz, więc...
    Fox pokręcił głową. Zawsze fascynowała go charyzma jaką miał Gerard. Ludzie go słuchali, liczyli się z jego zdaniem i często pytali o radę, chociaż tego akurat Gerard święcie nienawidził.
    - Słyszeliście co powiedział, pan Dragon. Do roboty. - odparł tylko Fox i poklepał partnera po ramieniu. - Mi też trudno się przestawić. Jedźmy przesłuchać jej rodziców. Pierwszy szok powinien już im minąć.
    - Owszem. - Pendragon pokiwał głową i zerknął z ukosa na ich gościa. Mężczyzna wydawał się zainteresowany rozwojem akcji. Dziwne, bo gdyby je jego intensywny naturalny zapach, Gerard całkowicie zapomniałby że jest w pokoju.
    - Będziemy musieli odwiedzić jeszcze dzielnicę młynów. A to chyba nie jest zbyt dobre miejsce dla pana, panie Kazuma. - Gerard wyciągnął w kieszeni wymiętą paczkę papierosów i wsunął jednego z nich za ucho.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Dlaczego dzielnicę młynów? - spytał Fox, marszcząc brwi.
      - To proste... Clara miała wyrysowany na podeszwie buta cennik.
      Wszyscy zatrzymali się w pół ruchu i spojrzeli na Pendragona.
      - Cennik?
      - Owszem. - detektyw Dragon wskazał na jedno ze zdjęć z miejsca zbrodni. - Prostytutki obojga płci piszą na podeszwie znak, który określa rodzaj klientów, których obsługują oraz cene za numerek. Clara wybierała panów hetero i brała całkiem sporo. Ale nie ma co się dziwić. Była śliczna, jeszcze nie zniszczona i do tego nieletnia. Jeśli była prostytutką z własnej woli to te znaki mogła poznać tylko w dzielnicy młynów, dzielnicy burdeli wszelkiej maści. Może ktoś ją tam rozpozna. Tylko nie wiem czy będą chcieli z nami gadać.
      - Niby dlaczego mieliby nie chcieć?
      - Pan Kazuma ma na sobie garniak za równowartość mojej miesięcznej pensji. Jest zbyt elegencki jak na tamte standardy. Z resztą... To widać też po butach. Będą nas omijać szerokim łukiem. Zatem... - zrówcił się do Kazumy - Albo pan zostaje albo przybiera rolę zwykłego zjadacza chleba.

      Usuń